Oryginalny artykuł
Transkrypt
Oryginalny artykuł
Komitet Nauk Prawnych PAN podjął zadanie określone roboczo jako „przegląd prawnoznawstwa”. Jego celem jest pozyskanie i usystematyzowanie wiedzy na temat: problemów badawczych podejmowanych aktualnie oraz tych, które zasługują na uwagę w przyszłości; poziomu publikacji i możliwości publikowania prac naukowych; zjawisk niesprzyjających pracy badawczej i należytemu spełnianiu przez nauki prawne ich roli; stanu kadr prowadzących badania i wykonujących pracę dydaktyczną. Gromadzony materiał powinien stać się zaczynem szerszej debaty o stanie nauk prawnych. Rozpoczynamy ją od refleksji na temat nauk historycznoprawnych. HENRYK OLSZEWSKI Uwagi o stanie nauk historycznoprawnych* 1. Niniejsze wystąpienie powinno być poprzedzone pracami przygotowawczymi, na pewno zaś wymagało uprzedniej konsultacji ze środowiskiem historyków prawa. Takiej wewnętrznej debaty nie było. Jest to zatem skrót moich własnych obserwacji, po trosze także doświadczenia wyniesionego z udziału w pracach organizacyjnych i redakcyjnych. Pewne wątki albo pominę, albo potraktuję nader pobieżnie; być może będzie można do niektórych z nich powrócić w dyskusji. Pominę więc sprawę konturów dyscyplin historycznoprawnych i problem ich miejsca pośród innych dyscyplin prawoznawstwa oraz pokrewnych nauk humanistycznych i społecznych. Oczywiście, nie lekceważę istniejących tu wielorakich więzi, które rodziły się i przeobrażały wraz z komplikowaniem się trendów rozwoju nauk o państwie i prawie. Przyjdzie do nich wracać przy innej okazji. Nie chciałbym także rozwodzić się nad miejscem przedmiotów historycznoprawnych w nauczaniu prawa i raz jeszcze przytaczać tych racji, jakie - przez wieki całe - padały w toczonych na ten temat sporach. Przyjmuję (upraszczając, oczywiście), że skoro nauki historycznoprawne zajmują obecnie takie, a nie inne miejsce w programie uniwersyteckich studiów prawniczych, to jest to stan przez strony sporu akceptowany, a przynajmniej tolerowany. * Wprowadzenie do dyskusji na posiedzeniu Komitetu Nauk Prawnych PAN w dniu 28 I 2010, zob. sprawozdanie na s. 117 i n. PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 3 Traktuję historię prawa jako naukę, która jest wytworem środowiska uczonych uprawiających badania na wydziałach prawa, czyli niejako „z urzędu” zajmujących się prawem rzymskim, historią prawa sądowego i ustroju oraz dziejami myśli politycznej i prawnej, choć dobrze wiadomo, ile te nauki zawdzięczają impulsom z zewnątrz, badaczom ze środowisk sąsiadujących z historią prawa: historykom polityki, antropologom kultury, socjologom, religioznawcom, wreszcie prawnikom - specjalistom prawa obowiązującego. Zakładam wreszcie, że o stanie tych nauk bardziej niż system polityczny, polityczna aura czy struktury decydowały talent i pasje badaczy, w tym sensie, że uczony nawet w totalitaryzmie, choć ograniczany w swej twórczości czy szykanowany, nie bywał całkowicie skazywany na milczenie, natomiast nie spełnia on właściwej roli choćby w najbardziej liberalnym i demokratycznym ustroju, jeżeli nie jest do wykonywania swej misji należycie przygotowany. Będę zatem więcej mówił o ludziach niż o tym, co można nazwać infrastrukturą. Interesują mnie pokolenia badaczy, bo historia prawa rozwijała się pokoleniami, ale także pokoleniami w rozwoju zatrzymywała. Poważne skróty w dokumentowaniu poszczególnych tez są, ze zrozumiałych względów, nieuniknione. 2. Pozwalam sobie rozpocząć od garści uwag na temat dziejów dyscyplin. Historia prawa w Polsce może poszczycić się tradycjami dawnymi i pięknymi. Początkami swymi jako nauka sięga ona - jak wiemy - przełomu XVIII i XIX stulecia. Historycy prawa odtwarzali dzieje ustroju i prawa dawnej Rzeczypospolitej, wyjaśniali przyczyny upadku państwowości i wskazywali drogi prowadzące do jej odzyskania1. Znawstwo dziejów prawa z reguły łączyli z dobrą znajomością prawa obowiązującego. W Polsce Odrodzonej aktywnie uczestniczyli w życiu publicznym. Byli członkami Komisji Kodyfikacyjnej2 i zajmowali niejedną eksponowaną pozycję w środowisku akademickim. Okres II wojny światowej przyniósł spustoszenia biologiczne i wielkie straty w substancji materialnej. W jej trakcie oraz w wyniku wojennych i powojennych przeżyć odeszli liczni mistrzowie okresu międzywojnia: Władysław Abraham, Stanisław Borowski, Przemysław Dąbkowski, Stefan Ehrenkreutz, Stanisław Estreicher, Ignacy Koszembar-Łyskowski, Włodzimierz Kozubski, Stanisław Kutrzeba, Józef Rafacz, Józef Siemieński. Ich miejsce szybko jednak zajęli uczniowie, badacze wybitni, już przed 1939 r. zażywający naukowej sławy: Adam Vetulani, Karol Koranyi, Jan Adamus, Wojciech Hejnosz, Marian Jedlicki, Seweryn Wysło1 Por. m.in. J. Bardach: Themis a Clio, czyli prawo a historia, Warszawa 2001, passim; S. Grodziski: O zadaniach i obowiązkach historii państwa i prawa polskiego - wczoraj i dziś, „Czasopismo Prawno-Historyczne” nr 1/1994, s. 1-16. 2 L. Górnicki: Prawo cywilne w pracach Komisji Kodyfikacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1919-1939, Wrocław 2000; S. Grodziski: W osiemdziesięciolecie Komisji Kodyfikacyjnej (geneza i struktura), PiP nr 4/2000, s. 11-21. 4 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 uch, Iwo Jaworski, Zygmunt Wojciechowski. W kanonistyce prym wiódł - obok Vetulaniego - Tadeusz Silnicki, w romanistyce prawniczej - Rafał Taubenschlag. Badania historii ustroju z szeroko pojmowaną historią idei łączył Konstanty Grzybowski. Kończyli oni różne naukowe szkoły, reprezentowali różne style myślenia, a nawet należeli do różnych politycznych obozów, ale nade wszystkim byli badaczami, dociekającymi prawdy. Warto pamiętać, że w pierwszych latach po zakończeniu wojny to historycy prawa zajęli się analizą statusu prawnego ziem pod okupacją niemiecką, uczestniczyli w obsłudze procesów zbrodniarzy hitlerowskich i grali ważne role w integrowaniu ziem pozyskanych przez Polskę na Zachodzie. Ważne też, że wykształcili następców. Na scenę bowiem wkraczały dwa nowe pokolenia. Jedno było nieco starsze i boleśnie doświadczone przez wojnę, często z doktoratami przygotowanymi w latach 30., do którego należeli m.in. Juliusz Bardach, Zdzisław Kaczmarczyk, Bogusław Leśnodorski, Józef Matuszewski, Stanisław Roman, Władysław Sobociński, Michał Sczaniecki, Adam Wiliński. Drugie pokolenie zostało wykształcone już po wojnie i dopiero rozpoczynało karierę w nauce; to m.in. Kazimierz Orzechowski, Jerzy Senkowski, Franciszek Ryszka, Bogdan Lesiński, a także nieco młodsi: Stanisław Russocki, Jan Baszkiewicz i Stanisław Grodziski. Oba pokolenia dźwigały brzemię odpowiedzialności za ratowanie dyscyplin historycznoprawnych w latach stalinowskiego totalitaryzmu. Wyrażam zdanie, że udało się je wyprowadzić z czasu indoktrynacji i tzw. metodologicznego naporu bez poważniejszych strat, czyli że okres ten nie był czasem w ich dziejach straconym3. Stan ten miał swe przyczyny. Pierwszą stanowiło to, że historia prawa była w miarę bezpieczną niszą w prawoznawstwie, odporną na polityczną presję, w obrębie której metodologiczna reorientacja dokonywała się siłami samego środowiska, bez politycznych emisariuszy czy komisarzy spoza niego. Drugą przesłanką był fakt, że poprawność polityczna niepoparta rezultatami w badaniu nie gwarantowała w historii prawa (inaczej może niż w niektórych innych działach prawoznawstwa) sukcesu w karierze na dłuższą metę. Po trzecie, ważyła okoliczność, że środowisko uzupełniało się świetną kadrą z dyscyplin pokrewnych - w szczególności prawa konstytucyjnego (państwowego) oraz teorii państwa i prawa, badaczami, którzy z różnych powodów nie zamierzali trwać na pierwszej linii „frontu ideologicznego” i szukali azylu w naukach historycznoprawnych. Jak pamiętamy, to im poświęcali 3 Nawet badacze stojący na gruncie zasad marksizmu nie odrzucali rzetelnego wysiłku swych „burżuazyjnych” poprzedników. Zygmunt Wojciechowski, sam bynajmniej nie admirator materializmu historycznego, pisał w recenzji pracy doktorskiej J. Baszkiewicza: „[Autor] nie poddaje się żadnemu autorytetowi, ale też nie przeciwstawia się dawnym poglądom w imię walki z autorytetami (…) W filtrze, przez który przepuścił dawne poglądy, nic cenniejszego nie uległo zagubieniu” (Arch. PAN w Poznaniu, sygn. P III - 8/12). PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 5 wtedy cenne studia tacy badacze jak Kazimierz Opałek i Jerzy Wróblewski, Grzegorz Leopold Seidler i Witold Zakrzewski, Andrzej Burda i Konstanty Grzybowski. Pisali wtedy może najlepsze swoje rozprawy, najczęściej z historii myśli politycznej i prawnej, ale także z historii ustroju i prawa. Okres stalinowski przyniósł w historii prawa wiele przerysowań i ideologicznych garbów, ale także niejedno dzieło, o którym możemy dziś powiedzieć, że starzało się wolniej niż jego twórca. Przetrwały epokę wielkie syntezy, np. wielotomowy zarys systemu historii państwa i prawa Polski pod ogólną redakcją Juliusza Bardacha (w którym uczestniczył m.in. Zbigniew Radwański), powstały świetne syntezy z zakresu powszechnej historii państwa i prawa (Karol Koranyi, Michał Sczaniecki) oraz historii myśli politycznej i prawnej (Konstanty Grzybowski, Jan Baszkiewicz z Franciszkiem Ryszką). Kontynuowano czy zgoła inaugurowano wielkie edycje źródeł: statuty Kazimierza Wielkiego, akta sejmików szlacheckich, księgi sądowe wiejskie, akta Sejmu Czteroletniego czy nawet uchwały synodów diecezjalnych. Spore znaczenie miało wprowadzenie do programu studiów prawniczych po 1956 r. historii doktryn politycznych i prawnych, co mocno nadwerężało monopol materializmu historycznego na „jedynie słuszną” interpretację procesu historycznego. Otwarto nowe pola badań, wcześniej zaniedbywane. Przedmiotem naukowego dociekania w historii prawa stały się wielkie obszary historii społecznej, dzieje Śląska i Pomorza, historia instytucji lat zaborów. W historii prawa tętniło życie naukowe. Pod krótką kołdrą krytyki zorientowanej politycznie rozwijała się niejedna ważna i merytorycznie prowadzona wymiana poglądów. Wystarczy zajrzeć do starannie zestawianych materiałów do bibliografii historycznoprawnej z tamtego powojennego piętnastolecia, by zauważyć obecność ostrych sporów wokół wielkich przełomów i ewoluowania ważnych instytucji, takich jak: zasady periodyzacji w historii państwa i prawa, początki państwa polskiego, najstarszy zwód prawa polskiego, zjednoczenie państwa na przełomie XIII i XIV w., wielkość kultury złotego wieku, początki sejmowania, rządy oligarchii, reformy stanisławowskie, przyczyny upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Oczywiście, ze względów pozanaukowych trudno było o dobry rezultat badań nad II Rzecząpospolitą, choć właśnie studia historyków prawa (Andrzeja Ajnenkiela, Konstantego Grzybowskiego, Michała Pietrzaka) w zakresie historii parlamentaryzmu okazały się dorobkiem trwałym4. Daleko niezadowalająco przedstawiały się też badania nad powszechną historią ustroju i prawa, choćby dlatego, że mocno kulała 4 M. Pietrzak: Rządy parlamentarne w Polsce w latach 1919-1926, Warszawa 1969; A. Ajnenkiel: Spór o model parlamentaryzmu polskiego do 1926 r., Warszawa 1971. 6 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 współpraca międzynarodowa. Jednak i tu polscy historycy prawa burzyli bariery. Świadectwem tego mogą być doktoraty honorowe Adama Vetulaniego, Bogusława Leśnodorskiego, Rafała Taubenschlaga, Michała Sczanieckiego czy Jakuba Sawickiego, nadane przez renomowane uniwersytety zachodnie. Pamiętam, jak wielka była konsternacja naszych władz, kiedy J. Sawicki miał odebrać swój dyplom nadany przez (nomen omen) Wydział Teologiczny Uniwersytetu w Bonn. Na wyjazd nie otrzymał paszportu, a notatka mająca upamiętnić to wydarzenie na łamach „Czasopisma Prawno-Historycznego” została zdjęta przez cenzurę; odpowiednia wzmianka ukazała się dopiero w nekrologu. Jakkolwiek środowiska nie rozpieszczano ofertami wyjazdów, polscy historycy prawa należeli do najważniejszych stowarzyszeń i organizacji, takich jak Comité International des Sciences Historiques, Société Jean Bodin czy International Commission for the History of Representative Institutions (ICHRPI), a także uczestniczyli w pracach międzynarodowych kongresów naukowych5. Chciałbym przypomnieć w tym miejscu, iż to, że najnowszy zeszyt „Czasopisma Prawno-Historycznego” stanowi wspólne przedsięwzięcie Instytutu Historii PAN, Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz ICHRPI, jest tylko częściową spłatą długu, jaki polska nauka historii prawa zaciągnęła wobec tej organizacji, która jako pierwsza po wojnie wyciągnęła do nas przyjazną dłoń, a teraz znalazła się w finansowych tarapatach i nie mogła opublikować materiałów ostatniego międzynarodowego zjazdu6. 3. Tyle o dawniejszej historii naszych dyscyplin. Wspomniałem o niej, bo uważam, że w trudnych, złych i nieprzyjaznych czasach historia prawa dowiodła swej dojrzałości zarówno w badaniu, jak i w nauczaniu. Tę siłę zawdzięczała dobrej kadrze. Potwierdził to późniejszy rozwój. Lata 60., 70. i 80. były okresem kontynuacji dynamicznego postępu badań. Był on możliwy również dlatego, że umacniało się miejsce historii prawa w programie studiów prawniczych. Była ona szeroko wykładana na epizodycznym II stopniu studiów w UP, do łask wróciły prawo rzymskie i prawo wyznaniowe, a historia administracji i historia doktryn stały się przedmiotem nauczania także na innych kierunkach. To pozwalało na zatrudnianie badaczy i tworzenie struktur na nowo powstających wydziałach: w Toruniu, Gdańsku, Katowicach i Szczecinie. Nadszedł czas stabilizacji kadrowej i organizacyjnej, która zapobiegała skutecznie tendencjom destrukcyjnym oraz promowała badawczy wysiłek i sukces. Działo się tak mimo poważ5 Por. wspomnienia o bogatej współpracy z zagranicą dwóch wielkich historyków prawa, Stanisława Salmonowicza i Witolda Wołodkiewicza: Zagraniczne peregrynacje i przyjaźnie naukowe polskich uczonych [w:] Komisja Historii Nauki PAN 14, Kraków 2009. 6 Zeszyt nr 2/2009 nosi podtytuł: Parliamentarism in Small States. Parliamentarism and Monarchy. PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 7 nych ograniczeń i dolegliwości, kłopotów z brakiem papieru, restrykcyjnej paszportowej polityki państwa, uciążliwości cenzury, trudnego dostępu do zagranicznej książki itd. Nie zapominano o konieczności zespalania środowiska. Warto tu podkreślić, że nieformalnym organem niezależnego planowania i samokontroli w historii prawa stawał się Komitet Redakcyjny „Czasopisma Prawno-Historycznego”, w skład którego wchodzili czołowi badacze w kraju7. Dzięki mądrości liderów udało się ograniczać zło i poluźniać gorset dolegliwości, jakie zagrażały środowisku historyków prawa - nie tylko jemu, ale jemu także. Nie zaszkodziło mu nawet to, że na początku lat 60. nauki historycznoprawne zostały wyproszone z Instytutu Nauk Prawnych PAN i znalazły skromny przytułek w strukturach Instytutu Historii. 4. Stan posiadania historyków prawa w prawniczej infrastrukturze jest i dziś poważny. Dowodzi tego liczba pracowników zatrudnionych na naszych wydziałach. Wedle dokonanych przeze mnie wyliczeń, mamy dziś 34 profesorów zwyczajnych (belwederskich), 20 profesorów nadzwyczajnych (uczelnianych) i doktorów habilitowanych oraz 22 profesorów formalnie emerytowanych. Profesorowie i doktorzy habilitowani renomowanych wydziałów tworzą prawie całą kadrę obsługującą historię prawa w nowo tworzonych wydziałach (Olsztyn, Opole, Rzeszów) i w coraz liczniejszych uczelniach niepublicznych, kształcących prawników lub administratywistów (licencjat). Trudniejsza do ustalenia jest liczba adiunktów i doktorantów. Jest ona w każdym razie znaczna; dotyczy to zwłaszcza doktorantów, dla których zaczęto organizować studia zaoczne. W strukturze osobowej katedr i zakładów „starych” wydziałów niewiele się zmieniło. Niezwykle deprymująco jednak przedstawia się zjawisko geriatryzacji kadry: nie można nie zauważyć, że większość profesorów zwyczajnych przekroczyła wiek emerytalny, wielu adiunktów odkłada habilitacje, a doktorzy habilitowani, którzy uzyskali stanowiska profesorskie na mocy ustawy z 12 IX 1990, nie zawsze okazują się wystarczająco silnie zmotywowani, by zdobywać tytuł naukowy. Dorobek naukowo-badawczy kształtuje się w poszczególnych dyscyplinach historii prawa w sposób zróżnicowany. Najwięcej sukcesów przyznałbym badaczom prawa rzymskiego, którzy dobrze znoszą wymiany pokoleń i mogą pochwalić się znaczącymi osiągnięciami. Dzielą je między siebie reprezentanci starej i młodej generacji, szczególnie w wielkich ośrodkach. Środowisko prawników-romanistów jest ruchliwe, nie stroni od ostrej wymiany poglądów, jest powiązane mocnymi więzami z nauką światową i otwarte na nowe w niej trendy. Respekt wzbudzają badania z zakresu filozofii i metodologii prawa rzymskiego (Tomasz Gia7 Por. H. Olszewski: 50 lat „Czasopisma Prawno-Historycznego”. Referat redaktora wygłoszony w czasie jubileuszu pisma 10 grudnia 1998 r., „Czasopismo Prawno-Historyczne” nr 1-2/1999, s. 534-541. 8 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 ro, Jan Kodrębski), studia nad klasycznymi instytucjami prawa prywatnego (Marek Kuryłowicz, Władysław Bojarski, Władysław Rozwadowski, Wojciech Dajczak), nad formami recepcji (Witold Wołodkiewicz, Janusz Sondel, ostatnio Jarosław Reszczyński). Dziełem o trwałej wartości poznawczej i użytkowej jest - w moim przeświadczeniu - wielki słownik łacińsko-polski, opracowany przez J. Sondla8, piękny przykład wychodzenia poza opłotki własnej dyscypliny. Cenne są, jak sadzę, zestawienia osiągnięć polskiej romanistyki, dokonane przez Marię i Jana Zabłockich. Na baczną uwagę zasługują twórcze poszukiwania na niwie dydaktyki akademickiej, czego dowodem m.in. ostatni podręcznik pióra Wojciecha Dajczaka, Tomasza Giaro i Franciszka Longchamps de Bérier9. W prawie rzymskim zawsze silne były tendencje do powiązania tego prawa z prawem obowiązującym współcześnie. Nie brak wyróżniających się osiągnięć także w historii ustroju, czy też - jak to głoszą nazwy niektórych katedr - w historii prawa publicznego. Trzeba tu wymienić ważne teksty odnoszące się do dziejów nauki historii prawa i kultury prawnej. O dziejach nauk historycznoprawnych pisano w pracach poświęconych dziejom wydziałów prawa (Krzysztof Krasowski, Adam Redzik) i w biografiach poświęconych mistrzom, np. w wydawnictwach Polskiej Akademii Umiejętności (Stanisław Grodziski), na łamach czasopisma „Studia Iuridica”, w wydawnictwach poświęconych 200-leciu Uniwersytetu Warszawskiego (Grażyna Bałtruszajtys-Piotrowska), w poznańskim cyklu „Magistri nostri”. Ambitną monografię dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego na tle dziejów polskiej kultury politycznej opracował Janusz Sondel. Kultura prawna była przedmiotem badań Juliusza Bardacha i Stanisława Grodziskiego, znajdując rodzaj podsumowania w księdze wydanej ku czci Juliusza Bardacha10. Kontynuowano prace nad dziejami polskiego parlamentaryzmu. Ciekawe wyniki osiągali tu badacze w odniesieniu zarówno do początków sejmowania (Juliusz Bardach, Stanisław Russocki, Wacław Uruszczak), jak i do okresów późniejszych, aż po instytucje parlamentarne okresu zaborów (Stanisława Grodziskiego dzieło o Sejmie Krajowym w Galicji). Warto zaznaczyć, że w tym zakresie blisko współpracowano ze środowiskiem historyków tout court. Przystąpiono do opracowania elektronicznej wersji wydawnictwa diariuszy sejmowych; po długich latach przerwy wznowiono edycję akt sejmików szlacheckich. Wydarzeniem jest krytyczna edycja Volumina Constitutionum w ośrodku krakowskim, ze Stanisławem Grodziskim w roli 8 J. Sondel: Słownik łacińsko-polski dla prawników i historyków, Kraków 1997. Dajczak, T. Giaro, F. Longchamps de Bérier: Prawo rzymskie. U podstaw prawa prywatnego, Warszawa 2009. 10 Z dziejów kultury prawnej. Studia ofiarowane Profesorowi Juliuszowi Bardachowi w dziewięćdziesięciolecie urodzin, Warszawa 2004. 9 W. PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 9 głównej11. W tekstach historyków ustroju dojrzewała idea społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznego państwa prawnego. Mam na myśli m.in. sukces konferencji w Sulejowie z 1993 r., zorganizowanej w 500-lecie sejmowania w Polsce, oraz wyniki wieloletnich studiów Michała Pietrzaka. Poważnym osiągnięciem - także badawczym - są podręczniki: Jana Baszkiewicza i Stanisława Grodziskiego z powszechnej historii ustroju państwa oraz Huberta Izdebskiego z zakresu historii administracji. Na podkreślenie zasługuje wkład polskich historyków prawa w sukces XV Międzynarodowego Kongresu Nauk Historycznych w Bukareszcie w 1980 r., poświęconego federalizmowi12. Badania nad historią prawa sensu stricto są nadal prowadzone dość elitarnie, wybiórczo, choć znakomitych studiów i tu nie brakuje. Imponują rezultaty badań Juliusza Bardacha nad metodologią badań w historii prawa i nad instytucjami prawa późnośredniowiecznej Litwy, wyniki dociekań Józefa Matuszewskiego nad dawnym prawem prywatnym, wielostronne studia Stanisława Salmonowicza nad prawem karnym nie tylko epoki Oświecenia, Zbigniewa Zdrójkowskiego i Witolda Maisla nad prawem miejskim i organizacją sądownictwa, także Artura Korobowicza i Wojciecha Witkowskiego nad ustrojem i prawem na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim. Uczniowie Jana Adamusa i Józefa Matuszewskiego w Łodzi (Henryk Grajewski, Jacek Matuszewski, Zygfryd Rymaszewski), Adama Vetulaniego w Krakowie (Stanisław Płaza, Wacław Uruszczak, Ludwik Łysiak, Stanisław Grodziski) i Karola Koranyiego w Warszawie i Toruniu (Katarzyna Sójka-Zielińska13, Stanisław Salmonowicz) są tu najbardziej znanymi i cenionymi kontynuatorami dzieła mistrzów. Pożytecznym przejawem zbiorowej refleksji nad prawem była niedawna konferencja prawników i historyków prawa poświęcona 200-leciu kodyfikacji napoleońskiej; dobrze, że jej wyniki mogły zostać utrwalone w druku14. Jeszcze kilka zdań na temat osiągnięć historyków doktryn politycznych i prawnych, związanych organizacyjnie z wydziałami prawa. Prac wartościowych jest tu sporo, bo i dyscyplina uzyskuje coraz szersze kontury; przyciąga nauki pokrewne i sama wkracza na ich obszar15. Teksty stricte prawnicze należą tu wszakże do rzadkości (Lech 11 Volumina Constitutionum. Volumen I (1493-1526), oprac. S. Grodziski, I. Dwornicka, W. Uruszczak, Warszawa 1996 (dotychczas ukazały się 4 woluminy). 12 Zob. „Czasopismo Prawno-Historyczne” nr 1/1980. 13 Monografie K. Sójki-Zielińskiej (Wielkie kodyfikacje cywilne XIX wieku, Warszawa 1973; Kodeks Napoleona. Historia i współczesność, Warszawa 2007; Wielkie kodyfikacje cywilne. Historia i współczesność, Warszawa 2009) zapoczątkowują poważne inwestycje badawcze w powszechną historię prawa. 14 „Czasopismo Prawno-Historyczne” nr 2/2005, s. 9-184. 15 Por. omówienie J. Baszkiewicza [w:] Doktryny polityczne i prawne u progu XXI wieku. Wybrane problemy badawcze, red. M. Maciejewski, M. Marszał, Wrocław 2002, s. 10 i n. 10 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 Morawski). Jedni autorzy nadają swym studiom zabarwienie filozoficzne (Zbigniew Rau, Stanisław Filipowicz), inni - koloryt socjologiczny i politologiczny, jeszcze inni zbliżają się do antropologii politycznej i kulturowej czy historii społecznej. Tylko nieliczni próbują te perspektywy łączyć (Ryszard Skarzyński). Zdarzają się powroty do klasyków myśli (Zbigniew Rau). Tendencje do ujęć syntetycznych prezentują autorzy słowników, leksykonów, zarysów encyklopedycznych. Wyróżnia się wśród nich jeszcze niedokończone dzieło zbiorowe pod redakcją Michała Jaskólskiego16. Pod względem rozległości pól badania trzeba zauważyć, że po latach zafascynowania doktrynami niemieckimi historycy idei wzmagają zainteresowanie myślą rosyjską17. Badanie myśli wymaga dobrego warsztatu, stąd wśród licznych publikacji, obok dzieł ciekawych, zdarzają się mniej twórcze, nacechowane czy to hipertrofią interpretacji, czy to ułomne w odczytywaniu badanej materii z powodu braków warsztatowych. Badanie doktryn stwarza szansę integrowania się dyscyplin historycznoprawnych - samych między sobą, z prawoznawstwem, z naukami o przeszłości. Wyrażają one zwrot ku kreowaniu człowieka na centrum badań, zainteresowanie jego doświadczeniami, interesami, obyczajami. To jednak tylko szansa. Tyle przeglądu osiągnięć, który nie może w niniejszym wystąpieniu być bardziej szczegółowy. 5. Sukcesy, o których wspominam i musiałem wspomnieć, bo stanowią chlubny bilet wizytowy dyscyplin, sąsiadują, niestety, z wcale licznymi niedoskonałościami, które mocno nam doskwierają i mogą być realnym zagrożeniem na przyszłość. Zacznijmy od kadry. Jeżeli doliczyłem się ok. 75 profesorów i doktorów habilitowanych, to trzeba zaraz dodać, że są oni zatrudnieni na więcej niż podwójnej liczbie etatów. Zmora wieloetatowości nie jest, oczywiście, swoistością historyków prawa, ale tu zaznacza się w sposób dotąd niebywały. Dzięki niej żyją szkoły niepubliczne, wchłaniając i odciągając od warsztatów twórczych m.in. profesorów emerytowanych, ich w szczególności. Nie jest zjawiskiem pożądanym dla nauki, jeżeli najbardziej wytrawni badacze mają ograniczone możliwości prowadzenia pracy twórczej. Odbija się to na jakości rozpraw habilitacyjnych, wśród których pojawiły się prace słabsze, pisane pośpiesznie, niedopilnowane. Pozbawienie Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułu praktycznych możliwości korygowania przewodów habilitacyjnych daje - jak się wydaje - już w tej chwili niedobre rezultaty. To samo dotyczy dok16 Słownik historii doktryn politycznych, t. I-IV, red. M. Jaskólski, Warszawa 1997-2009. Chojnicka: Osoba i dzieło Piotra Wielkiego w XIX-wiecznych sporach doktrynalnych o miejsce i przyszłość Rosji w Europie, Kraków 1988; tejże: Rodowód inteligencji rosyjskiej, Ossolineum 1992; tejże: Narodziny rosyjskiej doktryny państwowej. Zoe Paleolog - Między Bizancjum, Rzymem a Moskwą, Kraków 2003. 17 K. PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 11 toratów, które tradycyjnie w historii prawa reprezentowały wysoki poziom warsztatowy. Doktorantura w historii prawa nie sprawdza się jako kuźnia dobrze przygotowanych kadr, nie daje należytego warsztatowego wykształcenia. Doktoranci często nie tylko piszą na stopień, ale i na stopień czytają; tylko nieliczni potrafią radzić sobie z korektą. Są pełni wiary, że sprawę kwerendy źródłowej załatwia Internet. Nie czują się związani z katedrą, odczuwają wyobcowanie ze środowiska. Nie mając perspektywy pewnego zatrudnienia nawet w razie dobrej obrony, traktują studia doktoranckie jako okres wyczekiwania na korzystną ofertę pracy poza uczelnią. W ostatnim dwudziestoleciu spadła atrakcyjność kształcenia na stażu zagranicznym. Zdarzało się, że jego efektem było prezentowanie prac na tematy egzotyczne, dawno opracowane w kraju pobytu, które następnie w postępowaniu awansowym przedstawiano jako wydarzenie naukowe. Tu dotykam fundamentalnego problemu, jakim pozostaje uwiąd naszej krytyki naukowej. Recenzje krytyczne - o negatywnych w ogóle nie wspominając - są rzadkością, niedobrze przyjmowaną nie tylko przez samych zainteresowanych, ale i przez środowisko. Jeden z doświadczonych badaczy powiedział kiedyś w czasie burzliwej wymiany zdań na forum obrad Centralnej Komisji, że niemal w każdej sprawie o nadanie stopnia naukowego czy tytułu można tak dobrać skład recenzentów, by poparcie dla wniosku awansowego uzyskał nawet najbardziej wątpliwy kandydat, i to niezależnie od dyscypliny naukowej. Zastanawiam się, na ile byłoby to możliwe w naukach historycznoprawnych, i dochodzę do wniosku, że również u nas przy wyborze recenzenta nie zawsze bierze się pod uwagę jego merytoryczne kompetencje. O tym, jaką rzadkością są recenzje krytyczne - nie tylko w przewodach, ale i w druku - dobrze wiedzą redaktorzy czasopism naukowych. Trzecim rozległym polem, nad jakim wypadałoby się głęboko pochylić, jest sama tematyka badań historycznoprawnych. Jeżeli przed chwilą wymieniałem ewidentne osiągnięcia prominentnych twórców, to wypada też stwierdzić zjawisko odwrotne, znacznie bardziej widoczne i brzemienne w ujemne skutki, a mianowicie: tendencję do rozpraszania badań, częste preferowanie peryferyjnych i nie zawsze pilnych przedsięwzięć badawczych, brak prac integrujących zespoły ludzi wokół wielkich zagadnień, deficyt przeglądów i komentarzy naukowych. Ze smutkiem np. konstatuję, że gigantyczny wysiłek, jaki włożył Stanisław Grodziski w krytyczną edycję Volumina Constitutionum, został dotąd przez środowisko skwitowany jedną zaledwie, zdawkową notą sprawozdawczą. Nie chodzi o poniechanie tematów drobnych, przyczynkarskich; są one niezbędnym budulcem przy podejmowaniu ważnych problemów teoretycznych i metodologicznych, pozwalają korygować ujęcia syntetyczne. Rzecz w tym, aby między jednymi a drugimi panowała swoista równowaga, aby inicjatywy badawcze zazębiały się i uzupełniały, aby wyrażały za12 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 równo pomocnicze w stosunku do innych dyscyplin prawoznawstwa oraz nauk o przeszłości walory, jak i wartości samoistne tkwiące w badaniu historycznoprawnym. Pilnie pożądane wydają się nowe procedury wyłaniania priorytetów badawczych. Otwartość tych procedur wydaje się konieczna, jeżeli chcemy odbudować środowisko historycznoprawne. Tu pojawia się pytanie: czy rzeczywiście jest tak źle, że tego środowiska nie ma? Nad tym właśnie musimy się zastanowić. Żyjemy w epoce inflacji ksiąg pamiątkowych i uroczystych jubileuszy, zalewu podręczników i eksplozji nowych periodyków. Księgi pamiątkowe są ważnym ornamentem w naszym życiu naukowym: podobnie jak jubileusze ku czci nestorów dowodzą one, że darzymy się szacunkiem i wspieramy w badaniu. Zestaw materiału drukowanego w księgach bywa jednak dość przypadkowy, a dobre teksty przeplatają się w nich ze słabymi. Jedne i drugie giną bibliograficznie na rynku, co powstawaniu wspólnoty, która by iskrzyła impulsami, wcale nie służy. Może należałoby pomyśleć o nowej formule dorocznych zjazdów katedr: lepiej je przygotowywać, nie przyjmować wszystkich zgłoszeń, wybierać te tematy, które dotyczą kwestii najważniejszych, metodologicznych, spornych w nauce, także światowej. Może warto by zapraszać uczonych z zagranicy, wciągać ich do debaty nad naszymi problemami; co prawda, nasze kontakty ze środowiskami historyków prawa w krajach zachodnich są coraz częstsze, ale o udanej promocji polskich osiągnięć w historii prawa trudno dziś mówić. Znam tylko jeden tekst polskiego autora, który w ostatnich latach podsumowywał stan, sukcesy i perspektywy naszych badań na łamach renomowanego periodyku na Zachodzie18. Na ostatnich ogólnopolskich zjazdach wygłaszano po 70 referatów, wszystkie w obradach sekcyjnych. Imponujące rozmachem organizacyjnym spotkania były głównie forum prezentacji tematów aktualnie opracowywanych przez młodych badaczy (młodych niekoniecznie z metryki). Na aranżowanie iskrzących impulsami debat nie starczało ani miejsca, ani czasu. W podobnym postulatywnym tonie można by pisać o podręcznikach. Jest ich coraz więcej, każdy ośrodek i każda subdyscyplina w historii prawa ma ich kilka, ale nie wszystkie wyrastają z twórczego warsztatu autora. Nowe wydania nie zawsze są poprawiane i uzupełniane. Także czasopism jest coraz więcej. Prawie każdy ośrodek historycznoprawny ma ambicję, by drukować u siebie: swoje periodyki posiadają Wrocław, Łódź, Białystok, Katowice, Lublin, Kraków, Gdańsk. Jako redaktor „Czasopisma Prawno-Historycznego” odnotowuję to zjawisko z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, odciążają one redakcję od szerszego strumienia napływających ofert, z drugiej wszelako - zubażają tekę redakcyjną. Wielu doświadczonych autorów osłabia tętno współpracy z 18 K. Sójka-Zielińska: Neuere Rechtsgeschichte in Polen seit 1989, „Zeitschrift für Neuere Rechtsgeschichte” nr 3-4/2002, s. 345-357. PAŃSTWO i PRAWO 4/2010 13 „Czasopismem Prawno-Historycznym”, m.in. pod presją swego ośrodka. Stwarza to stan pewnego zagrożenia dla „Czasopisma Prawno-Historycznego” jako reprezentatywnego organu polskich historyków prawa. Niepokoi Komitet Redakcyjny, że pismo, od ponad 60 lat znane w świecie i mające dobrze funkcjonującą dystrybucję za granicą, mogłoby się stać przeglądem li tylko autorskich debiutów czy forum publikowania wstępów historycznych z prac o prawie obowiązującym. Ważnym sprawdzianem rangi „Czasopisma Prawno-Historycznego”, a pośrednio wyrazem prestiżu nauk historycznoprawnych w Polsce, będzie przyszłoroczny tom, poświęcony ABGB w 200-lecie kodyfikacji. Chciałbym już teraz zaprosić Państwa do udziału w jego tworzeniu. 14 PAŃSTWO i PRAWO 4/2010