Pan £ukasz Legutko - Towarowa Giełda Energii
Transkrypt
Pan £ukasz Legutko - Towarowa Giełda Energii
Hurtowy handel energią przynosi dochody i... daje władzę Z Janem Buczkowskim, prezesem Polskiej Giełdy Energii rozmawia Łukasz Legutko. (miesięcznik Energia Gigawat 5/2002) - „Kontrakty długoterminowe (KDT), zawarte między Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi i niektórymi wytwórcami energii elektrycznej, obejmują 65-70 proc. obrotu krajowego. Ceny jednostkowe ustalane w oparciu o te kontrakty są wysoce zróżnicowane i zawierają się w przedziale od 85 do 250 zł/ MWh. KDT wykluczają niezależność Operatora Systemu Przesyłowego (czyli PSE), wymaganą przez UE, gdyż jest on zaangażowany w obrót energią elektryczną” – to Pańskie słowa Panie Prezesie, zacytowane początkiem marca w jednym z czasopism. Proszę powiedzieć, jakie zagrożenia dla polskiej energetyki – oprócz jawnej niesprawiedliwości - niosą KDT i na ile są one niezgodne z dyrektywami obowiązującymi w UE? - Uniemożliwiają liberalizację rynku energii w Polsce. Utrudniają, a w niektórych przypadkach uniemożliwiają, prywatyzację spółek będących stroną KDT, gdyż inwestorzy oceniają je jako element stuprocentowego ryzyka. Ponadto ograniczają rzeczywiste wprowadzenie zasady dostępu stron trzecich (TPA). Dodatkowo umacniają monopolistyczną pozycję PSE SA zaś powierzenie tej spółce zadania rozwiązania problemu KDT i wdrożenia zastępującego KDT Systemu Opłat Kompensacyjnych (SOK), skazuje to zamierzenie na niepowodzenie, gdyż wdrażając SOK władze PSE SA musiałyby, w pewnym stopniu, działać na szkodę własnej spółki. Stwarza zagrożenie utraty płynności finansowej wytwórców będących stroną KDT po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. UE przewiduje, że od 19 lutego 2006 roku nie będzie możliwe wspieranie w jakiejkolwiek formie producentów energii elektrycznej. Należy zlikwidować KDT aby po wstąpieniu do UE możliwa była działalność konkurencyjna. - Tym niemniej, KDT stanowią dla banków wierzycieli bezpieczną gwarancję spłaty kredytów zaciągniętych przez producentów energii elektrycznej w okresie do 1998 roku. Czy naprawdę tylko KDT są wiarygodne dla naszych banków? - To nieprawda, że KDT są bezpieczną gwarancją. Proszę się zastanowić, co się stanie, jeżeli taka spółka upadnie? KDT były tylko gwarancją uzyskania kredytu. One nie utrzymają przecież większości elektrowni przy życiu. - Na KDT narzekają prawie wszyscy, a jednak one istnieją, windują ceny energii, preferują najdroższych wytwórców, nie wymuszają na nieekonomicznych producentach poprawy efektywności (bo i po co się starać, skoro odbiór i tak jest zapewniony) i mają się ogólnie dobrze. Wiadomo, że sektor wytwórczy jest zainteresowany utrzymaniem dotychczasowego, mającego niewiele wspólnego z rynkiem, status quo. Proszę powiedzieć, kto – Pańskim zdaniem - jest szczególnie zainteresowany utrzymaniem KDT, czasem nawet, mimo odmiennych, oficjalnych deklaracji? - Beneficjentami kontraktów długoterminowych są producenci energii elektrycznej. Jest więc rzeczą naturalną, że z wyjątkiem Elektrowni Bełchatów S.A., właśnie oni są zainteresowani utrzymaniem tych kontraktów. Jest to przecież myślenie i działanie dziś jeszcze w pełni racjonalne. Przede wszystkim jednak PSE S.A. jest zainteresowane utrzymaniem tych kontraktów, gdyż to ich istnienie uzasadnia prowadzenie handlu hurtowego przez PSE S.A. Handel daje nie tylko dochody, ale prowadzony w wielkiej skali, daje również olbrzymią władzę. - Niedawno był Pan w Brukseli na konferencji zorganizowanej pod auspicjami Komisji Unii Europejskiej, na której między innymi VATTENFALL prezentował swoje opinie na temat działalności inwestora zagranicznego na polskim rynku. Jakie zatem refleksje mają zagraniczni przedsiębiorcy o naszym kraju? - Niestety, muszę powiedzieć, że zagraniczni inwestorzy dość sceptycznie oceniają warunki, jakie ukształtowały się w Polsce z punktu widzenia ich dalszego zaangażowania kapitałowego w sektor elektroenergetyczny. Przede wszystkim nie mogą zrozumieć, dlaczego koszty pozyskania przez nich kapitału nie stanowią u nas kosztów uzasadnionych. Mają uwagi do naszych pakietów socjalnych, które rozrosły się do monstrualnych rozmiarów. Negatywnie oceniają wpływ akcyzy na rozwój sektora. Krytykują działalność rynku bilansującego, pomimo to, że właśnie spółki, których są współwłaścicielami najwięcej na nim zarabiają. Woleliby, aby funkcjonował on uczciwie, jako rynek techniczny, a nie spekulacyjny rynek towarowy. Dodatkowo apelują o sprecyzowanie założeń dotyczących prywatyzacji sektora energetycznego. Chcieliby więcej wiedzieć na temat zamierzeń dotyczących integracji podmiotów sektora. Szczególnie razi ich rozbieżność relatywnie dobrego prawa z praktyką. - Czy prywatyzacja polskiego sektora energetycznego jest lekarstwem na niedomogi energetycznego rynku? Sprzedano udziały w Połańcu, VATTENFALL ma ponad 30 proc. Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego. Jak Pan ocenia tę prywatyzację? - Uważam, że każda prywatyzacja jest właściwym czynnikiem kształtującym konkurencyjny i uczciwy rynek. Jeżeli chodzi o polski sektor energetyczny, to w ciągu kilku lat powinien on być w całości sprywatyzowany. Nawet Elektrownia Bełchatów S.A. Choć w tym przypadku preferowałbym zdecydowanie prywatyzację poprzez Giełdę Papierów Wartościowych, zaczynając od małej kilkuprocentowej emisji nowej serii akcji w celu pozyskania środków na modernizację. Warto podkreślić, że ta spółka posiada kompensacyjny kontrakt długoterminowy, po którego zniesieniu jej wartość rynkowa będzie większa niż wszystkich pozostałych elektrowni razem wziętych. Taka firma - zdolna do generowania zysku ponad 1 mld złotych rocznie, taka kura, znosząca górę złotych jaj - powinna pozostać przez wiele lat we władaniu państwa. Jednak generalnie uważam, że polski sektor energetyczny powinien zostać sprywatyzowany. Lecz jestem przeciwnikiem tzw. integracji pionowej, tzn. od kopalń, przez elektrownie, spółki dystrybucyjne po spółek obrotu przed rzeczywistym wdrożeniem zasady TPA. Jest to bardzo trudne, ale możliwe. Jednak należałoby zbudować „chiński mur” między wytwórcami, a dystrybucją, aby uniknąć finansowania skrośnego, czyli przenoszenia kosztów. Powracając, do drugiej części pańskiego pytania tj. do VATTENFALLA, uważam, że jest to dobra prywatyzacja. Musimy pamiętać, że GZE S.A. to był przed rokiem taki sam problem jak w przypadku ZE Będzin S.A. Jeżeli chodzi o spółki dystrybucyjne, to zawsze byłem zwolennikiem stopniowego wchodzenia inwestora. Najpierw 25% akcji, potem następna porcja. Chodzi głównie o to, aby Skarb Państwa miał jak najdłużej prawną możliwość kontrolowania działalności tych spółek. Państwo przez dłuższy czas powinno zachować udział 25%, aby wpływać na istotne decyzje w sprywatyzowanej spółce. - Istnienie Giełdy Energii mogłoby sugerować, że w Polsce istnieje prawdziwy rynek energii. Ale do tego daleka droga... Nawet prezes Urzędu Regulacji Energetyki stwierdził, iż w Polsce są jedynie stworzone przesłanki do zaistnienia rynku konkurencyjnego. Jak zatem nazwać to, co na obszarze wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii odbywa się w Polsce? - Po pierwsze trzeba otwarcie powiedzieć, że w Polsce nie ma rynku konkurencyjnego, a to, co jest, to nawet tego rynku nie przypomina. Głównym powodem jest istnienie firmy monopolistycznej – PSE SA, która ma możliwość zakupu większości energii, jaka jest produkowana u nas w kraju, jako strona kontraktów długoterminowych, właściciel energii produkowanej przez tych, którzy mają KDT oraz właściciel rynku bilansującego dobowogodzinowego. Tak naprawdę to tej wolnej energii w Polsce może być maksymalnie 30%. Natomiast zła konstrukcja rynku bilansującego, która powoduje, że jest on rynkiem spekulacyjnym, dodatkowo ogranicza wolny rynek energii elektrycznej w Polsce i praktycznie eliminuje działalność Giełdy Energii S.A. - Na czym polega istota funkcjonowania rynku bilansującego dobowo–godzinowego? - Rynek bilansujący dobowo–godzinowy został wdrożony 1 września 2001 r. Wraz z jego wprowadzeniem nastąpił dramatyczny, wielokrotny spadek obrotów na Giełdzie Energii S.A., uniemożliwiający wdrożenie rynku terminowego finansowego na energię elektryczną oraz stwarzający zagrożenie likwidacji Giełdy. Znacznie poważniejszą konsekwencją wprowadzenia tego projektu jest jednak powstanie warunków dla działań spekulacyjnych uczestników rynku w miejsce konkurencji. Negatywne zjawiska występują zarówno w przypadku ogólnego przekontraktowania rynku, tzn. stanu gdy ilość energii elektrycznej skonsumowana w kraju w danej godzinie jest mniejsza niż ilość energii zaplanowana do skonsumowania w tej godzinie wg sumy zawartych kontraktów między producentami i odbiorcami – jak i w przypadku niedokontraktowania rynku, tzn. stanu gdy ilość energii elektrycznej skonsumowana w danej godzinie jest większa niż ilość energii zaplanowana do skonsumowania w tej godzinie, choć charakter tych negatywnych zjawisk dla różny. Należy zwrócić uwagę, że stan idealnego zbilansowania rynku w praktyce nigdy nie występuje. W tych krajach gdzie rynek bilansujący wprowadzono z poprawnie kształtowanymi zasadami cenotwórstwa, jego udział w całości obrotu nie przekracza średnio 1%. Rynek wdrożony przez PSE S.A. to średnio ponad 5% krajowego obrotu energią elektryczną. W celu lepszego zobrazowania zjawisk należy wyjaśnić, że ponieważ kierunek niezbilansowania rynku nie jest znany przed złożeniem ofert przez producentów na rynku bilansującym, składają oni zarówno oferty redukcyjne, w których określają cenę, w jakiej gotowi są odkupić na rynku bilansującym odpowiednie porcje wcześniej przez siebie sprzedanej, zgodnie z umowami, energii elektrycznej (oferty redukcyjne zostaną zrealizowane w przypadku przekontraktowania rynku) – jak i oferty przyrostowe, w których określają cenę, po której gotowi są sprzedać na rynku bilansującym odpowiednie porcje energii elektrycznej ponad ilość wynikającą z wcześniej zawartych przez nich umów (oferty przyrostowe zostaną zrealizowane w przypadku niedokontraktowania rynku). W przypadku przekontraktowania rynku producenci odkupują energię wg cen wywołanych przez nich w ich własnych ofertach redukcyjnych. Odbiorcy sprzedają energię na rynku bilansującym po cenie będącej średnią ważoną zaakceptowanych ofert redukcyjnych. Producent, który samowolnie zmniejszył swoją produkcję, jest traktowany identycznie jak ten któremu Operator Systemu Przesyłowego (PSE S.A.) nakazał zmniejszyć produkcję energii np. ze względu na przeciążenie systemu energetycznego. Producenci dążą więc do przekontraktowania, gdyż cena po której odkupią energię z rynku bilansującego jest niższa niż cena, po której wcześniej ją sprzedali wg zawartych umów. Odbiorcy tracą na tej operacji, jednak swoje straty kompensują poprzez pośrednie przenoszenie ich na odbiorców końcowych, poszukiwanie możliwości zawierania umów różnicowych – kompensacyjnych z producentami dzięki którym dzielą się z nimi korzyściami nadzwyczajnymi oraz antycypowanie stanu przekontraktowania i celowe niedokontraktowanie własne w celu kupienia energii na rynku bilansującym po cenie średniej ważonej ofert redukcyjnych. Jak z powyższego wynika obok tego całkowicie nierynkowego procederu znika także możliwość zawierania kontraktów na Giełdzie, gdyż cena ofert redukcyjnych z natury rzeczy musi być niższa niż cena giełdowa, a przede wszystkim brak jest podaży (producenci kupują na rynku bilansującym wcześniej sprzedaną energię – nie mają więc co sprzedać na Giełdzie). W przypadku niedokontraktowania rynku wystąpić mogą trzy różne i płynnie przemieniające się zjawiska. Gdy na rynku bilansującym przeważą oferty przyrostowe złożone przez producentów oferujących bardzo niskie ceny (i tak jest w przeważającej liczbie przypadków) tj. tych, których koszty stałe są w pełni pokryte przez kontrakty długoterminowe zawarte z PSE S.A. i zadawala ich cena pokrywająca koszty zmienne plus kilkuprocentowy zysk - na Giełdzie całkowicie zanika popyt, gdyż odbiorcy koncentrują swoją uwagę na rynku bilansującym gdzie dokonują zakupów po niskiej cenie średniej ważonej ofert przyrostowych producentów. W przypadku gdy przeważą oferty przyrostowe o wysokich cenach – na Giełdzie znika podaż. Pozostaje wąski i płynny przedział, kiedy ceny antycypowane przez uczestników rynku są zbliżone do kształtowanych wg prawa podaży i popytu, a więc giełdowe, i tylko wtedy Giełda jest konkurentem dla rynku bilansującego, choć słabym, gdyż rynek bilansujący świadczy swoje usługi bezpłatnie, a koszty jego funkcjonowania przenoszone są do przesyłu. W przypadku niedokontraktowania uczestników rynku, podobnie jak przy przekontraktowaniach, brak jest także jakichkolwiek sankcji za samowolne odchylenia. W innych krajach problem ten został dawno rozwiązany. I tak na przykład: W przypadku odchylenia samowolnego, przy wzroście produkcji ponad planowaną (niedokontraktowanie) producent powinien sprzedawać energię na rynku bilansującym wg oferty redukcyjnej krańcowej producentów (nie własnej lecz ostatniej – najtańszej zaakceptowanej); przy spadku produkcji poniżej planowanej (przekontraktowanie), producent powinien kupować energię na rynku bilansującym wg oferty przyrostowej krańcowej producentów (najdroższej akceptowanej). Odbiorca w przypadku odchylenia samowolnego przy przekontraktowaniu powinien sprzedawać energię na rynku bilansującym po cenie oferty redukcyjnej krańcowej producentów; w przypadku niedokontraktowania powinien kupować energię po cenie oferty krańcowej przyrostowej producentów. Tylko w przypadku odchylenia na polecenie Operatora Systemu Przesyłowego przy ustalaniu cen wolno stosować takie zasady, jakie obecnie obowiązują u nas. - Mimo, że 10% udziałów mają w Giełdzie Energii SA Polskie Sieci Elektroenergetyczne, powszechnie się mówi, że to właśnie PSE – m.in. otwierając taki dobowo-godzinowy rynek bilansujący „dorzynają” Giełdę, która od września ubiegłego roku obraca marginalnymi ilościami energii, a czasem – wręcz nie obraca nią wcale. Czy tylko PSE mają udział w dotychczasowych niepowodzeniach GE? - Odpowiem krótko. Tak! Dodam, że obecny zarząd PSE S.A. rozumie wagę problemu i okazuje daleko idącą przychylność w jego rozwiązaniu. Nie bez znaczenia jest tu także stanowisko rządu, w którym Giełda uznana została za ważny czynnik stabilizacji rynku energii elektrycznej w Polsce. - Wdrożenie opracowanego w pierwszej połowie 2000 roku SOK (Systemu Opłat Kompensacyjnych) zaplanowano pierwotnie wraz z uruchomieniem spółki akcyjnej Giełda Energii (lipiec 2000 r.). Jednak dopiero decyzja Rady Ministrów z 10 kwietnia 2001 roku, akceptująca „Program wprowadzania rynku energii elektrycznej w Polsce” wskazała, iż pierwsza grupa spółek ma być objęta SOK od 1 lipca 2001 roku ( druga grupa od l grudnia 2001 roku, trzecia i ostatnia od 3l marca 2002 roku). Ta decyzja nie jest jednak dotychczas wykonana. Z powodu swojej złożoności, zwłaszcza w odniesieniu do rozliczeń finansowych, bez gruntownego przeprojektowania (lub nawet zastąpienia innym rozwiązaniem) SOK prawdopodobnie nie zostanie wdrożony (już pojawiły się informacje, iż rząd zamierza odrzucić ten plan), tym bardziej, że ani banki, ani ich dłużnicy nie są tym kształtem SOK zainteresowani. Jakie zatem rozwiązania, idące w kierunku urynkowienia polskiej elektroenergetyki Pan proponuje? - Po pierwsze należy zmienić rynek bilansujący wprowadzając kary za samowolne odchylenia bilansowe. Następnie rozwiązać KDT poprzez na przykład cesję na PSE S.A. umów kredytowych zawartych między producentami (będącymi stroną KDT), a bankami kredytodawcami z zabezpieczeniem w postaci gwarancji rządowych, zdecydowanie oddzielić handel od Operatora Systemu Przesyłowego oraz podjąć rzeczywiste działania na rzecz wdrożenia zasady TPA. - Dziękuję za rozmowę.