Sytuacja jest trudna. Do władzy nic nie trafia. Żadne argumenty o

Transkrypt

Sytuacja jest trudna. Do władzy nic nie trafia. Żadne argumenty o
Sytuacja jest trudna. Do władzy nic nie trafia. Żadne argumenty o
popełnionych błędach w ustawodawstwie. Przepisy, zamiast pomóc i ułatwić
pracę lekarzom, czynią ją wręcz niewykonalną i przynajmniej dla połowy
(zwłaszcza lekarzy starszych) niemożliwą, jeśli chcieliby przestrzegać
przyjętych rozwiązań prawnych, szczególnie w zakresie ordynacji leków
zgodnie z ich charakterystyką. Ustawodawstwo nie przystaje do
farmakologicznych indeksów, a tym bardziej do naszej podstawowej,
praktycznej wiedzy medycznej. Może w ministerstwie nikt nie słyszał
o wytycznych i zaleceniach, standardach postępowania opracowywanych
przez różne towarzystwa naukowe. Pewnie uważane są za jakieś bzdury.
Pogarsza się wzrok pacjentom, bo coraz trudniej im wykupić leki, za które
przeważnie muszą płacić 100 proc. ceny (gratuluję większości świetnych reklam), choć tym samym
nie mogą dostrzec dobrodziejstw reformy, powiewu nowoczesności w lekospisie. Kolejki do
poradni specjalistycznych przekroczyły możliwości dożycia szczęśliwego momentu dostania się
przed oblicze lekarza specjalisty (chociażby po kwit od lekarza rodzinnego, że naprawdę jest się
chorym). Sukces za sukcesem. Zbędne jednorodne grupy pacjentów kwitną, podobnie jak
jednorodne buble legislacyjne. NFZ rośnie w siłę i niespecjalnie interesuje się skutkami własnych
pomysłów, a tym bardziej opinią społeczną. To już staje się normą. Tymczasem my, lekarze,
tłumacząc pacjentom te genialne pociągnięcia, czerwienimy się ze wstydu. Dziękuję wszystkim
lekarzom i lekarzom dentystom, którzy to wytrzymują i z poświęceniem pracują na rzecz ludzi
chorych. W naszej pamięci tkwią słowa przyrzeczenia lekarskiego. Jestem przekonany, że rzetelnie
wykonujecie swoją pracę nie ze strachu przed bezprawnie narzuconą nam karą, ale właśnie dla tych
zwykłych, biednych, chorych ludzi, którzy są jeszcze bardziej bezradni niż my wobec arogancji
władzy. Pomagajmy im z całego serca, ale przywdziejmy twarde pancerze, bo kolejne pomysły
legislatorów biją rekordy absurdu.
Rozporządzenie ministra zdrowia z 6 lutego 2012 r. w sprawie sposobu przeprowadzania konkursu
na niektóre stanowiska kierownicze w podmiocie leczniczym niebędącym przedsiębiorcą (nota
bene dziwne wyrażenie) popisuje się pseudopomysłowością, dając możliwość, w przypadku
konkursu na ordynatora, wprowadzenia do komisji od trzech do sześciu przedstawicieli kierownika
placówki leczniczej, wspomaganego jednym przedstawicielem podmiotu tworzącego (razem do
siedmiu), trzech przedstawicieli izby lekarskiej i jednego izby pielęgniarek i położnych (razem
czterech). Ale konsultanta wojewódzkiego dla danej dziedziny nie przewidziano. Zabrakło też
ordynatora równoważnego oddziału. Ludzie znający tę materię, doświadczeni, mogliby przecież
zrobić coś nie po myśli władzy, wybrać kogoś mądrego. Przedstawiciela towarzystwa naukowego
też „wyślizgano”, przepraszam, nie uwzględniono. Teraz wyłoniony w konkursie człowiek ma być
wygodny i posłuszny politycznie, oczywiście dla dobra biednych, chorych ludzi. Proporcja 7:4
przecież jest fajna i demokratyczna. Gratuluję ministrowi. Ten to dopiero potrafi. Wiem, z jaką
łatwością nabrał lekarzy na obietnicę naprawiania złych przepisów, złożoną publicznie na
posiedzeniu NRL 16 grudnia 2011 r. Wygłosił puste słowa, które nic nie dały, oprócz utraty
zaufania środowiska i własnej twarzy. Żal mi bezradności tych, którzy bezskutecznie starają się
zrobić coś dobrego dla własnego środowiska i biedniejącej ochrony zdrowia. Może zbliżająca się
Wielkanoc, z okazji której chciałbym złożyć wszystkim najserdeczniejsze życzenia, natchnie
władzę mądrością i rozwagą, by dać sobie pomóc.
Mieczysław Szatanek