nr 1/68 - Mieszko

Transkrypt

nr 1/68 - Mieszko
WRZESIEŃ/PAŹDZIERNIK 2013, nr 1/68
„Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,
Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.
Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły,
Czekając na swych braci, za morze lecących…”
Tadeusz Wywrocki
Kalendarium
2 września - Jak co roku w sali gimnastycznej odbyło sie uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego.
Nasza kochana Pani Dyrektor z uśmiechem przywitała nowych i starych uczniów szkoły.
Przypomniała trzecim klasom o czekającej ich maturze, zaś pierwszaków starała się podnieść na
duchu przed czekającą ich adaptacją w nowej szkole.
Klasa 2a, dbając o nasza rozrywkę, przedstawiła w krzywym zwierciadle historię edukacji od
starożytności po czasy współczesne, za co bardzo dziękujemy.
6,7 września i 13,14 września - Klasy Ia i Ic w pierwszym terminie, Ib i Id w drugim uczestniczyły w
zajęciach integracyjnych prowadzonych przez panie pedagog: Małgorzatę Drążyk i Małgorzatę Tan
oraz panie z Poradni PP: Danutę Komorowską-Rożej i Teresę Musielak. Mamy nadzieję, że integracja
wypadła pomyślnie i znacie się już prawie „jak łyse konie” ☺
11 września - Klasy humanistyczne i nie tylko… zawędrowały do sali teatralnej Miejskiego Domu
Kultury w Świnoujściu na przedstawienie „Ubu król” wystawiane przez niemiecką grupę teatralną.
Pomimo tego, że rozglądając się po sali można było dostrzec uczniów, którzy ucięli sobie krótką
drzemkę, a gdzieniegdzie nawet lekko pochrapujących, to myślę, że warto było opuścić jedną czy
dwie lekcje dla nowego i ciekawego doświadczenia ☺
17 września - Kolejny raz uczniowie naszej szkoły pokazali, że nie tylko sprawy szkolne, ale także
szacunek do osób starszych i pamięć o historii są bardzo ważne w życiu. Wzięli oni udział w
uroczystych obchodach Międzynarodowego Dnia Sybiraka w rocznicę agresji Związku Radzieckiego
na Polskę.
19 września - Tradycji stało się zadość, czyli mieszkowy Dzień Patrona:), Jak co roku świta Mieszka
oraz wszyscy uczniowie szkoły wyruszyli ulicami miasta w uroczystej paradzie pozdrawiając
napotkanych po drodze ludzi. Następnie Mieszko wraz z żoną, swoją świtą i całą, obecną tego dnia
społecznością szkolną, przekroczyli progi sali gimnastycznej i rozpoczęli świętowanie. Po uroczystej i
poważnej części apelu, w czasie której m.in odbywało się przekazanie sztandaru, pasowanie
pierwszoklasistów i wręczenie nagród: Primus Inter Pares i Stypendium Prezesa Rady Ministrów
przyszła kolej na część rozrywkową, na którą wszyscy czekali z niecierpliwością. Utaletowani
uczniowie znów pokazali, na co ich stać.
20 września - W tym roku wspólnie "ODKRYWAMY CZYSTĄ POLSKĘ”, czyli mieszkowe sprzątanie
świata:) Z wielkim zapałem, choć aura nie sprzyjała, uczniowie wyruszyli w teren, aby oczyścić nasze
piękne miasto.
21 września - odbyła się akcja pt. „Integracja Sąsiedzka” przy ulicy Hołdu Pruskiego. Uczennice
naszej szkoły Agnieszka Legowicz, Kasia Kopeć i Nikola Furso aktywnie włączyły się w działania
dając piękny przykład i udowadniając, że warto pomagać.
24-25 września - Grupa młodzieży wyjechała do Szczecina na Forum Szkolnych Kół Wolontariatu pod
hasłem: „Wolontariat zmienia – łączymy pokolenia”. Czekamy na efekty.
Strona
Redaktorzy tego numeru:
Ola Osińska, Asia Leja, Marlena Laskowska, Karolina Górynowicz, Zuzanna Leja, Oliwia Bar,
Daria Kawalec, Ewa Leszczyna, Helena Wojtycza, Michał Kuc, Lidia Świrgoń (gościnnie)
Zdjęcia i grafika:
Wiktoria Saladra, p.J.Szafrańska, p.A.Więzowska, PAP/EPA [wpolityce.pl],
Stefan Dybowski http://www.e-teatr.pl
Opiekunowie numeru:
p. Joanna Szafrańska, p. Katarzyna Dudeńko, p. Dagmara Kubiak-Rosiak
2
27 września - W auli szkoły odbył się koncert muzyki klasycznej w ramach XX Uznamskiego
Festiwalu Muzyki dla uczniów klas pierwszych.
Spis treści
Peeska, czyli od Redakcji – s. 3
Pierwsze wrażenia, czyli okiem pierwszoklasistki – s. 4
„Grecja i Bułgaria według chóru LOGOS” – s. 5
Wspólnie z Niemcami – s. 6
Ich verstehe nich – s. 6
Facebook - serwis społecznościowy czy …– s. 8
Karuzelowe wspomnienia – s. 10
Dwie strony medalu – s. 11
„Zdarza się, no bywa” – s. 13
Słabość Wuja Sama czyli… - s. 14
W sieci „Igrzysk śmierci” – s. 15
Niby recenzja – s. 18
Migawkowo z życia szkoły – s. 19
Drodzy Panowie – s. 25
Peeska, czyli od redakcji
p.s.1
„…Żegnaj lato na rok, stoi jesień za mgłą…” jeszcze niedawno, ocieraliśmy pot z czoła złorzecząc na
piekielne, jakże nietypowe dla naszej części Europy, upały. Szukaliśmy cienia, taplaliśmy się we
wszelkich możliwych źródłach wody, aby ochłodzić rozpalone do czerwoności ciała. A dzisiaj?
Pozostają nam tylko wspomnienia, bo chociaż kalendarzowa jesień rozpoczęła się dopiero 22
września to pogoda, niestety, nas nie rozpieszcza. Może to i dobrze, bo łatwiej nam się pogodzić
z tym, że rok szkolny trwa i trwać będzie nieprzerwanie jeszcze kilka miesięcy. Niech rozgrzewa nas
zapał do nauki i coroczne postanowienie: w tym roku to na pewno zacznę się uczyć! ☺
p.s.2
Za nami kolejne wybory do samorządu uczniowskiego. W tym roku nie było, tak jak w latach
ubiegłych, ulotek, plakatów itp. (jeśli były to ja ich niestety nigdzie nie widziałam), ale wybory odbyły
się 13 września, a liczba kandydatów była dosyć długa. Nie wiem czy wyborcy znali wszystkie osoby
z listy, ich programy, założenia, plany do pracy? Może wybierali przypadkowo, może kierowali się
sympatią i antypatią do swoich kolegów i koleżanek, a może w pełni świadomie oddali swój głos na
tych, którzy ich zdaniem na to zasługują. Mam nadzieję, że wszyscy mają świadomość tego,
że wybierają nie tylko swoich przedstawicieli, a sami również są członkami Samorządu
Uczniowskiego. Zwycięzcom serdecznie gratuluję i czekam na wymierne efekty ich pracy ☺
p.s.3
8 września obchodziliśmy Dzień Dobrych Wiadomości. Został on zainicjowany w 2001 roku przez
dziennikarkę Małgorzatę Bocheńską. Głównym celem obchodów jest zaangażowanie mediów
w kształtowanie pozytywnego obrazu świata i ludzi. W ramach Dnia Dobrej Wiadomości tworzona jest
również Księga Dobrej Wiadomości (zwana także Księgą Trzeciego Tysiąclecia), która ma stanowić
wyjątkowe, optymistyczne przesłanie dla przyszłych pokoleń. Może każdy z nas powinien stworzyć
własną księgę, a właściwie kalendarz, w którym co dnia zapisywałby przynajmniej jedną pozytywną
myśl?
Klik
Nasz e-mail :
[email protected]
Strona
3
Chcesz zadać nam pytanie, skomentować jakiś artykuł, wypowiedzieć się?
Napisz do nas!
Pierwsze wrażenia, czyli okiem
pierwszoklasistki
Wraz z nowym rokiem szkolnym w murach Liceum
Ogólnokształcącego im. Mieszka I pojawili się nowi
uczniowie, czyli pierwszaki. Wśród nich także ja. Zmiana
szkoły jest ważnym elementem w życiu młodego
człowieka. Jest to dla nas nowość, więc stawiamy przed
sobą pytanie czy na pewno podołamy temu zadaniu? Bo
jak wiadomo, kolejne trzy lata spędzę właśnie w tej
szkole. Liceum stawia przed nami nowe i trudniejsze
wymagania, a nauczyciele zaczynają nas traktować jak
dorosłych.
Szkoła swoimi gabarytami przypomina mi szkołę z Harrego Pottera – Hogwart.
Tylko, że zamiast zajęć z obrony przed czarną magią mamy lekcje wychowania
fizycznego. Nie mamy eliksirów i zielarstwa, tylko chemię i biologię. Nie uczymy się
latać na miotłach ani nie gramy w quidditch. Oczywiście obrazy nie rozmawiają ani
żadne duchy się nie poruszają po korytarzach. Chociaż szkoda. W porównaniu
z moją poprzednią szkołą obecna jest zupełnie inna, ma więcej pięter, jest strasznie
wysoka i ma ogromną ilość schodów! Czy ktoś je kiedyś liczył? Czasem człowiek
może dostać zadyszki. Do ich pokonywania czasami przypadałaby się latająca
miotła☺
Jak to zawsze wszyscy powtarzają zaczyna się najlepszy okres w moim życiu
- liceum. W klasie maturalnej znajdę się szybciej niż sobie tylko wyobrażam i w tym
momencie będę wypełniać deklarację maturalną. Ale nowa szkoła to nie tylko nauka
czy też związany z nim stres, to też nowi znajomi. Poznajemy wiele ciekawych osób,
nawiązujemy przyjaźnie, bo przecież trzeba będzie jakoś „wytrzymać” z tą klasą.
Miejmy nadzieję, że radośnie i bezproblemowo spędzimy ten rok szkolny.
Strona
4
Mynameisamelia.
„Grecja i Bułgaria według
Chóru Logos”
Strona
5
Ten rok szkolny dla części uczniów
naszej szkoły rozpoczął się z opóźnieniem.
Pod koniec sierpnia Miejski Chór Logos
wyjechał na obóz kondycyjny do Grecji
i Bułgarii, aby wziąć udział w Balkan Folk Festival w bułgarskim Kiten.
„Podróż była ciężka i pełna niespodzianek, ale było warto”
powiedziała jedna z uczestniczek wycieczki „Łącznie w autokarach
spędziliśmy prawie 5 dni”. Bo ciekawostką jest, że do Grecji
jechaliśmy trzema autokarami oraz z dwunastogodzinnym
opóźnieniem. Jednak położenie hotelu wynagrodziło nam całą
męczarnię. Limani Litochorou. Z jednej strony Olimp, z drugiej
plaża. Niezapomniany widok. Hotel Naysika oraz jego właściciel,
pan Costas, uraczyli nas wspaniałą atmosferą, pysznym
jedzeniem i warunkami, w których bez problemu mogliśmy
prowadzić chóralne warsztaty, ale również odpocząć na pięknej
plaży.
Jednodniowa wycieczka do Aten również przysporzyła nam wiele zabawy
i ciekawych doświadczeń. Przepiękne widoki w Akropolis i cały klimat starożytnej
Grecji urzekł część chórzystów.
Następnym i jednocześnie głównym punktem wyjazdu było Kiten w Bułgarii.
Tam odbyły się dwa koncerty i przesłuchanie. Mimo problemów zdrowotnych,
związanych z żywnością serwowaną nam na stołówce, stawiliśmy czoła wyzwaniu
i wystąpiliśmy na dwóch koncertach oraz przesłuchaniu konkursowym. Okazało się,
że w tym samym czasie co my przebywają na tym festiwalu dwie grupy z Polski, co
zaowocowało nowymi znajomościami.
Droga powrotna obyła się bez trzygodzinnego
postoju na autostradzie, dotarliśmy do Budapesztu,
a dzień później z lekkim, kilkunastogodzinnym
opóźnieniem wróciliśmy do Świnoujścia.
Ten wyjazd na pewno wszystkim na długo zapadnie
w pamięci. Miał on swoje plusy i minusy, jednak
myślę, że nikt nie żałuje, że pojechał na tę
wycieczkę. Pozostało nam tylko czekać na wyniki
festiwalu w Kiten i wydaję mi się, że mamy też
nadzieję odwiedzić Grecję po raz kolejny
w przyszłości.
Lidka Świrgoń
Wspólnie z Niemcami
W czwartek (26.09) został zainicjowany kolejny rok współpracy polskoniemieckiej. Od lat nasze liceum współpracuje ze niemiecką szkołą Europaische
Gesamtschule Insel Usedom w Ahlbecku. Wymiana dotyczy głównie nauki języka
polskiego i niemieckiego, ale każde zajęcia mają swoją specyfikę.
W tym roku w projekcie udział bierze klasa IB, która z niemieckimi równieśnikami
z 11 klasy zespołu szkół rozpoczęła rok szkolny zajęciami integracyjnymi.
Czwartkowe spotkanie w auli obfitowało w gry i zabawy, dzięki którym młodzież
mogła się poznać. Panie: Magdalena Monkosa I Katarzyna Żbik (opiekunki naszej
grupy) zaprezentowały cele projektu oraz harmonogram zajęć na cały rok szkolny.
Oprócz spotkań w szkole - polskiej i niemieckiej - planowane są również: praktyki
w hotelu w Bansin (uczniowie sami gotują!!!), wyjazd na Uniwersytet Ernsta Moritza
Arndta do Greifswaldu, wizyta w Muzeum Rybołówstwa Morskiego czy świąteczne
kolędowanie i tworzenie kartek.
(dag)
Ich verstehe nicht!
Strona
Obcy język jest dla nas wyzwaniem. Często mamy problemy z jego
zrozumieniem. Od wielu osób słyszymy słowa „Wiem o co chodzi, ale nie umiem
odpowiedzieć”. A co jeżeli w grę wchodzi słuchanie obcojęzycznych piosenek, radia,
oglądania telewizji, a co dopiero przedstawień teatralnych?! Niedawno do naszego
miasta zawitał światowej sławy niemiecki teatr. Tak mieszkańcy jak i uczniowie
naszej szkoły mogli oglądać młodych aktorów na deskach sali teatralnej Miejskiego
Domu Kultury. Cóż, doświadczenie dość intrygujące, szczególnie biorąc pod uwagę
dynamikę całego spektaklu. „Król Ubu” bo taki tytuł nosi owo przedstawienie,
zawładnął sercami wielu, ale czy moim?
Patrząc na ogół spektaklu - wrażenia mam przyjemne. Dynamika, ruch,
świetna muzyka, idealnie dopasowana do tego co działo się na scenie. Gorzej
z językiem. Niemiecki. Mimo tego, że
uczę się go od najmłodszych lat, to
zrozumienie tego o czym mówią aktorzy, było dla mnie nie lada wyzwaniem.
Oczywiście na samym początku wsłuchiwałam się w każde słowo, analizowałam je
i tłumaczyłam, ale z każdą minutą kolejne zdania stawały się dla mnie coraz bardziej
niezrozumiałe. Oczywiście można było domyślić się, o czym mówią aktorzy na
podstawie wydarzeń, które przedstawiali. Jednak brakowało mi bliższego kontaktu
z
publicznością, spijania każdego słowa padającego z ust aktora, a to
w przedstawieniu jest dla mnie bardzo ważne. Analizowanie tego, co mówią
6
Czyli co powiedzieć po obejrzeniu spektaklu w języku niemieckim.
i przemyśleń dotyczących życia. Moje odczucia są bardzo rozbieżne, z jednej strony
przedstawienie podobało mi się, z drugiej czuję niedosyt. Być może powinnam udać
się na nie jeszcze raz z tłumaczem, jednak nie zaznam już tej przyjemności, gdyż
odgrywane ono było tylko do 17 września.
Według mnie wielki błąd popełniła sama Pani reżyser. Przed obejrzeniem
całego widowiska odmówiła swojego rodzaju monolog. Sądzę że miała dobre chęci
i zamierzenia próbując przybliżyć nas do tego, co za chwilę będzie działo się na
scenie. Jednak przez ten zabieg ukradła w pewien sposób przyjemność domyślania
się, analizy. Przez cały czas miałam w głowie to, co było mówione na samym
początku. Na czym się opiera to przedstawienie? Na szukaniu podobieństw. I do nich
powinnam dojść samodzielnie podczas oglądania spektaklu. Powinnam powiedzieć
sobie „Zaraz czy ta postać nie jest przypadkiem podobna do Lady Makbet, jest
władcza, rządzi mężem, kreuje go” Niestety, nie mogłam, ponieważ wiedziałam to od
samego początku. Wiedziałam, że główna bohaterka będzie dzisiejszą Lady Makbet,
żądną władzy feministką, która dochodzi do sukcesu za pomocą męża, marionetkę
w jej rękach.
Bardzo chciałabym obejrzeć to przedstawienie w polskiej wersji językowej.
Sądzę, że wtedy podbiłoby moje serce dogłębnie i po wyjściu z teatru nie mogłabym
mówić przez najbliższą godzinę. Niestety, tak się nie stało, a szkoda, ponieważ
jednym z moich marzeń jest właśnie obejrzenie takiego przedstawienia. Spektaklu,
który podbije moje serce, doprowadzi do tego, że zacznę zastanawiać się nad swoim
życiem, nad tym co robię, czy jest to zgodne z moim wewnętrznym ja. Cóż, może
kiedyś spotka mnie ta przyjemność. Na dzień dzisiejszy „Króla Ubu” zaliczam do
kolejnego średniego przedstawienia, których do tej pory obejrzałam już sporo.
Marlena
Strona
7
Foto. Stefan Dybowski http://www.e-teatr.pl
Strona
Nareszcie! Od dzwonka na przerwę dzieli nas zaledwie chwila,
ostatnie pół godziny, odliczamy minuty, sekundy, nerwowo spoglądamy na
zegarek, trzy, dwa, jeden w końcu, wolność! Z radością wybiegamy z klasy
i kierujemy się w stronę głównego wyjścia, w biegu chwytając kurtkę z szatni.
To typowy schemat działania młodszego pokolenia. U nieco dojrzalszych osób,
w wieku maturalnym, studenckim czy też wśród pracujących, wygląda to trochę
inaczej. Jednak niezależnie od wieku każdy z nas na swój sposób cieszy się
z powrotu do domu. Wiadomo, czeka tam na nas rodzina, gorące powitanie pupila,
obiad, który jest już gotowy lub też czeka dopiero na przygotowanie, ciepłe
bamboszki, stary, wyciągnięty, trochę za duży, bo męski sweter i wełniane, puchate
skarpety. Jednak, co tak naprawdę ciągnie nas do domu? Czy jest to tylko
i wyłącznie myśl o wygodnej kanapie, ulubionym kocyku i domowej kawie w ręku?
Czegoś tu brakuje...a no tak! Otóż okazuje się, że pierwszą czynnością, jaką
wykonuje większość z nas tuż po powrocie do domu jest...włączenie komputera
i przegląd facebooka.
Tak moi drodzy. Facebook stał się integralną częścią naszego życia. Jest to
dla nas bardzo ważna część dnia, a może nawet dla niektórych najważniejsza,
przypomina rytuał, pod warunkiem, że nie zrobiliśmy tego już wcześniej, np przez
telefon komórkowy. Myślę, że prawie każdy zna to uczucie. Towarzyszy mu
podekscytowanie, lekka adrenalina, ciekawość, co przyniesie nowy dzień i co czeka
nas tuż po wypełnieniu dwóch magicznych pól oraz kliknięciu widniejącego na
niebieskim pasku przycisku "zaloguj". Nagle dostrzegamy kilka czerwonych cyferek
w lewym górnym rogu. Tak, to są zaproszenia do listy znajomych. Wtedy,
z niezwykłą szybkością, niczym lampart czyhający na swoją zdobycz podczas
polowania na ofiarę, zwinnie i bez zbytniego przemyślenia, automatycznie
akceptujemy zaproszenia od nowo poznanych na wczorajszej imprezie, spotkaniu
etc. osób. Po chwili zauważamy nowe powiadomienia. O, to ten przystojniak,
z którym wymieniliśmy się ostatnio spojrzeniami, polubił nasze zdjęcie i kliknął na
nas "zaczep użytkownika " (dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że ową "zaczepkę"
można traktować jako zwrócenie na siebie uwagi bądź też oznakę zainteresowania
drugą osobą). Po chwili dostajemy wiadomość. Napisał. Oczywiście całe
rozpromienione, w stanie euforii, przeglądamy i dokładnie wertujemy jego profil,
z każdym następnym pisanym słowem, przemyślanym zdaniem zaczynamy coraz
bardziej angażować się w konwersację. Okazuje się, że mamy coraz więcej
wspólnych tematów, podobnych poglądów, świetnie sie dogadujemy, z zapartym
tchem oczekujemy odpowiedzi i mamy nadzieję, że następnego dnia znów ON
pierwszy rozpocznie dialog. Zanim się obejrzymy już wymieniamy między sobą
numery telefonów, wydaje nam się, że znamy drugą osobę na wylot. Jednak często
następuje moment, w którym powinniśmy powiedzieć sobie stop, bo tak na prawdę,
tylko pozornie znamy tę drugą osobę, czy mamy 100 % gwarancji, że to on siedzi po
8
Facebook - serwis społecznościowy czy
portal randkowy?
9
Strona
drugiej stronie wirtualnego świata? Zadajemy sobie pytania: a może to żart, może
głupi zakład, albo po prostu facet chce sobie szybko zmienić status facebooka
na "w związku"? Propozycja randki to na pewno świetna okazja, żeby sie poznać na
żywo, ale to tak jak " kupowanie kota w worku", czy warto podjąć ryzyko?
Zapewne jest to prosty i szybki sposób na poderwanie jakiejś fajnej "laski" lub
dziewczyny, która od dawna już nam się podoba, ale nie mamy odwagi, żeby do niej
zagadać. Często jest to skuteczny sposób, wygodny, niewymagający większego
wysiłku, skupienia większej uwagi czy też poświęcenia czasu danej osobie,
nienarażający na większe ryzyko oraz incydent odrzucenia ze strony płci przeciwnej.
Przyznam, że jest to dość łatwy, ale jakże prymitywny sposób. Opcja „zaczepiania”
innych „Facebookowiczów” jest wygodnym sposobem, aby nienatrętnie zwrócić na
siebie uwagę innej osoby. Ale jeśli robisz to codziennie lub regularnie, to w końcu
zaczepiana osoba potraktuje to jako terroryzm. Zostaniesz zablokowany, albo co
gorsza wrzucony do „listy znajomych” nazwanej „desperaci”. Moja rada jest taka:
widziałeś ją na imprezie, w autobusie, szkole czy uczelni, ale nie zebrałeś się na
odwagę, aby podejść i zagadać? To nie licz na to, że cię zauważyła i tylko czeka na
twoje zaproszenie. Wysyłając je – normalnej – kobiecie i od razu proponując randkę
nie wyjdziesz na porządnego faceta, no chyba, że zależy Ci na tym, aby wyrobić
sobie opinie "lovelasa". Jeśli z kolei trafiłeś na „kolekcjonerkę” znajomych, to i tak nie
zwróci uwagi na 3567-go znajomego. Przez Facebooka można pisać wszystko,
obietnice, wyznania, mogą być prawdziwe, ale mogą też być pustym słowem, bez
żadnej wartości emocjonalnej. Z damskiego profilu na Facebooku możesz
dowiedzieć się jakiej muzyki słucha twoja wybranka, jakie jedzenie jej odpowiada, co
czyta, co ogląda i jakie ma hobby. Problem polega na tym, że odbierasz sobie całą
przyjemność odkrywania tego na własną rękę.
Początkowo Facebook miał być przecież serwisem społecznościowym,
w ramach którego zarejestrowani użytkownicy mogą tworzyć sieci i grupy, dzielić się
wiadomościami i zdjęciami oraz korzystać z aplikacji, nawiązywać nowe znajomości
i odnajdywać te stare oraz tworzyć sieć interakcji międzyludzkich. Czy z czasem nie
zaczął on przeradzać się w portal randkowy, przypominający biuro matrymonialne,
czy portal Sympatia.pl, w których widnieją opisy i zdjęcia singli desperacko
poszukujących drugiej połówki?· Cóż, taka jest rzeczywistość, świat idzie do przodu,
takie mamy czasy, sama nie mam nic przeciwko, odrobina niewinnego flirtu przez
Internet, na czacie (a tym bardziej przez Facebooka) jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Perspektywa randki przez Internet jest kusząca i intrygująca, jednak pamiętajmy,
aby zawsze kierować się swoimi zasadami i nie robić nic wbrew sobie, uważajmy
żeby nie zatracić tej rzeczywistej strony życia oraz naturalności i spontaniczności,
jaka nam pozostała, nie wspominając już o romantyzmie. Panowie, nie zapraszajcie
JEJ na randkę przez Facebooka, więcej odwagi i pewności siebie, przezwyciężcie
swoją nieśmiałość, przecież to nie może być aż takie trudne, czyż spotkanie w realu
nie jest przyjemniejsze i bardziej pociągające? A pora na randkę nadejdzie sama;)
Oliwia Bar
Strona
Wakacje to dla nas jeden z najwspanialszych
okresów w ciągu całego roku. Jest to czas, kiedy
jesteśmy beztroscy, możemy odpoczywać i relaksować
się. Dla mnie wakacje te były szczególnie niezwykłe.
Moimi głównym celem było przede wszystkim zbieranie
sił na maturalną klasę. Jako osoba aktywna, jednak nie
mogłam cały czas się lenić, więc postanowiłam zapisać się do wolontariatu na
Karuzelę Cooltury. Wiem, że wydarzenie to jest różnie odbierane przez mieszkańców
naszego miasta. Jedni bardzo krytykują tę imprezę, inni chwalą, uważając ją za
dobrą reklamę miasta. Jak jest naprawdę? Tego nie mogę wam powiedzieć, gdyż
pewnie racje leżą po obu stronach. Postaram się jednak podzielić z wami moimi
własnymi odczuciami oraz opisać Wam jak wyglądała praca od strony „kulisowej”.
Myśląc o Karuzeli Cooltury zawsze się uśmiecham. Dla mnie był to naprawdę
szczególny okres. Gdybym miała powiedzieć, co dała mi „Karuzela”, mogłabym
wymieniać bez końca. Przede wszystkim dała mi możliwość poznania wielu
ciekawych osób. Nie chodzi mi tu jedynie o gwiazdy, sławnych ludzi, ale przede
wszystkim o osoby, z którymi pracowałam. Wolontariusze byli wspaniali. Były to
osoby w różnym wieku i mieszkające nie tylko w Świnoujściu, ale również
w Szczecinie, Poznaniu, a nawet w Warszawie. Choć mieliśmy bardzo dużo pracy to
jednak zawsze znaleźliśmy chwilę, aby lepiej się poznać, wymienić się swoimi
własnymi doświadczeniami. Świetnie było również zobaczyć jak to wszystko działa,
jak wygląda praca nad tak dużym projektem. Dużo osób pyta mnie jak to jest
pracować koło „celebrytów”. Dla mnie są to ludzie bardzo podobni do nas. Wykonują
oni swoją pracę i tak jak my mają swoje problemy, obowiązki. Oczywiście fajnie było
zobaczyć ich na żywo, porozmawiać i zobaczyć, jacy są naprawdę, gdy kamery na
nich nie patrzą. Podczas tych trzech dni, kiedy kręciła się Karuzela, zdobyłam bardzo
dużo doświadczenia. W tak dużym przedsięwzięciu ważne jest, aby działać jak jedno
ciało. Musieliśmy tworzyć bardzo zgraną ekipą, wykazywać się sprytem, zaradnością
oraz być zawsze przygotowanym na wszystkie przeciwności. Karuzela, jak co roku
przyciągnęła bardzo dużo osób. Pamiętam jak podczas jednego spotkania w moim
namiocie ze znanym aktorem, było tak dużo ludzi, że trudno mi było dostać się na
swoje miejsce.
Ostatnio w mediach zobaczyłam zaskakującą informację: „To koniec Karuzeli
Cooltury”. Projekt ten ma już zostać wycofany, gdyż brakuje sponsorów na tę
inwestycję. Jeśli to prawda, to naprawdę cieszę się, że „załapałam się” na ten ostatni
rok „Karuzeli” i mogłam poznać tych wszystkich ludzi, zdobyć nowe doświadczenie.
Polecam wszystkim osobom aktywnym, sprytnym, szukających czegoś nowego, aby
próbowali swoich sił w takich właśnie przedsięwzięciach.
Ola
10
Karuzelowe wspomnienia
Dwie strony medalu
Strona
Zdarzają się nieraz przypadki zaniedbywania zwierząt, ale w ostatnich latach
normy prawne, wyrugowały takie zdarzenia prawie do zera. Niektórzy obrońcy praw
zwierząt argumentują, że wyrywając je ze środowiska naturalnego i trzymając
w niewoli, wyrządza im się krzywdę. Twierdzą, że Zoo ogranicza swobodę
poruszania się zwierząt i zaburza ich instynktowne zachowania. W odpowiedzi na te
zarzuty przedstawiciele ogrodów zoologicznych tłumaczą, że placówki te odgrywają
niezwykle ważną rolę w ochronie fauny i w edukacji ekologicznej, a wykwalifikowana
kadra pracownicza jest przystosowana do wszelkich nowinek i ochoczo wypełnia
swoje obowiązki. Przedstawiciele ogrodów zoologicznych twierdzą, że chcą
zmotywować zwiedzających do pomocy w chronieniu naturalnych siedlisk,
nieodzownych zwierzętom do przetrwania. Niech nie martwią się przeciwnicy
trzymania zwierząt w klatkach. Od pewnego czasu do prezentowania
niebezpiecznych zwierząt, coraz częściej zamiast klatek używa się otwartych
wybiegów, oddzielonych od zwiedzających fosą.
Badania potwierdzają, że dobrze zorganizowane wystawy w ogrodach
zoologicznych rzeczywiście zwiększają świadomość tego, jak potrzebna jest ochrona
11
Ogrody zoologiczne prezentują dziś niektóre z najbardziej egzotycznych
i intrygujących zwierząt świata i to w środowisku zbliżonym do naturalnego. Nie od
dziś wiadomo, że miejsca te mają zarówno rzeszę zwolenników, jak i przeciwników.
Każdy z nas pragnąłby choć na chwilkę przenieść się z ponurego bałtyckiego
miasta i zobaczyć jak przepiękne motyle fruwają po miniaturze tropikalnego lasu,
a pingwiny zażywają kąpieli w scenerii imitującej antarktyczne pola lodowe. Jednak
drogie bilety lotnicze w te egzotyczne miejsca, jak również ewentualna bariera
językowa oraz brak czasu skutecznie zniechęcają nawet najbardziej rządnych
przygód ludzi do takiej wyprawy. Co jeśli nie chcemy zbankrutować, ale pragniemy
choć na chwilę przenieść się w ten magiczny świat? Tu najlepszym rozwiązaniem
będzie wizyta w Zoo, gdzie możemy pospacerować po małym lesie równikowym
i podziwiać jego bogatą faunę, albo odwiedzić zaciemnione pomieszczenie,
podejrzeć zwierzęta prowadzące nocny tryb życia. Wiele ogrodów zoologicznych ma
swoje akwaria, nieraz można też zobaczyć pokazy ptaków drapieżnych w locie, albo
akrobacje delfinów.
Daria
Strona
Wiele fundacji prowadzi akcje działające na rzecz chronionych gatunków oraz
wspomaga ich rodzime rezerwaty, kliniki. Istnieją też programy sprzeciwiające się
działalności kłusowników i handlarzy, które również możemy wspomóc. A pierwsze
i najważniejsze co powinniśmy zrobić, to wzbogacać świadomość w kręgu naszych
znajomych i rodziny. Wystarczy zadać sobie pytanie, czy ten pasek ze skór małych
krokodylków zagrożonych wyginięciem na pewno będzie dobrym prezentem na
urodziny cioci? My sami możemy kształtować swoją świadomość ekologiczną.
Wycieczka do Zoo może nam jeszcze lepiej
uświadomić,
jak
cudowne
stworzenia
zamieszkują delikatny ekosystem naszej planety
i pogłębić naszą wiedzę. Dlatego nie zwlekaj
i wybierz się tam ze swoją klasą, rodziną,
znajomymi, bo jest to na pewno dobry pomysł
na spędzenie wolnego czasu i zapomnienie o
jesiennej chandrze dotykającej coraz to większe
pokłady społeczności naszej szkoły. Z takiej
wyprawy wrócisz z naładowanymi bateriami i
głową pełną kreatywnych pomysłów, których
zasoby powinny wystarczyć, do pierwszych
promieni wiosennego słońca.
12
gatunków zagrożonych wyginięciem. Niektóre z zagrożonych gatunków – panda
wielka, nosorożec indyjski, słoń afrykański, hipopotam karłowaty, goryl górski, jaguar,
koala, czy nasze rodzime gatunki, takie jak ryś, pardel, żbik, żubr, czy wydra morska
swobodnie rozmnażają się w ogrodach zoologicznych lub parkach narodowych,
dzięki sprzyjającym warunkom i dobrej opiece weterynaryjnej. Większość ogrodów
nie tylko hoduje zwierzęta wystawowe, lecz także stara się o rozmnożenie ginących
gatunków z myślą o wprowadzeniu ich do środowiska naturalnego. Np. populacja
żubrów żyjących na wolności wyginęła w Polsce w roku 1919. Dzięki programom
reprodukcyjnym dzikie stada żubrów można obecnie spotkać na terenie Polski, Rosji
i Białorusi. Główną przyczyną wymierania gatunków jest utrata ich pierwotnych
siedlisk, właśnie dlatego ogrody zoologiczne sponsorują programy ochronne
i współpracują bezpośrednio z rezerwatami w krajach tropikalnych.
-fragment powieści
Strona
Po dwóch miesiącach wakacji powróciliśmy w szkolne progi w pełnej
gotowości na kolejne dziesięć (w moim przypadku trochę mniej ☺) miesięcy
intensywnej nauki. Założę się, że żadne z Was nie za bardzo przejmowało się nauką
lub innymi szkolnymi sprawami. Ja jednak przyznam szczerze, że w moje ręce
wpadła świetna książka, której akcja rozgrywa się właśnie w szkole. Powieść
Jarka Szulskiego pt. "Zdarza się" opisuje trzy lata w jednym z warszawskich
gimnazjów, ale bez obaw - nie jest to byle jaka opowieść o przygodach 'gimbusów' ☺
"Zdarza się" to przede wszystkim powieść
o dojrzewaniu: o problemach nastolatków z rówieśnikami,
rodzicami, nauczycielami, o akceptacji ze strony kolegów,
o pierwszych zauroczeniach, miłościach i imprezach,
o podejmowaniu decyzji, o przyjaźniach na całe życie.
Choć opisuje naukę w gimnazjum, tak naprawdę uczy
nas o ludziach w każdym wieku: porusza problemy
zarówno uczniów gimnazjum, nastolatków z liceum oraz,
być może o dziwo, mówi nam wiele o dorosłych.
Mały, czyli Oskar to wybitnie ambitny chłopiec.
Może pochwalić się ponadprzeciętną inteligencją. Jego
wiedza wyróżnia się na tle klasy. Już na początku jego
pierwszej klasy gimnazjum daleko wyprzedza pozostałą
część rówieśników, przerobionym przez siebie materiałem. Ma jednak problemy
z przystosowaniem się do klasy, nie umie nawiązać kontaktu z koleżankami oraz
kolegami. Na szczęście na jego drodze pojawia się Duży, czyli profesor Czarniecki –
nowy nauczyciel w szkole im. Piasta Trzeciego w Warszawie, a także wychowawca
Oskara. Akcja powieści obejmuje trzy lata nauki Oskara w gimnazjum. Przez ten
czas zmienia się jego osobowość, spojrzenie na świat, stosunek do życia. Na pewno
wpływ na to ma jego wychowawca, który nie tylko uczy swoje Maleństwa (bo właśnie
tak zwraca się do uczniów) geografii. Przede wszystkim daje im lekcje życia:
w szkole, na spotkaniach poza zajęciami oraz na klasowych wycieczkach.
Nie jest przy tym kolejnym dorosłym,
„Będąc dorastającymi
zanudzającym nas życiowymi morałami.
nastolatkami jak nigdy
Widać, że Czarniecki jest prawdziwym
wcześniej potrzebowaliśmy
nauczycielem z powołania. Czuje się
kontaktu z koleżankami i
odpowiedzialny nie tylko za wiedzę
kolegami, szczerej rozmowy.
wychowanków, ale również za ich
(…) Wpadaliśmy co chwila w
spojrzenie na otaczający świat.
skrajne nastroje, od euforii do
To właśnie z wypowiedzi, przemyśleń depresji i myśli samobójczych,
czy retrospekcji do czasów młodości
rozważając własną pozycję w
Czarnieckiego dowiadujemy się, co siedzi
grupie, hamując zazdrość o
relacje z przyjaciółmi,
w głowie "starszej", licealnej młodzieży.
przeżywając
pierwsze
Jego postać pozwala nam również
zauroczenia i miłości.”
zrozumieć, że nauczyciel to też człowiek i w
13
„Zdarza się, no bywa”
naszym wieku na pewno robił dokładnie to, co i nam się zdarza ☺ Tak samo jak my
miał swoje nastoletnie frasunki i tak samo jak my przeżywał swoje "szczenięce" lata.
Oskar z kolei powinien przypominać wszystkim dorosłym, że też kiedyś byli w tym
wieku, też zmagali się z problemami, które teraz wydają się im błahe, też pragnęli jak
najlepiej wykorzystać czas beztroskiego życia. Psycholog Jacek Santorski tak
wypowiada się o "Zdarza się": "Powieść pokazuje nam, dorosłym, że 15-latki to dziś
już nie małe dzieci, a z drugiej strony bezlitośnie obnaża naszą małość, niedojrzałość
i niedostrzeganie ich problemów i dojrzałości." Autor powieści, Jarek Szulski, sam
jest nauczycielem w warszawskim liceum. Miałam okazję poznać zarówno jego, jak
i kilkoro jego uczniów. Choć w posłowiu możemy wyczytać, że książka to w
większości fikcja literacka doskonale wiem, że to raczej ta mniejsza większość ☺
Czasami aż ciężko uwierzyć, że podobne historie naprawdę się zdarzyły!
Według mnie "Zdarza się" to kawał naprawdę dobrej roboty!
Z niecierpliwością oczekuję jej kontynuacji i nie pogardziłabym filmem opartym na tej
fabule. Sądzę, że tę powieść powinien przeczytać każdy. A już przede wszystkim
ktoś, kto jest lub pragnie zostać nauczycielem.
Leja A.
Słabość wuja Sama czyli o konflikcie syryjskim.
Syria jest to państwo leżące w południowozachodniej Azji, nad morzem Śródziemnym.
Zamieszkałe jest w 83% przez muzułmanów,
z czego 87% to szyici, a 13% alawici. Kraj ten
rządzony jest przez Baszara al Asada, który jest
zwolennikiem
walki
z
ciemnotą
wśród
muzułmanów. W Syrii, jak w niewielu krajach
muzułmańskich,
wprowadzone
zostało
np.
równouprawnienie kobiet.
Od trzech lat w tym państwie trwa wojna
domowa, w skutek której śmierć poniosło
ponad 600 tyś ludzi.
Strona
Na tym konflikcie chciałbym się skupić. Jest on, prowadzony między zwolennikami a
przeciwnikami prezydenta Asada. Najbardziej kontrowersyjny w tym konflikcie jest brak
jakiejkolwiek relacji ze strony ONZ, przez prawie trzy lata trwania wojny domowej. Od
początku siły rządowe i rebelianci dopuścili się wielu nadużyć, co ciekawe, gdy podobne
14
Fot. PAP/EPA {www.wpolityce.pl]
sytuacje wydarzyły się w Libii reakcja ONZ była niemal natychmiastowa. Wojska ONZ już
dawno powinny być wysłane do Syrii w celu ochrony ludności cywilnej, ponadto powinna być
zorganizowana przez ONZ pomoc humanitarna i powinno się zakazać sprzedaży broni
rebeliantom i siłom rządowym.
Póki co jednak ONZ pokazało nam się, jako organizacja powołana bez sensu,
ponieważ nie wykonuje swoich zadań w choćby najmniejszym stopniu.
Co się dzieje dalej w tym konflikcie? W końcu dochodzi do punktu zwrotnego, ktoś
przekracza czerwoną linię ustaloną nie przez ONZ, ale przez USA, którą był zakaz użycia
broni chemicznej.
Prezydent Barack Obama od razu oskarża o wykorzystanie gazów bojowych wojska
rządowe, mimo braku jakichkolwiek dowodów na użycie ich przez rząd syryjski. Ta sytuacja
prowadzi do tego, że Stany Zjednoczone grożą atakiem, co więcej prezydent ameryki
zaczyna budować kolalicję państw, które ewentualnie wezmą udział w operacji wojskowej,
lecz nie ma on ani poparcia opinii międzynarodowej, ani u siebie w kraju.
Nie wiem, dlaczego osoba, która dostała pokojową nagrodę Nobla najpierw chciała
zaatakować zamiast po pierwsze wyjaśnić, kto użył broni chemicznej, po drugie powinno się
najpierw wykorzystać wszystkie możliwość dyplomatyczne jak np. sankcje czy ustalenie
strefy zakazu lotów. Na szczęście jednak powstał pomysł Rosjan, aby zlikwidować broń
chemiczną na terenie Syrii za zgodą tego państwa, co się udało.
Jednak to nie rozwiązuje problemu, nadal będą ginąć tam ludzie, nadal kraje
zachodnie będę dozbrajały rebeliantów i siły rządowe i nadal nie zostanie zagwarantowana
pomoc humanitarna cywilom.
Podsumowując póki, co konflikt syryjski, uświadomił nam, że ONZ potrzebuje
gruntownych zmian. Obnażył także słabnącą rolę USA na arenie międzynarodowej.
Indywidualny
Strona
Serie młodzieżowe... Cóż, bardzo często można natrafić na książki, które
okazują się być złym wyborem. Powiedzmy szczerze – zbyt często trafia się na
paranormalne romanse, w których chodzi głównie o to, by znaleźć miłość swego życia
będącą postacią o nadnaturalnych zdolnościach, bonusowo owianą jakąś straszną
i mroczną tajemnicą, a później wpleść w to jeszcze bardziej pogmatwaną postać
zakochaną w głównej bohaterce i BAM! Mamy mistyczny trójkąt romantyczny i główną
bohaterkę postawioną przed życiowym dylematem, który można opisać w co najmniej
15
W sieci Igrzysk Śmierci
Strona
Zacznijmy więc od podstaw, które funduje nam tył okładki pierwszego tomu.
„Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym
Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają
podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi
dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by
wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na
żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest
szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym
z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową
rodziny, musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest to prawdziwa
walka o przetrwanie...”
Oczywiście, opis wydaje się być pogmatwany dla osoby, która książki nie czytała,
lecz spokojnie – nic nie jest takie trudne, jak się wydaje. W dniu dożynek następuje
losowanie trybutów z dwóch kul. Każdy dwunastolatek ma swój własny „szczęśliwy”
los w szklanej kuli, z której wysłannik Kapitolu losuje trybutów – dziewczynkę
i chłopca. Trzynastolatek za to ma dwa wpisy, czternastolatek trzy i tak dalej aż do
osiemnastki. W ten sposób starsze osoby mają większe szanse na zostanie
trybutem, a show zaserwowane przez Kapitol wydaje się być ciekawsze, gdy walczą
dojrzałe i silne osoby zamiast dzieci. Niestety, w dystryktach uboższych sytuacja
wygląda troszkę inaczej, gdyż można wziąć astragal w postaci rocznego
zaopatrzenia w zboże i olej dla jednej osoby. Oczywiście takich astragali można brać
tyle ile jest członków rodziny, lecz w tym miejscu pojawia się problem – za każdy
wzięty astragal do kuli dorzuca się jeden los. Jeżeli w wieku dwunastu lat ktoś
weźmie astragal dla trzyosobowej rodziny, to będzie miał w kuli cztery głosy. Jeśli rok
później sytuacja w domu się nie poprawi, trzeba wziąć kolejne trzy astragale, co
równa się ośmiu głosom i tak dalej. Jak już zostało wspomniane, dwójka osób
zostaje wylosowana przez wysłannika, a potem zaczyna się istna gehenna.
Uczestnicy mają kilka minut, by pożegnać się z bliskimi i zostać
przetransportowanym przez Strażników Pokoju do pociągu, którego celem podróży
jest olbrzymi, tudzież obcy Kapitol. Oczywiście dwójka trybutów z dystryktu nie jest
sama – wciąż pilnuje ich cudowny wysłannik oraz mentor w postaci persony z tego
samego dystryktu, która kiedyś wygrała głodowe igrzyska. To właśnie ta osoba ma
za zadanie wesprzeć dwójkę zagubionych dzieciaków, poradzić im jak mogą
oczarować i podbić serca sponsorów z Kapitolu, którzy mogą podrzucić dla nich
jedzenie bądź inne rzeczy, na które jest zapotrzebowanie. W sercu kraju Panem
wojownicy otrzymują mieszkania w pokaźnym budynku (oczywiście bez możliwości
ucieczki!) z jedzeniem i grupką ludzi usługujących uczestników. Późniejsze
wydarzenia mają na celu dobre zaprezentowanie się przed publiką (przejazd na
rydwanach), a potem zaczyna się trening mający na celu nauczenie dwudziestu
czterech trybutów przetrwania na arenie. Ostatecznie odbywa się pokaz nabytych
16
czterech tomach sagi. Jednakże „Igrzyska Śmierci” zdecydowanie wyróżniają się
spośród przewidywalnych i błahych powieści. Pozwolę sobie przybliżyć obraz tej sagi,
drogi Czytelniku.
HW
17
Średnia ocen na lubimy czytać: 8,13
Strona
umiejętności przed znanymi celebrytami i organizatorami igrzysk. Za pokaz trybut
otrzymuje punkty w skali od zera do dwunastu – im więcej punktów się zdobędzie
tym większa jest szansa, że niektórzy na arenie będą drżeć ze strachu, a inni
urządzą polowanie na głowę najsilniejszego trybuta. Później każdy uczestnik
wyrusza na trwający kilka minut wywiad transmitowany przez telewizję. Następnego
dnia trafia na nieznaną, bezlitosną arenę, na której rozegra się bitwa na śmierć
i życie. Jedyne pytanie jakie się nasuwa w tej chwili to „czemu te dzieci i dystrykty są
tak karane?” otóż odpowiedź na pytanie można znaleźć na samym początku książki,
lecz motyw ten przewija się przez całą sagę, która nie jest tylko krwawą jatką na
arenie ciągnącą się przez trzy tomy.
Cóż, teraz nadeszła pora, by skomentować styl pisarski pani Collins. Oczywiście
narracja jest pierwszoosobowa i świat obserwujemy oczami wcześniej wspomnianej
Katniss Everdeen. Sposób pisania nie jest w żaden sposób irytujący, a bohaterka nie
rozmyśla o chłopakach w obliczu niebezpieczeństwa. Świat Katniss jest
najzwyczajniej szary, pojęcie szczęścia jest znane jedynie jako słownikowa formułka.
W świecie wykreowanym przez panią Collins można zauważyć bliskość głodu
i biedy. Nic tam nie jest naprawdę różowe i lukrowe, nawet cudowny Kapitol nie jest
takim, jakim się może wydawać. Podczas wydarzeń na arenie wychodzi na światło
dzienne brutalność i wrodzony instynkt walki o przetrwanie.
W ostatnim czasie pojawiły się dwie dosyć rozsławione sagi – jedna z nich
ukazywała świat magii, druga świat romansów ze stworami błyszczącymi w słońcu.
Igrzyska Śmierci są swego rodzaju przełomem ukazującym ludzki spryt,
predyspozycje fizyczne i inteligencję. Nie ma co liczyć, że Peeta wyjmie spod
hogwarckiej peleryny różdżkę po czym rzuci na przeciwnika zaklęcie rozbrajające
albo zamorduje większość trybutów swoimi kłami, które ujawnią się, gdy Katniss
zatnie się urodzinowym papierem na drugim końcu areny. Właśnie w tym tkwi
naturalność świata przedstawionego. Co do fabuły to z czystym sumieniem można
powiedzieć, że autorka naprawdę stworzyła oryginalną fabułę, czasem nawet
wymyślała piosenki, jej postacie są barwne, wydarzenia nie bywają banalne
i przewidywalne, emocje głównej bohaterki oraz jej moralność została opisana
w świetny sposób, pozwalający się wczuć w jej sytuację.
Według mojej jakże skromnej opinii, seria Igrzysk Śmierci jest przykładem
dobrze wykorzystanego potencjału. Suzanne Collins przesadnie nie umila życia
wykreowanym przez siebie bohaterom, ukazuje świat takim jakim jest – brutalnym
i dzikim, a zakończenie sagi jest zdecydowanie słodko-kwaśnie, tak jak i cała seria
przy której można się śmiać i płakać.
Komu poleciłabym tą książkę? Wszystkim których nie odrzucają czasami
brutalne opisy oraz domatorom lubiącym spędzać godziny, a nawet dni nad
wciągającą lekturą nie wyliczającym ze znużeniem, ile stron pozostało do końca
książki. W końcu nie liczy się ilość, lecz jakość, prawda?
„Szczęśliwych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze Wam sprzyja!”
Niby-recenzja
Są setki książek, które przewijają się
przez nasze życie. Niektóre z nich
zapamiętamy, pokochamy, wpiszemy na
facebooku. Wcale nie chcę ich wszystkich
opisać, nie mam jak, za 6,5 minuty prom
dobije na Warszów. Skończyłam „Gwiazd
naszych wina” amerykańskiego pisarza,
Johna Greena, i muszę, muszę choć
słowo, jedno słówko.
Niby dla nastolatków, bo o nastolatkach,
ale nie do końca. To tekst o miłości, życiu
i śmierci – Boże, jak większość chyba.
Banalne. Jednak ta książka w żadnej
mierze banalną nie jest. Od kreacji
bohaterów (Hazel Grace, Augustus – Gus),
narrację
przez
pierwszoosobową
dziewczyny chorej na raka (Hazel
powiedziałaby: żyjącej z rakiem) po
wstawki z tekstów Szekspira (stąd tytuł –
„Juliusz Cezar”) – bezcenne. Nic tkliwego,
płaczliwego, rozpaczliwego. Wzruszyć może prosta recepta na życie, z rakiem
czy bez raka, na Dobry Dzień, ostatni czy tez kolejny, na Cud, który jest
przedłużeniem życia tylko czy aż wręcz. To radość z ŻYCIA, z każdej chwili,
z każdej okruszyny miłości, z każdego widoku, gdy możemy patrzeć, z rozmyślań
o książce, która nie ma końca (co z tym chomikiem???), z pierwszego pocałunku
w Domu Anny Frank. Polecam – delikatna, błyskotliwa, ciepła i tak bardzo mądra,
że aż to boli. Bo słowa matki, że po śmierci jedynego dziecka przestanie być
matką – przerażające!
I na koniec mądrości życiowe Gusa (zaznaczone w książce papierkiem po
gumie Mamba, wiśniowej): „Prawdziwi bohaterowie to nie są ludzie, którzy robią
różne rzeczy. Prawdziwi bohaterowie ZAUWAŻAJĄ różne rzeczy, zwracają na nie
uwagę. Facet, który wynalazł szczepionkę na ospę, tak naprawdę niczego nie
znalazł. On tylko zauważył, że ludzie z ospą krowią nie chorują na ospę
prawdziwą.”
18
.
dag
Strona
PS 1 Tekst skończyłam w domu, wyładowała się bateria netbooka
PS 2 Do wypożyczenia w bibliotece (już oddałam).
MIGAWKOWO
Z ŻYCIA
YCIA SZKOŁY
SZKO Y☺
I A z wychowawczynią p. Beatą Czajkowską
Strona
19
I B z wychowawczynią p.Violettą Piórską
I C z wychowawczynią p. Anną Więzowską
Strona
20
I D z wychowawczynią p. Magdaleną Monkosa
Strona
21
Strona
22
Strona
23
Strona
24
DRODZY PANOWIE!!!
Ewa Leszczyna
Strona
Wszystkim chłopcom i mężczyznom, w tym szczególnym dniu życzymy dużo
szczęścia, zdrowia, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, samych szóstek
i żebyśmy przez cały rok był dla Was tak wyrozumiałe jak dziś. - Dziewczyny
25
Rozpoczęcie roku szkolnego to
jeden z najcięższych i najbardziej
znienawidzonych dni dla większości
uczniów.
Wakacyjna,
beztroska
sielanka z dnia na dzień ustępuje
miejsca trudom szkolnej nauki. Jednak
chłopcy mają dużo bardziej ułatwione
zadanie jeśli chodzi o zniesienie
i przyzwyczajenie się do szarej
rzeczywistości. Niecały miesiąc po
ciężkiej
pracy
za
rozpoczęciu
szkolnymi murami obchodzą swoje
święto - 30 września, czyli Dzień
Chłopaka. Ten szczególny dzień jest
obchodzony w niewielu krajach na świecie w różnych terminach.
W Polsce, choć geneza tego święta nie jest do końca jasna, jego czas jest
ustalony dość sprytnie. Zwłaszcza, że jest ono popularne głównie wśród młodzieży.
Mimo tego, że nie istnieje ono w świadomości dużej części starszego społeczeństwa,
nam - młodym - od najwcześniejszych lat nauczyciele nie dali o nim zapomnieć. Już
od szkoły podstawowej dziewczynki przygotowywały dla chłopców upominki
w postaci słodyczy, kolorowych pisaków lub breloczków oraz organizowały różne gry
i zabawy z myślą o kolegach, aby mogli spędzić ten dzień w szkole przyjemniej niż
zwykle.
Ciekawe jest jednak to, że chłopcy mają w roku aż dwa swoje szczególne dni.
10 marca obchodzony jest Dzień Mężczyzny. Chociaż obchodzony to może jednak
za duże słowo - ów dzień jest w Polsce jeszcze mniej popularny niż wrześniowy
Dzień Chłopaka. Tak czy owak oba miały być odpowiedzią na związany z wieloletnią
tradycją Dzień Kobiet. Nasz specjalny dzień wiele lat temu na stałe zagościł oficjalnie
w kalendarzu i zarówno starsze, jak i młodsze pokolenia od najmłodszych lat
pamiętają o kwiatach dla najbliższych dla siebie kobiet i dziewczynek. Chłopcy
próbowali wprowadzić do kalendarza aż dwa powody do kupienia im prezentu
i poświęcenia większej uwagi. Ostatecznie jednak to my, kobiety, mamy
niezaprzeczalnie swoje oficjalne święto, a o mężczyznach oraz większych
i mniejszych chłopcach pamiętamy, abyście i Wy poczuli się przez nas kochani
i doceniani, W końcu same chciałyśmy równouprawnienia. ;)

Podobne dokumenty