Sztuka jako terapia w pracy z niepełnosprawnymi z

Transkrypt

Sztuka jako terapia w pracy z niepełnosprawnymi z
Sztuka jako terapia w pracy z niepełnosprawnymi z uwzględnieniem wartości
poznawczych sztuki
Poznanie jest poszukiwaniem prawdy – poszukiwaniem obiektywnie prawdziwych,
wyjaśniających teorii. Ponieważ nigdy nie możemy wiedzieć czegoś z całkowitą pewnością
dlatego nie warto szukać pewności: warto jednak poszukiwać prawdy; a to czynimy głównie
szukając błędów, by je korygować. Ktoś może oczywiście postawić stare i słynne pytanie, jak
je określa Kant: Co to jest prawdziwość? Według niego prawdziwość polega na zgodności
poznania z jego przedmiotem.
Karl Raimund Popper w swoim wykładzie o poznaniu i kształtowaniu rzeczywistości
odpowiada na to pytanie w podobny sposób:
Teoria bądź zdanie jest prawdziwe, gdy opisywany przez tę teorię stan rzeczy zgodny
jest z rzeczywistością.
Jednym z filarów nowego spojrzenia na sztukę jako dziedzinę poznania jest Martin
Heidegger, który uznał poznawczą wartość sztuki jako istotną możliwość poznania
rzeczywistości. W swojej pracy O źródle dzieła sztuki wskazuje na wartości poznawcze aktu
twórczego, dzieła sztuki i możliwości jego interpretacji. Wszystkie te czynniki stanowią o
możliwości i głębi poznania rzeczywistości.
Dla Heideggera nie istnieje coś takiego jak estetyka czyli nauka o pięknie i jego sposobach
istnienia. W jego ujęciu poznania, piękno ciągle przeplata się z prawdą. Nie można ich
rozdzielić. Sztuka jest prawdą i wyraża prawdę.
Należy również wspomnieć o Teorii estetyki Theodora Adorno, filozofa wywodzącego się z
tzw. Szkoły Frankfurdzkiej biorącej swe początki od analiz marksizmu a wieńczącej swe
dzieło analizami filozofów tej miary co Erich Fromm czy Max Horkheimer.
Podobnie jak Heidegger, Adorno nie odmawia sztuce wartości poznawczych. Stawia jednak
pytanie czy sztuka możliwa jest jeszcze po Oświęcimiu. Dla Adorna sztuka ma głęboki rys
dramatyczny, który w pewnym sensie niejako zaciemnia poznanie rzeczywistości. Jednakże
mimo tej rysy jest ona zdolna oddać głębię tragedii XX wieku.
Z kręgu Heideggera wywodzi się filozof z Wrocławia Hans Georg Gadamer, którego
najwybitniejszym dziełem jest Prawda i metoda - rozprawa w której jedną z kluczowych ról
z zakresu poznania odgrywa sztuka.
Punktem wyjścia europejskich rozważań o sztuce jest wywodzące się ze starożytnej
Grecji pojęcie „mimezis”.
Platon mocno potępiał sztukę właśnie dlatego, że jest ona mimetyczna, co znaczy, że jest
naśladownictwem rzeczy zjawiskowych, które jak wiemy – same są z kolei naśladownictwem
wiecznych wzorów idealnych, tak że sztuka staje się odbitką odbitki, cieniem cienia i tak
bardzo osłabia prawdę, że ją zaprzecza.
Arystoteles zdecydowanie przeciwstawia się temu spsobowi pojmowania sztuki i artystyczną
mimezis interpretuje z odmiennej perspektywy: tak dalece, że uznaje ją za działalność, która
bynajmniej nie odtwarza biernie pozorów rzeczy, lecz stwarza je niejako na nowo, w innym
wymiarze. Przytoczę podstawowy tekst w tym względzie:
(...) Jasno wynika, że zadanie poety polega nie na przedstawieniu wydarzeń
rzeczywistych, lecz takich, które mogłyby się zdarzyć, przy czym ta możliwość opiera się na
prawdopodobieństwie i konieczności. Historyk i poeta różnią się przecież nie tym, że jeden
posługuje się prozą, a drugi wierszem, bo dzieło Herodota można by ułożyć wierszem i mimo
to pozostałoby ono historią, jak jest nią w prozie. Różnią się one natomiast tym, że jeden
mówi o wydarzeniach, które miały miejsce w rzeczywistości, a drugi o takich, które mogą się
wydarzyć. Dlatego też poezja jest bardziej filozoficzna i poważna niż historia; poezja wyraża
przecież to, co ogólne, historia natomiast to, co jednostkowe. Przez „ogólne” rozumiem to, że
jakaś postać będzie coś takiego mówić i czynić, co jest zgodne z prawdopodobieństwem lub z
koniecznością, do czego właśnie dąży poezja, która dopiero później nadaje imiona
bohaterom. Jednostkowym jest natomiast to, czego na przykład dokonał Alcybiades.
Starożytne pojęcie mimezis można współcześnie wyrazić refleksją Andre Malraux, który
powiedział, że
artysta nie jest opisywaczem świata, jest jego rywalem.
Zatem każda kreatywna jednostka będąca wtopiona w rzeczywistość, w którą wkracza
wraz ze swoimi narodzinami stwarza ją na swój obraz i podobieństwo wzbogacając tym
samym nieskończoną różnorodność obrazów świata.
Jan Kuraciński, wybitny rzeźbiarz polski, tworzący w Nowym Jorku ogłosił swego
rodzaju manifest na temat Era-Art, z którą czuje się związany. Dobitnie ukazuje ona wartość
indywidualnych, twórczych działań chroniących jednostkę od popadania w tryby narzuconych
norm społecznych, które na przykład jeszcze do niedawna spychały na margines osoby
niepełnosprawne:
Czas naszej epoki jest najbardziej inspirujący i najbardziej destrukcyjny. Inspirujący,
bo żadna inna miniona epoka nie miała tylu artystów na całym świecie, co ma teraz jedno
państwo. Destruktywny, poprzez niespotykaną w dziejach historii sztuki konkurencję.
Z wielotysięcznej masy artystów tylko paru czuje się i znajduje w czołówce naszej Ery – tych
nazywa się geniuszami. Przykładem niezwykłego geniuszu był Pablo Picasso. Przez cały
długoletni żywot nigdy nie zgubił czoła czasu.
W Ameryce sztuka jest relaksem, co wyzwala kreatywne impulsy i służy wyzwoleniu
świadomości, ponieważ to jest to, czego współczesne amerykańskie życie wymaga.
Ja chcę sławić tę epokę poprzez kreowanie wolnych, biologicznych struktur – moja praca jest
przykładem siły męskości i kobiecości jako zasadniczych elementów Życia - Konfrontacji
Akcji i Historii.
Zatem żaden szanujący się filozof nie przejdzie obojętnie nad współczesnym
zjawiskiem wielości proponowanych pomysłów, projektów i prób uporania się z licznymi
problemami. Musi zająć stanowisko wobec dziejących się przemian kulturowych
wpływających na naszą postawę wobec siebie, innych jak i całego świata zjawiskowego i
świata idei.
Dzisiaj przemiawiam do Państwa w Muzeum Narodowym, które prezentowało
tak wybitnych twórców jak Picasso, Miro, Gaudi, Dali, Warhol, którzy na zawsze weszli do
panteonu sztuki. Przemawiam do Państwa w otoczeniu dzieł osób niepełnosprawnych, które
w większości przypadków zajmują się sztuką nieprofesjonalnie. Nieprofesjonalnie czyli
niezawodowo. Profesja – jak podaje słownik wyrazów obcych – to zawód, zajęcie zawodowe,
fach, specjalność, rzemiosło.
Wynikałoby z tej definicji, że osobą profesjonalnie zajmującą się sztuką jest ta, która
wyuczyła się zawodu i ten zawód wykonuje na co dzień. Łacińskie professio oznaczające
wyznanie religijne nieznacznie różni się znaczeniowo od profiteri, oznaczającego zeznanie
publiczne. To ostatnie jest tym określeniem, które według mnie trafnie łączy jednostki
twórcze bez względu na to czy ta jednostka posiada wykształcenie uniwersyteckie czy nie.
Bowiem każdy twórca swoim dziełem publicznie zeznaje, daje świadectwo własnym
doznaniom i doświadczeniom duchowym. Poprzez różnorodne formy działań artystycznych
zaświadcza o swoim kreatywnym istnieniu i dialogu z postrzeganą rzeczywistością.
Wielu odbiorców sztuki zapomina, że podziwiani przez nich twórcy nie byli
profesjonalistami: Van Gogh był kaznodzieją, Gauguin – maklerem giełdowym,
Botticeli – złotnikiem, Rousseau – celnikiem, Bacon nigdy nie otrzymał wykształcenia
artystycznego, Matisse – samodzielnie studiował martwą naturę i malarstwo figuratywne.
Kopiował obrazy w Luwrze. Pokazał swoje obrazy na wystawie malarzy fowistów mają 36
lat. Otto Wols – ukończył konserwatorium muzyczne.
Jest wiele powodów dla których stosuje się podział na twórców profesjonalnych i
nieprofesjonalnych. Jednym z nich jest marksizm, który przypisuje człowieka do pełnionej
przezeń funkcji w społeczeństwie: pan X jest malarzem, pan Y jest kolejarzem a pan Z jest
lotnikiem. Sztuka rozbija ten schemat nadając wielowymiarowość istnieniu danej jednostki.
Za Norwidem można powiedzieć, ze poetą się nie jest, poetą się bywa.
Człowiek podejmując się wysiłku twórczego angażuje całą swoją strukturę psychofizyczną.
Jego działanie zasadza się na uruchomieniu zmysłów, emocji, intelektu jak również ciała co
najlepiej obrazują działania teatralne. Twórca sam dla siebie staje się terapeutą,
psychoanalitykiem i przewodnikiem duchowym. Warto przytoczyć tu słowa Antonina
Artauda odnośnie jego koncepcji teatru, które śmiało można przenieść na inne formy
twórczości. W starożytnym świecie, tj. w Indiach i Grecji były one naturalnymi składnikami
takich dziedzin jak religia, filozofia i nauka. Artaud powiada:
Gdybym tylko wyrzekł „jestem” tak, jak potrafię, ciało moje rozprysłoby się i
zaraz złożyło w nową, po wieki niezapomnianą postać. Dokładnie temu ma służyć teatr. W
tym teatrze nie ma już gry – jest magia, nie ma już przedstawienia – jest odradzanie.
Prawdziwy teatr robi się sobą, w sobie i dla siebie. Jest to upajający taniec ciała, które samo
staje się organicznym językiem, teatrem okrucieństwa, prawdziwą kulturą.
W pierwszy zdaniu Artaud mówi, że ja jest zdolne do uzyskania pełni świadomości.
Olśnienie pełnią może spowodować totalną zmianę psychofizyczną. Teatr jest w tym sensie
również metodą na uzyskanie takiej pełni. Jak wiemy pełnię świadomości podobną do tej, o
której mówi Artaud uzyskują adepci jogi bądź zen wywodzących się ze starych wierzeń
szamanistycznych jak bon pu w Tybecie, taoizm w chinach lub wierzeń takich ludów jak
Ewenkowie, Jakuci czy plemiona Indian zamieszkujących obie Ameryki. Tańcem o jakim
mówi Artaud mogą być ćwiczenia qigongu, magiczne kroki Carlosa Castanedy lub nawet
tańce dionizjów ze starożytnej Grecji.
Sztuka rozbija schematy, pozwala odnaleźć się człowiekowi w nowym dla niego położeniu.
Tracąc dłonie, którymi posługuje się większość malarzy, człowiek ma możliwość pracować
stopą lub ustami. Tracąc wzrok, który jest niezbędny przy działaniach plastycznych zyskuje
dodatkową wrażliwość na dźwięk. Natura sama z siebie prowadzi do wyostrzenia zmysłów
zastępczych. Od człowieka zależy czy akceptuje swoją nową sytuację życiową i czy podejmie
się wysiłku istnienia w inny, nietypowy sposób. W tym sensie według Georgesa Canguilhema
– lekarza i filozofa skupionego na problematyce historii nauki – choroba jest dla istoty żyjącej
pozytywnym doświadczeniem nowości, a nie tylko stanem zubożenia czy wzrostu. Choroba
nie jest zmianą w granicach zdrowia. Jest nowym wymiarem życia. Choroba jest zarazem
utratą i reorganizacją.
Ujmując rzecz filozoficznie wspomniane wyżej pojęcie reorganizacji można
podciągnąć pod uzyskanie nowego obszaru doświadczeń w sensie heideggerowskiego
gubienia się, o którym mistrz ze Schwarzwaldu powiada, że trudniej jest zgubić niż znaleźć.
W tym przypadku bowiem zgubić nie oznacza coś po prostu upuścić, zostawić za sobą i
stracić.
Zgubić znaczy tutaj: naprawdę uwolnić się od tego co myślało myślenie
poprzednie. Odbywa się to w ten sposób, że z siebie i naszym pomnieniem tego, co pomyślane,
dajemy temu wolność jego własnej istoty i dzięki temu pozostawiamy je w miejscu, do którego
należy ono samo z siebie.
Wypadałoby w tej chwili zapytać, co powinniśmy zgubić aby zyskać szerszą percepcję i
dodatkowy obszar doświadczeń?
Dotychczas posługiwałam się definicjami na określenie profesjonalizmu i nieprofesjonalizmu
posiłkując się wiedzą słownikową. Ale wydaje mi się, że gubiąc tę wiedzę mogę
nieprofesjonalizm określić jako odtwarzanie zastanej sytuacji zastanymi środkami bez
indywidualnego zróżnicowania oraz wysiłku ku indywidualnej percepcji. Inaczej mówiąc
brak profesjonalizmu to nic innego jak niemożliwość zgubienia zastanego.
W tym sensie niepełnosprawność nie ma nic wspólnego z brakiem profesjonalizmu lub
nieprofesjonalnością. Niepełnosprawność to dodatkowy obszar doznań i wrażeń jakich
pełnosprawna osoba nie zawsze jest w stanie przyjąć lub pojąć, stąd w pewnym momencie
niepełnosprawne osoby zostały odrzucone na margines społeczny. Przyczyną tego odrzucenia
był brak możliwości ze strony społeczeństwa otwarcia się na różnorodność a także przyjęcie
jednego obrazu, modelu człowieka i zagnieżdżenie się w wygodzie jednokierunkowej
percepcji. Starając się zgubić ową nieludzką percepcję powiem dzisiaj o osobach
niepełnosprawnych, że są one wyłowionymi z rzeki zapomnienia społecznego,
przywróconymi sobie samym i społeczeństwu poprzez umiejętność zgubienia
jednowymiarowego modelu człowieka na rzecz różnorodnych i nieskończonych, nowych
obszarów doświadczeń.
Świat jest złożony z różnych obszarów doświadczeń, jest wielopłaszczyznowy,
wielowymiarowy, stąd odrzucenie jakiegokolwiek z tych obszarów jest zubożeniem świata o
jakąś formę a równocześnie zubożeniem prawdy o nim samym oraz prawdy jako prawdy.
Równocześnie biorąc pod uwagę nierozerwalność takich pojęć jak piękno i prawda jest to
także zubożanie piękna rzeczywistości i sprowadzanie jej do fałszu, zamknięcia w życzeniu
skończoności podczas gdy jedno i drugie obrazuje wiedzę o nieskończoności tego co jest.
Wiesława Hołyńska