Mamy 10 lat

Transkrypt

Mamy 10 lat
Egzemplarz bezpłatny
Nr 1/37 (Rok X)
styczeń–marzec
2009 r.
www.schodykawowe.pl
Mamy
10 lat
Jan Kulpiński, Grafika (55)6131005
Spis treści
Cocktail historyczny
Oświata i kultura w gminie Nebrowo
Wielkie w latach 1945-1954
4
Przyroda w kalendarzu
8
Badania archeologiczne w Katedrze.
9
Listy do Przyjaciółki
14
Wspomnienie o księdzu Leszku
Kuczyńskim
15
Rozważania w kryzysie
16
Kwidzyńskie Towarzystwo
Braku Kultury
18
Pierwsza mapa Prus
19
Płyty nagrobne na Powiślu
19
Na okładce:
Akcja odgruzowywania miasta, prowadzona
w Kwidzynie od poczπtku lat ‘50 XX wieku.
Fot. ze zbiorów Koła Absolwentów Liceum
Pedagogicznego
Wspierają nas:
Wydawca:
Kwidzyńśkie Towarzystwo Kulturalne
ul. Katedralna 18, 82-500 Kwidzyn
http://ktk.ckj.edu.pl, e-mail: [email protected]
Gmina Kwidzyn
Zespół redakcyjny:
Justyna Liguz
Andrzej Rezulak
Bogumił Wiśniewski
Anna Biskupska
Kolportaż pisma: Robert Biskupski
Wydawnictwo zostało wydrukowane na
papierze offsetowym polset 80 g/m2 i tekturze Arktika 250 g/m2 przekazanym przez
“Schody Kawowe” można otrzymać w kilku stałych punktach kolportażowych: w Kwidzyńskim Centrum Kultury przy ul. 11 Listopada 13, Oddziale Miejskim PTTK przy ul. Piłsudskiego 21, w siedzibie
Kwidzyńskiego Towarzystwa Kulturalnego. Osoby, które chciałyby otrzymywać “Schody Kawowe”
drogą pocztową, powinny wpłacić kwotę 10 zł (słownie: dziesięć złotych 00/100) na konto bankowe
KTK: Kwidzyńskie Towarzystwo Kulturalne, ul. Katedralna 18, Kwidzyn Bank PKO BP o/Kwidzyn –
07 1020 1778 0000 2502 0037 2292 z dopiskiem: “Schody Kawowe” wysyłka.
„Schody Kawowe” ukazują się dzięki wsparciu:
Gminy Miejskiej Kwidzyn, Powiślańskiego
Banku Spółdzielczego w Kwidzynie oraz
Gminy Kwidzyn
Skład: Agencja Wydawniczo – Reklamowa
„Aliem”, tel. 600 377 001, (055) 277 39 33
Druk: Drukarnia W&P Malbork
tel. (055) 272 25 85
Kwartalnik wysyłać będziemy na adres nadawcy wpłaty. W przypadku innego adresu korespondencyjnego
można przesłać informację o chęci otrzymywania “Schodów Kawowych” pocztą, listownie, na adres KTK
wraz z dowodem wpłaty. 10 zł to jedynie koszty przesyłki pisma cztery razy w roku, ale równocześnie gwarantuje otrzymanie periodyku w ciągu kilku dni od daty ukazania się kolejnego numeru – bez potrzeby szukania
“Schodów Kawowych” w różnych punktach czy przez znajomych. Ze względu na sporą ilość pytań dotyczących
publikacji w “Schodach Kawowych” informujemy, iż każdy ma możliwość opublikowania własnego tekstu na
łamach kwartalnika. Tekst należy przesłać na adres redakcji lub mailem ([email protected]). Tekst powinien
być napisany w wersji elektronicznej (dyskietka, płyta, etc.) i dotyczyć problematyki poruszanej na łamach
pisma. Osoby zainteresowane zapraszamy do współpracy.
Redakcja zastrzega sobie prawo
skracania artykułów oraz zmiany
tytułów. Nadesłanych tekstów
NIE ZWRACAMY.
Kopiowanie i rozpowszechnianie za pomocą jakiejkolwiek metody poligraficznej czy elektronicznej,
w całości lub częściach, bez pisemnej zgody redakcji
jest zabronione.
Redakcja
www.schodykawowe.pl
Czy wiecie, że…
…to już 10 lat! W lutym 2000 roku promocją książki Liliany Krantz – Domasłowskiej „Katedra w Kwidzynie” zainicjowało działalność Kwidzyńskie Towarzystwo Kulturalne.
Przy okazji tegoż spotkania KTK zaprezentowało pierwszy
numer kwartalnika „Schody Kawowe”. Wcześniej, w 1999
roku ukazały się dwie jednodniówki, pod tym samym tytułem. „Schody” to miejsce, gdzie można podzielić się swoim talentem,
wiedzą, zainteresowaniami. To miejsce, gdzie można się spotkać
i porozmawiać, jak niegdyś pogawędzić czy zadumać się wspólnie.
To wreszcie miejsce, gdzie mogą pokazać się ludzie, którzy na co
dzień kryją się ze swoimi pracami w zaciszu własnego domu – pisał
wtedy „Kurier Kwidzyński”. Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy w dalszym ciągu będą poszukiwać kolejnych numerów
kwartalnika, że nie zabraknie nam tematów nowych, wciąż
aktualnych.
...z protokołu z posiedzenia Prezydium Miejskiej Rady
Narodowej wynika, iż …„miasto Kwidzyn na dzień 19 listopada 1958 roku liczy 18.566 mieszkańców, ilość budynków
mieszkalnych w mieście wyraża się liczbą 1.713, w tym administracji państwowej 1.270, budynków stanowiących własność prywatną 411 i innych 32. Budynki prywatne to 98%
domki jednorodzinne, które na mocy uchwały z dnia 28 maja
1957 roku wyłączone zostały spod publicznej gospodarki…
…w bieżącym roku mija dziesiąta rocznica powstania
Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Kwidzynie.
W styczniu 1999 roku TBS wybudował zespół trzech budynków (100 mieszkań) przy ulicy Sokolej 11, Sokolej 13, Krzywoustego 2 (Osiedle Piastowskie). Dokładnie rok później
kolejne mieszkania zostały przekazane mieszkańcom przy
ulicy Spokojnej 3 (Osiedle Zacisze–33 mieszkania). W grudniu 2000 roku TBS wybudował blok przy ulicy Wiejskiej 18
(Osiedle Zacisze-84 mieszkania). Następnych 66 mieszkań
przekazano w czerwcu 2003 roku przy ulicy Wiejskiej 16
(Osiedle Zacisze), a w marcu 2004 także 66, w dwóch budynkach przy ulicy Wiejskiej 75 i Wiejskiej 77 (Osiedle Zacisze).
W lipcu 2006 roku powstała nowa inwestycja, tym razem
przy ul. Toruńskiej 30, gdzie TBS przekazał 74 mieszkania.
Kolejne mieszkania Towarzystwo przekazało tym razem
w Prabutach, gdzie w grudniu 2007 roku oddano do użytku
22 lokale. Powrót na rynek budowniczy naszego miasta nastąpił w 2008 roku. W kwietniu przekazano użytkownikom
74 mieszkania przy ul. Bolesława Śmiałego 3. Najnowsze lokale zostały przekazane w lutym b.r., gdzie do nowego lokum wprowadziły się 82 rodziny, do 2 bloków przy ul. Krzywoustego 5 i Sokolej 15. Łącznie Towarzystwo Budownictwa
Społecznego przekazało do użytku 601 lokali…
zebrała Justyna Liguz
Oświata i kultura
w gminie Nebrowo Wielkie
w latach 1945-1954
wie Małym sprawował ją członek miejscowej spółdzielni produkcyjnej, Henryk Jarosz. W związku
z tym życie świetlicowe praktycznie nie istniało,
ograniczając się do zebrań gromadzkich i nielicznych imprez szkolnych. Na pogorszenie sytuacji
ogromny wpływ miał powszechny brak opału do
ogrzewania pomieszczeń w okresie jesienno-zimowych chłodów. Z kolei wiosenno-letnia intensyfikacja prac polowych nie dawała zbyt wiele czasu
do towarzyskich spotkań, które ze względu na
sprzyjającą aurę organizowane bywały raczej na
łonie natury. Znajdujące się w opłakanym stanie
dachy na budynkach w Kaniczkach, Glinie, Rusinowie i Nebrowie Małym, wymagały natychmiastowego remontu. W Kaniczkach niesprawna była
instalacja elektryczna, a w Rusinowie należało wyremontować piec. W obu placówkach brakowało
odpowiedniego sprzętu i wyposażenia. Dzięki patronatowi spółdzielni rolniczej najlepiej przedstawiało się pod tym względem położenie placówki
w Nebrowie Małym. Posiadała ona 9 stołów, 32 taborety, 2 szafy, w tym jedną na księgozbiór, 6 portretów dostojników państwowych, 4 komplety gier
świetlicowych, radioodbiornik, akordeon, 3 sztuki skrzypiec i mandolinę. Zaopatrzono ją w nową
scenę, jednak bez kurtyny oraz przyozdobiono
stosowną dekoracją. Niezgorzej wyglądał świeżo
odmalowany lokal w Nebrowie Wielkim, w którym również znajdował się radioodbiornik, a także stół pingpongowy, ale poza jednym podniszczonym stołem, szafą i ławką nie było należytego
umeblowania. Świetlica w Wiślinach dysponowała
9 nowymi stołami, 1 szafą, 4 ławkami, portretami
przywódców państwa oraz częściowo wykonaną
dekoracją. Na inwentarz w Glinie składały się 33
taborety, 9 stołów i oczywiście wiszące na ścianach
portrety rządzących oficjeli.
W 1952 r. egzystencja świetlic nadal jawiła się nader ubogo. Gminna komisja oświaty i kultury po
przeprowadzonej w maju kontroli, postulowała, by
Prezydium GRN bardziej niż dotąd zainteresowało się życiem świetlicowym, zakładaniem zespołów
samokształceniowych i propagowaniem czytelnictwa. Nieco bardziej ożywiona aktywność, szczególnie świetlicy gminnej w Nebrowie Wielkim,
wystąpiła w latach 1953-1954, kiedy to jej kierownikiem został Walerian Muracki, zastąpiony w lutym
1954 r. przez Janusza Bobrowskiego. Funkcjonował
w niej w tym czasie 7-osobowy zespół czytelniczy
prowadzony przez Annę Malinowską. Walerian
Muracki kierował, złożonym z 6 członków, kołem
Wszechnicy Radiowej. Ponadto zorganizowano zespół recytatorski (8 osób), śpiewaczy (6 osób) oraz
taneczny (8 osób). Tylko w I kwartale 1953 r. wykonanych zostało 5 fotogazetek ściennych, z których
trzy obrazowały życie kołchoźników radzieckich,
część III
Piotr Obód
Kultura i oświata dorosłych
odczas konferencji nauczycieli powiatu kwidzyńskiego, która miała miejsce 1 września
1945 r. w Kwidzynie, inspektor Bolesław Paprocki, pośród różnorodnych form działalności
oświatowej dla dorosłych, wymienił, oprócz kursów repolonizacyjnych i szkoleń dla analfabetów,
również animowanie bibliotek publicznych i powszechnie dostępnych świetlic. Z apelem o tworzenie gminnych świetlic, skierowanym do wójtów
półtora miesiąca później, zwrócił się także kierownik Powiatowego Urzędu Informacji i Propagandy. Wezwania te nie znalazły jednak należytego
poparcia we władzach gminnych zapewne z uwagi
na zbyt szczupłe środki finansowe. Zarząd gminy
w Nebrowie Wielkim w piśmie do Pełnomocnika
Obwodowego RP w Kwidzynie z dnia 1 grudnia
1945 r. zwracał się z prośbą o przydzielenie na Dom
Ludowy nieruchomości po Niemcu Ernście Eschnerze, wcześniej przeznaczonej przez Powiatowy
Urząd Repatriacyjny na świetlicę, odstępując tym
samym od pomysłu jej utworzenia. Do 1947 r. w całym powiecie zdołano uruchomić jedynie dwie
P
4
takie placówki. Z całą pewnością gminna świetlica istniała w Nebrowie Wielkim w 1948 r. Na jej
utrzymanie przeznaczono wówczas w budżecie
102 114 zł. 15 grudnia, z okazji Kongresu Zjednoczeniowego PPR i PPS, odbył się w niej koncert
artystów z Gdańska dla lokalnej społeczności,
młodzieży szkolnej oraz przedstawicieli obu partii
politycznych. 9 stycznia następnego roku urządzono zabawę karnawałową dla dziatwy szkolnej z terenu całej gminy. Z kolei w maju zainaugurowano
tam gminne obchody Tygodnia Oświaty, Książki
i Prasy.
Szerzej do sprawy powrócono z początkiem lat
50., upatrując w aktywnej pracy świetlic sposobności do ożywionej propagandy stalinowskiej. W 1951
r. świetlice funkcjonowały już w każdej z sześciu
gromad, wchodzących w skład gminy, nie do końca jednak spełniając nadzieje pokładane w nich
przez komunistyczne władze. Tylko dwie posiadały w tym czasie obsadę personalną. Opiekę nad
świetlicą w Nebrowie Wielkim pełniła przedszkolanka, Renata Mruczyńska, natomiast w Nebro-
Budynek w Rusinowie
mieszczący świetlicę
wiejską – stan obecny
www.schodykawowe.pl
jedna – rodzimą spółdzielnię produkcyjną, tudzież
jedna dotyczyła Planu 6-letniego. Ponadto za sprawą A. Malinowskiej i W. Murackiego odbyło się
6 przeglądów prasy. W. Muracki przeprowadził 4
pogadanki nt.: uchwały Rządu z dn. 3 stycznia 1953
r. o zniesieniu zaopatrzenia w bony i ograniczeń
w handlu nadwyżkami produktów rolnych, życia
i działalności Włodzimierza Lenina, spółdzielczości rolniczej, postaci Karola Świerczewskiego. Pogadankę poświęconą 35. rocznicy powstania Armii
Czerwonej prowadził zaproszony specjalnie przedstawiciel Ludowego Wojska Polskiego. Akademię
z okazji Dnia Kobiet uświetnił występ zespołu
z gminnej świetlicy w Marezie. Oprócz tego miały
miejsce 3 odczyty Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. W sprawozdaniu z lipca 1954 r. chwalono się
występami w spółdzielniach produkcyjnych zespołów świetlicowych: muzycznego, artystycznego
i agitacyjnego.
Podobnie rzecz się miała z biblioteką. Do 1948
r. nie było ani jednej na terenie gminy. 19 kwietnia tegoż roku GRN, zgodnie z zaleceniami WRN
i PRN oraz okólnikami Rady Państwa, w uchwale nr 87 powołała gminny Komitet Biblioteczny
w składzie: Bernard Gajewski, Mieczysław Dziubek, Bolesław Paprocki i Stanisław Staniewski,
którego zadanie miało polegać na zorganizowaniu
publicznej wypożyczalni. Prace ślimaczyły się jednak aż do sierpnia, doprowadzając w końcu do kolejnej uchwały gminnej rady, której towarzyszyło
jasne określenie wydatków na ten cel w dodatkowym preliminarzu budżetowym. Wkrótce sekretarz gminy, Ignacy Gzik, przewiózł z Kwidzyna
pierwszy zestaw książek. Początkowo księgozbiór
znajdował się w urzędzie gminy. Pieczę nad nim
sprawowała pracująca tam kancelistka, Halina Stefańska. W styczniu 1949 r. zarząd planował powierzyć tę funkcję kierownikowi szkoły, Mieczysławowi Batowskiemu. Pomysł ten z jakichś powodów
nie znalazł uznania wśród radnych, którzy uważali,
że nie będzie on w stanie wywiązywać się należycie
z powierzonych obowiązków. Jednocześnie rada
wysunęła kandydatury w osobach: Władysławy
Jastrząb, Anny Malinowskiej i Aurelii Gwiazdoń.
Z uwagi wszakże na niskie wynagrodzenie, wynoszące 1000 zł, żadna z nich nie przyjęła zgłoszonej
propozycji. Wobec tego powrócono do koncepcji
zaangażowania M. Batowskiego. W związku z tym,
że Batowski z końcem roku opuścił miejscowość,
na nowo pojawił się problem obsady stanowiska.
Ostatecznie objęła je Anna Malinowska. Stało się
to możliwe dzięki podniesieniu uposażenia, które
w połowie 1950 r. sięgnęło wysokości 3150 zł, co
i tak stanowiło tylko 1/3 pensji kancelisty w zarządzie gminy. W 1954 r. posadę bibliotekarki przejęła
Stefania Stefańska.
5
Janusz Bobrowski - kierownik świetlicy
w Nebrowie Wielkim
6
W 1949 r. biblioteka posiadała już 2 punkty
znajdujące się w Kaniczkach i Glinie. Pracowały
one w oparciu o istniejące w tych wsiach szkoły.
W maju 1951 r. liczba filii wzrosła do pięciu tak, że
w każda gromada miała swój punkt biblioteczny.
W Małym Nebrowie odbyło się to na drodze przejęcia w lutym lokalu i księgozbioru od spółdzielni
produkcyjnej, natomiast punkt w Rusinowie powstał jako zobowiązanie pierwszomajowe. Każdy
z oddziałów miał do dyspozycji stały zestaw książek oraz tzw. komplety wymienne z rotacją 3-4 razy
do roku. Zbiory były systematycznie uzupełniane
i wzbogacane przez ministerstwo oświaty oraz Powiatową Bibliotekę Publiczną w Kwidzynie. Według opinii kierowniczki biblioteki gminnej najlepiej pracowały placówki w Glinie i Kaniczkach,
najgorzej – w Rusinowie.
W maju 1951 r. Prezydium GRN podjęło uchwałę
o urządzeniu czytelni przy bibliotece gminnej.
Odpowiedzialnym za wykonanie przedsięwzięcia
uczyniono zastępcę przewodniczącego prezydium, Jarosława Dziewińskiego, który jednakże
nie zdołał wywiązać z powierzonej misji, skoro
w 1953 r. czytelnicy nadal nie mogli korzystać
z księgozbioru na miejscu. Biblioteka wyposażona
była w tym czasie w odpowiedni sprzęt, jednak
samego pomieszczenia nie opalano. Placówka nie
prenumerowała również czasopism.
Kursy początkowe i repolonizacyjne, o których
mówił inspektor Paprocki na wspomnianej
wcześniej konferencji, miały, zgodnie z założeniami,
rozpocząć pracę 1 października. Podobnie, jak w innych dziedzinach, zrazu działalność nie wyglądała
jednak zbyt imponująco. W 1947 r. w całym pow-
Tabela. Gminna Biblioteka Publiczna w Nebrowie Wielkim i jej filie – dane statystyczne
z lat 1950–1952
iecie kwidzyńskim prowadzone były tylko 3 szkolenia dla analfabetów oraz 4 kursy repolonizacyjne.
W gminie nebrowskiej pierwsze z nich ruszyły od
września 1949 r., zorganizowane przy placówkach
szkolnych w Nebrowie Wielkim, Glinie i Kaniczkach. Trudno powiedzieć, jakie były rzeczywiste
efekty kształcenia, skoro pod koniec października
Wiktor Pozorski, kierownik szkoły w Kaniczkach, żalił się na posiedzeniu GRN, że w Glinie
na 35 zgłoszonych uczęszczało tylko 11, natomiast
w Kaniczkach i Nebrowie Wielkim frekwencja była
zerowa. W 1950 r. radny, Henryk Jarosz, skarżył się
podczas sesji, że członkowie rolniczej spółdzielni
produkcyjnej w Nebrowie Małym, którzy nie
potrafią czytać i pisać, nie mogą uczestniczyć
w organizowanej dla nich nauce ze względu na
odległość. Jarosz, który chciał prowadzić ją na
miejscu, nie otrzymał jednak stosownego pozwolenia z wydziału oświaty. Mimo tych trudności
akcja rozwijała się, bowiem, o ile w lutym 1951 r.
na kursach w Glinie i Kaniczkach dokształcało się
jeszcze 38 analfabetów, to w listopadzie informowano o braku możliwości zorganizowania kolejnego
kursu ze względu na to, że w gminie zarejestrowano tylko 4 niepiśmienne osoby. Nie do końca
więc uprawnione było stwierdzenie, wyrażone
przez przewodniczącego Prezydium GRN, Piotra Jurczyka, na uroczystej sesji odbytej 21 lipca
1951 r. w Domu Ludowym w Nebrowie Wielkim,
o likwidacji analfabetyzmu. Abstrahując w tym
miejscu od statystycznych wskaźników czy też
propagandowych uogólnień, trzeba przyznać, że
organizatorom walki z nim nie brakowało determinacji i zapału i, mimo jawnej niechęci samych
beneficjentów, to niekorzystne zjawisko, z punktu
widzenia dwudziestowiecznych standardów edukacyjnych, rzeczywiście przestało w owym czasie
stanowić problem.
Bardzo istotnym elementem szeroko pojętej
kultury stał się na terenie wiejskim rozwój kultury
fizycznej. Ważną rolę w tym względzie odegrały
zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych.
Powiat kwidzyński liczył ich w 1949 r. trzynaście,
z tego jeden w gminie Nebrowo Wielkie. Do
LZS-u w Wiślinach należało wówczas 24 członków.
Brak sprzętu powodował wszelako zanik żywszej
działalności. W 1951 r. nastąpiła krótka jej poprawa. Zainicjowano wtedy rozgrywki w piłce nożnej
i siatkówce. Kolejny okres wyraźniejszej aktywizacji pojawił się w 1953 r., kiedy to wybrano nowy
zarząd klubu. Jego przewodniczącym został Antoni
Głuszkiewicz, który w pierwszym rzędzie położył
nacisk na zdobycie sprzętu. W ten sposób szybko
pozyskano piłkę, koszulki i spodenki, 2 dyski,
2 oszczepy oraz 2 pary butów piłkarskich, których
deficyt dawał się szczególnie we znaki. W tej trud-
ilość
biblioteka
gminna
filia
Kaniczki
filia
Glina
filia
filia
filia
Wiśliny Nebrowo M. Rusinowo
stan
na dzień
woluminów
czytelników
wypożyczeń
905
70
155
104
22
39
86
24
63
85
25
46
nie
istnieje
nie
istnieje
15.11.1950
październik
woluminów
czytelników
wypożyczeń
1152
102
224
155
96
286
154
25
45
174
30
43
300
13
24
77
16
40
25.11.1951
listopad
woluminów
czytelników
wypożyczeń
1754
114
346
155
100
169
227
36
124
174
31
68
305
14
26
66
33
52
20.02.1952
styczeń
Źródło: APE, sygn. 95/2, sygn. 95/7, p. 48 oraz sygn. 95/13, p. 29.
nej sytuacji pomoc finansową w wysokości 1700
zł przekazała sportowcom Gminna Spółdzielnia
Samopomoc Chłopska w Nebrowie Wielkim.
LZS posiadał też własne boisko, ale zaniedbane
w równym stopniu, jak sama organizacja.
9 listopada przeprowadzone zostały po raz wtóry
wybory, w wyniku których do zarządu weszli: Janusz
Bobrowski, Alojzy Formela i Bernard Gruchała.
Funkcję przewodniczącego Gminnej Rady LZS
objął Józef Belzyt. Liczba członków wzrosła do 32
osób, pracujących głównie w dwóch sekcjach: siatkarskiej oraz tenisa stołowego. Wiosną 1954 r. stan
liczebny zmniejszył się, spowodowany całkowitym
rozpadem sekcji piłkarskiej, której zawodnicy, pozbawieni obuwia sportowego, przez jakiś czas grali
po prostu boso. Nasilenie się prac uprawowych
w miesiącach wakacyjnych oderwało młodzież od
zainteresowań sportowych i sprawiło, że lokalny
LZS popadł w swoistą hibernację.
Owo spektrum miejscowego życia kulturalnego
uzupełnić można jeszcze, działającym od końca
lat 40., kinem objazdowym, które czasami, jak
to się zdarzyło 19 sierpnia 1949 r., zwyczajnie nie
dojechało, sprawiając olbrzymi zawód oczekującym
na film ludziom. Innym rodzajem nie tylko rozrywki czy też informacyjno-propagandowej tuby, ale
także propagowania kultury, były audycje radiowe,
których słuchać można było w montowanych tu
i ówdzie głośnikach. Pewną formę samorealizacji
dla kobiet stanowiły również Koła Gospodyń
Wiejskich, natomiast mężczyźni, obok czysto utylitarnych aspektów, swą życiową energię i ochotę
do społecznego działania mogli rozładowywać
w ramach Ochotniczych Straży Pożarnych,
zawiązywanych po gromadach. Dopełnieniem
tego były zwoływane co jakiś czas w świetlicach
potańcówki czy zabawy karnawałowe, mające
często charakter dochodowy, którego celem
było finansowe wsparcie określonego, ważnego
www.schodykawowe.pl
społecznie przedsięwzięcia. Z takim założeniem
odbył się między innymi 8 lutego 1948 r. bal,
z którego dochód przeznaczony został na pokrycie kosztów budowy Pomnika Żołnierza Polskiego
w Nebrowie Wielkim.
Na koniec warto podkreślić, że, jak to zazwyczaj bywa, powojenna mizeria odbiła się przede
wszystkim na kulturze. W lokalnym wymiarze
na jej jakość miał dodatkowo niekorzystny wpływ
fakt, że przybywający tu po przewaleniu się frontu polscy osadnicy trafiali na kulturową pustkę.
Zgonionych zawieruchą wojenną z Kresów, centralnej Polski i Pomorza repatriantów, wyrwanych
ze swych rodzinnych stron, pozbawionych rodzimego folkloru, zwyczajów i tradycji, los rzucał na
wyjątkowo jałowe podglebie.
Wykorzystane źródła:
Dokumenty z Archiwum Państwowego w Elblągu
z siedzibą w Malborku
Kronika Szkoły Podstawowej w Nebrowie Wielkim
(1945–1975)
Protokół z Konferencji nauczycielskiej odbytej dnia
1 września 1945 r. pod przewodnictwem ob. Inspektora Szkolnego Paprockiego Bolesława, w: Zeszyty kwidzyńskie,
nr 9, Kwidzyn 2003, s. 54–58.
Sprawozdanie ze stanu szkolnictwa i pracy z zakresu
oświaty i kultury dorosłych w powiecie kwidzyńskim,
złożone przez Michała Baluna, Inspektora Szkolnego
w Kwidzynie, na posiedzeniu Powiatowej Rady Narodowej w dniu 5 marca 1947 roku, w: Zeszyty kwidzyńskie,
nr 9, Kwidzyn 2003, s. 74–79.
P. Obód, Historia Pomnika Żołnierza Polskiego
w Nebrowie Wielkim, w: Schody Kawowe 4(28)
2006 r.
7
Przyroda w kalendarzu
Badania archeologiczne w Katedrze.
Konferencja interdyscyplinarna
Od kilku już lat ukazuje się kalendarz
biurkowy edytowany przez Stowarzyszenie
„Eko–Inicjatywa” w Kwidzynie. Jest to godna podkreślenia konsekwencja w raz obranej drodze popularyzacji miejscowej przyrody. Pierwszy ukazał się w 2004 roku i był
poświęcony w całości rzece Liwie, która jest
największą atrakcją przyrodniczą regionu.
Szesnaście przepięknych barwnych fotogramów krajobrazów rzeki Liwy wyczarowała
obiektywem swego aparatu fotograficznego
Ewa Romanow.
W Kwidzynie, 11 grudnia 2008 r., odbyła się interdyscyplinarna konferencja naukowa
zorganizowana przez Urząd Miejski, prowadzona przez piszącego te słowa. Na konferencji
zaprezentowano wyniki badań archeologicznych przeprowadzonych w maju 2007 r. Wtedy to, odkryto średniowieczną ceglaną kryptę z pochówkami. Trzy szkielety w trumnach
sosnowych znajdowały się pod posadzką w prezbiterium katedry p. w. św. Jana Ewangelisty
w Kwidzynie.
Bogumił Wiśniewski
D
o momentu oficjalnego zaprezentowania
wyników na konferencji jedynie spekulowano, kto został pochowany w odkrytej krypcie. Wiele przesłanek wskazywało na to, że mamy
do czynienia z trzema wielkimi mistrzami zakonnymi Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny
Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Odkryte pochówki były odnalezione w wyjątkowym miejscu,
ponieważ prezbiterium zastrzeżone było – wynika
to z zachowanych przekazów źródłowych – jedynie
dla biskupów pomezańskich, bł. Doroty oraz wielkich mistrzów krzyżackich. Ta konferencja miała
przysłowiowo postawić kropkę nad „i” i rozwiać
wszelkie wcześniejsze spekulacje.
Badania interdyscyplinarne były prowadzone
na bardzo wysokim poziomie, niezależnie od siebie, tak aby nie było oddziaływania wyników, co
mogłoby prowadzić do ich zafałszowania. Tego
szczęśliwie uniknięto stosując również najnowsze
osiągnięcia naukowe. Naukowcy: prof. dr hab.
Roman Czaja (UMK, Toruń), prof. dr hab.
Tomasz Ważny (UMK, Toruń), prof. dr hab.
Henryk Witas (UM, Łódź), dr hab. Krzysztof
Szostek (UJ, Kraków), dr Małgorzata Grupa
(UMK, Toruń), dr Tomasz Kozłowski (UMK,
Toruń), dr Jan Rumiński (UMK, Toruń) ponad rok badali pobrane próbki. Wyniki tych badań, nałożone na siebie, dały obraz przestrzenny,
który potwierdził z bardzo dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, że odkryte
szkielety to wielcy mistrzowie krzyżaccy: Werner
von Orseln, Ludolf König von Wattzau, oraz
Henrych von Plauen.
Szkielety i odkryte jedwabie poddano szczegółowemu badaniu. Naukowcy starali się odpowiedzieć na nurtujące ich pytania, kto jest pochowany
w grzebalnej krypcie. Od samego początku pochówek von Plauena w Kwidzynie był największą
zagadką. Pozostali mistrzowie nie nastręczali tylu
Szczęśliwy posiadacz
N
8
astępny w roku 2005 poświęcony był po
połowie przyrodzie i budownictwu historycznemu w ciekawym plenerowym ujęciu.
Kolejny z roku 2006 poświęcony jest znowu przyrodzie, a głównie kwiatom roślin dziko rosnących.
Kalendarz z roku 2007 miałem już okazję recenzować w „Pulsie Kwidzyna” (nr z 21.2.2007 r.). Treść
fotogramów znowu czysto przyrodnicza, tematycznie dobrana do aktualnej pory roku. Ze stopki
wydawniczej dowiadujemy się, że „Kalendarz wydano w ramach projektu „Edukacja ekologiczna
mieszkańców Kwidzyna” przez Stowarzyszenie
„Eko-Inicjatywa” - organizację pożytku publicznego, które ofiaruje go swoim przyjaciołom, z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności w 2007
roku, zdrowia i niezliczonych chwil wytchnienia
i odpoczynku na łonie przyrody”.
Kolejny kalendarz z roku 2008 był nietypowy
i zatytułowany był „Od wiosny, do wiosny”, a to
dlatego, że obejmował okres od kwietnia 2008 r. do
marca 2009 r. Wydawcy usprawiedliwiali się niejako tym, że „Wydając ten kalendarz chcemy upowszechnić ideę ochrony sadów tradycyjnych wśród
mieszkańców powiatu kwidzyńskiego. W celu
ratowania starych sadów Stowarzyszenie „Eko–
Inicjatywa” przystąpiło do realizacji projektu pod
nazwą „Program rewitalizacji sadów tradycyjnych
na Powiślu Kwidzyńskim”. A wiadomo, że sady zaczynają żyć wiosną.
Zaprezentowane fotogramy przedstawiały pejzaże sadów w różnych porach roku, a także elementy
sadów od kwiatu jabłoni do urody jabłek, śliwek,
a nawet znakomitego ujęcia zamarzniętego jabłka
wydziobanego przez ptaki (styczeń 2009). Fotogramy jak zwykle wspaniałe: R. Gonia, P. Makowski, R. Romanow, E. Sieniarska i D. Sudoł. Projekt
całości – Paweł Makowski.
Kalendarz „Eko-Inicjatywy” na obecny 2009 rok
zaczyna się od słów skierowanych do mieszkańców
Kwidzyna. Cytuję co ważniejsze zdania: „Za nami
kolejny rok działań ekologiczno – społecznych.
Według naszych badań zwiększa się świadomość
ekologiczna Kwidzynian. Mieszkańcy Kwidzyna
podkreślają duże znaczenie, jakie odgrywa w ich
życiu przyroda. W publikacji „Zielony skarbiec
powiatu kwidzyńskiego” (wyd.2008 r.) zaprezentowaliśmy ponad 270 fotografii ukazujących osobliwości przyrodnicze powiatu, a w tegorocznym
kalendarzu wykorzystaliśmy zdjęcia, które znalazły się na kartach „Zielonego skarbca”, skupiając
się na ptakach. W kalendarzu znalazły się zdjęcia
ptaków, zarówno tych rzadkich i chronionych, jak
również pospolitych. Dziękujemy za udział w naszych inicjatywach, za obywatelskie interwencje,
za wsparcie”.
Przeglądając dwanaście fotogramów doprawdy
trudno wyróżnić któryś, wszystkie są tak jedyne
w swojej oryginalności, że aż przyjemnie przekładać stronice. Ptaki różnych gatunków i przedziwnej urody (np. wesoła „wąsatka”, lipiec 2009).
Dzieło zbiorowe piątki fotografików: P. Opacian,
M. Rodziewicz, E. Romanow, W. Klekowiecki i R.
Pipczyński. Projektant: Paweł Makowski. Zachęcam moich Czytelników, aby postarali się „wejść
w posiadanie” tego kalendarza drogą poufną, ponieważ jest nie do nabycia.
www.schodykawowe.pl
Czaszka z wykopu
kontrowersji w identyfikacji, bowiem Werner von
Orseln i Ludolf König von Wattzau byli wzmiankowani w starych kronikach, że zostali pochowani
w kwidzyńskiej katedrze Jedynie namalowane freski trzech wielkich mistrzów krzyżackich na tzw.
górnym kościele poświadczały, że gdzieś pod podłogą są pochowani jednak trzej wielcy mistrzowie,
a nie dwaj dostojnicy zakonni. Prof. Roman Czaja
natrafił w źródłach na informację, że von Plauen
również spoczął w katedralnej krypcie w Kwidzynie.
Podsumowanie wyników badań dla każdego z pochówków
Szkielet 1 („szkielet nad trumną północną”) – Henryk von Plauen (zm. 28 XII 1429r.).
Urodził się między 1364 a 1372 r., prawdopodobnie
9
Szkielet odnaleziony po stronie południowej prezbiterium.
W. Orseln
10
na zamku Berga w Vogtland (na terenie Turyngii)
w zubożałej rodzinie rycerskiej. Jego pierwsze lata
pobytu nad Bałtykiem wiążą się z konwentem
krzyżackim w Gdańsku, w którym jest wzmiankowany 10 czerwca 1397 r. jako kompan komtura
Albrechta von Schwarzburga. Od 28 grudnia 1398
r. do 11 maja 1402 r. pojawia się w źródłach jako
komtur zamkowy w Gdańsku. W spisanej kilka
lat po śmierci von Plauena Starszej kronice wielkich mistrzów znajdujemy informację o miejscach
zesłania zdjętego z urzędu wielkiego mistrza (Pokrzywno, Gdańsk, Lochstedt, pominięto tylko
Brandenburg) oraz jego śmierci na zamku w Lochstedt. Henryk von Plauen więziony był w bardzo
surowych warunkach przez piętnaście lat za układanie się z polskim królem Władysławem Jagiełłą.
Za pochówkiem von Plauena w Malborku nie przemawia również zachowana do naszych czasów płyta nagrobna w kaplicy św. Anny. Inskrypcja na niej
nie zawiera informacji o miejscu spoczynku brata
Henryka von Plauena (nie wielkiego mistrza), lecz
tylko o dacie jego śmierci. Dwie zachowane płyty
nagrobne wielkich mistrzów w Malborku wymieniają miejsce spoczynku jako kaplicę św. Anny.
Najprawdopodobniej kaplica ta dla von Plauena,
stała się pochówkiem symbolicznym.
Jedynym źródłem pisanym, jakie do tej pory
udało się odnaleźć, które podaje Kwidzyn jako
miejsce pochówku Plauena, jest kronika Szymona
Gruntu`a. Następnie drugim ważnym potwierdzeniem pochówku wielkiego mistrza w Kwidzynie są
namalowane w I ćw. XVI wieku na tzw. górnym
kościele po stronie południowo – wschodniej, trzy
postacie wielkich mistrzów, w tym von Plauena.
Mistrzowie trzymają w ręku tarcze z herbami wielkich mistrzów. Malowidła powstały najprawdopodobniej za czasów światłego biskupa pomezańskiego Hioba von Dobenecka (notabene brata zakonu
krzyżackiego). Czytelność inskrypcji znacznie zatarło przemalowanie całej kompozycji w 1626 r. na
koszt burmistrza Antoniego Rautenberga. Pod namalowanymi postaciami umieszczono inskrypcje
z imieniem i nazwiskiem oraz datą śmierci.
Prof. Tomasz Ważny podjął się przebadać dendrochronologicznie deski z trumien. Badania
w tym przypadku wykazały, że drzewo użyte do
wykonania trumny musiało być ścięte po 1382 roku.
Profesor jednak przyjął datowanie na I połowę XV
w. jako datę budowy trumny i pochówku (na konferencji podał w przybliżeniu rok około 1420).
Jak ustalił dr Krzysztof Szostek, osoba ta miała
grupę krwi: „B”. Wyodrębnił z kości dietę, która
wyraźnie różniła się od dwóch pozostałych badanych osobników. Przez okres około dziesięciu
lat, badany osobnik stosował dietę mleczną. Jak
stwierdził dr K. Szostek, wystarczy, aby utrzymywać człowieka przy życiu. Henryk von Plauen, jak
już wcześniej wspomniałem, był przez 15 lat więziony za zdradę zakonu.
Prof. Henryk Witas w analizie DNA wyodrębnił – haplogrupę HV0 (16297°C 16298°C). Jak podkreślił, jest stosunkowo rzadką współcześnie grupą i występuje z częstotliwością nie przekraczającą
3–4 %. Uważana jest za pierwotną w stosunku do
haplogrupy H (profil sekwencji fragmentu HVRI).
Mukowiscydoza: osobnik reprezentował genotyp
inny niż ΔF508 CFTR, tj. nie był nawet nosicielem
zmutowanego allelu.
Jak określił dr Tomasz Kozłowski, w chwili
śmierci osoba miała: około 60 lat (zgon w przedziale 50–60 lat, średnia 55 +/- 5 lat). Co by się również
zgadzało z opisem ze źródeł pisanych. Natomiast
przyżyciowa wysokość ciała wynosiła: wg Manouviera: 172 cm, wg Trotter–Gleser: 176 cm, Pearsona: 171 cm.
Dr Kozłowski określił cechy szczególne. Szkielet jest bardzo masywny z wyraźnie zaznaczonymi
przyczepami mięśniowymi, czaszka mocno zbudowana o grubych ścianach, kość czołowa silnie
urzeźbiona z mocno rozwiniętymi łukami brwiowymi i gładyszką, co nadaje jej „chmurny wygląd”,
oczodoły niskie i prostokątne, nos średnio wystający, kość potyliczna z silnie rozwiniętymi kresami
karkowymi. Czaszka dobrze wysklepiona, okrągła.
Uzębienie prawie kompletne, zęby mocno starte,
Prof. Henryk Witas dokonał analizy DNA, fot. A.Łubiński
z obnażonymi pasmami i wyspami zębiny. Widoczna warstwa szkliwa bardzo gruba. Przednie uzębienie górne bardzo silnie starte od strony językowej,
natomiast dolne siekacze od strony przedsionkowej. Jeden ze środkowych kręgów piersiowych wykazuje kompresacyjne złamanie trzonu. Na zdjęciu RTG nie widać istotnej przebudowy struktury
kostnej i procesów naprawczych. Trzon kręgu poza
kompresyjnym złamaniem wykazuje uogólnioną
osteoporozę. Do urazu doszło prawdopodobnie
krótko przed śmiercią. Najprawdopodobniej jest
to osobnik najstarszy w chwili śmierci spośród
wszystkich trzech pochowanych w krypcie.
Szkielet 2 („szkielet w trumnie południowej”) – Werner von Orseln (zm. 18 listopada 1330
r.). Urodził się między 1285 a 1290 r. w rodzinie
wójtów von Ursel w górach Taunus. W niedzielę
18 XI 1330 r. Werner von Orseln został zasztyletowany w Malborku przy wyjściu z kościoła zamkowego przez jednego z braci rycerzy, z którego
wielki mistrz nie chciał zdjąć kary dyscyplinarnej.
Powszechnie zaliczany jest do najwybitniejszych
wielkich mistrzów w Prusach.
Profesor Tomasz Ważny ustalił dla tego pochówku datowanie dendrochronologiczne. Deski
z trumny pochodziły z okresu po roku 1325.
Prof. Henryk Witas w przeprowadzonej analizie
DNA, wykazał haplogrupę H (16164G 16284T). Jak
stwierdził jest ona najbardziej rozpowszechnioną
współcześnie haplogrupą w Europie – ok. 30%.
Osobnik tolerował laktozę (normolactasia). Cecha
fenotypowa określona na podstawie rodzaju nukleotydów w pozycjach 13907–G, 13910–G i 13915–G
– homozygota T/T w pozycji 13910 potwierdza
wynik. Mukowiscydoza: osobnik reprezentował
genotyp inny niż ΔF508 CFTR, tj. nie był nawet
nosicielem zmutowanego allelu.
www.schodykawowe.pl
Dr Krzysztof Szostek wyodrębnił z kości grupę krwi: „A”. Dieta analizowanego osobnika była
zbilansowana, miała podobną charakterystykę
do diety wczesnośredniowiecznych mieszkańców
Gdańska. Zaś jakość odżywiania osobników II
i III w ostatnich 10 latach przed śmiercią była bardzo podobna.
Dr Tomasz Kozłowski określił wiek śmierci
badanego osobnika na powyżej 50 lat (najpewniej
w przedziale 50–60 lat, średnio 55 +/- 5 lat) – oceniony metodą kompleksową, na podstawie wszystkich dostępnych cech szkieletu (spojenie łonowe,
powierzchnia uchowata, końce mostkowe żeber)
Na podstawie RTG końca proksymalnego kości
ramiennej wiek wynosił około 55 lat (w przedziale 50 – 60 lat). Tu również określony wiek śmierci
badanego osobnika nakłada się z przekazami źródłowymi ze śmiercią wielkiego mistrza. Natomiast
przyżyciowa wysokość ciała została przez dr T. Kozłowskiego określona na: wg Manouviera: 164 cm,
wg Trotter–Glesera: 169 cm, wg Pearsona: 164 cm.
Na podstawie zachowanych kości dr T. Kozłowski wyznaczył cechy szczególne osobnika jako:
przeciętną, ale wyraźnie męską budowę. Zmiany
patologiczne: niewielkie osteofity – wyrośla kostne - na trzonach kręgów kręgosłupa (zmiany zwyrodnieniowe – najpewniej subkliniczne i związane
z wiekiem). Występowały zmiany pourazowe lub
pozapalne w obrębie prawego stawu kolanowego
(guzowatości międzykłykciowej oraz powierzchni stawowej kłykci kości piszczelowej). Osoba ta
mogła odczuwać bóle prawego kolana i niewykluczone, że utykała na prawą nogę. Mogło być to
spowodowane, jak powiedział dr T. Kozłowski na
konferencji w Kwidzynie, że osoba ta mogła też
spędzać dużo czasu jeżdżąc na koniu.
Badany szkielet 3 („szkielet w trumnie
północnej”) to Ludolf König (zm. 1348 r.). Pochodził z rodziny saskich ministeriałów z okolic
Halberstadt. Po raz pierwszy jest wzmiankowany
przy końcu 1326 r., jako członek konwentu w Królewcu. W czasie posiedzenia kapituły generalnej
14 września 1345 r., Ludolf König został zmuszony
do rezygnacji z godności wielkiego mistrza i osiadł
na zamku w Pokrzywnie, gdzie formalnie pełnił
urząd komtura. Dowodzona przez Ludolfa Königa
armia została wyprowadzona w pole przez wojska
litewskie i bez podjęcia walki z przeciwnikiem wycofała się do Królewca, podczas gdy Litwini spustoszyli Inflanty. Pod wpływem tych niepowodzeń
wielki mistrz zapadł, jak podają ówczesne źródła,
na chorobę umysłową, co raczej należałoby tłumaczyć jako głęboką depresję. Być może cierpiał
na chorobę nerwową już wcześniej, gdyż w źródle
z 1344 r. pojawia się informacja, iż ze względu na
zły stan zdrowia wielkiego mistrza ciągle musi mu
11
dr Tomasz Kozłowski prezentuje wyniki badań antropologicznych, fot. A.Łubiński
12
towarzyszyć lekarz, którego zresztą zranił poważnie nożem.
Datowanie dendrochronologiczne przeprowadzone przez prof. Tomasza Ważnego (deski z trumny) nie powiodło się. Próbki były za bardzo zniszczone i nie dały się datować. Jednak zakłada się,
że pochówek musiał nastąpić pomiędzy 1325 roku
(trumna von Orselna), a pierwszą połową XIV wieku (trumna von Plauena). Trumna ta znajdowała
się pomiędzy wydatowanymi trumnami. Przypomnę – Ludolf König zmarł 1348 roku.
Dr Krzysztof Szostek nie wyodrębnił grupy
krwi. Dieta analizowanego osobnika zbilansowana, miała podobną charakterystykę do diety wczesnośredniowiecznych mieszkańców Gdańska. Jak
już wyżej pisałem, o dwóch dolnych pochówkach,
dr pokusił się o stwierdzenie, że jakość odżywiania osobników II i III w ostatnich 10 latach przed
śmiercią, była bardzo podobna.
Prof. Henryk Witas w analizie DNA wykazał, że
badany osobnik nie tolerował laktozy. Zidentyfikowano odpowiednio w pozycjach: 13907–X, 13910–C
i 13915–T (hypolactasia). Cecha fenotypowa określona na podstawie rodzaju nukleotydu w pozycji
13910 – homozygota C/C potwierdza wynik (niska
lub brak ekspresji genu LCT, aktywność laktazy
i walki, traktowanym przez rycerzy zakonnych
jako jeden z podstawowy obowiązków, wspomina
Piotr z Dusburga w swojej Kronice Ziem Pruskich.
Może to być przesłanką do stwierdzenia, że mamy
tu do czynienia ze szczątkami osoby, która wiele
czasu poświęcała podobnym czynnościom. Idąc
dalej można uznać, iż bardziej prawdopodobnym
jest to, że szkielet nr 3 to zmarły rycerz – zakonnik
niźli osoba li tylko duchowna np. biskup. Prawdopodobnie ten mężczyzna mógł być najmłodszy
z całej, pochowanej w krypcie trójki.
ograniczona, laktoza nie była trawiona. Ponadto
osobnik posiadał w swoim genomie na obydwóch
chromosomach wariant dziki, predysponujący go
do chorób infekcyjnych. Allele genów MBL–GG,
NRAMP1–GG, VDRA–AA i VDRB–BB, które zidentyfikowano metodą analizy restrykcyjnej
oznaczają u osobnika oporność na infekcję M.
tuberculosis, tj. gruźlicę. U osobnika zidentyfikowano allele M (kodon ATG) na obydwóch
chromosomach. Allel M koduje metioninę w 129
pozycji łańcucha białka prionowego (PRNP). Według dostępnych danych literaturowych, genotyp
M129M związany jest z predyspozycją do chorób
prionowych, głównie choroby Creutzfeldta–Jakoba (CJD), niektórych postaci choroby Parkinsona
i choroby Alzheimera, ale także z utrwalaniem
pamięci długoterminowej i ochroną przed stresem
oksydacyjnym. (Jest głównym elementem zaburzeń wewnątrzkomórkowych m.in. w takich chorobach jak choroba Alzheimera czy choroba Parkinsona. Rośnie liczba
dowodów potwierdzających udział stresu oksydacyjnego
w patogenezie różnych schorzeń, do których należy także
cukrzyca).
Jak ustalił dr Tomasz Kozłowski w chwili śmierci badany osobnik miał około 50 lat (w przedziale
45 – 55 lat, średnio 50 +/- 5 lat) – oceniony metodą
kompleksową na podstawie wszystkich dostępnych
cech szkieletu. Na podstawie RTG końca proksymalnego kości ramiennej ok. 55 – w przedziale
50–60 lat. Natomiast wysokość przyżyciową ciała
określił na: wg Manouviera: 166 cm, wg TrotterGlesera: 170 cm, wg Pearsona: 166 cm. Dr Kozłowski, stwierdził u badanego osobnika, przeciętną
budowę kości, czaszka dosyć delikatna, względnie
długa o wąskiej i delikatnej twarzy, oczodoły okrągłe i duże w stosunku do twarzoczaszki. Podkreślił wyraźną widoczną asymetrię pomiędzy częścią
proksymalną prawej kości ramiennej i lewej. Na
prawej znacznie silniej rozwinięte: guzek większy
i mniejszy oraz grzebienie guzków (są to miejsca
przyczepu grupy mięśni napinających torebkę stawową stawu barkowego, obracające ramię na zewnątrz i do wewnątrz, przywodzących ramię, pociągających łopatkę do przodu oraz najsilniejszych
mięśni opuszczających podniesione ramię). W tym
przypadku zmiany zwyrodnieniowe prawego barku oraz rozwój przyczepów mięśni jest związany
niewątpliwie ze znacznym obciążeniem prawej
kończyny górnej specyficzną aktywnością fizyczno–ruchową (unoszenie obciążonego ramienia
i opuszczania go ze znaczną siłą, przywodzenia do
tułowia i rotacji barku na zewnątrz i do wewnątrz).
Dr Kozłowski stwierdził, że ruchy odpowiadające tym obciążeniom biomechanicznym mogą być
związane np. z szermierką (ciężkim mieczem lub
toporem). O intensywnym treningu fechtunku
Jedwab w państwie krzyżackim
Istotne ustalenia prof. Romana Czai w sprawie jedwabiu w państwie krzyżackim, dały nam dodatkową pewność, że mamy do czynienia z pochówkami
wielkich mistrzów krzyżackich. Jedwab w średniowieczu był bardzo drogim i luksusowym produktem, jedynie wielcy tamtego czasu, mogli sobie na
niego pozwolić. Dr Małgorzata Grupa podkreśliła,
że jeden jedwab, stanowił równowartość jednej wsi.
Przy tej okazji musimy zdać sobie sprawę o bogactwie, jakie zostało zamknięte w kwidzyńskiej
krypcie katedralnej. Jak stwierdziła dr Grupa są
to najstarsze i największe ilości jedwabiu w Polsce, pochodzące z wczesnego średniowiecza. Po
bardzo żmudnych wielomiesięcznych badaniach
ustaliła, że zbiór tkanin z krypty ceglanej Kwidzyna zawiera: 27 rodzajów jedwabiu i 1 fragment
sukna. Wyodrębniła jedwabie malowane złotem.
Jednoznacznie ustaliła, że odkryte szaty nie należały do duchowieństwa. Jakość oraz ornamenty na
tkaninie, świadczą jednoznacznie o najwyższym
pochodzeniu społecznym pochowanych tam ludzi.
Wiąże się to również z miejscem pochówku, czyli
z prezbiterium katedry, zarezerwowanym tylko dla
wielkich ówczesnego państwa krzyżackiego.
Jak wykazały źródła, zakup jedwabiu dokonywany przez podskarbiego krzyżackiego (ówczesnego ministra skarbu) był wykorzystywany na ubiór
wielkiego mistrza i wyposażenie zajmowanych
przez niego komnat, cele liturgiczne oraz prezenty.
Prezenty wykonane z jedwabiu przeznaczone były,
w zdecydowanej większości, dla książąt i królów.
Jak podkreślił prof. Roman Czaja na konferencji
w Kwidzynie jednoznacznie wynika, iż w zakonie
krzyżackim jedwab był atrybutem ubioru i wyposażenia związanego prawie wyłącznie z osobą wielkiego mistrza.
Dr Jan Rumiński dokonał odtworzenia barw
znajdujących się na jedwabiu. Jak się okazało, przeważającym kolorem na tkaninach był błękit i czerwień. Jak ustaliła dr Małgorzata Grupa, pochówki
władców w kolorach błękitu i czerwieni znane są
od wczesnego średniowiecza, chociażby z terenów
Danii. Natomiast intensywna czerwień zawsze
www.schodykawowe.pl
dr Małgorzata Grupa opowiada o szatach, fot. A.Łubiński
należała do barw władców, a purpura od czasów
Justyniana była zarezerwowana dla wielkich tego
świata. Dr M. Grupa stwierdziła na zakończenie, że w XIV wieku dostęp do luksusowych towarów mieli wyłącznie ludzie bardzo bogaci. Na
terenie zakonu krzyżackiego, w pierwszej kolejności dostęp do jedwabiu mieli przede wszystkim
przywódcy tego związku, czyli wielcy mistrzowie
krzyżaccy.
Źródła:
Sprawozdania:
1. Pochówki osobników z krypty północnej w prezbiterium katedry w Kwidzynie w świetle analiz paleoserologicznych i fizykochemicznych materiału kostnego.
Krzysztof Szostek, Anna Kozłowska, Anna Kralisz. UJ
Kraków 2008.
2. Relikty jedwabnych szat grobowych z ceglanej krypty z Katedry w Kwidzynie. Małgorzata Grupa. UMK
Toruń 2008.
3. Źródła dotyczące pochówków wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego w katedrze w Kwidzynie. Roman
Czaja. UMK Toruń 2008.
4. Próba identyfikacji wybranych fragmentów genomu
jądrowego (nuDNA) i mitochondrilnrgo (mtDNA)
DNA izolowanych z trzech szkieletów znalezionych
w krypcie północnej w prezbiterium kwidzyńskiej katedry pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty. Henryk
W. Witas. Zakład Biologii Molekularnej, Uniwersytet
Medyczny w Łodzi, Łódź. 2008.
5. Ludzkie szczątki kostne wydobyte z krypty północnej w prezbiterium kościoła katedralnego w Kwidzynie
w świetle badań antropologicznych i paleopatologicznych. Tomasz Kozłowski, Alicja Drozd. UMK Toruń.
2008.
6. Badania barwników z próbek ubiorów grobowych
wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego z krypty grobowej katedry w Kwidzynie. UMK Toruń. 2008.
7. Analiza dendrochronologiczna drewna trumien
z krypt katedry w Kwidzynie. Tomasz Ważny. UMK
Toruń. 2007.
13
Listy do przyjaciółki
14
Cytując te przysłowia chcę, abyś zrozumiała, jak
zmienia się klimat w Polsce i to nie w ostatnich
latach, ale w ciągu paru wieków. List ten piszę drugiego lutego, w dzień Matki Boskiej Gromnicznej,
a tu za oknem zamiast siarczystych mrozów raptem trzy stopnie poniżej zera.
Skończyłem właśnie czytać ostatnią książkę Romana Kapuścińskiego „Rwący nurt historii, zapiski
o XX i XXI wieku”. Są to wydane już po śmierci
autora, ale z jego autoryzacją fragmenty z wywiadów, jakich udzielił i artykułów jakie o nim napisano. Jest to niezwykle frapująca lektura i muszę
się koniecznie z Tobą podzielić choć niektórymi
myślami.
Jest w końcowej części książki taki rozdział zatytułowany „System luster. Kultura kontra globalizacja”. Globalizacja, to temat modny i aktualny
również w Polsce, są i u nas zwolennicy i alterglobaliści, więc postanowiłem wynotować dla Ciebie
parę myśli tego „niebanalnego obserwatora i opisywacza świata” – jakim był Kapuściński.
„Według propagandy wielkich mediów, globalizacja jest drogą do dobrobytu dla wszystkich – ale
to nieprawda. Zyskują najpotężniejsi i właśnie oni
są jej motorem… Istnieje teoria przeciwna, że globalizacja jest inną formą kolonizacji. Na konferencji w Ayacucho, w Peru, której tematem była „Globalizacja a kultura andyjska” powstał dokument
mówiący o tym, że globalizacja jest inną formą
uzależnienia kolonialnego krajów słabszych. Im
większym się dysponuje potencjałem ekonomicznym, a przede wszystkim finansowym, tym większe korzyści odnosi się z globalizacji. Dlatego też
wszystkie deklaracje, jakie składa siódemka najbogatszych państw świata, mówiące o tym, że dzięki
globalizacji na świecie zapanuje sprawiedliwość,
można traktować jako obietnice nie mające pokrycia w rzeczywistości. Tak mówił Ryszard Kapuściński w Klubie Inteligencji Katolickiej w 2000
roku.
„Globalizacja to także wielkie rozmnożenie taniochy i kiczu – zauważył, ale zaraz dodawał – co jednak w różnych wypadkach poprawiało poziom życia wielu ludziom” (”Rzeczpospolita” nr287/2000).
Czytam i nadziwić się nie mogę! Kierownik działu Świat w międzynarodowym czasopiśmie „Newsweek Polska” nie wie skąd się wzięło powiedzenie
Wspomnienie o księdzu
Leszku Kuczyńskim
Motto:
Gromnica – zimy połowica
i
Luty, miej podkute buty
/ludowe/
09 lutego br. zmarł w Szpitalu Wojewódzkim w Olsztynie
ks. kan. Leszek Kuczyński, proboszcz Parafii Matki Bożej
Królowej Polski w Garbnie, kapelan Solidarności i internowanych w Kwidzynie. Urodził się 14 listopada 1955 r.
w Szczytnie, do seminarium wstąpił w roku 1975. Święcenia
kapłańskie przyjął 02 lutego 1981 r. w Olsztynie, z rąk bpa
warmińskiego Józefa Glempa.
„O Holender”? Pisze …”w naszym języku nie ma nawet pejoratywnego określenia Holendra (jeśli nie
liczyć żartobliwego i nie wiadomo skąd wytrzaśniętego zawołania: „O Holender!”).”
A to takie proste. W naszym języku potocznym
funkcjonuje wiele wyrażeń pozornie bezsensownych, takich jak „kurcze pieczone”; „kurde” – pana
Ferdka, ale także Dody. Z tej samej grupy pochodzi „kurrr – teczka” Stefana Friedmana w programie I Polskiego Radia. Wspólna dla wszystkich
wyrażeń jest początkowa zgłoska „kur”. A to
wszystko tylko po to, aby nie powiedzieć całego
słowa „kur..”, które w naszym społeczeństwie uważane jest za wulgarne i obsceniczne (ale także za
potoczny przerywnik).
Taką samą funkcję pełnią wykrzykniki „chusteczka” albo „guzik prawda”, czy „pierwszy raz
widzę”. Bystro się domyślisz, o jakie zastępstwa tu
chodzi.
Nie wiem nawet jak nazwać takie formy zastępcze, w których pierwsza zgłoska jest taka sama, jak
w zastępowanym sprośnym i wulgarnym wyrazie?
O tyle bowiem, o ile słowników wulgaryzmów
jako takich nie brakuje, o tyle nigdzie nie spotkałem rozważań na temat tego typu ”zespołów zastępczych” używanych tylko w języku potocznym,
a nie w literaturze. (Pomimo, że nie brak ich w filmach, a zatem i w scenariuszach filmowych, które
są formą literacką.) W gramatyce języka polskiego
nie ma dla nich nazwy … proponuję nazwę „zastępniki” albo „zastępowacze”, bo zastępują coś, jakiś
inny wyraz, którego nie wypowiadamy.
A wracając do wspomnianego na początku
„O Holender” pochodzi ono z zamierzchłych już
dzisiaj, przedwojennych czasów, kiedy nie wypadało kląć głośno „o cholera!” Oczywiście „zastępnik” Holender jest tak starożytny, że nie może go
pamiętać młody dziennikarz, pochodzi bowiem
z czasów grubo przedwojennych, kiedy ja jako
młode chłopię, brałem w tyłek od mamy za użycie
słowa cholera. Ale czasy się zmieniają i już mój syn
trzylatek mawiał, gdy mu coś nie szło: „cho-le-la
nie idzie”. Wiedział, że trzeba powiedzieć cholera,
kiedy jeszcze nie umiał wymówić R.
A my sobie młodzieżowo „spoko, loko, luz
i spontan”.
Władysław Kałudziński
K
siądz Leszek jako młody kapelan rozpoczął
pracę w parafii Trójcy Świętej w Kwidzynie
w lutym 1981 r. Następnie trafił do parafii
Miłosierdzia Bożego, również w Kwidzynie, gdzie
pracował do czerwca 1983 r. Los w szczególny sposób związał go z Solidarnością, został kapelanem
internowanych w miejscowym Zakładzie Karnym.
To u niego zatrzymywały się rodziny przyjeżdżające z całej Polski na widzenia z bliskimi. Troskliwie opiekował się internowanymi, rannymi podczas brutalnej pacyfikacji obozu 14 sierpnia 1982 r.
To ksiądz pierwszy powiadomił członków Komisji
Episkopatu Polski o tragicznych wydarzeniach.
Odwiedzał pobitych w szpitalu niosąc im krzepiące słowa Boże i służąc pomocą.
W książce pt. „Kwidzyn. W niewoli brata mego...
Stan wojenny” ks. Leszek tak wspomina tamte
wydarzenia: Pierwsze kontakty i opieka duszpasterska
z internowanymi miały miejsce dopiero po świętach wielkanocnych, ponieważ władze więzienne, inwigilowane
przez SB, stwarzały duże problemy z wejściem do Zakładu Karnego. Pamiętam, że kiedy biskup warmiński
ks. Jan Obłąk – będąc u sióstr benedyktynek misjonarek
w Kwidzynie – został poproszony o odwiedziny internowanych, któremu towarzyszyli: ks. J. Górny, ks. dziekan
W. Kubecki. ks. prob. S. Nowak i ks. kapelan L. Kuczyński w asyście komendanta ośrodka, nie został wpuszczony przez funkcjonariuszy SB.
A dalej wspominał tak: Opieka duszpasterska nad
internowanymi polegała na odprawianiu Mszy św.
w niedzielę i święta nakazane, udzielaniu sakramentów
świętych, na okazjonalnych rozmowach, w miarę możliwości dostarczaniu różnych materiałów. Jako zwyczaj
była stała praktyka odwiedzin i spotkań z rodzinami
osób internowanych w moim jednopokojowym mieszkaniu przed i po wizycie w ośrodku odosobnienia. Służba
więzienna będąc pod szczególnym „patronatem” SB była
Janusz
www.schodykawowe.pl
zdeterminowana, a można było to zauważyć w czasie
spotkań, na które przybyli biskupi: P. Hemperek z Lublina czy J. Wojtkowski z Olsztyna, odwiedzający swoich
diecezjan.
Od czerwca 1983 r. do czerwca 1985 r. ks. Leszek pełnił misję duszpasterską w parafii św. Jakuba w Olsztynie, ale ciągle utrzymywał kontakty
z internowanymi i ich rodzinami. Następnie podjął pracę w parafii św. Mikołaja w Elblągu, gdzie
spędził kilkanaście miesięcy od czerwca 1985 r. do
stycznia 1986 r. Tam również wspierany przez ks.
Mieczysława Józefczyka cały czas sprawował opiekę nad internowanymi działaczami Solidarności
i ich rodzinami. Od 30 czerwca 1994 r. ks. Leszek
został proboszczem parafii Matki Bożej Królowej Polski w Garbnie k. Kętrzyna, gdzie był już
do końca. Dnia 9 listopada 2001 r. ks. Leszek Kuczyński został mianowany przez Księdza Arcybiskupa Edmunda Piszcza kanonikiem honorowym
Kętrzyńskiej Kapituły Kolegiackiej. 31 sierpnia
2007 r. Prezydent Kaczyński odznaczył naszego
kwidzyńskiego kapelana Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski.
Droga kapłańska ks. Leszka była długa, ciągle
inna parafia, a my zawsze byliśmy ze swoim kapelanem w kontakcie osobistym, listownym i telefonicznym. Zawsze mogliśmy liczyć na zrozumienie
i przyjaźń z Jego strony. Był naszym kapelanem do
końca swoich dni. Odszedł od nas tak nagle. Na
zawsze pozostanie w naszych sercach.
Śp. Ks. Leszek pochowany został na cmentarzu
parafialnym w Pasymiu. Jego ciało spoczęło obok
grobu Ojca.
Władysław Kałudziński – Prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w stanie wojennym Regionu Warmińsko–Mazurskiego „Pro Patria”.
15
Rozważania w kryzysie
wykładem ekonomii, o której zresztą mam pojęcie
mgliste. Istotne w tej sytuacji było, że kraje obozu
socjalistycznego stanowiły potężny rynek zbytu
dla wszelkiej nadprodukcji gospodarki rynkowej.
Kiedy w socjalistycznym modelu gospodarki popadaliśmy n.p. w dumę nad naszym przemysłem hutniczym, okazywało się, że wyprodukowane przez
niego blachy w większości trafiały do naszego przemysłu stoczniowego, który dla odbiorcy ze strefy
wolnorynkowej produkował okręty. Te okręty musiały spełniać wysokie standardy w zakresie n.p.
wyposażenia nawigacyjnego, czy komputerowego,
którego nasz przemysł, nie mogąc sam wytworzyć,
zmuszony był kupić od owego zleceniodawcy za
ciężką twardą walutę. To jest jeden z przykładów,
a takich było o wiele więcej, dla zwykłego śmiertelnika niedostrzegalnych, bo któż mógł wiedzieć,
że but wyprodukowany w Chełmku zawiera tyle za
granicą kupowanych komponentów, że stanowiło
to poważny czynnik utrzymywania wskaźników
bezrobocia w krajach zachodnich na przyzwoitym
poziomie. Jeszcze wspomnę tutaj tylko o licencjach produktów drugiego sortu, sprzedawanych
za ciężkie pieniądze, często płacone dla podtrzymania silnej organizacji komunistycznej w fabryce
zachodniego państwa. Takie podłoże miał n.p. zakup licencji francuskiego autobusu Berliet, a tego
rodzaju transakcja nie była odosobnioną.
Dla ówczesnej gospodarki kapitalistycznej, jak
i dzisiejszej, nie stanowiło problemu wyprodukowanie dóbr konsumpcyjnych, lecz ich sprzedaż.
Istnienie obozu socjalistycznego stanowiło miejsce
niemal komfortowego upłynniania wytworzonych
dóbr i to nie tych najwyższej klasy. Jeśli to dotyczyło wyższej klasy, to i tak ta część luksusowego wsadu wracała do zleceniodawcy zachodniego
w postaci finalnego produktu, jak to wcześniej
opisałem na przykładzie statków. Tak więc przepływ finansowy odbywał się w atmosferze radosnej
twórczości i w komfortowych dla gospodarki kapitalistycznej warunkach. Ja sobie nie przypominam,
aby kryzysy miały miejsce w państwach kapitalistycznych, kiedy istniał obóz socjalistyczny. Jedyny znany mi z historii fakt, to kryzys przełomu
lat trzydziestych, no ale ówczesne osamotnione
komunistyczne państwo sowieckie oparło się mu
dzielnie i o żadnym kryzysie w nim nie było mowy.
Co najwyżej był głód na Ukrainie, który pochłonął siedem milionów ofiar, ale świat dowiedział się
o tym, jak już było po wszystkim.
To jest tak trochę podobnie jak w każdym państwie o gospodarce rynkowej, gdy prosperuje ona
najlepiej, kiedy funkcjonuje w nim stosunkowo
liczna warstwa średnio bogata. Kiedy następuje
zbyt głębokie rozwarstwienie na bieguny bogactwa i biedy, zaczyna się to załamywać. Rolę takiej
(ze Stalinem w tle)
Uderzony doniesieniami medialnymi o kryzysie zza oceanu, jak większość Europejczyków,
traktowałem to początkowo jako jeden z wielu news-ów. Pojawił się niezwłocznie plan Paulsona, który po pewnych perturbacjach został przyjęty jako odium na zażegnanie kryzysu
i już wtedy wydawało się, że odetchniemy, bo Amerykanie zawsze coś wymyślą. Ich potencjał gospodarczy jest przecież niewyobrażalny.
Bobas
Z
16
czasem nasi, europejscy, ekonomiści zaczęli coraz poważniej sygnalizować zagrożenia
naszego kontynentu wirusem amerykańskiego kryzysu. Dzisiaj coraz częściej mówi się już
o kryzysie światowym i najtęższe głowy, specjalizujące się w problematyce ekonomicznej nie potrafią jednoznacznie przewidzieć epilogu nas czekającego. Ja też tego nie potrafię, tym bardziej, że moja
wiedza ekonomiczna w trakcie pobierania przeze
mnie nauk została wyraźnie rozdzielona kurtyną
pomiędzy ekonomię kapitalizmu i ekonomię socjalizmu. Niektórzy tą kurtynę określali, jako żelazną. Krążyły wprawdzie wtedy dowcipy o polskich
ekonomistach, zdolnych rozłożyć nawet ówczesną
amerykańską gospodarkę, przy czym niszczycielski potencjał intelektualnych możliwości w tym
zakresie jednego polskiego ekonomisty przyrównywano do całego potencjału nuklearnego ówczesnego Związku Radzieckiego, ale z drugiej strony
mogliśmy pochwalić się znakiem towarowym prof.
Oskara Lange, na którego teoriach ekonomicznych
podobno swoją powojenną potęgę gospodarczą budowała Japonia. Tak więc, wracając do głównego
wątku, nie zamierzam prorokować, co nas czeka
jeszcze w okowach kryzysu, jak długo to będzie
trwało, czy będzie nas bolało. Niemniej jednak po
pewnej wypowiedzi doznałem olśnienia, może nie
w zakresie najbliższej przyszłości, ale jednak wyjaśniającej mi przyczyny krachu gospodarczego.
Na łamach tygodnika Polityka (51–52/2008) jego
prezes i redaktor naczelny Jerzy Baczyński w krótkim komentarzu p.t. „Długi z kasyna” pyta, cyt.:
„Czy to już jest ten kryzys kapitalizmu, którego wypatrywał, choć nie doczekał, Związek Radziecki?”
Tak postawione pytanie uzmysłowiło mi, że obecny kryzys może być efektem inercji po upadku
obozu skupionego wokół tego giganta, nad którego rozkładem pracowali Ronald Regan, Jan Paweł
II i w końcowej fazie agonii Michaił Gorbaczow.
Myślę, że Związek Radziecki nie mógł doczekać
kryzysu gospodarczego kapitalizmu w takiej formie, bo on sam, jak i skupiony wokół niego obóz
socjalistyczny, stanowił zbyt doskonałą pożywkę
dla gospodarki kapitalistycznej.
Pragnę przypomnieć co starszym Czytelnikom,
a młodszych wprowadzić, że świat okresu 19451989 był podzielony na trzy jakby podświaty. Nie
wiem co stanowiło dwa pierwsze; wiadomo było
powszechnie, że państwa wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, oraz bliżej nieokreślone połacie
Azji, Oceanii, a nawet po części Ameryki Środkowej i Południowej zaliczane były do tzw. Trzeciego Świata. Państwa obozu socjalistycznego mogły
wybierać między pierwszym, a drugim. Nigdy te
podziały nie były tak jednoznacznie opisane, ale
mogliśmy wzrastać w poczuciu dumy z wprowadzania kolejnego etapu socjalizmu na drodze do
osiągnięcia szczęścia kompletnego i docelowego
w komunizmie. Nie miejsce tutaj na poświęcanie
uwagi owemu Trzeciemu Światu, a jedynie nadmienię, że stanowił on miejsce penetracji politycznej
i jego bogactw naturalnych przez pozostałe dwa.
Dodatkowo jeszcze były one kokietowane poprzez
różnego rodzaju dary, z których zabawki do prowadzenia lokalnych wojen należały do najatrakcyjniejszych.
Związek Radziecki i jego zausznicy należeli do
wdzięcznych odbiorców wszelakich dóbr konsumpcyjnych, produkowanych przez gospodarki państw
kapitalistycznych. Gospodarka państw socjalistycznych była w stanie wyprodukować wiele produktów tzw. stanu surowego, natomiast trzymana
na krótkiej smyczy w zakresie dostępu do wyrafinowanych technologii nie stanowiła konkurencji
dla wolnorynkowej. Jednym ze sposobów sterowania długością owej smyczy była relacja walut zachodnich do socjalistycznych obozu RWPG. Były
też inne, ale nie chciałbym zanudzać Czytelnika
www.schodykawowe.pl
średnio bogatej warstwy konsumpcyjnej stanowiły
ówcześnie kraje obozu socjalistycznego i skupione
wokół niego. Transformacja ustrojowa, jaka miała miejsce od 1989 r. spowodowała wchłonięcie
tej średniej warstwy, która aktualnie aspiruje do
tej bogatszej. Następuje to, co wcześniej futuryści przewidywali, tzn. głębsze rozwarstwienie na
płaszczyźnie bogactwa i stopniowy zanik średniaków. Czasy beztroskiej niemal wymiany handlowej
mijają, ale żyć się chce. Operacje finansowe, których poprzednio bazę stanowiła produkcja dóbr
stają się coraz częściej źródłem spekulacji, bo chęć
beztroskiej i rozpasanej konsumpcji przeważa.
Owszem, symptomy kryzysu docierają do nas ze
Stanów Zjednoczonych i oczy Europy są tam zwrócone, jakby wszyscy oczekiwali, co zrobi nowy prezydent Obama. Ja bym tak bardzo nie liczył na to,
bo już jego inauguracyjne przemówienie świadczy,
iż będzie on kierował się przede wszystkim dobrem swego kraju.
Zmierzam do następującej konkluzji. Gospodarka państw obozu socjalistycznego była potrzebna
dla funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej.
Dzięki takiej symbiozie ten model gospodarki
rynkowej przetrwał w stosunkowo wysokim komforcie kolejne kilkadziesiąt powojennych lat. Od
początku dziewięćdziesiątych lat ubiegłego wieku
zaczęły się problemy, ale na zasadzie inercji trwało
to jeszcze trochę. Wiadomo, że kapitał musi być
w ciągłym ruchu, obrocie. Brak tego ruchu lub
jego spowolnienie powodowały przedsięwzięcia
spekulacyjne tuzów gospodarki, mające stworzyć
pozory ruchu tego kapitału. W początkowej fazie
udawało się to przykrywać i tuszować, aż w końcu
banki tego nie wytrzymały i zostały zmuszone do
zwrócenia się do państwa z prośbą o pomoc. Powstał plan Paulsona, który nie jest niczym innym,
jak wpompowaniem przez rząd USA w instytucje
bankowe pewnej kwoty dla ich poratowania.
Dzisiaj taką próbą ratowania się przed recesją mogłoby stanowić wykreowanie gospodarki
chińskiej w taki sposób, aby wypełniła ubytek po
krajach byłego obozu socjalistycznego. Stąd oczy
polityków zachodnich spoglądają z nadzieją w kierunku tego Państwa Środka, iż może uda wypełnić
się nim powstałe ubytki. Pytanie tylko, czy Chińczycy sobie na to pozwolą?
Jeśli to się nie uda to oczyma wyobraźni widzę
Stalina na mękach piekielnych, ból doświadczania
których łagodzi mu dzisiejsza recesja. Myślę, że
udało mi się poprzez moją wizję przedstawić obraz
zataczającego coraz szersze kręgi kryzysu w sposób
bardziej przystępny, niż czynią to profesjonaliści.
Berlin, dn. 22.01.2009
17
Kwidzyńskie Towarzystwo
Braku Kultury
Świadkowie historii
Pierwsza mapa Prus
Kiedy na jednym z posiedzeń redakcyjnych „Schodów Kawowych” zadeklarowałem napisanie artykułu na temat malowania grafitti, łamania granitów, używania dosadnych określeń w miejscach publicznych oraz szukaniu rozwiązań dla „wspierania” takich zachowań,
spotkałem się ze strony jednej z moich przemiłych koleżanek z wytykiem, że „Schody” nie
mogą być pismem interwencyjnym. Słusznie, ale, że czasem jestem uparty jak osioł, postanowiłem ruszony temat przemycić do naszego kwartalnika. W ten to sposób wymyśliłem
KTBK.
K
18
widzyńskie Towarzystwo Braku Kultury – KTBK – działa na naszym terenie od
niepamiętnych czasów i jest zdecydowanie najstarszym towarzystwem w naszym mieście.
Niestety powodów do szczególnej chwalby na arenie krajowej, a nawet międzynarodowej, nie mamy,
bo każde miasto - ba - nawet miasteczko lub wieś,
takie towarzycho posiadają.
Onegdaj KTBK, zwane dalej z racji wieloletnich zasług „towarzychem”, zajmowało się łamaniem dopiero co posadzonych drzewek, katulaniem (lwowskie) lastrikowych koszy na śmieci
po ulicy, tłuczeniem lamp ulicznych, profanacją
grobów i miejsc pamięci, niszczeniem „copopadnie” i – tradycyjnie - zaśmiecaniem mowy polskiej.
Działalność, jak widać, wieloraka i spektakularna,
rzucająca się w oczy na każdym kroku i przynosząca chlubę w środowisku „towarzycha”. Niestety członkowie „towarzycha” działali anonimowo
i nawet badaczom ich działalności (Policji i Straży
Miejskiej) nie bardzo udawało się ustalić tożsamości, a następnie dokonać oceny ich zasług. Od
ładnych paru lat „towarzycho” skupia się głównie
na działalności artystycznej. Któż tak pięknie potrafi okrasić mowę rodzinną? Któż tak pięknie
umie poprawiać braki w wyobraźni architektów,
okraszając dzieła naszych budowlanych rysunkami
grafitti? Któż z granitowych ławek na skwerze pod
zamkiem wykreuje takie kamienne formy przestrzenne. Nie używam cudzysłowu dla przymiotników określających dokonania twórców, bo w ich
głowach usadowiło się przekonanie, że to wszystko
to artystyczne dzieła!!!
Często zastanawiam się jak można pomóc anonimowym artystom, jak im pomóc wyjść z cienia?
Przecież ich praca jest ciężka i stresująca. Działają
pod osłoną nocy, ryzykują natnięcie się na nieobiektywną komisję w postaci dwóch mundurowych, co
nie jest sytuacją komfortową dla psychiki artysty.
Ponoszą koszty zakupu narzędzi, farb i własnej pracy, nie mogąc liczyć na jakąkolwiek gażę - pozosta-
je jedynie dobre społecznikowskie samopoczucie,
wynagradzające wcześniej wspomniany stres.
Wymyśliłem dwa sposoby, ale zachęcam do szukania innych. Pierwszy z nich, to taki, który daje
możliwość rozwinięcia skrzydeł artystom. Jest wiele szkaradnych i zapomnianych budowli na terenie
Kwidzyna, które wystarczy okolić drewnianym
płotem, stanowiącym dla artystów wielką sztalugę,
na której urodzić się może z czasem jakaś sprayowa
panorama racławicka. Jest plac targowy z płyt betonowych, który można udostępnić sprayowcom,
dla ich artystycznych pomysłów. Można stworzyć
plac ze złomowanymi elementami rozbiórkowymi,
niech artyści - rzeźbiarze tworzą przeróżne formy
przestrzenne - to prawie nic nie kosztuje. Może to
i durny pomysł tak, jak ten drugi, który proponuję
alternatywnie. Drugi pomysł polega na indywidualnym promowaniu artystów, żeby nie nudzić ujmę
go w punktach:
1. Wynajdowaniem artystów zajmuje się policja
i straż miejska
2. Za wynalezienie artysty wynalazca (policjant
lub strażnik) otrzymuje nagrodę za wynalazczość
w wysokości np. 5000 pln
3. Komisja oceniająca pracę artysty (Sąd Grodzki)
wyznacza w nagrodę ilość godzin pracy społecznie
i artystycznie użytecznej w wymiarze np. 50 godzin
miesięcznie (od 8.00 - 16.00) przy zamalowywaniu
grafitti społecznie nieużytecznych, i na początek
farbą sponsorowaną przez władze miasta.
4. Artysta koniecznie powinien być ubrany w mundurek z napisem kocham grafitti!
Panie Burmistrzu, nie roszczę pretensji do praw
autorskich.
Z poważaniem Antoni Tynda
opracowała Justyna Liguz
P
ierwsza mapa Prus opublikowana została
w 1542 roku. Jedyny egzemplarz tej mapy
zachował się w Bibliotece św. Marka w Wenecji. Mapa ta została rozpowszechniona jako pomniejszony obraz, przez szwajcarskiego humanistę,
geografa i wydawcę Sebastiana Münstera w dziele Cosmographie wydanego po raz pierwszy w 1544
roku. Jako jedno z najbardziej poczytnych dzieł
XVI stulecia, wielokrotnie wznawiane, ukazało
się w ponad 30 wydaniach w języku łacińskim, niemieckim, włoskim, czeskim oraz francuskim. Ten
bogato ilustrowany historyczno - geograficzny opis
znanego wówczas świata - wydawany był w Bazylei aż do 1628 roku, przez co mapy i widoki w nim
zawarte rozpowszechnione zostały w tysiącach
egzemplarzy. Poszczególne wydania różniły się
od siebie. Wydawane były w kolorach oraz wersji
P.S. Z uwagi na brak inowacyjności w moich pomysłach, proponuję tworzenie pomysłów alternatywnych - mogą być różowe, czerwone, zielone, a nawet pomarańczowe.
www.schodykawowe.pl
czarno białej, z kolei wersja czeska ukazała się bez
ilustracji.
Sebastian Münster przygotowując Cosmographie,
prowadził obszerną korespondencję z książętami,
uczonymi i mieszkańcami różnych miast, w nadziei otrzymania od nich opisów krajów, szkiców
map i widoków, które potem, po części sam, wycinał na drewnianej płycie. Na zamieszczonej mapie
Prus, na stosunkowo małej powierzchni zamieścił
też, obok nazw miejscowości, krain i rzek, dodatkowe informacje krajoznawcze, np. wyobrażenia
żyjących tam zwierząt czy też beczki, którymi
transportowano znaleziony na półwyspie sambijskim bursztyn. Przedstawiony obraz pochodzi
z wydania francuskiego, kolorowego, uwidoczniony na karcie/stronie 873 słynnego dzieła.
19
Płyty nagrobne na Powiślu
Bernhard Schmid przyporządkował herbom określone osoby układając zarazem drzewo
genealogiczne:8
część II
1. Fabian v. d. Mulbe
2. Anna von Brandt
3. Johann von Kospot
4. Katharina von
auf Warzeln, Bauthen a. d. H. Ludwigsdorf auf Paulsdorf,
Wilkau Lehwald a. d. H.
(Butowo)
und Bauthen
Ottlau (Otłowo)
Sebastian v. d. Mulbe auf Warzeln
Anna von Kospot a. d. H. Paulsdorf (Pawłowo)
Auf Warzeln und Gallnau, + 1657
Grób zawsze był obiektem, który miał dokładnie wskazywać, gdzie złożono ciało. Miał
przekazywać następnym pokoleniom pamięć o zmarłym. Poza cmentarzami, miejscami
pochówków stały się kościoły i kaplice. Najczęściej w tych miejscach chowani byli bogatsi
mieszkańcy, osoby zasłużone. Pamiątką po nich są zachowane do dziś dnia płyty grobowe.
Nie brakuje ich także na Powiślu. O części z nich pisaliśmy już w poprzednim numerze
„Schodów Kawowych”. Dziś kontynuujemy temat.
I. Hans Georg v.d. Gablentz
auf Buchwalde, + 1618
II. Dorothea von
III. Albrecht von IV. Eva von Borschnitz
Perbandt a. d. H.
Kohr und Stein auf
Nauten (Nawty)
Langseifersdorf in Schlesien
Christoph Friedrich v.d. Gablentz
auf Buchwald, + 1657
Piotr Podlewski
P
20
Sebastian v.d. Mulbe auf Warzeln
Gem.: Kath. Gottliebe v. d. Gablentz
owstanie pierwszych płyt nagrobnych z wi- u jego stóp – w lewym dolnym rogu płyty, natozerunkami zmarłych datuje się na wiek XII miast rękawice, symetrycznie do hełmu, z prawej
i XIII. Jednak prawdziwy rozkwit przeżywa- strony. Córka von Brandtów, Anna przeniosła herb
ły one w wieku XV i XVI, pozostając do pierwszej
połowy XVII w.1 Najstarszą płytą postaciową na
Powiślu jest, wmurowana obecnie w południową
ścianę katedry kwidzyńskiej, płyta przykrywająca
pierwotnie grób Mikołaja de Kruckossin (z Krzykos), sędziego ziemskiego zmarłego w 1397 r., pochowanego z ojcem oraz dwiema żonami.2
Herb rodu Brandt
Postacie na płytach mimo swojej postawy nie
przedstawiają ani zmarłych, ani też żywych. Są to
ludzie już zbawieni, przedstawiani w kwiecie wie- rodzinny na kolejną płytę nagrobną, znajdującą się
ku, w latach, w których umierał Chrystus. Spoczy- także w kościele w Trumiejach.5
wają w spokoju, oczekując na zmartwychwstanie.3 Płyta o wymiarach 1,27 x 2,25 m zrobiona z siZastanawiające jest przesłanie tych płaskorzeźb. wego gotlandzkiego wapienia leży w środkoPłyty umieszczane w posadzkach bądź wmuro- wym przejściu kościoła, przed ołtarzem. Zdobi
wane w ściany kościołów, mogły być swoistym ją osiem herbów. W dolnej części płyty znajduje
memento mori dla wiernych modlących się na nabo- się częściowo starta inskrypcja. Można odczytać
żeństwach. Jest to też być może chęć zatrzymania jedynie pierwsze zdanie, z którego treści dowiawizerunków bliskich, którzy odeszli, a którzy dzię- dujemy się, że pod tablicą spoczywa Anna Magki swoim wizerunkom na płytach, „pozostają”, łą- dalena von der Gablentz, z domu Kohr.6 Kolejna
cząc się z wiernymi w modlitwie. Wyjaśniałoby to inskrypcja informuje o fundatorach omawianej
również przedstawienie na płycie nagrobnej mał- płyty nagrobnej. Umieszczona na krawędziach
żeństwa von Brandt z otwartymi oczami, co spra- brzmi: Sebastian von der Milbe Catharina Gottlieb von
wia wrażenie jak gdyby para małżonków trwała der Milwen gebohrne von der Gablentz Anno 1700 den
w skupieniu lub czuwała, respektując słowa Biblii: 1. Januari.
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia, ani godziny, kiedy
pan domu przyjdzie. W lewym górnym rogu pły- Przyjrzyjmy się teraz herbom. Ułożone są one
ty znajduje się herb rodu von Brand – pochodnia, w następujący sposób:7
z kolei w prawym von Polentz.4
Ahasverus Brandt, podobnie
3. Kospot
III. Kohr
jak Mikołaj z Krzykos, przed2. Brandt
4. Lehwald II. Perbandt
IV. Porschnitz
stawiony został z odsłoniętą
1. Mulbe
I. Gablentz
głową, jego hełm znajduje się
Anna Magdalena von Kohr, + 25. I. 1692
Katharina Gottliebe v.d. Gablentz
Gem.: Sebastian v.d. Mulbe
Anna Magdalena von Gablentz z domu Kohr była
więc matką Kathariny Gottliebe von Gablentz,
poślubionej Sebastianowi von Mulbe. Anna von
Brandt, córka Ahasverusa, była jego babką. Rodzina
von Gablentz zamieszkiwała Bukowo (Buchwald)
położone ok. 12 km na wschód od Sztumu. W województwie malborskim ludzie, którzy w różnych ekspedycjach bywali kapitanami, porucznikami, deputatami na
trybunały, posłami na sejmy, dziedziczyli na Bukowie.9
Warto wspomnieć o Jerzym von Gablentz, pośle na
sejm w roku 1620, deputowanym na trybunał piotrkowski.10 Po śmierci Anny Magdaleny Gablentz
dobra bukowskie przeszły w ręce Balińskich.11
Kolejna płyta nagrobna z szarego gotlandzkiego
wapienia, umieszczona w posadzce kościoła w Trumiejach znajduje się pośrodku świątyni, w głównym
przejściu. Posiada wymiary 1,15 x 2,00 m i ozdobiona jest, umieszczonymi w centrum, dwoma herbami rodów Kospot i Lehwald. Spoczywają pod nią
dziadkowie od strony matki wyżej wymienionego
Sebastiana von Mulbe: Johann von Kospot i Katharina z domu Lewald. Treść inskrypcji znajdującej
się w górnej części płyty jest następująca:
Johann (posiadacz Pawłowa, Wilkowa i Butowa
na ziemi kwidzyńskiej) i Katharina Kospot (zapewne spokrewniona z Jerzym Lewantem z Otłowa, zmarłym w 1652 r.12) byli rodzicami kanclerza
Johanna Kospota.13
Herb rodu Gablentz
Johann v. Kospot urodził się 15 kwietnia 1601 r.
w Pawłowie.14 Wiadomo, że uczęszczał do gimnazjum w Elblągu i Toruniu. Od 27 stycznia 1620
r. studiował rok w Królewcu, we Frankfurcie nad
HIER LIGT DER EDLE STRENGE UND
Odrą, Lipsku i Jenie dwa lata oraz rok w StrasburEHRNFESTE IOHAN VON KOSPOTH
gu. Podróżował po Szwajcarii, Francji, Holandii,
MIT SEINER EDLEN UND TUGENT
Dani i Niemczech. W Norymberdze poznał późREICHEN VIELGELIEBTEN HAUS
niejszego króla Polski Władysława IV, co miało
FRAUEN CATHARINA GEBORNE
znaczenie dla jego późniejszej politycznej postawy.
VON LEWALT ANNO 1616.
Po powrocie do Prus w 1626 r. został mianowany wyższym doradcą w rozmowach ze Szwedami
Pod herbami znajdowała się druga inskrypcja, dziś i w związku z tym został wysłany do Warszawy.
starta i nieczytelna, jednak mógł być nią jak na in- W roku 1628 otrzymał nominację rady brandennych płytach fragment tekstu z Biblii.
burskiej i wykorzystywany był do negocjacji mię-
www.schodykawowe.pl
21
Fragment płyty nagrobnej
Johana i Katarzyny Kospot
dzy Szwedami a Polakami. Po śmierci Bethlena
Gabors z Siedmiogrodu, został wysłany do reprezentowania brandenburskich interesów. W 1630
r. otrzymał starostwo kwidzyńskie, a w 1633 pomorskie (Fischhausen), które objął dopiero w 1636
r., po podpisaniu rozejmu w Sztumskiej Wsi, gdyż
do tej pory utrzymywali je Szwedzi. Na polecenie
wielkiego księcia odbywał podróże dyplomatyczne:
w 1644 r. do Pfalz – Neuburg i w roku 1655 do Kur-
Herb rodu Kospot
22
sachsen. Dnia 18 sierpnia 1655 r. został kanclerzem
Prus Książęcych. Należał do przeciwników układu
ze Szwedami. W 1657 r. został prezydentem głównego rządu apelacyjnego (trybunału). Od roku 1662
miał bezpośredni wkład w obie rewizje pruskiego
prawa parlamentarnego.
Johann Kospot ożenił się w 1633 r. z Margarethą
von Wallnitz. Miał z nią czternaścioro dzieci, z czego przeżyło go dwóch synów i siedem córek. Zmarł
w swoim domu (którego budowę dopiero zakończył)
w Littschen, (Licze na ziemi kwidzyńskiej) 20 października 1665 r. W katedrze królewieckiej znajdował się jego nagrobek z herbami Kospot i Lewalt,
kunsztownie wykonany przez Michaela Dobel.
Z wszystkich płyt nagrobnych znajdujących się
w kościele w Trumiejach, płyta małżeństwa Kospot jest najbardziej tknięta zębem czasu. Miało
na to największy wpływ miejsce, w którym zabytek
się znajduje. Leżąca w środkowym przejściu płyta
była przez prawie trzysta lat narażona na stopniowe ścieranie napisów i herbów. Wyżej omawiana
płyta, a także płyta Anny Magdaleny v. Gablentz
znajdują się pod gumoleum położonym wzdłuż
środkowego przejścia. Największy niepokój budzi
jednak widoczne zapadanie się obu płyt, co może
doprowadzić do zniszczenia tablic, a z uwagi na ich
umieszczenie nawet do nieszczęśliwego wypadku.
Przypisy:
1 P. Aries, op. cit., s. 239.
2 Do tej samej rodziny należeli Jan oraz Ramsz
z Krzykos, którzy reprezentowali rycerstwo biskupstwa pomezańskiego na zjeździe założycieli
Związku Pruskiego. Po roku 1440 właścicielem
Krzykos był Ramsz, w latach 1447–1452 wójt biskupstwa, który w roku 1452 złożył rezygnację ze sprawowanej funkcji w celu zamanifestowania niezadowolenia z polityki biskupiej. Należał on w latach
1452–1453 do przywódców opozycji stanowej,
w której imieniu posłował do cesarza Fryderyka Habsburga. Brał także udział w powstaniu
zbrojnym stanów, kierując częścią sił związkowych.
Po niewoli u Krzyżaków ograniczył działalność,
natomiast Krzykosy przeszły w ręce biskupie.
W. Odyniec, Kwidzyn. Z dziejów miasta i okolic. Olsztyn 1982, s. 264 – 265; T. Gorbacz, Sztum i okolice
w okresie krzyżackim. W. Z dziejów Sztumu i okolic. Sztum 1997, s. 37.
3 Ibidem, s. 238 – 239.
4 K. Niesiecki, op. cit. T. II, s. 285 – 286.
5 K. Niesiecki przedstawia małżeństwo von Brandt
jako sterilis, co oznacza – bezdzietne. K. Niesiecki,
op. cit., B. Schmid, Alte Grabsteine... , s. 51.
6 Hier liegt begraben die hochedelgebohrne Freifr.
Anna Magdalena von der Gablentz gebohrne von
Kohrin Verwitwete obristlieutenant. (przyp.– P. P.)
7 B. Schmid, Alte Grabsteine ... , s. 51.
8 Ibidem
9 K. Niesiecki, op. cit. T. IV, s. 58.
10 Ibidem
11 F. W. F. Schmitt, Geschichte des Stuhmer Kreises. Thorn 1868, s. 113.
12 K. Niesiecki, op. cit. T. VI, s. 83.
13 B. Schmid, Alte Grabsteine... , s. 52.
14 Biogram na podstawie Altpreussische Biographie, B. I. Konigsberg 1941, s. 357 – 358.
Janusz Trzebiatowski. Zespoleni
www.schodykawowe.pl
Wędrówki fotograficzne Kwidzyniaków
Most nad Kanałem Palemona, nieczynna linia kolejowa Kwidzyn- Nowy Dwór Kwidzyński.
Fot. Tomasz Bednarczyk
www.schodykawowe.pl

Podobne dokumenty