Relacje o fokach w polskiej prasie codziennej z
Transkrypt
Relacje o fokach w polskiej prasie codziennej z
Relacje o fokach w polskiej prasie codziennej z XIX w. Stanisław Cios Gazety z XIX w. zawierają bogactwa różnorodnych informacji, dotyczących niemal wszystkich aspektów życia codziennego Polaków, a także środowiska naturalnego. W niniejszej notatce przedstawione są informacje dotyczące fok, jednego z bardziej interesujących elementów krajowej fauny. Współcześnie wiedza na temat obecności tego morskiego ssaka w Polsce w XIX w. jest niewielka. Pierwsza informacja pojawia się już w 1851 r. – „pod miasteczkiem Forton, tameczny rybak Samecki znalazł nad Wisłą na wysypisku śpiącego psa morskiego (Phoca vitulina). Egzemplarz jest bardzo młody i ma 4 stóp długości. Zwierzę to nigdy nie było widziane w rzekach” (Czas, 1851 nr 223 z 29 września). Chodzi o miejscowość Fordon koło Bydgoszczy. Prawdopodobnie tej samej relacji dotyczy humorystyczny komentarz – „niektórzy mniemają, że to nie pies morski, ale ciele morskie, znalezione zostało na Wiśle niedaleko Gdańska. Nie ciele to być musiało, kiedy z tak dalekich mórz trafiło aż do Wisły” (Kurier Warszawski, 1851 nr 265 z 7 października). Kolejna relacja również dotyczy Wisły – „29 listopada roznieśli robotnicy w Szulicach (w Galicji) pogłoskę, że w Wiśle dostrzeżono psa morskiego. Natychmiast wybrało się kilku amatorów na polowanie na tak niezwykłego w tych stronach zwierza, lubo w rzeczy samej nie bardzo wierzyli, żeby to był istotnie pies morski. Polowanie wszakże nie udało się. Dopiero nazajutrz, gdy zwierzę to ponownie się ukazało oczom robotników, zastrzelił je buchalter Kortsch, ugodziwszy w dolną szczękę. Jest to rzeczywiście pies morski, nadzwyczaj ciemnego koloru, 3 stopy długi. Robotnicy utrzymują, iż więcej jeszcze takich psów zauważyli, potrzebuje to atoli potwierdzenia. Ów zastrzelony zabłąkał się zapewne wskutek ostatniej burzy, zagnany aż w te strony Wisły, inaczej bowiem trudno wytłumaczyć sobie pojawienie się w tych stronach mieszkańca wód północnych” (Gazeta Toruńska, 1872 nr 289 z 15 grudnia). Szulice są dawną nazwą Solca Kujawskiego. W późniejszym okresie pojawia się więcej podobnych relacji: „rybacy w okolicy Tczewa spostrzegli w tych dniach morskiego psa na prawym brzegu Wisły i zrobiwszy nań polowanie ubili niezwykłego tego gościa w tamecznych okolicach” (Dziennik Poznański, 1878 nr 151 z 5 lipca); „morskiego psa ułowiono 4 października we Wiśle pod Gniewem w sieć rybacką. Zwierzę to mierzyło 4 stopy długości, l½ stopy szerokości, a ważyło 50 funtów” (Gazeta Toruńska, 1881 nr 230 z 7 października); „psa morskiego złowiono w tych dniach i ubito w Wiśle pod Kwidzyniem. Ważył blisko 80 funtów (Przegląd Rzeszowski, 1883 nr 22 z 28 października); „foki bobrują po Wiśle w pogoni za rybami; w tych dniach znalazło dwóch rybaków nadwiślańskich dwie foki w swoich sieciach” (Kurier Poznański, 1896 nr 207 z 10 września). We wszystkich powyższych relacjach zwraca uwagę kilka elementów. Po pierwsze, foki zapuszczały się daleko w górę Wisły, nawet do Solca Kujawskiego, który znajduje się około 180 km od ujścia rzeki do morza. Po drugie, relacje generalnie dotyczą jesieni, co może oznaczać, że w tym okresie foki najchętniej odbywały takie wędrówki. Po trzecie prawdopodobnie wszystkie spotkane foki zostały zabite, co byłoby zgodne z dawnym podejściem do zwierząt. Nieco inny charakter mają kolejne dwie relacje o okolicy Pilawy: „psy morskie, których w czasie bieżącym pokazała się wielka ilość nad brzegiem, wyrządzają rybakom wielką szkodę w złowionych łososiach - w jednej nocy psy takie zapuściły się do sieci i wyżarły ze sieci 18 łososi. W czasie wielkiej wystawy przemysłowej we Wrocławiu w r. 1881 taki sam pies morski był okazem wystawowym; urządzono dlań osobną sadzawkę, a kiedy po ukończonej wystawie właściciel ofiarował go ogrodowi zoologicznemu, dyrekcja podarunku tego nie przyjęła z tego powodu, że pies morski żyje tylko rybami i tak jest żarłoczny, iż dyrekcja obawiała się kosztów na jego utrzymanie. Psa tego wpuszczono do Odry i w kilka dni widziano go już kilka mil poniżej Wrocławia niezawodnie dostał się potem na powrót do swego żywiołu, do morza” (Gazeta Toruńska, 1887 nr 97 z 29 kwietnia); „w porcie piławskim złowiony i w pasażu tutejszym na widok publiczny wystawiony tak zwany pies morski przez znawcę uznany został za lwa morskiego. Jest to zwierzę mające 7 stóp długości, u nas bardzo rzadkie, a w zwierzyńcach europejskich mało gdzie utrzymywane. Piękne to zwierzę, wysmukłe o wielkich czarnych oczach z dzikim wzrokiem, oprócz wielkich płetwowych nóg przednich ma jeszcze parę tylnych mniejszych; żyje ono głównie w oceanie atlantyckim północnym i w oceanie spokojnym, a rzadko kiedy dopływa do naszych brzegów. Znawca chce je nabyć dla zwierzyńca berlińskiego. W tych dniach jeden z panów włożył rękę przez kratę otaczającą basen, w tej chwili ów lew morski uchwycił go za rękę i ostrymi zębami uciął mu kilka palcy. W braku wody morskiej używa właściciel dlań wody zwyczajnej nasyconej solą morską. W dziennej porze lew ten jest spokojny, lecz ożywia się ku wieczorowi i należy bardzo być ostrożnym, by się zanadto nie zbliżyć do basenu” (Gazeta Toruńska, 1887 nr 103 z 7 maja). Zwraca w nich uwagę kwestia dużego apetytu fok i szkód wyrządzanych przez nie. Brak takich wzmianek z terenów nadwiślanych może wskazywać, że foki postrzegano jako szkodnika tylko na terenach nadmorskich. Z tego powodu na niektórych terenach południowego wybrzeża Bałtyku wręcz ustanowiono nagrody za zabicie fok – „w skutek zażaleń rybaków Morza Bałtyckiego na szkody zrządzane przez psy morskie, które zjadają łososie i inne ryby, oraz psują rybackie przyrządy, duńskie Towarzystwo Rybackie postanowiło tępić szkodników i wyznaczyło premia po 3 korony za głowę jednego psa morskiego. Takich głów w ciągu kilku miesięcy złożono do nagrody 353; przedsięwzięte jednak środki okazały się niedostatecznymi. Z uwagi przeto, że prócz Danii, Rosja, Szwecja i Niemcy są interesowane w rybołówstwie na Morzu Bałtyckim, duńskie Towarzystwo Rybackie odniosło się do Towarzystwa ruskiego w Petersburgu o wzięcie udziału w tępieniu szkodników. Nad tą sprawą naradzano się na ostatnim zebraniu Towarzystwa, i postanowiono przedsięwziąć odpowiednie środki na wodach ruskich” (Gazeta Warszawska, 1890 nr 298 z 9 listopada). Jeśli chodzi o przetrzymywanie fok w zwierzyńcach, to pojawiają się jeszcze następujące informacje na łamach Kuriera Warszawskiego: „pies morski, który (jakeśmy donieśli) w Berlinie z menażerii uciekł, i schronił się do rzeki Sprei, został zabitym przez jednego Stralauczyka z fuzji. Pies ten żył sobie bardzo swobodnie, widziano go aż poza Rupnikiem, i miał tam pod dostatkiem pożywienia; najbardziej lubił węgorze, które złapawszy, zawsze na brzeg wynosił; nie wiadomo, czy dlatego, że one na powietrzu udusiły się, czy aby sam odsapnął, dosyć że mieszkańcy znad rzeki mieli z niego tę wygodę, że mu zazwyczaj taką rybę odbierali, bo jak tylko krzyknięto mocno na niego, zaraz uciekał, zdobycz zostawiwszy. Mieszkańcy ci bardzo żałują swego rybnego dobrodzieja” (1847 nr 275 z 14 października); „wczoraj oglądaliśmy niektóre osobliwości, sprowadzone świeżo do Warszawy, jak np.: żywego psa morskiego (fokę), żyjącego w wodzie i karmionego rybami; oraz małpę, papugi, a nadto i wypchane kolibry, przy tym niektóre roboty muszlowe. Amatorowie mogą nawet nabyć te sztuki, które znajdują się w pałacu Łubieńskich przy ulicy Królewskiej, gdzie jest znana bawaria P. Zimermana” (1858 nr 336 z 19 grudnia) i „pies morski (foca), o którym wspominaliśmy poprzednio, jest obecnie do oglądania w miejsca gdzie panorama na Nalewkach, u Pana Edwarda Suhr; pies ten pochodzi z Grenlandii, złowiony w morzu Lodowatym” (1858 nr 336 z 19 grudnia, nr 341 z 24 grudnia).