Slajd 1 - MOTO

Transkrypt

Slajd 1 - MOTO
stron: 10
Tytuł:
Rumuńska majówka
Autor:
Adaś / M-T 058
WYDRUKUJ
Nr relacji: 012 / 2007 / Turystyczne wojaże
Szczegółowe dane dotyczące opisanej wyprawy, oraz link do galerii zdjęć znajdziesz w opublikowanym zgłoszeniu wyprawy o nr jw .
Pomysł wyjazdu do Rumunii narodził się dosyć spontanicznie, otóż
kręcąc się po Empiku wpadł mi w ręce przewodnik po Rumunii, do którego
dołączona była mapa drogowa tego kraju. Od tego czasu zaczęło się
jeżdżenie palcem po mapie. Po paru dniach podjęliśmy z Mają decyzję,
że rezygnujemy z południa Czech i jedziemy do Rumunii.
1 maja, w Święto Pracy, wyjeżdżamy
z domu o 7 rano, temperatura tylko 3 stopnie. Mijamy Strzelce Opolskie
i wjeżdżamy na autostradę. Przed Krakowem ciągle 3 stopnie i zaczynamy
lekko
marznąć.
Na
zakopiance
ruch
jak
cholera,
chyba
pół
Polski
wybrało się do Zakopanego. Przed Łysą Polaną kilometrowy korek, powoli
lewym pasem przeciskamy się i jesteśmy na granicy.
Przejazd przez Słowację to uczta dla oczu, prześliczne widoki,
idealna pogoda i temperatura podskoczyła do 10 stopni.
Przez Węgry przejeżdżamy z krótkim postojem na tankowanie i już
jesteśmy na granicy z Rumunią. Kolejek zero, po stronie rumuńskiej
wymieniamy
kasę
dowiedzieć
się
na
ichnie
czegoś
o
Leje.
winietkach
Na
i
stacji
benzynowej
okazuje
się,
że
próbuje
motocykle
zwolnione są z opłaty. Jeszcze tylko przestawiam zegarek o godzinę do
przodu
i
ruszamy
do
Oradei,
a
następnie
kierujemy
się
na
Kluż
i
zaczynamy szukać noclegu. Śpimy w przyzwoitym motelu 25 euro za pokój
(niezbyt atrakcyjna cena, ale kanał porno w TV, non stop).
1 / 10
Rano kierujemy się w stronę Sighisoary, ale wcześniej zajeżdżamy
do miasteczka Biernat, gdzie znajduje się warowny kościół z XV wieku
(wstęp 4,5 lei). Bardzo ciekawa budowla, wpisana na listę UNESCO.
Godne uwagi są 500 letnie drzwi
do
zakrystii,
wyposażone
w
skomplikowany zamek, złożony z
19 rygli.
Warto
również
przejść
się
po
murach obronnych, skąd roztacza
się
wspaniały
widok
na
okoliczne wzgórza.
Z Biernat jedziemy do miasta Sighisoary, miejsca narodzin
Vlada Tepesa, wszystkim znanego jako Dracula.
Miasto zapowiada się bardzo atrakcyjnie, ponieważ położone na wzgórzu
i otoczone murami z mnóstwem wież. Szukamy jakiegoś wjazdu do starego
miasta i okazuje się, że aby wjechać trzeba wyskoczyć z 10 lei, albo
zostawić
motor
na
dole.
Wybieramy
uliczką wjeżdżamy na ryneczek.
pierwszą
możliwość
i
brukowaną
2 / 10
Miasteczko
ma
swój
klimat,
wąskie
brukowane
uliczki
z
ładnymi
kamieniczkami, wieża zegarowa z kolorowym dachem, kościół na wzgórzu,
do którego prowadzą zadaszone drewniane schody, no i najważniejszy
chyba punkt zwiedzania wszystkich turystów -dom, w którym urodził się
Dracula. Napawamy się tym wszystkim i nawet wszechobecne remonty nie
są w stanie zakłócić uroku
tego miasteczka.
No, ale czas jechać dalej.
Obieramy kierunek na Fagaras. Widoki robią się coraz ciekawsze, ale i
drogi coraz gorsze. Po raz pierwszy przekonujemy się, że nie warto
zjeżdżać
na
drogi
oznakowane
białym
kolorem
na
mapie.
Musieliśmy
zawracać z jednej „takiej białej”, która miała nam skrócić dystans.
Z
marnego
przeszła
asfaltu
w
marny
szuter, a następnie w
luźne
kamienie.
Zdrowy
rozsądek
nakazywał
odwrót.
W
Rumunii
powiedzenie
„diabeł
stworzył
skróty”,
ma
uzasadnienie.
Wieczorem
dojeżdżamy
do
Fagaras
i
pensjonacik w cenie 20 euro za pokój.
znajdujemy
bardzo
przyjemny
3 / 10
No i mamy dzień trzeci. Rano postanawiamy, że Fagaras będzie
naszą
bazą
wypadową,
ze
względu
na
fajny
pensjonacik
i
położenie
miasta względem miejsc, które chcieliśmy zobaczyć.
Na pierwszy plan obieramy kierunek na zamek Bran, reklamowany jako
zamek Draculi. W rzeczywistości nie jest to prawdą, ponieważ prawdziwy
zamek Draculi znajduje się przy drodze Transfogarskiej, która niestety
była nieprzejezdna, ale o tym później...
Sam zamek Bran jest bardzo ciekawy
i wart odwiedzenia, choć wstęp nie jest tani - 12 lei od osoby i 10
lei za aparat. Wszystkie komnaty są pięknie urządzone i wyposażone.
Również wygląd zewnętrzny robi wrażenie i mimo przereklamowania, na
pewno wart jest odwiedzenia.
U
stóp
zamku
jest
również
ciekawy
skansen,
bardzo
urządzony, no i oczywiście dziesiątki straganów z pamiątkami.
schludnie
4 / 10
Z Branu kierujemy się do pobliskiego Rasnova, gdzie znajduje się
tzw. Zamek Chłopski (wstęp 10 lei od osoby), są to doskonale zachowane
ruiny średniowiecznego miasteczka, robiące naprawdę ogromne wrażenia.
Motor zostawiamy u stóp
wzniesienia i dalej idziemy pieszo pod górę. Z bliska ruiny robią
jeszcze większe wrażenie, a widoki roztaczające się na góry Fagaras,
powalają z nóg.
Wracając z
Rasnova zahaczamy
jeszcze o Brasov,
gdzie
przechadzamy się
po pięknym rynku
i uliczkach.
5 / 10
Czwartego
dnia
zaplanowaliśmy
próbę
przejechania
drogi
Transfogarskiej. Widząc ile śniegu jest wysoko w górach, nie byliśmy
zbytnio przekonani, że uda nam się przejechać tę najsławniejszą w
Rumunii drogę, tym bardziej, że oficjalnie jest ona otwarta dla ruchu
dopiero od połowy czerwca. Postanowiliśmy jednak jechać ile się da...
Początkowo
istna
sielanka
miłe zakrętaski, piękno dookoła.
Nie spotykamy jednak żadnych aut, co nie wróży dobrze. Mijamy jakieś
zabudowania
hotelowe
i
pojawiają
się
znaki,
że
zaczyna
się
droga
Transfogarska i oczywiście zakaz ruchu. Ignorujemy zakaz i jedziemy
dalej...
Po
kilku
spotkała
tym
serpentynach,
nas
razem
pierwsza,
jeszcze
niespodzianka
w
sporego
postaci
osuwiska
skalnego.
lekko
mała
Omijamy
poboczem
i
je
pniemy
się dalej. Co jakiś czas
spotykamy płaty śniegu na
drodze,
ale
jeszcze
da
się jechać.
6 / 10
Stało się... W końcu śnieg leży już na całej drodze i pasujemy.
Motor zostawiamy i kawałek jeszcze idziemy pieszo. Po paruset metrach
napotkaliśmy miejsce, gdzie śniegu na drodze jest parę metrów
-to
pozostałości po lawinach.
Przez jakiś czas zostajemy
jeszcze u góry, by podziwiać piękne widoki. Z lekkim żalem patrzymy na
zakręty, które wchodzą w tunel prowadzący na drugą stronę Karpat.
Było
tak
blisko...
Może
innym
razem
się
uda.
Na
wszelki
wypadek
wrzucamy grosik w przepaść, aby na pewno kiedyś tu wrócić.
7 / 10
Szybki zjazd w dół i kierujemy się do Sinai, gdzie znajduje się
prześliczny monaster z XVII wieku, oraz pałac jak z bajki. Pałac króla
Karola I jest śliczny, niestety nie udało się nam go zwiedzić, gdyż
było już zbyt późno.
Monaster
obejrzeliśmy
dokładnie.
Znajduje się tam przepiękna cerkiew,
w
której
niestety
nie
można
robić
zdjęć, oraz zabudowania klasztorne,
w części otwarte, z klimatycznymi freskami osmolonymi od świec.
Wracamy
gospodarzem
nudna,
do
Fagaras
i kierujemy
i
do
spania.
Rano
żegnamy
się
z
się na Węgry do Egeru. Droga przez
jakoś
płasko
i
prosto.
W
naszym
Węgry
Egerze
znajdujemy szybko pensjonat za 30 euro
i idziemy na podbój piwnic z winem.
Rano z lekkim szumem w głowie pakujemy się i wracamy do domu.
8 / 10
PODSUMOWANIE
Podsumowując, kto jeszcze nie był w
Rumunii
niech
jedzie
jak
najszybciej, jest to naprawdę piękny
i bezpieczny kraj. Należy oczywiście
nastawić
się
wszechobecną
miarę
na
kiepskie
policję,
rozsądnie
nie
ale
drogi
i
jadąc
w
powinno
być
żadnych kłopotów.
Pozwalaliśmy sobie nawet na trochę większe prędkości, ale nigdy w
zabudowanym i w miejscach, gdzie są jakieś zabudowania typu stacja
benzynowa,
gdyż
tam
jest
bardzo
duże
prawdopodobieństwo
spotkania
radiowozu. Policja nie łapie tak jak u nas suszarką, tylko zauważyłem,
że
mają
w
radiowozach
zamontowane
stacjonarne
radary
za
przednią
szybą, więc licho ich wie, kiedy „strzelają”.
Kierowcy jeżdżą w miarę poprawnie zbytnio nie odbiegają od naszych,
trzeba jedynie uważać na gości w lepszych furach, bo cisną się na
trzeciego -spotkało nas to kilka razy.
Uwaga także, na wszechobecne furmanki i pozostałości po zwierzętach.
Ceny paliwa niższe niż w naszym
kraju, o jakieś 30-40 groszy (na
wszystkich stacjach bez problemu
płaciłem kartą).
Ceny żywności porównywalne jak u
nas,
może
Ichnie
nawet
trochę
pieniądze
to
niższe.
leje,
na
szczęście od tego roku są tylko
nowe, tzn. 1 lej = 1,17 zł.
Noclegi
-nie
problemów.
rozeznania,
pokój
wahają
mieliśmy
Wg
ceny
się
żadnych
naszego
za
od
przyzwoity
15
do
20
euro.
9 / 10
A i jeszcze jedno... Pozostaje kwestia biustonoszy, a ściślej ich
braku u rumuńskich kobiet. Moto-Turysta 001, zwany MoTurem, dał mi
zadanie
potwierdzenia
większości
nie
noszą
informacji
biustonoszy.
WaFla,
że
Niestety
Rumuńskie
nie
dałem
kobiety
rady
w
tego
stwierdzić, bo cholery chodziły za grubo ubrane i nijak nie dało się
dostrzec czy mają, czy nie mają. W kilku przypadkach były bez, w kilku
z, ale w większości nie dało się ocenić. Poza tym wszystkie głębsze
wpatrywania w obce biusty, wywoływały delikatną agresję u mojej świeżo
upieczonej małżonki, więc z zadania nie wywiązałem się.
Obiecuję
jednak,
że
jeszcze
kiedyś
to
sprawdzę,
bo
przecież
wrzuciliśmy grosik w przepaść...
Pozdrawiamy
i zapraszamy do galerii,
Maja & Adaś
Zapraszamy do galerii >>>
10 / 10

Podobne dokumenty