dwutygodnik • organ polskiego związku łowieckiego • 1 6

Transkrypt

dwutygodnik • organ polskiego związku łowieckiego • 1 6
DWUTYGODNIK • ORGAN POLSKIEGO ZWIĄZKU ŁOWIECKIEGO • 1 6 - 3 1 STYCZNIA • CENA 4 ZŁ
tOmSC
POLSKI
Treść numeru
KALENDARZYK MYŚLIWSKI
2
NAD PROJEKTEM USTAWY
O OCHRONIE ŚRODOWISKA
ŻYJEMY NA JEDNEJ PLANECIE
J. Olszewski
W lutym wolno polować na nastę­
pujące zwierzęta łowne:
do 10 lutego - dzildegęsł na terenie
woj. woj. bydgoskiego, elbląskiego,
gorzowskiego, jeleniogórskiego, kali­
skiego, konińskiego, koszalińskiego,
olsztyńskiego, pilskiego, poznańskie­
go, suwalskiego, szczecińskiego, toruńsluego, wrociawskiego i zielono­
górskiego;
do 20 lutego - dzikie króUkł;
przez cały miesiąc na: łeleule europejdde - byki, cielęta, rysie, wŁiid,
dzłld ~ warchlaki, przelatki, wycinki
i odyńce, kuny leśne, lisy, iKtrsuki,
ł^ioty, Idiórze, piżmaki, zające sza­
raki i dzikie króliki - w rejonach baz
sadowniczych, bażanty-koguty, bażanty-loiry - tylko na terenie ośrod­
ków hodowli zwierzyny, czaple siwe.
dzilde gęsi. donld.
Przez cały rok wolno strzelać: wilki
- na terenach województw: krośnień­
skiego, nowosądeckiego i przemy­
skiego, kuny leśue - na terenach z os­
toją głuszca, cietrzewia i jarząbka
oraz w ośrodkach hodowli zwierzyny,
za^ce szaraki i dzikie króliki - na
terenach sadów i szkółek, ogrodzo­
nych w sposób uniemożliwiający'
przedostanie się zwierzyny, czaple si­
we - na terenach stawów zagospoda­
rowanych,
wrony
siwe,
sroki
i gawrony.
3
ŁOWIECKIE
ZAGOSPODAROWANIE
BIOTOPÓW WODNYCH f2)
B. Fruziński
4
JUBILEUSZE KÓŁ
K. FUiplak
5
SZTUCZNE GNIAZDA DLA
KACZEK SĄ POTRZEBNE
J. Krupka. R. Dziedzic
KŁ ,4>ZIK" W ŚWINOUJŚCIU
A. Wysokiński
6
PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE
PISARSTWA LEOPOLDA
POMAHNACKIEGO
Z. Fiedler
7
WORLKOWIE
8-9
z CZYM NA NOCNE ŁOWY (1)
T. Cholewka
10
KŁ „SOKÓŁ" Z KRYNICY WE
WŁASNYM DOMKU MYŚLIWSKIM
11
ŁOWIECTWO ^
GRANICĄ
12
C O PISZĄ I?«JN1
CIENKIM ŚRUTEM
GODZINY WSCHODU I ZACHODU SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
13
NASZE SPRAWY W TELEWIZJI
Z. Jóżwiak
14
TRADYCJE I ZWYCZAJE
ŁOWIECKIE
M ^ . Krzemień, A. Łepkowski
16
Na okładce:
w Karpatach z ogarami
FOT. MARCIN Z A M O Y S O
Nr 2 (1605)
WYDAWCA: Polski Związek Łowiec­
ki - Zarząd Główny, 00-029 Warsza­
wa, Nowy Świat 35. tel. 26-46-13.
konto: NBP XV O M 1153-3157-132
REDAKCJA: Z. Golański. A. Kryński
(red. nacz.|, A. Sikorska, R. Terenljew
(sekr. red.), U. Tańska (red. techn.),
A. Krzysztof orski (red. graf.). KOMI­
TET REDAKCYJNY. A. Brzezicki, E .
FraniŁiewicz^ Z. Golański, A. Kryński
(przewodniczący). M. Kurek, W.
Mazurek, ' G . Mroczkowski, T.
Pasławski, R. Terentfew, B. Zieliń­
ski.
Redaktor . J O W C A POLSKIEGO"
przyjmuje WQ wtorki i czwartki w
godz. 10-12, w inne dni i godziny po
uprzednim teielonicznym porozumieruu. Redakcja zastrzega sobie prawo
skrótów, poprawek i uzupełnień w
przypadku wykorzystania w druku
nadesłanego materiału redakcyjnego.
Rękopisów nie zamówionych Redak­
cja nie zwraca.
2
Luty
aaa środkowoeuropejski.
Stonce
Księżyc
Dnia Świt Wschód Zachód Zmrok Wschód Zachód
1 6.34
2 6.33
3 6,32
4 6.30
5 6.29
6 6,28
7 6.26
8
6.24
9 6,22
10 • 6,20
11 6.18
12 6,16
13 6,14'
14 6.13
15 6,11
16 6.09
17 6,0?
18 6,05
l<ł 6,04
20 6.02
21
6,00
22 5,58
23 5.56
24 5.54
7.18
7,16
7.15
7,13
7.11
7,10
7,08
7.06
7.04
7.03
7,01
6,59
6,57
6.55
6.53
6.51
6.49
6,47
6.45
6.43
6.41
6,39
6,37
6,35
16.22
16.24
16.25
16,27
16.29
16,31
16.33
16,35
16,37
16,39
16.40
16,42
16.44
16.46
16,48
16.50
16.52
16.54
16.56
16,57
16,59
17.01
17.03
17.05
17.07
17.08
17.10
17,12
17,14
17.16
17.17
17.18
17,19
17.21
17,23
17,25
17,27
17.28
17.30
17,32
17.34
17.36
17.37
17,39
17,41
17,43
17.44
17.4.5
16,56
18.00
19,04
20.07
21,11
22,14
23.18
_
0,23
1.28
2.33
3,36
4,35
5.28
6.13
6,52
7,25
7,55
8.23
8,51
9.20
9,52
10.28
11,09
7.18 -.•
7,48
8.14
8,37
8,58
9,19
9.41
10,05
10,31 <i
11,02
11.40
12.27
13,23
14.30
15,46
17.07 ©
18,30
19,53
21,14
22,33
23,50
_
1.02
2.08
^
25
26
27
28
29
5,52
5.49
5.47
.5,45
5.44
6.33
6.30
6.28
6.26
6.24
17.07
17,08
17.10
17.12
17.14
17,47
17,49
17.51
17.53
17.54
11.56
12,49
13,47
14,48
15,50
3,07
3.59
4.43
5,20
5.51
Poprawki śedaie dla niUst na dzień 15 lutego:
Sionce
Miasto
Świt WsrtJÓd Zachód Zmrok
Lublin
Kielce
Kraków
Bielsko
Łódź
Wrodaw
Poznań
Szczecin
Słupsk
Gdańsk
Olsztyn
Bydgoszcz
Białystok
Rzeszów
-0.07
0.00
+0.02
+0.09
+0,06
+0.15
+0.16
+0,27
+0,19
+0,12
+0,07
+0,13
-0,07
-0.06
-0.08
-0.01
0.00+ 0.04
+ 0,06
+ 0,14
+0,16
+0,28
+0.21
+0,14
+0,09
+0,14
-0,06
-0.08
-0,04
+0,fo
+0,08
+0.12
+0,06
+0.18
+0,16
+0,24
+0,11
+0,04
+ 0,01
+0,10
-0,11
o,oa
-0.04
+0,03
+0,07
+0.11
+0.06
+0,18
+0,16
+0.24
+0.13
+0,06
+0,01
+0,10
-0.10
-0,01
WARUNKI ntENUMEKATY: PrenuineTat^ na kraj przyjmuje Oddziały RSW ..Prasa-Książka-Ruch' oraz urzędy pocztowt1 doręczyciele - w terminach: - do 25 listopada na styczeii. I kwartał. I półrocze roku następnego i na cały rok następny.-do doia 10
miesiąca, poprzedzającego okres prenumeraty na pozostałe okresy roku bieżącego. Cena prenumeraty tocznej - zl 96Jednostki gospodarki uspołecznionej, instytucje i otg^nizarje społeczno-polityczne składają zamówienia w miejscowych
Oddziałach RSW ..Prasa-Ksiązka-Ruch ' Zakłady pracy i instytucje w miejscowościach, w których me ma Oddziałów RSW oraz
prenumeratorzy indywidualni, zanawlają prenumeratę w nrzędacłi pocztowych lub u doręczycieli. Prenumeratę ze zleceniem
wysyłki za granicę przyjmuje RSW ..Prasa-Książka-Ruch ', Centrala Kolportażu Prasy i Wydawnictw, ul Towarowa 28. 00-958
Warszawa, konto NBP XV Oddział w Warszawie nr 1153-201405-139-11 - w terminach podanych dla prer-jmeraty krajowej
Prenumerata ze zleceniem wysyłki za gramcę jest droższa od prenumeraty krajowej o 50% dla zleceniodawców indywidualnych
i n 100% dla zlecających instytucji i zakładów pracy Cennik ogłoszeń: za centymetr kwadratowy zł 45 -. Drobne do 25 wyrazów
za wyraz zl 12-, Nekrologi zl 35 - za cm kw. Miejsca zastrzeżone 50 proc. drożej. Dnik Zakłady Graficzne ,,Dom Słows
Polskiego". Warszawa Nałdad 60000 egz. Papier rotogr. kl V SUad techniką tolograliczną. Indeks 35451. Zara. fll65/CD 0-61
w trakcie przedzjazdowej dyskusji
Nad projektem Ustawy
o ochronie środowiska
w Wytycznych na V I I I Zfazd Polskiej Zjednoczo­
nej Partii Robotnicze) parokrotnie, w różnycłi kon­
tekstach, powtarza się motyw mówiący o zapewnie­
niu tak najlepszych w a r u n k ó w życia mieszkańcom
naszego kraju. O stworzeniu możliwości korzyst*
nych układów w obcowaniu człowieka z otocze­
niem. Cytat ze strony 21 Wytycznych: „Należy na­
dal upowszechniać
oświatę zdrowotną,
zwiększać
przestrzeganie wymogów higieny, ulepszać stan
sanitarny mieszkań miast i wsi. Należy
chronić
środowisko naturalne człowieka i zapobiegać za­
nieczyszczaniu atmosfery i wody".
Sprawy ochrony środowiska mocno były akcento­
wane na V I i VII Zjazdach PZPR: w konsekwencji
partyjnych zaleceri powstał projekt ustawy o ochro­
nie i kształtowaniu środowiska, który w listopadzie
ubiegłego roku Rada Ministrów przedstawiła Sej­
mowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Ndd projektem pracują obecnie liczne komisje
sejmowe, posłowie zapewne zgłoszą poprawki me­
rytoryczne i redakcyjne. Wzięte będą również pod
uwagę opinie i postulaty zgłoszone w trakcie ogól­
nonarodowej dyskusji przed VIII Zjazdem PZPR,
Wszystko to zapewnia jak najlepsze sformułowanie
dokumentu, który po zatwierdzeniu będzie mial
charakter ostateczny.
Ustawa o octironie i kształtowaniu środowiska ma
w dziejach naszego ustawodawstwa (ściślej - b ę ­
dzie miała po uchwaleniu przez Sejm) miejsce
szczególne. Szczególne dlatego, że obejmuje nieo­
mal wszystkie dziedziny naszego życia, wkracza
w działalność każdego resortu, rozlicznych organi­
zacji społecznych i zawodowych. Po prostu za to, co
umownie nazywamy środowiskiem, odpowiadamy
solidarnie wszyscy, bo wszyscy to środowisko choćby bezwiednie - kształtujemy. Dowolność
w tym względzie jest niedopuszczalna.
Wiele lat trwały przygotowania ostatecznej wersji
projektu. Było ich bodajże osiem. Poszczególne
wersje redakcyjne konsultowano w Polskiej Akade­
mii Nauk, w specjalistycznych instytutach, wśród
pracowników wyższych uczelni, w odpowiednich
departamentach poszczególnych resortów, wreszcie
przedstawiono je w 80 dużych zakładach przemy­
słowych, a przecież ludzie żyją tam nie tylko techni­
ką. Przyroda też nie jest im obca.
Dla nas - myśliwych Ustawa będzie miała szcze­
g ó l n e znaczenie. Od dawna aktywnie uczestniczy­
my we wszystkich poczynaniach mających za cel
ochronę przyrody i środowiska człowieka. Nasze
Zrzeszenie ma piękny dorobek na tym polu choć
z pewnością możemy i powinniśmy działać i śmielej
i bardziej konsekwentnie. Ustawa da nam większe
możliwości w tym względzie, stworzy lepsze wa­
runki do rozszerzania naszego udziału w tym ogól­
nospołecznym dziele a jednocześnie będzie sprzy­
Po konferencji w Genewie
Żyjemy
na jednej
planecie
z udziałem przedstawicieli 36 państw europejs­
kich, L'SA i Kanady oraz 23 organizacji międzynaro­
dowych obradowała w Genewie, pod koniec ubie­
głego roku, konferencja poświęcona rozwojowi
międzynarodowej współpracy w dziedzinie ochrony
Środowiska, Organizatorem konferencji była fcuro»9ejska Komisja Gospodarcza; według oficjalnej no­
menklatury ONZ-owskicj było to Spotkanie Wyso­
kiego Szczebla. Tak więc ranga konferencji bardzo
poważna, ale też i problemy tani poruszane intere­
suje nie tylko Ouropc; - obchodzą one cały świat,
zwłaszcza krajf uprzemysłowiono i te, które ku
uprzemysłowi o mu dążą Trzeba tu jeszcze dodać,
że EKG podjęła się zorganizowania konferencji na
wnłospk państw Wspólnoty Socjalistycznej.
M e jfsi m p i f r w w f spotkanie tpj rangi na temat
ochrony środowiska Współpraca międzynarodowa
na szeroką skdlę rozpoczęła się w gruncie r/erzy od
konferencji w Sztokholmie, poprzedzonej ptimicinym apelem U Thdnta, pełniącego wówczas obowiąkJti sekretarzd generalnego ONZ, Od tego czasu
zawarto szereg porozumień międzynarodowych
dwu- i wielostronnych, jak choćby lak żywo nas
obchodząca konwencja helsiriska, ustalająca zasa­
dy współdziałania w ochronie wód Bałtyku.
Sztokholm mial charakter konferencji politycz­
nej, ideologicznej, propagandowej - jak kto woli,
w każdym razie unaocznił potrzebę, więcej - konie­
czność międzynarodowej współpracy w dziedzinie
ochrony światowych zasobów przyrodnicz.ych. Póź­
niejsze spotkania, narady i konferencje miały juz
bardziej roboczy charakter i obok spraw ogólnych,
ustalających wcale niełatwe, choćby pod względem
formalnym za.sady współpracy - przynosiły już treś­
ci merytoryczne
jać dalszemu rozwojowi łowiectwa w naszym
kra)u.
Nie sposób oczywiście w krótkiej informacji omó­
wić choćby pobieżnie merytorycznej treści ustawy,
zawierającej 119 artykułów. Idea nadrzędna wywo­
dzi się z Konstytucji PRL: ,,Obywatele Polskiej Rze­
czypospolitej Ludowej mają prawo do korzystania
z wartości środowiska naturalnego oraz obowiązek
jego ochrony". ^
Właśnie te dwa elementy: prawo i obowiązek
tworzą konstrukcję projektu ustawy. Mimo agre­
sywności cywilizacji technicznej wciąż jest wielka
szansa na zachowanie dóbr przyrodniczych w nie­
zmienionym kształcie, na przerwanie procesów de­
gradacji przyrody, wreszcie na odzyskanie, ptzywrócenie do życia utraconych wartości przyrodni­
czych. Stąd dość ostre rygory zawarte w projekcie
ustawy w stosunku do resortów i przedsiębiorstw,
które środowisku szkodzą, duże wymagania wobec
władz administracji terenowej, poważne obowiązki
dla pracowników nauki, stowarzyszeń inżynieryj­
no-technicznych itd.
Przedstawiony Sejmowi projekt ma charakter
ustawy generalnej. Niektóre dotychczasowe szcze­
gółowe przepisy i rozporządzenia tracą moc, inne,
odpowiadające duchowi ustawy, w mocy pozostają,
A\e do tych spraw, w kontekście interesującym
czytelników naszego pisma, powrócimy.
W lodowcach Grenlandii, d nawet .Antarktydy nie
trudno znaleźć niezniszczalne preparaty chemiczne
w^-nalezione i zastosowane nie tak dawno w Euro­
pie czy na kontynencie północnoamerykańskim.
Nie na podstawie obserwacji i rejestrowania kie­
runku wiatrów, ale analizy związków chemicznych
zawartych w powietrzu można w krajach skandyna­
wskich ustalić, skąd pochodzą zanieczyszczenia:
z Zagłębia Ruhr^. z przemysłowych okręgów Anglii
a może ze Śląska I na odwrót. Rzeki przenoszą
nieraz zanieczyszczenia pochodzące z zaktadow
w kilku krajach, bo po prostu przez kilka krajów
przepływają. To są sprawy oczywiste. W rytm przy­
rodniczej cyrkulacji weszła odpadowa c/ęść proce­
sów industrializacyjnych. Część kłopotliwa, lu­
dziom niepotrzebna: dymy, pyły. ścieki, odpady,
toksyczne związki chemiczne. Okazało się, że przy­
roda poradzić sobie z nimi nie może, do takich zadań
nie jest przystosowana.
Tak było i w Genewie. Fakt, że w konferencji
uczestniczyli
przedstawiciele
poszczególnych
państw w randze wicepremierów lub ministrów
podkreśla polityczną wymowę obrad, ale zjechali tu
Tymczasem straty przyrodnicze, degradacja śro­
również specjaliści, eksperci od zagadnień typowo dowiska, ten cały zespół ekologicznych zjawisk
już technicznych, które rozpatrywano na genew­ współczesnego świata, ma coś z bumeranga, który
skiej konferencji Zresztą deliatageneralna również »może trafić akurat tego co rzucał. Prosta sprawa:
w znacznym stopniu podporządkowana była właś­
jeśli np. nie ma się dobrej wody, to nie można
nie aspektom technicznym.
wyprodukować dobrego surowca: ani groszku kon­
Na porządku obrad stanęły właśnie trzy sprawy:
serwowego ant materidiu na sukienkę, ani - o dziwo
transgraniczne zanieczyszczenie powietrza na dale­
- nawet zwyczajnego krzesła.
kie odległości, transgraniczne zanieczyszczenie
Konferencje międzynarodowe, w rodzaju wlaś- wód oraz upowszechnianie w przemyśle technologii
nie genewskiej głoszą treści humanistyczne
mało i bezodpadowych Zatwierdzono formalnie
i przedstawiciele wszystkich krajów, talcże i Polski
odpowiednie dokumenty, sugerujące kierunki dzia­
- a nasza delegacja bardzo aktywnie uczestniczyła
łali międzynarottowych w poszczególnych dziedzi­
w spotkaniu - podkreślali społeczną potrzebę prze­
nach. Zostaną one przedstawionp Zgromadzeniu
ciwstawiania się wspólnym frontem ubocznym
Ogólnemu ONZ. rozpatrzy je spotkanie sygnatariu­
skutkom, które niesie cywilizacja techniczna.
szy Aktu Końcowego KBWE, które za kilka miesięcy
Droga od deklaracji i dobrych chęci do poczynań
ma się odbyć w Madrycie.
konkretnych nie jest prosta, ale praktyka ostatnich
Treści merytoryczne genewskich obtad S4 oczy­
lat dowodzi, że jest to możliwe, realne, że przynosi
wiste W iadomo. że w dzisiejszych czasach nie moż­
korzyści ekonomiczne i społeczne. W końcu o to
na 7amknąć przyrodniczych wiadomości, tak lu­
chodzi, .lednakżc dobre efekty - o tym są przekona­
dziom potrzpbnych w przesyconym techniką świe­
ni i technicy i przyrodnicy można osiągnąć jedynie
cie, wgranlcach panstwow\'rh Powtarzało się częs­
poprzez działania wspólne. W końcu żyjemy na
to w Genewie slnwn „transgranlczny". Nie ma gra­
jednej planecie i mtimy jeden przyrodniczy - dom.
nic dla wody, dla powietrza, także dła świata roślin­
1 aki hyt najbardziej ogólny sens genewskich obrad
nego i zwierzęcego, jeśli nie stawiają lej przegrody
1 przyjętych na konferencji dokumentów,
uformowane |uż warunki bytowania.
JERZY OLSZEWSKI
3
Łowieckie z a g o s p o d a r o w a n i e
biotopów w o d n y c h (2)
URZĄDZENIE POSZCZEGÓLNYCH TY­
PÓW ZBK>RNIKÓW WODNYCH
Jeziora
w warunkach krajowych jeziora stanowią ważne
biotopy lęgowe szeregu gatunków ptactwa wodne­
go. Należy jednak uwzględnić również daleko idą­
cą zmienność warunków środowiskowych jakie re­
prezentuje ten typ zbiorników wodnych, od typowo
polodowcowych jezior rynnowych o stromym dnie,
dużej głębokości i wąskiej strefie roślinności literal­
nej, poprzez jeziora eutroficzne do prawie całkowi­
cie zarastających bardzo płytkich zbiorników. Naj­
większą produktywnością odznaczają się oczywiś­
cie dwa ostatnie typy.
W przypadku niezwykle krajobrazowych jezior
polodowcowych niewiele w zasadzie pozostaje do
uczynienia w kierunku ich łowieckiego „uproduktywnienia". 2 tym typem jezior związane są tylko
nieliczne gatunki grążyc, znajdujące tu odpowied­
nie warunki żerowe i lęgowe. Lokalnie pewne zna­
czenie ochroniarskie może mieć wywieszenie dziu­
pli ^skrzynek) lęgowych dla gągołów.
Na jeziorach gdzie istnieje choćby nieliczna po­
pulacja lęgowa krzyżówek, należałoby w pasie ro­
ślinności przybrzeżnej (zwłaszcza w miejscach
gdzie osiąga większą szerokość, np. w zatokach)
ustawić pewną liczbę sztucznych gniazd.
Początkowo wprowadzoną liczbę sztucznych
gniazd należałoby zwiększać stopniowo, w zależ­
ności od stopnia ich wykorzystania przez ptaki.
Wyspy na tego rodzaju jeziorach wykorzystywane
są jako miejsca lęgowe dość słabo, gdyż najczęściej
są one silnie zadrzewione. Jednakże z uwagi na
wartość krajobrazową, wycięcie drzewostanu nie
może wchodzić w rachubę. Pozostałe typy jezior są
ważnymi terenami lęgowymi wielu gatunków pta­
ków wodnych.
W zakresie ich łowieckiego urządzenia najważ­
niejsze wydaje się:
a) niedopuszczenie do całkowitego wycinania
roślinności przybrzeżnej. W przypadku przemysło­
wego wykorzystania trzciny, konieczite jest pozos­
tawienie równomiernie rozmieszczonych k ę p ro­
ślinności nie wykoszonej lub lepiej pasa wokół
brzegów;
b} zapewnienie odpowiedniej liczby miejsc lęgo­
wych poprzez wprowadzenie sztucznych gniazd rozmieszczonych w pasie roślinności wokół brze­
gów, a zwłaszcza wysp (o ile występują);
c) na wszystkich istniejących wyspach usunięcie
silnych i gęstych zakrzewień, z pozostawieniem
pojedynczych, nielicznych krzewów, w celu zapew­
nienia dogodnych warunków lęgowych dla kaczek
właściwych:
d) ograniczenie do minimum penetracji brzegów
zbiorników, zwłaszcza w okresie wiosennym:
e) w pewnych przypadkach (niskie nie zalesione
brzegi) bardzo celowe byłoby wprowadzenie wokół
brzegów wierzb w postaci żywokolów, które w od­
powiednim wieku powinny być systematycznie
ogławiane.
Zbiorniki retencyjne
W skali krajowej zbiorniki retencyjne nabicuiią
coraz większego znaczenia gospodarczego i zacY-ynają stanowić charakterystyczny element krajobra­
zu. Ze względu na ich przeznaczenie, stanowią
najczęŚCToj rezerwuary głębokiej i czystej wody
(zwłaszcza dla potrzełi przemysłu), a ich produk­
tywność biologiczna jest minimalna. Są onp czasem
wykorzystywane przez kaczki jako miejsca krótko­
trwałego odpoczynku w czasie migracji.
Ze zrozumiałych względów interesy gospodarki
łowieckiej muszą tu schodzić na plan dalszy. Nieco
odmienny jednak charakter mają zbiorniki zaporo­
we dla potrzeb rolnictwa. Ich głęł}okość nie jest
4
znaczna, co przy dużej powierzcłini stwarza korzyst­
ną sytuację odżywczą, m. in. dla ptaków wodnych.
Równocześnie płytltie ich brzegi na tle naturalnej
sukcesji zaczyna pokrywać roślinność przybrzeżna,
stwarzając znośne warunki osłonowe. Liczebność
lęgowych populacji jest jednak silnie ograniczona
na skutek znacznego ożywienia terenu, gdyż z regu­
ły są to ośrodki rekreacyjno-wypoczynkowe. Silna
penetracja (^rzegów już od wiosny utrudnia założe­
nie gniazd i wpływa ujemnie na przebieg lęgów.
Konieczne wyda)e się wydzielenie pewnych płytłdcii partii przybrzeżnych na „strefę ciszy". W nie­
których krajach Joż przy budowie nowych zapór
planuje się częściowe oddzielenie prz>' pomocy
wałów, grobli, nasypów itp. płytkich przybrzeż­
nych zalewów. Przy równoczesnym wprowadzeniu
sztucznych gniazd i właściwym zagospodarowaniu
brzegów są one doskonałymi terenami łęgowymi
ptaków oraz małą niemałe znaczenie jako tarliska
ryb.
Stawy rybne
Niemały procent populacji ptaków wodnych wy­
prowadza lęgi na stawach rybnych. Równocześnie
w dążeniu do intensyfikacji produkcji ryb słodko­
wodnych wzrastać będzie liczba intensywnie zago­
spodarowanych stawów. Interesy gospodarki stawo­
wej i łowieckiej znajdują się na szczęście tylko
pozornie w pełnej sprzeczności.
Oczywiście sytuacja dotycząca łowieckiego zago­
spodarowania stawów jest utrudniona, biorąc pod
u w a g ę konieczność uznania priorytetu względów
gospodarczych. Roślinność przybrzeżna stawów
z konieczności musi być ograniczona do minimum.
Szczególnie trudna jest sytuacja na stawach o nie­
wielkiej powierzchni lustra wody.
Na stawach wieLkopowierzchniowych możliwe,
a nawet wręcz wskazane jest stosowanie następują­
cych zabiegów:
a) ograniczenie wahań poziomu wody w okresie
marzec - czerwiec;
b) wprowadzenie możliwie dużej liczby sztucz­
nych gniazd, umieszczonych na żerdziach w pewnej
odległości od brzegu;
c) stosowanie tratw lęgowych.
Szczególnie ten ostatni sposób powinien być zale­
cany na tym typie zbiorników, gdzie niemożliwe
jest tworzenie wysp, czy sztuczne urozmaicerue linii
brzegowej. Urządzenia te. nieskomplikowane pod
względem konstrukcji i - co istotne - niedrogie,
dają jednocześnie znakomite efekty hodowlane. Po­
za tym. obok zwiększenia ilości miejsc lęgowych,
stwarzają równocześnie wyniesione ponad lustro
wody tereny noclegowe i wypoczynkowe, stanowią­
ce dla kaczek niewątpliwą atrakcję. Tratwy lęgowe
dają zatem o wiele lepsze rezultaty pod względem
zwiększania zagęszczenia lęgowych kaczek od
„tradycyjnego" ustawiania sztucznych gniazd
wzdłuż brzegów itp.
Sposób budowy tratw lęgowych jest prosty:
1, Przecinamy słup teletechniczny na dwie równej
długości (ok. 4.5 m) części i kładziemy je równo­
legle w odległości ok, 1,5 m od siebie,
2. Słupy łączymy kątownikiem żelaznym (5>;5
cm) - jak na 4A.
3. Przed przymocowaniem żelaznej konstrukcji
- (kątowniki) przewiercamy otwory w końcu każ­
dego odcinka kątownika (4b) w celu umocowa­
nia do słupów przy pomocy śrub. Dodatkowe
otwory w środku skrajnych odcinków służą do
umocowania linki cumowniczej (ryc. 4a).
4, Konstrukcję tę przymocowujemy do slupów
10.
11.
12.
13.
POT. WŁOOZIMIEMZ
. pizy pomocy 10 cm śrub przechodzących przez
uprzednio przewiercone otwory.
5. Po zmontowaniu szkieletu tratwy (skręcemu
śrub) obracamy całą konstrukcję o 180°,
6. Budujemy ramy dla siatki drucianej, która sta' nowi rodzaj dodatkowej podłogi (oprócz desek)
ryc. 4B,
7. Siatkę wraz z jej ramą rozciągamy na wierzchu
tratwy i przymocowujemy przy pomocy drucia­
nych idamer do słupów. W przypadku zgnicia
ŁAHŚSM1
desek, druciana siatka działa jako zabezpiecze­
nie uniemożliwiające wypadanie z tratwy wars­
twy roślirmej.
8. Przybijamy deski w poprzek tratwy fna siatkę ryc. 4C).
9. Przymocowujemy od spodu na końcach tratwy
dwie utrzymujące ją na wodzie „boje" (ryc. 4D),
Najlepiej puste (zespawane i szczelnie lepikowane) rury żelazne o dłpgości ok, 150 cm i śred­
nicy 30-40 era. Jako materiału utrzymującego
Jubileusze Kół
j^Żbik" w Wąsowie i ,J)anier'
w Bukowcu Starym mają już
po 30 lat
szkolną. Koło „Zbik w Wąsowie od szeregu lat
współpracuje ze Szkołą Podstawową nr 2 w Opale­
nicy, w której bardzo prężnie działa Szkolne Kolo
tratwę na powierzchni wody można używać
również bloków styropianowych. Materiał ten
jest znacznie praktyczniejszy w użyciu pod wa­
runkiem, że nie zostanie umieszczony tuż przy
krawędzi tratwy, ponieważ bardzo jasny, sto­
sunkowo miękła materiał kaczki chętnie, ,oskubują", co może spowodować jego uszkodzenie
i zanurzenie tratwy.
Następnie spuszczamy tratwę powoli na wodę
(delikatnie, aby nie uszkodzić utrzymujących
tratwę na wodzie „boi").
Warstwę roślirmości - co najmniej grubości
20-30 cm (trzciny, szuwary, trawy itp.) układa­
my na tratwie już w pozycji pływającej. Roślin­
ność przeplatamy drutem lub tp., aby uniemoż­
liwić jej zsuwanie się z tratwy podczas wiatru
i fali.
Ważne jest, by cumy utrzymujące tratwę były
dostatecznie silne, Najlepiej użyć linki stalowej
o średnicy około 1,5 cm. Linki cumownicze
winny być możliwie długie, aby podczas wzras­
tania poziomu wody nie powodowały zatapia­
nia tratwy,
Tratwy można umieszczać pojedynczo lub po
dwie w jednym miejscu. Na każdej tratwie na
warstwie roślinności należy umieścić 3-5 koszy
wiklinowych lub irmych urządzeń lęgowych.
Bardzo pożądane jest stworzenie dodatkowej
osłony, choćby w postaci g S ę z i wierzb poutykanych wśród materiału roślinnego (w okresie
wioseruiym pokryją się listowiem stwarzając
tym samym pewną osłonę).
Opisane zabie0 pozwalają na skuteczne zwię­
kszenie lęgowej populacji dzikich kaczek nawet
w warunkach Intensywnej gospodarki stawowej.
den.
doc. dr bab. BOGUSŁAW FBUZIŃSia
Ligi Ochrony Przyrody. Młodzież uczestniczy m. in,
w zbieraniu żołędzi, kasztanów i zienmiaków z po­
letek produkcyjnydi, buduje i wystawia budki dła
kuropatw. W okresie zimowym dokarmia kuropa­
twy, bażanty i zwierzynę płową. Wyróżniającym się
Szkolnym Kolom Ligi Oclirony Przyrody, zarządy
Kół przyznają nagrody książkowe. W zebraniach
LOP uczestniczą myśliwi,
Ołjchody XXX-lecia Kół Łowieckich zorganizo­
wano wsjjólnie. ponieważ w obu są jeszcze członko­
wie, którzy do roku 1956 byli zrzeszeni w jednym
Kole.
KAZIMIERZ FILIPIAK
Zarządy Kół Lowieclctcłi .J>atti0ł" w Bukowcu Starym i „^tk"
Uroczystość poświęcona XXX-leciu działalności
Kół Łowieckich ,^Żbik" z Wąsowa i „Daniel" z Bu­
kowca Starego odbyła się w miejscowości Kuślin,
woj, poznańskiego. Wzięli w niej udział myśliwi
z żonami, władze polityczne i administracyjne re­
gionu i sympatycy łowiectwa.
Przed 30 laty istniało jedno Koło. Inicjatorami je­
go założenia byli pracownicy Nadleśnictwa Poratyn
i pracownicy tartaku w Porażynie, Pierwszych dzie­
sięciu członków gospodarowało na 2400 ha. Obszar
łowiecki powiększył się do trzech obwodów o łącz­
nej powierzcłini 20191 ha. Wzrosła też liczlia myśli­
wych. Do Kola przyjmowano robotników, chłopów
zamieszkujących na terenie obwodów, miłośników
przyrody i łowiectwa.
w tf^sowte
3Q
LECE
I ,
W celu zachowania bezpieczeństwa na polowa­
niach zaszła konieczność podzielenia 42 członków
na dwie grupy. Przy zawieraniu umów dzierżaw­
nych powstała mySl ulworaenia dwóch samodziel­
nych fi(ń. Miało to miejsce w roku 1956.
Uzyskane wyniki w minionych latach w naszych
Kolach są pozytywne. Obydwa pozyskały do roku
1978 następujące ilości zwierzyny: 180 jeleni, 2400
sam kozłów, 1860 dzików i 16 SOÓ^zt. zajęcy.
Fundusze na zagospodarowalue łowisk uzyskuje
się poprzez odłowy żywych zajęcy i polowania de­
wizowe, MyśHwi przepracowują wiele godzin spo­
łecznie. Powięltsza się ilość ambon i paśników.
Szczególną u w a g ę zwraca się na u p r a w ę poletek
produkcyjnych. ICota współpracują z młodzieżą
5
Sztuczire gniazda dla kaczek są potrzebne
łuw>'ższy problem był już nu-jednokrotnie ptjruszany na lamach „Łowca Polskiego", a o Ośrodku
Hodowli w Borkach, podległemu Urzędowi Woje­
wódzkiemu w Lublinie, pisano już dwukrotnie. Nie­
mniej jest to dość ważny dział gospodarki łowiec­
kiej. Badania prowadzone przez sutorów nad ma­
kroregionem Lubelszczyzny wykazują, że pozycja
kaczek w ogólnej ilości pozyskiwanej dziczyzny jest
wysoka, ponieważ zajmuje trzecie miejsce wśród"
gatunków łownych, dostarczając 9,7% ogólnie po­
zyskiwanej dziczyzny w kg. Dla porównania: losie
dostarczają - 1,2%, jelenie - 1,7%, samy - 8,3%,
kuropatwy - 6.4%, bażanty - 6,1%, Jedynie zające
i dziki dostarczają więcej dziczyzny (łącznie 66,4%)
niż kaczki. Trzeba przyznać, że mimo dużego udzia­
łu w masie dziczyzny i atrakcyjnych polowań, kacz­
ka jest gatunkiem mało docenianym przez myśli­
wych. Wypływa to z poglądu mówiącego, że myśli­
w i nie wiele mogą zdziałać na rzecz kaczek, ponie­
waż jest to gatunek przelotny, a oprócz tego zmniej­
sza się ich naturalne środowisko. O ile w przypadku
pierwszego twu^rdzemd jesl to prawda, bo rzeczy­
wiście niewiele na tym polu można zrobić, to zacho­
wanie i przede wszystkim poprawa aktualnych
miejsc lęgowych kaczek jest na pewno w gestii
myśhwych. Należałoby tylko wykorzystać otiecne
nasze możliwości, jak we wspomnianym poprzed­
nio Ośrodku Hodowli w Borkach, Od kilkunastu lat
na powierzchni stawu rybnego znajdują się tam
niewielkie wyspy, przy których umocowane są na
palach sztuczne gniazda. Wczesną wiosną 1979 ro­
ku dokonano konserwacji i wymiany gniazd, a dro­
gą eksperymentu ustawiono pojedynczo osiem
gniazd z dala od wysp i grobli.
Podczas kontroli gniazd w lipcu tegoż roku stwie­
rdzono, że wszystkie byty zajęte, czego dowodem
były resztki skorup i pierze znajdujące się wewnątrz
gniazd. Liczebność młodzieży w stadkach wynosiła
średnio 7-8 sztuk, co przy 49 sztucznych gniazdach
daje powyżej 350 odchodowanych kaczek. Nato­
miast koszty j*)niesione na zakup jednego sztuczne­
go gniazda (plecionego z wikliny) wynosiły 150 zł.
plus zakup żerdzi, co iącznie daje kwotę ok. ItiO zl.
Biorąc jednakże pod uwagę kilkuletni okres użyt­
kowania, małą pracochłonność (czyszczenie i wło­
żenie świeżej słomy), poniesione koszty są minimal­
ne w stosunku do otrzymanego zysku w postaci
dodatkowo odchowanych kaczek. Próba z gniazda­
mi ustawionymi pojedynczo nad lustrem wody wy­
padła pomyślnie i może to być pomocną wskazówką
dla iimych łowisk. W latach poprzednich niektóre
gniazda były usytuowane tuż nad powierzchnią
wody i wtedy nie wszystkie były zajmowane przez
kaczki, częściej zajmowały je łyski. Obecnie wszys­
tkie są ustawione na wysokości ok, 1,2 m nad lus­
trem wody. Przy tym sposobie poprawy naturalnych
warunków lęgowych należy jeszcze pamięla<o podstawowych wymogach stawianych przez k ą c i ­
ki i dopiero wtedy t,e m ą d r e " ptaki szybko zrozu­
mieją nasze intencje, zasiedlając przygotowane
gniazda.
JERZY KRUPKA, ROMAN DZIEDZIC
Koło Łowieckie „Dzik" w Świnoujściu
i jego 3O-lecie
Lata 1946-1948. Miasto Świnoujście i Ziemia Wo­
lińska zaczynają powoli po zniszczeniach wojen­
nych organizować i stawiać na nogi przemysł, go­
spodarkę morską, rolną, administrację i kulturę,
W działaniu tym nie zabrakło i myśliwych, którzy
zorganizowali w porozumieniu z Wojewódzką Po­
morską Radą Łowiecką w Szczecinie, Powiatową
Radą Łowiecką z siedzibą w Świnoujściu (1.06.
194? r,), a następnie w końcu 1948 roku Koło Ło­
wieckie, z później przyjętą nazwą ,,Dzik",
Przemawia prezes WRŁ w Szczecinie J.
Gąsowski
Dziś z dumą wyciągają starzy myśliwi pożółkłe
fotografie scen z polowań, ubitych odyńców, stare
legitymacje łowieckie, zbiorowe zdjęcia kolegów.
Niektórzy już nie żyją. niektórzy mieszkają i poUiją
w iiinych częściach kraju..,
Z tamtych lat zostało ich czterech: August Bialaś.
Teofil Kropski (długoletni prezes Koła). Mieczysław
Stdśkowiak i Bronisław Piacko, ówczesny organiza­
tor łowiectwa na Ziemi Wolińskiej i pierwszy łow­
czy powiatowy. Wspominają.,, Nie było wtedy orga­
Pokot polowaitia
nizacji opartej na podstawowych jednostkach jaki­
mi są dzisiaj kota łowieckie. Myśliwi zrzeszeni byli
w ramach Powiatowych Zarządów Łowieckich,
dzierżawiąc wyspowo od gmin prawo polowania.
Nie było amunicji - trzeba było samemu ją wytwa­
rzać. Jako łuski używano' wystrzelonych i odpo­
wiednio dopasowanych nabojów do broni wojsko­
wej, proch - to podsypki armatnie...
Nie było transportu, ambon, karmników, poletek
karmowych. Ubita zwierzyna będąca własnością
bubertowsklego
Rzadki I piękny jubileusz
Pięćdziesiąciolecie
pisarstwa Leopolda
Pomamackiego
Byl rok 1929 kiedy Leopold Pomamacki wydruko­
wał swój pierwszy artykuł, w redagowanym przez
Micłiała K. Pawlikowskiego dodatku do ,,Słowa",
noszący tytuł „Gdzie to, gdzie zagrały trąbki myśli­
wskie".
Od tego czasu. Jego artykułów na tematy łowiec­
kie, przyrodnicze, leśne, a zwłaszcza ornitologiczne
ukazało się 700. z czego 222 w „Łowcu Polskim"
(pierwszy w 1931 r.)
W okresie międzywojennym pisał między inny­
mi do „Myśliwego" poznaiiskiego, kalendarzy leś­
nych i myśliwskich, a także innych czasopism.
W tym czasie wydał także kilka publikacji książko­
wych, m. in.: ,.Międzynarodowa wystawa łowie­
cka - Berlin 1937" oraz „Materiały do rozmieszcze­
nia pardwy w Polsce".
Po wojnie liczne artykuły L. Pomamackiego za­
mieszczały: „Chrońmy Przyrodę Ojczystą", ,,Przy­
roda Polska", „Las Polski", „Wszechświat", „Po­
morski Biuletyn Łowiecki", „Zachodni Poradnik
Łowiecki",,.Przegląd Zoologiczny ', w latach 19501952 był redaktorem lokalnego czasopisma „Myśli­
wy Kielecki".
Ponadto publikuje dużo wiadomości ornitologicz­
nych w czasopismach naukowych. Bowiem L. Po­
mamacki oprócz tego, że jest zamiłowanym myśli­
wym, jest także doskonałym znawcą obyczajów
zwierząt w ogóle, w szczególności zaś ptaków krajo­
wych. Jeszcze do niedawna mial, pieczołowicie
zbieraną od czternastego roku życia, olbrzymią ko­
lekcję ponad 1500 jaj, 226 gatunków ptaków krajo­
wych, a więc niemal komplet. Zbiór nabyło Okrę­
gowe Muzeum w_ Radomiu, gdzie znajduje się on
nadal pod opieką kolekcjonera.
Leopold Pomamacki urodził się 28 sierpnia 1907
myśliwego dostarczana była do lokalnych masami
lub placówek Spółdzielni Spożywców rowerami, na
plecach, konno i czym się dało.
Po 30 latach, 60 aktualnych członków tego same­
go Kola stawiło się w reprezentacyjnych i udekoro­
wanych trofeami myśliwskimi salach. Większość
w galowych mundurach myśliwskich, małżonki
w wieczorowych toaletach.
Okolicznościowy referat, przemówienia. Przed­
stawiciele łowieckich władz wojewódzkich oraz
Naczelnik Miasta Świnoujście. Siedmiu zasłużo­
nych myśliwych Koła otrzymało złote, srebrne i brą­
zowe Medale Zasługi Łowieckiej, zaś Bronisław
Piacko udekorowany został Odznaką Gryfa Pomor­
skiego, a koledzy z sąsiadującego powiatu Voigast
w NRD - Burger i Knull otrzymali medal, .Za zasługi
dla łowiectwa polskiego".
Członkowie Koia i zaproszeni goście otrzymali
medal pamiątkowy, monografię Kola. znaczek, goś­
cie zaś dodatkowo sumak z pięknie utkanym dzi­
kiem - symbolem Koła.
Otrzymaliśmy gratulacje od miejscowych władz
administracji państwowej, leśnej, kół łowieckich
Ziemi Wolińskiej oraz myśliwych ze Związku Ra­
dzieckiego i NRD. Była też myśliwska wieczerza,
tańce i wspomnienia.
Historię Kola, t^ędącą w istocie tiistorią łowiectwa
na Ziemi Wolińskiej, jak i jego osiągnięcia utrwalo­
no w ładnie wydanej monografii, [dowiadujemy się
roku. Pociąg do łowiectwa, do ścisłego obcowania
z przyrodą byl. jak sam mówi dziedziczny. Dziad już
byl zawołanym myśliwym, ojciec miał'piękną ko­
lekcję okazów przyrodniczych. Reszty dokonały
książki, szczególnie Włodzimierza Korsaka i Julia­
na Ejsmonda.
Zaczął polować i jednocześnie utrwalać we
wsponmieniach piiąkno kniei oraz urok towów, naj­
częściej samotnych, lub tylko z Włodzimierzem Kor­
sakiem. Ich wspólne wyprawy trwały cale tygodnie,
zabierah na nie prócz strzelb siekierkę, kociołek,
połeć słoniny i garść soli, a także aparat fotografi­
czny.
W 1937 roku zamieszkał w Radomiu, gdzie
w Dyrekcji Lasów Państwowych objął stanowisko
łowczego |po wojnie inspektora do spraw łowiec­
kich), które piastował aż do przejścia na emeryturę
w 1974 r. Z regionem tym związany jest do dziś.
Drogę wojenną rozpoczął w 1939 r. w radomskim
72 pp., a powrócił z niej między innymi z Krzyżem
Monte Cassino, Krzyżem Zasługi z Mieczami, by
natychmiast włączyć się do pracy nad odbudową
kraju. Tak jak w pracy zawodowej, tSynny był
również w pracach społecznych szczególnie w Pol­
skim Związku Łowieckim, gdzie do dziś j€>st bardzo
aktywny przede wszystkim jako wykładowca na
kursach dla nowo wstępujących do PZŁ i selekcjo­
nerów. Jest także czynnym działaczem Ligi Octirony Przyrody, pracuje naukowo - będąc członkiem
Sekcji Ornitologicznej Instytutu Zoologicznego Pol­
skiej Akademii Nauk. Jego ostatnia praca z lej
dziedziny to „Ptaki lęgowe województwa radom­
skiego".
Za swe wielorakie zasługi, został w Polsce Ludo­
wej odznaczony Krzyżem Kawalerskim Ordem Od-
z niej, iż do Kola. w ciągu tego okresu należało 224
myśliwych. Od niego wywodzJ się większość pozos­
tałych kół Ziemi Wolińskiej. Będąc od początku
kołem miejskim, zrzesza myśliwych różnych zawo­
dów. Niezaprzeczalną i bardzo cenną cecłią tego
typu kół jest zbliżanie do siebie ludzi.
Sukcesy myśliwskie to 10 jeleni, 98 dzików, 47
sarn pozyskanych w 1978 r., to 255 tys. zł za sprzedaż
ubitej zwierzyny. I to w coraz bardziej ciasnym
łowisku (ogółem 17 tys. ha w dwu obwodach, czyli
260 ha na członka). To 120 ambon i zwyżek, 12 ha
uprawianych poletek karmowych i zaporowych, to
ograniczenie do minimum przypadków kłusownic­
twa i wnykarstwa. A przede wszystkim - wyrobienie
etyczne myśliwych, wpojenie zasad gospodarności,
koleżeństwa.
Od wielu lat współpracujemy z Kołem myśliwych
ZSRR oraz kołami powiaUi Yolgast w NRD. Wspól­
nie organizowane imprezy utrwaliły wiele znajo­
mości i przyjaźni. Nie jest to zasługa tylko Koła - d o
sukcesów przyczyniły się w dużej mierze lokalne
władze administracji państwowej i leśnej, wojewó­
dzkie władze łowieckie.
30-lecie lub podobne rocznice kół łowieckich są
ważnymi wydarzeniami w ich życiu. Warto czasami
rzucić okiem wstecz, ocenić z dystansu i to nie tylko
osiągnięcia...
ANTONI WYSOKIŃSKI
zdjęcia: Z. Krzyżanowski
rodzenia Polski; miału lo miejsce z okazti 50-lecia
PZŁ. Uhonorowany został również najwyższym od­
znaczeniem łowieckim ,.Złom".
Nam, myśliwym Jubilat znany jest przede wszy­
stkim ze swego pisarstwa. Ciekawego, wnikliwego,
pomagającego w prawidłowym zrozumieniu rozli­
cznych spraw dotyczących łowiectwa.
Na trzydziestolecie działalności pisarskiej L. Po­
mamackiego, Włodzimierz Korsak napisał w „Łow­
cu Polskim", iż jest On mistrzem artykułów krót­
kich, czasem skondensowanych notatek, gdzie wy­
kłada swą rozległą wiedzę łowiecką.
Następne 20 lat jakie minęły od tamtego jubileu­
szu przesunęły środek ciężkości pisarstwa Pomarnackiego w kierunku beletrystyki. Efektem tego.
cały szereg wyróżnień i nagród na konkursach lite­
rackich „Łowca Polskiego",
Stanisław Zieliński pisał w Biuletynie Kwartal­
nym Radomskiego Towarzystwa Naukowego z
1978 r. że L. Pomamacki „pisze językiem jasnym,
obrazowym, wręcz malarskim..." Zgadzamy się
z tym chyba wszyscy. Szkoda natomiast, że nie
możemy się doczekać wydania książkowego tej
Jego bogatej twórczości t)eletrystycznei- Zbiór
wspomnień myśliwskich Leopolda Pomamackiego
od przeszło 10 lat nie może znaleźć wydawcy, mimo
bardzo przychylnych ocen recenzentów. Książka ta
z pewnością nie zagrzałaby miejsca na księgar­
skich półkach, jak wszystkie zresztą książki otematyce łowieckiej.
W dniach rzadkiego i pięknego Jubileuszu, swe­
mu najwierniejszemu. t>ardzo cenionemu współpra­
cownikowi redakcja i Kooutet Redakcyjny „Łowca
Polskiego ' składają w imieniu swoim, jak również
czytelników pisma, najlepsze, najszczersze życze­
nia. Długiej jeszcze działalności na niwie łowiec­
kiej, szczególnie pisarskiej, w dobrym zdrowiu,
pogodzie ducha. I niech Bór zawsze Darzy!
ZBIGNIEW FIEDLES
Orlikowa nie znajdzie się ńa żadnej mapie, ani
świata ani województwa szczecińskiego. A jednak
miejscowość ta istnieje realnie tak jak istnieją lu­
dzie, którzy ją założyli.
Otóż Orlikowo założyli kilka lat temu myśliwi
/. Kola Łowieckiego .,Orlik", ze S/czecma. Jest tu,
tylko jeden dom, dawna bardzo obszerna, murowa­
na gajówka, którą dużym nakładem kosztów i społe­
cznej pracy przekształcono w myśliwską stanicę
Dawna, wyremontowana stodoła jest magazynem
paszy. I pomimo, że niegdyś budowana była dla nie
byle jakiego rolnika, tej paszy, którą Orliki co roku
wykładają w lesie, pomieścić nie m^oze
W
Orlikowie
W listopadzie ubiegłego roku minęło trzydzieści
lat istnienia tego Kola, i tylko kłopoty wydawnicze
spowodowały, że tak późno o tym donosimy. Tu
właśnie, w Orlikowie, w hubertowskie święto ob­
chodzono jubileusz. Polowano przez dwa dni;
pierwszego strzelono osiem dzików. Później przy
blasku ognia, na którym piekł się dzik. wspominano
ubiegłe trzydziestolecie. Wśród pań, które licznie
na uroczystość przybyły zwracała uwagę pani
Ossowka - doświadczony myśliwy i selekcjoner,
Z dokładnego opisu jubileuszowych uroczystości
rezygnujemy, niesposób bowiem oddać wiernie at­
mosferę tych godzin spędzonych przy ognisku
w Orlikowie, zanotować rozmów, wspomnień
i ocen. Jedno tylko mogę dodać; ofóż jeśli kiedykol­
wiek zdarzały m\ się chwile zwątpienia w sens
myślistwa we współczesnych warunkach, takie
spotkania jak Orlikowskie, obserwacja zespołu k i l ­
kudziesięciu ludzi umiejących odnaleźć piękno nie
tylko w sani^Tn polowaniu, lecz i celebrowaniu
myśliwskiego obyczaju i w zwykłej ludzkiej życzli­
wości, dostarczają niepodważalnych argumentów,
W środowisku szczecińskich myśhwych nazywa­
ją ich Orlikami, ale kolejne zmiany nazwy Koła
najlepiej obrazują jego dzieje,
W cztery lata po wyzwoleniu Szczecina grupa
Orlikowo - przygotowania
do
uroczystości
Mtstrz gra na
lufach
Studentów Akademii Handlowej postanowiła zało­
żyć koło łowieckie. Dodać należy, iż większość
z nich, jako iż byli to ludzie młodzi, nic miała
żadnego łowieckiego przygotowania, Sam pomysł,
w trudnej wtedy sytuacji gospodarczej i politycznej
wydaje się też nieprawdopodobny. Ale przecież
istniały już władze łowieckie, ż y a e wracało do
normy I chyba efektem tej psychicznej stabilizacji
była idea założenia Koła. Mamy więc pierwszą
nazwę ,.Akademickie Kolo Łowieckie „i-oś" przy
Akademii Handlowej w Szczecinie", Na margine­
sie: któż mógł wtedy przypuszczać, że losie praw­
dziwe po kilkudziesięciu latach dotrą i do szczeciń­
skich lasów, W owym czasie było to tak mało praw­
dopodobne, żp równie dobrze mogliby przyjąć na­
zwę Mamut- Bratnia Pomoc Studentów. nie7,apomniany, popularny Bratniak, była wysokim protekto­
rem Kfita Zorganizowano kursy kształceniowe, od­
był się zbiorowy egzamin kandydatów na nemrodów. Zachował się dokument z tych czasów - ,,SpJs
kandydatów kółka myśliwskiego przy Akademii
Handlowej w Szczecinie" z datą 25 stycznia 1949
roku. Widnieje w nim 35 nazwisk. Na drugim miej­
scu, Belski Zdzisław z adnotacją
1 rok studiów.
Poluje do dziś w tym Kole. Różne były losy pozosta­
łych. Nim jednak rozproszyli się po kraju i po innych
kolach zdołali opracować .,Statiit"zawierający w35
paragrafach zasady organizacyjne i cele działalnoś­
ci Koia. Wśród nich np. ..stowarzyszenie propaguje
idee prawidłowego łowiectwa i zaprawia Kolegów
Akademików do pracy społeczno-łowieckiej". To
propagowanie miało natychmiastowy skutek: na
innych uczelniach szczecińskich, a nawet wśród
tało do dziś. Nazwa odeszła, duch młodzieżowy
jednak pozostał. Byli studenci szczeciriskich uczelni
są dziś poważnymi menagerami przemysłu stocz­
niowego, tekarz.ami, inżynierami, leśnikami. Lecz
pielęgnują dawne tradycje i nigdy nie zapominają,
że ich Koło wyszło ze studenckiego mchu młodzirżowego. Zespól Orlików rekrutuje się z wielu dzia­
łaczy wojewódzkich, byl Orlikiem, a w diiszy chyba
nadal nim pozostał obecny prezes WRŁ w Szczeci­
nie Józef Gąsowski, Wspominając o zasługach Kola
nie można pominąć i tej, że w latach sześćdziesią­
tych myśliwi z Orlika założyli sekcje strzelectwa
śrutowego w AZS i LZS, pierwsze w województwie.
Strzelectwo jest nadal silnym atutem tego Kola,
Jeden ze i
Nie są zamkniętym zespołem ludzi - świadczy
o tym choćby lic7,ba c/łonków - sześćdziesięciu
myśliwych. Chętnie widzą na polowaniach gości
z innycłi, sąsiednich i dalszych kół, polowali z Orli­
kami m.in. pisarze myśliwi Karol Bunsch i Włodzi• mierz Korsak.
Dzięki tej otwartości, uczestniczeniu w każdej
akcji podejmowanej w województwie zyskali sobie
myśliwi z Orlika wielu przyjaciół. Na jubileuszowe
spotkanie przybyli przedstawiciele wojewódzkich
władz łowieckich, obecni byli także przedstawicie­
le kierownictwa Stoczni im. Warskiego w Szczeci­
nie, gdzie pracuje kilkunastu Orlików
Jest zwierzyna w orlikowych łowiskach położo­
nych na skraju Puszczy Goleniowskiej. Nie zawsze
była w takich ilościach jak teraz. W sezonie 1972/73
strzelono 56 sztuk grubej zwierzyny, w tym sezonie
zaś 331 sztuk. I co najdziwniejsze pomimo znaczne­
go wzrostu stanu zwierzyny, także dzików, których
pada sto kilkadziesiąt, szkody łowieckie udaje się
utrzymać na nie zmienionym poziomie. Obecny
prezes Orlików Zygmunt Ossowski twierdzi, że
dzieje się tak dzięki intensywnemu, całorocznemu
dokarmianiu. Dla przykładu, w jednym tylko obwo­
dzie wyłożono w tym sezonie 80 ton ziemniaków, 12
ton ziarna, 2 tony kukurydzy, 14 ton pośladu, l l t o n
buraków. Dzięki wprowadzeniu stałej premii za
odstrzał byków, zniechęcono myśliwych do strzele­
nia największych sztuk, W ciągu czterech lat prze­
ciętna waga byka z Orlikowskich łowisk wzrosła
o 60 kilogramów. Ostro rygory odstrzału dzików
spowodowały, że widuje się już w łowiskach grube
odyńce,
dziJiów strzelanych w sezonie
Wreszcie i prezes Ossowski (w środkaf może
W tej działalności mają Orliki oparcie w miejsco­
wych leśnikach, W Nadleśnictwie Rokita współ­
działają z myśliwymi nadleśniczy Stefan Cymbała,
doświadczony leśniczy Bonifacy Sniorąg i Arnold
Melkis, w Nadleśnictwie Goleniów, leśnik Alek­
sander Prokopiuk. Dziełem Prokopiuka są np, 43 so­
lidne ambony postawione w jednym obwodzie.
Dowodzą Orlikami wspominany już Zygmunt
Ossowski, łowczy Bronisław Putkowski, skarbnik
Janusz Wasilkowski i sekretarz Sylwester Niewia­
domski. Życzymy im następnego, równie pomyślne­
go trzydziestolecia, (ter)
odpocząć
Kulminacyj­
ny
moment
uroczystości
- dzik docho­
dzi na rożnie
mto(l7iP7y S7kół średnich pojawiło się sporo kandyddtow do myśliwskiego życia. Wkrótce weszły do
Koid grupy młodzieży z Wyższej Szkoły Inżynieryj­
nej i z Pomorskiej Akademii Medycznej, W lej
sytuacji trzeba było zmienić nazwę, jako że mło­
dzież Akademii Handlowej nie miała już wyłącz­
ności. Nowa nazwa brzmiała ,,Młodzieżowe Kolo
Łowieckie ,,Loś" w SzczeciniG", Ta nazwa przy­
lgnęła do nich na długie lala. tak skutecznie, iż
nawet w pewnym okresie zdołali się obronić przed
totalną numeracją kół łowieckich i numeru nigdy
me przyjęli.
Dopiero w roku 1958 zrezygnowano z nazwy
„Młodzieżowe" i przyjęto nazwę Orlik. Tak pozos­
itSMl
II I I
I :.
1 ^ — . .J^fa-J.-..
9
z czym na nocne łowy? (i)
Przepisy ustawy łowieckiej olwwiązujące w kraju
a zwłaszcza paragraf 29 regulaminu polowań,
w sposób jednoznaczny ustalają jakie warunki w i ­
nien spełniać myśliwy zamierzający polować na
czarnego zwierza nocą. W myśl tych postanowień,
odstrzał dzików nocą (od zmierzchu do świtu) może
być dokonywany tylko na polowaniach indywidual­
nych, z broni gwintowanej, wyposażonej w optycz­
ne przyrządy celownicze, zaś myśliwy przed strza­
łem jest zobowiązany rozpozi^ć przez lornetką cel
i teren na linii strzału.
Tylko nieliczna grupa selekcjonerów, obywa się
bez lunety celowniczej, O ile ł>ez lunety możemy
z rana lub wczesnym wieczorem, bez większego
trudu odstrzelić na otwartym zrębie lub śródleśnej
łące rogacza czy też łosia, o tyle strzelanie w warun­
kach niedostatecznego naświetlenia o świcie lub
zmroku, jelenia ciągnącego do ostoi, cienmymi
przesmykami drągnwiny jest raczej niemożliwe.
Wielu myśliwych polujących od świtu do znuoku,
z powodzeniem wykorzystuje dzierme przyrządy
optyczne charakteryzujące się niewiellcimi średni­
cami obiektywów, najczęściej 30 lub 40 mm.
W warunkach dobrego naświetlenia terenu, lor­
netka jest nam niezbędna do wykrycia rogacza
żerującego pomiędzy kępami traw lub nawisami
krzewów porastających zrąb lub łąkę oraz do oceny
kryteriów kwalifikujących zwierza do odstrzału. Lu­
neta celownicza zamontowana na dobrze przystrzelonej broni, umożliwia nam precyzyjne ulokowanie
kuli, niejednokrotnie na znaczne odległości, co ma
szczególnie istotne znaczenie przy braku możliwoś­
ci podejścia zwierzyny żerującej na-otwartej prze­
strzeni lub przy strzale z ambony do zwierzyny
ciągnącej odległym przesmykiem.
Posiadając uznaną powszechnie za podstawową
typowo myśliwską lornetkę 7 x 50 oraz popularną
dzienną lunetę 4 lub 6 x 30, możemy wyruszyć na
nocny podchód, zwłaszcza, że omawiane warunki
a szczególnie półmrok, dziki najchętniej wykorzys­
tują do robienia spustoszenia w łanach owsa czy
zagonach ziemniaków, lub po prostu żerują na
otwartych przestrzeniach ściernisk.
Podczas nocnej lustracji śródleśnych lub przyle­
gających do lasów upraw rolnych, dobra nocna
lornetka umożliwia nam wykrycie żerujących dzi­
ków na dostatecznie dużą odległość, zezwalającą po
uwzględnieniu kierunku wiatru, na podejście grułwgo pojedynka czy też licznej watahy.
O ile dziki żerują na ściernisku o jasnym tle. lub
gdy strzał jest możliwy pod tak zwany horyzont, to
dzieima luneta z powodzeniem umożliwi nam odda­
nie celnego strzału do wybranej sztuki. Gdy jednak
dziki żerują w łanie kartofli posiadającym z reguły
ciemne tło, lub buchtują w zakolach zaciemnionych
ścianami lasu, to bez dobrej nocnej lunety szkoda
marzyć o dojściu do pewnego strzału.
Dlatego myśliwy planujący nocne łowy powinien
mieć przede wszystkim nocną lornetkę. Oczywiście
wśród wielu myśliwrych istnieją-różne zdania co do
przydatności tej czy iimej lornetki lub limety jak
również ich walorów użytkowych. Niemniej jednak
istnieje ścisły ich podział na nocne i dzienne, wanmkowany posiadanymi parametrami optycznymi.
Ponieważ posiadanie nocnych przyrządów opty­
cznych, dzięki ich uniwersalności wyklucza konie­
czność nabywania zestawu dziermego, zajmiemy
się omówieniem tych niezbędnych w nocy a przy­
datnych także i w ciągu dnia.
Przydatność przyrządów optycznych do polowa­
nia w warunkach słabego naświetlenia terenu wy­
znaczają w zasadzie trzy podstawowe parametry
a w tym: średnica wiązki promieni ^ e t l n y c h , siła
światła oraz wydlalność nocna. Dane te są podawa­
ne w prospektach handlowych lub skróconych spi­
sach załączonych przez wytwórnie do produkowa­
nego sprzętu optycznego - tak lornetek jak i lunet,
W przypadku ich braku, wyliczamy je sami wyko­
rzystując w tym celu dane naniesione fabrycznie na
lornetce czy lunecie.
Średnica wiązki promieni jaką daje na wyjściu
okular lornetki czy lunety. Optymalna wartość 7 mm
jaką powinien posiadać dobry nocny przyrząd opty-
10
LomeOa pryzmatyczna fdziennaj. Typ Ip 6X30
Nocna lornetka pryzmatyczna firmy UCHTER
FOT. ZBKSIEW ADAMSa
czny, jest warunkowana możliwościami odbioru l u ­
dzkiego oka gdyż jego średnica rozszerza się w za­
sadzie do tej wartości. Nadwyżki średnicy wiązki
promieni świetlnych ponad 7 mm przekraczają moż­
liwości odbioru ludzkiego oka nie są przez nie
wykorzystywane. Dlatego też średnica ta u dobrej
nocnej lornetki czy lunety wynosi? rrun, a wyznacza
ją iloraz średnicy obiektywu i krotności powiększe­
nia. 1 tak, dla lornetki 10 x 50 wyniesie 50 : 10 = 5
mm. Taką samą średnicę wiązki posiada lornetka 6
X 30 gdyż 30 : 6 = 5 mm.
Siła świafia mówi o jasności lornetki czy lunety
a wyznacza ją kwadrat średnicy wiązki promieni.
1 tak dla lornetki 10 x 50 jak i 6 x 30 - wyniesie 5' =
25.
Wydajność nocna określa przydatność lornetki
czy lunety do użycia w warunkach słabego naświet­
lenia terenu, a wyznacza ją pierwiastek kwadrato­
wy iloczynu średnicy obiektywu i krotności powię­
kszenia. Dla lornetki 10 x 50 wyniesie zatem 50 • 10
= 500 = 22.4. a dla lornetki 6 x 30 wyniesie 30 - 6 =
180 = 13,4.
To właśnie zezwala nam wyjaśnić, dlaczego lor­
netka 10 X 50 jest bardzo dobra i daje doskonałe
efekty nawet w trudnych warunkach nocnych, zaś 6
X 30 mimo, że [)osiada taką samą silę światła jak 10
X 50, jest lornetką dzienną zupełnie nieprzydatną
w nocy.
Uwzględniając omówione kryteria, w sposób jed­
noznaczny możemy ustalić wymagania dla dobrej
nocnej optyki - średnica wiązki promieni 7 mm
a tym samym siła światła 49 oraz jak najwyższa
wydajność nocna.
Sprawa wyboru dobrej i praktycznej lornetki nie
jest jednak tak prosta jak to wynika z rozważonych
zagadnień. O ile przeanalizujemy podane w zesta­
wieniu takie dodatkowe parametry jak pole widze­
nia na odległości 1 km, rozmiary czy ciężar, docho­
dzimy do wniosku że w przypadku doboru przyrzą­
dów optycznych należy również stosować zasadę
wypośrodkowywania poszczególnych wartości. Dla
przykładu, wykazana w zestawieniu parametrów
wybranych modeli lornetek pryzmatycznych, n u ę dzy innymi lornetka ,.UCHTER" 11x80, posiada
bardzo wysoką wydajność nocną i doskonałą siłę
światła.
Jednak małe pole widzenia ^ m, diiży ciężar bo
aż 2,2 kg oraz potężne rozmiary jak również krot­
ność 11, raczej ogranicza wartość używania bez
statywu, na pewno zniechęci niejednego potencjal­
nego nabywcę, cdn.
TAOEUSZ CHOLEWKA
Uroczystość otwarcia poprzedziło polowanie, któ­
re odbyło się w okolicach Żegiestowa, a zakoiiczyło
spotkaniem na leśnej polanie, gdzie na uczestników
polowania czekało ognisko, kocioł bigosu i szaszły­
ki przygotowane przez żony myśliwych.
Zaproszonych gości w osobach I sekretarza KW
PZPR w Nowym Sąrzu, Henryka Kosteckiego, se­
kretarza Komitetu Miejsko-Gminnego Uzdrowiska
Krynica, Juliana Kietlińskiego, Wojewódzkiego In­
spektora do Spraw Ł/>wiectwa inż. Tadeusza Zająca
powitał prezes Koła .Artur Bańkowski i długoletni
łowczy Władysław Piksa.
Po otrąbieniu pokotu, wszystkim uczestnikom
rozdano pamiątkowe dyplomy i odznaki,,Króla po­
lowania". Honorowym ,,Królem polowania" został
senior Koła, siedemdziesięcioletni Franciszek Ko­
wal. A potem, jak to zwykle bywa popłynęły przy
ognisku myśliwskie opowieści i wspomnienia.
Kolo Łowieckie w Krynicy istnieje od 1952 roku,
a pod nazwą ,,Sokół" od 195? r. Dzierżawi dwa
obwody - polny i leśny w Nadleśnictwie Piwniczna.
Piękne to okolice, ale dla gospodarki łowieckiej nie
najłatwiejsze, z uwagi na trudno dostępny górski
teren. Największą troskę poświęca się w ,,Sokole"
hodowli zwierzyny płowej, Na terenie obwodu nr
82, na 3,? tys. ha bytuje ok. 55 jeleni, 50 sarn i 20
dzików, ale też i stan drapieżników jest wysoki - 1 0
wilków i 6 rysiów. Bezpieczeństwa i porządku w ob­
wodzie strzeże dwóch strażników łowieckich opła­
canych z funduszy Koła.
Na okres tegorocznej zimy przygotowano m. in.
ok. osiem ton siana, dwie tony owsa w snopkach,
dwie tony ziemniaków, tonę pestek i karmę tę
wykładać się będzie w 16 paśnikach. Doświadcze­
nia ubiegłorocznej zimy pozwolą na otoczenie zwie­
rzyny jeszcze skuteczniejszą opieką.
Najłłliższe zamierzenia myśliwych z ,.Sokoła" to
wybudowanie na wiosnę przy ich domku m a g a z ^ u
na karmę (żeby wygodniej było dostarczać ją do
paśników) oraz piwnicy-chłodni i urządzenia do
wystudzania zwierzyny (Uta)
Nowy domek myśliwski
stanął na malownicze!
połaaie
„Sokół" z Krynicy we własnym
domku myśliwskim
Łowczy Kola, Władysław
Pilcsa przy liuł>6rtowskini
ognisku
Ostatnie święto hubertowskie w Kole Łowieckim
„Sokół" w Krynicy miało wyjątkowo uroczysty cha­
rakter. Po ponad roczne j pracy wszystkich członków
Koła stanął na Hali Rusinowej, nad wsią Żegiestów
domek myśliwski. Od dawna myśliwi z „Sokola"
rozważali ten projekt, bo to i obwód oddalony od
siedziby Kola i teren górski - trudno dostępny. Po
prostu ciężko było bez bazy w terenie. Wugo zasta­
nawiano się nad lokalizacją domku, aż wreszcie
powzięto decyzję; stanie pod Pustą Wielką, około
1000 metrów nad wsią Żegiestów, na pięknej pola­
nie otoczonej lasem, ze wspaniałym widokiem na
Czeskie Tatry, przy poletku uprawnym.
Pracę rozpoczęto systemein gospodarczym i wy­
konywano w miarę wolnego czasu, zaś koszt nie­
zbędnych materiałów pokryto z budżetu Koła, Dzię­
ki położeniu domku każdy myśliwy może teraz
łączyć przyjemne z pożytecznym i oprócz polowania
popracować przy uprawie poletka.
Trzeciego listopada pomieszczenia domk\i skła­
dające się z dwóch dużych pomieszczeń - kuchni
z kominkiem i dużej sali przeznacz.onej na sypialnię
oraz holu pełniącego na razie rolę magazynku,
stanęły otworem dla jego budowniczych i zaproszo­
nych gości.
11
Konwencja o ochronie
migrujących gatunków
dzikich zwierząt
Europejski komitet
ochrony fok i innych
zwierząt futerkowych
Na zakończenie międzynaroriowej konferencji
odbytej w czerwcu 1979 r. w Bonn (RFN) podpisano
konwencję o ochronie migrujących gatimków dzi­
kich zwierząt. Gatunki migrujące określono jako
„gatunki, których duża część regularnie i w sposób
możliwy do przewidzenia przekracza jedną lub wię­
cej granic państwowych". Strony konwencji „uzna­
ją potrzebę podjęcia kroków zapewniających by
zwierzęta migrujące nie popadły w ryzyko wyginię­
cia." W szczególności strony:
a) powinny popierać badania nad zwierzętami mi­
grującymi i współpracować w takich badaniach;
bt muszą dążyć do otoczenia natychmiastową
ochroną gatunków migrujących wymienionych
w załączniku I ;
c) b ę d ą dążyły do podjęcia porozumień na temat
ocłuony i zagospodarowania populacji zwierząt
migrujących wymienionych w zaiączruku U.
Załącznik I zawiera listę wszystkich migrn^cych
gatunków zagrożonych wyginięciem. Załącznik II
wymienia gatnnki migrujących zwierząt znałdu}*!cycli słę w nieobiecującej sytuacji i wymagające
międzynarodowych konwencji dla ochrony i zago­
spodarowania oraz te, których ocłuona zyskałaby
znacznie na współpracy międzynarodowej opartej
na odpowiednim porozumieniu. Organami konwe­
ncji są: konferencja stron, rada naukowa i sekreta­
riat.
Dziesiąte, doroczne zebranie europejskiego Ko­
mitetu ochrony fok i innych zwierząt futerkowych
odbyło się w Pałacu Europy w Strasburgu w poło­
wie 1979 r.
Komitet zdecydował wzmożenie swej działalnoś­
ci i dostarczeiue swym oddziałom nowych środków
informacji w celu spowodowania by Europejczycy
stopniowo wyzbywali się zwyczaju nabywania wyroł>ów futrzarskich.
Płomienie śmierci
na Morzu P^nocnym
Ceny płacone za zwierzynę wahają się oczywiście
w zależności od jej jakości i ciężam, jak również płci
i wieku. Za każde zranione zwierzę myśliwi [^acą
50% całkowitej jego ceny. Poza opłatami za polowa­
nie turyści-myśliwi płacą za noclegi, wyżywienie
i transport, co może stanowić 15% opłat myśliw­
skich. Pozostają jeszcze koszty licencji i ubezpie­
czenia.
Całkowite pozyskanie w 1976 r. obejmowało
18 000 jeleni szlactietnych (przy pogłowiu 38 000).
60 000 sam (185 000) i 338000 ptactwa. Z tego
myśliwi zagraniczni, w liczbie 8000 pozyskali 2230
jeleni, 5080 sam, 96 000 bażantów i 226 000 kaczek.
Ismieją dowody, że niezliczone ilości ptactwa
migrującego nad Morzem Północnym spalają się
żywcem w płomieniach gazu wydobywającego się
z szybów naftowych. Zwabione jasnym światłem
ptald lecą wprost w płomienie, podobnie jak
w światła latami morskich. Towarzystwa naftowe
zaprzeczają tym faktom, lecz ornitolodzy nie mają
wątpliwości.
Węgry. Żywy kapitał
Węgierskich myśliwych można podzielić na dwie
kategorie: 26 000 (spośród 10 600 000 ludności) po­
lujących dla sportu członków stowarzyszeń myśliw­
skich i 1500 zawodowych myśliwych, z których
każdy na obszarze 6000 ha jest odpowiedzialny za
hodowlę zwierzyny i ochronę łowiska.
Trzecią szybko wzrastającą kategorią myśliwych
są turyści. 2;agraniczni myśliwi polują zarówno
w łowiskach należących do przedsiębiorstw pańs­
twowych jak i dzierżawionymi przez stowarzyszenia
myśliwskie. Organizacją polowań turystycznych
zajmuje się M A V A D (węgierside łowieckie przed­
siębiorstwo spółdzielcze). Polowania turystyczne są
na Węgrzech traktowane jako jedno ze źródeł do­
chodu na finansowanie z.agospodarowania łowisk.
Sezon polowań na ptactwo wodne jest łwrdzo krót­
ki, od 1 marca do 20 kwietnia na słonki, a od 1
października do 15 stycznia na gęś zt}OŻową i nie­
które inne gatunki gęsi.
Słowo o Turcji
Turcja, obszar przejściowy pomiędzy Europą
a Azją, ma bardzo specyficzny klimat i bardzo róż­
norodną faunę. J e d n a k ż e liczebność zwierzyny gmt>ej zmniejszyła si^ tam w wyniku zniszczenia natu­
ralnych środowisk przez człowieka i nie kontrolo­
wanego polowania. Środki ochrony podjęte w ostat­
nich kilku latach umożliwiły uratowanie takich
zwierząt jak jeleń szlachemy. sama, dzika owca
i niedźwiedź, chociaż były spóźnione raczej dla
irbisa, którego ostatnie osobniki walcząo przeżycie.
• Populacja wilków utrzymuje się, lecz hiena pasko­
wana [Hyaena hyaena) regulamie zmniejsza swą
liczebność. Fauna ptasia jest bardzo bogata, bo­
wiem Turcja leży na głównych szlakach ich mi­
gracji.
Myśliwi zagraniczni
w Hiszpanii
w 1977 r. wydano w Hiszpanii 2705 licencji obco­
krajowcom,Retorzy przybyli do tego kraju aby zapo­
lować przede wszystkim na kuropatwy czerwononogie iAlectoris mfa) lub koziorożce {Capra hispanica). gatunek występujący tylko w Hiszpanii. Jego
liczebność osiągnęła 28 000 sztuk w 1977 r.
Zagraniczni myśliwi wykazują rosnące zaintere­
sowanie również innymi formami polowania i iimą
zwierzyną, np. polowaniem na dropie {Otis tarda)
z podchodu lub w pędzeniach. Hiszpańska popula­
cja dropi liczy ok. 11 000 osobników. Jest to ruewątpliwie jedna z największych populacji tego ptaka
na świecie. Zagraruczni myśliwi bardzo chętnie
polują także na samy, jelenie, daniele, kozice imufiony. Polują koimo lubz podchodu na jelenie i dziki,
strzelają kuropatwy, przepiórki, słonki, zające i kró­
l i k i , pardwy i uprawiają łowy z sokołem.
Obcokrajowcy mogą nabywać prawa do prywat­
nych łowisk jako właściciele bądź dzierżawcy.
w miesięczniku .^ora" (nr 83) ukazał się intere­
sujący artykuł pióra Eleonory Szukiel pt. ..Dzikie
zwierzęta nie tylko dla myśliwych".
Asumpt do
rozważań na ten temat dało amerykaiiskie czasopis­
mo leśne „Journal of Forestry", które opierając się
na dużym materiale ankietowym porusza to zagad­
nienie.
W Ameryce w ostatnich latach stwierdza się duże
zainteresowanie społeczeństwa dziką fauną. Bada­
nia wykazały, że szybciej wzrasta zainteresowanie
społeczeństwa amerykańskiego ot>serwacją dzikiej
fauny, jako formą rekreacji ruż myślistwem lub
wędkarstwem. Przeszło 12 procent Amerykanów
w wieitu powyżej 12 lat (około 25 min) stanowią
myśliwi i jakkolwiek ich liczl>a wciąż wzrasta, to
wzrost liczebności ludzi zainteresowanych poza
myśHwskimi aspektami łowiectwa jest znacznie
większy. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele.
Jedną z głównych wydaje się zmęczenie człowieka
wieloma skutkami cywilizacji. Coraz częściej szuka
on wypoczynku w kontakcie z przyrodą.
Ciekawe są wypowiedzi ankietowanych turystów
z zacłKKiniej Mirmesocie. Wynika z nich, że 96
procent ankietowanych miało okazję zobaczyć
zwierzynę i że sprawiło im to wielką radość. Na
pytanie: ,.dlaczego?" - prawie 50 procent ankietowanydi odpowiedziało, że odczuwali po prostu
przyjemność w patrzeniu na dzikie zwierzęta. Oko­
ło 20 procent wyjaśniło ponadto, że oglądanie zwie­
rzyny pozwala im odczuwać bliskość lub pierwotność natury; 22 procent dostrzegało wartości wy­
chowawcze takich spotkań ze zwierzyną dla ich
dzieci. Wielu pogłębiło swą wiedzę o życiu zwie­
rząt, zwłaszcza ptaków. Dowiadujemy się, że na
sprzęt i pokarm ułatwiający obserwację ptactwa
Amerykanie wydawali w 1974 r, około 500 min
dolarów. Wyniki innej ankiety, która objęła 1352
grupy turystów, wskazują, że dla wielu (34%) spot­
kania ze zwierzyną były największym przeżyciem
w czasie wycieczki. Najbardziej trwałe i głęlwkie
wrażerua pozostały ze spotkań z okazałymi zwierzę­
tami, takimi jak jelenie, łosie lub niedźwiedzie.
Charakterystyczne" jest, że jako inne aspekty przy­
jemnych doznań związanych z dziką fauną wymie­
niono czytanie książek, oglądanie wydawnictw al­
bumowych, telewizji, znaczków pocztowych któ­
rych tematem jest zwierzyna.
biotopadi, chociażby z powodu szkód powodowa­
nych przez zwierzynę w lesie i polu, Z drugiej zaś
strony również myśliwi nie powinni traktować tu­
rystów jak intruzów. Autorka kończy swoje rozwa­
żania zbyt może śmiałym twierdzeińem, że rekrea­
cyjna funkcja łowiectwa wkrótce nabierze znacze­
nia przerastającego pozostałe jego funkcje.
. Inne wnioski autorki jednak wydają się słuszne.
Znając nasze warunki, tak odmierme od amerykań­
skich, wyraźnie unika zaleceń przeszczepiania
wszystkich ich praktyk na nasz teren. Wszak obsza­
rów leśnych mamy znacznie mniej niż USA, a rezer­
watów leśnych, w stosunku do obszaru kraju, mamy
w Polsce zaledwie 0,5 procent, gdy tymczasem USA
ma ich 2,72 procent. Lasy nasze w sezonie turystycz­
nym masowo są penetrowane przez turystów, zwie­
rzyna jest nadmiernie niepokojona. Na ogół turysta
u nas nie ma wielu szans na spotkanie zwierzyny
w jej biotopie. Jeżeli w pobliżu lasów są łany kuku­
rydzy, zwierzyna z reguły szuka tam schronienia
i nawet myśliwy nie ma możności dojścia do niej.
Wydaje się, że w naszych warunkach dla szerokiej
rzeszy miłośników dzikiej fauny na pierwszym pla­
nie pozostaną książki, albumy przyrodnicze, tele­
wizja, film i ewentualnie zwierzyńce, o których
niedawno mówiliśmy na tym miejscu.
Jeżeli chodzi o stosunek myśliwych do turystów
w lesie, to trzeba stwierdzić, że myśliwi zdają sobie
sprawę z tego, że mieszkańcy zatłoczonych miast,
przesyconych spalinami samochodów i dymami
z kominów fabrycznych, pracownicy zakładów
przemysłowych, biur i urzędów muszą szukać odno­
wy swoich sił i ratunku dla zdrowia na łonie natury,
a przede wszystkim w lasach. Chodzi tylko o to, by
robili to z kulturą i z szacunkiem dla lasu i jego
mieszkańców.
Z notatki zamieszczonej w „Życiu Warszawy" (nr
273) dowiadujemy się, że ł>adania nad kaczkami
krzyżówkami bytującymi na wodach warszawskich
parków podjęła Stacja Ornitologiczna Koła Nauko­
wego Leśników przy SGGW-AR, przy wsp<yudziale
Zatdadu Ł/>wiectwa. Celem tych prac jest badanie
zwyczajów kaczek, kontaktów ze stadami przeby­
wającymi na Wiśle itp. FVizwoląone m. in. stworzyć
optymalne warunki dla ich bytowania w parkach
oraz zasiedlać je w innych ogrodach. Tego rodzaju
l)adania przyczynią się bez wątpienia do wzł>ogaceW związku z narastającym zainteresowaniem nia launy naszych terenów zielonych.
Kaczki krzyżówki są atrakcją wielu parków. Ptaki
społeczeństwa spotkaniami zokazami dzikiej fauny
w biotopach otwartych, wprowadza się w USA coraz te są mało płochliwe, pozwalają się obserwować
i karmić spacerowiczom. Kołu Naukowemu Leśni­
to nowe formy takich spotkań. Przy tym duży nacisk
ków życzymy powodzenia w ich pracy.
kładzie się na odpowiednie przygotowanie turysty
i dobór obiektów do zwiedzania, W programie
„Eigłress Wieczorny" (nr 263) zamieścił artykuł
uwzględnia się m, in, popularyzowanie wiedzy oży­
pt, „W naszych lasach zwierzyny nie zabraknie!".
ciu i zachowaniu się dzikich zwierząt. W środowi­ z którego dowiadujemy się, że po ukazaniu się
skach zaś bytowania zwierząt wytycza się odpo­ artykułu ,,Dziczyzna na nasze stoły", o którym
wiednie szlaki piesze i samochodowe, prowadzi się w swoim czasie informowaliśmy kolegów myśli­
dyskretne dokarmianie zwierząt itp. Przewodnika­ wych, do redakcji napłynęło wiele zapytań ze strony
mi są kompetentni przyrodnicy. Równolegle z roz­ czytelników. Wszyscy zaniepokojeni byli danymi
wojem różnych form spotkań niemyśliwskich z dzi­ o znacznej ilości zwierzyny, jaką przeznaczono do
kimi zwierzętami, przygotowywany jest program odstrzału podczas tegorocznego sezonu polowań
badań socjologiczno-psychologicznych, które uła­ O dodatkowe wyjaśnienia w tej sprawie redakcja
twiałyby wyjaśnienie wielu współczesnych zja-- ,,Expre5SU" zwróciła się do dyrektora Biura Zarządu
wisk, a między innymi wpływu polowań i innych Głównego PZŁ inż. Ryszarda Skowrona. Odpowiedź
zakłóceń w biotopie na możliwości rekreacyjne spo­ dyrektora podajemy tylko w nieznacznym skrócie
łeczeństwa związane z obserwacjami życia dzikich by nasi czytelnicy również znali uzasadnienie glo­
zwierząt, a także czy dobra informacja o łowiectwie balnego planu odstrzału zwierzyny, A oto odpo­
i znajomość podstaw ekologii zwierzyny ł>ędzie wiedź dyrektora:
mieć wpływ na sfozumienie i aprobatę zasad gospo­
- Nie ma najmniejszej obawy, że po sezome
darki łowieckiej (łącznie z potrzebą odstrzału), czy
łowieckim w naszych lasach będzie zbyt mało zwie­
też na wzmożenie niedięci do myśliwych. Na marrzyny. Plan odstrzałów ustalony jest w oparciu o łtaginesie tych rozważań z odległego kontynentu dania naukowe uwzględniające
liczebność gatun­
autorka uważa, że można by również w Polsce wiele
ku, jego możliwości rozrodcze i wiele innych czyn­
dobrego zrobić dla społeczeństwa
i gospodarki loników.
wwrkip}. zwłaszcza dla zmniejsz-enia wyraźnej nie­
Opracowane meforfy zapewniają coroczny wzrost
chęci myśliwych do turystów I odwrotnie. Na przy­
kład, rzetelna informacja poprzez prasę, radio i tele­ iiczebnoscj wszysfkjc/i gatunków.
Mamy obecnie w kraju ponad S tys. łosi. a zaczy­
wizję mogłaby się przyczynić do zrozumienia przez
społeczeństwo zasad gospodarki łowieckiej m. in. naliśmy po wojnie zaledwie od kilkunastu. Do 1967
roku nie prowadziliśmy odstrzału- Wtedy łosi było
potrzeby regulowania liczebności zwierzyny przez
odstrzał we współczesnych zagospodarowanych już ponad 600.
Zaczęliśmy eliminować osobniki słatfe. co dopro-
U
V
fdedyś jak coś człowiek
strzelS
To dostarczył naPICP
List wypełnił, fracht opłacił
By nie jechał zwierz na gapę.
l brankardem zwierz odjechał
Tam gdzie „l^" na niego czekał.
Kolej trochę zarobiła.
„Las" oszczędził na transporcie,
I ..Animex" rad byl z tego,
Bo zwierz znalazł się w eksporcie.
Nic nikomu nie wadziło
l lat wiele tak to było.
Raptem jakiś nowy pomysł
Się narodził i uparcie,
Kolej nie chce zwierza wozić.
A ty pusty jedź brankardzie,
Chyba, że gdzieś Jaś czy Józek
Nada rower albo wózek.
A po dzika samochodem
Będzie teraz jeździ! ..Las",
Tracił środki i talony
1 kierowców cenny czas.
Bo z tym sicupem to psiamać
Prostą sprawę trudno zgrać.
Denerwują się myśliwi
1 pytają o przyczyny.
Czy zarobić kolej nie chce.
Czy za dużo jest benzyny?
Ciekaw jestem a) fpż powie
Sam szef jak się o tym dowie.
SZARAK
wadziło do szybszego rozrostu populacji i zdecydo­
wanej poprawy gatunku.
Odstrzał 60 tys. sarn przy liczebności ponad 360
tys. nie jest wcale zbyt wysoki.
Niezależnie od tego w tym roku sarnom przyszedł
w sukurs Minister Leśnictwa, który zakazał od sier­
pnia polowań na kozły, a następnie
wojewodowie
z nieictórych województw
wydali również zakazy
polowań na kozy i koźlęta. Sądzę więc. że zamierzo­
na przez nas liczba 60 tys- nie zjistanie osiągruęta.
Inną zasadę przyjęto w stosunku do dziicdw. We­
dług polskich przepisów odstrzelą się ok. 70 procent
stanu ogólnego.
Biorącpod uwagę szybką rozrcxlczość tego gatun­
ku, a jednocześnie
szkody, jakie wyrządza na po­
lach, odstrzał powituen być nawet większy...
Odrębną sprawą jest zwierzyna drobna, np. zają­
ce i kuropatwy - bardzo wrażliwe na warunki at­
mosferyczne.
Ostatnie lata były niekorzystne dla zajęcy, a zima
ubiegłoroczna bardziej niż zwykłe dokuczy/a kuro­
patwom. Upoluje się ich więc w tym roku kilkakrot-
13
I
Związki człowieka z przyrodą są starszo niż kultu­
ra. To powszecłinie zrozumiały truizm. Mniej może
uświadamianą prawdą jest wpływ świata roślin
i zwierząt na poszczególne dziedziny kultury, ob­
serwowany zresztą do dziś. W ich tworzeniu dużą
rolę odegrali myśliwi. Byli oni np. pierwszymi
w świecie malarzami. Tezę tą, ilustrowaną zdjęcia­
mi najstarszych malowideł skalnych, usłyszeliśmy
w ciekawym felietonie filmowym o historii farb
malarskich, nadanym U listopada 1979 r. w I wyda­
niu Dziennika telewizyjnego. Łowiectwo - to naj­
starsze poza zbieractwem zajęcie ludzi pierwotnych
- nie tylko dawało im szansę przeżycia, ale także
dostarczało tematów pierwotnym twórcom.
(po siedmiu latach) w dniu 24 listopada głośny film
Leloucha ,,Kobieta i mężczyzna"ma świetny, moim
zdaniem, epizod myśliwski, W potokach ulewnego
deszczu, szosą, po której przelewa się rzeka wody,
jadą na rowerach dwaj myśliwi. Nadjeżdżający sa­
mochodem mężczyzna oblewa ich fontanną błota od
stóp do głów. Tę na przekór zdrowemu rozsądkowi
wyprawę na polowanie w sytuacji, gdy radio ostrze­
gało przed opuszczaniem domów z powodu cią­
głych opadów, zrozumiemy tylko my, myśliwi. Za­
mierzoną złośliwość francuskiego twórcy wbrew
jego intencji odbieramy jako apologię pasji łowiec­
kiej, o której Bratny nie bez racji powiedział,,hobby
wielkie jak łoś".
O związkach z przyrodą kultury Indian traktował
wyświetlony 14 października VII odcinek fascynu­
jącego cyklu dokumentalnego Zygmunta Adam­
skiego „Na bezdrożach Amazonii". Taniec tubyl­
ców wyraźnie powstał pod wpływem obserwacji
tańców i walk godowych ptaków. Mężczyźni z bo­
gato malowanymi w różne kolory i wzory ciałami,
z pióropuszami na głowach, w kontrastowo jasnych
spódniczkach, nakolannikach i opaskach nad sta­
wami skokowymi, nisko pochyleni ku sobie głowa-'
mi rytmicznie kręcą sią wokół wspólnej osi. Obok
dziewczęta skromnie ozdobione i ubrane jedynie
w naszyjniki i wąskie tasiemki na biodrach, wypros­
towane, tańczą mało dynamicznie, jak gdyby ich nie
porywały podniecające dźwięki muzyki. Stylizacja
jest tak widoczna, że t>ez trudu dostrzegamy analo­
gie do tokujących ptaków; bogato ubarwionych
samców walczących o względy szarych, mało efek­
townych samiczek, pozornie nie zwracających uwa­
gi na czupumych zalotników.
Do postulowanej już nieraz w tej rubryce akcji
upowszechniania przez telewizję znajomości zwie­
rząt krajowych znów włączyli się autorzy ,,Z kamerą
wśród zwierząt", odchodzący coraz częściej od
schematu swej cyklicznej audycji. Tym razem z po­
mieszczeń wrociawskiego Zoo wynieśli swe kamery
do parku, pokazując w dwu oglądanych przeze
mnie programach (8 lipca i 2 września) zwierzęta,
które można spotkać na codziennym spacerze wśród
miejskich zadrzewień, lasów i pól,
W cyklu „opowieści" filmowych poniedziałkowe­
go ,,Zwierzyńca" zobaczyliśmy dwie ciekawe rela­
cje z wizyt u naszych twórców. Pierwsza - nadana 24
września z pobytu u znanego telewidzom autora
filmów przyrodniczych „Cągol krzykliwy".
„Sekre­
ty jeziora" A, Stanisławskiego, ilustrowana była
najnowszymi filmikami o łozówce i muchołówce,
kręconymi nieraz dosłownie na podwórku jego
wiejskiej chaty na Mazurach- Druga opowieść po­
wstała w wyniku wizyty u autora licznych albumów
o zwierzętach, Lecha Wilczka, żyjącego od latw Pu­
szczy Białowieskiej z oswojonymi przez siebie dla
potrzeb fotografiki lisem, knikiem i dzikiem. Poczy­
nione przez niego obserwacje nie tylko są ciekawe,
ale mają także znaczenie dla etologii. Okazuje się,
że lis samiec jest bardziej o p i e k u ń r / y od samicy,
przynosi pożywienie, dzieli je między potomstwo,
nawet jest przez nie objadany; nie lubiący obcych
dzik pełni funkcję psa podwórzowego, a przez usta­
wiczne buchtowanie uprawia w szybkim czasie co­
raz inną wydzieloną mu część przydomowego
ogródka. Umiłowanie zwierząt przez L, Wilczka
przejawia się w samym ich nazewnictwie: lisiczka
Kniszynka, loszka Żabka, kruk Korasek, Ta miłość
jest zaraźliwa - i to jest bezsprzeczną wartością tego
reportażu, szczególnie z uwagi na głównych adresa­
tów programu - nasze dzieci.
Innego przykładu tych związków - tym razem
w dziedzinie techniki - dostarczył nam czechosło­
wacki film ..Rozmyślania o licarze", wyświetlony 22
października ub. r. Marzenia znanego wszystkim
mitycznego bohatera o naśladowaniu lotu ptaków
spełniły się całkowicie dopiero w drugiej polowie
XX wieku; sylwetka nowoczesnego odrzutowca do
złudzenia przypomina sylwetkę lecącego ptaka; wi­
dać to wyraźnie na nakładających się na siebie
zdjęciach.
Organizowane corocznie jesienią hippiczne biegi
myśliwskie za lisem znalazły odbicie w filmowych
doniesieniach 1 wydania Dziennika telewizyjnego
z 25 listopada oraz w dokumentalnym filmie produ­
kcji CSRS „Bieg myśliwski św. Huberta "wyświet­
lonym 25 października. Ta widowiskowa impreza
sportowa wywodząca się z angielskiego polowania
,,par force ' na lisy, to przykład wpływu kultury
łowieckiej na jeździectwo, kiedyś zresztą silnie zlowiectwem związane. Oczywiście jest namiastką
tamtych łowów, mającą z nimi tyle wspólnego, co
strzelanie do bażantów w przelocie na strz^elnicy
myśliwskiej.
Łowiectwo inspiruje także twórców współczes­
nych filmów fabularnych Wyświetlony powtórnie
CO PISZĄ I N N I
dokończenie ze str, 13
,
nie mniej niż w latach poprzednich. Koia łowieckie
organizują z reguły tylko jedno polowanie w ciągu
całego sezonu. Na zjfacznyc/j terenach kraju w ogó­
le nie będzie polowari zarówno na zające jak i kuro­
patwy (,..)
W tym samym dzienniku (nr 264) ukazał się cieka­
wy artykuł o nieco sensacyjnym tytule; „Czy nad
Jeziorem Turkana natrafiono na ślady polowania
sprzed półtora miliona lat?'
Z artykułu dowiadujemy się, że okolice Jeziora
Turkana w północnej Kenii zwanego dawniej Jezio­
rem Rudolfa, stanowią prawdziwą skarbnicę ska­
mielin świadczących o dziejach praczłowieka i jego
14
„Popohidnie wiedzy i fantazji ' z 29 września
poświęciło swój program 30-leciu Wytwórni Filmów
Oświatowych, z której to filmów - w tym interesują­
cych nas przyrodniczych - ta Redakcja (jak i inne)
często korzysta. We wspomnianej audycji zobaczy­
liśmy m, in, filmowy ..Raport w sprawie bobra"
Barbary Bartman-Czecz, ukazujący historię tego
zwierzęcia, będącą symbolem wkładu polskich na­
poprzedników. Plonem licznych wypraw nauko­
wych na tamte tereny było wiele wykopalisk antro­
pologicznych, które znacznie wzbogaciły wiedzę
o naszych praprzodkach. Obecnie znowu nadeszły
stamtąd wiadomości o niezwykle ważnym odkryciu
Ekspedycja działająca na północno-wschodnim wy­
brzeżu Jeziora Turkana natrafiła na Uczą<y 1,5 mi­
liona lat odcisk stop wczesnego człowieka. Znajdo­
wały «ię one pośród podobnie skamieniałych odci­
sków hipopotamów i ptaków brodzących. Ślady
praczłowieka miały długość 26,5 cm i szerokość od
7,6 do 9 rm.
Na podstawie tych wymiarów oraz głębokości
śladów naukowe-' obliczyli, że osobnik ten miał 150
- 165 cm wzrostu i ważył ok. 54 kg.
Uczeni doszli do przekonania, że natrafiono na
Homo erertus, tym bardziej, że w odległości kilku
kilometrów znaleziono również skamieniałe kości,
należące z pewnością do tego właśnie gatunku.
Położenie odkrytych śladów wskazuje - zdaniem
ukowców w dzieło ochrony przyrody. Konsekwen­
cją tych poczynań - usłyszeliśmy w filmie musi być
zachowanie jak największej liczby bagien i rozle­
wisk, niezbędnych na ostoje bobrowe i służących
jako naturalne zbiorniki wody.
Jak wykazuje praktyka, tradycyjne metody
ochrony przyrody nie zapobiegają już degradacji
środowiska. Wieczór z Dziennikiem przyniósł
w dniu 21 listopada alarmujące wieści ozamieraniu
Puszczy Świętokrzyskiej, Giną kolejne gatunki ro­
ślin i zwierząt. Z tych ostatnich - nie tylko orliki
i sokoły, ale także jelenie.
Ponadto ,.Kino-Oko" w d n i u 18 listopada zwróciło
uwagę na mało dostrzegane dotąd zagrożenie natu­
ralnego środowiska związkami rtęci, dostającymi
się do gleby z preparatami ochrony roślin i w postaci
odpadów z zakładów przemysłowych, Z powodu
zatruć giną już nie tylko zwierzęta, ale umierają
także ludzie.
Czy to znaczy, że obecność człowieka w przyro­
dzie musi prowadzić do takiej sytuacji? Dwa filmy
radzieckie nadane 5 i 11 października zdecydowa­
nie temu przeczą. I przyrodę i człowieka może
uratować nauka. Do ussuryjskiej tajgi (..Tam, gdzie
żyją amurskie tygrysy") wchodzą co roku biolodzy.
Ich badania mają ocalić tę jeszcze do dziś naturalną
enklawę od degradacji i zniszczenia,
O badaniach naukowych i zakończonej restytucji
sobola doniósł drugi film radziecki - .,Nadbrzegiem
Bajkahi". Wśród wielu ciekawostek zwracała uwa­
gę egzotyczna dla nas technika odłowów tych naj­
ważniejszych zwierząt Syberii w celu ich oznako­
wania: pies zapędza sobola na drzewo, skąd zdej­
muje go człowiek.
Jak trudne i skomplikowane bywają sprawy
ochrony przyrody pokazał nam 10 października film
z serii „Świat, który nie może z d g i n ą ć ' p t , „Okrutna,
górska zima". Mimo dożywiania, na skutek zagęsz­
czenia populacji, wiele jeleni i sarn ginie. Koniecz­
ny jest jesienny odstrzał zwierzyny, choć sprzeczny
z tradycyjnie pojętą ideą parków narodowych, .Ale
człowiek wyniszczywszy drapieżniki musi także
i w miejscach chronionych przejąć ich rolę - selek­
cjonera zwierzyny.
Wyświetlony 29 listopada drugi film t*?go cyklu
pt, ..Kraina trzęsącej się ziemi" ukazalbogaty świat
roślin, gadów i ptaków wodnych, żyjących na
olbrzymim terenie bagiennym, liczącym ponad 2
tysiące km', zachowanym do dziś w USA w stanie
Georgia. Świetne zdjęcia podwodne pozwoliły nam
poznać technikę nurkowania kaczek - głowienek
i polowania na nie aligatorów. Człowiek może tu
wpłynąć jedynie łodzią, mimo to bytują na tej ..ugi­
nającej się" ziemi także ssaki, m, in, jelenie wirginijskie. Moglibyśmy się z tego filmu nauczyć, jak
skutecznie chronić ostatnie już polskie bagna i tor­
fowiska,
ZYGMUNT JÓŻWIAK
naukowców, że osobnik ten brodził po płyciźnie
jeziora w określonym celu, uczestnicząc mianowi­
cie w polowaniu na hipopotamy. To jest właśnie ów
bardzo istotny element znaleziska, wskazujący na
stosunkowo wysoki już etap rozwoju, umożliwiają­
cy podejmowanie czynności łowieckich. Byłoby to
bowiem postępowanie przemyślane, wymagające
odpowiednio ukształtowanego mózgu, którego do­
tąd nie przypisywano Homo orectus. Datowanip
tpgo ptapu rozwoju na półtora miliona lat wstecz,
stanowi ważne osiągnięcie poznawcze dziejów pra­
człowieka.
Na zakończenie c o ś z k u c h n i myśliwskiej. Tygod­
nik „Literatura" (nr 48) cytuje fragment wywiadu
dyrektora ,,Victorii" zamieszczony w ,,Życiu Go­
spodarczym"; ... pieczeń z niedźwiedzia? - mieliś­
my ją w karcie przez kilka miesięcy, gdy ZOO nie
móglo już wykarmić niedźwiedziego wyżu..,".
AB.
z głębokim żalem zawiadamiamy, że odszedł z naszego grona przeżywszy 54 lata
W dniu 28 października 19?9 roku zmarł przeżywszy 69 lat
Ko»a9>
Kotoga
śp
EUGENIUSZ WIŚNIEWSKI
RYSZARD ŻEBROWSKI
wieloletni członek naszego Koła odznaczony brązowym Medalem Zasługi Łowiecluej.
Prawy i sziadietny człowiek, wierny kolega i towarzysz łowów.
Cześć Jego pamięci!
Zarząd i człoakowie
K<rfa Łowieckiego Nr 55
w Stoczka Łukowskim
W dniu 10 października 1979 roku pożegnaliśmy na zawsze
-wieloletni łowczy Kota, jeden z założycieli Koła Łowieckiego ,,i^dło" w Wołominie
odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenie Polski, brązowym Medalem
Zasługi Łowieckiej, oraz wieloma irmyroi odznaczeniami. W zmarłym straciliśmy
wzorowego kolegę, prawego człowieka, etycznego myśliwego i wpaniałego towarzy­
sza łowów. Niecił Mu zawsze szumi knieja.
Cześć Jego pamięci!
Zarząd ł członkowie
K i ^ Łowieckiego „Pudło"
w Wołominie
Dnia 7 listopada 1979 roku zmarł w wieku 55 lat
Kolega
mgr. inż. HENRYKA TYBLEWSKIEGO
WTTAUUSZ FLORIAN
założyciela i pierwszego prezesa naszego Koła, wybitnego myśliwego, serdecznego
kolegę, który zmarł w wieku 81 lat
Kolo Łowieckie Chwików ,.Kt)ie|a"
w Gllwicadi
członek zarządu mszego Koia. Prawy i szlaclietny człowiek, oddany myśliwy, serdecz­
ny przyjaciel i kolega.
Cześć Jego pamięci!
Zarząd 1 członkowie
WKŁ Nr 258 „Sowa"
W dniu 29 stycznia 1979 rolni zmar) w wieku 72 lat
Dnia 12 maja 1979 roku zginął śmiercią tragiczną
Kolega
Kolega
IGNACY NURCZYŃSKI
EDWARD KASZYCKI
długoletni członek Koła, zamiłowany i etyczny myśliwy.
Cześć Jego pamięci!
Zaiząd ł cdonkowłe
Koła Łowieckiego „H^dtne Żródte"
w Tomaszowie Maz.
Ogłoszenia
UttieważniaiB zgubioną legitymację PZŁ
wydaną przez Zarząd Wojewódzki Zielona
Góra, na nazwisko Wacław Wrół>el,
20/80
Unieważniam legitymację PZŁ Nr TA/
68? 179 wydani) przez Zarząd Wojewódzki
Tarnobrzeg, Władysław Zientek,
21/80
llBieważniam skradzioną legitymację
PZŁ wydaną przez Zarząd Wojewódzki
Olsztyn, Wiktor Tarasewicz,
22/80
UnlewożiiiaB zgubioną legitymację PZŁ
wydaną przez Zarząd Wojewódzki w Zielo­
nej Górze- Włodzimierz Szajder.
23/80
Jadgterłerkę ułożoną na lisy oraz szczenięta
jadgteriery pełnorodowodowe, po rodzi­
cach doskonałych użytkowo (nora, dzik, wo­
da) do natiycia, Andrzej Krzywiński,
Popielno. 12-222 Wejsuny 355/79
Unieważniam zgubioną legitymację PZt
Nr 70/1-G wydaną przez Zarząd Wojewódz­
ki w Legnicy na nazwisko Kazimierz
Szurek.
24/80
Sprzedam dnbeiłówkę z wymiennymi lu­
fami kal. 16 + 12, Stanisław Fedko, Os.
Wandy 12/1, 31-905 Nowa Huta.
25/80
Uniewainłan zgubioną legitymację PZŁ
wydaną przez Zarząd Wojewódzki Włocła­
wek i pozwolenie na broń myśliwską Nr
A-040503 wydane przez KWMO we Włoc­
ławku na nazwisko Leon Wysocki. 26 BO
długoletni członek zarządu Kola Łowieckiego ,,Świstak" w Zagórzu, Zmarły wniósł
duży wkład pracy ^>ołecniej dla Koła, za co był odznaczony brązowym Medalem
Zasługi Łowieckiej, W zmarłym straciliśmy wzorowego łcolegę. prawego <2łowieka,
etycznego myśliwego, niezapomnianego towarzysza łowów. Knieja niech szumi nad
Jego mogiłąCześć Jego pamięci!
Zarząd i członkowie
Koia Łowieckiego „Świstak" w Z^órzn
No¥ry „Merkel" kal. 12 do sprzedania,
wiadomość ~ Bogdan Katamay, ul, Sikomik
3/2, 44-100 Gliwice tel. 32-19-46
27/80
brym stanie. M, Suwik, Sikorskiego 4/5
11-500 Giżycko.
28/80.
Sprzedam sztucer kal. 30-06 z lunetą na­
stawną oraz lornetkę 7x50 w bardzo do­
Sprzedam sztucer 8x 57 JS z lunetą. Wła­
dysław Węsierski 83-113 Turze k, Tczewa,
29''80
INFORMACJA DLA KÓŁ ŁOWIECKICH
Na założenie wieloletnich poletek karmowo-zgryzowych szczególnie dla
zajęcy - wysyłam wczesną wiosr\ą za zaliczeniem pocztowym, cena 4,- zł
jednoroczne ukorzenione mrozoodpome sadzonki jabłoni szwedzkiej A l narp-2 w ilościach od tysiąca sztuk. Zamówienia proszę kierować - Specja­
listyczne Gospodarstwo - Bubicz. 61-158 Poznań, Osiedle Piastowskie 72
m 3. Na życzenie dołączam instrukcję agrotectiniczną.
POT. LESZEK K. SAWICKI
15
J
ózef Szczepkowski
tak pisał o tym pier­
wszym w życiu myś­
liwskim ceremonia­
le:
..Bardzo stare tradycje ma chrzest
myśliwski, zwyczaj przestrzegany do
dziś - niestety w nielicznych tylko
kołach łowieckich.
Ceremonii
tej
poddaje się myśliwy, który po raz
pierwszy w życiu ubił grubego zwie­
rza. Po otrąbieniu śmierci zwierzyny,
najstarszy (wiekiem lub stanowi­
skiem myśliwskimi z uczestników po­
lowania przypomina mu
obowiązki
prawego myśliwego,
którym od tej
chwili staje się dotychczasowy „fryc",
po czym odbiera od niego ślubowanie
łowieckiej prawości. Następnie adept
z odkrytą głową klęka na lewe kolano,
wspiera się lewą ręką o broń, prawą
zaś kładzie na tuszy zwierza. Senior
zanurza kordelas wranie, która powa­
liła zwierza i kreśli nim krzyż na czole
pasowanego, przyjmując
go w ten
sposób do grona „ćwików" czyli wy­
trawnych myśliwych. Dobry obyczaj
nakazuje aby do końca łowów nie
ścierać z czoła farby.
Każdy myśliwy dobrze pamięta
dzień, w którym strzeli! pierwszego
grubego zwierza i ]eśli fakt ten został
połączony z jakże milą ceremonią
..chrztu", na pewno odbije się to w je­
go przyszłym, łowieckim życiu. Po­
winniśmy więc zadbać o to, aby długo
mógł ' m wspominać swojego pier­
wszego dzika.
Do tej samej ceremonii „cłirztu" na­
leży również uroczyste zaznaczenie
faktu strzelenia przez młodego myśli­
wego pierwszej sztuki zwierzyny da­
nego gatunku. Rytuał ton jest powta­
rzany przy każdej pierwszej kaczce,
pierwszej kuropatwie, pierwszym za­
jącu i tak dalej. Dlatego też, chociaż
na ogół dotyczy on młodych myśli­
wych, to niejednokrotnie głównym je­
go bohaterem może być stary do­
świadczony myśliwy, który po wielu
latach łowów strzelił na przykład
pierwszego w życiu jarząbka czy cie­
trzewia.
A oto jak swój chrzest myśliwski
przy pierwszym w życiu zającu wspo­
mina w ,,Szczenięcych latach" Mel­
chior Wańkowicz:
„...tam z zatoczki brzozowej szybko
biegnie - pierwsza myśl - pies ~ nie.
na Boga - cicho, położywszy uszy sadzi wprost na groblę szarak.
Oprawa graficzna: A.
Tekst i zdjęcia: M. P. iCRZEMIEŃ
"0
ŁEPKOWSia
Przed groblą nie zdążyłem
strzelić,
na grobli nie strzelam, aby nie trafić
ludzi, przepuszczam go na drugą stro­
nę, mierzę w głowę i pociągam cyn­
giel. Strzelba akurat nie zawiodła wypaliła. Zając leci przezgtowę,
fika­
jąc koziołki. Myślę, że ucieknie, wypaJi/em jedyny nabój, chcę chwycić
strzelbę leśnika, ale ten zaśmiewa się.
- Napował... powiada
Istotnie. Leży - ani drgnie - ogrom­
ny zając...
...Z kniei wybiega Micbiej...
Nu
i paniez! - woła nie posiadając się
7. radości. Wyciąga nóż. rzuca skoki
psom. Na pięc - lest tego po kawałku.
.Ale to symbol i honorowa nagroda
i psiska to rozumieją. Potem bierze
wielkie, tłuste, puszyste ciało starego
szaraka - kombinatora, odgina za słu­
chy łeb, aby szyja krwawiła
więcej
i ( ..} jedzie mi dokumentnie po całej
twarzy. Nip protestuję - duma rozsa­
dza mi pierś. Wszak to pierwsza zwie­
rzyna i pierwszy chrzest myśiiwskiChociażna pewno strzelenie zająca
czy kaczki trudno prz.yrównać do po­
walenia celnym strzałem wspaniałe­
go odyńca, to jednak powinniśmy pa­
miętać, że przecież pierwszego szara­
ka strzelasięnapoczątku myśliwskie­
go żywota, a wówczas wszystko ma
inny wymiar A więc parniętajmy
o rym miłym zwyczaju, gdyż i on ma
swój udział w k.ształtowaniu młodego
myśliwego.

Podobne dokumenty