odwiedzić Budapeszt
Transkrypt
odwiedzić Budapeszt
Kamil Kowalik Wydział Mechaniczny Sprawozdanie z praktyk w ramach programu ERASMUS Techniczny Uniwersytet w Koszycach Czas pobytu: 06-09.2012 1. Pomysł Od dawna chciałem wyjechać do innego kraju w ramach zajęć uczelnianych, jednakże, delikatnie mówiąc, problemem były nie za wysokie oceny na studiach. Sytuacja zmieniła się, gdy pracownik mojej katedry (Katedra Procesów Polimerowych) powiedział, że jest możliwość odbycia praktyk studenckich w ramach programu ERASMUS. Okazało się, że na praktyki wysoka średnia nie jest wymagana, więc droga była otwarta. Z grupą znajomych z grupy zdecydowaliśmy się aplikować. Od tego momentu czuć między nami było „zajawkę” na wyjazd – sporo planów (jak dojechać, gdzie mieszkać?) oraz obaw (jak się dogadamy, jak poradzimy sobie na zajęciach?). Pamiętajcie jednak: strach ma wielkie oczy! I czasem naprawdę warto zaryzykować. Poza tym nie ma co się oszukiwać – ważnym czynnikiem decydującym było stypendium na okres pobytu na Słowacji. Co jeszcze zadecydowało? Myślę, że bliskość miejsca pobytu – 400 km, atrakcyjność miasta (Koszyce widziałem kilka lat temu, znane są przede wszystkim tańczące fontanny), zbliżone do polskich warunki, podobny język. Wszystko to wpłynęło na naszą decyzję – jedziemy! 2. Przygotowania W trakcie przygotowań kolega przestraszył nas, że załatwianie dokumentów trwało u niego 2 tygodnie. Z naszych doświadczeń wygląda to nieco inaczej; sądzę, że rozgarnięta osoba potrzebne dokumenty załatwi w kilka dni. Dużo zależy od dziekanatu, akurat my trafiliśmy na okres, w których ustawiały się do niego ogromne kolejki studentów i ciężko było zdobyć wolny czas kogoś w dziekanacie. Najtrudniej mi było zdobyć średnią ocen oraz podpis koordynatora do spraw ERASMUS. Kilka dni minęło zanim to załatwiłem. Chciałbym zwrócić uwagę na profesjonalizm koordynatora uczelni do spraw wymiany międzynarodowej – udzielił kilku naprawdę ciekawych wskazówek oraz życzył kulturalnego pobytu i godnego reprezentowania Politechniki Lubelskiej na Słowacji. Biorąc pod uwagę indywidualne przygotowania sporo czasu zajęło przeglądanie internetu w poszukiwaniu najciekawszych miejsc na Słowacji, wyznaczenie trasy, celów, poznanie najważniejszych słówek w tamtejszym języku. Zdecydowałem się na podróż własnym samochodem właśnie po to, by zaplanowanych miejsc zobaczyć jak najwięcej. Najważniejszymi miejscami do odwiedzenia był Wiedeń oraz Budapeszt, czyli dwie piękne, naddunajskie stolice. Wiele osób uczulało mnie na restrykcyjne podejście słowackiej policji do Polaków, ponoć czepiają się naprawdę wszystkiego. Konieczne więc, przed wyjazdem, było dokładnie prześwietlenie dokumentów, stanu samochodu, wyposażenia (chciałbym zwrócić uwagę na kamizelki odblaskowe! Słyszałem opinię, że potrzebne są dla każdego pasażera, my mieliśmy tylko jedną). Dwa komplety żarówek na zapas, gaśnica sprawdzona, mapy Polski i Słowacji oraz całej Europy w ręku…jeszcze tylko załatwienie europejskiego ubezpieczenia i w umiarkowanie pozytywnych nastrojach po remisie Polski z Rosją na EURO możemy wyruszać. 3. Pobyt Rys.1 Panorama Koszyc Słowackie drogi? Myślę, że podobne do polskich… czyli nie najgorzej. Zgubiłem tylko dwa kołpaki. Zamieszkaliśmy w gorszym, ale tańszym akademiku, był przeznaczony do remontu. Cisza, spokój, w wakacje urzędowali tam tylko najwytrwalsi studenci oraz kilkanaście osób z Ukrainy, przebywających na kursie językowym. Dostęp do internetu bezproblemowy tuż przy nadajniku, w pokojach trzeba było opłacić. Bardzo dobra lokalizacja – mieliśmy 15 minut drogi na zajęcia i 20 minut do centrum przez park. Warto zwrócić uwagę na to, że miasto nie było w żadnym momencie zakorkowane, być może było to spowodowane wakacjami i brakiem studentów. Zauważyliśmy także pewien paradoks: tamtejsza policja bardzo restrykcyjnie podchodzi do kierowców, mandaty w euro są pokaźne, a mimo to… Słowacy jeżdżą jak wariaci! Naprawdę, kiepsko u nich z zachowaniem spokoju. Na uczelni zostaliśmy przyjęci bardzo życzliwie; opiekujący się nami Pan Profesor dokładnie wyjaśnił nam to, co będziemy robić, wskazał warte odwiedzenia miejsca, przedstawił swoich pomocników odpowiedzialnych za kontakt z nami. Z nimi za to nieraz rozmawialiśmy na temat historii dawnej Czechosłowacji, czasów komunizmu, turystyki i na tematy ogólne. Z ręką na sercu – pracownicy Uniwersytety Technicznego w Koszycach to bardzo sympatyczni ludzie! Rys.2 Młodzi, szaleni… Sama katedra technologii i materiałów prezentuję się bardzo okazale. Przyzwyczajeni do starszych urządzeń na Wydziale Mechanicznym Politechniki Lubelskiej mocno się zdziwiliśmy widząc nowoczesne, warte kilkaset tysięcy euro, urządzenia. Niektóre nie miały więcej jak 10 lat! Mieliśmy przyjemność pracować na kilku z nich. Z oczywistych powodów nie mogliśmy uruchomić wszystkich, ale i tak to, co widzieliśmy, pozytywnie nas zaskoczy. Przychodząc na zajęcia obawialiśmy się, że z projektowania wyrobów polimerowych nic nie zrozumiemy, wszak to wyższa szkoła językowa…nie było jednak absolutnie żadnego problemu ze zrozumieniem! Tamtejsi doktoranci cierpliwie, słowami oraz rękami wyjaśnili wszelkie wątpliwości. Przyznam się szczerze, że wiele urządzeń było tak dla naszych oczu nowych, że nie rozumieliśmy ich przeznaczenia. Podkreślam jeszcze raz: Park Maszynowy tamtejszej uczelni naprawdę robi wrażenie. Sporo czasu zajęła nam pomoc koledze – przygotowywał on bowiem swoje próbki niezbędne do pracy inżynierskiej. Wielokrotne pomiary, badanie skurczu, rozciąganie próbek. Wszystko to na maszynach, na których przyszło nam to robić, było tylko przyjemnością, na dodatek w klimatyzowanym pomieszczeniu. Rys.3 Czym byłby wyjazd bez śmiesznego zdjęcia? Tzw. „Familiada” w jednej z piękniejszych stolic Europy – Budapeszcie. Jak poza zajęciami płynął nam czas? Ja jestem zapalonym turystą, więc taki wyjazd był dla mnie świetną okazją do głębszego poznania tamtych terenów. Plany były bardzo ambitne: Wiedeń, Bratysława, Budapeszt, pierwotnie nawet Lwów. Z realizacją było nieco inaczej, skupiliśmy się bowiem na lepszym poznaniu samej Słowacji. Pobliskie jaskinie, wzgórza okalające Koszyce, słynny i piękny Spiski Zamek, stolica Węgier – Budapeszt. Sporo czasu zleciało nam także na oglądaniu meczów Euro 2012. Przypadł nam tam mecz Polska – Czechy. Wiadomo, niegdyś Słowacja i Czechy tworzyły jeden większy, komunistyczny region. Barwy, głośny doping w samym centrum miasta nie każdemu się podobał, zdarzały się drobne prowokacje. Nie uwierzycie, ale znalazł się nawet słusznej postury mężczyzna, który kazał na powiedzieć Mariuszowi Pudzianowskiemu, że go jeszcze dopadnie Także zdarzały się sytuacje zaskakujące, zapadające w pamięci. Co do sklepów, jest ich sporo,w samym centrum Tesco czynne do 22 a później…długo, długo nic! Po dłuższych poszukiwaniach jeden, nocny sklep, absolutny monopol, idealne miejsce na biznes. 4. Podsumowanie Cóż jeszcze można napisać? Zdawałoby się, że jedne z najwspanialszych wakacji w życiu, można pisać i pisać…i rzeczywiście, byłoby tak. Wiele, wiele zabawnych zdarzeń, strachu w parku linowym, o pięknie położonym jeziorze Bukowo na obrzeżach Słowacji. o integracjach z Ukraińcami. Jeszcze żeby nie było zbyt kolorowo to trochę minusów. Niestety, nie podszlifowaliśmy tam języka angielskiego, choć przyznam to był jeden z głównych powodów, dla których tam jechałem. Zawsze, gdy zagadywałem czy to o drogę, czy cokolwiek innego – zero angielskiego. Słowacy woleli, żeby powoli im tłumaczyć po polsku. Ostrzegano nas o tym, aczkolwiek mieliśmy nadzieję. Mimo wprowadzenia euro na Słowacji, obywatele jeszcze języka ogólnoeuropejskiego nie poznali. Inny minus? To samo, co w Polsce – pozostałości komunizmu. Stare bloki z betonowej płyty, brzydkie kamienice. W miarę dobrze zasłaniają to liczne parki, jednak dla mojego bystrego, ideologicznego oka żaden problem dotrzeć te mankamenty. W samym centrum, tuż przy słynnych fontannach, pomnik bohaterów Armii Czerwonej (sic!). Ogólnie sam wyjazd niesamowity, ze wspaniałymi ludźmi. Chciałbym podziękować z tej okazji tym, którzy przeżyli ten czas ze mną, tym, którzy ten wyjazd zaproponowali, czyli pracownikom Katedry Procesów Polimerowych na Wydziale Mechanicznym Politechniki Lubelskiej oraz Biurze Wymiany Międzynarodowej Politechniki Lubelskiej za taką możliwość. To świetna sprawa udostępnić studentom taki wyjazd. Z pewnością każdy, kto na niego pojedzie, będzie zadowolony. Chciałbym polecić wszystkim niezdecydowanym: nie wahajcie się, okres studiów jest za krótki, żeby nie przeżyć czegoś takiego! Pozdrawiam, Kamil Kowalik.