Zaufanie na kredyt

Transkrypt

Zaufanie na kredyt
public relations
press / lipiec–sierpień 2013
Zaufanie na kredyt
fot. Bartłomiej Zborowski/PAP
Według
ekspertów od PR
atutem Zbigniewa
Bońka jest to, że
potrafi zjednywać
sobie media.
Od początku
jego rządów
w PZPN informują
o związku
w neutralnym
tonie, a wcześniej
głównie
negatywnie
fot. Archiwum
Zbigniew Boniek potrafi przekonać media, że jest zb wcą
PZPN i piłki nożnej, choć jej kondycja się nie zmienia
Piotr
Zieliński
74
W
ychodzić, bo was pozabijamy!” – takimi słowami kibice klubu GKS Tychy witali
na początku maja br. pasażerów pociągu TLK relacji Gdynia – Wisła, po tym
jak ich ulubieńcy przegrali mecz z Arką
Gdynia. Kilkanaście dni później pseudokibice GKS Katowice podczas szamotaniny z Ruchem Chorzów wciągają do autobusu i biją policjanta. Służby
zatrzymują 17- i 32-latka. Na początku czerwca wracający z Krakowa kibice GKS Tychy na dworcu kolejowym
obrzucają czekających na nich 20 policjantów kamieniami.
Ale Polski Związek Piłki Nożnej i jego nowy prezes Zbigniew Boniek nie
odnoszą się do tych ekscesów. Dziennikarze nie dopytują o ich stanowisko
ani o to, co zamierzają zrobić w sprawie burd. – Nasze media nie oceniają
gry Bońka i zarządu związku – mówi
Mirosław Tłokiński, były piłkarz Widzewa i ligowy król strzelców, dziś prowadzący zespół piłkarski w Szwajcarii. – Od samego początku zajmują się
osobistym PR Bońka w celu wykreowania go na gwiazdę i bohatera – dodaje
Tłokiński.
Nowy garnitur
To, że nastawienie mediów wobec
PZPN po zmianie jego kierownictwa
(26 października ub.r.) jest inne, pokazała już analiza firmy Newton Media z końca ub.r.: z 602 prasowych publikacji o PZPN tylko cztery miały wydźwięk negatywny. Wcześniej o związku pisano najczęściej źle. – Zmiana ta
jest zrozumiała, bo PZPN pod kierownictwem Grzegorza Laty i Zdzisława
Kręciny był odbierany fatalnie – mówi
Dariusz Tworzydło, prezes agencji public relations Exacto. – Zmiana ta nastąpiłaby bez względu na działania podejmowane przez nowy zarząd choćby
dlatego, że Zbigniew Boniek znacznie
się różni od poprzednika, zjednuje sobie ludzi, media, całe otoczenie – dodaje Tworzydło.
Boniek wie, jak ważny jest wizerunek.
Sam – jak mówił w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” Marcinowi Kąckiemu („Duży Format”, 29 maja br.) – ma firmę, która pilnuje jego marki. Ze względów wizerunkowych nie pozwolił np. na robienie zdjęć członkom nowego zarządu
na konferencji prasowej po jego pierw-
szym posiedzeniu: każdy miał inny garnitur i krawat, więc prezes uznał, że wyglądają jak jakaś zbieranina, a nie zawodnicy jednej drużyny. Z działaczy
wzięto więc miary i uszyto im nowe
ubrania, tak by na następnym spotkaniu z dziennikarzami wyglądali jak jeden zespół.
Zrobiło się normalnie
Na pierwszym posiedzeniu nowy zarząd pod kierownictwem Bońka powołał na stanowisko dyrektora departamentu PZPN ds. mediów i komunikacji Janusza Basałaja, m.in. byłego szefa
redakcji sportowej TVP 1, a ostatnio
redaktora naczelnego Orange Sport
i Orange Sport Info. Miesiąc po objęciu
stanowiska w wywiadzie udzielonym
Ekstraklasa.net Basałaj tak definiował
swoją misję: „Jestem tu po to, żeby pomagać wam – dziennikarzom”. Człowiekiem z doświadczeniem jest też Jakub Kwiatkowski, który z początkiem
grudnia ub.r. został rzecznikiem prasowym związku – już raz, w 2009 roku,
przez sześć miesięcy, pełnił tę funkcję.
Zdaniem większości dziennikarzy
nie są to tylko ruchy kosmetyczne,
public relations
Kibice to nie bandyci
Boniek zapunktował u dziennikarzy
podjętymi decyzjami. Jedną z nich była rezygnacja z budowy nowej siedziby związku w Wilanowie, której koszt
miał wynieść ok. 60 mln zł. Boniek zapowiedział też, że logotyp PZPN zniknie z koszulek narodowej reprezentacji. Bo decyzja o zastąpieniu godła logotypem związku, która zapadła w listopadzie 2011 roku, wywołała skandal,
oburzyła zawodników, kibiców i dziennikarzy i otrzymała miano afery orzełkowej. Ostatecznie orzeł wrócił na koszulki, obok logo PZPN, ale Zdzisław
Kręcina, sekretarz generalny związku,
zapłacił za aferę stanowiskiem.
Boniek zaczął również nową politykę
wobec kibiców. „Robimy błąd, gdy – mówiąc o kibicach – myślimy o bandytach.
Przecież kibic to nasz klient”, mówił
podczas podsumowania trzech pierwszych miesięcy pracy nowych władz
PZPN. Dlatego zarząd PZPN przyjął
uchwałę, w której zwrócił się do Komisji Dyscyplinarnej piłkarskiej centrali i Komisji Ligi Ekstraklasy SA z wnioskiem o darowanie kar klubom Ekstraklasy, I i II ligi, dotyczących kibiców (zakaz uczestnictwa w wyjazdowych meczach klubów). Kary zniesiono. Boniek
zasugerował także, by zmodyfikować
Ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych i dopuścić stosowanie pirotechniki, np. rac świetlnych po meczach.
– To na pewno PR, ale PR wyważony i umiejętnie prowadzony, gdzie za
słowami idą czyny – mówi Michał Lipczyński, członek zarządu agencji 4SM
For Sport & Marketing. – Kibice dobrze
przyjęli deklarację o zmianie nastawienia do nich, a jeszcze lepiej abolicję na
zakazy wyjazdowe i próbę uregulowania spraw związanych z pirotechniką
– uważa Lipczyński.
– Można odczytywać te działania jako czysto populistyczne, ale pamię-
Juniorów, która ma zastąpić Młodą Ekstraklasę. Z kolei Komitet Wykonawczy
UEFA zadecydował o rozegraniu finału
rozgrywek piłkarskiej Ligi Europejskiej
w 2015 roku na Stadionie Narodowym.
Organizacja tego spotkania w Warszawie była jednym z celów Bońka po tym,
jak został szefem PZPN. Wydarzenia te
PZPN mocno promował.
Na początku czerwca PZPN zaprezentował nową stronę internetową.
Na portalu wprowadzono m.in. pro-
Do Komisji PZPN ds. Mediów i Marketingu zaproszono
dziennikarzy. Nikt w tym nie widzi problemu
tam, jak Boniek mówił podczas jednego ze zjazdów zarządu PZPN: „Trzeba
sprawić, by piłka nożna wróciła do kibiców” – opowiada Michał Pol ze Sport.pl
i nSport. – To niejedyne decyzje. W ramach przywracania normalności
przejrzano wszystkie umowy, dokonując olbrzymich oszczędności. Związek próbuje też reformować rozgrywki – stwierdza Pol.
Rozbijanie betonu
Za krok ku normalności większość
dziennikarzy uznała też zmiany w samym związku. Zwolniono kilkanaście
osób, wśród nich: Jerzego Engela (były selekcjoner reprezentacji, w związku pełnił funkcję pełnomocnika Prezydium Zarządu ds. Szkolenia), rzeczniczkę prasową PZPN za Laty Agnieszkę Olejkowską, Waldemara Baryłę,
następcę Kręciny na stanowisku sekretarza generalnego. Do nowego zarządu
weszło tylko sześciu jego dotychczasowych członków (w tym Stefan Antkowiak, konkurent Bońka w październikowych wyborach) i 12 nowych, wśród
nich – na stanowisku wiceprezesa ds.
szkolenia – były piłkarz i poseł Roman
Kosecki, także konkurent Bońka.
Nieoficjalnie mówiło się, że zmiany
kadrowe miały rozbić w PZPN – i sporcie w ogóle – tzw. beton: środowisko
zasiedziałych działaczy, opornych wobec zmian, dla których ważniejsze od
sportu są ciepłe posady. Zdaniem wielu to się udało: – Coś, co przez wiele lat
wydawało się nie do ruszenia, tak zwany beton został skruszony – mówi Tomasz Rachwał, prezes agencji Polish
Sport Promotion.
PZPN uchwalił reformę Ekstraklasy,
polegającą m.in. na podzieleniu ligi na
grupy mistrzowską i spadkową, zwiększeniu liczby meczów do 37 (siedem
więcej niż dotychczas), zaostrzenie kryteriów infrastrukturalnych dla klubów
I ligi, oraz stworzenie Centralnej Ligi
fesjonalne autorskie materiały wideo.
Znalazły się na nim także elektroniczne
wersje magazynów „Trener”, „Sędzia”
i „Polska Piłka”; z wydawania ich drukiem związek zrezygnował. – Decyzja
ta dla wielu działaczy była kontrowersyjna i bolesna, ale okazała się słuszna
– mówi Janusz Basałaj z PZPN. – Wydawaliśmy te magazyny w kilku tysiącach egzemplarzy, a teraz notują one
300–400 tysięcy ściągnięć – wyjaśnia.
PZPN uruchomił też kanał na YouTu-
fot. Adam Ciereszko/PAP
stosunek PZPN do nich rzeczywiście
się zmienił. Jak opisuje Michał Pol,
dziennikarz Sport.pl i nSport, wcześniej związek przypominał oblężoną
twierdzę. – Nawet kiedy robił coś dobrego albo osiągnął sukces – a czasem
się zdarzało – nie umiał tego sprzedać.
Pol dodaje: – Od pewnego momentu
każda decyzja Grzegorza Laty i PZPN
była obśmiewana albo przemilczana.
Jeżeli były jakieś konflikty, to z góry
media i kibice brali stronę oponenta
związku. W końcu działacze bali się
nam cokolwiek powiedzieć, bo gdy tylko się odzywali, wybuchała afera. To się
zmieniło: nie ma chaosu komunikacyjnego, związek nie traktuje dziennikarzy jak wrogów, jest znacznie bardziej
otwarty. Zrobiło się normalnie.
– Dziś to zupełnie inna instytucja,
otwarta na ludzi – dodaje Krzysztof
Stanowski, dziennikarz sportowy i szef
serwisu Weszlo.com. – Informacji nie
trzeba już zdobywać ukradkiem. Pojawiły się niedawno głosy, że związek
za bardzo zajmuje się PR, ale ja tak tego nie odbieram. Dobry PR to nic więcej jak pochodna dobrych działań, normalności – zastrzega.
be i profile w mediach społecznościowych Facebook i Twitter.
Krzysztof Stanowski z Weszlo.com,
twierdzi, że zmiana w PZPN po wyborze nowych władz jest kolosalna. – To
tak, jakbyśmy mówili o dwóch różnych
firmach. Gdyby Grzegorz Lato za swojej
kadencji wydał na PR 20 milionów złotych, to nie osiągnąłby tego, co Boniek
zrobił za darmo w krótkim czasie. Dzisiaj nie wstyd pokazać się z działaczem
PZPN czy pójść z nim na kawę – mówi
Stanowski.
Zmiana
w stosunku
mediów do PZPN
to efekt tego,
że Zbigniew
Boniek znacznie
się różni od
poprzednika
Grzegorza Laty,
zjednuje sobie
ludzi, media, całe
otoczenie
Żadnych wad
Czy to element strategii komunikacyjnej PZPN pod nowym kierownictwem?
– PR i strategie komunikacyjne słu- >
75
public relations
żą do tego, by coś wykreować, znaleźć temat zastępczy, przykryć wpadkę – twierdzi Basałaj. – Nasza polityka polega na tym, by informować, pokazywać i popularyzować sport. Jak
przegramy mecz, to co możemy wymyślić? Żadna strategia marketingowa tu
nie pomoże – wyjaśnia szef komunikacji związku.
Jednocześnie nie ukrywa, że główną
rolę w kreowaniu wizerunku PZPN odgrywa dziś prezes związku. – To człowiek sukcesu, wybitny piłkarz, a zarazem absolutne zwierzę medialne, mi-
zastępca redaktora naczelnego „Piłki
Nożnej”, Włodzimierz Szaranowicz,
dyrektor TVP Sport, i Andrzej Janisz,
dziennikarz Polskiego Radia. Wprawdzie serwis Po Zielonej Trawie zapytał
Bońka, czy nie zagraża to kontrolnej roli prasy, ale jego wyjaśnienie przyjął za
dobrą monetę. A brzmiało ono w skrócie tak: dziennikarze w komisji o niczym nie decydują, lecz opiniują, wskazują, gdy w komunikacji coś jest nie tak.
Nie biorą za to pieniędzy i zachowują
prawo do krytyki – którą PZPN, rzecz
jasna, przyjmuje z pokorą.
łośnik nowych mediów i Twittera
– opowiada Basałaj. – Wie, jak sobie poradzić w telewizji informacyjnej, sportowej, śniadaniowej. Wie, co to jest polemika. Jest frontmanem i w tej roli spisuje się świetnie, a my przez to mamy
lżej – śmieje się Basałaj.
Zachwytu nad nową ekipą nie kryje nawet poseł Jan Tomaszewski, były bramkarz polskiej reprezentacji, do
niedawna zaciekły krytyk PZPN. – Zaczęli mówić profesjonalnym i ludzkim
językiem, co niestety, od kilkudziesięciu lat było nie do pomyślenia. Jestem przekonany, że 26 października
będzie ważniejszą datą w polskiej piłce niż 17 października 1973 roku. Wtedy było Wembley, a teraz jest zwycięstwo zdrowego rozsądku – mówi Tomaszewski.
– Po pół roku działania nowego zarządu nie dostrzegam żadnych wad – mówi Krzysztof Stanowski z Weszlo.com.
– To przykład hipokrytycznej sytuacji niespotykanej na skalę europejską
i ewidentnie sprzecznej z etycznym kodeksem dziennikarskim – mówi jednak
Mirosław Tłokiński, były piłkarz, obecnie szkoleniowec. – Jestem zaszokowany, że taki stwór w ogóle powstał. Nie
wyobrażam sobie, by gazety typu „Daily Mail” czy „The Guardian” pozwoliły swoim dziennikarzom na taką relację z angielskim związkiem piłkarskim.
Podważyłoby to ich autorytet – ocenia
Tłokiński.
– Nie uważam, byśmy się w jakikolwiek sposób sprzedawali – twierdzi Tomasz Smokowski z Canal+. – Skoro dostaliśmy takie zaproszenie, to nie po to,
by opowiadać, jak jest cudownie, tylko
żeby powiedzieć, co nam się nie podoba, co należy zmienić. I tak też się to
odbyło (dotąd komisja miała jedno posiedzenie – przyp. red.). Postrzegam to
jako taką burzę mózgów ludzi, którym
– jakkolwiek to szumnie zabrzmi – leży na sercu dobro polskiej piłki – tłumaczy Smokowski.
– Najważniejsze zdanie, które Boniek wypowiedział na spotkaniu komisji, brzmiało: „Spokojnie, możecie nas
krytykować” – dodaje Adam Godlewski z „Piłki Nożnej”. – Komisja jest ciałem doradczym i przynależność do niej
fot. Leszek Szymański/PAP
Wcześniej
Zbigniew Boniek
krytykował
PZPN za kiepskie
wyniki narodowej
reprezentacji,
teraz się od nich
dystansuje
Komisja, która nic nie robi
Jan Tomaszewski:
Data zmiany
kierownictwa PZPN
będzie ważniejsza
niż data remisu
na Wembley
fot. Mateusz Trzuskowski/
Cyfeasport/Newspix.pl
76
press / lipiec–sierpień 2013
Nie dziwi więc, że niezauważony pozostał fakt, iż do nowej Komisji ds. Mediów i Marketingu PZPN weszli: Mateusz Borek i Roman Kołtoń z Polsatu,
Michał Białoński z Interia.pl, Tomasz
Smokowski, komentator i dziennikarz
związany z Canal+, Adam Godlewski,
nie rzutuje na dziennikarską niezależność – przekonuje. Choć sam ma wątpliwości, czy ta komisja jest w ogóle potrzebna. Jej jedyne spotkanie wypełniły dyskusja o PR i komunikacji związku,
a także zgłoszenie potrzeby napisania
listu otwartego do premiera, prezydenta i minister sportu co do użytkowania Stadionu Narodowego na potrzeby polskiej piłki.
Jednak zdaniem Mirosława Tłokińskiego brak reakcji dziennikarzy wchodzących w skład komisji na skandaliczne zachowanie Romana Koseckiego podczas meczu zespołu jego szkółki
piłkarskiej potwierdza ich zaślepienie.
Jak podał serwis Weszlo.com, pod koniec maja mecz Kosy Konstancin (klub
Koseckiego) i UMKS Piaseczno sędziował awaryjnie ściągnięty młody arbiter
(w miejsce wyznaczonego, który nie
dojechał). Gdy jego decyzje nie spodobały się wiceprezesowi PZPN, ten miał
wtargnąć na boisko i wyrzucić z niego
sędziego, mówiąc: „Wyp...j z boiska, jak
nie umiesz sędziować”. Sprawą zająć
się ma Wydział Dyscypliny Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. – Brak odpowiedniej reakcji ze strony mediów to
owoc ich stronniczości. W Szwajcarii
odezwanie się wychowawcy w ten sposób do młodego człowieka miałoby natychmiastowe konsekwencje, zwolnienie z pracy – mówi Mirosław Tłokiński.
To, że Komisja ds. Mediów i Marketingu PZPN nic nie robi, potwierdza
sam Boniek. Jak jednak tłumaczy, musiała powstać, bo tak stanowi statut
PZPN. – W stowarzyszeniach komisje
pełnią taką funkcję, że się przyjeżdża,
posiedzi, pogada i wyjeżdża. Dlatego
teraz pracujemy nad zmianą statutu,
żeby było jasno napisane, że jeżeli zarząd chce, to może powołać komisję i jej
przewodniczącego, a ten przedstawi regulamin komisji i zadania, które ma ona
do wykonania – podkreśla Boniek.
Posiedzieć na sushi
Nawet Jan Tomaszewski, który generalnie pozytywnie odnosi się do rządów
Bońka i jego ekipy, widzi stary problem
z zasiedziałymi w okręgach działaczami. – Moim zdaniem okręgowe związki piłkarskie powinno się zlikwidować,
bo rządzi tam 16 baronów przypominających pierwszych sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR – mówi były
bramkarz. – Trzeba przemianować te
związki w filie Polskiego Związku Piłki
Nożnej, a ich dyrektorzy powinni dbać
o ten futbol czwarto- czy siódmoligowy
– dodaje Tomaszewski.
O tym, że zmiana ekipy w PZPN jest
powierzchowna, przekonany jest jeden
public relations
z prasowych dziennikarzy sportowych.
– Teraz jest tam taki nowocześniejszy
beton, który zarabia po 30 tysięcy złotych, chodzi w eleganckich garniturach
i tylko czeka, żeby Boniek poleciał do
Rzymu (gdzie nadal prowadzi własną
firmę – przyp. red.) i nie wracał przez
dwa tygodnie, a wtedy oni sobie spokojnie posiedzą na sushi – mówi. Jednak
nie pod nazwiskiem. – Wojna z Bońkiem mnie nie interesuje – wyjaśnia.
Z kolei znawcy PR z rozbawieniem
patrzą, jak Zbigniew Boniek dystansuje
się od odpowiedzialności PZPN za kolejne klęski narodowej reprezentacji.
W rozmowie w „GW” na stwierdzenie
Marcina Kąckiego, że kibice chcą wyników, Boniek odpowiada: „Mamy siedem reprezentacji. Czy pan wie, na którą mam najmniejszy wpływ? Na tę najstarszą, najbardziej prestiżową. Tego
nie zmieni jeden prezes PZPN, to lata pracy (...)”.
Podobnie Boniek mówi „Press”: – Nie
znam prezesa żadnego związku piłki
nożnej na świecie, do którego dzwoniono by po wygranym czy przegranym meczu i proszono o ocenę i ustosunkowanie się do wyników. My jesteśmy pod tym względem ewenementem. Jako związek nie mamy wpływu na
grę reprezentacji. Na organizację pracy czy na stworzenie idealnych warunków jak najbardziej tak, ale nie chciałbym zamknąć się w tym kole, że organizacja PZPN może być ograniczona tylko do wyników reprezentacji.
Z kolei w wywiadzie dla serwisu NaTemat.pl podsumowującym 100 dni nowego zarządu PZPN Sebastian Staszewski zapytał Bońka o kontrowersyjną decyzję pozostawienia na stanowisku Piotra Gołosa, pomysłodawcy zastąpienia
godła narodowego na koszulkach piłkarzy logo PZPN. „Gołos jako pracownik nie ma żadnej możliwości decydowania, czy orzełek może być na koszulce, czy nie. Może swoje idee przedstawiać, zresztą jak pracownik każdej firmy, ale mówienie, że to wina Gołosa, to
bardzo płytkie podejście do problemu”,
usłyszał w odpowiedzi. Boniek zapewnił, że to, iż Gołos zachował stanowisko szefa marketingu w PZPN, nie ma
nic wspólnego z tym, że kiedyś pracował on w firmie Go & Goal współnależącej do Bońka.
Prezes nieco arogancki
Takich rozmów, w których Bońkowi jako prezesowi PZPN stawiane są niewygodne pytania, pojawiło się niewiele.
Choć, jak twierdzi Michał Pol ze Sport.pl
i nSport, krytyczne uwagi pod adresem
szefa związku się zdarzają: – Głównie
chodzi o wykraczanie przez niego poza rolę, że staje się takim nadtrenerem reprezentacji – mówi dziennikarz.
Wskazuje przykład Ludovica Obraniaka, który zrezygnował z gry w reprezentacji, oficjalnie z powodu selekcjonera Waldemara Fornalika. To jednak
prezes PZPN zarzucał mu brak zaangażowania w grę i słabą znajomość języka polskiego. Podczas jednego z wywiadów powiedział, że brak pomocnika (na takiej pozycji grał Obraniak) będzie wbrew pozorom wzmocnieniem
naszej drużyny narodowej, a tuż po
objęciu kierownictwa PZPN zapowiedział, że w ekipie biało-czerwonych
nie ma miejsca dla piłkarzy, którzy
nie są w stanie dogadać się po polsku.
Sam Obraniak w rozmowie z dziennikarzem „Super Expressu” tak uzasadniał decyzję o odejściu z reprezentacji:
„Padło wiele słów, które mnie zabolały
i zszokowały. W takiej sytuacji nie wyobrażam sobie, jak mógłbym reprezentować mój kraj”.
Zdarzają się też głosy krytyki pod adresem Bońka za wpisy na Twitterze.
Prezes jest podobno autorem akronimu CND, co według niektórych oznacza „ch** nie dziennikarz” bądź „cienki jak dziennikarz”. 27 kwietnia napisał
np.: „MW już straszy; nie mogę sie doczekać tych opowieści o których chciałbym zapomnieć. nastepny kandydat do
premi CND. Już nie śpię” (pisownia
oryginalna). Tweet dotyczył podobno Marka Wawrzynowskiego, dziennikarza „Przeglądu Sportowego”, który
miał umieścić w swojej książce „Wielki Widzew” informacje, o których prezes PZPN nie chciałby pamiętać. Wawrzynowski również za pomocą Twittera odpowiedział Bońkowi: „jeszcze Pan
nie przeczytał a już kandydat do CND?
Proszę spać spokojnie, pozdrawiam”.
Z kolei pod dodanym 25 maja zdjęciem
z Aleksem Fergusonem, legendarnym
trenerem Manchesteru United, Boniek
napisał: „Waldek spij spokojnie. Sir
Alex nalegał ale sie nie dałem. Nie mówi po polsku”. Choć komentarz miał
być zabawny, to według relacji jednego z dziennikarzy Waldemar Fornalik
poczuł się urażony. – Niektóre z wpisów Bońka wydają mi się mało dyplomatyczne, nieprzemyślane, momentami nieco aroganckie – mówi Krzysztof Kropielnicki, sponsorship research
manager Sportcal.
Te krytyczne uwagi przekonują Michała Pola, że nie ma zwartego frontu mediów, który jedynie wychwalałby
prezesa Bońka i jego decyzje. – To prawda, że jest wiele komentarzy pozytywnych, ale to naturalna reakcja po odej-
Janusz Basałaj:
Boniek jest
frontmanem
i w tej roli spisuje
się świetnie
fot. Piotr Kucza/Newspix.pl
ściu ekipy Laty. Na razie nie mamy argumentów, by do czegokolwiek się przyczepić – mówi Pol. – Gdyby się takie pojawiły, to jestem pewien, że dziennikarze temat by podjęli – dodaje.
Na co innego wskazuje jednak to,
że były piłkarz Mirosław Tłokiński miał
problemy ze znalezieniem pisma, które opublikowałoby jego tekst z zarzutami pod adresem Bońka i jego współpracowników.
Paweł Zarzeczny, dziennikarz sportowy związany z redakcjami prasowymi i telewizyjnymi, ocenia, że problem
leży nie tyle w stosunku mediów do
samego Bońka, ile w dziennikarzach
w ogóle. – Gdyby uczciwie powiedzieć,
dziennikarze dzisiaj to ludzie, którzy
piszą relacje z konferencji prasowych.
Boją się kogokolwiek krytykować. Czasami jest to strach wynikający z zależności od szefów czy reklamodawców. Efekt jest taki, że boją się zadrzeć
z trenerem trzeciej ligi, a co dopiero ze
związkiem, od którego niejako są zależni – stwierdza Zarzeczny.
Trzeba im kibicować
Dariusz Tworzydło:
Bez sukcesów
reprezentacji
kredyt zaufania do
kierownictwa PZPN
się wyczerpie
fot. PSPR
Wiele teraz zależy od tego, czy Zbigniew Boniek i jego drużyna wykorzystają ów wizerunkowy kapitał, który
dotychczas zgromadzili. – W przeciwnym razie ten kredyt zaufania szybko
się wyczerpie, zaczną się nieprzychylne komentarze i szukanie minusów
działań obecnego zarządu – mówi Dariusz Tworzydło z Exacto.
– Najistotniejszym zadaniem dla
PZPN na dziś jest przekonanie kibiców i mediów, że jest organizacją
transparentną, wsłuchującą się w głosy z zewnątrz i rozumiejącą duszę kibica i oczekiwania mediów – dodaje
Krzysztof Kropielnicki ze Sportcal.
Jednakże w dłuższej perspektywie zaczną się liczyć także sportowe wyniki:
– Brak awansu na mistrzostwa świata
2014 w Brazylii nie musi jeszcze odbić
się niekorzystnie na wizerunku PZPN,
ale ewentualne niepowodzenie w eliminacjach do kolejnej wielkiej imprezy może doprowadzić do kryzysu zaufania wobec związku – mówi Kropielnicki.
– Trzeba kibicować ruchom Bońka,
bo nasz najbardziej popularny sport
narodowy będzie rósł w siłę: i sportową, i PR, i biznesową. Dla wszystkich to
same plusy. Dla dziennikarzy – bo będą
mieli o czym pisać, dla sponsorów – bo
będą zadowoleni z produktu, i dla kibiców – bo będą mogli oglądać zmagania
na najwyższym poziomie – podsumowuje Michał Lipczyński z 4SM.
Piotr Zieliński
77