Praca Oli - Gimnazjum i Liceum im. Jana Pawła II w Krasnobrodzie

Transkrypt

Praca Oli - Gimnazjum i Liceum im. Jana Pawła II w Krasnobrodzie
Aleksandra Zawada
Klasa I LO
Zespół Szkół Ogólnokształcących
Im. Jana Pawła II w Krasnobrodzie
Ul. Lelewela 37
Opiekun mgr Danuta Korzeniowska
Szkoła marzeń
Przebudziłam się czując na twarzy poranne promienie słońca. Jakby nie
mogło zaczekać z wzejściem tylko mnie budzi, jęknęłam. Spojrzałam na zegarek.
6.30. No pięknie. Jeszcze pół godziny do dźwięku budzika. Z nudów zaczęłam
się rozglądać po pokoju. Prawa jego część wyglądała jak z bajki: pełno różu;
małych bibelotów, których ustawienie było „przemyślane” i bardzo „łączy się”
z wnętrzem pokoju; wielkie, puste, dębowe biurko ustawione przy ścianie, a
obok obrotowe krzesło, wybitnie wygodne; wielkie łóżko z baldachimem, a
mówiąc wielkie mam na myśli WIELKIE, a nawet OGROMNIE WIELKIE.
Pomieściłoby tak około pięć osób spokojnie, ale śpi na nim jedna, wyjątkowo
mała osóbka, która kocha róż, bibeloty i ubóstwia bałagan. Dodajmy, że swój
bałagan, mojego nie cierpi. Dziwne, ja myślę odwrotnie. Lewa część pokoju
była normalna. Zwykłe, jasno niebieskie ściany (dodajmy, że po prawej były
one wściekle różowe); normalne, dwuosobowe łóżko; brak bibelotów. Jedyne
co tu nie pasowało, to wielkie biurko, całe zaśmiecone: w jednym roku sterta
książek, w innym powydzierane z zeszytów kartki, niektóre zapisane, inne
puste, a jeszcze inne zgniecione w kulki i leżące na stercie czystych, albo na
podłodze obok, a na środku pełno długopisów, większość niepiszących,
aczkolwiek niewyrzucanych, ponieważ „kiedyś się mogą przydać”. Plus
niezamykające się szuflady i szafki .
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 6.46. Trzeba się w końcu ruszyć.
Wstałam z łóżka i podeszłam do pierwszych drzwi po lewej. Garderoba.
Weszłam i, nie patrząc na te wszystkie różowe wieszaki, podeszłam do zwykłej
półki, na której miałam swój szkolny strój. Nie jakiś sztywny mundurek, tylko
normalny strój dla nastolatki, ale w stonowanych kolorach i niewyzywający.
Wymogi szkolne, nad którymi moja współlokatorka strasznie ubolewała. Takie
ubrania jak chcemy możemy nosić w weekendy, kiedy nie ma zajęć. Wzięłam
ciuchy i wyszłam z pomieszczenia kierując się do następnych drzwi. Cel –
łazienka- osiągnięty. Stanęłam przed lustrem, aby rozczesać włosy.
Usłyszałam budzik, co może znaczyć tylko jedno. Zaraz Natalia wstanie i
zacznie się codzienna, poranna ekscytacja zajęciami z profesorem Piotrkiem.
Nie chcecie tego słuchać, uwierzcie mi, gdybym jej nie ignorowała, to już
siedziałabym w pokoju bez klamek.
Po przejściu całego porannego rytuału i przygotowaniu torby do zajęć,
zeszłyśmy na śniadanie - w niecałe 30 minut – i wróciłyśmy do pokoju.
Wzięłyśmy torby i wyszłyśmy na dziedziniec. Mimo, że na zewnątrz szkoła
wyglądała jakby wyrwany z renesansu pałac, to w środku była piękna, mniej
staromodna, zmodernizowana, ale w dalszym ciągu wszystko miało swój styl i
klasę. Dziedziniec był duży, zielony z fontanną na środku. Wychodząc z
internatu, tak, to szkoła z internatem, na prawo można dostrzec było sale
treningowe dla uczniów uprawiających spor i korzystających z lekcji
wychowania fizycznego. Na lewo znajdowały się sale lekcyjne oraz główna
aula, na której odbywały się spotkania z dyrekcją i kadrą nauczycielską,
natomiast na północy znajdowały się biura profesorów, dyrekcji, sekretariat i
inne potrzebne nam do edukacji pomieszczenia. Oprócz stołówki i kuchni - te
są w internacie. Muszę wam powiedzieć, że tutaj kadrę tworzą sami ludzie
przed czterdziesty rokiem życia ,starszych tu nie ma.
Przeszłyśmy obok fontanny kierując się w stronę sal, jednakże miałyśmy
jeszcze 10 minut do zajęć, więc wyjęłyśmy książki do Edukacji Dla
Bezpieczeństwa i zastanawiałyśmy się nad bezsensownością tego przedmiotu.
Jak dobrze, że mimo tych zajęć, miałyśmy jeszcze dodatkowe z samoobrony
prowadzone przez profesora Piotrka.
Po pięciu minutach weszłyśmy do sali i siadłyśmy na wygodnych fotelach,
przysuwając do siebie stolik na kółkach. Od razu wyregulowałam jego
wysokość oraz kąt nachylenia, aby był odpowiedni i żeby mi było wygodnie.
Zajęcia się zaczęły, a ja cieszyłam się z tego, że odbywały się one w ciekawy
sposób, profesorowie potrafili nam wszystko przystępnie wytłumaczyć, abyśmy
od razu zrozumieli, a przy tym zaciekawić na tyle, żeby nam to zostało w
głowie. Tak powinno być na każdych zajęciach, ale niestety wiem, że na
niektórych się nie da, niestety.
Po przesiedzeniu wszystkich zajęć poszłyśmy z Natalią na obiad a potem do
bardzo dobrze wyposażonej biblioteki. Można tutaj znaleźć wszystko, od
książek naukowych, lektur po najnowsze bestsellery i literaturę każdego typu,
dla każdego. Zasiadłyśmy w kącie, na naszej kochanej sofie i zaczęłyśmy
poobiednią naukę.
Gdy upłynęły dwie pracowite godziny, wyszłyśmy na skąpany w
zachodzącym słońcu dziedziniec, aby poleniuchować i nacieszyć się świeżym
powietrzem. Dzień w tej szkole może być męczący, ciągła nauka, na szczęście
tylko tych przedmiotów, które sobie wybraliśmy, dzięki czemu nie muszę się
męczyć na fizyce albo chemii. Codziennie mamy takie sam plan, tylko jedne
zajęcia mamy w soboty przed obiadem, a jest to samoobrona. Kocham ten
przedmiot. Można się rozładować nagromadzone przez tydzień napięcie bez
bójki, ucząc się przy tym czegoś. Niestety, jest jedna wada tego wszystkiego.
Dla mnie. Mam na zajęcia samoobrony w tym tygodniu zakaz wstępu po tym,
jak dziewczyna trafiła do pielęgniarki ze uszkodzonym nosem . Zapewnienie
bezpieczeństwa innym. Słowa profesora, tak, szczególnie sa prawdziwe, gdy
mnie tam nie ma. Na szczęście w sobotnie popołudnie mam zajęcia z
kickboxingu z prywatnym trenerem, zorganizowane przez panią dyrektor
Annie. Dzięki niej każdy ma swoje zajęcia z czego chce, kiedy chce, gdzie chce
i w jakich warunkach chce. I chwała jej za to.
Przez resztę czasu na zmianę uczyłyśmy się, plotkowałyśmy, a o 23
poszłyśmy spać, zagonione przez rozpoczynającą się ciszę nocną.
Jestem Aleksandra Hedwinghton.
Witam w moim świecie.
Witam najlepszej szkole z internatem w Polsce.