ekonomia kultury
Transkrypt
ekonomia kultury
RYNEK SZTUKI EKONOMIA KULTURY Shinji Ogawa, „Mleczna korona”, 2007, akryl na płótnie, 18 x 26 cm, kolekcja MOCAK-u 80 EKONOMIA KULTURY 20–26 lutego 2015 r. Zarówno logika, jak i emocje są niezbędne człowiekowi, chociaż ta pierwsza jest werbalna, a te drugie – nie. Posługujemy się językiem, mimo to czujemy, że jest coś, co jest dla nas ważne, a czego nie potrafimy opisać za pomocą słów WSPÓŁCZESNA SZTUKA JAPOŃSKA – MIĘDZY LOGIKĄ A EMOCJĄ Kenjiro Hosaka oraz Delfina Jałowik, kuratorzy wystawy w krakowskim MOCAK-u „Logiczna emocja. Współczesna sztuka japońska” w rozmowie z „Gazetą Finansową” opowiadają o estetyce najnowszej twórczości z Kraju Kwitnącej Wiśni Czym charakteryzują się estetyka i sztuka współczesnej Japonii? Kenjiro Hosaka: Przede wszystkim, jak wiadomo, nie ma jednej charakterystycznej cechy, która wyróżniałaby daną kulturę, naród czy państwo. Zależnie od kontekstu musimy wybrać jedną z wielu cech. Przy okazji prezentacji współczesnej sztuki japońskiej w Europie w latach 2014–2015 jako kategorię ją charak- teryzującą proponujemy „logiczną emocję”. W wielu pracach pokazywanych na wystawie widać nie tylko logikę, lecz także emocje, chociaż te dwie sfery są zazwyczaj uważane za sprzeczne. Co ciekawe, pomimo tej sprzeczności prace emanują spokojem. Oczywiście określenia „logiczny” i „emocjonalny” mogą być równie dobrze użyte w odniesieniu do sztuki współczesnej niepochodzącej z Japonii, jednak naszym zdaniem dążenie do utrzymania równowagi pomiędzy nimi charakterystyczne jest właśnie dla Japonii. Na przykład w ceramice Mitsukego logika przejawia się w geometrycznych wzorach i w procesie produkcji, a za sprawą koloru i faktu, że z gąsz- czu linii nie wyłania się znaczenie, przebijają też emocje. Czy Pana zdaniem japońska sztuka współczesna jest trudna w odbiorze dla europejskich widzów? Kenjiro Hosaka: Myślę, że nie. Jeśli szukasz czegoś orientalnego, to znajdziesz to – coś wydaje się trudne do zrozumienia, ponieważ tego właśnie chcesz. Wydaje mi się, że prezentowane prace są wymagające, ale nie trudne. Można też powiedzieć, że pomagają one zrozumieć trudną i złożoną kulturę japońską. Na przykład Kaneuji poprzez swoją rzeźbę pokazuje, jak młode pokolenie Ja- Tatsuo Miyajima, „Życie (Corps sans Organes) nr 17”, 2013, instalacja, 258,8 x 321,6 x 321,6 cm, ©Tatsuo Miyajima i Lisson Gallery EKONOMIA KULTURY 81 20–26 lutego 2015 r. Ryoji Ikeda, „data.scan”, instalacja audiowizualna, 2009, © Ryoji Ikeda fot. Scott Massey dzięki uprzejmości Surrey Art Gallery Jeśli szukasz czegoś orientalnego, to znajdziesz to – coś wydaje się trudne do zrozumienia, ponieważ tego właśnie chcesz. Wydaje się, że prezentowane prace są wymagające, ale nie trudne. Można też powiedzieć, że pomagają one zrozumieć trudną i złożoną kulturę japońską. pończyków jest pochłonięte przedmiotami codziennymi. Afirmując tę sytuację, próbuje stworzyć nową estetykę przy użyciu tych przedmiotów. Podam też inny przykład. Mówi się, że krajobraz miejski w Japonii pozbawiony jest struktury, ale oglądając fotografie Matsuego, można poczuć, że istnieje struktura innego rodzaju. Co różni, a co łączy „logikę” i „emocje”? Kenjiro Hosaka: Zarówno logika, jak i emocje są niezbędne człowiekowi, chociaż ta pierwsza jest werbalna, a te drugie – nie. Posługujemy się językiem, mimo to czujemy, że jest coś, co jest dla nas ważne, a czego nie potrafimy opisać za pomocą słów. Czujemy emocje, więc podejmujemy próby analizy i nazywania. Jedno dopełnia drugie. Jak została zbudowana wystawa „Logiczna emocja”? Na jakie prace warto zwrócić szczególną uwagę? W jaki sposób należy ją odbierać? Delfina Jałowik: Na ekspozycji prezentujemy dzieła 13 współczesnych artystów japońskich. Zwiedzający spotkają się z pełnym przekrojem medialnym prac: obiektami, instalacjami, ceramiką, rysunkiem, malarstwem, fotografią, wideo, mangą oraz plakatem. Ich tematyka jest różnorodna: od inspiracji japońską tradycją, precyzją wykonania i przywiązaniem do detalu, poprzez odwołanie do ważnych i charakterystycznych dla tego kraju miejsc, aż do ogólnych refleksji dotyczących życia ludzkiego, codzienności czy sposobu istnienia przedmiotów. Prace Kaneujiego, Hattoriego czy Hiraty przyciągną uwagę odbiorcy chociażby ze względu na swoją formę i użycie wyrazistych kolorów. Jakie wrażenia mogą odnieść polscy odbiorcy po obejrzeniu wystawy? Delfina Jałowik: Jako prezentacja aktualnych trendów w sztuce japońskiej wystawa jest proponowaną przez artystów interpretacją współczesnej kultury Japonii, tak odmiennej od tradycji europejskiej, w której Polacy żyją na co dzień. Będzie to, mam nadzieję, fascynujące i niebanalne spotkanie, po którym w zwiedzających obudzi się zainteresowanie twórczością japońskich artystów. Wystawa skierowana jest do szerokiego grona odbiorców – nie tylko stałych bywalców muzeów i wielbicieli sztuki współczesnej, lecz także osób z różnych grup wiekowych, które chcą w ciekawy sposób spędzić swój wolny czas. 82 EKONOMIA KULTURY 20–26 lutego 2015 r. Jak jest rola instytucji kultury w edukacji i kształtowaniu potrzeb estetycznych Polaków? Sztuka dla sztuki 0 Neon warszawskiego kina Skarpa (rozebranego w 2008 roku) w tymczasowej siedzibie muzeum, fot. Bartosz Stawiarski Rozmowa z Marcelem Andino Velezem, wicedyrektorem Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie W jaki sposób galerie powinny kształtować potrzeby estetyczne społeczeństwa? Trzeba umiejętnie godzić dwie rzeczy – stale dbać o jak najwyższy poziom, trzymać rękę na pulsie sztuki, pokazywać to, co najbardziej wartościowe, ale i nowe, nieznane. A równocześnie, nie rezygnując z jakości, starać się przyciągać jak najszersze kręgi publiczności, dawać ludziom narzędzia, by sami odkrywali, jak czerpać satysfakcję z kontaktu ze sztuką. Oczywiście, galerie same nie są w stanie wyrobić w Polakach właściwych potrzeb estetycznych ani nauczyć ich, dlaczego sztuka w życiu jest ważna – do tego jest niezbędna szeroka edukacja od najmłodszych lat, wyrabianie w ludziach przyzwyczajeń. W Niemczech czy we Francji chodzenie na wystawy jest po prostu nawykiem klasy średniej, tak samo jak słuchanie muzyki, chodzenie do kina czy czytanie książek. To się wynosi ze szkoły i z domu. Ale myślę, że polskie instytucje kultury robią naprawdę dużo, żeby przyciągnąć publiczność – i sporo na polu edukacji. Niestety, bywa jednak, że ludzie kultury też ulegają złym nawykom – wciąż zdarza się, że opery czy muzea reklamują się na wielkich płachtach, zaśmiecając w ten sposób przestrzeń miejską. Choćby poprzez zaprzestanie takich działań możemy dawać innym przykład. Dlaczego sztuka współczesna bywa niezrozumiała? Sztuka, w odróżnieniu od literatury, muzyki czy nawet filmu, paradoksalnie jest o wiele bardziej przystępna – z reguły wystarczy przeczytać opis oglądanej pracy, by zdobyć podstawową wiedzę o kontekście jej powstania. Tyle że szkoła uczy nas, że dzieła sztuki są do kontemplacji – a to tylko połowa prawdy. Forma dzieła jest zawsze ważna, ale dzieło sztuki jest też dokumentem, zapisana jest w nim historia jego powstania, działanie artysty, intencja artysty, czas, w jakim powstało. Sztuka jest zawsze i do patrzenia, i do myślenia – i wielką krzywdę robi nam dziewiętnastowieczny nawyk myślenia o sztuce jako o czymś do podziwiania. Wielkie dawne Wystawa „W sercu kraju”, fot. Bartosz Stawiarski malarstwo, które dziś chętnie przeciwstawia się sztuce współczesnej, też powstało dla tych, którzy znali i rozumieli jego ikonografię – paradoksalnie jest ona dużo bardziej zawiła i wymaga więcej wiedzy eksperckiej, niż to, co zazwyczaj potrzebne jest, by zrozumieć dzieło współczesne. Jak galerie mogą ułatwić odbiór sztuki? Temu służy praca działów upowszechniania każdej galerii czy muzeum. Już na etapie przygotowywania wystaw trzeba wymyślać narzędzia dla publiczności – wymyślać ścieżki narracyjne, układać odpowiednio informacje, dobierać język. Wszyscy przykładamy wielką wagę do programów edukacyjnych, lekcji muzealnych, do zawartości naszych stron internetowych. Ważne, żeby galeria czy muzeum były miejscami przyjaznymi, z uśmiechniętym personelem, który umiejętnie zaopiekuje się widzem. Bo tłumaczenie sztuki, ułatwianie odbioru ma swoje granice – najważniejsze jest bezpośrednie, osobiste spotkanie z dziełem, wejście w przestrzeń sztuki. To zawsze coś więcej niż zrozumienie podpisu pod dziełem. Jakie czynniki ograniczają rozwój polskich instytucji kultury? Polskie instytucje kultury radzą sobie całkiem nieźle – przybywa im publiczności, oferują coraz lepszy program. Można skupić się na EKONOMIA KULTURY 83 20–26 lutego 2015 r. czy dla ludzi? Wystawa „W sercu kraju”, fot. Bartosz Stawiarski Warsztaty dla dzieci, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, fot. Bartosz Stawiarski zbyt małych nakładach finansowych, bo to zawsze jest problem, ale wiele barier ma charakter mentalny – pokutują stare przyzwyczajenia i mszczą się braki wyniesione ze szkół. Bardzo trudno jest namówić polski biznes – zarówno prywatnych przedsiębiorców, jak i wielkie korporacje – na mecenat nad kulturą, ale myślę, że to się z czasem zmieni. I polska publiczność, i menedżerowie kultury coraz więcej jeżdżą po świecie i przywożą do kraju dobre wzory. Jakie wyzwania stoją obecnie przed polskimi instytucjami kultury? Myślę, że jesteśmy teraz w szczególnym momencie – wielkie polskie miasta stały się miejscem, gdzie wyłania się nowa grupa społeczna, tzw. nowe mieszczaństwo, ludzie, którzy są świadomi swoich potrzeb kulturalnych, ale i egzystencjalnych, związanych właśnie z życiem w wielkim mieście. Obserwujemy nie tylko wzrost zainteresowania sztuką i szerzej, kulturą, architekturą, zdrowym trybem życia, poprawą funkcjonowania społeczności lokalnych. Ludzie po prostu chcą żyć lepiej w swoich miastach, nie tylko przemieszczać się samochodami z domków na przedmieściach do centrów handlowych. To wyzwanie dla instytucji kultury – dla tej nowej, wielkiej rzeszy ludzi trzeba tworzyć atrakcyjną ofertę, która pozwoli im wpisać na przykład kontakt ze sztuką w codzienne, wielkomiejskie życie. Ludzie chcą żyć lepiej w swoich miastach, nie tylko przemieszczać się samochodami z domków na przedmieściach do centrów handlowych. To wyzwanie dla instytucji kultury – dla tej nowej, wielkiej rzeszy ludzi trzeba tworzyć atrakcyjną ofertę, która pozwoli im wpisać na przykład kontakt ze sztuką w codzienne, wielkomiejskie życie 84 EKONOMIA KULTURY 20–26 lutego 2015 r. Według raportu „Rynek Sztuki w Polsce” w 2014 r. łączna wartość obrotów na rynku aukcyjnym przekroczyła 60 milionów złotych. Właściciela zmieniło blisko 8 700 prac – a rekordową cenę, 1,75 mln zł, uzyskał obraz Romana Opałki SZTUKA INWESTOWANIA Relacje sztuki i pieniądza zawsze były złożone. Niemal od zarania dziejów znane jest zjawisko mecenatu. Dziś dochodzi do tego spojrzenie inwestycyjne, w którym dzieło sztuki traktowane jest jako lokata kapitału, a potencjalnie również źródło zarobku. Jak ten rynek wygląda w Polsce i jakie ma perspektywy? Monika Kozak-Tobolewska Pojęcie mecenatu wywodzi się od nazwiska rzymskiego polityka Gajusza Cilniusza Mecenasa, który opieką otaczał m.in. Wergiliusza i Horacego. Podobnie jak on również inni dawni władcy, dostojnicy kościelni czy bogaci miłośnicy sztuki utrzymywali na swoich dworach artystów. W zamian za ofiarowane im wsparcie – również finansowe – mogli cieszyć się oryginalnymi dziełami sztuki. A malarze, rzeźbiarze i literaci odwzajemniali się, uwieczniając swoich patronów i dostarczając im uniesień estetycznych. Obraz, czyli inwestycja alternatywna Dziś bogaci również interesują się sztuką. Motywacje mogą być różne – wsparcie konkretnego artysty, budowanie własnej kolekcji czy po prostu chęć obcowania z pięknem. Jednocześnie coraz częściej dzieła sztuki traktowane są jako lokata kapitału. Gdy większość graczy rynku kapitałowego koncentruje się na giełdzie, papierach wartościowych, nieruchomościach czy złocie, inwestorzy poszukujący dyferencjacji swojego portfela mają dziś do dyspozycji rosnącą liczbę instrumentów alternatywnych. Są wśród nich biżuteria, numizmaty, znaczki pocztowe, markowe alkohole czy właśnie dzieła sztuki. Miliony za dzieła sztuki Mecenat dotyczył zasadniczo twórców żyjących. Tymczasem współczesny rynek sztuki współtworzą dwa segmenty – prócz prac artystów czynnych obrotowi podlegają również dzieła z minionych epok. I to właśnie one na ogół osiągają najwyższe ceny. A że w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze, na światowym rynku możemy obserwować rekordowe transakcje. W maju 2012 r. londyński dom aukcyjny Christie’s sprzedał płótno amerykańskiego malarza Marka Rothki za – bagatela! – 86,9 mln dolarów. A ostatnio pojawiła się informacja, że za obraz Gauguina „Nafea Faa Ipoipo?” anonimowy nabywca z Kataru zapłacił… 300 mln dolarów. Jeśli informacja ta zostanie potwierdzona, rekord będzie absolutny i pewnie dość długo się utrzyma. Tańsza polska twórczość Na tle rynku zachodniego polskie realia wyglądają znacznie skromniej, co nie oznacza, że są to kwoty małe. Według raportu „Rynek Sztuki w Polsce” w 2014 r. łączna wartość obrotów na rynku aukcyjnym przekroczyła 60 mln złotych. Właściciela zmieniło blisko 8 700 prac – a rekordową cenę, 1,75 mln zł, uzyskał obraz Romana Opałki. Wśród cieszących się największym wzięciem znalazły się prace Wojciecha Fangora, Andrzeja Wróblewskiego czy zmarłego kilka lat temu Jerzego Nowosielskiego. Postawmy na młodych Specyfiką polskiego rynku są relatywnie niewysokie ceny. W zeszłym roku aż 85 proc. transak- cji zamknęło się kwotami poniżej 5 tys. złotych. Wśród nich znalazło się wiele prac żyjących i wciąż tworzących artystów. Warto przy tym zauważyć, że w opinii ekspertów twórczość młodych polskich artystów stoi na bardzo wysokim poziomie. A to pozwala przypuszczać, że z czasem wartość ich prac będzie rosła. Jak zarobić na pasji? W przeciwieństwie do innych instrumentów inwestycyjnych dzieła sztuki są oryginalne, niepowtarzalne i dostarczają wyjątkowych przeżyć estetycznych. Ich nabywca zyskuje więc silne korzyści emocjonalne. Może się cieszyć z posiadania konkretnego dzieła, a jego satysfakcja rośnie, gdy rozwija się jego kolekcja. Bez uwzględnienia tego wymiaru trudno odpowiedzialnie zajmować się rynkiem sztuki. Nie zmienia to jednak faktu, że z perspektywy inwestorskiej najważniejsze jest jednak pytanie, czy na sztuce da się zarobić, a jeśli tak, to jak można to osiągnąć. Wbrew pozorom odpowiedź jest dość prosta. Owszem, w sztuce bardzo duże znaczenie mają czynniki subiektywne, takie jak indywidualny gust, artystyczne trendy czy historycznie zmienne upodobania. Tym niemniej rynek jest duży i od dziesięcioleci wykazuje stabilny wzrost. Inwestycje w dzieła sztuki należą do najpewniejszych, choćby dlatego że nie grożą im bankructwa czy upadki. A ich wyjątkowość sprawia, że odporne są na konkurencję czy umasowienie. Co więcej, historia pokazuje, że swoim posiadaczom przynoszą bardzo dobre zyski. Według szanowanego w świecie Mei Moses All Art Index w całym okresie powojennym średnia stopa zwrotu z sześcioletnich inwestycji w sztukę wyniosła 112 proc. Znacznie więcej niż z inwestycji w akcje (73 proc. wg S&P500) czy złoto (64 proc.). Art banking naprzeciw potrzebom W Polsce barierami rozwoju rynku sztuki są przede wszystkim deficyty wiedzy – zarówno w zakresie samej sztuki, jak i sposobów zarabiania na niej. I tu z pomocą potencjalnym inwestorom przychodzą instytucje specjalizujące się w tych obszarach. W ofercie pojawiły się usługi, takie jak art banking, czyli profesjonalne wsparcie w nabywaniu dzieł sztuki, np. pomoc w ich wycenie czy weryfikacji autentyczności. Dzięki nim potencjalni inwestorzy mogą liczyć na wsparcie w profesjonalnym budowaniu kolekcji czy analizie rynku sztuki pozwalającej szacować ryzyko inwestycji. Sztuka dobra dla każdego Poza tymi narzędziami adresowanymi raczej do zamożnych klientów jest szybko rosnący rynek młodej polskiej sztuki – tu ceny są na tyle przystępne, że niemal każdy może sobie pozwolić na zakup oryginalnego płótna czy autorskiej rzeźby. Satysfakcja estetyczna będzie gwarantowana, a dobre opinie o polskich artystach i wzrostowe trendy na rynku pozwalają liczyć, że wartość tych prac w kolejnych latach będzie rosła. Autorka reprezentuje kancelarię Tobolewscy Doradcy Inwestycyjni Specyfiką polskiego rynku są relatywnie niewysokie ceny. W zeszłym roku aż 85 proc. transakcji zamknęło się kwotami poniżej 5 tys. złotych. Wśród nich znalazło się wiele prac żyjących i wciąż tworzących artystów. Warto przy tym zauważyć, że w opinii ekspertów twórczość młodych polskich artystów stoi na bardzo wysokim poziomie. A to pozwala przypuszczać, że z czasem wartość ich prac będzie rosła. Roman Opałka, „1965/1-nieskończoności” – najdroższe dzieło w Polsce 2014 r. Obraz został sprzedany za 1,75 mln zł. EKONOMIA KULTURY 85 20–26 lutego 2015 r. W SZTUKĘ Mark Rothko, „Orange, Red, Yellow” sprzedany za „jedyne” 86,9 mln dolarów 86 EKONOMIA KULTURY 20–26 lutego 2015 r. NAJDROŻSZE DZIEŁO ŚWIATA: „NAFEA FAA IPOIPO?” PAULA GAUGUINA „Nafea Faa Ipoipo?” („When Will You Marry?”), obraz olejny pochodzący z 1892 r., namalowany przez francuskiego malarza postimpresjonistycznego Paula Gauguina, został sprzedany za 300 milionów dolarów. Stał się tym samym najdroższym dziełem w historii. Obraz został sprzedany przez Rudolfa Staechelina, szwajcarskiego businessmana i kolekcjonera sztuki. Wcześniej praca znajdowała się w Muzeum Sztuki w Bazylei. Kupiec nie jest znany, jednak szwajcarskie media donosiły, że obraz powędrował do katarskiej rodziny królewskiej, która ma zamieścić dzieło w muzeum w Katarze. Szacuje się, że w ciągu ostatnich kilku lat rodzina wy- dała na budowę swojej kolekcji kilkaset milionów dolarów. Sprzedaż dzieła pobiła ostatni rekord świata – czyli obraz Paula Cézanne’a „Gracze w karty” z 1894 r., który został sprzedany za 259 mln dolarów do katarskiego muzeum. Paul Gauguin po raz pierwszy wyjechał na Tahiti w 1891 r. Miał nadzieję, że znajdzie się w raju, w którym będzie mógł tworzyć prymitywną sztukę. Rzeczywistość go zaskoczyła, była inna, niż sobie wyobrażał. Wyspa została skolonizowana już w XVIII w., co najmniej dwie trzecie rdzennych mieszkańców wyginęło na skutek chorób, którymi zarazili się od Europejczyków. Pierwotna kultura została zniszczona. Pomimo tego Gauguin namalował wiele portretów kobiet ubranych w tradycyjne ubrania, w tym również obraz „Nafea Faa Ipoipo?”, który spotkał się z obojętnością, gdy artysta wrócił do Francji. Po latach dzieło stało się najdroższym w historii rynku sztuki. AJ Odnaleziono obraz Leonarda da Vinci? Włoska policja udaremniła próbę sprzedaży na czarnym rynku sztuki dzieła „Ritratto di Isabella d’Este”. Autorstwo przypisywane jest Leonardowi da Vinci. Wartość obrazu jest trudna do oszacowania, jednak miał on zostać sprzedany najprawdopodobniej za 120 mln euro. Praca zaginęła wieki temu, dopiero w 2013 r. trafiono na jej ślad, gdy anonimowy prawnik z Pesaro starał się sprzedać obraz w Szwajcarii za kwotę 95 mln euro. Zanim włoska prokuratura dotarła do sejfu, w którym znajdowało się dzieło… już go tam nie było. Wkrótce dzięki nowym tropom obraz odnaleziono w skrytce szwajcarskiego banku w Lugano. Szkic do odnalezionego dzieła można podziwiać w Luwrze, jednak o obrazie na podstawie tego szkicu uczeni i historycy sztuki nie mieli pojęcia. Dlatego do czasu wyjaśnienia pochodzenia obrazu, ustalenia jego właściciela i przede wszystkim autorstwa dzieło pozostanie w Szwajcarii. Odnaleziony obraz jest kolejnym odkryciem przestępstwa na szwajcarskim rynku. Na początku stycznia odnaleziono ponad 500 skradzionych dzieł i antyków wartych miliony. Należały do Gianfranca Becchiny, znanego sycylijskiego dealera sztuki, który ostatecznie uniknął kary. Czy taki sam los spotka odpowiedzialnych za próbę sprzedaży na czarnym rynku portretu pędzla da Vinci? AJ „Ritratto di Isabella d’Este” EKONOMIA KULTURY 87 20–26 lutego 2015 r. Paul Gauguin, „Nafea Faa Ipoipo?” został sprzedany za 300 mln dolarów, stając się jednym z najdroższych obrazów świata