Pobierz plik - Verein Polnischer Ingenieure
Transkrypt
Pobierz plik - Verein Polnischer Ingenieure
BIULETYN VPI Nr 21 Stowarzyszenie Polskich Inżynierów i Techników w Austrii Verein Polnischer Ingenieurinnen und Ingenieure in Österreich A-1010 WIEN, Eschenbachgasse 9, Tel./Fax:(+43 1) 585 11 07 http://www.vpivienna.org e-mail:[email protected] lipiec 2004 Po wspólnych dwóch miesiącach Przyjemniej przekracza się granice Austrii podróżując po 1-szym maja do Polski. Nie przeszkadza nawet zachowana jeszcze na jakiś czas formalna kontrola paszportów na „kierunkach wschodnich”. Pozytywną zmianę odczuły szczególnie osoby optymistycznie nastawione do życia, przedsiębiorcze, chętnie przemieszczające się zawodowo lub turystycznie dalej niż sięgają granice własnej gminy. Spacerując po latach transformacji uliczkami Warszawy, Gdańska czy Krakowa można czuć się równie dobrze jak w Wiedniu, Londynie czy Paryżu, zaspokajając przy tym w równym stopniu jakże już zbliżone, jeśli nie identyczne próżności ziemskiego żywota. To są niezaprzeczalne osiągnięcia i owoce zmian dokonanych w Polsce i Europie w minionych piętnastu latach. Co prawda pewną irytację wywoływać może, niekoniecznie uczciwie uzasadnione, „wyrównywanie” nad Wisłą cen towarów i usług do tzw. poziomu europejskiego. Jednak tendencja cichego podnoszenia cen stała się zmorą konsumentów w całej europejskiej „strefie euro”, w niemieckojęzycznym obszarze żartobliwie nazwanej strefą „teuro”. Pełne zharmonizownie nadal bardzo zróżnicowanych gospodarek potrwa jeszcze wiele lat , ale najważniejsze już się dokonało. Są podstawy do satysfakcji i optymizmu pomimo pomruków sceptycyzmu. Historyczny fakt poszerzenia Unii uruchomił proces drążenia szczelin w mentalnych skorupach, którymi przez dziesięciolecia „opancerzyły się” w rozmaitym stopniu wszystkie narody Europy. Uruchomiony proces przemian świadomościowych zarówno u „unijnych” entuzjastów jak i przeciwników postępować będzie nieustannie. Zjawiska tego nie można już ani zatrzymać, ani nim sterować, samo tkwienie w obszarze jego oddziaływania powoduje automatyczną, wielowymiarową ewolucję. Należy mieć nadzieję, iż wyzwolona tym procesem energia pobudzać będzie tylko pozytywne działania na rzecz wspólnej przyszłości, dając niespotykane dotychczas szanse rozwoju szczególnie nadchodzącym generacjom. Stare, wykoślawione kategorie myślenia, ukształtowane w czasach „żelaznej kurtyny” przybierają formy zanikającej amplitudy, a topornie wyciosane jeszcze sierpem i młotem „elity i autorytety” powoli unicestwia otchłań nieuchronnego przemijania. Wystarczy cierpliwie przeczekać mozaikę historyczno-politycznych fobii. Przyczyny bardzo słabego udziału Polaków w wyborach europejskich są efektem końcowym wynikającym z niedostatecznych umiejętności klasy politycznej, w niebezpiecznym stopniu lekceważącej elektorat, uciekając w populizm ignorujący zasady cywilizowanej państwowości. Kontynuację wszechstronnego rozwoju Polski zapewnić może tylko dalsze, śmiałe korzystanie ze zdobyczy nauki i techniki wraz z konsekwentną pracą „u podstaw” w oparciu o stabilną, uczciwą politycznie, a szczególnie jurysdycznie atmosferę. Stwierdzenia te dla nas, inżynierów i techników latami funkcjonujących zawodowo poza Polską, w stabilnych, dość przejrzystych strukturach, są zupełnie oczywiste. Będziemy usatysfakcjonowani, jeżeli nasze Stowarzyszenie VPI będzie mogło dalej przyczyniać się do tworzenia w Austrii wizerunku Polski jako kraju ambitnie rozwijającego się, kroczącego zdecydowanie obraną drogą, mimo, że na niektóre efekty naszej działalności przyjdzie nam być może dłużej poczekać. Na przykład bardzo liczny udział polskich gości na zorganizowanym przed laty (wspólnie z liczącymi się ośrodkami austriackimi) sympozjum VPI na temat źródeł energii odnawialnych, w tym biopaliw, nie przełożył się na właściwe zrozumienie tematu wśród krajowych decydentów. Uchwalono ustawę o biopaliwach, złą i niepotrzebną. Wyleczenie elit politycznych z manii korupcjogennego koncesjonowania życia gospodarczego jest procesem jak widać bardzo długofalowym, do którego potrzebna jest inna jakość politycznej świadomości i moralności. Jednak pozytywne sygnały od wielu fachowych kręgów w Polsce na nasze dotychczasowe konferencje i sympozja - prezentujące przykłady doskonałych austriackich rozwiązań technicznych wraz z ich konkretnym zastosowaniem - pozwalają mieć nadzieję na skuteczne transferowanie i wykorzystanie w kraju prezentowanych przy udziale VPI inżynierskich idei. (gp) * * * * * 1 Z ŻYCIA VPI Planowane urlopy i wakacje są z pewnością aktualnie najczęstszymi temtami towarzyskich rozmów, lecz zanim rozjedziemy się we wszystkie kierunki świata krótko podsumujmy nasze kwartalne „osiągnięcia”. Pośród wygłoszonych prelekcji uwagę przyciągnęły : - pięciotygodniowe „nowozelandzkie przeżycia” kol. E. Chołkowskiej zaowocowały niepowtarzalną autorską dokumentacją. Pogadanka podparta niezwykle interesującymi obrazami przeniosła przybyłych choć na krótkią chwilę na drugi koniec świata, rozbudzając apetyty do podróżowania; - komputerowe światy rozrywki, które kol. K. Milewski wywołał swoją prezentacjo-pogadanką pt. „Gry i gracze - mity a rzeczywistość“ - ciekawostki o satelitarnym systemie Argos z powodzeniem funkcjonującym od 1978 r., a korzystającym z amerykańskich satelitów meteorologicznych NOAA - opowiedziane przez kol. K. Dąbrowskiego ponadto: - przedstawiciele VPI wzięli udział w międzynarodowych obchodach 59 rocznicy wyzwolenia obozów koncentracyjnych Mauthausen-Gusen. Delegacja VPI, wspólnie z Korpusem Dyplomatycznym Ambasady RP odwiedziła także w St. Georgen miejsce, w którym trwają prace budowlane kolejnego miejsca pamięci męczeństwa Polaków – sztolnie „Bergkristall”; - kol. K. Krotla wziął udział we wrocławskiej Międzynarodowej Konferencji POLSKA W UNII EUROPEJSKIEJ „Ekologiczna Polityka Regionalna w gospodarce odpadami”. Fragmenty wygłoszonego przez reprezentującego VPI kolegę wykładu przytaczamy na dalszych stronach Biuletynu; kwartał zakończyło tradycyjnie płonące ognisko VPI w Lindabrunn, dając okazję do sentymentalnych rozmów, podsumowań, snucia planów, a szczególnie - niektórym z 30 przybyłych Koleżanek i Kolegów - przyniosło zaspokojenie podniebiennych ambicji amatorów pieczystości z rusztu. ORGANIZACJE TECHNICZNE W EUROPIE Na 8 dni przed wejściem Polski do Unii Europejskiej odbyła się w Londynie w dniu 23 kwietnia 2004 r. uroczysta inauguracja EUROPEJSKIEJ FEDERACJI POLONIJNYCH STOWARZYSZEŃ NAUKOWO-TECHNICZNYCH Do Federacji przystąpiły cztery założycielskie stowarzyszenia, które brały udział w pracach Komitetu Inicjującego: Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Polskich w Austrii, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Polskich we Francji, Zrzeszenie Federalne Polskich Inżynierów i Techników w Niemczech oraz Stowarzyszenie Techników Polskich w Wielkiej Brytanii. Powołanie Federacji przybrało bardzo uroczystą oprawę. Dokument powołania podpisali reprezentaci przystępujących stowarzyszeń: Dipl.Ing. Paweł Raczew z Wiednia, mgr inż. Andrzej Farnik z Paryża, Dipl. Ing. Cezar Wojciechowski z Berlina oraz dr inż. Andrzej Fórmaniak z Londynu. Wielu prominentnych gości z kraju i zagranicy uświetniło swoją obecnością uroczystość powołania Federacji. Obecni między innymi byli: ambasador RP w Londynie JE dr Stanisław Komorowski, senator RP Grzegorz Lipowski - wiceprezes FSNT-NOT, Helena Miziniak-prezydent Europejskiej Federacji Wspólnot Polonijnych, dr inż. Stanisław Konieczny reprezentujący FSNT-NOT. Główne cele Federacji: to według statutu między innymi: Europäische § II.1. Celem podstawowym Federacji jest wspieranie integracji polonijnych środowisk naukowo-technicznych i techniczno-gospodarczych w Europie, uznając równocześnie ich niezależność i różnorodność. Föderation § II.2. Do zadań Federacji należy w szczególności: 1. reprezentowanie wspólnych interesów polonijnych środowisk naukowo-technicznych i technicznogospodarczych wobec władz polskich, władz Unii Europejskiej a także wobec władz wszelkich organizacji międzynarodowych i pozarządowych, 2. popieranie współpracy polonijnych środowisk naukowo-technicznych i techniczno-gospodarczych z analogicznymi środowiskami w Europie, 3. propagowanie osiągnięć polskiej i polonijnej myśli naukowej, technicznej i gospodarczej. Władze Federacji oraz siedziba: Walne Zgromadzenie, Zarząd (jednoroczna, rotacyjna kadencja zarządow stowarzyszeń członkowskich) oraz Sekretariat Generalny(wybierany na 3 lata). Pierwszym prezydentem zarządu federacji został dr inż. Andrzej Fórmaniak; obecny prezes STP z Wielkiej Brytanii, a sekretarzem generalnym – mgr inż. Bożenna Brooker, obecny wiceprezesSTP. Na oficjalną siedzibę Federacji wybrano Wiedeń, ze względu na centralne położenie po rozszerzeniu UE. 2 Polnischer Wissenschaftli ch – Technischer Vereine Im Ausland OCHRONA ŚRODOWISKA „PALĄCY” PROBLEM NAJNOWSZE TENDENCJE ROZWOJO WE W ZAKRESIE T ERM ICZNEJ UTYLIZACJ I ODPADÓW W UNII EUROPEJ SKIEJ NA PRZYKŁADZIE WIEDNIA I DOLNEJ AUSTRII Tak zatytułowany referat przedstawił 7 czerwca b.r. na międzynarodowej konferencji POLSKA W UNII EUROPEJSKIEJ - „Ekologiczna Polityka Regionalna w gospodarce odpadami” kolega Dipl.-Ing. Krzysztof Krotla (dyrektor Envirgy Environment Energy Engineering and Construction GmbH w Wiedniu). Konferencję zorganizowała wrocławska Rada FS NOT. Współautorem referatu był kolega StBR Dipl.-Ing. Wojciech Rogalski (pracownik Magistratu Miasta Wiednia oraz Prezydent Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników w Austrii). Przedstawiając wybrane fragmenty z obszernego referatu pragniemy przybliżyć tę tematykę wszystkim Koleżankom i Kolegom - mniej lub bardziej świadomym „producentom” rozmaitych odpadów. WSTĘP Ochrona środowiska jest jednym z najistotniejszych tematów polityki wewnętrznej Austrii. W przeciągu ostatnich 20 lat troska o jakość powietrza, wody czy gleby stała wielokrotnie na pierwszym miejscu w regularnie przeprowadzanych badaniach opinii publicznej. Społeczeństwo austriackie bierze aktywny, konstruktywny udział w działaniach na rzecz stałej poprawy sytuacji ekologicznej kraju. Z jednej strony są to działania bezpośrednie: sortowanie odpadów czy oddźwięk na społeczne inicjatywy. Dzieci w szkołach uczą się jak minimalizować powstawanie i jak właściwie obchodzić się z mimo wszystko powstałymi odpadami. Istotne są jednak działania pośrednie – tworzenie sytuacji, klimatu społeczno-politycznego, w którym konieczna i jednocześnie możliwa jest realizacjia odpowiednich kroków i decyzji poprzez politykę i władze. Na tym podłożu wykreowany został w latach osiemdziesiątych slogan „Umweltmusterstadt Wien – Miasto o wzorcowej ekologii”. Od tego czasu zrealizowana została cała paleta przedsięwzięć wymaganych i oczekiwanych przez społeczeństwo. Miejskie elektrownie emitują tylko połowę dopuszczalnego przez prawo narodowe stężenia zanieczyszczeń. Autobusy komunikacji miejskiej napędzane są ciekłym gazem naturalnym. Do centralnej oczyszczalni trafiają ścieki z całego obszaru miasta. Wiedeń utrzymuje jedną z największych kompostowni w Europie. Nieco inną specyfikę reprezentuje rozwój ekologiczny w Dolnej Austii, jest on jednak ściśle związany z sąsiadującą stolicą państwa. Dzięki pionierskiej roli Austrii, a w szczególności Wiednia, austriackie firmy dysponują dwudziestoletnim doświadczeniem na polu techniki ochrony środowiska i należą do światowej elity w tej dziedzinie. Austriacka myśl techniczna, szanowana w Europie, Azji czy Ameryce, oczywiście znalazła zastosowanie w nowo budowanych urządzeniach w Dolnej Austrii. I tak opisane w następującej częsci tego opracowania urządzenie do termicznej utylizacji odpadów komunalnych w AVN Dürnrohr należy do najnowocześniejszych, technicznie i ekonomicznie wzorcowych urządzeń tego typu na świecie. GOSPODARKA ODPADAMI W WIEDNIU – DANE OGÓLNE Do początku lat 60-tych ilość śmieci komunalnych w Wiedniu utrzymywała się na tym samym poziomie ok. 0,5 miliona m3 rocznie (dane statystyczne sięgają do roku 1910). Rozwój ekonomiczny kraju spowodował również gwałtowny wzrost ilości tych śmieci (2003 ok. 8 milionów m3, albo blisko 583 225 t). W roku 1987 rozpoczęto intensywną zbiórkę zużytych materiałów (uprzednio zbierano tylko papier). Ilość tych odpadów wzrosła od max. 20 000 t/rok w latach 1969 -1987 do blisko 305 419 t w roku 2003. W tym samym czasie ilość mieszkańców w Wiedniu wzrosła początkowo o ponad 100 000. Jest to jednym z powodów wzrostu ilości odpadów ale nie jedynym. Od roku 1994 liczba mieszkańców uległa lekkiemu zmniejszeniu, ilość śmieci i odpadów wzrasta dalej. W dalszym ciągu nie udało się uniezależnić wzrostu ilości odpadów od wzrostu dochodu narodowego (rocznie ok. 4%). System zbioru śmieci i odpadów w Wiedniu: grupa pierwsza - zbiór odpadów resztkowych (śmieci) grupa druga - zbiór odpadów i materiałów wtórnych (odpady organiczne, papier, szkło białe i kolorowe, metale, tworzywa sztuczne - w całym mieście; tekstylia, gruz budowlany, drewno, styropian, materiały problemowe, lodówki - w wydzielonych punktach). 3 Rozwój ilości śmieci i odpadów (t) (zbiór przez Magistrat lub na jego zlecenie) Rodzaj Śmieci Papier Szkło Tw.szt. Metale Odp. org. Odp.problem. 1995 501.798 102.536 27.540 6.326 26.470 87.879 2.508 1996 519.320 106.095 27.254 5.905 29.337 86.423 2.768 1997 520.383 110.814 25.813 6.096 29.279 87.391 3.093 1998 518 835 112 946 23 700 6 416 28 247 82 624 3 162 2003 541.340 124 626 23 529 7 216 29 728 93 959 3.362 2000 546.400 127.100 23.536 7.958 29.889 86.772 2.836 2003 583.225 125.850 23.147 8.220 29.552 85.491 2.805 2002 495.735 123.730 23.847 8.513 30.567 90.422 2.023 2003 494.855 120.768 24.279 8.923 30.910 92.291 2.095 Urządzenia do przeróbki, utylizacji i unieszkodliwiania śmieci i odpadów w Wiedniu. Zarówno przepisy Unii Europejskiej, jak i również normy prawne Republiki Austrii przewidują zastosowanie metod do ostatecznego unieszkodliwienia tych odpadów, które pozostają po przeprowadzeniu wszystkich kroków zmierzających do ich unikania i wtórnego wykorzystania. Oznacza to, że zarówno spalarnie jak i składowiska odpadów są nieodzownymi systemami w nowoczesnej kompleksowej gospodarce odpadami. Miasto posiada 3 spalarnie: - spalarnia śmieci 1. Floetzersteig - spalarnia śmieci 2. Spittelau - spalarnia odpadów niebezpiecznych i osadów ściekowych EbS (Entsorgungsbetriebe Simmering) Wszystkie 3 spalarnie włączone są do wiedeńskiego systemu elektrociepłowniczego. Energia wytwarzana w tych zakładach stanowi ok. 30% całkowitej energii, którą zasilana jest sieć. Tym samym spalarnie wiedeńskie dostarczają ciepło do ok. 38 000 mieszkań i do ok. 700 zakładów przemysłowych i szpitali. TERMICZNA UTYLIZACJA ODPADÓW Zakres zagadnień związany z termiczną przeróbką odpadów regulują następujące normy prawne: Unia Europejska: Dyrektywa Rady 99/31/WE z 26 kwietnia 2003 dot. składowisk odpadów, Republika Austrii: Zarządzenie dot. składowisk odpadów (Deponieverordnung BGBl. 1996/164) Porównując te dwie normy prawne należy zwrócić uwagę na następujące podstawowe różnice w podejściu do tych samych problemów: a.) Dyrektywa Rady stosuje metodę oceny ilości substancji organicznych w przeznaczonych do składowania odpadów wg. udziału procentowego rozkładalnych biologicznie odpadów w stosunku do ilości tych odpadów w masie wyliczonej w roku 1995 w badaniach Eurostat. Oznacza to, że w okresie np. 15 lat od dostosowania norm prawnych Państw członkowskich do wymogów Unii, ta część odpadów przeznaczonych na składowisko, która jest rozkładalna biologicznie (wg. badań austriackich ok. 60%) musi być zmniejszona o 75%, czyli innymi słowy, w odpadach przeznaczonych do składowania może być jedynie ok. 9% (15% z 60%) materiałów rozkładalnych biologicznie. Należy tu zaznaczyć, że jako materiały rozkładalne biologicznie rozumiane są odpady organiczne, papier, tekstylia i drewno. Te 9% zawierają średnio ok. 45% TOC (total organic carbon). W połączeniu z pozostałymi 91% masy odpadów (są one uważane wprawdzie jako materiał nierozkładalny biologicznie, zawierają jednak małe ilości TOC), dochodzi się też do ilości TOC 5%, czyli do tej wartości granicznej, którą przewiduje zarządzenie austriackie. Oznacza to, że standard zbliżony do wymagań zarządzenia austriackiego (podobne wartości przewiduje również zarządzenie niemieckie) w Unii Europejskiej osiągnięty zostanie dopiero po 17 latach licząc od wejścia w życie Dyrektywy. b.) Druga ważna różnica leży w zakresie rodzajów składowisk. Podczas gdy Dyrektywa Rady przewiduje trzy typy składowisk (dla odpadów niebezpiecznych, dla odpadów inercyjnych i dla pozostałych odpadów), zarządzenie austriackie nie przewiduje składowisk dla odpadów niebezpiecznych. Przepisy austriackie są zatem o wiele ostrzejsze, nie mniej jednak w jednym są obie normy prawne zgodne: prędzej czy później (w Unii za 15 - 17 lat, w Austrii za 4 - 8 lat) nie będzie można składować nieprzetworzonych odpadów. Ustawodawca austriacki dopuszcza utylizację termiczną oraz tzw. przeróbkę mechaniczno-biologiczną, pod tym jednak warunkiem, że zawartość organiki i frakcji energonośnej musi być po zakończeniu tego procesu i przed zdeponowaniem tak dalece zredukowana, aby wartość opałowa nie przekraczała wartości 6.000 kJ/kg. W większości zastosowań w Austrii dokonano wyboru na rzecz termicznej utylizacji odpadów komunalnych. Podstawą takiej decyzji są następujące zalety: wypróbowany, dalece rozwinięty stan technologii redukcja objętości odpadów do 10% pierwotnej ilości redukcja masy odpadów do 30% pierwotnej ilości niskie nakłady globalno-socjalne 4 wybiórcza selekcja niebezpiecznych polutantów wkład do narodowej strategii ochrony klimatu porównanie surowców: odpady komunalne versus węgiel brunatny URZĄDZENIA DO TERMICZNEJ UTYLIZACJI ODPADÓW – CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA 1. Przyjęcie i przygotowanie odpadów Dostawa odpadów realizowana jest przy pomocy transportu kolejowego lub drogowego. Dostarczone odpady składowane zostają w bunkrze-zasobniku. Zawartość bunkra wynosi ok. 3 – 5 dni wydajności pieca. W przypadku pieców fluidalnych konieczna jest przeróbka i przygotowanie odpadów poprzez: - rozdrabniarki sortownice 2. Procesy spalania W zależności od rodzaju spalanych odpadów stosowane są następujące technologie: paleniska rusztowe stosowane są głównie przy spalaniu odpadów stałych w formie dostawy. Rozróżniane systemy palenisk rusztowych: - ruszty prętowe (ruszt posuwowy, ruszt posuwowy wsteczny, ruszt przeciwprądowy) - ruszt walcowy Przykład paleniska rusztowego firmy Martin Palenisko rusztowe i kocioł są z technologicznego punktu widzenia jednym systemem. Regulacja i kontrola spalania podzielona jest na obszary. Spalanie może być prowadzone bez ograniczeń odnośnie wielkosci asortymentu odpadów – kawałkowatości Paleniska fluidalne stosowane przy utylizacja termicznej frakcji odpadów (np.: odpady tworzyw sztucznych, opakowań, odpady z recyclingu papieru, odpady przemysłowe) jak również osadów mokrych. Paleniska fluidalne charakteryzuje następujące zestawiene: Ograniczenia odnośnie wielkosci asortymentu odpadów – kawałkowatości Konieczność wstępnej redukcji pyłów i popiołu Mniejsza wielkość urządzenia (w porównaniu z paleniskiem rusztowym i piecem obrotowym) Lepsza wydajność paleniska (w porównaniu z paleniskiem rusztowym i piecem obrotowym) Rodzaje palenisk: - Łoże cyrkulujące Łoże stałe Piece obrotowe (rurowe) stosowane przy utylizacji termicznej odpadów stałych, ciekłych i odpadów o dużej lepkości (np.: odpady o charakterze szczególnym, farby, oleje, przemysłowe odpady produkcyjne). Piece obrotowe charakteryzuje następujące zestawiene: Piece obrotowe są szczelnymi komorami Transport poprzez obrót i nachylenie komory Kontrola spalania tylko dla całego procesu – brak możliwości podziału na obszary Spalanie bez ograniczeń odnośnie wielkosci asortymentu odpadów – kawałkowatości Zgazowanie stosowane głównie przy termicznej utylizacji odpadów przemysłowych i szpitalnych Urządzenia małej skali 5 Proces spalania nieciągły Konieczność paliw dodatkowych (np. palniki gazowe) Niska zawartość pyłów w spalinach. Całość wykładu do wglądu w sekretariacie VPI INFORMACJA SPECJALNA Dobiega końca odpowiedzialna służba Pani Profesor Ireny Lipowicz piastującej funkcję Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Austrii. Pozostanie w naszej pamięci jako osoba bardzo naszemu Stowarzyszeniu życzliwa, wspierająca różne formy działalności VPI, a szczególnie fachowe sympozja i konferencje. Dziękując Pani Profesor za harmonijną współpracę życzymy serdecznie wszystkiego najlepszego na nadchodzący, kolejny etap życia ! + + + Wkrótce w Polsce wybory prezydenckie ... + + + * * * * * CIEKAWOSTKI TECHNICZNE Nową taksówką w kosmos Jak nakazują amerykańskie przepisy bezpieczeństwa zwykły autobus szkolny należy wymieniać co 10 lat. Tymczasem obecne wysłużone już i zawodne wahadłowce latają na trasie Ziemia - orbita od 20 lat. Pomimo tego odbywają co najmniej jeden lot w kosmos rocznie. Promy Columbia, Challenger (zniszczony w katastrofie 1986 r.), Atlantis, Discovery i Endeavour zaprojektowano w latach 70. Wtedy zakończył się właśnie program Apollo, a na załogowe loty na Marsa czy wybudowanie stałej bazy na Księżycu zabrakło pieniędzy. Postanowiono utworzyć flotę kosmicznych statków wielokrotnego użytku. Pierwsza była Columbia, która zamiast w 1978 wystartowała po raz pierwszy w 1981 roku. Ostatni jej lot zakończył się katastrofą w 2002 r., a śledztwo w tej sprawie trwa do tej pory. Promy obsługują budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej „Alfa“ dowożąc ludzi i sprzęt oraz służą do przeprowadzania eksperymentów naukowych na orbicie. W projekcie uczestniczą także Japończycy i Rosjanie. Służba wahadłowców przewidziana była aż do 2020 r. jednak pojawiły się awarie układów paliwowych, przysparza kłopotów przestarzały układ hydrauliczny sterowania silnikami, a odpadające płytki ceramiczne termicznego zabezpieczenia mogły być przyczyną tragedii Columbii. Kuriozalne stało się poszukiwanie nieprodukowanych już części zamiennych na internetowych giełdach używanego sprzętu stron Yahoo! i eBay. Dotyczy to na przykład słynnych mikroprocesorów Intel 8086 używanych w pierwszych komputerach osobistych firmy IBM z 1981 roku. Procesory te pracują bowiem nadal w sprzęcie diagnostycznym do testowania rakiet na paliwo stałe. Ambitny program budowy nowej generacji statków X-33 kosztował 912 mln dolarów i został zaniechany przez NASA po 5 latach w 2001 roku. W bazie sił powietrznych w Edwards można oglądać prototyp całkowicie odzyskiwalnego kosmicznego samolotu VentureStar osiągającego orbitę za pomocą rakiety jednostopniowej. Na lotnisku Mohave stoi także w charakterze ciekawostki kosmiczny „helikopter“ Roton posiadający na szczycie śmigła kontrolujące lądowanie, też wynoszony na orbitę jednostopniową rakietą. Jednak wieloletnie eksperymenty z samoloto-rakietami X-33, X-34 i X-37 przyczyniły się do sformułowania założeń współczesnego programu wahadłowców. Tak więc koszt wyniesienia na orbitę jednego kilograma ładunku musi zostać 10-krotnie obniżony z dzisiejszej kwoty 22.3 tys. dolarów. Prom ma posiadać system ewakuacyjny, umożliwiając ratunek nawet w takiej sytuacji w jakiej znalazła się Columbia. Prawdopodobieństwo utraty załogi z dzisiejszego stosunku 1:250 winno zmaleć do 1:10000. W końcu wahadłowiec powinien pełnić także rolę statku ratunkowego dla załogi stacji kosmicznej, musi być więc gotowy do lotu po godzinach przygotowań, a nie jak dotąd po dniach. Rozważa się ponadto zamontowanie automatycznego pilota, tak aby nawet bez pomocy profesjonalisty załoga miała zapewniony powrót na ziemię. Nie rozstrzygnięto jeszcze sposobu startu: pionowego czy poziomego. Zdecydowany jest natomiast sposób napędu. Nowy wahadłowiec otrzyma napęd dwuczłonowy, gdzie pierwszy z nich będzie napędzany silnikiem odrzutowym na kseron (otrzymywane z ropy paliwo RP1), a drugi wodorem. Wariantowo przewiduje się rakiety wspomagające, które po odrzuceniu ich w czasie lotu będą same wracały na ziemię i gotowe do ponownego użycia. Nowy program NASA pod nazwą Space Launch Initiative, którego szefem jest Dennis Smith realizowany będzie przez takie firmy jak Boening, Lockheed Martin, Orbital Sciences i Northrop Grumman. Powinien on zacząć się najpóźniej w 2006 r. owocujący pierwszym startem w 2012 r. i być może zostanie przyspieszony w związku ze śledztwem dotyczącym Columbii. Na razie jednak budżet NASA został, po wcześniejszych poważnych 6 ograniczeniach, zwiększony przez Georga W.Busha o jedyne pół mln. dolarów, a personel zredukowany prawie do połowy. Dariusz Brożyniak Jak zmienić tę pogodę ? Nudząc się wkrótce na niewątpliwie zasłużonym urlopie dosięgnie nas niechybnie to stare jak świat pytanie. Zamawianie pogody, a właściwie deszczu zaczęło się już tysiąc lat temu od skakania w kręgu i zabijania czarnych kur. Do równie skutecznych metod należało rozpędzanie chmur strzelaniem z armat, odpędzanie burzy biciem w dzwony kościelne, czy uciszanie sztormu uderzaniem łańcuchami fal morskich. XIX wieczny rozwój myśli naukowej umożliwił w 1849 r. amerykańskiemu meteorologowi Jamesowi P.Espy zwanemu „Królem Burz“ próbę sprowadzenia deszczu przez podpalenie znacznego obszaru lasu. Unoszący się dym miał spowodować skroplenie się chmur. Uzyskaną wilgocią nie udało się niestety ugasić wznieconego pożaru. Wiek XX przyniósł jednak pewne rezultaty. W 1946 r. firma General Electrics prowadząc badania nad zjawiskiem oblodzenia skrzydeł samolotów uzyskała w swoich laboratoriach efekt gwałtownego tworzenia się kryształków lodu przy zetknięciu zestalonego dwutlenku węgla (suchy lód o temp. –78°C) z wodą. W ten sposób składająca się na chmury woda, jako lód staje się zbyt ciężka by unosić się w powietrzu i opada w postaci śniegu lub deszczu. I tak 13 listopada 1948 spadł nad stanem Massachusetts pierwszy sprowadzony przez człowieka śnieg. Wynoszenie jednak samolotami odpowiedniej ilości suchego lodu okazało się w praktyce bardzo uciążliwe. Dalsze poszukiwania odkryły jodek srebra, substancję o niezwykłej wydajności dla powyższych celów. Dwa gramy wystarczają do opuszczenia na ziemię chmury o grubości 300 metrów i pokrywającej obszar 13 kilometrów kwadratowych. Dla Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego była to do połowy lat 70 kusząca metoda nawadniania upraw. Zrezygnowano z niej ze względu na niską precyzję sterowania opadem. Deszcz spadał czasami nie tam gdzie powinien, albo o intensywności niszczącej uprawy. Przez siedem lat pracowano w Stanach Zjednoczonych nad projektem Stormfury (Wściekłość Burzy), mającym na celu kontrolowanie cyklonów. Wyobrażono sobie posypanie burzy jodkiem w celu poszerzenia oka cyklonu i spowolnienia w ten sposób decydującej o zniszczeniach prędkości wiatru. Po pięciokrotnym posypaniu w sierpniu 1969 r. cyklonu Debbie uzyskano zwolnienie wiatru o ok. 30 procent. Niezadowalająca efektywność projektu doprowadziła do zarzucenia go w latach 80, by wkrótce znowu odżył w zmodyfikowanej postaci. Firma Dyn-O-Mat wyprodukowała polimer zdolny wysysać z chmury burzowej wodę, opadający następnie w postaci żelu do oceanu. Wariantu opadnięcia galaretowatego żelu na zaludnioną ulicę jakoś nie przewidziano. Dzisiaj także możemy mieć nadzieję na dalszy ciąg tych poszukiwań, nauka bowiem nie rezygnuje. Można podejrzewać nawet jakiś tańszy wariant rozwiązania, skoro szkocki naukowiec profesor Stefan Salter wystąpił z projektem turbin wywołujących deszcz, a brytyjski komitet badań naukowych przyznał w 2003 r. grant w wysokości 105 tys. funtów na jego rozwój. Podstawą pomysłu jest mechanizm powstawania chmur deszczowych w gorących regionach. Aby je utworzyć wiatr musi wiać przez tysiące kilometrów nad ciepłym morzem. Morze Czerwone i Zatoka Perska są do tego zbyt wąskie, stąd susze Arabii Saudyjskiej. Umieszczone przy takich brzegach pływające turbiny powinny wspomóc parowanie wody. Wirując dzięki sile wiatru zasysałyby siłą odśrodkową wodę morską, wynosiły na kilkadziesiąt metrów, a następnie rozpylały na sporą odległość podobnie do ogrodowego zraszacza. Rozpylona woda morska powinna szybko parować, wytrącone kryształki soli opadną do morza, a słodka woda utworzy chmury, które wiatr przesunie nad ląd. Sprawność systemu będzie zależna od ilości turbin, a przy setkach tysięcy umieszczonych w różnych punktach ziemi dałoby się, zdaniem profesora, w ciągu kilku lat obniżyć poziom wód morskich o ponad metr niwelując w ten sposób skutki globalnego ocieplenia. Kierowanie pogodą, chociażby poprzez sprowadzanie obfitego deszczu jest perspektywą atrakcyjną. Można próbować złagodzić na przykład trzęsienia ziemi, gdyż ciężka nasączona wodą gleba powinna rozładować lokalne naprężenia przesuwających się płyt tektonicznych szeregiem słabych wstrząsów. Dodatkowo pomysł studzenia sztucznym deszczem strumieni wulkanicznej lawy palącej wszystko na swej drodze wydaje się być oczywistym. Brytyjczycy z kolei chcieliby mieć wreszcie i w Londynie znośny klimat, szczególnie w grudniu, stąd ich wieloletnie badania nad skraplaniem mgły. A i my, drzemiąc na bałtyckiej plaży w swetrze i za parawanem, nie zamarzylibyśmy choć przez chwilę o Lazurowym Wybrzeżu w Chałupach ? (db) * * * * * PIERWSZE WRAŻENIA PO OTWARCIU GRANIC Jak poinformowali nas członkowie VPI mający kontakty handlowe z polskimi firmami, najbardziej odczuwalną pozytywną zmianą po wstąpieniu Polski do EU są ogromne ułatwienia transportowe spowodowane zniesieniem barier celnych. Transport w obydwie strony można zaplanować co do godziny. Kolega importujący z Polski wysokiej jakości stolarkę mieszkaniową zwrócił jedynie uwagę na nasilone ze strony austriackiej kontrole stanu technicznego pojazdów. Dodał, iż doprowadzanie jakości tych produktów do poziomu zaspokajającego rynek austriacki trwało blisko dwa lata. Następuje powolny lecz ciągle wzrastający obrót towarowy pomiędzy obydwoma krajami. W austriackich sklepach pojawiają się polskie artykuły przemysłowe i spożywcze. Sprzęt AGD wytworzony nad Wisłą 7 można spotkać m.in.w sieci sklepów Saturn. Pośród szkolnej dziatwy renomowanego wiedeńskiego gimnazjum Kollegium Kalksburg dużym wzięciem cieszą się sprzedawane w szkolnym sklepiku cukierki „krówki” pod nazwą Cream Fudge, także do kupienia w sieci Penny: Carmels 400 g / 1,59 € Hergestellt in Polen. (gp) ARCHITEKTURA Rozległość terenu obozu koncentracyjnego w austriackim Gusen, założonego w latach 1939/1940 jest dzisiaj tylko częściowo czytelna. Uwagę widza przykuwa Memoriał zaprojektowany przez zespół włoskich architektów B.B.P.R. (Banfi, Belgiojoso, Peressutti und Rogers) oraz plac przed Memoriałem, który zagospodarowano dopiero w ostatnich latach. Należy tu wspomnieć, że architekci Belgiojoso i Banfi byli więźniami Gusen, przy czym ten ostatni nie dożył wyzwolenia. ARCHITEKTURA PORUSZAJĄCA SUMIENIA Memoriał wykonany z betonu licowego według projektu grupy B.B.P.R. usytuowany jest w miejscu, gdzie stało krematorium, nawiązując swoją formą do zachowanego młyna do kruszenia kamieni, a więc do pracy i zagłady więźniów. Zachowany młyn nie jest widoczny dla stojących przed Memoriałem, gdyż zasłania go wybudowane po wojnie osiedle mieszkaniowe. Odległość między Memoriałem a młynem pozwala uświadomić sobie rozległość terenu obozu. Tylko niewielkiej części jego powierzchni nie wykorzystano po wojnie na różne cele. Na budowę Centrum Pamięci Gusen nadawał się tylko teren graniczący z Memoriałem od północy otoczony domami mieszkalnymi. Zadaniem architekta wymagającym wielkiej delikatności było nawiązanie do istniejącego Memoriału z jednoczesnym uwzględnieniem odczuć okolicznych mieszkańców codziennie konfrontowanych z historią swojej gminy. Nowe Centrum Pamięci Gusen jest odciętą od podłoża neutralnie szarą stalową bryłą na planie trapezu, przemawiającą prostą zredukowaną formą, odróżniającą się wyraźnie od Memoriału i okolicznej zabudowy. Przemyślany wybór koloru i materiału zastosowanego w budynku sugeruje nowoczesną formę, bez konotacji historycznej, kryjącą w sobie neutralne wnętrze, prezentująca jego pozostałości odkryte przez archeologów, już w najbliższym czasie umieszczona będzie wystawa dokumentująca historię obozu. Założeniem projektu Centrum było nieodciąganie uwagi zwiedzających od Memoriału, choć jednocześnie należało umożliwić wstęp do budynku bezpośrednio z placu przed Memoriałem. W projekcie grupy B.B.P.R. odwiedzający prowadzony jest do serca Memoriału przez swoisty labirynt mający symbolizować drogę męki więźniów , na końcu której czeka tylko piec krematorium. Bezpośrednio z tego labiryntu można obecnie wejść do nowego Centrum Pamięci Gusen. Otwór wejściowy wybity w betonowej ścianie zewnętrznej Memoriału był konieczną ingerencją w stan istniejący, co zostało umyślnie podkreślone. Centrum nie jest kontynuacją Memoriału - nowy otwór wejściowy ograniczony zamykaną ramą z szarej stali podkreśla odrębność obu budowli. Przestrzenne rozdzielenie bryły budynku i powierzchni terenu Memoriału było częścią koncepcji architektonicznej. Obóz koncentracyjny znajdował się niegdyś na terenie zajętym obecnie przez osiedle mieszkaniowe. Budynek nowego Centrum Pamięci Gusen swoim ciężarem nie powinien przygniatać ziemi kryjącej w sobie szczątki obozu. Z tego względu bryła wsparta na stalowych podporach „unosi" się nad terenem na wysokości około jednego metra, nie naruszając leżących głębiej warstw. Podczas wykopalisk przeprowadzonych przez Federalny Urząd Ochrony Zabytków w ramach przygotowania placu budowy, poniżej obecnego poziomu terenu wykryto ślady dawnego obozu. Dobrze zachowane części ulicy obozowej i pozostałości posadzki pomieszczeń sąsiadujących z piecem krematorium zostały włączone do koncepcji budynku, i udostępnione oczom 8 zwiedzających przez otwór w podłodze. Odkryte szczątki obozu, którego teren został prawie całkowicie zatarty powojenną działalnością budowlaną staną się częścią przyszłej wystawy i upamiętnieniem historii tego miejsca. (opr.bp) WIELCY TECHNICY I INŻYNIEROWIE Był moim kolegą... wspomnienie o Jerzym Kukuczce To w tym roku minie 15 lat od tragicznego wypadku na Lhotse, w którym zginął ten jeden z największych polskich himalaistów. Zginął dokładnie w dziesięć lat po swoim pierwszym wejściu na ośmiotysięcznik, właśnie na... Lhotse. Moje wspomnienia Jurka zawsze dotyczą wiosny, a konkretnie 23 kwietnia kiedy pięciu Jurków obchodziło tradycyjnie biurowe imieniny. Wśród nich wiódł prym Kukuczka wyróżniając się zręcznością serwowania kawy w typowej socjalistycznej ciasnocie pomieszczeń laboratoryjno-biurowych, warsztatu pracy ówczesnej elity technicznej. Jurek przy tej okazji zawsze zdradzał, że do wyspania się i ugotowania obiadu potrzebuje jednego metra kwadratowego. Gotowanie w chwili spokoju tak zresztą weszło mu w krew, że nie poprzestawał nigdy na biurowej herbatce z kanapką. Zawsze coś pichcił w menażkach na gazowej kuchence w korytarzu. Był oczywiście, poprzez swoją pasję i niezwykłość związanych z nią przeżyć, najbardziej egzotyczną postacią takich imienin, chociaż mógłby spędzić je w skromnym kątku nie przerywając ani razu jałowych, biurowych ploteczek przysłowiowej „panny Krysi“. Oczywiście nie dawaliśmy mu nigdy spokoju. Był bowiem niezwykle rzadkim gościem w biurze i dziwnym trafem jakoś „zdążał“ na te imieniny. Nadarzała się więc okazja do relacji z pierwszej ręki, wydarzeń znanych tylko ogólnikowo z prasy. I Jurek zdawał nam, kolegom z pracy, to kolejne sprawozdanie z nieprawdopodobnych rocznych dokonań w skąpych słowach – nie lubił dużo mówić szczególnie o sobie i szczególnie o sukcesie. W Zakładzie Metanometrii i Sterowania Wentylacją Ośrodka Badawczo-Rozwojowego koncernu EMAG w Katowicach (ówczesnego monopolisty w zakresie elektryfikacji i automatyzacji górnictwa) zacząłem pracować w 1978 roku. Jurek, w sąsiednim pokoju, jako technik mechanik pracował w zespole zajmującym się pneumatycznymi elementami sterującymi do obudów zmechanizowanych. Wtedy jednak fizycznie był już kierownikiem sportowym wyprawy w Hindukusz, zdobywając szczyt najwyższy 7706 m n.p.m., a w następnym 1979 roku przekroczył pierwsze osiem tysięcy na Lhotse. To był początek wielkiego wyścigu o koronę Himalajów z Tyrolczykiem Reinholdem Messnerem, który zaliczał właśnie piąty szczyt. Kukuczka doprowadził stan rywalizacji do różnicy dwóch szczytów zdobywając rok po Messnerze w 1987r. całą koronę. Wtedy to Messner depeszował: „Nie jesteś drugi, jesteś wielki“. To bardzo prawdziwe słowa. Messner zdobył wszystkie „ośmiotysięczniki” w przeciągu 15 lat, większość w sezonach letnich i drogami klasycznymi, nie szczędząc wydatków na wsparcie logistyczne wypraw. Kukuczka ograniczając ze względów finansowych do absolutnego minimum pomoc tragarzy oraz długość wypraw, wykorzystując do maksimum uzyskiwaną aklimatyzację, potrzebował 10 lat na zdobycie tych czternastu ośmiotysięczników w większości nowymi drogami, w sezonie zimowym i bez wsparcia tlenowego. Był pierwszym człowiekiem, który wszedł na dwa szczyty ośmiotysięczne w ciągu jednego sezonu zimowego. Pozostał jednak jak zwykle realistą mówiąc: “Któż pamięta, kto jako drugi stanął na Evereście“. Srebrny Medal Orderu Olimpijskiego przyjął z satysfakcją widząc także i sportowy walor wyczynowego wspinania, a więc rywalizację. Przeciwnie do Messnera, który odznaczenia nie przyjął uznając wyłącznie twórczy charakter alpinizmu. Kukuczka pozostał wierny swojej postawie sportowej, której zawdzięczał to, że nie umiał wrócić z niczym. Tu także tkwiła tajemnica i siła jego sukcesu, kiedy często wbrew logice podejmował próbę jeszcze raz... i wygrywał. Było w tym coś z uporu, ale i inteligentnej kalkulacji górala.Górala z Istebnej, z korzeni, bo Jurek na zewnątrz trudny był do odróżnienia od rodowitego Ślązaka, wychowując się w najbardziej typowym „familoku“ katowickich Bogucic, z wykształceniem w zakładowej szkole, a więc z całym ukształtowaniem w tej jakże specyficznej dla Górnego Śląska atmosferze. Tu trzeba było umieć stworzyć coś z niczego, z tego dostępnego minimum. Tak jak na kopalnianych hałdach stworzono kiedyś siłę wyobraźni, wspaniały unikalny park w Chorzowie, tak Jurek kondycję do ekstremalnych himalaistycznych wyczynów zdobywał biegając po prostu dookoła betonowego osiedla, a zręczność i pieniądze malując wysokie śląskie kominy. W tym samym stylu stanął do egzaminu na Politechnikę Gliwicką i ukończył Studium Trenerów Alpinizmu na krakowskiej AWF. Wyobraźnia i improwizacja przy bardzo skromnych środkach, prowadząca często do zaskakująco ciekawych i wartościowych rezultatów, to był styl i klimat pracy w Głównym Instytucie Górnictwa, gdzie w Laboratorium Cybernetyki przed przyjęciem całej grupy ludzi do EMAG-u, dojrzewał Jurek. Tej grupy ludzi, którzy chcieli mieć, jak na owe czasy i w byłym Stalinogrodzie, tak nierealne marzenia jak himalaizm, pełnomorskie wyprawy po świecie, czy międzynarodowe rajdy samochodowe. Ludzi, którzy potrafili w godzinach pracy pójść na pływalnię, aby na drugi dzień rano zaprezentować genialny pomysł na trudny technicznie problem, a po południu własnoręcznie składać telewizor, przerabiać samochodowy silnik czy konstruować jacht. Nie było więc przypadkiem, że w Jurka, a później i moim otoczeniu byli uczestnicy, bądź kierownicy wypraw w Himalaje, Hindukusz, Karakorum czy na Alaskę z Klubów Wysokogórskich Katowic i Gliwic. I wszyscy oni byli w codziennym zawodowym życiu skromni, niepozorni, jacyś na boku, jakby (i może na szczęście) poza głównym nurtem tamtych trudnych społecznych i politycznych wydarzeń. Pamiętam rok 1980, jak kilkaset osób stało pod firmą, żeby powitać Jurka po udanym wejściu na Mount Everest. Kiedy podjechał swoim „maluchem“ w kolorze smutnej terakoty zobaczywszy nas zrobił taki manewr, jakby chciał zawrócić. Wnieśliśmy go do budynku na rękach, a później zabrała go nam, wyraźnie zażenowanego, „dyrekcja“ - właściwie prawie ta sama, 9 która w 1976 roku zafundowała mu wypowiedzenie pracy, anulowane dopiero po interwencji w ministerstwie. Wrócił dość szybko, a my zrozumieliśmy, że Jurek dostąpił przywileju bycia wolnym. Kilka tysięcy kilometrów stąd, tam w górach, w Himalajach wisząc nad przepaścią, w śniegu i w wichrze przy ponad 30 stopniowym mrozie on jeden był naprawdę wolny. Zdawał sobie z tego chyba dobrze sprawę mówiąc, że dla niego najważniejsze w życiu są góry, a jedyne osobiste wspomnienia zatytułował „Mój pionowy świat“. Pełnię szczęścia dawała mu jednak ta sportowa rywalizacja z samym sobą, z pogodą, z górą, nie tyle sam cel co dążenie do niego. Mając lat 40 chciał jeszcze być szczęśliwym spontanicznie, bez wyrachowania i podejmował nowe wyzwania. Wchodził jednak w statystycznie coraz większe ryzyko. Od pewnego już czasu sygnały były niepokojące. Trzech jego towarzyszy kolejno zginęło. Lecz i tym razem szedł szybko i pewnie ścianą opadającą prawie pionowo trzy kilometry w dół. Ścianą, której do tej pory nie udało się przejść nikomu. Miał ze sobą 70 m nieco cienkiej linki, ściśle skalkulowane obciążenie doświadczonego alpinisty. Ta linka nie mogła utrzymać krępego mężczyzny, trenującego niegdyś podnoszenie ciężarów, lecącego w dół przez 140 m. Urwała się przy jedynym haku asekuracyjnym, ratując życie towarzysza. Koledzy znaleźli ciało Jurka i pochowali go w lodowej szczelinie. U podnóża południowej ściany Lhotse umieszczona jest tablica pamiątkowa... Dariusz Brożyniak DLA RODZICÓW CHOĆ NIE TYLKO B I L I N G U A L I Z M – ZALETY DWUJĘZYCZNOŚCI Wielojęzyczność jest bogactwem, jesteśmy tego świadomi ale nierzadko przez lenistwo pozbawiamy własne dzieci tego bogactwa. Są różne modele rodzin gdzie stykamy się z bilingualizmem: - rodzice mają różne języki ojczyste - otoczenie język trzeci - rodzice mają różne języki ojczyste - otoczenie język jednego z rodziców - rodzice mają wspólny, różny od otoczenia, język ojczysty Młodzi rodzice, którzy znaleźli się w jednej z powyższych sytuacji często nie bardzo wiedzą co byłoby najlepsze. Częsta jest obawa, że wychowanie w więcej niż jednym języku może stać się za dużym obciążeniem, za bardzo zamąci w małej głowie, że najpierw należy pożądnie wpoić jedną mowę a potem dziecko i tak da sobie radę, bo przecież dzieci uczą się szybko i łatwo. Naukowcy są innego zdania. Claudio Nodari, włoski językoznawca, syn emigrantów twierdzi - jeżeli rodzice trzymają się pewnych reguł to nie jest to żadne obciążenie. Doświadczenie uczy, że dziecko nie musi najpierw nauczyć się jednego języka nim zetknie się z drugim. Polecane są trzy podstawowe metody. Pierwszą z nich można by nazwać osoba - język. Dziecko identyfikuje język z osobą. Mowa przekazywana jest przez rodziców lub najbliższe, mające stały kontakt, osoby, uosabiające ten właśnie język. Karolina i Łukasz, ona z pochodzenia Węgierka on Polak, mieszkają w Wiedniu. Ich synek Attila skończył właśnie 14 miesięcy. Obydwoje postanowili, że będzie chowany od początku w trzech językach. Wertując fachową literaturę zdecydowali się na metodę osoba - język. W praktyce wygląda to tak, że każde z nich mówi do Attili w swoim języku ojczystym, to samo robią dziadkowie, ciocie itd, a z niemieckim osłuchuje się chłopczyk siłą rzeczy; jest to bowiem wspólny język jego rodziców. To doprawdy fascynujące obserwować jak mały człowiek przyswaja sobie – na razie biernie - te trzy, należące jakby nie było do różnych grup języki. Polski, węgierski czy niemiecki on wszystko rozumie! Pierwsze wypowiedziane słowa to powtarzane bezustannie - ott (węg. tam) i polskie - a tu. Sposób wybrany przez Karolinę i Łukasza wymaga konsekwencji i pewnego wysiłku. Pobyty w ojczystych krajach obydwojga będą bardzo pomocne. Attila przekona się, że wielu ludzi mówi tak jak on. Wielojęzyczność sprawia, że dzieci stają się bardziej chłonne, wszechstronne, bardziej otwarte na inne kultury a poznanie innych kultur między innymi prowadzi do większej tolerancji. Łatwiejszy sposób komunikowania się owocuje większą pewnością siebie. To że na określenie każdego przedmotu i pojęcia ma się różne słowa wspomaga elastyczność i kreatywność myślenia. W związkach gdzie obydwoje rodzice mają wspólny język ojczysty bardziej sensowna wydaje się metoda język - miejsce. Dziecko mówi w domu innym językiem niż otoczenie zewnętrzne. Sposób ten zastosowałam we własnej rodzinie. Muszę przyznać, że gdy dzieciaki mówiły już po niemiecku lepiej niż my (a poznawały go na placu zabaw, w przedszkolu i szkole), była pewna pokusa by wykorzystać tych korepetytorów do bezpłatnych konwersacji. Ale rozsądek podpowiadał, że wtedy koniec z ich polszczyzną. Po 20 latach mogę z całą pwenością powiedzieć, że opłaciło się być konsekwentnym. Cała trójka, w tym najmłodszy urodzony już w Wiedniu, zna polski w mowie i piśmie. Kiedy jednak zejdą się wszyscy troje mówią automatycznie po niemiecku co potwierdza regułę przy dwujęzyczności jeden z języków, przeważnie ten otoczenia, jest dominujący. Należy też pamiętać, iż nie używanie języka stopniowo wymazuje go z pamięci, dlatego ważne są różne środki zaradcze jak filmy, książki wakacje u dziadków czy rodziny itd. Trzecią metodę przekazywania dzieciom jednocześnie dwóch języków można by nazwać okresową. W rodzine Aliny i Kurta przyjęło się, że każdy weekend, święta czy wakacje to dni polskie. Wtedy to Alina rozmawia z małą Anką i Johannesem po polsku a dzięki temu i Kurt radzi sobie już nieźle z tą trudną mową. Każdy z nas mieszkający dłuższy czas na obczyźnie ma własne doświadczenia na polu dwu- lub wielojęzycznego wychowywania dzieci. Zapraszam do dzielenia się swoimi obserwacjami polecając jednocześnie ciekawą książkę i internetowe linki. Ewa Mróz 10 Elke Montanari „Mit zwei Sprachen groß werden“ ISBN 3466305969 euro: 14, 95 http://www.mehrsprachige-familien.de/ http://www.familie-online.de/ http://links_guide.ru/sprachen/zweisprachigkeit.html MEDYCZNY KĄCIK VPI DLA ZAPRACOWANYCH - relaks krótki, a skuteczny Dni urlopowe nie zawsze mogą być konsumowane w jednym, kilkutygodniowym kawałku i na dodatek w krainach turystycznie przemysłowych lub atrakcyjnie dzikich. Kartka pocztowa z dedykacją: posiadłem leżak numer 30250 na plaży w Bibione też nie musi być dopełnieniem urlopowego obrządku. W dzisiejszym świecie praca zawodowa, a szczególnie ta prowadzona samodzielnie, coraz częściej nie pozwala na wielodniową rozłąkę z partnerami od interesów, bądź dłuższe spuszczenie oka z realizowanego autorskiego projektu. Miesięczne, wakacyjne wyprawy zaczynają być odkładane na „martwe” sezony, jeśli takowe w niektórych branżach istnieją. Z medycznego punktu widzenia, normalny, obciążony codzienną pracą człowiek potrzebuje cyklicznego odreagowania od zawodowej gonitwy, choć na parę dni, na parę godzin, ale w miarę regularnie. Austria jest krajem wręcz idealnym, oferującym możliwości skomprymowanego w czasie relaksu, intensywnie oczyszczającego skotłowane tempem codzienności wnętrza, zapewniając na wysokim poziomie psychofizyczną regenerację. Pomińmy niezwykły urok wspinaczek alpejskich o wszelkich stopniach trudności. Wiadomo, iż nawet dwu, trzydniowe obcowanie z idealnie czystą naturą, jej zapachem i muzyką ciszy skutecznie przywraca równowagę psychiczną. Jest jednak jeszcze inny sposób uwalniający od nagromadzonego stresu - kontakt z wodą. A ściślej z wodą wydobywającą się z głębin ziemskich, kojącą swoim ciepłem i rozpuszczonymi minerałami najprzeróżniejsze dolegliwości. Pływanie, czy nawet tylko fizyczne, przesiadywanie w wodach o zróżnicowanych składach mineralnych i temperaturach (np. w zakresie 20-38°C / Bad Loipersdorf) potrafi czynić cuda. Oddalone od Wiednia, średnio o 1-1½ godz. jazdy samochodem, burgenlandzkie termiczne „Bad-y” oferują wszystko czego dusza i ciało zapragnie. Przyroda, regionalna kuchnia, przystępność i standard prywatnych kwater są również godne polecenia. Przykładowym rajem zarówno dla rodzin z dziećmi jak i osób pragnących spokoju jest: SO NNENT HERM E LUTZMANNSBURG FRANKENAU lit sód potas magnez wapń żelazo bar stront amon Analiza składu chemicznego wody z ciepłego źródła mineralnego zalecanego do kąpieli szczególnie przy: chorobach i zakłóceniach pracy układu nerwowego, układu krążenia i serca, aparatu ruchu, objawach przemęczenia lub wyczerpania organizmu, okresach rekonwalescencji i początkowym okresie klimakterium 0,15 91,80 11,00 25,40 99,00 3,40 0,29 0,96 0,85 chlor 15,20 brom 0,10 azotan 0,21 siarczan 2,20 fluor 0,33 wodorosiarczek 0,06 węglan 0,22 wodorowęglan 680,20 pH 6,18 w mg/l Od kilkunastu lat Austriacy konsumują ekonomicznie atrakcyjną ofertę wodnego pielęgnowania ciał za miedzą u gościnnych Węgrów. Infrastruktura jakościowo nieco słabsza, lecz woda równie mokra, a zaoszczędzone na biletach wstępu forinty przemieniane bywają - również w celach leczniczych – w pełne dzbany w okolicznych winiarniach. Ostatnio jednak to Austrię nawiedzają coraz liczniej Węgrzy, wyraźnie bardziej ceniący sobie wyższy standard kąpielisk, ignorując własne obiekty z niższymi (jeszcze) cenami. I to są właśnie kolejne, tak dobrze widoczne zmiany zachodzące w nowo ukształtowanej, wspólnej Europie. Po kąpielowej sesji w opisanych wodach z pewnością pojawi się zdwojona aktywność do pracy, jeśli akurat lepszego pomysłu nie mamy. Cała Polska ponoć wodami termalnymi stoi, czyż nie najwyższa pora zacząć je masowo z ogólnym pożytkiem wykorzystywać? W „pewnych stanach” jednostkowe moczenie głowy przynosi zaskakująco pozytywne efekty, a cóż dopiero w skali globalnej! (gp) 11 Humor burgenlandzki: - Dziadku wychodź wreszcie z tego ukropu i chodź ze mną na wodną ślizgawkę! Żebyś wnuczku ty tak wymarzł pod Stalingradem ... SPOSÓB VPI NA WAKACJE REJS w sobotę 24. lipca 2004 o godz. 13.00 w całodzienny rejs do Orth an der Donau odpływa od Salztorbrücke (strona Schwedenplatz) statek VPI. Podczas rejsu przewidziano cumowanie i ... z pomocą przewodnika głębokie wnikanie w tajemnice narodowego parku – niepowtarzalnego dunajskiego rozlewiska. W tawernie oczekiwać będą smakowite dania, a powrót planowany na godz. 21:00. Zgłoszenia na wycieczkę „naszym statkiem” przyjmuje Kol. Wanda Zgud tel. 01-956 29 32 Statek może zabrać na pokład oprócz załogi 20 wilków morskich spod znaku VPI. Rezerwację miejsc i wnoszenie opłat (20/25 €) prosimy uregulować do 10 lipca. Dzieci do lat 12 mają pływającą frajdę gratis! V NIEZAPOMNIANE NOCE W ALPEJSKIM HOTELU POST Kto jeszcze nie zaliczył austriackich gór latem i zimą sam sobie jest winien. Idealnym miejscem do wypoczynku dla absolutnych leniuchów spacerowych jak i wytrawnych alpinistów żądnych ostrzejszych górskich wypadów może być baza noclegowa polskojęzycznego hotelu Post w Fusch. Fusch leży w pięknej dolinie, na wysokosci 805 m.n.p.m., w Landzie Salzburskim, w Parku Narodowym Wysokie Taury. W odległości 12 km, nad jeziorem Zellersee znajduje się znany kurort - Zell am See, a ok. 22 km, słynny i chętnie odwiedzany przez Polaków lodowiec Kitzsteinhorn w Kaprun. Hotel położony jest w centrum Fusch, przy drodze prowadzącej do najwyższej w Europie Alpejskiej Trasy Wysokogórskiej, wiodącej przez przełęcz Hochtor (2575 m.n.p.m.) i liczne punkty widokowe do podnóża najwyższego szczytu w Austrii - Grossglockner (3798 m.n.p.m.) i jezora lodowca Pasterze. POST FUSCH to hotel z kilkusetletnimi tradycjami, czynny przez cały rok. Na trzech piętrach mieszczą się pokoje z pełnym węzłem sanitarnym, telewizorem i telefonem. Na parterze znajduje się przytulna restauracja z barem oraz świetlica z kominkiem, stołem bilardowym, pingpongowym i piłkarzykami oraz fitness. Hotel dysponuje rowerami górskimi. Obok hotelu mieści się bank, informacja turystyczna, kościół, sklep oraz bezpłatny parking. W pobliżu hotelu znajduje się kompleks sportowy z basenem z podgrzewaną wodą, brodzikiem dla dzieci, miejscem do plażowania, kortami tenisowymi oraz boiskiem do piłki nożnej. Cennik bardzo przystępny: tydzień już od 26 € /dzień w pokoju 2 os., ze śniadaniem i obiadokolacją, zniżki dla dzieci: w zależności od wieku 100%, 50%, 20%, dla członków VPI 10% Adres: Hotel Post Fusch, 5672 Fusch, Zeller Fusch Z19, Sławek Kotowski, Tel. 06546/40140 lub Mobil 0664/2204905 www.postfusch.at UWAGA WAŻNE !!! W okresie lipca i sierpnia – przerwa wakacyjna VPI Sekretariat pełni ostatni dyżur przed wakacjami w dniu 29.06.2004. Pierwszy dyżur po wakacjach 07.09.2004. W trakcie wakacji osiągalni jesteśmy na tel. mobilnym: 0676 417 01 55. Począwszy od 12 07.09 2002 otwarte zebrania Zarządu odbywać będą się jak zwykle w każdy wtorek w godz. 18:00 – 21:00 w Domu Inżyniera i Architekta, Eschenbachgasse 9, (2.piętro), 1010 Wien. Z uwagi na duże obciążenie pracą zawodową Członków Prezydium VPI - Walne Zgromadzenie przewidziane jest w tym roku w dniu 27 listopada 2004. Program Zgromadzenia i zaproszenia rozesłane będą wraz z listem kwartalnym pod koniec września. Prosimy już teraz o zarezerwowanie czasu na udział w wyborach nowych władz VPI. BIULETYNU STRONY LŻEJSZE ☺ ECHA Z GŁĘBI ALP Od morza do Tatr, od Tatr do Alp Niech się święci 1 Maja... No to jesteśmy, przynajmniej politycznie, tam gdzie zawsze byliśmy i być powinniśmy - czyli w Europie. Nie w całości wydostaliśmy się z Jałty, czego nie dało się zapomnieć skoro nocne uroczystości wciągnięcia unijnej flagi na maszt zorganizowano w najbardziej polskim miejscu w Warszawie, na placu Piłsudskiego czyli przy Grobie Nieznanego Żołnierza. A tam pod resztką arkad byłego pałacu Saskiego spoczywaja prochy... obrońców Lwowa. Ta mogiła, z wybranego przecież losowo przez władze przedwojennej Polski miejsca, nabrała historycznie jakże wymownej symboliki. I w tym to właśnie miejscu zabrakło owej nocy flagi państwowej – narodowej. Była za to trybuna, ale z jakimś politbiurem, jakoś dosłownie pierwszomajowa, jakby po 15 latach ta noc znowu nie była dla wszystkich. W tym kontekście obecność pierwszego premiera III RP mogła skojarzyć się niechcący z niegdysiejszym PRON-owskim miłosierdziem Jana Dobraczyńskiego. Pan Prezydent przemawiał, przeszkadzały jakieś gwizdy, a rano maszt okazał się być pustym – czyżby już na samym początku zachwiano nadzieją warszawiaków , a może zwyczajnie po ludzku – „jesteśmy wściekli“ – jak tym razem słusznie zdiagnozował na 15-lecie „Gazety Wyborczej“ jej naczelny ? Piękne, wręcz polsko-patriotyczne przemówienie wygłosił za to ustępujący prezydent... Niemiec, Johannes Rau, Oby jego właśnie wybrany następca Horst Köhler także poszedł w te ślady historycznej świadomości i wrażliwości. Może uda mu się ten przykład użyczyć po sąsiedzku Austrii, zwłaszcza, że tu w wyniku zmiany prezydenta na Heinza Fischera jest szansa na poprawę proporcji. Na okoliczność rozszerzenia Unii Europejskiej mieliśmy bowiem okazję usłyszeć w ORF2 przypomnienie o rocznicy Unii Lubelskiej z 1596 r. jako pierwszej okupacji Litwy przez Polskę. Drugą po nas okupację Litwy miała zrealizować stalinowska Rosja. Miejmy nadzieję, że był to już ostatni taki Geschenk w stylu Jörga. Celowe, porozbiorowe pobudzenie przez Austriaków nacjonalizmu ukraińskiego skończyło się dla Polaków, jak wiadomo, niezwykle krwawo i pokutuje do dzisiaj. Na uroczystym, eurowizyjnym koncercie, najwięksi w dziesiątce, nie chcieliśmy przypomnieć akordami Szopena naszego tożsamego i jakże znaczącego wkładu do europejskiej kultury. Fortepian został wyrzucony – pisał proroczo C.K.Norwid – jego miejsce zajęły kosmiczne tańce bez ojczyzny. Ojczyzna odnalazła się jednak znowu we Włoszech, na Monte Cassino, gdzie obchodziliśmy 60 rocznicę zwycięskiej bitwy. Tu byliśmy prawdziwymi Polakami cieszącymi się nie kwestionowanym szacunkiem, chociaż przyjechaliśmy na ogół z rozmaitych zakątków świata. Z samej Polski zbyt wielu było tych, którzy przez 45 lat nie chcieli nas oglądać. Gdzie więc jesteśmy mentalnie po 1 maja 2004 ? Może w Wilnie, gdzie dzisiaj mówi się prawie wyłącznie po polsku, a może w żmudzkiej Połądze, siedlisku Tyszkiewiczów, do którego to bałtyckiego uzdrowiska ciągną zewsząd pielgrzymki Polaków. Może w piastowskim Bytomiu o stuleciach historii srebra i węgla, odwiedzanym onegdaj przez większość polskich koronowanych głów, z kapliczką gdzie ukląkł Sobieski z Marysieńką podążając na odsiecz Wiedniowi. Z tegoż Bytomia TV Polonia transmitowala mszę św.. Księdzu celebrantowi, z wyraźnym akcentem człowieka o niemieckim języku ojczystym, udało się w okolicznościowym kazaniu na 750-lecie miasta nie użyć ani razu słowa Polska. Mieszkańcy dowiedzieli się za to, że żyją na jakimś bliżej nieokreślonym moście. Skąd u nas nagle, tak dumnych do 1980 r., ta skłonność do samodewaluacji i to wtedy gdy mamy niepowtarzalną szansę zaistnieć ponownie w europejskiej społeczności. Może temu właśnie miało służyć znieczulenie miejscowe zaaplikowane 15 lat temu przez rodzimego wybitnego ekonomistę. Ten „głupi Jasiu“ z materializmu, przedawkowany przez brutalną wolnorynkową operację, pozostawił nam aktywny jedynie zmysł liczenia kasy. Ci, którzy nie mają co liczyć, patrzą z apatią przed siebie w oficjalnie absurdalną perspektywę 40-60 lat doganiania Unii. Oni nie powinni się domyśleć (zwłaszcza ze ściągniętą maturą, zaocznym licencjatem lub kupionym dyplomem), że Piłsudski na to samo potrzebował właśnie tylko trochę ponad 15 lat po 120 latach zaborów i bezpośrednio po wojnie. Oni nie powinni się interesować kandydatami do 54 miejsc w europejskim parlamencie, bo to są sprawy dawno załatwione, miejsca na listach wyborczych utargowane , a rzetelna kampania wyborcza tylko dodatkowo kosztuje. Ciekawe czy niejaka Anastazja też kandyduje, bo trudno przecież o lepszą „znajomość“ polityków, a w końcu ileż lat... „można“. 13 Może nasza kondycja wynika z faktu, że jak się medialnie okazuje, znaczącą kuźnią elit rządowych i gospodarczych są jak na razie służby specjalne. Może gra się toczy w ogóle znaczonymi kartami, skoro możliwe jest wypożyczanie posłów do utrzymania koalicji i skoro obłędnie forsowany jest rząd bez parlamentarnego wsparcia, społecznego mandatu, ale z nienaruszalnym fundamentem personalno - partyjnym. Doprowadziło to już m.in. do niepokojącej zależności energetycznej od rosyjskich oligarchów, luki prawnej pozwalającej obejść 12 letni okres przejściowy przy zakupie ziemi przez obcokrajowców, dalsze zależności są podobno w przygotowaniu, a w przypadku żywiołowego społecznego protestu zagraża nam ... bolszewia lepperowska. Może to miał na względzie Papież, życząc ostatnio w Rzymie prezydentowi RP odwagi. Odwagi chyba też w kwestii wypełniania obietnic złożonych wobec narodu – przedterminowe wybory do Sejmu miały odbyć się przecież 13 czerwca 2004 w połączeniu z wyborami do parlamentu europejskiego. Odchodzą od nas ciągle nasze powszechnie i wyjątkowo zgodnie szanowane autorytety. Spieszmy się od nich uczyć, brać z nich przykład. Przykład kultury, taktu i błyskotliwej inteligencji Jeremiego Przybory, przykład mądrego patriotyzmu Jacka Kaczmarskiego, wreszcie przykład odwagi mówienia prawdy i nie kłaniania się okolicznościom postać Waldemara Milewicza... Malkontent Alpejski * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * ZNAKI CZASU COLLAGE WSPÓŁCZESNY (nie musi być śmieszny) 1989 KRÓTKIE OBCHODY ROCZNICY 2004 ... do UE od 15 LAT niby nic, a tyle się zmieniło - maruderów przybyło KLEPSYDRA OKOLICZNOŚCIOWA Wszystkim wykształconym towarzyszom, wiernym do ostatniej chwili i nadal trzymającym się ... w 15 rocznicę cudu nad Wisłą z proletaryackim pozdrowieniem – największy ekonomiczny żartowniś wszechczasów Fortuna kołem się potoczyła 14 MYŚLI SPUSZCZONE LUŹNO Za rządów ministra III RP o egzotycznym pseudonimie ”Winietu” nie wybudowano może zbyt wielu autostrad lecz solidnie zadbano o infrastrukturę dróg już istniejących. Nawet w lewicowych kręgach sięga się dzisiaj chętnie do niektórych wartości chrześcijańskich. Szczególnie do słów: „jedzcie i pijcie”. Zarządzono, aby kolejne rozmowy koalicyjne odbywały się tylko w plenerze. Stronom zależy na tym, żeby przynajmniej pole było szczere. Jaka postać kojarzy się dzisiaj z cudem nad Wisłą? Adaś Małysz. KĄCIK PARA-LITERACKI ☺ KORZENIE POD LUPĄ felieton - dla tych co są na bieżąco Cała, wesoło na przód! „O roboto nasza kochana!”- przetaczają się przez starą Unię okrzyki euforii, parujące z rozmaitych środków lokomocji. Jadą, jadą rodacy do załatwionej im należnej pracy. Załatwił ją oczywiście pan Leszek, mistrz erotycznego uśmiechu i retoryki abstrakcyjnej. Sam wyjechać nie może, musi w pocie czoła do końca porozdawać własnoręcznie zmajstrowane (przez całą superturbokadencję) zabawki – papierowe modele dworców, dla lepszej orientacji ludu w poszerzonym terenie. Europejska szkoła przetrwania, dla prawdziwych bab i chłopów. Pan Leszek to też był kiedyś kawał wstrząsoodpornego „men-szczyzny”, a skończył tak pieszczotliwie, tak delikatnie, jakby już kochający lud inaczej. Wyzwolił przy tym wulkan śmiałości całej armii kochających inaczej, którzy swój patriotyzm wyrażać zaczęli kategorycznym żądaniem zniesienia ogólnopolskiego zakazu pedałowania. Czyż trudno radykalnym opozycjonistom zauważyć potencjalne zyski? Samo potrojenie produkcji ślubnych obrączek spowoduje kolosalny rozkwit gospodarczy, stworzy nowe miejsca pracy, odczuwalnie obije bezrobocie, ale przede wszystkim zaprowadzi nowoczesne standardy. Odtąd pijąc kawę trzeba będzie trzymać sztywno uniesiony mały palec, przymróżając lewe oczko. Białe skarpetki, symbol I-szego etap transformacji adieu! W kolejce po swoje słuszne prawa czekają zawodowi kleptomani, lubiący dzieciątka i zwierzątka inaczej. Vive liberum arbitrium! Dziennik TVP trąbił z satelitki dnia 13 czerwca: „polscy rzeźnicy, gdzie jesteście, Europa was szuka, Europa was żąda, jesteście eksportowym szlagierem, nie musicie znać języków by rżnąć bydło całej Europy!” I co? I nic! Chętnych brak. Branżowa milczenia zmowa? „Rzeźnicy” widać wolą robić swoje tak jak dotychczas, w nocnej ciszy krajowych zakamarków, w cieniu stadionów, bez stresu, nie na akord. I jak tradycja każe porozumiewając się klasyczną, dosadną i skondensowaną w wyrazie uniwersalną staropolszczyzną, a nie jakimś tam eurobełkontanto (nie mylić z esperanto). Namiętne wskazywanie polskim obywatelom życiowych celów na innej długości i szerokości geograficznej wywodzi się z tradycji. Za pra pra dziada kursowały darmowe „kibitki”, skocznie dowożąc metodą „one way ticket” przedstawicieli różnych zawodów, szczególnie piśmiennych, w rejony mózgi skutecznie chłodzące. Wraz z rozwojem technik zaczepno-ofensywnych i wynalazkiem szerokich torów skoczność transportów przejęły wahadłowe koleje żelazne. Wahały się w zależności od dat, raz na lewo, raz na prawo, lecz zawsze zgodnie z kompasem, przerzucając (ciągle bezpłatnie) do atrakcyjnej pracy fachowców, takich jacy akurat w łapankach podeszli. Wymyślający te słowa również skorzystał z łaski podróżnej ostatniego już namiestnikowskiego generała*, lecz niestety (było, minęło) na swój koszt. A niejeden czytający? Mamy XXI wiek, rotująca elita władzy gorliwie otwiera ludowi drzwi do nie swojego raju, sama pozostając na posterunku, wierna hasłu pochodzącym od przodków w prostej linii: „ ... i tak się wyżywim”. Mamy XXI wiek, euro-wybory przyciągają 25 narodów do urn. W Austrii głosują po raz kolejny - frekwencja > 40%, w Polsce po raz pierwszy - frekwencja =20%. Czyżby wystąpił syndrom euroszokingu **? 15 Gorący wniosek I: do urn poszli tylko piśmienni. Gorący wniosek II: do urn poszli tylko ci, którzy jeszcze nie wyjechali workingować ***. Analitycy zachowań wszelkich popadli w głęboką depresję. Zjawisko absolutnie niewytłumaczalne, i z czym je połączyć? 20% nie pasuje ani do „wyborowej”, ani do „dębowego mocnego naważonego”. Rynkowa nisza. Aktualnie podparta belką. Ciepłe pozdrowienia (rozgrzewa Stamperl żubrówki 40%) mgr inż. Outsider PS. W zimie będę potrzebował pomocników do odśnieżania lodowca, w porę dam znać. _______________________________________________________________________________ * wprowadził modę na okulary słoneczne przeciwporażeniowe, idealnie chroniące uciekający przed prawdą wzrok; do nabycia tylko w markowych stoiskach Last Red Star kgb (S-ka mocno akcyjna) ** euroszoking – stan dezaprobaty okazany przez wybieranych ich niewybierającym *** working - ang. współcz. - nosić worki __ BEZWSTYDNIE WYBRANE CYTATY Im bardziej codzienność przyspiesza, niosąc coraz bardziej nędzne niespodzianki, tym bardziej można odzyskać równowagę i lepsze samopoczucie jedynie pośród kart zapisanych ot, chociażby przez Zbigniewa Herberta, bezwzględnego logika mierzącego fakty i wydarzenia. Bajka ruska Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie mógł zadusić. Siedział na tronie złoty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi i niżej. Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto. Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez okno, ale Kriwonosow zasłonił okna szubienicami. Więc tylko wisielcy widzieli co nieco. W końcu umarł car ojczulek na dobre. Dzwony biły, ale ciała nie wynoszono. Przyrósł do tronu. Nogi tronowe przemieszały się z nogami carskimi. Ręka wrosła w poręcz. Nie można go było oderwać. A zakopać cara ze złotym tronem – żal. Elegia na odejście pióra atramentu lampy fragment ... Nigdy nie wierzyłem w ducha dziejów wydumanego potwora o morderczym spojrzeniu bestię dialektyczną na smyczy oprawców ani w was – czterej jeźdźcy apokalipsy Hunowie postępu cwałujący przez ziemskie i niebieskie stepy niszcząc po drodze wszystko co godne szacunku dawne i bezbronne trawiłem lata by poznać prostackie tryby historii monotonną procesję i nierówną walkę zbirów na czele ogłupiałych tłumów przeciw garstce prawych i rozumnych zostało mi niewiele bardzo mało przedmioty i współczucie ... Z. Herbert * * * * * SNU PACYFISTY c.d. po przegraniu zaskarżonego przetargu na dostawy dla irackiej armii 16 Z wielkiego hałasu nic się nie ostało sprawę załatwiono jak na to przystało typowo po swojsku z kąpielą wylano intratne zlecenie, gdyż górę zajęło łapczywe myślenie o zyskach i wojsku bumarski potentat liczył na powidła Arms-a Ostrowskiego spłukano bez mydła i koniec jest taki jaki być powinien powtórka z rozrywki daleko odpłynie zamiast wziąć po cichu co małemu dali i cieszyć się razem ze sprzedanej stali kiepscy politycy i doradcy głupi wolą drobny biznes koncesjami łupić bełkot scenariusza co widać po minie sprawdzić się nie może zwłaszcza w kiepskim kinie prysł nastrój dmuchany, obłąkanie boski pora się nauczyć choć wyciągać wnioski ... gp Ciągle aktualne? Polityczna kultura, temat raczej dla gbura! Jak chcesz żyć w Europie, nie załamuj się chłopie! I babo też! Jan Pietrzak, 1991 Biulety n wydaje Prezydium Stow arzys zenia Po ls kich I nży nierów i Techni ków w A ust rii VEREIN POLNISCHER INGENIEU RINNEN UND INGENIEURE IN ÖSTERREICH A-1010 Wien, Eschenbachgasse 9, 2. Stock Fax/tel.: +43 (01) 585 11 07 Mobil: 0676/417 01 55 Bankverbindung: Bank Austria CA, Filiale 1010 Wien Stephanspl.2, BLZ 12000, K-to Nr.00405158007 Publikacja wewnętrzna VPI. Opracowanie całości: G.Piotrowski: [email protected], współpraca: D.Brożyniak, W.Mróz 17