Mamy 10 lat
Transkrypt
Mamy 10 lat
Egzemplarz bezpłatny Nr 1/37 (Rok X) styczeń–marzec 2009 r. www.schodykawowe.pl Mamy 10 lat Jan Kulpiński, Grafika (55)6131005 Spis treści Cocktail historyczny Oświata i kultura w gminie Nebrowo Wielkie w latach 1945-1954 4 Przyroda w kalendarzu 8 Badania archeologiczne w Katedrze. 9 Listy do Przyjaciółki 14 Wspomnienie o księdzu Leszku Kuczyńskim 15 Rozważania w kryzysie 16 Kwidzyńskie Towarzystwo Braku Kultury 18 Pierwsza mapa Prus 19 Płyty nagrobne na Powiślu 19 Na okładce: Akcja odgruzowywania miasta, prowadzona w Kwidzynie od poczπtku lat ‘50 XX wieku. Fot. ze zbiorów Koła Absolwentów Liceum Pedagogicznego Wspierają nas: Wydawca: Kwidzyńśkie Towarzystwo Kulturalne ul. Katedralna 18, 82-500 Kwidzyn http://ktk.ckj.edu.pl, e-mail: [email protected] Gmina Kwidzyn Zespół redakcyjny: Justyna Liguz Andrzej Rezulak Bogumił Wiśniewski Anna Biskupska Kolportaż pisma: Robert Biskupski Wydawnictwo zostało wydrukowane na papierze offsetowym polset 80 g/m2 i tekturze Arktika 250 g/m2 przekazanym przez “Schody Kawowe” można otrzymać w kilku stałych punktach kolportażowych: w Kwidzyńskim Centrum Kultury przy ul. 11 Listopada 13, Oddziale Miejskim PTTK przy ul. Piłsudskiego 21, w siedzibie Kwidzyńskiego Towarzystwa Kulturalnego. Osoby, które chciałyby otrzymywać “Schody Kawowe” drogą pocztową, powinny wpłacić kwotę 10 zł (słownie: dziesięć złotych 00/100) na konto bankowe KTK: Kwidzyńskie Towarzystwo Kulturalne, ul. Katedralna 18, Kwidzyn Bank PKO BP o/Kwidzyn – 07 1020 1778 0000 2502 0037 2292 z dopiskiem: “Schody Kawowe” wysyłka. „Schody Kawowe” ukazują się dzięki wsparciu: Gminy Miejskiej Kwidzyn, Powiślańskiego Banku Spółdzielczego w Kwidzynie oraz Gminy Kwidzyn Skład: Agencja Wydawniczo – Reklamowa Aliem, tel. 600 377 001, (055) 277 39 33 Druk: Drukarnia W&P Malbork tel. (055) 272 25 85 Kwartalnik wysyłać będziemy na adres nadawcy wpłaty. W przypadku innego adresu korespondencyjnego można przesłać informację o chęci otrzymywania “Schodów Kawowych” pocztą, listownie, na adres KTK wraz z dowodem wpłaty. 10 zł to jedynie koszty przesyłki pisma cztery razy w roku, ale równocześnie gwarantuje otrzymanie periodyku w ciągu kilku dni od daty ukazania się kolejnego numeru – bez potrzeby szukania “Schodów Kawowych” w różnych punktach czy przez znajomych. Ze względu na sporą ilość pytań dotyczących publikacji w “Schodach Kawowych” informujemy, iż każdy ma możliwość opublikowania własnego tekstu na łamach kwartalnika. Tekst należy przesłać na adres redakcji lub mailem ([email protected]). Tekst powinien być napisany w wersji elektronicznej (dyskietka, płyta, etc.) i dotyczyć problematyki poruszanej na łamach pisma. Osoby zainteresowane zapraszamy do współpracy. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania artykułów oraz zmiany tytułów. Nadesłanych tekstów NIE ZWRACAMY. Kopiowanie i rozpowszechnianie za pomocą jakiejkolwiek metody poligraficznej czy elektronicznej, w całości lub częściach, bez pisemnej zgody redakcji jest zabronione. Redakcja www.schodykawowe.pl Czy wiecie, że… …to już 10 lat! W lutym 2000 roku promocją książki Liliany Krantz – Domasłowskiej „Katedra w Kwidzynie” zainicjowało działalność Kwidzyńskie Towarzystwo Kulturalne. Przy okazji tegoż spotkania KTK zaprezentowało pierwszy numer kwartalnika „Schody Kawowe”. Wcześniej, w 1999 roku ukazały się dwie jednodniówki, pod tym samym tytułem. „Schody” to miejsce, gdzie można podzielić się swoim talentem, wiedzą, zainteresowaniami. To miejsce, gdzie można się spotkać i porozmawiać, jak niegdyś pogawędzić czy zadumać się wspólnie. To wreszcie miejsce, gdzie mogą pokazać się ludzie, którzy na co dzień kryją się ze swoimi pracami w zaciszu własnego domu – pisał wtedy „Kurier Kwidzyński”. Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy w dalszym ciągu będą poszukiwać kolejnych numerów kwartalnika, że nie zabraknie nam tematów nowych, wciąż aktualnych. ...z protokołu z posiedzenia Prezydium Miejskiej Rady Narodowej wynika, iż …„miasto Kwidzyn na dzień 19 listopada 1958 roku liczy 18.566 mieszkańców, ilość budynków mieszkalnych w mieście wyraża się liczbą 1.713, w tym administracji państwowej 1.270, budynków stanowiących własność prywatną 411 i innych 32. Budynki prywatne to 98% domki jednorodzinne, które na mocy uchwały z dnia 28 maja 1957 roku wyłączone zostały spod publicznej gospodarki… …w bieżącym roku mija dziesiąta rocznica powstania Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Kwidzynie. W styczniu 1999 roku TBS wybudował zespół trzech budynków (100 mieszkań) przy ulicy Sokolej 11, Sokolej 13, Krzywoustego 2 (Osiedle Piastowskie). Dokładnie rok później kolejne mieszkania zostały przekazane mieszkańcom przy ulicy Spokojnej 3 (Osiedle Zacisze–33 mieszkania). W grudniu 2000 roku TBS wybudował blok przy ulicy Wiejskiej 18 (Osiedle Zacisze-84 mieszkania). Następnych 66 mieszkań przekazano w czerwcu 2003 roku przy ulicy Wiejskiej 16 (Osiedle Zacisze), a w marcu 2004 także 66, w dwóch budynkach przy ulicy Wiejskiej 75 i Wiejskiej 77 (Osiedle Zacisze). W lipcu 2006 roku powstała nowa inwestycja, tym razem przy ul. Toruńskiej 30, gdzie TBS przekazał 74 mieszkania. Kolejne mieszkania Towarzystwo przekazało tym razem w Prabutach, gdzie w grudniu 2007 roku oddano do użytku 22 lokale. Powrót na rynek budowniczy naszego miasta nastąpił w 2008 roku. W kwietniu przekazano użytkownikom 74 mieszkania przy ul. Bolesława Śmiałego 3. Najnowsze lokale zostały przekazane w lutym b.r., gdzie do nowego lokum wprowadziły się 82 rodziny, do 2 bloków przy ul. Krzywoustego 5 i Sokolej 15. Łącznie Towarzystwo Budownictwa Społecznego przekazało do użytku 601 lokali… zebrała Justyna Liguz Oświata i kultura w gminie Nebrowo Wielkie w latach 1945-1954 wie Małym sprawował ją członek miejscowej spółdzielni produkcyjnej, Henryk Jarosz. W związku z tym życie świetlicowe praktycznie nie istniało, ograniczając się do zebrań gromadzkich i nielicznych imprez szkolnych. Na pogorszenie sytuacji ogromny wpływ miał powszechny brak opału do ogrzewania pomieszczeń w okresie jesienno-zimowych chłodów. Z kolei wiosenno-letnia intensyfikacja prac polowych nie dawała zbyt wiele czasu do towarzyskich spotkań, które ze względu na sprzyjającą aurę organizowane bywały raczej na łonie natury. Znajdujące się w opłakanym stanie dachy na budynkach w Kaniczkach, Glinie, Rusinowie i Nebrowie Małym, wymagały natychmiastowego remontu. W Kaniczkach niesprawna była instalacja elektryczna, a w Rusinowie należało wyremontować piec. W obu placówkach brakowało odpowiedniego sprzętu i wyposażenia. Dzięki patronatowi spółdzielni rolniczej najlepiej przedstawiało się pod tym względem położenie placówki w Nebrowie Małym. Posiadała ona 9 stołów, 32 taborety, 2 szafy, w tym jedną na księgozbiór, 6 portretów dostojników państwowych, 4 komplety gier świetlicowych, radioodbiornik, akordeon, 3 sztuki skrzypiec i mandolinę. Zaopatrzono ją w nową scenę, jednak bez kurtyny oraz przyozdobiono stosowną dekoracją. Niezgorzej wyglądał świeżo odmalowany lokal w Nebrowie Wielkim, w którym również znajdował się radioodbiornik, a także stół pingpongowy, ale poza jednym podniszczonym stołem, szafą i ławką nie było należytego umeblowania. Świetlica w Wiślinach dysponowała 9 nowymi stołami, 1 szafą, 4 ławkami, portretami przywódców państwa oraz częściowo wykonaną dekoracją. Na inwentarz w Glinie składały się 33 taborety, 9 stołów i oczywiście wiszące na ścianach portrety rządzących oficjeli. W 1952 r. egzystencja świetlic nadal jawiła się nader ubogo. Gminna komisja oświaty i kultury po przeprowadzonej w maju kontroli, postulowała, by Prezydium GRN bardziej niż dotąd zainteresowało się życiem świetlicowym, zakładaniem zespołów samokształceniowych i propagowaniem czytelnictwa. Nieco bardziej ożywiona aktywność, szczególnie świetlicy gminnej w Nebrowie Wielkim, wystąpiła w latach 1953-1954, kiedy to jej kierownikiem został Walerian Muracki, zastąpiony w lutym 1954 r. przez Janusza Bobrowskiego. Funkcjonował w niej w tym czasie 7-osobowy zespół czytelniczy prowadzony przez Annę Malinowską. Walerian Muracki kierował, złożonym z 6 członków, kołem Wszechnicy Radiowej. Ponadto zorganizowano zespół recytatorski (8 osób), śpiewaczy (6 osób) oraz taneczny (8 osób). Tylko w I kwartale 1953 r. wykonanych zostało 5 fotogazetek ściennych, z których trzy obrazowały życie kołchoźników radzieckich, część III Piotr Obód Kultura i oświata dorosłych odczas konferencji nauczycieli powiatu kwidzyńskiego, która miała miejsce 1 września 1945 r. w Kwidzynie, inspektor Bolesław Paprocki, pośród różnorodnych form działalności oświatowej dla dorosłych, wymienił, oprócz kursów repolonizacyjnych i szkoleń dla analfabetów, również animowanie bibliotek publicznych i powszechnie dostępnych świetlic. Z apelem o tworzenie gminnych świetlic, skierowanym do wójtów półtora miesiąca później, zwrócił się także kierownik Powiatowego Urzędu Informacji i Propagandy. Wezwania te nie znalazły jednak należytego poparcia we władzach gminnych zapewne z uwagi na zbyt szczupłe środki finansowe. Zarząd gminy w Nebrowie Wielkim w piśmie do Pełnomocnika Obwodowego RP w Kwidzynie z dnia 1 grudnia 1945 r. zwracał się z prośbą o przydzielenie na Dom Ludowy nieruchomości po Niemcu Ernście Eschnerze, wcześniej przeznaczonej przez Powiatowy Urząd Repatriacyjny na świetlicę, odstępując tym samym od pomysłu jej utworzenia. Do 1947 r. w całym powiecie zdołano uruchomić jedynie dwie P 4 takie placówki. Z całą pewnością gminna świetlica istniała w Nebrowie Wielkim w 1948 r. Na jej utrzymanie przeznaczono wówczas w budżecie 102 114 zł. 15 grudnia, z okazji Kongresu Zjednoczeniowego PPR i PPS, odbył się w niej koncert artystów z Gdańska dla lokalnej społeczności, młodzieży szkolnej oraz przedstawicieli obu partii politycznych. 9 stycznia następnego roku urządzono zabawę karnawałową dla dziatwy szkolnej z terenu całej gminy. Z kolei w maju zainaugurowano tam gminne obchody Tygodnia Oświaty, Książki i Prasy. Szerzej do sprawy powrócono z początkiem lat 50., upatrując w aktywnej pracy świetlic sposobności do ożywionej propagandy stalinowskiej. W 1951 r. świetlice funkcjonowały już w każdej z sześciu gromad, wchodzących w skład gminy, nie do końca jednak spełniając nadzieje pokładane w nich przez komunistyczne władze. Tylko dwie posiadały w tym czasie obsadę personalną. Opiekę nad świetlicą w Nebrowie Wielkim pełniła przedszkolanka, Renata Mruczyńska, natomiast w Nebro- Budynek w Rusinowie mieszczący świetlicę wiejską – stan obecny www.schodykawowe.pl jedna – rodzimą spółdzielnię produkcyjną, tudzież jedna dotyczyła Planu 6-letniego. Ponadto za sprawą A. Malinowskiej i W. Murackiego odbyło się 6 przeglądów prasy. W. Muracki przeprowadził 4 pogadanki nt.: uchwały Rządu z dn. 3 stycznia 1953 r. o zniesieniu zaopatrzenia w bony i ograniczeń w handlu nadwyżkami produktów rolnych, życia i działalności Włodzimierza Lenina, spółdzielczości rolniczej, postaci Karola Świerczewskiego. Pogadankę poświęconą 35. rocznicy powstania Armii Czerwonej prowadził zaproszony specjalnie przedstawiciel Ludowego Wojska Polskiego. Akademię z okazji Dnia Kobiet uświetnił występ zespołu z gminnej świetlicy w Marezie. Oprócz tego miały miejsce 3 odczyty Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. W sprawozdaniu z lipca 1954 r. chwalono się występami w spółdzielniach produkcyjnych zespołów świetlicowych: muzycznego, artystycznego i agitacyjnego. Podobnie rzecz się miała z biblioteką. Do 1948 r. nie było ani jednej na terenie gminy. 19 kwietnia tegoż roku GRN, zgodnie z zaleceniami WRN i PRN oraz okólnikami Rady Państwa, w uchwale nr 87 powołała gminny Komitet Biblioteczny w składzie: Bernard Gajewski, Mieczysław Dziubek, Bolesław Paprocki i Stanisław Staniewski, którego zadanie miało polegać na zorganizowaniu publicznej wypożyczalni. Prace ślimaczyły się jednak aż do sierpnia, doprowadzając w końcu do kolejnej uchwały gminnej rady, której towarzyszyło jasne określenie wydatków na ten cel w dodatkowym preliminarzu budżetowym. Wkrótce sekretarz gminy, Ignacy Gzik, przewiózł z Kwidzyna pierwszy zestaw książek. Początkowo księgozbiór znajdował się w urzędzie gminy. Pieczę nad nim sprawowała pracująca tam kancelistka, Halina Stefańska. W styczniu 1949 r. zarząd planował powierzyć tę funkcję kierownikowi szkoły, Mieczysławowi Batowskiemu. Pomysł ten z jakichś powodów nie znalazł uznania wśród radnych, którzy uważali, że nie będzie on w stanie wywiązywać się należycie z powierzonych obowiązków. Jednocześnie rada wysunęła kandydatury w osobach: Władysławy Jastrząb, Anny Malinowskiej i Aurelii Gwiazdoń. Z uwagi wszakże na niskie wynagrodzenie, wynoszące 1000 zł, żadna z nich nie przyjęła zgłoszonej propozycji. Wobec tego powrócono do koncepcji zaangażowania M. Batowskiego. W związku z tym, że Batowski z końcem roku opuścił miejscowość, na nowo pojawił się problem obsady stanowiska. Ostatecznie objęła je Anna Malinowska. Stało się to możliwe dzięki podniesieniu uposażenia, które w połowie 1950 r. sięgnęło wysokości 3150 zł, co i tak stanowiło tylko 1/3 pensji kancelisty w zarządzie gminy. W 1954 r. posadę bibliotekarki przejęła Stefania Stefańska. 5 Janusz Bobrowski - kierownik świetlicy w Nebrowie Wielkim 6 W 1949 r. biblioteka posiadała już 2 punkty znajdujące się w Kaniczkach i Glinie. Pracowały one w oparciu o istniejące w tych wsiach szkoły. W maju 1951 r. liczba filii wzrosła do pięciu tak, że w każda gromada miała swój punkt biblioteczny. W Małym Nebrowie odbyło się to na drodze przejęcia w lutym lokalu i księgozbioru od spółdzielni produkcyjnej, natomiast punkt w Rusinowie powstał jako zobowiązanie pierwszomajowe. Każdy z oddziałów miał do dyspozycji stały zestaw książek oraz tzw. komplety wymienne z rotacją 3-4 razy do roku. Zbiory były systematycznie uzupełniane i wzbogacane przez ministerstwo oświaty oraz Powiatową Bibliotekę Publiczną w Kwidzynie. Według opinii kierowniczki biblioteki gminnej najlepiej pracowały placówki w Glinie i Kaniczkach, najgorzej – w Rusinowie. W maju 1951 r. Prezydium GRN podjęło uchwałę o urządzeniu czytelni przy bibliotece gminnej. Odpowiedzialnym za wykonanie przedsięwzięcia uczyniono zastępcę przewodniczącego prezydium, Jarosława Dziewińskiego, który jednakże nie zdołał wywiązać z powierzonej misji, skoro w 1953 r. czytelnicy nadal nie mogli korzystać z księgozbioru na miejscu. Biblioteka wyposażona była w tym czasie w odpowiedni sprzęt, jednak samego pomieszczenia nie opalano. Placówka nie prenumerowała również czasopism. Kursy początkowe i repolonizacyjne, o których mówił inspektor Paprocki na wspomnianej wcześniej konferencji, miały, zgodnie z założeniami, rozpocząć pracę 1 października. Podobnie, jak w innych dziedzinach, zrazu działalność nie wyglądała jednak zbyt imponująco. W 1947 r. w całym pow- Tabela. Gminna Biblioteka Publiczna w Nebrowie Wielkim i jej filie – dane statystyczne z lat 1950–1952 iecie kwidzyńskim prowadzone były tylko 3 szkolenia dla analfabetów oraz 4 kursy repolonizacyjne. W gminie nebrowskiej pierwsze z nich ruszyły od września 1949 r., zorganizowane przy placówkach szkolnych w Nebrowie Wielkim, Glinie i Kaniczkach. Trudno powiedzieć, jakie były rzeczywiste efekty kształcenia, skoro pod koniec października Wiktor Pozorski, kierownik szkoły w Kaniczkach, żalił się na posiedzeniu GRN, że w Glinie na 35 zgłoszonych uczęszczało tylko 11, natomiast w Kaniczkach i Nebrowie Wielkim frekwencja była zerowa. W 1950 r. radny, Henryk Jarosz, skarżył się podczas sesji, że członkowie rolniczej spółdzielni produkcyjnej w Nebrowie Małym, którzy nie potrafią czytać i pisać, nie mogą uczestniczyć w organizowanej dla nich nauce ze względu na odległość. Jarosz, który chciał prowadzić ją na miejscu, nie otrzymał jednak stosownego pozwolenia z wydziału oświaty. Mimo tych trudności akcja rozwijała się, bowiem, o ile w lutym 1951 r. na kursach w Glinie i Kaniczkach dokształcało się jeszcze 38 analfabetów, to w listopadzie informowano o braku możliwości zorganizowania kolejnego kursu ze względu na to, że w gminie zarejestrowano tylko 4 niepiśmienne osoby. Nie do końca więc uprawnione było stwierdzenie, wyrażone przez przewodniczącego Prezydium GRN, Piotra Jurczyka, na uroczystej sesji odbytej 21 lipca 1951 r. w Domu Ludowym w Nebrowie Wielkim, o likwidacji analfabetyzmu. Abstrahując w tym miejscu od statystycznych wskaźników czy też propagandowych uogólnień, trzeba przyznać, że organizatorom walki z nim nie brakowało determinacji i zapału i, mimo jawnej niechęci samych beneficjentów, to niekorzystne zjawisko, z punktu widzenia dwudziestowiecznych standardów edukacyjnych, rzeczywiście przestało w owym czasie stanowić problem. Bardzo istotnym elementem szeroko pojętej kultury stał się na terenie wiejskim rozwój kultury fizycznej. Ważną rolę w tym względzie odegrały zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych. Powiat kwidzyński liczył ich w 1949 r. trzynaście, z tego jeden w gminie Nebrowo Wielkie. Do LZS-u w Wiślinach należało wówczas 24 członków. Brak sprzętu powodował wszelako zanik żywszej działalności. W 1951 r. nastąpiła krótka jej poprawa. Zainicjowano wtedy rozgrywki w piłce nożnej i siatkówce. Kolejny okres wyraźniejszej aktywizacji pojawił się w 1953 r., kiedy to wybrano nowy zarząd klubu. Jego przewodniczącym został Antoni Głuszkiewicz, który w pierwszym rzędzie położył nacisk na zdobycie sprzętu. W ten sposób szybko pozyskano piłkę, koszulki i spodenki, 2 dyski, 2 oszczepy oraz 2 pary butów piłkarskich, których deficyt dawał się szczególnie we znaki. W tej trud- ilość biblioteka gminna filia Kaniczki filia Glina filia filia filia Wiśliny Nebrowo M. Rusinowo stan na dzień woluminów czytelników wypożyczeń 905 70 155 104 22 39 86 24 63 85 25 46 nie istnieje nie istnieje 15.11.1950 październik woluminów czytelników wypożyczeń 1152 102 224 155 96 286 154 25 45 174 30 43 300 13 24 77 16 40 25.11.1951 listopad woluminów czytelników wypożyczeń 1754 114 346 155 100 169 227 36 124 174 31 68 305 14 26 66 33 52 20.02.1952 styczeń Źródło: APE, sygn. 95/2, sygn. 95/7, p. 48 oraz sygn. 95/13, p. 29. nej sytuacji pomoc finansową w wysokości 1700 zł przekazała sportowcom Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska w Nebrowie Wielkim. LZS posiadał też własne boisko, ale zaniedbane w równym stopniu, jak sama organizacja. 9 listopada przeprowadzone zostały po raz wtóry wybory, w wyniku których do zarządu weszli: Janusz Bobrowski, Alojzy Formela i Bernard Gruchała. Funkcję przewodniczącego Gminnej Rady LZS objął Józef Belzyt. Liczba członków wzrosła do 32 osób, pracujących głównie w dwóch sekcjach: siatkarskiej oraz tenisa stołowego. Wiosną 1954 r. stan liczebny zmniejszył się, spowodowany całkowitym rozpadem sekcji piłkarskiej, której zawodnicy, pozbawieni obuwia sportowego, przez jakiś czas grali po prostu boso. Nasilenie się prac uprawowych w miesiącach wakacyjnych oderwało młodzież od zainteresowań sportowych i sprawiło, że lokalny LZS popadł w swoistą hibernację. Owo spektrum miejscowego życia kulturalnego uzupełnić można jeszcze, działającym od końca lat 40., kinem objazdowym, które czasami, jak to się zdarzyło 19 sierpnia 1949 r., zwyczajnie nie dojechało, sprawiając olbrzymi zawód oczekującym na film ludziom. Innym rodzajem nie tylko rozrywki czy też informacyjno-propagandowej tuby, ale także propagowania kultury, były audycje radiowe, których słuchać można było w montowanych tu i ówdzie głośnikach. Pewną formę samorealizacji dla kobiet stanowiły również Koła Gospodyń Wiejskich, natomiast mężczyźni, obok czysto utylitarnych aspektów, swą życiową energię i ochotę do społecznego działania mogli rozładowywać w ramach Ochotniczych Straży Pożarnych, zawiązywanych po gromadach. Dopełnieniem tego były zwoływane co jakiś czas w świetlicach potańcówki czy zabawy karnawałowe, mające często charakter dochodowy, którego celem było finansowe wsparcie określonego, ważnego www.schodykawowe.pl społecznie przedsięwzięcia. Z takim założeniem odbył się między innymi 8 lutego 1948 r. bal, z którego dochód przeznaczony został na pokrycie kosztów budowy Pomnika Żołnierza Polskiego w Nebrowie Wielkim. Na koniec warto podkreślić, że, jak to zazwyczaj bywa, powojenna mizeria odbiła się przede wszystkim na kulturze. W lokalnym wymiarze na jej jakość miał dodatkowo niekorzystny wpływ fakt, że przybywający tu po przewaleniu się frontu polscy osadnicy trafiali na kulturową pustkę. Zgonionych zawieruchą wojenną z Kresów, centralnej Polski i Pomorza repatriantów, wyrwanych ze swych rodzinnych stron, pozbawionych rodzimego folkloru, zwyczajów i tradycji, los rzucał na wyjątkowo jałowe podglebie. Wykorzystane źródła: Dokumenty z Archiwum Państwowego w Elblągu z siedzibą w Malborku Kronika Szkoły Podstawowej w Nebrowie Wielkim (1945–1975) Protokół z Konferencji nauczycielskiej odbytej dnia 1 września 1945 r. pod przewodnictwem ob. Inspektora Szkolnego Paprockiego Bolesława, w: Zeszyty kwidzyńskie, nr 9, Kwidzyn 2003, s. 54–58. Sprawozdanie ze stanu szkolnictwa i pracy z zakresu oświaty i kultury dorosłych w powiecie kwidzyńskim, złożone przez Michała Baluna, Inspektora Szkolnego w Kwidzynie, na posiedzeniu Powiatowej Rady Narodowej w dniu 5 marca 1947 roku, w: Zeszyty kwidzyńskie, nr 9, Kwidzyn 2003, s. 74–79. P. Obód, Historia Pomnika Żołnierza Polskiego w Nebrowie Wielkim, w: Schody Kawowe 4(28) 2006 r. 7 Przyroda w kalendarzu Badania archeologiczne w Katedrze. Konferencja interdyscyplinarna Od kilku już lat ukazuje się kalendarz biurkowy edytowany przez Stowarzyszenie „Eko–Inicjatywa” w Kwidzynie. Jest to godna podkreślenia konsekwencja w raz obranej drodze popularyzacji miejscowej przyrody. Pierwszy ukazał się w 2004 roku i był poświęcony w całości rzece Liwie, która jest największą atrakcją przyrodniczą regionu. Szesnaście przepięknych barwnych fotogramów krajobrazów rzeki Liwy wyczarowała obiektywem swego aparatu fotograficznego Ewa Romanow. W Kwidzynie, 11 grudnia 2008 r., odbyła się interdyscyplinarna konferencja naukowa zorganizowana przez Urząd Miejski, prowadzona przez piszącego te słowa. Na konferencji zaprezentowano wyniki badań archeologicznych przeprowadzonych w maju 2007 r. Wtedy to, odkryto średniowieczną ceglaną kryptę z pochówkami. Trzy szkielety w trumnach sosnowych znajdowały się pod posadzką w prezbiterium katedry p. w. św. Jana Ewangelisty w Kwidzynie. Bogumił Wiśniewski D o momentu oficjalnego zaprezentowania wyników na konferencji jedynie spekulowano, kto został pochowany w odkrytej krypcie. Wiele przesłanek wskazywało na to, że mamy do czynienia z trzema wielkimi mistrzami zakonnymi Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Odkryte pochówki były odnalezione w wyjątkowym miejscu, ponieważ prezbiterium zastrzeżone było – wynika to z zachowanych przekazów źródłowych – jedynie dla biskupów pomezańskich, bł. Doroty oraz wielkich mistrzów krzyżackich. Ta konferencja miała przysłowiowo postawić kropkę nad „i” i rozwiać wszelkie wcześniejsze spekulacje. Badania interdyscyplinarne były prowadzone na bardzo wysokim poziomie, niezależnie od siebie, tak aby nie było oddziaływania wyników, co mogłoby prowadzić do ich zafałszowania. Tego szczęśliwie uniknięto stosując również najnowsze osiągnięcia naukowe. Naukowcy: prof. dr hab. Roman Czaja (UMK, Toruń), prof. dr hab. Tomasz Ważny (UMK, Toruń), prof. dr hab. Henryk Witas (UM, Łódź), dr hab. Krzysztof Szostek (UJ, Kraków), dr Małgorzata Grupa (UMK, Toruń), dr Tomasz Kozłowski (UMK, Toruń), dr Jan Rumiński (UMK, Toruń) ponad rok badali pobrane próbki. Wyniki tych badań, nałożone na siebie, dały obraz przestrzenny, który potwierdził z bardzo dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, że odkryte szkielety to wielcy mistrzowie krzyżaccy: Werner von Orseln, Ludolf König von Wattzau, oraz Henrych von Plauen. Szkielety i odkryte jedwabie poddano szczegółowemu badaniu. Naukowcy starali się odpowiedzieć na nurtujące ich pytania, kto jest pochowany w grzebalnej krypcie. Od samego początku pochówek von Plauena w Kwidzynie był największą zagadką. Pozostali mistrzowie nie nastręczali tylu Szczęśliwy posiadacz N 8 astępny w roku 2005 poświęcony był po połowie przyrodzie i budownictwu historycznemu w ciekawym plenerowym ujęciu. Kolejny z roku 2006 poświęcony jest znowu przyrodzie, a głównie kwiatom roślin dziko rosnących. Kalendarz z roku 2007 miałem już okazję recenzować w „Pulsie Kwidzyna” (nr z 21.2.2007 r.). Treść fotogramów znowu czysto przyrodnicza, tematycznie dobrana do aktualnej pory roku. Ze stopki wydawniczej dowiadujemy się, że „Kalendarz wydano w ramach projektu „Edukacja ekologiczna mieszkańców Kwidzyna” przez Stowarzyszenie „Eko-Inicjatywa” - organizację pożytku publicznego, które ofiaruje go swoim przyjaciołom, z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności w 2007 roku, zdrowia i niezliczonych chwil wytchnienia i odpoczynku na łonie przyrody”. Kolejny kalendarz z roku 2008 był nietypowy i zatytułowany był „Od wiosny, do wiosny”, a to dlatego, że obejmował okres od kwietnia 2008 r. do marca 2009 r. Wydawcy usprawiedliwiali się niejako tym, że „Wydając ten kalendarz chcemy upowszechnić ideę ochrony sadów tradycyjnych wśród mieszkańców powiatu kwidzyńskiego. W celu ratowania starych sadów Stowarzyszenie „Eko– Inicjatywa” przystąpiło do realizacji projektu pod nazwą „Program rewitalizacji sadów tradycyjnych na Powiślu Kwidzyńskim”. A wiadomo, że sady zaczynają żyć wiosną. Zaprezentowane fotogramy przedstawiały pejzaże sadów w różnych porach roku, a także elementy sadów od kwiatu jabłoni do urody jabłek, śliwek, a nawet znakomitego ujęcia zamarzniętego jabłka wydziobanego przez ptaki (styczeń 2009). Fotogramy jak zwykle wspaniałe: R. Gonia, P. Makowski, R. Romanow, E. Sieniarska i D. Sudoł. Projekt całości – Paweł Makowski. Kalendarz „Eko-Inicjatywy” na obecny 2009 rok zaczyna się od słów skierowanych do mieszkańców Kwidzyna. Cytuję co ważniejsze zdania: „Za nami kolejny rok działań ekologiczno – społecznych. Według naszych badań zwiększa się świadomość ekologiczna Kwidzynian. Mieszkańcy Kwidzyna podkreślają duże znaczenie, jakie odgrywa w ich życiu przyroda. W publikacji „Zielony skarbiec powiatu kwidzyńskiego” (wyd.2008 r.) zaprezentowaliśmy ponad 270 fotografii ukazujących osobliwości przyrodnicze powiatu, a w tegorocznym kalendarzu wykorzystaliśmy zdjęcia, które znalazły się na kartach „Zielonego skarbca”, skupiając się na ptakach. W kalendarzu znalazły się zdjęcia ptaków, zarówno tych rzadkich i chronionych, jak również pospolitych. Dziękujemy za udział w naszych inicjatywach, za obywatelskie interwencje, za wsparcie”. Przeglądając dwanaście fotogramów doprawdy trudno wyróżnić któryś, wszystkie są tak jedyne w swojej oryginalności, że aż przyjemnie przekładać stronice. Ptaki różnych gatunków i przedziwnej urody (np. wesoła „wąsatka”, lipiec 2009). Dzieło zbiorowe piątki fotografików: P. Opacian, M. Rodziewicz, E. Romanow, W. Klekowiecki i R. Pipczyński. Projektant: Paweł Makowski. Zachęcam moich Czytelników, aby postarali się „wejść w posiadanie” tego kalendarza drogą poufną, ponieważ jest nie do nabycia. www.schodykawowe.pl Czaszka z wykopu kontrowersji w identyfikacji, bowiem Werner von Orseln i Ludolf König von Wattzau byli wzmiankowani w starych kronikach, że zostali pochowani w kwidzyńskiej katedrze Jedynie namalowane freski trzech wielkich mistrzów krzyżackich na tzw. górnym kościele poświadczały, że gdzieś pod podłogą są pochowani jednak trzej wielcy mistrzowie, a nie dwaj dostojnicy zakonni. Prof. Roman Czaja natrafił w źródłach na informację, że von Plauen również spoczął w katedralnej krypcie w Kwidzynie. Podsumowanie wyników badań dla każdego z pochówków Szkielet 1 („szkielet nad trumną północną”) – Henryk von Plauen (zm. 28 XII 1429r.). Urodził się między 1364 a 1372 r., prawdopodobnie 9 Szkielet odnaleziony po stronie południowej prezbiterium. W. Orseln 10 na zamku Berga w Vogtland (na terenie Turyngii) w zubożałej rodzinie rycerskiej. Jego pierwsze lata pobytu nad Bałtykiem wiążą się z konwentem krzyżackim w Gdańsku, w którym jest wzmiankowany 10 czerwca 1397 r. jako kompan komtura Albrechta von Schwarzburga. Od 28 grudnia 1398 r. do 11 maja 1402 r. pojawia się w źródłach jako komtur zamkowy w Gdańsku. W spisanej kilka lat po śmierci von Plauena Starszej kronice wielkich mistrzów znajdujemy informację o miejscach zesłania zdjętego z urzędu wielkiego mistrza (Pokrzywno, Gdańsk, Lochstedt, pominięto tylko Brandenburg) oraz jego śmierci na zamku w Lochstedt. Henryk von Plauen więziony był w bardzo surowych warunkach przez piętnaście lat za układanie się z polskim królem Władysławem Jagiełłą. Za pochówkiem von Plauena w Malborku nie przemawia również zachowana do naszych czasów płyta nagrobna w kaplicy św. Anny. Inskrypcja na niej nie zawiera informacji o miejscu spoczynku brata Henryka von Plauena (nie wielkiego mistrza), lecz tylko o dacie jego śmierci. Dwie zachowane płyty nagrobne wielkich mistrzów w Malborku wymieniają miejsce spoczynku jako kaplicę św. Anny. Najprawdopodobniej kaplica ta dla von Plauena, stała się pochówkiem symbolicznym. Jedynym źródłem pisanym, jakie do tej pory udało się odnaleźć, które podaje Kwidzyn jako miejsce pochówku Plauena, jest kronika Szymona Gruntu`a. Następnie drugim ważnym potwierdzeniem pochówku wielkiego mistrza w Kwidzynie są namalowane w I ćw. XVI wieku na tzw. górnym kościele po stronie południowo – wschodniej, trzy postacie wielkich mistrzów, w tym von Plauena. Mistrzowie trzymają w ręku tarcze z herbami wielkich mistrzów. Malowidła powstały najprawdopodobniej za czasów światłego biskupa pomezańskiego Hioba von Dobenecka (notabene brata zakonu krzyżackiego). Czytelność inskrypcji znacznie zatarło przemalowanie całej kompozycji w 1626 r. na koszt burmistrza Antoniego Rautenberga. Pod namalowanymi postaciami umieszczono inskrypcje z imieniem i nazwiskiem oraz datą śmierci. Prof. Tomasz Ważny podjął się przebadać dendrochronologicznie deski z trumien. Badania w tym przypadku wykazały, że drzewo użyte do wykonania trumny musiało być ścięte po 1382 roku. Profesor jednak przyjął datowanie na I połowę XV w. jako datę budowy trumny i pochówku (na konferencji podał w przybliżeniu rok około 1420). Jak ustalił dr Krzysztof Szostek, osoba ta miała grupę krwi: „B”. Wyodrębnił z kości dietę, która wyraźnie różniła się od dwóch pozostałych badanych osobników. Przez okres około dziesięciu lat, badany osobnik stosował dietę mleczną. Jak stwierdził dr K. Szostek, wystarczy, aby utrzymywać człowieka przy życiu. Henryk von Plauen, jak już wcześniej wspomniałem, był przez 15 lat więziony za zdradę zakonu. Prof. Henryk Witas w analizie DNA wyodrębnił – haplogrupę HV0 (16297°C 16298°C). Jak podkreślił, jest stosunkowo rzadką współcześnie grupą i występuje z częstotliwością nie przekraczającą 3–4 %. Uważana jest za pierwotną w stosunku do haplogrupy H (profil sekwencji fragmentu HVRI). Mukowiscydoza: osobnik reprezentował genotyp inny niż ΔF508 CFTR, tj. nie był nawet nosicielem zmutowanego allelu. Jak określił dr Tomasz Kozłowski, w chwili śmierci osoba miała: około 60 lat (zgon w przedziale 50–60 lat, średnia 55 +/- 5 lat). Co by się również zgadzało z opisem ze źródeł pisanych. Natomiast przyżyciowa wysokość ciała wynosiła: wg Manouviera: 172 cm, wg Trotter–Gleser: 176 cm, Pearsona: 171 cm. Dr Kozłowski określił cechy szczególne. Szkielet jest bardzo masywny z wyraźnie zaznaczonymi przyczepami mięśniowymi, czaszka mocno zbudowana o grubych ścianach, kość czołowa silnie urzeźbiona z mocno rozwiniętymi łukami brwiowymi i gładyszką, co nadaje jej „chmurny wygląd”, oczodoły niskie i prostokątne, nos średnio wystający, kość potyliczna z silnie rozwiniętymi kresami karkowymi. Czaszka dobrze wysklepiona, okrągła. Uzębienie prawie kompletne, zęby mocno starte, Prof. Henryk Witas dokonał analizy DNA, fot. A.Łubiński z obnażonymi pasmami i wyspami zębiny. Widoczna warstwa szkliwa bardzo gruba. Przednie uzębienie górne bardzo silnie starte od strony językowej, natomiast dolne siekacze od strony przedsionkowej. Jeden ze środkowych kręgów piersiowych wykazuje kompresacyjne złamanie trzonu. Na zdjęciu RTG nie widać istotnej przebudowy struktury kostnej i procesów naprawczych. Trzon kręgu poza kompresyjnym złamaniem wykazuje uogólnioną osteoporozę. Do urazu doszło prawdopodobnie krótko przed śmiercią. Najprawdopodobniej jest to osobnik najstarszy w chwili śmierci spośród wszystkich trzech pochowanych w krypcie. Szkielet 2 („szkielet w trumnie południowej”) – Werner von Orseln (zm. 18 listopada 1330 r.). Urodził się między 1285 a 1290 r. w rodzinie wójtów von Ursel w górach Taunus. W niedzielę 18 XI 1330 r. Werner von Orseln został zasztyletowany w Malborku przy wyjściu z kościoła zamkowego przez jednego z braci rycerzy, z którego wielki mistrz nie chciał zdjąć kary dyscyplinarnej. Powszechnie zaliczany jest do najwybitniejszych wielkich mistrzów w Prusach. Profesor Tomasz Ważny ustalił dla tego pochówku datowanie dendrochronologiczne. Deski z trumny pochodziły z okresu po roku 1325. Prof. Henryk Witas w przeprowadzonej analizie DNA, wykazał haplogrupę H (16164G 16284T). Jak stwierdził jest ona najbardziej rozpowszechnioną współcześnie haplogrupą w Europie – ok. 30%. Osobnik tolerował laktozę (normolactasia). Cecha fenotypowa określona na podstawie rodzaju nukleotydów w pozycjach 13907–G, 13910–G i 13915–G – homozygota T/T w pozycji 13910 potwierdza wynik. Mukowiscydoza: osobnik reprezentował genotyp inny niż ΔF508 CFTR, tj. nie był nawet nosicielem zmutowanego allelu. www.schodykawowe.pl Dr Krzysztof Szostek wyodrębnił z kości grupę krwi: „A”. Dieta analizowanego osobnika była zbilansowana, miała podobną charakterystykę do diety wczesnośredniowiecznych mieszkańców Gdańska. Zaś jakość odżywiania osobników II i III w ostatnich 10 latach przed śmiercią była bardzo podobna. Dr Tomasz Kozłowski określił wiek śmierci badanego osobnika na powyżej 50 lat (najpewniej w przedziale 50–60 lat, średnio 55 +/- 5 lat) – oceniony metodą kompleksową, na podstawie wszystkich dostępnych cech szkieletu (spojenie łonowe, powierzchnia uchowata, końce mostkowe żeber) Na podstawie RTG końca proksymalnego kości ramiennej wiek wynosił około 55 lat (w przedziale 50 – 60 lat). Tu również określony wiek śmierci badanego osobnika nakłada się z przekazami źródłowymi ze śmiercią wielkiego mistrza. Natomiast przyżyciowa wysokość ciała została przez dr T. Kozłowskiego określona na: wg Manouviera: 164 cm, wg Trotter–Glesera: 169 cm, wg Pearsona: 164 cm. Na podstawie zachowanych kości dr T. Kozłowski wyznaczył cechy szczególne osobnika jako: przeciętną, ale wyraźnie męską budowę. Zmiany patologiczne: niewielkie osteofity – wyrośla kostne - na trzonach kręgów kręgosłupa (zmiany zwyrodnieniowe – najpewniej subkliniczne i związane z wiekiem). Występowały zmiany pourazowe lub pozapalne w obrębie prawego stawu kolanowego (guzowatości międzykłykciowej oraz powierzchni stawowej kłykci kości piszczelowej). Osoba ta mogła odczuwać bóle prawego kolana i niewykluczone, że utykała na prawą nogę. Mogło być to spowodowane, jak powiedział dr T. Kozłowski na konferencji w Kwidzynie, że osoba ta mogła też spędzać dużo czasu jeżdżąc na koniu. Badany szkielet 3 („szkielet w trumnie północnej”) to Ludolf König (zm. 1348 r.). Pochodził z rodziny saskich ministeriałów z okolic Halberstadt. Po raz pierwszy jest wzmiankowany przy końcu 1326 r., jako członek konwentu w Królewcu. W czasie posiedzenia kapituły generalnej 14 września 1345 r., Ludolf König został zmuszony do rezygnacji z godności wielkiego mistrza i osiadł na zamku w Pokrzywnie, gdzie formalnie pełnił urząd komtura. Dowodzona przez Ludolfa Königa armia została wyprowadzona w pole przez wojska litewskie i bez podjęcia walki z przeciwnikiem wycofała się do Królewca, podczas gdy Litwini spustoszyli Inflanty. Pod wpływem tych niepowodzeń wielki mistrz zapadł, jak podają ówczesne źródła, na chorobę umysłową, co raczej należałoby tłumaczyć jako głęboką depresję. Być może cierpiał na chorobę nerwową już wcześniej, gdyż w źródle z 1344 r. pojawia się informacja, iż ze względu na zły stan zdrowia wielkiego mistrza ciągle musi mu 11 dr Tomasz Kozłowski prezentuje wyniki badań antropologicznych, fot. A.Łubiński 12 towarzyszyć lekarz, którego zresztą zranił poważnie nożem. Datowanie dendrochronologiczne przeprowadzone przez prof. Tomasza Ważnego (deski z trumny) nie powiodło się. Próbki były za bardzo zniszczone i nie dały się datować. Jednak zakłada się, że pochówek musiał nastąpić pomiędzy 1325 roku (trumna von Orselna), a pierwszą połową XIV wieku (trumna von Plauena). Trumna ta znajdowała się pomiędzy wydatowanymi trumnami. Przypomnę – Ludolf König zmarł 1348 roku. Dr Krzysztof Szostek nie wyodrębnił grupy krwi. Dieta analizowanego osobnika zbilansowana, miała podobną charakterystykę do diety wczesnośredniowiecznych mieszkańców Gdańska. Jak już wyżej pisałem, o dwóch dolnych pochówkach, dr pokusił się o stwierdzenie, że jakość odżywiania osobników II i III w ostatnich 10 latach przed śmiercią, była bardzo podobna. Prof. Henryk Witas w analizie DNA wykazał, że badany osobnik nie tolerował laktozy. Zidentyfikowano odpowiednio w pozycjach: 13907–X, 13910–C i 13915–T (hypolactasia). Cecha fenotypowa określona na podstawie rodzaju nukleotydu w pozycji 13910 – homozygota C/C potwierdza wynik (niska lub brak ekspresji genu LCT, aktywność laktazy i walki, traktowanym przez rycerzy zakonnych jako jeden z podstawowy obowiązków, wspomina Piotr z Dusburga w swojej Kronice Ziem Pruskich. Może to być przesłanką do stwierdzenia, że mamy tu do czynienia ze szczątkami osoby, która wiele czasu poświęcała podobnym czynnościom. Idąc dalej można uznać, iż bardziej prawdopodobnym jest to, że szkielet nr 3 to zmarły rycerz – zakonnik niźli osoba li tylko duchowna np. biskup. Prawdopodobnie ten mężczyzna mógł być najmłodszy z całej, pochowanej w krypcie trójki. ograniczona, laktoza nie była trawiona. Ponadto osobnik posiadał w swoim genomie na obydwóch chromosomach wariant dziki, predysponujący go do chorób infekcyjnych. Allele genów MBL–GG, NRAMP1–GG, VDRA–AA i VDRB–BB, które zidentyfikowano metodą analizy restrykcyjnej oznaczają u osobnika oporność na infekcję M. tuberculosis, tj. gruźlicę. U osobnika zidentyfikowano allele M (kodon ATG) na obydwóch chromosomach. Allel M koduje metioninę w 129 pozycji łańcucha białka prionowego (PRNP). Według dostępnych danych literaturowych, genotyp M129M związany jest z predyspozycją do chorób prionowych, głównie choroby Creutzfeldta–Jakoba (CJD), niektórych postaci choroby Parkinsona i choroby Alzheimera, ale także z utrwalaniem pamięci długoterminowej i ochroną przed stresem oksydacyjnym. (Jest głównym elementem zaburzeń wewnątrzkomórkowych m.in. w takich chorobach jak choroba Alzheimera czy choroba Parkinsona. Rośnie liczba dowodów potwierdzających udział stresu oksydacyjnego w patogenezie różnych schorzeń, do których należy także cukrzyca). Jak ustalił dr Tomasz Kozłowski w chwili śmierci badany osobnik miał około 50 lat (w przedziale 45 – 55 lat, średnio 50 +/- 5 lat) – oceniony metodą kompleksową na podstawie wszystkich dostępnych cech szkieletu. Na podstawie RTG końca proksymalnego kości ramiennej ok. 55 – w przedziale 50–60 lat. Natomiast wysokość przyżyciową ciała określił na: wg Manouviera: 166 cm, wg TrotterGlesera: 170 cm, wg Pearsona: 166 cm. Dr Kozłowski, stwierdził u badanego osobnika, przeciętną budowę kości, czaszka dosyć delikatna, względnie długa o wąskiej i delikatnej twarzy, oczodoły okrągłe i duże w stosunku do twarzoczaszki. Podkreślił wyraźną widoczną asymetrię pomiędzy częścią proksymalną prawej kości ramiennej i lewej. Na prawej znacznie silniej rozwinięte: guzek większy i mniejszy oraz grzebienie guzków (są to miejsca przyczepu grupy mięśni napinających torebkę stawową stawu barkowego, obracające ramię na zewnątrz i do wewnątrz, przywodzących ramię, pociągających łopatkę do przodu oraz najsilniejszych mięśni opuszczających podniesione ramię). W tym przypadku zmiany zwyrodnieniowe prawego barku oraz rozwój przyczepów mięśni jest związany niewątpliwie ze znacznym obciążeniem prawej kończyny górnej specyficzną aktywnością fizyczno–ruchową (unoszenie obciążonego ramienia i opuszczania go ze znaczną siłą, przywodzenia do tułowia i rotacji barku na zewnątrz i do wewnątrz). Dr Kozłowski stwierdził, że ruchy odpowiadające tym obciążeniom biomechanicznym mogą być związane np. z szermierką (ciężkim mieczem lub toporem). O intensywnym treningu fechtunku Jedwab w państwie krzyżackim Istotne ustalenia prof. Romana Czai w sprawie jedwabiu w państwie krzyżackim, dały nam dodatkową pewność, że mamy do czynienia z pochówkami wielkich mistrzów krzyżackich. Jedwab w średniowieczu był bardzo drogim i luksusowym produktem, jedynie wielcy tamtego czasu, mogli sobie na niego pozwolić. Dr Małgorzata Grupa podkreśliła, że jeden jedwab, stanowił równowartość jednej wsi. Przy tej okazji musimy zdać sobie sprawę o bogactwie, jakie zostało zamknięte w kwidzyńskiej krypcie katedralnej. Jak stwierdziła dr Grupa są to najstarsze i największe ilości jedwabiu w Polsce, pochodzące z wczesnego średniowiecza. Po bardzo żmudnych wielomiesięcznych badaniach ustaliła, że zbiór tkanin z krypty ceglanej Kwidzyna zawiera: 27 rodzajów jedwabiu i 1 fragment sukna. Wyodrębniła jedwabie malowane złotem. Jednoznacznie ustaliła, że odkryte szaty nie należały do duchowieństwa. Jakość oraz ornamenty na tkaninie, świadczą jednoznacznie o najwyższym pochodzeniu społecznym pochowanych tam ludzi. Wiąże się to również z miejscem pochówku, czyli z prezbiterium katedry, zarezerwowanym tylko dla wielkich ówczesnego państwa krzyżackiego. Jak wykazały źródła, zakup jedwabiu dokonywany przez podskarbiego krzyżackiego (ówczesnego ministra skarbu) był wykorzystywany na ubiór wielkiego mistrza i wyposażenie zajmowanych przez niego komnat, cele liturgiczne oraz prezenty. Prezenty wykonane z jedwabiu przeznaczone były, w zdecydowanej większości, dla książąt i królów. Jak podkreślił prof. Roman Czaja na konferencji w Kwidzynie jednoznacznie wynika, iż w zakonie krzyżackim jedwab był atrybutem ubioru i wyposażenia związanego prawie wyłącznie z osobą wielkiego mistrza. Dr Jan Rumiński dokonał odtworzenia barw znajdujących się na jedwabiu. Jak się okazało, przeważającym kolorem na tkaninach był błękit i czerwień. Jak ustaliła dr Małgorzata Grupa, pochówki władców w kolorach błękitu i czerwieni znane są od wczesnego średniowiecza, chociażby z terenów Danii. Natomiast intensywna czerwień zawsze www.schodykawowe.pl dr Małgorzata Grupa opowiada o szatach, fot. A.Łubiński należała do barw władców, a purpura od czasów Justyniana była zarezerwowana dla wielkich tego świata. Dr M. Grupa stwierdziła na zakończenie, że w XIV wieku dostęp do luksusowych towarów mieli wyłącznie ludzie bardzo bogaci. Na terenie zakonu krzyżackiego, w pierwszej kolejności dostęp do jedwabiu mieli przede wszystkim przywódcy tego związku, czyli wielcy mistrzowie krzyżaccy. Źródła: Sprawozdania: 1. Pochówki osobników z krypty północnej w prezbiterium katedry w Kwidzynie w świetle analiz paleoserologicznych i fizykochemicznych materiału kostnego. Krzysztof Szostek, Anna Kozłowska, Anna Kralisz. UJ Kraków 2008. 2. Relikty jedwabnych szat grobowych z ceglanej krypty z Katedry w Kwidzynie. Małgorzata Grupa. UMK Toruń 2008. 3. Źródła dotyczące pochówków wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego w katedrze w Kwidzynie. Roman Czaja. UMK Toruń 2008. 4. Próba identyfikacji wybranych fragmentów genomu jądrowego (nuDNA) i mitochondrilnrgo (mtDNA) DNA izolowanych z trzech szkieletów znalezionych w krypcie północnej w prezbiterium kwidzyńskiej katedry pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty. Henryk W. Witas. Zakład Biologii Molekularnej, Uniwersytet Medyczny w Łodzi, Łódź. 2008. 5. Ludzkie szczątki kostne wydobyte z krypty północnej w prezbiterium kościoła katedralnego w Kwidzynie w świetle badań antropologicznych i paleopatologicznych. Tomasz Kozłowski, Alicja Drozd. UMK Toruń. 2008. 6. Badania barwników z próbek ubiorów grobowych wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego z krypty grobowej katedry w Kwidzynie. UMK Toruń. 2008. 7. Analiza dendrochronologiczna drewna trumien z krypt katedry w Kwidzynie. Tomasz Ważny. UMK Toruń. 2007. 13 Listy do przyjaciółki 14 Cytując te przysłowia chcę, abyś zrozumiała, jak zmienia się klimat w Polsce i to nie w ostatnich latach, ale w ciągu paru wieków. List ten piszę drugiego lutego, w dzień Matki Boskiej Gromnicznej, a tu za oknem zamiast siarczystych mrozów raptem trzy stopnie poniżej zera. Skończyłem właśnie czytać ostatnią książkę Romana Kapuścińskiego „Rwący nurt historii, zapiski o XX i XXI wieku”. Są to wydane już po śmierci autora, ale z jego autoryzacją fragmenty z wywiadów, jakich udzielił i artykułów jakie o nim napisano. Jest to niezwykle frapująca lektura i muszę się koniecznie z Tobą podzielić choć niektórymi myślami. Jest w końcowej części książki taki rozdział zatytułowany „System luster. Kultura kontra globalizacja”. Globalizacja, to temat modny i aktualny również w Polsce, są i u nas zwolennicy i alterglobaliści, więc postanowiłem wynotować dla Ciebie parę myśli tego „niebanalnego obserwatora i opisywacza świata” – jakim był Kapuściński. „Według propagandy wielkich mediów, globalizacja jest drogą do dobrobytu dla wszystkich – ale to nieprawda. Zyskują najpotężniejsi i właśnie oni są jej motorem… Istnieje teoria przeciwna, że globalizacja jest inną formą kolonizacji. Na konferencji w Ayacucho, w Peru, której tematem była „Globalizacja a kultura andyjska” powstał dokument mówiący o tym, że globalizacja jest inną formą uzależnienia kolonialnego krajów słabszych. Im większym się dysponuje potencjałem ekonomicznym, a przede wszystkim finansowym, tym większe korzyści odnosi się z globalizacji. Dlatego też wszystkie deklaracje, jakie składa siódemka najbogatszych państw świata, mówiące o tym, że dzięki globalizacji na świecie zapanuje sprawiedliwość, można traktować jako obietnice nie mające pokrycia w rzeczywistości. Tak mówił Ryszard Kapuściński w Klubie Inteligencji Katolickiej w 2000 roku. „Globalizacja to także wielkie rozmnożenie taniochy i kiczu – zauważył, ale zaraz dodawał – co jednak w różnych wypadkach poprawiało poziom życia wielu ludziom” (”Rzeczpospolita” nr287/2000). Czytam i nadziwić się nie mogę! Kierownik działu Świat w międzynarodowym czasopiśmie „Newsweek Polska” nie wie skąd się wzięło powiedzenie Wspomnienie o księdzu Leszku Kuczyńskim Motto: Gromnica – zimy połowica i Luty, miej podkute buty /ludowe/ 09 lutego br. zmarł w Szpitalu Wojewódzkim w Olsztynie ks. kan. Leszek Kuczyński, proboszcz Parafii Matki Bożej Królowej Polski w Garbnie, kapelan Solidarności i internowanych w Kwidzynie. Urodził się 14 listopada 1955 r. w Szczytnie, do seminarium wstąpił w roku 1975. Święcenia kapłańskie przyjął 02 lutego 1981 r. w Olsztynie, z rąk bpa warmińskiego Józefa Glempa. „O Holender”? Pisze …”w naszym języku nie ma nawet pejoratywnego określenia Holendra (jeśli nie liczyć żartobliwego i nie wiadomo skąd wytrzaśniętego zawołania: „O Holender!”).” A to takie proste. W naszym języku potocznym funkcjonuje wiele wyrażeń pozornie bezsensownych, takich jak „kurcze pieczone”; „kurde” – pana Ferdka, ale także Dody. Z tej samej grupy pochodzi „kurrr – teczka” Stefana Friedmana w programie I Polskiego Radia. Wspólna dla wszystkich wyrażeń jest początkowa zgłoska „kur”. A to wszystko tylko po to, aby nie powiedzieć całego słowa „kur..”, które w naszym społeczeństwie uważane jest za wulgarne i obsceniczne (ale także za potoczny przerywnik). Taką samą funkcję pełnią wykrzykniki „chusteczka” albo „guzik prawda”, czy „pierwszy raz widzę”. Bystro się domyślisz, o jakie zastępstwa tu chodzi. Nie wiem nawet jak nazwać takie formy zastępcze, w których pierwsza zgłoska jest taka sama, jak w zastępowanym sprośnym i wulgarnym wyrazie? O tyle bowiem, o ile słowników wulgaryzmów jako takich nie brakuje, o tyle nigdzie nie spotkałem rozważań na temat tego typu ”zespołów zastępczych” używanych tylko w języku potocznym, a nie w literaturze. (Pomimo, że nie brak ich w filmach, a zatem i w scenariuszach filmowych, które są formą literacką.) W gramatyce języka polskiego nie ma dla nich nazwy … proponuję nazwę „zastępniki” albo „zastępowacze”, bo zastępują coś, jakiś inny wyraz, którego nie wypowiadamy. A wracając do wspomnianego na początku „O Holender” pochodzi ono z zamierzchłych już dzisiaj, przedwojennych czasów, kiedy nie wypadało kląć głośno „o cholera!” Oczywiście „zastępnik” Holender jest tak starożytny, że nie może go pamiętać młody dziennikarz, pochodzi bowiem z czasów grubo przedwojennych, kiedy ja jako młode chłopię, brałem w tyłek od mamy za użycie słowa cholera. Ale czasy się zmieniają i już mój syn trzylatek mawiał, gdy mu coś nie szło: „cho-le-la nie idzie”. Wiedział, że trzeba powiedzieć cholera, kiedy jeszcze nie umiał wymówić R. A my sobie młodzieżowo „spoko, loko, luz i spontan”. Władysław Kałudziński K siądz Leszek jako młody kapelan rozpoczął pracę w parafii Trójcy Świętej w Kwidzynie w lutym 1981 r. Następnie trafił do parafii Miłosierdzia Bożego, również w Kwidzynie, gdzie pracował do czerwca 1983 r. Los w szczególny sposób związał go z Solidarnością, został kapelanem internowanych w miejscowym Zakładzie Karnym. To u niego zatrzymywały się rodziny przyjeżdżające z całej Polski na widzenia z bliskimi. Troskliwie opiekował się internowanymi, rannymi podczas brutalnej pacyfikacji obozu 14 sierpnia 1982 r. To ksiądz pierwszy powiadomił członków Komisji Episkopatu Polski o tragicznych wydarzeniach. Odwiedzał pobitych w szpitalu niosąc im krzepiące słowa Boże i służąc pomocą. W książce pt. „Kwidzyn. W niewoli brata mego... Stan wojenny” ks. Leszek tak wspomina tamte wydarzenia: Pierwsze kontakty i opieka duszpasterska z internowanymi miały miejsce dopiero po świętach wielkanocnych, ponieważ władze więzienne, inwigilowane przez SB, stwarzały duże problemy z wejściem do Zakładu Karnego. Pamiętam, że kiedy biskup warmiński ks. Jan Obłąk – będąc u sióstr benedyktynek misjonarek w Kwidzynie – został poproszony o odwiedziny internowanych, któremu towarzyszyli: ks. J. Górny, ks. dziekan W. Kubecki. ks. prob. S. Nowak i ks. kapelan L. Kuczyński w asyście komendanta ośrodka, nie został wpuszczony przez funkcjonariuszy SB. A dalej wspominał tak: Opieka duszpasterska nad internowanymi polegała na odprawianiu Mszy św. w niedzielę i święta nakazane, udzielaniu sakramentów świętych, na okazjonalnych rozmowach, w miarę możliwości dostarczaniu różnych materiałów. Jako zwyczaj była stała praktyka odwiedzin i spotkań z rodzinami osób internowanych w moim jednopokojowym mieszkaniu przed i po wizycie w ośrodku odosobnienia. Służba więzienna będąc pod szczególnym „patronatem” SB była Janusz www.schodykawowe.pl zdeterminowana, a można było to zauważyć w czasie spotkań, na które przybyli biskupi: P. Hemperek z Lublina czy J. Wojtkowski z Olsztyna, odwiedzający swoich diecezjan. Od czerwca 1983 r. do czerwca 1985 r. ks. Leszek pełnił misję duszpasterską w parafii św. Jakuba w Olsztynie, ale ciągle utrzymywał kontakty z internowanymi i ich rodzinami. Następnie podjął pracę w parafii św. Mikołaja w Elblągu, gdzie spędził kilkanaście miesięcy od czerwca 1985 r. do stycznia 1986 r. Tam również wspierany przez ks. Mieczysława Józefczyka cały czas sprawował opiekę nad internowanymi działaczami Solidarności i ich rodzinami. Od 30 czerwca 1994 r. ks. Leszek został proboszczem parafii Matki Bożej Królowej Polski w Garbnie k. Kętrzyna, gdzie był już do końca. Dnia 9 listopada 2001 r. ks. Leszek Kuczyński został mianowany przez Księdza Arcybiskupa Edmunda Piszcza kanonikiem honorowym Kętrzyńskiej Kapituły Kolegiackiej. 31 sierpnia 2007 r. Prezydent Kaczyński odznaczył naszego kwidzyńskiego kapelana Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Droga kapłańska ks. Leszka była długa, ciągle inna parafia, a my zawsze byliśmy ze swoim kapelanem w kontakcie osobistym, listownym i telefonicznym. Zawsze mogliśmy liczyć na zrozumienie i przyjaźń z Jego strony. Był naszym kapelanem do końca swoich dni. Odszedł od nas tak nagle. Na zawsze pozostanie w naszych sercach. Śp. Ks. Leszek pochowany został na cmentarzu parafialnym w Pasymiu. Jego ciało spoczęło obok grobu Ojca. Władysław Kałudziński – Prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w stanie wojennym Regionu Warmińsko–Mazurskiego „Pro Patria”. 15 Rozważania w kryzysie wykładem ekonomii, o której zresztą mam pojęcie mgliste. Istotne w tej sytuacji było, że kraje obozu socjalistycznego stanowiły potężny rynek zbytu dla wszelkiej nadprodukcji gospodarki rynkowej. Kiedy w socjalistycznym modelu gospodarki popadaliśmy n.p. w dumę nad naszym przemysłem hutniczym, okazywało się, że wyprodukowane przez niego blachy w większości trafiały do naszego przemysłu stoczniowego, który dla odbiorcy ze strefy wolnorynkowej produkował okręty. Te okręty musiały spełniać wysokie standardy w zakresie n.p. wyposażenia nawigacyjnego, czy komputerowego, którego nasz przemysł, nie mogąc sam wytworzyć, zmuszony był kupić od owego zleceniodawcy za ciężką twardą walutę. To jest jeden z przykładów, a takich było o wiele więcej, dla zwykłego śmiertelnika niedostrzegalnych, bo któż mógł wiedzieć, że but wyprodukowany w Chełmku zawiera tyle za granicą kupowanych komponentów, że stanowiło to poważny czynnik utrzymywania wskaźników bezrobocia w krajach zachodnich na przyzwoitym poziomie. Jeszcze wspomnę tutaj tylko o licencjach produktów drugiego sortu, sprzedawanych za ciężkie pieniądze, często płacone dla podtrzymania silnej organizacji komunistycznej w fabryce zachodniego państwa. Takie podłoże miał n.p. zakup licencji francuskiego autobusu Berliet, a tego rodzaju transakcja nie była odosobnioną. Dla ówczesnej gospodarki kapitalistycznej, jak i dzisiejszej, nie stanowiło problemu wyprodukowanie dóbr konsumpcyjnych, lecz ich sprzedaż. Istnienie obozu socjalistycznego stanowiło miejsce niemal komfortowego upłynniania wytworzonych dóbr i to nie tych najwyższej klasy. Jeśli to dotyczyło wyższej klasy, to i tak ta część luksusowego wsadu wracała do zleceniodawcy zachodniego w postaci finalnego produktu, jak to wcześniej opisałem na przykładzie statków. Tak więc przepływ finansowy odbywał się w atmosferze radosnej twórczości i w komfortowych dla gospodarki kapitalistycznej warunkach. Ja sobie nie przypominam, aby kryzysy miały miejsce w państwach kapitalistycznych, kiedy istniał obóz socjalistyczny. Jedyny znany mi z historii fakt, to kryzys przełomu lat trzydziestych, no ale ówczesne osamotnione komunistyczne państwo sowieckie oparło się mu dzielnie i o żadnym kryzysie w nim nie było mowy. Co najwyżej był głód na Ukrainie, który pochłonął siedem milionów ofiar, ale świat dowiedział się o tym, jak już było po wszystkim. To jest tak trochę podobnie jak w każdym państwie o gospodarce rynkowej, gdy prosperuje ona najlepiej, kiedy funkcjonuje w nim stosunkowo liczna warstwa średnio bogata. Kiedy następuje zbyt głębokie rozwarstwienie na bieguny bogactwa i biedy, zaczyna się to załamywać. Rolę takiej (ze Stalinem w tle) Uderzony doniesieniami medialnymi o kryzysie zza oceanu, jak większość Europejczyków, traktowałem to początkowo jako jeden z wielu news-ów. Pojawił się niezwłocznie plan Paulsona, który po pewnych perturbacjach został przyjęty jako odium na zażegnanie kryzysu i już wtedy wydawało się, że odetchniemy, bo Amerykanie zawsze coś wymyślą. Ich potencjał gospodarczy jest przecież niewyobrażalny. Bobas Z 16 czasem nasi, europejscy, ekonomiści zaczęli coraz poważniej sygnalizować zagrożenia naszego kontynentu wirusem amerykańskiego kryzysu. Dzisiaj coraz częściej mówi się już o kryzysie światowym i najtęższe głowy, specjalizujące się w problematyce ekonomicznej nie potrafią jednoznacznie przewidzieć epilogu nas czekającego. Ja też tego nie potrafię, tym bardziej, że moja wiedza ekonomiczna w trakcie pobierania przeze mnie nauk została wyraźnie rozdzielona kurtyną pomiędzy ekonomię kapitalizmu i ekonomię socjalizmu. Niektórzy tą kurtynę określali, jako żelazną. Krążyły wprawdzie wtedy dowcipy o polskich ekonomistach, zdolnych rozłożyć nawet ówczesną amerykańską gospodarkę, przy czym niszczycielski potencjał intelektualnych możliwości w tym zakresie jednego polskiego ekonomisty przyrównywano do całego potencjału nuklearnego ówczesnego Związku Radzieckiego, ale z drugiej strony mogliśmy pochwalić się znakiem towarowym prof. Oskara Lange, na którego teoriach ekonomicznych podobno swoją powojenną potęgę gospodarczą budowała Japonia. Tak więc, wracając do głównego wątku, nie zamierzam prorokować, co nas czeka jeszcze w okowach kryzysu, jak długo to będzie trwało, czy będzie nas bolało. Niemniej jednak po pewnej wypowiedzi doznałem olśnienia, może nie w zakresie najbliższej przyszłości, ale jednak wyjaśniającej mi przyczyny krachu gospodarczego. Na łamach tygodnika Polityka (51–52/2008) jego prezes i redaktor naczelny Jerzy Baczyński w krótkim komentarzu p.t. „Długi z kasyna” pyta, cyt.: „Czy to już jest ten kryzys kapitalizmu, którego wypatrywał, choć nie doczekał, Związek Radziecki?” Tak postawione pytanie uzmysłowiło mi, że obecny kryzys może być efektem inercji po upadku obozu skupionego wokół tego giganta, nad którego rozkładem pracowali Ronald Regan, Jan Paweł II i w końcowej fazie agonii Michaił Gorbaczow. Myślę, że Związek Radziecki nie mógł doczekać kryzysu gospodarczego kapitalizmu w takiej formie, bo on sam, jak i skupiony wokół niego obóz socjalistyczny, stanowił zbyt doskonałą pożywkę dla gospodarki kapitalistycznej. Pragnę przypomnieć co starszym Czytelnikom, a młodszych wprowadzić, że świat okresu 19451989 był podzielony na trzy jakby podświaty. Nie wiem co stanowiło dwa pierwsze; wiadomo było powszechnie, że państwa wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, oraz bliżej nieokreślone połacie Azji, Oceanii, a nawet po części Ameryki Środkowej i Południowej zaliczane były do tzw. Trzeciego Świata. Państwa obozu socjalistycznego mogły wybierać między pierwszym, a drugim. Nigdy te podziały nie były tak jednoznacznie opisane, ale mogliśmy wzrastać w poczuciu dumy z wprowadzania kolejnego etapu socjalizmu na drodze do osiągnięcia szczęścia kompletnego i docelowego w komunizmie. Nie miejsce tutaj na poświęcanie uwagi owemu Trzeciemu Światu, a jedynie nadmienię, że stanowił on miejsce penetracji politycznej i jego bogactw naturalnych przez pozostałe dwa. Dodatkowo jeszcze były one kokietowane poprzez różnego rodzaju dary, z których zabawki do prowadzenia lokalnych wojen należały do najatrakcyjniejszych. Związek Radziecki i jego zausznicy należeli do wdzięcznych odbiorców wszelakich dóbr konsumpcyjnych, produkowanych przez gospodarki państw kapitalistycznych. Gospodarka państw socjalistycznych była w stanie wyprodukować wiele produktów tzw. stanu surowego, natomiast trzymana na krótkiej smyczy w zakresie dostępu do wyrafinowanych technologii nie stanowiła konkurencji dla wolnorynkowej. Jednym ze sposobów sterowania długością owej smyczy była relacja walut zachodnich do socjalistycznych obozu RWPG. Były też inne, ale nie chciałbym zanudzać Czytelnika www.schodykawowe.pl średnio bogatej warstwy konsumpcyjnej stanowiły ówcześnie kraje obozu socjalistycznego i skupione wokół niego. Transformacja ustrojowa, jaka miała miejsce od 1989 r. spowodowała wchłonięcie tej średniej warstwy, która aktualnie aspiruje do tej bogatszej. Następuje to, co wcześniej futuryści przewidywali, tzn. głębsze rozwarstwienie na płaszczyźnie bogactwa i stopniowy zanik średniaków. Czasy beztroskiej niemal wymiany handlowej mijają, ale żyć się chce. Operacje finansowe, których poprzednio bazę stanowiła produkcja dóbr stają się coraz częściej źródłem spekulacji, bo chęć beztroskiej i rozpasanej konsumpcji przeważa. Owszem, symptomy kryzysu docierają do nas ze Stanów Zjednoczonych i oczy Europy są tam zwrócone, jakby wszyscy oczekiwali, co zrobi nowy prezydent Obama. Ja bym tak bardzo nie liczył na to, bo już jego inauguracyjne przemówienie świadczy, iż będzie on kierował się przede wszystkim dobrem swego kraju. Zmierzam do następującej konkluzji. Gospodarka państw obozu socjalistycznego była potrzebna dla funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej. Dzięki takiej symbiozie ten model gospodarki rynkowej przetrwał w stosunkowo wysokim komforcie kolejne kilkadziesiąt powojennych lat. Od początku dziewięćdziesiątych lat ubiegłego wieku zaczęły się problemy, ale na zasadzie inercji trwało to jeszcze trochę. Wiadomo, że kapitał musi być w ciągłym ruchu, obrocie. Brak tego ruchu lub jego spowolnienie powodowały przedsięwzięcia spekulacyjne tuzów gospodarki, mające stworzyć pozory ruchu tego kapitału. W początkowej fazie udawało się to przykrywać i tuszować, aż w końcu banki tego nie wytrzymały i zostały zmuszone do zwrócenia się do państwa z prośbą o pomoc. Powstał plan Paulsona, który nie jest niczym innym, jak wpompowaniem przez rząd USA w instytucje bankowe pewnej kwoty dla ich poratowania. Dzisiaj taką próbą ratowania się przed recesją mogłoby stanowić wykreowanie gospodarki chińskiej w taki sposób, aby wypełniła ubytek po krajach byłego obozu socjalistycznego. Stąd oczy polityków zachodnich spoglądają z nadzieją w kierunku tego Państwa Środka, iż może uda wypełnić się nim powstałe ubytki. Pytanie tylko, czy Chińczycy sobie na to pozwolą? Jeśli to się nie uda to oczyma wyobraźni widzę Stalina na mękach piekielnych, ból doświadczania których łagodzi mu dzisiejsza recesja. Myślę, że udało mi się poprzez moją wizję przedstawić obraz zataczającego coraz szersze kręgi kryzysu w sposób bardziej przystępny, niż czynią to profesjonaliści. Berlin, dn. 22.01.2009 17 Kwidzyńskie Towarzystwo Braku Kultury Świadkowie historii Pierwsza mapa Prus Kiedy na jednym z posiedzeń redakcyjnych „Schodów Kawowych” zadeklarowałem napisanie artykułu na temat malowania grafitti, łamania granitów, używania dosadnych określeń w miejscach publicznych oraz szukaniu rozwiązań dla „wspierania” takich zachowań, spotkałem się ze strony jednej z moich przemiłych koleżanek z wytykiem, że „Schody” nie mogą być pismem interwencyjnym. Słusznie, ale, że czasem jestem uparty jak osioł, postanowiłem ruszony temat przemycić do naszego kwartalnika. W ten to sposób wymyśliłem KTBK. K 18 widzyńskie Towarzystwo Braku Kultury – KTBK – działa na naszym terenie od niepamiętnych czasów i jest zdecydowanie najstarszym towarzystwem w naszym mieście. Niestety powodów do szczególnej chwalby na arenie krajowej, a nawet międzynarodowej, nie mamy, bo każde miasto - ba - nawet miasteczko lub wieś, takie towarzycho posiadają. Onegdaj KTBK, zwane dalej z racji wieloletnich zasług „towarzychem”, zajmowało się łamaniem dopiero co posadzonych drzewek, katulaniem (lwowskie) lastrikowych koszy na śmieci po ulicy, tłuczeniem lamp ulicznych, profanacją grobów i miejsc pamięci, niszczeniem „copopadnie” i – tradycyjnie - zaśmiecaniem mowy polskiej. Działalność, jak widać, wieloraka i spektakularna, rzucająca się w oczy na każdym kroku i przynosząca chlubę w środowisku „towarzycha”. Niestety członkowie „towarzycha” działali anonimowo i nawet badaczom ich działalności (Policji i Straży Miejskiej) nie bardzo udawało się ustalić tożsamości, a następnie dokonać oceny ich zasług. Od ładnych paru lat „towarzycho” skupia się głównie na działalności artystycznej. Któż tak pięknie potrafi okrasić mowę rodzinną? Któż tak pięknie umie poprawiać braki w wyobraźni architektów, okraszając dzieła naszych budowlanych rysunkami grafitti? Któż z granitowych ławek na skwerze pod zamkiem wykreuje takie kamienne formy przestrzenne. Nie używam cudzysłowu dla przymiotników określających dokonania twórców, bo w ich głowach usadowiło się przekonanie, że to wszystko to artystyczne dzieła!!! Często zastanawiam się jak można pomóc anonimowym artystom, jak im pomóc wyjść z cienia? Przecież ich praca jest ciężka i stresująca. Działają pod osłoną nocy, ryzykują natnięcie się na nieobiektywną komisję w postaci dwóch mundurowych, co nie jest sytuacją komfortową dla psychiki artysty. Ponoszą koszty zakupu narzędzi, farb i własnej pracy, nie mogąc liczyć na jakąkolwiek gażę - pozosta- je jedynie dobre społecznikowskie samopoczucie, wynagradzające wcześniej wspomniany stres. Wymyśliłem dwa sposoby, ale zachęcam do szukania innych. Pierwszy z nich, to taki, który daje możliwość rozwinięcia skrzydeł artystom. Jest wiele szkaradnych i zapomnianych budowli na terenie Kwidzyna, które wystarczy okolić drewnianym płotem, stanowiącym dla artystów wielką sztalugę, na której urodzić się może z czasem jakaś sprayowa panorama racławicka. Jest plac targowy z płyt betonowych, który można udostępnić sprayowcom, dla ich artystycznych pomysłów. Można stworzyć plac ze złomowanymi elementami rozbiórkowymi, niech artyści - rzeźbiarze tworzą przeróżne formy przestrzenne - to prawie nic nie kosztuje. Może to i durny pomysł tak, jak ten drugi, który proponuję alternatywnie. Drugi pomysł polega na indywidualnym promowaniu artystów, żeby nie nudzić ujmę go w punktach: 1. Wynajdowaniem artystów zajmuje się policja i straż miejska 2. Za wynalezienie artysty wynalazca (policjant lub strażnik) otrzymuje nagrodę za wynalazczość w wysokości np. 5000 pln 3. Komisja oceniająca pracę artysty (Sąd Grodzki) wyznacza w nagrodę ilość godzin pracy społecznie i artystycznie użytecznej w wymiarze np. 50 godzin miesięcznie (od 8.00 - 16.00) przy zamalowywaniu grafitti społecznie nieużytecznych, i na początek farbą sponsorowaną przez władze miasta. 4. Artysta koniecznie powinien być ubrany w mundurek z napisem kocham grafitti! Panie Burmistrzu, nie roszczę pretensji do praw autorskich. Z poważaniem Antoni Tynda opracowała Justyna Liguz P ierwsza mapa Prus opublikowana została w 1542 roku. Jedyny egzemplarz tej mapy zachował się w Bibliotece św. Marka w Wenecji. Mapa ta została rozpowszechniona jako pomniejszony obraz, przez szwajcarskiego humanistę, geografa i wydawcę Sebastiana Münstera w dziele Cosmographie wydanego po raz pierwszy w 1544 roku. Jako jedno z najbardziej poczytnych dzieł XVI stulecia, wielokrotnie wznawiane, ukazało się w ponad 30 wydaniach w języku łacińskim, niemieckim, włoskim, czeskim oraz francuskim. Ten bogato ilustrowany historyczno - geograficzny opis znanego wówczas świata - wydawany był w Bazylei aż do 1628 roku, przez co mapy i widoki w nim zawarte rozpowszechnione zostały w tysiącach egzemplarzy. Poszczególne wydania różniły się od siebie. Wydawane były w kolorach oraz wersji P.S. Z uwagi na brak inowacyjności w moich pomysłach, proponuję tworzenie pomysłów alternatywnych - mogą być różowe, czerwone, zielone, a nawet pomarańczowe. www.schodykawowe.pl czarno białej, z kolei wersja czeska ukazała się bez ilustracji. Sebastian Münster przygotowując Cosmographie, prowadził obszerną korespondencję z książętami, uczonymi i mieszkańcami różnych miast, w nadziei otrzymania od nich opisów krajów, szkiców map i widoków, które potem, po części sam, wycinał na drewnianej płycie. Na zamieszczonej mapie Prus, na stosunkowo małej powierzchni zamieścił też, obok nazw miejscowości, krain i rzek, dodatkowe informacje krajoznawcze, np. wyobrażenia żyjących tam zwierząt czy też beczki, którymi transportowano znaleziony na półwyspie sambijskim bursztyn. Przedstawiony obraz pochodzi z wydania francuskiego, kolorowego, uwidoczniony na karcie/stronie 873 słynnego dzieła. 19 Płyty nagrobne na Powiślu Bernhard Schmid przyporządkował herbom określone osoby układając zarazem drzewo genealogiczne:8 część II 1. Fabian v. d. Mulbe 2. Anna von Brandt 3. Johann von Kospot 4. Katharina von auf Warzeln, Bauthen a. d. H. Ludwigsdorf auf Paulsdorf, Wilkau Lehwald a. d. H. (Butowo) und Bauthen Ottlau (Otłowo) Sebastian v. d. Mulbe auf Warzeln Anna von Kospot a. d. H. Paulsdorf (Pawłowo) Auf Warzeln und Gallnau, + 1657 Grób zawsze był obiektem, który miał dokładnie wskazywać, gdzie złożono ciało. Miał przekazywać następnym pokoleniom pamięć o zmarłym. Poza cmentarzami, miejscami pochówków stały się kościoły i kaplice. Najczęściej w tych miejscach chowani byli bogatsi mieszkańcy, osoby zasłużone. Pamiątką po nich są zachowane do dziś dnia płyty grobowe. Nie brakuje ich także na Powiślu. O części z nich pisaliśmy już w poprzednim numerze „Schodów Kawowych”. Dziś kontynuujemy temat. I. Hans Georg v.d. Gablentz auf Buchwalde, + 1618 II. Dorothea von III. Albrecht von IV. Eva von Borschnitz Perbandt a. d. H. Kohr und Stein auf Nauten (Nawty) Langseifersdorf in Schlesien Christoph Friedrich v.d. Gablentz auf Buchwald, + 1657 Piotr Podlewski P 20 Sebastian v.d. Mulbe auf Warzeln Gem.: Kath. Gottliebe v. d. Gablentz owstanie pierwszych płyt nagrobnych z wi- u jego stóp – w lewym dolnym rogu płyty, natozerunkami zmarłych datuje się na wiek XII miast rękawice, symetrycznie do hełmu, z prawej i XIII. Jednak prawdziwy rozkwit przeżywa- strony. Córka von Brandtów, Anna przeniosła herb ły one w wieku XV i XVI, pozostając do pierwszej połowy XVII w.1 Najstarszą płytą postaciową na Powiślu jest, wmurowana obecnie w południową ścianę katedry kwidzyńskiej, płyta przykrywająca pierwotnie grób Mikołaja de Kruckossin (z Krzykos), sędziego ziemskiego zmarłego w 1397 r., pochowanego z ojcem oraz dwiema żonami.2 Herb rodu Brandt Postacie na płytach mimo swojej postawy nie przedstawiają ani zmarłych, ani też żywych. Są to ludzie już zbawieni, przedstawiani w kwiecie wie- rodzinny na kolejną płytę nagrobną, znajdującą się ku, w latach, w których umierał Chrystus. Spoczy- także w kościele w Trumiejach.5 wają w spokoju, oczekując na zmartwychwstanie.3 Płyta o wymiarach 1,27 x 2,25 m zrobiona z siZastanawiające jest przesłanie tych płaskorzeźb. wego gotlandzkiego wapienia leży w środkoPłyty umieszczane w posadzkach bądź wmuro- wym przejściu kościoła, przed ołtarzem. Zdobi wane w ściany kościołów, mogły być swoistym ją osiem herbów. W dolnej części płyty znajduje memento mori dla wiernych modlących się na nabo- się częściowo starta inskrypcja. Można odczytać żeństwach. Jest to też być może chęć zatrzymania jedynie pierwsze zdanie, z którego treści dowiawizerunków bliskich, którzy odeszli, a którzy dzię- dujemy się, że pod tablicą spoczywa Anna Magki swoim wizerunkom na płytach, „pozostają”, łą- dalena von der Gablentz, z domu Kohr.6 Kolejna cząc się z wiernymi w modlitwie. Wyjaśniałoby to inskrypcja informuje o fundatorach omawianej również przedstawienie na płycie nagrobnej mał- płyty nagrobnej. Umieszczona na krawędziach żeństwa von Brandt z otwartymi oczami, co spra- brzmi: Sebastian von der Milbe Catharina Gottlieb von wia wrażenie jak gdyby para małżonków trwała der Milwen gebohrne von der Gablentz Anno 1700 den w skupieniu lub czuwała, respektując słowa Biblii: 1. Januari. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia, ani godziny, kiedy pan domu przyjdzie. W lewym górnym rogu pły- Przyjrzyjmy się teraz herbom. Ułożone są one ty znajduje się herb rodu von Brand – pochodnia, w następujący sposób:7 z kolei w prawym von Polentz.4 Ahasverus Brandt, podobnie 3. Kospot III. Kohr jak Mikołaj z Krzykos, przed2. Brandt 4. Lehwald II. Perbandt IV. Porschnitz stawiony został z odsłoniętą 1. Mulbe I. Gablentz głową, jego hełm znajduje się Anna Magdalena von Kohr, + 25. I. 1692 Katharina Gottliebe v.d. Gablentz Gem.: Sebastian v.d. Mulbe Anna Magdalena von Gablentz z domu Kohr była więc matką Kathariny Gottliebe von Gablentz, poślubionej Sebastianowi von Mulbe. Anna von Brandt, córka Ahasverusa, była jego babką. Rodzina von Gablentz zamieszkiwała Bukowo (Buchwald) położone ok. 12 km na wschód od Sztumu. W województwie malborskim ludzie, którzy w różnych ekspedycjach bywali kapitanami, porucznikami, deputatami na trybunały, posłami na sejmy, dziedziczyli na Bukowie.9 Warto wspomnieć o Jerzym von Gablentz, pośle na sejm w roku 1620, deputowanym na trybunał piotrkowski.10 Po śmierci Anny Magdaleny Gablentz dobra bukowskie przeszły w ręce Balińskich.11 Kolejna płyta nagrobna z szarego gotlandzkiego wapienia, umieszczona w posadzce kościoła w Trumiejach znajduje się pośrodku świątyni, w głównym przejściu. Posiada wymiary 1,15 x 2,00 m i ozdobiona jest, umieszczonymi w centrum, dwoma herbami rodów Kospot i Lehwald. Spoczywają pod nią dziadkowie od strony matki wyżej wymienionego Sebastiana von Mulbe: Johann von Kospot i Katharina z domu Lewald. Treść inskrypcji znajdującej się w górnej części płyty jest następująca: Johann (posiadacz Pawłowa, Wilkowa i Butowa na ziemi kwidzyńskiej) i Katharina Kospot (zapewne spokrewniona z Jerzym Lewantem z Otłowa, zmarłym w 1652 r.12) byli rodzicami kanclerza Johanna Kospota.13 Herb rodu Gablentz Johann v. Kospot urodził się 15 kwietnia 1601 r. w Pawłowie.14 Wiadomo, że uczęszczał do gimnazjum w Elblągu i Toruniu. Od 27 stycznia 1620 r. studiował rok w Królewcu, we Frankfurcie nad HIER LIGT DER EDLE STRENGE UND Odrą, Lipsku i Jenie dwa lata oraz rok w StrasburEHRNFESTE IOHAN VON KOSPOTH gu. Podróżował po Szwajcarii, Francji, Holandii, MIT SEINER EDLEN UND TUGENT Dani i Niemczech. W Norymberdze poznał późREICHEN VIELGELIEBTEN HAUS niejszego króla Polski Władysława IV, co miało FRAUEN CATHARINA GEBORNE znaczenie dla jego późniejszej politycznej postawy. VON LEWALT ANNO 1616. Po powrocie do Prus w 1626 r. został mianowany wyższym doradcą w rozmowach ze Szwedami Pod herbami znajdowała się druga inskrypcja, dziś i w związku z tym został wysłany do Warszawy. starta i nieczytelna, jednak mógł być nią jak na in- W roku 1628 otrzymał nominację rady brandennych płytach fragment tekstu z Biblii. burskiej i wykorzystywany był do negocjacji mię- www.schodykawowe.pl 21 Fragment płyty nagrobnej Johana i Katarzyny Kospot dzy Szwedami a Polakami. Po śmierci Bethlena Gabors z Siedmiogrodu, został wysłany do reprezentowania brandenburskich interesów. W 1630 r. otrzymał starostwo kwidzyńskie, a w 1633 pomorskie (Fischhausen), które objął dopiero w 1636 r., po podpisaniu rozejmu w Sztumskiej Wsi, gdyż do tej pory utrzymywali je Szwedzi. Na polecenie wielkiego księcia odbywał podróże dyplomatyczne: w 1644 r. do Pfalz – Neuburg i w roku 1655 do Kur- Herb rodu Kospot 22 sachsen. Dnia 18 sierpnia 1655 r. został kanclerzem Prus Książęcych. Należał do przeciwników układu ze Szwedami. W 1657 r. został prezydentem głównego rządu apelacyjnego (trybunału). Od roku 1662 miał bezpośredni wkład w obie rewizje pruskiego prawa parlamentarnego. Johann Kospot ożenił się w 1633 r. z Margarethą von Wallnitz. Miał z nią czternaścioro dzieci, z czego przeżyło go dwóch synów i siedem córek. Zmarł w swoim domu (którego budowę dopiero zakończył) w Littschen, (Licze na ziemi kwidzyńskiej) 20 października 1665 r. W katedrze królewieckiej znajdował się jego nagrobek z herbami Kospot i Lewalt, kunsztownie wykonany przez Michaela Dobel. Z wszystkich płyt nagrobnych znajdujących się w kościele w Trumiejach, płyta małżeństwa Kospot jest najbardziej tknięta zębem czasu. Miało na to największy wpływ miejsce, w którym zabytek się znajduje. Leżąca w środkowym przejściu płyta była przez prawie trzysta lat narażona na stopniowe ścieranie napisów i herbów. Wyżej omawiana płyta, a także płyta Anny Magdaleny v. Gablentz znajdują się pod gumoleum położonym wzdłuż środkowego przejścia. Największy niepokój budzi jednak widoczne zapadanie się obu płyt, co może doprowadzić do zniszczenia tablic, a z uwagi na ich umieszczenie nawet do nieszczęśliwego wypadku. Przypisy: 1 P. Aries, op. cit., s. 239. 2 Do tej samej rodziny należeli Jan oraz Ramsz z Krzykos, którzy reprezentowali rycerstwo biskupstwa pomezańskiego na zjeździe założycieli Związku Pruskiego. Po roku 1440 właścicielem Krzykos był Ramsz, w latach 1447–1452 wójt biskupstwa, który w roku 1452 złożył rezygnację ze sprawowanej funkcji w celu zamanifestowania niezadowolenia z polityki biskupiej. Należał on w latach 1452–1453 do przywódców opozycji stanowej, w której imieniu posłował do cesarza Fryderyka Habsburga. Brał także udział w powstaniu zbrojnym stanów, kierując częścią sił związkowych. Po niewoli u Krzyżaków ograniczył działalność, natomiast Krzykosy przeszły w ręce biskupie. W. Odyniec, Kwidzyn. Z dziejów miasta i okolic. Olsztyn 1982, s. 264 – 265; T. Gorbacz, Sztum i okolice w okresie krzyżackim. W. Z dziejów Sztumu i okolic. Sztum 1997, s. 37. 3 Ibidem, s. 238 – 239. 4 K. Niesiecki, op. cit. T. II, s. 285 – 286. 5 K. Niesiecki przedstawia małżeństwo von Brandt jako sterilis, co oznacza – bezdzietne. K. Niesiecki, op. cit., B. Schmid, Alte Grabsteine... , s. 51. 6 Hier liegt begraben die hochedelgebohrne Freifr. Anna Magdalena von der Gablentz gebohrne von Kohrin Verwitwete obristlieutenant. (przyp.– P. P.) 7 B. Schmid, Alte Grabsteine ... , s. 51. 8 Ibidem 9 K. Niesiecki, op. cit. T. IV, s. 58. 10 Ibidem 11 F. W. F. Schmitt, Geschichte des Stuhmer Kreises. Thorn 1868, s. 113. 12 K. Niesiecki, op. cit. T. VI, s. 83. 13 B. Schmid, Alte Grabsteine... , s. 52. 14 Biogram na podstawie Altpreussische Biographie, B. I. Konigsberg 1941, s. 357 – 358. Janusz Trzebiatowski. Zespoleni www.schodykawowe.pl Wędrówki fotograficzne Kwidzyniaków Most nad Kanałem Palemona, nieczynna linia kolejowa Kwidzyn- Nowy Dwór Kwidzyński. Fot. Tomasz Bednarczyk www.schodykawowe.pl