Temat: ŚWIĘCI W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA - Oaza
Transkrypt
Temat: ŚWIĘCI W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA - Oaza
Temat: ŚWIĘCI W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA Do przeprowadzenia spotkania niezbędne jest zapoznanie się z wprowadzeniem do cyklu spotkań „FILAR WIARY”. Metoda EWANGELICZNA REWIZJA ŻYCIA Cel dydaktyczny Uczestnik poznaje czym jest świętość i jest świadomy obecności świętych w życiu codziennym. Cel wychowawczy Uczestnik pragnie dążyć do świętości i modli się za wstawiennictwem świętych. Potrzebne materiały Materiały do „Słoneczka”, Pismo Święte, wydrukowane załączniki, kartki z modlitwą do św. Józefa, długopisy, karteczki na postanowienie. Przebieg spotkania: 1. Modlitwa do Ducha Świętego (wprowadzająca w temat spotkania) 2. Przypomnienie treści poprzedniego spotkania oraz podzielenie się wypełnionym postanowieniem. 3. Widzieć Wspólnie wypisujemy skojarzenia związane z pojęciem „świętość”. W tym celu można wykorzystać metodę „Słoneczko” (uczestnicy dopisują skojarzenia do kartki ze słowem „świętość” w formie promyczków. Na końcu podsumowując czytamy wszystkie hasła i wspólnie wyjaśniamy to, co nie jest zrozumiałe). ŚWIĘTOŚĆ Animator zadaje pytania uczestnikom: Co to znaczy być świętym? Czy wierzysz w świętych? W ich obecność w niebie/ pośród nas? Czy masz swojego ulubionego świętego? Co cię w nim pociąga/ inspiruje? Jakie na tobie wywarł największe wrażenie? Czy modlisz się za wstawiennictwem świętego? Czy odczuwasz obecność świętego/ świętych? (w życiu codziennym?) Czy starasz się ich naśladować? 3. Osądzić Przybliżamy postać świętego Józefa. Każdy spotkał się kiedyś z postacią św. Józefa, co wiesz na temat tego świętego? /krótka rozmowa na temat świętego Józefa, w formie burzy mózgów/ Wiele ludzi modli się za wstawiennictwem św. Józefa i opowiada jak wiele cudów zostało wyproszonych u Boga za jego wstawiennictwem. Czytamy fragmenty świadectw ludzi, którzy modlili się za wstawiennictwem św. Józefa (załącznik nr 1.) PODSUMOWANIE: Animator krótko podsumowuje spotkanie na podstawie wspólnie odczytanych fragmentów: Kpł 20, 7 Rz 11, 16 1P 1, 16 Jesteśmy powołani do świętości! Naszym zadaniem jest żyć tak, aby każde nasze działanie prowadziło do świętości. Aby nasze życie było odzwierciedleniem tego co wyznajemy. Pomagają nam w tym święci, którzy już są z Chrystusem w niebie. Prośmy ich o wstawiennictwo i łaski potrzebne do wypełniania woli Bożej! 4. Działać Ustalamy postanowienie (indywidualne lub wspólne, które grupa zapisuje na wcześniej przygotowanych przez animatora małych karteczkach). Propozycja postanowienia: poznanie wybranego przez siebie świętego i modlitwa za jego wstawiennictwem. Odkrywamy kolejną cegiełkę: „Świętych obcowanie, ” (ta cegiełka obejmuje dwa spotkania: „Święci w życiu chrześcijanina” oraz „Osiem błogosławieństw - drogowskazy na drodze nawrócenia”) 5. Modlitwa na zakończenie Odmówiona wspólnie modlitwa do św. Józefa (animator rozdaję każdemu wydrukowaną wcześniej modlitwę) Święty Józefie, moc Twojej modlitwy sprawia, że najtrudniejsze sprawy Tobie powierzone, stają się łatwe do rozwiązania. Błagamy Cię więc, wejrzyj na nasze obecne potrzeby, przybądź nam z pomocą, pociesz w naszych smutkach, obawach, troskach i bólach. Oddal od nas niebezpieczeństwo nam grożące, weź pod swoją opiekę wszystko, co twojej przemożnej opiece polecamy. Okaż nam, Święty Józefie, jak dobry jesteś dla tych, którzy pragną pozostać na zawsze Twoimi wiernymi czcicielami. Amen. Załączniki: 1. Ceglany dom w Mikołowie-Borowej Wsi. Na trawie przed budynkiem wariują Szymonek z młodszym bratem Dawidem. Wdrapują się właśnie na trampolinę i skaczą na niej jak małe kolorowe piłeczki. Rodzina Marców mieszka tu już od trzech lat. Szalejące przed domkiem maluchy nie znają jeszcze pewnej fascynującej historii. Zaczęła się niewinnie. Od prostego rysunku. Zgadzał się i garaż, i okna – Szukaliśmy domu. Wynajmowaliśmy małe mieszkanko, a ponieważ pojawiło się dziecko, a ja ponownie zaszłam w ciążę, chcieliśmy znaleźć większy dom – opowiada Ania. – Zależało nam na tym, by był on w niedalekiej Borowej Wsi. Szukaliśmy, szukaliśmy i nic. Pewnego dnia dostałam mejla od przyjaciółki. Pisała o „modlitwie pierwszej potrzeby”. „Coś mi się widzi – wspomniała na końcu – że nie doceniamy św. Józefa”. W poprzednim mejlu opowiedziała ciekawą historię o tym, jak w bośniackim sierocińcu, prowadzonym przez siostry ze wspólnoty Cenacolo, zabrakło mleka. Rozpoczęto szturm do nieba: prośby spisywano na karteczkach i wkładano za obraz św. Józefa. Następnego dnia do drzwi wspólnoty zapukał mężczyzna. – Przyniosłem wam kota – powiedział zaskoczonym kobietom. – Nie potrzebujecie jeszcze czegoś? Mleka??? Zaraz wracam! Zostawił mniszkom miauczące stworzenie i odjechał. Wrócił z ogromną ilością mleka. We wspólnocie zaczęło się dziękczynienie. Za mleko i… kota. – Ależ ten Pan Bóg ma pomysły. Dlaczego przysłał nam tego zwierzaka? – zastanawiała się jedna z sióstr. Zajrzała dyskretnie za obraz Józefa. Okazało się, że przy liście z prośbą o mleko jej koleżanka ze wspólnoty dorysowała kota. Tak, by Józef nie miał wątpliwości. Dom zatrząsł od śmiechu. – Postanowiliśmy z Tomkiem spróbować – wspomina Ania. – Na kartce narysowałam domek. A ponieważ nie mieliśmy w domu figury św. Józefa, położyłam nasz rysunek pod jego obrazek. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Znaleźliśmy na allegro ogłoszenie. Dom na sprzedaż. W Borowej Wsi. Pojechaliśmy na rekonesans. Zdziwiliśmy się, że był bardzo podobny do naszego nieudolnego rysunku (śmiech). Dwa okna w dachu i nawet garaż po prawej stronie. Trochę żałowałam, że nie narysowałam większej willi (śmiech). Biorę to na siebie, bo to ja szkicowałam… Właściciele powiedzieli: mamy już nabywcę, przepraszamy. Po rozmowie z nami okazało się jednak, że zmienili zdanie. – Sprzedamy go wam – orzekli ku naszemu zaskoczeniu. Czekaliśmy na kredyt. Gdy go uzyskaliśmy, dostaliśmy do ręki klucz. Do domku weszliśmy 1 maja, w uroczystość św. Józefa. Zapamiętałam tę datę. To było niesamowite. Właściciel, pan Zygmunt, rzucił: „Wynieśliśmy wszystkie nasze rzeczy. Zostawiliśmy jedynie jedną rzecz, nie wiem, czy ją zechcecie. To stary obraz świętego Józefa”. Szczęka nam opadła. Blisko domu, proszę Jak się pisze taki list? – pytam Inese, która wymodliła „korespondencyjnie” pracę – można się przecież solidnie wygłupić... – Ja potraktowałam to bardzo serio. Napisałam datę, miejscowość. Tak jak pisze się zwykły list. Adresat: święty Józef. Napisałam na dwie strony. Byliśmy wówczas w trudnej sytuacji finansowej, a ja pomyślałam, że to przecież Józef troszczył się o utrzymanie swej Rodziny. Nie sądzę, by Maryja pracowała zarobkowo (śmiech). Pomyślałam, że napiszę do niego, bo on powinien nas zrozumieć. Chciałam zostawić ten list przy jakiejś figurze. W pobliskim kościele figura stała za wysoko, w innym była zakratowana. Skończyło się na tym, że nosiłam go w torebce. Był konkretny. Prosiłam o to, by praca była blisko domu, bo mam małe dzieci. Prosiłam o etat, o godziwe wynagrodzenie. Po paru dniach dostałam pracę. Bardzo blisko – 10 minut piechotą. Nie było cienia wątpliwości, że św. Józef maczał w tym palce, bo odpowiedź przyszła natychmiast. Po raz pierwszy ze zwyczajem pisania „listów do nieba” zetknęłam się we wspólnocie Chemin Neuf. Jednym z elementów modlitwy w czasie wieczora pojednania jest pisanie listu do Boga. Są one ofiarowywane w czasie Mszy, a na koniec palone. Ja nie miałam zwyczaju pisania do świętych. Uczyniłam to w jakiejś desperacji (śmiech). Raz jeden się odważyłam się i widzę owoce. Wiadomo, Kto za tym stoi – Nie pracowałam od czasów studiów, bo zajęłam się wychowaniem dzieci – dopowiada Dorota Łukaszewicz. – Im dłużej siedziałam w domu, tym bardziej traciłam wszelką nadzieję na znalezienie pracy. W pewnym momencie doszłam do takiego stanu, że myślałam, że nigdy nie będę w stanie podjąć jakiejkolwiek działalności zawodowej. Depresja, załamanie sobą, bezsilność. Napisałam list do św. Józefa, bo, po pierwsze, wiedziałam, że sama nic nie wskóram, a po drugie, to było trochę takie „wystawienie Pana Boga na próbę”. Oficjalnie pisałam do św. Józefa, ale wiadomo, Kto za tym stoi. Wiedziałam, że teraz zdaję się na Niego, a On powinien się jakoś o mnie zatroszczyć. Miałam przekonanie, że Bóg jakoś zareaguje. Gdybym nie dostała tej pracy, wiedziałabym, że to też jest Jego wola. Napisałam list w środę, położyłam go pod ikoną Jezusa i… tego samego dnia był odzew! Dostałam pracę, jak prosiłam. Blisko domu, tak by z dziećmi wszystko grało, i w takim wymiarze pracy, jaki mi odpowiadał. Byłam w szoku. Z takim pisaniem listu to jest dziwne uczucie. Gdy człowiek się modli, to kombinuje sobie, że Pan Bóg usłyszy albo nie, wysłucha albo nie. List to konkret. Pan Bóg ma to na piśmie. Przypadki są w gramatyce Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, jak tam chcecie… Przypadek – wzruszy ktoś ramionami. Czy Józef i inni mieszkańcy królestwa są w stanie czytać listy? Siostra Rozariana, dominikanka, córka warszawskiego rabina, nie miała co do tego wątpliwości. Gdy do klasztoru w Świętej Annie przychodziły listy z prośbą o modlitwę, kładła je na tabernakulum i głośno mówiła: Żebyś potem nie mówił, że nie wiedziałeś… Święta bezczelność. Pisanie „listów do nieba” nie działa na zasadzie czary-mary i nie ma nic wspólnego z magią. To raczej dowód zaufania. Za pióra zazwyczaj chwytają desperaci, przeżywający życiowe zawirowania. List jest konkretem. W naszym wyszeptanym: „Bądź wola Twoja” pozostawiamy sporą furtkę dla naszej niewiary. Z góry przyjmujemy, że być może nie zostaniemy wysłuchani. Napisanie listu jest szaleństwem zawierzenia. Skrobiąc na kartce konkretne zdania do człowieka, który wedle Wikipedii nie żyje od dwóch tysięcy lat, piszący ma świadomość, że może się solidnie wygłupić. Listy są weryfikowalne. I dzięki temu są „dowodem w sprawie”. Przypominają tysiące karteczek wkładanych w rozpalony słońcem wschodni mur świątyni jerozolimskiej. I wbrew pozorom, ci, którzy zaryzykowali, nie czują się, jakby „przemawiali do ściany”.