Jarosław Iwaszkiewicz i Ukraina
Transkrypt
Jarosław Iwaszkiewicz i Ukraina
Radosław Romaniuk „A ja jestem z Ukrainy…” Jarosław Iwaszkiewicz i Ukraina, pod redakcją Roberta Papieskiego, Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku, Podkowa Leśna 2011, s. 328. Kluczem do zrozumienia poety jest kraj poety. W polskiej literaturze przykład Jarosława Iwaszkiewicza to jedna z najlepszych ilustracji formuły Goethego. Ukazuje również podskórne skomplikowanie tej prostej myśli, bo przecież „kraj poety” jest rzeczywistością duchową, nie geograficzną, domeną poezji, nie materialnych pamiątek. Buduje go prywatna mitologia, zamknięta przed „turystami”, czytelna dla archeologów wewnętrznych poruszeń, którzy w kraju realnym próbować będą odgadnąć przede wszystkim to, czego nie ma i zobaczyć, jak nie ma. Jarosław Iwaszkiewicz spędził na Ukrainie 22 lata, w okresie 1894-1918 (z dwuletnią przerwą na pobyt w Warszawie, na początku wieku). W tym czasie pożegnano wiek XIX. Przetoczyła się I wojna światowa, która ustaliła na nowo granice i uczyniła możliwym powstanie niepodległego państwa polskiego oraz rewolucja bolszewicka, sprawca przeobrażeń rosyjskiego imperium. Potem jeszcze kilkakrotnie odmieniało się oblicze ziemi. Odchodzili szkolni przyjaciele i koledzy poety, rozbierano domy, w których mieszkał. Kościół w Ilińcach, w którym go ochrzczono, dostosowywano do aktualnych potrzeb, przerabiając go najpierw na magazyn, później na budynek mieszkalny. Wycinano parki i pojedyncze drzewa. Ukrainy Iwaszkiewicza coraz mniej było na Ukrainie, coraz bardziej stawała się mitem jego biografii i twórczości. W jednym z późnych wierszy sycylijskich, w płodnej psychologicznie sytuacji komunikacyjnej (przedstawiając się cudzoziemcowi), niemal bezwiednie rzuca zdania: „Buona sera, Gattopardo!/ A ja jestem z Ukrainy”. W tym zawiera się wszystko. Moje „jestem” pochodzi stamtąd. Tom Jarosław Iwaszkiewicz i Ukraina, przygotowany i opracowany z wielką starannością i znawstwem przez Roberta Papieskiego, jest w znakomitej części książką Jarosława Iwaszkiewicza, która rozwija to zdanie. Zawiera przeszło dwadzieścia tekstów pisarza, wśród nich odczytane z rękopisów niepublikowane utwory artystyczne z epoki kijowskie i rozproszone teksty Iwaszkiewicza dotyczące tematyki ukraińskiej. Wzbogacają je i oświetlają interesujące archiwalia. W pierwszej grupie odnaleźć można teksty literacko wręcz sensacyjne, jak obszerne opowiadanie Siciliana z 1914 roku. Jest to najciekawsze juwenilium w twórczości Iwaszkiewicza i winą okoliczności dodatkowych jest to, że czytelnicy mogą poznać ten utwór dopiero blisko sto lat od jego powstania. Powiedzmy więc coś o tych okolicznościach. W ostatnich latach życia Jarosław Iwaszkiewicz przygotował to opowiadanie do druku w miesięczniku „Twórczość”, w bloku literackich juweniliów, wyłączając jego maszynopis w ostatniej chwili spośród opublikowanych w piśmie utworów. Tekst Siciliany spoczął w szufladzie Jerzego Lisowskiego, który respektował decyzję pisarza o niepublikowaniu opowiadania. Do archiwum Stawiska Siciliana trafiła wraz z innymi iwaszkiewiczianami po 1 śmierci Lisowskiego w 2004 roku, dzięki kwerendom i zabiegom ówczesnego kustosza Muzeum na Stawisku, Małgorzaty Bojanowskiej. Od tego czasu Muzeum nosiło się z projektem publikacji tego utworu w almanachu poświęconym związkom Iwaszkiewicza z Ukrainą, gdzie tekst ten zyskuje właściwy sobie kontekst. Tyle historia – publikacja doszła do skutku. W żadnym z autobiograficznych tekstów Iwaszkiewicza, nawet w żadnym ze znanych listów pisarza, nie znajdziemy wzmianki o istnieniu tego obszernego i ważnego utworu. Odpowiedzią na tę zagadkową nieobecność i perypetie związane z publikacją utworu jest treść Siciliany: problem relacji uczuć i sfery seksualnej w miłości homoerotycznej. Siciliana jest niezwykle rzadkim w tej twórczości wyrazem rozterek związanych z identyfikacją homoseksualną oraz spotykającym homoseksualizm społecznym potępieniem. Rozważania z ducha Platona łączą się w utworze z przeżyciem autentycznego dramatu miłości uważanej za nienormalną i niedozwoloną. Podobną tematykę i temperaturę odnaleźć można jedynie na kilku stronach Dzienników pisarza i Siciliana dwudziestoletniego Iwaszkiewicza ma wszystkie dane po temu, by stać się w przyszłości jednym z tekstów klasycznych. Opowiadanie to, wraz z odczytaną z rękopisu i przełożoną z języka rosyjskiego przez Piotra Mitznera sztuką teatralną Za dwadzieścia pięć lat, pokazuje, kim był Iwaszkiewicz w ukraińskim okresie swego życia i jest kolejnym przykładem zjawiska, z którym znawcy twórczości pisarza ze Stawiska zdążyli się już zapewne oswoić: do całości, która wydaje się tak bogata, że niemożliwa do istotnego uzupełnienia, Iwaszkiewicz ciągle potrafi dodać nowe i ważne elementy. Podwójny charakter istnienia „kraju poety”, jako realności geograficznej i biograficznego mitu, stwarza napięcia, których nie pozbawione było również dzieło i biografia autora Sławy i chwały. To, jak kres polskiej kultury ziemiańskiej na Ukrainie zdeterminował życie pisarza i formował go, wielostronnie przedstawił Marek Radziwon w biografii politycznej Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie, czyniąc z metaforycznej „katastrofy” 1918 klucz do zrozumienia bohatera swej książki. Nawet jeśli świat Iwaszkiewicza zapadł się pod ziemię (przy większym udziale kataklizmów historii niż w przypadku innych światów lat dziecinnych i młodości) Ukraina geograficzna stanowiła realny tego świata pomnik. Przyciągała, kusząc obietnicą przypomnienia, wstąpienia do tej samej wody życia. Stąd powojenne powroty na Ukrainę, udokumentowane w omawianym tomie i zyskujące szerokie tło dzięki przedrukowywanym tu artykułom pisarza, jego ukraińskim przemówieniom oraz wspomnieniom świadków i uczestników iwaszkiewiczowskich peregrynacji. Nie słabło również zainteresowanie Iwaszkiewicza tym, co dzieje się w kraju jego młodości. Więcej niż sentymentem dla kraju lat dziecinnych należy tłumaczyć zaciekawienie pisarza kulturą ówczesnej Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, któremu dawał wyraz, recenzując tamtejsze książki, a w każdym z tych ulotnych tekstów potrafił umieścić cząstkę własnego biograficznego doświadczenia, frapującą obserwację, wiążąc je genetycznie z własnym wielkim dziełem. Opublikowana w tomie korespondencja pisarza z ukraińskimi literatami Mykołą Bażanem, Mykołą Upenykiem, Dymytro Pawłyczką pokazuje również, że Iwaszkiewicz znajdował z Ukraińcami wspólne kody komunikacji i podejmował coś w rodzaju własnej 2 polityki kulturalnej. Niełatwej, bo realizowanej na marginesie oficjalnych frazesów o przyjaźni, traktującej poważnie wszystkie elementy wspólnej historii, zarówno gloryfikowane, jak i te wypierane z oficjalnej retoryki. Popularność Iwaszkiewicza na Ukrainie zawsze przekraczała realną obecność jego dzieł w księgarniach, czyli była prawdziwa. Sam pisarz natomiast nie był osobą, która odbierała dowody adoracji bezkrytycznie, raczej skłonny do traktowania ich w sposób przekorny, próbujący przenieść relacje z Ukraińcami poza płaszczyznę oficjalnych serdeczności. O skłonności tej mówi wiele scena zanotowana przez Dymytro Pawłyczkę, towarzyszącego pisarzowi w ostatniej wizycie na Ukrainie w 1977 roku. Iwaszkiewicz „na czele solidnej procesji złożonej z chłopów, przedstawicieli radzieckich i partyjnych organów i miejscowej młodzieży, niosącej wianki i długie girlandy” odwiedził wówczas zdewastowany cmentarz w Daszowie, na którym pochowany jest jego ojciec. Tam, zamiast pójść świeżo wysypaną żwirową ścieżką, prowadzącą do odrestaurowanego grobu Bolesława Iwaszkiewicza, stary poeta skręcił w zarośla i rozgarniając krzaki odczytywał napisy na wrośniętych w ziemię kamieniach, znajdując ze wzruszeniem grób kolegi Bolesława. Nie tylko krajobraz oraz zapach ziemi, ukryta w nich intensywność i melancholia pociągały Iwaszkiewicza w Ukrainie, lecz także wpisany w tę przestrzeń wspomniany rodzaj niespełnienia, dramatycznego rozdźwięku między predyspozycjami i zamiarami a ostatecznym dokonaniem. Taki schemat realizowały w oczach pisarza losy jego szkolnych kolegów, w ten sposób widział własną życiową drogę, upatrywał w tym ontologiczną cechę ludzkiego losu. Refleksja nad ukraińskim etapem biografii – losami ludzi, którzy pojawili się w tamtym czasie w jego życiu i uczuć, które wywołali (ale również dziejami fortun, krajów, domów) – była dla Iwaszkiewicza doświadczeniem sięgnięcia do źródeł własnego filozoficznego pesymizmu. W tym sensie „kraj poety” i wewnętrzna treść, jaka go wypełniała, uczyły afirmacji świata w całej rozpiętości związanego z nim doświadczenia. Podobna refleksja może pojawić się podczas lektury tomu kilkakrotnie, w sposób najbardziej czytelny przywołują ją skierowane do pisarza listy jego kolegi z kijowskiego gimnazjum, Pawła Zimenki. Był on wielbicielem piłki nożnej, zdolnym poetą, pięknym chłopcem. Zniknął z oczu pisarza po jego wyjeździe z Kijowa i powrócił w życiu Iwaszkiewicza dzięki listowi z 1958 roku, który pisał jako schorowany rencista, mieszkający u córki w miasteczku Makarow, którego pasją jest łowienie ryb i wspomnienia młodości. Rodzina zniknęła w wojennej zawierusze (poszukiwania, które powziął Iwaszkiewicz, sprawiły, że niespodziewanie nawiązał kontakt z najbliższymi). Młodzieńcze wiersze przepadły podczas ewakuacji. Zimenko pyta, jak udała się Iwaszkiewiczowi podróż do Mediolanu, prosi o fotografie i książki, w tym ewentualnie jego własną fotografię z młodości (nie posiada żadnej). „Jestem nieskończenie rad, że twoje życie ułożyło się inaczej niż moje” – pisze. – „Czy uważasz, że każdy jest kowalem swojego losu?”. Nie znamy odpowiedzi Iwaszkiewicza na pytanie przyjaciela z młodości, może listy pisarza przechowywane są w Makarowie jako pamiątka po Pawle Zimence, prawdopodobnie jednak zniknęły. Zbiór ten pokazuje, że Ukraina nie była w życiu pisarza jedynie wspomnieniem. Była ważnym składnikiem osobowości (Iwaszkiewiczowskiego „jestemu”, by przywołać 3 filozoficzny neologizm Mirona Białoszewskiego), tak że tom Jarosław Iwaszkiewicz i Ukraina jest w stanie naprawdę zbliżyć do pisarza. Stanowiła realność w sensie krajobrazu, kultury, dziedzictwa, doświadczenia kolejnych podróży, zarówno tych rzeczywistych, jak i podejmowanych w przestrzeni wewnętrznej. Nie była Arkadią. Raczej czymś pozostawionym, o czym myśli się w listopadowe święto, choć nie tylko. W jednym z wierszy Iwaszkiewicz pisał: „Myślę sobie: wraz z nocą sen przyjdzie zwyczajny/ I skrzydłem mnie otoczy kochanym, brat życia,/ Przypomnienie powróci do swego ukrycia/ I juro się obudzę bez wspomnień z Ukrajny”. Ale walka z „przypomnieniem” nie była możliwa. Na szczęście. 4