Zaufanie na kredyt
Transkrypt
Zaufanie na kredyt
public relations press / lipiec–sierpień 2013 Zaufanie na kredyt fot. Bartłomiej Zborowski/PAP Według ekspertów od PR atutem Zbigniewa Bońka jest to, że potrafi zjednywać sobie media. Od początku jego rządów w PZPN informują o związku w neutralnym tonie, a wcześniej głównie negatywnie fot. Archiwum Zbigniew Boniek potrafi przekonać media, że jest zb wcą PZPN i piłki nożnej, choć jej kondycja się nie zmienia Piotr Zieliński 74 W ychodzić, bo was pozabijamy!” – takimi słowami kibice klubu GKS Tychy witali na początku maja br. pasażerów pociągu TLK relacji Gdynia – Wisła, po tym jak ich ulubieńcy przegrali mecz z Arką Gdynia. Kilkanaście dni później pseudokibice GKS Katowice podczas szamotaniny z Ruchem Chorzów wciągają do autobusu i biją policjanta. Służby zatrzymują 17- i 32-latka. Na początku czerwca wracający z Krakowa kibice GKS Tychy na dworcu kolejowym obrzucają czekających na nich 20 policjantów kamieniami. Ale Polski Związek Piłki Nożnej i jego nowy prezes Zbigniew Boniek nie odnoszą się do tych ekscesów. Dziennikarze nie dopytują o ich stanowisko ani o to, co zamierzają zrobić w sprawie burd. – Nasze media nie oceniają gry Bońka i zarządu związku – mówi Mirosław Tłokiński, były piłkarz Widzewa i ligowy król strzelców, dziś prowadzący zespół piłkarski w Szwajcarii. – Od samego początku zajmują się osobistym PR Bońka w celu wykreowania go na gwiazdę i bohatera – dodaje Tłokiński. Nowy garnitur To, że nastawienie mediów wobec PZPN po zmianie jego kierownictwa (26 października ub.r.) jest inne, pokazała już analiza firmy Newton Media z końca ub.r.: z 602 prasowych publikacji o PZPN tylko cztery miały wydźwięk negatywny. Wcześniej o związku pisano najczęściej źle. – Zmiana ta jest zrozumiała, bo PZPN pod kierownictwem Grzegorza Laty i Zdzisława Kręciny był odbierany fatalnie – mówi Dariusz Tworzydło, prezes agencji public relations Exacto. – Zmiana ta nastąpiłaby bez względu na działania podejmowane przez nowy zarząd choćby dlatego, że Zbigniew Boniek znacznie się różni od poprzednika, zjednuje sobie ludzi, media, całe otoczenie – dodaje Tworzydło. Boniek wie, jak ważny jest wizerunek. Sam – jak mówił w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” Marcinowi Kąckiemu („Duży Format”, 29 maja br.) – ma firmę, która pilnuje jego marki. Ze względów wizerunkowych nie pozwolił np. na robienie zdjęć członkom nowego zarządu na konferencji prasowej po jego pierw- szym posiedzeniu: każdy miał inny garnitur i krawat, więc prezes uznał, że wyglądają jak jakaś zbieranina, a nie zawodnicy jednej drużyny. Z działaczy wzięto więc miary i uszyto im nowe ubrania, tak by na następnym spotkaniu z dziennikarzami wyglądali jak jeden zespół. Zrobiło się normalnie Na pierwszym posiedzeniu nowy zarząd pod kierownictwem Bońka powołał na stanowisko dyrektora departamentu PZPN ds. mediów i komunikacji Janusza Basałaja, m.in. byłego szefa redakcji sportowej TVP 1, a ostatnio redaktora naczelnego Orange Sport i Orange Sport Info. Miesiąc po objęciu stanowiska w wywiadzie udzielonym Ekstraklasa.net Basałaj tak definiował swoją misję: „Jestem tu po to, żeby pomagać wam – dziennikarzom”. Człowiekiem z doświadczeniem jest też Jakub Kwiatkowski, który z początkiem grudnia ub.r. został rzecznikiem prasowym związku – już raz, w 2009 roku, przez sześć miesięcy, pełnił tę funkcję. Zdaniem większości dziennikarzy nie są to tylko ruchy kosmetyczne, public relations Kibice to nie bandyci Boniek zapunktował u dziennikarzy podjętymi decyzjami. Jedną z nich była rezygnacja z budowy nowej siedziby związku w Wilanowie, której koszt miał wynieść ok. 60 mln zł. Boniek zapowiedział też, że logotyp PZPN zniknie z koszulek narodowej reprezentacji. Bo decyzja o zastąpieniu godła logotypem związku, która zapadła w listopadzie 2011 roku, wywołała skandal, oburzyła zawodników, kibiców i dziennikarzy i otrzymała miano afery orzełkowej. Ostatecznie orzeł wrócił na koszulki, obok logo PZPN, ale Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny związku, zapłacił za aferę stanowiskiem. Boniek zaczął również nową politykę wobec kibiców. „Robimy błąd, gdy – mówiąc o kibicach – myślimy o bandytach. Przecież kibic to nasz klient”, mówił podczas podsumowania trzech pierwszych miesięcy pracy nowych władz PZPN. Dlatego zarząd PZPN przyjął uchwałę, w której zwrócił się do Komisji Dyscyplinarnej piłkarskiej centrali i Komisji Ligi Ekstraklasy SA z wnioskiem o darowanie kar klubom Ekstraklasy, I i II ligi, dotyczących kibiców (zakaz uczestnictwa w wyjazdowych meczach klubów). Kary zniesiono. Boniek zasugerował także, by zmodyfikować Ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych i dopuścić stosowanie pirotechniki, np. rac świetlnych po meczach. – To na pewno PR, ale PR wyważony i umiejętnie prowadzony, gdzie za słowami idą czyny – mówi Michał Lipczyński, członek zarządu agencji 4SM For Sport & Marketing. – Kibice dobrze przyjęli deklarację o zmianie nastawienia do nich, a jeszcze lepiej abolicję na zakazy wyjazdowe i próbę uregulowania spraw związanych z pirotechniką – uważa Lipczyński. – Można odczytywać te działania jako czysto populistyczne, ale pamię- Juniorów, która ma zastąpić Młodą Ekstraklasę. Z kolei Komitet Wykonawczy UEFA zadecydował o rozegraniu finału rozgrywek piłkarskiej Ligi Europejskiej w 2015 roku na Stadionie Narodowym. Organizacja tego spotkania w Warszawie była jednym z celów Bońka po tym, jak został szefem PZPN. Wydarzenia te PZPN mocno promował. Na początku czerwca PZPN zaprezentował nową stronę internetową. Na portalu wprowadzono m.in. pro- Do Komisji PZPN ds. Mediów i Marketingu zaproszono dziennikarzy. Nikt w tym nie widzi problemu tam, jak Boniek mówił podczas jednego ze zjazdów zarządu PZPN: „Trzeba sprawić, by piłka nożna wróciła do kibiców” – opowiada Michał Pol ze Sport.pl i nSport. – To niejedyne decyzje. W ramach przywracania normalności przejrzano wszystkie umowy, dokonując olbrzymich oszczędności. Związek próbuje też reformować rozgrywki – stwierdza Pol. Rozbijanie betonu Za krok ku normalności większość dziennikarzy uznała też zmiany w samym związku. Zwolniono kilkanaście osób, wśród nich: Jerzego Engela (były selekcjoner reprezentacji, w związku pełnił funkcję pełnomocnika Prezydium Zarządu ds. Szkolenia), rzeczniczkę prasową PZPN za Laty Agnieszkę Olejkowską, Waldemara Baryłę, następcę Kręciny na stanowisku sekretarza generalnego. Do nowego zarządu weszło tylko sześciu jego dotychczasowych członków (w tym Stefan Antkowiak, konkurent Bońka w październikowych wyborach) i 12 nowych, wśród nich – na stanowisku wiceprezesa ds. szkolenia – były piłkarz i poseł Roman Kosecki, także konkurent Bońka. Nieoficjalnie mówiło się, że zmiany kadrowe miały rozbić w PZPN – i sporcie w ogóle – tzw. beton: środowisko zasiedziałych działaczy, opornych wobec zmian, dla których ważniejsze od sportu są ciepłe posady. Zdaniem wielu to się udało: – Coś, co przez wiele lat wydawało się nie do ruszenia, tak zwany beton został skruszony – mówi Tomasz Rachwał, prezes agencji Polish Sport Promotion. PZPN uchwalił reformę Ekstraklasy, polegającą m.in. na podzieleniu ligi na grupy mistrzowską i spadkową, zwiększeniu liczby meczów do 37 (siedem więcej niż dotychczas), zaostrzenie kryteriów infrastrukturalnych dla klubów I ligi, oraz stworzenie Centralnej Ligi fesjonalne autorskie materiały wideo. Znalazły się na nim także elektroniczne wersje magazynów „Trener”, „Sędzia” i „Polska Piłka”; z wydawania ich drukiem związek zrezygnował. – Decyzja ta dla wielu działaczy była kontrowersyjna i bolesna, ale okazała się słuszna – mówi Janusz Basałaj z PZPN. – Wydawaliśmy te magazyny w kilku tysiącach egzemplarzy, a teraz notują one 300–400 tysięcy ściągnięć – wyjaśnia. PZPN uruchomił też kanał na YouTu- fot. Adam Ciereszko/PAP stosunek PZPN do nich rzeczywiście się zmienił. Jak opisuje Michał Pol, dziennikarz Sport.pl i nSport, wcześniej związek przypominał oblężoną twierdzę. – Nawet kiedy robił coś dobrego albo osiągnął sukces – a czasem się zdarzało – nie umiał tego sprzedać. Pol dodaje: – Od pewnego momentu każda decyzja Grzegorza Laty i PZPN była obśmiewana albo przemilczana. Jeżeli były jakieś konflikty, to z góry media i kibice brali stronę oponenta związku. W końcu działacze bali się nam cokolwiek powiedzieć, bo gdy tylko się odzywali, wybuchała afera. To się zmieniło: nie ma chaosu komunikacyjnego, związek nie traktuje dziennikarzy jak wrogów, jest znacznie bardziej otwarty. Zrobiło się normalnie. – Dziś to zupełnie inna instytucja, otwarta na ludzi – dodaje Krzysztof Stanowski, dziennikarz sportowy i szef serwisu Weszlo.com. – Informacji nie trzeba już zdobywać ukradkiem. Pojawiły się niedawno głosy, że związek za bardzo zajmuje się PR, ale ja tak tego nie odbieram. Dobry PR to nic więcej jak pochodna dobrych działań, normalności – zastrzega. be i profile w mediach społecznościowych Facebook i Twitter. Krzysztof Stanowski z Weszlo.com, twierdzi, że zmiana w PZPN po wyborze nowych władz jest kolosalna. – To tak, jakbyśmy mówili o dwóch różnych firmach. Gdyby Grzegorz Lato za swojej kadencji wydał na PR 20 milionów złotych, to nie osiągnąłby tego, co Boniek zrobił za darmo w krótkim czasie. Dzisiaj nie wstyd pokazać się z działaczem PZPN czy pójść z nim na kawę – mówi Stanowski. Zmiana w stosunku mediów do PZPN to efekt tego, że Zbigniew Boniek znacznie się różni od poprzednika Grzegorza Laty, zjednuje sobie ludzi, media, całe otoczenie Żadnych wad Czy to element strategii komunikacyjnej PZPN pod nowym kierownictwem? – PR i strategie komunikacyjne słu- > 75 public relations żą do tego, by coś wykreować, znaleźć temat zastępczy, przykryć wpadkę – twierdzi Basałaj. – Nasza polityka polega na tym, by informować, pokazywać i popularyzować sport. Jak przegramy mecz, to co możemy wymyślić? Żadna strategia marketingowa tu nie pomoże – wyjaśnia szef komunikacji związku. Jednocześnie nie ukrywa, że główną rolę w kreowaniu wizerunku PZPN odgrywa dziś prezes związku. – To człowiek sukcesu, wybitny piłkarz, a zarazem absolutne zwierzę medialne, mi- zastępca redaktora naczelnego „Piłki Nożnej”, Włodzimierz Szaranowicz, dyrektor TVP Sport, i Andrzej Janisz, dziennikarz Polskiego Radia. Wprawdzie serwis Po Zielonej Trawie zapytał Bońka, czy nie zagraża to kontrolnej roli prasy, ale jego wyjaśnienie przyjął za dobrą monetę. A brzmiało ono w skrócie tak: dziennikarze w komisji o niczym nie decydują, lecz opiniują, wskazują, gdy w komunikacji coś jest nie tak. Nie biorą za to pieniędzy i zachowują prawo do krytyki – którą PZPN, rzecz jasna, przyjmuje z pokorą. łośnik nowych mediów i Twittera – opowiada Basałaj. – Wie, jak sobie poradzić w telewizji informacyjnej, sportowej, śniadaniowej. Wie, co to jest polemika. Jest frontmanem i w tej roli spisuje się świetnie, a my przez to mamy lżej – śmieje się Basałaj. Zachwytu nad nową ekipą nie kryje nawet poseł Jan Tomaszewski, były bramkarz polskiej reprezentacji, do niedawna zaciekły krytyk PZPN. – Zaczęli mówić profesjonalnym i ludzkim językiem, co niestety, od kilkudziesięciu lat było nie do pomyślenia. Jestem przekonany, że 26 października będzie ważniejszą datą w polskiej piłce niż 17 października 1973 roku. Wtedy było Wembley, a teraz jest zwycięstwo zdrowego rozsądku – mówi Tomaszewski. – Po pół roku działania nowego zarządu nie dostrzegam żadnych wad – mówi Krzysztof Stanowski z Weszlo.com. – To przykład hipokrytycznej sytuacji niespotykanej na skalę europejską i ewidentnie sprzecznej z etycznym kodeksem dziennikarskim – mówi jednak Mirosław Tłokiński, były piłkarz, obecnie szkoleniowec. – Jestem zaszokowany, że taki stwór w ogóle powstał. Nie wyobrażam sobie, by gazety typu „Daily Mail” czy „The Guardian” pozwoliły swoim dziennikarzom na taką relację z angielskim związkiem piłkarskim. Podważyłoby to ich autorytet – ocenia Tłokiński. – Nie uważam, byśmy się w jakikolwiek sposób sprzedawali – twierdzi Tomasz Smokowski z Canal+. – Skoro dostaliśmy takie zaproszenie, to nie po to, by opowiadać, jak jest cudownie, tylko żeby powiedzieć, co nam się nie podoba, co należy zmienić. I tak też się to odbyło (dotąd komisja miała jedno posiedzenie – przyp. red.). Postrzegam to jako taką burzę mózgów ludzi, którym – jakkolwiek to szumnie zabrzmi – leży na sercu dobro polskiej piłki – tłumaczy Smokowski. – Najważniejsze zdanie, które Boniek wypowiedział na spotkaniu komisji, brzmiało: „Spokojnie, możecie nas krytykować” – dodaje Adam Godlewski z „Piłki Nożnej”. – Komisja jest ciałem doradczym i przynależność do niej fot. Leszek Szymański/PAP Wcześniej Zbigniew Boniek krytykował PZPN za kiepskie wyniki narodowej reprezentacji, teraz się od nich dystansuje Komisja, która nic nie robi Jan Tomaszewski: Data zmiany kierownictwa PZPN będzie ważniejsza niż data remisu na Wembley fot. Mateusz Trzuskowski/ Cyfeasport/Newspix.pl 76 press / lipiec–sierpień 2013 Nie dziwi więc, że niezauważony pozostał fakt, iż do nowej Komisji ds. Mediów i Marketingu PZPN weszli: Mateusz Borek i Roman Kołtoń z Polsatu, Michał Białoński z Interia.pl, Tomasz Smokowski, komentator i dziennikarz związany z Canal+, Adam Godlewski, nie rzutuje na dziennikarską niezależność – przekonuje. Choć sam ma wątpliwości, czy ta komisja jest w ogóle potrzebna. Jej jedyne spotkanie wypełniły dyskusja o PR i komunikacji związku, a także zgłoszenie potrzeby napisania listu otwartego do premiera, prezydenta i minister sportu co do użytkowania Stadionu Narodowego na potrzeby polskiej piłki. Jednak zdaniem Mirosława Tłokińskiego brak reakcji dziennikarzy wchodzących w skład komisji na skandaliczne zachowanie Romana Koseckiego podczas meczu zespołu jego szkółki piłkarskiej potwierdza ich zaślepienie. Jak podał serwis Weszlo.com, pod koniec maja mecz Kosy Konstancin (klub Koseckiego) i UMKS Piaseczno sędziował awaryjnie ściągnięty młody arbiter (w miejsce wyznaczonego, który nie dojechał). Gdy jego decyzje nie spodobały się wiceprezesowi PZPN, ten miał wtargnąć na boisko i wyrzucić z niego sędziego, mówiąc: „Wyp...j z boiska, jak nie umiesz sędziować”. Sprawą zająć się ma Wydział Dyscypliny Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. – Brak odpowiedniej reakcji ze strony mediów to owoc ich stronniczości. W Szwajcarii odezwanie się wychowawcy w ten sposób do młodego człowieka miałoby natychmiastowe konsekwencje, zwolnienie z pracy – mówi Mirosław Tłokiński. To, że Komisja ds. Mediów i Marketingu PZPN nic nie robi, potwierdza sam Boniek. Jak jednak tłumaczy, musiała powstać, bo tak stanowi statut PZPN. – W stowarzyszeniach komisje pełnią taką funkcję, że się przyjeżdża, posiedzi, pogada i wyjeżdża. Dlatego teraz pracujemy nad zmianą statutu, żeby było jasno napisane, że jeżeli zarząd chce, to może powołać komisję i jej przewodniczącego, a ten przedstawi regulamin komisji i zadania, które ma ona do wykonania – podkreśla Boniek. Posiedzieć na sushi Nawet Jan Tomaszewski, który generalnie pozytywnie odnosi się do rządów Bońka i jego ekipy, widzi stary problem z zasiedziałymi w okręgach działaczami. – Moim zdaniem okręgowe związki piłkarskie powinno się zlikwidować, bo rządzi tam 16 baronów przypominających pierwszych sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR – mówi były bramkarz. – Trzeba przemianować te związki w filie Polskiego Związku Piłki Nożnej, a ich dyrektorzy powinni dbać o ten futbol czwarto- czy siódmoligowy – dodaje Tomaszewski. O tym, że zmiana ekipy w PZPN jest powierzchowna, przekonany jest jeden public relations z prasowych dziennikarzy sportowych. – Teraz jest tam taki nowocześniejszy beton, który zarabia po 30 tysięcy złotych, chodzi w eleganckich garniturach i tylko czeka, żeby Boniek poleciał do Rzymu (gdzie nadal prowadzi własną firmę – przyp. red.) i nie wracał przez dwa tygodnie, a wtedy oni sobie spokojnie posiedzą na sushi – mówi. Jednak nie pod nazwiskiem. – Wojna z Bońkiem mnie nie interesuje – wyjaśnia. Z kolei znawcy PR z rozbawieniem patrzą, jak Zbigniew Boniek dystansuje się od odpowiedzialności PZPN za kolejne klęski narodowej reprezentacji. W rozmowie w „GW” na stwierdzenie Marcina Kąckiego, że kibice chcą wyników, Boniek odpowiada: „Mamy siedem reprezentacji. Czy pan wie, na którą mam najmniejszy wpływ? Na tę najstarszą, najbardziej prestiżową. Tego nie zmieni jeden prezes PZPN, to lata pracy (...)”. Podobnie Boniek mówi „Press”: – Nie znam prezesa żadnego związku piłki nożnej na świecie, do którego dzwoniono by po wygranym czy przegranym meczu i proszono o ocenę i ustosunkowanie się do wyników. My jesteśmy pod tym względem ewenementem. Jako związek nie mamy wpływu na grę reprezentacji. Na organizację pracy czy na stworzenie idealnych warunków jak najbardziej tak, ale nie chciałbym zamknąć się w tym kole, że organizacja PZPN może być ograniczona tylko do wyników reprezentacji. Z kolei w wywiadzie dla serwisu NaTemat.pl podsumowującym 100 dni nowego zarządu PZPN Sebastian Staszewski zapytał Bońka o kontrowersyjną decyzję pozostawienia na stanowisku Piotra Gołosa, pomysłodawcy zastąpienia godła narodowego na koszulkach piłkarzy logo PZPN. „Gołos jako pracownik nie ma żadnej możliwości decydowania, czy orzełek może być na koszulce, czy nie. Może swoje idee przedstawiać, zresztą jak pracownik każdej firmy, ale mówienie, że to wina Gołosa, to bardzo płytkie podejście do problemu”, usłyszał w odpowiedzi. Boniek zapewnił, że to, iż Gołos zachował stanowisko szefa marketingu w PZPN, nie ma nic wspólnego z tym, że kiedyś pracował on w firmie Go & Goal współnależącej do Bońka. Prezes nieco arogancki Takich rozmów, w których Bońkowi jako prezesowi PZPN stawiane są niewygodne pytania, pojawiło się niewiele. Choć, jak twierdzi Michał Pol ze Sport.pl i nSport, krytyczne uwagi pod adresem szefa związku się zdarzają: – Głównie chodzi o wykraczanie przez niego poza rolę, że staje się takim nadtrenerem reprezentacji – mówi dziennikarz. Wskazuje przykład Ludovica Obraniaka, który zrezygnował z gry w reprezentacji, oficjalnie z powodu selekcjonera Waldemara Fornalika. To jednak prezes PZPN zarzucał mu brak zaangażowania w grę i słabą znajomość języka polskiego. Podczas jednego z wywiadów powiedział, że brak pomocnika (na takiej pozycji grał Obraniak) będzie wbrew pozorom wzmocnieniem naszej drużyny narodowej, a tuż po objęciu kierownictwa PZPN zapowiedział, że w ekipie biało-czerwonych nie ma miejsca dla piłkarzy, którzy nie są w stanie dogadać się po polsku. Sam Obraniak w rozmowie z dziennikarzem „Super Expressu” tak uzasadniał decyzję o odejściu z reprezentacji: „Padło wiele słów, które mnie zabolały i zszokowały. W takiej sytuacji nie wyobrażam sobie, jak mógłbym reprezentować mój kraj”. Zdarzają się też głosy krytyki pod adresem Bońka za wpisy na Twitterze. Prezes jest podobno autorem akronimu CND, co według niektórych oznacza „ch** nie dziennikarz” bądź „cienki jak dziennikarz”. 27 kwietnia napisał np.: „MW już straszy; nie mogę sie doczekać tych opowieści o których chciałbym zapomnieć. nastepny kandydat do premi CND. Już nie śpię” (pisownia oryginalna). Tweet dotyczył podobno Marka Wawrzynowskiego, dziennikarza „Przeglądu Sportowego”, który miał umieścić w swojej książce „Wielki Widzew” informacje, o których prezes PZPN nie chciałby pamiętać. Wawrzynowski również za pomocą Twittera odpowiedział Bońkowi: „jeszcze Pan nie przeczytał a już kandydat do CND? Proszę spać spokojnie, pozdrawiam”. Z kolei pod dodanym 25 maja zdjęciem z Aleksem Fergusonem, legendarnym trenerem Manchesteru United, Boniek napisał: „Waldek spij spokojnie. Sir Alex nalegał ale sie nie dałem. Nie mówi po polsku”. Choć komentarz miał być zabawny, to według relacji jednego z dziennikarzy Waldemar Fornalik poczuł się urażony. – Niektóre z wpisów Bońka wydają mi się mało dyplomatyczne, nieprzemyślane, momentami nieco aroganckie – mówi Krzysztof Kropielnicki, sponsorship research manager Sportcal. Te krytyczne uwagi przekonują Michała Pola, że nie ma zwartego frontu mediów, który jedynie wychwalałby prezesa Bońka i jego decyzje. – To prawda, że jest wiele komentarzy pozytywnych, ale to naturalna reakcja po odej- Janusz Basałaj: Boniek jest frontmanem i w tej roli spisuje się świetnie fot. Piotr Kucza/Newspix.pl ściu ekipy Laty. Na razie nie mamy argumentów, by do czegokolwiek się przyczepić – mówi Pol. – Gdyby się takie pojawiły, to jestem pewien, że dziennikarze temat by podjęli – dodaje. Na co innego wskazuje jednak to, że były piłkarz Mirosław Tłokiński miał problemy ze znalezieniem pisma, które opublikowałoby jego tekst z zarzutami pod adresem Bońka i jego współpracowników. Paweł Zarzeczny, dziennikarz sportowy związany z redakcjami prasowymi i telewizyjnymi, ocenia, że problem leży nie tyle w stosunku mediów do samego Bońka, ile w dziennikarzach w ogóle. – Gdyby uczciwie powiedzieć, dziennikarze dzisiaj to ludzie, którzy piszą relacje z konferencji prasowych. Boją się kogokolwiek krytykować. Czasami jest to strach wynikający z zależności od szefów czy reklamodawców. Efekt jest taki, że boją się zadrzeć z trenerem trzeciej ligi, a co dopiero ze związkiem, od którego niejako są zależni – stwierdza Zarzeczny. Trzeba im kibicować Dariusz Tworzydło: Bez sukcesów reprezentacji kredyt zaufania do kierownictwa PZPN się wyczerpie fot. PSPR Wiele teraz zależy od tego, czy Zbigniew Boniek i jego drużyna wykorzystają ów wizerunkowy kapitał, który dotychczas zgromadzili. – W przeciwnym razie ten kredyt zaufania szybko się wyczerpie, zaczną się nieprzychylne komentarze i szukanie minusów działań obecnego zarządu – mówi Dariusz Tworzydło z Exacto. – Najistotniejszym zadaniem dla PZPN na dziś jest przekonanie kibiców i mediów, że jest organizacją transparentną, wsłuchującą się w głosy z zewnątrz i rozumiejącą duszę kibica i oczekiwania mediów – dodaje Krzysztof Kropielnicki ze Sportcal. Jednakże w dłuższej perspektywie zaczną się liczyć także sportowe wyniki: – Brak awansu na mistrzostwa świata 2014 w Brazylii nie musi jeszcze odbić się niekorzystnie na wizerunku PZPN, ale ewentualne niepowodzenie w eliminacjach do kolejnej wielkiej imprezy może doprowadzić do kryzysu zaufania wobec związku – mówi Kropielnicki. – Trzeba kibicować ruchom Bońka, bo nasz najbardziej popularny sport narodowy będzie rósł w siłę: i sportową, i PR, i biznesową. Dla wszystkich to same plusy. Dla dziennikarzy – bo będą mieli o czym pisać, dla sponsorów – bo będą zadowoleni z produktu, i dla kibiców – bo będą mogli oglądać zmagania na najwyższym poziomie – podsumowuje Michał Lipczyński z 4SM. Piotr Zieliński 77