001.błędna liberal..
Transkrypt
001.błędna liberal..
Żadna kultura, żadne państwo nie potrwa długo bez mocnej religii i bez religijnej moralności, bez której "narody popadają w szał" (Jr 51, 7) Błędna liberalizacja Kościoła i Polski Ks. prof. Czesław S. Bartnik więcej na: www.naszdziennik.pl Nasz Dziennik 6-7.XI.10r. Socjolog i filozof niemiecki Jürgen Habermas rozwija teorię "społeczeństwa otwartego", tzn. pozostającego w pełnej komunikacji ze współczesnymi kierunkami życia i myśli. Pojęcie to wielu katolików odniosło także do społeczności kościelnej, żądając zarazem, by "nowoczesny" Kościół dostosował się odpowiednio do współczesności, głównie do liberalizmu. Liberałowie stawiają często zarzut, że Kościół katolicki zachowuje się jak oblężona twierdza: boi się świata, ucieka od niego i broni się przed nowoczesnością. To znaczy, że nie chce ustąpić, przynajmniej częściowo, z "dawnych" prawd wiary, kodeksu etycznego, nauki, tradycji, dyscypliny prawnej i sposobów działania. Taki Kościół nie przynosi swym członkom spodziewanych owoców i staje się przeszkodą w budowaniu dziś świata globalnego, pluralistycznego i ekumenicznego. Nie powinien zatem bronić dawnych swych pozycji, powinien poddać się pełnej krytyce i samokrytyce, wyłożyć swoje błędy i grzechy i stać się bliski ludziom jak najbardziej grzesznym. Jednak są to postulaty wrogie i perfidne, wynikają one albo z nieznajomości istoty Kościoła Bożego, albo właśnie z chęci zniszczenia go. Owszem, Kościół winien korzystać w swej ludzkiej szacie ze wszystkich prawdziwych osiągnięć świata, które pozwalają lepiej interpretować objawienie Boże, ale nie może wyrzec się swej nadprzyrodzonej tożsamości i porzucić objawienia na rzecz przemijających, omylnych mniemań ludzkich i "fałszywych baśni" (1 Tm 1, 4). Przytoczę tu jedno z doświadczeń. Otóż wiele rzekomo obiecująca, marksizująca "teologia wyzwolenia" w Ameryce Łacińskiej nie przyniosła oczekiwanego ożywienia Kościoła, lecz parafie, w których była głoszona i realizowana, szybko prawie całkowicie zamarły (bp Wilson Moncayo Jalil, Santo Domingo, ks. Dariusz Jaworski). Także blisko nas opierający się na liberalizmie "Reformkatholiken" (Katolicy reformistyczni) w Niemczech i "Wir sind die Kirche" (To my jesteśmy Kościołem), świeccy w Austrii, prowadzą Kościół do ruiny. DIALOG, ALE BEZ NAIWNOŚCI W UE i w Polsce mówi się głośno, że Kościół ma pełną wolność, nic mu z zewnątrz nie grozi i może się swobodnie rozwijać. Jednak jest to albo oszustwo, albo głupota. Przyszedł czas, że ks. kard. Stanisław Dziwisz, człowiek pokoju, dialogu i zgody, musiał publicznie powiedzieć:, „Dlaczego pojawiła się wrogość wobec Kościoła? Dlaczego chce się pozbawić go głosu? Dlaczego chce mu się odmówić prawa obecności w życiu narodu?" (10.10.2010 r.). Rzeczywiście, różne wrogie siły zewnętrzne i wewnętrzne przystąpiły, zwłaszcza po 10 kwietnia br., do systematycznego niszczenia wolności Kościoła, a także Polski, ugrupowań i instytucji narodowych, jak PiS i NSZZ "Solidarność", a także ośrodka toruńskiego. W tym samym czasie wielu urzędników UE żali się, że w Parlamencie Europejskim dochodzą zbytnio do głosu ludzie wierzący, przede wszystkim z Polski. Uważają zatem, że należy przyspieszyć sekularyzację, a w końcu ateizację publiczną Polski i w tym duchu oddziałują na różne ugrupowania, ośrodki i osoby wrogie lub przynajmniej niechętne Kościołowi. Głoszono dotąd, że w UE masoneria nie ma większych praw niż Kościoły. Ale oto faktycznie masoneria została, w przeciwieństwie do Kościołów, dopuszczona oficjalnie do rządów unijnych. Ostatnio, 15 października, najwyżsi dygnitarze UE: przewodniczący KE José Manuel Barroso, "prezydent" UE Herman van Rompuy i przewodniczący PE Jerzy Buzek, spotkali się oficjalnie z przedstawicielami międzynarodowej masonerii, żeby wolnomularstwu nadać pełny status prawny w UE i pozwolić rozwijać akcje "humanitarne", przy czym przyjęli milcząco antyreligijną postawę masonerii. Jest to już poważna sprawa, takich i podobnych jest coraz więcej. W duchu liberalizmu czynione są ciągle próby pluralizacji Kościoła katolickiego, żeby go podzielić na różne części w jego substancji i doktrynie, jak to zrobił protestantyzm, który w ciągu wieków podzielił się na prawie trzysta odłamów. W Kościele powinna być wielka różnorodność i bogactwo życia, ale wewnątrz musi on pozostać jeden i ten sam, spójny i niepodzielny, taki, jaki wyłonił się z Jezusa Chrystusa i Jego dzieła odkupienia. Liberalistyczna i postmodernistyczna idea pluralizmu nie we wszystkim może być stosowana. Okazuje się ona błędna np. w wielokulturowości państwowej. Francuzi, Niemcy, Holendrzy, Brytyjczycy, Włosi biją już na alarm z tego powodu, że coraz liczniejsi imigranci - we Francji jest ich już 8 milionów, głównie muzułmanów - nie chcą się akulturować, są obcym, dokuczliwym ciałem w państwie, stanowią siedliska przestępców. Młode pokolenie imigrantów jest często rozwydrzone, zbuntowane, uprawia chuligaństwo, zażywa narkotyki, dopuszcza się aktów wandalizmu (palenie samochodów, sklepów, szkół), nie mówiąc już o ustawicznych kradzieżach. Wieczorami ludzie boją się wychodzić na ulice. Lepiej te sprawy rozwiązywali starożytni Egipcjanie i Rzymianie, którzy tzw. barbarzyńców osadzali na wyznaczonych ziemiach, a mężczyzn chętnie przyjmowali do armii. Kościół katolicki od samego początku uznał za naczelne zadanie Chrystusowe zachować wewnętrzną jedność i dlatego utrzymał swoją tożsamość do dziś, a wszystkie inne instytucje z czasem upadły. Dlatego ludzie przyjmujący pełny liberalizm nie są integralnymi katolikami. Często ich postawa kompromisu wobec 2) błędu i zła jest zdradą. Niedorzeczna jest np. opinia pewnego watykanisty (Giacomo Galeazzi), że opóźnianie beatyfikacji Jana Pawła II jest spowodowane m.in. tym, jakoby "miał obsesję walki z komunizmem i ateizmem wszelkimi środkami", co miało się przejawiać szczególnie w popieraniu przezeń takich "fundamentalistycznych" ruchów, jak Opus Dei, Comunione e Liberazione i Legionari di Cristo (Legioniści Chrystusa). Cóż to byłby za Papież, czy w ogóle katolik, gdyby popierał komunizm sowiecki i ateizm? Istotnie, wzorem "otwartości" religijnej dla liberałów, zwłaszcza feministek, jest np. Szwedka Ewa Brunne, biskup Kościoła ewangelicko-luterańskiego w Sztokholmie: kobieta, a biskup, ma dziecko - bez głupiego męża - może z in vitro, nie ma studiów teologicznych i Pismo Święte Nowego Testamentu uważa za zbiór bajek, z wyjątkiem kilku zdań o Chrystusie ("Duży Format", 25.02.2010 r.). I zabiera się do reformowania i "odradzania" swego Kościoła. Nie chce być "oblężoną twierdzą". Nie jest możliwy jakikolwiek dialog katolików z ludźmi głęboko niemoralnymi, z nurtem, który nazywają u nas eufemicznie "liberalizmem obyczajowym". Składają się na niego: powszechne zakłamanie, panseksualizm, demoralizacja dzieci i młodzieży, przestępczość, brutalność, złodziejstwo, pogoń za pieniądzem, korupcja, niszczenie rodziny, odrzucanie wszystkich wyższych wartości itd., itd. Nie sposób wszystkiego wyliczyć. Z przerażeniem odkryliśmy to u naszych band atakujących czcicieli krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Było to coś potwornego, na dodatek okazuje się, że czynili wszelkie plugastwo za wiedzą i zezwoleniem pobożnej prezydent Warszawy, a służby porządkowe otrzymały zalecenie, żeby nie karać nikogo ze zdziczałych napastników. Wtórowały im - i ciągle wtórują - chóry eseldowców, ateistów i liberałów. I podobno po tym wszystkim władze nasze spokojnie przystępują do Komunii Świętej. Nie sposób tego pojąć. Zresztą nieraz całe kręgi społeczne poganieją i dziczeją, co widać dobrze w internecie, ale nie tylko. Oto np. po otrzymaniu przez Katolicki Uniwersytet Lubelski wysokiej oceny naukowej od ministerstwa, wyższej niż uzyskana przez inne uniwersytety lubelskie, rozległy się głosy bardzo podobne do głosu owych napastników na czcicieli krzyża: że uczelnia katolicka nie powinna mieć ani praw, ani subsydiów państwowych, że katolicy są obywatelami niższej klasy, że nauki na KUL, nawet te ścisłe, to mity i bzdury, że cały uniwersytet powinien zostać wysłany na Marsa itp. Oto nasza "nowa" kultura. Pytanie, czy taka kultura była już dawniej, a teraz się obnażyła, czy też powstała w 20-leciu. "Liberalizm obyczajowy", "postępowy" szerzy się niemal wszędzie. Na przykład niemal wszystkie dziedziny sportu zniszczone są przez korupcję. Oto podobno Polacy i Ukraińcy dali władzom UEFA, jak podają gazety zachodnie, 11 mln euro za przyznanie nam Euro 2012, choć finansowo nasze państwo nic na mistrzostwach nie zarobi, raczej straci. Do czego to prowadzi liberalizm ateistyczny. Z kolei mistrzostwa świata w siatkówce zostały tak zmanipulowane, że niektóre zespoły tylko udawały, że grają, by trafić potem na łatwiejszego przeciwnika. A zamiast braw były gwizdy i buczenie. Dziś już nikt nie kieruje się obiektywizmem. W liberalizmie nie ma kryteriów obiektywnych, podobnie człowiek zdumiewa się, że Komitet Noblowski nagrodził trzech ekonomistów, którzy - jak mówią media - odkryli m.in., że wyższe zasiłki dla bezrobotnych powodują wyższe bezrobocie. Przecież wie o tym każdy myślący robotnik. Liberalizm wzmaga zarzuty, także u nas, że katolicy są nietolerancyjni i nieekumeniczni, w przeciwieństwie do innych wyznań chrześcijańskich. Ale przypomnijmy sobie, że oto tolerancyjni anglikanie brytyjscy urządzili 30 stycznia 1972 r. w Londonderry "krwawą niedzielę", zabijając 14 katolików, uczestników marszu pokoju, tylko za to, że byli katolikami, bo nigdy nie strzelano do pochodów protestanckich, choć często prowokacyjnych. W czasie trwającego 12 lat procesu żołnierze mówili, że katolicy zagrażali ich życiu. Dopiero premier David Cameron 15 czerwca 2010 r. przeprosił katolików za zbrodnię. Ale to i tak coś, u nas nikt nie przeprasza za napaści na czcicieli krzyża. RÓŻNE INNE PODSTĘPY Mówiono nam, że gdy wejdziemy do liberalnej Unii, to nie tylko skorzystamy gospodarczo, ale i umocnimy naszą tożsamość i suwerenność. Tymczasem nowa sytuacja gospodarcza doprowadziła do zniszczenia u nas całych dziedzin gospodarczych i gałęzi przemysłu. Oto okazuje się, że UE traktuje ziemie polskie nie jako polskie, lecz jako unijne, brukselskie. Między innymi Komisja Europejska zaskarżyła Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, twierdząc, że polskie prawo geologiczne i górnicze jest niezgodne z unijnym. Jeżeli ETS przyzna rację Komisji, wtedy może się okazać, że licencje na poszukiwania u nas złóż gazu łupkowego są wydawane nielegalnie ("Gazeta Polska", 20.10.2010 r.). Teraz przypomina się nam, że José Manuel Barroso już od początku nakłaniał nasz rząd, żeby nie szukać tego gazu, bo będzie to ze szkodą dla Rosji. Widać, jak tragiczna jest nasza polityka międzynarodowa, mimo że Lech Kaczyński nie przyjął dla Polski Karty Praw Podstawowych, ale faktycznie została już ona u nas podstępnie wprowadzona. Typową nielogiczność i pokrętność postmarksistowsko-liberalną reprezentuje u nas SLD. Triumfalny przewodniczący tej partii chwali się na całą Polskę, że tylko oni nie przejawiają żadnej agresji, tymczasem ciągle, i to coraz gwałtowniej, atakują katolików stanowiących ok. 95 proc. Narodu i chcą z powrotem odebrać Kościołowi mienie zrabowane kiedyś przez ich antenatów, teraz odzyskane w dużej mierze, lecz przez SLD uznane za ukradzione państwu, czyli są oni za całkowitym zniszczeniem lub obezwładnieniem instytucji Kościoła w Polsce. Podobnie popieranie zabijania dzieci poczętych, zarówno w aborcji, jak i w metodzie in vitro, uważają za swój pacyfizm, łagodność i miłość do człowieka. Co się tym ludziom porobiło w głowach i w sumieniach! SLD dziedziczy wyraźnie postawę komunistów. Pamiętam, jak w roku 1952 UB zajął Ojcom Bernardynom w Radecznicy całą posiadłość wraz ze szkołą, do której uczęszczałem w roku 1944 jako tajnego gimnazjum. Była to kara za popieranie w czasie 3) wojny AK, a potem WiN. Zbiegającym się chłopom UB powiedział, że zakonnicy zbudowali tę posiadłość z ich krwawicy, że okradli okoliczne wsie i że ostatnio poparli bandytów. "Odtąd - dodał - posiadłość i klasztor będą pożyteczne, bo będą służyły jako szpital dla psychicznie chorych". I tak zostało do dziś. Oto cała perfidia, odnawiana i dziś. Można też wspomnieć, że SLD zaskarżył ustawę o święcie Trzech Króli do Trybunału Konstytucyjnego, a zrobił to z czystej, "nieagresywnej" złośliwości pod adresem katolików, a wbrew swemu programowi, gdyż święto jest korzystne dla robotników. Pan prezydent jeszcze raz umocnił swoje liberalne poglądy na stosunki państwo - Kościół, mianując wielu członków nieboszczki Unii Wolności na wysokie stanowiska i urzędy państwowe. A pamiętamy, że UW opowiadała się właśnie za liberalizacją Kościoła, za przejęciem większości władzy w Kościele przez świeckich, za dużym kompromisem w dziedzinie wiary i moralności, a wreszcie przeciwstawiała się ideom narodowym Prymasa Stefana Wyszyńskiego (por. A. Nowak, "Nasz Dziennik", 23-24.10.2010 r.). Teraz rozumiemy, że usunięcie przez prezydenta krzyża upamiętniającego katastrofę smoleńską sprzed Pałacu Prezydenckiego nie było przypadkowe i nie wywodziło się jedynie z nienawiści do idei Lecha Kaczyńskiego. W tym kontekście obawiam się, że już i nowy zarząd NSZZ "Solidarność" nie będzie się troszczył o Polskę i o Kościół, a jedynie o płace dla robotników. W kraju wybuchła nagle wielka agitacja za metodą in vitro, zapewne po to, żeby podburzyć ludzi przeciwko Kościołowi i osłabić jego wpływ na wybory samorządowe i - w przyszłym roku - parlamentarne. W parlamencie złożono sześć projektów ustawy, z których do dalszego procedowania wybrano pięć. Prezydent i premier już się opowiedzieli za projektem bardzo liberalnym, choć uważają się za katolików. Rozumni bioetycy przestrzegają, że zapłodnieniu in vitro towarzyszy zabijanie licznych innych embrionów. Ludzie nieodpowiedzialni atakują władze kościelne, że zabierają publicznie głos w sprawach rzekomo czysto politycznych, które do nich nie należą. Zwolennicy in vitro uważają się za bogów i drwią sobie z Boga prawdziwego. Nie rozumieją, że embrionów nie można zabijać, i uważają, że te zakazy wywodzą się z religii, a nie z nauki i rozumu. Ulegają ateizmowi. No i ciągle ten niski stan intelektualny. Na przykład ktoś dowodzi, że jest niż demograficzny, a co piąte małżeństwo jest bezpłodne, więc trzeba podnieść populację, żeby następni mogli otrzymać emeryturę, ale jednocześnie ten ktoś jest za masową aborcją. Jak podają media, być może połowa społeczeństwa katolickiego nie widzi problemu w zabijaniu poczętych dzieci, byle "wyprodukować" sobie dziecko. Niektórzy powiadają: niech księża nas nie pouczają, bo my mamy swoje sumienie. I znowu nie rozumieją, że sumienie jest ściśle związane z normami moralnymi, opiera się na rozumie i musi być kształtowane. Najwięksi zbrodniarze też mieli i mają sumienie, ale błędne, i co z tego wynika. Jeszcze inni powiadają, że zezwolenie na in vitro należy wydać, a katolicy po prostu nie muszą z tego korzystać. Ci ludzie nie mają zmysłu społecznego, nie rozumieją, że złe prawo pomaga złu i wytwarza złą mentalność społeczną. Warto przypomnieć, że żydowscy trockiści tak podburzyli młodzież całej Francji w roku 1968, że chcieli zniszczyć kulturę chrześcijańską, aż prezydent Charles de Gaulle musiał sobie zapewnić pomoc armii gen. Jacques'a Massu. Podobnie i dziś społeczeństwo francuskie daje się tak ogłupić, że gotowe jest popełnić samobójstwo państwowe, byle nie przedłużyć wieku emerytalnego o dwa lata, i w tych protestach biorą udział nawet dzieci. Jeszcze inni powiadają, że twórca metody in vitro prof. Robert Edwards przecież otrzymał Nagrodę Nobla, tak jakby nagroda oznaczała etyczną poprawność. Przypomnę, że i Adolf Hitler po ugodzie monachijskiej w roku 1938, a więc tuż przed wszczęciem przezeń wojny światowej, miał otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla. I co? Nagroda Nobla miałaby oznaczać, że Hitler jest moralny? Mentalność społeczna narodu i państwa kształtuje się bardzo długo i jest niezwykle trudna do udoskonalenia, nawet dla chrześcijan. Oto przykład. Na początku roku 2010 zrodziła się wspaniała idea, zapewne z sugestii Władimira Putina, żeby dokonać pojednania Cerkwi rosyjskiej z Kościołem polskim, na wzór naszego pojednania z Niemcami. Na czele polskiej komisji wstępnej stanął znakomity dyplomata Prymas Henryk Muszyński, a na czele komisji rosyjskiej biskup ds. zagranicznych Cerkwi Hilarion. Jednak, niestety, z miejsca powstały poważne trudności mentalnościowe. Oto wstępna wersja deklaracji ze strony rosyjskiej proponuje m.in.: po pierwsze - żeby strona polska potępiła rok 1920, chyba łącznie z przeproszeniem za pobicie Armii Czerwonej, za rzekome wymordowanie jeńców sowieckich i za odzyskanie ziem za Bugiem; po drugie - żąda się potępienia i likwidacji unii brzeskiej z roku 1596, odebrania unitom świątyń i majątków i przekazania ich Cerkwi prawosławnej. Była też przy tym jakaś przestroga dla prawosławnych, że poważna dyskusja o papiestwie będzie świętokradztwem. W rezultacie czekamy chyba tylko na wielką ingerencję Ducha Świętego. Jeszcze dwa wielkie problemy. Pierwszy to zaciekła agresja społeczna, polityczna i kulturowa, wypływająca głównie z natury postmarksizmu i liberalizmu. Prym w tej agresji wiodą SLD, PO i inne ośrodki ateistyczno-liberalne. Walkę na śmierć i życie z solidarnościowym PiS rozpoczęła w roku 2005 Platforma Obywatelska. Zdawało się, że ta agresja skończy się po objęciu przez PO pełnej władzy, ale tak się nie dzieje, przeciwnie: agresja się zaostrza tak, jakby była z jakiegoś wielkiego mandatu światowego. Do zenitu doszła po śmiertelnym zamachu na siedzibę łódzkiego Okręgu PiS z wyraźną intencją zabicia Jarosława Kaczyńskiego i "zamordowania" PiS. Zrodziła się pilna konieczność uspokojenia napięcia, jednak PO robi tylko gesty pozorowane tak, jakby nie było w niej mężów stanu. Ale tacy mężowie muszą się znaleźć. Przy tym ogół społeczeństwa zdaje się sądzić, że w tej walce PO z PiS chodzi tylko o sprawy personalne, i nie dostrzega, niestety, że chodzi o coś znacznie więcej, a mianowicie o profil i o przyszłość Polski (Wojciech Kołątaj). Sytuacja wydaje się bez wyjścia: czekamy na charyzmatycznych przywódców. Drugi ogromny problem to katastrofa smoleńska i proces jej badania. Sprawy toczyły się z pewnymi nadziejami. Ale oto 4) od kiedy Rosjanie odmówili nam dostępu do podstawowych źródeł poznawczych, powstało nieodparte wrażenie, że coś ważnego świadomie ukrywają, a tylko zwodniczo zrzucają całą winę na pilotów, mgłę, brak znajomości rosyjskiego oraz na bezpośrednią lub pośrednią ingerencję prezydenta Kaczyńskiego, co zresztą powiedzieli już godzinę po katastrofie. W tej sytuacji musi wystąpić wreszcie nasz rząd. I, na Boga, uczyńcie to, bo powstanie ogólna opinia, że katastrofę spowodowali Rosjanie, choćby nie było to zupełnie tak, i nasze stosunki z Rosją znowu bardzo się oziębią na dziesiątki lub setki lat, a obecny nasz rząd będzie w wiecznej niesławie. Żadne obce państwo nie zechce nam pomóc w badaniach, bo nie zamierzają zadzierać z wielką Rosją. Polityka światowa jeszcze nie zna słowa "moralność". A Rzeczpospolita Polska, która często kierowała się moralnością, przegrywała. Gdy obserwuje się całość kultury zachodniej, to się dostrzega, że chyli się ona ku upadkowi, choć może jeszcze obumierać przez paręset lat. GŁÓWNYM POWODEM JEST ODRZUCENIE BOGA I ETYKI. Wprawdzie wielka cywilizacja zachodnia podtrzymuje jeszcze życie kultury duchowej, ale powstaje taki rozziew między jedną a drugą, że upadek kultury pociągnie za sobą upadek cywilizacji, także technicznej. Przychodzi zatem zaduma, czy wielcy Sumerowie, Babilończycy, Egipcjanie, Hebrajczycy i Grecy nie mieli pewnej racji, gdy uczyli, że wielkie kultury i społeczeństwa z wiekami się degenerują intelektualnie i moralnie, aż przyjdzie na nie w końcu ogromna katastrofa w postaci kary Bożej: potop, "Oko śmierci", ogień, kataklizm globu. Platon przekazał podanie, że na 8 tysięcy lat przed Solonem (VI w. przed Chrystusem) na wyspie Atlantyda istniała bardzo wysoka cywilizacja, ale z niską kulturą duchową. Jednak po długim czasie ludzie tak się zdegenerowali, że doszło do kataklizmu wyspy i ocean pochłonął ją na zawsze. W każdym razie żadna kultura, żadne państwo nie potrwa długo bez mocnej religii i bez religijnej moralności, bez której "narody popadają w szał" (Jr 51, 7). Dlaczego tak wielu ludzi nie kocha Boga, Kościoła, Ojczyzny i wszystkich bliźnich? Trzeba się gorąco modlić za całe społeczeństwo polskie. Trzeba i politykom wyrywać się z karuzeli spraw małych, przemijających i zwodniczych. Inaczej przyszłe pokolenia zapomną i o nas jako małych ludziach, a wielkich egoistach. Jacek Dytkowski HAŃBA ORŁA BIAŁEGO Nasz dziennik 6-7.XI.2010r. Adam Michnik, który określił Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka "ludźmi honoru", zostanie odznaczony najwyższym odznaczeniem państwowym - Orderem Orła Białego. W związku z tymi planami członkowie Kapituły Orderu: Andrzej Gwiazda, opozycjonista z okresu komunistycznego, i sędzia Bogusław Nizieński, były rzecznik interesu publicznego, zapowiedzieli swoje odejście z piastowanych funkcji. Joanna Trzaska-Wieczorek, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta, poinformowała wczoraj dziennikarzy, że ks. bp Alojzy Orszulik, Aleksander Hall, Czesław Bielecki i Adam Michnik zostaną odznaczeni przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczypospolitej, w szczególności dla przemian demokratycznych i wolnej Polski, a także za zasługi w działalności publicznej. Uhonorowanie Orderem Orła Białego nastąpi 10 listopada. Najwięcej wątpliwości wzbudza wyróżnienie dla Michnika. Jerzy Bukowski, były rzecznik prasowy płk. Ryszarda Kuklińskiego, zastanawia się, dlaczego akurat red. Michnik ma otrzymać order. - Jest dla mnie rzeczą zastanawiającą, że kolejne osoby postrzegane jako kontrowersyjne dostają najwyższe odznaczenie państwowe, natomiast inne nie mogą dostąpić tego zaszczytu - ocenia Bukowski. I podaje przykład właśnie płk. Ryszarda Kuklińskiego. Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych już od sześciu lat bezskutecznie stara się o pośmiertne przyznanie pułkownikowi tego orderu. Natomiast Stanisława Michalkiewicza, publicysty, nie dziwi najnowsze posunięcie prezydenta w sprawie odznaczeń. - Jest to dalszy ciąg tej linii, którą pan prezydent Komorowski zaprezentował w doborze swoich doradców, głównie wywodzących się z tzw. salonu i trochę z lewej strony sceny politycznej, jak np. prof. Tomasz Nałęcz. I Adam Michnik do tego kompletu jak najbardziej pasuje. Prawdopodobnie nie chciał zostać żadnym doradcą, bo gardzi takimi funkcjami. Zresztą całkiem słusznie, ponieważ ma rację, sądząc, że znacznie ważniejsze jest oddziaływanie propagandowe za pomocą mediów niż bycie doradcą jakiegoś prezydenta - konstatuje Michalkiewicz. Adam Michnik, były opozycjonista, jest znany ze swej ugodowości w stosunku do komunistów po 1989 roku. Świadczą o tym nie tylko jego działania, linia programowa "Gazety Wyborczej", ale również liczne wypowiedzi. Przytoczmy chociaż jedną z bardziej charakterystycznych. W wywiadzie udzielonym Agnieszce Kublik i Monice Olejnik dla "Gazety Wyborczej", z dnia 3-4 lutego 2001 r., nazwał Kiszczaka i Jaruzelskiego (odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w 1980 r.) "ludźmi honoru". Oto najważniejszy fragment tego wywiadu: "Czy gen. Kiszczak jest dla pana człowiekiem honoru? AM: Tak. Jest człowiekiem honoru. Gen. Kiszczak dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania. - Gen. Jaruzelski też? - AM: Też" Jacek Dytkowski więcej na: www.naszdziennik.pl Nasz Dziennik Czytaj!!! – PRZEKAŻ DALEJ! Oprac. tekstu - Jerzy Poleszczuk