MPO5 - Nowy Teatr

Transkrypt

MPO5 - Nowy Teatr
Silent Malta MPO
Miejska Powieść Odcinkowa — 2 edycja
Bartosz Żurawiecki
Rytm wystukuje maleńki
w piersiach motorek
wydawca
:
partnerzy
:
odcinek numer :
5
Bartosz Żurawiecki
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
Mechanik lat dwadzieścia coś wyłączył radio, zgasił telewizor.
– Ech! Dość tych złych wieści, jeszcze mi synek w depresję wpadnie i będę musiał płacić
za terapię dla robotów. Świat się rozregulował, nity puściły, oleju mu brak i siódmej klepki.
W radiu brodawki i purchawki, w telewizji śmieci i śmierci. Nie chcę wydać syna swego
jedynego światu takiemu na pożarcie.
Spojrzał na brzdąca i pomyślał, że lepiej od razu go uśmiercić niż na męki życia skazywać.
Główkę odkręcić, rączki zdemontować, nóżki połamać, motorek z piersi sprzedać na
Allegro... Lecz w tym momencie dzieciak zamrugał swymi żarówiastymi oczkami,
a z buzi wypadła mu jak ząbek mleczny jedna ze śrubek. Mechanik – jako że był katolikiem
skłonnym do uniesień – wzruszył się tym widokiem ogromnie i zmienił zdanie.
– Nie, nie godzi się. Jednak oddam go do sierocińca albo na złom.
Tu jednak berbeć załkał cicho i smar niczym łza po twarzy mu spłynął. Łza dziecka może
wszystko: kruszy głazy nieczułych serc, wstrzymuje wojny, przestawia biegi historii…
Mechanikowi też coś się w głowie przestawiło, bo poczuł nagle chęć ogromną, by świat ten
zepsuty naprawić. Wyregulować, co rozregulowane. Posklejać, co rozklejone. Przykręcić,
co odkręcone. Naoliwić, co nienaoliwione. Złożyć, co rozłożone. Przyklepać, co rozklepane.
Wyczyścić, co zabrudzone. Wyprasować, co pogniecione. Uspokoić, co niespokojne Uporządkować, co chaotyczne. Wyprostować, co przekrzywione. Ustawić, co zachwiane. Przywrócić, co odrzucone. On – zwykły robotnik z huty – uprości to, co złożone. Ale zacząć trzeba
było od początku, odwrócił się więc mechanik lat dwadzieścia coś do syna jedynego i rzekł:
– Daję ci imię Przemysław, boś w przemysłowym zrodzony trudzie. I na drugie Lech, bo to
moje ulubione piwo. Przemysławie Lechu, powstań!
Nim odeszli z zakładu, mechanik wrzucił do plecaka swą ukochaną kasetę z piosenkami
Grechuty.
„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy” – zanucił i ruszył z dzieckiem na ręku
zbawiać.
Szli tak i szli bez tchu, przystawali jedynie, by załatwić potrzebę naturalną albo naoliwić
małemu zawiasy. Ale co komu proponowali zbawienie, to słyszeli w odpowiedzi:
2
nr
5
Bartosz Żurawiecki
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
– Dziękuję, nie trzeba! Za późno. Było tu przed panem kilku z tą samą ofertą. Ten cudak to
pański? – wytykali palcem Przemysława Lecha – świata to z takim pan nie zwojuje.
Mechanik patrzył na swe potomstwo i, rzeczywiście, nie miał powodów do dumy. Szpetny
i pokraczny był ten jego dzieciak, a w dodatku robot. Na Mesjasza słabo się nadawał, nikt by
się raczej nie przejął jego męczeństwem.
– Tatusiu, co to jest zbawienie? – pytał synek, potykając się rozkosznie o rurki, z których
były zrobione jego nóżki.
– Zbawienie, synku, jest wtedy, gdy ci pięknie w duszy gra.
– Czy ja też mam duszę, tatusiu?
– Masz, synku, masz duszę – odpowiadał mechanik, bo co miał mówić? – Tylko… inną.
Pomyślał wtedy, że trzeba synkowi znaleźć jakąś dziewczynę, by ludzie nie gadali, że odmieniec. No i osiąść gdzieś chyba, bo tak chodzą i chodzą z tysiąc lat bez skutku. Ciężko bowiem
zbawiać kraj, który jest już od dawna zbawiony. Posunęli się obaj – mechanikowi przez tę
wędrówkę lat dwadzieścia coś zeszło z twarzy, Przemysław Lech zardzewiał nieco i przepaliły mu się niektóre obwody.
Dotarli wreszcie do Wielkopolski, gdzie mechanik rzekł uroczyście:
– Tu, na tej ziemi nijakiej, zbudujemy nasz zaścianek, a bramy piekielne go nie zmogą.
Akurat brzegiem jeziora Rusałka szła do laseczka dziewuszka bez serduszka. Wysoka
i krzepka, z rumianym wykwitem na licu i tipsami w czerwone kropeczki. Przemysławowi
Lechowi na jej widok żarówki zaświeciły się jak świece, a motorek w piersi zafurgotał
żywiej.
– Będziesz moja? – zapytał.
– Będę. – odpowiedziała – A ile mi za to dasz?
Przemysław Lech posmutniał i zalał się smarami, bo nie miał nic, jeno ten motorek, co rytm
mu w piersi wystukiwał.
3
nr
5
Bartosz Żurawiecki
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
– Tatusiu! – zwrócił się do mechanika – Wyjmij mi z piersi motorek i daj mej ukochanej,
niech ma z niego wymierną korzyść.
Dziewczę wzruszyło ramionami.
– Na co mi twój motorek?! Nie babram się w takich rzeczach.
Tu wtrącił się mechanik, który dojrzał w zaistniałych okolicznościach szansę na stabilizację:
– Weź go, to dobry chłopak. Robotny.
Amantka objęła ich obu wzgardliwym spojrzeniem:
– No, dobra, biorę. Właściwie nie mam tu lepszej partii. A już mi pora za mąż iść.
I tak oto chłopiec z motorkiem w piersi i dziewuszka bez serduszka założyli gród nad Wartą,
który nazwali Poznaniem na pamiątkę swego poznania na mieliznach Rusałki. Dorobili się
kupy wąsatych niemowląt w biało-niebieskich szalikach i zaoszczędzili mnóstwo pieniędzy,
które skrzętnie chowali za kryształowymi wazonami. Dziewuszka bez serduszka myła co
tydzień okna i klęła na sąsiadów, podczas gdy Przemysław Lech wyrabiał normę w miejscowej fabryce, aż pewnego dnia przejechał go wózek widłowy. Ze złomu powstałeś i w złom
się obrócisz. Został po chłopczyku motorek, który przechwyciła Klinika Transplantologii.
Tyka on teraz gdzieś między nami, nasłuchujcie uważnie!
Ojciec mechanik natomiast – zmęczony życiem pełnym osiągnięć i poświęceń – do śmierci
w domu siedział, sport w telewizji oglądał, a w niedzielę po kościele jadł słodkie.
Było im wszystkim pięknie, zacnie i porządnie, zaś sława ich czynów niosła się po świecie
całym. I niesie się nadal, choć nie wiadomo, gdzie aktualnie przebywa.
4
nr
5