Darek Vasina, Szkoła Rysunku Jacka Gaja w Radomiu. Dziennik
Transkrypt
Darek Vasina, Szkoła Rysunku Jacka Gaja w Radomiu. Dziennik
W y s ta w y Szkoła rysunku Jacka Gaja w Radomiu Dziennik pisany z pamięci Nauczyciel to zawód mało atrakcyjny. Bardzo trudny, → Szkoła rysunku Jacka Gaja w krakowskiej ASP bardzo wymagający, zabierający w gruncie rzeczy → Łaźnia – Radomski Klub Środowisk mnóstwo czasu, nerwów, mnóstwo energii. Nauczy‑ Twórczych i Galeria, Radom ciel to zawód, który w dzisiejszych czasach nie jest → 29 IV – 1 VII 2011 r. w wielkim poważaniu. Słabo opłacany, generalnie → kurator wystawy: Stanisław Zbigniew nieszanowany przez resztę społeczeństwa, jest raczej Kamieński synonimem przegranej niż profesją, o której marzą tysiące. Nauczyciel to jest zawód, w którym szybko ulega się wypaleniu. Polega m.in. na dzieleniu się Darek Vasina własną energią, własnym zapałem, własną wiedzą i własnymi pomysłami. Nauczyciel oddaje dużą część ↓ Andrzej Bujnowski Puszka w trawie, węgiel, tusz /pędzel, 51 × 73 cm, 1978/79 r. (IV rok) 27 V – piątek siebie innym. W przypadku nauczania artystycznego Godz. 14.10 – Właściwie powinienem zacząć od tego, tylko najlepsi potrafią być wielkimi nauczycielami że gdyby pewnego dnia Profesor nie wpadł na pomysł i wielkimi artystami. Prof. Jacek Gaj prowadził pra‑ odkładania wybranych rysunków do szuflady, two‑ cownię rysunku na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP rzenia archiwum pracowni, nigdy nie byłoby tej w latach 1973–2008. wystawy i tego katalogu. Kto lubi dokładać sobie roboty? Trzeba sukcesywnie pamiętać, wybierać, znaleźć miejsce, teczki, przenosić, wynosić, wkładać, sortować. Potężne zawracanie głowy. Z rozmyślań wybija mnie wesołe: „cześć!” Mateusza. Zupełnie pod‑ świadomie, mając do wyboru ze dwadzieścia kolejek po bilety, stanąłem, nie widząc go, tuż za nim. Godz. 15.30 – Jadę pociągiem do Radomia. Jest gdzieś po 15.00. Jest duszno. Kolejna zmiana pogody. Mateusz, nie przerywając swojej opowieść, mówi, żebym się nie przejmował, jak chcę się zdrzemnąć. Mimo wytrzeszczania oczu nie udało mi się ukryć opadających powiek. Przed zaśnięciem na pewno nie zastanawiam się, dlaczego ta wystawa odbywa się w Radomiu. Bo nie ma nad czym. Niezmordo‑ wany prof. Zbigniew Kamieński jest chyba jedynym człowiekiem, który mógł do tego doprowadzić, a już 70 Wiadomości asp /55 ↑ Jacek Gaj, Szkoła, miedzioryt, 15,5 × 15 cm, 1968 r. Właściwie powinienem zacząć od tego, że gdyby pewnego dnia pro‑ fesor nie wpadł na pomysł odkła‑ dania wybranych rysunków do szu‑ flady, tworzenia archiwum pracowni, nigdy nie byłoby tej wystawy i tego katalogu. Kto lubi dokładać sobie roboty? Trzeba sukcesywnie pamię‑ tać, wybierać, znaleźć miejsce, teczki, przenosić, wynosić, wkładać, sortować. Potężne zawracanie głowy. na pewno jedynym, który wiedział, jak przekonać i mistrza‑ucznia. Mijają minuty, a ja nadal wgapiam do wystawy prof. Jacka Gaja. Przed zaśnięciem zasta‑ się w brawurowo rysowane akwaforty, w wirtuozersko nawiam się tylko, dlaczego wystawa nie odbywa sie cięte miedzioryty. Nie proście mnie, żebym coś więcej w Krakowie, tu, gdzie była Jego pracownia. Zasypiam o nich pisał, nie czuję się na siłach. To legenda pol‑ klasycznie (o zgrozo!), „na skarbonę”. Godz. 17.30 – Na dworcu w Radomiu schodzimy skiej grafiki. Pamiętam natomiast to coraz rzadziej nawiedzające mnie uczucie podekscytowania, że dłu‑ w dół przejściem podziemnym. Zabawne, że więk‑ żej tu nie wytrzymam, że muszę do domu, natych‑ szość dworców opuszczamy w dół, nie wychodząc miast, rysować, malować, robić grafiki. Sala druga ↓ Mateusz Kamieński, potem do góry. Jakby większość miejscowości tak to rysunki z pracowni. Oglądam je z sentymentem. Kompozycja z Karoliną, tem‑ naprawdę znajdowała się pod powierzchnią ziemi. Większość znam z przeglądania archiwum, niektóre W galerii jesteśmy po 10 minutach szybkiego marszu. pamiętam, jak powstawały. Uderzająca jest jakość, pera, pędzel, flamaster, 70 × 100 cm, 2000/01 r. (V rok) Zza zakrętu wyłania się budynek w stylu charakte‑ rystycznym dla lat 70. To architektura mojego dzie‑ ciństwa, więc na wstępie robi mi się miło. Wystawa mieści się na pierwszym piętrze, w dwóch salach. Pierwsza, zakomponowana wedle zasady „mistrz i jego mistrz”, prezentuje akwaforty Mieczysława Wejmana oraz miedzioryty, akwaforty i rysunki Jacka Gaja. Druga sala to druga z trzech odsłon prezenta‑ cji rysunków z pracowni. Na pierwszej odsłonie nie byłem, a jeszcze nie wiem, że będę na finisażu trzeciej. Godz. 17.50 – Pierwsza sala to klucz do zrozu‑ mienia drugiej. To tam można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań dotyczących prowadzenia pracowni przez profesora. Język metafory, rzadko już dziś spotykany warsztat, zamiłowanie do detalu, magia, erudycja, to tylko niektóre cechy łączące mistrza 71 możemy sobie pozwolić! Wszystko zależy od wysiłku intelektualnego, wysiłku, który był w pracowni ważny na równi z ćwiczeniem oka i ręki. Rozmawiamy o pro‑ fesorze, jego mozolnej, dwuletniej pracy przy porząd‑ kowaniu archiwum. Rozmawiamy o świetnie wyda‑ nym katalogu, z interesującymi, osobistymi tekstami, które naprawdę się „czyta” (oprócz jednego, he he, sami wiecie kogo), z profesjonalnymi reprodukcjami ↑ Joanna Kaiser wysoki poziom warsztatowy przy niezwykłej różno‑ Szkic do portretu M.V., rodności stylów. Solidny warsztat to jedna z charak‑ węgiel, 100 × 70 cm, terystycznych cech tej pracowni, lecz warsztatu nigdy 1988/89 r. (III rok) nie uczyliśmy się dla niego samego. Warsztat to było ↗ Anna Poduszyńska narzędzie. Narzędzie niezbędne do nieskrępowanego Autopotret z czaszką, tem‑ wyrażania własnej indywidualności. Eksperymenty pera, pędzel, 70 × 50 cm, bardzo mile widziane! Pracownia Gaja to było miejsce 2003/04 r. (IV rok) specjalne. Na ścianach wiszą niezbite dowody. Godz. 18.05 – Prof. Kamieński otwiera wystawę → Łukasz Trzciński Rower, pędzel /tempera, krótkim exposé. Następnie moja kolej. Czuję, jak 91 × 70 cm, 2005/06 r. marynarka robi się niewygodna, sztywna, za ciepła. (IV rok) Zdania polepione plastrem. Rozmowa chwilę później toczy się dużo swobodniej. Rozmawiamy o rysun‑ kach, autorach, pracowni. Przytłaczająca większość rysunków na wystawie to studia z natury. Już samo to wydaje się dziś archaiczne. Lecz wbrew pozorom efekty są niezwykle postępowe, ponadczasowe. Jak szerokim pojęciem może być studium, na jak wiele 72 Wiadomości asp /55 → Jakub Julian Ziółkowski Model stojący (akt) z drą‑ giem, węgiel, tempera, pędzel, 70 × 100 cm, 2002/03 r. (III rok) rysunków wykonanymi w większości przez profesora. Wykonanie tak dobrych fotografii rysunków „poprze‑ cieranych”, w wielu przypadkach już słabo widocz‑ nych, narysowanych na pożółkłych, słabej jakości papierach kwasowych, wymagało odpowiedniej jako‑ ści sprzętu i wiedzy. Do tego inwentaryzacja imion, nazwisk, roczników, dat, grzebanie w zakamarkach pamięci, detektywistyczna robota. Dwa lata żmudnej pracy. 28 V – sobota Godz. 10.30 – Jadę „powrotnym” do Krakowa. Naprze‑ ciwko mnie siada energiczna, miła pani w wieku „balzakowskim”. Myślę o tym, że archiwum pra‑ cowni to jedyny sposób na zachowanie śladu pracy dydaktycznej, dowodu na istnienie tysięcy rozmów, dyskusji, sporów, wysiłku intelektualnego z obu stron trwającego bez mała kilkadziesiąt lat. To także często jedyny zapis rozwoju talentów, które potem, nierzadko po krótkim okresie rozkwitu, rozpłynęły się gdzieś, poznikały. Moja sąsiadka z naprzeciwka zasypia. Klasycznie, „na skarbonę”. Mimo że staram się nie patrzeć, co chwilę zerkam w czarną otchłań jej „otworu gębowego”. Powoli czarna dziura zaczyna mnie wciągać, wirować, zasysać wszystko, przedział, pasażerów, archiwum, tysiące rysunków. To chyba tunel za Kielcami… ostatnia myśl przed zaśnięciem… Rozmawiamy o rysunkach, auto‑ rach, pracowni. Przytłaczająca więk‑ szość rysunków na wystawie to stu‑ dia z natury. Już samo to wydaje się dziś archaiczne. Lecz wbrew pozo‑ rom efekty są niezwykle postępowe, ponadczasowe. Jak szerokim poję‑ ciem może być studium, na jak wiele możemy sobie pozwolić! Wszystko zależy od wysiłku intelektualnego, wysiłku, który był w pracowni ważny na równi z ćwiczeniem oka i ręki. 73