Słowo Redaktora Redakcja: Spis treści

Transkrypt

Słowo Redaktora Redakcja: Spis treści
Spis treści
Słowo Redaktora
T
o już drugi numer kwartalnika "Hic et
nunc"! Czemu tym razem na okładce
czasopisma pojawiła się zima? I to w numerze
■ Prawo śniegu
letnim? Śnieg pojawił się jako przełamanie
a własność prywatna / 2
konwenansów. Tak jak zima podczas
■ Prawa dziecka poczętego / 4 trwającego upalnego lata wydaje się czymś
upragnionym i niespodziewanym, tak właśnie
■ Rozgraniczanie
i ten kwartalnik przełamuje znane schematy.
nieruchomości / 6
W „Hic et nunc” otwieramy się na tematykę
■ Immisje w prawie
naukową, która dla nas ściśle wiąże się z poruszaniem kwestii etycznych. Nie możemy
cywilnym / 8
się od tego, co szanujemy. A swoje
■ Uprawnienia przysługujące oddzielić
poglądy zawdzięczamy katolickiej nauce spopracującym zagranicą / 12 łecznej, co sprawia, że chcemy w prawdzie
stawać przed faktami naukowymi.
Psychologia
W tym numerze zamieszczamy dużo arty■ Dobra rozmowa
kułów z prawa cywilnego, choć coraz więcej
tekstów dotyczy także innych dziedzin: psyoznacza dobre słuchanie / 14
chologii, polityki i kultury. Oddajemy pod waPolityka
szą rozwagę praktyczne tematy, jak m.in.
stosunki sąsiedzkie, prawa, które posiadają
■ Winston Churchill cz. 2 / 17
osoby pracujące zagranicą czy dziecko poczę■ Fenomen KNP / 19
te. Pojawią się tu także kwestie związane
■ Demokracja czy faszyzm / 21
z komunikacją międzyludzką czy właściwe rozumienie pojęcia „demokracja”. Nie może też
Kultura
zabraknąć kultury – bo człowiek, żyjąc bez
niej, zatraca się w swoim człowieczeństwie.
■ W cieniu wielkiej, zapomnianej sprawy / 24
Niech czas wakacji będzie regeneracją
■ W poszukiwaniu straconego pogrzebu / 25
sił do pracy!
Redaktor naczelny
Prawo
Redakcja:
Redaktor naczelny: Paweł Nycz
Zastępca redaktora naczelnego: Marcin Śliwa
Redaktorzy: Paulina Gondek, Joanna Hanas, Dominika Kinel,
Teresa Kmieć, Joanna Kniaziowska, Karol Miernik,
Jolanta Mroczka, Mateusz Olszewski, Kamil Pawlik
Korekta: Anna Radziszewska
Skład i łamanie: Mateusz Miernik
Strona internetowa: Dominika Kinel
www.hicetnunc.pl
Grafika na okładce: http://pixabay.com/pl/jod%C5%82y-charakter-las-%C5%9Bnie%C5%BCny-zima-235169/
Prawo
Prawo śniegu
a własność
prywatna
Paweł Nycz
Już od wielu lat, gdy tylko zbliża się sezon narciarski i coraz to więcej osób popada w białe szaleństwo, pojawia się
w Polsce temat prawa śniegu. Na mocy
takiego ustawodawstwa prywatne grunty w atrakcyjnie położonych terenach
narciarskich byłyby udostępniane pod
trasy i urządzenia w zamian za wynagrodzenie dla właścicieli. Czy to, co już
od wielu lat funkcjonuje w Alpach i Dolomitach, jest możliwe i u nas?
Prawo śniegu ma dotyczyć zasad związanych z korzystaniem z prywatnych gruntów
na potrzeby organizacji wyciągów i tras
narciarskich. Najciekawsze w tej regulacji
jest ujęcie samego śniegu, gdyż uznaje się
go za własność publiczną, co pozwala na
korzystanie z niego nawet bez zgody właścicieli gruntów, ale z możliwością naliczenia odszkodowania.
Dotychczas zdołano opracować kilka
projektów, niejednokrotnie też absurdalnych. Na przykład jeden z nich przewidywał sądowy przymus użyczenia gruntów
na cele narciarskie w przypadku, gdy właściciel parceli nie zgodził się na to w formie dobrowolnej umowy1 . Inny projekt –
tym razem Ligi Polskich Rodzin z 2005
roku – był zdecydowanie łagodniejszy,
gdyż opierając się o regulację służebności
gruntowej i osobistej, zakładał wywłaszczenie właścicieli, którzy nie udostępniliby
swego gruntu. Wszystko miałoby się dziać
na podstawie wyroku sądowego i oczywiście za odpowiednim odszkodowaniem.
2 | www.hicetnunc.pl
Projekt ten jednak został uznany za niezgodny z Konstytucją.
Próbowano również wprowadzić prawo
śniegu tylnymi drzwiami, czyli nie przez
ustawę, ale przez nowelizację ustawy Kodeksu cywilnego w części dotyczącej służebności gruntowych oraz prawa przesyłu.
Dotyczyć ono miało poszerzenia art. 49 § 1.
Obok urządzeń służących do doprowadzania lub odprowadzania płynów, pary, gazu,
energii elektrycznej, dopisać chciano urządzenia linowe. Taki zapis, rozszerzający ten
artykuł o transport linowy, zawierałby
w sobie umożliwienie realizacji przedsięwzięć społecznie niezbędnych, ważnych dla
społeczności lokalnych, a niemożliwych do
zablokowania przez sprzeciw jednostki.
Proponowana zmiana całkowicie zmienia
ducha tej ustawy, gdyż umożliwia realizację
komercyjnych inwestycji kosztem dobra
społeczności lokalnej 2.
Warto zauważyć, skąd polscy ustawodawcy biorą wzór. Powołują się oni na ustawodawstwo krajów Zachodu, a szczególnie
na francuską ustawę o rozwoju i ochronie
gór z 9 stycznia 1935 roku3. Jednak podstawowy problem wynika z błędnego jej odczytania, gdyż nie znosi ona przepisów
prawa konstytucyjnego, które traktuje własność prywatną jako podstawowe i niezbywalne prawo każdego obywatela. Jej celem
jest ulepszenie gospodarki rolnej, hodowlanej i leśnej na obszarach górskich, a także
ochrona walorów przyrodniczych. Zaznaczyć należy, że przewiduje ona szeroki zakres ulg podatkowych oraz subwencji dla
mieszkańców terenów górskich. Nie wyklucza to jednak możliwości nałożenia na właścicieli górskich gruntów obowiązku
służebności w dostępie i niezbędnych przejazdach przez ich tereny – dzieje się to jednak za odpowiednim odszkodowaniem
i tylko w wyjątkowych sytuacjach. Bez ryzyka popełnienia większej pomyłki możemy
P. Nycz
przyjąć, że w zasadzie we wszystkich krajach zachodnich przepisy o ochronie przyrody wykluczają wywłaszczenie gruntów dla
celów wypoczynku, rekreacji i sportu.
Nie wchodząc w rozważanie plusów
i minusów takiej regulacji, należy jednak
odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie,
co mówi o tym polskie prawo? Powyższe
rozważania jasno wskazują na drastyczne
ograniczenie własności, a jest ona podstawową zasadą ustroju gospodarczego państwa4. Własność prywatną reguluje art. 140
k.c., który brzmi następująco:
„W granicach określonych przez ustawy
i zasady współżycia społecznego właściciel
może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa,
w szczególności może pobierać pożytki
i inne dochody z rzeczy. W tych samych
granicach może rozporządzać rzeczą.”
Przepis ten obejmuje zasadniczo „pełnię
władzy” właściciela nad swoją własnością.
Wszakże dalsze prawa rzeczowe są już
prawami na rzeczy cudzej i stanowią formy pochodne od prawa własności i ograniczają w tym zakresie cudze prawo
własności. Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane
na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem (art. 21 ust. 2 Konstytucji RP
z dnia 2 kwietnia 1997 r. 5). A więc zadajmy sobie pytanie: jakim celem publicznym
jest budowa wyciągu narciarskiego albo
trasy biegowej? Czy możemy postawić
znak równości między nimi a autostradami, szkołami, szpitalami? Uważam, że
ograniczenie praw właścicielskich do dysponowania przede wszystkim gruntem,
można zaakceptować jak zło konieczne, ale
tylko i wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, np. w przypadku niemożności ominięcia czyjegoś gruntu przy budowie
autostrady, szpitala czy szkoły.
Słów jeszcze kilka o służebności, czyli
wywłaszczeniu właścicieli zamieszkujących
idealny grunt pod stok. Pojawiały się również
i takie pomysły, aby w ten sposób załatwić
sprawę, ale znów należy postawić pytanie: co
na to prawo? Po pierwsze można je traktować
jedynie jako postulat de lege ferenda, gdyż
obecnie nie ma odpowiedniej służebności,
która regulowałaby tą materię. Po drugie,
trzeba poznać cel ustanawiania służebności.
A mianowicie może to być jedynie zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub
jej części. Już w tym miejscu widać więc nieścisłość. Zwiększenie takiej użyteczności nie
jest niezbędne, a cel ten ciężko utożsamiać
z tym, który obecnie przyświeca służebności.
Celem mojego artykułu jest krytyka kładzenia rąk na czyjąś własność poprzez ustawy.
Nie chciałbym jednak zostać źle zrozumiany.
Mamy wiele przykładów świetnie prosperujących tras narciarskich, gdzie nie potrzeba
wprowadzać żadnej ustawy, a wystarczyło
umówienie się społeczności lokalnej z inwestorem, aby wybudować bazę narciarską,
z której mogą korzystać wszyscy. Jednak jeśli
ktoś nie chce włączyć swojego gruntu do takiej
inwestycji, to ma do tego prawo i nikt ani nic
nie może go zmusić do zmiany swego zdania.
T. Kudłacz, „Prawo Śniegu” czy „Prawo
Górskie”?, „Miesięcznik Dzikie Życie” 2006,
nr 4/142 [dostęp online 27.05.2014:
http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numeryarchiwalne,2140,article,2861].
2 Interpelacja nr 22109 do ministra
sprawiedliwości w sprawie zmiany ustawy
Kodeks cywilny, w szczególności rozszerzenia
zakresu przedmiotowego art. 49 § 1. Kodeksu
cywilnego, Sejm VI kadencja [dostęp online
27.05.2014:
http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/6888A
546].
maj–lipiec 2014 | 3
1
Prawo
3 T. Kudłacz, dz.
4 W. Skrzydło,
cyt.
Konstytucja Rzeczypospolitej
Polskiej. Komentarz, wyd. VII, stan prawny na
2013.03.01. Dostępne w SIP LEX.
5 E. Gniewek, Kodeks cywilny. Księga druga.
Własność i inne prawa rzeczowe. Komentarz,
stan prawny na 2001.07.01. Dostępne w SIP
LEX.
Prawa dziecka
poczętego
Dominika Kinel
Skoro nasciturus uznany jest za człowieka, to przysługują mu prawa już od
samego poczęcia, czyli zanim jeszcze
się urodzi. Nie można naruszać praw
dziecka poczętego, skoro sama Konstytucja broni jego prawa do życia.
Jak te kwestie normuje Kodeks rodzinny i opiekuńczy? Czy także dziecko, które jeszcze się nie narodziło,
może dochodzić swoich praw na podstawie jego przepisów?
Kodeks rodzinny i opiekuńczy zasadniczo w dwóch przepisach odnosi się do sytuacji dziecka poczętego a jeszcze
nienarodzonego1 . Chodzi tu o art. 75
k.r.i.o. normujący uznanie ojcostwa
i art. 142 k.r.i.o. regulujący utrzymanie
dziecka w przypadku ojca niebędącego
mężem matki, którego ojcostwo jest
uprawdopodobnione. Dla zachowania porządku artykuły te zostaną omówione po
kolei.
Zgodnie z § 1 art. 75 k.r.i.o. można
uznać ojcostwo przed urodzeniem się
dziecka już poczętego. Przesłanką uznania
dziecka jest jego wcześniejsze poczęcie.
4 | www.hicetnunc.pl
Uznanie może dotyczyć tylko dziecka mającego narodzić się z określonej ciąży, nie
może chodzić o dziecko mające się dopiero
począć w przyszłości, nawet jeśli poczęcie
takie jest w jakiś sposób zaplanowane2.
Oświadczenie woli o uznaniu dziecka rodzi
w prawie pewne skutki. Zanim dziecko się
urodzi, przyznana jest mu warunkowa
zdolność prawna we wspomnianej kwestii
dziedziczenia, a dla ochrony jego praw
można ustanowić kuratora. Pełne skutki
uznania ojcostwa widoczne są po urodzeniu
się dziecka. Prawa warunkowe przekształcają się od tego momentu w bezwarunkowe
i to ze skutkiem wstecznym. W przypadku
martwego urodzenia uznanie dziecka nie
wywołuje pełnych skutków. Prawa przyznane dziecku warunkowo nie zostają przez
nie nabyte. Uznanie nie jest jednak w tym
przypadku bezprzedmiotowe i nie jest tak,
że nie rodzi żadnych skutków3. Matka
dziecka pozamałżeńskiego ma m.in. prawo
wobec ojca do roszczeń wynikających
z art. 141 § 1 k.r.i.o. Sąd, zasądzając roszczenia z tego artykułu, powinien powołać
się na wcześniejsze uznanie ojcostwa na
postawie art. 75 § 1 k.r.i.o.
Art. 142 k.r.i.o. reguluje kwestię tzw.
alimentów na dziecko. Zgodnie z nim jeżeli ojcostwo mężczyzny niebędącego mężem matki zostało uwiarygodnione, matka
może żądać, ażeby mężczyzna ten jeszcze
przed urodzeniem się dziecka wyłożył odpowiednią sumę pieniężną na koszty
utrzymania matki przez trzy miesiące
w okresie porodu oraz na koszty utrzymania dziecka przez pierwsze trzy miesiące
po urodzeniu. Termin i sposób zapłaty
tej sumy określa sąd. Z tego artykułu wynikają dwa odrębne świadczenia: jedno na
rzecz matki i jedno na rzecz dziecka.
W typowej sytuacji w obu przypadkach
ojciec dziecka powinien świadczyć kwotę
potrzebną do pełnego, a nie częściowego,
D.Kinel
utrzymania. Uwiarygodnienie, że dany
mężczyzna jest ojcem dziecka, polega na
przytoczeniu takich faktów, które wykażą,
że faktycznie istnieje wysokie prawdopodobieństwo wskazania na niego. Nie jest to
jeszcze domniemanie ojcostwa, ale ma on
obowiązek świadczenia. Przytoczony artykuł nie wskazuje także, na podstawie czego
powinno się ocenić dowód ojcostwa danej
osoby i pozostawia to ocenie sądu4.
Obowiązek z art. 142 k.r.i.o. ma charakter alimentacyjny. Przed narodzeniem
dziecka stroną tego stosunku prawnego jest
matka, ale świadczenie to chroni interes
prawny nasciturusa. Po urodzeniu dziecko
staje się pełnoprawną stroną stosunku
prawnego. Roszczenie to jednak nie może
być wytaczane po urodzeniu się dziecka.
Wyłożenie zasądzonej sumy ma się odbyć
z góry do rąk matki5.
Przyszłe faktyczne koszty utrzymania
matki, jak i dziecka, mogą okazać się inne,
niż te określone w danej sytuacji aktualnej
z uwzględnieniem zarobkowych i majątkowych możliwości ojca. Jeżeli więc suma
wyłożona przez niego na przyszłe koszty
utrzymania matki i dziecka ma spełniać
funkcje zabezpieczenia tych właśnie kosztów, to ich wysokość powinna być adekwatna do realnych warunków życia.
Należy także liczyć się ze zdarzeniami
ewentualnymi. Mogą one zmienić zakres
potrzeb matki i dziecka. Jeżeli natomiast
suma zabezpieczenia okazałaby się w takiej sytuacji zbyt wygórowana w stosunku
do potrzeb matki w okresie ciąży i dziecka
po porodzie, to może zostać skorygowana
wynikami postępowania w razie wytoczenia powództwa o alimenty.
Sposób zapłaty uzależniony jest od czasu, jaki pozostał od daty wydania postanowienia do przewidywanej daty porodu.
Krótki czas będzie wskazywał na nakaz
zapłaty matce do rąk, z tym, że sumy
przeznaczone dla dziecka, nie wcześniej
niż z dniem jego urodzenia, np. za okazaniem aktu urodzenia. W sytuacji, gdy data
wydania postanowienia wyprzedza znacznie datę przewidywanego porodu, wskazane jest złożenie sum zabezpieczenia do
depozytu sądowego. Wskazuje się wówczas
terminy, z nadejściem których przedmiot
depozytu może być podjęty na rzecz
dziecka po okazaniu dowodu, że urodziło
się żywe.
Kodeks rodzinny i opiekuńczy chroni
prawa dziecka poczętego także przepisem
art. 56 § 2. Zgodnie bowiem z art. 56 § 1.
jeżeli między małżonkami nastąpił zupełny
i trwały rozkład pożycia, każdy z małżonków może żądać, ażeby sąd rozwiązał
małżeństwo przez rozwód, natomiast właśnie § 2. chroni interesy dziecka. Jednakże
mimo zupełnego i trwałego rozkładu pożycia, rozwód nie jest dopuszczalny, jeżeli
wskutek niego miałoby ucierpieć dobro
wspólnych małoletnich dzieci małżonków
albo jeżeli z innych względów orzeczenie
rozwodu byłoby sprzeczne z zasadami
współżycia społecznego.
Pojęcie dobra dziecka jest przedmiotem
wielu badań z zakresu piśmiennictwa i judykatury. Ich wspólną cechą jest takie definiowanie tego pojęcia, które uwzględnia
jego fundamentalne znaczenie w systemie
preferencji społecznych. Wywodzone jest
z podstawowej dla prawa rodzinnego dyrektywy nakazującej przy kształtowaniu
stosunków rodzinnych uwzględniać interes
dziecka jako nadrzędny nad interesem rodziców. Dobro dziecka można więc pojmować jako dodatnią w społecznej hierarchii
wartości ocenę sytuacji dziecka z punktu
widzenia zaspokojenia całokształtu jego
potrzeb, zarówno materialnych i niematerialnych. Możliwość i konieczność ochrony
dobra dziecka jest bezsporna w trakcie procesu rozwodowego oraz w zakresie skutków
maj–lipiec 2014 | 5
Prawo
wyroku rozwodowego. Przepisy Kodeksu
rodzinnego i opiekuńczego pozwalają na
ochronę dobra dziecka także w obrębie samych przesłanek udzielenia rozwodu. Małżeństwo jest nie tylko związkiem dwojga
osób, ale kreuje obowiązki, w tym te, które
dotyczą zrodzonych z tego związku dzieci.
Dobro dziecka jest więc bezwzględną negatywną przesłanką udzielenia rozwodu. Interesy dziecka są tu nadrzędne względem
interesów rodziców. Zakres podmiotowy
przesłanki dobra dziecka wyznaczony jest
przez ograniczenie jej zastosowania wyłącznie do dzieci wspólnych małżonków.
Zarówno w doktrynie, jak i w orzecznictwie
panuje ugruntowany pogląd, że art. 56 § 2
Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dotyczy tak dzieci biologicznych obojga małżonków, jak i dzieci przysposobionych.
Zakres podmiotowy przesłanki dobra
dziecka wyznaczony jest przez ograniczenie
jej zastosowania wyłącznie do małoletnich
dzieci małżonków6.
Jak widać Kodeks rodzinny i opiekuńczy, jak na swój zakres regulacji, dobrze
chroni prawa dziecka poczętego. Odnosi
się to nie tylko do samego nasciturusa, ale
także do interesów matki. Jego przepisy są
wystarczające i nie ma potrzeby, by regulowały więcej kwestii. Można uznać, że są
poniekąd dopełnieniem regulacji tej kwestii ujętej w Kodeksie cywilnym, tworząc
razem spójną całość.
1 Oprócz wspomnianego już art. 182
k.r.i.o. dotyczącego ustanowienia kuratora dla
nasciturusa.
2 M. Andrzejewski, H. Dolecki, A. LutkiewiczRucińska, A. Olejniczak, T. Sokołowski,
A. Sylwestrzak, A. Zielonacki, Kodeks rodzinny
i opiekuńczy. Komentarz, LEX 2010, s. 259.
3 Tamże, s. 260.
4 Sąd dokonuje tego w świetle przepisu art. 243
k.p.c.
6 | www.hicetnunc.pl
rodzinny i opiekuńczy. Komentarz, dz.
cyt., s. 393–394.
6 M. Andrzejewski, H. Dolecki, A. LutkiewiczRucińska, A. Olejniczak, T. Sokołowski,
A. Sylwestrzak, A. Zielonacki, Komentarz do
ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. Kodeks rodzinny
i opiekuńczy LEX 2010, s. 176–178.
5 Kodeks
Rozgraniczanie
nieruchomości
Mateusz Olszewski
Wzajemne oddziaływanie nieruchomości związane z ich bliskim położeniem
i wykonywaniem prawa własności przez
każdego z właścicieli, często doprowadza do sytuacji spornych. Przepisy
art. 144–154 Kodeksu cywilnego normują sferę stosunków sąsiedzkich.
Wśród przepisów została także uregulowana problematyka wyznaczania granic, sąsiadujących nieruchomości i ich
rozgraniczania.
Właściciele sąsiadujących ze sobą nieruchomości są zobowiązani do współdziałania
przy utrzymywaniu znaków granicznych
(art. 152 k.c.). Mimo iż służą one do wspólnego użytku, niejednokrotnie w codziennym
życiu można się spotkać z sytuacjami spornymi między sąsiadami. Konieczne jest
wtedy przeprowadzenie postępowania rozgraniczeniowego, w oparciu o przepisy Kodeksu cywilnego i ustawę dotyczącą prawa
geodezyjnego i kartograficznego. Polega ona
na ustaleniu przebiegu granic nieruchomości
w oparciu o linie i punkty graniczne oraz
wyznaczeniu znaków granicznych, dzięki
którym każda z nieruchomości zostanie wyodrębniona. Postępowanie rozgraniczeniowe
M. O lszewski
odbywa się początkowo w trybie administracyjnym. Na wyraźny wniosek strony lub
w wypadkach przewidzianych w ustawie
z urzędu, odpowiedni organ administracyjny,
którym jest wójt (bądź burmistrz czy prezydent), dokonuje rozgraniczenia. Uzgodnienie
sposobu przebiegu granic dokonuje geodeta,
działający z upoważnienia wójta w następujący sposób:
1. Ustala granice na podstawie znaków
i śladów granicznych, map i innych dokumentów.
2. Przy braku informacji z pkt 1. lub
gdy są one niewystarczające czy też
sprzeczne, ustalenie granic przebiega na
podstawie zgodnego oświadczenia woli
stron. Wystarczy także oświadczenie jednej
strony, gdy druga nie wnosi wobec niego
sprzeciwu.
3. W przypadku nie dojścia do kompromisu i nieudzielenia oświadczenia, geodeta
namawia strony do ugody. Posiada ona
moc ugody sądowej.
W przypadku niewyrażenia ugody geodeta wyznacza tymczasowe punkty graniczne na podstawie ostatniego spokojnego
stanu posiadania. Właściwy organ administracyjny umarza postępowanie i przekazuje je z urzędu do rozpatrzenia przez sąd.
Jeżeli strony zawarły jednak porozumienie,
decyzję o rozgraniczeniu wydaje wójt (prezydent czy burmistrz). Jest ona poddawana
kontroli przez odpowiedni organ i upoważnionego z jego ramienia geodety, badającego poprawność ustanowienia granicy.
Stronie przysługuje 14-dniowy okres, liczony od dnia dostarczenia decyzji na
przekazanie sprawy do rozpatrzenia przez
sąd w przypadku ustanowienia niezadowalającej linii granicznej. Sprawy o rozgraniczenie nieruchomości odbywają się
w trybie nieprocesowym. Sąd, wytaczając
przebieg granicy, bierze pod uwagę okoliczności występujące w danej kolejności:
1. Stan prawny nieruchomości. Jest on
ustanawiany na podstawie informacji z istniejących dokumentów, wpisów w księgach wieczystych, ewidencji gruntów, map
i śladów granicznych.
2. Ostatni spokojny stan posiadania, dotyczący przywrócenia ostatniego stanu posiadania właścicieli nieruchomości,
w którym nie dochodziło do spornych sytuacji. Kryterium to może być wykorzystane jedynie w przypadku, gdy nie sposób
jest przeprowadzić postępowania rozgraniczającego, biorąc pod uwagę przesłanki
z 1. punktu.
3. Wszystkie okoliczności sprawy. Decyzja w sprawie przeprowadzenia rozgraniczenia gruntów jest podejmowana
w oparciu o wszystkie okoliczności towarzyszące sprawie, ale tylko i wyłącznie
wówczas, gdy nie można jej podjąć na
podstawie dwóch poprzednich kryteriów.
Sąd w tym przypadku winien dokładnie
i szczegółowo zapoznać się z interesami
każdej ze stron i wytyczyć granicę w najkorzystniejszy dla wszystkich sposób. Jeśli
dojdzie do pokrzywdzenia jednego z właścicieli, możliwe jest przyznanie odpowiedniej dopłaty pieniężnej.
Wymienione wyżej kryteria wyłączają
się wzajemnie, co oznacza, że nie może
dojść do rozpatrywania sprawy w ten sposób, że istnieje możliwość zrobienia tego
na podstawie wcześniejszych kryteriów.
Niemożliwe jest branie pod uwagę tylko
względów celowościowych interesantów,
w przypadku, gdy istnieją odpowiednie
dokumenty pozwalające rozgraniczyć nieruchomości lub gdy można odtworzyć
ostatni spokojny stan posiadania.
W procesie sądowym bierze także udział
geodeta. Decyzja o rozgraniczeniu w ciągu
30 dni od wydania orzeczenia przez odpowiedni organ administracyjny lub uprawomocnienie się wyroku musi trafić do sądów
maj–lipiec 2014 | 7
Prawo
rejonowych właściwych do prowadzenia
ksiąg wieczystych. Musi także dotrzeć do
właściwych starostów w celu ujawnienia
granic nieruchomości w ewidencji gruntów
i księgach wieczystych. Fakt ustanowienia
granic nieruchomości nie wyklucza możliwości ponownego przeprowadzenia postępowania rozgraniczającego. Wiele stanów
faktycznych może bowiem sprawić, że stan
władania gruntami będzie się różnił od tytułu prawnego do tego władania. Zarówno
właściciele, jak i inne osoby władające
gruntami, są zobowiązani do ochrony znaków granicznych. W przypadku zniszczenia
czy przesunięcia znaków granicznych ustanowionych w postępowaniu rozgraniczającym istnieje możliwość ich przywrócenia
zgodnie z lokalizacją zawartą w dokumentach, bez potrzeby wszczynania nowego
postępowania.
Reasumując, każdy właściciel nieruchomości ma prawo do wszczęcia postępowania
rozgraniczającego w przypadku, gdy przebieg pasów granicznych wywołuje spór z jego sąsiadem. Prawo cywilne tworzy
instytucje mające na celu chronić prawo
własności, do którego naruszeń często dochodzi w wyniku relacji sąsiedzkich. Jako
jedną z najważniejszych przesłanek w ocenie takich sporów uważa się społeczno-gospodarcze zastosowanie nieruchomości
i korzystanie przez właściciela z określonych przywilejów wynikających z prawa
własności.
8 | www.hicetnunc.pl
Immisje w prawie
cywilnym
Jolanta Mroczka
„Sąsiada złego i kłótni w domu nie
życzyć nikomu, biedzie swej nie poradzi, kto się z sąsiadem wadzi”,
czyli prawo własności a stosunki sąsiedzkie.
Prawo własności jest najszerszą formą
korzystania z rzeczy. Każdemu właścicielowi przysługują uprawnienia do: korzystania z rzeczy, pobierania pożytków,
jej przetworzenia, zużycia i zniszczenia
oraz do rozporządzania nią. Jest to prawo
bezwzględne (skuteczne erga omnes)
i bezterminowe. Jego wykonywanie zobowiązuje inne podmioty do nieingerowania w sferę uprawnień właściciela. Czy
można jednak mówić o nim, jako o prawie absolutnym? Oczywiście nie. Może
być ograniczane przez ustawy i zasady
współżycia społecznego. Problem ograniczeń uregulowany ustawowo jest stosunkowo bezdyskusyjny, jednak to właśnie
sytuacje, gdy wykonywanie uprawnień
właściciela narusza interes innego właściciela, w praktyce pojawia się bardzo
często. Prawo cywilne, nie bez przyczyny
nazywane „prawem życia codziennego”,
reguluje te konflikty, wyznaczając konkretne rozwiązania dla osób, których interes jest zagrożony przez właściciela,
wykonującego swoje uprawnienia legalnie, tzn. bez naruszenia norm cywilnoprawnych. W niniejszym artykule podejmę problematykę immisji. W oparciu
o przepisy Księgi II Kodeksu Cywilnego
oraz wybrane orzeczenia Sądu Najwyższego wyjaśnię ich istotę oraz przedstawię prawne środki ochrony przed nimi.
J. Mroczka
Pod pojęciem immisji należy rozumieć
działanie na własnej nieruchomości, które
zakłócają korzystanie z nieruchomości sąsiedniej, tzn. graniczącej, ale również
w dalszej odległości lub nawet za drogą
publiczną. Widzimy zatem, że przestrzenny zakres immisji nie ogranicza się do sąsiedztwa bezpośredniego, ale rozciąga się
na całą okolicę nieruchomości właściciela,
który je wytwarza. To zapewnia ochronę
większemu kręgowi „podmiotów poszkodowanych” 1 . Wyróżniamy immisje bezpośrednie i pośrednie. Pierwsze polegają na
skierowaniu pewnych substancji na nieruchomość sąsiednią (np. za pomocą rur czy
rynien). Są one zakazane na mocy
art. 1402. Natomiast immisjami pośrednimi
są działania odczuwalne na nieruchomościach sąsiednich. Dzielimy je na materialne, ujęte jako przenikanie substancji
(w tym hałasu) i niematerialne, odpowiedzialne za wywoływanie u innych osób
uczucia strachu czy obawy, spowodowanego składowaniem przez właściciela niebezpiecznych substancji (np. materiałów
wybuchowych) 3 . Immisje pośrednie mają
również odmienną regulację. Jak zauważył
Sąd Najwyższy:
Przepis art. 144 k.c. zakazuje tzw. immisji pośrednich na cudzą nieruchomość,
jeżeli zakłócają one korzystanie z tej nieruchomości ponad przeciętną miarę, jak
np. polegających na wytworzeniu ciepła,
dymów, wstrząsów itp. Natomiast skierowanie na skutek sztucznego urządzenia
wody deszczowej z jednej nieruchomości na drugą stanowi bezpośrednią ingerencję w sferę cudzej nieruchomości,
podobną do wkroczenia na tę nieruchomość, zakładania na niej przewodów lub
innych urządzeń itp. Zakaz takiej ingerencji wynika nie z art. 144 k.c., lecz
bezpośrednio z art. 140 k.c., w świetle
którego właściciel ma prawo korzystać
z nieruchomości z wyłączeniem innych
osób4.
Należy jeszcze raz podkreślić, że działania właściciela nie są sprzeczne z normą
cywilnoprawną czy jakąkolwiek inną. Aby
jego działania można było określić jako
immisje, musi zaistnieć przesłanka korzystania z prawa własności ponad przeciętną
miarę. Co to oznacza w praktyce? Po
pierwsze, zakłócenia muszą być sprzeczne
ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem nieruchomości. Jako przykład można
podać prowadzenie zakładu stolarskiego
w bloku. Taką sytuację możemy uwzględnić jako immisję, ponieważ poszczególne
pomieszczenia budynku mają przeznaczenie mieszkalne, a nie przemysłowe. O rodzaju przeznaczenia terenów można się
dowiedzieć z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, a gdy ich
nie ma – z decyzji o warunkach zabudowy
i zagospodarowaniu terenu.
Drugą konstytutywną przesłanką dla
zaistnienia immisji jest sprzeczność działań
właściciela z przyjętymi stosunkami miejscowymi. Z kolei w tym miejscu bardzo
często można usłyszeć zarzut w sprawie
hodowli drobiu. W stosunkach wiejskich
nie będzie mowy o immisji, natomiast
w mieście stanowi to przekroczenie przeciętnej miary. Jednak głosy sąsiadów nie
zawsze mają obiektywne podstawy, często
zaś wynikają z konfliktów czy absurdalnych, niezasadnych roszczeń.
Ocena „przeciętnej miary” w rozumieniu art. 144 k.c. musi być dokonana na
podstawie obiektywnych warunków panujących w środowisku osób zamieszkujących na danym terenie, a nie na podstawie
subiektywnych odczuć tych osób5.
Ta obiektywizacja oceny przesłanek
przekroczenia przeciętnej miary ma chronić pozwanych – właścicieli nieruchomości
– przed nadużyciami ze strony sąsiadów.
maj–lipiec 2014 | 9
Prawo
Sytuacja immisji powinna być dostrzegana
przez każdego przeciętnego człowieka,
który znalazłby się w takich warunkach,
niezależnie od upodobań. Hodowla egzotycznych roślin może być uciążliwa, wręcz
nie do zniesienia dla sąsiada, ponieważ godzi w jego poczucie estetyki. Z drugiej
strony, obiektywnie, nie będzie to powodem zakłóceń w korzystaniu z jego nieruchomości i przesłanką dla stwierdzenia
immisji pośredniej.
Jakie kroki należy podjąć w przypadku
hałaśliwego sąsiada, emitującego drgania
czy substancji chemicznych wydzielających
się z zakładu przemysłowego? Jeżeli nie
jest możliwe polubowne rozstrzygnięcie relacji z sąsiadem, który swym zachowaniem
zakłóca nam wypoczynek w domu, mieszkaniu czy ogródku, pozostaje sądowa
ochrona naszego prawa własności. Komu
zatem przysługuje legitymacja czynna do
podjęcia takich działań? Posiada ją oczywiście właściciel gruntu sąsiedniego, jednak
przez długi czas występowały wątpliwości
co do innych podmiotów uprawnionych.
Z ochrony skorzystać może również najemca lokalu. To dlatego, że do ochrony
praw najemcy stosuje się odpowiednio
przepisy o ochronie własności. Co więcej,
najemca może wystąpić skutecznie z powództwem również przeciwko innemu najemcy lokalu, znajdującego się w tym
samym budynku, ponieważ legitymację
bierną, oprócz właściciela, ma każda osoba
władająca nieruchomością wywołującą immisję. Potwierdził to Sąd Najwyższy6.
W innym orzeczeniu Sąd Najwyższy
stwierdził, iż:
„Legitymacja czynna z art. 144 k.c.
w zw. z art. 222 § 2 k.c. przysługuje nie
tylko członkom spółdzielni mającym własnościowe prawo do lokalu (art. 251 k.c.)
lecz także członkom spółdzielni, którym
przysługuje lokatorskie prawo do lokalu” 7.
10 | www.hicetnunc.pl
Zatem do kręgu podmiotów, którym
przysługuje legitymacja czynna, należy zaliczyć uprawnionych z tytułu własnościowego lub lokatorskiego prawa do lokalu
mieszkalnego. Dodatkowo taka legitymacja
przysługuje prokuratorowi.
Środkiem ochrony cywilnoprawnej
przeciwko immisjom jest tzw. roszczenie
negatoryjne8. Na jego podstawie podmiot
może żądać zaniechania naruszeń i (lub)
przywrócenia stanu zgodnego z prawem,
co nie zawsze jest tożsame ze stanem poprzedzającym immisje. Sąd Najwyższy tak
określił stan zgodny z prawem:
„Artykuł 144 w związku z art. 222 par.
2 k.c. pozwala na nałożenie na właściciela
nieruchomości, z której pochodzą negatywne oddziaływania, nie tylko obowiązku
całkowitego zaprzestania działań stanowiących źródło immisji, ale także nałożenia na niego takich obowiązków, które
doprowadzą do zakłóceń w granice przeciętnej miary, a więc dozwolonego negatywnego oddziaływania na nieruchomości
sąsiednie” 9.
Nakaz zaniechania naruszeń rozciąga się
również na nakaz zaniechania przygotowań, które dopiero po zrealizowaniu pozwoliłyby na immisje10. To dodatkowo
chroni przed przyszłymi naruszeniami
prawa sąsiedzkiego i pozwala legitymowanym czynnie na wyeliminowanie stanu
obawy. Należy również zauważyć, iż roszczenie negatoryjne (pomimo tego, że jest
roszczeniem majątkowym) nie przedawnia
się, jeśli dotyczy nieruchomości11 .
Gdyby w wyniku immisji powstały szkody majątkowe (np. popękanie tynku w wyniku długotrwałych drgań na nieruchomości
sąsiedniej), to właścicielowi przysługuje
roszczenie o naprawienie szkody.
Zgodnie z art. 415 k.c. „kto z winy swej
wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany
jest do jej naprawienia”. Przepis ten nor-
J. Mroczka
muje podstawową zasadę odpowiedzialności opartej na winie sprawcy szkody. Za
szkodę odpowiada osoba, której zawinione
zachowanie jest źródłem powstania tej
szkody, przy czym zdarzeniem sprawczym
w rozumieniu tego przepisu jest zarówno
działanie, jak i zaniechanie w sytuacji, gdy
wiąże się z ciążącym na sprawcy obowiązkiem czynnego działania i niewykonania
tego obowiązku. Jednocześnie czyn sprawcy pociągający za sobą odpowiedzialność
cywilną musi wykazywać pewne cechy
niewłaściwości postępowania odnoszące
się do strony przedmiotowej, określane
mianem bezprawności czynu oraz do strony podmiotowej, określanej pojęciem winy
w znaczeniu subiektywnym12.
Należy również wskazać na możliwość
dochodzenia swoich praw w związku z roszczeniem o ochronę dóbr osobistych. Takie
roszczenie przysługuje w przypadku immisji
pośrednich, oddziałujących zwłaszcza na
sferę psychiczną właściciela, który może żądać zaniechania immisji oraz dodatkowo
wymagać zadośćuczynienia lub zapłaty odpowiedniej sumy na cel społeczny13.
Jak widać, Fredrowskie przesłanie „Wolnoć Tomku w swoim domku” na płaszczyźnie
prawa cywilnego nie znajduje zastosowania.
Prawo własności nie jest prawem nieograniczonym, a właściciel nie zawsze może się tłumaczyć legalnością swoich działań na własnej
nieruchomości. Sąd Najwyższy tak określił
korelację praw właścicieli, sąsiadów:
„(...) z faktu sąsiedztwa nieruchomości
wynika wzajemna między nimi zależność;
prawidłowe korzystanie z nieruchomości
wymaga ingerencji w sferę praw sąsiada,
co w konsekwencji oznacza wzajemne
ograniczenie prawa własności” 14.
To także pokazuje, że właściciel musi
również liczyć się z innymi niż cywilnoprawnymi ograniczeniami (chodzi o wspomniane wyżej normy rangi ustawowej).
Gdy określone działanie właściciela
nieruchomości wyrządza szkodę nie tylko
sąsiadom, lecz wywiera także szkodliwy
wpływ na środowisko naturalne, może
dojść do zbiegu art. 144 k.c. z przepisami
zawartymi przede wszystkim w ustawie
z dnia 27 kwietnia 2001 r. – Prawem
ochrony środowiska15.
J. Ignatowicz, K. Stefaniuk, Prawo rzeczowe, Warszawa 2006, s. 76.
2 W granicach określonych przez ustawy
i zasady współżycia społecznego właściciel
może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa,
w szczególności może pobierać pożytki
i inne dochody z rzeczy. W tych samych
granicach może rozporządzać rzeczą. Zob.
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks
Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93.
3 H. Witczak, A. Kawałko, Prawo rzeczowe, Warszawa 2012, s. 30–31.
4 Wyr. SN z 15.03.1968 r., III CRN 41/68,
niepubl.
5 Wyrok SN z 22. 11.1985 r., II CR
149/85.
6 SN wskazał również, iż roszczenia windykacyjne i negatoryjne przysługują z mocy art. 690 i art. 222 k.c. najemcy lokalu
w zakresie, w jakim potrzebę ochrony jego
praw należy uznać za usprawiedliwioną ze
względu na przedmiot najmu i jego przeznaczenie. Zob. Uchwała SN z dnia 4 marca 1975 r., III CZP 89/74.
7 Wyrok SN z dnia 22 listopada 1985 r., II
CR 149/85.
8 Art. 222 par. 2 k.c.: Przeciwko osobie,
która narusza własność w inny sposób aniżeli przez pozbawienie właściciela faktyczmaj–lipiec 2014 | 11
1
Prawo
nego władztwa nad rzeczą, przysługuje
właścicielowi roszczenie o przywrócenie
stanu zgodnego z prawem i o zaniechanie
naruszeń. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia
1964 r. Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964
nr 16 poz. 93.
9 Wyrok SN z 14.05.2002 r. V CKN
1021/00, niepubl.
10 Wyrok SN z 03.06.1983 r., III CRN
100/83.
11 Art. 223 par. 1: Roszczenia właściciela
przewidziane w artykule 222 nie ulegają
przedawnieniu, jeżeli dotyczą nieruchomości. Zob. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r.
Kodeks Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16
poz. 93.
12 G. Bieniek, Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia. Zobowiązania, Warszawa 2006.
13 Art. 24 par. 2: Jeżeli wskutek naruszenia
dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać
jej naprawienia na zasadach ogólnych. Zob.
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks
Cywilny, [w:] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93.
14 Wyrok SN z 06.02.2003 r., IV CKN
1731/00.
15 Komentarz do art. 144 k.c., [w:] A. Kidyba, K.A. Dadańska, T. Filipiak, Kodeks
cywilny. Komentarz. Tom II. Własność i inne prawa rzeczowe, wyd. II, Warszawa
2009.
12 | www.hicetnunc.pl
Uprawnienia
przysługujące
pracującym
zagranicą
Joanna Hanas
Zbliża się okres wakacyjny. Wiele osób
w tym czasie wyjeżdża zagranicę z zamiarem podjęcia tzw. prac sezonowych. Warto jednak przed takim
wyjazdem zapoznać się z katalogiem
praw przysługujących pracownikom
migrującym, który jest bardzo rozbudowany.
Członkostwo Polski w UE wiąże się zarówno z pewnymi plusami, jak i minusami.
Przed przystąpieniem do tej organizacji
międzynarodowej pojawiały się liczne głosy
sprzeciwu wśród Polaków. Główne argumenty, jakie były przytaczane, to przede
wszystkim ograniczenie suwerenności państwa, konieczność podporządkowania polskich regulacji prawnych do porządku
unijnego, obowiązek dostosowania się do
woli „większości”. Pojawiały się również
przesłanki ekonomiczne, m.in. otwarcie
rynku polskiego dla towarów i usług z innych państw członkowskich, które mogą
okazać się zbyt konkurencyjne dla polskich
firm czy też wzrost cen. Jednak w referendum, które odbyło się w czerwcu 2003 roku, ponad 77% głosujących Polaków
opowiedziało się za przystąpieniem do tej
organizacji1 . Skoro jesteśmy więc częścią
tej społeczności międzynarodowej, warto
zastanowić się nad tym, jak skorzystać
z możliwości, które daje nam to członkostwo. Niewątpliwie bardzo dużym plusem
jest swobodny przepływ pracowników.
Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego,
J.Hanas
jak szerokie uprawnienia przysługują pracownikom znajdującym zatrudnienie w innym państwie członkowskim, a w związku
z tym nie dochodzą tego, co w świetle prawa im się po prostu należy.
Przede wszystkim prawo unijne gwarantuje dostęp pracowników migrujących
do zatrudnienia na równi z pracownikami
miejscowymi. Zakazana jest w związku
z tym dyskryminacja zarówno bezpośrednia, jak i pośrednia. Przejawem dyskryminacji bezpośredniej jest m.in.
przyjmowanie limitów procentowych lub
liczbowych przy zatrudnianiu cudzoziemców, podział kandydatów na określone
kategorie czy też przeprowadzanie odrębnej procedury naboru2. Dyskryminacja
pośrednia natomiast może być związana
ze stosowaniem krajowych przepisów
ustawowych, wykonawczych i administracyjnych, jeżeli ograniczają lub uzależniają
przyjmowanie wniosków, składanie ofert
pracy, dostęp do zatrudnienia i jego wykonywanie przez cudzoziemców, od spełnienia warunków, które nie dotyczą
obywateli tego państwa. Takie praktyki są
bezwzględnie zakazane przez regulacje
unijne3 .
Ponadto pracownicy migrujący, którzy
znaleźli już zatrudnienie w innym państwie
członkowskim, powinni być traktowani tak
samo, jak pracownicy miejscowi. Wyklucza to więc wszelką dyskryminację ze
względu na przynależność państwową
w zakresie warunków pracy, wynagrodzenia, szkoleń, awansu zawodowego czy też
zwolnienia. W przypadku bezrobotnych
dotyczy również warunków ponownego
zatrudnienia czy też przywrócenia do pracy. Niedopuszczalne jest też ograniczanie
okresu obowiązywania umów o pracę, stosując na przykład jedynie umowy na czas
określony wobec cudzoziemców. Nieważne są wszelkie klauzule w układach zbio-
rowych lub indywidualnych umowach
o pracę przewidujące jakąkolwiek dyskryminację4.
Pracownikom migrującym przysługuje
również prawo do kształcenia zawodowego, które obejmuje prawo dostępu do
szkoleń w szkołach zawodowych, centrach
zawodowych i innych ośrodkach przyuczania zawodowego na takich samych
warunkach jak pracownicy miejscowi5.
Należy jednak wykazać przy tym związek
pomiędzy wybranym w państwie przyjmującym wykształceniem bądź drogą zdobywania wiedzy, a wykonywaną tam
pracą6. Jeżeli zaś chodzi o finansowanie
doskonalenia zawodowego, pracownicy
migrujący mają prawo do zwolnienia
z opłat lub przyznania tak samo preferencyjnych stawek, jakie przysługują pracownikom miejscowym7.
Kolejnym dosyć szerokim uprawnieniem jest prawo do analogicznego statusu
socjalnego, jaki mają pracownicy, będący
obywatelami danego kraju. Dotyczy to
przywilejów związanych co do zasady
z umową o pracę, z jakich korzystają
zwykle pracownicy krajowi. Korzyści tego
rodzaju powinny być szczególnie uzasadnione statusem pracownika, ale istotna jest
również przesłanka dotycząca zamieszkiwania na terytorium danego państwa8.
W związku z tym niedopuszczalne jest
uzależnianie nabycia określonych korzyści
socjalnych od okoliczności, których spełniać nie muszą miejscowi pracownicy albo
które trudniej spełnić pracownikom z innych państw członkowskich. Ponadto
przywileje socjalne nie muszą być jedynie
świadczeniami udzielanymi z tytułu zatrudnienia, ale również z tytułu zamieszkania na terytorium danego państwa pod
warunkiem, iż przyznaje się je też pracownikom miejscowym. Mogą to być
przykładowo zniżki w przejazdach pumaj–lipiec 2014 | 13
Psychologia
blicznym transportem czy prawo uczestnictwa w życiu kulturalnym. Co więcej,
powinny być także rozciągnięte na członków ich rodzin. Przykładem tego rodzaju
uprawnień jest możliwość korzystania
z dożywiania dzieci w szkole9.
Państwa członkowskie dążą także do
wyeliminowania negatywnych dla podatnika konsekwencji, takich jak np. podwójne
opodatkowanie w przypadku, gdy ten uzyskuje dochody w dwóch lub więcej państwach członkowskich. Przykładem takich
działań jest harmonizacja, której główny cel
zakłada ujednolicenie norm prawa podatkowego na płaszczyźnie międzynarodowej.
Ma jednak zastosowanie tylko do podatków
pośrednich. W zakresie podatków bezpośrednich natomiast zawierane są między
państwami umowy o unikaniu podwójnego
opodatkowania10.
Kolejną formą współpracy jest też wymiana informacji między administracjami
podatkowymi państw członkowskich,
umożliwiających prawidłowe naliczanie podatków. W zakresie zobowiązań podatkowych rozważyć należy też zagadnienie
ograniczonego i nieograniczonego obowiązku podatkowego, co bezpośrednio wiąże się
z rezydencją podatkową danego podmiotu.
Regulacje unijne również w odniesieniu do
zobowiązań podatkowych zakazują jakiejkolwiek dyskryminacji oraz protekcjonizmu
podatkowego11 .
Bez wątpienia można więc stwierdzić, że
katalog praw przyznanych pracownikom
migrującym jest bardzo szeroki. Obejmuje
różnego rodzaju uprawnienia, począwszy od
tak fundamentalnych jak prawo wjazdu,
wyjazdu czy też pobytu na terytorium państwa przyjmującego, po tak daleko idące
przywileje jak świadczenia z tytułu choroby
bądź zasiłki pogrzebowe.
14 | www.hicetnunc.pl
1 Informacje pobrane ze strony:
isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU20031321
223&type=2 [dostęp online 22.05.2014 r.].
2 A. Cieśliński, Wspólnotowe prawo gospodarcze. T. 1 Swobody rynku wewnętrznego,
Warszawa 2009, s. 181.
3 Rozporządzenie Rady nr 1612/68 z dnia 15
października 1968 r. w sprawie swobodnego
przepływu pracowników wewnątrz Wspólnoty
(Dz.U. L.527 z 19.10.1968, art. 3).
4 A. Cieśliński, dz. cyt., s. 182.
5 Art. 7 rozporządzenia 1612/68.
6 Wyrok z dnia 21 czerwca 1988r. w sprawie
39/86 Sylvie Lair p. Universität Hannover.
7 A Cieśliński, dz. cyt., s. 206.
8 Wyrok z dnia 24 września 1998 r. w sprawie
C35/97 Komisja przeciwko Francji.
9 A. Cieśliński, dz. cyt., s. 207.
10 S. Dolata, Podstawy wiedzy o polskim systemie podatkowym, Warszawa 2013, s. 61.
11 Prawo podatkowe, red. P. Smoleń, W. Wójtowicz, Warszawa 2014, s. 487 i n.
Dobra rozmowa
oznacza dobre
słuchanie
Paulina Gondek
Często słyszę od wielu osób, że czują się
niewysłuchane, niezrozumiane, skarżą
się, że doświadczają osamotnienia nawet
w rozmowie z najbliższymi. O co tak
naprawdę chodzi? Jaka może być tego
przyczyna?
Swoje krótkie rozważania rozpocznę od
określenia różnych sposobów komunikacji,
porozumiewania się z innymi osobami.
Często udzielamy drugim krótkich poleceń, wskazówek, które są jedynie komu-
P. G o n d e k
nikatem. Oczekujemy, że dana osoba odpowie na ten komunikat, tzn. spełni nasze
oczekiwania. Wśród takich poleceń znajdą
się np.: „umyj podłogę”, „zrób zakupy”,
„nie posprzątałeś, jak cię prosiłam”, „ścisz
muzykę”, „zrób zadanie”, „nie kochasz
mnie”. Trudno nazwać to rozmową, nawet
próbą porozumienia się. Są to raczej komunikaty, które dana osoba, w naszym
odczuciu powinna respektować i na nie
odpowiednio zareagować.
Pośród innych sposobów częstej komunikacji znajdują się też mało znaczące
konwersacje: plotkowanie, pytanie, co
słychać, narzekanie. Choć początkowo
mogą one charakteryzować się nawet dużym ożywieniem, zazwyczaj kończą się
znudzeniem, rozdrażnieniem czy irytacją.
Są one potrzebne, aby zagłuszyć poruszanie ważnych dla nas spraw lub własnego niepokoju bądź podtrzymywanie
byle jakiego kontaktu z innymi, często
tylko pozornego.
Dyskusja zaś należy do bardziej rozbudowanego sposobu komunikacji. Osoby
zainteresowane wymieniają argumenty,
wskazują własne zdanie, próbują jak najlepiej przedstawić swoje stanowisko. Jest
tylko jedna niepokojąca kwestia: gdzie
w dyskusji znajduje się miejsce na aktywne słuchanie, z którego wynika nić porozumienia? Niestety, nie ma tu tego za
wiele. Cel dyskusji stanowi wygrana jednej ze stron, walka nie o treść rozmowy
czy konwersacji, lecz o to, kto ma rację,
czyje argumenty przeważają, są silniejsze.
Słuchanie służy w przeważającej części
budowaniu kontrargumentów.
Dopiero prawdziwie słuchający się
rozmówcy, umiejący przedstawić swój
punkt widzenia, a równocześnie otwarci
na rozważenie różnych propozycji i zainteresowani zdaniem innych, prowadzą
dialog. Celem dialogu jest szersze rozu-
mienie siebie nawzajem, wysłuchanie co
druga osoba ma do powiedzenia, umiejętność wyrażenia siebie czy zmiany
swojego stanowiska po przeanalizowaniu
innego sposobu myślenia. Dialog jest
możliwością pogłębienia wiedzy, zawężenia więzi między rozmawiającymi.
Rodzi współpracę oraz refleksję nad
własnym myśleniem, postępowaniem.
Krzysztof Łęcki uważa dialog za proces, który odbywa się w czasie, charakteryzują go wzajemna wymiana informacji,
kontekst, w którym ta wymiana zachodzi,
stany psychiczne i postawy u partnerów
w czasie jej tworzenia, dynamicznie
zmieniający się stan zrozumienia informacji, który pobudza dalszą ich wymianę1 . Tymczasem inny autor zwraca uwagę
na towarzyszące przy aktywnym słuchaniu wyrażanie emocji czy też dominujące
w danej chwili cechy osobowościowe2.
Warunkiem dobrego dialogu jest uczenie się siebie samego. Z kolei poznawanie
siebie jest niezbędnym warunkiem odkrywania innych. Rozwijanie postawy empatii
owocuje prospołecznym zachowaniem
przez całe życie, niweluje konflikty, kłótnie, pozwala wyeliminować niezrozumienie, które rodzi nienawiść i przemoc wśród
ludzi. Dialog to spotkanie ludzi w czasie,
podczas którego możliwe jest odkrywanie
nowych wartości i nieznanych kwestii.
W tym kontekście mówi się współcześnie
o dialogu jako o takiej rozmowie, która
z natury rzeczy zakłada wielość, różnorodność punktów widzenia3 .
Dużo na ten temat informacji, dużo
wiedzy w różnych artykułach, czasopismach, a my dalej nie umiemy satysfakcjonująco rozmawiać. Może niekiedy
brakuje nam wzorców tego, jak należy
przeprowadzić rozmowę, czy bezpieczniej jest mówić o powierzchownych
kwestiach i unikać dyskusji dotyczących
maj–lipiec 2014 | 15
Psychologia
istotnych problemów, kryjących się pod
powierzchnią codzienności.
A przecież mówienie o ważnych kwestiach pozwala na utrzymanie głębokiej
relacji, właśnie takich, jakich pragniemy.
Chciałabym przedstawić jeszcze kilka
propozycji, które mogą się przydać w dobrej komunikacji, rozwijaniu dialogu4:
„Pamiętaj, aby mówić o tym co czujesz
i myślisz”.
Nie bój się wyrażać swoich przeżyć
i przekonań. Jeżeli czujesz się szczęśliwy,
podziel się tym z drugą osobą. Również
kiedy odczuwasz zdenerwowanie, lepiej
jest to wyrazić, niż trzymać w sobie, bo
prędzej czy później wybuchniesz, co może
spowodować jeszcze mocniejsze zaostrzenie konfliktu.
„Nie zapomnij mówić o sobie w pierwszej osobie liczby pojedynczej”.
Szczególnie wśród najbliższych zawsze
mów we własnym imieniu. Nawet jeśli
wypowiadasz inne opinie, staraj się wypowiadać je jako własne.
„Mów wprost do drugiej osoby w jej
obecności”.
Choć wymaga to wiele odwagi i może
wiązać się z silnymi emocjami, mówienie
wprost prowadzi do uniknięcia niejasności
i wyjaśnienia ewentualnych nieporozumień, jest również pokazaniem szczerych,
dobrych intencji w stosunku do drugiego.
„Ważne, aby to, co mówisz, było zgodne
z tym, co komunikuje twoje ciało i mimika”.
Gdy te komunikaty nie zgadzają się,
u rozmówcy dochodzi do dezorientacji,
nieufności i zmieszania. Sytuacja taka jest
widoczna, gdy ktoś uśmiecha się, a jego
twarz robi się coraz bardziej czerwona.
Wówczas widzimy, że coś jest nie tak.
„Bądź otwarty na zrozumienie i zainteresowanie się drugim człowiekiem”.
Każdy człowiek jest niepowtarzalny,
szczególnie jeśli chodzi o świat jego przeżyć
16 | www.hicetnunc.pl
i odczuć. Świat ten może znacznie różnić się
od naszego, mimo wszystko próba podążania
za ścieżką czichś myśli i doświadczeń pozwoli nam lepiej zrozumieć drugiego
człowieka. Osoba, która doświadcza empatii
i zrozumienia od innych, bardziej akceptuje
siebie samego, co skutkuje postawą odwagi,
wyzbywania się złości, poczucia winy, różnych obaw oraz otwarcia się na przeżywanie
pozytywnych emocji, uczuć, przez doświadczenie ich i dzielenie się nimi z innymi.
W konsekwencji uczy to wyrozumiałości, umiejętności wczuwania się i lepszego
rozumienia drugiego człowieka.
„Pamiętaj, aby krytycznie podchodzić
do ogólnych opinii o innych”.
Szczególnie jeśli chodzi o niepotwierdzone opinie mogą być one bardzo krzywdzące dla innych. Wszelkie uogólnienia
mogą być bardzo uproszczone. Ważne też,
aby zwracać uwagę, gdy używamy takich
ogólników jak: „zawsze”, „nigdy”. Słowa te
mogą bardzo ranić, np.: „Ty nigdy nie potrafisz nic naprawić”. Możesz przecież mieć
zawsze własną opinię na każdy temat.
„Chwal i krytykuj kiedy trzeba”.
Ważna jest równowaga pomiędzy krytyką a pochwałą. Staraj się dostrzegać
i mówić o pozytywach, które widzisz u innych. Ogromna jest moc miłych słów.
Często zmienia ona nawet postawy innych
i zachęca do dobrego działania.
W tym momencie jest czas na zastanowienie się, w jaki sposób odnosimy się do
innych oraz jak inni odnoszą się do nas?
Czy są to tylko nasze (lub innych osób)
oczekiwanie na odpowiedź, „zabicie czasu”
przez niekonstruktywne rozmowy, suche
wymiany argumentów, czy głęboka,
szczera rozmowa, która wymaga od nas
zainteresowania i próby zrozumienia drugiego człowieka? Co chcemy uzyskać jest
już naszym wyborem.
J. Kniaziowska
1 Zob. K. Łęcki, A. Szustak, Komunikacja
interpersonalna w pracy socjalnej, Katowice 1999, s. 20.
2 Zob. A. Nocuń, J. Szmagalski, Podstawowe umiejętności w pracy socjalnej i ich
kształcenie. Porozumiewanie się, rozwiązywanie problemów i konfliktów, Katowice
1998, s. 13–20.
3 J. Delors, Edukacja. Jest w niej ukryty
skarb. Raport dla UNESCO Międzynarodowej komisji do spraw Edukacji dla XXI
wieku, Warszawa 1998, s. 94.
4 Rozmowa – jak ważna w codziennym
życiu [dostęp online 16.05.2014:
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,235,rozmowa-jak-wazna-w-codziennym-zyciu.html].
Winston Churchill
– jeden
z najwybitniejszych
polityków XX
wieku (cz. 2)
Joanna Kniaziowska
„Bezczynność dla Winstona Churchilla
stanowiła osobiste piekło. Nawet pełniąc
funkcję ministra, nigdy lub prawie nigdy
nie miał dość pracy i zakresu odpowiedzialności, zawsze czuł pewien niepokój.
Stale niezdyscyplinowany, wykazywał
skłonność do przekraczania kompetencji
związanych z zajmowanym stanowiskiem
i ingerowania we wszystko”1.
Rozwój kariery politycznej 2
W 1906 roku Winston Churchill zasiadał w Izbie Gmin, obejmując pierwsze
ważne stanowisko, a mianowicie podsekretarza stanu do spraw kolonii. W 1910
roku przyjął kolejny awans, tym razem
sprawując funkcję ministra do spraw wewnętrznych. W 1911 roku został Pierwszym Lordem Admiralicji i z tą pozycją
związał się na dłużej, bo aż do 1915 roku.
Podczas I wojny światowej zdecydowanie
opowiedział się za użyciem brytyjskich sił
morskich przeciwko Niemcom oraz blokadzie morskiej. Dopiero spektakularna
klęska pod Gallipoli stała się przyczyną
upadku Churchilla, który zmuszony był
podać się do dymisji i opuścić rząd.
Po tym zdarzeniu przez krótki okres
ponownie działał w armii brytyjskiej,
walcząc na froncie zachodnim jako dowódca batalionu. W 1917 roku znowu
wszedł w skład rządu, tym razem kierowanego przez Lloyda George'a, z którym
przyjaźnił się od lat. Objął także stanowisko ministra do spraw amunicji, a w 1919
roku został ministrem wojny. Tam po raz
kolejny podjął trudną decyzję, wydając
rozkaz użycia sił brytyjskich w Rosji,
gdzie trwały walki pomiędzy bolszewikami i kontrrewolucjonistami. Pod koniec
1922 roku rząd Lloyda George'a upadł,
a tym samym miejsce w nim stracił także
Churchill.
Lata trzydzieste nie wróżyły niczego dobrego dla ambitnego polityka, gdyż stracił
on nie tylko poparcie, ale i popularność.
Dopiero w drugiej połowie dekady ponownie zaczął wybijać się na pierwsze miejsce,
krytykując działania rządu brytyjskiego,
dążącego do porozumienia z Niemcami bez
użycia siły. Jako zwolennik radykalnych
metod Churchill domagał się szybkiej
i zdecydowanej interwencji w Europie.
Głośno wypowiadane uwagi i radykalne
hasła znowu zjednały mu członków Partii
Konserwatywnej.
W 1939 roku Churchill po raz drugi
maj–lipiec 2014 | 17
Polityka
został mianowany na stanowisko Pierwszego Lorda Admiralicji. Podczas pełnienia tej funkcji aktywnie działał w Royal
Navy, podejmując się między innymi akcji minowania wód norweskich oraz walki przeciwko niemieckim okrętom. Po
dymisji Chamberlaina 10 maja 1940 roku, w dniu ataku Niemiec na Francję,
Belgię i Holandię, Jerzy VI powierzył
Churchillowi misję formowania nowego
gabinetu.
Nowy premier szybko zabrał się za budowanie silnego stronnictwa, które podjęło się organizowania walki przeciwko
hitlerowskiej III Rzeszy. Nastroje ugodowe w społeczeństwie brytyjskim zanikły
niemalże całkowicie po słynnym przemówieniu Churchilla, który poruszył naród
słowami: „I have nothing to offer but blood, toil, tears and sweat” 3 . Od tego czasu
„krew, trud, łzy i pot” stały się wyznacznikiem jego polityki wojennej. W sierpniu
1940 roku rozpoczęła się bitwa o Wielką
Brytanię. Mimo ogromnych strat Wyspa
została obroniona, a Luftwaffe poniosło
pierwszą klęskę, od początku trwania II
wojny światowej. Imperium Brytyjskie
jednak nadal było zagrożone. Przegrane
w Grecji, na Krecie i froncie północnoafrykańskim przyczyniły się do straty zaufania, jakim Brytyjczycy darzyli gabinet
Churchilla. Mimo to premier wciąż trzymał się u steru władzy. Dzięki odpowiednim pertraktacjom udało mu się namówić
do przystąpienia do wojny głównego sojusznika Wielkiej Brytanii – Stanów Zjednoczonych.
Co więcej, do koalicji antyhitlerowskiej przyłączył się Związek Sowiecki
zaatakowany przez Niemców 22 czerwca
1941 roku. Churchill niezwłocznie (co
często poczytywano za jego błąd) wystosował do Józefa Stalina, przywódcy
ZSRS, list z zapewnieniem o absolutnym
18 | www.hicetnunc.pl
poparciu Wielkiej Brytanii. W grudniu
tego samego roku do wojny przystąpiły
Stany Zjednoczone, przeciw którym wystąpiła Japonia. Tak sformowała się
Wielka Trójka: Churchill, Stalin i Roosevelt. Na początku nic nie zwiastowało
sukcesu koalicji – porażki na froncie
przychodziły jedna za drugą. Przysporzyły one Churchillowi kłopotów zdrowotnych, dwa razy przechodził zawał
serca. Ostatecznie jednak zwycięstwo
odnieśli alianci.
Wielka Trójka spotykała się trzykrotnie –
w Teheranie (28 listopada–1 grudnia 1943),
w Jałcie (4–11 lutego 1945) i w Poczdamie
(już bez Roosevelta, 17 lipca–2 sierpnia
1945). Na tych konferencjach przywódcy
mocarstw zadecydowali o najważniejszych
operacjach II wojny światowej oraz ustanowili słynny porządek powojenny. Po przegranych przez Churchilla wyborach w 1945
roku jego miejsce na stanowisku premiera
zajął Clement Attlee, a sam Churchill zmuszony był opuścić konferencję w Poczdamie
26 lipca 1945 roku. Po wojnie i klęsce Partii Konserwatywnej Churchill zajął miejsce
w opozycji.
W 1951 roku Partia Konserwatywna
ponownie powróciła jako ugrupowanie
rządzące, a Churchill znów został mianowany premierem. Popierał on politykę
amerykańską, próbując odbudować utraconą po wojnie potęgę Wielkiej Brytanii.
Niestety, wciąż pogarszający się stan
zdrowia premiera spowodował, iż zmuszony on był ustąpić ze stanowiska
w kwietniu 1955 roku. Churchill wycofał
się z życia publicznego, poświęcając się
publikowaniu kolejnych książek.
Koniec kariery politycznej
W kwietniu 1955 z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Churchill zrezygnował z funkcji premiera i lidera Partii
K. Pawlik
Konserwatywnej oraz wycofał się
z czynnego życia politycznego. Zasiadał
w Izbie Gmin jeszcze do 1964 roku. Pogłębiająca się depresja i niezdrowy tryb
życia powodowały, że Churchill szybko
podupadał na zdrowiu. Kiedy w 1963
przyznano mu honorowe obywatelstwo
USA nie mógł już uczestniczyć w ceremonii. Zastąpił go tam jego syn.
Winston Churchill zmarł 24 stycznia
1965 w wieku 90 lat. Przyczyną śmierci
był udar mózgu. W katedrze świętego
Pawła dnia 30 stycznia 1965roku na pogrzebie Churchilla zebrało się około
trzech i pół tysiąca osób.
Winston Churchill należy do tych postaci w historii, wobec których nie można przejść obojętnie. Jego długoletnia
kariera polityczna wywarła wpływ nie
tylko na obecny kształt Wielkiej Brytanii,
ale również na kształt współczesnego
świata. Bez wątpienia można zaliczyć go
do grupy najważniejszych i najbardziej
wpływowych polityków XX wieku.
Chciałabym też przytoczyć słowa Sir Roberta Menziesa, wygłoszone podczas pogrzebu Churchilla, które moim zdaniem
doskonale wyraziły charakter i fenomen
tego polityka:
„Sądzę, że był to jedyny w historii
przypadek, kiedy jeden człowiek, obdarzony śmiałą wyobraźnią, płonący
ogniem wewnętrznym i potrafiący natchnąć innych swoim zapałem, przyczynił się do wiekopomnego zwycięstwa nie
tylko militarnego, ale i do triumfu ducha
wolności” 4.
cie/post_alianci/churchill.html, dostęp online
02.03.2014 r.
3 Z przemówienia wygłoszonego w Izbie
Gmin 13 maja 1940 r.
4 N. Rose, Winston Churchill. Życie pod prąd,
Wydawnictwo Amber, Warszawa 1994, s. 6.
Fenomen
Kongresu Nowej
Prawicy
Kamil Pawlik
Już kilka dni po wyborach posłowie
KNP zasiedli w ławach Parlamentu
Europejskiego. Czy powiedzenie „kropla drąży skałę” zrealizowało się na
naszych oczach? Gdzie szukać źródła
wysokiego wyniku wyborczego KNP?
Charyzmatyczny lider, dobry program
partii, a może zwykły przypadek?
Ostatnie dni przed wyborami stawiały
nas w obliczu napędzającej się kampanii
wyborczej, która z każdym dniem nabierała
tempa i rumieńców. Nie było właściwie
chwili, w której, włączając telewizor, nie
zobaczylibyśmy kandydatów do Parlamentu Europejskiego, zachęcających obywateli
w śmieszny (lub mniej śmieszny) sposób,
aby to właśnie na nich oddali swój głos.
Spoty, na które politycy wydawali setki,
a nawet tysiące złotych z pieniędzy podatników, miały sprawić, że to właśnie tym
politykom przypadnie lukratywna posada
w Brukseli. Przed każdymi wyborami
schemat był podobny. Największe partie,
1 S. Haffner, Winston Churchill, Świat Książmające ogromne zaplecze finansowe, wyki, Warszawa 2003, s. 77.
kupywały większość czasu antenowego,
2 Punkt ten opracowałam w oparciu o stronę
następnie promowały swoich kandydatów,
internetową: http://www.sww.w.szu.pl/posta- a w efekcie uzyskiwały swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Jednak ta
maj–lipiec 2014 | 19
Polityka
kampania w pewnym sensie zachwiała wyżej przedstawiony porządek utrzymywania
władzy przez najsilniejsze partie. Sprawcą
całego zamieszania oraz przełamania monopolu na władzę został prezes Kongresu
Nowej Prawicy – Janusz Korwin-Mikke,
którego wynik wyborczy – 7,15% – zaskoczył całą scenę polityczną.
Postać Janusza Korwin-Mikkego jest
niezwykle ciekawa i kolorowa, słynie
z wielu ekscentrycznych wypowiedzi. Urodzony 27 października 1942 roku w Warszawie, absolwent liceum im. Tadeusza
Reytana w Warszawie, student Wydziału
Matematyki (5 lat) i równolegle Wydziału
Filozofii (magisterium) Uniwersytetu Warszawskiego. Karierę polityczną rozpoczął
w latach 1962–1982 jako członek SD. Był
jednym ze współzałożycieli m.in. Partii Liberałów „Prawica”, Ruchu Polityki Realnej
i innych konserwatywno-liberalnych ugrupowań. Kilkukrotnie startował w wyborach na urząd prezydenta, jednak
bezowocnie. Od 12 maja 2012 roku jest
prezesem Kongresu Nowej Prawicy.
Przeglądając informacje o Januszu
Korwin-Mikkem, oraz analizując przebieg
kariery politycznej, nasuwa się pytanie:
dlaczego dopiero teraz opinia publiczna
stała się przychylna KNP? Moim zdaniem
sytuacja jest złożona. Podstaw sukcesu
wyborczego, a także wzrostu popularności
tegoż polityka doszukiwałbym się w coraz
to większym dostępie do Internetu. Nikt
inny jak sam Korwin-Mikke uznawany
jest za „króla Internetu”, o czym świadczy
chociażby liczba tzw. „lajków” na jego
stronie, a zebrał ich ponad 310 tysięcy.
Dla porównania – profil Donalda Tuska
„polubiło” zaledwie 10 tysięcy osób. Internet stał się doskonałym sposobem, aby
dotrzeć do obywateli i przekazywać postulaty programowe, a także wytykać błędy obecnej władzy.
20 | www.hicetnunc.pl
Kolejnym czynnikiem składającym się
na sukces „korwinistów” jest stagnacja,
zabetonowanie sceny politycznej oraz pogarszająca się sytuacja obywateli. Od kilku lat niezmiennie władzę w państwie
sprawują te same osoby. Wybór obywateli, decyzja kogo poprzeć w wyborach,
kończy się praktycznie na czterech, może
pięciu partiach. Co więcej, ugrupowania te
miały już swoje szanse na poprawę sytuacji w państwie, ale jej nie wykorzystały.
Wzrost bezrobocia, emigracja tysięcy
młodych ludzi, rosnące zadłużenie kraju,
korupcja, stopniowa utrata suwerenności
na rzecz Unii Europejskiej, coraz dłuższe
kolejki do lekarzy-specjalistów to tylko
niektóre z „zasług” klasy politycznej
w naszym państwie, która cechuje się niegospodarnością i marnotrawieniem pieniędzy podatników.
Dlatego też hasła głoszone przez charyzmatycznego prezesa KNP o oderwaniu polityków od „koryta” czy też
wsadzaniu ich do więzień znajduje akceptację pośród obywateli, co z kolei
przekłada się na rosnące poparcie.
Wymieniając zjawiska wpływające na
obecne sondaże, nie można przejść obojętnie obok nasilających się nastrojów
o zabarwieniu prawicowym. Jest to efekt
polityki prowadzonej przez środowiska
lewicowe, które w swoich zapędach
w dążeniu do równości zaczynają zakrawać o granice absurdu i głupoty. Polacy
coraz wyraźniej zaczynają dostrzegać, że
polityka gender czy walka o prawa
mniejszości wychodzą poza ramy normalnego świata, w którym płeć jest
czymś wrodzonym, a małżeństwo stanowi związek kobiety i mężczyzny. Dlatego
też KNP wydaje się być partią, która
spełni oczekiwania obywateli.
Kolejnym aspektem oddziaływującym
na poparcie dla KNP jako partii euro-
K.Miernik
sceptycznej jest niewątpliwie niezdarność
i niefrasobliwość, a czasami absurdalność
Unii Europejskiej. Ostatnie wydarzenia
na Ukrainie w drastyczny sposób obnażyły brak spójności i niemoc UE wobec
imperialistycznych zapędów Władimira
Putina. Przy okazji wyżej wspomnianego
konfliktu na jaw wyszły nierówności dotyczące cen gazu sprowadzanego z Rosji,
co zachwiało pozycje Unii jako gwaranta
równych szans gospodarczych. Dodatkowo warto wspomnieć o niezbyt mądrych
przepisach, dotyczących chociażby zakazu wędzenia wędlin, korzystania ze standardowych żarówek, używania lekarstw
na bazie ziół czy korzystania z cynamonu. Pozostając przy tematyce Unii Europejskiej, warto pochylić się również nad
aspektem milionowych dotacji, które
przez coraz większe grono osób są atakowane ze względu na koszty, jakie Polska
musi ponosić w związku z dostosowaniem się do dyrektyw Unii Europejskiej.
Również hasła dotyczące wolnego rynku i obniżenia podatków wydają się kuszące w obecnej sytuacji gospodarczej, gdzie
coraz trudniej o znalezienie pracy, a zarobki nie zawsze wystarczają na godne życie.
Poza aspektami zewnętrznymi i czysto
ideologicznymi siły Kongresu Nowej Prawicy
możemy się doszukiwać w osobie samego
prezesa. Przede wszystkim jest on niezmienny w swoich poglądach, a co za tym idzie:
wydaje się być osobą wiarygodną, głęboko
wierzącą w swoje idee. Wymieniając atuty
Janusza Korwin-Mikkego, nie możemy zapomnieć o jego ekscentrycznych wypowiedziach i talentach oratorskich. W swoich
przemówieniach sprawia wrażenie niezwykle
pewnego siebie, inteligentnego, oczytanego
i do bólu logicznego człowieka, co może imponować wielu młodym ludziom.
Analizując przedstawione argumenty,
na myśl nasuwa się następująca refleksja:
KNP swoje wysokie notowania zawdzięcza przede wszystkim charyzmatycznemu
liderowi, potrafiącemu zainteresować ludzi zgromadzonych na wiecach czy forach internetowych. Tego sukcesu nie
byłoby, gdyby nie program partii, który
co prawda od kilku lat jest niezmienny,
ale dopiero teraz zaczyna odzwierciedlać
nastroje wyborców. Nie pozostaje bez
znaczenia nieudolność obecnej klasy politycznej, którą Polacy są już po prostu
znudzeni, a KNP stanowi dla nich ciekawą alternatywę. Cytując Oskara Wilde’a:
„Istnieją tylko dwie tragedie: pierwsza
polega na tym, że nie osiąga się tego co
się zamierzyło, druga – że się to osiąga.
Ale tylko ta druga jest tragedią prawdziwą”. Pozostaje zadać sobie pytanie, jak
będzie w przypadku Janusza KorwinMikkego? Czy spełnią się złowieszcze
wizje przeciwników politycznych, iż dojście do władzy pogrąży KNP? A może
sukces wyborczy okaże się swego rodzaju katalizatorem i przyspieszy proces
przemian zachodzących na polskiej scenie politycznej?
Demokracja czy
faszyzm, czyli
o rozumieniu
ustrojów
politycznych
Karol Miernik
Współczesne pojmowanie systemów politycznych wydaje się być płytkie i pozbawione fantazji. Rzecz jasna, w tej
materii najwięcej miejsca poświęca się
dziś demokracji, uznawanej za wielką
zdobycz cywilizacji europejskiej.
maj–lipiec 2014 | 21
Polityka
Mniej lub bardziej udane formy
demokracji są podstawą funkcjonowania
większości państw Europy, a także wielu
państw na innych kontynentach. Nie chciałbym w tym miejscu rozważać jednak wad
i zalet demokracji, lecz zwrócić jedynie
uwagę na kilka interesujących zjawisk w potocznym rozumieniu kluczowych pojęć,
określających różne systemy polityczne
i stojące za nimi idee.
Pierwszą ciekawostką jest, iż w niektórych, dość licznych środowiskach, wszelka
choćby nieśmiała próba krytycznej refleksji nad demokracją kończy się szybkim
oskarżeniem o faszyzm. Działa tu uproszczony schemat myślenia: nie akceptujesz
demokracji, nie uważasz jej za zdobycz
i jednocześnie szczytowe osiągnięcie cywilizacji, a zatem jesteś podejrzany, ponieważ wykazujesz sentyment do ustrojów
minionych, gorszych. Oczywiście w takim
toku rozumowania pojęcie „faszyzm” zatraca swoje pierwotne znaczenie jako konkretnego ustroju totalitarnego, którego
głównym założycielem i przywódcą był
Benito Mussolini, i który panował we
Włoszech w latach 1922–1943. Nowe
znaczenie tego słowa jest jednak mocno
niedookreślone i może być stosowane
w formie inwektywy czy „straszaka” wobec społeczeństwa. Problem w tym, że ten
sposób podejścia do dyskusji na temat
ustrojów politycznych kończy ją już na
początku, paraliżując swobodną wymianę
argumentów za i przeciw różnym rozwiązaniom w tej dziedzinie. Traktowanie demokracji jako bożka, nieustanne
powtarzanie: „nie wymyślono lepszego
ustroju politycznego” – to wszystko staje
się poważnym zagrożeniem dla samej demokracji, która, pozbawiona niezbędnej
refleksji, „łatwo przemienia się w jawny
lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Druga kwestia dotyczy podejścia współ22 | www.hicetnunc.pl
czesnego człowieka do ustrojów minionych.
Pisałem powyżej, że powszechnie uważa się
je za gorsze, a głównym (choć prymitywnym) argumentem jest z reguły fakt, iż są to
właśnie rozwiązania z przeszłości, które
powinny na zawsze odejść w niepamięć
i które są przez to niegodne uwagi. Zastanówmy się na przykład, jakie skojarzenia
w wyobraźni ogółu społeczeństwa pojawiają się na myśl o monarchii. Uogólniając,
w wyobrażeniu takim występują materialne
atrybuty w rodzaju berła, jabłka i korony,
natomiast w sferze ideowo-politycznej dostrzega się króla jako dumnego autokratę,
który posiada niemal nieograniczoną władzę i którego wszelkie, choćby najdziwniejsze zachcianki, muszą zostać spełnione.
Taki obraz najbliższy jest wprawdzie tylko
jednemu z wariantów ustroju monarchicznego, czyli monarchii absolutnej; ale większość nie podejmuje w ogóle refleksji nad
żadnymi wariantami, traktując ideę monarchiczną jako zamierzchłą przeszłość, ewentualnie jako sympatyczny, ale śmieszny
motyw z bajki dla dzieci. Tak więc monarchia kojarzy się zwykle z czymś odległym
i opresyjnym, demokracja zaś jako coś bardziej zgodnego ze współczesnością i nowoczesnością.
Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że pomimo tak silnego zakorzenienia demokracji
w wielu państwach, zwłaszcza zachodnioeuropejskich, myśl o innych rozwiązaniach
ustrojowych nie została całkowicie odrzucona. Istnieją nadal, nominalne co prawda,
monarchie europejskie, takie jak Wielka
Brytania, Hiszpania czy Szwecja, a nawet
jedna monarchia realna (tzn. taka, w której
władca posiada realne uprawnienia polityczne) w postaci Księstwa Liechtensteinu.
Dyktatury natomiast, chociaż w Unii Europejskiej traktowane niechętnie czy wręcz
wrogo, nie są równie awersyjnie oceniane
wśród społeczeństwa, które coraz częściej
K.Miernik
podnosi postulat silnej, autorytarnej władzy
skupionej w jednych rękach. W Polsce na
przykład sentyment do postaci Józefa Piłsudskiego jest wciąż żywy. I to nie tylko jako do osoby kojarzonej z odzyskaniem
niepodległości. Bodaj równie żywo jest on
pamiętany jako dyktator, który „zrobił porządek” poprzez dokonanie Zamachu Majowego i wprowadzanie rządów autorytarnych
czy, jak to określali niektórzy komuniści,
„faszyzujących”. Tego rodzaju wzorce polityków niedemokratycznych nadal są żywe
i mogą stanowić inspirację dla odrodzenia
się w Europie rozwiązań ustrojowych różnych od demokracji.
Interesujące jest również zjawisko powszechnego kojarzenia demokracji z wolnością. Te dwa słowa, wolność i demokracja,
są w wyobrażeniu ogółu jakby nierozłącznie
ze sobą zespolone. Takie połączenie ma
rzecz jasna swoje określone racje historyczne. Zastanówmy się jednak, jakie konotacje
wywołałyby w opinii publicznej takie hasła,
jak „opozycja antydemokratyczna” albo
„związek wojowników o wolność i dyktaturę”. Są to oczywiście terminy fikcyjne, wymyślone przez mnie. Zapewne jednak nie
budziłyby pozytywnych skojarzeń, gdyby
pojawiły się w powszechnym obiegu jako
określenie pewnych zjawisk czy instytucji.
Tymczasem wolność (jak się można
domyślać, w znaczeniu wolności politycznej) dla wielu wydaje się być wręcz
synonimem demokracji. Dochodzi więc
do sytuacji, w której używanie tych
dwóch słów obok siebie, np. „wolność
i demokracja ponownie zwyciężyły”, staje się pleonazmem, ponieważ ładunek informacyjny, jaki niesie ze sobą każde
z tych słów, staje się w zasadzie tożsamy.
Problem w używaniu tej zbitki słownej
polega na tym, że z reguły nie wyjaśnia
się, co w danym wypadku ma znaczyć
wolność oraz demokracja, co w konse-
kwencji powoduje rozmycie sensu przekazu. W ten sposób te dwa terminy stają
się pustym sloganem, mową-trawą mającą na celu wypełnienie luki w dyskusji.
Pozostaje tylko domyślać się, co autor
chciał przez to powiedzieć, używając takiego sformułowania. Większość czyni
to, odwołując się do potocznych definicji
demokracji i wolności. Ostateczny efekt
jest taki, że nikt już nie rozumie, co to
znaczy „wolność i demokracja”, ponieważ uznano, że tego rodzaju banałów nie
trzeba wyjaśniać. A przecież byłoby
znacznie lepiej dla samej demokracji,
gdyby ci, którzy są jej entuzjastami, tłumaczyli jej historię i przedstawiali różnorakie jej warianty; gdyby po prostu
wykładali samo znaczenie tego słowa
oraz sens powiązania demokracji z wolnością.
Powyższe rozważania są jedynie krótkim przyczynkiem do dłuższych dywagacji, mogących nieść ze sobą
zaskakująco ciekawe wnioski. Warto byłoby zbadać szerzej, jak rozumiana jest
demokracja na tle innych ustrojów politycznych, zarówno wśród beneficjentów
tego ustroju – polityków demokratycznych – jak i wśród tak zwanych zwykłych ludzi. Należałoby także zająć się
zagadnieniem korelacji pomiędzy demokracją i jej wariantami a wolnością, definiowaną przecież na wiele sposobów.
Wyniki takich badań mogą okazać się
wielce przydatne dla zrozumienia obecnego kryzysu europejskiej cywilizacji,
który w wielu dziedzinach, w tym także
w polityce, zdaje się nieustannie pogłębiać.
maj–lipiec 2014 | 23
Kultura
W cieniu wielkiej,
zapomnianej
sprawy
Teresa Kmieć
Gdy kończy się wojna, wielki świat
kieruje reflektor uwagi w inne miejsce
na ziemi, a w cieniu pozostają nierozwiązane dramaty, niedokończone tragedie i niewypowiedziany ból.
„[…] wszystko już było: obozy, baraki,
selekcje, getta, kryjówki, ukrywanie prześladowanych, opaski na rękawach, sterty
butów po zgładzonych, głód, szaber, pukanie do drzwi w nocy, zniknięcia sprzed domu, krew na ścianach, palenie domostw,
palenie stodół z ludźmi w środku, pacyfikacje wsi, oblężone miasta, żywe tarcze,
gwałty na kobietach wroga, zabijanie inteligencji w pierwszej kolejności, kolumny tułaczy, masowe egzekucje, masowe groby,
ekshumacje masowych grobów, międzynarodowe trybunały, zaginieni bez wieści” 1 .
W takim razie – po co pisać o czymś,
co już było? Czyż mało powstało książek, filmów, przedstawień teatralnych
o okropnościach XX-wiecznych wojen?
Czy nie dość przekonujący i wstrząsający
ludzkimi sumieniami okazali się świadkowie, zbyt mało poruszające ich relacje?
Przecież nam, ludziom przełomu tysiącleci, obywatelom zjednoczonej Europy,
nie grożą już konflikty zbrojne. Przecież
tu jest pokój, cywilizacja, NATO, Unia
Europejska, wszystko da się wynegocjować, ze wszystkimi dogadać. Przecież
dwie wojny światowe to wystarczający
bagaż doświadczenia jak na jedno stulecie, wystarczająca lekcja, wystarczy już
ofiar, sierot i zburzonych miast. Któż by
teraz wszczynał jakąś wojnę?
24 | www.hicetnunc.pl
Na Bałkanach? Tak, zdarzyło się kiedyś. Ot, taki wypadek przy pracy, naturalna kolej rzeczy – jedne państwa upadają,
inne powstają, kształtują się granice, ludzie
migrują, a że przy tym poleje się trochę
krwi? Och, nie przesadzajmy, nie było aż
tak strasznie ani specjalnie długo, tylko trzy
lata, zresztą o czym tu jeszcze mówić?
Wszystko już dawno zostało zażegnane,
strony pogodzone, każdy może wrócić tam,
gdzie mieszkał wcześniej (gwarantuje mu to
prawo), więc w czym problem? A poza tym
na Bałkanach zawsze było gorąco. Nie ma
co się dziwić: ciepły śródziemnomorski
klimat, mieszanka etniczna i religijna. To
jest nawet fascynujące – te odwieczne siły
ścierające się ze sobą, ta niby-Europa, ale
wciąż jeszcze dzika, nieznana… Był o tym
ostatnio ciekawy program w telewizji, miło
tak popatrzeć na tamtą kulturę. Dobrze, że
nam – w tej „prawdziwej” Europie – nic
złego nie grozi.
„Na ulicach widzieliśmy również
dziennikarzy: reporterów, fotoreporterów, operatorów kamer. Przyjeżdżali tu
pisarze i filmowcy. Chodzili całymi grupami albo pojedynczo. Mówili wieloma
językami. […] Powstało tysiące depesz,
reportaży, wystaw, książek, albumów,
filmów dokumentalnych i fabularnych
o wojnie w Bośni. Ale kiedy wojna się
skończyła (albo, jak sądzą niektórzy, została na jakiś czas przerwana), reporterzy
spakowali kamery i natychmiast pojechali na inne wojny” 2.
Jakbyś kamień jadła Wojciecha Tochmana burzy „święto-spokojny” domek z kart.
Autor pokazuje światu i zadowolonej z siebie Europie, jak w rzeczywistości wyglądała
sytuacja mieszkańców byłej Jugosławii,
zwłaszcza muzułmańskich Bośniaków
i chrześcijańskich Serbów, podczas wojny
w latach 1992–1995 i po niej, kiedy sprawę
uznano już za posprzątaną i zamkniętą. Po-
T. K m i e ć
lak stał się głosem najsłabszych i najbiedniejszych, tych, których nikt nie słucha,
o których świat zapomniał, bo uznał ich
rozdział za zakończony. Rozmawiał z rodzicami identyfikującymi kości swoich dzieci.
Z kobietami, które chciałyby wyciąć z pamięci tę jedną chwilę, dwa wspomnienia,
pięć obrazów albo całe trzy lata. Z ludźmi,
którzy nie wiedzą, jak (i czy) przebaczyć
wrogowi, który wcale o przebaczenie nie
prosi.
Zachwycająca w pisarstwie Tochmana
jest umiejętność mówienia o sprawach
wielkich i bardzo trudnych językiem zrozumiałym, ale delikatnie: nie wprost, nie
dosadnie, nie wulgarnie. Reporter potrafi
tak opisać sytuację czy wydarzenie, że
ostatnie zdanie wypowiada już sam czytelnik. I choć nie wszystko zostało zapisane, to wszystko już wiadomo.
Bałkańskie zapiski są drugim literackim
dzieckiem autora. Zadebiutował zbiorem
krótkich reportaży Schodów się nie pali
(2000). Warto je wspomnieć w kontekście
języka, gdyż i tu tematy bardzo trudne
(sekty, handel kobietami, śmierć Grzegorza
Przemyka) poruszane są w sposób spokojny, normalny, bez niezdrowej sensacji czy
epatowania wulgarnością. A przy tym są to
teksty poruszające do głębi, budzące wrażliwość, nawet tę głęboko uśpioną.
Jakbyś kamień jadła jest jak szpilka
kłująca sumienie – celnie i w sam środek. Jak szarpnięcie hamulców podczas
wygodnej podróży – nieprzyjemne, ale
bardzo potrzebne. Czytając książkę ma
się ochotę krzyczeć: „ja nic nie wiedziałam! Dlaczego o tym się nie mówi?”.
I jeszcze to pytanie, od zawsze takie
samo, powtarzane przez tyle lat, przelatujące przez tyle głów – jak to możliwe,
że ludzie ludziom zgotowali taki los?
W. Tochman, Jakbyś kamień jadła, Pogranicze, Sejny 2002.
2 Tamże.
1
W poszukiwaniu
straconego
pogrzebu
Teresa Kmieć
Co łączy starszego mężczyznę z zatwardzeniem, młodego chłopaka czekającego
na przyjazd amerykańskiej narzeczonej
i mówcę pogrzebowego-casanovę w średnim wieku? Co łączy ich z Żydem, Polakiem, Amerykaninem?
Śmierć. Dla niej nie ma lepszych i gorszych, bogatych i biednych, młodszych
i starszych – nie dyskryminuje nikogo,
każdego przygarnie, do każdego przyjdzie,
choć nie zawsze (prawie nigdy?) w „odpowiednim” momencie. Pięknie pokazywała to sztuka późnego średniowiecza –
danse macabre nie omijał nikogo. Król
tańczył z chłopem, biskup ze służącą.
Co jeszcze łączy wymienione na początku postaci? Śmierć w sztuce. W jednej
sztuce. W przeciągu jednej godziny. W jednym teatrze. Na jednej scenie, a właściwie… poza nią.
Pakujemy manatki. Komedia na osiem pogrzebów, sztuka napisana przez Hanocha Levina, żydowskiego dramaturga polskiego
pochodzenia, w Teatrze im. Juliusza Osterwy
w Lublinie miała swoją premierę 9 marca
2013. Zobaczyłam ją niemal rok później,
w grudniu. Czyż jednak sztuka traktująca
o śmierci nie jest ponadczasowa? Jak wszystko, co najważniejsze, jak miłość, wolność, tęsknota?
maj–lipiec 2014 | 25
Kultura
Bohaterowie pojawiają się w niby zwyczajnych, a jednak w pewien sposób przełomowych momentach swojego życia.
Szabtaj Szuster, staruszek w piżamie, od
paru dni „nie może”. Co jakiś czas wchodzi do toalety, żegnany przez żonę i córki
słowami mającymi dodać otuchy i… nic.
Umiera, do końca „nie mogąc”, ale widzowie nie są świadkami jego śmierci – ostatni
raz widziano go w toalecie i tak zostanie
zapamiętany, nawet na pogrzebie ktoś
wspomni tę jego „niemoc”. Amacja Hofsztater odwiedza rodziców, aby przedstawić
im swoją narzeczoną, która lada chwila
przyjedzie. Kto spodziewa się, że zwykły
ból głowy przerodzi się w chorobę i uniemożliwi to spotkanie, a sprowokuje inne –
nad trumną Amacji? Ale jak umarł, kiedy
– tego nikt nie wie, to stało się gdzieś za
kulisami. Elchanan Gelerntner chce wyjechać, zostawić matkę, zerwać toksyczną
więź, Munia Globczik z kolei swoją matkę
próbuje umieścić w domu starców, prostytutka po prostu pracuje.
Tak pisze Agata Dąbek w artykule
Dramaty Hanocha Levina:
„[…] bohaterowie sztuk izraelskiego
dramatopisarza toczą zaciekły bój z losem – ze śmiercią […], przemijaniem,
stagnacją, cierpieniem. Dziwna to jednak
wojna, gdyż właściwie nie ma w niej bitew. Człowiek w teatrze Levina, niczym
postacie ze sztuk Czechowa, bezwolnie
poddaje się losowi. To ktoś, kto pragnie
wyjechać, ruszyć się z miejsca, by zmienić coś w swoim życiu, lecz zamiast
wziąć sprawy w swoje ręce, siada na walizce i siedzi na niej, dopóki nie przyjdzie
po niego anioł śmierci” 1 .
Sztuka wystawiona w lubelskim teatrze
została dopracowana zarówno pod względem
scenografii i kostiumów (zasługa Justyny Elminowskiej), świateł reżyserowanych przez
Mateusza Wajdę, jak i doboru aktorów, wy26 | www.hicetnunc.pl
branych przez reżysera, Artura Tyszkiewicza.
Na szczególną uwagę zasługuje muzyka Jacka
Grudnia – trochę klezmerska, jak przystało
na żydowską narodowość autora dramatu,
trochę w konwencji techno, m.in. w scenie
imprezy – zresztą ten fragment jest majstersztykiem pod względem ruchu scenicznego (brawa dla Filipa Szatarskiego), gry
świateł, muzyki i dialogów, które mimo głośnego podkładu są dobrze słyszalne – akustyk teatralny spisał się świetnie.
Jeśli chodzi o grę aktorów właściwie
trudno wyróżnić jedną czy dwie osoby.
Cały zespół świetnie wcielił się w swoje
postaci, wśród których zabrakło jednak
roli wymagających pokazania skrajnych
emocji na granicy szaleństwa (które na
scenie są chyba najtrudniejsze do zagrania), toteż trudno było artystom popisać
się swoim kunsztem.
Sztuka nie jest opowiedziana wprost,
wiele w niej niedomówień – kolejne zgony,
o których wiadomo, że są, ale nie ma ich na
scenie. Śmierć jak gdyby unosi się w powietrzu, wszyscy o niej mówią, choć nie
dosłownie, prowokuje spotkania nad kolejnymi trumnami, staje się cyklicznym wydarzeniem w życiu mieszkańców małej
społeczności. Niby każda kolejna jest spodziewana, widzowie liczą, że to już piąta,
szósta, ale wybór potrafi zaskoczyć. Śmierć
nie mówi, kogo poprosi do tańca, nie pozwala się przygotować, czasem przychodzi
od tyłu, znienacka, z zaskoczenia.
Uważny obserwator policzy, że pogrzebów było siedem. A ósmy? Cóż,
z pewnością nadejdzie. Nie bój się, nie
ominie cię…
1 A.
Dąbek, Dramaty Hanocha Levina, Dwutygodnik.com/teatr [dostęp online 7.06.2014:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/1865dramaty-hanocha-levina.html].