Praca Pani Zofii Kasprzak

Transkrypt

Praca Pani Zofii Kasprzak
Miałam 16 lat, kiedy uznali mnie za ciężko upośledzoną .
- Kogo mi tu siostra przyprowadziła , przecież to zupełny matoł, nic z „tego” nie będzie, dom opieki
do śmierci – powiedziała pani psycholog w Poradni Zdrowia Psychicznego w Przemyślu do siostry
zakonnej, która tam mnie przyprowadziła..
Tak poznałam Pleszów za Nową Hutą i Dom dla Dzieci Ciężko Upośledzonych Umysłowo.
Potem Dom Starców przy ul. Zielnej. Zaczęłam pisać wiersze, choć i dawniej pisałam, ale nikt się
nie interesował moją „twórczością”.I zaczęłam wychodzić na ulicę. Wtedy poznałam „Świat po
drugiej stronie okna”. Świat dobry i zły. Zaczęła się walka o pracę, o szkołę , o godność kobiety.
Zaczęłam zwiedzać Kraków na nogach. Nie znałam się na zegarze, nie znałam wartości pieniędzy,
nie byłam przygotowana do życia w społeczeństwie. Ja myślałam ciągle , że wszystko przynosi się
z „magazynu.” , ale , że do tego „magazynu” trzeba przywieść i zapłacić pieniądze to mnie nikt nie
nauczył. Byłam nie przygotowana w ogóle do życia samodzielnego w społeczeństwie. Dwa lata
walki o pracę a między tym łażenie po całym mieście i szukanie w książkach i bibliotekach o
zabytkach i historii Krakowa. W Rynku Dębnickim znalazłam bibliotekę, w której dotarłam do
interesujących mnie informacji. Kościół Mariacki, Ołtarz Wita Stwosza, historia „Żółtej ciżemki”
Domańskiej, „Krysia bezimienna”, „Paziowie Króla Zygmunta” i zaczęłam szukać historii Piastów,
Jagiellonów. A w pracy ? Pierwsze co mnie w stołówce posłały dziewczyny, to po przyprawę
„minetkę”. Sprzedawczyni się zaczerwieniła na to a ja nie rozumiałam o co chodzi. Pyta mi się kto
mnie przysłał po taka przyprawę a ja na to
- Dziewczyny ze stołówki w Żaczku”- to taki dom studencki.
Tak mnie uczyli życia ludzie, którzy powinni zaopiekować się „głupkiem”, kaleką i „debilem”.
Zamiast tego byłam pośmiewiskiem. Później stołówka przy Urzędniczej 33 i rok 1966.
Na prośbę kierowniczki Haliny Puszko prywatnie wezwali psychiatrę i psychologa do stołówki po
to, żeby mnie określić czy ja się nadaje do samodzielnego życia. A ja nie wiedziałam o co w tym
wszystkim chodzi. I opinia psychiatry: ona jest w ogóle intelektualnie zaniedbana, ja tu nie widzę
żadnej psychicznej choroby. A psycholog po testach :
- Gdzieś ty tyle wiadomości zdobyła ?!
- W książkach – odpowiedziałam
I powiedzenie tej psycholog:
- Dajcie jej jeść , niech się ubierze jak człowiek i dużo trzeba z nią rozmawiać to się rozwinie mózg.
Ja też widzę straszne zaniedbanie intelektualne. Jeśli była cały czas między głupkami to się tak
zachowuje jak te dzieci ciężko upośledzone .Poślijcie ją do Szkoły dla pracujących to się wyrówna
poziom umysłowy. Nadaje się do samodzielnego życia,tylko, żeby ją trochę wspomóc psychicznie.
A ja stałam jak na „ruskim kazaniu” i nic z tego nie pojmowałam, że to o mnie chodzi i właśnie
rozstrzygała się moja przyszłość. Był maj 1966 roku, tysiąclecie Chrztu Państwa Polskiego i akcja
1000 książeczek mieszkaniowych na tysiąclecie dla sierot. Jestem wdzięczna tym, którzy nas
wsparli ofiarując pieniądze na tą akcję. W tym czasie poszłam do siódmej klasy dla pracujących i
dalsza szansa na godne życie między normalnymi ludźmi. Wtedy zaczęłam chodzić do Rynku
Głównego , oglądać po galeriach wystawy i pomału poznawałam Kraków i uczyłam się życia w
książkach i naturze. A najwięcej zajmowało mnie galerie-wystawy i „skarby” Krakowa. Sukiennice,
stare domy, ich historie, przeszłość miasta. Tak jest i do dzisiaj. Tu poznałam wielu ludzi i dobrych i
złych. Pomimo to kocham Kraków taki jaki jest: stare domy, pamiątki, skarby historii i błękitne
mgiełki nad miastem wieczorami, kolorowe gwiazdy na tle wież mariackich i chlapiący deszcz
zakrywający wszystko popielatym welonem. To mój kochany świat baśni, legend i zabytków i
starożytności.
Lśnią baśnią kolory wielkiego Krakowa
kotki, kwiaty i gwiazdy
deszcz w zaułkach schował.
Zofia Kasprzak-Karwat

Podobne dokumenty