zobacz

Transkrypt

zobacz
NOC
Weronika Pokora
Jest noc. Leje. Nie dbam o to. Idę, pogrążony we własnych urojeniach. Ktoś mi kiedyś
powiedział, że powinienem się ich pozbyć, że są na to pigułki. Nie mam zamiaru. Lubię je,
mogę się w nich bezpieczne schować.
Przepraszam, nie przedstawiłem się. Chyba mam na imię Thomas. Chyba – bo nie
mogę już ufać mojemu rozumowi. Nigdy nie było z niego zbyt wiele pożytku, ale teraz jest
jeszcze gorzej. Poplątały mi się neurony, stworzyły gęstą siatkę niewiadomo czego. Procesy
myślowe zdechły, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nawet mózg odmawia mi ostatnio
posłuszeństwa… Czuję się podle. Jakbym utknął po kolana w zimnej zupie pomidorowej.
Przyznaję się bez tortur, zgubiłem się. Nie wiem gdzie teraz jestem. Nie wiem gdzie
mam siebie szukać. Tu to dziwne miejsce. Nie ma telewizji kablowej, listonoszów, ani mydła
w kostce. No i strasznie wieje. Hm… Czy to jest jeszcze rzeczywistość?
Wbiłem wzrok w ziemię. Eh… Wygląda na to, że tak. Nierzeczywistość nie jest taka
mokra. Nie moczy cudzej głowy gwałtowną ulewą. I zdecydowanie nie cuchnie tak
obrzydliwie. Nie ma sensu udawać wariata, od tego wcale nie jest lżej. Ugrzęzłem, wędruję
ulicami mojego stęchłego miasta, w którym nic nigdy się nie dzieje. Czasem tylko szczekają
psy, czasem ktoś kogoś zamorduje.
Smród stał bardziej intensywny. No tak, kolejny bar dla samobójców, niespełnionych
artystów, zdradzonych mężów i prostytutek. Kolejna obdrapana i zatęchła speluna. Moja
podświadomość zna mnie lepiej niż myślałem. Ostry zapach alkoholu uderzył w moje nozdrza.
Barman podał mi kieliszek. Opróżniłem go jednym haustem. Potem kolejny. I jeszcze jeden.
Szkoda, że nie upijam się tak szybko, jak kiedyś. Następny był już w drodze do ust.
- Który to już? Piąty? Szósty?
Łypnąłem na głos groźnym spojrzeniem. Dawno nikt nie wtrącał się w moją samotność.
A już na pewno nie kobieta. I to prawdziwa.
- Nie wracam do domu trzeźwy.
- To przykre. Dlaczego?
- Choruję na nowotwór.
Usiadła obok mnie. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Wychyliłem następny
kieliszek, nie chcąc na nią dłużej patrzeć.
- Nie wierzę.
- Nie kłamię.
Podniosłem się.
- Wybacz, wychodzę. Od jakiegoś czasu nie rozmawiam z kobietami.
Chwyciła mnie za rękę.
- Nie, zostań, proszę. Ja… ja też potrzebuję się upić… Pomóż mi, błagam.
W jej oczach było tak mało z kobiety. Usiadłem z powrotem. Barman podał kolejny
kieliszek.
Świat zaczął wirować. Zniknął bar, zniknęli ludzie, zniknęło wszystko. Zdziczałem.
Zabrakło czasu na namiętność. Zdarła z siebie ubranie, potem zrobiła to samo z moim.
Nie była do końca brzydka, ani nie była piękna. Posiadała najnormalniejsze ciało na świecie.
Zapamiętałem tylko, że było drobne.
Wpiłem się mocno w jej wargi. Tak mocno, że zaczęły krwawić. Nie przejąłem się,
a ona się nie skarżyła. Całowałem ją długo, bez przerwy na oddech. Moje dłonie zaczęły
1
Coleen - Noc
szukać. Czułem, że cała drży. Za dłońmi podążyły usta. Błądziły wciąż dalej, i dalej. Słyszałem
jej ciężki oddech. Drżała coraz mocniej. Nie mogłem się już zatrzymać. Była cała moja.
Zacisnęła palce na prześcieradle. Jej plecy wygięły się w łuk.
Nie mam pojęcia ile to trwało. Zawładnął mną obłęd pożądania. Wypełniło mnie
szalone szczęście.
Zanim zmogło mnie zmęczenie, spojrzałem na nią. Na jej twarzy wciąż malowała się
rozkosz. Zamknąłem oczy, mając nadzieję, że kiedy się obudzę, jej już nie będzie. Zasnąłem,
a wtedy coś we mnie umarło.
Starannie ukryła się w ponurej poświacie poranka. Owinięta kocem próbowała wtopić
się w fotel, chcąc ukryć się przed całym światem. Milczała. Nie musiała nic mówić. Każde,
nawet najmniejsze włókienko jej skóry krzyczało, że mnie nienawidzi. Niewypowiedziane
słowa ciążyły między nami. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że cisza może być tak głośna.
Co czuła? Smutek? Gniew? Wstręt? Żal? Może to okrutne, ale nie dbałem o to.
Ogłuchłem na świat. Stałem się nieudolną podróbką głazu. Nieudolną, ponieważ wciąż
oddychałem.
Mieliśmy do siebie pretensje, chociaż nie powinniśmy ich mieć. Wykorzystaliśmy siebie
nawzajem. Oboje szukaliśmy odpowiedzi na nasze skryte pragnienia. Jednak wódka uparcie
nie chciała nic powiedzieć, a zwierzę i tak trzeba czasem wypuścić.
Po jej wyjściu leżałem jeszcze przez długi czas, próbując sobie przypomnieć zdarzenia
poprzedniej nocy.
- To nowotwór mentalny. Próbuję zapomnieć siebie.
- To się nazywa depresja. Nie rozumiem tylko, co z tym wszystkim mają wspólnego kobiety.
- Jak to co? Kobiety są niebezpieczne. Uzależniają. Mącą w głowach. Kochasz je, a one i tak
obnażą się przed innym za nowe pończochy. Czasem, kiedy chcą więcej pończoch, zostają na
dłużej. Te szczególnie okrutne nazywają to miłością.
Kolejne kieliszki robiły się puste, a ja wciąż unikałem jej wzroku.
- Skrzywdziła cię, prawda?
- Jak nikt inny… - westchnąłem ciężko - Nie chcesz tego słuchać.
- Mam wysoki próg wrażliwości.
- Ale ja nie.
Fuknęła na mnie. Fuknęła jak obrażony kot, którego właściciel kupił sobie psa.
- Wiesz, strasznie przypominasz mi mężczyznę, w którym byłam kiedyś zakochana. To był
jeden z tych rodzajów miłości, które trwają latami, o ile nie do końca życia. Byłam… Jestem
wciąż tego pewna. Niestety, los zmusił go do wyjazdu. Na początku próbowaliśmy to ciągnąć,
spotykać się co jakiś czas. Jednak to go przerosło. Odszedł, mówiąc, że to dla mojego dobra,
że za bardzo mu na mnie zależy. Uznał, że nie ma prawa mnie dłużej zatrzymywać i że z kimś
innym będę szczęśliwsza. To była najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Nawet nie dał
mi powodu do nienawiści… Przynajmniej dotrzymał obietnicy, ewakuował się na dobre.
- Kochasz go jeszcze?
- Nie. Chociaż nigdy później nie czułam tego samego, minęło zbyt dużo czasu.. Ale jakaś mała,
upierdliwa cząstka wciąż za nim tęskni. Pewnie! Gdyby wrócił, prawdopodobnie
pokochałabym go znowu, pod warunkiem, że tym razem zostałby na stałe - nie jestem aż taką
masochistką. To jednak dość utopijne pragnienie.
- Dlatego chcesz się upić? Bo tęsknisz?
2
Coleen - Noc
-Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Ostatnio nie potrafię się ze sobą dogadać. Jednak coś
w tym chyba jest.
Ona też na mnie nie patrzyła. Była zbyt zajęta piciem wódki.
- Smutna historia. Zwłaszcza, kiedy pomyślę, że coś tak niezwykłego zostało zabite przez głupią
odległość. Do tej pory mam żal do świata.
Nie potrafiłem tego skwitować w żaden sensowny sposób. Uciekły ode mnie wszystkie
przyzwoite słowa pocieszenia. Po czym nagle, Zupełnie bez ostrzeżenia, coś we mnie pękło,
wpadłem w słowotok. Zacząłem bredzić. Moje pijane ja postanowiło wylać każde uczucie,
jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się popełnić
-To była najwspanialsza istota na świecie. Miała zielone oczy, zawsze malowała usta i lubiła
chodzić do teatru. Poznaliśmy się przypadkiem, na ulicy. Kochałem ją najbardziej na świecie,
o ile w ogóle można kochać kogoś tak mocno. Byłem w stanie poświęcić dla niej wszystko.
Wiedziałem, że to kobieta, z którą chcę spędzić życie… Aż któregoś dnia po prostu odeszła.
Bez słowa. Szukałem jej. Ale najwyraźniej nie chciała być znaleziona. Straciłem wszystko co
miałem. Miotałem się, nie widząc w niczym sensu. Zawalił się cały mój świat. Popadłem
w obłęd. Rozbiłem się. Potem próbowałem się jakoś posklejać. Nie wyszło. Nawet alkohol nie
jest dobrym klejem…
Po raz pierwszy od początku rozmowy przyjrzałem się kobiecie, siedzącej obok mnie.
Dopiero teraz zauważyłem, że nieznajoma ma pomalowane usta.
W pokoju wciąż ciążył smutny zapach poprzedniej nocy. Zdałem sobie sprawę, że przez
cały ten czas, który spędziliśmy razem, nie zapytałem tej kobiety o imię. To może i lepiej? I tak
jej już nigdy nie spotkam. Na zawsze pozostanie tylko zwykłą nieznajomą, ulotnym cieniem,
który ma chwilę wyrwał moje ciało ze smutku.
Znowu zapadła noc. Mieszkanie pogrążyło się w ciemnościach. Ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę wejść? – spytała nieznajoma.
Weszła i została do rana.
Źródło inspiracji: Julian Tuwim - Noc
3
Coleen - Noc

Podobne dokumenty