ola senczyk
Transkrypt
ola senczyk
KONKURS LITERACKO – FOTOGRAFICZNY „RODZINĄ SILNI” WYRÓŻNIENIE ALEKSANDRA SENCZYK GIMNAZJUM IM. JANA PAWŁA II W OSTROWIE LUBELSKIM W iem, że zachowuję się źle. Nie powinnam się tak cały czas wściekać, ale inaczej nie mogę.. nie umiem... Cały czas krzyczę. Ale to ich wina. Ja nie robię nic złego. To oni zachowuję się jak niedorozwi Nie chcę tego robić, ale inaczej mnie nie słuchają. A zresztą, matka teraz kompletnie się niczym nie interesuje. Z eleganckiej i silnej kobiety zamieniła się w pijaczkę. Zachowuje się jak menel pod sklepem. Jeszcze tylko brakuje, żeby zaczęła żebrać o kasę jak jakiś Znowu zaczęła topić smutki w alkoholu. Wracam do domu tylko na noc. Nie mam ochoty siedzieć w tych ścianach. Już nie jesteśmy rodziną. Hyyy... Nigdy tak naprawdę nią nie byliśmy. Nie mogliśmy się zrozumieć. Ciągłe awantury. Teraz już nie tylko my widzimy, że źle się dzieje. Sama się dziwię, że nikt nie wezwał tu opieki społecznej. To jakiś idiotyzm, czysta patolo A wszystko zaczęło się w dniu urodzin mojej siostry... Siedzę z tatą przy szpitalnym łóżku, gdzie leży mama z nowo narodzoną siostrzyczką. Mała śpi, a mama patrzy na nią zauroczona. – Musimy ją nazwać. - odzywa się tato. – Ale jak? - pyta mama. – Może Natasza. - mówi ojciec. – Nie, lepiej Anastazja. - proponuje matka. – Niech będzie Bogusława, Bogusia. – Na pewno nie. Niech będzie Paulina. – To brzydkie imię. A masz lepsze? – Padło to ironiczne pytanie i już kłótnia. Patrząc z boku, powiesz, to jest normalne w małżeństwie. U nas jest inaczej niż w normalnej rodzinie, ale przynajmniej maleństwo ma imię, Paulina. Potem się przeprowadziliśmy i... kolejny powód do sprzeczki. Otóż rodzice wspólnie postanowili, że musimy się przeprowadzamy. Na wieś. Przynajmniej w tym punkcie są zgodni. Ale teraz zaczynają się schody. Do której? Oczywiście mają odmienne zdania i żadne nie chce ustąpić. Jakby to było ważne. Wieś to wieś. Nie ważne gdzie. Ale oni muszą się kłócić. Za to z jaką klasą, prawie jak politycy. I dlatego to mnie jeszcze bardziej przeraża. W końcu jedziemy tam, gdzie proponował tato. Jesteśmy na wsi. Ojciec jest w pracy, mama w domu. Na razie siedzimy z nią, ale zaraz idziemy do szkoły. A po 5 godzinach jesteśmy w domu. Znowu awantura. Teraz o to czy mama idzie do pracy, czy nie. Nie lubi siedzieć w domu i się nim zajmować, więc woli iść do pracy. Tato chce, żeby ktoś z rodziny siedział przy nas w domu. Tym razem kłótnia już nie jest taka kulturalna i padają mniej wyszukane wyrazy, słychać również kilka epitetów na k****, h**** i p****. Chcę to oszczędzić przynajmniej Paulinie, więc zabieram ją na spacer. Wracamy do domu. Ale już nie czuć tej napiętej atmosfery, jaka była przed chwilą. Stanęło na tym, że mama poszuka pracy, a tato opiekunki. Po tygodniu wszystko jest ustalone. Teraz siedzimy w domu z panią Marlenką, która jest bardzo miła, ale mimo wszystko wolałabym z rodzicami. 29 lutego. Ta data zapada mi w pamięci już na wieki. Tego dnia moje życie zmieniło się na zawsze. Świat zawirował, obrócił się o 180o. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. W głowie pozostaje pytanie „czy to dobrze, czy źle?”. Tego dnia, w godzinach porannych siedzimy z siostrą na schodach w domu i bawimy się pluszakami. Znudziło się nam, zostawiamy zabawki i idziemy oglądać telewizję. Pani Marlena znosi pranie ze schodów, przewraca się na pluszakach, spada na sam dół w dziwnej pozycji. Szybko dzwonię po pogotowie, które zjawia się po kilku minutach. Zabierają gosposię i odjeżdżają, zostawiając nas same. Po kilku godzinach wracają rodzice. A tu jesteśmy same! Mama zaczyna się denerwować i krzyczeć, a tato przytula nas szczęśliwy, że nam nic się nie stało. To – wszystko twoja wina! To ty zatrudniłeś tak nieodpowiedzialną i niekopetentną osobę! - darła się matka. - zostawiać dzieci same i wychodzić! – Ale mamusiu, to nie jej wina. Przewróciła się na schodach i coś sobie zrobiła. Nie mogła się ruszać. Przyjechało pogotowie. - zaczęłam tłumaczyć. – Nie broń jej! Przestań krzyczeć. - powiedział tato. – – To i tak twoja wina... - mama zaczęła mu wyrzucać wszystkie najbłahsze przewinienia, jakie zrobił. Słychać było, że już wiele razy już przemyślała to, co będzie mówić. Ojciec stał spokojnie i czekał aż skończy, a kiedy to się stało spytał spokojnie, czy to już wszystko co miała zamiar mu powiedzieć, odpowiedziała mu: Nie. Spotkamy się w sądzie. Już mam adwokata, który przygotuje papiery rozwodowe i będzie mnie reprezentował w sądzie w sprawie o opiekę nad dziewczynkami. Podpiszę papiery rozwodowe. - zgodził się. - Ale dziewczynek ci nie oddam. Sprawa trafia do sądu, ale matka cały czas z nami mieszka. Coraz bardziej się kłócimy, atmosfera cały czas się napina. Wiem, że zachowuję się źle. Nie powinnam się tak cały czas wściekać, ale inaczej nie mogę... nie umiem... Cały czas krzyczę. Nie chcę tego robić, ale inaczej mnie nie słuchają. A zresztą, matka teraz kompletnie się niczym nie interesuje. Znowu zaczęła topić smutki w alkoholu. A ostatnio cały czas chodzi pijana, od czasu sprawy rozwodowej nie widziałam jej trzeźwej. Wracam do domu tylko na noc. Nie mam ochoty siedzieć w tych ścianach. Już nie jesteśmy rodziną. Hyyy... Nigdy tak naprawdę nią nie byliśmy. Nie mogliśmy się zrozumieć. Ciągłe awantury. Teraz już nie tylko my widzimy, że źle się dzieje. Sama się dziwię, że nikt nie wezwał tu opieki społecznej. Może troszkę przesadziłam. Ale od czasu tej całej sprawy wszystko się jeszcze bardziej pokomplikowało. A lada dzień będzie sprawa w sądzie z kim mamy mieszkać. Ja bym wolała z ojcem. To on... to zawsze on pomaga mi się uspokoić. Cały czas mnie kocha, nawet... po tych wszystkich świństwach, które mu naopowiadałam, gdy byłam wściekła i się darłam. On po prostu... po prostu podchodził do mnie i brał w ramiona, chociaż się wyrywałam. On trzymała mnie mocno, a ja się uspokajałam. To on jest moim lekarstwem na złe dni. Nie wiem, co myśli Paula, ale chyba też woli z tatą. Obie boimy się mamy, mnie zawsze przerażała. Jak wracała do domu i mówiła: „jestem zmęczona”. Zawsze wtedy uciekałam jak najdalej, bo to był sygnał, że w każdej chwili może wybuchnąć. Ale niedługo będzie spokój. Papiery rozwodowe, adwokat taty mówi, że na 90% jest pewien, że wygra sprawę opieki nad dziećmi. Mama niedługo się wyprowadzi, a my będziemy mogli spokojnie mieszkać dalej. Ustaliłyśmy z ojcem, ze chcemy się przeprowadzić, bo to miejsce źle man się kojarzy, więc sprzedajemy dom i na pewno znajdziemy jakiś fajniejszy. Samanta była zadowolona z opowiadania, które napisała o swojej przeszłości. Od tych wydarzeń minęło mnóstwo czasu i z perspektywy minionych lat zauważyła w jakim strachu wtedy żyła, teraz czuła się tak jakby zaczęła życie od nowa. Przeprowadzili się do uroczego miasteczka. Tato znalazł sobie miłą partnerkę, a ona z Pauliną nie wstydzą się już zapraszać znajomych do domu. Z matką widzą się czasami, ale ona się nic nie zmieniła więc nie lubią przebywać w jej nowym domu. Jej rodzina zaczyna wreszcie być prawdziwa, a dom to naprawdę DOM. Teraz będą musieli się nauczyć żyć od nowa, ale z pomocą przyjaciół znów staną na nogi.