opINIE 15% zielonej energii i nic poza tym!
Transkrypt
opINIE 15% zielonej energii i nic poza tym!
opinie W słowach premiera jest wiele racji, jeśli chodzi o obecny system wsparcia. Szef rządu troszczy się o to, aby pieniądze wydawane na wsparcie dla OZE nie spowodowały nadmiernego wzrostu cen energii. Aktualny system wsparcia dla OZE musi ulec zmianie, to oczywiste, ale traktowanie 15-procentowego celu dla OZE jako czegoś, co musimy osiągnąć pod groźbą kary, a nie z troski o środowisko i bezpieczeństwo energetyczne, jest nieporozumieniem. podejściem, premier twierdzi, że najtańsza jest energia z węgla brunatnego, a tymczasem jeśli doliczy się tzw. koszty ze wnętrzne, jakie ponosi całe społeczeństwo, okaże się, że to energia bardzo droga, podobnie jak z węgla kamiennego. Widać wyraźnie, że premier jest przeciwny budowie farm wiatrowych na morzu, ale czy nie wynika to przede wszystkim z chęci zablokowania konkurencji dla elektrowni jądrowej? Wiadomo przecież, że budowa 15% zielonej energii i nic poza tym! Co mogą oznaczać słowa premiera Donalda Tuska, wypowiedziane w sprawie OZE podczas konferencji prasowej 26 marca br.? Czy wszystkie tezy przedstawione przez premiera znajdują potwierdzenie w rzeczywistości, czy jest to tylko element polityki rządu? Czy wypowiedź z marca wpłynie na przyszłe regulacje w zakresie OZE i miks energetyczny? Czy postawienie na energetykę ją drową zamiast na odnawialną w drugiej dekadzie XXI w. jest odzwierciedleniem sposobu traktowania rynku i demokracji w ogóle? O wyrażenie opinii redakcja poprosiła kilka znanych w środowisku energetyki odnawialnej osób. prof. dr hab. Maciej Nowicki były minister środowiska Przyznam, że z dużym smutkiem przeczytałem informację o wypowiedzi pana premiera na temat polskiej energetyki. Uważam, że mąż stanu powinien posiadać możliwie szeroki ogląd obecnej sytuacji i światowych trendów w dziedzinie, w której się wypowiada i na tej podstawie kreślić dalekosiężne wizje rozwoju gospodarczego oraz społecznego kraju. Tymczasem tezy szefa rządu wydają się powierzchowne i krótkowzroczne, determinowane przez doraźne korzyści koncernów energetycznych, w szczególności PGE. Zgodnie z takim każdego z wymienionych typów źródeł energii spowoduje ogromną jej nadpodaż w regionie nadmorskim i poda w wątpliwość wykorzystywanie elektrowni jądrowej, gdyż farmy wiatrowe powstają znacznie szybciej i nie powodują emisji dwutlenku węgla. Dziwi to, że premier, wykazując zrozumiałą troskę o tanią energię, nadal forsuje budowę elektrowni jądrowej, która inwestycyjnie jest 3-4 razy droższa od elektrowni węglowej bądź gazowej o tej samej mocy. Może być gotowa dopiero za 10-12 lat i pokryje mniej niż 10% zapotrzebowania na energię elektryczną, pracując „w podstawie”, a więc konkurując z elektrowniami węglowymi. Pomijam takie problemy, jak konieczność składowania odpadów radioaktywnych, czy zależność od importu paliwa jądrowego, którego zasoby występują tylko w kilku krajach na świecie. Jednak najbardziej smuci to, że premier nie dostrzega rewolucyjnych zmian, jakie na naszych oczach zachodzą w energetyce światowej. Scentralizowana energetyka XX w., oparta na wielkich elektrowniach ystemowych, odchodzi do przeszłości, a rodzi się zdecentralizowana, elastyczna, czysta i bezpieczna energetyka XXI w., bazująca na małych, rozproszonych źródłach energii i inteligentnych systemach jej wykorzystania. Znam pana premiera i wiem, że motorem jego działania jest dobro społeczeństwa. Szkoda, że w tym przypadku pojmowane jest ono opacznie, za podszeptem lobbystów klasycznej energetyki. prof. dr hab. inż. Jan Popczyk Politechnika Śląska Gdyby T. Edison pytał ludzi (przed 1879 r.), czego od niego oczekują, zapewne odpowiedzieliby: tańszej świeczki i grubszej, żeby dłu go świeciła. Ale Edison dał ludziom żarówkę, która przez pewien czas była droga, lecz otworzyła „wrota” do wieku elektryczności. Gdyby H. Ford zapytał ludzi (przed 1908 r.), czego od niego oczekują, zapewne odpowiedzieliby: szybszego konia i niedrogiego. Ale Ford dał światu samochód (Forda „T”), który zapoczątkował przemiany cywilizacyjne i ukształtował światowy układ sił na dziesięciolecia. Na początku Ford „T” był drogi – kosztował 825 dol., ale po pięciu latach, w 1913 r., już tylko 500 dol., a w 1926 r. – 290 dol. Obecnie politycy powinni zapewnić światu zmianę paradygmatu rozwoju energetyki (wymusić rozwój energetyki prosumenckiej), tak jak w 1879 r. Edison stworzył żarówkę, a Ford w 1908 r. samochód. Niemieccy i chińscy politycy umożliwiają tę zmianę całemu światu, a swoim krajom dają przewagę technologiczną (rozwijają technologie elektronowe, biotechnologie, smart grid). Szwedzcy po litycy przeprowadzili zmianę paradygma-tu rozwoju energetyki. Ten mały kraj już przekroczył cel pakietu 3x20 dotyczący energii odnawialnej – siedem lat przed wymaganym terminem – i produkuje 49% energii w źródłach odnawialnych, tj. tyle, ile zakładano na 2020 r. Polscy politycy stawiają na energetykę jądrową. Inwestycje w program jądrowy zapewnią przez wiele lat tysiące znakomicie płatnych miejsc pracy u dostawcy reaktorów jądrowych. W tym samym czasie polscy rolnicy będą tanio eksportowali żywność i walczyli o dopłaty (finansowane z polityki rolnej) do szybko powstających ugorów. Będą także ustawiali się w kolejce do KRUS, bo nie otrzymają szansy na poprawienie rentowności gospodarstwa za pomocą biogazowni (i nie tylko) i na uzyskanie statusu nowoczesnego przedsiębiorcy. Z kolei polscy elektronicy, te leinformatycy, mechatronicy, biotechnolodzy wyemigrują do Niemiec, gdzie stworzony został już wielki przemysł działający na rzecz nowej energetyki. I najtrudniejsza sprawa. System wsparcia energetyki wielkoskalowej (współspalanie, duże elektrownie wodne i farmy wiatrowe), realizowany pod hasłami wsparcia rozwoju energetyki OZE, kosztował Polskę od 2006 r. już ponad 15 mld zł, ale żadnych przewag technologicznych za te ogromne C ZYSTA E NERGIA 4/2013 • strona 12 opinie pieniądze nie zbudowaliśmy. Trzeba całkowicie zgodzić się z premierem, że system wymaga zmiany. Ale groźne jest to, że energetykę prosumencką, filar rynku i demokracji, wielki motor gospodarki i przemian społecznych, zastępujemy energetyką jądrową, paramilitarną. To może świadczyć o instrumentalnym podejściu do traktowania rynku i demokracji w ogóle. Grzegorz W iśniewski prezes Zarządu Instytutu Energetyki Odnawialnej To dobrze, że premier włączył się do dyskusji nt. przyszłości energetyki i kształtu przygotowywanych regulacji dotyczących OZE. Ze względu na pat legislacyjny, związany z dużym trójpakiem i ustawą o OZE oraz nieprzemyślanymi i doraźnie podejmowanymi działaniami w ramach prac sejmowych nad tzw. małym trójpakiem, interwencja premiera była jak najbardziej konieczna. Efektem ostatnich rozmów szefa rządu m.in. z wicepremierem Januszem Piechocińskim jest wyłączenie spraw związanych z OZE z małego trójpaku i kadłubkowej nowelizacji Prawa energetycznego. Toruje to drogę do szerokiego uregulowania problematyki OZE w sposób kompleksowy i trwały w nowej ustawie o OZE. Decyzji tej towarzyszy deklaracja premiera, że rząd będzie działać tak, aby kary finansowe ze strony Komisji Europejskiej za niewdrożenie dyrektywy o odnawialnych źródłach nie dotknęły Polski. To oznacza, że jeszcze w tym roku może dojść do uchwalenie ustawy o OZE, gdyż ryzyko kary zwiększy się w przyszłym roku. Ale nie wszystko w wypowiedziach premiera może cieszyć. Poza dogmatycznym nie ma mowy o przerwaniu programu jądrowego, premier zapowiedział starania rządu o skorygowanie paradygmatów klimatycznoenergetycznych w UE, aby można było zrealizować pewne strategiczne plany dotyczące wykorzystania węgla brunatnego. Tak się składa, że za obydwoma planami stoją interesy jednej firmy – PGE. Premier zresztą otwarcie przyznał, że nie może być głuchy na argumenty PGE, że warunki inwestycyjne zmieniły się, a ceny energii spadły” i spółka giełdowa musi mieć zapewnione „jakieś elementarne warunki opłacalności produkcji. Oznaczać to może, że polityka ma być dostosowana do potrzeb flagowej spółki Skarbu Państwa. Można odnieść wrażenie, że to właśnie opracowywana strategia PGE stanie się obowiązującą strategią energetyczną kraju, a nie odwrotnie. Byłaby to zdecydowanie zła informacja dla konsumentów energii (praktyki monopolistyczne), podatników (mniej lub bar- dziej jawne subsydia i transfery finansowe dla PGE) i dla energetyki odnawialnej, a zwłaszcza jej części niezależnej od korporacji i obywatelskiej. Z niektórymi tezami premiera dotyczącymi OZE można się jednak zgodzić lub wykorzystać je jako bodziec do refleksji. Do takich należy zdanie Polska nie jest idealnym zagłębiem dla fotowoltaiki, tym bardziej że premier dodał od razu, że nie będziemy szukać najdroższych sposobów wytwarzania odnawialnej energii, ale też te pozornie najtańsze nie są najlepsze z punktu widzenia gospodarki, np. import skorup kokosowych czy spalanie polskich lasów w celu uzyskania tych 15% też muszą podlegać limitom. Problem tkwi w tym, że to rząd odpowiada za prawo, które do takiej sytuacji doprowadziło. Zastanowić należy się też nad stwierdzeniem, że koncepcje farm wiatrowych na morzu będą podlegały „bezlitosnej weryfikacji”, jeśli chodzi o koszty, bo tam współczynnik określający poziom wsparcia jest „szczególnie wysoki”. Po części to prawda, ale trzeba pamiętać, że współczynniki mogłyby być znacznie niższe, gdyby polityka państwa stanęła po stronie morskiej energetyki wiatrowej (spadek ryzyka, zmniejszenie kosztów w systemie), a nie tak jednoznacznie po stronie konkurującego „atomu”. Trudno też nie zgodzić się z tym, iż zadaniem premiera jest pilnowanie, żeby mały i duży trójpak nie były efektem kompromisu między lobbystami, ale by stanowiły prawo transparentne i służące pozyskiwaniu możliwe taniej energii dla odbiorcy. Ale należy też zapytać, czy premier, podejmując strategiczne decyzje w zaciszu gabinetu bez znajomości wyników analiz ekonomicznych (przynajmniej opinia publiczna nic o takich nie wie), nie otwiera się na l obbing tylko jednej strony – największych grup interesów, które nie muszą się martwić o kompromis ani tym bardziej o niskie ceny energii. Faktem jest to, że sektor OZE w obszarze elektroenergetyki (i biopaliw) pobłądził, ale też nie ulega wątpliwości, że został wyprowadzony w pole przez polityków i złe lub spóźnione regulacje. Warto wierzyć, że sama ustawa o OZE, której procedowanie zostało odblokowane przez premiera, powstrzyma spychanie odnawialnych źródeł na margines rynku energii i polityki energetycznej. prof. dr hab. inż. Krzysztof Żmijewski P o l i t e c h n i k a Wa r s z a w s k a Decyzje Rady i Parlamentu Europejskiego z grudnia 2008 r. spowodowały, że nie ma sensu dyskutować o tym, czy mamy wprowadzać odnawialną energetykę w Polsce. Klam- ka zapadła i musimy ją rozwijać: w Europie do 20% udziału w bilansie energii końcowej, a w Polsce „tylko” do 15%. Dla naszego kraju „tylko” 15% to bardzo dużo. Dzisiaj ten udział szacowany jest na 5-7% (brakuje wiarygodnego monitoringu w zakresie spalania biomasy w piecach, kuchniach i kominkach), co oznacza, że do 2020 r. trzeba zwiększyć ten udział dwu-, trzykrotnie. Słowa premiera należy chyba interpretować w kontekście znacznie bardziej szczegółowej wypowiedzi Janusza Pilitowskiego, dyrektora Departamentu Energii Odnawialnej w MG, który 19 marca br. na konferencji pt. „Fotowoltaika i kolektory słoneczne w małych i mikroinstalacjach w Polsce i Niemczech” informował o kilku istotnych zmianach dotyczących wsparcia dla fotowoltaiki, a mianowicie o ograniczeniu pomocy dla mocy powyżej 2 MW, zredukowaniu wsparcia do 75% wartości, gdy łączna moc instalacji PV przekroczy 500 MW i do 50% po przekroczeniu 800 MW. Mówił też o wprowadzeniu minimalnej odległości między instalacjami, wynoszącej 2000 metrów. Dwa ostatnie ograniczenia nie będą dotyczyć mikroinstalacji do 40 kW, a wymóg odległościowy nie odnosi się do instalacji na budynkach. Tego rodzaju obostrzenia nie mają wpływu na rozwój energetyki prosumenckiej – zintegrowanej z budynkami, gorąco przeze mnie popieranej. Jednocześnie, z powodów estetycznych, nie jestem zwolennikiem naziemnych elektrowni fotowoltaicznych, jeśli miałyby być budowane na naszych łąkach. Jednocześnie rozumiem, że premier nie jest zwolennikiem osiągania wymogu od nawialności za pomocą współspalania. Za uważył on, że: Import skorup kokosowych czy spalanie polskich lasów, jako metoda uzyskania tych 15%, też musi podlegać ograniczeniom. Całkowicie zgadzam się z takim punktem widzenia. To, że wypowiedzi premiera na temat OZE zostały odebrane przez „zieloną opinię publiczną” jako niezwykle twarde, wynika mniej z treści, a bardziej z zastosowanej poetyki. Przykładowo szef rządu powiedział, że koncepcje farm wiatrowych na morzu będą podlegały „bezlitosnej weryfikacji”, jeśli chodzi o koszty. Znacznie cieplej Donald Tusk mówił o energetyce węglowej i jądrowej. Jedyny zarzut, jaki mógłbym postawić rządowi w tej kwestii, jest podejmowanie decyzji politycznych bez publicznej weryfikacji ekonomicznej – nowoczesne narzędzia informatyczne już na to pozwalają. Na przykład w Holandii i Wielkiej Brytanii każdy obywatel może zweryfikować krajowy miks energetyczny – u nas nie ma takiej możliwości nawet premier. Opracowała Urszula Wojciechowska C ZYSTA E NERGIA 4/2013 • strona 13