Praca - słodko-kwaśny owoc przymusu

Transkrypt

Praca - słodko-kwaśny owoc przymusu
Izabela Ksiątkiewicz
183
Izabela Książkiewicz
Szkoła Główna Handlowa
Praca - słodko-kwaśny owoc przymusu
W tek ście „P raca - m ięd zy p rz y m u se m a szan sam i a w a n su ” p ro fe so r L. G i­
lejko p o d e jm u je w y siłe k p rz y g o to w a n ia gru n tu p od dy sk u sję o p racy, stanie p ra ­
cy i je j szan sach n a p rzy szło ść w e w sp ó łczesn ej P olsce. Jest to arty k u ł w ie lo w ą t­
k o w y , k tó ry w y k ra c z a p o z a sch em aty analizy ry nku pracy w k o n tek śc ie zm ian
e k o n o m ic z n y c h , k tó re b y ły k o n se k w e n c ja p rz e o b ra że ń p o lity c zn y c h n aszeg o
k raju po 1989 r.
W n in iejszy m tekście chcę odnieść się do je d n e g o z zasygnalizow anych pro b le­
m ów p rzez p ro feso r L. G ilejko - d eklarow anego przez respondentów badan ogól­
nopolskich p rag n ien ia pracy ciekaw ej, sensow nej i „o d p ow iednio” nagradzanej.
P raca p rzez d łu g ie w ieki, b y ła p o strz e g a n a ja k o c o ś h ań b iąc eg o - n a p racę
b y ło się n iejak o sk azan y m z racji sw o jeg o n isk ieg o stanu u ro d ze n ia i w y n ik ają ­
c eg o z teg o p o d d ań stw a.
W sz y stk ie eu ro p e jsk ie sło w a n a o k reślen ie „p racy ” , łaciń sk ie i an g ielsk ie
„la b o r” , g reck ie „ p o n o ś” , fran cu sk ie „ tra v a il” , n ie m iec k ie „A rb eit” - o z n aczają
b ól i w y siłek i u ży w an e są ró w n ież ja k o o k reślen ie b ó ló w p o ro d o w y ch . L a b o r
m a to sam o ź ró d ło ety m o lo g iczn e co lab are („drżeć p rzed b rz e m ie n ie m ”), a p o ­
noś i A rb e it m a ją te sam e ź ró d ła co „ n ęd za” (g reckie p en ia i n ie m ieck ie A rm ut).
H ezjo d u m ie sz c z a p o n o n a lg in o e n ta - „m o zo ln ą p ra c ę ” - n a p ie rw sz y m m iejscu
p o śró d p lag p rz e śla d u ją cy c h c z ło w ie k a (T eo g o nia, 206). W K sięd ze R o dzaju
m am y ró w n ież p rz e k le ń stw o p racy rzu co n e na cz ło w iek a p rzez B o g a - „o b y ś
p lo n y sw e z b ierał w p o cie c z o ła ” (za H. A ren d )
D z iś je d n a k p raca je s t p o strz e g a n a zu p ełn ie inaczej. P ierw sza w ie lk a e w o lu ­
cja w X X w iek u d o ty czy ła p racy, k tó ra c ałk o w icie o p u śc iła sferę p ry w a tn ą
i p rze su n ę ła się w k ieru n k u sfery p u b liczn ej. M o żn a b y ło o b serw o w ać ru ch d w o ­
ja k ie g o ro d zaju . P o p ierw sze, ruch zm ierzający w stronę o d se p aro w a n ia i sp e cja ­
lizacji p rzestrzen i. O to m ie jsc a p racy nie są ju ż m iejscam i d o m o w e g o życia. Po
d ru g ie św iat p racy nie rząd zi się ju ż n o rm am i p ry w atn y m i, lecz zb io ro w y m i
u m o w am i. N a p o czątk u w iek u p raw ie d w ie trzecie E u ro p e jc zy k ó w p raco w ało
u siebie - d z iś w p rzew ażającej w ięk szo ści p racu jem y p rzed e w szy stk im p o za
dom em . N a stą p iła sw o ista e m a n c y p a cja pracy. P rac a w eszła w o b sz ar społeczny,
184
Forum
k tó reg o d o m e n ą je s t to co „p u b lic z n e ” (H. A ren d t) - czy li stała się sp raw ą sp o ­
łeczną, m im o iż tak m o cn o zak o rz e n io n ą w p ry w atn o ści i o so b isty ch je d n o stk o ­
w y ch zaso b ach p o sz c ze g ó ln y c h ob y w ateli.
P rac a lu d z k a je s t b ez p o śre d n io z w ią z a n a lub p o śred n io z p o z y sk iw a n iem
śro d k ó w słu żący ch p o d trzy m an iu e g zy sten cji o so b niczej i ty m sam y m g a tu n k o ­
w ej - czy n n o ść p racy je s t w ięc zw iązan a z p ro c e sem ży cia w je g o n ajbardziej
elem en tarn y m , b io lo g ic z n y m sensie i p rzez ty siące lat m iała c h ara k te r stac jo n ar­
ny, ja k b y u w ię z io n a w m o n o to n ii co d zien n o ści życia. P ra ca nie je s t p rz y je m n o ­
ścią je s t k o n ieczn o ścią, k tó ra w ik ła cz ło w ie k a w sferze p ry w atn ej, ja k i p u b lic z ­
nej. Z w ią z a n a je s t ró w n ież ja k b y n iero zerw aln ie z d a n ą sp o łec zn o śc ią jej z a so ­
bam i n a tu ra ln y m i ja k i lu d zk im i oraz d zie d z ic tw em k u ltu ro w y m . P raca m a
ró w n ież w y m ia r m oraln y , a jej w arto ść je s t k o n sty tu o w an a p rzez sam e sp o łe cz ­
ności, k tó re w p ro c e sie so cjalizacji p rz e k a z u ją w zo rce o sobow e, k tó re m o d y fik o ­
w ane, ale w sw y m rd zen iu o d tw arzan e, są p o d sta w ą sy stem ó w i ład ó w e k o n o ­
m icz n o -sp o łe c zn y c h (M . W eb er, E. D urk h eim ).
S ło w em k lu c z e m je s t d z iś w n aszy m k raju „ z a g ro żen ie ” . P ra co w n icy n a je ­
m ni, u rzęd n icy , em ery ci, ren ciści - w szy scy d ają w y raz o b aw o m o n iep ew n e j u ­
tro. P raw ie p o ło w a P o lak ó w w w ieku p ro d u k c y jn y m (1 8 -6 5 lat) przy n ajm n iej
p rzez ja k iś o k res w ciąg u o statn ich d ziesięciu lat d o św ia d cz y ła b ezro b o cia. P rz y ­
szłość p o strz e g a n a je s t d ziś inaczej niż kiedyś: n ie oczek u je się jej ja k o czasu
pracy, aw an su , ale ja k o czasu n iep ew n o ści. W k ażdej chw ili w szy stk o m oże stać
się w ątp liw e. In sty tu cje, k tó re d o ty ch czas g w aran to w ały d o ży w o tn ie z atru d n ie ­
nie i p o c z u c ie b ez p ie c ze ń stw a , o d c z u w a ją p resję ro z p o w szec h n iając eg o się c o ­
raz b ardziej m o d elu za tru d n ie n ia n iestałeg o . N a co dzień, tak ja k w y k lu czen ie,
m odel n ie sta łe g o za tru d n ie n ia staje się n e g a ty w n y m u k ład em o d n iesien ia, z a p o ­
w ied z ią kary , w sp ó łc z e sn y m sy m b o lem sp raw ied liw o ści n o w eg o ładu. R o z ­
b rzm iew a ją z e w sząd apele w y m ag ające co raz w iększej osobistej in icjaty w y „je­
steś k o w a le m sw o jeg o lo su ” , „jak sob ie p o ścielisz, tak się w y śp isz ” - p ra c o w n i­
cy n a je m n i ż y ją w a tm o s fe rz e n ie p e w n o ś c i, b e z ro b o tn i w z a w ie sz e n iu ,
a ab so lw en ci k aż d e g o sz czeb la szkół w g o to w o ści do skoku na „w y m a rz o n e ” sta­
n o w isk o i „w y m a rz o n ą ” p rzez sieb ie rzeczy w isto ść.
D z iś w P o lsce d la p raco w n ik ó w n a jw a ż n ie jsz y m c z y n n ik ie m k ształtu jąc y m
ich p o sta w y i o rien tacje je s t sy tu acja n a ryku pracy, k tó ra je s t p o c h o d n ą w ielu ra ­
d y k aln y ch zm ian stru k tu raln y ch , ja k ie d o k o n ały się w naszej gosp o d arce.
Z a p o trz e b o w an ie n a p racę, zaró w n o ze strony p raco b io rcó w , ja k i p ra c o d a w ­
ców , je s t o b ecn ie k re o w a n e p rzez w aru n k i w o ln o ry n k o w ej gry w k o n tek ście rz e ­
czy w isty c h m o żliw o ści, w y b o ró w i k alk u lacji p o sz cz eg ó ln y ch je d n o ste k - a k to ­
rów społeczn y ch .
U za le ż n ien ie „su k cesu ż y c io w e g o ” od m o żliw o ści o siąg an eg o doch o d u , o d ­
p o w ie d n ie g o d o ch o d u , a co za ty m idzie sam ej p racy i g o to w o ści do je j p odjęcia,
w w a ru n k a c h b e zro b o cia, k tó re p o jaw iło się w n a szy m k raju po p raw ie 60 latach,
stw arza sy tu acje za g ro ż e n ia o so b isteg o i m aso w eg o w y k lu c za n ia z rytm u spo-
Izabela Ksiąikiewicz
185
łeczn e g o c ały ch g ru p sp o łeczn y ch . O b serw o w an y w o statn ich latach w zro st b e z ­
ro b o tn y ch je s t p ie rw sz y m i o cz y w isty m p o w o d e m p o c zu c ia n ie p ew n o ści i z a g ro ­
żenia, k tó re n ę k a sp o łeczeń stw o . T o w a rz y sz y ono tran sfo rm ac ji gosp o d arczej
i o d z w ie rc ie d la g ig a n ty c z n ą red y stry b u cję szans m ięd zy je d n o stk a m i, k lasam i,
reg io n am i i z w iązan y m i z n im i sp o łeczn o ściam i oraz w sze rsz y m zn aczeniu
i k rajam i.
P ra ca w sp o łeczeń stw ach n o w o czesn y ch je s t d ziś czy m ś w ięcej niż tylko zara­
b ian iem pienięd zy . Jest ona - ja k to o p isu ją w sp ó łcześni so cjologow ie - ró w nież
insty tu cją społeczn ą, k tó ra w ogrom nej m ierze p rzejęła role w sp ó ln o t lokalnych
ja k o p o d staw o w eg o m ech an izm u społecznego zak o rzen ien ia człow ieka. W y star­
czy zw ró cić u w agę n a to, że n ajbardziej ty p o w a o dpo w ied ź n a pytanie, k im je st
o k reślo n a osoba, zw y k le m ów i o jej p o ło żen iu zaw odow ym , m iejscu pracy, zaj­
m o w an y m stan o w isk u itp. T ak ja k p rzed staw ił to p ro feso r L. G ilejko praca, w y­
k o n y w an e zajęcie lo k u je nas w strukturze społecznej, a je d n o cz eśn ie w iele m ów i
o in d y w id u aln y ch zarob k ach , stylu ży cia (z tym zw iązany je s t tak że stan zd ro ­
w ia), w y k ształcen iu , isto tn y ch w y m iarach ży cio w ego sukcesu, o siąg an y m presti­
żu i tych w szy stk ich cech ach p o ło żen ia społecznego jed n o stk i, k tó re uzn ajem y za
w ażne i w arte osiągania. T a k w ięc n atu raln e jest, że pracę „d o b rą p ra c ę ” p o strze­
gam y ja k o coś, o co w arto zabiegać, w alczy ć i d la czego jesteśm y gotow i p o n o ­
sić ciągły tru d ed u k acji i p o d n o szen ia k w alifik acji zaw odow ych. P rac a stała się
w arto ścią - a społeczn e d o św iad czen ie b ezro b o cia w płynęło n a po strzeg an ie p ra­
cy, ja k o c zeg o ś o co w arto „zab ieg ać” . N a rynku pracy są dzisiaj potrzeb n e inne
kw alifik acje, u m iejętn o ści i zach o w an ia niż te, k tó re dom in o w ały w p o p rzed n im
system ie. W iele osób stoi p rzed k o n ieczn o ścią zm iany zaw odu, n ab y cia now ych
u m iejętn o ści, tak b y zw ięk szy ć sw oje szanse n a zn alezienie now ej pracy lub
utrzy m an ie d o ty ch czaso w ej. A o b serw u jąc zach o w an ia p raco w n ik ó w na rynku
pracy, daje się zau w aży ć postaw ę, k tó rą m o żn a opisać n astęp u jący m stw ierdze­
niem „nie m a lepszej pracy poza, tą k tó rą m a sz ” . D ek laro w an ie chęci w y k o n y w a­
nia pracy ciek aw ej, sensow nej i d o b rze płatnej w zd erzeniu z realiam i p o lskiego
rynku pracy, n a k tó ry m d o ch o d zi do b ard zo w ielu n ad użyć p raw p raco w n iczy ch
oraz o b serw o w an ą p asy w n o ścią sam ych p raco w n ików , je st być m o że sw ego ro­
dzaju m arzen iem . M arzen iem , k tó re p o zw ala p rzetrw ać w p racy, do której się
chodzi i k tó rą się w y k o n u je, bo po pro stu trzeb a p racow ać, by m óc zw iązać „ko­
niec z k o ń c e m ” lub trak tu jąc ją ja k o sw ego rodzaju p o czek aln ię do ciekaw szego,
satysfak cjo n u jąceg o zajęcia, k tó re b ęd zie je sz c z e do tego „g o d ziw ie” nagradzane.
W e w sp ó łc z e sn y m św iecie m u sim y p raco w ać, nie tylko by m óc realizo w ać
sw oje m a rz e n ia i plany, ale p rzed e w szy stk im p racu jem y , bo d la w ięk szo śc i je s t
to p rzy m u s ek o n o m ic z n y - w ięc w ty m sen sie p raca je s t p rze k leń stw e m , ró w n ież
d latego, że w y k o n u jem y ją w p o cie czoła, b ez saty sfak cji za w y n ag ro d zen ie,
k tó re p ra w ie zaw sze m o g ło b y b y ć w yższe.
P rac a ciek aw a, saty sfak cjo n u jąca i d a ją c a p o cz u cie sp ełn ien ia staje się za ję ­
ciem d la w y b ran y ch , ale ró w n ież m arzen iem , k tó re g o ew en tu a ln o ść sp ełn ien ia
186
Forum
je s t sp o so b e m n a p rzetrw an ie w p racy „nie tak ciekaw ej i saty sfa k c jo n u ją c ej” ,
ale dającej p ew n o ść za tru d n ie n ia i zap łaty . P u b licy ści, so cjo lo g o w ie piszą, że
bardziej od ciek aw ej p racy, cen im y sobie o d p o w ied n ie do ch o d y , k tó re p o z w a la ­
ją n am o siąg n ąć p ew ien status ży cio w y - o czy w iście gdyby m o ż n a by ło p o g o ­
dzić saty sfak cję z a w o d o w ą i saty sfak cję ek o n o m iczn ą, to m o żn a by m ó w ić o z ła ­
m aniu p rz e k le ń stw a p racy w p o cie czo ła, k tó ra stała by się sło d k im o w o cem
p rzy m u su . T a k c h y b a je d n a k nie je st...

Podobne dokumenty