krzyż pański
Transkrypt
krzyż pański
Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W y d a n ie zbiorow e dziel Gabrjeli Z apolskiej. KRZYŻ PAŃSKI Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl DŻIEfcA GABRJEL1 ZAPOLSKIEJ wydane przez „LHK1 )R“ Instytut literacki. :,A gdy w głąb duszy wnikniemy *Z Antysem itnik Córka Tuśki 1» Fin de siecle’istka / Jak tęcza V I tacy byw ają... v Janka y K aśka K arjatyda K obieta bez skazy / Krzyż Pański >*•" Łza » X' M ałaszka y M enażerja ludzka y M odlitwa Pańska C czem się nie mówi O czem się naw et myśleć nie chce Pan Policmajster Tagiejew Pani Dulska przed sądem • Przedpiekle Przez moje okno Rajski ptak f »Sezonowa miłość Śmierć Felicjana Dulskiego ^ Staśka Szaleństwo y ' Szm at życia y W e krwi W ieczory teatralne • W irujące myśli . W odzirej y Zaszumi las 2 (łom y) Z pam iętników młodej mężatki Znak zapytania Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl M brjeL n znPOiśKH 'N . K R Z Y Ż :':' P n r t S K I ’ (z cyklu „ f a n t a z j e i drobnostki"). W Y PA Ł : „LEK TOR “ IN ST Y T U T LITERACKI S P . Z O . O . L W Ó W —W A RS Z A W A —P O Z N A Ń —K RAKÓW —LUBLIN. 1923. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Prawa przedruku i przekładu zastrzeżone. 8 * 4-3 T>¡fM^LSKŁADY GŁÓWNE: 78713 WE LWOWIE: „LEK TO R“, MIKOŁAJA 23. (DOM W ŁASNY) TEL. 525, W WARSZAWIE: „LEKTOR“, SIENKIEW ICZA TEL. i S S B B S lg 5. 253— 99. WPOZNANIU: „LEK TOR“, RA TAJCZAKA 33. Tel. 39-23. w KRAKOWIE: „LEK TO R “, RYNEK GŁ. 22. W LUBLINIE: „LEKTOR*. SZ O P E N A 5. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl KRZyŻ P A Ń S K I. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Skąd się to w zięło tak ie bied n e, k rzy w e, m iz e rn e w tej ro d zin ie ro słej, ru m ia n e j, d o b rze od ży w io n ej, p ro sto sfo rm o w a n e j ? Dość, że było. M iało to siedem lat, nie w ięcej, a w y glądało n a cztery. Uszy b y ły duże, p rz e ź ro czyste, p rzy p ię te po obu stro n a c h głow y tr o chę szpiczastej, (głow y g a rb a ty c h ludzi). T e uszy rzu c a ły się p rzed ew szy stk iem w oczy p a trz ąc e m u , a p o tem jeszcze jakiś d z iw n y w y ra z całej tw arzy czk i, w y ra z n ie śm iały tych, co p rze c h o d z ą pow oli, cicho pod m u ra m i, tych, co chcieliby, ażeby ich n ie w i dziano. N a su w a ją n a siebie an ielsk ie sk rzy dła, k tó re za n im i tw o rz ą b iałe tło. Są jakby n a ty ch sk rzy d łach in n y m ludziom p o d an i. Ale ci in n i ludzie tego tła nie w idzą. Oni ty lk o d o strzeg ają duże uszy, p o k rę c o n e ciało i m ó w ią : — T y lk o z d ro w i są estetyczni! I w y staw iają b u tn ie n a p rz ó d sw oje klatki p iersio w e , n iep o m n i, że często w m aleń k iej, u b o żu ch n ej klatce, n a p ręc ik u , w kącie p rz y p a d ł p ta k o c u d o w n y m głosie, podnoszącym 4 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl h y m n e m sw y m ludzkie dusze w w yżyny, gdzie ból ]est rozkoszą, sm u te k — u ro k ie m ch w il sam o tn y ch , a rad o ść o lśn ien iem n iesp o dzianem , h a ła śliw em i zło w róźącem . — T ylko z d ro w i są e s te ty c z n i! M ietek b y ł ch o ry , zaw sze ch o ry . Gdy m atk a w y czu ła k rzy w izn ę k rę g o słu p a przez koszulkę „źle ro sn ąceg o c h ło p c a “, p o d n ió sł się w c ały m d o m u la m e n t i w rzask. — On będzie g a r b a ty ! Ojciec ze z m a rtw ie n ia p rze z kilka d n i nie chodził „do h a n d e lk u “ na śn iad an ie. M atka nie z a sta n a w ia ła się n a d k o lo re m w iosennego en touł eas. G arb a ty ! Ich syn! T ak h ig ien i cznie c h o w a n y ! N ajlepszy d o w ó d : in n e dzieci. Gacka ! P ro śc iu c h n e lalk i w g a rn itu rk a c h m a ry n a rsk ic h , jak am ety sty w złotej o p ra w ie lśn iący ch loków , albo dziew czynki b iałe boules de neige, całe śnieżne, różow e, z nó żk aip ip o e m a ta m i w b iały c h k am aszkach. Aż w iało od n ich zdrow iem . T ylko — ten... M ietek. A p o tem — now y w y d atek . T rz eb a ro z począć leczenie. In sty tu ty o rto p ed y czn e i tam dalej. P ro stu ją , w y ła m u ją , w yciągają. Może co p o rad zą. I codziennie, n a jp rz ó d z m atk ą lub ojcem , p o tem m niej uroczyście z g u w e rn a n tk ą albo sługą idzie szaro u b ra n y M ietek „do p a n a d o k to ra “, Idzie cicho, m ilcząc, bez o p o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl zycji. W sali pełnej d ziw n y ch p rzy rząd ó w , sto łó w i p a só w , leżą m ałe dzieci, tak ie jak on b lad e i nędzne. Leżą, stoją, w iszą n a p a sach, rze m ie n iac h , deskach, w sm u tn ej a tm o sferze i ż ó łtaw em św ietle sali o ścianach sza ry ch , lśn iący ch lak ierem , n iep rzy tu ln y ch . Bez p ro te stu na zaciśn ięty ch ustach, sam e b ęd ące tragicznym p ro te ste m p rze c iw tej Grze w ielkiej, rozpacznej, k tó ra się życiem nazyw a. M ietek zajm u je pom iędzy n iem i m ilcząco sw oje m iejsce. C zuje, że to jest jego św iat — jego ludzie. T o coś jak b y odcięte od św iata, nie złączone z nim niczem na chw ilę. Z aw ie szają go na p a sac h . Zdaje m u się, że p o d n ió sł go ktoś na m o m e n t jed en p o n a d ziem ię. C h w y ta go zaw sze stra c h i ro zk o szn e u św ia d o m ien ie, że będzie tak sam , p o n a d w sz y st kich choćby sek u n d ę jed n ą. I gdy go zdejm ą i p o sta w ią n a ziem ię, olśniony, ze w z ro k ie m jak b y zam ąconym , m a w sw ej tw arzyczce w y ra z tych, k tó rz y sp o jrzeli n a św ia t z od dali, z dru g iej s tro n y g ro b u i od sło n iły się p rze d nim i zasłony dziw ne, na k tó ry c h były p o m a lo w a n e tylko s c e n y z ż y c i a — p o d czas gdy p ra w d z iw a tre ść b y ła za tem i za sło n a m i u k ry ta . Rodzice M ietka m ają n a w e t szczery za m ia r w y słać go n ad m orze. — To m u d obrze stan o w czo zrobi! — 6 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl m ó w i ojciec. M atka m ów i, ta k — i w m yśli jej p rz e su w a ją się plaże O stendy, L id a — w szy st kich ty ch nadzw yczajności, o k tó ry c h czytała i słyszała tyle. — Tak... trz e b a — m ó w i z przekonaniem * I m yśli. — Czy ra n n y p lażo w y k o stju m będzie lepszy z gładkiej flaneli, czy w paski. — Ale i m y p o je d z ie m y ! — w o ła ją in n e dzieci. — Nie. T ylko M ietek. — D laczego ? P rzecież m y jesteśm y grzecz ne. My się uczym y, a on p ró żn ia k nic nie ro b i. — C icho! — m ó w i su ro w o ojciec, p o r a jąc się z cygarniczką. R o d zeń stw o z zaw iścią spogląda n a M ietka, k tó ry się k u rczy i ra d b y w b ił się w ziem ię, aby już w ięcej nie by ło m o w y o m o rz u , o ty m w yjeżdzie, o niczem , co jego dotyczy. Ale m im o w o li, gdy się spać położy, w i dzi w ielk ą p rz e strz e ń b ia ła w o -z ie lo n o -sre b rnozłotą, a p o niej m k n ą b iałe żagle — a nad nią się sn u ją jakieś śnieżne ptak i. A on błąd zi po p iask u i fale cich u tk o m u u nóg się kładą. N ie boi się m orza, nie b o i się tej m asy w ody. P rz ec iw n ie, zdaje m u się, że ktoś śp ie w a kołysankę, a jakieś m iękkie ra m io n a tu lą go ku sobie. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 7 Lecz rodzice M ietka o sw a jają się p o w o li z tą m yślą, że jed en z ich sy n ó w będzie „do niczego“. P rz e sta li go n a w e t posyłać do in sty tu tu orto p ed y czn eg o — a tylko M ietek tera z sypia z jak im ś d ziw aczn y m p rzy rz ą d e m p rz y czepionym u nóg. D ziecko p odaje sam o w y ch u d łe nóżki p o k o rn ie , jak b y p rz e p ra sz a ją c zato, że m u si tru d z ić kogoś, aby je to rtu ro w ał. I p o tem leży spokojnie, cicho, zaciskając oczy, udając, że śpi. D okoła niego w re h a ła s gniazda układającego się do snu, on już p o kończył sw o je d zienne ra c h u n k i i tera z m a p ra w o do siebie sam ego. Chce m y śleć o m o rzu, ale oto ściska m u się serduszko. R odzice nie m ó w ią już o m o rzu . P rz esta li. A n a w e t jest m o w a, że ojciec jedzie do K arlsb ad u , a m am a z n a jsta rsz ą siostrzyczką do K rynicy. 0 n im już n ik t nie m ów i. F a le m o rsk ie b ęd ą lśnić sre b re m , ale on już ich nie zobaczy. I ktoś będzie w o d d ali śp ie w ał ko ły san k ę, ale nie d la niego i r a m io n a te p rzy tu ln e... i to w szystko... D zieci się kłócą pom iędzy sobą. Z m ów iły pacierze, a tera z się kłócą. — Ja silniejszy... — Nie, ja. — 0 ! P ytlasiński... — C yganiew icz... 8 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Jak d w a koguty ro zżarte, śm ieszne, stoją n a p rz e c iw siebie w sw y ch długich, nocnych ko szu lk ach , p o d n iec e n i b ru ta ln o śc ią w strę tn ą c y rk o w y c h zapasów , z k tó ry c h w ró cili. R adziby rzu cić się na siebie, bić, p o n iew ierać po ziem i, a b y w yk azać tylko sw ą siłę. A M ietek m yśli, cierp iąc to rtu ry w sw ych p rzy k u ty c h do ciężarów n ó ż k a ch : — A m orze... m orze... takie sreb rn e... ta kie cudne... i żagle b ia łe .. i tak tam m u si być cudow nie... tak cicho. R odzice poszli do te a tru . W zięli ze sobą dzieci, bo g rają „Jasia i M ałgosię“. M iejsca w loży było w ła śn ie tyle, ile na rodziców i dzieci, bez M ietka. — On ch o ry , on w dom u zostanie. — D obrze, m am u siu ! W ylecieli z szum em , hałasem , w r z a w ą D ziew czynki p o stro jo n e biało, ch ło p czy k i w n o w y c h g a rn itu rk a c h . N ie pożegnano się n a w e t z M ietkiem , k tó ry je d n a k grzecznie o d p ro w a d z ił ich do p rze d p o k o ju . G u w e rn a n tk a w zięła go za rękę, m an ifestu ją c tem , że się n im zaopiekuje. M am a w ład n y m , gazow ym k a p tu rk u o d w ró c iła się z u śm iech em ode drzw i. —- A niech M ieczek będzie grzeczny. — Już ja go p rz y p iln u ję — o d p o w ied ziała p a n n a Julja. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 9 I gdy wSżyscy Wyszli, z am k n ęła drzw i, w ło ży ła k apelusz i poszła do p rzy ja ció łk i, k tó ra obok m ieszkała. — N iech służące u w a ż a ją na dziecko! — p o w ie d z ia ła su ro w o do sług, ro b iący ch piekło w k u c h n i ze stró żem o klucz od stry c h u , „który się gdzieś p o d z ia ł“. W p o k o jach M ieczek b łądził koło szyb, z k tó ry c h p a d a ły długie sm ugi św iateł z ulicy i m y śla ł: — Co ja m ógłbym złego z ro b ić ? D la czego m am cia to p o w ied ziała? G dybym chciał być niegrzeczny, to nie w iem , jak się to ro b i !... P o w o li — ta sa m o tn o ść, ta ciem n ica sa lo n u , jad a ln i, g abinetu ojca, w któ rej ginęły tajem n iczo m eble, zaczęła go p rze jm o w ać ja kiem ś d ziw n em w zru szen iem . — W lesie jestem ! — m y śla ł — w lesie! Z gubiłem się... do k o ła m n ie drzew a... krzaki... U siadł n a fotelu. — T ak dobrze, tak c ic h o ! Jakaś rad o ść sp ły n ę ła m u do duszy. Z ro zum iał, iż życie m a dla niego cu d o w n e chw ile. — Gdy dorosnę, będę zaw sze ta k sam ! Będę tak i szczęśliw y!... Ś w iatło la ta rn i z ab ły sło ukosem i o św ietliło o tw a rtą paszczę fo r tep ian u , na k tó ry m n a jsta rsz a dziew czynka o d p ra w ia ła codziennie łam ań ce. — I któż m i będzie ła d n ie g rał? — m a 10 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl rzy ł dalej chło p czy k — ale g rał cichutko, zdaleka, nie tak, ja k g ra m am cia albo Tyńcia... W sta ł i jak lu n aty k p o stą p ił do fo rte p ia n u . — O tak m i będzie grał... P oło ży ł na k law iszach rączki. Nie znał an i jednej nuty. W ięc u d e rz a ł n a p r a w o i lew o, n a oślep. B yła to s tra sz n a kakofonja. Ale M iet k o w i się zd aw ało , że jest to... m elodja. Bo g rała m u p ieśń dziecięcych, p ry m ity w n y c h ułud. G rał m u las, a p o tem cała p rze strz e ń ja sn a m o rza, pozn aczo n a sre b re m i bielą ża gli. G rały m u fale w ty ch k lek o tach sz a rp a nych, tłu czo n y ch klaw iszy. B yła to w n ie b o w zięta c h w ila złudzenia. A on sam stał n ad brzegiem , jakiś silny, lecz nie tą siłą c y rk o w y ch atletó w , p ro d u k u ją c y c h m u sk u ły i k la szczących sobie po k a rk u , lecz siłą, k tó re j n i e r o z u m i a ł a tylko o d c z u w a ł . B yła o n a M o cą tych, k tó rzy p o tra fią p rzez to sam o, iż istnieją, p rzez d o b ro ć w sobie z a w a rtą , p o w strz y m y w ać in n y c h od czy n ien ia źle. W ła śc iw ie oni są b o h a te ra m i życia, choć n ik łem w id m em su n ą się po ziem i... W M ietku w z ra sta o w a Moc. Oczy jego ro zszerzy ły się, p ie rś n iefo rem n a p o d a ła n a przó d . F a le m u się g a rn ą do stóp, fale-ludzie, gn an e ro zp ę d e m losu-ziem i, z b u n to w a n e, g ry zące brzeg, gryzące serca i istn ien ia. Lecz gdy go w yczują, gdy do stóp m u p rzy p ad n ą, cofają się k o rn e i tylko jęczą zcicha... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl li Ręce M ietka d ław ią klaw isze takim jękiem , fo rte p ia n w yje, s tru n y drżą. — T ak płaczą... tak p ła c z ą !... — p o w ta rza M ietek. I nie w ie, czy to fale, czy to jakieś tłu m y ludzi, g a rn ą c y c h się do k o ła niego. — C hcieli być źli... nie dałem ... grozili, chcieli zabijać... niszczyć... tera z się skarżą... L epiej, niech płaczą... Te fale, czy ci ludzie. N agle d rzw i szarpnięte. Sm uga św iatła. B ru taln y głos sługi: — Co M ietek w y p ra w ia ? Ci p a ń stw o zgóry przysłali, co się tu d z ie je !... Mietek, p su je fo rtep ian ... w ali k u ła k a m i ze złości, że go do te a tru nie w zięli... S zkaradny M ietek... — Zła, czerw o n a, opuszcza ciężko d rzew o fo rte p ia n u n a ręc e M ietka. Jem u zdaje się, że go ktoś strą c ił z w ielkiej w yży n y w szare, bezbrzeże, beznadziejne i sm u tn e. W ięc on w a lił k u łak a m i w fo rte p ia n ? P s u ł k law isz e ? A jem u się z d a w a ło ! Idzie cicho do dziecinnego pokoju. Coś jakby go d ław iło. Coś ja k b y z o sta w ił za sobą, coś b a rd z o m iłego. — Nogi niech M ietek w yciągnie... założę M ietkow e frykasy — m ó w i d rw iąc o g ruba, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl b rzy d k a dziew czyna — a że M ietek ro ź w a la l fo rte p ia n , to będzie dłużej w nich leżał!... N a d ru g i dzień „p ań stw o z g ó ry “ p rz y słali do ro d zicó w M ietka długi list, w k tó ry m dow odzili, iż działy się stra sz n e rzeczy, całe piekło, że dzieci w a liły p ięściam i, a p o tem ch y b a k ija m i w fo rte p ia n , że w szystko się trzęsło... Z akończony b y ł ten list słodko k w aśn ą nauczką, co do c h o w a n ia dzieci, czuw ania tro sk liw ie n a d d z ie c ia rn ią i o strzeżen iem , że jeśli się to raz jeszcze p o w tó rzy , u ciek n ą się ci p a ń stw o do „innych ś ro d k ó w “, aby so bie spokój zap ew n ić. R odzice M ietka czuw ali b a rd z o p iln ie nad tern, aby m ieć n iep o szlak o w an ą o pinję w k a m ienicy, op in ję ludzi cichych, d o sk o n ale w y c h o w a n y c h i ułożonych. R ozpacz ich b y ła w ielka. Z ałam ali ręce i p a trz y li na siebie. P rzez u c h y lo n e d rz w i w id ział ich M ietek i tc h u nie m ia ł ze stra c h u i sm u tk u . W reszcie p rz e m ó w iła m atk a, cała ró żo w a w fałd ach szlafroczka k o lo ru b r z o s k w in i: — B ędziem y m ie li z tern dzieckiem ! Bę dziem y m ie li!... Och, jak nas P a n Bóg p o k a ra ł !... A ojciec, goląc się s ta ra n n ie ; o d rz u c ił: Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 13 — Co chcesz, m oja d ro g a! W ie s z !... G ar baci są złośliw i, to dlatego... A m a tk a z w e stc h n ie n ie m do d aje i re zygnacją : — Krzyż Pański... I p u d ru je się w elu tin ą... L ido 1908. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W SPO M N IEN IE. FA N T A Z JA . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl „Le coeur malgré son abandon... jamais n’oublie!“ ...Odłożyć trz e b a pióro. M rok z ap ad a i ow ija szarą siatką cien ió w w szystko, co się dookoła m n ie znajduje. W szystko szarzeje... a p o d o k n a m i tłu m y lu d zi zlew ają się w jed n ą cie m n iejącą strugę, p o ru sz a jąc ą się bez u stan k u . N ad d a c h am i d o m ó w niebo szare, ołow iane, ciężkie — sy p ie n a ziem ię d ro b n y m ia ł desz czu, k tó ry zm ieszany z w ęglem , unoszącym się w p o w ie trz u , o p a d a n a c h o d n ik i w p o staci czarnego, tłu steg o błota. Ciężko oddychać, sm u tn o p a trz eć ; lecz m im o to coś od św ia tła o d trą c a i w szary ch tych cieniach zagrzebać się każe!... N ap ró żn o człow iek p rzez dzień cały p a n cerz o bojętności na p ie rsi sw ej zaciska! N a próżno, w zru szając ram io n am i, m ó w i: „sil niejszy jestem nad... to w sz y stk o “; n a p ró ż n o całą siłą w o li p rz y tłu m ia w sobie gorętsze serca bicie i sta ra się w m ó w ić w siebie, że to, co u m arło , nie z m a rtw y c h w sta n ie . N a p ró żno!... R azem ze sło ń ca p ro m ie n ie m p an cerz 2. G. Z ap olsk a — K rzyż Pań ski. („L ektor“}, 18 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w m gle się ro z w ie w a — i o te] szarej, b ie dne] godzinie, k tó ra jak kopciuszek w olno się p rze k ra d a, ginie cała b u ta, a lód, k tó ry m się obłożyć chcem y, topnieje... Serce zaczyna bić żyw iej, głow a m im o w o li prag n ie o p arcia, oko m głą się z a sn u w a i czegoś w tej ciem nicy szuka... szuka... * * * I coś w m ogile budzić się zaczyna, w tej m ogile, k tó rą z nas każdy m a w sobie. Bo serce ludzkie to jed en w ielk i cm en tarz. Od u ro d ze n ia w znoszą się tam m ogiłki, czasem b iedne, sieroce, opuszczone i sm u tn e, — cza sem stro jn e w k o ro n k o w e m au zo lea i p e łn e św ieżej w o n i fiołków w io śn ian y ch . C m entarz ten serco w y śpi w ciszy p o d p ro m ie n ie m sło ń ca lub w o d b lask u gazu. I ty lk o o szarej godzinie g roby zaczynają się ożyw iać — i z p o d m ogiłek, odgarn iając zeschłe już liście lub św ieże kw iaty , w sta ją m a ry w ybladłe, ażeby w szary ch cien iach znikającego dnia w ieść pow o ln y , cichy tan ie c dusz pokutujących... I człow iek, k tó ry dzień cały liczył cyfry, lub s ta ra ł się być oszustem — i kobieta, k tó ra u śm iech sw ój w aży ła na szali, a spojrzenia m ia ła tylko dla p e re ł lub szafirów — czują, że w sercach ich coś się porusza, p rzem o cą ożyw ia, z m a rtw y ch w sta je. N apróżno c h w y - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 19 łają n o tatk i i przy blask u znikającego dnia k reślą cyfry z p o śp ie c h e m : szary w oal tę sknoty w zro k im zasłania. W o d d ali d ź w ię czy stara, ośm ieszona p io se n k a ; n o tatk i z rą k w ypadają... Serce ludzkie, to w ielki cm en tarz!... * * * Ci, któ rzy w życiu p ozują na ludzi z kam ie n n e m i sercam i, m ó w ią, że o w szystkiem zapom nieć m ożna. K łam stw o! Jakże zap o m n ieć m ożna chw il łzam i i k rw ią w księdze życia zn aczo n y ch ? Jakże zap o m n ieć dni, w k tó ry c h dusza rw a ła się na strzępy, a serce zd aw ało się być jed n ą w ielką ra n ą ? Jakże zap o m n ieć znów u śm iech u losu, u śm ie chu przelotnego, w iodącego za sobą rozpacz b ezd en n ą? Jak zap o m n ieć radości godzinnej, k tó rą się opłacało latam i c ie rp ie n ia ? I jakże z pam ięci w y m azać k ro p lę rozkoszy, tonącą w m o rz u goryczy, lub zjaw isko p ro m ie n n e , k re p ą żałoby przyćm ione?... Los — toć w ie rz y ciel n ieubłagany. Nic d a rm o ci nie da! W szyst ko płacić m usisz, i to n aty ch m iast, bez zw łoki. Za p ro m ie ń słoneczuy zapłacisz nocą bezsen n ą ; a jeśli d łoń losu k w ia t ci poda, to tylko polo, aby go złożyć na d arn io w ej m ogile! Z apom nieć?... 2* 20 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl L etejsk a w o d a d a w n o już w yschła, — a czas, ten lek arz w ielkoskrzydły, zam iast le czyć ra n y , tylko je ro zk rw a w ia . N iem a zap o m n ien ia! Jest tylko.,, w sp o m n ie n ie ! * * * W sp o m n ien ie!... O ty sm u tn a m aro , w pajęczą tkankę tę sknoty sp o w ita ! Ty, z b ro jn a w skalpel, nad sercem ludzkiem się po ch y lasz i z pod g ru zów i p o p io łó w szkielety dobyw asz!... Szkie lety, w lo k ące za sobą obrazy ch w il d a w n o p rze b y ty ch , k tó re jak c ie rń w m ózg w ra sta ją i w y rw a ć ich n iep o d o b n a, bo razem z niem i i życieby z p iersi ulecieć m u s ia ło ! A w szystko p o d do tk n ięciem tw ej d ło n i ożyw a, i, jak pieśń p o w ra c ają ca z oddali, echem się w se r cu odzyw a. I w idzi się ból i uśm iechy, i to, co stan o w iło d u m ę życia, i to, co sta n o w i ha ń b ę i poniżenie... I z p o ś ró d m gieł szarych p rzeb ijają się z w o ln a ku nam tw a rz e u k o ch an e, sp o w ite w c ału n g robow y, niosące z sobą w o ń tru p ią , a przecież ciągle drogie!... ciągle sercu m iłe!... I o d p y c h a ją c to, co nas otacza, co w tej c h w ili się ku nam u śm ie ch a — w yciągam y ręce w stro n ę tych m a r serd eczn y ch , k tó re z drugiej stro n y g ro b u Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 21 stoją sm u tn e, jakby skarżąc się n a sw oje o p u sz czenie... Lecz pom iędzy niem i i n a m i staje tw o ja W ysm ukła postać, o s m u tn a m aro ! I szatą tw o ja z m gieł utkana, jak żelazna zapora, dzieli nas od tych istot, zda się u m arły ch , a przecież żyw ych, k tó ry c h źrenice, szkląc się tru p io , grzeją n a m zziębłe serca i życie w sty gnące dusze w le w a ją! * ★ * W fałdach tw ej szaty, snującej się cicho w śró d gro b ó w i ru in — jak głos szklanej h a r m o n ik i plącze się jed n o słow o, k tó re przy każdej m ogile dźw ięczy z p rze jasn ą czystością w p o w ie trz u . Słow o to k ró tk ie, lecz ja k p ch n ięcie noża straszne, jak isk ra p a lą c e ; tern sło w em : — „ P a m ię ta sz “ ?... N apozór, jak fra g m en t niedokończonej piosenki, snuje się dookoła ciebie... P am iętasz tę i tę c h w ilę ? P am iętasz tę m elo d ję? P a m ię tasz dźw ięk tego gło su ? Lecz ile ci ra n se r decznych to słow o w głębi duszy otw orzy.,, o, w iesz o tem tylko ty sam , nędzny ro b ak u , taczkę życia pchający, a tak szum nie... „czło w ie k ie m “ przezw any. I gdybyś p o sia d ł w szyst ką w iedzę ziem ską, gdybyś w sk a rb a c h Golkondy brodził, gdyby m iłość najpiękniejsze Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl kw iaty rzu c a ła ci p o d stopy — to jeszczś o szarym zm ro k u posłyszysz dookoła siebie słow o, k tó re zabije w o ń k w iató w , zaćm i blask d rogich kam ieni, zniszczy d u m ę z n abytej w iedzy. — „ P a m ię ta sz “ ?... I jakieś śm ieszne, a m im o to rzew n e, dzie cinne, a przecież już d o jrzałe w sp o m n ie n ie p rzy p lącze się do ciebie, w gryzając się w d u szę tw oją. I ujrzysz się w te d y m a rn e m , bezsiln em stw o rzen iem , d rżącem przed w sk rz e szoną m a rą i p o w ta rz a ją c e m jed n o słow o, dźw ięczące w p rze strz e n i: — „ P a m ię ta sz “ ?... * * Gi, którzy p a m ię ta ć nie chcą, ci p a m ię tają najlepiej! Ach ! W szyscy m u szą p am iętać, czy to w p u rp u rę spow ici, czy nagiem ciałem p rzez ła c h m a n błyskający. I C h rystjan, k ról d u ń sk i — konał, dręcząc się w sp o m n ie n ie m lat sw oich d ziecinnych; i b ied n a w y ro b n ica , p a trz ąc n a p u stą kołyskę zm arłej córeczki, p y ta m ę ż a : — „ P a m ię ta sz “ ?... A on p o trz ą sa głow ą, jak b y ch ciał zap rze czyć — jakby chciał o d p o w ie d z ie ć : „Nie, nic nie p am iętam , d a w n o z a p o m n ia łe m “ !... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl A jednak... p ierś p o d g ru b ą b lu zą p o d nosi się w e stch n ie n ie m , rę k a od p rac y zg ru b iała drży n e rw o w o i p rze d oczym a tego, któ ry „daw no z a p o m n ia ł“ — w ś ró d p rą tk ó w kołyski bieleje d ro b n a p o stać dziew eczki, k tó ra klęcząc w długiej koszulce, w śró d biały ch po^ duszek — w p ó łse n n y m głosikiem o d m aw ia m o d litw ę w ieczo rn ą. A on, ten człow iek, zda się ze spiżu o d lany, k tó ry żyw i się w ła sn y m p o tem i k rw a w iąc sw e d ło n ie bez jęku, chleb po w szed n i zdo byw a — o ciera u k rad k ie m łzy, sreb rzące się p o d p ow ieką, i w ciąż o d p o w ia d a : — „D aw no z a p o m n ia łe m “ ! * * * Czasem d w o je ludzi stan ie n ap rz e c iw sie bie, dw o je ludzi — m ężczyzna i kobieta — któ rzy lata całe nie w idzieli się i przeżyli zdała od siebie. L udzie ci stoją i p a trz ą n a siebie, a p o m iędzy n im i m a ra sp o w ita w p ajęczą tk an k ę tęsknoty, z w o ln a się kołysze, nucąc cichą p io senkę m iłosną, któ rej każda stro fk a zaczyna się od słó w k a : „P a m ię ta sz “ ? A oni — za p atrz e n i w siebie, żyją cali przeszłością, tą przeszłością, k tó ra ich w obję cia sobie rzucała, otaczając w ień cem snów 24 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl p ro m ie n n y c h i m arz eń o... w spólne] p rz y szłości. L os kazał im się rozejść, tym dw ojgu, k tó rz y duszę sobie z ust w y p ijali i c h w ila m i z d a w a li się istn ieć tylko d la siebie ; na św iata k rań c e poszli oboje po in n e życie i in n e uczu cia, i zd aw ało się im , że to w szystko zaga sło, za m a rło i będ ą się m ogli oboje zejść kie dyś spokojnie, łącząc w ściśnięciu dłonie. A jednak... stoją tera z n a p rz e c iw siebie, m ilcząc, i ręc e im o p a d a ją bezsilne, a p o m ię dzy nim i, jak n u ta h a rm o n ik i szklanej, b rzm i ciągle sło w o : — „ P a m ię ta sz “ ?... * * * Często n a ru in ie w ła sn y ch m a rz e ń i p r a gnień stanie człow iek sm u tk iem złam an y i p o w oli, p o w o li grzebać w ś ró d g ru zó w tych za cznie. I sam ra n i się d o b ro w o ln ie , dotykając tych k o lu m n p o d ru zg o tan y ch , k tó re on w p o cie czoła w zn o sił w górę, p rag n ąc z n ich uczy nić p o d sta w ę i ro zp o strz e ć na nich dach , p o d k tó ry c h ro n iłb y się w c h w ili b u rz y lub słoty życia. I liczy, liczy ciągle, ile lat, tych n a j piękniejszych, p o św ięcił złudzeniom , — ile czasu o d d a ł m arz en io m o dojściu do tego, co ludzie p rzy w y k li nazyw ać... do sk o n ałem szczę ściem . K ażda k o lu m n a strzaskana, to jed n o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl złudzenie w p y ł ro zw ian e, to skaza na duszy, któ ra, jak b ry la n t, bez skazy b y ła i tak ą zo stać p rag n ę ła. K ażda k o lu m n a , to o łtarz jak ie goś bóstw a, k tó re się czcić chciało i w czci tej czerpać potęgę do w alki. Lecz... bó stw o w p ro c h się ro zp a d ło i ołtarz ru n ą ł, w ydzie rają c z m łodego serca jed n o w ierzen ie w ię cej, niw ecząc jeszcze jed n o złudzenie. I p o w o li nic nie pozostaje! Nic, czem uby bezw zglę dnie ufać m o ż n a ; a przecież... człow iek w ch w ili ostatecznego z w ą tp ie n ia do ru in się z w raca i z tych ru in jeszcze coś odszukać pragnie. I czasem ... dłoń sam obójcza opadnie, bo p o śró d zgliszcz i zw alisk nagle b łęk itn y , d r o b n y k w ia t zakw itnie, a k w iatem tym ... „ w sp o m n ie n ie “ !... * * * W ięc ty niety lk o łzę i tęsk n o tę dźw igasz na sw y ch sk rzydłach, ty w p ó łse n n a m aro , k tó ra o szarej godzinie w p o śró d nas p rz e b y w a sz ? — Jak s tru m ie ń w ody, jak p ro m ie ń słońca, tak obecność tw o ja i ro zm arzen ie, w jakie nas w p ro w ad zasz, konieczne jest dla dusz naszych, zbiedzonych, starg an y ch w alką o c h le b p ow szedni! I choć nam dusze ran isz bezlitośnie, ukazując m in io n e b e z p o w ro tn ie chw ile, toć przecież m y czekam y na ciebie drżąc, gdy się zbliżasz, w słu c h u ją c się w k ry staliczny dźw ięk tw ego głosu, kry jąc tw a rz Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl łzam i zalan ą w fałdy su k n i tw o je j!... W o k ru cień stw ie sw ojem , targ a ją c n a m bez litości zbolałe serca, dodajesz siły do życia i te ra ź niejszość dozw alasz zam ienić ch w ilo w o w p rz e szłość u k o c h a n ą ! G dyby n ie ty, nie m ie lib y śm y łez d o b ry ch , k tó re nie bolą, poeciby m ilczeli, a p ieśń tęsk n o ty p e łn a nie b rz m ia łab y w p o w ie trz u ! • Ś w iatło cię płoszy .. zm ro k w ieczo rn y je dynie o w ija p o sta ć t w o j ą ! Lecz z szarej su kni tw ojej bije b lask n atch n ien ia, blask św ie tlany, p ro m ie n n y !... C hoć obecność tw a m o giły o tw ie ra — nie znikaj! P o zo stań dłużej, siejąc łzy i tęsknotę... Łzy te sm u tek u k o ją; tęsknota... b u n t duszy p rzy tłu m i! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Jak cień p rze m k n ęła tw o ja m g ław a p o stać! Jeszcze s re b rn a sm uga ro zjaśn ia po m ro kę no cn ą i czuć w o ń h iac y n tó w i jaśm in u , k tó re m i m asz uw ień czo n e pogodne czoło... Śm iech dźw ięczy w p o w ie trz u , p io se n k a do biega, k tó ra do snu kołysze... Lecz ciebie tu niem a, ty n ie p o c h w y tn a m aro!... I pró żn o w yciągam ram io n a... p ró ż n ia doo k o ła m nie, p ró żn ia, w k tó rej tylko m ajaczy tw o je w s p o m nienie. O szczęście, ty jasna, a przecież zam glona m aro , z czego ci skuć k ajdany, byś w ięcej w c zarn ą o tch ła ń nie u la ty w a ła ? O dpow iedz!... O dpow iedz!... * * * Lecz ty m ilczysz, w y n io sła i p o g a rd liw a istoto, bielejąc zdaleka, jak sk rzy d ła m a rm u ro w y c h aniołów w c m e n ta rn y m p ółcieniu. Milczysz, jak sfinks lu b s re b rn a tafla jeziora, w któ reg o g łębinach cały św iat się m ieści. D ookoła ciebie rozpacz, sm utek, zw ątpienie... jed n y m ru c h e m tw ego białego płaszcza w szy st- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl kie te żałobne k ru k i ulecą w b ezd en n e o tch ła nie, jed en uśm iech ro zjaśn i h o ryzonty, u śp io ne du ch y z g ro b ó w egoizm u obudzi i sam o bójcy z ręk i b ro ń m o rd e rc z ą w ytrąci! Jeden ton tw ej p io sen k i k o n ający m żyć nakaże, w b ra tn i uścisk zw aśn io n y ch połączy, p iętno geniuszu na czole w y b ra n y c h w yciśnie... Tyś w szechpotężne, w szech w ład n e, tyś m o carzem św iata! Spojrzenie tw e łaskaw e, to poczęcie w ielkich czynów , o d ro d zen ie z grzechów , z m a rtw y c h p o w sta n ie z letargu!,.. Tyś z tchnie-« nia litości Bożej p o w sta ło i u śm iech em sw ym litość, jak b ry la n ty , w p o m ro k ę ludzką rzucasz! O* szczęście! Tyś dow odem Boskiego istnienia!... * * Lecz gdzie tw e stałe siedlisko, ty gw iazdo p ro m ie n n a , przy blasku k tórej gaśnie n aw et ju trzen k a?... W idziałam cię w szędzie! Lecz w szędzie ta k k ró tk o !... Jak złote słońca p r o m ienie ślizgałaś się po s tru n a c h h a rty eol skiej, lu b dźw ięczałaś w p ieśn i A nakreonta. I czarem sw ym o p ro m ie n ia ła ś tw a rz ch rz e ścijańskiej dziew icy, gdy sta ła w kręgu c y r k o w y m , a u nóg jej leżała b iała róża, z ostatn ie m rzu co n a pożegnaniem !... W oczach F o rn a rin y błyszczałaś przeczystym ogniem i sre brzyłaś się w łzach M agdaleny, schylonej Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 31 u nóg C hrystusa. Gdzieżeś ty nie m iała p rz e lotnego odbicia, ty gw iazdo p ro m ie n n a ? Ja śniałaś w oczach p arjasa, gdy znalazł poży w ienie, i dźw ięczałaś w p ieśn i N ero n a, gdy R zym gorzał jak w ielka pochodnia!.!. W szę dzie byłeś bezcielesny, a przecież w idoczny d uchu, ty jed e n m oże nie będący b a śn ią p rz e szłości. Z ra ju w y n io sła cię E w a w złotych sw oich splotach, uśpionego w k ielichu ró żo w ego kw iecia. A gdy s tru d z o n a u siad ła nad rzeką, k w iat w y p a d ł jej z w łosów i ty p o p ły nąłeś w dal, aby się b łąk ać i ludziom zo sta w iać... w sp o m n ie n ia !... Tylko... w sp o m n ien ia!... * * * Gdzież bo ty się nie błąkasz i skąd ty nie uciekasz? W szędzie cię spotkać m o żn a ; lecz zaledw ie ra m io n a w yciągnięte ku sobie zo baczysz, uciekasz, jak b a ń k a m y d lan a, i k rą żysz dookoła, przyczyniając tylko bólu i w iel kiego sm u tk u . Ja cię w idziałam już n aw et w oku nędzarza, gdy głód sw ój zasp o k o ił; sp o tk a ła m cię na p rogu b alo w ej sali, u czepio ną u ram ien ia u p u d ro w a n e j k o k ie tk i! T ylko w tej sali b alow ej zdaw ało m i się, że jesteś jak z m usu... w o ń tw y c h h iac y n tó w p rz y tłu m ia ła V eloutina, a dźw ięk tw ego śm iechu zagłuszały tony b an alnego w alca. Gdy u p u - 32 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl d ro w a n a d a m a zaczęła tańczyć z w y m u sk a nym m łodzieńcem , p lątałaś się w fałdach jej m o ro w ej sukni jakoś sennie... niechętnie... aż w reszcie z n ik n ę ło ś !... D am a po tw e m zn ik n ię ciu śm iała się jeszcze ciągle i z d a w a ła się być b a rd z o w esoła. T ylko n a k a rn e c ik u b a lo w y m n a p isa ła w ro z ta rg n ie n iu : „sm u tn o m i“... a k ą ciki jej u st drżały... W zro k iem szukała czegoś, czy kogoś w sali. Może ciebie ? A m oże tego biednego c h ło p ca, stu d en ta, k tó ry p e łn ił tego dn ia służbę h o n o ro w ą w sali b alo w ej?... W yszliście przecież razem . W idziałam w as, jakeście p o w ró c ili do „jego“ pokoiku, m ałe go, zim nego sc h ro n ie n ia , zarzuconego m asą zeszytów i książek... Siedliście raz e m do pracy. On p isa ł ro z p ra w ę , a ty zaglądałaś m u ciągle w oczy, n a su w a ją c w sp o m n ie n ie d ro bnej głów ki kobiecej. Ale nie b y ła to głów ka z balo w ej sali, u p u d ro w a n a i p ęk iem w e rw e n y ozdobiona, — to b y ła głów ka spokojna, cicha, m arząca. On p isał ro z p ra w ę i do głów ki tej dziew częcej się uśm iechał. H iacynty tw ego w ian k a p a c h n ia ły znów jak daw niej, p io se n k a d źw ię czała w p o w ie trz u .. N agle św ieca d o p a liła się i zgasła — s tu d e n t po zo stał w ciem ności, zim nie i o gło dzie. M arząca g łów ka zn iknęła, a ty, k a p ry - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 33 śne szczęście, pierzch n ęło ś, zab ierając ze sobą uśm iech, p iosenkę i jasność. Lecz z w ian k a tw ego odczepił się jeden hiacynt. U padł tuż u nóg stu d en ta. B iedny chłopiec p o d n ió sł go i do ust p rz y cisnął. T en k w iatek to była... nadzieja! * * * Nie w id ziałam cię długo, aż w reszcie doj rza łam cię u latu jące z celi zakonnika. Ucie kłoś, zabierając spokój i abnegację zu p ełn ą. W iem , gdzie się sc h ro n iła ś, ty b iała m a ro — w firanki, otaczające kołyskę śpiącej dzieciny. T am byłaś chw ileczkę tylko, bo dziecię u m arło , b iały a k sam it tru m ie n k i spłoszył cię... p o b ie głaś p ły n ąć falą oklasków , w y n ag rad zający ch sław nego śp iew ak a za górne c, w y rzu co n e z piersi. Lecz ozw ało się nagle gw izdanie i z a głuszyło oklaski, a ty uleciałaś, zb ierając fałdy sw ej szaty. P o tem b ielałaś w p o śm ie rtn e j w o li bogatej fila n tro p k i i ró żo w iła ś się na po liczk ach b ied n y c h dzieci, b a w ią cy c h się p o d cieniem lip pach n ący ch . S iostry m iło sierd zia m ają cię niekiedy w fałd ach sw ych h ab itó w , gdy w ch o d zą do celi w a rja tó w , a cza sem z b rzęk iem m uszki w p ad n iesz do ciem nicy w ięziennej i budzisz p rze stęp c ę z uśpię-? 3: G. Z ap olsk a — K rzyż P ań ski. („L ek tor“). 34 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl nia. Czasem błyskasz p o d h e łm e m zw ycięzcy, gdy przeb ieg a p łac boju, zasłany tru p a m i. Ale m ajestat śm ierci i dum a, bijąca z tw a rz y tych, któ rzy n a w ieki posnęli, każe ci p ręd k o opuścić pole w alki. W ięc nigdzie stale nie p rzeb y w asz, ty prze lotny p ta k u ? N iem a cię w p u rp u rz e k ró le w skiej, an i w p arcian ej koszuli o r a c z a ! W fał dach firanek, otaczających łoże kobiety w su k n i oblubienicy, w u śm iechu sław y, w b rzęku p ien ięd zy gościsz tylko ch w ilo w o ! Jesteś w szm erze p o c a łu n k u , w szale zm ysłow ych p o ry w ó w i siadasz u dom ow ego o g n is k a .. L ecz płoszysz się ciągle, ty cygańska p taszy no i łzam i uśm iech y płacić każesz, a piosenkę jękiem zagłuszasz... Gzem cię p rze b łag a ć ? Gzem cię zakuć na w ieki? Czem sk rzy d ła ci zw iązać? O dpow iedz, szczęście! O dpow iedz!... Lecz nagle — w e m gle m y ch w sp o m n ień ty m ajaczysz jasnością najw yższą. Z p o n u ry c h m ro k ó w w ystępujesz u w ięzio ne, zak u te n a w ieki, a m im o to jeszcze p ro m ienniejsze, jeszcze piękniejsze... U w ięziła cię rę k a ludzka, p o c h w y c ił cię geniusz m alarza, a zrodziło cię tch n ien ie w szechpotężnej m iłości... T ak! T ak! Bez m o ty lich skrzydeł błyszcza łoś do m n ie z szarego tła o brazu — i od razu Stanęłam jak p rz y k u ta p rze d tobą i p rzez łzy Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 35 p a trz y ła m na tw ą w ielką, nieskończoną p ię kność. Nie m iałaś w ia n k a h iacy n tó w n a tw y c h sk ro n iach , o bezcielesna m a ro ! I tw a pio sen ka nie b rz m ia ła w e se ln ą nutą. U w ięziona w ry sa c h zńiarłej, tyś b rzm iała w ielkim h y m n em o sw obodzenia ! D ookoła śnieg, lód, p u st kow ie... dookoła w ieczna, stra szn a zim a. I ty l ko p rzy zm arłej zro zpaczony łka człow iek, dla którego ona, św ięta, w ielka, n ieustraszona, poszła w tak ą noc m ro źn ą, k rw ią sw ych stóp p o ra n io n y c h znacząc ślady na zam arzłej g ru dzie. Ty, szczęście, tyś przyszło raz e m ze śm iercią i w stą p iło w to m a rtw e ciało, oży w iając je u śm iechem , w k tó ry m część Boga św ieci. Tyś z tw a rz y tej nieszczęsnej, k tórej ciern ie w ręc e i w nogi p o w rastały , a w łos od m o d łó w zbielał i w argi skarg z a p o m n ia ły — tyś w ty m tru p ie z am arzły m w p o d ziem nej jask in i zaśw ieciło n ajjaśniejszym b la skiem , bo blaskiem ... łez! A b lask ten do sere naszych trafia —ogrzew a — ośw ieca — budzi! * * * A w ięc i ciebie ośw iecić m ożna w ielką potęgą przeczystej m iło ści! Um iesz przylgnąć do zastygłych ust tru p a i całą tragedję ciche go po św ięcen ia p rzed n am i roztaczać! Nie 3* Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 36 w g w arze i w irze św iato w y m , lecz tu, przy łożu śm ierci, szukać cię należy! I m odlić się do ciebie trz e b a — tak w ielki od ciebie bije m ajestat, i głow ę chylić p rzed potęgą tw o ją i m ilczeć... a m y ślą w przeszłość sięgać! Lecz nie w p rzeszło ść śm iechu i za baw y, ale m ogił, c ie rp ie n ia i bólu... Ty tam jesteś, tam , pom iędzy g ro b am i się błąkasz, kołysząc do snu zn ękane tru p y — o w ijając je fałd am i szat sw oich, nucąc im hy m n przebaczenia... O szczęście! T y łzaw e, s m u tn e szczęście!... Ty, k tó re na cm e n tarz a ch tak c h ętn ie p rz e byw asz... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl m ę s k a ł z a . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W ięc nic cię nie p o ru szy N aw et m ę sk a łz a ? Z Opowieści Hoffmana. — ...ten czysty, jasn y k ry sz ta ł m igoce m i jak gw iazda na ciem nem niebie z w ą tp ie n ia m ego. M ęska łza!... toć to u p lasty czn ien ie b o leści b o h a te ra , to jęk lw a zranionego, sk a r żącego się słońcu. M ęska łza... to cała p ieśń bez słów , d rżąca w tej k ro p li, k tó rą n a d m ia r c ierp ien ia do źren ic sp ro w ad za. I w ielką m usi być boleść taka, boleść, k tó ra łzę z oczu „p an ó w s tw o rz e n ia “ w yciska. I w ielk i m u si być sm u te k taki, co im głow ę ku ziem i chyli, a pierś łk a n ie m ro z ry w a ! „O n“, ten du m n y , nieugięty, zim ny, egoista, sa m o lu b z a sk o ru piały w sw y ch uciechach, „ o n “ płacze! Gło w ę chylę p rze d potęgą takiego bólu, co s e r cem tem w strz ą sn ą ć zdolen, a gdy w y n ik iem jego łza, ta łza, k tó ra św ieciła w oku C h ry stusa, zw ilżała oko A gam em nona, sp ły w a ła w u śm iech u H ein eg o ., m ilknę i w ierzę! Łza taka m n ie ro zb ra ja ! Jedynie jeszcze „jego“ łza.., 40 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl K uzynka Micia spokojnie w y słu c h ała słów m oich. Gdy skończyłam , sp o jrzała na m nie, a iro niczny uśm iech o k rąży ł jej usta. Położyła ro b o tę na stojącym obo k stolicz ku, a w stając pow o li, pociągnęła m n ie w e fram ugę okna. — C hodź — w y rz e k ła — i d a ru j mi, że ja to w ła śn ie rozw ieję tw ą o sta tn ią ułudę. N a uczę cię nie w ierzyć... m ęskiej łzie! S p o jrzałam na nią ze zdziw ieniem . Jakto ? Ona, ta poetyczna, eg zalto w an a istota, k tórej nie w id ziałam od lat o śm iu, m iałab y n a w e t nie m ieć takiej u łu d y ? O dkąd ją znałam , b y ła n iep o h a m o w a n ie e g zalto w an ą kobietą. N ieraz d ziew czynkam i m ło d e m i sprzeczały śm y się o św ia t i jego czyny. O na — k ra ń c o w a op ty m istk a, w ie rz ą ca w cnotę, ideał, m iłość, k w iatk i, ptaszki i... ow ce; ja — w idząca w szędzie czarno, czar no i czarno. Dziś ro le nasze się zm ieniły. Micia, k tó rą sąd ziłam o p ty m istk ą n ieu le czalną, po p ięcio letn iem pożyciu m ałżeńskiem m ó w i o ro zw ia n iu m ojej o statn iej u łudy! Zycie w ięc jest lepszą szkołą, aniżeli p rz y puszczałam . Lecz p rzez cóż przeszła ta id ea listk a z błęk itn e m i o czy m a? Jakież przeciw n o ści i roz Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 41 c z aro w a n ia u d erzały w nią jak gro m y i ro z d zierały tę tk an k ę iluzji, jak ą się otoczyła? O na w nic nie w ierzy , naw et... w m ęską łz ę ! Od ch w ili opuszczenia p en sji straciłam ją z oczu. Z listów , k tó re p isy w a ła do m nie, w iedziałam , że b y ła zaw sze jeszcze ró żo w o i tkliw ie u sp o so b io n a ; listy jed n a k sta w ały się coraz rzadsze, choć egzaltacja potęg o w ała się w n ich sto p n io w o . Nagle k o resp o n d e n c ja nasza ustała. K uzynka została żoną, poczem m atk ą — w iedziałam to, m ieszkając poza g ra n icam i k raju , z ust obcych, ale ona sam a nie o d zy w ała się w cale. I dziś po ty lu latach, zeszłyśm y się z n o w u .pod jej dachem , w do m u jej m ęża, czło w iek a atletycznej p o sta w y i w łaściciela c z w ó r ki najp ięk n iejszy ch ta ra n tó w na cały p o w iat... Co m ó w ię ... n a całą gu b ern ję. R o z m a w iały śm y długą ch w ilę — M icia m ilczała p rz e w a żnie, szyjąc p o w o li ró w n e m i ściegam i jakąś b łęk itn ą sukieneczkę d la córki. U w ażałam w niej w ielk ą zm ianę, ale zm ian y tej d o k ła d nie o k reślić nie m ogłam . F izycznie ku zy n ka m o ja zaokrągliła się, w y p ełn iła, ro z ro sła i... ogorzała o d p ro m ie n i słonecznych. M oral nie zaś... ale p o zw ó lm y — niech m ó w i sam a za siebie, niech zdziera ze m n ie o sta tn ią ułudę, 4ako uleczonej, po zw ala się jej... leczyć n a w zajem . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl S tanęłyśm y w ięc w oknie i nagłe obiaty nas po to k i zachodzącego słońca. D okoła n ie p rz e b ra n a m oc zieleni, tej zieleni w iejskiej, zd ro w ej, m łodej, jak jagody m ołodyc, sto ją cych na p ro g u c h a ty ; w o ddali m igoce staw , p o ro sły tata ra k iem , p o k ry ty zielenią i bielą k w ia tó w w o d n y ch . Od pól i łąk w ia ł zapach skoszonej tra w y i w ysychającego siana. O stra w o ń m ac ierz a n k i i ru m ia n k u d o m in o w a ła nad in n em i. N a tu ra z całem sw em bogactw em ro ztaczała się p rz e d nam i. Na k raju h o ry z o n tu czerw ieniły się szm a ty c h m u r, o b ra m o w a n y c h złotem . N iebo zm ie niło się w p u r p u rę i fiolet. Słońce szło na spoczynek po p ra c y d n ia całego. Na pro g ach c h at stały kobiety, z a sła n ia jąc oczy i p a trz ą c na drogę, k tó rą szło całe stado k ró w , pędzonych przez bosych w y ro s t ków i w p ó ł nagie dzieci. K row y szły w olno, klekocąc d re w n ia n e m i ko łatk am i, zaw ieszon em i u szyi; w y ro stk i śp iew ali piosenkę, trz a skając z długich b ató w i p odnosząc tu m a n y k urzu. C hw ilkę p a trz y ły śm y na tę w ieś, idącą w ra z ze słońcem na spoczynek. W szystko p rzy cich ało zw o ln a i w p a d a ło w p ó łsen n e rozm arzenie. K obiety znikały z p rogów , bydło w chodziło do sw ych zagród, dzieci w biegały do chat, słońce zapadało coraz niżej. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl H o ryzont m ien ił się b a rw ą ciem nego sza firu z p u rp u ro w y m odblaskiem , słońce sta w ało się c ie m n aw ą p lam ą i p o w o li znikło za w zgórzem . T eraz cale niebo p o k ry ła szara, jed n o sta jn a zasłona, b łęk it p o w o li przech o d ził w sta lo w ą b a rw ę . N iebo o b u m ie rało . M icia z d a w a ła się czekać tej chw ili. Z da je się, że ch ciała m i pozw olić, abym ze złu dzeniem w sercu p rz y jrz a ła się raz o sta tn i zach o d zącem u słońcu, R azem z o sta tn im p r o m ie n ie m słonecznym zn iknąć m iało i z duszy m ojej słoneczne, o statn ie złudzenie Micia o p a rła się o ram ę o kna i pow oli, stłu m io n y m p ra w ie głosem , zaczęła: — W iesz, jak byłam egzaltow aną p a n ie n ką. T obie m ó w ić nie m am potrzeby. W y ch o w a n k i m u ró w k laszto rn y ch , cie rp im y w szy st kie na błędnicę i egzaltację. Nie w iem , co nas tak u p a ja : czy n iezd ro w y dym kad ziel nic, czy słodka p o k o ra zakonnic, czy ich b ia łe z błękitem hab ity . Nie w iem , nie badam , dochodzić nie chcę. W iem , że có rk a m o ja ch o w ać się będzie pod okiem m atk i i za w czasu cerę jej słońce o p a li; pacierz sw ój w ieczo rn y o d m aw ia ć będzie pod sk lep ien iem nieba, a nie w m istycznej ciszy kaplicy, p eł nej tajem nic, cieni i ro zm arzen ia. Córce sw ej dam z d ro w ie w iejskiej dziew czyny i jej czy stą, n iesc h o ro w a n ą , a m im o to p e łn ą pięk n a Biblioteka Cyfrowa UJK 44 http://dlibra.ujk.edu.pl duszę. Na to m u ró w k lasz to rn y c h nie trzeba. I o ro zm arza, ro ztk liw ia i każe od życia w y m agać w o n i fiołków i zap ach u lilij. Ś w iat przecież niezaw sze fiołki i lilje m a dla nas tylko w zapasie. W yszedłszy z klasztoru* p o w ró c iła m do dom u, gdzie sp o tęg o w ała się egzaltacja m oja. _ *esz’ że i estem sie ro tą — p o d w ó jn ą sierotą. W ych o w an iem m ojem za jm o w a ła się ciotka, b ied n a isto ta, z ro d zo n a w p ierw szej p o ło w ie naszego stulecia, w tedy, gdy „M odlitw a dzie* w ic y “ ro z b rz m ie w a ła dokoła. I w sp ó ln ie w e dw ie d o p om agałyśm y sobie w kroczeniu po k ra in ie fa n ta z ji; jej sta ro p a n ie ń sk ie serce ro ztk li w iało się b e z u sta n n ie w d a re m n e m ocze k iw a n iu n a t^go, k tó ry nie p rzy b y w a ł, — m oja zaś dziew częca w y o b ra ź n ia stro iła tego, k tó ry m iał p rzy b y ć, w najpiękniejsze szaty ’ niby K irk o ra w baśni. K rólew icz m ój m ia ł b y ć piękny, kruczo* w łosy, bładolicy, błęk itn o o k i, sm ukły, szla chetny, ry cersk i, śm iały, poetyczny, w zniosły, sło w em m ia ł to być ideał, p rzy k tó ry m w szy scy b o h a te ro w ie bledli i w p y ł się rozsypy* w ali. J C iotka P elagja c h ętn ie ro z m a w ia ła Ze m n ą 0 tym bajecznym u tw o rz e m ej w y o b raźn i. 1 o n a u nosiła się w ra z ze m n ą w k rain ę ułu* t y i fantazji, sta w ia ła coraz n o w e w ym aga* Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 45 nia — żądała, by m ó] przyszły pisał w iersze w „ s z ta m b u c h u “ i g ry w a ł na cytrze. Ja b y łam jeszcze zu chw alsza. M arzyłam o przejażd żk ach po jeziorze p rzy księżycu, o w y p ad k u , p rz e w ró c e n iu ło dzi, ra tu n k u i... w dzięczności d la m ego w y baw cy. P o w o li egzaltacja przeszła w stan c h o ro bliw y. P o d sy can a im ag in acja tw o rzy ła coraz to w sp an ialsze o b razy — d n iam i i no cam i całem i w id ziałam p rze d oczym a m em i tw a rz piękn ego b ru n e ta o w ielkich, b łęk itn y c h ź re nicach, w p atrzo n eg o w e m n ie z w y ra z em bez granicznej m iłości, ale i p e łn y m rycerskiego szacunku. W y o b raźn ia p ra c o w a ła gorączkow o. W y c h u d ła m , p o b la d ła m jeszcze b a rd z ie j— nie ja d ła m obiad u , ży w iłam się g a la retą i nie d o jrz a ły m agrestem , p ła k a ła m o szarej godzi nie i u b ie ra ła m się biało, jak O felja cierp iąca na p o m ięszan ie zm ysłów . N ieraz p ó źn ą nocą sn u ła m się po szpale ra c h ogrodu, a dziew ki w p ie k a rn i m ów iły, że „do p a n ie n k i m u si złe p rz y s tą p iło “. Ciocia, zam iast zaap lik o w ać m i codziennie szklankę gorzkich ziółek i ze sześć pigułek żelaznych, w z d y c h a ła w ra z ze m n ą, m arzy ła, a o szarej godzinie b rz d ą k a ła „M odlitw ę dzie w ic y “. 46 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Było to śm ieszne, c h o ro b liw e istn ien ie d w ó c h n iezd ro w y ch , b e z k rw isty ch kobiet, tra w iących się w egzaltacji i niedorzecznem ro z m arzen iu . W reszcie id eał m ój m ia ł znaleźć u p la stycznienie. P ew n ej niedzieli, na su m ie w p a ra fja ln y m kościółku dostrzegłam w ysokiego, pięknego b ru n eta , w p atrzo n eg o w e m n ie z w y razem u p o rn e j ciekaw ości. T eraz w iem , że nie było to nic w ięcej, jak tylko ciekaw ość, ale ja d o znałam w strząsającego w rażen ia. Serce m oje było, niby w o sk rozgrzany, gotow e do p rz y jęcia w ycisku pieczęci. P ieczęcią tą były w tej c h w ili oczy b ru n e ta , w k tó ry c h w y o b raź n ia m o ja w y czy tała cześć i uw ielbienie. Z ap o m n iałam w ów czas, że b y łam jed n ą z n a j bogatszych p a n ie n w okolicy, że w ieś m oja czysta jak... m ęsk a łza, że go rzeln ia daje do skonały dochód... 0 w szystkich tych d ro b n o st kach zap o m n iałam . C hciałam być k o c h a n ą dla sw ej m izernej istoty. W ró c iła m do do m u z silnym b ó lem gło w y i z g o rączk o w em i w y p ie k a m i na tw arzy . Z nalazłam sw ój id eał! Ciotka z a a p ro b o w a ła m ój gust i w y d a ła wyrok, że rzeczyw iście ów b ru n e t m oże być m oim ideałem . Czyż p o trz e b u ję ci m ów ić, że id ea ł w k ró t kim przeciągu czasu został m i najprozaiczniej Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 47 zap re z en to w a n y podczas jakiejś sąsiedzkiej m ajów ki, pom iędzy stosem k u rcz ą t i m izerji ze śm ie ta n ą ? Serce m i biło b a rd z o m ocno i ze zm ięszania nało ży łam sobie cały tale rz y k m izerji, co w y w o łało o lb rzy m ie zdziw ienie ze stio n y m ej sąsiadki W iedziano b o w iem , że żyję jed y n ie ro są k w iató w i g alaretą z nóżek cielęcych. Ideał jed n a k mój nie o d stra szy ł się tą ilością m i zerji — ow szem , u śm iech n ięty , z a p atrzo n y w oczy m oje, rozpoczął ro zm o w ę, z początku b an aln ą, p o w o li jed n a k w p a d a jąc ą na n ieb ez pieczne to ry i m anow ce. B yłam d n ia tego w d ziw acznym n a stro ju , p ra w iła m sam e b red n ie , a on słu c h a ł z p o b ła ż liw ym u śm ie c h em nauczyciela, k tó re m u dziec ko o p o w ia d a b ajk i w godzinie rekreacji. G dybym b y ła m niej ro zg o rączk o w an a, p o w in n a b y łab y m zauw ażyć te n uśm iech, jako też uw agę, z jak ą zd a w a ł się m ój ideał n o to w ać sobie w pam ięci w szystkie m oje zap a try w a n ia i poglądy. M ieszkał w sąsiedztw ie w ra z z m atk ą i sio strą, p a n ie n k ą czerstw ą, ru m ia n ą , żyw ą, niep o sia d a jąc ą w ielkiej m ej sy m patji. Że d a w n iej go nie w id y w a ła m , po ch o d ziło to stąd, że stu d ja agronom iczne o d b y w ał w jednym z zakładów zag ran iczn y ch i d o p iero od tygo d n ia p rz y b y ł w nasze stro n y . M ów ił m i w iele 48 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 0 sw em z a m iło w an iu n a tu ry , o zachodzącem słońcu, o jego blaskach, o p ro zie codziennego życia, o p o trzeb ie poezji, m iłości i idealn y ch , n iep o c h w y ln y c h uczuć. P ierw szy to b y ł człow iek, k tó ry m n ie zro zu m iał, p ierw sz y — bo n a w e t ciocia P e lasia nie tra fiła tak w m ój to n i nie u m ia ła p o d d ać tak w łaściw ej n u ty m ej c h o ro b liw e j fantazji. W p ra w d z ie uśm iech ał się p rzy te m 1 ch w ila m i p a trz y ł na m n ie jakoś dziw nie, jak lek arz na chorego, ale ja nic nie w id zia łam , nic nie czułam , — w ied ziałam tylko, że jestem szczęśliw ą, odczutą, zro z u m ia n ą , w n ie bow ziętą ! Jak długo trw a ła nasza ro zm o w a, nie w iem , — odgłos m u zy k i h a ła śliw ej n a m p rz e rw a ł. Z aczynało się zm ierzchać, służba ro z w ieszała na d rze w ac h i z a p ala ła k o lo ro w e lam pjony, p a ry sta w ały do k o n tre d a n sa, dzieci zasypiały na stosach szali, p led ó w i poduszek p o w o zo w y ch . T o w arzy sz m ój w stał, p o d a ł m i ręk ę i p o szliśm y tańczyć w ra z z in n y m i. C hodziłam jak s e n n a ; p a n ie n k i śm iały się w esoło dokoła m nie, ja ro zm a rz o n a ledw o d o ty k ała m ziem i. Z nalazłam sw ój ideał! Po sk o ń czo n y m k o n tre d a n sie zbliżyła się do m n ie Mazia, sio strzy czk a m ego tancerza. U śm iechnięta, za ru m ie n io n a, w y d a ła m i się Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 49 p o sp o litą w sw ej k re to n o w e j ró żo w ej su kience. P o rw a ła m n ie p o d rę k ę i pociąg n ęła p o d d rzew a. — Bój się Boga, M iciu! — z a w o łała ze śm iech em — o czem ty ro zm a w iała ś z m o im b r a te m ? W szak on ty lk o o sw o ich cetrach , taksach, flintach, k o n iach i y o rk sh ira c h m ó w ić um ie. My, p a n n y , nigdy z n im nie ro z m aw ia m y ! C hyba, że i ty znasz się n a y o rk s h ira c h ? S p o jrzałam n a nią z p o lito w a n ie m . W y d a ła m i się p ierw ej p o sp o litą, teraz jed n a k b y ła m ało d u sz n ą i śm ieszną. — Tak, Maziu, m ó w iliśm y o y o rk sh ira c h , o d rze k łam z o d cien iem w yższości. Z dziw iona, sp o jrzała na m n ie i w zru szy ła ra m io n a m i. P o c h w ili w id ziałam , jak w g ru pie sw y ch ró w ieśn ic ze k o p o w ia d a ła coś z w ielkiem zajęciem . Z ap ew n e m ó w iła o m n ie i o sw oim bracie. W szystkie p a n ie n k i śm iały się serdecznie. Ale m n ie śm iech ten nie do tykał. C zułam się w yższą n a d nie w szystkie. Z nalazłam sw ój ideał i nie d b a ła m o św iat cały... K uzynka m oja u m ilk ła na chw ilę, jak b y oddając się w sp o m n ien io m , Ja p a trz ąc na nią, tak zd ro w ą, tak św ieżą, p e łn ą życia i energji, d ziw iłam się w d u c h u p rze w ro to w i, jaki n astąp ić m u siał w tej kobiecie, k tó ra , w ed łu g 4. G. Z ap olsk a — K rzyż P ań sk i („L ektor“). Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 50 ałów w łasn y ch , b y ła lat tem u kilka „pianką z m gły i g a la re ty 44. — P o m ija m szczegóły k ro k ó w p r z e d w s tę p n y c h — ciągnęła dalej kuzynka. — Znasz te n u d n e w iejskie w izyty d w ó c h ro d zin , p r a gnących zaw iązać m a łż e ń stw o ; w szystko odhyło się po fo rm ie : w izyty, rew izyty, sążni ste bu k iety , o św iadczyny w a lta n ie na klęcz kach, z p y z a ty m księżycem na św iadka, p o tem ośw iadczyny w pokoju, p o tem w salonie p rze d ciocią Pelasią, p o tem p ro śb a jego m a t ki, p o tem zaręczyny, aż w reszcie oznaczono dzień ślubu. J a p ły w a ła m w b łęk itach . On nie z m ien ił się a n i n a ch w ilę. Czuły, tk liw y , ry cersk i, kochał, przysięgał, m arz y ł i śp ie w ał w ra z ze m n ą. Ż yliśm y w k rain ie fantazji, b u d o w a li k ry sz ta ło w e zam ki i n a b i jali je ćw ieczkam i poezji. On sam m i te ćw ieczki znosił, czasem w takiej ilości, że czułam się niem i u tru dzoną. L udzie doo k o ła dziw ili się tej zm ianie, ja k a w n im zaszła. On, g o spodarz w zo ro w y , m y śliw y zaw ołany, on, m iłu jący do tej c h w ili tylko g o sp o d arstw o , in w e n ta rz , p o la sw e i pługi, on, ro zm a w iają c y z p a n n a m i o p ło dozm ianie, y o rk sh ira c h i b a ra n a c h N egretti, o n sta ł się czułym C eladonem i w z o re m tr u b a d u ra średniow iecznego. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 51 W edług m ych ów czesnych pojęć, nie b y ła to zm iana. On był tylko n iezro zu m ian y m p rzez św iat i k ry ł w sobie sk arb y uczucia i poezji, — bo pocóż ro zrzu cać kosztow ności p o d stopy istot, nieznających się n a ich cenie? Ze m n ą o d rzu c a ł p rz y b ra n ą "iaskę i sta w a ł się sobą. B yłam d u m n a z tego i szczęśliw a. Z d ro w ie je d n a k m oje coraz bard ziej sła b ło ; były c h w ile, w k tó ry c h lęk an o się o m n ie : a n em ja d och o d ziła do m o żliw y ch granic. Z adecydow ano w ięc w yjazd do kąpiel m o rsk ich i to w jak n a jp rę d sz y m czasie. Po p o w ro c ie odbyć się m ia ł ślub. N arzeczony m ój nie m ógł n a m tow arzyszyć. Zajęcia go sp o d arsk ie, a p rzy te m p rzy g o to w y w an ia n a szego gniazdka, w ym agały koniecznie jego bytności. Z łorzeczyliśm y p rozie życia, ale ulec było trzeba. Już k ilk a tygodni b a w iła m w kąpielach, p atrząc na m orze, w zd ychając i m ocząc się w słonej, zielonaw ej w odzie. T ęskniłam za w y b ra n y m m ego serca i zan u d załam ciocię P elasię o p o w ia d a n ie m o jego p rzy m io tach , co jed n a k nie przeszkadzało m i jeść dużo i sy piać jeszcze lepiej. Jedyną ro z ry w k ą m oją były jego listy. P rz y n ajm n ie j tak w siebie w m ó w ić u siłow ałam , bo razem ze zd w iem p o w ra c a ła m i ciekaw ość nieznanego, a bez m ia r m o rz a zajm o w ał m n ie bardzo. Biblioteka Cyfrowa UJK 52 http://dlibra.ujk.edu.pl On tęsk n ił także. P isy w a ł dużo i pięknie. W iele tam było o spójności dusz, o g w ia zdach i obłokach, o m yśli, k tó ra stoi zaw sze p rzy m n ie n a w arcie, o... no — sło w em ten cały arse n a ł po d ręczn ik a listów m iłosnych, k tó ry ch y b a jeszcze w p o m ro k ą o k ry ty c h cza sach d y k to w a ła A m o ro w i W en era. A m or sło w a sw ej m am y k re ślił na p ła tk a c h róży i ro z rzu c a ł po św iecie. Z akochani listki te c h w y tali, p rze n o sili na p a p ie r, tra n sp o n u ją c w e dle skali sw ego głosu. A m or figlarz m u siał śm iać się serdecznie, a W e n e ra ziew ała. P o w ró ć m y jed n a k do m ego narzeczonego. Otóż listy jego były p ięk n e bezw ątp iem a, ale m n ie zd aw ało się, że w n ich zam ało tę sknoty! I w y ra z iłam sw oje zdanie w n a stę pującym liście, p isa n y m w p ra w d z ie po sp o życiu obfitego śn ia d a n ia, ale zato b ardzo w zn io sły m i p rze p e łn io n y m w ielkim sm u t kiem . W k ró tce o trz y m ała m odpow iedź. B yłam z niej zu p ełn ie zadow oloną. P om iędzy litera m i, gorejącem i jak p ło m ienie, ro zp o śc iera ła się c u d o w n a p la m a ! P la m a ta ileż u ro k u m ieściła w sw ej za m azanej a tra m e n te m p o w ie rz c h n i! W szakże to była... łza!... Ł za, sp a d ła n a p a p ie r podczas k re śle n ia do m n ie listu, — łza, k tó ra , p aląc źrenice, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 5Ś sp ły w ała, jak b ry la n t czysty, ze sm u tk iem i tęsknotą tra w io n e j piersi. P ra w d z iw a m ęska łza! O garnęło m n ie szalone uniesienie. On p ła cze ! Płacze w śró d ciem nej nocy, gdy w szyst ko ułoży się do snu, a gw iazd b ry la n ty za ścielą niebo! On płacze! Płacze w tedy, gdy ró żo w e słonko w staje, jak śpiąca k ró le w n a , i do r a dości i życia św iat budzi! On płacze! Płacze, choć dookoła śm iech i p u sto ta ro zb rzm iew a. On płacze, bo m n ie n iem a p rzy nim , bo cierpi, bo kocha, bo tęskni... bo ujrzeć m n ie p rag n ie. I w n a d m ia rz e uczucia cało w ałam tę łzę ro z la n ą n a p a p ie r z e ; klęk ałam p rz e d nią, dzię k o w a ła m Bogu za sk arb ta k drogi. O pisałam sw oje w ra ż en ie m em u najd ro ższem u i ocze k iw a ła m odpow iedzi. P rz esta ła m się kąpać, ja d a ła m b a rd z o m ało i p ró b o w a ła m płakać, ale m i się to nie u daw ało. C zyniłam sobie z tego p o w o d u gorzkie w y rzu ty ... ale tr u d n o ! T rz eb a tak kochać, jak „ o n “, aby p łak ać z tę sknoty. N iebaw em n adszedł list tak o c z e k iw a n y ; drżąc, o tw o rzy ła m go. Z achw ycenie m oje przeszło w szelkie g ranice — nie jed n a łza ro z le w a ła się na papierze, było ich aż... t r z y ! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl I tak crescendo w zm ag ała się ilość łeż — po u p ły w ie d w ó ch tygodni listy m ego n a rz e czonego ro b iły w ra ż en ie rzeki, n ak reślo n ej na p ap ierze. To p rz e b ra ło m ia rę . Jakto?. W ięc ja m am m u p o zw olić cier p ieć ta k b a rd z o ? 0 , nie! Nigdy! On m oże to życiem przypłacić. P o m im o o p o ru ciotki, w y b ra ły śm y się w drogę do d om u. N ie up rzed ziłam o tern sw ego narzeczonego — chciałam m u sp ra w ić rozkoszną niespodziankę. P rz y b y ły śm y do d o m u w czesn y m ra n k ie m . N aty ch m iast k aza łam osiodłać k a rą klaczkę, na k tó re j o d b y w a ła m często ek sk u rsje p o ran n e . Ciocia P e lagja ła m a ła ręce, p ro sz ą c m nie, abym zo stała i posłała kogokolw iek z zaw iad o m ien iem o naszem p rz y b y c iu ; ale w m ej u p a rte j głó w ce d o jrzał planik, k tó ry ch ciałam koniecznie w czyn w p ro w ad zić. M ajątek m atk i m ego narzeczonego g ra n i czył z nam i, jak to m ów ią, o m iedzę. W ie działam , że „ o n “ m ieszka jeszcze w dom u m atki, i chciałam nagłem p rzy b y ciem otrzeć łzy, ta k b a rd z o często z ócz u k o ch an y ch p ły nące. Szybko p rz e b y ła m p rzestrzeń , dzielącą m n ie od n ie g o ; klaczka m o ja z e b ra ła się na w ielk ą energję i galopow ała, jakby szło o śm ierć lub życie. Gdy p rzy b y ła m p rze d ganek, z a Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 55 dziw iony służący ty m p rzy śp ieszo n y m tę te n tem konia, w ybiegł aż na drogę, a u jrz a w szy m n ie za ru m ie n io n ą, z ro z w ia n e m i w ło sam i, z kap elu szem n a bak ier, p rz e ra z ił się tak stan em m oim , że ch ciał w ezw ać pom ocy. N akazałam m u m ilczenie i z u p e łn ą ta je m nicę — i za p y ta ła m o pan a. — O! Ja śn ie p a n i z p a n ie n k ą w y je c h ały p rze d w cz o raj do D ą b r o w y ; dziś ra n o m ają w rócić. — A... p a n ? — A ! P a n icz ? P anicz p o jec h a ł n a fo lw ark , ale zaraz w róci, bo b u ła n e k zach o rzał, a on 0 niego d b a w ięcej, niż o oko w głow ie. Z siadłam z k o n ia i w eszłam w e w n ą trz do dom u. Nic się nie składało tak, ja k w y m a rz y łam . On b y ł na fo lw ark u , a b u ła n e k zach o rzał... P o stan o w iła m je d n a k czekać na niego 1 na m atkę. Raz jeszcze p o p ro siła m starego Ja n a o tajem nicę i, otrzy m aw szy solenne przyrzeczenie, k azałam m u odejść i u k ry ć k o nia za sta jn ia m i — O, tu jaśn ie p a n i będzie najw ygodniej; tu g abinet panicza, dużo książek i gazet! P r o szę, niech pani w ejdzie... p rędzej czas p rz e m in ie .. W iedziona ciekaw ością, w su n ę ła m się do gabinetu. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Jan z a m k n ą ł d rzw i, za p ad ła p o rtje ra i... p o zo stałam sam a. O bejrzałam się dookoła. G abinet ten był to n iew ielki, czw oroboczny pokój, ta p e to w a ny zielono, obw ieszony tro fe a m i m y śliw sk iem i, szpicrutam i, h a ra p a m i i jak iem iś in n e m i a m n ie n iezn an em i narzęd ziam i. Strzelby, d u b eltó w k i, noże m yśliw skie, siekierki, pouczep ia n e na ścianach, tw o rzy ły gw iazdy, w k tó ry c h o d bijały się p ro m ie n ie w schodzącego słońca. M odel w odnego m ły n k a, garść nasien ia koniczyny, p rz e ta k p ełen o w sa i pełn o in n y ch tego ro d zaju p rze d m io tó w zalegało b iu rk o . Gała p ro za ! Poezji a n i śladu!... Z apach sk ó ry rozlegał się w pokoju, pom ięszany z w o n ią te rp e n ty n y , k tórej o tw a rta bu teleczka stała na stoliku. W ięc to tu, w ty m ek o n o m sk im chaosie, „ o n “ płacze za m n ą ? W śró d sk ó r i h a ra p ó w sp ły w a ta lśniąca, ja k kry ształ, czysta, n iesk a lana... m ęsk a łza? Z bliżyłam się do b iu rk a . P o m ięd zy ow sem i m o tk iem ln u leżał a rk u sik p a p ie ru ze św ieżem p ra w ie jeszcze p ism em Był to zaczęty list do m nie, zaczęty i p rz e rw a n y w y jazd em n a fo lw ark lu b w izytą u cho reg o bu łan k a. U czułam jakieś d ziw n e ściśnienie serca życie ze sw em i n ieugiętem i p ra w a m i otaczało m n ie tu dookoła. P oezja u stę p o w ała m iejsca Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 57 p ro zie d n ia pow szedniego. O w ies zasy p y w ał b lad o liljow y a rk u sik , n a k tó ry m w id n ia ło : „O m ój a n ie le !“ A nioł i ow ies! Nie, stanow czo tak być nie p o w in n o . N agłe d rg n ęłam p rz e ra ż o n a — „on“ n a d chodził, głos jego dochodził w y ra ź n ie uszu m oich. Cóż, u stu d ja b łó w ! D laczego w e te ry n a rz jeszcze nie p rz y je c h a ł ? Chcecie, żeby m i cała sta jn ia w y z d y c h a ła ? N iech L ikow ski sam idzie zaw łokę zrobić... — Ja tam za k w a d ra n s przyjdę. Z aledw ie m ia ła m tyle czasu, aby się uk ry ć za p o rtje rą , zasłan iającą niew ielk ą fram ugę, gdzie zn alazłam się w sąsied ztw ie sta ry c h sio deł i p o ła m a n y c h cybuchów . D rzw i o tw o rz y ły się z im p e te m i on w p a d ł raczej niż w szedł do pokoju. Z aledw ie p o zn ałam m ego w y k w in tn eg o b ru n e ta o blad em czole i k ru cz y c h kędziorach. N ieogolony, o p a lony, w długich b u tac h , w k o lo ro w ej, w y m ię tej k u rtce, b y ł raczej p o d o b n y do naszego ekonom a, aniżeli do m ego id eału . W ielk iem i k ro k a m i p rzeb ieg ł gabinet, k lął i ta rł c z u p ry nę. Ja w id ziałam i słyszałam to w szystko z m ej k ry jó w k i i dusza z a m iera ła w e m nie. Jakże tu u rząd zać teraz ro m a n ty cz n e n iesp o dzianki człow iekow i, k tó ry m a tak b ard zo za błocone b uty i zam iast k ra w a tu rodzaj p o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl s tro n k a na szy i? P rz y tu liła m się do ściany i p rzy k u c n ę ła m n a jakiem ś sta re m siodle. Nogi d rżały p ode m ną. On, n ak ląw szy się do w oli, zbliżył się w reszcie do b iu rk a , u siad ł i w ziął p ió ro do ręki. Serce zabiło m i g w ałtow nie. Pisze list! L ist do m nie... Ale on w sta ł nagle i zbliżył się do w ie l kiej fajczarni, stojącej w pobliżu b iu rk a W y b ra ł trzy ło k cio w y cybuch, z szufladki w y d o był k ap ciu ch z ty to n iem , nało ży ł fajkę, u gniótł tytoń, zapalił, pociągnął, sp lu n ął, zn ó w p o ciągnął i d o p iero z a b ra ł się do p isa n ia listu. Z najw yższą ciekaw ością i jakąś n ie o k re śloną p rzy k ro śc ią p rzy g ląd ałam się tej r o bocie. Bo też było czem u się p rzy g ląd ać! On c h w ila m i zn ik ał z p rze d oczu m oich poza k łęb a m i d y m u ; gdy jed n a k się w y n u rz y ł, w i działam , jak k ręc ił głow ą, staw iając w o ln o litery, w z ru sza ł nied w u zn aczn ie ra m io n a m i i zaglądał do jakiej czarno o p ra w n e j ksią żeczki, k tó rą w y ją ł z szuflady. Ł a tw o m o żn a było zrozum ieć, że pisanie listu sp ra w ia m u w iele tru d n o śc i i jest ciężką dla niego p racą. C h w ila m i p rz e sta w a ł pisać i w ą c h a ł te r p en ty n ę, k ln ąc przy tern zarządzającego sm ola rn ią w cale n ieestetycznem i słow y. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 59 N agle, jak b y sobie coś p rzy p o m n iał, w y ciągnął ręk ę do szklanki, w k tó re j m oczyły się w łó k ien k a konopi, i p o w o li strz ą sn ą ł k ro plę w ody na zapisany a rk u sik p a p ie ru ! W e m n ie serce bić n a ch w ilę p rzestało. T a k ro p la w ody to... jego łza! Za o k n em d ał się słyszeć głos rządcy, w ołający go do chorego konia. P o rw a ł się szybko i bez czapki- w yszedł z pokoju. Ja w y su n ę łam się cicho z za p o rtje ry i zbliżyłam się do b iu rk a . Tak, — w o d a p o w o li p rzy sy c h a ła do p a p ieru , tw o rzą c p lam ę szaraw ą, okrągłą... p ra w dziw ą m ęsk ą Izę! C zułam śm ie rć w sercu, sp ad łam z nieba na ziem ię. Z am iast łzy płynącej z serca, on m i po syłał k ro p le w ody, w k tó re j się m oczyły k o nopie ! Jakież ro zczaro w an ie! K siążeczka czarn o o p ra w n a leżała obok listu. S pojrzałam n a ty tu ł: „P odręcznik d la zakochanych, czyli 150 listów d la n a rz e c z o n y c h “. Spuściłam głow ę i z ap łak ałam na grobie m y ch m a r z e ń .. co Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl C hw ilę m ilczałyśm y obie — ja sm u tn a, o n a uśm iech n ięta, ale także nie w esoła. Ja p ierw sz a p rz e rw a ła m m ilczenie. — I cóż d a le j? zap y tałam . — Jakże p o stąp iłaś ? D rz w i się o tw o rzy ły . Do pok o ju w p a d ł raczej niż w szedł w ysoki, ogorzały, b arczy sty b ru n e t w b u rc e na plecach. Micia p o rw a ła się od o kna i rzu c iła m u się na szyję. — Masz odpow iedź! — zaw ołała, śm iejąc się i tu ląc głow ę do p iersi m ęża. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl SERCE. D RO BN O STK A . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ...Na p en sji m ó w io n o nam , że serce to w o re k m ięsny, z k tórego k re w ro zch o d zi się po całem ciele. T ak m ó w io n o na p e n sji — pam iętasz za p e w n e ; lecz co ci życie p o w ied ziało o sercu, ty niebieskooka, k tó ra łzaw y w z ro k o z a ch o dzie za p ro m ie n ie m słońca posyłasz?... Co lata całe c ierp ień i ud ręczeń w y rz e kły? Czy p o tw ierd z iły zdanie a n a to m a, czy coś jeszcze ze siebie d o d a ły ? Czy p ró cz k rw i i k o m ó re k n iem a tam nic w ięcej w ty m sm u tn y m naszym to w arzy szu , k tó ry się często r a n ą k rw a w i i cicho w nocy skarży... a skarży ?... O dw racasz głow ę, kryjesz oczy, nie chcesz, b y m w n ic h czy tała! Nie lękaj się, b ied n e dziecię, nic w e łzach tw y c h niem a d la m n ie now ego. Jest jed n o m o rz e c ierp ień , jest je dno m iejsce w nas, k tó re te c ie rp ie n ia jakby p rze p a ść chłonie... T o m orze, to głębia... to serce!... D la a n a to m ó w ro z p ro w a d z a ono k r e w ; dla nas to ż a ło b n a u rn a, w k tó rej p o p io łó w 64 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl cała m oc w ielka, a b ry la n tó w szczęścia m ię dzy n iem i nie do jrzeć p ra w ie . D la d o k to ra n arzęd zie k rw io n o śn e dla nas siedlisko m iło ści w ielkiej, p o św ięceń bez g ra nic... i b ezd en n ej rozpaczy. P a trz jakie ono d ro b n e ; połóż tw ą rękę m alu c h n ą, a zakryjesz je zu p ełn ie, — a przecież jakież w n iem bogactw o m iłości, jakaż k o p a l n ia u śm iech ó w , k tó re ludziom o p ro m ie n ia ją życie, do sz la c h etn y c h czynów w io d ą ! D ro b n y to sk arb iec, a w nim tyle p r o m ie n i sło n e c z n y ch , p rz y w ią z a n ia kobiecego, szep tó w m iło sn y ch , sz la c h etn y c h uniesień... i w szystko to m ieści się tam , tam , tuż p o d rę k ą tw oją. B ogactw o tw o je w ielkie; ro zd a w ać je p e ł ną d ło n ią m ożesz, jak d o b ra w ró żk a, za k tó r ą sz m e r dziękczynny p ły n ie jak s re b rn a sm uga za łódką. T ylko, na Boga! Strzeż, aby razem i sk a rb c a ci nie zab ran o ... Będziesz w ted y b ard zo , b ard zo nieszczęśliw a! S erce sw e zach o w aj d la sieb ie; gdy raz ci z p iersi w y d a rte zostanie, pójdziesz p ła cząc, szukać go w szęd zie; p o ran isz się cała o c iern ie p rzy d ro ż n e i znękana, zm ęczona u p a dniesz w reszcie na ro zstajn ej drodze, w p a trz o n a w d al ciem ną... Lecz serca sw ego nie znajdziesz, nie zn aj dziesz!... L ub, jeśli gdzie na ro zd ro ż u z n a j dziesz jakiś p rz e d m io t zniszczony, stłuczony, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 65 Ę p o sz arp a n y , z ra n io n y — p rz y p a trz m u się dop b rz e ... to będzie serce tw o je! to b ie d n e serce k tó re ludziom oddałeś z ufnością b e z m iern ą , a k tó re zd ep tan o , jako rzecz zbyteczną. Nie b ierz go n a p o w ró t! p o rz u ć w ś ró d ch w astó w , uciekaj, nie p a lrz ą c za siebie... poco ci nosić w p ie rsi tak ą w ielką, o p lw a n ą ran ę . Nie m iej lepiej w cale serca. Śm iej się śm ie c h em szalonej!... S ercem się kocha, nie g ło w ą ! S ercem się c ie rp i i serce w człow ieku zam iera. Czyś ty b y ła k ie d y k o lw ie k p rzy łożu konającego? Gzy w iesz, jak życie zasty g a? Serce bić p rzestaje, k re w się ścina i człow iek w dal odchodzi, tam skąd p rz y sz e d ł, w dal ciem n ą, niezgłę bioną... D rżysz cała, nie lu b isz zgonu, cm entarzy... ale ileż tam serc śpi spokojnie, a k a m ie n n e anioły snu tego strzegą! Słuchaj!... B rzoza szum i tylko, a p ro m ie n ie słońca szczyty k rzy żów całują. Te serca, śpiące p o d m asą n a r cyzów i tu b ero zy , nie c ierp ią, nie płaczą, nie jęczą w śró d bezsen n y ch nocy. Jeśli cierpisz bardzo, idź i ty na spoczynek w ieczny. T aki a n io ł o m a rm u ro w y c h sk rzy d łach do snu cię ukołysze, a słońce złotym c a łu n e m otuli. I brzo za zaszum i ci k o łysanką, a b lad a tu b eroza w o n ią sw ą otoczy... O dpoczynek w ieczny!... 5. G, Z ap olsk a — K rzyż P ań ski („L ek tor“), Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Czyż nie lepiej zasnąć p o d m ogiłą i być jak ten, k tó re m u S e rc e u s ta ło , p ie r ś ju ż lo d o w a ta , Ś c ię ły się u s ta i o c z y z a w a r ły — N a ś w ie c ie je s z c z e , le c z ju ż n ie d la ś w ia ta . C óż to za c z ło w ie k ? U m a rły ! Łzy m asz tera z w o c z ac h ; m ów isz, że u m rzeć tak m łodo nie pragniesz!... Lecz jak chcesz żyć z se rcem w p iersia c h i z p rag n ie niem o d d an ia go k o m u ś na w ie k i? Co za śm ieszne o d d a n ie ? Czy słyszysz tę m elo d ję? Czy cię nie w strz ą sa do głębi u ro k ty ch to n ó w tęsknych, sm u tn y c h , ro zp aczą d rg a ją c y c h ? W śró d ciszy nocnej p ły n ą one jak je d en jęk p ro śb y , skargi, błagania... To p o to k łez szem rzący w śró d serdecznej boleści, — to sk arg a serca, k tó re k rw a w i się c ie rp ie n iem bezdennem ... S łu c h a j,... słuchaj jeszcze... to n o k tu rn p rz e d z ie ra się p rzez gęste gałęzie drzew u ro czej w yspy... W o d d ali w id ać sy lw etk ę ciem nookiej kobiety... O na nie słu c h a m elo d ji s e r decznej, o d w ra c a głow ę, lecz ty słuchaj. Czy chcesz ta k cierp ieć i w noc bezsenną w o łać ty m ro zp a c z n y m głosem ?... Czy nie w iesz, że Bóg, d ając lu d zio m serce, chciał im czyściec w p iersi w ło ż y ć ? Czyż nie w iesz, że najszczęśliw si są ci, k tó rzy idą przez św iat bez s e rc a , z k a m ie n ie m w p iersia c h , w eseli i u śm ie c h n ię c i? Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 67 Ci m ają u śm ie c h n ię te usta, p ogodne sp o j rzen ie, jed w a b n e c h u stk i do n o sa i często b i nokle w złotej o p raw ie. Śm ieją się c h ętn ie ze w szystkiego i w o lą trufle, czasem fałszo w ane, ale jedzą je zaw sze z d o sk o n a ły m a p e tytem . Ci ludzie p rze jd ą po sercu drugiej istoty, jak po ch o d n ik u k okosow ym . Gdy spotkasz takie n a d ro d ze istoty, skłoń głow ę z szacu n k iem w ielkim . Ci ludzie nie m ają serca. Lecz ty, u p a rta entuzjastko, ciągle sw em i załzaw io n em i oczym a na m n ie s p o g lą d a s z ! M ówisz, że nie lubisz tru fli i że nędza ci serce p o ru sz a ; szepczesz, że k o ch ać m ożna tylko sercem , a m iłość — toć Bogu uczucie s k ra d z io ne i w duszę człow ieka p rze lan e . I tw ie r dzisz, o jasn o w ło sa , że bez tej m iłości s e r decznej św iat z a m a rłb y cały, k w ia ty b y nie m iały w o n i, a słońceby zgasło! I m ów isz, że gdy dw oje serc p ołączy się na w ie k i, to z rad o śc i w ielkiej łzy płyną, a u śm ie c h u sta ro zchyla. P o c a łu n e k m iło sn y w sercu echo zn ajd u je i dźw ięczy tam , jak p io sn k a m iło sna. T eraz ty m i słu c h a ć każesz... „A ślu b u ję ci w iern o ść, m iłość i p o słu szeństw o m ałż eń sk ie “. Błyszczy o b rączk a i biały w elon o b lu b ie n jc y ! O u p a rta entuzjastko, w ięc tu m i iść każesz i w słu c h ać się w szep tan ą przez ludzi przysięgę.., „A iż cię nie opuszczę aż do śm ie rc i!...“ •5* 68 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl T eraz ty na m n ie patrzy sz z triu m fem . W idzisz Izy w m oich oczach . To głos tej biało u b ran e j dziew czyny w z ru szy ł m n ie do głębi, a m oże w o ń bzu, k tó ry ro zp o śc iera się po obu stro n a c h ołtarza. W yjdźm y z kościoła, zap ach k ad zid ła od u rza, po głow ie plączą się s ło w a : S ia r a to , s t a r a h is to r j a 0 n o w e j n ie z m ie r n ie t r e ś c i ; A g d y się k o m u p r z y t r a i i , S e rc e m u p ę k a z b o le ś c i... W idzisz, tera z to b ie z a sn u w a znów oczy jakaś m gła niepoczciw a. P ochyl głow ę, to ję czy serce... H einego .. Zam ilkłaś, b ied n a i s t o t o N a p alcu tw y m błyszczy pierścionek zaręczynow y z tu rk u sem w kształcie serca. D ookoła błękitnego k a m ie n ia b ielą się p erły. . P e rły — to ł z y ! Czyż m o ja w i n a , że ja w szystko przez łzy w idzę, i że w szyscy ci, k tó rz y serce w p ie rsia c h m ieli, p łak a li przez życie c a łe ? Lecz ty, szalona, pozbyć się go nie c h c e s z ; m ów isz, że w olisz m ieć w p ie r siach ra n ę n a w e t, niż nie m ieć nic. . pustkę o h y d n ą. W y b ierasz w ięc łzy, perły... nie chcesz d jam e n tó w uśm iechu?... K ryjesz w sobie tę m ogiłę w sp o m n ie ń , ku któ rej się zw racasz w śró d bezsen y ch nocy, i w cie rp ie n iu ulgę znajdujesz? Jesteś w ięc kobietą... k o b ietą w każ Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl d ym caiul Pozbyć się ńie chcesz serca i p o zw alasz m u dręczyc się bezustannie. i y m ów isz, że serce tak m o cn o w zro sło w p ie rsi kobiety, iż w y rw a ć go nie sposób — i nic ch y b a nie zd o ła go u śpić : a n i przejścia, ni b u rze życiow e. Ono w ieczne chce kochać i p o św ięcać się dla c z eg o ś! K rew całą w y toczy dla szczęścia drugiego, o dda m u się bez podziału, aż znów o d e p c h n ię te , ro z d a rte , sm u tne, zajęczy w p ie rsi t w o j e j !... Idź w ięc, b lad a ćm o, w ogień, gdy tak ie przeznaczenie tw oje! ! N ie zdołam cię p o w stym ać, bo ty słu ch asz tylko serca tw ego bicia. I c ie rp ie ć tak będziesz ciągle, tu łając się, jak m ara , z w iecznie ro z d ra ż n io n ą blizną serdeczną, aż w reszcie p adniesz na ro zd ro żu , w y d a ją c jęk głuchy, przeciągły... Scichniesz w te d y sam a... bo serce tw e skona na w ieki!... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl JEJ UŚMIECH! f a n t a z ja . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ¿,Żąclze u c ie c h y k w itn ą c h w ilę , Z n o w u w ię d n ą — i z n ó w k w itn ą ; I tą d ro g ą n ę d z n ą , sz c z y tn ą , W s z y s tk o d ą ż y k u m o g ile !...“ (H e in e — „ K s i ę g a P i e ś n i “ ). .i.D o g o ry w a m ! W y n ie o p a trz n i bogacze, p o siadający w s w o ich stalo w y ch p iersia c h całe sk a rb y siły i m ło d o ści; w y ró w ieśn ic y m oi któ rzy zdrój życia p rzelew acie w n ied o p itą czarę szam p an a, lub w u sta bladej w ie tr z n ic y ; w y, k tó ry c h szary św it w ita czuw ających p rzy stole zarzu co n y m k a rta m i i z ło te m ; w reszcie w y ludzie biedni, ze sch y lo n ą p o n ad p ra c ą głow ą... słu ch ajcie m n ie — ja d o g o ry w a m ! S łow o d ro b n e , m ałe, c z te ro z g ło sk o w e : lecz w y p o w ied zieć je spokojnie, głośno, z całą w ia rą — n a to p o trz e b a siły T y ta n a i odw agi H e rk u le s a ; na to p o trz e b a w ejść w siebie i p o liczyć, ile tam w zbolałej p iersi pozostało je szcze zaso b ó w o d d ech u , ile jeszcze razy u d e rzyć m oże sm utne, zbolałe serce. I w śró d nocnej ciszy p o trz e b a nagle w y ciągnąć ręc e do tej u łu d n ej m ary , n azw anej u Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl „życiem ,“ k tó re chce uciec z tw ego sc h o rz a łego ciała, jak p ta k długo w ięziony — i zaw o łać w a rg a m i gorączką spieczonem i: — Ja d o g o ry w a m ! * * * M inęły te czasy, kiedy su ch o tn icy nie znali stan u sw ojego z d ro w ia i łu d zili się, snując dalej cz a ro w n ą m arzeń tkankę. Ś m ierć p rzy ch o d ziła do n ich znienacka i zo sta w ia ła ich m a rtw y c h , z szeroko o tw a rtem i źrenicam i, zd ziw ionych tym n iesp o d zie w a n y m skonem , k tó ry , w edług nich, b y ł je szcze daleko. Ja znam d o k ład n ie stan m ój — znam lepiej, aniżeli lekarz, k tó ry codziennie k iw a głow ą n a d m o jem łożem ... Ja w iem , że d o k o ła m n ie śm ierć, w e m n ie śm ierć, że stara m atk a m oja, gdy p rzy b ęd zie z dalekich stro n , w yczyta w m ojej tw a rz y w y ro k , jaki an io ł ża ło b y w noc na czole m o jem w y p isu je!.. I^ecz czy zdąży ta ś w ię ta m o ja zam k n ąć m i p o w ie k i? .. N ie chcę na nią p a trz e ć oczy m a tru p a ... Ja serca m atk i p r a g n ę ! U brzegu m ogiły o b ło g o sław ień stw o jej p ro sz ę : U m rzeć n a jej piersi, u k o ły san y h a rm o n ją jej głosu* o b lan y jej łzam i — dziecinne to, a je d n a k w ie l kie w e m n ie p r a g n ie n ie : M atko m o ja! P rz y b y w a j: *• Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl B iedna ona, ta siw a, la św ięta, ta uko ch an a — w ch w ili m ojego skonu i z jej p iersi, życie uleci. W szakże ja b y łem tern słońcem , w k tó re go p ro m ie n ia c h z a k w ita ł k w ia t jej s ta r o ś c i; ja b y łem jed y n e m jej ziem skiem u k o c h a n ie m ; w e m n ie żyła, w e m n ie cierp iała, ze m n ą się uśm iechała. Ł za m o ja w oku jej b ra tn ią siostrę m iała, itśm iech m ój by ł jej u śm iech u odbiciem , w szy st ko n a m by ło w sp ó ln e — tro sk i codzienne i m arz en ia przyszłości. K iedy p rz y b y w a łe m do niej, aby spędzić w ak acy jn e ch w ile, i cały ośnieżony rzu całem się do jej rą k u b ó stw ia n y c h , o n a tu liła m n ie do sw ej p ie rsi i w śró d płaczu i śm ie c h u m ó w iła tylko: — „C hłopiec m ój u k o chany, ch ło p ie c “ !... 1 d u m a, tk liw o ść, b ezgraniczne jej -'d la m n ie pośw ięcenie, w id n ia ły w b łęk itn y c h .ty c h oczach, ro zja śn io n y c h n a jś w ię ts z ą ^ m iłości, k tó ra w n ieb ie początek sw ój w zięła i przez an io ła Bogu w y k rad zio n a, w p ie rsi k obiet p rz e la n ą zo stała! P o te m sia d a liśm y oboje p rz y p ło n ąc e m ognisku i, p a trz ąc w złote płom ienie, ro z p o czynaliśm y sw o ją sp o w ie d ź : o n a k ró tk ą o p o w ieść w dow y, żyjącej jed y n ie w sw em dziec ku, — ja długą, bezład n ą sp o w ied ź ch ło p ak a, p rzed k tó ry m św iat cały o tw o rem ... a p rzy - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl s złość toć najp ięk n iejsza ru sa łk a , w liście i k w iaty s tr o j n a .. I p rzy tem ognisku, ii nóg tej czarno odzia nej kobiety* k tó rej ręk ę czułem na sw ojej głow ie, gasły kolejno niepoczciw e b u nty; r ę ką złą w zn iecone z u c h w a łe W ątpliw ości, jak b u n to w n icz e anioły, p ierz ch a ły w nieładzie* a n ieu g ięta p y c h a k o rn ie c h y liła głow ę... Cóż zdoła się ostać p rze d tk liw em cem m a tk i? se r A ch! Jest jed n a potęga, k tórej głos ten słodki nie zgniecie; jest je d n a m oc, k tó ra sta w i czoło h a rd e tej w szechpotężnej m iłości; jest je d n a m ara , któ rej łza m atk i nie wzruszy.*. To śm ierć, to skon! * * * Gdzież „ o n a “ jest teraz, ta, k tó ra m i śm ierć w duszę w n io sła ? Gdzież k rąży teraz z tw a rz ą d e m o n a w słońcu p o łu d n ia sk ą p an ą ? Ja d o goryw am , a tej, p rzez k tó rą u m ie ram , gasnącym w z ro kiem sp o strzec nie m ogę... W sam czas o d e szła — w szakże teraz zajm u jący m nie jestem ... Gdzież ona, ten ogień błęd n y , w iodący ludzi na m a n o w c e ? Gdzie poszła, unosząc oczu sw oich b ry la n ty ? Czy, jak w o d n a „zw odnica , tańczy po zielo n ej fali i s re b rn ą kaskadą śm iechu ciągnie ludzi w to ń z im n ą? N iem a jej! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl P usto!... A jed n a k o n a jest tuż przy m nie, sły szę szelest jej szaty, w idzę m a rm u ro w e r a m iona, czuję w oń kw iató w , cału jący ch jej piersi... O ty, p rzez k tó rą k o n a m , nie dręcz m n ie już w ię c e j!... Lecz o n a p ro śb y m ej nie słucha. P atrzcie! N a szarej m gle p o ra n k u w p ły w a przez o kna m ojego pokoju, b iała, p rz e j rzysta, a d oskonale p ięk n a — jak ró żo w a ju trzenka, p o p rze d z a ją c a słońce. A ja w y c ią gam ku niej m oje w y c h u d łe ręc e i p rag n ę u ch w y cić rą b e k m gły, k tó rą jest ow inięta... O na p o c h y la się w m o ją stro n ę, k ask ad a czarnych w ło só w sp ły w a po jej szyi, po śn ież n ych ram io n ac h , od k tó ry c h o dbija ciem n a b a rw a tw a rz y — stoi tak ch w ilę n ie ru c h o m a, złocąc się w p ro m ie n ia c h w schodzącego słońca. N agle na u stach jej za k w ita uśm iech czaro w n y — całe m o rze iro n ji, rozkoszy, p o g a rd y i zm ysłow ej podniety... Nie p a trz n a te ro zc h y lo n e usta, bo w tej ch w ili tru c iz n a jest na tych w a rg a c h p u r p u ro w y c h ! T ru c iz n a p o d o b n a do tej, jak ą m ają w k ielichu sw o im p o d z w ro tn ik o w e kw iaty, śm iejące się do ciebie pom ięd zy ciem n em i liściam i... Nie w ciągaj ich w o n i — w o ń ta cię zabije... padniesz, jak kłos kosą podcięty, p o d czarem tego u śm iech u !... A o n a u śm ie c h a się ciągle, ciągle p a trz ą c na m n ie z poza m gły, w k tó rą o w ija się cała... 78 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl K o n tu ry jej ciała b ły sk ają poły sk iem atłasu... W łosy c z ern ią się jak lśniące żm ije, a uśm iech drga, drg a ciągle, b ezu stan n ie, na w ilgotnych, p u rp u ro w y c h w arg ach ! Jej uśm iech! Boże! Jej uśm iech!... 5ji * * Ś m iali się ze m n ie koledzy m oi, iż tak szalenie p o k o ch ałem kobietę, sp o tk a n ą w śró d tłu m u , i potem śledziłem każdy jej krok, w p a trz o n y w nią, jak w tęczow e zjaw isko! C zułem , że m ają słuszność... Ale co chce cie! M iłość istnieje... B łąka się o n a po św iecie i p u k a do serc lu dzkich, nie zw ażając, na okrzyki tłu m u , k tó ry chce w y g nankę niebios skalać w błocie sp rz e d a jn y c h m iłostek, lub zap rząc do płu g a zw ierzęcy ch in sty n k tó w . O na, św ietlana, czysta, p ro m ie n n a , ucieka im z rą k i ro z ry w a k ajd an y , jak iem i sk rę p o w ać ją p rag n ą, i idzie dalej i dalej w sw oim triu m faln y m p o c h o d z ie , niosąc w ięcej łez niż u śm iech u , sm u tk u niż radości, c ie rp ie n ia niż w esela. Z p o p io łó w gm achy z w alo n e o d tw a rz a i daje życie u m a rłe m u k w ia tu ,— ale czę ściej tru m n ę gotuje, cału n g ro b o w y n a sw o ich w y b ra n y c h zarzuca. I do m n ie przyszła ona w p iękny p o r a nek letn i i z a stą p iła drogę m ojego życia, b ły szcząc oczu czarn y ch p ro m ie n ie m . M łode serę e — to m otyl biegnący do św ia tła . W ięc i ja Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 79 po b ieg łem za oczu tych p ro m ie n ie m — i b ie głem tak długo, długo, aż p a d łe m bez życia; i teraz, led w ie w dn i m o ich p o ra n k u , liczę m in u ty m ojego istn ien ia. Bo m iłość jest m śc iw a i ty m , któ rzy jej bluźnią, ciężko płacić każe Jam b lu źn ił m iłości, h o łd u jąc in sty n k to m tylko... dla tego też o n a w y d z ie ra m i życie i szarym po p io łem oczy p o sy p ać m i zam ierza... * * * Od ch w ili, kiedym ją ujrzał, byłem sza leńcem . » Noce całe w y sta w a łe m p o d jej oknam i, ro zg o rączk o w an y , p a trz ą c w m d łe św iatełk o , pło n ące w jej sypialni. C zuw ałem n a d jej snem , stojąc na deszczu lu b m rozie, i sk ła dałem ręce w n iem em u p o jen iu , w p a trz o n y w m d ła w e , blad e św iatło. B yłem śm ieszny, w iedziałem o tern — m ó w ił m i to zdziw iony w z ro k stró ż a nocnego, k tó ry b ra ł m n ie za n o cnego w łóczęgę. I byłem nim , ja, biedny ro z bitek, bez w oli, bez duszy, bez serca — bo w szystko m i z a b ra ła ta czarnow łosa, śpiąca spokojnie p o d fałd am i jed w ab iu . Nie jej to b y ła w in a, iż m ia ła tę piękność d o sk o n ałą i czarne ócz b ry la n ty , jak o tch łań głębokie, a zda się n iezm ierzone. Jam to był w inien, b ied n y m arzyciel, k tó ry w o tch ła n i szukałem zd ro ju życia i z a p rzep aściłem w niej 80 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl sw e istnienie. I k u p o w a łe m w o nne, p u r p u - |g ro w e róże, zda się z ust jej zbiegłe, i tu - ' ■ liłem do sw ej tw arzy , całując je nam iętnie. K w iaty w iędły od żaru m o ich w arg, Śle nic m n ie ochłodzić nie m ogło. R zucałem k w ia ty na ziem ię i łk ałem głośno, jak dziecko, a róże p o sz a rp a n e w y d a w a ły m d łą Woń, tę sam ą, jak ą jej suknie były n a p o jo n e .. O na była k w iatem , kw iatem p u rp u ro w y m , k ró le w sk im w sp a n iały m ! Gała b y ła w onią, rozkoszą, u p o jeniem * * Gzy o n a w ied ziała o m ojej m iłości — ja sam nie w ie m i p o d o b n o nie d o w iem się nigdy. K obieta — p o w ia d a ją — m a c u d o w n y in-*stynkt. W śró d tłu m u odczuje w z ro k biednego ro b o tn ik a , spoczyw ający na niej z u w ie lb ie niem , w zru szy ra m io n a m i i o d w ró c i oczy po to, aby za ch w ilę spojrzeć zn ó w w tę sam ą stro n ę. Jam sta ł p rzy niej w niezliczonym tłu m ie, w p a trz o n y w jej p o sta ć k ró lew sk ą, a ona o d w ra c a ła w o ln o sw o ją k ształtn ą głów kę i p a trz y ła na m nie, jak... na biednego ro b o tn ik a! Lecz w oczach jej nie czytałem nic, żaden w y ro k nie sp ły w a ł do m n ie z tych ciem nych źrenic — i ta o b o jętność p r z y p ro w a dzała m n ie do szału. C hciałem ją bodaj czem ś obrazić, aby zam ącić pogodę jej spojrzenia, by choć gniew w zbudzić w jej piersi. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 81 B iały piesek biegający za nią, z b ie ra ł stokroć w ięcej p ieszczotliw ych sp o jrz e ń , n iżeli j a , k tó ry kobiecie tej o d d ałem n a w ła sność duszę m o ją — i c z u łe m , że m i jej nie o d e b ra ć w ięcej, c h y b a w godzinę śm ie rc i—po to, aby ją stracić z n o w u ! * * * M ów ili m i ludzie, iż m iłość m o ja to m i łość dziecinna, „studencka" — i śm ieli się z m ej w y b lad łej tw a rz y i sm u tn y c h oczu. Ja chciałem śm iać się n im i w kącie ja kiejś p iw ia rn i, siedząc p rzy b ru d n y m stole, pom iędzy b ru d n e m i kuflam i. P ró b o w a łe m śm iać się, ale serce m oje c h o re u czuw ało jak b y p ch n ięcie sztyletu, a dech się w p iersia c h tam o w ał. R zucałem p ien iąd ze w fa rtu c h u s łu gującej dziew czynie, o d p y c h a łe m jej zalotne ra m io n a i w y biegałem jak szalony na ulicę, szukając m ojej uk o ch an ej. Jeśli ją znalazłem n a koncercie, lu b w k tó ry m k o lw ie k z te a tró w , sta w ałe m cichy drżący, p o c h ła n iają c jej piękność, jak k w ia t ch ło n ie p ro m ie n ie sło neczne, jak m otyl pije rosę. A serce m oje sta w ało się jed n ą w ie lk ą ra n ą , k tó ra k rw a w iła się za każdym jej u śm iech em , z w ró co n y m do m ężczyzn ją otaczających. P ra g n ąłe m w ted y za cenę m ego życia zyskać tak i uśm iech, z eb rać go z jej ust, z jej ust p u rp u ro w y c h 6- G. Z ap olsk a — K rzyż Pański. („L ektor“). 82 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl i unieść ten sk a rb daleko, k ry jąc p rz e d ludzkiem okiem . Jej u śm ie c h ! Boże! Jej u śm iech ! * * * I z a k w itł dla m n ie ten k w ia t m istyczny w ś ró d m ro źn ej nocy. P rz y sz e d ł poto, ab y m n ie zabić — zab ra ć resztę życia, jak ą m iałem w piersi,.. Z im a już zeszła na ziem ię, w lo k ąc sw ój płaszcz biały, b ry la n ta m i bogaczów i łzam i n ęd zarzy utkany. B aw ili się w szyscy, a p ła kało w ielu... W alc m ieszał się z jękiem m a r znących ludzi, a ten sam m ró z w arzy ł kam ei je bielące się n a d czołem tanecznic i ścinał w k ry sz ta ły łzy na po liczk ach m atki, szu k ają. cej p o ż y w ie n ia d la zesztyw niałej od m rozu dzieciny... Ja szedłem w św ia t za m oją ukochana i szukałem jej na w szystkich b a la c h p ublicznych gdzie często sp o ty k a łe m ją św ietn ą, p ro m ie n ną, lśn iącą od dżetów , z ło n em o bnażonem z ra m io n a m i nagiem i, jak u greckiej n ie w o l nicy, z głow ą stro jn ą w pęki p ió r, błyszczą cych b ry la n to w ą ro są. K ilk ak ro tn ie m iałem spo so b n o ść zbliżyć się do niej, być jej p rze d s aw io n y m , ale na tę sam ą m yśl d o zn aw ałem tak silnego w zruszenia, iż p o zo staw ałem w m o im kąciku śledząc jej ru c h y , licząc jej uśm iep n y . U, bo śm iała się ciągle w tej b alow ej Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 83 sali, śm iała się jak n ie o p a trz n y bogacz, sie jący po sw ej d ro d ze p e rły i b ry la n ty . Gdy tancerz w p ro w a d z a ł ją w w iru ją c e koło, ona, słu c h a jąc jego sz e p tu , p rz e c h y la ła głów kę, p rzy m y k a ła oczy i u śm ie c h ała się, jak ru sa łk a n ad brzegiem w odnej toni... A u śm ie c h ó w tych ro zrz u c ała tyle, ile k w ia tk ó w k o n w alji śnieżyło się na jej piersi, ile p e re ł otaczało Jei sz)rję, i b lask ó w rzu cały b ry la n ty jej oczu. Jam stał zgorączkow any, p a trz ą c na ten posąg g rec k i, o w ian y b iałą g a z ą, — na ten posąg, u śm iech ający się w o d b lask ach gazu, i p ro siłem cichym sz e p te m : „spójrz, sp ó jrz ia z ty lk o ! Za u śm iech tw ój ja życiem za płacę !...“. * * * Ho cały p o e m a t b y ł w ty m uśm iechu! Z alotność, rad o ść i św iad o m o ść sw ojej piękności, jakaś rze w n o ść i p rz e k o ra dziecię ca, n am ię tn o ść zm y sło w a ko b iety z p rze c z y stą n iew in n o śc ią anioła... w szystko m iała w sobie ta p ieśń bez słów , p ły n ąca z jej w a rg p u rp u ro w y c h . T ak u śm iech a się dem on, gdy w iedzie dusze na zagładę... T ak śm ieje się anioł, o tu lający b iałem i sk rzy d ły kolebkę śpiącej dzieciny. Za takim u śm iech em idzie się w przepaść, z któ rej n iem a w yjścia... ' 6 * 84 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Skarb taki p rag n ą łem posiąść d la siebie i p o sia d łe m go na w ieczność całą. Podczas jednego z b a ló w tłu m niezliczo ny p rz e p e łn ia ł salony... G orąco d u siło w szyst kie p iersi, tw a rz e ob lek ały się p u rp u rą ... W śró d tego piekielnego żaru szaleńcy ta ń czyli z jakąś d ziw n ą nam iętn o ścią złączeni w e w sp ó ln y m uścisku, jak p o tęp ie ń cy D antego... I ona b y ła pom iędzy nim i, ta m o ja k ró lo w a, zaw sze m a rm u ro w o c h ło d n a , u śm ie c h a jąca się jak zw ykle. S k ro n ie m i płonęły, pu ls b ił szalone tem po, gdym p a trz a ł na jej łab ęd zią szyję, od któ rej d ziw n ie o d b ijała śn iad a b a rw a tw arzy. Gdy w ychodziła, rzu ciłem , się za nią jak szalony i już stałem p o d p e ry sty le m , gdy ona, o tu lo n a w w ielkie b iałe opony, schodziła o to czona g ro n em tancerzy. Jam stał zm ieszany z tłu m e m , o taczającym w ejście do gm achu i liczącym głośno k a re ty i w siad ające do nich kobiety. L o d o w ate zim no p a n o w a ło d o okoła. Noc ta b y ła szczególnie m ro ź n a , a św ie tla n e pu n k cik i u n osiły się w p o w ietrzu . W szystko było p o k ry te tym b ry la n to w y m szronem , a od d ech y ludzkie zam arzały na ustach. Ja stałem z tw arzą pło n ącą, czując w so bie ż a r straszn y , w y n ie sio n y z sali b a lo w e j o tu la łe m się fu te rk ie m , k tó re n ajlep sza m a tka m o ja kazała m i p rz e ro b ić z ojcow skiego Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 85 ta tr a i p rz y sła ła z b ło g o sław ień stw em i p o całunkam i... W e d rz w ia c h p o k a z ała się ona... T łu m zaszem rał głośno na w idok białego zjaw iska, otulonego fu tre m i k o ro n k am i. K areta jej za jech ała, ale od d rzw i w ch o d o w y ch do p o ja zdu zo stała jeszcze p rz e d sie ń o k a m ien n ej podłodze. P o d ło g a ta była zm oczona i w il gotna, kam ienie p rze ra ża ły ją sw oim c h ło d em i wilgocią... S tała w ah ająca, n iep e w n a, spoglądając d o o k o ła, oczekując na c o ś ... I w m g n ien iu oka ja, nieszczęsny szaleniec, z e rw ałe m fu tro ze sw oich ra m io n i rzuciłem jej p o d stopy, jak L e ice ste r płaszcz p o d sto py kró lo w ej. O na bez w a h a n ia w stą p iła na ten pu szy sty kobierzec i p rzech o d ząc koło m nie, sp o jrz a ła m i p ro sto w oczy. C hw ilkę sp o jrz e n ia nasze się z m ię s z a ły : m oje gorące, rozpaczliw e, n am iętn e, — jej zalotne, sm u tn e i jak o tch ła ń bezdenne. Nagle u sta jej ro z ch y liły się i p u rp u ro w y k w ia t u śm ie c h u za k w itł, z a k w itł d la m n ie jedynie!... F a la k rw i ^ u d erzy ła m i do głowy,; to, czego w ś ró d nocy b ezsen n y ch p o żąd ałem tak gorąco, p o sia d łem w reszcie, p o sia d łe m w yłącznie. I trw a ł ten u śm iech ch w ilę jęd n ą, m gnienie b ły sk a wicy... ale na sercu m ojem w y ry ł się, jakby na m a rm u ro w e j płycie, kryjącej grobow ce. Jej uśm iech ! B o ż e ! Jej u ś m ie c h ! * * * Biblioteka Cyfrowa UJK 86 http://dlibra.ujk.edu.pl K iedy p rzy szed łem do p rzy to m n o ści, o m . już b y ła daleko. O djechała, n ie bacząc, iż rw a ło się za nią m ło d e życie m iłosnego żeb rak a, k tó ry bez w a h a n ia , zam iast płaszcza, duszę sw oją r z u ciłby p o d jej stopy! T łu m p a trz y ł na m nie, jak na w a rja ta , zrzucającego ze siebie ciepłą odzież w tę noc m ro ź n ą , sty c z n io w ą , gdy od d ech y m arz ły na ustach, a sło w a w lód się ścinały. In n a k o b ieta p o jaw iła się w e d rzw iach , in n e fu tro i k o ro n k i zajęły uw agę ludzi... K areta z a tu rk o ta ła, zaczęto m n ie p o pychać, ktoś ro ze śm ia ł się głośno, dru g i sch w y cił m o je fu tro i o d rzu cił daleko na k u p ę śniegu, ja stałem jeszcze ch w ilę i czu łem , że k ro p le p o tu na m oich sk ro n ia c h za m ie n ia ły się w lód, jak łzy skam ieniałe. Po krzyżu p rzeb ieg ały m n ie (Ireszcze i nagle z a b ra k ło m i odechu... In sty n k t zw ierzęcy w ziął górę n ad r o z p a loną w y o b ra ź n ią — m im o w o li zacisn ąłem frak koło p ie rsi zacząłem szukać fu tra . T rw a ło to długą ch w ilę, bo tłu m się tłoczył, ciekaw y, chciw y i bezm yślny... W reszcie znalazłem m ój płaszcz, cały m o k ry od śniegu i zim n y jak cału n g robow y. Z arzuciłem go na ra m io n a i doznałem dziw nego w ra ż en ia Z daw ało m i się, że w p a d łe m w to ń lodow ą i kostnieję cały, z a m ie ra ją c p o w oli. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 87 Lecz p o m im o to cisn ąłem całą siłą zm o czone lu tro do piersi. W szakże to jej stopy, o b u te w b iałą irch ę, d e p ta ły po czarn y m , lśn iący m w ło sie i to n ęły w nim , jak w p u szystej k ą p ie li! Z daw ało m i się, iż o d n ajd u ję ślady jej d ro b n y ch , dziecięcych nóżek i tu lę je do p iersi w n a m ię tn e j pieszczocie. D ziec kiem jeszcze będąc, tu liłe m tak sam o d r o b ną sw ą głów kę do ciepłego ojcow skiego p ła szcza, w k tórego fałdach n ik n ąłem , jak d r o b na gw iazdeczka w śró d ciem nej nocy; — teraz c a ło w ałe m to sam e fu tro , nie szukając w sz a k że w sp o m n ie ń zm arłego... L ekkie stopy ko biece p rz e su n ę ły się po niem ... c z aro w n y jej u śm iech sta n ą ł p rz e d m em i oczam i. I b łąk ałem się po ulicach, złączony w sza1 lo n y m uścisku z ty m g ro b o w y m cału n em , k tó ry m ro z ił m i k re w w żyłach i odd ech u p o z b a w ia ł! * * * 1 oto od pięciu tygodni nie w staję w ię cej z łóżka. Od tej p a m ię tn e j d la m n ie nocy z am arzł o ddech w m o ich p iersia c h , a k rw i ściętej nic rozegrzać nie m oże. Z im no mi, choć ogień b lisko m n ie płonie; zim no m i, choć w usta w le w a ją ożyw cze płyny; zim no m i n aw et, gdy o niej w spom nę... Mróz, m ró z dookoła m nie! M róz sp ły n ą ł ku m n ie z jej w arg w półotw ar* tych, z jej ram io n alabastrow ych* z jej oczu 88 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w e m n ie w p a trz o n y c h ... S ztyw nieję, ziębnę, drżę cały — zda m i się, że m ieszk am w lo d o w y m p a ła c u i śnieg m am na posłanie. I o n a zjaw ia się ch ło d n a, blada, — a gazę, o k ry w a ją c ą jej ciało, szro n p o sypuje. K w iaty k o n w alji, bielejącej w jej w łosach, isk rz ą się jak śniegow e b ry la n ty . B ry ła lodu służy jej za podnóżek, a p u ch y śniegow e otaczają ją d o o k o ła ! I stoi tak p rze d e m n ą w zim ow em św ietle szarego p o ra n k a i u śm ie c h a się cią gle, p a trz ą c na m nie... pó ł tru p a , drżącego p o d w p ły w e m tego uśm iechu. O m a tk o ! Ty jed y n a odegnać m ożesz tę lo d o w ą m arę, tw ój gorący oddech zd o ła ro z grzać m e czoło!... O m atko,... p rz y b y w a j! * * * N ap ró żn o w ołam ... P u stk a i cisza dookoła... W idm o lo d o w e nie znika... S tudencka m iło stk a w k ró tc e się skończy... Ś m ieszna to była farsa... jed n o m ło d e serce pękło... jed n o życie zastygło!... D nieje — szara sm uga staje się coraz b ie l szą... a m n ie co raz zim niej... Oczy m i się kleją... chcę spać... zasnąć na w ie k i!... A p rze d e m n ą ciągle ta b iała kobieta... jak a n io ł śm ierci n ie w zruszona... i z ust jej sp ły w a ku m nie... g ro b o w y m chłodem ... uśm iech ! O Boże!... Jej uśm iech!... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl gdybyś Ty ożyŁL. FANTAZJA o b ra z u „ P o to p “ P a w ła M e rw a r Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Z nów jesteś p rz e d e m ną, w sp a n iały p ię knością sw oją, do posągu raczej podobny! Tw arz tw oja, n a p ię tn o w a n a rozpaczą, w zn o si się w górę, a oczy, z k tó ry c h try sk a p ro śb a sercu w y d a rta , p a trz ą w niebo, za sn u te szarą m głą, dżdżystą, straszn ą i jak p r z e paść beznadziejną. P od sto p am i tw e m i w o d a !.. D ookoła cie bie... w oda. W szędzie ro zszalała fala, a ty, w s p a rty na o d łam k u skały, w sw oich p o tęż nych ram io n ac h w znosisz w ysoko p o d niebiosa b iałą ko ch an k ę sw oją, b iałą dziew czynę, sp o w itą w m glę gazy i czarn y ch w ło só w p r o m ienie! ś m ie rć dookoła ciebie, o synu N o e g o ! Ś m ierć łechce stopy tw oje i w ry k u fal o b e cność sw ą zw iastuje... ale ty, ufny w potęgę m iłości, do niebios podnosisz uko ch an ie sw oje, sądząc, że przebłagasz gniew S tw ó rc y i b iałą p iersią zem dlonej koch an k i przebijesz czarn ą oponę c h m u r, niosących zagładę i zniszczenie. Ty kochasz c z arn o w ło są Sarę, ty kochasz całą potęgą uczucia, jakie p ierś ludzka p o m ieścić jest zdolna! Ty d o b ro w o ln ie o d d a Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl jesz sw oje m ło d e życie, nie chcąc się ocalić w arce tw ego ojca... ty zginiesz w ra z ze sw ą jed y n ą w z im n y m odm ęcie fal... w iesz o tern, a je d n a k o p u ścić nie chcesz istoty, k tó ra ci się o su n ęła do stóp, w p o ra n e k w iosenny, i jed w a b ie m w ło só w w olę tw ą, jak ła ń c u chem zw iązała. O na ze sw ą duszą o d d a ła ci życie sw oje. T y dajesz jej teraz istn ien ie sw e w zam ian. Zginiecie ra z e m , złączeni w uścisku, zginiecie oboje, piękni, w lat sw o ich z a r a n iu .. W o d a ziębi już w asze stopy, za chw ilę p o k ry je w as, jak b y c a łu n e m śm iertelnym ... Jeszcze czas przecież... p o rzu ć b iałe ciało tw ej kochanki, Je h o w a dla ciebie g otuje ocalenie... P a trz ! T am w od d ali p ły n ie ark a, tam ojciec tw ój płacze i ręce ku to b ie w yciąga... P o rzu ć S arę w .zimne fale, k tó re jak zw ierz ro zż a rty k rąż ą dookoła ciebie — ocal s i ę ! O c a l! w szakże m ło d o ści tw ej szkoda!... Ale on nie słucha. W sp an ia ły sw ą w ie l ką rozpaczą, w znosi ciągle ra m io n a ku górze, a w ciem n y ch m a ra c h rą k jego bieleje Sara... ta u k o c h a n a! T a jed y n a ! Ta... do śm ierci!... W ięc by ła m iłość n a św iecie?... Było uczucie takie, k tó re człow ieka na śm ierć w io dło i, o g arn ąw szy istotę całą, duszę z p iersi w y rw a ło ? I śm ie rć b y ła lekka w e dw oje... i życie było jasne w e dw oje... i łza była m n iej gorzka, a u śm iech w eselszy! I śm iało Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 93 się do słońca dw oje m ło d y ch istot, odpoczy w ając w cieniu liści ciem nych... i u m iało sko nać razem w noc tak ą śm ierteln ą, skonać, jed n o ra tu ją c d ru g ie .. Razem ... w iecznie razem !... * * * 0 gdybyś ty ożył, ty piękny, cie m n o w ło sy, uczuciem w szech p o tężn y i sp o jrzał w tę noc jesien n ą n a ziem ię, po k tórej, zam iast fal spienionych, p ły n ą całe rzeki sreb rn eg o św ia tła księżyca... O gdybyś ty ożył i sto p ą tw ą z b ro n zu w y k u tą d o tk n ą ł m iejskiego b ru k u , k tó ry drży p o d k o łam i k a re t, w iozących w k o ro n k i o tu lone kobiety! O gdybyś ty ożył i je d n ą z tak ich kobiet p o rw a ł w sw e ram io n a , jak niegdyś Sarę p rz e d laty, i p o d n ió sł do niebios, do gw iazd, p ło n ący ch jak b ry la n ty , i chciał ją ocalić ze św ia ta o d m ętu , z fal w y stę p k u i kału, k tó re dookoła jak zw ierz dziki krążą, w yciągają sw e paszcze po m łodość, p ięk n o ść i n ied o św ia d czenie — a w zam ian za tę k o ch an k ę se rd e czną gdyby ci d a n e m było zginąć w nędzy i opuszczeniu, — gdybyś, zaślubiając b ied n ą kobietę, stracić m ia ł pozycję, m ajątek, sukce sję, u to n ąć w p o to p ie ru in y — co zro b iłb y ś, w n u k u L am ela? 94 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl G dybyś ty ożył i p ierś tw a zadrżała ży ciem , siłą, m iłością, — przed ew szy stk iem nie byłbyś synem Noego, ani p ra w n u k ie m M atuzata, ale synem b a n k ie ra, w ysokiego u rz ę d nika, w łaściciela dom u, m oże jakiego h r a biego, b a ro n a galicyjskiego... ba, m oże n aw et księcia. Ojciec tw ój nie b u d o w a łb y k o ra b ia lat tyle, znosząc k aw ałk i d rze w a i w iążąc je w pocie czoła, pod p alącem i p ro m ie n ia m i słońca; b u d o w n iczy p o sta w iłb y m u k o rab c z te ro p ię tro w y z oficyną i a sfalto w y m dzie dzińcem , lub rodzic tw ój zam ieszkałby p ałac p rzo d k ó w sw oich, gdzie gobeliny o k ry w a ją ściany, a ch ińskie p an cerze czern ią się po kątach. I ty sam , czarn o w ło sy , ciem nooki, nie igrałbyś, b ędąc dzieckiem , p o d cien iem p alm niebotycznych, k ąp iąc sw e nagie ciało w p ia sku i b laskach słonecznych, — tybyś chodził z to rn istre m na p lecach i k a n tó w k ą za p a sem , k u p o w a ć ob sad k i i ra d irk i po sk lep ach — a w ątłe tw oje, d ro b n e ciało w ięd ło b y w cia snej atm o sferze dusznych, n atło czo n y ch izb... P óźniej p ierś tw ą szeroką, p ierś do w alk i przeznaczoną, k tó rą w ic h e r p u sty n i cało w ał w noc c ie m n ą , o k ry lib y szty w n ą bielizną, lśniącą, glansowmną. Całe tw o je ciało — ten h a rm o n ijn y ak o rd , szczyt doskonałości, id eał w cielony, k tó ry ciem n iał o zachodzie słońca Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 95 n a szczytach skał, sk ą p an y w p u rp u ro w y c h b lask ach — o k ry lib y „ g a rn itu re m fra k o w y m “ z W ie d n ia sp ro w a d zo n y m , g a rn itu re m na je dw abne] podszew ce, z w yzłoconą firm ą k ra w ca, i k am izelką m o d n ie w yciętą. Oczy tw oje, te d w ie p rzep aście czarne, o b ra m o w a n e rzę sam i, te oczy, k tó re jak gońce posyłałeś w głąb p u sty n i, lub topiłeś n ieu straszen ie w żółtych lw a źrenicach, skrzyw iłyby się w brzy d k iem , n e rw o w e m skurczeniu, w celu u trz y m an ia m onokla, krającego ci skórę tw a rz y d ro b n em i, o stre m i ząbkam i. 1 przez tak ą szybkę szklaną, kaleko jednooki, p atrzy łb y ś na słońce, na Sarę tw o ją czarn o w ło są, — i słońceby w y d ało ci się m niejsze, a p iękność S ary m niej doskonałą. G dybyś ty ożył, zam iast siekierki, z o d łam u skały zro b io n ej, za m iast łu k u o o lb rz y m ich, św iszczących strzałach, przez T u b a lk a in a u k utych, rę k a tw o ja d źw igałaby cha pean claque z m o n o g ra m em i k o ro n ą na czarnej atłaso w ej podszew ce. Czasem, dla o d m ian y , lekka laseczka p o d p iera ła b y tw o je n iep e w n e k ro k i; u sta tw oje, te usta, k tó ry c h k o rale ch łó d nocy pieścił i ż a r n am iętn o ści z nich zb ierał, ssałyby nadzw yczajne cygara lub p a p ie ro s y ; a stopy nagie, m igające w śró d m ch u , po rastająceg o w ro z p a d lin a c h sk a ł, k ry ły b y b u ty o w ąskich, śpiczastych nosach. 96 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl I tak p rzek ształco n y zacząłbyś w łóczęgę sw oją po św iecie, p e łe n zn u d zen ia i p rzesy tu od kołyski niem al, ciągle szukający w rażeń, zam iast lw ó w p u sty n n y c h , i p o lu jący n a d ziew częta, w y chodzące z m agazynu, zam iast na c iem nookie gazele, pasące się na szczytach skał... I noce sw oje tra w iłb y ś nie pod gołem niebem , z a p atrz o n y w gw iazdy, koły san y szu m em w o dnej trzciny i u k o chanej tw ej p io senką, lecz za stołem m o d n ej resta u ra c y i, w hulaszczem gronie, w atm o sferze topionego m asła i d w u z n a c z n y ch p erfu m , jak iem i starsi keln erzy fra k i sw e zlew ają. I gdybyś ty ożył, sp o tk ałb y ś Sarę tw o ją nie na brzegu stru m ie n ia , w ś ró d lilij i szero kich zielonych p łató w h e rm o n g e ry , — nie ja sne p o ra n n e słonko ob lało b y jej k ształtn e ciało, sch y lo n e n a d w o d y kry ształem , — nie płaszcz czarn y ch w łosów za szatęby jej słu żył, — ale S ara tw o ja złożyłaby ci m oże ukłon w sali b alow ej ściśnięta w gorsecie, u p u d ro w an a, p rze fa so n o w a n a, do „k o b iety “ tak m ało podobna! I, m iły B oże! Nie tak, jak w z am ierz chłych, d a w n y c h w iek ach — n am iętn o ść nagle zbudzona, uczucie szczere, n iek ła m a n e dw ojga m ło d y ch istot p c h n ę ło b y w as ku sobie w ten p o ra n e k m ajow y, w k tó ry m ptaki, zbudzone ze snu, p rzy g ląd ały się w a m z p o b łaż a n ie m Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 97 w ielkiem , — ale sztuczny k o n w e n a n s, ra c h u b a , d o b re m an ie ry kazałyby w a m z a tłu m ić m i m o w o ln e w zruszenie, k tó re sercem w aszem w strz ą sn ę ło b y ch w ilo w o — i ty, o c z arn o w łosy, p y ta łb y ś : „jaki jest jej posag?“ — Ona zaś, ta ciem nooka: „kim on jest w ła ściw ie?“ I gdybyś ty ożył, m oże n a w e t na dnie tw ego serca zatliłab y się isk ra m iłości, p o trafiłb y ś w d ro b n e uszko szeptać zaklęte słow a, w ziąłbyś serce i w olę kobiety, — ale... pośw ięcić się d la niej, od d ać coś ze siebie sam ego, ocalić z p o to p u — ty już tego nie zrobisz, piękny, z b ro n zu o d lan y m łodzieńcze! W ieki całe składały się nato, w ieki nega cji, sceptycyzm u, zd rad y i k łam stw w y stę p n y c h ; ty zap o m n iałeś kochać, a z n ieb a już w y k ra ść tajem n icy m iłosnej nie m ożesz i... nie chcesz! P rzestałeś w idzieć w kobiecie skarb sw ój jed y n y , id eał szczęścia, poza k tó ry m w szystko jest nicością. S ara dla ciebie teraz b y łab y do d atk iem do posagu, k a rje ry i... szam pana. K ochanka lw a stałab y się jego n ie w o l nicą, w lokącą za sobą w o rk i pieniędzy lub chw ile fikcyjnej rozkoszy, a Iza jej serdeczna u śm iech b y w to b ie budziła. O! G dybyś ty ożył, jakże niskim i n ę dznym stałbyś się teraz!... Ty p ierw sz y w biegłbyś do a rk i ojca sw e go, p o trą c ają c in n y ch , nie bacząc nato, co się stanie z isto tą p rzez ciebie ukochaną.. 7, G. Z ap olsk a — K rzyż Pań ski („L ek tor“). 98 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl A gdyby n a górze A ra ra t było za m ało m iej sca n a dw oje, nie p o d n ió słb y ś białego ciała do ciem nego płaszcza c h m u r ro zg n iew an y ch , lecz strą c iłb y ś je w p rze p a ść fal sp ien io n y ch , aby... siebie ocalić. * * # W ięc lepiej nie żyj, ty synu Noego, co z białej p ia n y fal w y n u rz a sz się jak posąg p ięk n o ścią do sk o n ały i stoisz jak ciem ny g ro b o w iec w ielkiej, bezbrzeżnej m iłości. R azem ze śm ie rc ią tw o ją znikło to s e r deczne uczucie, dla któ reg o tyś o d d a ł sw e życie — i o d tąd n ik t d o b ro w o ln ie w ślady tw e nie w stąp ił. T ęcza zaśw ieciła n a d tw o ją m ogiłą, lecz w tęczy tej nie by ło odblasku m i łości — tyś z a b ra ł w zim ny grób ciało tw ej k o c h a n k i i tajem nicę sw ego serca, i odtąd ludzie u d ają m iłość, z k tó rej ty u śm iech ać się m usisz... To słaba, sztucznie w y h o d o w a n a ro ślin k a w obec w spaniałego, o g orących b a r w ach i czaro w n ej w o n i k w ia tu ! W ieki m i nęły, tyś jest jeden, jed y n y — i stoisz ciągle p rz e d rae m i oczym a d o skonały d u c h o w o i d o sk o n ały p ięknością sw oją. Nie żyj! N ie b udź się! N ie k łam ! N ie zw ódź! Nie bądź sa m o lu bem !... P o zo stań na tej w yżynie ciem nej skały, unosząc Sarę w ro zp a c z liw e m w ysileniu. Krzyk, k tó ry zda się p ie rsią tw ą w strząsać, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 99 nie p rzeb łag a niebios zagniew anych, nie w z ru szy Jeh o w y , ale b rzm ieć będzie p rzez w ieki całe, budząc tęsk n o tę za tak ą m iłością, jaka z tobą zginęła ! N ie żyj, synu Noego! P o zo stań m a rtw y m , m ilczącym , a przecież tak w y m o w n y m ... bo gdybyś ty ożył w jak ą noc jesie n n ą i chciał razem z S arą zginąć w odm ęcie ru in y , św iat cały z u śm iech em n azw ałb y cię, o ciem n o w łosy... p rz e d p o to p o w y m b o h a te rem !... ‘7 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl P O R T J E R K A . S ÏU D JU M Z NATURY. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl C ała loża lśn iła się od p o rzą d k u i czy stości. N a k o m in k u w c y n o w y c h k a n d e la b ra c h ró żo w e sterczały św ie ce ; w ielkie b iu rk o , za ło żo n e stosem listów , p a p ie ró w i gazet, b ły szczało od dro b iazg ó w , p o u sta w ia n y c h do o k o ła w ielkiego k a ła m a rz a z b ro n z o w ą p o k ry w k ą. P a n i C roizelle, założyw szy ręce po napoleońsku, sta n ę ła obok stołu, na k tó ry m leżała w ielk a, długa, c z a rn a książka, odbijająca ja k p la m a na tle jasn o -ż ó łtej ju to w ej serw ety . R a c h u n k i ukończone, w szystko sp isan e pięknie, p o d su m o w a n e , a p ien iąd ze złożone do szufladki. P a n i C roizelle m oże ch w ilę odpocząć i oczekiw ać z czystem su m ien iem n a d e jśc ia w łaściciela d o m u . A rzecz to przecież n ieła tw a być p o rtje rk ą tej w ielkiej k am ienicy, dzielącej się na d w ie ró w n e części i należącej aż do dw ó ch w rogo dla siebie u sp o so b io n y c h osób. B ezu stan n e w y n ik a ją niesnaski, choćby z tego p o w o d u , że w łaściciel z p ra w e j s tro n y 104 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl d o m u p o z w a la lo k ato ro m sw oim trz y m ać ptactw o , a z a b ra n ia m ieć dzieci, psy i św inki m o rsk ie, — w łaściciel zaś stro n y lew e], p o w ażny, siw ow łosy sędzia pokoju, godzi się na dzieci i św inki m o rsk ie, a n a w e t to le ru je psy, lecz nie p o z w a la trz y m ać p tak ó w i trz e p ać ściereczek przez okna, Jed y n ie tylko p a n i C roizelle, la w iru ją c pom ięd zy tem i tru d n o śc ia m i, jak łódź n a fa lach m o rz a , z n iezw y k ły m tak te m i u p rz e j m ością p ro te g u je plączące się po dziedzińcu św in k i m o rsk ie , koguty i dzieci w białych p e rk a lo w y c h czepkach. P oza sp ó d n ic ą p o rtjerk i k ry ją się w szystkie k o n tra b a n d y obu po łó w ek k am ien icy , a w łaściciele, p rz y b y w szy po o d b ió r k w a rta ln y c h należytości z n a j d u ją zaw sze dom po g rążo n y n iem al w k lasz to rn e j ciszy, o kna szczelnie p o zam y k an e i schody w y w o sk o w a n e , z d o b rze w yciągniętem i d y w an ik am i, po k tó ry c h zda się nigdy nogi lu dzkie nie stąpają. T ylko w ty ln y c h częściach kam ienicy, w dziedzińcu k u c h e n n y m , k tó ry jak s m ro d li w a stu d n ia z a p a d a się w zdłuż sześcio p iątro w y c h m u ró w , sły ch ać k w ik zw ierząt, u ja d a nie p sa lub płacz dziecka. W ów czas p a n i C roizelle w y c ie ra nos z g w a łto w n o ścią n iezw y k łą, d la p o k ry cia, o w y ch k o m p ro m itu ją c y c h ją głosów , lub n a rzek a na cienkość m u ró w , oddzielających Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 105 dziedziniec k u c h e n n y od sąsiedniej k am ienicy. Lecz dziś p a n i C roizelle jest spokojną. Od r a n a biegając do lo k a to ró w i o d b iera ją c k o m o rn e , z a p o w ied ziała so lennie rozkaz jak najw iększej ciszy i o trz y m ała o d p o w ie d n ie przyrzeczenie. — M usiałabym w y m ó w ić m ie sz k an ie —d o d a w a ła z żałosny m od cien iem w głosie, — a jed y n e m m em p rag n ie n ie m jest być p a ń stw u dogo d n ą! P ię cio fra n k ó w k a w p a d a do tłu stej d łoni p o rtje rk i. — T ak ! T ak ! Już w iem , jak m am p o s tą pić... o p a ń stw o są tak do b rzy dla m n ie !... T ylko p ro szę p sa za m k n ą ć na całe p rz e d p o łu d n ie ; później b ied n y B ibi niech biega, ile się p o d o b a! I z d y sk re tn y m pó łu śm ieszk iem p a n i C roi zelle w y su w a się do p rze d p o k o ju . D zień o d b ie ra n ia k o m o rn eg o jest d la p a n i C roizelle d n iem żn iw a i triu m fu . W szędzie jej dogadzają, tu i ow dzie p ro sz ą siedzieć, śm ieją się, żartu ją, p y tają o z d ro w ie p a n a C roizelle lub H enrysia. K onjak, w iśn ie w w ódce, a b ric o tin a , ba n a w e t chartreuse p o jaw ia się na stole P a n i C roizelle, czerw ona, uśm iech n ięta, z ajm u je m iejsce w salce jad aln ej i sączy k ie liszek po kieliszku. 100 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl A m ów i, m ó w i b ezu stan n ie, sz n u ru ją c usta, spuszczając oczy, d u m n a z o d g ry w an ej roli i u dająca z ch ło p sk ą przebiegłością z u p e łn ą b ezin tereso w n o ść. Ależ tak, m ój Boże, o n a p rag n ie tylko w ygody lo k ato ró w . W ła ściciele? — O! Ci ze zb ytku nie w iedzą s a m i, co m ają w ym yśleć. Lecz cóż to dziw nego w obec teraźn iejszy ch rzą d ó w , p an u jący ch w e F r a n c ji!.. I sącząc p o w o li konjak, zagłębia się w p o litykę ze zaciekłością m ieszk an k i M o n tm a rtru , k tó rą plak aty w y b o rcze d ra ż n ią i p o d n iecają jak kieliszek anerpiconu. Czasem w p a d a w to n m ela n ch o lijn y , tę sk n o ta za słoneczną P ro w a n c ją o dzyw a się w jej p iersi. P ociąga w ted y nosem i n arzek a n a P aryż, drogość ry b , stęchliznę k rew e te k i b łoto, zalegające dziedziniec. — Żeby P ary ż b y ł w P ro w a n c ji — m ó w i śp iew ający m głosem , — nie b y ło b y a n i b ło ta, an i deszczu, a p rzez to sam o m ia ła b y m m niej ro b o ty z czyszczeniem schodów . O każde p ię tro w yżej p a n i C roizelle staje się c zerw ień szą i czarn e jej oczy św iecą się jak isk ry w popiele. Ale też sto p n io w o i kie liszki k o n jak u i c h a rtre u s y stają się rzadsze, a ich m iejsce z a b ie ra c z a rn a k a w a lu b tanie, czerw o n e w ino. W m ia rę g a tu n k u tra k ta m en tu p a n i C roizelle staje się m n iej w y m o w ną, nie zagłębia się w p o lity k ę, p ó łgębkiem Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 107 o d p o w ia d a n a czynione jej p y ta n ia i, z g a r nąw szy p ien iąd ze do k ie s z e n i, znika z m in ą osoby b ard zo zaafero w an ej i niem ającej a n i ch w ili do stracen ia. Czasem p a n i C roizelle w ych o d zi z jakiego m ieszk an ia na p o d d aszu z b rw ia m i z m arszczo nemu i tw a rz ą n a c h m u rzo n ą . P rz ek rę c a w ó w czas ru rk o w a n y czepek n a lew e u ch o i p o ciąga fa rtu c h tak silnie, że aż szelki p ęk ają. T ro sk a nie lad a ! R ob o tn ik z szóstego nie zapłacił n a le ż n o ści; m ó w i, że żona w ła śn ie leży w ciężkiej gorączce p o k arm o w ej, a dziecko dogoryw a. P a n i C roizelle rzeczyw iście p rzez u ch y lo n e d rz w i dostrzegła zg o rączk o w an ą tw a rz c h o rej... lecz kto w ie! Ci ludzie często kłam ią, a w łaściciel z n im i nie żartuje. Czasem znów ktoś ze zam ożniejszych nie zapłaci, p rosząc u p rze jm ie o zw łokę k ilk u d n io w ą. P ani C roizelle ro b i m in ę zak ło p o tan ą, kilka fra n k ó w sp a d a do kieszeni jej fartu ch a . P o rtje rk a w ych o d zi z m in ą d y sk re tn ą , jak osoba godna zaufania, i później sta ra się w y tłu m aczy ć w ła ścic ie lo m , dlaczego ta tłu sta p a n i z drugiego zaległa, lub to... m ło d e m a ł żeń stw o nie w yp łaciło należnej sum y. Lecz dziś p a n i C roizelle z czystem su m ie n ie m oczekuje w łaścicieli. W szyscy lokato ro w ie co do grosza w y p ła c ili k o m o rn e , ko n jak u tych z pierw szego by ł p ra w d z iw y 108 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl M artel, b e n e d y k ty n k a u d z ie n n ik ark i m a sm ak w y b o rn y , w iśn ie żony o ficera d o sk o n ale p rz y rząd zo n e i ro z p ły w a ją się w u sta c h — cały dom , od s try c h u do su te re n , podziela p o lity czne p rz e k o n a n ia p o rtje rk i, a co n a jw a żn ie j sza, sp o ra ilość fra n k ó w d zw o n i w kieszeni jej fartu ch a . D w ie tylko p lam y zaciem n iają h o ry zo n t m y śli p a n i Croizelle. P rzed ew szy stk iem b lad a ro b o tn ic a z fa c ja te k , n ad szóstem p iętrem położonych, nie zap łaciła o siem n astu fra n k ó w za sw ój pokoik, D ziew czyna ra n o jeszcze zeszła do loży p a n i C roizelle, uprzedzając, że n iep o d o b ie ń stw em , jej będzie uiścić się z należności k w a rta ln e j. P rz y ta c za ła p o w o d y — m ó w iła, że w a te lie r nie w yp łaco n o jej p rzy p a d a ją c e j na ten m iesiąc sum y, sk a rż y ła się n a bó l w p iersia c h i ogólne osłabienie. M ów iąc, o p ie ra ła się 0 ścianę i kaszlała co chw ila. M iała policzki zapadłe i ręc e w y c h u d łe n e rw o w o sk u b ały brzegi dość lekkiej o k ry w k i. Była m ło d ą 1 p rz y sto jn ą blondynką, u ro d a jej je d n a k z w ię dła, n ik n ęła pow o li, ja k k o ro n a zerw anego kw iatu . P a n i C roizelle, p o p ijając kaw ę z płaskiej s a la te rk i, n iec h ę tn e m m ru czen iem p rz y jm o w a ła sło w a ro b o tn ic y . Co c h w ila z w ra ca ła się do m ęża, k tó ry w szafirow ej bluzie i w szaliku, o k ręco n y m Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 109 dookoła s z y i, ła m a ł ch leb i u śm ie c h ał się w esoło. czterołokciow y Był to człow iek „rig o lo “ w całem z n a czeniu tego s ło w a ; jako nalepiacz p lak ató w w yborczych, dnie całe sp ęd zał na b u lw a ra c h i w fałdach sw ej bluzy p rzy n o sił śm iech tłu m u, pio sen k ę k a ta ry n k i, zap ach y róż i fioł ków , zaścielających chodniki. I teraz śm ieje się, p rz y m ru ż a ją c oczy i spoglądając na b lad ą dziew czynę stojącą obok stołu. — Nie trz e b a chodzić do M oulin-R ouge — m ó w i w esoło. Lecz ona b ro n i się żarliw ie. Ja k to ? Do M oulin - R ogue? A ch! Kto ją tam w id z ia ł? — N iech jej to p o w ie w oczy, a pozna, jak jej ślin a sm ak u je! O na całe d n i i w ieczory spę dza w p ra c o w n i, szyje, szyje bez końca. Jeśli w ra c a późno, to w tedy, gdy ją dłużej nad jakąś p iln ą ro b o tą zatrzym ują... — P sie życie ! — kończy p ra w ie ze łzam i. P a n i C roizelle p o trz ą sa głow ą i w y ra z li tości p rz e su w a się po jej tłu stej i ru m ia n ej tw arzy . — To w szystko w sk u te k teraźniejszego rzą d u — odzyw a się, w zdychając, a potem d o daje, o d w ra c ają c się do dziew czyny: — K ie dyż p a n n a m yślisz zap ła c ić ? D ziew czyna w z ru sza ra m io n a m i, Biblioteka Cyfrowa UJK u o http://dlibra.ujk.edu.pl O m ój Boże!.,. Czyż o n a w ie dokładnie?... Może za tydzień, za dw a... za m iesiąc P a n i CroizeH e z niepokojem z w ra c a się do m ęża: — S łyszysz? Za m iesiąc! Lecz C roizełle już zjad ł cztery łokcie c h leb a i teraz koło ko m o d y szuka sw ego ce brzyka z klejem i p o tw o rn eg o pendzla. Z n a lazłszy, b ierze p o d p a c h ę całą plikę p lak a tów i k ro k ie m k a n k a n o w y m p o su w a się ku drzw io m . — N iech żyje F ra n c ja ! — w oła już na progu i, ok rąży w szy w koło b lad ą dziew czynę, w y rz u c a ją p o p ro stu do b ram y . — D zień d o b ry p a n i C roizełle! P oczem , z a trza sk u jąc d rz w i, w ybiega na ulicę. P a n i C roizełle w ięc m a tę jed n ą zgryzotę na su m ie n iu ; d ru g a innego ro d zaju , ale ch y b a niem niejszym ją n a p e łn ia niepokojem . Od p ó ł ro k u w kącie d o m u z lew ej s tro ny m ieszk a m ło d e m ałżeń stw o , dość ciche i spokojne. N ie d o b ra n a to p a ra , bo on b a r czysty, w y so k i, ru m ia n y , p rz e d sta w ia typ zdrow ego, pięknego m ężczyzny; o n a blada, m izern a, w ą tła , m a w ygląd w iecznie chorej kobiety. P o m im o to k o ch ają się podo b n o , a zw łaszcza o n a , k tó ra do sw ego R o b e rta jest b a łw o ch w alczo p rzy w iązan ą. D nie całe spędza w dom u, k rzą tają c się po m alu c h n em Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 111 m ieszkanku, z m in ą z a afe ro w an ą daje p o lec e nia zasm olonej bonie i oczekuje na m ęża, k tó ry dość re g u la rn ie p o w ra c a do dom u. Z w y kle o p iątej m ała ko b ietk a schodzi sam a na dół, o k ry w a ją c p e n iu a r szerokim płaszczem , i p o w ra c a za chw ilę, niosąc pęki fiołków i b ia łych h iac y n tó w dla p rz y s tro je n ia stołu p o d czas obiadu. P a n i C roizelle ze sw ej loży dostrzega lo k ato rk ę, niosącą kw iaty , lecz na w id o k tych w o n n y c h w iązan ek z a c h m u rz a się zw ykle p o godne oblicze p o rtje rk i. P a n i R o b e rt jest osobą nietylko m a ło m ó w n ą i dość w yniosłą, ale p rzy te m , jak isto ta z p ro w in c ji p rzy b y ła, nie ro zu m ie, że sto sous, to h ara c z m iesięczny, bez którego nie m ożna a n i na c h w ilę być p e w n y m d o b ry ch w zglę d ó w p o rtje rk i. Od p ó ł roku p a n i R o b e rt nie w eszła ni gdy do loży, nie p rze m ó w iła u p rzejm eg o s łó w k a , nie w ło ży ła fra n k a do kieszeni fa r tu ch a p a n i C roizelle! D z iś , n a p rz y k ła d , przy jęto p o rtje rk ę w p rz e d p o k o ju , w y p ła c o n o jej n ależn ą sum ę d la w łaściciela i pożegnano m ilczącem ski n ien iem głow y. P a n i C roizelle w yszła na schody, tłum iąc w sobie gniew z po w o d u ob rażo n ej m iłości w łasnej. Biblioteka Cyfrowa UJK 112 http://dlibra.ujk.edu.pl Go najw ięcej s p ra w ia ło jej p rzy k ro ści to to, że p a n R o b e rt zn a jd o w ał się w łaśn ie w salce jad aln ej i p rzy g o to w y w a ł sobie m a z a g ra n , nie m yśląc w cale o po często w an iu p o rtje rk i. A przecież c h y b a żaden z lo k a to ró w nie p o w in ie n sobie zask arb iać w ięcej łask pan i Croizelle, jak p a n R obert. W szakże to na jej ręce, do jej loży .. p rzy c h o d z ą od dw ó ch tygodni m ałe liściki, ozdobione na k o p ercie niebieską jaskółką... L iściki te p a n R o b ert, w szedłszy p e w n e go d n ia do loży, kazał p a n i C roizelle z a trzy m yw ać u siebie i d o ręczać m u osobiście. M ó w ił, siląc się na o b o jętn o ść; ale p a n i C roizelle w głosie jego dosłyszała całą ta je m nicę p o k ą tn e j m iłości żonatego człow ieka i z przebiegłością starej d u e n n y , zyski z tego ciągnąć zap rag n ęła. Od p ię tn a stu d n i w ięc p rz e c h o w u je w szu fladce d ro b n e liściki z jask ó łk am i i oddaje je tajem n iczo p a n u R o b erto w i, gdy ten p o w ra c a w p o łu d n ie n a śn iad an ie. N apróżno je d n a k od dni kilku w yczekuje jakiegokol w iek za sw ą usłużność w y n ag ro d zen ia. P an R o b e rt ch w y ta bilecik, nie spojrzaw szy n a w et na C roizellow ą, i u su w a się do b ram y , aby p rzeczytać m ałą ćw iarteczkę, zak reślo n ą d ro b n e m kobiecem p ism e m , poczem gw iż dżąc „T our E i f f e l biegnie na górę, zdając się nie d o strz e g ać , ile żółci i n ien aw iści Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 113 w z b ie ra w sercu stojącej na p ro g u loży, p o rtjerki. K obiecie tej zdaje się p o p ro stu , źe ją o k ra d a ją z jej w ła sn y ch pieniędzy, — źe, nie dając jej d a tk u , k rzy w d zą ciężko i ją i p a n a C roizelle i H enryczka, k tó ry przecież ciężko p ra c u je w G agne-P etit i p o trzeb u je, doszedU szy do la t d w u d ziestu , m ieć p o w a ż n ą sum kę w kasie oszczędności. — B r u d a s ! — m ó w i p a n i C roizelle, sp lu w ając w sla d za p an em R o b e r te m — b rudas!... Gdzie się to w y c h o w ał niedźw iedź taki, ale... źle ro b i oj, ź l e , ź l e ! Coś się n ied o b reg o k n u je w głow ie p a n i C roizelle, jak aś chęć zem sty p rz e w ija się przez jej m yśl b ezustannie. — Hm! O na jest d o b rą kobietą, ale każdy m a sw o ją am b icję i słuszne w ym agania... Jeszcze gdyby ją byli choć m az a g ra n e m p rzy ję li i sie dzieć p ro sili, m oże b y łab y się n a czas jakiś u d o b ru ch a ła... ale t a k !... I ud erzy w szy pięścią w stół, energiczna p o rtje rk a w o ła jedno, lecz w iele znaczące s ło w o : Zut!... U spakaja się je d n a k szybko, bo oto na p ro g u loży p o ja w ia się sam w łaściciel dom u W ysoki, suchy, zaw ięd ły , z ró w n o p rzy ciętem i bakam i, w chodzi do pokoju, nie z d e jm u jąc kapelusza. — 8. G. Z ap olsk a — K rzyż P ań ski („L ek tor“), Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 114 — P ie n ią d z e ? — pyta, siadając na po d su w a n e m p rzez C roizellow ą krześle. P o rtje rk a o tw ie ra szufladkę i w y sy p u je stos złota i s re b ra n a stół. — R a c h u n k i? I ro ztw o rz y w sz y k siążk ę, sędzia pokoju su c h y m in d ag a c y jn y m głosem zaczyna s p ra w dzać k o lu m n y cyfr i sp isy w ać je na o so b n y m k a w a łk u p a p ie ru .. P rzez ten czas p a n i C roizelle stoi n a p o zó r sp o k o jn ie — w e w n ą trz jed n a k szczerze z a k ło p o tan a b ra k ie m o sie m n a stu fra n k ó w b ie dnej ro b o tn icy . W łaściciel w p rę d c e b ra k ten dostrzega. Ktoś z facjatki nie zapłacił... — T ak! — b ąk a p o r tj e r k a — n u m e r c z te r dziesty trzeci, E liza Launay... — P ro szę ją w y rzu cić i to n aty ch m iast. N iech nie płaci, lecz... niech idzie do djabła!... — C hora jest... obiecała, że za tydzień... — La, la! Z nam tego ro d za ju osoby. Za tydzień, za dw a, za trzy... m ija k w a rta ł, a rzecz zo staje jak jest. P roszę m i n u m e r czterdzie sty trzeci oczyścić... — Ależ... N iem a ależ... G dybyś m i p a n i nie w y najęła facjatek tem u m o tlo ch o w i robol nicze m u, m ia łb y m dziś m oje o siem naście franków ... N agle p a n i C roizelle p ro stu je się, jak b y u k ąszo n a żądłem pszczoły. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 115 M otłoch ro b o tn iczy ! — K analja! — do d aje w ła ścic ie l, p o d p i sując p o k w ito w a n ie — k a n a lja ! W rzeszczą po b u lw a ra c h i w trą c a ją się do polityki. Mo tłoch ! U lic a ! P a n i C roizelle czerw ien ieje jak p iw o n ja ; p o m im o całego szacunku dla w łaściciela d o m u , czuje, że cała fala słów w ybiega jej na usta. Cofa się w ięc ku d rzw io m i w ychodzi do b ram y . P o trz e b u je o d e tc h n ą ć p o w ie trz em ch ło d niejszem i n a b ra ć tro c h ę spokoju. Cała gorąca k re w p ro le ta rja tu , w yrosłego w śró d w a lk i o chleb p o w s z e d n i,. b u rzy się w jej żyłach. Stoi tak c h w ilę , sap iąc ciężko. C hłodny w ia tr jesien n y nie m oże o studzić jej skroni. W reszcie jakieś p o sta n o w ie n ie b ły sk a na tw a rz y . T ak! T ak będzie n ajlepiej. W o li za ry zy k o w a ć osiem naście fran k ó w , lecz u p o k orzy tego spanoszonego m ieszczu ch a, k tó ry „ u lic ą “ jej w oczy ciska. I d rżąc cała ze w zru szen ia, p o w ra c a do loży, a w y jm u ją c z kieszeni fa rtu c h a cztery sztuki p ięcio fran k o w e, kładzie je n a stole, tuż obok księgi ra c h u n k o w e j. — Oto są pieniądze, p a n ie w łaścicielu m ó w i z d ła w io n y m g ło se m ; — ro b o tn ic a p rz e chodziła w łaśn ie z p ra c o w n i i d ała m i je, B' 116 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl p ro sząc o p o k w ito w a n ie . P o zw ó l p a n jed n a k sobie p o w ied zieć, że gdyby p. T ria rd nie ch ciał zam ienić p re z y d e n tu ry izby na p re z y d e n tu rę w y d ziału ra c h u n k o w eg o , a p. C on stans nie m y śla ł o z a m ien ien iu się na m ie j sce z p. T irm a n e m , a p. R o u v ie r i p. S p u ller nie m yśleli o uciek an iu z m in iste rju m i w r e szcie gdyby rz ą d teraźn iejszy nie m ia ł o k re ślonego p ro g ra m u p o stę p o w a n ia i nied o zw o lił tak iem u o s z u sto w i, jak k le ry k a ł D elahage, o czerniać J o u b e rta , w szystko b y ło b y inaczej... W yrzuciw szy ze siebie ten cały potok słów , przeczy tan y ch w czo raj w L a ta rn i, p a n i Croizelle triu m fu ją c o sp o jrz a ła na sędziego p o koju, k tó ry z d aw ał się być p rzy b ity potęgą jej w y m o w y . A tera z p a n w łaściciel o d d a o b y w a telce E lizie L a u n a y czterdzieści sous reszty i zechce w y d ać p o k w ito w a n ie . W łaściciel w z ru szy ł ra m io n a m i i p o ło żyw szy na stole m o n etę d w u fran k o w ą , p o d p isa ł p o d a w a n y p rzez p o rtje rk ę k a w a łek p a p ieru . O d pow iadać jej... hm ! N a cóżby się to przydało? On z n ał d o k ład n ie tę law ę, m in u jącą n iesp o k o jn e um ysły tej w a rs tw y s p o łeczeństw a. W iedział, że Judzie ci czychają tylko na sposobność w y rz u c en ia ze siebie ca łej pow o d zi słów , k tó ra ich p o p ro stu dław i. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 11? Jako trzezw y i intelig en tn y człow iek, p rz y ją ł za zasadę n iew d a w a n ie się nigdy w dy skusję. P o m ó w iw szy w ięc jeszcze o p o p su ty c h k ra n a c h i czyszczeniu z im o w em kom inków , w yszedł, uśm iech ając się iro n ic zn ie i p o trz ą sając głow ą. W loży zo stała sam a p a n i Croizelle* U siadła p rzy stole i, p o d p a rłsz y się ło k ciam i, zaczęła od p lu c ia i m ru czen ia do sa m ej siebie. Żal jej było o sie m n a stu fran k ó w , w y rzu co n y ch tak nieo p atrzn ie, i d ław iła ją w ściekłość p rze c iw w łaścicielow i. U lica ! — m ru c z a ła — u l ic a ! Nie m ia ła n a w e t tej ulgi, aby się p rze d k im ś w ygadać. Z w ykle loża jej w rz a ła życiem W dnie zw yczajne w tych c zterech ścianach, o b lep io n y ch jasn y m p a p ie re m , ku ły się p lo tk i całego dom u, sm ażyły i p rz e tra w ia ły w szyst kie w iadom ości. P a n i G roizelle jaśn ia ła w te d y pogodą i w y m o w ą, częstow ała p rzy b y łe fu sam i lub a b sy n te m , czytała głośno całe u stę p y z Lanlerne, lub słu c h a ła d o b ro tliw ie , jak sługi o b m aw ia ły sw ych ch leb o d aw có w , w yciągając na jaw n ajsubtelniejsze tajem n ice dom ow e. Lecz dziś, dzień by ł w y jątk o w y , dzień przy b y cia w łaścicieli, z k tó ry c h jeden z ja w ia ł się ran o , d ru g i w ieczorem . B ony p rzem y k ały się przez b ram ę, szeleszcząc sp ódnicam i, i ginęły w za Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl k ręta ch sch o d ó w z m in a m i sług, p rzy w ią z a n ych isto tn ie do sw ych p a ń stw a. N aw et listonosze bez zw ykłego h ałasu o tw ie ra li d rz w i loży i cicho n a brzegu b iu rk a sk ład ali paczki d zien n ik ó w i listów . P a n i C roizelle uczuła się b ard zo nieszczę śliw ą. D w u k ro tn ie została dziś zniew ażona, d w u k ro tn ie d o tk n ię ta w sw ej m iłości w łasnej. Na tak tk liw e serce było to zaw iele. Jakaś chęć o d w etu zaczęła w z b ie ra ć teraz w p ie rsi p o rtje rk i i ro sła coraz silniej. Na w łaścicielu zem ścić się nie m ogła, ale zato na tych R o b e rta c h p rzy szło b y jej z łatw ością. P o w sta ła od stołu i p o deszła do szafki, u k ry tej w m urze. Na p łask im p ó łm isk u le żały ostrygi p o o tw ie ra n e już i z d w óch stro n obłożone p o łó w k am i cytryny. O strygi były w ielkie, jak k o p y ta końskie i biła od nich w oń w o d y m orskiej. P a n i C roizelle p o sta w iła p ó łm isek na stole, nalała sobie szklankę białego w in a i u ła m ała trzy łokcie chleba. P oczem z a siad ła do śn ia d a n ia, lecz o stry g i nie prześlizgiw ały jej się przez gardło. S tanow czo b y ła zan ad to w zru szo n ą. Nagle ktoś sz a rp n ą ł d rzw ia m i i w progu loży sta n ą ł p an R obert. — N iem a nic dla m n ie ? — p rze m ó w ił, m ru ż ą c oczy. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 119 C hw ilkę p a n i C roizelle z a w a h a ła się. C hciała p o w sta ć i w paczce p o z o sta w io nej na b iu rk u p o szu k ać listu z jaskółką. Lecz w id o k R o b erta, jego z a m ro żo n e oczy, im perty n en ck i głos, w strz ą sn ę ły nią całą. N iem a n i c ! — m ru k n ę ła , naciskając cy try n ę na p ła w ią c ą się w sosie ostrygę. P a n R o b e rt trz a sn ą ł d rz w ia m i i ze zaw ie d zioną co k o lw iek m in ą w biegł na schody. P o w o li ściem n iało się. P a n i C roizelle, sp rz ą tn ąw szy sk o ru p y ostryg i talerze, w zięła się do s o rto w a n ia listów . Ryło ich kilkanaście, z P a ry ża i za granicy. Z w ykle p a n i C roizelle oglądała m ark i, p rz y p a try w a ła się k o p e rto m , m ac a ła d zien niki; czasem , w y jm u ją c z opaski, czytała p ó ł głosem . Dziś była jed n a k zanadto z iry to w a n a, aby m ogła się b ezk arn ie oddać tem u zajęciu. — Z u tl — m ów iła, p rzerzu cając listy z furją, tak, że n iek tó re sp ad ły n a ziem ię — L ist z b łęk iln ą jask ó łk ą d o p e łn ił m iary . Cały p o to k p o w strz y m y w a n e g o gniew u w y p ły n ą ł na w id o k tej m iłosnej karteczki, zam kniętej w d elik atn ej k o percie. — Ja ci ten list o d d am , b ru d asie , ale tak, że pom iętasz m nie trzy k w a rta ły — szeptała, drżąc ze złości; - a kto m oje osiem naście fran k ó w mi w ró c i? Może ty? Albo m oże tw oja Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl m iła żóna ze sw em i fiołkam i, na k tó re w y rzu c a pieniądze... W łaśn ie d e lik a tn y profil m ło d ej kobiety z a ry so w u je się na szybach loży. O w inięta ciem n y m b u r n u s e m , p rz e w ija się jak cień p rzez b ram ę, niosąc u lu b io n e p rzez m ęża kw iaty. P o rtje rk a z n ied o b re m sp o jrzen iem śledzi tę d ro b n ą postać, znik ającą w cieniu b ram y . W staje, o tw ie ra d rzw i i w o ła : — P a n i R o b e rt 1 K obieta o d w ra c a głowę* — Czego? p y ta w yniośle. T on jej głosu p rzy śp iesza katastrofę. — Jest tu coś d la p a n i ! P a n i R o b e rt w chodzi do loży zdziw iona, tuż za nią w y su w a się w y b la d ła ro b o tn ic a, k tó ra z n iep o k o jem p y ta : — R ył w ła śc ic ie l? Cóż p o w ie d z ia ł? I^ecz p a n i C roizelle jej nie o d p o w iad a. Z paczki listów d o b y w a k o p e rtę z ja sk ó ł ką i p o d n o sząc d u m n ie głow ę, w ręcza ją p a n i R o b ert, k tó ra je d n ą rę k ą p rze rz u ca h iacynty, fiołki i pęki białego bzu w połę płaszcza, a d ru g ą u jm u je p o d a w a n y list. To dla p a n i — m ó w i p a n i C roizelle, spo* glądając w y n io śle na b led n iejącą, bo przeczu ciem ta rg a n ą kobietę. — A to dla p a n n y — dodaje, podając r o botnicy p o k w ito w a n ie ; — zapłaciłam , ale p a n - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl m na m i należytość zw rócisz źa m iesiąc, źa dw a... zresztą gdy będziesz m ogła... Głos jej n a b ie ra łag odniejszych tonów , gdy p rz e m a w ia do tej dziew czyny z ludu, k tó ra d rżą c a z ra d o śc i zaledw ie oczom sw y m u w ierzy ć m oże. — O ! P a n i C ro iz e lle !... Jakże jesteś d o brą! — m ó w i ze łzam i, ściskając ręk ę p o rtje rk i. — No! No! Nic tak w ie lk ie g o —o d p o w iad a C roizelle — w iem , że jesteś p a n n ą uczciw ą i b y n a jm n ie j nie d u m n ą, znasz się na grzecz ności... nie tak, jak in n e osoby. Chce jeszcze coś dodać, lecz bladość, p o - » k ry w a ją c a nagle lica pani R o b ert, m im o w o li głos jej tam uje. P a n i R obert, ulegając in sty n k tow i k o biecem u, o tw o rz y ła list i tera z stała b lad a, z oczym a szeroko ro z w a rte m i, w p a tru ją c się w m ałą karteczkę, n a k re ślo n ą drob^ nem k obieccm p ism em . K ilk ak ro tn ie p o ta rła rę k ą po sk ro n ia c h i stała tak o p a rta o ścianę, zap o m in ając, zda się, że jest w loży p o rtje rk i i nie dostrzegając badaw czego w zro k u C roizellow ej. Z opuszczonych fałd ó w płaszcza w y p a d ły n a ziem ię w ią z an k i fiołków i h iac y n tó w , i le* żały u stóp kobiety, jak w ieniec żało b n y , na g robie szczęścia złożony. W sercu p a n i C ro iz e lle , na w id o k tej b e zm iern ej boleści kobiecej, zaczęła się b u dzić litość i jak b y chęć n iesien ia pociechy* Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Zbliż}rła się do p a n i R o b e rt i ze w s p ó ł czującym w y ra z em tw a rz y , z ap o m in ając n ie m al, że o n a była p o śre d n ią sp ra w cz y n ią tej ciężkiej krzy w d y , zaczęła sło d k im g ło sem : — P a n i m a jakieś z m a rtw ie n ie? ... P a n i tak p o b la d ła !... Lecz sto jąca p rz y ścianie k o b ieta o d e r w a ła się z cienia, pod w ra ż en ie m głosu p o r tjerk i, z d a w a ła się p o w ra c a ć do p rzy to m n o śc i i odzyskiw ać p a n o w a n ie n ad sobą. W ro d z o n a jej d u m a b u dziła się, nie chciała p o d d a w a ć p o d w z ro k ciekaw y try w jaln ej isto ty rozpaczy, k tó ra jej duszę szarp ała. — N ic m i nie jest — o d rze k ła z w y sił kiem ; — dziękuję p a n i za jej troskliw ość. I zeb raw szy doo k o ła siebie fałdy ciem nego p łaszcza, zn ik ła w e d rz w ia c h sch o d o w y ch , jak cień d u m n y i nieugięty. P a n i C roizelle zm arszczyła b rw i, p a trz ą c z n ien a w iśc ią n a o d d a la jąc ą się kobietę. — R ru d n a P r u s a c z k a ! — m ru k n ę ła , nie m ogąc w duszy sw ej znaleźć w iększej obelgi d la ulżenia sw ej złości. T ym czasem ro b o tn ic a , u k lęknąw szy na ziem i, z b ie ra ła fiołki i hiacy n ty , rozsiane na podłodze. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl PiERWSZy ŚNIEG. PŁ A T K I C H W Y T A N E W P O W IE T R Z U . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Skrzy się po nocy, a po dniu bieli jak su k n ia oblubienicy. Z daleka m iękkie i zda się ciepłe jak puch, zbliska m ro ź n e jak... serce m ężczyzny. A p ełn o tego w p o w ie trz u , k ręci się jak m il ja rd y b ia łych m o ty lk ó w , niezd ecy d o w an y ch , czy do ziem i przy p aść, czy w niebo ulecieć... k ręci się w z a w ro tn y m tań cu , podbiega, jtiż już zda się, że osiądzie... N ie! P atrz, dalej ucieka, jak k okietka dziew czyna w koty ljo n o w ej fi gurze. Gdy b y łam m ała, m ó w io n o m i, że śnieg to p ió ra an io łó w , k tó re ze sk rzy d eł sw y ch strz ą sa ją — w y ciągnęłam rękę, kilka tych b ia łych p łatk ó w sp ad ło m i n a dłoń, lecz zam iast p ió r an ielsk ich u jrz a ła m po c h w ili k ro p lę w ody... k ro p lę , b a rd z o do łzy po d o b n ą. I w b ry la n ta c h śniegu d o jrz a ła m w iele sm u tk u i n ied o li ludzkiej obok p ro m ie n n y c h b lask ó w d jam e n tó w , białości an g o ro w ej r o tu n d y i to n ó w w alca, p ły n ąc y c h zdaleka. P ierw szy śnieg! Ten p ierw szy , k tó ry n ie sie ze sobą zap ow iedź groźnej zim y, szału k a rn a w ało w e g o , c a łu n ó w g ro b o w y c h i tych 126 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w sp o m n ie ń serdecznych, co to ich z serca nie w y rw a ć , nie w y p a lić ż a d n y m kam ien iem p ie kielnym ... I zieleń w io sen n a, i w ieczó r letni, i szum liści jesie n n y ch i... p ierw szy śnieg n iosą nam całe m a ry p rze b y ty ch sm u tk ó w i radości. A głow a w iecznie się za p rze sz ło ścią o b rac a i coś tam w tej ciem nicy szuka, a szuka, aż łzę gorzką w y n ajdzie — łzę, co u śm iech zetrze A niołow ie s re b rn e m i sk rzy d łam i szelesz czą, p ió ra na ziem ię lecą i lecą, a ludziom niosą ze sobą trochę uśm iech u , lecz zato dużo łez... łez., łez!... * * * S y p ialn ia m ałej h rab ia n k i. P ó łcień d y sk retn y . N ad łóżkiem k o tary różow e, p o k ry te k re m o w ą k o r o n k ą ; d y w an crem e w w ielkie ró żo w e ró ż e ; go to w aln ia lśniąca od k ry ształó w i s re b rn y c h p rzy b o ró w , m eb le m iękkie, k ry te ró żo w y m pluszem , n a rzu c o n e k re m o w e m i k o ro n k o w e m i k w a d ra tam i. P o tw o rn y m ops z w y k rz y w io n ą m o rd k ą p rz e w ra c a się po d yw anie. H rabina (kładąc szlafrok, p o d b ity biały m a tłasem , i p rze w ra c ają c g w a łto w n ie na tu a lecie całą serję pilniczków ). Nie w iem p r a w dziw ie, dlaczego w sta ła m tak w cześnie; je d en asta godzina — m ieć będę oczy czer Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 127 w o n e i płeć straci sw ą przejrzystość. . . . I ta k dziś nigdzie nie w yjdę, bo n a w e t w y jechać n iep o d o b n a podczas tak brzydkiej p o ry. Nie pojm u ję, poco Bóg urządził te „po ry ro k u ...“ To d o b re dla a stro n o m ó w i dla tych, co w y d ają k a le n d a rz e ; ale co m n ie nap rz y k ła d po je sie n i? Co m n ie jesień o b c h o dzić m oże? W chodzi p a n n a służąca i p o w o li o d su w a zasłony u okien. H rabina. Co robisz? W iesz, że blasku znieść nie m ogę. P anna służąca (do siebie). Spodziew am się... p ierw sz e zm arszczki! H rabina. Co m ów isz? P a n n a służąca (układnie). Nic, p a n i h r a bino... m ó w ię tylko... o! T en pierw szy śnieg! H rabina (biegnąc do okna). Śnieg? Mó w isz śnieg?... Ależ to n iep o d o b n a ! P a n n a służąca (do siebie). P al! P o jech ała! (G łośno). Tak, pan i h ra b in o ! P a d a ł całą noc... O! Jakie w szystko b ia łe .. H rabina, (p rzerażo n a). P raw d a!... Lecz, w ielkie nieba! Co teraz ze m n ą b ęd zie? P a n n a służąca. Co p a n i h ra b in ie się stało? H rabina (p ad ając na fotel zu p ełn ie zgnę biona). N ie m am w co się ubrać!... P a n n a służąca. Jakto? A kostjum p lu sz o w y? A d o lm an w ytłaczany? A żakietka an g iel 128 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ska? A okrycie z chin ch ill? A ro tu n d a z b ro k a rtu ? A k o stjum o liv e 9 A... H rabina. T o w szystko jest niem ożliw e... T eraz noszą szew ioty!... P o trz e b u ję szew iotu!,.. Na m iłość boską, s z e w io tu !... P a n n a służąca. Może p a n i h ra b in a 'k a ż e zaprząc i pojedzie do T o in o n w y b ra ć sobie jak i p a ry sk i m odel.., H rabina. T ak — ale w czem że w czem ? Nie p rzy p u szczałam nigdy, p ierw sz y śnieg tak p rę d k o spadnie... d a ła m z dnia na d zień ; ach! Jestem l a k biedna, jak o sta tn ia n ę d z a rk a ! pojadę? że ten O dkła b ied n a ! P anna służąca (dusząc się ze śm iechu). P a n i h ra b in a m a rac ję — położenie jest bez w yjścia. H rabina (płacząc). P ra w d a ? Ty m n ie p rzy n ajm n iej ro zu m iesz! P a n n a służąca. W reszcie n a coś zdecydo w ać się trzeba. P a n i h ra b in a o w in ie się w r o tu n d ę i pojedzie w karecie. N ikt p a n i nie dostrzeże. H rabina (zry w ając się gorączkow o). Masz rację... każę jech ać szybko... P rzygotuj m i także gęstą cie m n ą w o alkę. S paliłabym się ze w sty d u , gdyby m n ie kto ta k u b ra n ą zo baczył. (P an n a służąca u k ra d k ie m m opsa). w y c h o d z i, k o p n ąw szy Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 129 H rabina (sam a, u b ierając się pospiesznie). Jestem cała w gorączce. B yleby ty lk o T o in o n m iała „ dem id o ff“ lu b „vie u x singe“. W in n y ch k o lo ra c h tru d n o się pokazać. Ale ten śnieg! T en śnieg!... T ak niespodzianie... O! Mój B o że ! Ależ to a d w e n t się zbliża ! K siądz E w a ry st k azał m i odw iedzać m o ich b ied n y c h co tydzień, a ja już pięć tygodni nie b y łam u tej biednej w do w y . Ale też, jak m o żn a m ieszkać na takiej ulicy i w d o d atk u tak w y so k o :... A co za schody!... O statn im raz e m zgubiłam o b c a s !.. N ajw yraźniej obcas!... T rz eb a zaje ch ać do nich... K siądz E w a ry st g niew ać się będzie... No tak ! Ależ w ro tu n d z ie jech ać tam nie m ogę. S zew iot! T y lk o szew iot m o żn a n o sić podczas pierw szeg o śniegu... w szystko in ne jest „déplace'“. H a! T ru d n o — m o ja bied n a w d o w a m u si poczekać. Nie m ogę się k o m p ro m ito w a ć . * * * C iem no było zu p ełn ie, a m ała Ju lk a nic m yślała w ejść do o św ietlonej sali; siedzi tuż p rzy oknie z tw arzy czk ą p rzy le p io n ą do szy by i p atrzy, p a trz y n a jasn ą oponę, co się tak po całym dziedzińcu bieli. To śnieg, p ierw sz y śnieg, k tó ry p ad a od w czoraj w ieczo ra i nie ro z p ły w a się w b ło cie, jeno ziem ię niby p u c h e m ow ija. K oleżanki 9- G. Z apolska — K rzyż Pański. („Lektor“). 130 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Ju lci cieszą się serd eczn ie z tego białego go ścia. P rz eło ż o n a p o z w a la im od czasu do cza su w y b iec na dziedziniec i n a b ra ć w ręce tego dobrego śniegu, k tó ry , zim n y będąc, aż p a rz y d ro b n e paluszki. I teraz, ze b ra n e w koło w ielkiego stołu, aż śm ieją się z u ciechy i m a rz ą o d o sta n iu m iałkiego cu k ru , aby go p o m ieszać z czyściuchnym śniegiem i zjeść na d e ser po n ęd zn y m p e n sy jn y m obiedzie. T ylko ta b ied n a sie ro tk a Ju lcia nie dzieli ich rad o ści!... Siedzi w ciem n y m p o k o ju i m y śli Bóg w ie o czem ... Szkoda, że tak a sm u tn a! Bo m iła to i ła d n a dziew czynka z oczym a czarnem i, tak cz arn e m i jak jej żało b n a su kienka!... O czem o n a jed n a k m oże tak m yśleć, sie dząc p rzy tern o knie?... Może m yśli także, sk ąd d ostać c u k ru i pom ieszać go ze śn ie giem ?... T ym czasem z czarn y ch oczu Ju lk i p ły n ą w ielkie, gorące łzy... L a tarn ia , p ło n ąc a tuż po d oknem , rzu c a b lask na cały dziedziniec i m igoce żó łtaw em św ia tłe m w załzaw ionych źre n ica c h dziecka. D ro b n a, m ała tw arzy czk a ściąga się p o d w p ły w e m w ielkiej w e w n ę trz nej troski.., M yśl dziecka krąży daleko, d a leko... koło św ieżej m ogiły, gdzie spoczyw a jej u k o c h a n a m ateczka. M ogiła ta, n ieosło nięta d rzew am i, naga, czeka na kam ień, k tó ry k re w n i położyć p rzyrzekli. Julcia p rzy m y k a Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 131 oczy i w idzi ten grób biedny, a tak dla niej drogi, ow ian y całą m asą śniegu, p o k ry ty tym zim nym całunem ... I u sta dziew czynki szepcą cicho, b ard zo c ic h o : — M a te ń k o ! T obie zim no pod tym śnie giem !... M a le ń k o !.. W idzieliście kiedy dw oje zakochanych? W idzieć ich m usieliście nieraz - ale czy ście ich w idzieli idących po śniegu, w noc ja sn ą i pogodną, kiedy to an ielsk ie p ió rk a w kobierzec się uścielą i po p o w ie trz u kręcić się przestaną... Idzie w ięc dw o je tych m łodych .. Id ą tak cicho, że m o żn a p rzy siąc, iż to d u c h ó w p a ra zbiegła na ziem ię i skrzydła zgubiw szy, po ziem i w noc zim o w ą się snuje. O na tu li się do niego, tu li tak blisko, że p ra w ie sta n o w ią jedno, — a on k ro k i sw e sta ra się zastosow ać do jej d ro b n y c h nóżąt, k tó re szybko m igają, o k ry te w ysokiem i, ciep łem i b u cik am i. Śnieg tylko c h ru p ie p o d ich nogam i, d rz e w a w yciągają bezlistne ram io n a , snując d e lik a tn ą k o ro n k ę ciem nych, nagich gałązek. O ni id ą ciągle, p o c h y le n i ku sobie, c h ro niąc się w sp ó ln ie od p łatk ó w śniegow ych, k tó re z p o d m u ch e m w ia tru k ręcą się c h w i li* 132 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl lam i w p o w ietrzu ... D elikatnie, z m iło sn ą pieszczotą on zd ejm u je te s re b rn a w e gw iazdki, czepiające się jej je d w a b n y c h w łosów , w iją cych się n a d ciem n em i b rw ia m i. P a trz y p rzy tem na nią z całą potęgą uczucia, tego uczu cia, co dw o je ludzi do Boga zbliża i serca im w p iersia c h zam ienia, — a cała biel, otacza jąca ich dokoła, zda się być bielą ślubnej k o m naty, pełnej u ro k u i rzew n o ści dziew częcej. B ry lan ty ścielą się im p o d stopy, a oni, za p atrz e n i w siebie, z d ejm u ją p o c a łu n k a m i w ilgotny śnieg z rzęs i po w iek , m ó w iąc ci chym , stłu m io n y m głosem : — To pierw szy śnieg,... pierw szy śnieg!... * * * — N ie jestem p o m ściw a, ale żeby ją... djabli w zieni... Z im no nie na żarty , dziedziniec cały b iałą p ła c h tą p o k ry ty . N aw et stu d n ia m a białą czapkę, a k areta, k tó rej n ied b ały sta n g re t nie w toczył do w ozow ni, w y g ląd a jak w czepcu olb rzy m im . C iasne to p o d w ó rk o z czterech stro n okolone m u ra m i, to też śnieg n a p a d ał tu ch y b a na p ó ł łokcia, bo nigdzie to p rz e w ie w u nie m ia ł i co k ru sz y n ę podleciał, to się o m u r znów odbił. I tak H anka będzie m ia ła dość śniegu do z b ieran ia, ino że to 0 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 133 * tern z b ie ran ie m tru d n o , bo p a n i każe czysciu ch n y śnieg p rzynosić. A jakże to czyściuchny śnieg m a być tedy się to psy i ró żn e bestje po pod w ó rk u ’ w łóczą? Juz się o k o n iach nie m ów i, co ich ciągle do po w o zó w zaprzęgają. A przecież w iadom o, że zw ierzę ro zu m u nie m a, ani w zględności nijakiej. Czy bo te psy, koty, konie, w iedzieć m o gą, ze ta p a n i z pierw szego p ię tra to co ra n o w zim ie się w śniegu cała m yje? Nie, zw ie rzę ta o tern m e w iedzą, bo one o p łeć nie dbają... G dyby w iedziały, to b y m oże zostaw iły ance choc k a w a łek dziedzińca z czystym m ezabłoconym śniegiem . ’ H anka m u si co w ieczó r iść zbierać śnieg aby, przez noc stojąc w pokoju, ro zp u śc ił się 1 7 , a, P am d o h ry do m y cia ; p a n i już m a czterdzieści lat, ale jest w d o w ą i chce być długo m ło d ą i świeżą... D latego to H anka dziś m u sia ła zbiec w nocy, i w łócząc się po w ilgotnej ziem i, zb ierać rę k a m i śnieg i u k ładać go w e w ielki n o w iu tk i szaflik. H an k a kaszle i p iersi ją bolą.’ zien ca y p ra ła , a ręc e m a do k rw i p o k łu te szpilkam i, k tó re p a n i często w sp ó d n icach zos aw ia, ale służba p rzed ew szy stk iem , a p ie rw .^ nieg p o d o b n o nadaje cerze ru m ie ń ce i p o z ó r m łodości. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Pies jakiś błąk a się po dziedzińcu i szcze ka na p o c h y lo n ą dziew czynę. O d czasu do czasu w sk a k u je n a k upę śniegu i ła p a m i ro z rzu ca d okoła z e b ra n y p rzez H ankę śnieg... O na od p ęd za go k u łak am i, a o b cierając oczy ręk am i, u n u rz a n e m i w tym p ierw sz y m śniegu, m ó w i: — A n iech b y ją d jab li w zieni tę... Kaszel p rz e ry w a jej — i sło w a n ied o k o ń czone z a m ie ra ją na zsin iały ch ustach... * * * Jest ich sześcioro w dw óch m alu c h n y ch pokoikach, z k tó ry c h jed en jest k u chenką. Jeszcze sz ara w o na dw o rze, a oni już w stają, w sta ją cicho, spokojnie, sm u tn o , jak ci, do k tó ry c h dola się nie śm ieje. O j ! N ie śm ieje się o n a w tern ciasnem i b ied n e m m ie s z k a n k u ! D ola to szara, jak pajęcza przędza, a rw ie się co ch w ila i z tru d n o śc ią n a m o ta ć się daje. On jest u rzęd n ik iem , m ający m b ard zo sk ro m ną pensyjkę, — o n a łata, gotuje, pierze, szyje i w w o ln y c h c h w ila c h czytać uczy m ło d szą dziatw ę. S tarszych d w ó c h ch ło p có w c h o dzi do szkoły, ot, k rw ią im p o p ro stu k u p u ją książki i kajety. A m im o to jakże ciężko je szcze dzień do d n ia p o d o b n y m uczynić! Ot i teraz — w szaraw ej m gle p o ra n k a stoją w szyscy zasm uceni, zgnębieni. I jest c z eg o ! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 135 B uty najstarszego chłopca, b u ty biedne, w y koszlaw ione, p e łn e przyszczypek, łat, zelów ek, rozlazły się zu pełnie, do szczętu. Stefcio do szkoły iść m usi, m u si k o nie c z n ie — w c z e m ż e pójdzie? T em b ard ziej, że dziś p ierw szy śnieg u p a d ł i b iało na ziem i — w ięc o p o d eszw ach z te k tu ry m yśleć n a w e t nie m o żn a ; cała ro d zin a tedy słoi, m ilcząc, koło chłopca, k tó ry po ły k ając łzy, trz y m a w ręk u sw oje n ęd zn e obuw ie, tak nędzne, jak jego dola, jak przyszłość, k tó ra p rz e d n im się ściele. N aw et n ajm ło d sza dziew czynka, d w u le t nia M aniusia, stoi zgnębiona, z p iąstk a m i p rzy oczach, nie p o jm u jąc, a przecież n e rw o w o o d czuw ając sm u te k całej rodziny. Nagle m a tk a p o ry w a się z m iejsca. — T rzeb a m o ją szubę zastaw ić. — T w oją szubę?... N igdy! — o d p o w ia d a ojciec. — W czem pójdziesz do m ia s ta ? — M am jeszcze szal, ciepły, o, b ard zo c ie p ły ! — w o ła m atk a i d rżącem i rę k a m i w y d o b y w a z szafy szubę w a to w a n ą , o k ład an ą im itacją skunksów , szubę biednej kobiety, k tó ra chce m ieć rzecz ciep łą i p rak ty czn ą zarazem . — M aglarka m ó w iła m i w czoraj, że da za nią rs. 7. P ó jd ę do niej... w o lę jak do żyda. F e b ry c z n ie , gorączkow o o d p in a białe p rze śc ie rad ło , w k tó re szuba jest zaw inięta, m Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl i nie p a trz ą c p ra w ie na nią, p rz e rz u c a ją przez plecy. Mąż ze sm u tk iem spogląda n a gotującą się do w yjścia kobietę. T a szuba to jed y n a pozostałość z całej w y p ra w y , w y p ra w y rę k ą m atk i sporządzonej p rze d laty, gdy w stę p o w a li w życie z w ia rą i ufnością bezm ierną... Dziś i ten o sta tn i szczątek pójdzie tam , gdzie jest w szystko, co cenniejsze, co w ięcej w arto ścio w e. — P rzeziębisz się!... — w trą c a nieśm iało, jak b y w sty d ząc się sw ego u b ó stw a p rze d tą kobietą, k tó ra nigdy nie sk arży ła się, p o m im o b ra k u i c ierp ień w ielk ich . O na o d w ra c a się ode drzw i. Coś anielskiego bije z jej oczu zapadłych, sm u tn y ch , o k rąż o n y c h siną o b w ó d k ą. Ja zaziębić się m ogę — o d p o w ia d a z u śm ie chem , — ale dziecko iść bosą nogą po p ie rw szym . śniegu nie m oże, nie p o w in n o ! I znika za drzw iam i, zo staw iając m ęża znękanego p o m ięd zy g ro m a d k ą m ilczących i sm u tn y c h dzieci ♦ ♦ * ...U brali ją ciepło, w łożyli n o w e buciki, długie, ciepłe, flanelą w y słan e i w y p ro w a d z ili na spacer. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 137 B uzia się śm iała tej m ałej dziew czynce, oczki iskrzyły. Nóżki, sp o w ite w białe kam aszki, śnieg m ocno deptały. P o każdem stą p ien iu z o staw ał na śniegu ślad m alu c h n ej stopki, zb ro jn ej w obcasik, m alu ch n ej, a p rz e cież raso w ej, w ąziu ch n ej — i tak te ślady ciągnęły się w zdłuż alei, zam iecionej śniegiem , po k ry tej jak b y p ian ą cu k ro w ą. N iep o d o b n a było o p rzeć się p ro śb o m dzie cin y : p ierw szy śnieg, sp ad ły na ziem ię, o b u dził w niej p rag n ie n ie w ielkie w yjścia do ogrodu, biegania po tym p u c h u , k tó ry w abił ją, ja k św ieża, m iękka pościółka. I długo, długo biegało biało u b ra n e dziec ko w śró d śniegow ej bieli, błyszcząc tylko p u k lam i złotych w ło só w i m igocąc gw iazdam i oczu, w ielkich, błękitnych... Z o k n a p rzy g ląd ała się u śm ie c h n ię ta m a t ka i p rze sy łała cału sy sw ej jedynaczce, k rę cącej się jak w ielk a śniegow a k u la w śró d za śnieżonych tra w n ik ó w , jak k w iat m istyczny, w ś ró d śniegu w y ro sły . A przecież ten p ierw sz y śnieg nie biel w eselną, lecz k ir żałobny p rz y n ió sł ze sobą uśm iech n iętej m atce. D ziecko u m arło , u m a rło nazaju trz, przy n ió słszy z o grodu tch n ie n ie śm ierci w zziębniętych u steczk ach ! Rzecby m ożna, że ci an io ło w ie, k tó rzy tam z góry strz ą sa li ze sk rzy d eł sw e śniegow e p ió ra , d o j rzeli dziecinę i p o zazdrościli ziem i tej p rz e Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl czystej duszyczki. Z ab rali jak sw oją, zab rali na zaw sze... u śp iw szy w p rz ó d n a w ieczny sen! I z o kna sp ła k a n a m atka, k onając p ra w ie z bólu, patrzy , jak p łatk i śniegu p a d a ją na m ałą tru m ien k ę, k tó rą z do m u w ynoszą. T r u m ienka to b iała jak czoło jej m a rtw e j d ziew czynki !... Śnieg isk rzy się tylko n a aksam icie, jak s re b rn a łza... Jęk bó lu ro z ry w a p ierś m atki, a śnieg p a d a w ciąż, p a d a n ielitościw y, m ro źn y , w il gotny, zabójczy... O! T en śnieg!... T en p ierw szy śn ie g !.. * * * Gdy b y łam m ała, m ó w io n o m i, że śnieg to p ió ra anielskie. W y ciąg n ęłam rękę — śnieg się w łzę za m ien ił. Czyż m o ją to w iną, że w ięcej łez p a da na ziem ię, niż u ś m ie c h u ? Czyż m o ją to w in ą, że poza rad o śc ią sm u tek się sk ra d a ? D laczego człow iek o b rac a głow ę i w ciem nicy przeszłości szuka... szuka... aż zam iast śm iech u znajdzie dużo łez,., łez... łez!?... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Z MINIONYCH CHWIL. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl T eraz przy fo rte p ia n ie Ju lja n pozostał sam jeden. W szyscy u d a li się na kolację i z p o b li skich po k o i d o laty w a ły g w ary , śm iechy, szczęk kieliszków i zap ach d o b rej ku ch n i. Ju lja n p o w sta ł — o d su n ą ł ta b u re t i o ta rł spocone czoło. Nie śm ia ł jed n a k odejść od fo rte p ia n u , jakby czując, że tylko k ilk a tafli pośadzki w y znaczono m u do p rzeb y w an ia. W yprostował znużone palce, aż trzasły w stawach — i przygasłemi oczyma spojrzał dookoła pustej sali. Na posadzce, jak na p o b ojow isku, w a la ły się strzęp k i k o ro n e k i pęk i p ió r ró ż n o b a rw nych. O podal przew ró co n eg o ta b u re tu le żał m ały k a rn e c ik balo w y , o p ra w n y w s re b ro i błyszczący jak gw iazda. Ju lja n w p a try w a ł się w ten lśniący p u n k cik, jak człow iek bliski obłędu, K ąciki ust jego d rg ały n e rw o w o , p ierś o d d y c h a ła szybko. Był to m ło d y jeszcze m ężczyzna, liczący najw yżej lat trzy dzieści — lecz życiem d ziw nie znękany. 142 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Oczy podsiniałe, policzki zapadłe, m ów iły 0 nocach n iep rz esp a n y c h , stra w io n y c h przy tej k law ja tu rz e , k tó ra, jak zw ierzę żądne k rw i 1 ciała żyjącej istoty, w yciągała szereg sw ych biały ch klaw iszów . C ztern astą noc z rzęd u Ju lja n grał do tań ca — i r ąk już nie czuł i d rżał cały z w y si lenia. Lecz cóż począć m iał? W d o m u żona, A ndzia — biedne, n ieza ra d n e s tw o rz o n k o ; w szak jej p o trz e b a dać kąt ciepły, obiad, sukienkę. O na sam a nie zarobi. Boże m iły... jakże ? C órka urzęd n ik a, w y c h o w a n a na pensji, nie jest stw o rz o n a na zw ykłą ro b o tn icę. Dosyć, jeśli m u p an to fe le k do zegarka w yszyje, lub sobie kapę n a łóżko szydełkiem zrobi. On jej tego n iem a za z ł e ! O ! B ro ń Bo że!... On ją k o ch a b ard zo , b ard zo — i chętnie grałb y jeszcze dw ad zieścia nocy, tylko dziś m u jakoś d ziw n ie nie idzie, palce się plączą, ręc e w ło k ciach m d leją, a p rz e d oczym a ty siące św iateł m iga... A głow a... głow a cała ro z p a lo n a jak w ę giel i p rag n ie n ie go dręczy. W y ciągnął p o w o li rękę. Ze stojącej w kąciku p alm y , liście, jak w ielkie w a c h larz e, zw ieszały się nad jego głow ą. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 143 Ju lja n k aw ałek liścia u rw a ł i, w łożyw szy w usta, żuć począł. S p ra w iało m u to ulgę, chłodziło spieczone w argi. G w ar w sali jadalnej w zm agał się ciągle, P ito w łaśn ie z d ro w ie „pięknych d a m “ — d am y ze śm iech em dziękow ały. Ju lja n niesp o k o jn ie sp o jrzał ku drzw iom . Czy w ty m d o m u n iem a zw yczaju p o d a w ać g rajk o w i coś do jed zen ia? Nie d la niego — o, nie! On sam głodny nie jest... ale... to... dla niej, dla Andzi! O na tam czeka z p ew nością, na k a w a łk i to rtu lub n a m an d a ry n k ę , k tó rą on jej co dziennie n ad ra n e m w kieszeni zniszczonego fra k a przynosi. Siada w ów czas na łóżku, od sn u cała cie pła, ró żo w a i, w yciągając kształtn e rączęta, p y ta: — A co było na kolację? Z ajada p rzy te m tort, lu b skubie pornarańczkę, nie o tw iera ją c p ra w ie zaspanych ocząt _ a on, zdejm ując drżącem i od w y cień czenia rę k a m i b alo w e u b ran ie, o d p o w iad a na jej p y ta n ie : 1 jakże często k łam ać on m u si! Czyż m oże p rzy zn ać się sw ej Andzi, że „w ynajęty g raje k “ rzadko kiedy siad a do p a ń skiego stołu i w ie, co „jest na k o lac ję “ ? 144 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Najczęściej p rzy n o szą m u do salonu i sta w iają na fo rte p ia n ie zim ne resztki, złożone na jed en talerz — o k ru ch y ciast i m ały k ieli szeczek w ina. Czasem lokaj nie d o d a noża i w idelca, uw ażając te n arzędzia cyw ilizacji za n iew ła ściw e — czasem k rem lu b lody to p ią się w p o d lew ie sa rn y lub zająca... Czasem nie p rzy n o szą nic p ró cz szklanki h e rb a ty i suchych ciasteczek... Lecz Ju lia n tego sw ej Andzi opow iedzieć nie m oże. W szakże o n a z tru d n o śc ią zgodziła się na „ w y n a jm o w an ie się “ Ju lja n a podczas k a rn a w ału. Częścią d u m a, częścią zazdrość była tu głó w n y m czynnikiem . — Będziesz g rał do tańca, jak jaki k a ta ry n ia rz — m ów iła, w y d y m ając usteczka. On jej tłumaczył, że to nie jest uchybie nie, bo wielu jego kolegów z konserwatorjum czyni to samo. Mówił — a przecież głos mu drżał i czuł, Że ciężko mu będzie talent swój skaczącej Zgrai dać na wysługi. Lecz nędza by ła za pro g iem — a lekcji coraz ubyw ało, bo n a w e t dzieci po k in d e rb a lach p rzesy p iały ran k i, nie chcąc zasiadać do fo rte p ia n u , Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 145 W ięc unikając w z ro k u żony, czyści sw ój ślu b n y frak b e n zy n ą i ogląda zżółkły od leże n ia k raw a t. O na znów czepia się jego ram ien ia , za ch m u rz o n a, zm arszczona... — T ak! Idziesz tam , żeby się do p a ń u m izgać! A ja w iem ,., ja p rzeczu w am , co to b ę dzie !... Bo zw yczajem żon b ied n a A ndzia sądzi, że jej w y ch u d ły , kaszlący, b ied n y Ju le k m u si zach w y cać n a w e t „ d a m y “ i n aw zajem je u w ie l biać. A tym czasem te „ d a m y “ śm ieją się i b a w ią ochoczo, p o trząsając u fry z o w a n e m i głów kam i, ro zm a rz o n e w in e m i w alcem , k tó ry im jeszcze b rzm i w uszach, — nie m yśląc naw et, że w opustoszałej sali został człow iek, z p o d którego w y c h u d ły ch p alców m elo d ja tego w alca płynęła... I człow iek ten stoi z p o c h y lo n ą głow ą, o b lan y cały p o to k am i św iatła, p a trz ą c szklan em i oczym a w p rzestrzeń . Cała tragedja b alu , znużenia, po n iżen ia a n a w e t głodu, bije z tej w ynęd zn iałej p o staci, czerniącej się jakby jakaś m ara , czar n y m cału n em w y tarteg o frak a o k ry ta, w ś ró d jasności, rozlanej w p u stej sali balow ej. 10) G- Z ap olsk a — K rzyż P ań sk i („ L e k to r “). Biblioteka Cyfrowa UJK 146 http://dlibra.ujk.edu.pl W reszcie w y n ajęty lokaj o trz y m ał z rą k p a n n y Pelagji, zarządzającej d o m em p a ń stw a Józefostw a, m ały talerzy k , na k tó rv ra obok pożarskiego k o tleta złożono k aw ałek p ro w a n c kiego to rtu i ośnieżoną w cu k rze p o m a rańczkę... — Z anieś tem u... tam ! I w skazała d rzw i salonu. L okaj k ie ro w a ł się już ku sali, gdy p a n n a P e lasia za w o łała go. — Masz, daj m u to jeszcze! I dołożyła strzelający cukierek, ow in ięty w ró żo w ą bib u łk ę i złotą b o rd ju rk ę . — M usi m u się jeść chcieć — w yrzekła, k iw ając d o b ro tliw ie głow ą. P a n n a P e lasia b o w iem m iała d o b re serce i lu b iła jeść d obrze a dużo. L okaj nieznacznie w zru szy ł ram io n am i. Jem u się tam jeść nie chciało, bo su m ie n n ie po d zielił się „ k a n a p k a m i“, a sam ego k a w io ru zjadł p ó ł talerza. P o d rodze jed n a k ściągnął z talerzyka p o m ara ń cz k ę i u k ry ł w kieszeni od fraka. W szedłszy do salonu, p o staw ił talerzy k n a fo rte p ia n ie i, nie m ó w iąc ani słow a, p ełen godności, począł lam p y p o p ra w ia ć i ta b u re ty u staw iać. Ju lja n spojrzał na talerzyk. Zobaczył k aw ałek to rtu i cukierek. U spokoił się w ięc chw ilow o. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 147 M ała ty ra n k a bo w iem nie p rzeb aczała m u nigdy, jeżeli w ró c ił z p ró żn e m i ręk am i. D ą sała się dzień cały — ba! Czasem m ó w ić nie c h c ia ła .. Z daw ało się jej, że on o niej za p o m n iał w śró d balow ej w rzaw y , lu b — co gorsza — m y ślał o in n ej kobiecie. — P e w n ie strzelałeś oczam i po tych w y go rso w a n y ch k o b ietk ach ! O nie przecz... b a w iłeś się p e w n ie w esoło, szczególniej podczas kolacji Mój Boże! G dyby ona w iedziała! Ju lia n zbliżył się teraz do talerzyka, Czuł, że p rze łk n ąć coś p o w in ien , bo siły go o p u szczają, a noc jeszcze przed nim długa... nie skończona... S p ró b o w ał ije ś ć kotlet, ale z im n a ta sie kan in a, p o w a la n a to rte m , w y d a ła m u się w tej ch w ili p o p ro stu w strę tn ą . Z najw yższem w y sileniem p rz e łk n ą ł zaledw ie kaw ałek. T e raz szło m u głów nie o uk ry cie to rtu i c u k ierk a; p a p ie r m ia ł zaw sze n a ten cel w kieszeni p rzygotow any. Sam a A ndzia p iln o w ała , aby czysty ark u sz p ap ieru z n a jd o w ał się w kieszeni od fraka. — D la Andzi, na to rt — m ó w iła z p rzy m ilen iem . W sw em ubogiem pojęciu przypuszczała, że żaden bal bez... to rtu się nie obejdzie. 10 148 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Ju lja n o b ejrzał się po sali i sp o tk ał się z zu c h w a łe m sp o jrzen iem lokaja, u sta w ia ją cego krzesła. N ajęty fagas — ru m ia n y , tęgi, d obrze o d żyw iony, z d ziw n ą iro n ją spoglądał n a w y chudłego grajka. I stali tak n a p rz e c iw siebie ci d w aj „w ol n i n a je m n i“, o p łacan i za noce, w y n a jm o w a n i do zabaw y drugich. Jeden o d d a w a ł sw ój talent, isk rę bożą p rz y tłu m ia ł w siek an in ie w alca lu b polki — za m iera ł p o p ro stu od zm ierzch u do św itu, o b lany cały z im n y m potem , z duszą z am arłą, p lączącą się w ś ró d po w o d zi to n ó w , — d ru g i w y n a jm o w a ł sw e b arczy ste plecy, w y n io słą p o staw ę, bezczelną arogancję i siłę fizyczną, b ru ta ln ą , zw ierzęcą, p e łn ą chęci rzu c e n ia się pom iędzy w iru ją c e p a ry i zgniecenia ich w zu ch w a ły m ru c h u potężnego ram ien ia. P a trz y li ch w ilę n a siebie i Ju lja n za zdrościł ta m te m u jego b a ró w szerokich i z d ro w ia, tryskającego z czerstw ej tw arzy. — G dybym ja m ia ł te siły — p o m y śla ł,— m ógłbym grać jeszcze ze dw a tygodnie z rz ę du... A ndzia m iałab y w io sen n e okrycie i m ie szkanie byłoby zapłacone. Lecz tok m yśli u rw a ł się nagle w jego* schorzałej głowie... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 149 — Co ja jej dziś opow iem ? — m y ślał d a lej — co na tę kolację w ym yśleć?... Kotlety..w iem , lecz co dalej?... Co dalej?... Rękę do czoła podniósł. — Co dalej ? — p ra w ie głośno zaw ołał. Fagas ze zdziw ieniem p o d n ió sł głowę. — °A no nic — o d p a rł, zab ierając się ku w y jśc iu ; - co m i dali, to m p rzy n ió sł Jest ta m jeszcze m ajo n ez i sa rn in a , ale to... dla p a ń stw a... I p o w łócząc nogam i, w yszedł. Ju lja n sp o jrz a ł za n im oczam i, k tó re co c h w ila sta w ały się w ięcej szklane. — M ajonez... kotlety... sarn in a... szepnął m a c h in a ln ie — dobrze, że w iem , b y leb y m nie zap o m n iał... tak m i się w głow ie m y śli d z iw n ie plączą... U siadł m ac h in aln ie n a tab u re cie p rzy io rtep ian ie. O d etch n ął głęboko. Był tera z d ziw n ie blady, a sk ro n ie m u p ło n ęły . D ziw ne, dziw ne!... — m ó w ił sam do siebie - co m i jest?... Co m i jest?... m ój Boże!... Lecz nagle p o rw a ł się z m iejsca. T o rt! Z ap o m n iał o torcie. Szybko w y ją ł p a p ie r i w łożył w e ń białą? to p ią c ą się m asę. C ukierek sc h o w a ł osobno. 150 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl T o rt p rz y k ry ł sw ym w y ta rty m cylindrem * i zajął n a p o w ró t sw e m iejsce. Siedział tak n ieru c h o m y długą chw ilę. Nagle d rg n ął, bo k rzy k p rze n ik liw y ro z legł się n a p ro g u sali : — M azura! I z p o d w y c h u d ły c h p alcó w Ju lja n a ro z legł się hu czn y m az u r, a n a salę w biegło ca łe grono dam i m ężczyzn, szeleszcząc tre n a m i, flirtu jąc, śm iejąc się, roztaczając dookoła tu m a n y p u d ru i w o ń nicejskich fiołków . Zaczęto tańczyć w esoło, ochoczo. P a ry skręcały się, ro zw ijały , sp latały r a zem | p ió ra na głow ach ta n c e re k podnosiły się ja k sk rzy d ła m otyle. Z apach, d o b y w ający się ze sta n ik ó w b r u n e te k lu b w ło só w b lo n d y n ek , u n o sił się w p o w ietrzu ... T e raz m a z u r p rzeszed ł w w alca i znów w szystko z a w iro w a ło w zm y sło w em u p o jen iu . B ył to w alc hiszp ań sk i, o k a sta n ie ta c h i cz arn y c h oczach szepczący... Ju lja n grał go z g o rączkow ym w y siłk iem , p rzy m y k a ją c oczy i ku rcząc od czasu do czasu n e rw o w o sw e w y c h u d łe ram io n a. O tak, — ten w alc h iszp ań sk i on sam ze sw ej duszy w y śp ie w a ł — jeszcze p rze d laty, gdy m a rz y ł o życiu niezależnem , w ś ró d h a r m o n ji, sław y, sw obody... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 151 Lecz ta m elo d ja przez niego u k o ch an a, w ypieszczona, z tch n ie n ie m m iłości p o w sta ła , służyć m ia ła tera z k ilk u n a stu p a ro m do k r ę cen ia się w takt, jak lalk o m w k a ta ry n ce ! I nagle d w ie w ielk ie łzy bły sn ęły z p o d sp u szczo n y ch p o w ie k g rajk a i zsunęły się po w y b la d ły c h policzkach. M elodja w a lca cichnąć i za m iera ć poczęła* Do fo rte p ia n u p o dbiegł m łodzieniec „w o d z ire je m “ nazw any. P a n ie! k rz y k n ą ł — p an zasy p iasz.... W esoło, p an ie, w esoło! Ł zy stoczyły się z tw a rz y g rajk a i p a d ły n a b ia łą k la w ja tu rę . — D obrze, panie... w esoło — p o w tó rz y ł Ju lja n z d z iw n ą goryczą i w o sta tm e m w y si len iu począł grać n a now o... P a ry zaczęły kręcić się jak szalone... Gdy Ju lja n w szedł do sypialnego p o k o ju , dzień już by ł zupełny. Szare zim o w e św ia tło n a p e łn iało m ały pokoik, zastaw io n y sk ro m n e m i s p rz ę ta m i, w gło w ach łóżek św ieciły św ięte obrazki, o p ra w n e w złocone ra m k i; k o m o d a, p o k ry ta siatk o w ą se rw etą , z a sta w io n a b y ła m a są p o r c elan o w y ch gracików . W kąciku tu ale tk a , n a k tó re j duża p u szk a z p u d re m , słoik z cold - erem em i flaszeczka w o d y kolońskiej. 152 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl N a oknie doniczki liljow ych h iac y n tó w i k an arek , sm u tn y , osow iały... Ju lja n z tru d n o śc ią d o sta ł się do dom u. D rżał cały i b y ł o k ry ty zim nym potem . Gdy d rzw i o tw iera ł, d o zn ał chw ilow ego o lśnienia. Z daw ało m u się, że u p ad n ie. W szedł jed n a k i tera z sta n ą ł p rzy łóżku żony, trz y m ają c się je d n ą rę k ą k raw ęd zi. D ru g ą rę k ą w y d o b y w a ł z kieszeni frak a to rt, c u k ie rek i jakiś o rd e r ko ty ljo n o w y , z n a leziony w przed p o k o ju . A ndzia już nie spała. R óżow a, b iała, z jasnem i w łosam i, p o ta rg anem i n a d czołem , siadła na łóżku, z a p in a jąc ram iączk o od koszuli. P rz ełk n ę ła k ilk a raz y ślinę i sk rz y w iła się jak m ałe dziecko, k tó re ze sn u budzą. — Co było n a kolację? — zapytała, nie o tw ie ra ją c oczów . Lecz Ju lja n nie o d p o w ia d a ł. P o b la d ł jak tru p i zacisn ął zsiniałe usta. W p iersia c h i głow ie uczuł jak b y w ie lk ą p ró ż nię — z p o d nóg u su w a ła m u się podłoga. — T o rt! — z a w o łała A ndzia, w yciągając ręk ę. P aczk a z to rte m w y p a d ła z ręki Ju lja n a n a k ołdrę. A ndzia in sty n k to w n ie sch w y ciła ją i m a cać poczęła. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 153 N a tw arz}7 jej p o jaw iły się dołki za d o w o lenia. D obre... — w y sz e p ta ła — ale co było n a kola... D okończyć nie m ogła. U stóp jej łóżka Ju ljan ru n ą ł nagle n a ziem ię, zim ny, siny, cały sk ą p an y w blask u zim ow ego ra n k a . W łosy zlepione p o tem przy leg ały do s k ro ni, k tó ra m iała zielo n aw e odcienie, ro z k ła d a jącym się tru p o m w łaściw e. Na odgłos upadającego ciała p o rw a ła się z łóżka A ndzia i o tw o rz y ła oczy. Z rę k i w y p a d ł jej k a w a łek białego to rtu , a o n a p rz e ra ż o n a w p a try w a ła się w z e m d lo nego m ęża, którego tw a rz m ia ła n ie ru c h o m o ść m a rm u ro w e j bryły. — Ju lek ! Ju le k ! — w y sz e p ta ła w reszcie— to ty się tak ta m d o b rze baw isz, że aż p ija n y p o w ra c asz do d o m u ?... W staw aj... w staw aj!... ty... b irb a n c ie ! Lecz on leżał w ciąż n ieru c h o m y i tylko z p o d n a w p ó ł p rzy m k n ięty c h p o w iek lśniły się jego szklane oczy — bez ru c h u p rze d sie b ie w p atrzo n e... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ONO Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl „A mnie dalej miejsce zrób, Tylko niezbyt znów daleko; Dziecko mi do serca daj — Niech nas jedno kryje wieko. (F a u s t. — S c e n a w ię z ie n n a ). W ięc znów stajesz p rz e d e m n ą z tw e m w iecznem p y tan ie m na u stach . W b iały m w e lonie p y tałaś m n ie o... „niego“ — dziś życie i „ o n “ sam zaspokoili tw ą ciekaw ość — a te raz, o b lan a p ro m ie n ie m przyszłego m a c ie rz y ń stw a, ró ż o w a jak zo rza p o ra n n a , rzucasz m i św ięte i w ielkie zagadnienie, bo prosisz, aby ci pow iedzieć coś o... „ n ie m “ — o tym m a ły m sfinksie, k tó ry zjaw i się nagle w jasn e m św ietle m ajow ego ra n k a , jak p ierw io sn e k z p o d śniegu ro zkw itły. I k w ia te k ten w iosenny, zro d zo n y w śró d tc h n ie ń w ielkiej, przeczystej m iłości, od a n io łó w pożyczy p ro m ie n i, jakie w jego oczętach zadrgają — i uśm iech, jaki zbierzesz z u stek jego, targ n ie ci w sercu stru n ę najśw iętszego uczucia, jakie w p ie rsi kobiety siedlisko m a sw oje 158 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Ł zy ci n ab ieg n ą do oczu, gdy posłyszysz p ierw sz y płacz dziecka — łzy rad o śc i, p rz y w ią z an ia i w ielkiej d um y, że ty życie tw o rzyć m ożesz,., życie ludzkie! I łzy te zbliżą cię do Boga — bo choć „ o n o “ od Niego duszę w zięło, tyś dała m u ciało, w k tó re duszę Bóg przelał. W ielka to i... św ięta pycha. Gdy „o n o “ do ciebie w yciągnie sw e m ałe rączęta - śpiesz, ch w y ć je w objęcia... w r ą czętach tych m asz skarby, u kojenie b ó lu i tęsk noty, ucieczkę p rzed pokusą, pociechę po „jego“ zdradzie, zajęcie godzin bezczynnych, li kołyski szukaj pociechy, gdy serce tw e w ra n ę się p rze m ie n i; u kołyski m ów p acierz tw ó j w ieczorny, gdy szary w elo n cieniem zie m ię owija! K ołyska — to tw ó j ołtarz, „ono“ u o sobieniem najw yższej w św iecie potęgi, w „ n ie m “ m ieści się zagadka kobiecego istn ie nia... W ielka i św ięta to is to ta , k o b ie ta - m a t k a! Gzy sala b alo w a, k ład ąc ci na czoło ko ro n ę kró lo w ej, d a ci ten u rok, jaki bije z tw ej postaci... gdy p o c h y lo n a w słu c h u je sz się w o d dech tw ego śpiącego dziecka? Pow iedz, czy szelest tw ej białej jed w ab n ej szaty, w lokącej za sobą szm er zdziw ionych tw ą u ro d ą m ęż czyzn, w y ró w n a rozkoszy jednej, jedynej c h w ili? .. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl P atrz... „ o n o “ w yciąga do ciebie rączęta! Słuchaj, m ó w i jed n o tylko słow o : „ M a m o !“ Jakże szorstko, b o leśn ie b rzm i w o b ec te uo sreb rzy steg o dźw ięku b ru ta ln y szept za kochanego w to b ie m ężczyzny, k tó ry ra d o d e rw a łb y cię od kołyski i zaw iódł na bezdroże... poto, abyś już do niej p o w ró c ić nie m ogła... nie m ogła! I są ćm y takie nieszczęśliw e, k tó re o d la tu ją w noc ciem n ą, n ie słysząc sło w a „ m a m o * , co jak skarga bolesna jęczy ' za n iem i w o d dali ! P o tem ćm y te k o n a ją w b ó lu i tęsknocie, bo n iem a łzy w ięcej gorzkiej, jak łza, co m a t ce za dzieckiem oko p rze p a la ! •M ów iłam już d aw niej, że często )?on w sw ej pysznej niestałości od ciebie odbiega, a choć złączony o b rączk ą n a p o z ó r zostaje to dusza jego, serce, w szystko od ciebie da leko... daleko! K ochasz tw ego m ęża... ach ta k — p r a w d a ; lecz w to n ie tw ego listu ja czytam , p o m iędzy linjam i, że „ o n “ zaczyna już od ciebie odbiegać... a ty błąkasz się, tłu m ią c w sobie cierpienie. I oto zaczyna się zaw ó d dla ciebie, ja sn o w ło sa m arzy cielk o , k tó ra drżąca, z oczym a 160 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w zniesionem i, słu ch ałaś jak u p ajającej m elo dji „jego“ ślubnej przysięgi?... I oto p rze d to b ą staje cały szereg dłu g ich d n i sam o tn y ch , w ieczo ró w jesien n y ch n iesk o ń czonych, w k tó ry c h ty lk o plu sk deszczu to w arzyszyć będzie tęsknocie tw ojej, szeieg no cy bezsennych, czarn y ch , p o m im o b łęk itn e g o św ia tła tw ej jed n ak o pło n ącej lam p y . I p atrz, nieszczęśliw a... p rz e d to b ą - po drugiej s tro nie k o m in k a — fotel p ró żn y w yciąga sw e r a m io n a, a ty p rzez łzy spoglądasz na tę p ró ż nię i w sercu czujesz b ó l piekący... l o „on odszedł od ciebie, g ardząc tw ą p rzeczystą, n ie sk alan ą m iło ścią - to „ o n “, o d su w ając tw e św ieże, u śm ie c h n ię te usta, biega po św iecie, szukając in n ej rozryw ki... Płaczesz... m ów iąc, że Bóg jest bezlitośny w sw y m gniew ie — i jasnem i, .m ięk k iem i ja k jed w a b sp lo ta m i ścierasz łzy, zalew ające p r o m ie n n e oczęta... T o p u s tk a p o d to b ą serce ci ro zd z iera ? m ów isz o „ śm ie rc i“ — b ied n a opuszczona ? Ty m ów isz o skonie, ty, k tó ra stoisz na p r o gu życia i p o w in n a ś być ta k szczęśliw ą ? I nagle p rzed to b ą ro b i się jasność w iel ka __ p atrz! O trzyj łzy... w p u stce tej ciemnej, m ajaczy jakieś św iatełko... n a jp iz ó d b la d a w e , sto p n io w o n ab ierające coraz w iększej św ia tłości. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl l8i Nie jesteś już s a m a ! P rzed tobą, na p u stym fotelu, p o ru sz a się m alu ch n a, jasn o w ło sa isto tk a ; niebieskie p an to felk i leżą na d y w a nie, p an to felk i w y ta rte , z białem i p la m k a m i n a n o sk ach ; duża p iłk a toczy się, rzu c o n a sw a w o ln ą r ą c z k ą ; w o sk o w a lalk a to p i się p rze d p ło n ąc y m ogniem kom inka... D w oje błyszczących oczu śm ieje się do ciebie z p o d gęstych, ro zrz u c o n y ch kędziorów , sre b rn y głos w o ła jedno, jed y n e sło w o : — „M am o! M a m o !“ Łzy oschły na tw y c h oczach, u śm iech tw a rz ci ro zjaśn ia, serce boleć p rzestaje — ta k w ielk ie n a p e łn ia je uczucie serdeczne. I jasno teraz w tej p o n u re j p rzed ch w ilą p u stce — jasno, ciepło, w esoło... Bo Bóg ten „ n ie s p ra w ie d liw y “ w y n ag ro d ził cię jak k ró l za c ie rp ie n ia t w o j e .. i s re b rn o p ió ry an io ł p rzy n ió sł ci pociechę, k tó ra uśm iech na blad e tw e w a rg i w y w o ła ć m u si — p o w in n a ! T a p o ciech a — to... ono „ o n o “ ! I „ o n o “ z ab iera cię tera z n a w yłączną w łasn o ść — ty ra n to, egoista, sam o lu b b ez w zględny. „M am a“ do niego należy — „ m a m a 4' w niem tylko istnieje, m ów i, żyje, od dycha. Do... „ m a m y 44 nik o m u zbliżyć się nie w o l no, „ m a m a 44 m a zaledw ie w o lność w zroku, ale i to podlega jeszcze silnej k o n tro li. 11. G. Z ap olsk a — K rzyż P ań ski. („L ek tor“). 162 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 0 słodki to d esp o ty zm ! R ozkoszna to ty ra n ja, k tó ra od pokus św ia ta strzeże i k o bietę od u p a d k u c h ro n i!... 1 p rzeczy sta ta istota, ten p ó ł-a n io ł a półczłow iek, to „ o n o “ - zjaw iające się ze sw y m p r o m ie n n y m uśm iech em w e w sp an iałej sypialni m agnatki, czy w ciem nej izdebce n ę d z ark i — m a także w sobie m oc w ielką, n iezró w n an ą. Zm azuje błędy i p rze w in ien ia , m odląc się do n ielito śc iw y ch ludzi — do surow ego św iata... p ro sz ą c o p rzebaczenie d la M ałgorzaty, o p u szczonej przez F austa... dla H agary, dla L ei]i — dla tylu, tylu in n y ch kobiet, któ re, tonąc w przep aści, m ac ierz y ń stw em niem al o d k u p io n e zo stały ! „ O n o “ — to a n io ł przebacze nia, odpoczynku, m iłości... „O n o “ — to anioł, gołąb spokoju, zjaw ia jący się nagle w ś ró d ciem nej, rozpacznej nocy! „O n o “ — to ju trz e n k a odrodzenia! „O no“ — to sym bol św iętości kobiety! I bardzo, b ard zo często isto ta obłąkana, o d e p c h n ię ta p rzez w szystkich, k tó ra jed y n ie śm iech ro zp u sty słyszała dookoła — kona, słysząc głos sw ego dziecka... N a tej tw a rz y zw iędniętej, jak k w ia t p o d u p a ln e m słońcem — n a ty ch ustach, sp a lo n ych ż arem bezsenności, zjaw ia się w ielki, przeczysty m ajestat. Jakieś n icw y sło w io n e szczęście, rze w n e uczucie m iłość do w szelkich Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 163 p o św ięceń zdolna, o p ro m ie n ia ry sy nieszczę śliw e!. I m iłość ta pozostaje n a stygnącej tw a rzy i tru p m atk i zim ny, n ieru c h o m y , zda się jeszcze w słu c h iw ać w głos płaczącej dzie ciny — tru p , przeistoczony nagle... szacunku się dom agający... O no“ zostaje w p ra w d z ie rzu co n e n a p a stw ę” losu, nędzy i n ie d o li; tu ła się w śró d o b o jętn y ch , nie m ając gdzie sw ej d ro b n ej głow złożyć; często za m iera z głodu i zim na, czę sto w y ra sta z niego z b ro d n ia rz ; lecz w p ie rw szej c h w ili sw ego istn ie n ia „ o n o “ , jak brzask p o ra n n e j ju trz e n k i, kładzie p ro m ie ń czystości na czoło m atki, śpiącej p o d z im n ą mogi ą. T w oje „ o n o “ nie będzie m iało takiej sm utnej doli. W esołe, uśm iech n ięte, szczebiotać będzie o d r a n a do nocy, w iecznie z a p lą ta n i w fałdy tw e j sukni. I ciągle, b ezu stan n ie p yta ć cię o w szystko będzie. Zw aż d o b rze odpow iedzi sw oje! Nie rz u caj ich b ezm yślnie. Często bajka, z u st m atk i o szarej godzinie zasłyszana, k ieru je życiem dziecka; w sp o m n ie n ie pacierza, na ko lan ach tw y ch zm ów ionego, ocalić czasem m oże od m o ra ln e j zguby có rk ę tw ą , w w ir św ia ta rzu co n ą! . , N ie szczędź dziecku pieszczot — nie o suw aj jego w iecznie z b ru k a n y c h rączek po n o zo rem sp la m ie n ia k osztow nej sukni; „ono — to m im oza, by le co je uraża, chłodzi, odsuw a. 164 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl U rażone, nie p o w ra c a w ięcej, k ry jąc sm utek w głębi sw ej m ałej istotki. Jest jak k w ia t z w ro tn ik o w y , o b racający się za s ło ń c e m ! Słońce — to m iłość tw oja... nie skąp w ięc sw ych p ro m ie n i. A m iłość m acierzy ń sk a to tak w ielk a potęga! To o tch ła ń pobłażania, p o ciechy, pom ocy, najw yższego p ię k n a ! W szak „ S tab at M ater“ — to szczyt m uzycznego n a tch n ie n ia ! „Ave M aria“ to najpiękniejszy śpiew S z u b e rta !... P ro m ie n ie m acierzyńskiej m iłości biją z Sykstyńskiej M adonny i św ia t cały p rz e d nią na k o lan a pada. M iłość m atk i — to id eał! I p rzed tym id eałem k o n a u śm iech scep tyka, w o b ec łkającej m atk i n a d tru m n ą dziec ka, m ilk n ie śm iech ro zp u sty i czoła się ku ziem i ch y lą — i jęk m atk i p o tra fi oddalić śm ie rć od łoża syna i w ró cić życie w stygnące p iersi córki... P o w ied z w ięc teraz ly, k tó ra ś o śm ierci m ó w iła p rz e d c h w ilą — czy m ożesz nazw ać się nieszczęśliw ą, m ając tak ą nić złotą w p rz ę dzy sw ego życia? P ochyl się n ad kołyską, w któ rej spać będzie „ o n o “ — a tro sk a tw a zniknie, św ia t cały ra je m ci się w yda! Lecz ty w sp o m in asz m i, że narzeczoną jeszcze będąc, w idziałaś p rzez okienko su te re n y obraz, k tó ry w p ił się w tw ą duszę i te ra z ciągle p rz e d to b ą m ajaczy. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 165 M ówisz, że n a d ubogą kołyską, w k tórej śm iało sję „ o n o “, schylało się dw oje ludzi, o b ejm u jąc się m iło sn y m uściskiem . O deszłaś' sp ło n io n a cała i drżąca, lecz w głębi duszy uniosłaś odbicie tego jasnego obrazu. Tak! T am było ich „ d w o je “, śledzących uśm iech dziecka, dw oje ich o p ro m ie n ia ł w y raz d u m y i radości, w e „d w o je “ sn u li plan y i m arzenia, k tó ry c h celem było „ o n o !“ Nie tra ć nadziei! R ozpogódź czoło. „O n o “ m ó w i łam ci, to potęga w ielka, „ o n o “ m a w ładzę cudow ną... N aucz tw ego syna w o łać g ło ś n o : „ ta ta !“ — a kto w ie, m oże „ o n o “ ci „jego“ p o w ró c i! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl T R E Ś Ć : 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. Krzyż pański. Wspomnienie. Szczęście. Męska łza. Serce. Jej uśmiech. Gdybyś ty ożył. Portjerka. Pierw szy śnieg. Z minionych chwil. 11. Ona. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl NAJNOWSZE WYDAWNICTWA „LEKTORA Ń G A B R JELA ZA PO LSK A A GDY W GŁĄB DUSZY WNIKNIEMY. Autorka „wchodzi w labirynty psychiki ludzkiej, dociera do źródeł życia głębokiego, do tych jego w i rów, w których kłębią się i szamocą z boi u dusze żyjących“ (przedni. Wł. Jabłonowskiego). Pow ieść o wysokiem dramatycznem napięciu — prawdziwa tragedja myślącej duszy ludzkiej. G A B R JELA ZA P O LSK A MENAŻERJA LUDZKA. Wspaniała, w formie szkiców pow ieściow ych ujęta, galerja typów i charakterów. Autorka w yławia wprost z życia wszystkie „Dulskie“ -i „Dulskich“, odtwarzając w kilkunastu pozornie odrębnych now el kach zamkniętą i kompletną „menażerję ludzką“. G A B R JELA ZA P O LSK A PAN POLICMAJSTER TAGIEJEW. Pow ieść na tle stosunków w b. zaborze rosyjskim z czasów przed rewolucją w 1905 r. Odznacza się nie zwykłą nawet u Zapolskiej plastyką i przykuwa czy telnika nadzwyczaj szybko toczącą się i interes, akcją. G A B R JELA ZA PO LSK A PANI DULSKA PRZED SĄDEM. Prześmieszne i przesmutne zarazem studjum z na tury —dalszy ciąg „Moralności Pani Dulskiej“. Książka bogato ilustrowana. G A B R JELA ZA P O LSK A PR ZEZ MOJE OKNO. Cykl świetnych, niezwykle zajmujących impresyj fejletonów zmarłej autorki — prawdziwa skarbnica jej przeżyć, uczuć, myśli i wskazań etyczno-społeczn. 1 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl NAJNOWSZE WYDAWNICTWA .LEKTORA“. G A B R JELA ZA PO LSK A STAŚKA. Perły literatury nowelistycznej — obserwacje z życia, oddane z niezwykłą prawdą i siłą — a bę dące rów nocześnie głębokiem studjum psycliologicznem. G A B R JELA ZA PO LSK A SZMAT ŻYCIA. Szmat życia, zmarnowany przez istotę najlepszą, 0 gołębiem sercu i niezłomnym charakterze, ale bez znajomości samego życia i krętych dróg, któremi ono chadza, nieprzygotowaną do walki z całą „inenażerją ludzką“, która ją zewsząd otacza. G A B R JELA ZA PO LSK A WE KRWI. W przepięknej tej i z niezwykłą prawdą napisa nej pow ieści autorka z w łaściw ym sobie artyzmem „chwyta życie na gorącym uczynku“, gdy ono swą brudną stopą depce i łamie bezlitośnie egzystencję młodą, zaklętą w ciasnym kręgu szarych obowiąz ków, pośw ięceń i samozaparcia. G A B R JELA ZA PO LSK A ZASZUMI LAS (2 tomy). Powieść z dziejów rodzącej się młodej Polski, tej Polski, która, pracując w podziemiach, w kraju 1 zagranicą i nie bacząc na ofiary krwi życia i m ie nia, przygotowywała cud dni dzisiejszych. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W X! b i b l i o t e k a 8713 Biblioteka W SP Kielce 0173880 0173880 H. NEUM ANA -- -------- ; «— ii