RÓŻA - Interkl@sa
Transkrypt
RÓŻA - Interkl@sa
Gabriela Guzik RÓŻA Dawno, dawno temu za siedmioma lasami, za siedmioma górami, w siódmym królestwie mieszkał młody chłopiec. W królestwie tym nie było żadnych smoków. Nikt nie wiedział, skąd pochodził chłopiec ani jak miał na imię. Wszyscy wiedzieli tylko, że zajmuje się kwiatami i to on ma najpiękniejszy ogród w królestwie. W ogrodzie chłopca wiosnę witały piękne tulipany, kolorowe krokusy, niebieskookie przylaszczki, pachnące konwalie. Latem do słońca uśmiechały się liliowe bzy, białe jaśminy, żółte forsycje, błękitne ostróżki. Jesienne barwy ogrodu zadziwiały złotem chryzantem, fioletem wrzosów, ognistą czerwienią szałwi. Wszyscy zachwycali się kwiatami, które z taką czułością pielęgnował ogrodnik. Troskliwy ogrodnik nie wiedział jednak, że tylko jeden kwiat nigdy nie zakwitnie w jego ogrodzie. Róża. Sprowadzał jej nasiona i młode rośliny, sadził, pielęgnował. Na próżno Żadna nie zakwitła. Nie wiedział, dlaczego? Nikt nie potrafił lub nie chciał mu odpowiedzieć. Chłopiec postanowił znaleźć odpowiedź na dręczące go pytanie. Dlaczego żadna róża nie zakwitnie w ogrodach królestwa? Udał się więc do staruszki mieszkającej na pięknej łące pod lasem. Wiedział, że do niej przychodzą wszyscy po radę, po pomoc w chorobach. Kobieta mieszkała sama. Zbierała i suszyła zioła, z których przyrządzała lekarstwa na różne choroby i dolegliwości. Ona jedna znała odpowiedź na pytanie ogrodnika. Opowiedziała chłopcu o córce króla, która bawiąc się w ogrodzie ukuła się w palec kolcem róży. Rozgniewana, rozkazała wyrwać i spalić wszystkie róże w królestwie. Zapłonęły stosy pięknych kwiatów. Purpura ognia z płonących róż odbiła się na twarzy rozkapryszonej jedynaczki władcy. Róże spłonęły. Żadna od tamtej pory nie zakwitła w królestwie. Tak jakby kwiat obraził się i chciał ukarać ludzi. Ale królewna nie zapomniała o róży. Blask płomienia nie zniknął z jej twarzy. Chorobę jej nazwano różyczką, bo miała kolor płatków pięknego kwiatu. Nikt nie znalazł do tej pory lekarstwa. Zielarka podpowiedziała chłopcu, że rozwiązaniem jego problemu jest sama królewna. To ona musi zrozumieć swój błąd i spróbować go naprawić. Ogrodnik poszedł na zamek. Królewna nie chciała z nim rozmawiać. Bardzo wstydziła się swojego wyglądu. Jej piękne oblicze szpeciły czerwone plamki. Ona dawno już zrozumiała, że źle postąpiła, choć jej duma nie pozwalała jej tak łatwo do tego się przyznać. Ogrodnik długo nalegał na spotkanie i rozmowę z królewną. Jego upór i przysyłane pachnące bukiety kwiatów przekonały upartą dziewczynę do spotkania z chłopcem. Długo rozmawiali. Wieczorem, przy różanym krzewie królewna szeptała coś do zielonych pąków rośliny. Nikt nie wiedział i nie słyszał, co władczyni mówiła róży. Rano wszystkim poddanym ukazał się wspaniały widok. Przy blasku wschodzącego słońca piękną purpurą zakwitł różany krzew w ogrodzie królewskim. Ten sam, do którego wieczorem szeptała królewna. Co szeptała? Słowa szczerych przeprosin. One też były najlepszym lekarstwem na jej chorobę. Jej piękna twarz nie płonie już czerwienią. I wiecie... Teraz smok bajkowy może już ją porywać, bo każdy rycerz na pewno walczyłby o nią… I to już koniec bajki. Podobała się?