Kosmiczni Nomadowie - Comporecordeyros
Transkrypt
Kosmiczni Nomadowie - Comporecordeyros
Comporecordeyros Kosmiczni Nomadowie Przyszłość, w której ludzkość poradziła sobie z żywiołem wolnorynkowym i odzyskała możliwość decydowania, o swych losach na pokolenia w przód. A nie popadła w mechanizmy bezwładności koniunktury bieżącej i nie stała się pozbawioną perspektywicznego myślenia substancją psychotechniczną. Czyli przyszłość ludzkości obdarzonej łaską Bożą. Może rysować się już tak fantastycznie, że myśli skaczą na jej widok jak baranki na widok aniołów... Życie oczywiście przeniesie ciężar swojego trudu na orbity większych ciał niebieskich, by tam w swych mikroekosferach rozwijać się w sposób nieograniczony; przestrzenią, wytrzymałością klimatu, ilością zasobów mineralnych i ciągle jeszcze zbyt gęstym zaludnieniem. A wręcz przeciwnie uzyskać bezmiar przestrzeni do zamieszkania, godny świadomego i rozumnego rodzaju, stworzonego przez Boga. Karuzele orbitalne mnożyły się coraz szybciej, a życie na orbicie było coraz tańsze. Pełną parą pracujące fabryki powłok nanorurkowych i fulerenowych elementów konstrukcyjnych, umożliwiały szybkie stawianie namiotów orbitalnych w postaci wielkich kilkudziesięcio kilometrowych karuzel balonowych. Które wirując wytwarzały z siły odśrodkowej sztuczną grawitację. A w balonach orbitalnych znajdowało się wszystko potrzebne do komfortowego życia, zanurzonego w ogrodach pełnych roślinności zapewniającej wyżywienie i stabilny poziom tlenu w powietrzu. 1 Woda znajdowała się w obiegu zamkniętym, a śmieci których nie opłacało się przetwarzać były wystrzeliwane w stronę słońca. Osłony magnetyczne, które miały chronić przed wiatrem słonecznym pobierały prąd z kolektorów słonecznych nałożonych cienką warstwą na powierzchnie balonów, oraz z małej elektrowni atomowej w środku ciężkości karuzeli. Błona gazowa która składała się z zewnętrznych komór balonów, osłaniała przed promieniowaniem kosmicznym, nadając przy tym błękitny kolor kosmosowi widzianemu z wnętrza balonu... Jak powietrze na ziemi. W ogrodach orbitalnych było jak w raju. Praca fizyczna przeszła do historii. Człowiek zmądrzał i nawrócił się, a Bóg odpuścił mu główne winy i nie musiał już ciężko pracować. Do poprawnego zarabiania wystarczało mu kilka godzin dziennie posiedzieć przy laptopie, aby wykonać swoje prace. A to przy handlu w sieci, a to przy nauce, a to przy wymianie myśli twórczej... A to przy sterowaniu małą prywatną kopalnią cennych kruszców na Marsie. Całkowicie zautomatyzowaną, sterowaną jojstickiem z wygodnego ogrodu na orbicie. Która wstępnie przetworzony urobek wystrzeliwała na orbitę wraz z małym nadajnikiem GPS, za pomocą którego urobek był zbierany na orbicie w większy transport. A następnie wysyłany do miejsca przeznaczenia, którym mogła być orbitalna całkowicie automatyczna huta sterowana jojstickami przez zespół hutników. Którzy urobek przetapiali wytwarzali zamawiane przedmioty i wysyłali je do w pełni zautomatyzowanej hurtowni wysyłkowej sterowanej laptopem przez zespół handlowców. 2 Hurtownia rozsyłała towar pod adresy zamawiających. I każdy zarabiał ile trzeba i płacił ile się należało... Mieszkańcy orbity większość czasu przeznaczali na sport, kulturę i rozrywkę, podobnie jak mieszkańcy starożytnej Krety. System komunikacyjny wewnątrz karuzeli orbitalnej, jak i między karuzelami opierał się na małych balonach transportowych o napędzie jonowym. A transport międzyplanetarny wykorzystywał wiatr słoneczny i procę grawitacyjną. Nie był pozbawiony charakteru przygodowego... Niczym pionierzy ameryki zdarzały się różne katastrofy np. błąd w obliczeniach przy konieczności zejścia z drogi jakiemuś przelatującemu okruchowi kosmicznemu spowodował utratę ścieżki do planety i trzeba było uwijać się żeby Słońce nie przyciągnęło bezpowrotnie... Akcje ratunkowe, heroizm, odwaga, poświęcenie... Ludzkość rozwinęła w sobie potencjalnie posiadane dobre cechy na skutek trwałego kontaktu metafizycznego z ogromną skalą przestrzeni kosmicznej, którą z orbit planet widziała znacznie wyraźniej oczyma duszy, niż wcześniej udawało jej się to na planecie Matce. Obudziła się w niej wielka nadzieja i potężna wizja przyszłości wiekuistej dla jej racji bytu. To odmieniło ją nie tak, jak jakiś scjentystyczny pic na wodę... czy sekciarskie czary. Ale odmieniło ją autentycznie. Po prostu wiedziała już, że to czego naprawdę chce w głębi swych serc, stało się o wiele bliższą realnością, niż to okazywało się jej w czasach niewiary w swą kosmiczną obecność, owładniętych magiczną naiwnością spryciarzy. 3 Ten nowy czar był już jasnością, a nie ciemnością... Był drogą do gwiazd nie na żarty, był drogą do Nieba, dokładnie tak, jak większość przesłań natchnionych to ludzkości publikowała. Oto żyjemy i pracujemy w kosmosie, a na Ziemię jeździmy sobie na wczasy, z szacunkiem, sentymentem i ochotą. Oto w kosmosie jest nam dobrze, bezpiecznie i perspektywicznie. Oto opłaca nam się być skautami szczerymi i wiernymi jak nigdy dotąd... A dziękczynieniom za te dary nie ma końca. I to autentycznym dziękczynieniom, a nie takim odfajkowanym dla celów strategiczno politycznych. Przy każdej planecie, której orbity były zamieszkałe przez ludzi, zawieszano świątynie Boże, w których te dziękczynienia wyzwalały się najłatwiej. Ale co też to jeszcze nie krążyło na orbitach zamieszkanych przez ludzi... Knajpy, ogrody zoologiczne, ośrodki sportów letnich, zimowych, kąpieliska, plaże, nocne kluby, Go Go... Najbardziej rozrywkowe lokale znajdowały się zazwyczaj w środku ciężkości karuzeli, gdzie siła odśrodkowa nie działała i można było brykać bez grawitacji, a na środkach duchowo rozweselających. Te nasze aktualne zabawy... to ludzkość orbitalna będzie pamiętała jako nudę i cieniactwo... Ale co tam... To właśnie na orbicie okaże się dobitnie, że myślenie na wiele pokoleń do przodu nie jest naiwne i niedorozwinięte, jak to teraz nauczają niektóre szkoły duchowe. 4 A wręcz przeciwnie dopiero przedsięwzięcia planowane na wiele pokoleń mają głęboki sens i nie muszą być czarną magią zakręconych oszołomów, a są autentycznym odczuciem i potrzebą ludzką. Że to w imieniu takich dalekowzrocznych, wywołujących poczucie sensu wieczności projektach, tkwi najgłębszy sens, a nie w oszukiwaniu się jakimś "teraz", którego przecież już nie ma, a czasem nawet zaraz tego "teraz" już nawet nie było. Życie orbitalne będzie planowało swe podboje i podróże na wiele wieków, a może i tysiącleci, choćby tylko z tego powodu, że w kosmosie wszystko dłużej trwa i trzeba się do tych wymagań przestrzeni i czasu dostosować. Zabudowa orbit wszystkich ciał Układu Słonecznego może potrwać nawet kilka tysięcy lat. Ale da się już przewidzieć, że jeśli będzie nas kilkadziesiąt bilionów, to wyrosną przed nami nowe cele. Podróże zdobywcze do innych gwiazd, wykonywane za pomocą chmary namiotów karuzelowych, będą nieuniknione... Bo w kosmosie już ludzkości na pewno się nie odechce ciągłej nowości, odkrywania możliwości i szaleństwa przygód. Tam nie zawisną umysły na gnuśnym lenistwie próżnej wygody myślenia pomijającego to co wymaga wysiłku... Bo będą się wstydziły grawitacji gnuśności, wobec wielkich doniosłości. Nie wiadomo czy ludzkości wystarczy chcieć, a automatycznie znajdzie się w kosmosie, czy ludzkość musi jeszcze dodatkowo postarać się, pocierpieć, potrudzić się. Tak czy siak, prędzej czy później ludzkość powinna znaleźć się w kosmosie. 5 Dlatego już warto inwestować w przyszłość, choć jeszcze tylko przewidywaną. Z Ziemią ludzkość będzie łączyła winda kosmiczna. Lądowania na innych planetach będą technicznie niepotrzebne. I będą wykonywane tylko w celach sportowych, turystycznych, jako sporty ekstremalne. Na planetach będą znajdowały się tylko infrastruktury zautomatyzowane, sterowane cyfrowo z orbity. Chyba że uda się na którejś z planet stworzyć wygodną dla człowieka atmosferę. Już teraz sens mają tylko kosmiczne projekty architektoniczne zakładające życie na orbicie, a nie ma sensu głowić się nad horrendalnie niebezpiecznymi budowlami mieszkalnymi dla ludzi na niewygodnych planetach. Jeśli uda się stworzyć mikroekosferę bezpieczną dla zdrowia ludzkiego, wystarczająco przestrzenną, znajdzie się wielu chętnych by zostać pionierami mieszkania w kosmosie. Znajdą się w wielkim nadmiarze... Model namiotowy czyli składający się z konstrukcji z założenia elastycznych i pneumatycznych. Zachowujących się w kosmosie analogicznie do komórek życiowych, tych na ziemi. Zdolnych utrzymać nieco większe ciśnienie niż w otoczeniu, zachować płyny, temperaturę... Model delikatnych i lekkich konstrukcji, zupełnie nie podobny do ciężkich stalowych modeli nowoczesnego science fiction, jest o wiele tradycyjniejszym modelem domu człowieka, niż w tej chwili jeszcze, niektórym mniej przebudzonym rabinom się wydaje... A jednocześnie technicznie doskonalszym - m e t a e r g o n o m i c z n i e j s z y m. 6 1.Żaden pancerz nie wytrzyma uderzenia meteorytu pędzącego z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę, a lekka konstrukcja łatwo da się przesunąć z toru lotu meteorytu. 2.Wytrzymałość materiałów węglowych przyszłości, nanorurek, fulerenów... jest wręcz głośno namawiająca do zastosowania tych materiałów do budowy namiotów kosmicznych. 3.Ludzkość po gospodarsku i perspektywicznie rzecz biorąc ma dwa wyjścia: a) zakisić się w coraz bardziej zatrutej nieubłaganie rozwijającym się przemysłem atmosfery ziemskiej i udusić się wpośród nędznych w istocie planów redukcji nadmiaru populacji. b) przeskoczyć płot gnuśności w umyśle i przystąpić do wykorzystania istniejących jak najbardziej w rzeczywistości darów Bożych, jakimi jest wielka przestrzeń świata, oraz ogarnięte już przez umysły inżynierów i naukowców możliwości technologiczne. 4.Nic tak bardzo nie uruchomi rozwoju cywilizacji ludzkiej jak np. realnie działające hasło: "Jest złoto na Marsie". Wtedy wszystkie krokodyle, dinozaury, pterodaktyle... struktur biznes organizacyjnych skierują swe wiecznie głodne paszcze w stronę kosmosu. Wystarczy wówczas tylko nimi mądrze powozić... 7 Ziemia będzie w całości parkiem turystyczno krajoznawczym, wolna od przemysłu, zatrucia... Będą się na niej mieściły ośrodki rekreacyjne porozrzucane wpośród zadbanej przyrody. A ludzie będą przybywali na ziemię na wczasy, na weekendy, na emerytury... Być może będą też na niej uniwersytety dla przygotowującej się do działania przy podboju kosmosu młodzieży. Winda kosmiczna okaże się najkorzystniejszym rozwiązaniem. Będzie zbudowana prawdopodobnie na zasadzie przedstawionej na rysunku 1. Ponieważ zaczepianie jej o cokolwiek na ziemi nie będzie miało sensu. Lepszym rozwiązaniem będzie transport lotniczy do stratosfery (może nawet niżej do zawieszonego i stale pędzącego z prędkością pozwalającą na dokowanie samolotu portu dolnego windy. A następnie transport będzie odbywał się po nanorurkowych linach do portu górnego windy. Który będzie jednocześnie portem kosmicznym, z którego będzie można dostać się w dowolne miejsce na orbicie i z którego będą też startowały frachtowce łączące z orbitami innych planet. Całość systemu komunikacyjnego będzie zautomatyzowana i oparta na kosmicznym systemie GPS. Tak że nie będziemy pilotowali swych transporterów, a tylko je adresowali. A pokładowy komputer we współpracy z centralnymi serwerami sam obliczy metodę dostania się pod wskazany adres. Człowiek nie będzie zdolny wykonać wielkiej ilości operacji z obliczeniowymi włącznie, tak szybko jak komputer. 8 Człowiek będzie decydował co robić, komputer będzie obliczał jak to zrobić. To oczywiście w kwestii transportu, a nie seksu. Ruch w kosmosie będzie jak na Marszałkowskiej, bo będą nas biliony. Ktoś zapyta, a jak oni dogadają się w kwestii organizacyjnej, jeśli oni do tej pory mają karkołomne problemy z organizacją życia na ziemi. Należy mu odpowiedzieć; dogadają się za pomocą trwałych zasadniczych ustaleń dokonanych według praw najoczywistszych... Ponieważ niebawem będzie już faktem globalny monitoring. I najprawdopodobniej będzie cyfrowo pamiętana każda transakcja i każdy przelew... Może się okazać (o zgrozo!) że najbardziej opłaca się uczciwość w interesach. A to może być kluczem do organizacji dynamicznego rozwoju infrastruktury kosmosu. Tak, tak, wysoka technologia może się okazać boską pułapką na dzikusów. Prastara wizja mieszkań w niebie, miliony lat romantycznego patrzenia w gwiazdy, wiszące ogrody... i wiele innych znaków wskazuje, że kierunek - życie w kosmosie, jest dla ducha i woli bardziej oczywisty, niż może się nam dzisiaj śnić. Zamiast mnożyć wielokrotności możliwości likwidacji zbrojnej całości życia na swej ulubionej planecie Matce, nawet najkapryśniejszych inwestorów może oświecić potęga biznesów kosmicznych. Wystarczy im tylko podsunąć pod nos zapach kosmicznych pieniędzy. 9 A pójdą śladem nieomylnie (?)... No może nie tak nie omylnie, ale co najmniej we właściwym kierunku. Amerykę zagospodarowywali zdobywcy przez kilka wieków, głupio i błądząc, niejednokrotnie brutalnie i okrutnie - kwestia indian, złota, ropy, prohibicji... Kosmos będą zagospodarowywać dużo dłużej i być dzikusami w tym już nie będzie im wypadało. Kwestia jest w przebudzeniu w wyobraźni uśpionego, prawdopodobnie obawą przed trudem, dyscypliną itp... marzenia o życiu w kosmosie, na najwyższych inwestycyjnych szczeblach i w powszechnym wymiarze. Musi się potężnie zachcieć kosmosu, aby go mieć. Do tego celu nie nadają się prywatne programy kosmiczne, które nie noszą w sobie potencjału idealistycznego. To musiałby być ruch ponadprywatny, a nawet ponadpaństwowy. Rozpowszechnienie zgody na marzenia o życiu w kosmosie i zachęta do naukowo planistycznej inwencji, jest w stanie wywołać pierwsze inicjatywy świadome o jaką skalę spraw chodzi i jaka formuła jest najbardziej podstawowa. System społeczno polityczny jaki zapanuje nad cywilizacją, będzie systemem gospodarskim. Coś jakby Chrześcijański Socjalizm Kapitalistyczny. Na razie wynika to tylko z prostego rachunku mądrości środka. Że jeśli skrajności zastosowane w praktyce są tępo szkodliwe dla ogółu, a historia każdej ze skrajności pokazuje złe strony despotycznej głupoty, i heroicznego stuporu. A dodatkowo każda ze skrajności sprawia, że równowaga cierpi. 10 To oznacza, że rozwiązania należy doszukiwać się w równowadze między skrajnościami i raczej natchnieniu, niż w stuporze logiki tego co akurat się wydaje. Wyobraźmy sobie taki system Chrześcijańskiego Socjalizmu Kapitalistycznego. Dowodzi oczywiście elita. Ale elita tworzona na konkretnych zasadach. Vipem może zostać ktoś, kto ma solidne wykształcenie i zda egzamin na vipa przeprowadzany przed kamerami podczas wysokiej oglądalności (- zainteresowanie widzów pewniejsze nawet niż wobec rozbieranych teleturniejów). Liczy się głos komisji egzaminacyjnej, poparcie vipów wprowadzających i poparcie społeczne, które kandydat sobie przed egzaminem wypracuje. Jeśli vip zda egzamin zostaje przyjęty na kilkuletni okres praktyk do prac administracyjnych, kiedy poznaje struktury, którymi w przyszłości ma zarządzać. Po prawidłowo zaliczonych praktykach zostaje vipem, którego wyborcy mogą wybierać na reprezentanta w sejmie, premiera, ministra, prezydenta... Przynależność do kręgu vipów nie jest dziedziczna, ale oczywiście dobre wychowanie i poparcie innych vipów będzie wspomagało dzieci vipów i namawiało ich by nie zostawali biznesmenami, artystami, filmowcami, ale vipami pracującymi dla dobra ogółu. Oczywiście za dobre pieniądze, ale też i pod ciężarem odpowiedzialności i z koniecznością włożenia trudu w osiągnięcie wysokich kompetencji. Taka elita vipów przysięgałaby przed narodem transparentność, poświęcenie dla sprawy, i dobrą wolę. 11 I jako zaprzysiężeni otrzymywaliby specjalny status społeczny odpowiedni dla ludzi władzy. Rynek w systemie Chrześcijańskiego Socjalizmu Kapitalistycznego nie byłby przesadnie wolny, a mówiłoby się o nim opanowany. Opanowany rynek pozwalałby na swobodę prywatnej inicjatywy, ale utrudniałby zachowania kryzysotwórcze. A to w sposób nadzoru nad dużymi pieniędzmi oraz obowiązkowej większości aktywów w dziedzinach strategicznych gospodarki. Takie opanowanie rynku jest osiągalne odpowiednimi przepisami, które udałoby się wprowadzić gdyby nie obawiano się chwilowych zakłóceń, zanim opanowywany rynek dostosuje się do narzucanego mu chomąta. Powszechne zabezpieczenie socjalne, pozwalałoby na osiągnięcie powszechnej dojrzałości umysłowej i świadomości wielkiej wspólnoty ludzkiej w o wiele większej przestrzeni życiowej, niż dotychczas, która stopniowo odsłania się przed człowiekiem. Jakby na zasadzie fermentacji wydobywając z człowieka najlepsze cechy w długim kilku, a może kilkunastopokoleniowym okresie tej fermentacji. Wówczas normą byłaby ochota robienia tego co się robi, równowaga umysłowa i niezakłócony traumami horyzont umysłowy. A zjawiska społecznie negatywne byłyby mniejszością. Ludzie czuli by się dziećmi Bożymi, a nie zapędzonymi w kozi róg elementami zasobów materiału ludzkiego, jak to nazywają nowoczesne podręczniki nauczające skutecznego oddziaływania na materiał zasobów ludzkich. 12 A to dlatego, że ludzie mogliby nie nerwowo domyślić się czego chcą i co się od nich wymaga, i z ochotą! przystąpić do realizacji swojego prywatnego wyboru i drogi do osiągania realnych korzyści za swój wysiłek, poświęcenie ... na zasadzie pasja i życie. A nie subtelne lub mniej subtelne zbydlęcenie w ucisku neurastenicznej biedy, lub alternatywnej cholerycznie zachłannej zaradności... Chrześcijański Socjalizm Kapitalistyczny umożliwi dalekosiężne planowanie, potężnie wzmocni zaradność kryzysową i co tu najważniejsze umożliwi wystarczająco zgodne wyruszenie ludzkości w kosmos. 13 KONCEPCJA WINDY KOSMICZNEJ Rysunek 1. Okazuje się, że winda kosmiczna nie musi być zawieszona na orbicie geostacjonarnej (OGS)... Ponieważ nie musi być zaczepiona w jakimś konkretnym miejscu ziemi. Może ciągnąć za sobą długą linę (już nie tak długą jak ta która musiałaby utrzymywać windę na orbicie geostacjonarnej - ok 35000 km.)Koniec tej liny może być opuszczany do poziomu na który mogą dolecieć samoloty transportowe, by podjąć ładunek, z dużo niżej położonej orbity bazowej. 14 Dolny koniec liny (A), musi poruszać się z prędkością dostępną samolotom, aby mogły podczepiać przewożone ładunki. Górna stacja windy (B - baza) musi znaleźć orbitę wg. obliczeń poniżej. Najlepiej aby orbitalna winda poruszała się wzdłuż równika, zgodnie z kierunkiem obrotu planety. Tak by prędkość dolnego końca (Va) poruszającego się w atmosferze była na tyle mała względem ziemi, by mógł dogonić ją samolot (Vs). Prędkość bazy (Vb) będzie większa, ponieważ baza (B) będzie miała w tym samym czasie do pokonania większą drogę... Chodzi o odpowiednią prędkość bazy (wysokość orbity) by uzyskać siłę odśrodkową utrzymującą bazę i windę na orbicie. Prędkość obrotu ziemi Vz (dł. równika 40000km/ 24h = 1666 km/h) Va = Vz + Vs (Prędkość zaczepu windy (Va) = Prędkość obrotu ziemi (Vz) + Prędkość samolotu (Vs)) Vb = Va * Rb/Ra Gdzie Rb to wysokość bazy (promień orbity bazy), a Ra to promień obrotu zaczepu windy. 15 Prędkość ciała poruszającego się na orbicie obliczamy z następujących równań: G - stała grawitacyjna, M - masa ciała okrążanego, np. planety, m - masa ciała krążącego, np. statku kosmicznego, r - promień orbity, v - prędkość orbitalna. Z tych równań już można obliczyć, jak wysoko musiałaby być zawieszona winda w zależności od wytrzymałości i długości liny transportowej, oraz masy własnej. Problem wytrzymałości liny, w przypadku windy orbitalnej tego pomysłu, nie jest już tak straszny, jak w przypadku projektu wykorzystującego orbitę geostacjonarną. Dla którego jedynie lina z nanorurek mogłaby dać wystarczającą wytrzymałość i to granicznie. (Patrz artykuł hasło”Winda kosmiczna” w Wikipedii) 16 Baza windy kosmicznej z założenia byłaby centrum przeładunkowym i transportowym do rozbudowy infrastruktury orbitalnej, zbudowanej z mikroekosfer - bąbli powietrza w kosmosie wraz z glebą, wodą, ludźmi... Czyli karuzel balonowych proponowanych tu jako optymalne rozwiązanie problemu życia w kosmosie. Oraz zautomatyzowanych ośrodków przemysłowych niewymagających warunków do życia. Baza windy kosmicznej mogłaby też być portem kosmicznych statków międzyplanetarnych Rys2. Balonowe karuzele orbitalne Zobacz więcej... 17 www,comporecordeyros.cba.pl © Copyright by Comporecordeyros Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji zabronione bez pisemnej zgody autora.