Wybory testują demokrację i…mentalność

Transkrypt

Wybory testują demokrację i…mentalność
Fundacja Otwarty Dialog
Al. J. Ch. Szucha 11a/21
00-580 Warszawa
T: +48 22 307 11 22
Wybory testują demokrację
i…mentalność
Mowa o październikowych – i nie tylko – wyborach lokalnych na Ukrainie, u sąsiada zza
miedzy, o słowiańskiej, acz "specyficznej" mentalności. Nawet w dwóch odmianach.
Tak można by określić stan świadomości społecznej na Ukrainie. Po raz kolejny utwierdziła
mnie w tym niedawna kampania wyborcza do samorządów, a przedtem też prezydencka. Za dużo
w niej nadal stereotypów, za mało współczesności. Nie ma też w tej sytuacji jasnej odpowiedzi na
zasadnicze pytania – jakimi chcą być Ukraińcy i jaką chce być – Ukraina?
Do refleksji na ten temat skłoniła mnie interesująca konferencja prasowa, zorganizowana
przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Fundację "Otwarty Dialog" 10 listopada br. w
Centrum Prasowym Domu Dziennikarza w Warszawie. Jej tematem wiodącym były
obserwacje grupy ekspertów polskiej Misji Obserwacyjnej i wnioski wynikające z monitoringu
wyborów lokalnych w obwodach objętych Partnerstwem Wschodnim, w tym zachodniej Ukrainy
(Lwów, Tarnopol, Iwano – Frankowsk czy Użhorod) i monitoring mediów kilku regionach
wschodnich (Charków, Sewastopol na Krymie). Referentami tematu byli uczestnicy misji, a więc
Lyudmyla Kozlovska, wiceprezes Fundacji, Marina Drako, autorka informacji "Wybory
samorządowe – doświadczenia ukraińskie", Krzysztof Łątka, dyrektor Departamentu Rozwoju
Urzędu Miasta w Lublinie i Jarosław Prystasz, redaktor naczelny "Naszego Słowa", tygodnika
mniejszości ukraińskiej w Polsce. Spotkaniu przewodniczył i żywą dyskusję prowadził Stefan
Truszczyński, sekretarz generalny SDP.
Z bogatego i różnorodnego zasobu prezentowanych informacji, na odnotowanie zasługiwały
m.in. te, które dotyczyły problemów samego udziału wyborców, jak i organizacji i procedury
wyborów oraz wnioski. Ujmując całościowo – więcej było uwag krytycznych niż pozytywnych. Po
pierwsze – frekwencja wyborcza była niższa niż w poprzednich wyborach. Dla przykładu – w
Borszczowie, w obwodzie tarnopolskim, wynosiła ona tylko 50%. A trzeba wiedzieć, że frekwencja
ta na Ukrainie sięgała zazwyczaj 70 – 75%. Co może zastanawiać, to fakt, że w 2010 r. – biorąc
pod uwagę ogólnoukraińskie wyniki – frekwencja ta wynosiła 40% i była najniższa od 10 lat. Przyczyn tego stanu rzeczy jest dużo – od niedomagań w informowaniu o miejscu głosowania,
terminach czy godzinach, po w ogóle mdłą promocję tych wyborów. Ujawniły się poważniejsze
luki prawno – legislacyjne. Nie nowość, zresztą, na Ukrainie, bo występują i w innych dziedzinach,
w tym gospodarczych czy podatkowych. Tylko dla przykładu – ustawa o lokalnych wyborach
określa, że kampania wyborcza ma trwać 60 dni, od ogłoszenia daty do dnia głosowania…i
kropka. Co więcej – kandydaci mają 9 dni na rejestrację i 22 dni na kampanię agitacyjną. Te
krótkie terminy są krytykowane, bo to oznacza, że kandydat jest siłą rzeczy "zmuszany" do
prowadzenia agresywnej i często nieuczciwej kampanii, gdyż tylko taka może przyciągnąć uwagę
mediów. Wiele nieprawidłowości dotyczy powoływania składów komisji wyborczych, zgłaszania
kandydatów, działalności sądów… Ma miejsce praktyka podejmowania decyzji "politycznych" w
sprawach problemów prawnych, rozpatrywanych przez organy administracji wyborczej i sądy.
Taka sytuacja może mieć i wielokroć ma wpływ na wynik wyborów, a w konsekwencji – na cały
proces demokratyczny na Ukrainie. Z ocen obserwatorów wyborów w dłuższej perspektywie wynikają dwa podstawowe wnioski. Pierwszy, że ustawodawstwo ukraińskie, dotyczące wyborów
lokalnych, nie zapewnia przeprowadzenia przejrzystego, sprawiedliwego i demokratycznego
procesu wyborczego w zakresie terminów wyborów i formowania komisji wyborczych. I drugi – to
sztuczna, skomplikowana procedura i niskie kwalifikacje członków komisji wyborczych, która
stwarza zagrożenie falsyfikacją. I choć niedawne wybory nie ujawniły masowych naruszeń prawa
w samym procesie głosowania, to za wcześnie byłoby mówić, że monitoringu przez instytucje
europejskie można by zaprzestać.
To są spostrzeżenia z życia wzięte. Prawo, system wyborczy trzeba doskonalić. Ale z tego
wynika wyraźnie, że na Ukrainie dokonują się dość skomplikowane procesy polityczne, pojawiają
się zagrożenia dla demokracji i społeczeństwa demokratycznego. Co więcej – znaczna, a może i
przeważająca jeszcze część społeczeństwa, jest łatwo podatna na tanie, populistyczne hasła,
głoszone przez te czy inne partie, których jest już na Ukrainie prawdopodobnie 87, a już na pewno
przez polityków, "prących" za wszelką cenę do władzy. Miesza się fałsz z prawdą czyli manipuluje
opinią publiczną. Ta jest, niestety, rozkojarzona i zagubiona. Objawiło się to też w postaci niskiej
frekwencji wyborczej. A dlaczego tak jest? Przyczyn jest dużo, a opinii na ten temat – jeszcze
więcej. Dla mnie jedna jest szczególnie niepokojąca, a która przebiła się też na konferencji.
Nazwę ją wprost, po imieniu – to "bariera mentalności". Jej zmienić i pokonać nie da się z dnia na
dzień, nawet uchwałą Rady Najwyższej. Nie jest prowadzona społeczna edukacja, ani prawna, ani
ekonomiczna, ani wyjaśniająca procesy dokonujące się we współczesnym świecie. A bez tego, jak
senne mary, straszą przestarzałe, wręcz zbutwiałe opinie i poglądy, że NATO, to wróg i
zagrożenie, że własność prywatna, to z zasady oszustwo i przestępczość, że gospodarka rynkowa
i Unia Europejska, to ekspansja bogatych i próba podporządkowania sobie słabszych, m.in. przez
Politykę Wschodnią, że chcą nas skłócić za wszelką cenę z Rosją… Konkurencyjność, jako
podstawowy mechanizm w gospodarce rynkowej, a zwłaszcza import – to "niszczenie rodzimego
producenta"… Ziemia rolnicza, choćby leżała odłogiem, ma być tylko państwowa. Reformy, to
wymysł… i presja Zachodu. A efekt tej mentalności jest widoczny gołym okiem, czyli jak mówią
Ukraińcy - "majemo, szczo majemo"( mamy to, co mamy). Mało, że nie ma postępu, to jest zastój
albo, jak w ubiegłym roku, zapaść gospodarcza, z której wygrzebać się będzie trudno ze starą
mentalnością, a nawet "staro – nową" ekipą władców i decydentów. A przecież Ukraińcy, to ludzie
pracowici, zdolni i ambitni. A tych jest już dużo i ich liczba będzie rosnąć, bo rośnie zdolna, dobrze
kształcona młodzież, coraz bardziej obyta ze światem, dla nich otwartym. Więc może już czas
(najwyższy) postawić na ich możliwości intelektualne, siły twórcze i sprawcze. Bo to do nich
należy perspektywa rozwoju Ukrainy. Nie "remontować" czy łudzić się pozorami "innowacyjności"
umysłów "zastygłych" w bezpowrotnie minionych realiach. A co z tego może wynikać dla polskich
wyborców? Wygląda na to, że niewiele. Ale żeby "nie wrzucać kamyków tylko do cudzego
ogródka", jest jedno zawsze aktualne przesłanie, które nas łączy: głosować trzeba przede
wszystkim głową, a nie tylko rękami! Tyle, że głowa głowie – nierówna, ale to już nie wina słońca,
bo ono wszystkie jednakowo oświeca, choć nie do wszystkich w jednakowym stopniu – dociera. Mikołaj ONISZCZUK
Warszawa, 12 listopada 2010 r.
facebook.com/OpenDialogFoundation | [email protected] | www.odfoundation.eu