Pultusk24
Transkrypt
Pultusk24
Pultusk24 pożegnanie W wieku 60 lat zmarł w minioną niedzielę Ireneusz Andrzej Bluszko strona 1 / 4 Pultusk24 pożegnanie Odszedł społecznik, kolekcjoner, wodniak, miłośnik Pułtuska, Przyjaciel Pułtuskiej Gazety Powiatowej. To już drugi spośród kilkorga inicjatorów powołania Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Pułtuskiej. Pełnił w nim od początku funkcję skarbnika. Znaliśmy Go jako zapalonego wodniaka i kolekcjonera starych pocztówek i pamiątek świadczących o przeszłości Pułtuska. Bo wszystko, co pułtuskie, wszystko, co związane z Narwią pasjonowało Go jak mało kogo. Godzinami mógł ciekawie opowiadać o ludziach tego miasta, jego historii, o rzece nad którą się wychował i przez wiele lat pracował, w kapitanacie Domu Polonii. W Zmarłym żegnamy naszego współpracownika. Wielokrotnie bowiem na naszych łamach publikowaliśmy pocztówki i zdjęcia z Jego bogatej kolekcji, opisywaliśmy historyczne ciekawostki z Jego zbiorów. Kilka razy udało się nam namówić go, by w Pułtuskim Notatniku Kulturalnym przypominał młodym jak to dawniej nad Narwią bywało. Planowaliśmy nawet cały cykl o ludziach Narwi, których znał i pamiętał. Niestety, już go nie napisze... Ireneusz Andrzej Bluszko od dłuższego czasu planował wydanie wspólnie z nami albumu ze starymi pocztówkami i zdjęciami Pułtuska. Przygotowywał się do tego starannie, wielokrotnie rozmawialiśmy o szczegółach tej publikacji. Możemy obiecać, iż spróbujemy taką książkę ku Jego Pamięci wydać. Nie popłyniemy już jednak z Nim na wymarzone spływy – po Biebrzy i Narwią od Tykocina aż do Pułtuska. Nie umówimy się na kawę na Jego działce nad kanałkiem... Nie wybierzemy na piknik TPZP na Pawłówek,,, nie popłyniemy gondolą... Pułtusk stracił kolejną ze swych barwnych postaci. Postaci tworzących społeczno – kulturalny klimat grodu nad Narwią... Dokąd teraz Andrzeju płyniesz? Gdzie szukasz wytchnienia? Gdzie chłodny wiatr znad rzeki łagodzi trudy i udręki życia? Rozejrzyj się wokoło, poszukaj miejsca na ognisko. Kiedyś też tam popłyniemy... Poopowiadasz o starym Pułtusku, o świcie nad Narwią, o najpiękniejszej pocztówce... Do zobaczenia... Ahoj... strona 2 / 4 Pultusk24 pożegnanie Zespół Redakcyjny Pułtuskiej Gazety Powiatowej B jak Blucho Tego faceta w zasadzie przedstawiać nie trzeba. Każdy tę charakterystyczną postać zapewne kojarzy. Szczupły trochę przygarbiony, jednocześnie bardzo przystojny chłop – tak twierdzą kobiety i nie sposób się z nimi nie zgodzić – cały czas w ruchu, ciągle się śpieszy, gdzieś leci. Trochę szorstki w obyciu, ale dla przyjaciół pomocny i oddany, wulkan energii - Andrzej Bluszko. Znam go 15 lat czyli od czasu gdy mieszkam w Pułtusku. Pamiętam jak na samym początku wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Był wtedy ajentem stanicy wodnej w Domu Polonii, a ja dzięki jego łaskawości przemieszkałem tam strona 3 / 4 Pultusk24 pożegnanie cały letni sezon, by we wrześniu nabyć dom na Popławach i zostać tu na kolejne lata. To dzięki ludziom pokroju Bluchy zdecydowałem się na rozbrat z Warszawą i pułtuski mariaż, ale nie o mnie przecież mam tu pisać. Chciałem tylko przy tej okazji przedstawić Go jako człowieka niezwykle serdecznego i otwartego na ludzi. Pamiętam ilu wodniaków z całej Polski zatrzymywało się w pułtuskim porcie by pogadać i wypić słynną kawkę z gruntem, których Blucho pochłaniał chyba kilkadziesiąt dziennie. To były piękne czasy. Poza tem kapitanat, którym zawiadywał był jednym wielkim muzeum. Kto Bosmana zna wie, że od niepamiętnych czasów zbiera wszelkiego rodzaju starocie i są one jednym z jego sensów życia. I tu Go rozumiem bo sam jestem taki jak On. Wchodząc tam rzucały się w oczy stare żelazka, mosiężne cacka, marynistyczne pamiątki, itp. Pamiętam jak z błyskiem w oku opowiadał, że coś tam gdzieś tam wynalazł. To miejsce było swoistą mekką, gdzie czas zatrzymywał się w chwili przekroczenia progu. Wielu przyjaciół spędzało w nim długie godziny na jedynych w swoim rodzaju gawędach. W tamtych czasach łączyła nas też inna zależność. Otóż Blucho był właścicielem pięknego owczarka niemieckiego o imieniu Bary, a ja posiadałem wielkiej urody sznaucerkę Sabę. Otóż Bary prawie każdego dnia robił sobie wycieczkę tzw. mostem bujanym na Popławy by poromansować z moją pięknotką po czym wracał by pilnować wszelakiego dobytku zgromadzonego na przystani Domu Polonii. Niestety z chwilą odejścia Andrzeja ze stanicy wodnej skończyła się pewna epoka. Niektórzy twierdzą, że nie ma ludzi nie zastąpionych, ale w tym wypadku coś się skończyło bezpowrotnie. Na szczęście Bosman znalazł nową pasję, którą jest działka nad brzegiem starorzecza Narwi. Zbudował na niej uroczy domek gdzie znów można wpaść i napić się kawy. Blucho to również człowiek zakochany w mieście w którym mieszka. Od lat zbiera wszystko co związane z Pułtuskiem. Ma między innymi kolekcję około siedemdziesięciu widokówek z wizerunkami naszego miasta - miejsc których już nie ma i dzięki nim możemy podziwiać urok starego Pułtuska. Chwali się posiadaniem oryginalnej tablicy Ligi Morskiej i Kolonialnej w Pułtusku istniejącej do 1939 roku. W Jego zbiorach znajduje się też tablica z nazwą ulicy – Ulrich Brettmann str. - kto dziś wie, że chodzi o ul.Świętojańską. Z jego zbiorów pułtuskaliów korzystano wielokrotnie pisząc artykuły czy książki o naszym mieście. Redakcja Pułtuskiej Gazety Powiatowej również. Zresztą związki z Pułtuskiem i Narwią datują się od najmłodszych lat gdy młody Andrzej związał się z drużyną wodniacką prowadzoną przez obecnego patrona zespołu szkół z ulicy Tysiąclecia – Jana Ruszkowskiego. Z łezką w oku wspomina piękną przystań PTTK-owską zbudowaną z drewna, która niestety przestała istnieć z chwilą remontu i odbudowy pułtuskiego zamku. Ja ją znam jedynie ze zdjęć, ale podzielam żal po tym wyjątkowej urody obiekcie. Z tym miejscem łączy się zresztą postać prezesa PTTK Bronisława Guzowskiego, który jak twierdzi Andrzej zaszczepił w nim umiłowanie do wodniactwa. Związki z Pułtuskiem są zresztą u Andrzeja Bluszki rodzinne. Jego dziadek Bronisław Strusiński miał zakład obuwniczy na ulicy Szkolnej, a następnie do końca lat pięćdziesiątych na rogu Alei Polonii i ulicy Piotra Skargi. Natomiast ojciec Stanisław Bluszko był zawodowym muzykiem w 13 pułku piechoty. Grał na puzonie. W czasie II wojny światowej walczył w Armii Krajowej, aresztowany w Winnicy spędził trzy i pół roku w obozie koncentracyjnym Mauthausen – Gusen na terenie Austrii. Po wojnie wrócił do muzyki i grał w orkiestrze stażackiej. Nie można też zapomnieć o działalności Bluchy w Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Pułtuskiej, gdzie ma okazję zrobić użytek ze swej wiedzy i zamiłowania do naszego zabytkowego grodu. Ma Blucho dwoje dorodnych potomków – Justynę i Roberta. Należy tylko wierzyć, że przejęli po ojcu miłość do Pułtuska i Narwi i będą kultywować tradycje rodzinne. No cóż Bosmanie – na koniec – stopy wody pod kilem! Fred Pawelec Artykuł z cyklu "Pułtuskie ABC" 11 listopada 2008 roku, PGP nr 45 strona 4 / 4