przeczytaj cały rozdział
Transkrypt
przeczytaj cały rozdział
Rozdział 1 Kostopol 1931 Jest lato, słoneczny lipiec. Pociąg jadący z Warszawy zatrzymuje się na stacji w Kostopolu1, małym miasteczku we wschodniej części Polski położonym w pięknej okolicy, porośniętej gęstym lasem. W najbardziej mrocznych częściach lasu rosną jodły. Jest tu też wiele drzew liściastych, zwłaszcza stuletnich lip, tonących w trawach i paprociach. Nie dziwi zatem fakt, że wszystkie domy i chodniki w miasteczku są drewniane. I że praca w tartaku jest tu głównym zajęciem. Niewielu pasażerów wysiada z pociągu na tutejszej stacji, prawie nikt nie wsiada, by jechać dalej. Grupa żydowskich mieszkańców odbierająca zwykle na dworcu prasę przywiezioną ze stolicy uważnie przygląda się młodej, filigranowej dziewczynie w mundurze, który noszą katoliccy harcerze, ozdobionym obszyciami i naszywkami. Meir stoi na peronie, przyszedł po Irenę. Na przywitanie włożył strój żydowskich skautów: białą koszulę i krawat w kolorze swojej drużyny. Wydarzenie jest niezwykłe: katolicka harcerka przyjeżdża do Kostopola, żeby spotkać 1 Przed wojną Kostopol należał do Polski; obecnie znajduje się na terytorium Ukrainy, jakieś trzydzieści kilometrów na północ od Równego – przyp. aut. Równe de facto znajduje się ponad 36 kilometrów od Kostopola – przyp. tłum. 19 się ze skautami z Haszomer Hacair2. Meir jako członek tego ruchu należał do kibucu3 w Równem, a w czasie wakacji uczestniczył w letnim obozie w Kostopolu. W ramach ruchu skupiającego młodzież syjonistyczną, organizowano w ciągu roku wyjazdy i obozy, dające okazję do bliższego kontaktu młodych ludzi z przyrodą i rozwijania ich zdolności adaptacyjnych w różnych sytuacjach. Inicjatywa ta zrywała z tradycją żydowską, która nakazywała całkowite oddanie się zgłębianiu tekstów świętych, a unikanie tego, co rozprasza, co przychodzi ze świata zewnętrznego. Haszomer Hacair, który był ruchem laickim, nadawał życiu inny wymiar: młody człowiek powinien bronić honoru narodu żydowskiego, nauczyć się hebrajskiego i wyjechać do Erec Israel (Ziemi Izraela). Właśnie w celu przygotowania swojej alii, wyjazdu do Izraela, Meir, podobnie jak inni pionierzy, zgłębiał w kibucu wiedzę teoretyczną i uczestniczył w licznych seminariach. Lato stwarzało młodym okazję do tego, by dzięki wspólnej pracy w kostopolskim tartaku zdobyć także umiejętności praktyczne, potrzebne tam, na miejscu, w Ziemi Obiecanej, którą mieli uprawiać własnymi rękoma. Dlatego Meir uczestniczył w hachszarze4, letnim obozie, zorganizowanym w czasie wakacji przez Haszomer Hacair w tej zalesionej okolicy. 2 Młody strażnik (hebr.). Międzynarodowa żydowska organizacja młodzieżowa, część Światowej Organizacji Syjonistycznej – przyp. tłum. 3 W Polsce w latach trzydziestych XX wieku kibuce różniły się od tych, które występowały w Izraelu. Były to grupy młodzieży miejskiej, o poglądach syjonistycznych, tworzące „gniazda” (ken – hebr.), w których część z osób przebywała na stałe i w których ci młodzi ludzie działali – przyp. aut. 4 20 Przygotowanie, zahartowanie (hebr.) – przyp. tłum. Obóz w środku lasu, tuż przy strumieniu, nie przypominał w najmniejszym nawet stopniu tego, co miało ich czekać w Izraelu: osuszanie terenów podmokłych, wprowadzanie uprawy na tereny pustynne. W tym przypadku istotne było to, że każda praca fizyczna miała swoją wartość. Służyła kształtowaniu nowego człowieka, rzuconego w wir wielkiej syjonistycznej przygody. Irena przyjechała do Kostopola, żeby poznać sposób działania tych szomrów5 (pionierów). Po słowach przywitania Meir zaprowadził ją do domu, w którym zbierali się młodzi ludzie uczestniczący w obozie. Irena była drużynową i prowadziła żeńską gromadę zuchów w wieku od ośmiu do jedenastu lat, w dzielnicy Wola, położonej w zachodniej części Warszawy. Jako bardzo młoda dziewczyna zdobyła stopień przewodniczki. Możemy ją sobie wyobrazić: sumienna, nieopuszczająca zbiórek, biorąca udział we wszystkich wyjazdach, zawsze punktualna, zgłaszająca się na ochotnika do takich obozowych zadań jak noszenie jedzenia czy chodzenie po wodę w czasach gdy sama była zuchem. Pochodziła z katolickiej, praktykującej rodziny, a ponieważ nie miała rodzeństwa, dorastała w środowisku swoich rówieśniczek. Relacje, jakie wytworzyły się w tej małej, podejmującej wspólne działania drużynie, były bardziej intensywne niż szkolne znajomości i zaowocowały silnymi więziami. Ta grupa dziewcząt wzrastała wspólnie przez lata, a nawiązane w tym czasie przyjaźnie dawały każdej z nich poczucie bezpieczeństwa. Wiara chrześcijańska i wartości, 5 Dosł. strażnik, stróż (hebr.), członkowie organizacji Haszomer Hacair byli nazywani szomrami podobnie jak członkowie organizacji harcerskich harcerzami – przyp. tłum. 21 które niosło ze sobą harcerstwo, jeszcze bardziej je do siebie zbliżały. I nadały sens całemu życiu Ireny. Później, po szkole średniej, nie wycofała się z harcerstwa, a przeciwnie, po zdobyciu kolejnych stopni przystąpiła do szkolenia młodszego pokolenia harcerek. Zapewne nie podjęła tej decyzji w jakimś konkretnym momencie, ale przyszła ona stopniowo, w naturalny sposób. Dwudziestoletnia Irena była bardzo szczupłą, młodą dziewczyną średniego wzrostu. Nosiła krótko obcięte i zaczesane do tyłu ciemne blond włosy, z niesymetrycznym przedziałkiem po prawej stronie. Miała twarz o regularnych rysach, brązowe oczy i wyraźnie zarysowane usta. Sprawiała wrażenie dziewczyny o silnej osobowości. Była gorliwie praktykującą katoliczką. Na lekcje religii uczęszczała od najmłodszych lat. Dowiadywała się na nich o historii Żydów. Lekcje te były przesycone duchem tamtej epoki. Czego można się było na nich dowiedzieć? Tego, że Żydzi to naród nieszczęśników, winnych całemu złu tego świata, że są jedynie świadkami dawnej, nieistniejącej już wiary, że krzyżując Jezusa, zamordowali Boga (a jednocześnie fakt, że sam Chrystus był Żydem, nie był już dla Polaków tak oczywisty). Ta właśnie, rozpoczynająca się już od najmłodszych lat edukacja, przyczyniła się do upowszechniania się postaw antysemickich wśród większości społeczeństwa polskiego. Nie dotyczyło to jednak rodziny Ireny. Jej ojciec inżynier, praktykujący katolik, ustrzegł ją przed wiarą w te wymysły. Zależało mu na ukazaniu córce związków pomiędzy Starym i Nowym Testamentem, co wzbudziło w niej zainteresowanie samymi Żydami. Matka Ireny, biolog medyczny, była bardzo aktywna zawodowo, dzięki czemu jej córka miała okazję spotykać różnych ludzi. Będąc z natury dociekliwa, Irena chciała poznać Polaków żydowskiego pochodzenia. Okazało się to 22 możliwe dzięki harcerstwu, w którym działała, choć i tam postawy antysemickie były bardzo powszechne, zwłaszcza wśród chłopców. Szczególnie mocno dawały o sobie znać na wyższych uczelniach, na których studenci żydowscy spotykali się z szykanami i różnego rodzaju agresją ze strony studentów nie-Żydów. Niemniej jednak w strasznym czasie wojny część harcerzy mających kontakt z Ireną pomagała Żydom. Mimo że harcerki podlegały męskiemu kierownictwu, nie podzielały antysemickich poglądów, wręcz przeciwnie, w liceach, z których rekrutowała się większość harcerek6, między uczennicami żydowskimi i katolickimi nawiązywały się przyjaźnie. Dlatego kiedy w samym harcerstwie pojawiły się głosy niektórych przełożonych, zachęcające do nawiązania kontaktu z innymi tego typu organizacjami, Irena zaczęła szukać kontaktu ze skautami żydowskimi. Cały swój wysiłek skierowała na dotarcie do Haszomer Hacair w Warszawie i zorganizowanie spotkania z osobami kierującymi tym ruchem. W ten sposób weszła w budzące jej zainteresowanie środowisko żydowskie, które było dość specyficzną grupą na tle całej żydowskiej społeczności. Kiedy Irena udała się do siedziby Haszomer Hacair przy ul. Leszno 6, położonej w dzielnicy zamieszkanej w większości przez Żydów, początkowo spotkała się z mało życzliwym, raczej nieufnym przyjęciem. Choć została niemalże odprawiona z kwitkiem, nie zaniechała swoich działań. Jej celem nie było jedynie spotkanie się z przełożonymi, ale 6 Wanda Lubelska i Halina Grabowska chodziły razem do liceum i były w jednej drużynie harcerskiej. W okresie między 25 listopada 1940 roku a 30 maja 1942 roku Wanda wysłała z warszawskiego getta 10 listów do swojej przyjaciółki Haliny. Zginęła w Treblince. Halina, działająca w ruchu oporu, została zatrzymana i zamordowana w okrutny sposób. Revue de la Shoah, 2007, s. 269–288 – przyp. aut. 23 skontaktowanie się z szeregowymi członkami ruchu, z pionierami, szkolącymi się na obozach, aktywnie przygotowującymi swój wyjazd do Ziemi Obiecanej. Dlatego ostatecznie, w lipcu 1931 roku, Irena została wysłana do Kostopola na Wołyniu, na obóz prowadzony przez kibuc El Al (z hebrajskiego „ku górze, do nieba”). Na stacji kolejowej mundur Ireny i koszula Meira pozwoliły im się od razu rozpoznać. Wyruszyli pieszo w długą drogę na miejsce, w którym działał kibuc. Irena pytała o imiona tych, którzy tam pracowali, o rozkład zajęć, o zbiórki. Meir przyglądał się jej kątem oka i stwierdził, że dziewczyna ładnie wygląda w tym swoim mundurze. Pierwszą osobą spotkaną po dojściu na miejsce była Mania siedząca przed stosem dziurawych skarpet. Po przywitaniu się Irena od razu siadła koło niej i pomogła w cerowaniu, dziewczyny zaczęły ze sobą rozmawiać i nawiązały znajomość. Nagle, jakby to się działo w teatrze, pojawił się policjant w granatowym mundurze i zwracając się do Ireny groźnym tonem, zabrał ją na posterunek policji. Wieść o przybyciu Ireny i o jej aresztowaniu obiegła obóz. Niepokój o to, co może spotkać dziewczynę z rąk policji, zrodziła napięcie, które utrzymywało się wśród uczestników obozu aż do wieczora. W końcu Irena powróciła z uśmiechem na ustach, tłumacząc, że policja po prostu nie chciała uwierzyć w to, że Polka, katoliczka może się udać w odwiedziny do Żydów i do tego kibucników. Usiłowała w ten sposób umniejszyć wagę incydentu, choć w głębi serca musiała czuć wstyd z powodu tego zajścia. Antysemityzm był w Polsce prawdziwą plagą. Dawał o sobie znać w życiu codziennym, choć funkcjonowanie tych obu społeczności, żydowskiej i nieżydowskiej, było do siebie bardzo podobne. Większość zarówno jednych, jak i drugich, 24 żyła w biedzie, jeśli nie w ubóstwie. Żydzi z małych miasteczek (sztetli) ledwo wiązali koniec z końcem. Na ulotkach i afiszach pojawiały się hasła: „Nie kupujcie u Żydów”. Księża piętnowali Żydów, w kazaniach mówili o nich jako o „narodzie morderców Chrystusa”, a oskarżenie to w konsekwencji dawało impuls do wywołania pogromu. Irena z zapałem dementowała kryminalne pogłoski o rzekomych mordach rytualnych dokonywanych przez Żydów w czasie święta Paschy. Kłamstwo to wędrowało po świecie, opierając się próbie czasu i na początku lat trzydziestych XX wieku było jeszcze w Polsce bardzo rozpowszechnione7. Nic nie mogło powstrzymać tej niosącej zgubę plotki, która przenikała umysły, kształtując w nich obraz niegodziwego Żyda-dzieciobójcy. Przyjazd Ireny do kibucu wywołał zdziwienie i podejrzenia ze strony policji, utrzymującej godną podziwu czujność. Ale u niektórych członków kibucu ta niecodzienna reakcja też wywołała rezerwę, nieufność i podejrzliwość. Panująca w Polsce atmosfera, pełna antysemickich postaw, przyczyniła się do tego, że niektórzy powątpiewali w dobre intencje Ireny. Nie rozumieli, dlaczego do nich przyjechała. A jednak to let7 Ten wymysł stał się impulsem do wywołania pogromu w Kielcach, do którego doszło po wojnie, 4 lipca 1946 roku. W wyniku pogromu zginęło 48 Żydów ocalałych z obozów koncentracyjnych. W sondażu przeprowadzonym w 2000 roku wśród Polaków żyjących w Stanach Zjednoczonych znalazło się też i takie pytanie: „Czy polscy Żydzi brali udział w zabijaniu dzieci chrześcijańskich, z których robiło się przaśny chleb?” – przyp. aut. Pogrom kielecki doczekał się bogatej literatury przedmiotu, nie została wykluczona w tym wypadku prowokacja UB. Jan Żaryn w Dziejach Kościoła katolickiego w Polsce (1944–1988), Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2003, podaje zarówno literaturę przedmiotu, jak i inną liczbę zamordowanych – 42 osoby – przyp. JP. 25 nie spotkanie pionierów z Haszomer Hacair i polskiej harcerki w Kostopolu miało kiedyś zaowocować piękną przyjaźnią. We wspomnieniach Ireny ten okres jawi się jako prawdziwa sielanka. Pierwszy raz znalazła się w grupie, w której wszystkich członków łączył jeden cel i wszelkie działania koncentrowały się na osiągnięciu go. Była nim alija, wyjazd do Erec Israel. Przygotowywali się do niego z zapałem, poprzez ciężką fizyczną pracę, do której nie byli przyzwyczajeni. Ten właśnie zapał zachwycił Irenę. Najważniejsza dla niej była relacja z Manią. Dla Ireny, jedynaczki, Mania stała się kimś w rodzaju otrzymanej w prezencie siostry. Towarzyszyła jej wszędzie. Pracowała razem z nią w tartaku, w kuchni, przy chorych. Mania była w oczach Ireny wzorem skautki: aktywna, niestroniąca od żadnej pracy, serdeczna, troskliwa wobec każdego, a zwłaszcza wobec tej harcerki, która znalazła się w obcym dla siebie środowisku. Mania wcześniej niż inni zrozumiała dążenia Ireny do nawiązania bratniej więzi między żydami i katolikami, szomrami z Haszomer Hacair, i harcerzami. Dzięki jej wyraźnej otwartości i dobrej woli, dzięki pośredniczeniu Mani w kontaktach między Ireną i pozostałymi członkami kibucu, stały się one przyjacielskie, a Irena została całkowicie zaakceptowana. To doświadczenie stanowiło dla Ireny punkt wyjścia. Było jak olśnienie. Znalazła swoje miejsce między pionierami, choć ich dążenia tak bardzo różniły się od jej, a jednak ona, katolicka harcerka i zarazem polska patriotka, uznawała je i podzielała. Uczestniczyła w ich przygotowaniach do alii. Wspominając później ten okres życia, Irena odwoływała się zawsze do tych pełnych szczęścia chwil z nostalgią, z jaką mówi się o niemającej nigdy powrócić przeszłości. 26 Dom, składający się z trzech pomieszczeń połączonych korytarzem, w których pionierzy spali na wąskich, polowych łóżkach, często powracał w jej pamięci. W kuchni z dużym stołem przygotowywali posiłki, tam też jedli, zbierali się i organizowali spotkania, kiedy pogoda nie pozwalała im wychodzić na zewnątrz. Praca była dla nich, mieszczuchów, ciężka. Zaczynali o świcie. Poszczególne ekipy wychodziły do lasu na wycinkę i dostarczały drzewa do tartaku, w którym inni je skracali i cięli na deski piłami mechanicznymi. Produkowali tam także sklejkę. Pewnego dnia dołączył do nich przybyły z Kalisza Józef Kapłan. Był to chłopak średniego wzrostu, chudy, o czarnych zmierzwionych włosach i dużych, ciekawych świata oczach. Często uśmiechał się kącikiem ust. Nie był przystojny, ale miał w sobie coś pociągającego. Kiedy po ciężkim dniu pracy na wieczornym zebraniu zabierał głos, wszyscy słuchali go z uwagą. Miał zdolność ukazywania codziennych problemów w szerszym kontekście i traktowania drobnych sporów z przymrużeniem oka. Pojawiały się w tym czasie również pytania dotyczące samego ruchu. Wszystkie rozmowy toczyły się po hebrajsku. Irena, siedząc nieruchomo, uczestniczyła w nich tak samo jak inni członkowie kibucu, słuchała uważnie każdej wypowiedzi i choć nie rozumiała wszystkiego, czasem sama zadawała pytania. Były one formułowane po polsku i ku ogólnemu zdziwieniu odnosiły się do omawianego właśnie problemu. Kilka razy wyraziła swoje zdanie dotyczące poruszanej kwestii. Pozostali członkowie kibucu, na czele z Meirem, szeptali między sobą, że nie może być prawdą, iż Irena nie rozumie hebrajskiego. Listy Ireny, pisane po polsku, są przeplatane cytatami hebrajskimi. Irena zgłębiała historię ruchów syjonistycznych 27 i ich ideologię. Uczestniczyła w zebraniach odbywających się w innych kibucach, na prowincji, w czasie których poruszano podobne tematy. W inteligentny i bystry sposób potrafiła korzystać ze swojej wiedzy i dzięki niej rozumieć omawiany problem, zajmując wobec niego stanowisko, ku niemałemu zdumieniu otoczenia. Posiadała, między innymi, zdolność rozumienia drugich, nawiązywania z nimi kontaktu. Wykazywane przez Irenę zainteresowanie ruchem, szczerość i powaga, z jaką podchodziła do sprawy, zjednały jej serca i usunęły początkową nieufność. Uważając się za członka kibucu El Al, uczestniczyła we wszystkich podejmowanych przez resztę pracach. Przed przyjazdem do Kostopola nie doświadczyła silnej przynależności do Haszomer Hacair. Dwa lata później, w 1933 roku, grupa ta miała wyjechać do Izraela i przyjąć nazwę „kibuc Ma’anit8”. W korespondencji, którą później Irena prowadziła, głównie z Manią, nie wyrażała się inaczej niż „nasz kibuc”. To właśnie w Kostopolu zaczęła się rodzić więź między Ireną i Józefem, a także wielka przyjaźń między Ireną i Manią, pierwszą spotkaną na miejscu osobą. Ten kilkutygodniowy pobyt w Kostopolu naznaczył Irenę na całe życie. Zbierający się wspólnie pionierzy wyrażali swój punkt widzenia w bardzo bezpośredni i otwarty sposób. Irena lubiła tę szczerą, czasem trochę twardą mowę. Sama przejęła od nich taki sposób wypowiedzi na resztę życia. Dziewczyna odkryła w kibucu, czym jest wspólne życie, skupione wokół wspólnej pracy, zmierzającej do osiągnięcia wspólnego celu. To prawdziwe zaangażowanie i ta żarliwość odpowiadały jej własnym dążeniom. Będąc dziewczyną o spójnej osobowości, która we 8 28 Pierwsza bruzda wyorana w polu (hebr.) – przyp. tłum. wszystko angażowała się całą sobą, czuła pewnego rodzaju niedosyt z powodu braku takiego idealizmu, jaki pobudzał do działania szomrów z Kostopola, we własnej organizacji harcerskiej. Obdarzona płomiennym temperamentem odczuwała potrzebę oddania się jakiejś pięknej sprawie. Rozmawiając o Irenie, pionierzy mówili, że to gojka9 zakochana w Haszomer Hacair. Po powrocie do Warszawy Irena utrzymywała kontakt ze swoimi kolegami z Kostopola. Rok później spotkała się w stolicy z Meirem i siedmioma innymi członkami kibucu El Al. Przyjechali, żeby się tutaj osiedlić i znaleźć pracę. Pewnego ranka, mieszkali wtedy w jednym pokoju przy ul. Gęsiej, stwierdzili, że zniknęły wszystkie ich ubrania. Jak tu wyjść na ulicę w piżamie? Powiadomiona o fakcie Irena zjawiła się w mieszkaniu z walizką pełną ubrań. Po przywitaniu postawiła ją w kącie i wyszła. 9 Forma żeńska od słowa goj, z hebrajskiego: nie-Żyd – przyp. aut.