Słowo Redaktora Redakcja: Spis treści
Transkrypt
Słowo Redaktora Redakcja: Spis treści
Spis treści Słowo Redaktora T o już drugi numer kwartalnika "Hic et nunc"! Czemu tym razem na okładce czasopisma pojawiła się zima? I to w numerze ■ Prawo śniegu letnim? Śnieg pojawił się jako przełamanie a własność prywatna / 2 konwenansów. Tak jak zima podczas ■ Prawa dziecka poczętego / 4 trwającego upalnego lata wydaje się czymś upragnionym i niespodziewanym, tak właśnie ■ Rozgraniczanie i ten kwartalnik przełamuje znane schematy. nieruchomości / 6 W „Hic et nunc” otwieramy się na tematykę ■ Immisje w prawie naukową, która dla nas ściśle wiąże się z poruszaniem kwestii etycznych. Nie możemy cywilnym / 8 się od tego, co szanujemy. A swoje ■ Uprawnienia przysługujące oddzielić poglądy zawdzięczamy katolickiej nauce spopracującym zagranicą / 12 łecznej, co sprawia, że chcemy w prawdzie stawać przed faktami naukowymi. Psychologia W tym numerze zamieszczamy dużo arty■ Dobra rozmowa kułów z prawa cywilnego, choć coraz więcej tekstów dotyczy także innych dziedzin: psyoznacza dobre słuchanie / 14 chologii, polityki i kultury. Oddajemy pod waPolityka szą rozwagę praktyczne tematy, jak m.in. stosunki sąsiedzkie, prawa, które posiadają ■ Winston Churchill cz. 2 / 17 osoby pracujące zagranicą czy dziecko poczę■ Fenomen KNP / 19 te. Pojawią się tu także kwestie związane ■ Demokracja czy faszyzm / 21 z komunikacją międzyludzką czy właściwe rozumienie pojęcia „demokracja”. Nie może też Kultura zabraknąć kultury – bo człowiek, żyjąc bez niej, zatraca się w swoim człowieczeństwie. ■ W cieniu wielkiej, zapomnianej sprawy / 24 Niech czas wakacji będzie regeneracją ■ W poszukiwaniu straconego pogrzebu / 25 sił do pracy! Redaktor naczelny Prawo Redakcja: Redaktor naczelny: Paweł Nycz Zastępca redaktora naczelnego: Marcin Śliwa Redaktorzy: Paulina Gondek, Joanna Hanas, Dominika Kinel, Teresa Kmieć, Joanna Kniaziowska, Karol Miernik, Jolanta Mroczka, Mateusz Olszewski, Kamil Pawlik Korekta: Anna Radziszewska Skład i łamanie: Mateusz Miernik Strona internetowa: Dominika Kinel www.hicetnunc.pl Grafika na okładce: http://pixabay.com/pl/jod%C5%82y-charakter-las-%C5%9Bnie%C5%BCny-zima-235169/ Prawo Prawo śniegu a własność prywatna Paweł Nycz Już od wielu lat, gdy tylko zbliża się sezon narciarski i coraz to więcej osób popada w białe szaleństwo, pojawia się w Polsce temat prawa śniegu. Na mocy takiego ustawodawstwa prywatne grunty w atrakcyjnie położonych terenach narciarskich byłyby udostępniane pod trasy i urządzenia w zamian za wynagrodzenie dla właścicieli. Czy to, co już od wielu lat funkcjonuje w Alpach i Dolomitach, jest możliwe i u nas? Prawo śniegu ma dotyczyć zasad związanych z korzystaniem z prywatnych gruntów na potrzeby organizacji wyciągów i tras narciarskich. Najciekawsze w tej regulacji jest ujęcie samego śniegu, gdyż uznaje się go za własność publiczną, co pozwala na korzystanie z niego nawet bez zgody właścicieli gruntów, ale z możliwością naliczenia odszkodowania. Dotychczas zdołano opracować kilka projektów, niejednokrotnie też absurdalnych. Na przykład jeden z nich przewidywał sądowy przymus użyczenia gruntów na cele narciarskie w przypadku, gdy właściciel parceli nie zgodził się na to w formie dobrowolnej umowy1 . Inny projekt – tym razem Ligi Polskich Rodzin z 2005 roku – był zdecydowanie łagodniejszy, gdyż opierając się o regulację służebności gruntowej i osobistej, zakładał wywłaszczenie właścicieli, którzy nie udostępniliby swego gruntu. Wszystko miałoby się dziać na podstawie wyroku sądowego i oczywiście za odpowiednim odszkodowaniem. 2 | www.hicetnunc.pl Projekt ten jednak został uznany za niezgodny z Konstytucją. Próbowano również wprowadzić prawo śniegu tylnymi drzwiami, czyli nie przez ustawę, ale przez nowelizację ustawy Kodeksu cywilnego w części dotyczącej służebności gruntowych oraz prawa przesyłu. Dotyczyć ono miało poszerzenia art. 49 § 1. Obok urządzeń służących do doprowadzania lub odprowadzania płynów, pary, gazu, energii elektrycznej, dopisać chciano urządzenia linowe. Taki zapis, rozszerzający ten artykuł o transport linowy, zawierałby w sobie umożliwienie realizacji przedsięwzięć społecznie niezbędnych, ważnych dla społeczności lokalnych, a niemożliwych do zablokowania przez sprzeciw jednostki. Proponowana zmiana całkowicie zmienia ducha tej ustawy, gdyż umożliwia realizację komercyjnych inwestycji kosztem dobra społeczności lokalnej 2. Warto zauważyć, skąd polscy ustawodawcy biorą wzór. Powołują się oni na ustawodawstwo krajów Zachodu, a szczególnie na francuską ustawę o rozwoju i ochronie gór z 9 stycznia 1935 roku3. Jednak podstawowy problem wynika z błędnego jej odczytania, gdyż nie znosi ona przepisów prawa konstytucyjnego, które traktuje własność prywatną jako podstawowe i niezbywalne prawo każdego obywatela. Jej celem jest ulepszenie gospodarki rolnej, hodowlanej i leśnej na obszarach górskich, a także ochrona walorów przyrodniczych. Zaznaczyć należy, że przewiduje ona szeroki zakres ulg podatkowych oraz subwencji dla mieszkańców terenów górskich. Nie wyklucza to jednak możliwości nałożenia na właścicieli górskich gruntów obowiązku służebności w dostępie i niezbędnych przejazdach przez ich tereny – dzieje się to jednak za odpowiednim odszkodowaniem i tylko w wyjątkowych sytuacjach. Bez ryzyka popełnienia większej pomyłki możemy P. Nycz przyjąć, że w zasadzie we wszystkich krajach zachodnich przepisy o ochronie przyrody wykluczają wywłaszczenie gruntów dla celów wypoczynku, rekreacji i sportu. Nie wchodząc w rozważanie plusów i minusów takiej regulacji, należy jednak odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie, co mówi o tym polskie prawo? Powyższe rozważania jasno wskazują na drastyczne ograniczenie własności, a jest ona podstawową zasadą ustroju gospodarczego państwa4. Własność prywatną reguluje art. 140 k.c., który brzmi następująco: „W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.” Przepis ten obejmuje zasadniczo „pełnię władzy” właściciela nad swoją własnością. Wszakże dalsze prawa rzeczowe są już prawami na rzeczy cudzej i stanowią formy pochodne od prawa własności i ograniczają w tym zakresie cudze prawo własności. Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem (art. 21 ust. 2 Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r. 5). A więc zadajmy sobie pytanie: jakim celem publicznym jest budowa wyciągu narciarskiego albo trasy biegowej? Czy możemy postawić znak równości między nimi a autostradami, szkołami, szpitalami? Uważam, że ograniczenie praw właścicielskich do dysponowania przede wszystkim gruntem, można zaakceptować jak zło konieczne, ale tylko i wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, np. w przypadku niemożności ominięcia czyjegoś gruntu przy budowie autostrady, szpitala czy szkoły. Słów jeszcze kilka o służebności, czyli wywłaszczeniu właścicieli zamieszkujących idealny grunt pod stok. Pojawiały się również i takie pomysły, aby w ten sposób załatwić sprawę, ale znów należy postawić pytanie: co na to prawo? Po pierwsze można je traktować jedynie jako postulat de lege ferenda, gdyż obecnie nie ma odpowiedniej służebności, która regulowałaby tą materię. Po drugie, trzeba poznać cel ustanawiania służebności. A mianowicie może to być jedynie zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub jej części. Już w tym miejscu widać więc nieścisłość. Zwiększenie takiej użyteczności nie jest niezbędne, a cel ten ciężko utożsamiać z tym, który obecnie przyświeca służebności. Celem mojego artykułu jest krytyka kładzenia rąk na czyjąś własność poprzez ustawy. Nie chciałbym jednak zostać źle zrozumiany. Mamy wiele przykładów świetnie prosperujących tras narciarskich, gdzie nie potrzeba wprowadzać żadnej ustawy, a wystarczyło umówienie się społeczności lokalnej z inwestorem, aby wybudować bazę narciarską, z której mogą korzystać wszyscy. Jednak jeśli ktoś nie chce włączyć swojego gruntu do takiej inwestycji, to ma do tego prawo i nikt ani nic nie może go zmusić do zmiany swego zdania. T. Kudłacz, „Prawo Śniegu” czy „Prawo Górskie”?, „Miesięcznik Dzikie Życie” 2006, nr 4/142 [dostęp online 27.05.2014: http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numeryarchiwalne,2140,article,2861]. 2 Interpelacja nr 22109 do ministra sprawiedliwości w sprawie zmiany ustawy Kodeks cywilny, w szczególności rozszerzenia zakresu przedmiotowego art. 49 § 1. Kodeksu cywilnego, Sejm VI kadencja [dostęp online 27.05.2014: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/6888A 546]. maj–lipiec 2014 | 3 1 Prawo 3 T. Kudłacz, dz. 4 W. Skrzydło, cyt. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, wyd. VII, stan prawny na 2013.03.01. Dostępne w SIP LEX. 5 E. Gniewek, Kodeks cywilny. Księga druga. Własność i inne prawa rzeczowe. Komentarz, stan prawny na 2001.07.01. Dostępne w SIP LEX. Prawa dziecka poczętego Dominika Kinel Skoro nasciturus uznany jest za człowieka, to przysługują mu prawa już od samego poczęcia, czyli zanim jeszcze się urodzi. Nie można naruszać praw dziecka poczętego, skoro sama Konstytucja broni jego prawa do życia. Jak te kwestie normuje Kodeks rodzinny i opiekuńczy? Czy także dziecko, które jeszcze się nie narodziło, może dochodzić swoich praw na podstawie jego przepisów? Kodeks rodzinny i opiekuńczy zasadniczo w dwóch przepisach odnosi się do sytuacji dziecka poczętego a jeszcze nienarodzonego1 . Chodzi tu o art. 75 k.r.i.o. normujący uznanie ojcostwa i art. 142 k.r.i.o. regulujący utrzymanie dziecka w przypadku ojca niebędącego mężem matki, którego ojcostwo jest uprawdopodobnione. Dla zachowania porządku artykuły te zostaną omówione po kolei. Zgodnie z § 1 art. 75 k.r.i.o. można uznać ojcostwo przed urodzeniem się dziecka już poczętego. Przesłanką uznania dziecka jest jego wcześniejsze poczęcie. 4 | www.hicetnunc.pl Uznanie może dotyczyć tylko dziecka mającego narodzić się z określonej ciąży, nie może chodzić o dziecko mające się dopiero począć w przyszłości, nawet jeśli poczęcie takie jest w jakiś sposób zaplanowane2. Oświadczenie woli o uznaniu dziecka rodzi w prawie pewne skutki. Zanim dziecko się urodzi, przyznana jest mu warunkowa zdolność prawna we wspomnianej kwestii dziedziczenia, a dla ochrony jego praw można ustanowić kuratora. Pełne skutki uznania ojcostwa widoczne są po urodzeniu się dziecka. Prawa warunkowe przekształcają się od tego momentu w bezwarunkowe i to ze skutkiem wstecznym. W przypadku martwego urodzenia uznanie dziecka nie wywołuje pełnych skutków. Prawa przyznane dziecku warunkowo nie zostają przez nie nabyte. Uznanie nie jest jednak w tym przypadku bezprzedmiotowe i nie jest tak, że nie rodzi żadnych skutków3. Matka dziecka pozamałżeńskiego ma m.in. prawo wobec ojca do roszczeń wynikających z art. 141 § 1 k.r.i.o. Sąd, zasądzając roszczenia z tego artykułu, powinien powołać się na wcześniejsze uznanie ojcostwa na postawie art. 75 § 1 k.r.i.o. Art. 142 k.r.i.o. reguluje kwestię tzw. alimentów na dziecko. Zgodnie z nim jeżeli ojcostwo mężczyzny niebędącego mężem matki zostało uwiarygodnione, matka może żądać, ażeby mężczyzna ten jeszcze przed urodzeniem się dziecka wyłożył odpowiednią sumę pieniężną na koszty utrzymania matki przez trzy miesiące w okresie porodu oraz na koszty utrzymania dziecka przez pierwsze trzy miesiące po urodzeniu. Termin i sposób zapłaty tej sumy określa sąd. Z tego artykułu wynikają dwa odrębne świadczenia: jedno na rzecz matki i jedno na rzecz dziecka. W typowej sytuacji w obu przypadkach ojciec dziecka powinien świadczyć kwotę potrzebną do pełnego, a nie częściowego, D.Kinel utrzymania. Uwiarygodnienie, że dany mężczyzna jest ojcem dziecka, polega na przytoczeniu takich faktów, które wykażą, że faktycznie istnieje wysokie prawdopodobieństwo wskazania na niego. Nie jest to jeszcze domniemanie ojcostwa, ale ma on obowiązek świadczenia. Przytoczony artykuł nie wskazuje także, na podstawie czego powinno się ocenić dowód ojcostwa danej osoby i pozostawia to ocenie sądu4. Obowiązek z art. 142 k.r.i.o. ma charakter alimentacyjny. Przed narodzeniem dziecka stroną tego stosunku prawnego jest matka, ale świadczenie to chroni interes prawny nasciturusa. Po urodzeniu dziecko staje się pełnoprawną stroną stosunku prawnego. Roszczenie to jednak nie może być wytaczane po urodzeniu się dziecka. Wyłożenie zasądzonej sumy ma się odbyć z góry do rąk matki5. Przyszłe faktyczne koszty utrzymania matki, jak i dziecka, mogą okazać się inne, niż te określone w danej sytuacji aktualnej z uwzględnieniem zarobkowych i majątkowych możliwości ojca. Jeżeli więc suma wyłożona przez niego na przyszłe koszty utrzymania matki i dziecka ma spełniać funkcje zabezpieczenia tych właśnie kosztów, to ich wysokość powinna być adekwatna do realnych warunków życia. Należy także liczyć się ze zdarzeniami ewentualnymi. Mogą one zmienić zakres potrzeb matki i dziecka. Jeżeli natomiast suma zabezpieczenia okazałaby się w takiej sytuacji zbyt wygórowana w stosunku do potrzeb matki w okresie ciąży i dziecka po porodzie, to może zostać skorygowana wynikami postępowania w razie wytoczenia powództwa o alimenty. Sposób zapłaty uzależniony jest od czasu, jaki pozostał od daty wydania postanowienia do przewidywanej daty porodu. Krótki czas będzie wskazywał na nakaz zapłaty matce do rąk, z tym, że sumy przeznaczone dla dziecka, nie wcześniej niż z dniem jego urodzenia, np. za okazaniem aktu urodzenia. W sytuacji, gdy data wydania postanowienia wyprzedza znacznie datę przewidywanego porodu, wskazane jest złożenie sum zabezpieczenia do depozytu sądowego. Wskazuje się wówczas terminy, z nadejściem których przedmiot depozytu może być podjęty na rzecz dziecka po okazaniu dowodu, że urodziło się żywe. Kodeks rodzinny i opiekuńczy chroni prawa dziecka poczętego także przepisem art. 56 § 2. Zgodnie bowiem z art. 56 § 1. jeżeli między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia, każdy z małżonków może żądać, ażeby sąd rozwiązał małżeństwo przez rozwód, natomiast właśnie § 2. chroni interesy dziecka. Jednakże mimo zupełnego i trwałego rozkładu pożycia, rozwód nie jest dopuszczalny, jeżeli wskutek niego miałoby ucierpieć dobro wspólnych małoletnich dzieci małżonków albo jeżeli z innych względów orzeczenie rozwodu byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Pojęcie dobra dziecka jest przedmiotem wielu badań z zakresu piśmiennictwa i judykatury. Ich wspólną cechą jest takie definiowanie tego pojęcia, które uwzględnia jego fundamentalne znaczenie w systemie preferencji społecznych. Wywodzone jest z podstawowej dla prawa rodzinnego dyrektywy nakazującej przy kształtowaniu stosunków rodzinnych uwzględniać interes dziecka jako nadrzędny nad interesem rodziców. Dobro dziecka można więc pojmować jako dodatnią w społecznej hierarchii wartości ocenę sytuacji dziecka z punktu widzenia zaspokojenia całokształtu jego potrzeb, zarówno materialnych i niematerialnych. Możliwość i konieczność ochrony dobra dziecka jest bezsporna w trakcie procesu rozwodowego oraz w zakresie skutków maj–lipiec 2014 | 5 Prawo wyroku rozwodowego. Przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego pozwalają na ochronę dobra dziecka także w obrębie samych przesłanek udzielenia rozwodu. Małżeństwo jest nie tylko związkiem dwojga osób, ale kreuje obowiązki, w tym te, które dotyczą zrodzonych z tego związku dzieci. Dobro dziecka jest więc bezwzględną negatywną przesłanką udzielenia rozwodu. Interesy dziecka są tu nadrzędne względem interesów rodziców. Zakres podmiotowy przesłanki dobra dziecka wyznaczony jest przez ograniczenie jej zastosowania wyłącznie do dzieci wspólnych małżonków. Zarówno w doktrynie, jak i w orzecznictwie panuje ugruntowany pogląd, że art. 56 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dotyczy tak dzieci biologicznych obojga małżonków, jak i dzieci przysposobionych. Zakres podmiotowy przesłanki dobra dziecka wyznaczony jest przez ograniczenie jej zastosowania wyłącznie do małoletnich dzieci małżonków6. Jak widać Kodeks rodzinny i opiekuńczy, jak na swój zakres regulacji, dobrze chroni prawa dziecka poczętego. Odnosi się to nie tylko do samego nasciturusa, ale także do interesów matki. Jego przepisy są wystarczające i nie ma potrzeby, by regulowały więcej kwestii. Można uznać, że są poniekąd dopełnieniem regulacji tej kwestii ujętej w Kodeksie cywilnym, tworząc razem spójną całość. 1 Oprócz wspomnianego już art. 182 k.r.i.o. dotyczącego ustanowienia kuratora dla nasciturusa. 2 M. Andrzejewski, H. Dolecki, A. LutkiewiczRucińska, A. Olejniczak, T. Sokołowski, A. Sylwestrzak, A. Zielonacki, Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Komentarz, LEX 2010, s. 259. 3 Tamże, s. 260. 4 Sąd dokonuje tego w świetle przepisu art. 243 k.p.c. 6 | www.hicetnunc.pl rodzinny i opiekuńczy. Komentarz, dz. cyt., s. 393–394. 6 M. Andrzejewski, H. Dolecki, A. LutkiewiczRucińska, A. Olejniczak, T. Sokołowski, A. Sylwestrzak, A. Zielonacki, Komentarz do ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. Kodeks rodzinny i opiekuńczy LEX 2010, s. 176–178. 5 Kodeks Rozgraniczanie nieruchomości Mateusz Olszewski Wzajemne oddziaływanie nieruchomości związane z ich bliskim położeniem i wykonywaniem prawa własności przez każdego z właścicieli, często doprowadza do sytuacji spornych. Przepisy art. 144–154 Kodeksu cywilnego normują sferę stosunków sąsiedzkich. Wśród przepisów została także uregulowana problematyka wyznaczania granic, sąsiadujących nieruchomości i ich rozgraniczania. Właściciele sąsiadujących ze sobą nieruchomości są zobowiązani do współdziałania przy utrzymywaniu znaków granicznych (art. 152 k.c.). Mimo iż służą one do wspólnego użytku, niejednokrotnie w codziennym życiu można się spotkać z sytuacjami spornymi między sąsiadami. Konieczne jest wtedy przeprowadzenie postępowania rozgraniczeniowego, w oparciu o przepisy Kodeksu cywilnego i ustawę dotyczącą prawa geodezyjnego i kartograficznego. Polega ona na ustaleniu przebiegu granic nieruchomości w oparciu o linie i punkty graniczne oraz wyznaczeniu znaków granicznych, dzięki którym każda z nieruchomości zostanie wyodrębniona. Postępowanie rozgraniczeniowe M. O lszewski odbywa się początkowo w trybie administracyjnym. Na wyraźny wniosek strony lub w wypadkach przewidzianych w ustawie z urzędu, odpowiedni organ administracyjny, którym jest wójt (bądź burmistrz czy prezydent), dokonuje rozgraniczenia. Uzgodnienie sposobu przebiegu granic dokonuje geodeta, działający z upoważnienia wójta w następujący sposób: 1. Ustala granice na podstawie znaków i śladów granicznych, map i innych dokumentów. 2. Przy braku informacji z pkt 1. lub gdy są one niewystarczające czy też sprzeczne, ustalenie granic przebiega na podstawie zgodnego oświadczenia woli stron. Wystarczy także oświadczenie jednej strony, gdy druga nie wnosi wobec niego sprzeciwu. 3. W przypadku nie dojścia do kompromisu i nieudzielenia oświadczenia, geodeta namawia strony do ugody. Posiada ona moc ugody sądowej. W przypadku niewyrażenia ugody geodeta wyznacza tymczasowe punkty graniczne na podstawie ostatniego spokojnego stanu posiadania. Właściwy organ administracyjny umarza postępowanie i przekazuje je z urzędu do rozpatrzenia przez sąd. Jeżeli strony zawarły jednak porozumienie, decyzję o rozgraniczeniu wydaje wójt (prezydent czy burmistrz). Jest ona poddawana kontroli przez odpowiedni organ i upoważnionego z jego ramienia geodety, badającego poprawność ustanowienia granicy. Stronie przysługuje 14-dniowy okres, liczony od dnia dostarczenia decyzji na przekazanie sprawy do rozpatrzenia przez sąd w przypadku ustanowienia niezadowalającej linii granicznej. Sprawy o rozgraniczenie nieruchomości odbywają się w trybie nieprocesowym. Sąd, wytaczając przebieg granicy, bierze pod uwagę okoliczności występujące w danej kolejności: 1. Stan prawny nieruchomości. Jest on ustanawiany na podstawie informacji z istniejących dokumentów, wpisów w księgach wieczystych, ewidencji gruntów, map i śladów granicznych. 2. Ostatni spokojny stan posiadania, dotyczący przywrócenia ostatniego stanu posiadania właścicieli nieruchomości, w którym nie dochodziło do spornych sytuacji. Kryterium to może być wykorzystane jedynie w przypadku, gdy nie sposób jest przeprowadzić postępowania rozgraniczającego, biorąc pod uwagę przesłanki z 1. punktu. 3. Wszystkie okoliczności sprawy. Decyzja w sprawie przeprowadzenia rozgraniczenia gruntów jest podejmowana w oparciu o wszystkie okoliczności towarzyszące sprawie, ale tylko i wyłącznie wówczas, gdy nie można jej podjąć na podstawie dwóch poprzednich kryteriów. Sąd w tym przypadku winien dokładnie i szczegółowo zapoznać się z interesami każdej ze stron i wytyczyć granicę w najkorzystniejszy dla wszystkich sposób. Jeśli dojdzie do pokrzywdzenia jednego z właścicieli, możliwe jest przyznanie odpowiedniej dopłaty pieniężnej. Wymienione wyżej kryteria wyłączają się wzajemnie, co oznacza, że nie może dojść do rozpatrywania sprawy w ten sposób, że istnieje możliwość zrobienia tego na podstawie wcześniejszych kryteriów. Niemożliwe jest branie pod uwagę tylko względów celowościowych interesantów, w przypadku, gdy istnieją odpowiednie dokumenty pozwalające rozgraniczyć nieruchomości lub gdy można odtworzyć ostatni spokojny stan posiadania. W procesie sądowym bierze także udział geodeta. Decyzja o rozgraniczeniu w ciągu 30 dni od wydania orzeczenia przez odpowiedni organ administracyjny lub uprawomocnienie się wyroku musi trafić do sądów maj–lipiec 2014 | 7 Prawo rejonowych właściwych do prowadzenia ksiąg wieczystych. Musi także dotrzeć do właściwych starostów w celu ujawnienia granic nieruchomości w ewidencji gruntów i księgach wieczystych. Fakt ustanowienia granic nieruchomości nie wyklucza możliwości ponownego przeprowadzenia postępowania rozgraniczającego. Wiele stanów faktycznych może bowiem sprawić, że stan władania gruntami będzie się różnił od tytułu prawnego do tego władania. Zarówno właściciele, jak i inne osoby władające gruntami, są zobowiązani do ochrony znaków granicznych. W przypadku zniszczenia czy przesunięcia znaków granicznych ustanowionych w postępowaniu rozgraniczającym istnieje możliwość ich przywrócenia zgodnie z lokalizacją zawartą w dokumentach, bez potrzeby wszczynania nowego postępowania. Reasumując, każdy właściciel nieruchomości ma prawo do wszczęcia postępowania rozgraniczającego w przypadku, gdy przebieg pasów granicznych wywołuje spór z jego sąsiadem. Prawo cywilne tworzy instytucje mające na celu chronić prawo własności, do którego naruszeń często dochodzi w wyniku relacji sąsiedzkich. Jako jedną z najważniejszych przesłanek w ocenie takich sporów uważa się społeczno-gospodarcze zastosowanie nieruchomości i korzystanie przez właściciela z określonych przywilejów wynikających z prawa własności. 8 | www.hicetnunc.pl Immisje w prawie cywilnym Jolanta Mroczka „Sąsiada złego i kłótni w domu nie życzyć nikomu, biedzie swej nie poradzi, kto się z sąsiadem wadzi”, czyli prawo własności a stosunki sąsiedzkie. Prawo własności jest najszerszą formą korzystania z rzeczy. Każdemu właścicielowi przysługują uprawnienia do: korzystania z rzeczy, pobierania pożytków, jej przetworzenia, zużycia i zniszczenia oraz do rozporządzania nią. Jest to prawo bezwzględne (skuteczne erga omnes) i bezterminowe. Jego wykonywanie zobowiązuje inne podmioty do nieingerowania w sferę uprawnień właściciela. Czy można jednak mówić o nim, jako o prawie absolutnym? Oczywiście nie. Może być ograniczane przez ustawy i zasady współżycia społecznego. Problem ograniczeń uregulowany ustawowo jest stosunkowo bezdyskusyjny, jednak to właśnie sytuacje, gdy wykonywanie uprawnień właściciela narusza interes innego właściciela, w praktyce pojawia się bardzo często. Prawo cywilne, nie bez przyczyny nazywane „prawem życia codziennego”, reguluje te konflikty, wyznaczając konkretne rozwiązania dla osób, których interes jest zagrożony przez właściciela, wykonującego swoje uprawnienia legalnie, tzn. bez naruszenia norm cywilnoprawnych. W niniejszym artykule podejmę problematykę immisji. W oparciu o przepisy Księgi II Kodeksu Cywilnego oraz wybrane orzeczenia Sądu Najwyższego wyjaśnię ich istotę oraz przedstawię prawne środki ochrony przed nimi. J. Mroczka Pod pojęciem immisji należy rozumieć działanie na własnej nieruchomości, które zakłócają korzystanie z nieruchomości sąsiedniej, tzn. graniczącej, ale również w dalszej odległości lub nawet za drogą publiczną. Widzimy zatem, że przestrzenny zakres immisji nie ogranicza się do sąsiedztwa bezpośredniego, ale rozciąga się na całą okolicę nieruchomości właściciela, który je wytwarza. To zapewnia ochronę większemu kręgowi „podmiotów poszkodowanych” 1 . Wyróżniamy immisje bezpośrednie i pośrednie. Pierwsze polegają na skierowaniu pewnych substancji na nieruchomość sąsiednią (np. za pomocą rur czy rynien). Są one zakazane na mocy art. 1402. Natomiast immisjami pośrednimi są działania odczuwalne na nieruchomościach sąsiednich. Dzielimy je na materialne, ujęte jako przenikanie substancji (w tym hałasu) i niematerialne, odpowiedzialne za wywoływanie u innych osób uczucia strachu czy obawy, spowodowanego składowaniem przez właściciela niebezpiecznych substancji (np. materiałów wybuchowych) 3 . Immisje pośrednie mają również odmienną regulację. Jak zauważył Sąd Najwyższy: Przepis art. 144 k.c. zakazuje tzw. immisji pośrednich na cudzą nieruchomość, jeżeli zakłócają one korzystanie z tej nieruchomości ponad przeciętną miarę, jak np. polegających na wytworzeniu ciepła, dymów, wstrząsów itp. Natomiast skierowanie na skutek sztucznego urządzenia wody deszczowej z jednej nieruchomości na drugą stanowi bezpośrednią ingerencję w sferę cudzej nieruchomości, podobną do wkroczenia na tę nieruchomość, zakładania na niej przewodów lub innych urządzeń itp. Zakaz takiej ingerencji wynika nie z art. 144 k.c., lecz bezpośrednio z art. 140 k.c., w świetle którego właściciel ma prawo korzystać z nieruchomości z wyłączeniem innych osób4. Należy jeszcze raz podkreślić, że działania właściciela nie są sprzeczne z normą cywilnoprawną czy jakąkolwiek inną. Aby jego działania można było określić jako immisje, musi zaistnieć przesłanka korzystania z prawa własności ponad przeciętną miarę. Co to oznacza w praktyce? Po pierwsze, zakłócenia muszą być sprzeczne ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem nieruchomości. Jako przykład można podać prowadzenie zakładu stolarskiego w bloku. Taką sytuację możemy uwzględnić jako immisję, ponieważ poszczególne pomieszczenia budynku mają przeznaczenie mieszkalne, a nie przemysłowe. O rodzaju przeznaczenia terenów można się dowiedzieć z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, a gdy ich nie ma – z decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowaniu terenu. Drugą konstytutywną przesłanką dla zaistnienia immisji jest sprzeczność działań właściciela z przyjętymi stosunkami miejscowymi. Z kolei w tym miejscu bardzo często można usłyszeć zarzut w sprawie hodowli drobiu. W stosunkach wiejskich nie będzie mowy o immisji, natomiast w mieście stanowi to przekroczenie przeciętnej miary. Jednak głosy sąsiadów nie zawsze mają obiektywne podstawy, często zaś wynikają z konfliktów czy absurdalnych, niezasadnych roszczeń. Ocena „przeciętnej miary” w rozumieniu art. 144 k.c. musi być dokonana na podstawie obiektywnych warunków panujących w środowisku osób zamieszkujących na danym terenie, a nie na podstawie subiektywnych odczuć tych osób5. Ta obiektywizacja oceny przesłanek przekroczenia przeciętnej miary ma chronić pozwanych – właścicieli nieruchomości – przed nadużyciami ze strony sąsiadów. maj–lipiec 2014 | 9 Prawo Sytuacja immisji powinna być dostrzegana przez każdego przeciętnego człowieka, który znalazłby się w takich warunkach, niezależnie od upodobań. Hodowla egzotycznych roślin może być uciążliwa, wręcz nie do zniesienia dla sąsiada, ponieważ godzi w jego poczucie estetyki. Z drugiej strony, obiektywnie, nie będzie to powodem zakłóceń w korzystaniu z jego nieruchomości i przesłanką dla stwierdzenia immisji pośredniej. Jakie kroki należy podjąć w przypadku hałaśliwego sąsiada, emitującego drgania czy substancji chemicznych wydzielających się z zakładu przemysłowego? Jeżeli nie jest możliwe polubowne rozstrzygnięcie relacji z sąsiadem, który swym zachowaniem zakłóca nam wypoczynek w domu, mieszkaniu czy ogródku, pozostaje sądowa ochrona naszego prawa własności. Komu zatem przysługuje legitymacja czynna do podjęcia takich działań? Posiada ją oczywiście właściciel gruntu sąsiedniego, jednak przez długi czas występowały wątpliwości co do innych podmiotów uprawnionych. Z ochrony skorzystać może również najemca lokalu. To dlatego, że do ochrony praw najemcy stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie własności. Co więcej, najemca może wystąpić skutecznie z powództwem również przeciwko innemu najemcy lokalu, znajdującego się w tym samym budynku, ponieważ legitymację bierną, oprócz właściciela, ma każda osoba władająca nieruchomością wywołującą immisję. Potwierdził to Sąd Najwyższy6. W innym orzeczeniu Sąd Najwyższy stwierdził, iż: „Legitymacja czynna z art. 144 k.c. w zw. z art. 222 § 2 k.c. przysługuje nie tylko członkom spółdzielni mającym własnościowe prawo do lokalu (art. 251 k.c.) lecz także członkom spółdzielni, którym przysługuje lokatorskie prawo do lokalu” 7. 10 | www.hicetnunc.pl Zatem do kręgu podmiotów, którym przysługuje legitymacja czynna, należy zaliczyć uprawnionych z tytułu własnościowego lub lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego. Dodatkowo taka legitymacja przysługuje prokuratorowi. Środkiem ochrony cywilnoprawnej przeciwko immisjom jest tzw. roszczenie negatoryjne8. Na jego podstawie podmiot może żądać zaniechania naruszeń i (lub) przywrócenia stanu zgodnego z prawem, co nie zawsze jest tożsame ze stanem poprzedzającym immisje. Sąd Najwyższy tak określił stan zgodny z prawem: „Artykuł 144 w związku z art. 222 par. 2 k.c. pozwala na nałożenie na właściciela nieruchomości, z której pochodzą negatywne oddziaływania, nie tylko obowiązku całkowitego zaprzestania działań stanowiących źródło immisji, ale także nałożenia na niego takich obowiązków, które doprowadzą do zakłóceń w granice przeciętnej miary, a więc dozwolonego negatywnego oddziaływania na nieruchomości sąsiednie” 9. Nakaz zaniechania naruszeń rozciąga się również na nakaz zaniechania przygotowań, które dopiero po zrealizowaniu pozwoliłyby na immisje10. To dodatkowo chroni przed przyszłymi naruszeniami prawa sąsiedzkiego i pozwala legitymowanym czynnie na wyeliminowanie stanu obawy. Należy również zauważyć, iż roszczenie negatoryjne (pomimo tego, że jest roszczeniem majątkowym) nie przedawnia się, jeśli dotyczy nieruchomości11 . Gdyby w wyniku immisji powstały szkody majątkowe (np. popękanie tynku w wyniku długotrwałych drgań na nieruchomości sąsiedniej), to właścicielowi przysługuje roszczenie o naprawienie szkody. Zgodnie z art. 415 k.c. „kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”. Przepis ten nor- J. Mroczka muje podstawową zasadę odpowiedzialności opartej na winie sprawcy szkody. Za szkodę odpowiada osoba, której zawinione zachowanie jest źródłem powstania tej szkody, przy czym zdarzeniem sprawczym w rozumieniu tego przepisu jest zarówno działanie, jak i zaniechanie w sytuacji, gdy wiąże się z ciążącym na sprawcy obowiązkiem czynnego działania i niewykonania tego obowiązku. Jednocześnie czyn sprawcy pociągający za sobą odpowiedzialność cywilną musi wykazywać pewne cechy niewłaściwości postępowania odnoszące się do strony przedmiotowej, określane mianem bezprawności czynu oraz do strony podmiotowej, określanej pojęciem winy w znaczeniu subiektywnym12. Należy również wskazać na możliwość dochodzenia swoich praw w związku z roszczeniem o ochronę dóbr osobistych. Takie roszczenie przysługuje w przypadku immisji pośrednich, oddziałujących zwłaszcza na sferę psychiczną właściciela, który może żądać zaniechania immisji oraz dodatkowo wymagać zadośćuczynienia lub zapłaty odpowiedniej sumy na cel społeczny13. Jak widać, Fredrowskie przesłanie „Wolnoć Tomku w swoim domku” na płaszczyźnie prawa cywilnego nie znajduje zastosowania. Prawo własności nie jest prawem nieograniczonym, a właściciel nie zawsze może się tłumaczyć legalnością swoich działań na własnej nieruchomości. Sąd Najwyższy tak określił korelację praw właścicieli, sąsiadów: „(...) z faktu sąsiedztwa nieruchomości wynika wzajemna między nimi zależność; prawidłowe korzystanie z nieruchomości wymaga ingerencji w sferę praw sąsiada, co w konsekwencji oznacza wzajemne ograniczenie prawa własności” 14. To także pokazuje, że właściciel musi również liczyć się z innymi niż cywilnoprawnymi ograniczeniami (chodzi o wspomniane wyżej normy rangi ustawowej). Gdy określone działanie właściciela nieruchomości wyrządza szkodę nie tylko sąsiadom, lecz wywiera także szkodliwy wpływ na środowisko naturalne, może dojść do zbiegu art. 144 k.c. z przepisami zawartymi przede wszystkim w ustawie z dnia 27 kwietnia 2001 r. – Prawem ochrony środowiska15. J. Ignatowicz, K. Stefaniuk, Prawo rzeczowe, Warszawa 2006, s. 76. 2 W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93. 3 H. Witczak, A. Kawałko, Prawo rzeczowe, Warszawa 2012, s. 30–31. 4 Wyr. SN z 15.03.1968 r., III CRN 41/68, niepubl. 5 Wyrok SN z 22. 11.1985 r., II CR 149/85. 6 SN wskazał również, iż roszczenia windykacyjne i negatoryjne przysługują z mocy art. 690 i art. 222 k.c. najemcy lokalu w zakresie, w jakim potrzebę ochrony jego praw należy uznać za usprawiedliwioną ze względu na przedmiot najmu i jego przeznaczenie. Zob. Uchwała SN z dnia 4 marca 1975 r., III CZP 89/74. 7 Wyrok SN z dnia 22 listopada 1985 r., II CR 149/85. 8 Art. 222 par. 2 k.c.: Przeciwko osobie, która narusza własność w inny sposób aniżeli przez pozbawienie właściciela faktyczmaj–lipiec 2014 | 11 1 Prawo nego władztwa nad rzeczą, przysługuje właścicielowi roszczenie o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i o zaniechanie naruszeń. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93. 9 Wyrok SN z 14.05.2002 r. V CKN 1021/00, niepubl. 10 Wyrok SN z 03.06.1983 r., III CRN 100/83. 11 Art. 223 par. 1: Roszczenia właściciela przewidziane w artykule 222 nie ulegają przedawnieniu, jeżeli dotyczą nieruchomości. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93. 12 G. Bieniek, Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia. Zobowiązania, Warszawa 2006. 13 Art. 24 par. 2: Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93. 14 Wyrok SN z 06.02.2003 r., IV CKN 1731/00. 15 Komentarz do art. 144 k.c., [w:] A. Kidyba, K.A. Dadańska, T. Filipiak, Kodeks cywilny. Komentarz. Tom II. Własność i inne prawa rzeczowe, wyd. II, Warszawa 2009. 12 | www.hicetnunc.pl Uprawnienia przysługujące pracującym zagranicą Joanna Hanas Zbliża się okres wakacyjny. Wiele osób w tym czasie wyjeżdża zagranicę z zamiarem podjęcia tzw. prac sezonowych. Warto jednak przed takim wyjazdem zapoznać się z katalogiem praw przysługujących pracownikom migrującym, który jest bardzo rozbudowany. Członkostwo Polski w UE wiąże się zarówno z pewnymi plusami, jak i minusami. Przed przystąpieniem do tej organizacji międzynarodowej pojawiały się liczne głosy sprzeciwu wśród Polaków. Główne argumenty, jakie były przytaczane, to przede wszystkim ograniczenie suwerenności państwa, konieczność podporządkowania polskich regulacji prawnych do porządku unijnego, obowiązek dostosowania się do woli „większości”. Pojawiały się również przesłanki ekonomiczne, m.in. otwarcie rynku polskiego dla towarów i usług z innych państw członkowskich, które mogą okazać się zbyt konkurencyjne dla polskich firm czy też wzrost cen. Jednak w referendum, które odbyło się w czerwcu 2003 roku, ponad 77% głosujących Polaków opowiedziało się za przystąpieniem do tej organizacji1 . Skoro jesteśmy więc częścią tej społeczności międzynarodowej, warto zastanowić się nad tym, jak skorzystać z możliwości, które daje nam to członkostwo. Niewątpliwie bardzo dużym plusem jest swobodny przepływ pracowników. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, J.Hanas jak szerokie uprawnienia przysługują pracownikom znajdującym zatrudnienie w innym państwie członkowskim, a w związku z tym nie dochodzą tego, co w świetle prawa im się po prostu należy. Przede wszystkim prawo unijne gwarantuje dostęp pracowników migrujących do zatrudnienia na równi z pracownikami miejscowymi. Zakazana jest w związku z tym dyskryminacja zarówno bezpośrednia, jak i pośrednia. Przejawem dyskryminacji bezpośredniej jest m.in. przyjmowanie limitów procentowych lub liczbowych przy zatrudnianiu cudzoziemców, podział kandydatów na określone kategorie czy też przeprowadzanie odrębnej procedury naboru2. Dyskryminacja pośrednia natomiast może być związana ze stosowaniem krajowych przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych, jeżeli ograniczają lub uzależniają przyjmowanie wniosków, składanie ofert pracy, dostęp do zatrudnienia i jego wykonywanie przez cudzoziemców, od spełnienia warunków, które nie dotyczą obywateli tego państwa. Takie praktyki są bezwzględnie zakazane przez regulacje unijne3 . Ponadto pracownicy migrujący, którzy znaleźli już zatrudnienie w innym państwie członkowskim, powinni być traktowani tak samo, jak pracownicy miejscowi. Wyklucza to więc wszelką dyskryminację ze względu na przynależność państwową w zakresie warunków pracy, wynagrodzenia, szkoleń, awansu zawodowego czy też zwolnienia. W przypadku bezrobotnych dotyczy również warunków ponownego zatrudnienia czy też przywrócenia do pracy. Niedopuszczalne jest też ograniczanie okresu obowiązywania umów o pracę, stosując na przykład jedynie umowy na czas określony wobec cudzoziemców. Nieważne są wszelkie klauzule w układach zbio- rowych lub indywidualnych umowach o pracę przewidujące jakąkolwiek dyskryminację4. Pracownikom migrującym przysługuje również prawo do kształcenia zawodowego, które obejmuje prawo dostępu do szkoleń w szkołach zawodowych, centrach zawodowych i innych ośrodkach przyuczania zawodowego na takich samych warunkach jak pracownicy miejscowi5. Należy jednak wykazać przy tym związek pomiędzy wybranym w państwie przyjmującym wykształceniem bądź drogą zdobywania wiedzy, a wykonywaną tam pracą6. Jeżeli zaś chodzi o finansowanie doskonalenia zawodowego, pracownicy migrujący mają prawo do zwolnienia z opłat lub przyznania tak samo preferencyjnych stawek, jakie przysługują pracownikom miejscowym7. Kolejnym dosyć szerokim uprawnieniem jest prawo do analogicznego statusu socjalnego, jaki mają pracownicy, będący obywatelami danego kraju. Dotyczy to przywilejów związanych co do zasady z umową o pracę, z jakich korzystają zwykle pracownicy krajowi. Korzyści tego rodzaju powinny być szczególnie uzasadnione statusem pracownika, ale istotna jest również przesłanka dotycząca zamieszkiwania na terytorium danego państwa8. W związku z tym niedopuszczalne jest uzależnianie nabycia określonych korzyści socjalnych od okoliczności, których spełniać nie muszą miejscowi pracownicy albo które trudniej spełnić pracownikom z innych państw członkowskich. Ponadto przywileje socjalne nie muszą być jedynie świadczeniami udzielanymi z tytułu zatrudnienia, ale również z tytułu zamieszkania na terytorium danego państwa pod warunkiem, iż przyznaje się je też pracownikom miejscowym. Mogą to być przykładowo zniżki w przejazdach pumaj–lipiec 2014 | 13 Psychologia blicznym transportem czy prawo uczestnictwa w życiu kulturalnym. Co więcej, powinny być także rozciągnięte na członków ich rodzin. Przykładem tego rodzaju uprawnień jest możliwość korzystania z dożywiania dzieci w szkole9. Państwa członkowskie dążą także do wyeliminowania negatywnych dla podatnika konsekwencji, takich jak np. podwójne opodatkowanie w przypadku, gdy ten uzyskuje dochody w dwóch lub więcej państwach członkowskich. Przykładem takich działań jest harmonizacja, której główny cel zakłada ujednolicenie norm prawa podatkowego na płaszczyźnie międzynarodowej. Ma jednak zastosowanie tylko do podatków pośrednich. W zakresie podatków bezpośrednich natomiast zawierane są między państwami umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania10. Kolejną formą współpracy jest też wymiana informacji między administracjami podatkowymi państw członkowskich, umożliwiających prawidłowe naliczanie podatków. W zakresie zobowiązań podatkowych rozważyć należy też zagadnienie ograniczonego i nieograniczonego obowiązku podatkowego, co bezpośrednio wiąże się z rezydencją podatkową danego podmiotu. Regulacje unijne również w odniesieniu do zobowiązań podatkowych zakazują jakiejkolwiek dyskryminacji oraz protekcjonizmu podatkowego11 . Bez wątpienia można więc stwierdzić, że katalog praw przyznanych pracownikom migrującym jest bardzo szeroki. Obejmuje różnego rodzaju uprawnienia, począwszy od tak fundamentalnych jak prawo wjazdu, wyjazdu czy też pobytu na terytorium państwa przyjmującego, po tak daleko idące przywileje jak świadczenia z tytułu choroby bądź zasiłki pogrzebowe. 14 | www.hicetnunc.pl 1 Informacje pobrane ze strony: isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU20031321 223&type=2 [dostęp online 22.05.2014 r.]. 2 A. Cieśliński, Wspólnotowe prawo gospodarcze. T. 1 Swobody rynku wewnętrznego, Warszawa 2009, s. 181. 3 Rozporządzenie Rady nr 1612/68 z dnia 15 października 1968 r. w sprawie swobodnego przepływu pracowników wewnątrz Wspólnoty (Dz.U. L.527 z 19.10.1968, art. 3). 4 A. Cieśliński, dz. cyt., s. 182. 5 Art. 7 rozporządzenia 1612/68. 6 Wyrok z dnia 21 czerwca 1988r. w sprawie 39/86 Sylvie Lair p. Universität Hannover. 7 A Cieśliński, dz. cyt., s. 206. 8 Wyrok z dnia 24 września 1998 r. w sprawie C35/97 Komisja przeciwko Francji. 9 A. Cieśliński, dz. cyt., s. 207. 10 S. Dolata, Podstawy wiedzy o polskim systemie podatkowym, Warszawa 2013, s. 61. 11 Prawo podatkowe, red. P. Smoleń, W. Wójtowicz, Warszawa 2014, s. 487 i n. Dobra rozmowa oznacza dobre słuchanie Paulina Gondek Często słyszę od wielu osób, że czują się niewysłuchane, niezrozumiane, skarżą się, że doświadczają osamotnienia nawet w rozmowie z najbliższymi. O co tak naprawdę chodzi? Jaka może być tego przyczyna? Swoje krótkie rozważania rozpocznę od określenia różnych sposobów komunikacji, porozumiewania się z innymi osobami. Często udzielamy drugim krótkich poleceń, wskazówek, które są jedynie komu- P. G o n d e k nikatem. Oczekujemy, że dana osoba odpowie na ten komunikat, tzn. spełni nasze oczekiwania. Wśród takich poleceń znajdą się np.: „umyj podłogę”, „zrób zakupy”, „nie posprzątałeś, jak cię prosiłam”, „ścisz muzykę”, „zrób zadanie”, „nie kochasz mnie”. Trudno nazwać to rozmową, nawet próbą porozumienia się. Są to raczej komunikaty, które dana osoba, w naszym odczuciu powinna respektować i na nie odpowiednio zareagować. Pośród innych sposobów częstej komunikacji znajdują się też mało znaczące konwersacje: plotkowanie, pytanie, co słychać, narzekanie. Choć początkowo mogą one charakteryzować się nawet dużym ożywieniem, zazwyczaj kończą się znudzeniem, rozdrażnieniem czy irytacją. Są one potrzebne, aby zagłuszyć poruszanie ważnych dla nas spraw lub własnego niepokoju bądź podtrzymywanie byle jakiego kontaktu z innymi, często tylko pozornego. Dyskusja zaś należy do bardziej rozbudowanego sposobu komunikacji. Osoby zainteresowane wymieniają argumenty, wskazują własne zdanie, próbują jak najlepiej przedstawić swoje stanowisko. Jest tylko jedna niepokojąca kwestia: gdzie w dyskusji znajduje się miejsce na aktywne słuchanie, z którego wynika nić porozumienia? Niestety, nie ma tu tego za wiele. Cel dyskusji stanowi wygrana jednej ze stron, walka nie o treść rozmowy czy konwersacji, lecz o to, kto ma rację, czyje argumenty przeważają, są silniejsze. Słuchanie służy w przeważającej części budowaniu kontrargumentów. Dopiero prawdziwie słuchający się rozmówcy, umiejący przedstawić swój punkt widzenia, a równocześnie otwarci na rozważenie różnych propozycji i zainteresowani zdaniem innych, prowadzą dialog. Celem dialogu jest szersze rozu- mienie siebie nawzajem, wysłuchanie co druga osoba ma do powiedzenia, umiejętność wyrażenia siebie czy zmiany swojego stanowiska po przeanalizowaniu innego sposobu myślenia. Dialog jest możliwością pogłębienia wiedzy, zawężenia więzi między rozmawiającymi. Rodzi współpracę oraz refleksję nad własnym myśleniem, postępowaniem. Krzysztof Łęcki uważa dialog za proces, który odbywa się w czasie, charakteryzują go wzajemna wymiana informacji, kontekst, w którym ta wymiana zachodzi, stany psychiczne i postawy u partnerów w czasie jej tworzenia, dynamicznie zmieniający się stan zrozumienia informacji, który pobudza dalszą ich wymianę1 . Tymczasem inny autor zwraca uwagę na towarzyszące przy aktywnym słuchaniu wyrażanie emocji czy też dominujące w danej chwili cechy osobowościowe2. Warunkiem dobrego dialogu jest uczenie się siebie samego. Z kolei poznawanie siebie jest niezbędnym warunkiem odkrywania innych. Rozwijanie postawy empatii owocuje prospołecznym zachowaniem przez całe życie, niweluje konflikty, kłótnie, pozwala wyeliminować niezrozumienie, które rodzi nienawiść i przemoc wśród ludzi. Dialog to spotkanie ludzi w czasie, podczas którego możliwe jest odkrywanie nowych wartości i nieznanych kwestii. W tym kontekście mówi się współcześnie o dialogu jako o takiej rozmowie, która z natury rzeczy zakłada wielość, różnorodność punktów widzenia3 . Dużo na ten temat informacji, dużo wiedzy w różnych artykułach, czasopismach, a my dalej nie umiemy satysfakcjonująco rozmawiać. Może niekiedy brakuje nam wzorców tego, jak należy przeprowadzić rozmowę, czy bezpieczniej jest mówić o powierzchownych kwestiach i unikać dyskusji dotyczących maj–lipiec 2014 | 15 Psychologia istotnych problemów, kryjących się pod powierzchnią codzienności. A przecież mówienie o ważnych kwestiach pozwala na utrzymanie głębokiej relacji, właśnie takich, jakich pragniemy. Chciałabym przedstawić jeszcze kilka propozycji, które mogą się przydać w dobrej komunikacji, rozwijaniu dialogu4: „Pamiętaj, aby mówić o tym co czujesz i myślisz”. Nie bój się wyrażać swoich przeżyć i przekonań. Jeżeli czujesz się szczęśliwy, podziel się tym z drugą osobą. Również kiedy odczuwasz zdenerwowanie, lepiej jest to wyrazić, niż trzymać w sobie, bo prędzej czy później wybuchniesz, co może spowodować jeszcze mocniejsze zaostrzenie konfliktu. „Nie zapomnij mówić o sobie w pierwszej osobie liczby pojedynczej”. Szczególnie wśród najbliższych zawsze mów we własnym imieniu. Nawet jeśli wypowiadasz inne opinie, staraj się wypowiadać je jako własne. „Mów wprost do drugiej osoby w jej obecności”. Choć wymaga to wiele odwagi i może wiązać się z silnymi emocjami, mówienie wprost prowadzi do uniknięcia niejasności i wyjaśnienia ewentualnych nieporozumień, jest również pokazaniem szczerych, dobrych intencji w stosunku do drugiego. „Ważne, aby to, co mówisz, było zgodne z tym, co komunikuje twoje ciało i mimika”. Gdy te komunikaty nie zgadzają się, u rozmówcy dochodzi do dezorientacji, nieufności i zmieszania. Sytuacja taka jest widoczna, gdy ktoś uśmiecha się, a jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. Wówczas widzimy, że coś jest nie tak. „Bądź otwarty na zrozumienie i zainteresowanie się drugim człowiekiem”. Każdy człowiek jest niepowtarzalny, szczególnie jeśli chodzi o świat jego przeżyć 16 | www.hicetnunc.pl i odczuć. Świat ten może znacznie różnić się od naszego, mimo wszystko próba podążania za ścieżką czichś myśli i doświadczeń pozwoli nam lepiej zrozumieć drugiego człowieka. Osoba, która doświadcza empatii i zrozumienia od innych, bardziej akceptuje siebie samego, co skutkuje postawą odwagi, wyzbywania się złości, poczucia winy, różnych obaw oraz otwarcia się na przeżywanie pozytywnych emocji, uczuć, przez doświadczenie ich i dzielenie się nimi z innymi. W konsekwencji uczy to wyrozumiałości, umiejętności wczuwania się i lepszego rozumienia drugiego człowieka. „Pamiętaj, aby krytycznie podchodzić do ogólnych opinii o innych”. Szczególnie jeśli chodzi o niepotwierdzone opinie mogą być one bardzo krzywdzące dla innych. Wszelkie uogólnienia mogą być bardzo uproszczone. Ważne też, aby zwracać uwagę, gdy używamy takich ogólników jak: „zawsze”, „nigdy”. Słowa te mogą bardzo ranić, np.: „Ty nigdy nie potrafisz nic naprawić”. Możesz przecież mieć zawsze własną opinię na każdy temat. „Chwal i krytykuj kiedy trzeba”. Ważna jest równowaga pomiędzy krytyką a pochwałą. Staraj się dostrzegać i mówić o pozytywach, które widzisz u innych. Ogromna jest moc miłych słów. Często zmienia ona nawet postawy innych i zachęca do dobrego działania. W tym momencie jest czas na zastanowienie się, w jaki sposób odnosimy się do innych oraz jak inni odnoszą się do nas? Czy są to tylko nasze (lub innych osób) oczekiwanie na odpowiedź, „zabicie czasu” przez niekonstruktywne rozmowy, suche wymiany argumentów, czy głęboka, szczera rozmowa, która wymaga od nas zainteresowania i próby zrozumienia drugiego człowieka? Co chcemy uzyskać jest już naszym wyborem. J. Kniaziowska 1 Zob. K. Łęcki, A. Szustak, Komunikacja interpersonalna w pracy socjalnej, Katowice 1999, s. 20. 2 Zob. A. Nocuń, J. Szmagalski, Podstawowe umiejętności w pracy socjalnej i ich kształcenie. Porozumiewanie się, rozwiązywanie problemów i konfliktów, Katowice 1998, s. 13–20. 3 J. Delors, Edukacja. Jest w niej ukryty skarb. Raport dla UNESCO Międzynarodowej komisji do spraw Edukacji dla XXI wieku, Warszawa 1998, s. 94. 4 Rozmowa – jak ważna w codziennym życiu [dostęp online 16.05.2014: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,235,rozmowa-jak-wazna-w-codziennym-zyciu.html]. Winston Churchill – jeden z najwybitniejszych polityków XX wieku (cz. 2) Joanna Kniaziowska „Bezczynność dla Winstona Churchilla stanowiła osobiste piekło. Nawet pełniąc funkcję ministra, nigdy lub prawie nigdy nie miał dość pracy i zakresu odpowiedzialności, zawsze czuł pewien niepokój. Stale niezdyscyplinowany, wykazywał skłonność do przekraczania kompetencji związanych z zajmowanym stanowiskiem i ingerowania we wszystko”1. Rozwój kariery politycznej 2 W 1906 roku Winston Churchill zasiadał w Izbie Gmin, obejmując pierwsze ważne stanowisko, a mianowicie podsekretarza stanu do spraw kolonii. W 1910 roku przyjął kolejny awans, tym razem sprawując funkcję ministra do spraw wewnętrznych. W 1911 roku został Pierwszym Lordem Admiralicji i z tą pozycją związał się na dłużej, bo aż do 1915 roku. Podczas I wojny światowej zdecydowanie opowiedział się za użyciem brytyjskich sił morskich przeciwko Niemcom oraz blokadzie morskiej. Dopiero spektakularna klęska pod Gallipoli stała się przyczyną upadku Churchilla, który zmuszony był podać się do dymisji i opuścić rząd. Po tym zdarzeniu przez krótki okres ponownie działał w armii brytyjskiej, walcząc na froncie zachodnim jako dowódca batalionu. W 1917 roku znowu wszedł w skład rządu, tym razem kierowanego przez Lloyda George'a, z którym przyjaźnił się od lat. Objął także stanowisko ministra do spraw amunicji, a w 1919 roku został ministrem wojny. Tam po raz kolejny podjął trudną decyzję, wydając rozkaz użycia sił brytyjskich w Rosji, gdzie trwały walki pomiędzy bolszewikami i kontrrewolucjonistami. Pod koniec 1922 roku rząd Lloyda George'a upadł, a tym samym miejsce w nim stracił także Churchill. Lata trzydzieste nie wróżyły niczego dobrego dla ambitnego polityka, gdyż stracił on nie tylko poparcie, ale i popularność. Dopiero w drugiej połowie dekady ponownie zaczął wybijać się na pierwsze miejsce, krytykując działania rządu brytyjskiego, dążącego do porozumienia z Niemcami bez użycia siły. Jako zwolennik radykalnych metod Churchill domagał się szybkiej i zdecydowanej interwencji w Europie. Głośno wypowiadane uwagi i radykalne hasła znowu zjednały mu członków Partii Konserwatywnej. W 1939 roku Churchill po raz drugi maj–lipiec 2014 | 17 Polityka został mianowany na stanowisko Pierwszego Lorda Admiralicji. Podczas pełnienia tej funkcji aktywnie działał w Royal Navy, podejmując się między innymi akcji minowania wód norweskich oraz walki przeciwko niemieckim okrętom. Po dymisji Chamberlaina 10 maja 1940 roku, w dniu ataku Niemiec na Francję, Belgię i Holandię, Jerzy VI powierzył Churchillowi misję formowania nowego gabinetu. Nowy premier szybko zabrał się za budowanie silnego stronnictwa, które podjęło się organizowania walki przeciwko hitlerowskiej III Rzeszy. Nastroje ugodowe w społeczeństwie brytyjskim zanikły niemalże całkowicie po słynnym przemówieniu Churchilla, który poruszył naród słowami: „I have nothing to offer but blood, toil, tears and sweat” 3 . Od tego czasu „krew, trud, łzy i pot” stały się wyznacznikiem jego polityki wojennej. W sierpniu 1940 roku rozpoczęła się bitwa o Wielką Brytanię. Mimo ogromnych strat Wyspa została obroniona, a Luftwaffe poniosło pierwszą klęskę, od początku trwania II wojny światowej. Imperium Brytyjskie jednak nadal było zagrożone. Przegrane w Grecji, na Krecie i froncie północnoafrykańskim przyczyniły się do straty zaufania, jakim Brytyjczycy darzyli gabinet Churchilla. Mimo to premier wciąż trzymał się u steru władzy. Dzięki odpowiednim pertraktacjom udało mu się namówić do przystąpienia do wojny głównego sojusznika Wielkiej Brytanii – Stanów Zjednoczonych. Co więcej, do koalicji antyhitlerowskiej przyłączył się Związek Sowiecki zaatakowany przez Niemców 22 czerwca 1941 roku. Churchill niezwłocznie (co często poczytywano za jego błąd) wystosował do Józefa Stalina, przywódcy ZSRS, list z zapewnieniem o absolutnym 18 | www.hicetnunc.pl poparciu Wielkiej Brytanii. W grudniu tego samego roku do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone, przeciw którym wystąpiła Japonia. Tak sformowała się Wielka Trójka: Churchill, Stalin i Roosevelt. Na początku nic nie zwiastowało sukcesu koalicji – porażki na froncie przychodziły jedna za drugą. Przysporzyły one Churchillowi kłopotów zdrowotnych, dwa razy przechodził zawał serca. Ostatecznie jednak zwycięstwo odnieśli alianci. Wielka Trójka spotykała się trzykrotnie – w Teheranie (28 listopada–1 grudnia 1943), w Jałcie (4–11 lutego 1945) i w Poczdamie (już bez Roosevelta, 17 lipca–2 sierpnia 1945). Na tych konferencjach przywódcy mocarstw zadecydowali o najważniejszych operacjach II wojny światowej oraz ustanowili słynny porządek powojenny. Po przegranych przez Churchilla wyborach w 1945 roku jego miejsce na stanowisku premiera zajął Clement Attlee, a sam Churchill zmuszony był opuścić konferencję w Poczdamie 26 lipca 1945 roku. Po wojnie i klęsce Partii Konserwatywnej Churchill zajął miejsce w opozycji. W 1951 roku Partia Konserwatywna ponownie powróciła jako ugrupowanie rządzące, a Churchill znów został mianowany premierem. Popierał on politykę amerykańską, próbując odbudować utraconą po wojnie potęgę Wielkiej Brytanii. Niestety, wciąż pogarszający się stan zdrowia premiera spowodował, iż zmuszony on był ustąpić ze stanowiska w kwietniu 1955 roku. Churchill wycofał się z życia publicznego, poświęcając się publikowaniu kolejnych książek. Koniec kariery politycznej W kwietniu 1955 z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Churchill zrezygnował z funkcji premiera i lidera Partii K. Pawlik Konserwatywnej oraz wycofał się z czynnego życia politycznego. Zasiadał w Izbie Gmin jeszcze do 1964 roku. Pogłębiająca się depresja i niezdrowy tryb życia powodowały, że Churchill szybko podupadał na zdrowiu. Kiedy w 1963 przyznano mu honorowe obywatelstwo USA nie mógł już uczestniczyć w ceremonii. Zastąpił go tam jego syn. Winston Churchill zmarł 24 stycznia 1965 w wieku 90 lat. Przyczyną śmierci był udar mózgu. W katedrze świętego Pawła dnia 30 stycznia 1965roku na pogrzebie Churchilla zebrało się około trzech i pół tysiąca osób. Winston Churchill należy do tych postaci w historii, wobec których nie można przejść obojętnie. Jego długoletnia kariera polityczna wywarła wpływ nie tylko na obecny kształt Wielkiej Brytanii, ale również na kształt współczesnego świata. Bez wątpienia można zaliczyć go do grupy najważniejszych i najbardziej wpływowych polityków XX wieku. Chciałabym też przytoczyć słowa Sir Roberta Menziesa, wygłoszone podczas pogrzebu Churchilla, które moim zdaniem doskonale wyraziły charakter i fenomen tego polityka: „Sądzę, że był to jedyny w historii przypadek, kiedy jeden człowiek, obdarzony śmiałą wyobraźnią, płonący ogniem wewnętrznym i potrafiący natchnąć innych swoim zapałem, przyczynił się do wiekopomnego zwycięstwa nie tylko militarnego, ale i do triumfu ducha wolności” 4. cie/post_alianci/churchill.html, dostęp online 02.03.2014 r. 3 Z przemówienia wygłoszonego w Izbie Gmin 13 maja 1940 r. 4 N. Rose, Winston Churchill. Życie pod prąd, Wydawnictwo Amber, Warszawa 1994, s. 6. Fenomen Kongresu Nowej Prawicy Kamil Pawlik Już kilka dni po wyborach posłowie KNP zasiedli w ławach Parlamentu Europejskiego. Czy powiedzenie „kropla drąży skałę” zrealizowało się na naszych oczach? Gdzie szukać źródła wysokiego wyniku wyborczego KNP? Charyzmatyczny lider, dobry program partii, a może zwykły przypadek? Ostatnie dni przed wyborami stawiały nas w obliczu napędzającej się kampanii wyborczej, która z każdym dniem nabierała tempa i rumieńców. Nie było właściwie chwili, w której, włączając telewizor, nie zobaczylibyśmy kandydatów do Parlamentu Europejskiego, zachęcających obywateli w śmieszny (lub mniej śmieszny) sposób, aby to właśnie na nich oddali swój głos. Spoty, na które politycy wydawali setki, a nawet tysiące złotych z pieniędzy podatników, miały sprawić, że to właśnie tym politykom przypadnie lukratywna posada w Brukseli. Przed każdymi wyborami schemat był podobny. Największe partie, 1 S. Haffner, Winston Churchill, Świat Książmające ogromne zaplecze finansowe, wyki, Warszawa 2003, s. 77. kupywały większość czasu antenowego, 2 Punkt ten opracowałam w oparciu o stronę następnie promowały swoich kandydatów, internetową: http://www.sww.w.szu.pl/posta- a w efekcie uzyskiwały swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Jednak ta maj–lipiec 2014 | 19 Polityka kampania w pewnym sensie zachwiała wyżej przedstawiony porządek utrzymywania władzy przez najsilniejsze partie. Sprawcą całego zamieszania oraz przełamania monopolu na władzę został prezes Kongresu Nowej Prawicy – Janusz Korwin-Mikke, którego wynik wyborczy – 7,15% – zaskoczył całą scenę polityczną. Postać Janusza Korwin-Mikkego jest niezwykle ciekawa i kolorowa, słynie z wielu ekscentrycznych wypowiedzi. Urodzony 27 października 1942 roku w Warszawie, absolwent liceum im. Tadeusza Reytana w Warszawie, student Wydziału Matematyki (5 lat) i równolegle Wydziału Filozofii (magisterium) Uniwersytetu Warszawskiego. Karierę polityczną rozpoczął w latach 1962–1982 jako członek SD. Był jednym ze współzałożycieli m.in. Partii Liberałów „Prawica”, Ruchu Polityki Realnej i innych konserwatywno-liberalnych ugrupowań. Kilkukrotnie startował w wyborach na urząd prezydenta, jednak bezowocnie. Od 12 maja 2012 roku jest prezesem Kongresu Nowej Prawicy. Przeglądając informacje o Januszu Korwin-Mikkem, oraz analizując przebieg kariery politycznej, nasuwa się pytanie: dlaczego dopiero teraz opinia publiczna stała się przychylna KNP? Moim zdaniem sytuacja jest złożona. Podstaw sukcesu wyborczego, a także wzrostu popularności tegoż polityka doszukiwałbym się w coraz to większym dostępie do Internetu. Nikt inny jak sam Korwin-Mikke uznawany jest za „króla Internetu”, o czym świadczy chociażby liczba tzw. „lajków” na jego stronie, a zebrał ich ponad 310 tysięcy. Dla porównania – profil Donalda Tuska „polubiło” zaledwie 10 tysięcy osób. Internet stał się doskonałym sposobem, aby dotrzeć do obywateli i przekazywać postulaty programowe, a także wytykać błędy obecnej władzy. 20 | www.hicetnunc.pl Kolejnym czynnikiem składającym się na sukces „korwinistów” jest stagnacja, zabetonowanie sceny politycznej oraz pogarszająca się sytuacja obywateli. Od kilku lat niezmiennie władzę w państwie sprawują te same osoby. Wybór obywateli, decyzja kogo poprzeć w wyborach, kończy się praktycznie na czterech, może pięciu partiach. Co więcej, ugrupowania te miały już swoje szanse na poprawę sytuacji w państwie, ale jej nie wykorzystały. Wzrost bezrobocia, emigracja tysięcy młodych ludzi, rosnące zadłużenie kraju, korupcja, stopniowa utrata suwerenności na rzecz Unii Europejskiej, coraz dłuższe kolejki do lekarzy-specjalistów to tylko niektóre z „zasług” klasy politycznej w naszym państwie, która cechuje się niegospodarnością i marnotrawieniem pieniędzy podatników. Dlatego też hasła głoszone przez charyzmatycznego prezesa KNP o oderwaniu polityków od „koryta” czy też wsadzaniu ich do więzień znajduje akceptację pośród obywateli, co z kolei przekłada się na rosnące poparcie. Wymieniając zjawiska wpływające na obecne sondaże, nie można przejść obojętnie obok nasilających się nastrojów o zabarwieniu prawicowym. Jest to efekt polityki prowadzonej przez środowiska lewicowe, które w swoich zapędach w dążeniu do równości zaczynają zakrawać o granice absurdu i głupoty. Polacy coraz wyraźniej zaczynają dostrzegać, że polityka gender czy walka o prawa mniejszości wychodzą poza ramy normalnego świata, w którym płeć jest czymś wrodzonym, a małżeństwo stanowi związek kobiety i mężczyzny. Dlatego też KNP wydaje się być partią, która spełni oczekiwania obywateli. Kolejnym aspektem oddziaływującym na poparcie dla KNP jako partii euro- K.Miernik sceptycznej jest niewątpliwie niezdarność i niefrasobliwość, a czasami absurdalność Unii Europejskiej. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie w drastyczny sposób obnażyły brak spójności i niemoc UE wobec imperialistycznych zapędów Władimira Putina. Przy okazji wyżej wspomnianego konfliktu na jaw wyszły nierówności dotyczące cen gazu sprowadzanego z Rosji, co zachwiało pozycje Unii jako gwaranta równych szans gospodarczych. Dodatkowo warto wspomnieć o niezbyt mądrych przepisach, dotyczących chociażby zakazu wędzenia wędlin, korzystania ze standardowych żarówek, używania lekarstw na bazie ziół czy korzystania z cynamonu. Pozostając przy tematyce Unii Europejskiej, warto pochylić się również nad aspektem milionowych dotacji, które przez coraz większe grono osób są atakowane ze względu na koszty, jakie Polska musi ponosić w związku z dostosowaniem się do dyrektyw Unii Europejskiej. Również hasła dotyczące wolnego rynku i obniżenia podatków wydają się kuszące w obecnej sytuacji gospodarczej, gdzie coraz trudniej o znalezienie pracy, a zarobki nie zawsze wystarczają na godne życie. Poza aspektami zewnętrznymi i czysto ideologicznymi siły Kongresu Nowej Prawicy możemy się doszukiwać w osobie samego prezesa. Przede wszystkim jest on niezmienny w swoich poglądach, a co za tym idzie: wydaje się być osobą wiarygodną, głęboko wierzącą w swoje idee. Wymieniając atuty Janusza Korwin-Mikkego, nie możemy zapomnieć o jego ekscentrycznych wypowiedziach i talentach oratorskich. W swoich przemówieniach sprawia wrażenie niezwykle pewnego siebie, inteligentnego, oczytanego i do bólu logicznego człowieka, co może imponować wielu młodym ludziom. Analizując przedstawione argumenty, na myśl nasuwa się następująca refleksja: KNP swoje wysokie notowania zawdzięcza przede wszystkim charyzmatycznemu liderowi, potrafiącemu zainteresować ludzi zgromadzonych na wiecach czy forach internetowych. Tego sukcesu nie byłoby, gdyby nie program partii, który co prawda od kilku lat jest niezmienny, ale dopiero teraz zaczyna odzwierciedlać nastroje wyborców. Nie pozostaje bez znaczenia nieudolność obecnej klasy politycznej, którą Polacy są już po prostu znudzeni, a KNP stanowi dla nich ciekawą alternatywę. Cytując Oskara Wilde’a: „Istnieją tylko dwie tragedie: pierwsza polega na tym, że nie osiąga się tego co się zamierzyło, druga – że się to osiąga. Ale tylko ta druga jest tragedią prawdziwą”. Pozostaje zadać sobie pytanie, jak będzie w przypadku Janusza KorwinMikkego? Czy spełnią się złowieszcze wizje przeciwników politycznych, iż dojście do władzy pogrąży KNP? A może sukces wyborczy okaże się swego rodzaju katalizatorem i przyspieszy proces przemian zachodzących na polskiej scenie politycznej? Demokracja czy faszyzm, czyli o rozumieniu ustrojów politycznych Karol Miernik Współczesne pojmowanie systemów politycznych wydaje się być płytkie i pozbawione fantazji. Rzecz jasna, w tej materii najwięcej miejsca poświęca się dziś demokracji, uznawanej za wielką zdobycz cywilizacji europejskiej. maj–lipiec 2014 | 21 Polityka Mniej lub bardziej udane formy demokracji są podstawą funkcjonowania większości państw Europy, a także wielu państw na innych kontynentach. Nie chciałbym w tym miejscu rozważać jednak wad i zalet demokracji, lecz zwrócić jedynie uwagę na kilka interesujących zjawisk w potocznym rozumieniu kluczowych pojęć, określających różne systemy polityczne i stojące za nimi idee. Pierwszą ciekawostką jest, iż w niektórych, dość licznych środowiskach, wszelka choćby nieśmiała próba krytycznej refleksji nad demokracją kończy się szybkim oskarżeniem o faszyzm. Działa tu uproszczony schemat myślenia: nie akceptujesz demokracji, nie uważasz jej za zdobycz i jednocześnie szczytowe osiągnięcie cywilizacji, a zatem jesteś podejrzany, ponieważ wykazujesz sentyment do ustrojów minionych, gorszych. Oczywiście w takim toku rozumowania pojęcie „faszyzm” zatraca swoje pierwotne znaczenie jako konkretnego ustroju totalitarnego, którego głównym założycielem i przywódcą był Benito Mussolini, i który panował we Włoszech w latach 1922–1943. Nowe znaczenie tego słowa jest jednak mocno niedookreślone i może być stosowane w formie inwektywy czy „straszaka” wobec społeczeństwa. Problem w tym, że ten sposób podejścia do dyskusji na temat ustrojów politycznych kończy ją już na początku, paraliżując swobodną wymianę argumentów za i przeciw różnym rozwiązaniom w tej dziedzinie. Traktowanie demokracji jako bożka, nieustanne powtarzanie: „nie wymyślono lepszego ustroju politycznego” – to wszystko staje się poważnym zagrożeniem dla samej demokracji, która, pozbawiona niezbędnej refleksji, „łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Druga kwestia dotyczy podejścia współ22 | www.hicetnunc.pl czesnego człowieka do ustrojów minionych. Pisałem powyżej, że powszechnie uważa się je za gorsze, a głównym (choć prymitywnym) argumentem jest z reguły fakt, iż są to właśnie rozwiązania z przeszłości, które powinny na zawsze odejść w niepamięć i które są przez to niegodne uwagi. Zastanówmy się na przykład, jakie skojarzenia w wyobraźni ogółu społeczeństwa pojawiają się na myśl o monarchii. Uogólniając, w wyobrażeniu takim występują materialne atrybuty w rodzaju berła, jabłka i korony, natomiast w sferze ideowo-politycznej dostrzega się króla jako dumnego autokratę, który posiada niemal nieograniczoną władzę i którego wszelkie, choćby najdziwniejsze zachcianki, muszą zostać spełnione. Taki obraz najbliższy jest wprawdzie tylko jednemu z wariantów ustroju monarchicznego, czyli monarchii absolutnej; ale większość nie podejmuje w ogóle refleksji nad żadnymi wariantami, traktując ideę monarchiczną jako zamierzchłą przeszłość, ewentualnie jako sympatyczny, ale śmieszny motyw z bajki dla dzieci. Tak więc monarchia kojarzy się zwykle z czymś odległym i opresyjnym, demokracja zaś jako coś bardziej zgodnego ze współczesnością i nowoczesnością. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że pomimo tak silnego zakorzenienia demokracji w wielu państwach, zwłaszcza zachodnioeuropejskich, myśl o innych rozwiązaniach ustrojowych nie została całkowicie odrzucona. Istnieją nadal, nominalne co prawda, monarchie europejskie, takie jak Wielka Brytania, Hiszpania czy Szwecja, a nawet jedna monarchia realna (tzn. taka, w której władca posiada realne uprawnienia polityczne) w postaci Księstwa Liechtensteinu. Dyktatury natomiast, chociaż w Unii Europejskiej traktowane niechętnie czy wręcz wrogo, nie są równie awersyjnie oceniane wśród społeczeństwa, które coraz częściej K.Miernik podnosi postulat silnej, autorytarnej władzy skupionej w jednych rękach. W Polsce na przykład sentyment do postaci Józefa Piłsudskiego jest wciąż żywy. I to nie tylko jako do osoby kojarzonej z odzyskaniem niepodległości. Bodaj równie żywo jest on pamiętany jako dyktator, który „zrobił porządek” poprzez dokonanie Zamachu Majowego i wprowadzanie rządów autorytarnych czy, jak to określali niektórzy komuniści, „faszyzujących”. Tego rodzaju wzorce polityków niedemokratycznych nadal są żywe i mogą stanowić inspirację dla odrodzenia się w Europie rozwiązań ustrojowych różnych od demokracji. Interesujące jest również zjawisko powszechnego kojarzenia demokracji z wolnością. Te dwa słowa, wolność i demokracja, są w wyobrażeniu ogółu jakby nierozłącznie ze sobą zespolone. Takie połączenie ma rzecz jasna swoje określone racje historyczne. Zastanówmy się jednak, jakie konotacje wywołałyby w opinii publicznej takie hasła, jak „opozycja antydemokratyczna” albo „związek wojowników o wolność i dyktaturę”. Są to oczywiście terminy fikcyjne, wymyślone przez mnie. Zapewne jednak nie budziłyby pozytywnych skojarzeń, gdyby pojawiły się w powszechnym obiegu jako określenie pewnych zjawisk czy instytucji. Tymczasem wolność (jak się można domyślać, w znaczeniu wolności politycznej) dla wielu wydaje się być wręcz synonimem demokracji. Dochodzi więc do sytuacji, w której używanie tych dwóch słów obok siebie, np. „wolność i demokracja ponownie zwyciężyły”, staje się pleonazmem, ponieważ ładunek informacyjny, jaki niesie ze sobą każde z tych słów, staje się w zasadzie tożsamy. Problem w używaniu tej zbitki słownej polega na tym, że z reguły nie wyjaśnia się, co w danym wypadku ma znaczyć wolność oraz demokracja, co w konse- kwencji powoduje rozmycie sensu przekazu. W ten sposób te dwa terminy stają się pustym sloganem, mową-trawą mającą na celu wypełnienie luki w dyskusji. Pozostaje tylko domyślać się, co autor chciał przez to powiedzieć, używając takiego sformułowania. Większość czyni to, odwołując się do potocznych definicji demokracji i wolności. Ostateczny efekt jest taki, że nikt już nie rozumie, co to znaczy „wolność i demokracja”, ponieważ uznano, że tego rodzaju banałów nie trzeba wyjaśniać. A przecież byłoby znacznie lepiej dla samej demokracji, gdyby ci, którzy są jej entuzjastami, tłumaczyli jej historię i przedstawiali różnorakie jej warianty; gdyby po prostu wykładali samo znaczenie tego słowa oraz sens powiązania demokracji z wolnością. Powyższe rozważania są jedynie krótkim przyczynkiem do dłuższych dywagacji, mogących nieść ze sobą zaskakująco ciekawe wnioski. Warto byłoby zbadać szerzej, jak rozumiana jest demokracja na tle innych ustrojów politycznych, zarówno wśród beneficjentów tego ustroju – polityków demokratycznych – jak i wśród tak zwanych zwykłych ludzi. Należałoby także zająć się zagadnieniem korelacji pomiędzy demokracją i jej wariantami a wolnością, definiowaną przecież na wiele sposobów. Wyniki takich badań mogą okazać się wielce przydatne dla zrozumienia obecnego kryzysu europejskiej cywilizacji, który w wielu dziedzinach, w tym także w polityce, zdaje się nieustannie pogłębiać. maj–lipiec 2014 | 23 Kultura W cieniu wielkiej, zapomnianej sprawy Teresa Kmieć Gdy kończy się wojna, wielki świat kieruje reflektor uwagi w inne miejsce na ziemi, a w cieniu pozostają nierozwiązane dramaty, niedokończone tragedie i niewypowiedziany ból. „[…] wszystko już było: obozy, baraki, selekcje, getta, kryjówki, ukrywanie prześladowanych, opaski na rękawach, sterty butów po zgładzonych, głód, szaber, pukanie do drzwi w nocy, zniknięcia sprzed domu, krew na ścianach, palenie domostw, palenie stodół z ludźmi w środku, pacyfikacje wsi, oblężone miasta, żywe tarcze, gwałty na kobietach wroga, zabijanie inteligencji w pierwszej kolejności, kolumny tułaczy, masowe egzekucje, masowe groby, ekshumacje masowych grobów, międzynarodowe trybunały, zaginieni bez wieści” 1 . W takim razie – po co pisać o czymś, co już było? Czyż mało powstało książek, filmów, przedstawień teatralnych o okropnościach XX-wiecznych wojen? Czy nie dość przekonujący i wstrząsający ludzkimi sumieniami okazali się świadkowie, zbyt mało poruszające ich relacje? Przecież nam, ludziom przełomu tysiącleci, obywatelom zjednoczonej Europy, nie grożą już konflikty zbrojne. Przecież tu jest pokój, cywilizacja, NATO, Unia Europejska, wszystko da się wynegocjować, ze wszystkimi dogadać. Przecież dwie wojny światowe to wystarczający bagaż doświadczenia jak na jedno stulecie, wystarczająca lekcja, wystarczy już ofiar, sierot i zburzonych miast. Któż by teraz wszczynał jakąś wojnę? 24 | www.hicetnunc.pl Na Bałkanach? Tak, zdarzyło się kiedyś. Ot, taki wypadek przy pracy, naturalna kolej rzeczy – jedne państwa upadają, inne powstają, kształtują się granice, ludzie migrują, a że przy tym poleje się trochę krwi? Och, nie przesadzajmy, nie było aż tak strasznie ani specjalnie długo, tylko trzy lata, zresztą o czym tu jeszcze mówić? Wszystko już dawno zostało zażegnane, strony pogodzone, każdy może wrócić tam, gdzie mieszkał wcześniej (gwarantuje mu to prawo), więc w czym problem? A poza tym na Bałkanach zawsze było gorąco. Nie ma co się dziwić: ciepły śródziemnomorski klimat, mieszanka etniczna i religijna. To jest nawet fascynujące – te odwieczne siły ścierające się ze sobą, ta niby-Europa, ale wciąż jeszcze dzika, nieznana… Był o tym ostatnio ciekawy program w telewizji, miło tak popatrzeć na tamtą kulturę. Dobrze, że nam – w tej „prawdziwej” Europie – nic złego nie grozi. „Na ulicach widzieliśmy również dziennikarzy: reporterów, fotoreporterów, operatorów kamer. Przyjeżdżali tu pisarze i filmowcy. Chodzili całymi grupami albo pojedynczo. Mówili wieloma językami. […] Powstało tysiące depesz, reportaży, wystaw, książek, albumów, filmów dokumentalnych i fabularnych o wojnie w Bośni. Ale kiedy wojna się skończyła (albo, jak sądzą niektórzy, została na jakiś czas przerwana), reporterzy spakowali kamery i natychmiast pojechali na inne wojny” 2. Jakbyś kamień jadła Wojciecha Tochmana burzy „święto-spokojny” domek z kart. Autor pokazuje światu i zadowolonej z siebie Europie, jak w rzeczywistości wyglądała sytuacja mieszkańców byłej Jugosławii, zwłaszcza muzułmańskich Bośniaków i chrześcijańskich Serbów, podczas wojny w latach 1992–1995 i po niej, kiedy sprawę uznano już za posprzątaną i zamkniętą. Po- T. K m i e ć lak stał się głosem najsłabszych i najbiedniejszych, tych, których nikt nie słucha, o których świat zapomniał, bo uznał ich rozdział za zakończony. Rozmawiał z rodzicami identyfikującymi kości swoich dzieci. Z kobietami, które chciałyby wyciąć z pamięci tę jedną chwilę, dwa wspomnienia, pięć obrazów albo całe trzy lata. Z ludźmi, którzy nie wiedzą, jak (i czy) przebaczyć wrogowi, który wcale o przebaczenie nie prosi. Zachwycająca w pisarstwie Tochmana jest umiejętność mówienia o sprawach wielkich i bardzo trudnych językiem zrozumiałym, ale delikatnie: nie wprost, nie dosadnie, nie wulgarnie. Reporter potrafi tak opisać sytuację czy wydarzenie, że ostatnie zdanie wypowiada już sam czytelnik. I choć nie wszystko zostało zapisane, to wszystko już wiadomo. Bałkańskie zapiski są drugim literackim dzieckiem autora. Zadebiutował zbiorem krótkich reportaży Schodów się nie pali (2000). Warto je wspomnieć w kontekście języka, gdyż i tu tematy bardzo trudne (sekty, handel kobietami, śmierć Grzegorza Przemyka) poruszane są w sposób spokojny, normalny, bez niezdrowej sensacji czy epatowania wulgarnością. A przy tym są to teksty poruszające do głębi, budzące wrażliwość, nawet tę głęboko uśpioną. Jakbyś kamień jadła jest jak szpilka kłująca sumienie – celnie i w sam środek. Jak szarpnięcie hamulców podczas wygodnej podróży – nieprzyjemne, ale bardzo potrzebne. Czytając książkę ma się ochotę krzyczeć: „ja nic nie wiedziałam! Dlaczego o tym się nie mówi?”. I jeszcze to pytanie, od zawsze takie samo, powtarzane przez tyle lat, przelatujące przez tyle głów – jak to możliwe, że ludzie ludziom zgotowali taki los? W. Tochman, Jakbyś kamień jadła, Pogranicze, Sejny 2002. 2 Tamże. 1 W poszukiwaniu straconego pogrzebu Teresa Kmieć Co łączy starszego mężczyznę z zatwardzeniem, młodego chłopaka czekającego na przyjazd amerykańskiej narzeczonej i mówcę pogrzebowego-casanovę w średnim wieku? Co łączy ich z Żydem, Polakiem, Amerykaninem? Śmierć. Dla niej nie ma lepszych i gorszych, bogatych i biednych, młodszych i starszych – nie dyskryminuje nikogo, każdego przygarnie, do każdego przyjdzie, choć nie zawsze (prawie nigdy?) w „odpowiednim” momencie. Pięknie pokazywała to sztuka późnego średniowiecza – danse macabre nie omijał nikogo. Król tańczył z chłopem, biskup ze służącą. Co jeszcze łączy wymienione na początku postaci? Śmierć w sztuce. W jednej sztuce. W przeciągu jednej godziny. W jednym teatrze. Na jednej scenie, a właściwie… poza nią. Pakujemy manatki. Komedia na osiem pogrzebów, sztuka napisana przez Hanocha Levina, żydowskiego dramaturga polskiego pochodzenia, w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie miała swoją premierę 9 marca 2013. Zobaczyłam ją niemal rok później, w grudniu. Czyż jednak sztuka traktująca o śmierci nie jest ponadczasowa? Jak wszystko, co najważniejsze, jak miłość, wolność, tęsknota? maj–lipiec 2014 | 25 Kultura Bohaterowie pojawiają się w niby zwyczajnych, a jednak w pewien sposób przełomowych momentach swojego życia. Szabtaj Szuster, staruszek w piżamie, od paru dni „nie może”. Co jakiś czas wchodzi do toalety, żegnany przez żonę i córki słowami mającymi dodać otuchy i… nic. Umiera, do końca „nie mogąc”, ale widzowie nie są świadkami jego śmierci – ostatni raz widziano go w toalecie i tak zostanie zapamiętany, nawet na pogrzebie ktoś wspomni tę jego „niemoc”. Amacja Hofsztater odwiedza rodziców, aby przedstawić im swoją narzeczoną, która lada chwila przyjedzie. Kto spodziewa się, że zwykły ból głowy przerodzi się w chorobę i uniemożliwi to spotkanie, a sprowokuje inne – nad trumną Amacji? Ale jak umarł, kiedy – tego nikt nie wie, to stało się gdzieś za kulisami. Elchanan Gelerntner chce wyjechać, zostawić matkę, zerwać toksyczną więź, Munia Globczik z kolei swoją matkę próbuje umieścić w domu starców, prostytutka po prostu pracuje. Tak pisze Agata Dąbek w artykule Dramaty Hanocha Levina: „[…] bohaterowie sztuk izraelskiego dramatopisarza toczą zaciekły bój z losem – ze śmiercią […], przemijaniem, stagnacją, cierpieniem. Dziwna to jednak wojna, gdyż właściwie nie ma w niej bitew. Człowiek w teatrze Levina, niczym postacie ze sztuk Czechowa, bezwolnie poddaje się losowi. To ktoś, kto pragnie wyjechać, ruszyć się z miejsca, by zmienić coś w swoim życiu, lecz zamiast wziąć sprawy w swoje ręce, siada na walizce i siedzi na niej, dopóki nie przyjdzie po niego anioł śmierci” 1 . Sztuka wystawiona w lubelskim teatrze została dopracowana zarówno pod względem scenografii i kostiumów (zasługa Justyny Elminowskiej), świateł reżyserowanych przez Mateusza Wajdę, jak i doboru aktorów, wy26 | www.hicetnunc.pl branych przez reżysera, Artura Tyszkiewicza. Na szczególną uwagę zasługuje muzyka Jacka Grudnia – trochę klezmerska, jak przystało na żydowską narodowość autora dramatu, trochę w konwencji techno, m.in. w scenie imprezy – zresztą ten fragment jest majstersztykiem pod względem ruchu scenicznego (brawa dla Filipa Szatarskiego), gry świateł, muzyki i dialogów, które mimo głośnego podkładu są dobrze słyszalne – akustyk teatralny spisał się świetnie. Jeśli chodzi o grę aktorów właściwie trudno wyróżnić jedną czy dwie osoby. Cały zespół świetnie wcielił się w swoje postaci, wśród których zabrakło jednak roli wymagających pokazania skrajnych emocji na granicy szaleństwa (które na scenie są chyba najtrudniejsze do zagrania), toteż trudno było artystom popisać się swoim kunsztem. Sztuka nie jest opowiedziana wprost, wiele w niej niedomówień – kolejne zgony, o których wiadomo, że są, ale nie ma ich na scenie. Śmierć jak gdyby unosi się w powietrzu, wszyscy o niej mówią, choć nie dosłownie, prowokuje spotkania nad kolejnymi trumnami, staje się cyklicznym wydarzeniem w życiu mieszkańców małej społeczności. Niby każda kolejna jest spodziewana, widzowie liczą, że to już piąta, szósta, ale wybór potrafi zaskoczyć. Śmierć nie mówi, kogo poprosi do tańca, nie pozwala się przygotować, czasem przychodzi od tyłu, znienacka, z zaskoczenia. Uważny obserwator policzy, że pogrzebów było siedem. A ósmy? Cóż, z pewnością nadejdzie. Nie bój się, nie ominie cię… 1 A. Dąbek, Dramaty Hanocha Levina, Dwutygodnik.com/teatr [dostęp online 7.06.2014: http://www.dwutygodnik.com/artykul/1865dramaty-hanocha-levina.html].