Witold Mrozek Nastrój Czerwonej trawy Leszek Bzdyl podkreśla, że
Transkrypt
Witold Mrozek Nastrój Czerwonej trawy Leszek Bzdyl podkreśla, że
Witold Mrozek Nastrój Czerwonej trawy Leszek Bzdyl podkreśla, że Czerwona trawa Borisa Viana była jedną z ważniejszych książek w jego życiu. Powracające i wprost deklarowane literackie inspiracje to coś, co zdecydowanie wyróżnia Teatr Dada von Bzdulow na polskiej scenie tańca. W spektaklu inspirowanym Vianem treść powieści płynie sobie gdzieś - dość płytko – pod nurtem niespiesznego, zalotnego tańca. Tych wszystkich uśmiechów, wisienek, całej tej mieszaniny uśmiechu, słodyczy, erotyzmu w stylu wakacyjnego retro. Choć na scenie widoczne są motywy z książki Viana – sam układ postaci (dwie młode dziewczyny i dwóch raczej dojrzałych mężczyzn) czy ślady wątków fabuły - to Czerwona trawa jest przede wszystkim zaproszeniem do bycia razem z artystami, uczestniczenia w pewnym specyficznym nastroju; wydarzeniu, które niekoniecznie musi mieć początek środek i koniec. We flircie wymieniają się konfiguracje duetów – damski i męski na przemian z dwoma damskomęskimi. W klimacie zaproszenia widzów do uczestnictwa we wspólnym nastroju, w tej samej zabawie utrzymane są bezpośrednie interakcje z publicznością, do których dochodzi w drugiej połowie spektaklu, gdy Bzdyl i Hewelt wchodzą między rzędy widowni w swych pomarańczowych kombinezonach. Kolejny – obok literackich odniesień - wyróżnik Teatru Dada to „polityka personalna”. W odróżnieniu od innych powstałych w latach 90. ważnych grup – Polskiego Teatru Tańca czy Śląskiego Teatru Tańca - zespół nie pozwolił sobie nigdy na instytucjonalne okrzepnięcie. Obok Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej – stałego rdzenia Dada – z teatrem współpracuje cała konstelacja niezależnych artystów, współtworzących poszczególne projekty. W Czerwonej trawie pojawia się Radosław Hewelt - powracający po latach dawny współpracownik teatru. Ula Zerek i Tatiana Kamieniecka natomiast to nowe nabytki, przedstawicielki młodego pokolenia trójmiejskiej sceny tanecznej. Na tle zinstytucjonalizowanych teatrów tańca Teatr Dada von Bzdulow ma wyjątkowe szczęście do świetnych realizatorów i współpracowników, rozpoznawalnych szeroko także poza tanecznym światkiem. Potwierdza to też Czerwona trawa - z lekką, nienachalną i wciągającą muzyką Mikołaja Trzaski – często współpracującego z zespołem - oraz interesującą scenografią Macieja Chojnackiego. Pole działań scenicznych wyznaczają dwie biało-białe szachownice – jedna to podłoga, druga – ekran, z którego w finale przemówi aktor. Jego rządzący się osobliwą logiką tekst – potok żartobliwych skojarzeń o politycznych odniesieniach, pełen neologizmów i przekręconych wyrazów – z jednej strony odsyła do - dadaistycznych przecież - korzeni Dady, z drugiej – surrealnych konotacji powieści Viana. Jest jednak jeszcze drugi autor, silniej jeszcze związany z twórczością gdańskich artystów, którego obecność wyczuć można w Czerwonej trawie. Napięcie między młodością a starością, zawoalowane erotyczne obsesje, gra z granicami ciała i otaczającej je intymnej sfery – wszystko to znamy z Gombrowicza, którego Bzdyl nieraz przywoływał.