karmazynowy przypływ

Transkrypt

karmazynowy przypływ
KARMAZYNOWY PRZYPŁYW
2014-04-27
Morski element nuklearnej triady ma być potwierdzeniem mocarstwowego statusu
Państwa Środka.
Przez wiele lat marynarka wojenna pozostawała najbardziej niedoinwestowanym rodzajem chińskich sił zbrojnych, nienadającym się w zasadzie do
innych zadań niż obrona własnego wybrzeża. Próba wprowadzenia do służby w latach osiemdziesiątych XX wieku strategicznego okrętu
podwodnego (SSBN) klasy Xia z pociskami JL-1 po części była eksperymentem, służącym zebraniu doświadczeń związanych z budową nowego
rodzaju systemów uzbrojenia, a po części wyrazem morskich ambicji i próbą dołączenia do ekskluzywnego grona państw posiadaczy tego rodzaju
jednostek. Ani Xia, ani przenoszone przezeń rakiety najprawdopodobniej nigdy jednak nie osiągnęły gotowości operacyjnej. Inaczej mogą potoczyć
się losy następcy tego okrętu, czyli boomera typu Jin, przenoszącego pociski JL-2. Trzy jednostki tego typu już są w służbie, a przed 2020 rokiem
flota ma się wzbogacić o kolejne dwie.
Nuklearne ramię Pekinu
Jeśli chce się jednak mówić o chińskich strategicznych okrętach podwodnych nowego typu, należy najpierw przyjrzeć się chińskim siłom
nuklearnym jako takim. Nie jest to łatwe, bo Chińska Republika Ludowa nie publikuje dokumentów dotyczących doktryny, stanu posiadania czy
planów rozbudowy lub modernizacji wojsk podlegających 2 Korpusowi Artylerii, bo tej właśnie jednostce podporządkowana jest niemal całość wojsk
rakietowych Pekinu.
W publikowanej w dwuletnich odstępach białej księdze obronności znajdziemy jedynie zapisy o polityce „no first use”, zapewnienia o niewikłaniu się
w nuklearny wyścig zbrojeń z żadnym innym państwem oraz potrzebie całkowitego rozbrojenia i zakazu tego rodzaju broni. Autorzy dokumentu w
ciekawy sposób uciekają od przypisania Państwu Środka jakiejkolwiek roli w tym procesie, za który powinny odpowiadać głównie państwa mające
Autor: Rafał Ciastoń
Strona: 1
najpotężniejsze arsenały jądrowe – proponują bardzo ograniczyć stan posiadania i stworzyć warunki do całkowitej likwidacji broni A. Dopiero
wówczas pozostałe mocarstwa jądrowe będą mogły, w drodze negocjacji, włączyć się do tego procesu. W ten oto sposób Pekin w sferze
deklaratywnej opowiada się za pełną denuklearyzacją, a faktycznie może jednocześnie powiększać i modernizować własny potencjał.
Według dostępnych danych, ChRL ma dziś około 250 głowic, z czego 190 jest rozmieszczonych, a pozostałe oczekują na utylizację lub
przeznaczone im nośniki (między innymi wspomniane pociski JL-2). W tej liczbie większość (150 sztuk) stanowią głowice rakiet balistycznych, a
pozostałe to bomby grawitacyjne (zagadką pozostaje fakt istnienia bądź nie atomowej wersji głowicy pocisku manewrującego DH-10). Wśród rakiet
balistycznych blisko połowa to rakiety międzykontynentalne (ICBM), reszta zaś – pociski krótkiego i średniego zasięgu.
Wasilij Kaszin, ekspert moskiewskiego Centrum Analiz Strategii i Technologii, twierdzi, że jeśli obecne trendy modernizacyjne chińskich sił
zbrojnych nie ulegną zmianie, to w ciągu dekady Chiny będą dysponować około 600 głowicami nuklearnymi. Jednocześnie, jeśli Stany Zjednoczone
będą dążyć do dalszych redukcji arsenału strategicznego, w przyszłości będzie możliwy amerykańsko-chiński parytet nuklearny. Kaszin zaznacza
jednak, że większość nośników Pekinu nie jest w stanie dosięgnąć kontynentalnej części USA i stanowi zagrożenie przede wszystkim dla
amerykańskich sojuszników w regionie.
Apetyt na boomera
Chiny dysponują bronią jądrową od 1964 roku, ale przez wiele lat nie miały w swym arsenale systemów uzbrojenia o zasięgu
międzykontynentalnym. Pierwszym pociskiem tej klasy był DF-5A, który wszedł do służby w 1981 roku. Wyprodukowano zaledwie około 20 rakiet
tego typu, a dopiero od 2007 roku są one uzupełniane przez stacjonarne i mobilne wersje DF-31/DF-31A (do chwili obecnej około 30 sztuk).
Niewielka liczba nośników, w dodatku wyłącznie stałego bazowania i przenoszących pojedyncze głowice, sprawiała, że chińska zdolność
odstraszania wobec Stanów Zjednoczonych była bliska zeru, a tak zwanej zdolności do drugiego uderzenia nie było w ogóle. Nie mówiąc już o tym,
że Chiny jako jedyne państwo z nuklearnej piątki (USA, ZSRR, a później Federacja Rosyjska, Wielka Brytania, Francja i ChRL) nie dysponowały
morskim komponentem odstraszania.
Autor: Rafał Ciastoń
Strona: 2
Uzbrojony w rakiety balistyczne okręt podwodny stałby się lekiem na te bolączki. Wyprodukowanie go przekraczało jednak możliwości chińskich
stoczni, a nie do końca poprawne stosunki z Moskwą uniemożliwiały chociażby skorzystanie z „opcji indyjskiej”, czyli zaangażowania do budowy
reaktora zagranicznych specjalistów lub wypożyczenia gotowej jednostki. Bardzo niedoskonały Xia oraz hałaśliwe okręty uderzeniowe klasy Han
stały się więc platformami doświadczalnymi, których eksploatacja miała umożliwić wypracowanie nowych, bardziej zaawansowanych rozwiązań.
I chociaż ich następcy – okręty typu Jin i dwa okręty uderzeniowe typu Shang – pod względem głośności wciąż ustępują radzieckim maszynom z lat
siedemdziesiątych, konstrukcyjnie stanowią spory krok naprzód. Co więcej, około 2015 roku przewidywane jest pojawienie się w służbie serii
czterech jednostek zmodernizowanego typu Shang, a po 2020 boomerów nowej klasy typu 096 oraz okrętów uderzeniowych z pociskami Cruise
(SSGN) typu 095. Z kolei już w 2014 roku chiński SSBN może wyjść na pierwszy patrol bojowy.
Podwodny straszak
Okręty typu Jin mają długość 130–140 m, wyporność nawodną około 8 tys. t i podwodną 11 tys. Ich podstawowym uzbrojeniem, oprócz sześciu
wyrzutni torped, jest 12 rakiet JL-2 o zasięgu co najmniej 7200 km, wyposażonych w pojedyncze głowice o mocy 200–300 kt. To właśnie dla tych
okrętów została wykuta w skałach baza na wyspie Hajnan. Zapewnia ona zarówno możliwość ukrycia, jak i skrytego wyjścia na wody Morza
Południowochińskiego lub też, jeśli Chińczycy zdecydują się na radziecki model tak zwanych bastionów, operowania wzdłuż linii własnych wybrzeży
pod ochroną nawodnych i podwodnych jednostek floty oraz lotnictwa. W tym ostatnim wypadku wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych
znalazłoby się najprawdopodobniej poza potencjalnym zasięgiem JL-2, ale wzrosłoby bezpieczeństwo ich nosicieli.
Według źródeł powołujących się na wywiad marynarki USA (Office of Naval Intelligence – ONI), pierwszy patrol bojowy okrętu typu Jin odbędzie się
jeszcze w 2014 roku, choć wciąż można mieć wątpliwości co do znajdujących się w fazie prób i raczej nietestowanych do tej pory spod wody
pocisków JL-2, tym bardziej że ich poprzednik, pocisk JL-1, nigdy nie osiągnął statusu gotowości operacyjnej. Warto pamiętać także, jakie
problemy, pomimo olbrzymiego doświadczenia z systemami tej klasy, mają Rosjanie z buławami. Nie zmienia to jednak kwestii zasadniczej – w
Autor: Rafał Ciastoń
Strona: 3
najbliższym czasie Pekin wejdzie w posiadanie ostatniego elementu nuklearnej triady, co może nie będzie samo w sobie zmianą, ale swego rodzaju
korektą sytuacji bezpieczeństwa w regionie.
Trudno przecenić korzyści, jakie płyną z posiadania boomerów. Po pierwsze, odpalane spod wody rakiety to zwiększenie zdolności nie tylko
drugiego uderzenia, lecz także przełamania obrony antyrakietowej przeciwnika. A chińskie obawy związane z amerykańskim systemem missile
defense nie są wcale mniejsze od rosyjskich… Po drugie, strategiczne okręty podwodne to także zwiększenie roli marynarki wojennej, a więc i
większe środki przeznaczane na ten rodzaj sił zbrojnych, co w kręgach chińskiej admiralicji raczej nie pozostaje argumentem bez znaczenia.
Instrukcja obsługi
Posiadanie systemu uzbrojenia danego typu to jedno, zdolność operowania nim to jednak coś zupełnie innego. Pierwsze odpalenie pocisku
balistycznego z pokładu amerykańskiego okrętu podwodnego miało miejsce w listopadzie 1960 roku, ponad pół wieku temu, a pięćdziesięciu lat
doświadczeń nie można zastąpić samą techniką i wyszkoleniem załóg. Pierwszy bojowy patrol chińskiego boomera niewątpliwie będzie miał
wydźwięk propagandowy i zapoczątkuje pewien proces. Oczywiście nie można lekceważyć tego faktu, ale i nie należy go przeceniać. Pekin będzie
musiał bowiem odpowiedzieć wówczas na kilka ważnych pytań.
Jaki będzie na przykład łańcuch dowodzenia w wypadku użycia przebywającego na patrolu okrętu? Kontrolę nad 2 Korpusem Artylerii sprawuje
bowiem bezpośrednio Centralna Komisja Wojskowa, której przewodniczący jest zwykle pierwszym sekretarzem KPCh oraz prezydentem kraju i to
on podejmuje decyzję o użyciu broni jądrowej. Jak zapewnić skuteczną łączność z przebywającą w zanurzeniu jednostką i jakiego rodzaju
procedury przyjąć w wypadku jej zerwania? Jak zadbać o kontrolę nad znajdującymi się na okręcie podwodnym głowicami, skoro na lądzie
najprawdopodobniej są one przechowywane oddzielnie od nośników? Gdzie powinny być prowadzone patrole – w pobliżu własnych wybrzeży czy
raczej na pełnym oceanie? Być może przewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej zna już dziś odpowiedzi na te pytania, ale i tak będą one
musiały zostać zweryfikowane w praktyce.
Morski komponent nuklearnej triady ma być potwierdzeniem mocarstwowego statusu Państwa Środka. Ma także ograniczyć gotowość Stanów
Zjednoczonych do angażowania się w regionalne sytuacje kryzysowe, również te dotyczące Tajwanu. Chińskie media sformułowały ten przekaz
w sposób wyjątkowo jasny – w końcu października 2013 roku w kilku dziennikach oraz stacjach telewizyjnych została opublikowana mapa,
ukazująca zasięg pocisków JL-2 oraz zasięg radioaktywnej chmury, która wytworzyłaby się po eksplozjach. Dziennikarze „Global Timesa” posunęli
się nawet do stwierdzenia, że z uwagi na słabą gęstość zaludnienia stanów środkowego zachodu ewentualnym atakiem powinny zostać objęte
takie metropolie, jak Los Angeles, San Francisco, San Diego czy Seattle.
Autor: Rafał Ciastoń
Strona: 4

Podobne dokumenty