Amelia Wojda Klasa 4b Opowiadanie na temat: „To nie powinno się
Transkrypt
Amelia Wojda Klasa 4b Opowiadanie na temat: „To nie powinno się
Amelia Wojda Klasa 4b Opowiadanie na temat: „To nie powinno się zdarzyć…” Tak bardzo się cieszyłam, że mamy ferie zimowe. Każdy myślał, że będą nudne, bo bez śniegu. Zima jednak przyniosła prezent i podarowała nam mróz. Mrozy zaczęły się jeszcze, kiedy były lekcje w szkole. Dziadek, słysząc te wiadomości, wypompował wodę ze stawu na pobliską łąkę. W ten oto sposób powstało świetne lodowisko. Było blisko domu, gdzie można było bawić się, kiedy tylko nadeszła ochota. Dziękowałam za nie dziadkowi, bo lubię jeździć na łyżwach. Kiedy mama była w pracy, bawiłam się doskonaląc jazdę. Z dnia na dzień sprawiało mi to, coraz większą przyjemność. W czwartkowy poranek obudziłam się później niż zwykle. Słońce mocno świeciło. Pomyślałam, że to będzie wyjątkowy dzień. Szybko wstałam, ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Kiedy planowałam, co będę robiła, zadzwonił telefon. - Słucham, z kim mam przyjemność? - Cześć, to ja Weronika. Będziesz w domu? - zapytała. - Tak szykuję się na lodowisko. Ładna pogoda, że siedzieć w domu szkoda. - Mogę przyjechać? Też chętnie bym pojeździła. - Tak. Czekam na ciebie. Zjadałam śniadanie i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Kiedy byłam gotowa, usłyszałam domofon. To przyjechała Weronika. - Cześć, już jesteśmy. Zapomniałam Ci powiedzieć, że nie będę sama. To Julka moja siostra i Maciek - jej brat. Przyjechali do mnie na ferie z Gdańska, więc nie mogłam zostawić ich w domu - powiedziała. - Cześć, dobrze zrobiłaś. Chodźcie, będzie świetna zabawa. Weronika mówiła - odezwała się Julka - że masz zrobione lodowisko. Wiesz, nie jeździłam jeszcze nigdy na łyżwach i nie umiem tego. Cieszę się, że mogłam tu przyjechać. Super, zobaczysz, że szybko się nauczysz - odpowiedziałam. Wrócisz do domu, to już będziesz jeździła jak inni. Okazało się, że Julka chodziła dopiero do pierwszej klasy. Dostała łyżwy pod choinkę i chciała nauczyć się jeździć. Maciek był w naszym wieku i na łyżwach jeździł już od pięciu lat. Robił to doskonale. Na lodowisku było świetnie. Ja i Weronika pokazałyśmy Julce, jak utrzymać równowagę na lodzie. Pomagałyśmy jej wstać, kiedy się przewróciła. Szło jej to coraz lepiej. Cieszyłyśmy się z jej sukcesów. Maciek w tym czasie korzystał z tego, że jesteśmy zajęte nauką jego siostry i miał czas dla siebie. - Chodźcie do mnie! – zawołał . Mam świetny pomysł. - Jaki pomysł? – zainteresowałyśmy się. Widzę, że tu, za tą wąską dróżką płynie rzeka. Były duże mrozy, więc na pewno zamarzła. Teraz tam pójdziemy się bawić. - Co ty mówisz? – odezwała się Weronika. Nie pamiętasz, że nie wolno jest bawić się na zamarzniętych zbiornikach wodnych. O tym zawsze mówi się w szkole. W tym roku przed feriami, też przypominaliśmy bezpieczne zabawy. - Pamiętam, pamiętam, ale ta rzeczka nie wygląda na niebezpieczną. Jest wąska i chyba płytka. Spokojnie, nic się nie stanie. - Nic z tego, powiedziałyśmy. Nie wolno, to nie wolno. Bawimy się tutaj, gdzie jest bezpiecznie. Wróciliśmy do wesołej zabawy. Maciek zaproponował, że pokaże nam swój układ, którego nauczył się na ostatnich zajęciach. Był świetny. Też bym tak chciała jeździć – pomyślałam. Poproszę mamę, żeby zapisała mnie kurs. Czas mijał nam bardzo szybko. W pewnym momencie zauważyłam, że nie ma z nami Maćka. - Weronika, gdzie jest twój brat? – zapytałam. - Nie wiem, może zmarzł i poszedł do twojego domu. - Sam i nic by nie powiedział? Zastanowiło mnie to. Fakt, do domu było tylko niecałe pięć minut drogi, więc może nie chciał nam psuć zabawy i poszedł. Dobrze, że jest babcia, pomyślałam. Da mu ciepłej herbaty i coś słodkiego do zjedzenia. - Ratunku, ratunku, niech ktoś mi pomoże… - Dziewczyny, to woła Maciek. Szybko, musimy działać. Weronika zmień buty i biegnij do moich dziadków, i powiedź, co się stało. Julka zostanie tutaj, a ja pobiegnę zobaczyć co z Maćkiem. Znam tę rzeczkę. Wiem, gdzie jest płytko, gdzie jest głęboko. Wezmę ze sobą kawałek grubego kija. - Ratunku, ratunku - Maciek powtórzył swoje wołanie. - Już biegnę do ciebie. Wszystko będzie dobrze, nie bój się. Mam ze sobą kawałek kija. Weronika pobiegła już po pomoc. - Podaj mi ten kij, to będę się czuł bezpieczniej, poprosił. Położyłam się na brzegu rzeki i podałam Maćkowi gałąź. Złapał ją mocno. Dzięki temu mógł wydostać się na brzeg rzeki. - Dziękuję ci - powiedział. - Nie znasz tej rzeczki – odezwałam się. Niby taka mała, a niebezpieczna. W tym miejscu jest wyjątkowo głęboka. Latem biorą tu najlepiej ryby. - Już dobrze. Wszystko skończyło się szczęśliwie. - Całe szczęście, że nie byłeś sam. Jesteśmy już, usłyszałam za sobą głos Weroniki. Przyszli moi dziadkowie, przynieśli ciepły koc i herbatę. Wróciliśmy wszyscy do domu, gdzie Maciek mógł założyć ciepłe ubranie i trochę uspokoić się. Weronika zaczęła tłumaczyć Maćkowi, że to nie powinno się wydarzyć. Nie wydarzyłoby się, gdyby zastosował się i przestrzegał zasady, o których mówi się każdego roku w szkole. Myślę jednak, że on dobrze o tym wiedział. Ta przygoda nauczyła go odpowiedzialności i pozostanie na zawsze w jego pamięci. Następne dni były wypełnione wspólnymi zabawami. Julka z radością pokazywała, jak radzi sobie na lodowisku. Maciek nauczył mnie i Weronikę kilku swoich układów. Wszyscy byliśmy zadowoleni.