Zeszyt 9 - Eichendorff.pl

Transkrypt

Zeszyt 9 - Eichendorff.pl
ZESZYTY EICHENDORFFA
EICHENDORFF-HEFTE
2005
9
Historia - Kultura - Literatura · Geschichte - Kultur - Literatur
STYCZEŃ - MARZEC
JANUAR - MÄRZ
Na
Auf
okładce
dem
Umschlag
„Anioł w podwórzu",
obraz Ruty Molin,
2001.
„Der Engel im Hof", ein G e m ä l d e von Ruta Molin, 2 0 0 1 .
ZESZYTY EICHENDORFFA
2005
EICHENDORFF-HEFTE
9
Historia - Kultura - Literatura · Geschichte - Kultur - Literatur
J o s e p h von Eichendorff
An eine Tänzerin (1814)
J o s e p h von Eichendorff
4
Do tancerki (1814)
Volkmar Stein
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden" . 6
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
Max Herrmann-Neiße
Ein deutscher Dichter bin ich einst
gewesen
M a x Herrmann-Neiße
(1848-1933)
28
Irma K o z i n a
Joanna Rostropowicz
76
Ruth Storm
Das Klavier der Anna Petruschka . . 82
D a s sollte man lesen
Oberschlesisches M ä r c h e n
Światło w ciemności 1
77
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
83
To warto przeczytać
Krzysztof Smolarczyk
Uwięziony żeglarz
108
Willibald K ö h l e r
Das kleine Dorf
110
101
Górnośląska baśń
Pałac Skarbnika
104
65
Hertha Pohl
Krótko i rzeczowo
100
Das Haus des Berggeistes
JANUAR - MÄRZ
J o a n n a Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
64
Hertha Pohl
Kurz und bündig
29
Irma K o z i n a
Zielony książę, Pan na Mużakowie . 53
Der grüne Fürst, Herr von Muskau . 52
Das Licht in der Nacht 1
Helmut N e u b a c h
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku
Politkleriker in Oberschlesien
Hertha Pohl aus Krappitz
7
Byłem ja niegdyś niemieckim poetą. 27
26
Helmut Neubach
(1848-1933)
5
105
Krzysztof Smolarczyk
Uwięziony żeglarz
109
Willibald K ö h l e r
Wioska
111
STYCZEŃ - MARZEC
Wydawca/Herausgeber
Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa w Łubowicach
Oberschlesisches Eichendorff- Kultur- und Begegnungszentrum in Lubowitz
ul.Zamkowa 1-3, 47-417 Łubowice
Tel. (0)32/414 92 06-K18, fax (0)32/410 66 02
www.eichendorff-zentrum.vdg.pl
e-mail: [email protected]
Redakcja/Redaktion
Joanna
Norbert
Rostropowicz
(redaktor naczelny!Chefredakteurin)
[email protected]
Honka,
Krzysztof Smolarczyk (członkowie!Mitglieder)
Opracowanie redakcyjne polskiej wersji
Redaktion der polnischen Fassung
Krzysztof
Ogiolda
Redakcja techniczna/Technische Redaktion
Leszek
Nocoń
Projekt okładki
Gestaltung des Umschlages
Adolf Panitz I
Wojciech
Wojtanowski
© Copyright 2004 by Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań
im. Eichendorffa w Łubowicach
I S S N 1730-4873
Skład i naświetlanie: VOGAR Opole
Druk: Drukarnia Wydawnictwa Św. Krzyża w Opolu
Joseph von Eichendorff
An eine Tänzerin (1814)
Kastagnetten lustig schwingen
S e h ' ich dich, du zierlich Kind!
Mit der Locken schwarzen Ringen
Spielt der s o m m e r l a u e W i n d .
Künstlich regst du schöne Glieder,
Glühendwild,
Zärtlichmild
Tauchest in M u s i k du nieder,
U n d die W o g e hebt dich wieder.
W a r u m sind so blaß die Wangen,
Dunkelfeucht der A u g e n Glanz,
Und ein heimliches Verlangen
Schimmert glühend durch den Tanz?
Schalkhaft lockend schaust du nieder,
Liebesnacht
Süß erwacht,
Wollüstig erklingen Lieder S c h l a g nicht so die A u g e n nieder!
Wecke nicht die Zauberlieder
In der dunklen Tiefe Schoß,
Selbst verzaubert sinkst du nieder,
U n d sie lassen dich nicht los.
Tödlich schlingt sich um die Glieder
Sündlich
Und
Glühn,
verblühn
Müssen Schönheit, Tanz und Lieder,
Ach, ich k e n n e dich nicht wieder!
4
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Joseph
von
Eichendorff
Do tancerki (1814)
Brzęczącą kastanietami
W i d z ę cię,
stworzenie zwiewne!
Czarnych loków pierścionkami
Z a b a w i a się letni wiatr.
Rytmicznie wyginasz ciało,
D z i k i żar,
Tkliwy
ton
Melodii chłoniesz cała,
I z n ó w u n o s i cię fala.
C z e m u blade twoje liczko,
Ciemnych oczu tęskny blask,
Marzeniom
skrywanym
w
sercu
Płomienny wyraz chcesz dać? Nęcisz
wzrokiem
filuternym,
N o c n y szał,
Słodycz dnia,
W pieśniach pożądania nuty Przestań oczy słodko mrużyć!
Nie budź
znów
czarownym
dźwiękiem
C i e m n y c h d e m o n ó w ze snu,
Teraz ukłon składasz wdzięczny,
Nie chce cię wypuścić tłum.
Śmiertelne to opętanie,
Grzeszny
wir,
Lecz przebrzmieć
M u s i piękno, taniec i śpiew,
Ach, zapomnieć ciebie chcę!
Przekład: Margarethe Korzeniewicz
ZESZYTY EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
Treten Sie, m e i n e D a m e n u n d Herren, Freundinnen und Freunde
E i c h e n d o r f f s , m i t m i r e i n e R e i s e d u r c h R a u m u n d Z e i t n a c h Heidelb e r g u n d z u m 1 3 . S e p t e m b e r 1 8 0 7 an! W i r b e g e g n e n d o r t Joseph
v o n E i c h e n d o r f f u n d s e i n e m B r u d e r W i l h e l m , die J u r a u n d durch1
a u s a u c h a n d e r e s s t u d i e r e n . B e g o n n e n h a b e n sie i h r S t u d i u m i n
H a l l e , a b e r die d o r t i g e U n i v e r s i t ä t ließ N a p o l e o n n a c h s e i n e m Sieg
ü b e r die P r e u ß e n b e i J e n a u n d A u e r s t e d t i m O k t o b e r 1 8 0 6 kurzerh a n d s c h l i e ß e n ; die S t u d e n t e n ä r g e r t e n ihn, d e n n sie w a r e n damals
s e h r p a t r i o t i s c h . W a s n u n ? D i e F a m i l i e E i c h e n d o r f f ü b e r l e g t e eine
W e i l e , d a c h t e a n D o r p a t i n E s t l a n d , d a m a l s e i n Z e n t r u m d e s balti
s e h e n D e u t s c h t u m s , v e r w a r f d e n G e d a n k e n a b e r w i e d e r u n d ent
s c h i e d sich für H e i d e l b e r g . D o r t k a m e n J o s e p h u n d W i l h e l m i m
M a i 1 8 0 7 a n u n d n a h m e n W o h n u n g , erst b e i m „ P r i n z e n K a r l " , der
i h n e n a b e r zu t e u e r war, d a n n „in d e m k l e i n e n b l a u e n S t ü b c h e n in
2
d e r V o r s t a d t " b e i m B ä c k e r m e i s t e r Foerster, für d e s s e n s e h r schöne
j u n g e Schwester sich J o s e p h bald sehr interessierte.
V o n H e i d e l b e r g g e h e n die B r ü d e r a m „ A b l a ß t a g " , d e n sie „sonst
i m m e r s o fröhlich g e f e i e r t " - d a s ist u n s e r S e p t e m b e r t a g - , ü b e
H a a r l a ß u n d Stift N e u b u r g „ i m m e r fort u n d fort a u f L u b o w i t z zu
3
i n d a s d u n k l e F e l s e n t a l h i n e i n " . K ö n n t e n die b e i d e n d e r Luftlinie
folgen, s o l ä g e n z w i s c h e n i h n e n u n d L u b o w i t z e t w a siebenhundert
K i l o m e t e r . H e i m w e h k r a n k e K i n d e r v e r h a l t e n s i c h so.
N i c h t s g e g e n L u b o w i t z - erst r e c h t n i c h t an d i e s e m Ort! A b e r be
d e n k e n Sie d o c h : I m M a i k a m e n die b e i d e n an! M a n m u ß n i c h t ein
1
Rede auf der Feier zur 217. Wiederkehr von Eichendorffs Geburtstag am 12. Man
2005 im Oberschlesischen Eichendorff-Kultur- und Begegnungszentrum Lubowitz.
Joseph Freiherr von Eichendorff, Neue Gesamtausgabe der Werke und Schriften in
vier Bänden, hg. v. Gerhart Baumann und Siegfried Grosse. Stuttgart: Cottaj
1957-1958 (künftig zitiert: NGA), Bd. III, S. 141 f.
g NGA III 203.
\
2
I
3
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę
S z a n o w n i Państwo, przyjaciele Eichendorffa, z a p r a s z a m w p o d r ó ż
w czasie i przestrzeni do H e i d e l b e r g u , jest 13 w r z e ś n i a 1807 r.!1 Spotyka­
m y t a m J o s e p h a v o n Eichendorffa o r a z j e g o b r a t a W i l h e l m a , studiują
oni prawo, ale w j a k ż e o d m i e n n y s p o s ó b . S t u d i a rozpoczęli w Halle,
lecz N a p o l e o n po z w y c i ę s t w i e n a d P r u s a m i p o d J e n ą i A u e r s t e d t w paź­
dzierniku 1806 r. r o z k a z a ł nie patrząc na nic z a m k n ą ć tamtejszą uczel­
nię. S t u d e n c i protestowali uzewnętrzniając swoje patriotyczne uczucia.
Trzeba b y ł o p o s t a n o w i ć , co w takiej sytuacji robić dalej? R o d z i n a Eichendorffów z a s t a n a w i a ł a się, g d z i e p o s ł a ć s w y c h synów, by k o n t y n u ­
owali n a u k ę , b r a ł a p o d u w a g ę D o r p a t w Estonii, w ó w c z a s c e n t r u m niem i e c k o ś c i w krajach bałtyckich, z a n i e c h a ł a j e d n a k tego p o m y s ł u i
z d e c y d o w a ł a się na Heidelberg. T a m w maju 1 8 0 7 r. przybyli J o s e p h i
W i l h e l m i wynajęli m i e s z k a n i e najpierw u „księcia K a r o l a " , b y ł o o n o
j e d n a k dla n i c h z b y t drogie, później z a m i e s z k a l i w „ m a l u t k i m niebie­
s k i m p o k o i k u na p r z e d m i e ś c i a c h " 2 u piekarza Foerstera,
którego
p i ę k n ą m ł o d ą siostrą J o s e p h się w k r ó t c e zainteresował.
Z Heidelbergu bracia wyruszają w „dzień odpustu", który „zaw­
sze
wesoło
świętowali"
-
to
nasz
dzień
wrześniowy
-
przez
H a a r l a ß do k l a s z t o r u N e u b u r g „ c i ą g l e dalej i dalej w k i e r u n k u
Łubowic
w
ciemną
dolinę
Felsental"3.
Gdyby
obydwaj
mogli
p o d ą ż y ć p o linii p o w i e t r z a , t o d z i e l i ł o b y i c h o d Ł u b o w i c o k o ł o sie­
d e m s e t k i l o m e t r ó w . W t a k i s p o s ó b z a c h o w u j ą się d z i e c i t ę s k n i ą c e
za domem.
1
Przemówienie z okazji powrotu uroczystości z okazji 217 urodzin Josepha von
Eichendorffa w dniu 12 marca 2005 w Górnośląskim Centrum Kultury i Spotkań im
Eichendorffa w Łubowicach.
2
Joseph Freiherr von Eichendorff, Neue Gesamtausgabe der Werke und Schriften in
vier Bänden, hg. v. Gerhart Baumann und Siegfried Grosse. Bd. 3, Stuttgart - Cotta
1957-1958 (dalej: NGA), s. 141-142.
3
NGA 3, s. 203.
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie o j c z y z n ę "
m a l D i c h t e r sein, u m d i e s e m M o n a t P o e t i s c h e s a b z u g e w i n n e n . Jos e p h ist n e u n z e h n J a h r e alt. I n z w i s c h e n ist e s S e p t e m b e r g e w o r d e n ,
a b e r a u c h d a s ist e i n a n g e n e h m e r M o n a t . U n d o b e n d r e i n Heidelb e r g ! W e n n A m e r i k a n e r d a s alte E u r o p a b e s u c h e n u n d d a b e i unser
L a n d d u r c h q u e r e n ( „ m a k e G e r m a n y i n t h r e e d a y s " ) , d a n n steht
H e i d e l b e r g a u f i h r e m P r o g r a m m . N i c h t g a n z u n ä h n l i c h m a g Eichendorff empfunden haben. N o c h Jahrzehnte später schreibt er in
e i n e m s e i n e r k o s t b a r e n a u t o b i o g r a p h i s c h e n F r a g m e n t e : „Heidelb e r g ist s e l b s t e i n e p r ä c h t i g e R o m a n t i k ; d a u m s c h l i n g t d e r F r ü h l i n g
H a u s u n d H o f u n d alles G e w ö h n l i c h e m i t R e b e n u n d B l u m e n , und
e r z ä h l e n B u r g e n u n d W ä l d e r e i n w u n d e r b a r e s M ä r c h e n d e r Vorzeit, als gab' e s n i c h t s G e m e i n e s a u f d e r W e l t . "
U n d für d e n j u n g e n E i c h e n d o r f f ist H e i d e l b e r g n o c h m e h r : der
O r t , a n d e m e r M e n s c h e n b e g e g n e t , die für i h n w i c h t i g s i n d - dem
g e w a l t i g e n R e d n e r J o s e p h G ö r r e s , d e r d e n S t u d e n t e n die d e u t s c h e n
V o l k s b ü c h e r erläutert, d e r s p ä t e r für die F r e i h e i t D e u t s c h l a n d s und
1 8 3 8 für die F r e i h e i t d e r k a t h o l i s c h e n K i r c h e ficht, d e m liebenswürdigen Grafen Heinrich von Loeben, der ihm einigen Unterricht in
d e r V e r s k u n s t gibt, g a n z a m E n d e d i e s e s S t u d i e n j a h r e s w o h l auch
f l ü c h t i g A r n i m u n d B r e n t a n o , d i e s c h o n b e r ü h m t s i n d u n d die e r bew u n d e r t . D i e L i t e r a r h i s t o r i k e r n e n n e n d i e j ü n g e r e R o m a n t i k die
Heidelberger Romantik".
D a v o n k a n n hier, w o e s u m anderes
g e h t , n i c h t w e i t e r d i e R e d e sein. S o v i e l a b e r : H e i d e l b e r g ist d e r Ort,
a n d e m E i c h e n d o r f f z u m r o m a n t i s c h e n D i c h t e r w i r d . E s gibt viel z u
sehen, zu hören, zu lernen.
W a r u m a l s o laufen die B r ü d e r v o n H e i d e l b e r g a u s e i n Stückchen
in Richtung Lubowitz?
D i e s e F r a g e b e a n t w o r t e ich I h n e n n i c h t sofort, s o n d e r n z e i g e zunächst, daß Eichendorff nicht nur am 13. September 1807 Heimweh
n a c h L u b o w i t z hat.
S c h o n d e r V i e r z e h n j ä h r i g e n o t i e r t a u f e i n e r „ L u s t r e i s e " nach
4
S c h l e y w i t z : „ E r i n n e r u n g a n v e r g a n g e n e Z e i t e n u n d Lubowitz" ,
u n d d e r S i e b z e h n j ä h r i g e b e m e r k t a u f e i n e r R e i s e d u r c h d a s Elbtal
v o n D r e s d e n n a c h M e i ß e n n i c h t e i n f a c h e i n e „ Ä h n l i c h k e i t m i t Lubo
5
w i t z " , s o n d e r n d i e s e ruft i h m „ d i e s c h ö n e V e r g a n g e n h e i t zurück" .
4
g
5
NGA III 28.
NGA III 97.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
Nie m a m nic przeciw Ł u b o w i c o m - szczególnie w tym miejscu!
A l e p r o s z ę w z i ą ć p o d u w a g ę - o b y d w a j p r z y j e c h a l i tutaj w m a j u !
Nie trzeba b y ć poetą, aby dostrzec, iż miesiąc ten jest p e ł e n poetyck o ś c i . J o s e p h m a d z i e w i ę t n a ś c i e lat. W t y m c z a s i e j e s t j u ż w r z e s i e ń ,
który jest również miesiącem r o m a n t y c z n y m . A w dodatku jeszcze
Heidelberg! Kiedy A m e r y k a n i e odwiedzają starą Europę, a przy
t y m p r z e m i e r z a j ą n a s z kraj ( „ m a k e G e r m a n y i n t h r e e d a y s " ) , w t e d y
Heidelberg znajduje p o c z e s n e miejsce w ich programie. P o d o b n i e
m u s i a ł r ó w n i e ż o d c z u w a ć t o E i c h e n d o r f f . J e s z c z e w i e l e lat p ó ź n i e j
p i s z e w j e d n y m z n a j c e n n i e j s z y c h f r a g m e n t ó w swej a u t o b i o g r a f i i :
S a m Heidelberg jest o k a z a ł y m r o m a n t y z m e m ; tam wiosna otacza
d o m i dziedziniec, i wszystko zwyczajne pędami i kwiatami, a zam­
ki i lasy opowiadają c u d o w n ą baśń z przeszłości, kiedy na ziemi nie
było jeszcze nikczemności".
Dla m ł o d e g o Eichendorffa Heidelberg jest jeszcze c z y m ś więcej m i e j s c e m , g d z i e s p o t y k a ludzi, w a ż n y c h dla n i e g o - z n a k o m i t e g o
mówcę Josepha
Górresa,
który
objaśnia
studentom
niemieckie
Volksbücher (książki popularne), który później walczył za w o l n o ś ć
N i e m i e c a w roku 1838 za w o l n o ś ć Kościoła katolickiego. M i ł e g o
h r a b i e g o H e i n r i c h a v o n L o e b e n , k t ó r y u d z i e l a m u lekq'i w e r s y f i k a ­
cji, a w k o ń c u t e g o r o k u s t u d i ó w p o z n a j e p r z e l o t n i e r ó w n i e ż A r n i ma i B r e n t a n o , o s o b y j u ż znane, które podziwia. Historycy literatu­
r y określają m ł o d y r o m a n t y z m m i a n e m „ r o m a n t y z m u heidelberskiego".
W
tym
miejscu nie m o ż n a
kontynuować tego
tematu,
który m o ż n a by rozwinąć gdzie indziej. Ale d o d a m tylko tyle H e i d e l b e r g j e s t m i e j s c e m , w k t ó r y m E i c h e n d o r f f staje się p o e t ą ro­
mantycznym. W tym kontekście można by dużo zobaczyć, sporo
u s ł y s z e ć , w i e l e się n a u c z y ć .
Dlaczego więc bracia biegną z Heidelbergu kawałek w kierunku
Łubowic?
N a t o p y t a n i e n i e o d p o w i e m P a ń s t w u o d razu, ale n a j p i e r w p r a ­
gnę pokazać, iż Eichendorff tęsknił za Ł u b o w i c a m i nie tylko 13
w r z e ś n i a 1 8 0 7 r.
J u ż j a k o c z t e r n a s t o l a t e k z e swojej „ p o d r ó ż y r o z k o s z y " d o S c h l e y witz notuje: „ w s p o m n i e n i e c z a s ó w p r z e s z ł y c h w Ł u b o w i c a c h " 4 , a j a k o
s i e d e m n a s t o l a t e k p o d c z a s p o d r ó ż y p r z e z dolinę Ł a b y z D r e z n a d o
M i ś n i z a u w a ż a nie tylko „ p o d o b i e ń s t w o d o Ł u b o w i c " , lecz p r z y w o d z i
4
NGA 3, s 28.
Volkmar
Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
L u b o w i t z u n d die F r e u d e d e s dort, i n d e r H e i m a t v e r b r a c h t e n Lebens können nicht überboten werden.
A b e r w e n n die B r ü d e r b e i d e n E l t e r n i n S c h l e s i e n leben, h a t alle
F e s t l i c h k e i t ihre K e h r s e i t e , alle G e b o r g e n h e i t ihre G r e n z e . „Schwarz e B a n g i g k e i t " n o t i e r t d e r n o c h n i c h t S e c h z e h n j ä h r i g e , als sich die
Eltern nach einem B e s u c h im Breslauer Katholischen G y m n a s i u m
v o n i h r e n S ö h n e n v e r a b s c h i e d e t h a b e n , u n d d i e s e s W o r t t a u c h t später i m T a g e b u c h m e h r m a l s w i e d e r a u F . W o h e r rührt d i e s e Bangigkeit? E i c h e n d o r f f h a t d a v o n m a n c h e s L i e d g e s u n g e n .
6
Der
Die
Nun
Zum
Tanz, der ist zerstoben.
Musik ist verhallt,
kreisen Sterne droben,
Reigen singt der Wald.
Sind Alle fortgezogen,
Wie ist's nun leer und todtl
Du rufst vom Fensterbogen:
„Wann kommt das Morgenroth!"
Mein Herz macht' mir zerspringen,
Darum so wein' ich nicht,
Darum so muß ich singen,
Bis daß der Tag anbricht.
8
N a c h e i n e m F e s t fühlen w i r u n s oft leer, h a b e n e i n e n s c h a l e n G e
s c h m a c k i m M u n d . U n d a n d e r s k a n n e s w o h l n i c h t sein; w e n n das
F e s t e i n Gipfel ist, m u ß e s d a n a c h sanfter o d e r j ä h e r b e r g a b gehen,
D i e T r a u e r darüber, d a ß das so ist, die Trauer, d a ß d a s L e b e n nicht
ein e i n z i g e s F e s t sein k a n n , ist n a i v - a b e r g e r a d e d e s h a l b wahr, so
w a h r w i e die T r a u e r darüber, d a ß die Z e i t v e r g e h t u n d w i r älter
8
NGA III 63.
NGA III 63, 65, 72, 86, 148, 154, 213, 214; ähnlich „bange Empfindungen" (196}
schwärzeste Melancholie" (243), „Melancholei" (258).
Sämtliche Werke des Freiherrn Joseph von Eichendorff, Historisch-kritische Ausgabe. Begründet von Wilhelm Kosch und August Sauer. Fortgeführt und herausgegeben von Hermann Kunischt und Helmut Koopmann. Regensburg (bis 1970), Stuttgart; Berlin; Köln, Mainz (seit 1975), Tübingen (seit 1996) (künftig zitiert: HKA), Bd
1,1, S. 205.
7
8
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden
mu ono na myśl „piękną przeszłość"5. Łubowice oraz radość spędzone­
go w stronach r o d z i n n y c h ż y c i a nic n i e jest w stanie p r z e w y ż s z y ć .
Ale kiedy bracia mieszkali u rodziców na Śląsku wszelkie uroczy­
stości o r a z p o c z u c i e b e z p i e c z e ń s t w a m i a ł o r ó w n i e ż s w e g r a n i c e .
, Czarna trwoga" notuje niespełna szesnastolatek, kiedy to rodzice
po odwiedzinach w Gimnazjum Katolickim we Wrocławiu poże­
g n a l i się z s y n a m i 6 . To s ł o w o p o j a w i a się p ó ź n i e j w d z i e n n i k u kilka­
k r o t n i e 7 . S k ą d b i e r z e się o w a t r w o g a ? E i c h e n d o r f f n a p i s a ł n a t e n te­
mat niejeden wiersz:
Zagubił się taniec wśród kroków,
Przebrzmiały
muzyki
echa,
Wir gwiezdny na tle obłoków,
Las nas uwodzi, gdy śpiewa.
Nikt nie pozostał, odeszli w dal,
Pustka, jak śmierć, jest po nich ciężka,
A jednak w oknie stoi twój krzyk:
„Kiedyż
nadejdzie
jutrzenka?"
Serce rozrywa ból i żal
Jednak nie płaczę, łez mych szkoda,
Miast tego śpiewam pieśń mą wam
Aż dnia nowego zabrzmi oda.
Przekład: Janusz Krosny
Po z a k o ń c z e n i u u r o c z y s t o ś c i o d c z u w a m y c z ę s t o pustkę i niedosyt.
I c h y b a nie m o ż e b y ć inaczej; k i e d y u r o c z y s t o ś ć jest p u n k t e m k u l m i n a ­
cyjnym, m u s i po niej nastąpić s p o k o j n e albo g w a ł t o w n e z a k o ń c z e n i e .
S m u t e k n a d tym, ż e jest j a k jest, smutek, i ż życie nie m o ż e b y ć c i ą g ł y m
ś w i ę t e m jest n a i w n y - ale w ł a ś n i e dlatego jest prawdziwy, tak prawdzi­
wy j a k s m u t e k n a d tym, iż czas płynie, a my się starzejemy. Czytając
dziennik z m ł o d o ś c i Eichendorffa, życie w Ł u b o w i c a c h i o k o l i c y w y d a ­
j e się b y ć j e d n y m w i e l k i m ś w i ę t e m .
5
N G A 3, s. 97.
6
N G A 3, s. 63.
NGA 3, s. 63, 65, 72, 86, 148, 154, 213, 214; podobnie „trwożliwe uczucia" (s. 196),
„najciemniejsza melancholia" (s. 243), „melancholia" (s. 258).
7
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
11
werden. Liest m a n das Tagebuch aus Eichendorffs Jugendzeit, so
scheint das L e b e n in Lubowitz und dessen U m g e b u n g ein einziges
F e s t z u sein.
A b e r d e r B o d e n d e r H e i m a t , a u f d e m die E i c h e n d o r f f s s o ausgel a s s e n t a n z e n , s c h w a n k t . J o s e p h w e i ß d a s . E r l e b t i n e i n e r Z e i t der
U m b r ü c h e u n d Ü b e r g ä n g e . K n a p p ein h a l b e s J a h r h u n d e r t v o r sein e r G e b u r t h a t F r i e d r i c h d e r G r o ß e i m g ü n s t i g e n M o m e n t , als M a ria T h e r e s i a n o c h w e n i g h a n d l u n g s f ä h i g ist, S c h l e s i e n g e r a u b t . E i n
J a h r n a c h s e i n e r G e b u r t b r i c h t die F r a n z ö s i s c h e R e v o l u t i o n a u s e i n E r e i g n i s , z u d e m d e r D i c h t e r u n d d e r k r i t i s c h e S c h r i f t s t e l l e r imm e r w i e d e r z u r ü c k k e h r t , b i s i n die l e t z t e n L e b e n s j a h r e , b i s z u der
g l ä n z e n d e n a u t o b i o g r a p h i s c h g e t ö n t e n S k i z z e „ D e r A d e l u n d die
Revolution". Die feudale Gesellschaftsordnung wird in Frankreich
i n w e n i g e n M o n a t e n z e r t r ü m m e r t - u n d n i e m a n d i n E u r o p a bleibt
davon unberührt. Im ersten Jahrzehnt des 19. Jahrhunderts, dem
J a h r z e h n t N a p o l e o n s , führt die e n t f e s s e l t e f r a n z ö s i s c h e Kraft in
D e u t s c h l a n d z u r S ä k u l a r i s a t i o n ( ü b e r d e r e n F o l g e n E i c h e n d o r f f später e i n e m u t i g e E x a m e n s a r b e i t s c h r e i b t ) , z u m R h e i n b u n d , z u m
E n d e d e s H e i l i g e n R ö m i s c h e n R e i c h e s , z u r N i e d e r l a g e u n d Demütig u n g P r e u ß e n s 1 8 0 6 - u n d a u c h z u R e a k t i o n e n h i e r a u f : a n die Spitze der preußischen Regierung gelangen Reformer,
d i e feudale
R e c h t e b e s e i t i g e n ; ü b e r a l l i n E u r o p a e r w a c h e n n a t i o n a l e Gefühle.
I n L u b o w i t z k l i r r e n 1 8 0 7 die S c h e i b e n , als die F e s t u n g C o s e l von
d e n B a y e r n , d e n B u n d e s g e n o s s e n F r a n k r e i c h s , b e s c h o s s e n wird.
M a n sieht, d a ß e t w a s z e r b r o c h e n ist. D a r ü b e r s p r i c h t d a s T a g e b u c h
nur
wortkarg.
F ü r L u b o w i t z a b e r v e r s t ä r k t s i c h d i e s e s S c h w a n k e n z u m Erdbeb e n , d a s d i e G u t s h e r r s c h a f t d e r F a m i l i e E i c h e n d o r f f i m Zeitlupentempo, aber unaufhaltsam z u m Einsturz bringt. Untersuchungen
der letzten J a h r z e h n t e
9
h a b e n g e z e i g t , d a ß h i e r a n i n e r s t e r Linie
A d o l f v o n E i c h e n d o r f f , J o s e p h s V a t e r s , d i e S c h u l d trägt. D u r c h spek u l a t i v e n K a u f u n d V e r k a u f v o n G ü t e r n m i t v i e l z u g e r i n g e m Eigenk a p i t a l h a t e r s i c h u n d die F a m i l i e ruiniert. Z e i t w e i s e führt e r allein
1 9 l a n d w i r t s c h a f t l i c h e B e t r i e b e , o h n e dafür h i n r e i c h e n d qualifiziert
z u sein. 1 8 0 1 n i m m t e r v o r s e i n e n G l ä u b i g e r n R e i ß a u s u n d kehrt
' Dietmar Stutzer, Die Güter der Herren von Eichendorff in Oberschlesien und Mähren. Wurzburg 1974. Auf dieser Darstellung beruhen im wesentlichen die folgenden
Aussagen zur wirtschaftlichen Situation.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
A l e z i e m i a r o d z i n n a , p o której E i c h e n d o r f f o w i e t a k b e z t r o s k o
tańczą, drży. J o s e p h w i e o t y m . Ż y j e p r z e c i e ż w c z a s a c h p r z e m i a n
i przejść. Z a l e d w i e p ó ł w i e k u p r z e d j e g o n a r o d z e n i e m F r y d e r y k
W i e l k i w d o g o d n y m m o m e n c i e z a g a r n ą ł Śląsk, k i e d y M a r i a T e r e s a
nie m o g ł a jeszcze w pełni s p r a w o w a ć rządów. W rok po jego naro­
dzeniu wybucha Rewolucja Francuska - wydarzenie, do którego
p o e t a i p i s a r z j a k o k r y t y k ciągle p o w r a c a , a ż d o o s t a t n i c h lat życia,
do w s p a n i a ł e g o z a b a r w i o n e g o a u t o b i o g r a f i z m e m s z k i c u Der Adel
und die Revolution ( S z l a c h t a a r e w o l u c j a ) . F e u d a l n y ustrój s p o ł e c z n y
z o s t a ł z m i a ż d ż o n y we F r a n c j i w p r z e c i ą g u k i l k u m i e s i ę c y - i n i e
było w Europie nikogo,
kogo by to wydarzenie nie dotknęło.
W p i e r w s z y m d z i e s i ę c i o l e c i u X I X w., w d z i e s i ę c i o l e c i u N a p o l e o n a ,
r o z p ę t a n a f r a n c u s k a siła p r o w a d z i w N i e m c z e c h d o s e k u l a r y z a c j i
(o której s k u t k a c h E i c h e n d o r f f p i s z e w o d w a ż n e j p r a c y e g z a m i n a ­
cyjnej),
do Związku
Reńskiego,
do końca
Świętego Cesarstwa
R z y m s k i e g o , do u p a d k u i u p o k o r z e n i a P r u s w 1 8 0 6 r. - a w k o n s e ­
k w e n c j i d o reakq'i. N a c z e l e r z ą d u p r u s k i e g o stają r e f o r m a t o r z y , k t ó ­
rzy z l i k w i d o w a l i p r a w a f e u d a l n e ; w s z ę d z i e w E u r o p i e o b u d z i ł y się
uczucia narodowe. W roku 1807 w Łubowicach m o ż n a było słyszeć
b r z ę k t ł u c z o n y c h szyb, w c h w i l i , g d y B a w a r c z y c y , s p r z y m i e r z e ń c y
Franq'i, o s t r z e l i w a l i t w i e r d z ę w K o ź l u . W i d a ć w i ę c , ż e c o ś z o s t a ł o
rozbite. O tym dziennik m ó w i tylko sporadycznie.
D l a Ł u b o w i c o w o d r ż e n i e p r z e r a d z a się w t r z ę s i e n i e z i e m i , k t ó r e
posiadłość rodziny Eichendorffów w ż ó ł w i m tempie, ale nieuchron­
n i e p r o w a d z i d o katastrofy. B a d a n i a n a u k o w e w o s t a t n i c h dziesię­
c i o l e c i a c h 8 w y k a z a ł y , iż w p i e r w s z e j k o l e j n o ś c i w i n ę za t e n s t a n rze­
czy ponosi A d o l f von Eichendorff, ojciec Josepha. Na skutek speku­
lacyjnego z a k u p u i sprzedaży dóbr przy niskim kapitale w ł a s n y m
zrujnował siebie i rodzinę. Przejściowo on sam prowadził 19 gospo­
darstw
rolnych,
nie
mając
ku
temu
dostatecznych
kwalifikacji.
W roku 1801 ucieka więc przed s w y m i wierzycielami i do Ł u b o w i c
p o w r a c a d o p i e r o po o ś m i u m i e s i ą c a c h . W b e z r a d n y m liście z c z e r w ­
ca tegoż roku pisze - „ N i k o m u niczego nie uczyniłem, tylko nie
8
Dietmar Stutzer, Die Güter der Herren von Eichendorff in Oberschlesien und Mähr­
en. Würzburg 1974. Do informacji zwartych w tej publikacji odnoszą się wszystkie
stwierdzenia nawiązujące do sytuacji finansowej.
9
Cyt. za: Paul Stöcklein, Joseph von Eichendorff in Selbstzeugnisse und Bilddoku­
menten. Reinbek/Hamburg, Rowohlt 1963, s. 26.
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie o j c z y z n ę "
erst a c h t M o n a t e s p ä t e r n a c h L u b o w i t z z u r ü c k . E i n hilfloser Brief
v o m J u n i d i e s e s J a h r e s - „ I c h h a b e n i e m a n d e m e t w a s g e t a n , n u r be10
z a h l e n k a n n i c h n i c h t " , s c h r e i b t e r - ist w a h r s c h e i n l i c h d e r G r u n d
für die „ s c h r e c k l i c h e O h n m a c h t d e r M a m a " , die J o s e p h i n s e i n e m
11
T a g e b u c h f e s t h ä l t . S e i t 1 8 0 9 ü b e r s t e i g t d e r S c h u l d e n d i e n s t , Zins
u n d T i l g u n g , d i e E r t r ä g e d e r G ü t e r - d a s ist d e r T o d j e d e s Unternehm e n s , w e n n s i c h k e i n e s t a r k e H a n d findet, die e s a u s d e m M o r a s t
zieht. V o r d e m B a n k r o t t w i r d A d o l f v o n E i c h e n d o r f f v o r e r s t bew a h r t d u r c h d a s G e n e r a l m o r a t o r i u m , e i n e n a l l g e m e i n e n Zahlungsa u f s c h u b , d e n P r e u ß e n 1 8 0 7 w e g e n d e r K r i e g s e r e i g n i s s e erläßt.
1 8 1 4 b e m ü h t d e r V a t e r s i c h v e r g e b l i c h u m d e s s e n V e r l ä n g e r u n g . Zuv o r h a t e r b e r e i t s o h n e Erfolg v e r s u c h t , S l a w i k a u , S u m m i n , Gurek,
R a d o s c h a u u n d L u b o w i t z z u v e r k a u f e n , u m s e i n e S c h u l d e n , die e r
a u f 3 0 0 0 0 0 Taler beziffert, l o s z u w e r d e n .
D a s O b e r l a n d e s g e r i c h t eröffnet 1 8 1 9 - A d o l f v o n E i c h e n d o r f f ist
i n z w i s c h e n v e r s t o r b e n - d a s L i q u i d a t i o n s v e r f a h r e n . 1 8 2 3 , nach
d e m T o d d e r M u t t e r u n d d e s O n k e l s V i n c e n z , die i n Lubowitz
w o h n t e n , w i r d d e r e i g e n t l i c h e W o h n s i t z d e r F a m i l i e u n d Geburtsort d e r K i n d e r an e i n e n L a n d g e r i c h t s p r ä s i d e n t e n v e r s t e i g e r t . Rados c h a u u n d S l a w i k a u f o l g e n e i n i g e J a h r e später, n u r d a s Lehnsgut
S e d l n i t z , i m Ö s t e r r e i c h i s c h e n g e l e g e n u n d a n d e r e m Eigentumsr e c h t u n t e r l i e g e n d , b l e i b t i m B e s i t z d e r F a m i l i e , wirft a b e r kaum
etwas ab.
D e r R u i n , s a g t e ich, s t e h t b e r e i t s 1 8 0 1 i n s H a u s . D i e E l t e r n lassen
die b e i d e n S ö h n e J u r a s t u d i e r e n , w a s d a m a l s i n A d e l s k r e i s e n nicht
s e l b s t v e r s t ä n d l i c h ist - „ e i n e d e r w e n i g e n f r u c h t b a r e n Geldanlagen,
die i n d e r F a m i l i e g e t ä t i g t w u r d e n " , w i e e i n Wirtschaftshistoriker
12
e t w a s b o s h a f t m e i n t . Im ü b r i g e n a b e r lebt sie, als ob sie es sich
n o c h l e i s t e n k ö n n t e , e i n g r o ß e s H a u s z u führen. A n i h r e n Studienorten ist d a s L e b e n d e r B r ü d e r v o n A n f a n g an b e s c h e i d e n , seit 1810 in
W i e n a b e r e i n r e c h t e s H u n g e r l e b e n . M i t e i n e r r e i c h e n Heirat, wofür
die E l t e r n e i n e K a n d i d a t i n p a r a t h a b e n - die e n t f e r n t e Verwandte
J u l i e G r ä f i n H o v e r d e n - k ö n n t e J o s e p h i h n e n die finanziellen Sorg e n n e h m e n o d e r d o c h l i n d e r n . A u f d e n ä l t e r e n B r u d e r Wilhelm
10
Zitiert nach Paul Stöcklein, Joseph von Eichendorff in Selbstzeugnissen und Bilddokumenten. Reinbek b. Hamburg: Rowohlt 1963, S. 26.
N G A III 19,
Stutzer a. a. O. S. 124.
11
12
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
m o g ę z a p ł a c i ć " 9 - to jest najprawdopodobniej p o w o d e m „okropnej
n i e m o c y m a t k i " , o której p i s a ł J o s e p h w d z i e n n i k u 1 0 . O d r o k u 1 8 0 9
dochody z dóbr przekraczają świadczenia dłużnicze, odsetki oraz
spłaty, a to s t a n o w i o u p a d k u k a ż d e g o p r z e d s i ę w z i ę c i a , j e ż e l i n i e
z n a j d z i e się p o m o c n a d ł o ń , k t ó r a by p o m o g ł a w y j ś ć z opresji w tej
trudnej s y t u a c j i f i n a n s o w e j . A d o l f z o s t a j e w p i e r w o s t r z e ż o n y p r z e d
b a n k r u c t w e m w postaci generalnego moratorium, u r z ę d o w e g o od­
r o c z e n i a s p ł a t d ł u g ó w , k t ó r e P r u s y o g ł a s z a j ą w 1 8 0 7 r. w z w i ą z k u z
działaniami wojennymi. W roku 1814 ojciec zabiega o ich przedłuże­
nie, j e d n a k b e z skutku. Wcześniej p r ó b o w a ł już b e z p o w o d z e n i a
sprzedać Sławików, Suminę, Gurek, R a d o s z o w y oraz Łubowice,
a b y p o z b y ć się d ł u g ó w o p i e w a j ą c y c h n a s u m ę 3 0 0 0 0 0 t a l a r ó w .
S ą d K r a j o w y W y ż s z e j I n s t a n c j i o t w i e r a w 1 8 1 9 r. - A d o l f v o n Ei­
c h e n d o r f f j u ż w t y m c z a s i e n i e żyje - p o s t ę p o w a n i e l i k w i d a c y j n e .
W r o k u 1 8 2 3 , po ś m i e r c i m a t k i i w u j a V i n c e n z a , k t ó r z y m i e s z k a l i w
Łubowicach, właściwa siedziba rodu oraz miejsce urodzenia dzieci
zostają z l i c y t o w a n e n a r z e c z p r e z y d e n t a S ą d u K r a j o w e g o . R a d o s z o ­
w y i S ł a w i k ó w p o d z i e l i ł y t e n l o s k i l k a lat p ó ź n i e j , t y l k o m a j ą t e k S e dlnice, p o ł o ż o n y w części austriackiej i podlegający i n n e m u p r a w u
w ł a s n o ś c i o w e m u , p o z o s t a ł w p o s i a d a n i u rodziny, n i e p r z y n o s i ł j e d ­
nak wielkiego dochodu.
Powiedziałem, iż w i d m o ruiny pukało już w roku 1801 do drzwi
d o m u Eichendorffów. Rodzice wysyłają o b y d w u s y n ó w na prawo,
co wówczas w kręgach szlacheckich nie było zrozumiałe samo
p r z e z się - „ t o j e d n a z n i e w i e l u l o k a t p i e n i ę ż n y c h , k t ó r e b y ł y w ro­
dzinie powzięte", jak m ó w i nieco złośliwie j e d e n z historyków eko­
n o m i i 1 1 . Z d r u g i e j j e d n a k s t r o n y r o d z i n a E i c h e n d o r f f ó w żyje w t a k i
sposób,
jakby b y ł o ją stać na
prowadzenie
wystawnego
domu.
W miejscowościach, gdzie bracia studiowali, ich egzystencja była
od początku skromna, od roku 1810 w Wiedniu wręcz głodowali.
Bogaty ożenek Josepha, dla którego rodzice wybrali już kandydat­
kę - dalszą k r e w n ą hrabinę Julię H o v e r d e n - m ó g ł b y p o z b a w i ć ich
finansowych k ł o p o t ó w albo przynajmniej je pomniejszyć.
Dziw­
n y m j a w i się fakt, i ż m a t k a n i e w y w i e r a n a c i s k u n a s t a r s z e g o b r a t a
Wilhelma,
który
po
ukończeniu
studiów
pozostaje
w
Wiedniu,
w s t ę p u j e d o t a m t e j s z e j s ł u ż b y p a ń s t w o w e j i b i e r z e z a ż o n ę s z e ś ć lat
NGA 3, s. 19.
25
Stutzer, s. 124.
Volkmar
Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
ü b t die M u t t e r m e r k w ü r d i g e r w e i s e k e i n e n D r u c k a u s - e r bleibt
n a c h d e m A b s c h l u ß d e r S t u d i e n i n Ö s t e r r e i c h , tritt i n d e n d o r t i g e n
S t a a t s d i e n s t e i n u n d e h e l i c h t s e c h s J a h r e n a c h J o s e p h e i n e bürgerlic h e I n n s b r u c k e r i n . J o s e p h h e i r a t e t 1 8 1 5 i n B r e s l a u g e g e n d e n Widers t a n d v o r a l l e m s e i n e r M u t t e r u n d i n A b w e s e n h e i t b e i d e r E l t e r n die
ebenfalls
Pogrzebin.
verarmte
Gutsbesitzerstochter
Damit beendet er die
Luise
von
Larisch
„fast t a u s e n d j ä h r i g e
aus
landwirt-
13
schaftliche E x i s t e n z d e r E i c h e n d o r f f s " . E r g i b t die H e i m a t Lubowitz preis. A u s Liebe.
S e i n b e r u f l i c h e s L e b e n als p r e u ß i s c h e r B e a m t e r v e r b r i n g t e r i n
B r e s l a u , D a n z i g , K ö n i g s b e r g u n d B e r l i n . N a c h d e m e r sich 1 8 4 4 aus
G e s u n d h e i t s g r ü n d e n i n d e n R u h e s t a n d h a t v e r s e t z e n lassen, wohn e n e r u n d s e i n e G a t t i n L u i s e i m H a u s h a l t d e r T o c h t e r T h e r e s e , die
m i t d e m Offizier L o u i s B e s s e r e r v o n D a h l f i n g e n v e r h e i r a t e t ist. Nur
a u s d i e s e m G r u n d e , w e i l sein S c h w i e g e r s o h n n a c h N e i ß e versetzt
w i r d , k e h r t E i c h e n d o r f f 1 8 5 5 , a m E n d e s e i n e s L e b e n s , n a c h Obers c h l e s i e n z u r ü c k . A m 3 0 . J a n u a r 1 8 5 6 s c h r e i b t e r a n s e i n e n früheren
V o r g e s e t z t e n , d e n O b e r p r ä s i d e n t e n T h e o d o r v o n S c h ö n : „ F a s t alle
m e i n e alten B e k a n n t e n s i n d g e s t o r b e n , u n d O b e r s c h l e s i e n ist mir
14
f r e m d e r g e w o r d e n , als j e d e a n d e r e P r o v i n t z " .
Es ist Z e i t zu fragen, w a s für E i c h e n d o r f f e i g e n t l i c h „ H e i m a t " ist.
Oft zitiert w e r d e n z w e i S ä t z e a u s d e m z w e i t e n R o m a n , d e r z u Anfang d e r d r e i ß i g e r J a h r e d e s 1 9 . J a h r h u n d e r t s e n t s t a n d e n ist: „Wer
e i n e n D i c h t e r r e c h t v e r s t e h e n will, m u ß s e i n e H e i m a t h k e n n e n . Auf
ihre stillen P l ä t z e ist d e r G r u n d t o n g e b a n n t , d e r d a n n d u r c h alle seine Bücher wie ein unaussprechliches H e i m w e h fortklingt."
15
Heim-
w e h , n i c h t F r e u d e a m B e s i t z d e r H e i m a t , ist E i c h e n d o r f f s Grundgefühl, g e w i s s e r m a ß e n d e r N o r m a l f a l l . U n d definiert ist H e i m a t hier
als Ort. D a s sieht a n d e r s a u s , w e n n m a n w e i t e r e Ä u ß e r u n g e n heranzieht.
A m 2 . S e p t e m b e r 1 8 3 1 s c h r e i b t W i l h e l m v o n E i c h e n d o r f f nach
l a n g e r Z e i t w i e d e r a n s e i n e n B r u d e r . E r e r i n n e r t a n die gemeinsame
J u g e n d u n d die v e r l o r e n e H e i m a t L u b o w i t z . A n d e n R a n d des Briefes n o t i e r t s i c h E i c h e n d o r f f S t i c h w o r t e zu e i n e r A n t w o r t : „ M e i n Bes u c h in L u b o w i t z , w i e es j e t z t d o r t a u s s i e h t : H a s e n g a r t e n , altes
13
1 4
15
Stutzer a. a. O. S. 123.
H K A XII S. 392.
H K A IV S. 10.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
p ó ź n i e j n i ż J o s e p h m i e s z c z a n k ę I n n s b r u c k u . J o s e p h ż e n i się w 1 8 1 5
r.
we
Wrocławiu,
wbrew
sprzeciwom
przede
wszystkim
matki
i pod nieobecność obojga rodziców, z również zubożałą córką
w ł a ś c i c i e l a z i e m s k i e g o L u i s ą v o n L a r i s c h z P o g r z e b i n a . T y m sa­
m y m kładzie kres „prawie tysiącletniej ziemiańskiej egzystencji Eichendorffów"12.
Poświęca
swoje
rodzinne
strony
- Łubowice
-
miłości.
Jako
urzędnik
pruski
swe
życie
zawodowe
wiedzie
we
Wro­
cławiu, Gdańsku, K r ó l e w c u i Berlinie. Po t y m jak w roku 1844 po­
prosił o przeniesienie, ze w z g l ę d ó w zdrowotnych, na emeryturę, za­
mieszkał wraz z ż o n ą Luisą w d o m u córki Theresy, która b y ł a ż o n ą
oficera L o u i s a B e s s e r e r a v o n D a h l f i n g e n . T y l k o z e w z g l ę d u n a to, i ż
j e g o z i ę ć z o s t a ł p r z e n i e s i o n y d o Nysy, p o w r ó c i ł E i c h e n d o r f f w r o k u
1 8 5 5 , z k o ń c e m s w o j e g o ż y c i a , z p o w r o t e m na G ó r n y Ś l ą s k . W d n i u
30 stycznia 1856 r. pisze do swoich dawniejszych przełożonych, do
naczelnego prezydenta Theodora von Schöna: „Prawie wszyscy
m o i s t a r z y z n a j o m i n i e żyją, a G ó r n y Ś l ą s k s t a ł m i się obcy, j a k ka­
żda inna prowincja"13.
N a d s z e d ł czas, a b y zapytać, c z y m jest dla Eichendorffa w o g ó l e
„ H e i m a t " - s t r o n y r o d z i n n e . C z ę s t o cytuje się d w a z d a n i a z drugiej po­
wieści, k t ó r a p o w s t a ł a n a p o c z ą t k u lat t r z y d z i e s t y c h X I X w.: „ K t o c h c e
w ł a ś c i w i e z r o z u m i e ć poetę, m u s i z n a ć j e g o ojczyznę. W c i c h y c h miej­
s c a c h stron r o d z i n n y c h jest zaklęty w i o d ą c y ton, k t ó r y p r z e b r z m i e w a
w e w s z y s t k i c h j e g o k s i ą ż k a c h j a k n i e w y p o w i e d z i a n a t ę s k n o t a " 1 4 . Tęsk­
nota, a nie r a d o ś ć z p o s i a d a n i a stron r o d z i n n y c h , jest p o d s t a w o w y m
d o z n a n i e m Eichendorffa, to w p e w n y m sensie p r a w i d ł o w o ś ć . I tutaj oj­
c z y z n a z o s t a ł a z d e f i n i o w a n a j a k o miejsce. W y g l ą d a to inaczej, jeżeli
p r z y t o c z y się kolejne w y p o w i e d z i .
W d n i u 2 w r z e ś n i a 1 8 3 1 r. p i s z e W i l h e l m v o n E i c h e n d o r f f po d ł u ż ­
s z y m czasie d o brata. P r z y p o m i n a ich w s p ó l n ą m ł o d o ś ć o r a z u t r a c o n y
„ H e i m a t " - Ł u b o w i c e . Na m a r g i n e s i e listu od b r a t a E i c h e n d o r f f notuje
h a s ł a do swojej o d p o w i e d z i : „ M o j e o d w i e d z i n y w Ł u b o w i c a c h , j a k te­
raz t a m w y g l ą d a : o g r ó d zajęczy, stary z a m e k , z d z i c z a ł a w y s p a , straszli­
wa samotność ... wikariatu już nie m a . . . " 1 5 .
12
13
14
15
Stutzer,
HKA 7,
HLA 4,
HKA 7,
s.
s.
s.
s.
123.
392.
10.
117.
17
Volkmar
Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
S c h l o ß p., Insel v e r w i l d e r t , e n t s e t z l i c h e E i n s a m k e i t . . . Kaplanei
fort..."
I n e i n e r F ü l l e v o n S k i z z e n h a t E i c h e n d o r f f z u e i n e r Lebensbes c h r e i b u n g angesetzt, die er d a n n a b e r n i c h t ausführte. In einem
E n t w u r f heißt es: „ D a s uralte L u b o w i t z - L a g e des S c h l o s s e s und
G a r t e n s , H a s e n g a r t e n , T a f e l z i m m e r usw. m i t Spieluhr, A l l e e , Buxb a u m g ä n g e , K a i s e r k r o n e n , N e l k e n usw. A u s s i c h t ü b e r d i e Oder
n a c h d e n b l a u e n K a r p a t h e n , u n d in die d u n k l e n W ä l d e r links. D a m a l i g e Z e i t u n d Stilleben. W i e d e r P a p a i m G a r t e n r u h i g spazieren geht, d e r G r o ß p a p a m i t k e i n e m K ö n i g t a u s c h e n m ö c h t e . Erwarten d e n P o s t b o t e n am L u s t h a u s e , w ä h r e n d d r a u ß e n - in Frankreich
- die R e v o l u t i o n s c h o n ihre T o u r b e g i n n t u s w . " U n d k u r z darauf
D i e s e s Tal lag n o c h w i e e i n e selige Insel, u n b e r ü h r t v o m S t u r m der
neuen Zeit."
H e i m a t ist für E i c h e n d o r f f also m e h r als ein Ort, ein Gebäude
e i n e Landschaft, sie ist a u c h ein s o z i a l e s N e t z e n g e r familiärer und
freundschaftlicher B e z i e h u n g e n , w o r i n d e r e i n z e l n e s e i n e n O r t und
Platz h a t u n d sich a u f g e h o b e n fühlt. A b e r d e r G e d a n k e , d a ß Hei
m a t ü b e r a l l h i n t r a n s p o r t i e r b a r w ä r e , m i t d e r e i g e n e n F a m i l i e nadi
D a n z i g , K ö n i g s b e r g , B e r l i n o d e r D r e s d e n m i t w a n d e r n könnte, ist
i h m e b e n s o fremd. D a r u m ist H e i m a t so v e r g ä n g l i c h . In einer Zeit
politischer, w i r t s c h a f t l i c h e r u n d s o z i a l e r U m w ä l z u n g e n ist es ein
Glücksfall, w e n n sie ü b e r ein M e n s c h e n l e b e n e r h a l t e n bleibt. Das
gilt für die Z e i t um 1 8 0 0 w i e für u n s e r e Z e i t d e r Globalisierung
E i c h e n d o r f f s J u g e n d w a r ein F e s t in d e r H e i m a t , als Erwachsene!
lebt er in d e r F r e m d e - ein L e b e n z w a r n i c h t o h n e W ä r m e , aba
o h n e G l a n z , das i c h h i e r n i c h t g e n a u e r s c h i l d e r n k a n n .
16
17
In s e i n e r L y r i k b e g e g n e t d a s W o r t „ H e i m a t " an e t w a dreißig Stet
len. H i n z u k o m m e n K o m p o s i t a : H e i m a t f i e b e r , -grüß, -höhen, -klän
g e , -küste, -land, -port, -Strand. H ö r e n S i e e i n e s s e i n e r schönsten &
dichte! R o b e r t S c h u m a n n h a t es im „Liederkreis" vertont.
Aus der Heimath hinter den Blitzen roth
Da kommen die Wolken her,
Aber Vater und Mutter sind lange todt.
Es kennt mich dort Keiner mehr.
1 6
-£g
17
H K A XII S. 117.
HKAV,4 S. 65.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
E i c h e n d o r f f opisuje s w e ż y c i e w w i e l u s z k i c a c h , k t ó r y c h j e d n a k
nie dokończył. W j e d n y m z fragmentów pisze: „Prastare Ł u b o w i c e
- p o ł o ż e n i e z a m k u i o g r o d u , o g r ó d zajęczy, j a d a l n i a itd. z g r a j ą c y m
z e g a r e m , aleja, d r ó ż k i z b u k s z p a n e m , s z a c h o w n i c a c e s a r s k a , goź­
dziki itd. W i d o k p r z e z O d r ę w k i e r u n k u n i e b i e s k i c h K a r p a t o r a z
c i e m n y c h l a s ó w z lewej strony. - Ó w c z e s n y c z a s o r a z c i c h e ż y c i e .
J a k ojciec s p o k o j n i e s p a c e r u j e p o o g r o d z i e , d z i a d e k c h c i a ł z a m i e n i ć
się z k r ó l e m . W y c z e k i w a n i e n a p o c z t y l i o n a p r z y d o m k u u c i e c h ,
p o d c z a s g d y - we F r a n q ' i - r e w o l u c j a j u ż p o c z ę ł a z b i e r a ć ż n i w o
itd.". I n a s t ę p n i e : „Ta d o l i n a j e s z c z e j a k ś w i ę t a w y s p a , n i e n a r u s z o n a
przez wichurę n o w e g o czasu"16.
Ojczyste strony są dla Eichendorffa c z y m ś więcej niż tylko miej­
scem, budynkiem, krajobrazem, są również gniazdem społecznych
b l i s k i c h k o n t a k t ó w r o d z i n n y c h i przyjaźni, w k t ó r y m k a ż d y ma
swoje m i e j s c e i g d z i e się czuje b e z p i e c z n i e . A l e m y ś l , że „ H e i m a t "
m o ż e być przeniesiony wszędzie, iż m o ż e wędrować wraz z własną
r o d z i n ą d o G d a ń s k a , K r ó l e w c a , B e r l i n a a l b o D r e z n a , jest m u r ó w ­
n i e ż o b c a . D l a t e g o „ H e i m a t " j e s t t a k przemijalny. W c z a s i e p r z e ­
mian politycznych, gospodarczych oraz społecznych szczęśliwym
p r z y p a d k i e m j e s t to, g d y c z ł o w i e k z a c h o w u j e s w o j ą o j c z y z n ę p r z e z
c a ł e ż y c i e . O d n o s i się t o d o o k r e s u o k . 1 8 0 0 r., j a k r ó w n i e ż d o cza­
sów n a m współczesnych, do okresu globalizacji. M ł o d o ś ć Eichen­
dorffa b y ł a ś w i ę t e m s p ę d z o n y m w o j c z y s t y c h s t r o n a c h , j a k o d o ­
rosły człowiek mieszkał na obczyźnie i jest to życie, co prawda, nie
p o z b a w i o n e c i e p ł a , ale b e z b l a s k u - tej p r o b l e m a t y k i n i e m o g ę jed­
nak przedstawić w tym miejscu szczegółowo.
W j e g o poezji j a w i się s ł o w o „ H e i m a t " o k o ł o t r z y d z i e ś c i razy. P o ­
jawiają się tutaj w y r a z y z ł o ż o n e : g o r ą c z k a „ H e i m a t u " , p o z d r o w i e ­
n i e z „ H e i m a t u " , w y ż y n y , d ź w i ę k i , b r z e g , kraj, port, p l a ż a „ H e i m a ­
tu". Proszę posłuchać jeden z najpiękniejszych wierszy!
Schumann
skomponował muzykę
do
„Cyklu
Robert
pieśni".
Z kraju dzieciństwa błyskawic blask,
Chmur ciężkich korowody,
Rodziców życia płomyk zgasł,
Poniosły mnie Lety wody.
Tak szybko mija ludzki czas,
16
1
HKA 5, s. 65.
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
Wie bald, wie bald kommt die stille Zeit,
Da ruhe ich auch, und über mir
Rauschet die schöne Waldeinsamkeit
Und Keiner kennt mich auch hier.
18
W i e nicht selten b e i Eichendorff ist die G r ö ß e dieser Verse ihre geniale Einfalt. A u s B e w e g u n g , aus S p a n n u n g ist das Gedicht gebaut. B e w e g u n g ist L e b e n . R o t e Blitze, G e w i t t e r w o l k e n k o m m e n a u s d e r H e i m a t .
A b e r - so deute ich die logisch nicht ergründbare G e d a n k e n v e r b i n d u n g - sie k ö n n e n d e m lyrischen Ich nicht geschickt sein, w i e sonst im
Volkslied ein Vogel o d e r eine W o l k e v o n e i n e m liebenden M e n s c h e n
geschickt sein k ö n n e n . D e n n in der H e i m a t ist n i e m a n d mehr, der eine
Botschaft a u f d e n W e g bringen m ö c h t e , n i e m a n d , der dieses Ich kennt;
Vater u n d M u t t e r sind lange tot. Die H e i m a t ist für das Ich leer geword e n u n d hat d a m i t eigentlich aufgehört, H e i m a t zu sein. A u c h „hier",
wo das Ich jetzt lebt, w e r d e n Blitze u n d W o l k e n v o r ü b e r z i e h n u n d die
R u h e des Todes zurücklassen, die freilich als „ s c h ö n e W a l d e i n s a m keit" nichts E r s c h r e c k e n d e s hat u n d übrigens die T r e n n u n g v o n „dort"
u n d „hier" aufhebt. D a s Ich w i r d hier bald so v e r g e s s e n sein, w i e es
dort, in der Heimat, jetzt s c h o n ist. „In der F r e m d e heißt dieses Gedicht
- das Wider-Wort zu „ H e i m a t " ist also der Titel.
D i e g l e i c h e p r ä l o g i s c h e G e d a n k e n v e r b i n d u n g - u n d d e r gleiche
G e g e n s a t z „rot - t o t " - p r ä g e n d a s G e d i c h t Der alte Garten, v o n d e m
ich n u r die erste S t r o p h e lese:
Kaiserkron' und Päonien rot,
Die müssen verzaubert sein,
Denn Vater und Mutter sind lange tot.
Was blühn sie hier so allein?
19
K a i s e r k r o n e u n d P ä o n i e n s i n d v o n M e n s c h e n g e p f l a n z t , sie bedürfen d e r G e s e l l s c h a f t d e s M e n s c h e n , s i n d o h n e i h n „ a l l e i n " , dürften o h n e ihn e i g e n t l i c h n i c h t m e h r da sein. D e r alte G a r t e n , d a s verfallene S c h l o ß s i n d H e i m a t - R u i n e n .
N o c h e i n m a l : F a s t n i e b e i E i c h e n d o r f f w i r d H e i m a t als n a h und
g e g e n w ä r t i g erfahren. D a s L o b d e r H e i m a t als e i n e s r u h i g e n Be-
18
HKA 1,1 S. 280.
19
HKA 1,1 S. 368.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
Mnie też otuli wieczna cisza,
Nade mną się rozszumi las
Piosnką samotną, jak każdy z nas.
Przekład: Janusz Krosny
Co n i e r z a d k i e u Eichendorffa, r o z m i a r tych w i e r s z y s t a n o w i o ich
genialnej prostocie. W i e r s z oddaje ruch, napięcie. R u c h jest ż y c i e m .
C z e r w o n e b ł y s k a w i c e , b u r z o w e c h m u r y nadciągają z ojczyzny, ale j a k wnioskuję z logicznie p o w i ą z a n y c h myśli, k t ó r y c h n i e m o ż n a
zgłębić - nie m o g ł y o n e zostać p r z e s ł a n e p o d m i o t o w i l i r y c z n e m u , któ­
r y m w pieśniach l u d o w y c h jest z r e g u ł y ptak albo c h m u r a , p r z e s ł a n e
przez k o c h a j ą c e g o c z ł o w i e k a . P o n i e w a ż n i k o g o j u ż n i e ma w ojczys­
tych stronach, k t o m ó g ł b y przesłać m u n a d r o g ę w i a d o m o ś ć , n i k o g o ,
kto r o z p o z n a ł b y p o d m i o t liryczny; b o w i e m ojciec i m a t k a j u ż d a w n o
nie żyją. O j c z y z n a stała się dla p o d m i o t u lirycznego pusta, a t y m sa­
m y m przestała b y ć ojczyzną. R ó w n i e ż „tutaj", gdzie p o d m i o t liryczny
o b e c n i e żyje, p r z e c h o d z ą b ł y s k a w i c e , i c h m u r y i pozostawiają ciszę
śmierci, która o c z y w i ś c i e j a k o „ p i ę k n a leśna s a m o t n o ś ć " n i e jest przera­
żająca, a raczej ł a g o d z i rozłąkę z „ t a m " i „tutaj". P o d m i o t liryczny zo­
stanie tutaj w k r ó t c e z a p o m n i a n y , p o d o b n i e j a k o b e c n i e t a m w ojczy­
źnie. W i e r s z ten n o s i tytuł Na obczyźnie i ów w y r a z p r z e c i w s t a w n y jest
do w y r a z u „ H e i m a t " - ojczyste strony.
To s a m o prelogiczne powiązanie myśli - oraz to s a m o przeciwsta­
w i e n i e „ c z e r w o n e - n i e ż y w e " - c e c h u j ą w i e r s z Stary ogród, z k t ó r e ­
g o cytuję p i e r w s z ą strofę:
Czerwone lilie i peonie
W ogrodzie jak zaczarowane,
Rodzice sny śnią nieprześnione,
Czemuż więc kwiaty kwitną same?
Przekład: Janusz Krosny
C z e r w o n e lilie (tzn. cesarska k o r o n a ) i p i w o n i e zostały z a s a d z o n e
przez ludzi, potrzebują o b e c n o ś c i człowieka, b e z n i e g o są „ s a m e " i n i e
m o g ą istnieć. Stary ogród, z n i s z c z o n y z a m e k to ruiny „ H e i m a t u " - ro­
d z i n n y c h stron.
J e s z c z e raz n a l e ż y podkreślić, iż u Eichendorffa n i e m o ż n a p r a w i e
n i g d y o d c z u ć o b e c n o ś c i r o d z i n n y c h stron. B e z m a ł a w o g ó l e n i e znaj­
duje się u n i e g o p o c h w a ł y ojczyzny, będącej s p o k o j n ą własnością, b r a k
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
sitzes findet m a n b e i i h m k a u m , a u c h n i c h t das L o b d e s b o d e n s t ä n digen Menschen, der wie eine knorrige Eiche ruhig an seinem Ort
w ä c h s t . S e i n e M e n s c h e n sind m e i s t u n t e r w e g s , a u f d e r S u c h e . U n d
sind sie es nicht, b e s t e h t G e f a h r für sie. E i c h e n d o r f f s p o p u l ä r e s
W a n d e r l i e d „ W e m G o t t will r e c h t e G u n s t e r w e i s e n " , d a s S i e alle
k e n n e n , b e s t e h t i n d e n L e s e - u n d L i e d e r b ü c h e r n m e i s t n u r a u s drei
S t r o p h e n . D i e H e r a u s g e b e r s c h e i n e n sich v e r s c h w o r e n z u h a b e n ,
d i e z w e i t e S t r o p h e z u u n t e r d r ü c k e n , weil sie n i c h t s o glatt ü b e r die
L i p p e n k o m m t . A b e r sie g e h ö r t e v o n A n f a n g a n d a z u . U m s o überr a s c h t e r u n d erfreuter w a r ich, d a ß der K i n d e r c h o r d e s G y m n a s i u m s von Gregorsdorf soeben auch diese meist unterdrückte
S t r o p h e g e s u n g e n hat. H ö r e n S i e d e n Text n o c h e i n m a l :
Die Trägen, die zu Hause liegen,
Erquicket nicht das Morgenroth.
Sie wissen nur von Kinderwiegen,
Von Sorgen, Last und Noth um Brodt.
20
J o s e p h v o n Eichendorff hat d e n größeren Teil seines L e b e n s in sehr
b e s c h e i d e n e n Verhältnissen, fast k ö n n t e m a n sagen: in A r m u t , verbracht. W e d e r das K i n d e r w i e g e n n o c h Sorgen, Last u n d N o t u m Brot
w a r e n i h m fremd. A b e r er hat darüber nie vergessen, d a ß es die Aufgabe des M e n s c h e n ist, sich a u f das L e b e n in ferneren u n d g r ö ß e r e n Räum e n z u rüsten, a u f d e m S p r u n g z u bleiben.
D a v o n spricht er in e i n e m G e d i c h t , d a s d e n Titel Der Pilot trägt.
E s b e s t e h t a u s drei S t r o p h e n ; j e d e b e s c h r e i b t die W i r k u n g e i n e r der
drei g ö t t l i c h e n T u g e n d e n a u f d e n M e n s c h e n .
Glaube stehet still erhoben
Uber'm nächt'gen Wellenklang,
Lieset in den Sternen droben
Fromm des Schiffleins sichern Gang.
Liebe schwellet sanft die Segel,
Dämmernd zwischen Tag und Nacht
Schweifen
Paradiesesvögel,
Ob der Morgen bald erwacht?
22
2 0
HKA 1,1 S. 10.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden'
jest również p o c h w a ł y c z ł o w i e k a osiadłego, który, p o d o b n i e j a k s ę k a t y
dąb, rośnie spokojnie n a j e d n y m miejscu. Postacie w y k r e o w a n e p r z e z
poetę znajdują się p r a w i e z a w s z e w podróży, poszukują. A jeżeli t e g o
nie czynią, ciąży n a d n i m i n i e b e z p i e c z e ń s t w o . P o p u l a r n a pieśń po­
dróżnicza „ G d y B ó g ci ł a s k ę c h c e o k a z a ć " 1 7 , k t ó r ą P a ń s t w o znają, w
książkach i ś p i e w n i k a c h składa się, z reguły, z trzech z w r o t e k . Ma się
wrażenie, j a k b y w y d a w c y się sprzysięgli, by p o m i j a ć d r u g ą strofę, po­
nieważ nie p r z e c h o d z i o n a tak ł a t w o p r z e z usta, ale w c h o d z i ł a o n a
przecież od początku w skład całości. B y ł e m bardziej z a s k o c z o n y i ura­
dowany t y m faktem, iż dzieci z g i m n a z j u m w G r z e g o r z o w i c a c h za­
śpiewały w ł a ś n i e tę z r e g u ł y p o m i j a n ą strofę. P r o s z ę p o s ł u c h a ć j e s z c z e
raz tego tekstu:
Biednemu pośród wrzasku
dzieci
Jutrzenka nie ożywi nieba,
Dzień jego znojem umęczony,
Troską o grosz i kromkę chleba.
Przekład: Janusz Krosny
Joseph von Eichendorff spędził przeważającą część życia w bar­
dzo s k r o m n y c h w a r u n k a c h , m o ż n a b y w r ę c z r z e c w b i e d z i e . N i e
było m u o b c e a n i k o ł y s a n i e dzieci, a n i kłopoty, a n i b r z e m i ę i t r o s k a
o chleb. Nigdy nie z a p o m n i a ł jednak, co jest z a d a n i e m człowieka,
aby p r z y g o t o w a ć się do ż y c i a w d a l e k i c h i w i ę k s z y c h p r z e s t w o ­
rzach, a b y z a w s z e m ó c z a j m o w a ć się s p r a w a m i a k t u a l n y m i .
O t y m m ó w i E i c h e n d o r f f w w i e r s z u , k t ó r y n o s i t y t u ł Der Pilot
( P r z e w o d n i k ) . S k ł a d a się on z t r z e c h strof; k a ż d a z n i c h o p i s u j e od­
działywanie jednej z trzech cnót Boskich na człowieka:
Nad morzem ludzkiego życia
Wiara trwa cicha w niebiosach,
Wśród gwiazd jej gwiazda jedyna
Rozstrzyga o naszych losach.
Miłość nadyma nam żagle
W rejsie przez noce i dnie,
17
Tłum. Jacek St. Buras, w: Aus dem Leben eines Taugenichts / Z życia Nicponia,
Würzburg 2003, s. 9.
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
Morgen will sich kühn entzünden,
Nun wird's mir auf einmal kund:
Hoffnung wird die Heimath finden
Und den stillen Ankergrund.
21
D i e Heimat, v o n der hier die R e d e ist, liegt nicht z u r ü c k in einer unw i e d e r b r i n g l i c h e n Vergangenheit, in der Naivität der Kindheit, in der
R u h e eines w e l t a b g e s c h i e d e n e n F l e c k e n s Erde, in familiärer Idylle. Sie
liegt vor d e m M e n s c h e n , d e s s e n Lebensschiff auf u n r u h i g e r S e e liegt,
aber d e n G l a u b e n als Orientierung, die L i e b e als Antriebskraft, die
Hoffnung als Inspiration hat. „Hoffnung wird die H e i m a t finden!"
M e i n e D a m e n u n d H e r r e n v o m L u b o w i t z e r Eichendorff-Verein, lieb e G ä s t e v o n n a h u n d fern! S i e sind heute w i e alljährlich z u E h r e n des
Dichters z u s a m m e n g e k o m m e n , d e n Sie lieben, w i e ich ihn liebe. Ich
g r ü ß e Sie! Sie h a b e n m i r d e n ehrenvollen Auftrag erteilt, h e u t e zu
I h n e n z u sprechen. M e i n e F r a u u n d ich h a b e n u n s gestern m ü h s a m
d u r c h d e n oberschlesischen S c h n e e gekämpft, aber w i r sind g e r n gek o m m e n . Ich d a n k e Ihnen! Z u m guten Schluß m ö c h t e ich I h n e n u n d
a u c h m i r selbst zweierlei sagen: F r e u e n w i r u n s darüber, d a ß in
u n s e r m Teil der Welt z u m i n d e s t kein Krieg m e h r M e n s c h e n das raubt,
w a s ihnen irdische H e i m a t ist, u n d arbeiten w i r daran, d a ß es so bleibt!
Vor der K i r c h e v o n L u b o w i t z , i n der w i r vorhin z u s a m m e n e i n e M e s s e
gefeiert haben, steht ein G e d e n k s t e i n mit der Inschrift „ O r e m u s et labor e m u s pro p a c e " . Zweitens: G e b e n w i r Eichendorff a u c h d a d u r c h die
Ehre, d a ß w i r ihn lesen! Er will nicht w i e eine F a h n e „hochgehalten",
s o n d e r n e r n s t g e n o m m e n w e r d e n . G e w i ß w a r a u c h e r ein K i n d seiner
Zeit u n d k e i n e s w e g s v o n I r r t ü m e r n frei. A b e r er w a r sich zeitlebens
d e s s e n b e w u ß t , w a s der heilige A u g u s t i n u s seinen B e k e n n t n i s s e n in
e i n e m G e b e t vorangestellt hat: „Fecisti n o s ad te et i n q u i e t u m est cor
n o s t r u m d o n e c requiescat i n t e . " „ A u f D i c h hin hast D u u n s geschaffen, u n d ruhelos ist u n s e r Herz, bis es in D i r ruht." H e u t z u t a g e werden, w i e es scheint, n u r n o c h der Fitneß n e u e T e m p e l errichtet, heutzutage will uns die Werbung weismachen, mit der richtigen Urlaubsreise,
d e m richtigen Parfüm o d e r d e m r i c h t i g e n B i e r k ö n n t e n w i r das Glück
kaufen. Da ist das Wort des Heiligen ein W o r t z u m Alltag.
Volkmar Stein
„Hoffnung wird die Heimat finden"
Myśl nasza tęskni do raju:
Jutrzenki dla ciebie i mnie.
Świt się ogniście rozpala
I nagle już wiem o brzasku:
Myśmy ostoją nadziei
I w jej grzejemy się blasku.
Przekład: Janusz Krosny
O j c z y z n a , o której j e s t m o w a , n i e znajduje się w p r z e s z ł o ś c i , k t ó ­
ra n i e m o ż e p o w r ó c i ć , w n a i w n o ś c i d z i e c i ń s t w a , w c i s z y s k r a w k a
z i e m i o d d z i e l o n e g o od świata, w r o d z i n n e j idylli. R o z p o ś c i e r a się
p r z e d c z ł o w i e k i e m , k t ó r e g o s t a t e k ż y c i a znajduje się n a n i e s p o k o j ­
n y m m o r z u , ale k t ó r e g o w i a r a s t a n o w i o r i e n t a c j ę , m i ł o ś ć jest siłą na­
pędową, nadzieja to inspiracja. „Nadzieja znajdzie ojczyznę!".
Szanowni Państwo z Centrum Kultury w Łubowicach, Szanowni
G o ś c i e z b l i s k a i z d a l e k a ! S p o t k a l i ś c i e się dzisiaj, j a k co r o k u , a b y
uczcić poetę, którego kochacie, podobnie jak ja. Pozdrawiam Was!
Z l e c i l i ś c i e m i t o d o s t o j n e z a d a n i e , a b y dzisiaj d o W a s p r z e m a w i a ć .
M o j a ż o n a i ja p r z e d z i e r a l i ś m y się w c z o r a j z w i e l k i m t r u d e m p r z e z
g ó r n o ś l ą s k i śnieg, a l e p r z y j e c h a l i ś m y c h ę t n i e . D z i ę k u j ę W a m !
N a d o b r y k o n i e c c h c i a ł b y m sobie i W a m p o w i e d z i e ć d w i e rzeczy:
c i e s z m y się tym, iż przynajmniej w n a s z y m zakątku z i e m i wojna nie
o d b i e r a l u d z i o m tego, c o s t a n o w i ich z i e m s k ą ojczyznę, p r a c u j m y rów­
n i e ż n a d tym, aby tak w ł a ś n i e p o z o s t a ł o ! P r z e d k o ś c i o ł e m w Ł u b o w i ­
cach, w k t ó r y m w ł a ś n i e u c z e s t n i c z y l i ś m y r a z e m we m s z y świętej, znaj­
duje się obelisk p a m i ą t k o w y z n a p i s e m „ O r e m u s et l a b o r e m u s p r o
p a c e " . Po drugie - o k a ż m y Eichendorffowi s z a c u n e k , czytając go! N i e
chce o n b y ć t r z y m a n y jak s z t a n d a r „ w g ó r z e " , lecz p r a g n i e b y ć trakto­
w a n y p o w a ż n i e . Z p e w n o ś c i ą r ó w n i e ż i on b y ł d z i e c k i e m s w e g o c z a s u
i z a p e w n e też się mylił. A l e b y ł przez całe ż y c i e ś w i a d o m tego, o c z y m
m ó w i św. A u g u s t y n w m o d l i t w i e poprzedzającej w y z n a n i a : „Fecisti
n o s ad te et i n q u i e t u m est cor n o s t r u m d o n e c requescat in t e " - „ S t w o ­
rzyłeś n a s na Swoje p o d o b i e ń s t w o , i n i e s p o k o j n y m jest n a s z e serce, aż
s p o c z n i e w T o b i e " . Dzisiaj w z n o s i się, jak się wydaje, w y ł ą c z n i e n o w e
świątynie p o ś w i ę c o n e fitnesowi, dzisiaj r e k l a m a c h c e n a s p r z e k o n a ć ,
ż e szczęście m o ż n a k u p i ć wybierając w ł a ś c i w ą p o d r ó ż , o d p o w i e d n i
perfum albo o d p o w i e d n i e p i w o . W z w i ą z k u z t y m n i e c h s ł o w o święte­
g o b ę d z i e s ł o w e m n a c o dzień.
Przekład:
Gabriela
Jelitto-Piechulik
Volkmar Stein
„Nadzieja znajdzie ojczyznę"
Max Herrmann-Neiße
Ein deutscher Dichter bin ich einst gewesen
E i n d e u t s c h e r D i c h t e r b i n i c h einst g e w e s e n ,
die H e i m a t k l a n g i n m e i n e r M e l o d i e ,
ihr L e b e n w a r i n m e i n e m L i e d z u lesen,
d a s m i t ihr w e l k t e u n d m i t ihr g e d i e h .
Die Heimat hat mir Treue nicht gehalten,
sie g a b sich g a n z d e n b ö s e n T r i e b e n hin,
s o k a n n i c h n u r i h r T r a u m b i l d n i c h t gestalten,
d e r i c h i h r t r o t z d e m treu g e b l i e b e n b i n .
I n ferner F r e m d e m a l i c h ihre Z ü g e
zärtlich g e d e n k e n d mir mit Worten nah,
die A b e n d g i e b e l u n d die S c h w a l b e n f l ü g e
u n d alles G l ü c k , w a s e i n s t m i r dort g e s c h a h .
D o c h h i e r w i r d n i e m a n d m e i n e V e r s e lesen,
ist n i c h t s , w a s m e i n e r S e e l e S p r a c h e spricht:
e i n d e u t s c h e r D i c h t e r b i n ich einst g e w e s e n ,
j e t z t ist m e i n L e b e n S p u k w i e m e i n G e d i c h t .
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Max
Herrmann-NeiSe
Byłem ja niegdyś niemieckim poetą
B y ł e m j a n i e g d y ś n i e m i e c k i m poetą,
Ojczyzny g ł o s e m dźwięczała moja pieśń,
W mojej poezji t ę t n i ł o jej ż y c i e .
Pieśń i ojczyzna kwitły i więdły wraz.
Ojczyzna wierności mi nie dochowała
O d d a ł a się t r y b o m n i e c n y m i z ł y m .
T e r a z t y l k o w e ś n i e p o d z i w i a m jej p i ę k n o ,
B o m i m o zdrady, w c i ą ż w i e r n y j e s t e m j e j .
N a o b c e j z i e m i m a l u j ę jej kształty,
C z u l e m y ś l ę o niej, s ł o w a m i p i e s z c z ę ,
D a c h y o zmroku, jaskółki na niebie,
I w s z e l k i e s z c z ę ś c i e , k t ó r e p r z e ż y ł e m w niej.
Tutaj m o i c h w i e r s z y n i k t n i e p r z e c z y t a ,
T u j ę z y k a m e g o s e r c a n i e z n a nikt.
B y ł e m j a n i e g d y ś n i e m i e c k i m poetą,
T e r a z z o s t a ł o mi t y l k o ż y c i e i p i e ś ń .
Przekład: J.S.-R.
ZESZYTY EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
Helmut Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
Kämpfer in der Soutane für Kirche, Volk und Vaterland
Im 8.Schlesienseminar, das Ende September 2004 in G r o ß Stein
stattfand, b e z e i c h n e t e d e r Verfasser i n s e i n e m V o r t r a g ü b e r „ D i e
Zentrumspartei in Oberschlesien während der Weimarer Republik"
e i n i g e G e i s t l i c h e , d i e p o l i t i s c h e M a n d a t e i n n e h a t t e n , als „ P o l i t k l e r i k e r " . I n d e r a n s c h l i e ß e n d e n D i s k u s s i o n w a n d t e sich ein P f a r r e r heftig g e g e n d i e s e n T e r m i n u s , d a e r für e i n e n P r i e s t e r e n t w ü r d i g e n d
u n d d i s k r i m i n i e r e n d sei. A n d e r e D i s k u s s i o n s t e i l n e h m e r d a g e g e n ,
die diesem Begriff weniger ablehnend gegenüberstanden, meinten,
d a ß m a n z . B . C a r l U l i t z k a , d e r als Pfarrer i n R a t i b o r d r e i K a p l ä n e
g e h a b t h a b e , d u r c h a u s als „ P o l i t k l e r i k e r " b e z e i c h n e n k ö n n e .
D i e s e Art v o n Politikern g a b es längst, b e v o r der Verfasser diesen
A u s d r u c k prägte. Es g a b sie bereits in der Frankfurter Nationalvers a m m l u n g v o n 1 8 4 8 / 4 9 . G e m e i n t sind i n der Reihenfolge des z u s a m m e n g e s e t z t e n W o r t e s solche Geistliche, die sich m e h r um die Politik
als um die ihnen v o n A m t s w e g e n anvertrauten „Seelen s o r g e n " - sei
es im Vereinswesen, in der Presse oder in d e n P a r l a m e n t e n . V o n deuts c h e n Klerikern, die s o z u s a g e n „ h a u p t a m t l i c h " in die Politik überwechselten, sei lediglich L u d w i g K a a s genannt,
der F ü h r e r der
Z e n t r u m s p a r t e i ( 1 9 2 9 - 1 9 3 3 ) . A u ß e r h a l b v o n D e u t s c h l a n d stieg ein katholischer Geistlicher s o g a r bis z u m R e g i e r u n g s c h e f auf, n ä m l i c h J o s e f
Tiso, der als s l o w a k i s c h e r Ministerpräsident ( 1 9 3 8 - 1 9 4 5 ) e n g m i t A d o l f
Hitler z u s a m m e n a r b e i t e t e .
Bereits in d e m g e n a n n t e n ersten g e s a m t d e u t s c h e n P a r l a m e n t v o n
1 8 4 8 / 4 9 s a ß e n vier oberschlesische Geistliche: erstens F r a n z H e i d e , der
b e k a n n t e u n d verdiente Pfarrer v o n Ratibor, der d a s M a n d a t für den
Wahlkreis Ratibor innehatte, b e v o r er es A n f a n g 1 8 4 9 an C y p r i a n Lelek, K a p l a n in H o c h k r e t s c h a m , Kreis L e o b s c h ü t z , weitergab; drittens
F r a n z Suchan, Pfarradministrator in Guttentag u n d später in Czarnow a n z , der v o m W a h l k r e i s G r o ß - S t i e h l i t z g e w ä h l t w o r d e n war, u n d
viertens A n a s t a s i u s S e d l a g a u s Dittmerau, Kreis L e o b s c h ü t z , der als
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Helmut Neubach
.Kapłam-polttycy'''na Górnym Śląsku (1848-1933)
Bojownicy w sutannie - za Kościół, naród i ojczyznę
W c z a s i e ó s m e g o s e m i n a r i u m ś l ą s k i e g o , k t ó r e o d b y ł o się w k o ń ­
c u w r z e ś n i a 2 0 0 4 r o k u w K a m i e n i u Ś l ą s k i m , a u t o r n i n i e j s z e g o arty­
k u ł u w s w o i m r e f e r a c i e nt. „ P a r t i a C e n t r u m n a G ó r n y m Ś l ą s k u
w czasie Republiki Weimarskiej", kilku d u c h o w n y c h posiadających
mandaty polityczne określił m i a n e m „kapłanów-polityków" (w ję­
z y k u n i e m i e c k i m : P o l i t k l e r i k e r ) . W d y s k u s j i j e d e n z k s i ę ż y o s t r o za­
protestował przeciwko t e m u określeniu, uważając, że zniesławia
o n o o s o b ę d u c h o w n ą i d y s k r y m i n u j e ją. N a t o m i a s t i n n i d y s k u t a n c i ,
mniej negatywnie nastawieni w o b e c tego określenia, uważali, że
n p . ks. C a r l a U l i t z k ę , m a j ą c e g o w R a c i b o r z u t r z e c h w i k a r y c h , z c a ł ą
pewnością m o ż n a określić m i a n e m „kapłana-polityka".
T e n rodzaj p o l i t y k ó w i s t n i a ł j u ż , z a n i m a u t o r a r t y k u ł u u k u ł t o
określenie. M o ż n a ich b y ł o spotkać w czasie frankfurckiego Zgro­
madzenia N a r o d o w e g o w latach 1848/49. Tak z ł o ż o n y m s ł o w e m
o k r e ś l a n o t y c h d u c h o w n y c h , k t ó r z y t r o s z c z y l i się w i ę c e j o p o l i t y k ę
n i ż o d u s z p a s t e r s t w o , p o w i e r z o n e im z racji i c h funkq'i d u c h o w e j c z y to w r o z m a i t y c h s t o w a r z y s z e n i a c h , w p r a s i e l u b p a r l a m e n c i e .
Jeśli c h o d z i o n i e m i e c k i c h d u c h o w n y c h , k t ó r z y w e s z l i g ł ę b i e j w p o ­
litykę, t o t r z e b a w y m i e n i ć ks. L u d w i g a K a a s a , p r z y w ó d c ę partii
C e n t r u m (1929-1933). Poza granicami N i e m i e c d u c h o w n y katolicki
został nawet szefem rządu. B y ł n i m Josef Tiso, który jako premier
S ł o w a c j i ( 1 9 3 8 - 1 9 4 5 ) ściśle w s p ó ł p r a c o w a ł z A d o l f e m H i t l e r e m .
Już we wspomnianym pierwszym ogólnoniemieckim parlamencie
z r o k u 1848/49 z a s i a d a ł o czterech g ó r n o ś l ą s k i c h d u c h o w n y c h : pierw­
s z y to ks. F r a n z H e i d e , z n a n y i z a s ł u ż o n y p r o b o s z c z z R a c i b o r z a , k t ó r y
p o s i a d a ł m a n d a t z o k r ę g u raciborskiego, z a n i m n a p o c z ą t k u r o k u 1 8 4 9
o t r z y m a ł go ks. C y p r i a n Lelek, w i k a r y w W ó d c e w p o w i e c i e g ł u b c z y c k i m ; t r z e c i m b y ł ks. F r a n z S u c h a n , a d m i n i s t r a t o r parafialny w D o b r o ­
d z i e n i u a p o t e m w C z a r n o w ą s a c h , w y b r a n y w s t r z e l e c k i m o k r ę g u wy­
b o r c z y m ; c z w a r t y to ks. A n a s t a s i u s S e d l a g z D z i e ć m a r o w a w p o w i e c i e ,
ZESZYTY EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
Polnische Reichstucsühctiirdnctc atc; Oherschlvsien nach der Wahl von 1907
Links oben Adam Napieralski, rechts oben Pfarrer Paul (Pawel) Brandys, mitte
Albert (Wojciech) Korfanty, links unten Pfarrer Alexander (Aleksander)
Skowroński, rechts unten Pfarrer Theodor (Teodor) Jankowski.
Od lewej u góry Adam Napieralski, proboszcz Paweł Brandys, w środku
Wojciech Korfanty, od lewej u dołu proboszcz Aleksander Skowroński
i proboszcz Teodor Jankowski.
B i s c h o f v o n K u l m e i n e n w e s t p r e u ß i s c h e n W a h l k r e i s vertrat. K e i n ge­
b ü r t i g e r O b e r s c h l e s i e r w a r d a g e g e n M e l c h i o r v.
Diepenbrock,
der
F ü r s t b i s c h o f v o n Breslau, d e r v o m W a h l k r e i s O p p e l n n a c h Frankfurt
entsandt wurde.
A b e r längst nicht alle vier o d e r fünf wird m a n als Politkleriker
bezeichnen
können.
Die beiden
Bischöfe
Sedlag
und
Diepen­
b r o c k k o n n t e n e s s i c h n i c h t l e i s t e n , l a n g e W o c h e n v o n i h r e m ho­
h e n A m t f e r n z u b l e i b e n , u n d k e h r t e n s c h o n n a c h w e n i g e n Mona­
ten
nach
Breslau
bzw.
nach
Kulm
zurück.
Auch
Lelek
und
S u c h a n w a r e n n u r p a r l a m e n t a r i s c h e „Eintagsfliegen". Lediglich
F r a n z H e i d e w i r d m a n e i n e n P o l i t k l e r i k e r n e n n e n dürfen, zumal
e r a l s v i e l s e i t i g e r S t a d t p f a r r e r v o n R a t i b o r ( 1 8 3 7 - 1 8 6 7 ) d r e i JahrHelmut Neubach
Politkleriker in O b e r s c h l e s i e n (1848-1933)
Grób ks. Czesława Klimasa w Tarnowie Opolskim.
Das Grab von Ceslaus Klimas in Tarnau.
g ł u b c z y c k i m , który j a k o b i s k u p C h e ł m n a r e p r e z e n t o w a ł w s c h o d n i o p r u s k i o k r ę g wyborczy. N i e b y ł G ó r n o ś l ą z a k i e m z u r o d z e n i a ks. M e l ­
c h i o r v. D i e p e n b r o c k , a r c y b i s k u p w r o c ł a w s k i , w y s ł a n y do Frankfurtu
z opolskiego okręgu wyborczego.
Ale nie
można
wszystkich
tych
duchownych bez
zastrzeżeń
uznać za „kapłanów-polityków". Obydwaj biskupi Sedlag i Diepen­
b r o c k n i e m o g l i s o b i e p o z w o l i ć n a to, a b y n a d ł u g i e t y g o d n i e o p u ­
ścić s w o j e w y s o k i e s t a n o w i s k a i j u ż p o k i l k u m i e s i ą c a c h w r ó c i l i d o
W r o c ł a w i a l u b też d o K u l m . T a k ż e k s i ę ż a L e l e k i S u c h a n b y l i p a r l a ­
mentarnymi efemerydami.
A l e ks.
Franza Heidego można bez
wątpienia nazwać kapłanem-politykiem, gdyż ten wszechstronny
Helmut Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
zehnte lang nicht nur das kirchliche, sondern auch das politische Leben in Ratibor und U m g e b u n g bestimmte. Er betätigte
sich führend in der B e k ä m p f u n g der Typhusepidemie 1847/48,
g r ü n d e t e V e r e i n e , u . a . 1 8 4 8 d e n K a t h o l i s c h e n V o l k s v e r e i n für
O b e r s c h l e s i e n , f ö r d e r t e d a s B i l d u n g s w e s e n u n d u n t e r s t ü t z t e eifrig A l o i s F i e t z e k i m K a m p f g e g e n die B r a n n t w e i n p e s t . W e n n ein
Vertreter des K ö n i g s h a u s e s Oberschlesien besuchte, w a r er es,
der ihn im N a m e n der oberschlesischen Geistlichkeit willkomm e n h i e ß . K e i n W u n d e r , d a ß a u c h d i e R e g i e r u n g a u f H e i d e aufm e r k s a m w u r d e . Er hatte P r o p s t an St. H e d w i g in B e r l i n w e r d e n
k ö n n e n , e r w a r „ e p i s k o p a b e l " - a l s o B i s c h o f s k a n d i d a t - für B r e s l a u ( 1 8 5 3 ) u n d für K u l m ( 1 8 5 7 ) , j e d o c h l e h n t e e r s t e t s a b , u m
Pfarrer in Ratibor bleiben zu können. Lediglich z u m E h r e n d o m herrn des Breslauer D o m k a p i t e l s ließ er sich berufen. Heide war
der Begründer eines der „politischen Pfarrhäuser" in Oberschlesien, aus d e m später n o c h H e r m a n n Schaffer u n d Carl Ulitzka
hervorgegangen
sind.
Z w i s c h e n 1 8 4 9 u n d 1 8 7 1 w ä h l t e n die O b e r s c h l e s i e r e i n g u t e s D u t zend Geistliche in das Preußische Abgeordnetenhaus, doch waren
sie ü b e r w i e g e n d p o l i t i s c h e „ E i n t a g s f l i e g e n " , w e n n m a n v o n d e m i n
Matzkirch, Kreis Cosel, geborenen späteren D o m p r o p s t Josef Neuk i r c h absieht, d e r z u d e n B e g r ü n d e r n d e r „ K a t h o l i s c h e n F r a k t i o n " ,
d e r V o r l ä u f e r i n d e r Z e n t r u m s p a r t e i , zählt. A l s E r z p r i e s t e r fungiera u c h g r o ß e n p o l i t i s c h e n Einfluß a u s ü b e n k o n n t e n .
Eine „Eintagsfliege" zwar im Parlament (1849-1851) war Joseph
S c h a f f r a n e k ( S z a f r a n e k ) , d e r l a n g j ä h r i g e Pfarrer v o n B e u t h e n , der
1 8 6 7 a u c h für d e n N o r d d e u t s c h e n R e i c h s t a g k a n d i d i e r t e , allerdings
v e r g e b l i c h . V o n allen h i e r a n g e f ü h r t e n P o l i t k l e r i k e r n w a r e r j e d o c h
einer der aktivsten. Der amerikanische Historiker N o r m a n Davies
n e n n t i n s e i n e r G e s c h i c h t e P o l e n s ( „ G o d ' s P l a y g r o u n d " ) n u r zwei
.radical p r i e s t s " , n ä m l i c h S c h a f f r a n e k u n d J a n K a p i c a .
D i e g r o ß e Z e i t d e r o b e r s c h l e s i s c h e n P o l i t k l e r i k e r setzte j e d o c h
erst i m K a i s e r r e i c h ein. U n t e r d e n z w ö l f R e i c h s t a g s w a h l k r e i s e n des
Regierungsbezirks Oppeln, der mit d e m preußischen Oberschlesien i d e n t i s c h war, g a b e s n u r e i n e n , i n d e m n i e e i n k a t h o l i s c h e r
Geistlicher kandidierte,
und das war ausgerechnet Neisse,
das
. s c h l e s i s c h e R o m " . H i e r k a n d i d i e r t e u n d s i e g t e b e i z w ö l f v o n insges a m t 1 3 W a h l e n e i n fürstbischöflicher Stiftsrat, i m m e r h i n a u c h ein
Helmut
Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
p r o b o s z c z w R a c i b o r z u ( 1 8 3 7 - 1 8 6 7 ) p r z e z t r z y d z i e ś c i lat w p ł y w a ł
n i e t y l k o na ż y c i e k o ś c i e l n e , ale t a k ż e i p o l i t y c z n e w m i e ś c i e i całej
okolicy.
Przewodził
akcji
zwalczania
epidemii
tyfusu
w
roku
1847/48, z a k ł a d a ł t o w a r z y s t w a , m. in. w 1 8 4 8 r. K a t o l i c k i Z w i ą z e k
L u d o w y dla G ó r n e g o Ś l ą s k a , w s p i e r a ł o ś w i a t ę i w s p o m a g a ł gorli­
w i e ks. A l o j z e g o F i t z k a w w a l c e p r z e c i w k o p l a d z e p i j a ń s t w a . J e ś l i
j a k i ś p r z e d s t a w i c i e l d o m u k r ó l e w s k i e g o o d w i e d z a ł G ó r n y Śląsk, t o
on był tym, który witał go w imieniu górnośląskiego duchowie­
ń s t w a . N i c z a t e m d z i w n e g o , ż e t a k ż e r z ą d z w r ó c i ł u w a g ę n a ks. H e i d e g o . M ó g ł z o s t a ć p r o b o s z c z e m w k o ś c i e l e św. J a d w i g i w B e r l i n i e ,
b y ł „ e p i s c o b a b i l i s " , czyli k a n d y d a t e m n a b i s k u p a - w e W r o c ł a w i u
(1853 rok) i w C h e ł m i e (1857 rok), jednakże stanowisk tych nie
przyjął, p r a g n ą c p o z o s t a ć p r o b o s z c z e m w R a c i b o r z u . O s t a t e c z n i e
z g o d z i ł się n a s t a n o w i s k o h o n o r o w e g o k a n o n i k a w r o c ł a w s k i e j k a p i ­
tuły katedralnej. Ks. H e i d e był twórcą j e d n e g o z „politycznych pro­
b o s t w " na G ó r n y m Śląsku, z którego to później wyszli księża Her­
m a n n Schaffer i Carl Ulitzka.
M i ę d z y r o k i e m 1 8 4 9 a 1 8 7 1 G ó r n o ś l ą z a c y w y b r a l i c o n a j m n i e j tu­
zin d u c h o w n y c h do pruskiego parlamentu, j e d n a k ż e byli oni prze­
w a ż n i e „ p o l i t y c z n y m i e f e m e r y d a m i " , p o m i j a j ą c ks. J o s e f a N e u k i r cha, późniejszego proboszcza katedralnego, u r o d z o n e g o w M a c i o wakrzu w powiecie kozielskim, należącego do założycieli "Frakq'i
K a t o l i c k i e j " , p o p r z e d n i c z k i Partii C e n t r u m . W i e l u s p o ś r ó d n i c h
było także inspektorami szkolnymi, dzięki c z e m u mogli wywierać
silniejszy w p ł y w p o l i t y c z n y . E f e m e r y d ą w p a r l a m e n c i e b y ł ks. J o ­
seph Schaffranek (Szafranek), wieloletni proboszcz w Bytomiu. Ze
w s z y s t k i c h tutaj w y m i e n i o n y c h k a p ł a n ó w - p o l i t y k ó w b y ł o n j e d n a ­
kże najaktywniejszy. A m e r y k a ń s k i historyk N o r m a n Davies w y m i e ­
n i a w swojej h i s t o r i i P o l s k i ( „ B o ż e I g r z y s k o " ) j e d y n i e d w ó c h „ r a d i cals p r i e s t s " - a m i a n o w i c i e ks. S c h a f f r a n k a i ks. J a n a K a p i c ę .
S p r z y j a j ą c y c z a s dla g ó r n o ś l ą s k i c h k a p ł a n ó w - p o l i t y k ó w n a s t ą p i ł
dopiero w okresie
cesarstwa.
Wśród
dwunastu
okręgów wybor­
c z y c h rejencji o p o l s k i e j b y ł t y l k o j e d e n , w k t ó r y m n i e k a n d y d o w a ł
k a t o l i c k i d u c h o w n y - b y ł n i m o k r ę g n y s k i Tutaj n i e t y l k o k a n d y d o ­
wał, a l e i z w y c i ę ż y ł (w d w u n a s t u z t r z y n a s t u w y b o r ó w ) a r c y b i s k u ­
p i r a d c a kolegiaty, z a t e m t a k ż e d u c h o w n y . W ś r ó d d z i e w i ę c i u du­
c h o w n y c h , p o s i a d a c z y m a n d a t ó w , z n a j d o w a ł o się t a k ż e k i l k a „ p o l i ­
tycznych
efemeryd",
z
drugiej
strony
byli
wśród
nich
także
prawdziwi politycy (politycy z krwi i kości).
Helmut
Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
„Schwarzer". Unter den neun geistlichen Mandatsträgern befanden
sich zwar ebenfalls einige „politische Eintagsfliegen", andererseits
aber auch mehrere „Vollblutpolitiker".
Welchen Einfluß der katholische Klerus n a c h d e m A u s b r u c h des
K u l t u r k a m p f e s b e s a ß , b e w e i s t die T a t s a c h e , d a ß k l e i n e , p o l i t i s c h
v ö l l i g u n b e k a n n t e D o r f p f a r r e r h o h e n A d l i g e n u n d M a g n a t e n der
Reichspartei das M a n d a t a b z u n e h m e n vermochten. 1874 siegte Ludwig Edler aus Bujaköw im Wahlkreis Kattowitz-Zabrze über den
Grafen Arthur v. Saurma (Jeltsch) und 1875 Karl Gratza aus Himmelwitz über den steinreichen H e r z o g v. Ujest (Slawentzitz). Das
g r ö ß t e A u f s e h e n e r r e g t e j e d o c h d e r v i e r m a l i g e S i e g d e s V i k a r s Edua r d M ü l l e r i m W a h l k r e i s P l e ß - R y b n i k ü b e r d e n e b e n f a l l s steinreic h e n H e r z o g v . R a t i b o r ( R ä u d e n ) . D a b e i h a t d e r n a c h B e r l i n versetzt e V i k a r M ü l l e r , d e r d a s M a n d a t für P l e ß - R y b n i k z w e i J a h r z e h n t e
hindurch behaupten konnte,
i n s e i n e m W a h l k r e i s n i e m a l s eine
W a h l k u n d g e b u n g a b g e h a l t e n ! D i e W a h l a g i t a t i o n n a h m e n i h m nämlich die O r t s p f a r r e r a b , die sich d a m i t w e n n a u c h n u r für k u r z e Zeit
- n ä m l i c h w ä h r e n d d e r p a a r W o c h e n d e s W a h l k a m p f e s - als kleine
„ P o l i t k l e r i k e r " b e t ä t i g t e n . D e r S i e g d e s V i k a r s E d u a r d M ü l l e r über
d e n H e r z o g v . R a t i b o r k a m a u c h i m R e i c h s t a g z u r S p r a c h e . Reichsk a n z l e r O t t o v. B i s m a r c k soll d i e s e s E r e i g n i s a n g e b l i c h d a r i n bestärkt h a b e n , d e n „ K u l t u r k a m p f " g e g e n die k a t h o l i s c h e K i r c h e energisch fortzusetzen.
Als Vollblutpolitiker unter den neun geistlichen Reichstagsabgeordneten O b e r s c h l e s i e n s k ö n n e n der Breslauer Prälat Adolf
F r a n z ( W a h l k r e i s G r o ß S t r e h l i t z - C o s e l ) , d e r i n Z ü l l k o w i t z , Kreis
L e o b s c h ü t z , g e b o r e n e P f a r r e r W i l h e l m F r a n k ( R a t i b o r ) u n d der
a u s L e s c h n i t z s t a m m e n d e P f a r r e r v o n W y s s o k a a m A n n a b e r g , Jos e p h G l o w a t z k i ( G r o ß S t r e h l i t z - C o s e l ) , b e z e i c h n e t w e r d e n . Der
vielseitigste Politkleriker von allen dürfte A d o l f F r a n z gewesen
sein, ein J o u r n a l i s t ( „ G e r m a n i a " ) , ein G r ü n d e r v o n Arbeiterverein e n , e i n W i s s e n s c h a f t l e r h o h e n R a n g e s ( L i t u r g i k e r ) u n d währ e n d d e s P o n t i f i k a t s d e s k r a n k e n B i s c h o f s R o b e r t H e r z o g die
„ g r a u e E m i n e n z " d e r B r e s l a u e r K u r i e . W i l h e l m F r a n k w a r einige
J a h r e K a p l a n i n R a t i b o r g e w e s e n , e h e e r n a c h B e r l i n versetzt
w u r d e , w o e r d u r c h d i e G r ü n d u n g v o n A r b e i t e r - u n d Handwerk e r v e r e i n e n d a s k a t h o l i s c h e V e r e i n s w e s e n a u s b a u t e . J o s e p h Glow a t z k i s c h l i e ß l i c h g e h ö r t e n o c h l ä n g e r d e m R e i c h s t a g a n als
,
A d o l f F r a n z u n d W i l h e l m Frank,, n ä m l i c h ganze zwei JahrzehmHelmut
Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
Jaki
wpływ
miał
katolicki
kler
po
wybuchu
Kulturkampfu
z a ś w i a d c z a fakt, ż e n i e z n a n i p o d w z g l ę d e m p o l i t y c z n y m , n i e w i e ­
le znaczący proboszczowie z małych wsi mogli odebrać mandat
przedstawicielom
wysokiej
arystokracji
i
magnatom
z
Partii
R z e s z y . W 1 8 7 4 r. w k a t o w i c k o - z a b r z a ń s k i m o k r ę g u w y b o r c z y m
ks. L u d w i g E d l e r z B u j a k o w a p o k o n a ł G r a f a A r t h u r a v o n S a u r m a
( J e l t s c h ) , a w r o k u 1 8 7 5 ks. K a r l G r a t z a z J e m i e l n i c y p o k o n a ł b o g a ­
tego księcia von Ujest (Sławięcice). N a j w i ę k s z y m u z n a n i e m cie­
s z y ł o się j e d n a k w i e l o k r o t n e z w y c i ę s t w o ks. w i k a r e g o E d u a r d a
Mullera w
pszczyńsko-rybnickim
okręgu
wyborczym
nad
boga­
tym księciem von Ratibor (Rudy Wielkie). Ponadto przeniesiony
d o B e r l i n a ks. w i k a r y M ü l l e r , k t ó r y u t r z y m a ł m a n d a t z p s z c z y ńsko-rybnickiego
okręgu
wyborczego
przez
dwadzieścia
lat,
w
swoim okręgu w y b o r c z y m nie przeprowadził ani razu k a m p a n i i
wyborczej! Agitację w y b o r c z ą przeprowadzali za niego miejscowi
p r o b o s z c z o w i e , k t ó r z y z a j m o w a l i się t y m j a k o m a l i „ k a p ł a n i - p o l i tycy" - w p r a w d z i e na krótki czas, bo tylko w czasie kilku tygo­
d n i w a l k i w y b o r c z e j . O z w y c i ę s t w i e ks. w i k a r e g o E d u a r d a M u l l e ­
ra
nad
księciem
von
Ratibor
mówiono
nawet
w
Reichstagu.
Kanclerz Rzeszy Otto von Bismarck p o d o b n o wzmocnił wynik,
energicznie
kontynuując
„Kulturkampf"
przeciwko
Kościołowi
katolickiemu.
Wśród dziewięciu duchownych posłów do Reichstagu z terenu
Górnego Śląska za „rasowych" polityków m o ż n a uznać wrocław­
s k i e g o ks. p r a ł a t a A d o l f a F r a n z a ( o k r ę g w y b o r c z y s t r z e l e c k o - k o z i e l ski), u r o d z o n e g o w S u ł k o w i e w p o w i e c i e g ł u b c z y c k i m , ks. p r o b o s z ­
cza Wilhelma Franka ( z Raciborza) i pochodzącego z Leśnicy pro­
b o s z c z a W y s o k i e j k o ł o G ó r y św. A n n y ks. J o s e p h a G l o w a t z k i e g o
(Strzelce Opolskie-Koźle). Za najbardziej w s z e c h s t r o n n e g o kapłan a - p o l i t y k a s p o ś r ó d n i c h m o ż n a u z n a ć ks. A d o l f a F r a n z a , d z i e n n i ­
karza („Germania"), założyciela związków robotniczych i naukow­
ca w y s o k i e ) t a n g i (liturgika), a w c z a s i e c h o r o b y ks. b i s k u p a R o b e r ­
ta H e r z o g a - u w a ż a n e g o za „szarą eminenq'e" wrocławskiej kurii.
K s . W i l h e l m F r a n z b y ł p r z e z k i l k a lat w i k a r y m w R a c i b o r z u , z a n i m
z o s t a ł p r z e n i e s i o n y d o B e r l i n a , g d z i e d o p r o w a d z i ł d o r o z w o j u sto­
warzyszeń katolickich, zakładając związki robotników i rzemieślni­
ków. K s . J o s e p h G l o w a t z k i b y ł p o s ł e m do Reichstagu dłużej niż
księża Adolf Franz i Wilhelm Frank, a mianowicie dwadzieścia
lat. W y b r a n o g o n a w e t n a s t a n o w i s k o p r z e w o d n i c z ą c e g o frakq'i.,
Helmut
Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
*
Wyssoka/Wysoka. Federzeichnung von/rysunek F. B. Werner
te. E r w u r d e s o g a r i n d e n F r a k t i o n s v o r s t a n d g e w ä h l t . D i e kleine
Pfarrei Wyssoka gestattete ihm die lange Abwesenheit in Berlin.
Das von ihm in Groß-Strehlitz gegründete Krankenhaus, das bis
in die 40er J a h r e seinen N a m e n trug (auch jetzt n a c h d e m U m ­
bruch),
erinnerte an die segensreiche soziale Tätigkeit dieses
Vollblutpolitikers, der ebenso wie Adolf Franz und Ludwig Ed­
l e r D o p p e l m a n d a t a r w a r , d.h., e r g e h ö r t e m e h r e r e J a h r e a u c h
dem
Preußischen Abgeordnetenhaus
an.
Einen großen N a m e n im sozialen Bereich hatte sich der in
Stollmütz, Kreis Leobschütz, geborene spätere Weihbischof Jo­
seph Martin Nathan gemacht, bevor er 1914 vom Wahlkreis Le­
obschütz in den Reichstag gewählt wurde. Sein Beispiel beweist,
daß die Führungskräfte des politischen K a t h o l i z i s m u s in Ober­
schlesien bei
der
Auswahl ihrer
Kandidaten bestimmte
„Zug­
pferde" aussuchten, auch wenn diese gar keine oder nur wenig
Anlagen zu einem Politiker hatten. Letzteres war der Fall bei
d e m Historiker Augustin Weitzel, den die Ratiborer s c h o n E n d e
der 60er J a h r e ins A b g e o r d n e t e n h a u s wählten. Historiker war in
erster Linie auch J o h a n n e s Chrząszcz, der Pfarrer von Peiskretscham, der Mitbegründer des „Oberschlesischen Geschichtsver­
e i n s " . I m J a h r e 1 9 0 7 i m W a h l k r e i s Lublinitz-Tost-Gleiwitz aufge­
36
stellt,
vermochte
er
jedoch
nicht
Helmut Neubach
Poiitkleiikei in Oberschlesien ÜS48-1933)
das
Mandat
zu
gewinnen.
Das Krankenhaus in Gross-Strehlitz. Bildaufnahme aus dem Jahre 1930
Szpital w Strzelcach Opolskich. Zdjęcie z roku 1930.
M a ł a parafia w Wysokiej pozwalała mu na dłuższe nieobecności
związane z p o b y t e m w Berlinie. Z a ł o ż o n y przez niego szpital
w S t r z e l c a c h O p o l s k i c h , k t ó r y d o lat c z t e r d z i e s t y c h n o s i ł j e g o i m i ę
(obecnie również je nosi), p r z y p o m i n a ł bogatą, o w o c n ą działalność
s p o ł e c z n ą tego typowego polityka, który p o d o b n i e jak księża A d o l f
F r a n z i L u d w i g Edler posiadał p o d w ó j n y m a n d a t , to jest przez wie­
l e lat b y ł p o s ł e m t a k ż e d o p r u s k i e g o p a r l a m e n t u .
W
zakresie
spraw
społecznych
znakomicie
wyróżnił
się
ks.
J o s e p h Martin Natan, urodzony w wsi Tłustomosty w powiecie
g ł u b c z y c k i m , późniejszy biskup sufragan, z a n i m w 1914 roku zo­
stał w y b r a n y do Reichstagu z g ł u b c z y c k i e g o okręgu w y b o r c z e g o .
J e g o p r z y k ł a d d o w o d z i , ż e siły p r z y w ó d c z e p o l i t y c z n e g o k a t o l i c y ­
z m u n a G ó r n y m Ś l ą s k u , p r z y w y b o r z e s w o i c h k a n d y d a t ó w wy­
s z u k i w a ł y k o n i a p o c i ą g o w e g o listy w y b o r c z e j , n a w e t j e ś l i m i e l i
n i e z b y t wiele zdolności politycznych. B y ł o tak w w y p a d k u histo­
ryka
ks.
Augustyna
Weltzela,
którego
raciborzanie
wybrali
do
R e i c h s t a g u j u ż p o d k o n i e c lat s z e ś ć d z i e s i ą t y c h . W p i e r w s z y m rzę­
d z i e h i s t o r y k i e m b y ł też ks. J o h a n n e s C h r z ą s z c z , p r o b o s z c z z P y ­
skowic, współzałożyciel „Górnośląskiego Towarzystwa Historycz­
n e g o " . W roku
1907 wystawiono jego k a n d y d a t u r ę w lubliniecHelmut
Neubach
„Kapłani-poUtycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
Erfolgreicher war dagegen der schon erwähnte J o h a n n Kapitza
(Jan Kapica), der bekannte Pfarrer von Tichau, der sich ähnlich
wie Alois Fietzek durch seinen K a m p f gegen die B r a n n t w e i n pest einen.
N a m e n gemacht hatte. Als „Wanderer zwischen zwei Welten"
- d e r d e u t s c h e n u n d d e r p o l n i s c h e n - a g i t i e r t e e r z u n ä c h s t für
die d e u t s c h e u n d s u c h t e i m N a t i o n a l i t ä t e n k a m p f b e i d e S e i t e n z u
besänftigen oder gar zu vereinigen. Als ihm das nicht gelang,
k a n d i d i e r t e e r 1 9 0 8 b e i d e r W a h l z u m A b g e o r d n e t e n h a u s für d i e
P o l e n u n d g e w a n n d a s M a n d a t für d e n W a h l k r e i s O p p e l n . N o c h
ein fünftes „ Z u g p f e r d " ist zu n e n n e n , das im g a n z e n L a n d ähnlich angesehen war wie Jan Kapica und das w o h l b e i n a h e jedes
Kind kannte: L u d w i g Skowronnek, Pfarrer in B o g u t s c h ü t z u n d
Verfasser des G e b e t - und Gesangbuches „Weg z u m H i m m e l "
(„Droga do nieba").
N a c h d e m es d e m polnischen Schriftleiter Wojciech Korfanty
bei der R e i c h s t a g s w a h l des Jahres 1903 g e l u n g e n war, das erste
o b e r s c h l e s i s c h e M a n d a t für d i e P o l e n z u e r o b e r n , v e r s c h ä r f t e
sich der Nationalitätenkampf von Jahr zu Jahr. Hatten bei jener
Helmut
Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
ko-toszecko-gliwickim okręgu wyborczym, nie uzyskał jednakże
m a n d a t u . W i ę c e j s z c z ę ś c i a d o p i s a ł o w s p o m n i a n e m u j u ż ks. J o h a n nowi Kapitzy (Janowi Kapicy), z n a n e m u proboszczowi z Tychów,
k t ó r y p o d o b n i e j a k ks. A l o i s F i t z e k s t a ł się z n a n y d z i ę k i z a a n g a ­
ż o w a n i u w w a l c e z p l a g ą p i j a ń s t w a . P o r u s z a j ą c się m i ę d z y d w o ­
ma ś w i a t a m i - n i e m i e c k i m i p o l s k i m - a g i t o w a ł n a j p i e r w na r z e c z
strony niemieckiej, aby wszakże w walce narodowościowej spró­
b o w a ć o b y d w i e strony uspokoić czy też nawet pojednać. G d y m u
się t o n i e u d a ł o , w r o k u 1 9 0 8 k a n d y d o w a ł w w y b o r a c h d o p a r l a ­
mentu z ramienia Polaków i uzyskał mandat opolskiego okręgu
wyborczego. Wymienić należy jeszcze jednego konia pociągowe­
g o listy w y b o r c z e j , k t ó r e g o z n a ł o n i e m a l k a ż d e d z i e c k o : b y ł t o ks.
Ludwig Skowronnek, proboszcz w Bogucicach, autor książeczki
do nabożeństwa „Droga do nieba".
G d y tylko polskiemu redaktorowi Wojciechowi Korfantemu
u d a ł o się w c z a s i e w y b o r ó w d o R e i c h s t a g u w r o k u 1 9 0 3 z d o b y ć
pierwszy m a n d a t dla Polaków, walka n a r o d o w o ś c i o w a zaostrzała
się z r o k u na rok. O ile w k a ż d y c h w y b o r a c h k a n d y d o w a ł o i wy-
,
Helmut
Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
39
Wahl lediglich zwei deutsche Geistliche, nämlich Joseph Glowatzki (Wahlkreis G r o ß Strehlitz-Cosel) und W i l h e l m Frank (Ratibor) kandidiert u n d gesiegt, so w u r d e n bei der folgenden Wahl
im Jahre 1907 in acht der neun national umstrittenen Wahlkreise
Oberschlesiens gleich elf geistliche Kandidaten, sieben deutsche
u n d vier polnische, aufgestellt. Von den deutschen Pfarrern, die
bereits
genannt
Wilhelm
Frank
Skowronnek
stellte
der
in
wurden,
in
kandidierten
ihren erwähnten
Kattowitz-Zabrze.
deutsche
Wahlausschuß
Joseph
Glowatzki
Wahlkreisen
und
und
Ludwig
Diesen
populären
Pfarrer
dem
bekanntesten
polni­
s c h e n Z u g p f e r d , n ä m l i c h W o j c i e c h K o r f a n t y , e n t g e g e n , j e d o c h er­
folglos. L u d w i g S k o w r o n n e k eroberte nicht e i n m a l ein Drittel
der S t i m m e n , die Korfanty auf sich vereinigen k o n n t e . In drei
Wahlkreisen gab es 1907 sogar Duelle zwischen deutschen und
a) im Wahlkreis Oppeln
J o s e p h Wolny
aus Z e l a s n o , Kr. O p p e l n
(deutsch)
Paul B r a n d y s
gegen
aus D z i e r g o w i t z , Kr. Cosel
(polnisch)
b) im Wahlkreis Lublinitz
Johannes Chrząszcz
aus P e i s k r e t s c h a m
(deutsch)
gegen
Theodor Jankowski
aus G r o ß - K o t t o r z , Kr. O p p e l n
(polnisch)
gegen
Alexander Skowroński
aus Ellguth, Kr. N e u s t a d t / O S
(polnisch)
c) im Wahlkreis Pleß-Rybnik
Viktor L o s s
aus Pawlowitz, Kr.Pleß
(deutsch)
I n allen drei D u e l l e n s i e g t e n d i e p o l n i s c h e n K a n d i d a t e n , die m a n i m
G e g e n s a t z z u d e n d e u t s c h e n als e c h t e Politkleriker b e z e i c h n e n kann.
A m stärksten agitierte Paul B r a n d y s , d e r a u c h d a s p o l n i s c h e Vereins­
w e s e n kräftig förderte. T h e o d o r J a n k o w s k i , d e r ü b r i g e n s erst i n e i n e r
S t i c h w a h l das M a n d a t g e w a n n , w a r k e i n g e b ü r t i g e r S c h l e s i e r w i e alle
a n d e r e n h i e r e r w ä h n t e n G e i s t l i c h e n , s o n d e r n e i n g e b ü r t i g e r Westpreu­
ße, d e r n a c h s e i n e m S t u d i u m a n d e r U n i v e r s i t ä t B r e s l a u i n S c h l e s i e n ge­
blieben, also z u g e w a n d e r t war. S o m i t w a r e n 1 9 0 7 drei d e r i n s g e s a m t
fünf p o l n i s c h e n R e i c h s t a g s a b g e o r d n e t e n G e i s t l i c h e !
D a ß katholische Geistliche, die zeitweise g e m e i n s a m an der Bres­
lauer Universität studiert u n d im dortigen Priesterseminar Z i m m e r
an Z i m m e r gelebt hatten, v o m selben Bischof, nämlich von Kardij n a l K o p p , g e w e i h t w o r d e n w a r e n , n u n i n d i e p o l i t i s c h e A r e n a stieHelmut Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
grywało
dwóch kapłanów,
a
mianowicie
ks.
Joseph
Glowatzki
( s t r z e l e c k o - k o z i e l s k i o k r ę g w y b o r c z y ) i ks. W i l h e l m F r a n k ( R a c i ­
bórz),
to
przy
następnych
wyborach
w
roku
1907
wystawiono
kandydaturę jedenastu duchownych, w ośmiu z dziewięciu naro­
dowo
spornych
okręgów
wyborczych
Górnego
Śląska:
siedmiu
niemieckich i czterech polskich.
Z n i e m i e c k i c h księży, j u ż w y m i e n i o n y c h , k a n d y d o w a l i ks. J o s e ­
ph G l o w a t z k i
i
ks.
Wilhelm
Frank w
swoich
okręgach wybor­
c z y c h , a ks. L u d w i g S k o w r o n n e k w k a t o w i c k o - z a b r z a ń s k i m . N i e ­
miecka
komisja wyborcza
boszcza
jako
przeciwstawiła
kontrkandydata
redaktorowi,
a
bez sukcesu.
Ks.
mianowicie
tego popularnego
najbardziej
Wojciechowi
znanemu
Korfantemu,
pro­
polskiemu
jednakże
Ludwig Skowronnek nie zdobył nawet jednej
trzeciej g ł o s ó w , k t ó r e m ó g ł z d o b y ć K o r f a n t y . P r z y k ł a d t e n p o k a z u ­
je, j a k m a ł ą r o l ę w p r e f e r e n c j a c h w y b o r c z y c h o d g r y w a ł y s p r a w y
religijne.
W t r z e c h o k r ę g a c h w y b o r c z y c h w 1 9 0 7 r o k u o d b y w a ł y się n a w e t
pojedynki pomiędzy niemieckimi a polskimi proboszczami. Kandy­
dowali wówczas:
a) w
opolskim okręgu wyborczym
ks. J o s e p h Wolny
z Żelaznej
(kandydat niemiecki)
b) w lublinieckim
okręgu wyborczym
ks. J o h a n n e s C h r z ą s z c z
z Pyskowic
(niemiecki kandydat)
c) w
przeciwko
ks. T e o d o r J a n k o w s k i
z K o t o r z a Wielkiego, pow.
O p o l e (polski k a n d y d a t )
okręgu wyborczym Pszczyna-Rybnik
ks. Viktor Loss
z P a w ł o w i c , pow. P s z c z y n a
(niemiecki kandydat)
We
ks. Paul B r a n d y s
z D z i e r g o w i c , pow. K o ź l e
(polski k a n d y d a t )
przeciwko
wszystkich
trzech
przeciwko
pojedynkach
ks. A l e x a n d e r S k o w r o ń s k i
z Ligoty, pow. P r u d n i k
(polski k a n d y d a t )
wygrali
polscy
kandydaci,
których w przeciwieństwie do niemieckich, m o ż n a n a z w a ć praw­
dziwymi „kapłanami-politykami".
Najbardziej
a g i t o w a ł ks.
Paul
Brandys, wspierający polskie stowarzyszenia. Ks. T h e o d o r J a n k o w ­
ski, k t ó r y p o n a d t o z d o b y ł m a n d a t w w y b o r a c h u z u p e ł n i a j ą c y c h ,
n i e b y ł Ś l ą z a k i e m z u r o d z e n i a , j a k w s z y s c y i n n i tutaj w y m i e n i e n i
duchowni, lecz pochodził z Prus W s c h o d n i c h ; pozostał na Śląsku
po studiach na uniwersytecie we Wrocławiu. Był zatem przyby­
szem. Tym s a m y m w roku
1907 trzech spośród pięciu polskich
Helmut Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
gen u n d gegeneinander um ein politisches M a n d a t kämpften, das
hatte es in der Geschichte des deutschen Parlamentarismus noch
n i c h t g e g e b e n . S i c h e r l i c h w i r d d e s w e g e n m a n c h e r G l ä u b i g e ver­
w i r r t w o r d e n sein,
dung
nicht
leicht
und gewiß wird m a n c h e m die Wahlentschei­
gefallen
sein.
Aber
das
oberschlesische
Volk
s c h i e n s i c h a u c h a n d i e s e T a t s a c h e z u g e w ö h n e n . D a s g r o ß e Aufse­
h e n , d a ß d i e K l e r i k e r d u e l l e i n g a n z D e u t s c h l a n d e r r e g t h a t t e n , leg­
t e sich e b e n f a l l s b a l d .
B e i d e r n ä c h s t e n R e i c h s t a g s w a h l i m J a n u a r 1912, d e r l e t z t e n v o r
d e m 1.Weltkrieg, stellten die P o l e n weit m e h r geistliche K a n d i d a t e n
a u f als die D e u t s c h e n . D i e s m a l traten in sieben n a t i o n a l u m s t r i t t e n e n
W a h l k r e i s e n z e h n K l e r i k e r an, u n d z w a r sieben p o l n i s c h e u n d drei
d e u t s c h e . D i e w i e d e r h o l t e n Aufrufe des B r e s l a u e r K a r d i n a l s K o p p a n
die Geistlichen, sich v o n d e r Politik m ö g l i c h s t z u r ü c k z u h a l t e n , w a r e n
also v o m d e u t s c h e n K l e r u s m e h r als v o m p o l n i s c h e n befolgt w o r d e n .
A b e r m a l s g a b e s drei Z w e i k ä m p f e v o n G e i s t l i c h e n , d o c h stieg
v o n d e u t s c h e r S e i t e n u r P f a r r e r G l o w a t z k i a b e r m a l s i n d i e politi­
s c h e A r e n a . V i e r g a b e n auf, d a r u n t e r a u c h d i e für d i e s e s „ G e s c h ä f t "
wenig
geeigneten
Pfarrer
Johannes
Chrząszcz
und
Ludwig
Skowronnek; Wilhelm Frank (Ratibor) war wenige M o n a t e vor d e m
Wahltermin
gestorben.
Auch
auf
polnischer
Seite
wurde
ausge­
wechselt. N u r Paul Brandys und Theodor Jankowski traten noch
e i n m a l a n . B e i n a h e e i n e S e n s a t i o n g a b e s i m W a h l k r e i s R a t i b o r , weil
dort der Pfarrer von Lubowitz, J o h a n n e s Banas, eine von vornher­
e i n a u s s i c h t s l o s e K a n d i d a t u r für d i e p o l n i s c h e S e i t e w a g t e u n d
schließlich doch d e m deutschen B e w e r b e r mit 4 0 0 0 zu 7 0 0 0 Stim­
m e n unterlag.
Im Jahre 1912 kandidierten folgende Geistliche gegeneinander:
a) im Wahlkreis Oppeln
Oswald Sonneck
aus K ö n i g l i c h Neudorf,
Kr. O p p e l n (deutsch)
gegen
Paul B r a n d y s
Pawlowitz, Kr. Cosel
(polnisch)
b) im Wahlkreis G r o ß Strehlitz
Joseph Glowatzki
aus Wyssoka, Kr. G r o ß
Strehlitz ( d e u t s c h )
J o s e p h Waida
gegen
G r o ß Keltsch, Kr. G r o ß
Strehlitz (polnisch)
c) im Wahlkreis Pleß-Rybnik
Paul Boidol
aus Radlin, Kr. Rybnik
(deutsch)
gegen
Helmut Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
Paul Pospiech
aus Orzegow, Kr. B e u t h e n
(polnisch)
posłów do Reichstagu było osobami d u c h o w n y m i ! Historia nie­
m i e c k i e g o p a r l a m e n t a r y z m u n i e z a n o t o w a ł a d o tej p o r y faktu, ż e b y
katoliccy duchowni, którzy jakiś czas razem studiowali na uniwer­
sytecie we Wrocławiu i t a m w s e m i n a r i u m d u c h o w n y m mieszkali
w sąsiadujących pokojach, wyświęceni przez tego s a m e g o biskupa,
m i a n o w i c i e ks. k a r d y n a ł a K o p p a , s t a n ę l i n a a r e n i e p o l i t y c z n e j i w a l ­
czyli p r z e c i w k o s o b i e o m a n d a t p o l i t y c z n y . Z p e w n o ś c i ą n i e j e d e n
wierzący m ó g ł zaznać rozterek z tego p o w o d u i pewnie niejedne­
mu trudno b y ł o podjąć decyzję w czasie wyborów. J e d n a k ż e n a r ó d
śląski, j a k się w y d a j e , p r z y z w y c z a i ł się i d o t e g o . W i e l k i e p o r u s z e ­
nie, j a k i e w y w o ł a ł y p o j e d y n k i d u c h o w n y c h w c a ł y c h N i e m c z e c h ,
w n e t się u s p o k o i ł o .
W czasie następnych wyborów w styczniu 1912 roku (ostatnimi
przed pierwszą wojną światową) Polacy wystawili znacznie wię­
cej k a n d y d a t ó w d u c h o w n y c h n i ż N i e m c y . T y m r a z e m w s i e d m i u
spornych n a r o d o w o ś c i o w o okręgach w y b o r c z y c h wystąpiło dzie­
sięciu d u c h o w n y c h , a m i a n o w i c i e siedmiu polskich i trzech nie­
mieckich. P o n a w i a n y m apelom biskupa w r o c ł a w s k i e g o ks. kardy­
nała K o p p a do osób duchownych, wzywającym ich do powstrzy­
m a n i a się o d p o l i t y k i , p o s ł u s z n i b y l i r a c z e j n i e m i e c c y d u c h o w n i
niż polscy.
Z n o w u m i a ł y m i e j s c e trzy p o j e d y n k i p o m i ę d z y d u c h o w n y m i ,
a l e z e s t r o n y n i e m i e c k i e j - n a a r e n i e p o l i t y c z n e j w y s t ą p i ł t y l k o ks.
proboszcz Glowatzki. Czterech kandydatów zrezygnowało, mię­
d z y n i m i ks. p r o b o s z c z J o h a n n e s C h r z ą s z c z , n i e z b y t n a d a j ą c y się
d o takiej sprawy, a t a k ż e ks. L u d w i g S k o w r o n n e k ; n a t o m i a s t ks.
W i l h e l m Frank (Racibórz) zmarł na kilka miesięcy przed termi­
n e m w y b o r ó w . D o s z ł o d o z m i a n r ó w n i e ż p o s t r o n i e p o l s k i e j . Tyl­
k o k s . P a u l B r a n d y s i ks. T h e o d o r J a n k o w s k i w y s t ą p i l i p o n o w n i e
j a k o k a n d y d a c i w wyborach. N i e m a l do sensacji doszło w racibor­
s k i m o k r ę g u w y b o r c z y m , g d y ż t a m p r o b o s z c z z Ł u b o w i c , ks. J o ­
hannes Banas jako kandydat z góry skazany na niepowodzenie,
o d w a ż y ł się w y s t ą p i ć po s t r o n i e p o l s k i e j i o s t a t e c z n i e p r z e g r a ł z
kandydatem niemieckim liczbą 4000 głosów do 7000.
W r o k u 1 9 1 2 k a n d y d o w a l i następujący d u c h o w n i p r z e c i w k o sobie:
43
Helmut
Neubach
,Kapłam-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
Z u P o s p i e c h ist h i n z u z u f ü g e n , d a ß e r z u r Z e i t d e r W a h l n i c h t
m e h r K a p l a n i n O r z e g o w war, s o n d e r n m e h r e r e M o n a t e vorher, i m
S e p t e m b e r 1 9 1 1 , v o n K a r d i n a l K o p p als K r e i s v i k a r n a c h J a u e r i n
Niederschlesien
versetzt
worden
war.
Der
Fürstbischof
wollte
d u r c h d i e s e V e r s e t z u n g e r r e i c h e n , d a ß d e r ü b e r a u s r e g e Politklerik e r s e i n e A g i t a t i o n i n O b e r s c h l e s i e n einstellte. D o c h h a t t e K o p p bei
ihm ebenso wenig Erfolg w i e bei dessen ähnlich aktiven Confrater
Paul B r a n d y , d e r s i c h a u c h u m e i n M a n d a t , für d a s P r e u ß i s c h e A b geordnetenhaus bewarb, allerdings vergebens.
M i t d e m „ B e r u f " e i n e s P o l i t k l e r i k e r s w a r - w i e e i n g a n g s erwähnt - nicht unbedingt ein M a n d a t im preußischen L a n d e s - oder
im deutschen Reichsparlament verbunden. Michael L e w e k z.B. hat
n i e m a l s für e i n s o l c h e s k a n d i d i e r t , d o c h b e t ä t i g t e e r s i c h s e h r stark
im polnischen Vereins- und Pressewesen. Wahrscheinlich war er
von Kardinal K o p p 1911 ähnlich wie Pospiech u n d Brandys aus politischen G r ü n d e n in die entfernte Diaspora versetzt worden. Von
1 9 1 3 b i s 1 9 1 7 leitete j e n e r e h e m a l i g e S c h l o ß k a p l a n d e s G r a f e n F r a n z
v . B a l l e s t r e m d e n C a r i t a s v e r b a n d für G r o ß - B e r l i n u n d d a z u a u c h
n o c h die S e e l s o r g e für s e i n e i n die R e i c h s h a u p t s t a d t e i n g e w a n d e r ten L a n d s l e u t e . K e i n W u n d e r , d a ß die h i e r g e n a n n t e n p o l n i s c h e n
P o l i t k l e r i k e r n a c h d e m Z u s a m m e n b r u c h d e s K a i s e r r e i c h e s u n d der
W i e d e r b e g r ü n d u n g des polnischen Staates ihre politische Tätigkeit
m i t g r o ß e m Eifer fortsetzten. W a r e n sie i n d i e D i a s p o r a versetzt
w o r d e n , e i l t e n sie s o g l e i c h i n i h r e H e i m a t O b e r s c h l e s i e n , u m sich
aktiv am A b s t i m m u n g s k a m p f zu beteiligen. L e w e k w u r d e von Korfanty s o g a r z u m L e i t e r d e r A b t e i l u n g K i r c h e n f r a g e n i m p o l n i s c h e n
P l e b i s z i t k o m m i s s a r i a t e r n a n n t . Ä h n l i c h e Aufrufe d e s K a r d i n a l s Bert r a m a n d e n K l e r u s z u r p o l n i s c h e n M ä ß i g u n g , w i e sie sein V o r g ä n ger K o p p erlassen hatte, erreichten bei den polnischen Geistlichen
n u n ü b e r h a u p t n i c h t s , b e i d e n d e u t s c h e n d a g e g e n w u r d e n sie wieder e h e r b e f o l g t .
D i e b e k a n n t e s t e A u s n a h m e b i l d e t e a u f d e u t s c h e r S e i t e d e r Ratib o r e r P f a r r e r C a r l U l i t z k a , d e m n u n d i e F ü h r u n g s r o l l e i m politis c h e n K a t h o l i z i s m u s zufiel. W ä h r e n d i n d e n ü b r i g e n R e i c h s t e i l e n
die Z e n t r u m s p a r t e i i h r e n N a m e n b e h i e l t , ä n d e r t e i h n U l i t z k a i n
O b e r s c h l e s i e n b e w u ß t u m u n d n a n n t e sie fortan „ K a t h o l i s c h e Volksp a r t e i " - w e n n a u c h n u r für e i n i g e J a h r e . M i t d i e s e m N a m e n s w e c h sel sollte e i n e p r o g r a m m a t i s c h e U m w a n d l u n g v o l l z o g e n w e r d e n
v o n d e r Partei d e r r e i c h e n G r a f e n w i e B a l l e s t r e m z u e i n e r echten
Helmut
Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
a) w o p o l s k i m o k r ę g u w y b o r c z y m
ks. O s w a l d S o n n e c k z N o w e j
Wsi K r ó l e w s k i e j , pow. O p o l e
(niemiecki k a n d y d a t )
ks. Paul B r a n d y s
z P a w ł o w i c , pow. kozielski
(polski k a n d y d a t )
przeciwko
b) w strzeleckim okręgu w y b o r c z y m
ks. J o s e p h G l o w a t z k i
z Wysokiej, pow. Strzelce
przeciwko
Opolskie (niemiecki kandydat)
Theodor Jankowski
z Kielczy, pow. S t r z e l c e
O p o l s k i e (polski k a n d y d a t )
c) z p s z c z y ń s k o - r y b n i c k i e g o o k r ę g u w y b o r c z e g o
ks. Paul Boidol
z R a d l i n a , pow. Rybnik
(niemiecki kandydat)
przeciwko
ks. Paul P o s p i e c h
z O r z e g o w a , pow. B y t o m s k i
(polski k a n d y d a t )
J e ś l i c h o d z i o k s . P o ś p i e c h a , to n a l e ż y d o d a ć , że w c z a s i e w y b o ­
rów nie był już kapłanem w Orzegowie, lecz wcześniej, we wrze­
ś n i u 1 9 1 1 r o k u , z o s t a ł p r z e n i e s i o n y p r z e z ks. k a r d y n a ł a K o p p a n a
stanowisko wikarego powiatowego do J a w o r u na D o l n y m Śląsku.
T y m przeniesieniem biskup pragnął d o p r o w a d z i ć do tego,
aby
ó w b a r d z o a k t y w n y k a p ł a n - p o l i t y k z a p r z e s t a ł agitacji. J e d n a k ż e
ks. b p K o p p w w y p a d k u t e g o d u c h o w n e g o n i e o s i ą g n ą ł s u k c e s u ,
p o d o b n i e j a k w o b e c j e g o w s p ó ł b r a t a ks. P a u l a B r a n d y s a , k t ó r y
starał
się
o
mandat
do
pruskiego
parlamentu,
jednakże
bez
powodzenia.
Z „ z a w o d e m " „kapłana-polityka" - jak już wspomniano - man­
dat posła do pruskiego p a r l a m e n t u lub też n i e m i e c k i e g o parla­
mentu
Rzeszy,
nie był bezwarunkowo
związany.
Ks.
Michael
L e w e k n p . n i g d y n i e k a n d y d o w a ł n a p o s ł a , j e d n a k ż e d z i a ł a ł ak­
tywnie w polskich stowarzyszeniach i prasie. P r a w d o p o d o b n i e zo­
s t a ł p r z e n i e s i o n y p r z e z ks. k a r d y n a ł a K o p p a w r o k u 1 9 1 1 z p r z y ­
czyn politycznych, podobnie jak księża Pospiech i Brandys, do od­
ległej d i a s p o r y . O d r o k u 1 9 1 3 d o 1 9 1 7 t e n b y ł y k a p e l a n z a m k o w y
Grafa F r a n z a von Ballestrema kierował związkiem Caritas dla
Wielkiego Berlina (miasto z najbliższymi okolicami) a oprócz tego
d u s z p a s t e r s t w e m s w o i c h z i o m k ó w , k t ó r z y p r z e n i e ś l i się d o stoli­
cy Rzeszy. Nic dziwnego, że w y m i e n i e n i tu polscy „kapłani-politycy"
po
upadku
kontynuowali
cesarstwa
i
swoją działalność
odrodzeniu
polityczną z
państwa
polskiego
wielkim
zaanga­
ż o w a n i e m . J e ś l i z o s t a l i p r z e n i e s i e n i d o diaspory, n a t y c h m i a s t p o ­
w r a c a l i n a s w ó j o j c z y s t y G ó r n y Ś l ą s k , a b y się w ł ą c z y ć a k t y w n i e
w walkę plebiscytową. Ks. Lewek został nawet m i a n o w a n y przez
Korfantego
kierownikiem
referatu
ds.
problemów
kościelnych
Helmut Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
Partei d e s V o l k e s . D e r a u s e i n f a c h e n V e r h ä l t n i s s e n s t a m m e n d e
Ulitzka konnte dank seiner großen H a u s m a c h t z u m führenden
d e u t s c h e n Politiker d e s L a n d e s w ä h r e n d d e r W e i m a r e r R e p u b l i k
aufsteigen, s o d a ß m a n i h n i m L a n d e d e n „ u n g e k r ö n t e n K ö n i g v o n
Oberschlesien"
nannte.
Dieser
S c h e r z n a m e hatte in d e r Tat seine
Berechtigung. Leitete Ulitzka doch
nicht nur den Provinzialausschuß
d e r 1919 a u c h a u f sein B e t r e i b e n
g e g r ü n d e t e n n e u e n P r o v i n z , sondern hatte er auch andere Schlüsselstellungen inne. Niemals besaß in
Oberschlesien der Klerus soviel
Macht wie unter seiner „Regier u n g " . A u c h e i n e n G e i s t l i c h e n - leid e r e i n e n nicht s e h r g e e i g n e t e n berief er z u m Provinzialkonservator. A h n l i c h w i e Glowatzki w u r d e
er in den V o r s t a n d der R e i c h s t a g s Carl Ulitzka
fraktion g e w ä h l t u n d w a r 1928 s o gar als N a c h f o l g e r v o n W i l h e l m M a r x i m A m t d e s Parteivorsitzenden im Gespräch.
A l l e r d i n g s h a t t e P r ä l a t U l i t z k a nicht a l l e g e i s t l i c h e n M i t b r ü der hinter sich. Von seinen politischen G e g n e r n seien lediglich
z w e i g e n a n n t , u n d z w a r d e r i n O r n o n t o w i t z , K r e i s Zabrze, g e b o rene Paul Nieborowski, Pfarrer von Reichtal, Kreis Namslau,
und der in Ratibor geborene Pfarrer von M a r k o w i t z , Edgar
Wolf. Nieborowski, Ulitzkas Confrater aus demselben Weihejahrgang, war Politkleriker mit scharfer Feder, der zahlreiche
Veröffentlichungen über Oberschlesien mit stark deutschnation a l e r o d e r g a r n a t i o n a l i s t i s c h e r T e n d e n z v e r ö f f e n t l i c h t e . E r bes c h u l d i g t e U l i t z k a u . a., z u n a c h g i e b i g g e g e n ü b e r d e n P o l e n z u
s e i n . E d g a r W o l f , d e r zweite o b e r s c h l e s i s c h e R e i c h s t a g s a b g e o r d n e t e z w i s c h e n 1921 u n d 1929, galt a l s e i n „ s c h w a r z e Schaf", w e i l
er sich nicht der Zentrumspartei, sondern der Deutschnationalen Volkspartei anschloß. Da M a r k o w i t z nur wenige Kilometer
v o n R a t i b o r e n t f e r n t liegt, fuhr e r f ü n f J a h r e l a n g m i t d e m Z u g
v o n d o r t a u s n a c h B e r l i n - a b e r woh\ k a u m z u s a m m e n m i t Ulitzka. W e n n m a n bedenkt, daß Oberschlesien insgesamt lediglich
Helmut
Neubach
Po\itk\eiiiieT in Oberschlesien (1848-1933)
w p o l s k i m k o m i s a r i a c i e p l e b i s c y t o w y m . P o d o b n e a p e l e ks. k a r d y ­
n a ł a B e r t r a m a d o k l e r u o p o l i t y c z n e u m i a r k o w a n i e , t a k j a k t o czy­
n i ł j e g o p o p r z e d n i k ks. b p K o p p , n i c n i e w s k ó r a ł y u d u c h o w i e ­
ństwa o orientacji propolskiej, znajdowały natomiast o d z e w u du­
chowieństwa niemieckiego.
N a j b a r d z i e j z n a n y m w y j ą t k i e m p o s t r o n i e n i e m i e c k i e j b y ł raci­
b o r s k i p r o b o s z c z ks. C a r l U l i t z k a , k t ó r e m u p r z y p a d ł a w u d z i a l e
rola p r z y w ó d c z a w p o l i t y c z n y m k a t o l i c y z m i e . O ile w i n n y c h c z ę ­
ściach
Rzeszy
Partia
Centrum
zachowała
swoją nazwę,
to
ks.
U l i t z k a z m i e n i ł j ą n a G ó r n y m Ś l ą s k u ś w i a d o m i e n a „ K a t o l i c k ą Par­
tią L u d o w ą " , c h o c i a ż t r w a ł o t o t y l k o k i l k a lat. Z m i a n i a j ą c n a z w ę
p r a g n ą ł d o p r o w a d z i ć d o p r o g r a m o w e j z m i a n y partii b o g a t e g o G r a ­
fa v o n Ballestrema na prawdziwa partię ludową. Ks. Ulitzka, po­
c h o d z ą c y z e s k r o m n y c h warstw, d z i ę k i swojej sile m ó g ł s t a ć się
w i o d ą c y m n i e m i e c k i m p o l i t y k i e m t e g o kraju w c z a s i e R e p u b l i k i
Weimarskiej, tak iż zyskał sobie m i a n o „nie k o r o n o w a n e g o króla
G ó r n e g o Śląska". To dowcipne przezwisko było w rzeczywistości
uzasadnione. Ks. Ulitzka b o w i e m nie tylko kierował komisją prowincjalną nowej prowincji górnośląskiej, powołanej w roku 1919
w s k u t e k j e g o z a b i e g ó w , ale z a j m o w a ł t a k ż e i n n e k l u c z o w e s t a n o w i ­
ska. Na G ó r n y m Śląsku nigdy kler nie b y ł tak potężny, jak za j e g o
.rządów". Na konserwatora prowinq'alnego powołał także osobę
d u c h o w n ą , n i e s t e t y n i e z b y t się d o t e g o się n a d a j ą c ą . P o d o b n i e j a k
ks. G l o w a t z k i , z o s t a ł w y b r a n y p r z e w o d n i c z ą c y m frakcji w R e i c h s t a ­
gu i w 1 9 2 8 r o k u m ó w i o n o o n i m j a k o o n a s t ę p c y W i l h e l m a M a r x a
n a s t a n o w i s k u p r z e w o d n i c z ą c e g o partii.
J e d n a k ż e z a ks. p r a ł a t e m U l i t z k a n i e stali w s z y s c y j e g o d u c h o w ­
ni współbracia.
Wśród jego politycznych przeciwników należy
w y m i e n i ć d w ó c h , a m i a n o w i c i e ks. P a u l a N i e b o r o w s k i e g o , u r o ­
dzonego w Ornontowicach, w powiecie zabrzańskim, proboszcza
w
Rychtalu,
pow.
namysłowski
(obecnie
powiat
Kępno,
woje­
wództwo wielkopolskie) oraz urodzonego w Raciborzu probosz­
c z a w M a r k o w i c a c h , ks. E d g a r a W o l f a . K s . N i e b o r o w s k i , k o n f r a ter Ulitzki z tego s a m e g o rocznika, b y ł „ k a p ł a n e m - p o l i t y k i e m "
mającym
ostre
pióro,
publikującym
liczne
pisma
o
Górnym
Śląsku przejawiające silną n i e m i e c k ą orientację polityczną lub na­
w e t n a q ' o n a l i s t y c z n a . O s k a r ż y ł m . in. k s . U l i t z k ę o to, ż e j e s t z b y t
ł a g o d n y w o b e c P o l a k ó w . K s . E d g a r Wolf, d r u g i g ó r n o ś l ą s k i p o s e ł
do Reichstagu, między rokiem 1924 a 1929, uchodził za „czarną
Helmut
Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
sechs Abgeordnete in den Reichstag schickte, bildeten zwei Kle­
riker einen h o h e n Prozentsatz.
Die polnische Minderheit, die bei den Wahlen k a u m n o c h 2%
d e r S t i m m e n e r r e i c h t e , s t e l l t e n a c h 1 9 1 9 für d e n R e i c h s t a g k e i ­
n e n A b g e o r d n e t e n mehr. D i e e h e m a l i g e n p o l n i s c h e n Politkleriker aus der Kaiserzeit siedelten, w e n n sie n i c h t s c h o n vorher
dort gelebt hatten, in d e n v o m R e i c h a b g e t r e n n t e n Teil Ober­
schlesiens, in die Wojewodschaft Śląsk, über. G e w i ß a u c h w e g e n
ihrer p o l i t i s c h e n V e r d i e n s t e , die sie sich im K a i s e r r e i c h u n d wäh­
r e n d des A b s t i m m u n g s k a m p f e s e r w o r b e n h a t t e n , s t i e g e n sie in
der Hierarchie des 1925 gegründeten Bistums Kattowitz in hohe
S t e l l u n g e n auf. M i c h a e l L e w e k a m t i e r t e w ä h r e n d d e s kirchen­
r e c h t l i c h e n U m b r u c h s a l s „ A p o s t o l i s c h e r A d m i n i s t r a t o r für P o l nisch-Oberschlesien",
nahm.
Neben
Paul
ehe
Augustin
Brandys
wurde
Hlond
er
in
dieses
das
Amt
über­
sechsköpfige
K a t t o w i t z e r D o m k a p i t e l berufen. In den J a h r e n 1933/34 galt Le­
w e k s o g a r a l s „ e p i s k o p a b e l " , d.h., e r z ä h l t e z u d e n K a n d i d a t e n
für d e n B i s c h o f s s t u h l v o n K a t t o w i t z .
A u f G r u n d d e s W a h l r e c h t s , d a s für d e n P r e u ß i s c h e n L a n d t a g
galt, k o n n t e die p o l n i s c h e M i n d e r h e i t O b e r s c h l e s i e n s w ä h r e n d
d e r W e i m a r e r R e p u b l i k d o c h - w e n n a u c h n u r für e i n e L e g i s l a ­
t u r p e r i o d e ( 1 9 2 5 - 1 9 2 8 ) - e i n e n A b g e o r d n e t e n n a c h B e r l i n schi­
cken, u n d zwar Oeslaus Klimas, den langjährigen Pfarrer von
Tarnau, Kreis Oppeln, der übrigens ebenso wie Michael Lewek
S c h l o ß k a p l a n b e i m Grafen Ballestrem g e w e s e n war. D e r Politkleriker Klimas, der auch d e m Provinziallandtag angehörte,
galt
als u n u m s t r i t t e n e r F ü h r e r der p o l n i s c h e n M i n d e r h e i t zwischen
1921 u n d 1933. Im L a n d t a g hatte er n u r e i n e n d e u t s c h e n Confrater aus s e i n e r H e i m a t u n d d a z u e i n e n , d e r l a n g e n i c h t s o be­
k a n n t w a r w i e er.
Z u s a m m e n f a s s e n d stellt s i c h d i e F r a g e , w a r u m d e r k a t h o l i s c h e
K l e r u s i n O b e r s c h l e s i e n a u c h i n d e r P o l i t i k e i n e d e r a r t s t a r k e Füh­
r u n g s p o s i t i o n e i n n e h m e n k o n n t e . F o l g e n d e z w e i G r ü n d e dürften
anzuführen
sein:
1 . A n d e r s als i n d e n r e i n o d e r ü b e r w i e g e n d d e u t s c h e n K r e i s e n
links der O d e r gab es in den ganz ü b e r w i e g e n d polnischen Kreisen
r e c h t s d e s F l u s s e s e t w a b i s z u r J a h r h u n d e r t w e n d e k a u m e i n boden­
s t ä n d i g e s B i l d u n g s b ü r g e r t u m , d a s g e e i g n e t e K a n d i d a t e n , v o r allem
J u r i s t e n , für p o l i t i s c h e P o s t e n h a t t e h e r v o r b r i n g e n k ö n n e n . D i e FühHelmut
Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
o w c ę " , g d y ż n i e p r z y ł ą c z y ł się d o partii C e n t r u m , a l e d o N i e m i e c ­
kiej L u d o w e j P a r t i i N a r o d o w e j ( D e u t s c h n a t i o n a l e V o l s k p a r t e i ) . P o ­
n i e w a ż M a r k o w i c e znajdują się w o d l e g ł o ś c i k i l k u k i l o m e t r ó w o d
R a c i b o r z a , p r z e z p i ę ć lat j e ź d z i ł p o c i ą g i e m s t a m t ą d d o B e r l i n a a l e n i e r a z e m z ks. U l i t z k ą . J e ś l i się w e ź m i e p o d u w a g ę , ż e G ó r n y
Śląsk wysyłał do Reichstagu
razem
sześciu posłów,
to dwóch
kapłanów stanowiło znaczący odsetek.
Mniejszość polska, która w czasie w y b o r ó w uzyskała zaledwie
2% głosów, po roku 1919 nie wystawiała już posła do Reichstagu.
D a w n i p o l s c y k a p ł a n i - p o l i t y c y z o k r e s u c e s a r s t w a p r z e s i e d l i l i się,
o ile n i e m i e s z k a l i t a m w c z e ś n i e j ,
do województwa „śląskiego",
d o tej c z ę ś c i G ó r n e g o Ś l ą s k a , k t ó r y z o s t a ł o d d z i e l o n y o d R z e s z y .
Z
p e w n o ś c i ą za
działalność
w
czasach
cesarstwa
i
za
zasługi
położone w czasie walki plebiscytowej otrzymali wysokie stanowi­
ska w hierarchii biskupstwa katowickiego,
powołanego w roku
1925. Ks. M i c h a ł Lewek w czasie kościelno-prawnego podziału
urzędował jako apostolski administrator dla „polskiego G ó r n e g o
Ś l ą s k a " , z a n i m ks. A u g u s t H l o n d przejął t e n u r z ą d . O b o k ks. P a u ­
la Brandysa został powołany do sześcioosobowej kapituły katedry
k a t o w i c k i e j . W l a t a c h 1 9 3 3 / 3 4 ks. L e w e k u c h o d z i ł n a w e t z a „ e p i s c o p a b i l i s " , t o z n a c z y z a l i c z a ł się d o k a n d y d a t ó w n a t r o n b i s k u p i
w Katowicach.
Na podstawie prawa w y b o r c z e g o obowiązującego dla
pruskie­
go Landtagu, polska mniejszość n a r o d o w a G ó r n e g o Śląska, w cza­
sie t r w a n i a R e p u b l i k i W e i m a r s k i e j m o g ł a w y s ł a ć d o B e r l i n a , n a ­
w e t jeśli t o b y ł o t y l k o n a j e d e n o k r e s l e g i s l a c y j n y ( 1 9 2 5 - 1 9 2 8 ) , j e d ­
n e g o p o s ł a , a m i a n o w i c i e ks. C z e s ł a w a K l i m a s a , w i e l o l e t n i e g o
proboszcza w Tarnowie, w powiecie opolskim, który zresztą tak
j a k ks. M i c h a ł L e w e k b y ł k a p e l a n e m z a m k o w y m u G r a f a B a l l e s t r e m a . Ks. Klimas, kapłan-polityk, także poseł do śląskiego parla­
mentu
prowincjalnego,
uchodził
za
niekwestionowanego
przy­
w ó d c ę polskiej mniejszości m i ę d z y r o k i e m 1921 a 1933. W Landta­
g u m i a ł t y l k o j e d n e g o n i e m i e c k i e g o k o l e g ę z e swojej o j c z y z n y i w
dodatku takiego, który przez długi czas nie był tak z n a n y jak on.
Reasumując, powstaje pytanie: dlaczego katolicki kler na Gór­
nym
Śląsku
przejął t a k ż e
w
polityce
tak
m o c n ą pozycję
przy­
w ó d c z ą , j a k i e j n i e b y ł o w ż a d n e j innej c z ę ś c i N i e m i e c , w y ł ą c z a j ą c
z tych rozważań Poznań i Prusy Zachodnie. M o ż n a podać dwie na­
stępujące
przyczyny:
Helmut
Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
r u n g s s c h i c h t e n w a r e n m e i s t i m p o r t i e r t w o r d e n u n d d a z u überwie­
gend
evangelisch.
2 . B e i d e m h o h e n A n s e h e n , d a s d i e fast a u s s c h l i e ß l i c h a u s klei­
nen Verhältnissen stammenden Geistlichen in dem zu über 9 0 %
katholischen
Oberschlesien
genossen,
ist
es
nicht
verwunder­
l i c h , d a ß d i e G l ä u b i g e n i h n e n a u c h p o l i t i s c h e F ü h r u n g s ä m t e r zu­
trauten. D e r K l e r u s b e s a ß e i n e n weit g r ö ß e r e n Einfluß a u f das
Volk als der Adel, die z w e i t e Elite v o n d a m a l s . W e n o d e r was
der Pfarrer e m p f a h l - n i c h t selten a u c h v o n der K a n z e l -, der
oder das wurde gewählt.
E i n e G e s c h i c h t e O b e r s c h l e s i e n s o h n e d i e P o l i t k l e r i k e r b e i d e r Na­
tionalitäten kann nicht geschrieben werden.
N a m e n wie Joseph
S c h a f f r a n e k , F r a n z H e i d e , L u d w i g S k o w r o n n e k , J o h a n n Kapitza,
P a u l B r a n d y s , P a u l P o s p i e c h u n d C a r l U l i t z k a s i n d u n t r e n n b a r mit
d e r E n t w i c k l u n g d e s L a n d e s , i n s b e s o n d e r e m i t d e r Nationalitäten­
frage i m 1 9 . u n d 2 0 . J a h r h u n d e r t , v e r b u n d e n . D i e o b e r s c h l e s i s c h e n
P o l i t k l e r i k e r v e r k ö r p e r t e n d i e U n i o n u n d K o m b i n a t i o n z w e i e r Füh­
rungsschichten in einer Person,
den Kleriker und
d e n Politiker,
d a z u i n e i n e r D i m e n s i o n , w i e sie e s i n g a n z D e u t s c h l a n d s o n s t nir­
gends gegeben hat.
Schrifttum:
1. Helmut Neubach: Schlesische Geistliche als Reichstagsabgeordnete 1871-1918. Ein
Beitrag żur Geschichte der Zentrumspartei und zur Nationalitätenfrage in Oberschle­
sien, in: Ders.: Parteien und Politiker in Schlesien, Dortmund 1988, S.57-84.
2. Mieczysław Pater (Red.), Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa
50 śląskiego XIX i XX wieku, Opole 1996.
Helmut Neubach
Politkleriker in Oberschlesien (1848-1933)
1. I n a c z e j n i ż w c a ł k o w i c i e n i e m i e c k i c h l u b z p r z e w a g ą n i e m i e c ­
kich mieszkańców
p o w i a t a c h po lewej s t r o n i e O d r y - w p o w i a t a c h
z p r z e w a g ą l u d n o ś c i polskiej po p r a w e j s t r o n i e tej rzeki, do m n i e j
więcej przełomu wieków, nie istniało rodzime wykształcone miesz­
czaństwo,
które
mogłoby
wysunąć
stosownych
kandydatów,
przede wszystkim prawników, na stanowiska polityczne. Warstwy
przywódcze były przeważnie „importowane" a w dodatku zwykle
ewangelickie.
2 . B i o r ą c p o d u w a g ę w y s o k i e p o w a ż a n i e , j a k i m c i e s z y l i się du­
c h o w n i w y w o d z ą c y się n i e m a l w y ł ą c z n i e z e s k r o m n y c h w a r s t w n a
G ó r n y m Śląsku, b ę d ą c y c h w 9 0 % katolickimi, nie budzi zdziwie­
nia, ż e w i e r z ą c y p o w i e r z a l i i m p r z y w ó d c z e funkcje p o l i t y c z n e . K l e r
m i a ł o w i e l e w i ę k s z y w p ł y w n a l u d n i ż a r y s t o k r a c j a - d r u g a elita
t a m t e g o o k r e s u . K o g o lub co p r o b o s z c z p o l e c a ł - n i e r z a d k o t a k ż e z
a m b o n y - t e g o l u b to l u d w y b i e r a ł .
N i e m o ż n a napisać historii G ó r n e g o Śląska, nie uwzględniając
k a p ł a n ó w - p o l i t y k ó w o b u n a r o d o w o ś c i . T a k i e n a z w i s k a księży, j a k
J o s e p h Schaffranek, F r a n z H e i d e , L u d w i g S k o w r o n n e k , J o h a n n K a pitza, P a u l B r a n d y s , P a u l P o s p i e c h i C a r l U l i z t k a s ą n i e r o z e r w a l n i e
związane z rozwojem tego regionu, zaś głównie z kwestią narodo­
w o ś c i o w ą w X I X i XX wieku. Górnośląscy kapłani-politycy uciele­
śniali u n i ę i z a r a z e m k o m b i n a c j ę d w ó c h w i o d ą c y c h w a r s t w w j e d ­
nej p o s t a c i : d u c h o w n e g o i p o l i t y k a , w d o d a t k u w t a k i m w y m i a r z e ,
jaki nie istniał nigdzie w całych N i e m c z e c h .
Przekład:
Joanna
Rostropowicz
Literatura:
1. Helmut Neubach: Schlesische Geistliche als Reichstagsabgeordnete 1871-1918. Ein
Beitrag żur Geschichte der Zentrumspartei und zur Nationalitätenfrage in Oberschle­
sien, in: Ders.: Parteien und Politiker in Schlesien, Dortmund 1988, S.57-84.
2. Mieczysław Pater (Red.), Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa
śląskiego XIX i XX wieku, Opole 1996.
Helmut Neubach
„Kapłani-politycy" na Górnym Śląsku (1848-1933)
Irma
Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
D a s J a h r 2 0 0 4 b r a c h t e für die Schlesier e i n e n b e s o n d e r e n Höhe­
punkt, d e n n n a c h j a h r z e h n t e l a n g e n B e m ü h u n g e n w u r d e die Parkanla­
ge des F ü r s t e n H e r m a n n v o n P ü c k l e r - M u s k a u z u m Weltkulturerbe er­
klärt u n d a u f die Liste d e r U N E S C O gesetzt. D i e s e r b e r ü h m t e deutsche
R o m a n t i k e r w o h n t e in d e r Lausitz, die n a c h d e r Verwaltungsreform im
J a h r e 1815 ein Teil v o n S c h l e s i e n w u r d e . D e r h e u t e d u r c h die G r e n z e an
d e r L a u s i t z e r N e i ß e geteilte Park befindet sich teilweise i m deutschen
B a d M u s k a u u n d i m g r ö ß e r e n Teil i m p o l n i s c h e n M u ż a k ó w (Łęknica).
Er ist d e r b e r ü h m t e s t e schlesische Park a u s d e r Z e i t J o s e p h v o n Eichen­
dorffs. Weil dieser P a r k u n t e r d e n S c h u t z gestellt w u r d e , der n u r den
wertvollsten O b j e k t e n d e s Weltkulturerbes zusteht, ist es richtig den Le­
sern u n s e r e r „ H e f t e " die G e s c h i c h t e der P a r k a n l a g e u n d die Gestalt des
Gründers näher zu bringen.
D i e P e r s o n d e s F ü r s t e n H e r m a n n v o n P ü c k l e r - M u s k a u (1785-1872)
v e r b i n d e n w i r h e u t e oft a u c h m i t d e m w e l t b e k a n n t e n Speiseeis. Ob­
w o h l P ü c k l e r ein F e i n s c h m e c k e r war, ist er n i c h t d e r Erfinder „dieser
L e c k e r e i " . Ein pfiffiger C o t t b u s s e r K o n d i t o r m e i s t e r b a t d e n u n t e r chro­
n i s c h e n G e l d m a n g e l l e i d e n d e n F ü r s t e n um die Erlaubnis, seinen Na­
m e n für die Eisspezialität v e r w e n d e n zu dürfen: natürlich g e g e n „klin­
g e n d e M ü n z e " . B e i m „ K r a n z l e r " i n B e r l i n servierte m a n das Eis unter
d e m N a m e n „Tutti-Frutti", d e n m a n a u s e i n e m v o n P ü c k l e r i m Jahre
1 8 3 4 h e r a u s g e g e b e n e n B u c h e n t n a h m . Z u s e i n e n L e b z e i t e n erfreute
sich der Fürst
h o h e r A n e r k e n n u n g als u n k o n v e n t i o n e l l e r Draufgän­
ger, „arbiter e l e g a n t i a e " , d e r e x t r a v a g a n t die D a m e n w e l t faszinierte,
a b e r a u c h bei d e r F a c h w e l t als leidenschaftlicher Gartengestalter. Bio­
graphen, die ü b e r die A u s b i l d u n g d e s F ü r s t e n schreiben, e r w ä h n e n als
w i c h t i g das J a h r 1 8 0 1 , wo er als fünfzehnjähriger A d e p t vieler Schulen
u n d B i l d u n g s s t ä t t e n für h o c h g e b o r e n e J u n g e n sich in L e i p z i g befand,
um J u r a zu studieren. D i e Vorstellung d e r L e h r e r u n d d e r Ideen, die da­
m a l s die Universitätsgemeinschaft gestalteten, w ä r e zwecklos, weil
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
R o k 2 0 0 4 świętowany był przez Ślązaków jako szczególny. O t o
b o w i e m p o w i e l u d z i e s i ą t k a c h lat s t a r a ń n a ś w i a t o w ą listę zabyt­
ków
chronionych
został
wpisany
park
księcia
Hermanna
von
Pückler-Muskau, słynnego romantyka niemieckiego mieszkającego
na ziemi łużyckiej, która po z m i a n a c h administracyjnych z 1815
r o k u stała się c z ę ś c i ą prowinq'i śląskiej. P o d z i e l o n y dzisiaj g r a n i c ą
n a N y s i e Ł u ż y c k i e j park, z n a j d u j ą c y się c z ę ś c i o w o w n i e m i e c k i m
B a d M u s k a u , w znacznej zaś mierze po stronie polskiej w M u ż a k o ­
wie (Łęknica), jest bez wątpienia najsłynniejszym śląskim parkiem
z
czasów Josepha
von
Eichendorff.
Z u w a g i na
objęcie
parku
o c h r o n ą p r z y s ł u g u j ą c ą n a j c e n n i e j s z y m o b i e k t o m ś w i a t o w e g o dzie­
dzictwa
kulturowego
warto
jest
przypomnieć
Czytelnikom
na­
s z y c h " Z e s z y t ó w " dzieje p a r k u i s y l w e t k ę j e g o z a ł o ż y c i e l a .
Osoba
księcia
Pückler-Muskau
Hermanna
(1785-1872)
von
kojarzy
się dzisiaj najczęściej z e z n a n y m i n a
całym
świecie
lodami.
Jak
twierdzą
złośliwi, p e w i e n c u k i e r n i k w C o t t b u s
miał
wyłudzić
bądź
nawet
wykupić
u wiecznie cierpiącego na brak pienię­
dzy
się
w
księcia
jego
Berlinie
nazwą
możliwość
nazwiskiem.
lody
te
posługiwania
U
„Kranzlera"
podawano
„Tutti-Frutti",
pod
zaczerpniętą
z t y t u ł u w y d a n e j w 1 8 3 4 r. książki P ü cklera.
W
czasach
jemu
współcze­
s n y c h k s i ą ż ę c i e s z y ł się u z n a n i e m j a k o
Książę von Pückler-Muskau
Fürst von Pückler-Muskau
niekwestionowany
tiae",
i
fascynując
„arbiter
elegan-
ekstrawagancjami
niekonwencjonalnością
poglądów. ^
ZESZYTY EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
das g a n z e V o r h a b e n v o n P ü c k l e r sich n u r a u f die A b s i c h t beschränkte,
Pückler zeigte sich w e n i g in der Lehranstalt, er z o g die Teilnahme am
gesellschaftlichen L e b e n mit E m p f ä n g e n vor, saß am Spieltisch und
m a c h t e g r o ß e Schulden, w a s a u f das Vaterhaus viele G l ä u b i g e r zog.
Bis h e u t e sollen noch in Leipzig d i e K a v a l k a d e n des Fürsten mit Pferden durch die Elster u n d die zahlreichen D u e l l e nicht in Vergessenheit
geraten sein. Verfolgt v o n G l ä u b i g e r n u n d S e k u n d a n t e n verließ Pückler s c h o n im J a h r e 1 8 0 2 Leipzig u n d rekrutierte sich im G a r d s du
C o r p s in D r e s d e n ein. Trotz der Gefahr der E n t e r b u n g u n d des Verlustes der Hälfte der i h m v o m Vater ausgezahlten Unterstützung, veränderte er seine L e b e n s w e i s e nicht. Er u n t e r n a h m d a n n Reisen zuerst
ü b e r B ö h m e n n a c h W i e n , später n a c h M ü n c h e n , Luzern, Mailand
R o m u n d Paris. W e g e n finanzieller Schwierigkeiten b e w e g t e er sich
meistens zu F u ß u n d erfreute sich bei dieser G e l e g e n h e i t an der Schönheit der ihn u m g e b e n d e n Natur. N a c h M u s k a u k a m er erst 1810 zurück, als er v o n der tödlichen Krankheit seines Vaters erfuhr. E n d e Jan u a r 1811 ü b e r n a h m er als einziger m ä n n l i c h e r N a c h k o m m e das
väterliche Gut. Sein Entschluß stand sofort fest, d e n Besitz ästhetisch
zu v e r ä n d e r n u n d einen Landschaftsgarten zu schaffen.
D i e s e Mission, die Pückler mit s e i n e m e i g e n e n L e b e n verbunden
hat, w u r d e v o n ihm, n a c h seiner R ü c k k e h r v o n einer erneuten Reise
n a c h L o n d o n , präzisiert. W ä h r e n d dieser R e i s e kristallisierte sich die
Idee der G r ü n d u n g eines breit verstandenen G e s a m t k u n s t w e r k s . Es
sollte ein W e r k sein, das in sich alle B e r e i c h e der b i l d e n d e n K ü n s t e vereint, u n d das für diese Kunstziele den R a u m als Ausschnitt des Makrok o s m o s , a u s g e n o m m e n aus der Realität aber gleichzeitig in ihr verblieben, annektiert. Es sollte geschlossen sein m i t Grenzen, die aus den
Eigentumsverhältnissen hervorgehen, aber gleichzeitig offen, weil es
die U m g e b u n g d u r c h seine R i c h t u n g in das I d e e n z e n t r u m des Vorhab e n s vereint. D i e s e s G e s a m t k u n s t w e r k sollte der Landschaftspark in
M u s k a u werden.
Letztlich umfaßte der Park in M u s k a u eine F l ä c h e v o n 1000 Hektar
der kleinere Teil mit d e m Palast befindet sich, w i e schon erwähnt, auf
der d e u t s c h e n Seite, der größere d a g e g e n in Polen. D i e landschaftliche
Gestaltung des G e s a m t k u n s t w e r k s ist nicht n u r eine N a c h a h m u n g der
A n l e g u n g von Gärten, w o m i t m a n in E n g l a n d angefangen hat, wobei
o h n e Zweifel dieser englische Kunstbereich b e s o n d e r s den Fürsten faszinierte u n d das P r o g r a m m seiner Reise in dieses L a n d beträchtlich beeinflußte. Seine Entschlossenheit b e i m E r w e r b e n des W i s s e n s über die
Irma Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
B i o g r a f o w i e p i s z ą c y o w y k s z t a ł c e n i u k s i ę c i a w y m i e n i a j ą j a k o wa­
żny
1801
r.,
kiedy
jako
piętnastoletni
adept
szeregu
szkół
i
z a k ł a d ó w w y c h o w a w c z y c h dla dobrze u r o d z o n y c h c h ł o p c ó w zna­
lazł się on w L i p s k u z z a m i a r e m s t u d i o w a n i a p r a w a . P r z e d s t a w i a ­
nie w y k ł a d o w c ó w i idei kształtujących ó w c z e s n e lipskie środowi­
sko uniwersyteckie nie b y ł o b y jednak celowe, ponieważ rzecz cała
s k o ń c z y ł a się n a z a m i a r z e . P i i c k l e r p o j a w i a ł się n a u c z e l n i r z a d k o ,
s p ę d z a j ą c c h ę t n i e j c z a s na u c z e s t n i c z e n i u w p r z y j ę c i a c h i ż y c i u to­
w a r z y s k i m , k t ó r e g o w y s t a w n o ś ć ś c i ą g n ę ł a n a d o m j e g o ojca licz­
n y c h w i e r z y c i e l i . D o dzisiaj r z e k o m o p r z e t r w a ł a w L i p s k u p a m i ę ć
o szarżach k o n n y c h księcia w p ł a w przez Elsterę i licznych pojedyn­
kach. N ę k a n y przez wierzycieli i sekundantów Piickler już w 1802
r. o p u ś c i ł u n i w e r s y t e c k i e m i a s t o i z a c i ą g n ą ł się do G a r d s du C o r p s
w
Dreźnie.
Pomimo
groźby
wydziedziczenia
i
utraty
ponad
p o ł o w y w y p ł a c a n y c h m u p r z e z o j c a a p a n a ż y n i e z m i e n i ł t r y b u ży­
cia, p o d e j m u j ą c d o d a t k o w o p o d r ó ż e p o E u r o p i e : n a j p i e r w p r z e z
C z e c h y do Wiednia, p o t e m do M o n a c h i u m , Lucerny, Mediolanu,
R z y m u i Paryża. Ze względu na kłopoty finansowe przemieszczał
się p r z e w a ż n i e p i e s z o , delektując się p i ę k n e m otaczającej g o natury.
Do M u ż a k o w a w r ó c i ł d o p i e r o w 1 8 1 0 r. na w i e ś ć o ś m i e r t e l n e j c h o ­
r o b i e ojca. W k o ń c u s t y c z n i a 1 8 1 1 r. j a k o j e d y n y m ę s k i p o t o m e k
objął o j c o w s k i majątek, o d p o c z ą t k u p o s t a n a w i a j ą c zająć się p o d n i e ­
s i e n i e m e s t e t y c z n y c h w a l o r ó w dóbr.
Misja, jaką Piickler związał z w ł a s n y m przeznaczeniem, została
p r z e z k s i ę c i a s p r e c y z o w a n a w 1 8 1 5 r o k u , po p o w r o c i e z p o d r ó ż y
d o L o n d y n u , p o d c z a s której
zakrojonego
na
szeroką
w y k r y s t a l i z o w a ł a się i d e a s t w o r z e n i a
skalę
Gesamtkunstwerk.
Miało
nim
być
dzieło jednoczące wszystkie dziedziny sztuk plastycznych i anek­
tujące d l a c e l ó w a r t y s t y c z n y c h p r z e s t r z e ń s t a n o w i ą c ą p e w i e n w y c i ­
nek
makrokosmosu,
wyjęty
z
rzeczywistości,
ale
jednocześnie
w niej p o z o s t a w i o n y , z a m k n i ę t y - g d y ż m a j ą c y g r a n i c e w y n i k a j ą c e
ze s t o s u n k ó w własnościowo-prawnych, ale jednocześnie otwarty bo inkorporujący otoczenie poprzez ukierunkowanie go w stronę
ideowego
centrum
przedsięwzięcia.
Owym
Gesamtkunstwerk
stać
się m i a ł m u ż a k o w s k i p a r k k r a j o b r a z o w y .
O s t a t e c z n i e p a r k w M u ż a k o w i e objął s w y m z a s i ę g i e m p o n a d
1 0 0 0 h a g r u n t u , m n i e j s z a j e g o c z ę ś ć w r a z z p a ł a c e m znajduje się dzi­
siaj, j a k j u ż w s p o m n i a n o , p o s t r o n i e n i e m i e c k i e j , w i ę k s z a n a t o m i a s t
w P o l s c e . K o n c e p c j a k r a j o b r a z o w e g o Gesamtkunstwerk n i e w y d a j e ,
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
dortigen P a r k a n l a g e n b r a c h t e i h m die bösartige B e z e i c h n u n g eines
A u s l ä n d e r s , der die e n g l i s c h e S p r a c h e schlecht b e h e r r s c h e n d , Großbritannien m i t d e m N o t i z b u c h durchstreift, „ u m e t w a s z u verstehen, was
i h m nicht g e g e b e n w u r d e , z u verstehen". A u f s o eine A r t u n d Weise
w u r d e P ü c k l e r v o n C h a r l e s D i c k e n s i m B u c h „ K l u b d e s H e r r n Pickw i c k " verewigt. C h a r l e s D i c k e n s hat d a m i t an d e m Fürsten R a c h e verübt, u n d z w a r für die W o r t e der S y m p a t h i e , die er für die um ihre Una b h ä n g i g k e i t k ä m p f e n d e n Irländer in seinen B ü c h e r n fand.
D i e S t r u k t u r der P a r k a n l a g e in B a d M u s k a u stützte sich auf eine
F r e i s e t z u n g e i n e s Teiles aus d e m g a n z e n R a u m , aus d e m ein unabhängiger M i k r o k o s m o s entstand. D i e s e r sollte n a c h ä h n l i c h e n R e g e l n funktionieren, w i e der g a n z e R a u m , aus d e m e r a u s g e s o n d e r t w u r d e . Nach
d i e s e m P l a n w u r d e der Fürstenpalast das I d e e n z e n t r u m nicht nur für
die G ü t e r des E i g e n t ü m e r s , s o n d e r n a u c h für die n a h e l i e g e n d e Stadt
D i e Stadt selbst, t r o t z d e m diese e i n e n a n d e r e n Status b e s a ß als der
G r u n d u n d B o d e n , der P ü c k l e r gehörte, w u r d e a u c h einbezogen, sie
w a r n o c h i m m e r seiner M a c h t unterstellt, vor allem n o c h aus geschichtlichen G r ü n d e n . D i e als F a m i l i e n m a u s o l e u m im Park geplante Kapelle
sollte in ihrer B a u f o r m d e m frühzeitlichen C h r i s t e n t u m dieser Gebiete
e n t s p r e c h e n . D a s s diese bis jetzt nicht v o r h a n d e n war, lag an den AhIrma
Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
się b y ć w t y m p r z y p a d k u j e d y n i e n a w i ą z a n i e m d o s p o s o b u z a k ł a d ­
ania o g r o d ó w z a p o c z ą t k o w a n e g o w Anglii, choć b e z wątpienia
ta
dziedzina
angielskiej
sztuki
szczególnie
fascynowała
księcia
i w z n a c z n e j m i e r z e k s z t a ł t o w a ł a p r o g r a m j e g o p o d r ó ż y d o t e g o kra­
ju. Jego determinacja w zdobywaniu wiedzy o tamtejszych parkach
p r z y c z y n i ł a się d o p r z y d a n i a m u z ł o ś l i w e j o p i n i i c u d z o z i e m c a , któ­
ry nie znając dobrze języka angielskiego przemierzał W i e l k ą Bryta­
nię z notesem, próbując „zrozumieć coś, czego nie b y ł o mu dane
zrozumieć".
W taki sposób utrwalił Piicklera
Charles Dickens
w „ K l u b i e P i c k w i c k a " , b i o r ą c o d w e t za g ł o s z o n e w k s i ą ż k a c h księ­
cia s ł o w a s y m p a t i i p o d a d r e s e m w a l c z ą c y c h o n i e p o d l e g ł o ś ć I r l a n d ­
czyków.
S t r u k t u r a p a r k o w e g o z a ł o ż e n i a w B a d M u s k a u , o p a r t a n a wy­
d z i e l e n i u z p r z e s t r z e n i r z e c z y w i s t e j p e w n e g o jej f r a g m e n t u i u t w o ­
rzeniu z niego samowystarczalnego mikrokosmosu, zakładała jego
funkcjonowanie
na
zasadach
podobnych
do
tych
panujących
w p r z e s t r z e n i , z jakiej z o s t a ł on w y d z i e l o n y . I d e o w y m c e n t r u m
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
n e n Pücklers, weil diese sich m e h r m i t d e n irdischen P r o b l e m e n befaßt
hatten. Im I n n e r n der Kapelle, hinter d e m Hauptaltar, sollte sich ein
G a n g befinden, der in e i n e n d u n k l e n T e m p e l führte m i t einer Nische,
in der die Statue d e s A p o l l o stand. A u f diese A r t wollte P ü c k l e r darauf
hinweisen, d a ß der K u l t u s der Gottheit in der R e l i g i o n geschichtlichen
Ä n d e r u n g e n u n t e r w o r f e n ist, a b e r d a ß der Inhalt u n v e r ä n d e r t bleibt,
u n d das s o w o h l für die Gesellschaften w i e a u c h für die K u l t u r e n aller
Zeitalter. A u ß e r d e m s c h o n e r w ä h n t e n „ n e u e n S c h l o ß " , der Stadt und
der Kapelle, sollte sich a u c h eine rekonstruierte mittelalterliche Festung befinden, die h a u p t s ä c h l i c h wirtschaftlichen Z i e l e n dienen sollte, a b e r ihr T u r m w u r d e als A p a r t m e n t des F ü r s t e n u n d für eine Sternw a r t e v o r g e s e h e n , die a u c h d e m v o r b e u g e n d e n B r a n d s c h u t z dienen
sollte. A u ß e r d e n s c h o n e r w ä h n t e n O b j e k t e n w a r e n dort a u c h eine Reitschule, ein Pferdegestüt, eine M a n e g e , ein V o r w e r k m i t Schafstall, ein
alter Palast, eine M ü h l e , Wirtschaftsgebäude, O r a n g e r i e , H e r b e r g e , Fasanerie, ein Fischerhaus, eine B e r g b a u g r u b e m i t Wohnviertel, eine
Heilanstalt m i t Salzquellen u n d Dörfer m i t einer C o t t a g e - S t r u k t u r vorg e s e h e n . E i n e n w i c h t i g e n Platz sollte a u c h der n i e m a l s realisierte Tempel der G e d u l d - eine T u g e n d , die b e s o n d e r s der G r ü n d e r dieses großen Vorhabens brauchte - einnehmen.
Es fehlte a u c h nicht das
D e n k m a l eines der H e l d e n des „ N i b e l u n g e n l i e d e s " , in d e m Pückler ein e n Protoplasten seines G e s c h l e c h t e s sah. D i e s e s alles sollte a b e r nicht
m u s e a l e n C h a r a k t e r tragen, s o n d e r n m i t d e m täglichen L e b e n der
M e n s c h e n v e r b u n d e n sein. D i e Öffnung seiner G ä r t e n für d a s Volk, neb e n a n d e r e n E i g e n h e i t e n des Schöpfers, sollten d e n M u s k a u e r Park
v o n d e n englischen Vorbildern unterscheiden. D i e s e h a t t e n - n a c h der
M e i n u n g d e s F ü r s t e n - als einzige B e l e b u n g s e l e m e n t e die K ü h e , die
bis zu d e n T ü r e n der Paläste k a m e n , u n d die A n g s t v o r der Störung
d e s Privatlebens hatte die Tore der Parks v o r d e n Eindringlingen von
a u ß e n verschlossen. In M u s k a u durfte j e d e r hinein, o h n e R ü c k s i c h t sein e s Standes. D i e s w u r d e ein Bestandteil d e s S o z i a l p r o g r a m m s von
Pückler, der d a v o n ü b e r z e u g t war, d a ß m a n ü b e r die K u n s t die Ans t a n d s n o r m e n u n d die Disziplin verbessern kann, u n d er verbuchte sog a r einige Erfolge in d i e s e m Bereich, w e n n er h a l b spaßhaft halb im
Ernst meinte, d a ß die D i e b e , die in seinen G ü t e r n H o l z stehlen, mit der
Zeit die Intention des Fürsten v e r s t a n d e n h a b e n u n d lernten „ in zivilisierter F o r m zu stehlen", das heißt o h n e dabei u n n ö t i g die jungen
Pflanzen zu zerstören.
Irma
Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
z a ł o ż e n i a b y ł p a ł a c książęcy, s t a n o w i ą c y p u n k t o d n i e s i e n i a n i e tyl­
ko dla dóbr jego właściciela, lecz także dla pobliskiego miasta. O n o
samo, choć jego status był inny niż status z i e m b ę d ą c y c h własno­
ścią Pücklera, zostało w ł ą c z o n e do z a ł o ż e n i a j a k o m i a s t o wciąż pod­
p o r z ą d k o w a n e jego władzy, przede w s z y s t k i m z uwagi na jego zna­
czenie historyczne. Planowana w ramach parku jako rodzinne mau­
zoleum kaplica swą formą architektoniczną nawiązywać miała do
w c z e s n y c h c z a s ó w c h r z e ś c i j a ń s t w a n a t y c h z i e m i a c h , j a k o ż e jej d o ­
t y c h c z a s o w y b r a k w y n i k a ć m i a ł p r z e d e w s z y s t k i m z p e w n e g o za­
n i e d b a n i a , s p o w o d o w a n e g o z a a n g a ż o w a n i e m się p r z o d k ó w P ü c k l ­
e r a w p i l n i e j s z e s p r a w y d o c z e s n e . W jej w n ę t r z u , za o ł t a r z e m g ł ó w ­
nym,
znajdować
się
miało
przejście
prowadzące
do
ciemnej
świątyni z niszą mieszczącą posąg Apollina. W ten sposób Pückler
u k a z a ć chciał religię jako ulegający p r z e m i a n o m h i s t o r y c z n y m kult
b o s k o ś c i , k t ó r y p r z y b i e r a ć m ó g ł r ó ż n ą p o s t a ć , ale j e g o i s t o t a p o z o ­
stawała zawsze nie zmieniona i wspólna była nie tylko społecze­
ń s t w o m r ó ż n y c h e p o k , ale t a k ż e r ó ż n y c h kultur. O b o k w s p o m n i a ­
nych już „nowego zamku", miasta i kaplicy w ramach parku znale­
ź ć się m i a ł a t a k ż e o d b u d o w a n a p o n o w n i e ś r e d n i o w i e c z n a t w i e r d z a
s ł u ż ą c a g ł ó w n i e c e l o m g o s p o d a r c z y m , której w i e ż a p r z e z n a c z o n a
została
na
apartament
wykorzystywane
też
księcia
do
i
obserwatorium
szybkiego
wykrywania
astronomiczne
ewentualnych
p o ż a r ó w . P o z a w y m i e n i o n y m i j u ż tutaj o b i e k t a m i m i a ł y się t a m
znajdować ujeżdżalnia, stadnina koni, m a n e ż , folwark z owczarnią,
s t a r y p a ł a c , m ł y n , b u d y n k i g o s p o d a r c z e , o r a n ż e r i a , zajazd, b a ż a n c i a r n i a , c h a t a r y b a c k a , k o p a l n i a z p r z y l e g ł ą o s a d ą , u z d r o w i s k o z so­
lankami i wsie z zabudową cottage'owa. Ważne miejsce przypaść
t e ż m i a ł o n i g d y n i e z r e a l i z o w a n e j Ś w i ą t y n i C i e r p l i w o ś c i - cnoty,
k t ó r a c h y b a n a j b a r d z i e j p o t r z e b n a b y ł a t w ó r c y p o d e j m u j ą c e m u się
stworzenia dzieła z a p l a n o w a n e g o na taką skalę. N i e z a b r a k ł o rów­
n i e ż p o m n i k a j e d n e g o z b o h a t e r ó w „ P i e ś n i N i b e l u n g ó w " , w któ­
r y m P ü c k l e r d o p a t r y w a ł się p r o t o p l a s t y r o d u . W s z y s t k o t o n i e
miało b y ć ekspozycją w rodzaju dzisiejszych skansenów, lecz m i a ł o
tętnić c o d z i e n n y m ż y c i e m zapełniającego park sztafażu ludzkiego.
T a m.in. c e c h a m i a ł a o d r ó ż n i a ć z a ł o ż e n i e m u ż a k o w s k i e o d j e g o an­
gielskich pierwowzorów, gdzie - z d a n i e m księcia - j e d y n y m oży­
wiającym całość sztafażem były podchodzące często pod same
d r z w i p a ł a c ó w k r o w y , a o b a w a p r z e d z a k ł ó c e n i e m p r y w a t n o ś c i za­
mykała b r a m y parków przed przybyszami z zewnątrz. Do parku
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
D e s w e g e n b e s u c h t e n d e n Park in M u s k a u H u n d e r t e v o n Leuten, angefangen v o n d e n D o m ä n e n a r b e i t e r n , die unentgeltlich die fürstlichen
A r b e i t e r - u n d B a u e r n k o l o n i e n des Fürsten b e w o h n t e n , bis zu der Bev ö l k e r u n g aus der U m g e b u n g , die dort Zeitvertreib u n d Erholung
suchte. Eine b e s o n d e r e Stellung w a r der elitären B e v ö l k e r u n g zugewiesen, d e n E i n g e w e i h t e n , für die er e i n e n Parkführer veröffentlich hatte,
der n e b e n naturwissenschaftlichen u n d historischen H i n w e i s e n , das
A n l i e g e n u n d die I d e e n d e s S c h ö p f e r s d e n B e s u c h e r n n ä h e r brachte.
Es w u r d e a u c h auf richtiges Verhalten h i n g e w i e s e n , also eine Parkordn u n g im h e u t i g e n Sinn. Pückler, ähnlich w i e seine e n g l i s c h e n Vorgänger, e r k a n n t e d a s A n l e g e n v o n G ä r t e n als e i n e Kunst, die der Malerei
v e r w a n d t ist, w e n n er meinte: „ E i n e G a r t e n a n l a g e im g r o ß e n Stil ist
nichts a n d e r e s als eine Bildergalerie", w o b e i er gleichzeitig z u g a b , daß
die B i l d e r R a h m e n b e n ö t i g e n u n d im Falle der Parks der Entfaltungsp r o z e ß nicht n u r e i n K o m p o n i e r e n der Natur, s o n d e r n a u c h ihre Ausstellung benötigt.
S c h o n n a c h d e m A b l a u f des ersten der P a r k g e s t a l t u n g ging Pückler
das G e l d aus, h a u p t s ä c h l i c h L a n d e r w e r b u n d aufwendige Regulierungsarbeiten v e r s c h l a n g e n g r o ß e S u m m e n . Resigniert, reiste er auf
längere Zeit n a c h Berlin. D o r t ergab sich a b e r die M ö g l i c h k e i t , n e u e Fin a n z m i t t e l zu beschaffen. P ü c k l e r verlobte sich m i t L u z i e von Pappenh e i m , der Tochter d e s p r e u ß i s c h e n S t a a t s k a n z l e r s K a r l H a r d e n b e r g . Er
verließ bald w i e d e r Berlin und fuhr n a c h M u s k a u , um dort alles prachtvoll für seine Verlobte vorzubereiten u n d sie zu e m p f a n g e n . Vorher
g a b er d e n B e r l i n e r n n o c h ein ü b e r r a s c h e n d e s S c h a u s p i e l , i n d e m er
eine Ballonfahrt ü b e r die Stadt u n t e r n a h m , die a b e r m i t einer Notland u n g auf e i n e m B a u m e bei P o t s d a m e n d e t e . D i e s e s , w i e a u c h die ihn
d a u e r n d begleitete äthiopische S c h ö n h e i t M a c h h u b a , die er während
einer Orientreise a u f e i n e m S k l a v e n m a r k t kaufte, u n d eine g a n z e Reihe weiterer Ereignisse aus seiner B i o g r a p h i e , b i l d e t e n um ihn herum
eine A t m o s p h ä r e d e s S k a n d a l s u n d E x t r a v a g a n z .
D i e E h e m i t L u z i e hat d u r c h ihre reichliche Mitgift n u r a u f kurze
Weile die F i n a n z e n v o n M u s k a u gerettet. Im J a h r e 1 8 2 6 h a b e n die Pucklers b e s c h l o s s e n , sich s c h e i d e n zu lassen p r o forma, um d e m Fürsten
zu e r m ö g l i c h e n , eine reiche H e i r a t s k a n d i d a t i n zu s u c h e n . In England
will er für sie w e r b e n . D i e dortige Presse informierte aber g e n a u das
P u b l i k u m ü b e r die P l ä n e u n d die finanziellen N ö t e des Fürsten, und so
blieben seine H e i r a t s p l ä n e erfolglos. E i n e Zeit lang ist es P ü c k l e r gelungen, das B u d g e t m i t der H e r a u s g a b e v o n B ü c h e r n u n d ReisenbeschreiIrma Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
w M u ż a k o w i e m ó g ł w e j ś ć każdy, b e z w z g l ę d u n a s t a n i p o z y q e .
Było to częścią programu społecznego Pücklera, który był przekona­
ny o możliwości polepszenia obyczajów przez sztukę i n a w e t odno­
t o w y w a ł p e w n e s u k c e s y w tej d z i e d z i n i e , s t w i e r d z a j ą c p ó ł ż a r t e m
p ó ł serio, ż e z ł o d z i e j e s z a b r u j ą c y d r z e w o w j e g o d o b r a c h z c z a s e m
z r o z u m i e l i k i e r u j ą c e n i m p r z e s ł a n k i i n a u c z y l i się „ k r a ś ć w b a r d z i e j
cywilizowany s p o s ó b " , nie niszcząc b e z potrzeby m ł o d y c h roślin.
Z a z w y c z a j w i ę c p o p a r k u m u ż a k o w s k i m p r z e c h a d z a ł y się setki
osób,
poczynając
od
pracowników
dóbr bezpłatnie
zamieszku­
jących książęce kolonie robotnicze i rolnicze, a s k o ń c z y w s z y na oko­
l i c z n e j l u d n o ś c i szukającej r o z r y w k i . S p e c j a l n e m i e j s c e w y z n a c z o n e
z o s t a ł o p u b l i c z n o ś c i elitarnej, o w y m w t a j e m n i c z o n y m , d o k t ó r y c h
adresowana była p o m o c n a przy zwiedzaniu publikacja. Umożli­
wiała o n a przyjęcie właściwego porządku zwiedzania. Pückler, po­
dobnie jak jego angielscy poprzednicy, uważał sztukę zakładania
o g r o d ó w za p o k r e w n ą malarstwu, stwierdzając: „ O g r ó d w wielkim
stylu nie jest n i c z y m i n n y m niż galerią o b r a z ó w " , d o d a w a ł on jed­
n a k zaraz, że obrazy wymagają r a m i w przypadku parku proces
t w ó r c z y p o l e g a ć m i a ł b y n i e t y l k o n a k o m p o n o w a n i u natury, l e c z ta­
k ż e n a jej e k s p o z y c j i .
Zaledwie po upływie roku od podjęcia postanowienia o założe­
niu parku Pückler wyczerpał wszelkie środki finansowe na zakup
g r u n t u i r e g u l a c j ę o g r o d u . Z r e z y g n o w a n y z d e c y d o w a ł się w y j e c h a ć
n a d ł u ż s z y c z a s d o B e r l i n a . T a m j e d n a k n a d a r z y ł a się s p o s o b n o ś ć
zdobycia
nowych
środków.
Pückler
zaręczył
się
z
Lucie
von
Pappenheim, córką kanclerza Prus Karla Hardenberga. Opuścił
w i ę c B e r l i n i u d a ł się d o M u ż a k o w a , b y o c z e k i w a ć p r z y b y c i a n a r z e ­
czonej. Wcześniej jednak dał berlińczykom p o w ó d do radości odby­
wając n a d m i a s t e m lot b a l o n e m , k t ó r y s k o ń c z y ł się p r z y m u s o w y m
l ą d o w a n i e m n a j e d n y m z p o c z d a m s k i c h d r z e w i który, p o d o b n i e
jak
towarzysząca
księciu
przez
kilka
lat
niewolnica
etiopska
Machbuba, zakupiona przez niego podczas jednej z jego egzotycz­
n y c h podróży, a także cały szereg innych jeszcze zdarzeń z j e g o bio­
grafii, s t w a r z a ł w o k ó ł n i e g o a t m o s f e r ę s k a n d a l u i e k s t r a w a g a n c j i .
M a ł ż e ń s t w o z Lucie na krótko tylko p o d r a t o w a ł o finanse Muża­
k o w a . W 1 8 2 6 r o k u P ü c k l e r o w i e p o s t a n o w i l i się r o z w i e ś ć , b y k s i ą ż ę
m ó g ł zdobyć n o w e fundusze zawierając kolejny związek małże­
ński. Bogatej kandydatki na żonę p o s t a n o w i o n o szukać w Anglii.
Tamtejsza prasa jednakże dokładnie poinformowała czytelników
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
b u n g e n aufzubessern. Später w u r d e das G e l d w i e d e r k n a p p , so beschloß er im J a h r e 1845 die G ü t e r zu verkaufen. W ä h r e n d der dreißig
J a h r e Arbeit an der M u s k a u e r Parkanlage hat P ü c k l e r dort ein sehr groß e s V e r m ö g e n investiert, das sich aber d o c h als u n z u r e i c h e n d für die
B e e n d i g u n g des W e r k e s e r w i e s u n d der enttäuscht aufgeben mußte.
N a c h d e m V e r k a u f v o n M u s k a u resignierte er nicht a u f weiteres Anlegen v o n Landschaftsparken, s o n d e r n er b e g r e n z t e sein P r o g r a m m zur
Ästhetisierung der Landschaft auf die n a h e U m g e b u n g des Besitzers
eines relativ nicht allzu g r o ß e n G e l ä n d e s . D a s ist i h m g e l u n g e n in sein e r R e s i d e n z im G u t Branitz u n d in den P a r k a n l a g e n anderer preußi
scher Gutsherren.
Übersetzung:
Irma Kozina
Der grüne Fürst, Herr von Muskau
Josef
Gonschiot
o z a m i a r a c h i s y t u a c j i m a j ą t k o w e j k s i ę c i a , t a k iż j e g o p l a n y m a t r y ­
monialne spełzły na niczym. Przez pewien okres Piicklerowi uda­
wało
się
reperować
budżet
wydawaniem
książek
i
podróżowa­
n i e m , l e c z z c z a s e m o k a z a ł o się t o n a t y l e m a ł o s k u t e c z n e , ż e
w 1 8 4 5 r. z d e c y d o w a ł się on o s t a t e c z n i e na s p r z e d a ż dóbr. W c i ą g u
t r z y d z i e s t u lat p r a c y n a d m u ż a k o w s k i m p a r k i e m P i i c k l e r z a i n w e ­
s t o w a ł w t e z i e m i e o l b r z y m i m a j ą t e k , k t ó r y w s z a k ż e o k a z a ł się n i e
w y s t a r c z a j ą c y d o j e g o u k o ń c z e n i a i p r z y n i ó s ł a u t o r o w i całej k o n c e p ­
cji u c z u c i e z a w o d u i r o z c z a r o w a n i a . P o s p r z e d a ż y M u ż a k o w a P i i c k ­
ler n i e z r e z y g n o w a ł z z a j m o w a n i a się z a k ł a d a n i e m p a r k ó w krajo­
b r a z o w y c h , lecz zawęził swój p r o g r a m do estetyzaq'i krajobrazu
stanowiącego bezpośrednie environment właściciela stosunkowo
niewielkiego już teraz terenu,
c o u d a ł o m u się p r z e p r o w a d z i ć
w b ę d ą c y m odtąd jego rezydencją majątku w Branicach oraz w wie­
lu założeniach parkowych należących do innych posiadaczy ma­
jątków na terenie Prus.
63
Irma
Kozina
Zielony książę, Pan na Mużakowie
Joanna Rostropowicz
Hertha Pohl aus Krappitz
-eine Dichterin des armen Volkes
Hertha Pohl, deren Taufname eigentlich H e r m i n e war, w u r d e
am 24. Juli 1889 in Krappitz, in einer armen oberschlesischen F a m i lie g e b o r e n . D a i h r Vater, e i n e i n f a c h e r M a l e r , n i c h t i m s t a n d e w a r ,
v o m seinen kärglichen Verdienst die Familie zu ernähren, m u s s t e
die kränkliche Mutter der zukünftigen Dichterin und Schriftstellerin m i t H a n d a r b e i t s s t u n d e n d e n H a u s h a l t u n t e r s t ü t z e n . D e s h a l b
w u r d e n Hertha u n d ihr B r u d e r von der G r o ß m u t t e r erzogen, die
i h r e K i n d h e i t m i t f r ö h l i c h e r A t m o s p h ä r e erfüllte. „ S i e e r z ä h l t e
wunderschöne Märchen und Erzählungen, und besonders gerne
h ö r t e n w i r i h r zu, w e n n sie i n d i e S c h a t z k a m m e r ihrer E r i n n e r u n 1
g e n griff" - s c h r e i b t H e r t h a P o h l v o n i h r n a c h J a h r e n . E i n i g e E r zählungen w u r d e n sogar von der Großmutter schriftlich aufge2
z e i c h n e t . H e r t h a h a t i h r e r G r o ß m u t t e r viel z u v e r d a n k e n . D a n k
i h r k o n n t e sie i h r e n W i s s e n s h u n g e r stillen, d e n n d i e G r o ß m u t t e r
s o r g t e dafür, d a s s z u H a u s e i m m e r g u t e B ü c h e r v o r h a n d e n w a r e n .
A u c h der Vater der Schriftstellerin zeigte künstlerische B e g a b u n g e n . E r w a r S o h n e i n e s M a l e r s , d e r b e s o n d e r s als P o r t r ä t m a l e r b e kannt war. Hertha Pohl schreibt in ihren Erinnerungen, dass der
V a t e r a n d e n W i n t e r a b e n d e n g e r n für die K i n d e r S p i e l z e u g b a s t e l te und Bildchen malte; dabei konnte er seine künstlerischen N e i gungen
befriedigen.
Die A r m u t u n d die S o r g e u m das tägliche Brot begleiteten v o n früher K i n d h e i t an die zukünftige Dichterin. D o c h die Eltern, trotz d e r A r mut, sorgten für die A u s b i l d u n g ihres S o h n e s u n d schickten ihn a u f
das G y m n a s i u m in eine größere, n a h e liegende Stadt. D i e w i s s b e g i e r i ge Hertha Pohl nutzte viel von d e m in der Schule e r w o r b e n e n W i s s e n
ihres Bruders. W ä h r e n d der Ferien, die er zu H a u s e verbrachte, h ö r t e
1
2
H. Pohl, Lebensskizze, in: Ich bin der Betroffene, 2. Auflage, München 1959, S. 111.
A. Bernhard, Hertha Pohl, in: Oppelner Heimatkalender 1930, 5. 142.
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
-poetka ludzi biednych
H e r t h a P o h l , której w ł a ś c i w e i m i ę b r z m i a ł o H e r m i n e , u r o d z i ł a
się 24 l i p c a 1 8 8 9 r. w K r a p k o w i c a c h , w b i e d n e j r o d z i n i e g ó r n o ­
śląskiej. Jej ojciec, b ę d ą c m a l a r z e m p o k o j o w y m , n i e b y ł w s t a n i e z e
s k r o m n e g o z a r o b k u u t r z y m a ć rodziny, c o z m u s z a ł o b a r d z o c h o r o ­
w i t ą m a t k ę p r z y s z ł e j p o e t k i i p i s a r k i d o u z u p e ł n i a n i a b u d ż e t u do­
m o w e g o u d z i e l a n i e m lekq'i p r a c r ę c z n y c h . D l a t e g o t e ż H e r t h ą i jej
b r a t e m o p i e k o w a ł a się b a b c i a , k t ó r a w z b o g a c i ł a i c h d z i e c i ń s t w o ra­
d o s n ą a t m o s f e r ą . „ O p o w i a d a ł a p r z e p i ę k n e bajki i h i s t o r i e . A naj­
chętniej
s ł u c h a l i ś m y jej
wtedy,
gdy sięgała do skarbca
swoich
w s p o m n i e ń " - n a p i s z e o niej H e r t h a P o h l p o l a t a c h 1 . N i e k t ó r e o p o ­
w i a d a n i a b a b k a ujęła n a w e t w f o r m i e p i s e m n e j 2 . H e r t h a d u ż o jej za­
w d z i ę c z a ł a . D z i ę k i niej m o g ł a z a s p o k a j a ć g ł ó d w i e d z y , g d y ż b a b k a
d o k ł a d a ł a w i e l e starań, aby w d o m u b y ł a z a w s z e d o b r a l i t e r a t u r a .
Także ojciec pisarki przejawiał artystyczne uzdolnienia. Był s y n e m
malarza, znanego szczególnie jako twórca portretów. Hertha Pohl
p i s z e w s w o i c h w s p o m n i e n i a c h , że w z i m o w e w i e c z o r y jej ojciec
c h ę t n i e w y k o n y w a ł dla d z i e c i z a b a w k i l u b m a l o w a ł o b r a z k i , dając
w ten sposób upust swojemu artystycznemu zamiłowaniu.
U b ó s t w o i t r o s k a o c o d z i e n n y c h l e b b y ł y od w c z e s n e g o d z i e c i ń ­
s t w a u d z i a ł e m p r z y s z ł e j pisarki. J e d n a k ż e r o d z i c e , m i m o biedy, p o ­
starali się o o d p o w i e d n i e w y k s z t a ł c e n i e d l a s y n a i w y s ł a l i go na n a ­
u k ę do g i m n a z j u m do pobliskiego miasta. Hertha Pohl, b a r d z o
ż ą d n a wiedzy, w i e l e k o r z y s t a ł a z lekq'i, j a k i e p o b i e r a ł b r a t : c z e r p a ł a
z jego wcześniej nabytych wiadomości, gdy na wakacje przyjeżdżał
d o d o m u . Niestety, t r w a ł o t o z a l e d w i e k i l k a lat, g d y ż b r a t u m a r ł
młodo.
1
H. Pohl, Lebensskizze, w: Ich bin der Betroffene, 2. Auflage, München 1959, s. 111.
2
A. Bernhard, Hertha Pohl, w: Oppelner Heimatkalender 1930, s. 142.
ZESZYTY EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
Fliegeraufnahme von Krappitz aus dem Jahre 1930
Krapkowice z lotu ptaka. Zdjęcie z roku 1930.
H e r t h a P o h l viel v o n i h m ü b e r die d e u t s c h e Literatur. L e i d e r d a u e r t e
e s n u r e i n p a a r J a h r e , weil d e r B r u d e r j u n g verstorben ist.
N a c h d e m A b s c h l u ß d e r G r u n d s c h u l e b e g a b sich H e r t h a P o h l
n a c h B r e s l a u , w o sie b e i e i n e r h o c h b e t a g t e n , b l i n d e n F r a u als V o r l e ­
serin arbeitete. D e r Aufenthalt in dieser Stadt w a r n u r kurz. H e r t h a
k o n n t e d a s H e i m w e h n a c h i h r e m E l t e r n h a u s n i c h t e r t r a g e n u n d sie
kehrte nach Krappitz zurück.
B a l d d a r a u f fing sie a n als K o p i s t i n v o n S t i c k m u s t e r n i n d e r T e p ­
p i c h f a b r i k vor O r t z u a r b e i t e n . E i n i g e J a h r e s p ä t e r ü b e r s i e d e l t e d i e
Achtzehnjährige zu ihren Verwandten n a c h Berlin,
die ihr eine
Be­
s c h ä f t i g u n g als N ä h e r i n i n e i n e r B l u s e n s c h n e i d e r e i b e s o r g t e n . E s
war eine s e h r a n s t r e n g e n d e A r b e i t - der A r b e i t s t a g d a u e r t e d a m a l s
zehn Stunden. Aber trotz dieser harten Lebensbedingungen war es
d o c h ein g u t e r L e b e n s a b s c h n i t t für
die D i c h t e r i n .
In der
Haupt­
stadt, wo ein r e g e s k u l t u r e l l e s L e b e n b l ü h t e , h a t t e H e r t h a P o h l die
Möglichkeit, ihre intellektuellen Bedürfnisse zu befriedigen. Sie be­
s u c h t e eifrig das T h e a t e r und für das g e s p a r t e G e l d k a u f t e sie die
i m R e c l a m - V e r l a g h e r a u s g e g e b e n e n B ä n d c h e n der k l a s s i s c h e n D i c h ­
t u n g . N a c h s i e b e n J a h r e n A r b e i t i n der B l u s e n s c h n e i d e r e i b e k a m
sie eine
Beschäftigung in
der
Nähabteilung einer Tapisseriewarenfa­
b r i k . D o r t , wie sie s e l b s t s c h r e i b t , k o n n t e sie bei der e i n f a c h e n T ä t i g -
66
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl aus Krappitz
Fabryka papieru w Krapkowicach. Zdjęcie z roku 1930.
Papierfabrik Krappitz. Aufnahme aus dem Jahre 1930.
Po
ukończeniu
miejscowej
szkoły
podstawowej
Hertha
Pohl
u d a ł a się d o W r o c ł a w i a , g d z i e p r a c o w a ł a u p e w n e j starszej, n i e w i ­
d o m e j kobiety, której c z y t a ł a książki. P o b y t w t y m m i e ś c i e n i e t r w a ł
długo, gdyż Hertha, będąc bardzo m ł o d ą osobą, nie potrafiła znieść
tęsknoty za d o m e m rodzinnym i niebawem wróciła do Krapkowic.
N i e d ł u g o p o t e m podjęła pracę jako kopistka w z o r ó w w miejsco­
wej f a b r y c e d y w a n ó w . P o p e w n y m c z a s i e , m a j ą c o s i e m n a ś c i e lat,
p r z e n i o s ł a się d o B e r l i n a , d o s w o i c h k r e w n y c h , k t ó r z y p o m o g l i jej
znaleźć pracę szwaczki w wytwórni bluzek. Była to praca bardzo
absorbująca
-
dzień
pracy
wynosił wtedy
dziesięć
godzin.
Ale
m i m o ciężkiej pracy i trudnych w a r u n k ó w b y ł to chyba dobry
o k r e s w ż y c i u p o e t k i . W pulsującej b o g a t y m ż y c i e m k u l t u r a l n y m
stolicy Hertha Pohl miała b o w i e m okazję zaspakajać swoje potrze­
b y i n t e l e k t u a l n e . U c z ę s z c z a ł a p i l n i e d o teatru, a z a z a o s z c z ę d z o n e
p i e n i ą d z e k u p o w a ł a t o m i k i poezji k l a s y c z n e j p u b l i k o w a n e p r z e z
wydawnictwo Reclam. Po siedmiu latach pracy w wytwórni bluzek
z a t r u d n i ł a się w s z w a l n i fabryki h a f c i a r s k i e j . Z a j ę c i e t o m i a ł o j e d n ą
dobrą stronę: wykonując pracę mechanicznie, m o g ł a dać upust swo­
jej w y o b r a ź n i i t w o r z y ć w m y ś l a c h z a r y s y u t w o r ó w , k t ó r e n a s t ę p ­
nie spisywała w wolnych chwilach.
67
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
keit ihrer P h a n t a s i e freie L a u f b a h n l a s s e n u n d sich G e s c h i c h t e n ausd e n k e n , die sie s p ä t e r in d e r F r e i z e i t n i e d e r s c h r i e b .
Ein w i c h t i g e s E r e i g n i s i n i h r e m L e b e n als Schriftstellerin w a r die
B e g e g n u n g m i t d e r D i c h t e r i n M a r t h a G r o s s e , die H e r t h a P o h l e i n e n
s t a r k e n g e i s t i g e n A n t r i e b g a b u n d sie schriftstellerisch förderte.
I n d i e s e r Z e i t trat a u c h i m B e r u f s l e b e n v o n H e r t h a P o h l e i n e B e s s e r u n g ein. S i e b e k a m e i n e g u t e Stelle i n e i n e m W ä s c h e g e s c h ä f t .
D e r A u s b r u c h d e s E r s t e n W e l t k r i e g e s m a c h t e alle P l ä n e d e r j u n g e n
Schriftstellerin z u n i c h t e . A l s sie ihre A r b e i t verlor, b e s c h l o s s sie, die
schwierige Kriegszeit in ihrem Elternhaus zu verbringen. Im Jahre
1 9 1 5 k e h r t e sie n a c h K r a p p i t z z u r ü c k . D i e E n t s c h e i d u n g w a r richtig, d e n n ihre k r a n k e M u t t e r w a r b e t r e u u n g s b e d ü r f t i g , w ä h r e n d ihr
Vater s c h o n v e r s t o r b e n war.
I n K r a p p i t z e n t w i c k e l t e H e r t h a Pohl ihre schriftstellerische T ä t i g keit. Ihr Schaffen w u r d e v o r a l l e m d a d u r c h b e g ü n s t i g t , d a s s sie s i c h
in Schlesien befand, in der U m g e b u n g von Leuten und ihren Problem e n , m i t d e n e n sie stark v e r b u n d e n war. „ D i e S a a t w a r i m W a c h s e n
u n d s a u g t e Kraft u n d B l u t w ä r m e a u s der H e i m a t e r d e " s c h r i e b sie
über sich .
D i e erste S a m m l u n g v o n E r z ä h l u n g e n Die klagende Nacht. Oberschlesische Erzählungen h a t sie im J a h r e 1 9 2 2 h e r a u s g e g e b e n . In d e m s e l b e n J a h r n a h m sie a n e i n e m L i t e r a t u r w e t t b e w e r b d e s H e r d e r Verl a g s in F r e i b u r g teil. D e r R o m a n v o n H e r t h a Pohl Tina Stawiks Ernte
b e f a n d sich u n t e r d e n s i e b e n p r e i s g e k r ö n t e n W e r k e n , w a s für die
Schriftstellerin a u s K r a p p i t z e i n e b e d e u t e n d e A u s z e i c h n u n g war.
Ihr B u c h e r s c h i e n i m J a h r e 1 9 2 4 i m H e r d e r - V e r l a g . D i e i m J a h r e
1 8 6 5 i n N e i ß e g e b o r e n e Schriftstellerin A n n a B e r n a r d s c h r i e b folg e n d e s ü b e r d i e s e n R o m a n : Mit großer Interesse las ich den Roman
Tina Stawiks Ernte" in einem Zuge und war erschüttert. Nur ein wahrer
Dichter konnte so etwas schreiben. Hier war eigenes Herzblut hinabgetaucht, von innen heraus geschöpft, geistig das herbe Schicksal dieser armen Magd erschaut und künstlerisch gestaltet. Das Leben einer vom Geschick Misshandelten
und
Unterjochten steht erschreckend klar vor dem
Leser und gibt zu denken '.
I m J a h r e 1 9 2 3 e r s c h i e n e n drei ihrer B ü c h e r : z w e i R o m a n e Der
Weg der Martina Förster, e i n e stark a u t o b i o g r a p h i s c h g e p r ä g t e E r z ä h 3
4
3
gg
4
H. Pohl, Lebensskizze, S. 115.
A. Bernhard, S. 140.
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl aus Krappitz
W a ż n y m w y d a r z e n i e m w jej p i s a r s k i m ż y c i u b y ł o s p o t k a n i e z p o ­
etką Martha Grosse, która dodała debiutantce odwagi, zachęcając ją
do dalszej pracy.
W t y m czasie t a k ż e w ż y c i u z a w o d o w y m H e r t h y P o h l n a s t ą p i ł a
poprawa.
Uzyskała
dobre
stanowisko
w
sklepie
bieliźniarskim,
gwarantujące wyższe zarobki i ciekawszą pracę. Ale w y b u c h pierw­
szej
wojny
światowej
zniweczył wszelkie
plany
młodej
pisarki.
U z n a ł a , ż e w trudnej sytuacji w o j e n n e j p o w i n n a b y ć z e s w o i m i bli­
s k i m i i w 1 9 1 5 r o k u w r ó c i ł a do K r a p k o w i c . D e c y z j a , j a k ą p o d j ę ł a ,
o k a z a ł a się s ł u s z n a - c h o r a m a t k a w y m a g a ł a o p i e k i , z a ś jej ojciec o d
k i l k u lat j u ż n i e żył. W ó w c z a s też P o h l r o z w i n ę ł a n a d o b r e działal­
n o ś ć pisarską. S p r z y j a ł o t e m u p r z e d e w s z y s t k i m to, ż e z n a l a z ł a się
na Ś l ą s k u , w o t o c z e n i u ludzi, z k t ó r y m i b y ł a silnie z w i ą z a n a , w krę­
gu dobrze sobie znanych problemów. „Ziarno r z u c o n e w ziemię
w z r a s t a ł o i c z e r p a ł o siłę o r a z c i e p ł o z r o d z i n n e j z i e m i " - n a p i s a ł a o
sobie3.
P i e r w s z y zbiór o p o w i a d a ń Die klagende Nacht.
Oberschlesische Erzä­
hlungen (Bolejąca n o c . O p o w i a d a n i a górnośląskie) w y d a ł a w r o k u
1922. W tym samym roku wzięła udział w konkursie literackim
o g ł o s z o n y m przez w y d a w n i c t w o H e r d e r a w e F r e i b u r g u . P o w i e ś ć H e r ­
thy P o h l pt. Tina Stawiks Ernte ( Ż n i w a T i n y S t a w i k ) , z n a l a z ł a się w licz­
b i e s i e d m i u n a g r o d z o n y c h , c o b y ł o n i e lada w y r ó ż n i e n i e m . K s i ą ż k a
u k a z a ł a się d r u k i e m w 1924 r o k u w w y d a w n i c t w i e H e r d e r a . A n n a Ber­
nard, pisarka u r o d z o n a w roku 1 8 6 5 w N y s i e , tak n a p i s a ł a o tej p o w i e ­
ści:
Z
Stawiks
wielkim
zainteresowaniem, jednym
Ernte".
Byłam
taką rzecz.
wstrząśnięta.
tchem
przeczytałam
Jedynie prawdziwy
powieść
poeta
„Tina
mógł napisać
[...] Życie dziewczyny poniżonej przez los i zniewolonej jawi się
czytelnikowi przerażająco wyraźnie i zmusza do
myślenia4.
N i e jest c h y b a p r z y p a d k i e m , ż e n a j b o g a t s z y o k r e s t w ó r c z o ś c i
k r a p k o w i c k i e j p i s a r k i p r z y p a d ł n a lata, k i e d y p r z e b y w a ł a n a ro­
dzinnej ziemi.
W r o k u 1 9 2 3 u k a z a ł y się t r z y jej książki: d w i e p o w i e ś c i Der Weg
der Martina Förster ( D r o g a M a r t i n y F ö s t e r ) , o p o w i e ś ć o d z i e w c z y n i e
pracującej w fabryce, u z n a w a n e j za a u t o b i o g r a f i c z n ą o r a z Die Bettelgret.
Ein
Schicksalsbild aus
Oberschlesien
(Zebraczka
Greta.
Wizeru­
n e k l o s u z G ó r n e g o Ś l ą s k a ) o r a z z b i ó r o p o w i a d a ń Armes Volk ( B i e d -
3
H. Pohl, Lebensskizze, s. 115.
4
A. Bernhard, s. 140.
69
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
Schloß in Ottmuth. Aufnahme aus dem Jahre 1930.
Zamek w Otmęcie. Zdjęcie z roku 1930.
l u n g ü b e r ein in e i n e r F a b r i k a r b e i t e n d e s M ä d e l , Die Betteigret. Ein
Schicksalsbild aus
Oberschlesien,
und
eine
Sammlung
von
Erzählun­
g e n Armes Volk. I m J a h r e 1 9 2 5 k a m i n H i l d e s h e i m e i n e n ä c h s t e
S a m m l u n g i h r e r E r z ä h l u n g e n (Vom alten Schlag) h e r a u s , u n d z w e i
J a h r e s p ä t e r - Auf der Lebensstrasse u n d Im
Thymian.
Im Jahre 1931 übersiedelte Hertha Pohl nach Freiburg in Breis­
g a u . A u s d i e s e r Z e i t s t a m m e n u n t e r a n d e r e n ihre z w e i R o m a n e Der
Vorhang fällt u n d Mir ist recht geschehen
(Ausgabe
1934).
Als Schriftstellerin, die aus einer a r m e n gesellschaftlichen S c h i c h t
s t a m m t e , w a r H e r t h a P o h l ihr g a n z e s L e b e n b e s o n d e r s e m p f i n d l i c h
für die P r o b l e m e d e r a r m e n L e u t e , die a m R a n d d e r Gesellschaft leben
m u ß t e n . M i t g r o ß e r A n t e i l n a h m e beschreibt die A u t o r i n die ihr aus ih­
rer K i n d h e i t b e k a n n t e n Gestalten, z. B. die Ehefrau eines Alkoholikers,
die ü b e r viele J a h r e g e d u l d i g die L e i d e n u n d D e m ü t i g u n g e n erträgt
u n d n a c h d e m T o d e ihres M a n n e s voll Trauer n i c h t z u sich k o m m e n
kann; e i n e geizige F r a u , die ein S c h w e i n lieber m ä s t e n will, als ihre Kin­
der zu ernähren, v o n d e n e n eins vor H u n g e r stirbt; ein j u n g e r Arbeiter,
d e n seine E r i n n e r u n g a n die verstorbene M u t t e r v o m s c h l e c h t e n W e g e
abbringt, d e n er g e r a d e e i n s c h l a g e n wollte.
H e r t h a Pohl w a r k e i n e Revolutionärin, die gesellschaftliche Verän­
d e r u n g e n anstrebte. Sie s p r a c h aus d e r Position e i n e s Christen, d e r v o n
seinen N ä c h s t e n Mitleid u n d Verständnis für die Bedürftigen verlang}oanna
Rostwpoivicz
Hertha Pohl aus Krappitz
Kościół parafialny w Otmęcie. Zdjęcie z roku 1930.
Katholische Pfarrkirche in Ottmuth. Aufnahme aus dem Jahre 1930.
ny l u d ) . W 1 9 2 5 r o k u w H i l d e s h e i m i e u k a z a ł się k o l e j n y z b i ó r jej
o p o w i a d a ń (Vom alten Schlag - Ze z b i o r u starej d a t y ) , w d w a lata
p ó ź n i e j - Auf der Lebensstrasse.
Erzählungen
(Na drodze życia.
Opo­
wiadania). W kolejnym roku wyszły opowiadania zebrane w tomi­
ku pt. Im Thymian (W t y m i a n k u ) .
W 1 9 3 1 r. p r z e n i o s ł a się do F r e i b u r g u in B r e i s g a u . Z t e g o o k r e s u
p o c h o d z ą m. in. jej d w i e p o w i e ś c i Der Vorhang fällt ( K u r t y n a o p a d a ,
w y d a n a w 1 9 3 3 r o k u ) o r a z Mir ist recht geschehen ( D o b r z e mi tak,
w y d a n a w r. 1 9 3 4 ) .
Jako osoba pochodząca z biednych warstw społecznych, pisarka
przez całe życie była szczególnie wyczulona na problemy ludzi ubo­
gich, z n i e w o l o n y c h , z e p c h n i ę t y c h n a m a r g i n e s s p o ł e c z n y . A u t o r k a
z d u ż y m znawstwem problemów biednej społeczności maluje po­
staci z n a n e jej z d z i e c i ń s t w a i m ł o d o ś c i : n p . ż o n y n a ł o g o w e g o a l k o ­
h o l i k a , k t ó r a p r z e z w i e l e d ł u g i c h lat c i e r p l i w i e z n o s i u d r ę k ę i u p o ­
k o r z e n i a , a po j e g o ś m i e r c i n i e m o ż e się u t u l i ć w ż a l u ; c h c i w e j k o b i e ­
ty, k t ó r a w o l i w y k a r m i ć świnię, n i ż w ł a s n e dzieci, z k t ó r y c h j e d n o
u m i e r a z g ł o d u ; m ł o d e g o r o b o t n i k a , k t ó r e g o w s p o m n i e n i e m a t k i za­
w r a c a z e złej drogi, n a k t ó r ą w ł a ś n i e z a m i e r z a ł w s t ą p i ć .
Hertha Pohl nie była rewolucjonistką żądającą z m i a n społecz­
n y c h . P r z e m a w i a ł a z p o z y c j i c h r z e ś c i j a ń s k i c h , d o m a g a j ą c się o d
b l i ź n i c h w s p ó ł c z u c i a i z r o z u m i e n i a d l a p o t r z e b u j ą c y c h . Jej p i e r w joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
te. Ihre ersten Werke, h e r a u s g e g e b e n im J a h r e 1922, z.B. die S a m m lungen v o n E r z ä h l u n g e n Die klagende Nacht u n d Armes Volk w a r e n mit
N a t u r a l i s m u s gezeichnet, der nicht i m s t a n d e war, die P r o b l e m e n a c h
der christlichen M o r a l l e h r e zu umfassen. A b e r die A n s c h a u u n g v o n
Hertha Pohl hat sich schnell geändert. S c h o n in den R o m a n e n Der Weg
der Martina Förster, Die Betteigret, u n d in Tina Stawiks Ernte, so w i e in
zahlreichen Erzählungen, vertritt die Autorin die A n s c h a u u n g , dass
der G l a u b e an Gott das L e i d e n zu ertragen hilft.
H e r t h a Pohl äußerte, dass ihr die H e i m a t den A n s p o r n z u m Schaffen gab: Die Armut und Bedürfnislosigkeit meiner Landsleute, ihr Lieben
und Leiden, Sündigen und Büßen, verbunden mit kindlich treuherziger Frömmigkeit, sprach eindringlich zu mir und drängte zur Gestaltung . Allerdings
ist es schwer, in ihren W e r k e n das richtige Bild von O b e r s c h l e s i e n u n d
seiner Gesellschaft zu finden. H e r t h a Pohl interessierte sich nicht für
den Krieg u n d für die P r o b l e m e , die damals die E i n w o h n e r beschäftigten - die Aufstände, das Plebiszit, die Teilung O b e r s c h l e s i e n s u n d die
U r s a c h e n der u n g ü n s t i g e n gesellschaftlichen L a g e der B e v ö l k e r u n g .
Sie ist im G r u n d e eine apolitische Schriftstellerin. W i r w e r d e n a u c h enttäuscht, w e n n w i r in den W e r k e n v o n Hertha Pohl u n s e r e n spezifischen, oberschlesischen Geist u n d die einzigartige A t m o s p h ä r e suchen, die d a m a l s unsere R e g i o n auszeichnete. Sie interessierte sich am
meisten für d e n v o n A r m u t u n d eigener N e i g u n g z u m B ö s e n gepeinigten M e n s c h e n , der unter s c h w e r e r Arbeit u n d d e m K a m p f u m das D a sein leidet. D i e R a h m e n ihrer E r z ä h l u n g e n bilden m e i s t e n s die U m g e b u n g ihrer H e i m a t - die Dörfer um Krappitz, w i e a u c h das Städtchen
selbst. In der Vision der Dichterin zeigt sich die Landschaft mit einer
rauen Schönheit. M a n g e w i n n t den Eindruck, dass a u f das Bild unserer H e i m a t u n d ihrer Gesellschaft die m e l a n c h o l i s c h e u n d traurige
S t i m m u n g der Dichterin Einfluss hatte.
D e r L e s e r findet j e d o c h a u c h in ihren W e r k e n a n z i e h e n d e S z e n e n
aus d e m L e b e n der oberschlesischen Gesellschaft des A n f a n g s des
20.Jahrhunderts. A l s ein erstklassiges Beispiel k a n n die B e s c h r e i b u n g
der Pfingstfeier sein, die m a n im R o m a n Weg der Martina Förster liest:
5
Überall blickte man in blaue Augen und satte, zufriedene Mienen. Nur hinter der Rückwand der Konditorbude lungerten ein paar barfüssige Kinder
mit hungernden Blicken herum, die gierig den Geruch des frischen, knuspe-
5
H. Pohl, Lebensskizze, S. 115.
joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl aus Krappitz
sze dzieła, w y d a n e w 1 9 2 2 r. n p . z b i o r y o p o w i e ś c i Die klagende Na­
cht ( N o c e p e ł n e b ó l u ) o r a z Armes Volk ( B i e d n y l u d ) n a z n a c z o n e b y ł y
naturalizmem, niezdolnym do ujmowania p r o b l e m ó w zgodnie z
c h r z e ś c i j a ń s k ą m o r a l n o ś c i ą . A l e p o g l ą d y H e r t h y P o h l n i e b a w e m się
zmieniły. J u ż w p o w i e ś c i a c h Der Weg der Martina Förster, Die Bettelgret oraz w Tina Stawiks Ernte, j a k i w l i c z n y c h o p o w i a d a n i a c h a u t o r ­
ka p r z e d s t a w i a p o g l ą d , że w i a r a w B o g a p o m a g a w z n o s z e n i u cier­
pienia.
H e r t h a P o h l w y z n a ł a , i ż r o d z i n n a z i e m i a d o s t a r c z a ł a jej p o d n i e t :
Bieda
ta,
i skromność moich ziomków,
połączone
z
dziecięcą,
ich
wierną
miłość i cierpienia, grzechy
pobożnością,
dobitnie
do
mnie
i poku­
przema­
wiały i zmuszały do pisania5. J e d n a k ż e t r u d n o o d n a l e ź ć w jej t w ó r c z o ­
ści p r a w d z i w y o b r a z G ó r n e g o Śląska, j e g o s p o ł e c z n o ś c i i p r o b l e ­
mów.
Herthę
Pohl
nie
interesują
sprawy
nurtujące
wówczas
m i e s z k a ń c ó w tej z i e m i - w o j n a , a n a s t ę p n i e w a l k i p o w s t a ń c z e , ple­
biscyt, p o d z i a ł G ó r n e g o Ś l ą s k a , c z y p r z y c z y n y n i e k o r z y s t n e j sytu­
acji s p o ł e c z n e j tej l u d n o ś c i . J e s t w z a s a d z i e p i s a r k ą a p o l i t y c z n ą . D o ­
z n a m y też z a w o d u , szukając w d z i e ł a c h H e r t h y P o h l n a s z e g o s p e c y ­
ficznego,
górnośląskiego
ducha
i
tej
jedynej
w
swoim
rodzaju,
n i e p o w t a r z a l n e j atmosfery, k t ó r a w t e d y t a k ż e c e c h o w a ł a n a s z re­
g i o n . To, co najbardziej ją interesuje, to c z ł o w i e k c i e r p i ą c y w w y n i ­
ku u b ó s t w a i w ł a s n e j s k ł o n n o ś c i do zła, ciężkiej p r a c y i w a l k i o byt.
R a m a m i jej o p o w i a d a ń jest c z ę s t o o k o l i c a jej najbliższej z i e m i ro­
d z i n n e j - w i o s k i w o k ó ł K r a p k o w i c i s a m o m i a s t e c z k o . W wizji poet­
ki krajobraz ten charakteryzuje
się s u r o w y m p i ę k n e m .
Trudno
o p r z e ć się w r a ż e n i u , ż e n a taki w ł a ś n i e o b r a z n a s z e j z i e m i i s p o ł e c z ­
ności miało wpływ melancholijne, pełne głębokiego smutku usposo­
bienie poetki.
N i e m n i e j c z y t e l n i k z n a j d z i e w jej t w ó r c z o ś c i u j m u j ą c e s c e n k i z ży­
c i a tej s p o ł e c z n o ś c i n a p o c z ą t k u X X w i e k u , c h o ć z n a c z o n e jej s m u t ­
n y m w i d z e n i e m świata. Z n a k o m i t y m p r z y k ł a d e m m o ż e być opis
świętowania uroczystości Zesłania D u c h a Świętego, zamieszczony
w
powieści
Weg der Martina
Förster.
Wszędzie widać było niebieskie oczy i syte,
zadowolone
twarze.
Jedynie
z tyłu za sklepem cukierniczym plątało się kilkoro bosych dzieci z wygłod­
niałym
5
wzrokiem,
chciwie wciągających
zapach świeżego,
chrupkiego pie-
H. Pohl, Lebensskizze, s. 115.
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
I
rigen Gebäcks einsogen ... Als die rosigen Strahlen der Abendsonne das zarte
Eichengrün beleuchtete, kamen langsam ein paar Familien über den Wiesengang geschlendert. Arme Leute, deren mager gefüllter Geldbeutel nicht erlaubte, das Fest von Beginn an auszukosten. Die Frauen breiteten ihre Taschentücher am Fuße der Eichen aus und begannen das mitgebrachte
Abendbrot aus großen Häkelbeuteln hervorzukramen. Ihre Männer waren
an dem langen Schenktisch zurückgeblieben und tranken ihnen aus der Ferne mit verschmitztem Gesichtsausdruck zu ".
E s sei n o c h h i n z u z u f ü g e n , d a s s a m E n d e ihres L e b e n s H e r t h a
P o h l a u c h M ä r c h e n g e s c h r i e b e n hat.
H e r t h a Pohl h a t die H e r z e n d e r O b e r s c h l e s i e r erfasst. A l s sie a m
4. Oktober 1954 im Altersheim in Freiburg/Breisgau nach schwerer
u n d l a n g e r K r a n k h e i t v e r s t o r b e n ist, k a m e n die O b e r s c h l e s i e r a u s
vielen weit e n t f e r n t e n O r t e n , u m der Schriftstellerin, d i e als „ D i c h t e rin d e r A r m e n " b e z e i c h n e t w u r d e , die letzte E h r e z u e r w e i s e n .
Ubersetzung:
Josef
Gonschior
Schrifttum:
A. Bernard, Hertha Pohl, in: Oppelner Heimatkalender 1930, S. 140-142.
H. Pohl, Lebensskizze, in: Ich bin der Betroffene. Novellen, Verlag „Christ unterwegs" München 15, S. 111-115.
A. M. Kosler, K. Schindler, Zwei Geleitworte, in: Hertha Pohl, Ich bin der Betroffene.
Novellen, München 1959, S. 5-10
A. Lubos, Geschichte der Literatur Schlesiens, II. Bd., München 1974, S. 281-285.
O. Ohrnstorfer, Hertha Pohl (1889-1954). „Dichterin des armen Volkes", in: Oberschlesische Literatur 1900-1925: historischer Umbruch und literarische Reflexion,
74 hrsg. von Bernd Witte, Frankfurt a. M. 2000, S. 179-201.
Joanna
Rostropowicz
Hertha Pohl aus Krappitz
czywa... Gdy różane promienie zachodzącego słońca oświetliły listowie dębu,
przybyło kilka rodzin, powoli idąc ścieżką przez łąki. Biedni ludzie, chuda
sakiewka nie zezwalała im cieszyć się świętem od samego rana. Kobiety roz­
postarły chusteczki u stóp dębu i z wielkich toreb, które same zrobiły
szydełkiem, zaczęły wyjmować jedzenie.
Ich mężowie stali przy długiej la­
dzie szynku i z daleka, ze zbolałym wyrazem twarzy, wyciągali kufle w ich
stronę.
W a r t o d o d a ć , ż e p o d k o n i e c ż y c i a H e r t h a P o h l p i s y w a ł a też bajki.
P i s a r k a ujęła s e r c a G ó r n o ś l ą z a k ó w . G d y z m a r ł a 4 p a ź d z i e r n i k a
1 9 5 4 r. w d o m u s t a r c ó w we F r e i b u r g u im B r e i s g a u , po długiej i cię­
żkiej c h o r o b i e , p r z y b y l i z w i e l u o d l e g ł y c h stron, a b y o d d a ć o s t a t n i ą
przysługę autorce, która zyskała p r z y d o m e k „poetki ubogich".
Literatura:
A. Bernard, Hertha Pohl, w: Oppelner Heimatkalender 1930, s. 140-142.
H. Pohl, Lebensskizze, w: Ich bin der Betroffene. Novellen, Verlag „Christ unter­
wegs" München 15, s. 111-115.
A. M. Kosler, K. Schindler, Zwei Geleitworte, w: Hertha Pohl, Ich bin der Betroffene.
Novellen, München 1959, s. 5-10
A. Lubos, Geschichte der Literatur Schlesiens, II. Bd., München 1974, s. 281-285.
O. Ohrnstorfer, Hertha Pohl (1889-1954). „Dichterin des armen Volkes", w: Oberschlesische Literatur 1900-1925: historischer Umbruch und literarische Reflexion,
hrsg. von Bernd Witte, Frankfurt a. M. 2000, s. 179-201.
75
Joanna Rostropowicz
Hertha Pohl z Krapkowic
Hertha Pohl
1
Das Licht in der Nacht
Die sinkende Sonne brennt in düsterm Rot aus der Wolkenwand,
die ü b e r d e r d u n k l e n L i n i e d e s W a l d e s i n b l e i e r n e r S c h w e r e h ä n g t .
D i e r i e s i g e n T a n n e n a m E i n g a n g der L i c h t u n g s t e h e n r e g l o s , w i e
s t u m m e W ä c h t e r d e r W a l d e i n s a m k e i t . Ein h e i s e r e r V o g e l s c h r e i
schrillt a u s d e r s c h w a r z g r ü n v e r d ä m m e r n d e n T i e f e .
N o c h einmal hüllt das Sonnenlicht orange F l a m m e n b ä n d e r um
die k a h l e n T a n n e n s t ä m m e . D a n n verlischt e s j ä h .
Matte Schatten bedecken den Wald und die dürstende Ebene.
Die Schwüle umpresst mit dumpfem Druck die Landschaft.
U n d b a l d k o m m t die N a c h t ; tiefdunkel u n d Sternenlos. W e i t ,
w e i t e i n leises D o n n e r g r o l l e n , w i e g e d ä m p f t e T r o m m e l w i r b e l .
A b e r dort, wo die Felder in sanfter Wellenlinie z u m O d e r t a l h i n a b steigen, ist L e b e n . E i n g r o ß e s F a b r i k g e b ä u d e steht in w e i ß g e l b zitternder H e l l e a n der Fahrstrasse. W i e g l ü h e n d e A u g e n glotzen die erleuchteten Fenster in die D u n k e l h e i t . U n d die R ä d e r der M a s c h i n e n s a u s e n
u n d s c h w i r r e n ruhelos. I n die z u m N a c h t h i m m e l l o h e n d e H e l l e r a g e n
die riesigen S c h o r n s t e i n e . Dicker, erstickender Q u a l m quirlt h e r a u s
u n d w ä l z t sich abwärts.
W o die starken S t ä m m e der U l m e n a l l e w i e d e r m i t d e r D u n k e l h e i t
v e r s c h m e l z e n , steht ein M e n s c h . N o c h j u n g . D a s a u f f l a m m e n d e
Streichholz, m i t d e m er eine Zigarette in B r a n d steckt, enthüllt ein bleiches Gesicht, s c h m a l e Schultern u n d ein helles, w e i c h e s H a a r b ü s c h e l ,
das in die Stirn flattert. D i e A u g e n b l i c k e n starr u n d u n r u h i g u n d wartend ü b e r d e n G i t t e r z a u n d e s Fabrikhofes. D o r t h ä u f e n sich d i c k e H ö l zer u n d kantige K o h l e n b e r g e .
D e r B u r s c h e schleudert u n g e d u l d i g das Z i g a r e t t e n e n d e w e g . „Wie
l a n g e der Stork macht!". D e r s c h m u t z i g e S a c k , d e n d e r K a m e r a d füllen
wird, reibt i h m d e n A r m rau, K o h l e k o m m t hinein. G r o s s e Stücke, die
1
Nachdruck: Oppelner Heimatkalender 1930.
Hertha Pohl
Das Licht in der Nacht
1
Hertha Pohl
Światło w ciemności1
Z a c h o d z ą c e s ł o ń c e j a r z y ł o się t ę ż e j ą c ą c z e r w i e n i ą p o ś r ó d bla­
dych
chmur,
przytłaczających
ołowianym
brzemieniem
ciemną
s m u g ę lasu. O l b r z y m i e j o d ł y s t a ł y n i e p o r u s z o n e n a skraju p o l a n y
n i c z y m m i l c z ą c y s t r a ż n i c y swojej s a m o t n o ś c i . O c h r y p ł y k r z y k pta­
ka przeciął czarnozieloną czeluść leśnego mroku.
Raz jeszcze nagie pnie jodłowe zapłonęły tchnieniem pomara­
ń c z o w e j z o r z y i zgasły. N i e w y r a ź n e c i e n i e o k r y ł y las i s p r a g n i o n e
deszczu pola. Krajobraz dyszał zwarzony spiekotą.
Nadchodziła nieprzenikniona, bezgwiezdna noc, i tylko gdzieś
w bezkresie zawarczał cicho werbel dalekiego grzmotu.
T a m j e d n a k , g d z i e p o l a ł a g o d n ą falą s p ł y w a ł y k u O d r z e , t ę t n i ł o
ż y c i e . W i e l k a f a b r y k a p u l s o w a ł a j a s n o ż ó ł t y m ś w i a t ł e m , a ś l e p i a jej
okien przenikały ciemność. Maszyny pracowały bez wytchnienia,
a sięgające n o c n e g o nieba o l b r z y m y k o m i n ó w w y p l u w a ł y ścielące
się w o k ó ł k ł ę b y g ę s t e g o , d u s z ą c e g o d y m u .
W c i e m n y m z a u ł k u w y s a d z a n e j s t a r y m i w i ą z a m i alei s t a ł j a k i ś
m ę ż c z y z n a . Z a p a l i ł p a p i e r o s a i w n i k ł e j p o ś w i a c i e m o ż n a b y ł o za­
u w a ż y ć , że j e s t m ł o d y , s z c z u p ł y i blady, i że s p o d w i c h r z ą c e j się n a d
c z o ł e m j a s n e j c z u p r y n y w y p a t r u j e c z e g o ś n i e c i e r p l i w i e z a fabrycz­
n y m p ł o t e m , g d z i e p i ę t r z y ł y się k ł o d y d r e w n a i h a ł d y w ę g l a .
Ze złością wyrzucił niedopałek. „Jak długo jeszcze?" - pomyślał
z irytacją o s w o i m k o m p a n i e , k t ó r y w ł a ś n i e p r a c o w a ł na n o c n e j
zmianie. Brudny worek, który mieli napełnić k r a d z i o n y m węglem,
u w i e r a ł w r a m i ę . O d j a k i e g o ś c z a s u p r a c o w a l i r a z e m , r a z e m dzielili
tanią kwaterę, dlaczego nie mieliby też wspólnie dorobić, c h o ć b y
niezupełnie legalnie? Ł a t w y zysk dzieliliby na dwóch, starczyłoby
n a p a p i e r o s y i picie, a m o ż e n a w e t n a k o l o r o w ą k o k a r d ę , k t ó r ą
w p l ó t ł b y w loki Grety. D z i e w c z y n a n i e b y ł a w j e g o t y p i e , ale p o d -
1
Przedruk z: Oppelner Heimatkalender 1930.
Hertha
Pohl
Światło w ciemności 1
der Stork, der N a c h t s c h i c h t macht, h e i m l i c h beiseite brachte. Sie arbeiten z u s a m m e n , sie schlafen n e b e n e i n a n d e r im billigen Quartier. W a r u m sollten sie nicht g e m e i n s a m ein Nebengeschäft treiben. - D e r Erlös für die g e s t o h l e n e K o h l e soll geteilt w e r d e n . U n d d a s leicht
Verdiente - der b l o n d e F r a n z überlegte - dafür kauft er sich Z i g a r e t t e n
u n d G e t r ä n k e . Vielleicht a u c h ein b u n t e s B a n d in Gretes k r a u s e s Haar.
Sie gefällt i h m eigentlich nicht, die j u n g e Arbeiterin. A b e r sie lacht ihn
an, w e n n sie sich in der M i t t a g s p a u s e treffen. Er will sie sich anschaffen, d a m i t ihn der Stork nicht länger als Weiberfeind u n d D u c k m ä u s e r
hänselt.
D e r j u n g e M e n s c h a t m e t tief u n d gepresst auf. E r e n t z ü n d e t eine
n e u e Zigarette. Sie will nicht s c h m e c k e n . Er schleudert sie fort u n d
schrickt z u s a m m e n , als der Schritt d e s Wächters, der die R u n d e m a c h t ,
ü b e r d e n H o f schlürft. Eine u n b e s t i m m t e A n g s t krallt sich in seine
Brust. Sein A t e m geht plötzlich s c h w e r u n d eine s i e d e n d e H i t z e welle
prickelt i h m ü b e r G e s i c h t u n d Hals. - „ E s ist d o c h nicht so leicht, das
n e u e Geschäft - " sinnt e r schwerfällig.
„Wenn du nur das erstemal glücklich davonkommst, nachher gew ö h n s t d u d i c h d r a n " , h a t t e d e r Peter d e m Z a u d e r n d e n z u g e r e d e t
u n d frech die Z ä h n e g e z e i g t .
D e r b l o n d e J u n g e greift sich d e n H e m d k r a g e n , der ihn plötzlich
würgt. „Wenn das W a r t e n d o c h nicht so lange dauerte!" D i e Luft ist
a u c h so unerträglich s c h w ü l . Er blickt scheu in die in der N a c h t versink e n d e n B a u m k r o n e n . U n d weiter irrt sein u n r u h i g e s A u g e . D o r t , i n j e ner Richtung, wo ein erstickter, ferner D o n n e r a n h a l t e n d grollt, liegt
sein H e i m a t d o r f .
Vielleicht regnet es dort. Dichte, k ü h l e Tropfen, die S t a u b u n d Hitze
aufsaugen. D e r L a u e r n d e stößt d e n h e i ß e n A t e m d u r c h die Z ä h n e . E r
w ü n s c h t sich ein kaltes Regengeriesel, das i h m ü b e r Stirn u n d N a c k e n
strömt. D a n n w ü r d e das d u m p f e Angstgefühl v e r g e h e n u n d vielleicht
a u c h d a s harte, h ö r b a r e Herzklopfen.
S o starrt der j u n g e M e n s c h durch die Finsternis i m m e r i n derselben
Richtung. Eine g e h e i m e Kraft scheint seinen B l i c k festzuhalten.
Plötzlich tert sich die Dunkelheit. Ein b l a u p h o s p h o r e s z i e r e n d e s Wetterleuchten schlägt d e n s c h w a r z e n S a m m e t v o r h a n g der N a c h t auseinander. U n d in der b l ä u l i c h e n L o h e taucht w i e e i n e V i s i o n ein fernes
Kirchlein a u f e i n e m H ü g e l auf. N u r e i n e n A u g e n b l i c k ist es sichtbar.
D a n n b e g r ä b t es die Nacht.
Hertha Pohl
Das Licht in der Nacht
1
c z a s p r z e r w w p r a c y u ś m i e c h a ł a się d o ń z a l o t n i e , z a ś F r a n z o w i z a l e ­
żało, by uchodzili za parę, dzięki c z e m u przynajmniej kolega nie
uważałby go za nieporadnego w tych sprawach ciemięgę.
F r a n z o d e t c h n ą ł g ł ę b o k o i z n o w u zapalił, ale p a p i e r o s n i e s m a k o ­
wał m u . Wyrzucił go i zamarł, gdy usłyszał w t y m m o m e n c i e po­
wolne kroki zakładowego strażnika. Nieokreślony strach mroził
m u s e r c e , o d d e c h stał się ciężki, a d o g ł o w y u d e r z y ł a fala g o r ą c a .
„Ech, nielekki to c h l e b " - pomyślał z wysiłkiem, c h o ć wspólnik
t ł u m a c z y ł mu ze ś m i e c h e m , że trudny jest tylko pierwszy raz.
C h ł o p a k p o l u z o w a ł n e r w o w o k o ł n i e r z k o s z u l i , k t ó r y n a g l e , zda­
w a ł o się, p o c z ą ł d ł a w i ć g o p ę t l ą lęku, a c z e k a n i e s t a ł o się n i e z n o ś n e .
Powietrze zgęstniało. Spojrzał niespokojnie ku tonącym w m r o k u
k o r o n o m d r z e w i dalej, s k ą d d o c h o d z i ł y s t ł u m i o n e p o m r u k i b u r z y
i gdzie leżała jego wieś. T a m p e w n i e pada. Czekający m ę ż c z y z n a
w e s t c h n ą ł z n a d z i e j ą na m y ś l o g r u b y c h , c h ł o d n y c h k r o p l a c h , k t ó r e
s p ł u k a ł y b y n i e t y l k o p o t i kurz, a l e i s t r a c h t ę t n i ą c y s p ł o s z o n y m stu­
k o t e m serca. Franz zamarł zapatrzony w ciemność, jakby jakaś nie­
pojęta m o c przykuła jego wzrok do n i e w i a d o m e g o .
Nagle
fosforyzujące
ostrze
błyskawicy
przecięło
nieboskłon,
a w n i e b i e s k a w e j p o ś w i a c i e z a m a j a c z y ł n i c z y m wizja k s z t a ł t o d ­
ległego kościółka, by po chwili zniknąć na p o w r ó t w nocnej czerni.
A jednak młodzieniec, zacisnąwszy bezwiednie i kurczowo dłoń
n a k r a c i e o g r o d z e n i a , n a d a l w p a t r y w a ł się w m r o k . O c z y m a t ę s k n e j
w y o b r a ź n i d o s t r z e g a ł n i e t y l k o w z n o s z ą c ą się n a p a g ó r k u świąty­
n i ę , a l e i p r z y l e g ł y c m e n t a r z , i ś w i e ż y g r ó b , w, k t ó r y m s p o c z ę ł o ste­
rane b ó l e m ciało matki.
Umierająca nie mogła już mówić,
gdy syn zbyt p ó ź n o przy­
s z e d ł j ą p o ż e g n a ć . Jej g a s n ą c e s p o j r z e n i e , w k t ó r y m b ł y s n ę ł a j e s z ­
cze iskra wiecznego, nieziemskiego światła, powaliło go na kola­
na,
a s t y g n ą c a r ę k a m a t k i u n i o s ł a się z t r u d e m d o o s t a t n i e g o
błogosławieństwa.
- M a m o - załkał pośród bolesnego osamotnienia.
U s c h y ł k u ż y c i a m a t k a t r a p i ł a się l e k k o m y ś l n o ś c i ą F r a n z a , b o
c h o ć t e n z a p e w n i a ł n a o n c z a s o n a j l e p s z e j woli, t o j e d n a k m u jej n i e
stało i wśród zepsutych k o m p a n ó w pogrzebał szansę poprawy.
T e r a z p o c z u ł n a g l e m o c w e w n ę t r z n e j p r z e m i a n y , tak j a k b y j e g o
b u d z ą c e się d o g o d n e g o ż y c i a d u s z ę d o t k n ę ł a p ł y n ą c a z o t c h ł a n i
wieczności przestroga.
I gdy dobiegło go stłumione zawołanie
wspólnika, ze wstrętem porzucił złodziejski w o r e k i ruszył stanowHertha
Pohl
Światło w ciemności 1
A b e r der b l o n d e J u n g e , der die erkalteten H a n d f l ä c h e n u n b e w u s s t
u n d h a l t s u c h e n d in d a s Drahtgitter d e s Z a u n e s gekrampft hält, sieht
das Kirchlein n o c h i m m e r d u r c h die N a c h t w i n k e n . U n d e r sieht a u c h
das frische G r a b an der K i r c h h o f s m a u e r , in das sie d e n s c h m e r z g e q u ä l ten L e i b der M u t t e r vor einigen W o c h e n betteten.
Sie hatte nicht m e h r s p r e c h e n k ö n n e n , als e r verspätet u n d s c h e u a n
ihr letztes L a g e r trat. A b e r ihr s t e r b e n d e r Blick, in d e m s c h o n e i n F u n k e n des e w i g e n L i c h t e s brannte, hatte ihn gross u n d angstvoll u m k l a m mert. E r z w a n g ihn a u f die K n i e . U n d die erkaltende H a n d h o b sich
m u i i s a m u n d legte sich s e g n e n d auf sein b l o n d e s Haupt.
D e r E i n s a m e s t ö h n t e g e q u ä l t auf: „ M u t t e r ! "
S e i n Leichtsinn, v o n d e m sie w u s s t e , hatte ihr H e r z l e i d bereitet in
der letzten Stunde. D a m a l s hatte er die besten Vorsätze gefasst. A b e r
als er in d e n Kreis der g e w i s s e n l o s e n K a m e r a d e n z u r ü c k k e h r t e , erstickte er g e w a l t s a m die b e s s e r e R e g u n g .
D o c h jetzt vollzieht sich ein durchgreifender Wandel von innen
h e r a u s . E s ist, als o b e i n e W a r n u n g a u s der E w i g k e i t s e i n e e r s c h a u ernde Seele berührte.
U n d als d e r h a l b l a u t e R u f d e s K a m e r a d e n sein O h r trifft, s c h l e u dert e r d e n S a c k m i t e i n e r G e b ä r d e d e s A b s c h e u e s v o n sich.
M i t e n t s c h l o s s e n e n S c h r i t t e n flieht e r die d u n k l e S t r a s s e h i n a n .
N a c h e i n e r N a c h t d e r G e w i s s e n s n o t steht e r a m g r a u e n d e n M o r g e n
vor d e m geschlossenen Portal der Pfarrkirche. Ein starker R e g e n
r a u s c h t . E r b l i c k t , v o n i n n e r e r Q u a l geschüttelt, s c h e u d i e stille
S t r a s s e z u r ü c k . „ D e r P f a r r e r ist e i n s t r e n g e r B e i c h t v a t e r . U n d e r w a r
n i c h t z u r O s t e r k o m m u n i o n . U n d " - E r p r e s s t die L i p p e n a u f e i n a n der.
- „Nicht wanken
werden",
d e n k t er laut.
Er
zwingt
die
l o c k e n d e V e r s u c h u n g , u m z u k e h r e n , nieder. E s ist n i c h t leicht. A b e r
e i n e g e h e i m n i s v o l l e Kraft hilft i h m .
D u r c h d a s festgefügte E i c h e n t o r u n d d e n G o l d s c h r e i n d e s T a b e r nakels blickt ihn das A u g e Gottes unwiderstehlich an.
U n d J e s u s C h r i s t u s w i r b t m i l d : „ S i e h e , ich s t e h e v o r d e r T ü r u n d
klopfe an".
Hertha Pohl
Das Licht in der Nacht
1
czym
krokiem
przed
siebie.
Nad
ranem,
wśród
szumu
ulewy,
stanął u b r a m y k o ś c i o ł a . U m ę c z o n y n o c n y m i p r z e ż y c i a m i , s p o j r z a ł
raz j e s z c z e z n i e p o k o j e m w dal u ś p i o n e j ulicy. " P r o b o s z c z jest taki
surowy, a ja n a w e t n i e b y ł e m u w i e l k a n o c n e j k o m u n i i ! " - p o m y ś l a ł
z b o j a ź n i ą . J a k a ś t a j e m n a siła n i e p o z w a l a ł a m u u l e c r o d z ą c e j się p o ­
k u s i e rezygnacji, a ż g ł o ś n o u t w i e r d z i ł się w s w y m p o s t a n o w i e n i u :
N i e , n i e z a w a h a m się j u ż ! " P o c z u ł , j a k o d z ł o t e g o t a b e r n a k u l u m ,
p o p r z e z d ę b o w e drzwi, p ł y n i e k u n i e m u m o c b o s k i e g o s p o j r z e n i a i
p o s ł y s z a ł ł a g o d n y g ł o s J e z u s a : „ S p ó j r z , o t o stoję p r z e d t o b ą i w z y ­
wam cię!"
Przekład:
Janusz
Krosny
Kościółek drewniany w Zawadzie koło
Raciborza. Zdjęcie z roku 1930.
Holzkirche in Zawada bei Ratibor.
Bildaufnahme aus dem Jahre 1930.
Hertha Pohl
Światło w ciemności 1
Ruth Storm
Das Klavier der Anna Petruschka
A n n a P e t r u s c h k a w a r i n d e r H e i m a t g e b l i e b e n - w e g e n ihrer T i e re, w e g e n d e s G a r t e n s u n d d e s F e l d e s , a u f d e m g e r a d e i m S o m m e r
1 9 4 6 d a s K o r n s o s c h w e r s t a n d . W i e k o n n t e sie d a s alles v e r l a s s e n !
J a h r e l a n g e M ü h e h i n g d o c h daran! U n d sie s p r a c h e s a u s . S i e sagte
e s p o l n i s c h , a u f w a s s e r p o l n i s c h e r k l ä r t e sie e s d e r K o m m i s s i o n . D a
m e i n t e n die M ä n n e r v o n d e r M i l i z , die d u r c h d i e H ä u s e r g i n g e n
u n d die L e u t e a u f s c h r i e b e n :
- Du sprichst ja polnisch, da k a n n s t Du bleiben, Du bist autochthon!
- U n d sie v e r m e r k t e n es in ihrer Liste.
A u t o c h t h o n ? S o e i n W o r t hatte die Petruschka n o c h nie gehört. Sie
schluckte daran, sie schüttelte d e n Kopf. - N e i n - sagte sie in i h r e m Wasserpolnisch - ich bin d e u t s c h u n d
nicht au - au — aber sie b e k a m das Wort nicht z u s a m m e n . Ihre M u t t e r
u n d ihr Vater hatten so gesprochen, aber sie w a r e n d e n n o c h deutsch.
Ihre B r ü d e r hatten d e m K a i s e r gedient, u n d einer, der bei der M a r i n e ,
w a r sogar O b e r m a a t g e w e s e n . D i e oberschlesische F r a u aus e i n e m
D o r f n o r d w e s t l i c h v o n C o s e l erinnerte sich d a r a n m i t e i n e m g e w i s s e n
Stolz, aber sie sprach es m e h r zu sich selbst, d e n n die M ä n n e r w a r e n
s c h o n b e i d e n N ä c h s t e n z u m Aufschreiben. D i e E i n w o h n e r eines groß e n Dorfes zu registrieren, w a r keine so einfache S a c h e .
S o w a r A n n a Petruschka geblieben, geblieben b e i ihren Ziegen, den
H ü h n e r n u n d G ä n s e n , bei ihren G e m ü s e b e e t e n , d e m F e l d u n d - bei
n o c h etwas! A b e r sie w a g t e gar nicht, an dieses E t w a s zu denken, n o c h
w e n i g e r es a u s z u s p r e c h e n . Es stand s c h ö n versteckt hinter Strohballen
u n d H e u in der S c h e u n e am H a u s . Eigentlich g e h ö r t e es nicht ihr, sond e r n der Maria, der h ü b s c h e s t e n u n d k l ü g s t e n ihrer Töchter, die sie hatte studieren lassen, in B r e s l a u a u f d e m K o n s e r w a t o r i u m , w i e es ihr der
L e h r e r u n d Organist geraten hatte.
- D i e M a r i a ist ein m u s i k a l i s c h e s W u n d e r - hatte er gesagt. O J e s u s ,
ihr s c h ö n e s Mariele mit einer S t i m m e w i e ein Engel! M i t Fingern so
EICHENDORFF-HEFTE
Geschichte - Kultur - Literatur
Ruth
Storm
Pianino Anny Petruschki
Anna
Petruschka
została
w
rodzinnych
stronach z
powodu
bydląt, o g r o d u o r a z p o l a , n a k t ó r y m l a t e m 1 9 4 6 r o k u z b o ż e u g i n a ł o
się p o d c i ę ż a r e m z i a r n a . J a k ż e m o g ł a b y t o w s z y s t k o z o s t a w i ć ! P r z e ­
c i e ż b y ł y t o o w o c e c a ł y c h lat p r a c y ! I p o w i e d z i a ł a to. P o w i e d z i a ł a
po p o l s k u , w m i e j s c o w e j g w a r z e w y j a ś n i ł a to k o m i s j i . W i ę c milicjan­
ci chodzący po d o m a c h w celu spisywania ludzi orzekli:
- Skoro m ó w i s z po polsku, to m o ż e zostać, jesteś autochtonką!
I w p i s a l i ją na listę.
Autochtonką?
Petruschka nie
słyszała jeszcze nigdy takiego
słowa. Przełknęła ślinę i pokręciła głową.
- N i e - p o w i e d z i a ł a w tej swojej g w a r z e - j e s t e m N i e m k ą , a n i e
a u - a u — nie zdołała jednak w y m ó w i ć tego słowa. Taką gwarą m ó ­
w i l i m a t k a i ojciec, ale m i m o t o b y l i p r z e c i e ż N i e m c a m i . Jej b r a c i a
s ł u ż y l i c e s a r z o w i , a j e d e n z n i c h , ten, k t ó r y b y ł w m a r y n a r c e , b y ł n a ­
wet podoficerem. Ta Górnoślązaczka ze wsi położonej na północny
w s c h ó d od K o ź l a pomyślała o t y m z p e w n e g o rodzaju dumą, ale
nie wyraziła tego głośno, gdyż mężczyźni z listami byli już w na­
s t ę p n y m d o m u . Rejestracja wszystkich m i e s z k a ń c ó w dużej wsi to
nie byłe zadanie.
T a k t o A n n a P e t r u s c h k a z o s t a ł a , z o s t a ł a p r z y s w o i c h k o z a c h , ku­
rach, gęsiach, przy swoim ogrodzie i polu, i - jeszcze przy czymś!
N a w e t n i e w a ż y ł a się j e d n a k o t y m „ c z y m ś " m y ś l e ć , a c o d o p i e r o
m ó w i ć . „To" stało dobrze ukryte za b a l a m i s ł o m y i siana w stodole
o b o k d o m u . W ł a ś c i w i e n i e n a l e ż a ł o d o niej, a d o M a r i i , n a j ł a d n i e j ­
szej i najzdolniejszej s p o ś r ó d w s z y s t k i c h jej c ó r e k , k t ó r ą p o s ł a ł a na
studia do konserwatorium we Wrocławiu, zgodnie z radą nauczy­
ciela i organisty.
- Maria jest cudownie m u z y k a l n a - orzeczono.
O J e z u s , jej ś l i c z n a M a r i e l e z g ł o s e m a n i o ł a ! Z d e l i k a t n y m i p a l c a ­
m i tak s p r a w n i e b i e g a j ą c y m i p o k l a w i a t u r z e i w y d o b y w a j ą c y m i
Z E S Z Y T Y EICHENDORFFA
Historia - Kultura - Literatura
fein u n d b e w e g l i c h , u m p e r l e n d e T ö n e aus d e n Tasten h e r v o r z u z a u bern, aus d e m Etwas, das die A n n a Petruschka versteckt hielt. S c h o n
vorher, als die d e u t s c h e F r o n t n o c h stand, hatten die einquartierten
V o l k s s t u r m m ä n n e r gesagt:
- D a s K l a v i e r w i r d der I w a n k a p u t t m a c h e n o d e r n a c h R u ß l a n d verschleppen.
M e i n Gott, das teure Klavier! E s g e h ö r t e d o c h M a r i a , e s w a r sozusagen ihr H a n d w e r k s z e u g , u n d A n n a Petruschka hatte e s der T o c h t e r geschenkt, sie hatte e s sich regelrecht v o m M u n d e abgespart, v o m Verk a u f der G ä n s e u n d H ü h n e r , v o n d e n Eiern u n d d e m S p e c k v o m
S c h w e i n . U n d v o n d e n Handarbeiten! Sticken k o n n t e sie s o fein u n d
h a a r g e n a u w i e einst ihre M u t t e r u n d Großmutter, v o n d e n e n sie e s j a
gelernt hatte. W e n n e i n M a d e l i m D o r f heiratete, b r a c h t e e s seine A u s steuer z u r A n n a Petruschka, der K r i e g e r w i t w e aus d e m Ersten Weltkrieg m i t ihren drei T ö c h t e r n , v o n d e n e n die j ü n g s t e s i n g e n k o n n t e w i e
eine Nachtigall. U n t e r d e m G e s a n g der Tochter stickte die Petruschka,
u n d m a n c h e s M o t i v w u r d e dabei i n ihre N a d e l gezaubert. K l e i n e , sich
s c h n ä b e l n d e T ä u b c h e n , B l u m e n u n d S c h m e t t e r l i n g e w a r e n d a plötzlich u n t e r d e m M o n o g r a m m eingestickt z u m E n t z ü c k e n d e r Auftraggeberinnen; u n d d a m a c h t e e s d e n Bräuten nichts aus, n o c h ein p a a r
M a r k m e h r z u z a h l e n für diese Ü b e r r a s c h u n g .
S o w a r e s z u m K l a v i e r g e k o m m e n . M u t t e r P e t r u s c h k a k o n n t e nicht
g e n u g z u h ö r e n , w e n n M a r i a d a r a u f spielte, m i t ihren F i n g e r c h e n übte,
die s o s c h l a n k waren, w i e die der M a d o n n e n a n d e n A l t ä r e n der B r e s lauer K i r c h e n . S o w a r d a s K l a v i e r i m G r u n d e a u c h A n n a s Klavier, sie
hatte es ja bezahlt.
H e i m l i c h d r ü c k t e sie m a n c h m a l die Tasten herunter. Jesses, w a r das
schwer, eine richtige M e l o d i e zu spielen! Sie v e r s u c h t e m i t e i n e m Finger » G r o ß e r Gott, wir l o b e n D i c h « h e r a u s z u h o l e n . Sie probierte es i m m e r wieder, bis sie es a l l m ä h l i c h z u s t a n d e b r a c h t e . W e n n w i e d e r Frieden ist, w e r d e ich es der Tochter vorspielen, d a c h t e sie. Jetzt w a r M a r i a
im Kriegsdienst, als Hilfsschwester in e i n e m L a z a r e t t z u g , der ständig
im Einsatz war; a b e r bei i h r e m letzten B e s u c h hatte sie gesagt:
- M a m u s c h , versteck n u r ja d a s Klavier!
Z u n ä c h s t w a r A n n a d a r ü b e r e r s c h r o c k e n g e w e s e n . W e r sollte s c h o n
M a r i a s Klavier stehlen? Alle i m D o r f w u ß t e n doch, d a ß e s z u der Tochter g e h ö r t e w i e die S c h e r e z u r Schneiderin. A b e r dann, als die F r o n t n a h e r rückte, sich alles so veränderte, alles plötzlich u n s i c h e r w u r d e u n d
die V o l k s s t u r m m ä n n e r k a m e n , w u ß t e A n n a : die Tochter hatte recht.
Ruth Storm
Das Klavier der Anna Petruschka
perliste tony z tego „czegoś", co A n n a Petruschka trzymała teraz
w u k r y c i u . J u ż w ó w c z a s , k i e d y p r z e c h o d z i ł t ę d y n i e m i e c k i front,
z a k w a t e r o w a n i u niej ż o ł n i e r z e o s t r z e g a l i :
- To pianino I w a n zniszczy albo wywiezie do Rosji.
Mój Boże, o w o dogocenne pianino! Przecież należało do Marii,
b y ł o n i e j a k o n a r z ę d z i e m jej pracy, a o n a , A n n a P e t r u s c h k a s p r a w i ł a
je c ó r c e , d o s ł o w n i e o d e j m u j ą c s o b i e od ust, s p r z e d a j ą c g ę s i i kury,
jajka o r a z s ł o n i n ę . I d z i e r g a j ą c r ę c z n e r o b ó t k i ! H a f t o w a ć p o t r a f i ł a
tak s a m o p i ę k n i e i s t a r a n n i e , j a k jej m a t k a i b a b k a , k t ó r e n a u c z y ł y j ą
tej s z t u k i . J e ś l i j a k a ś d z i e w c z y n a z e w s i w y c h o d z i ł a z a m ą ż , p r z y n o ­
siła w y p r a w ę d o A n n y P e t r u s c h k i , w d o w i e p o ż o ł n i e r z u z p i e r w ­
szej w o j n y ś w i a t o w e j , m a t k i t r z e c h c ó r e k , z k t ó r y c h n a j m ł o d s z a p o ­
trafiła ś p i e w a ć j a k s ł o w i k . T o p r z y a k o m p a n i a m e n c i e ś p i e w u c ó r k i
Petruschka najbardziej lubiła haftować, wyczarowując igłą niejeden
c u d o w n y m o t y w . C a ł u j ą c e się g o ł ą b k i , k w i a t y i m o t y l e u k a z y w a ł y
się n a g l e
pod
wyhaftowanym
monogramem,
ku
zachwycie
zle­
cającej r o b o t ę . W o b e c t a k i c h n i e s p o d z i a n e k n a r z e c z o n e n i e s k ą p i ł y
grosza i chętnie dorzucały jeszcze parę d o d a t k o w y c h marek. I tak
d o r o b i ł a się p i a n i n a .
Matce Petruschce niegdy nie było dosyć
p r z y s ł u c h i w a n i a się g r a n i u M a r i i , j a k t a ć w i c z y ł a s w o i m i s m u k ł y m i
paluszkami,
t a k s a m o d e l i k a t n y m i j a k te u
madonn z
ołtarzy
w r o c ł a w s k i c h k o ś c i o ł ó w . W t e n s p o s ó b p i a n i n o b y ł o w j a k i m ś sen­
sie i jej w ł a s n o ś c i ą , p r z e c i e ż z a p ł a c i ł a za n i e .
C z a s a m i naciskała u k r a d k i e m jakiś klawisz. Jezusie, jakże trud­
n o b y ł o z a g r a ć n a w e t n a j p r o s t s z ą m e l o d i ę ! P r ó b o w a ł a j e d n y m pal­
c e m w y d o b y ć „Ciebie, Boże, wielbimy." P r ó b o w a ł a ciągle od nowa,
t a k d ł u g o , a ż jej się n a r e s z c i e u d a ł o . J a k z n o w u n a s t a n i e p o k ó j , za­
g r a m t o c ó r c e , m y ś l a ł a . M a r i ę w z i ę t o d o s ł u ż b y w o j e n n e j j a k o sani­
t a r i u s z k ę w p o c i ą g u - l a z a r e c i e , k t ó r y c a ł y c z a s b y ł w akcji, ale p o d ­
czas ostatnich odwiedzin zdążyła powiedzieć:
- M a m u ś , tylko schowaj dobrze pianino!
Najpierw przestraszyło to Annę, któż niby m i a ł b y ukraść piani­
no Marii? Przecież wszyscy we wsi wiedzieli, że należy do córki,
j a k n o ż y c z k i d o k r a w c o w e j . J e d n a k p ó ź n i e j , k i e d y front p o c z ą ł się
z b l i ż a ć i w s z y s t k o się z m i e n i ł o , k i e d y w s z y s t k o z r o b i ł o się n i e p e w ­
n e i p r z y s z l i ż o ł n i e r z e , s t a ł o się d l a A n n y j a s n e , ż e c ó r k a m i a ł a r a q ę .
R o z m a w i a ł a o t y m z z a k w a t e r o w a n y m i u niej ż o ł n i e r z a m i , s t a r s z y ­
mi już mężczyznami, którzy sami będąc ojcami rozumieli, co to za
s z c z ę ś c i e , jeśli d z i e c k o p o s i a d a s z c z e g ó l n y talent.
Ruth
Storm
Pianino Anny Petruschki
Sie sprach d a r ü b e r m i t d e n Einquartierten, älteren M ä n n e r n , die selbst
s c h o n g r o ß e K i n d e r hatten u n d d a h e r w u ß t e n , w a s für ein G l ü c k e s b e deutete, w e n n eins d a v o n eine b e s o n d e r e B e g a b u n g b e s a ß . S o schleppten sie das Klavier aus der g u t e n S t u b e ü b e r d e n H o f in die S c h e u n e
u n d p a c k t e n e i n e n T a r n u n g s g ü r t e l u m das k o s t b a r e S t ü c k h e r u m .
N i c h t s w a r z u erkennen! A n n a strahle. S p a r s a m w ü r d e sie m i t d e m
Rauhfutter u m g e h e n , s o s p a r s a m , d a ß das Klavier n i c h t z u m Vors c h e i n k ä m e , bis der K r i e g aus war.
Er ging zu E n d e . D i e R u s s e n marschierten ein u n d w i e d e r fort, die
Polen k a m e n , blieben, u n d sie sagten zu d e n D o r f b e w o h n e r n :
- I h r m ü ß t raus! - D a s w o l l t e n die A l t e i n g e s e s s e n e n n i c h t g l a u b e n , a b e r sie b e k a m e n k e i n e Post, h ö r t e n k e i n R a d i o u n d l a s e n k e i n e Z e i t u n g m e h r . U n d e i n e s T a g e s m a c h t e n die P o l e n i h r e W o r t e
wahr. A l l e m u ß t e n g e h e n , a b e r n u r m i t d e m , w a s sie t r a g e n k o n n ten. A l l e , b i s a u f die A n n a P e t r u s c h k a u n d d e n fast t a u b e n K a s i m i r
Ponatzki, der in jungen Jahren aus Kongreßpolen eingewandert
war, w e i l e r h i e r b e s s e r e n L o h n b e k a m . V i e l l e i c h t w ä r e A n n a a u c h
m i t d e n a n d e r e n g e g a n g e n , a b e r w i e k o n n t e sie f o r t g e h e n ! D a w a r
d o c h d a s K l a v i e r , für d a s sie j a h r e l a n g g e s p a r t h a t t e u n d d a s sie
doch nicht auf ihrem Buckel wegtragen konnte wie die anderen
ihre R u c k s ä c k e . N e i n , n e i n , M a r i a s Z a u b e r k a s t e n durfte sie n i c h t
preisgeben.
N a c h der Vertreibung der B e w o h n e r w u r d e es g a n z still im Dorf, unh e i m l i c h still. N u r der K a s i m i r k a m öfters angeschhcljen
und §ägt€, ffT-
seinen sfruppeligen K o p f n a c h O s t e n drehte:
- E i n m a l b i n ich v o n dort d r ü b e n w e g g e l a u f e n um es b e s s e r zu haben, u n d jetzt? - A n n a Petruschka g a b i h m d a r a u f k e i n e A n t w o r t , dafür a b e r e t w a s z u essen, sie hatte i m m e r etwas, a u c h w e n n sie n u r n o c h
drei H ü h n e r u n d eine Z i e g e b e s a ß ; aber a u c h d a s hatte seinen Sinn. W e niger Stroh u n d H e u b r a u c h t e sie aus der S c h e u n e in d e n Stall zu h o l e n
- Versteck blieb Versteck.
Eines Tages w u r d e es a u f der Straße laut, f r e m d e L e u t e k a m e n .
A n n a stand hinter einer G a r d i n e v e r b o r g e n u n d zitterte. M i t B ü n d e l n
u n d S ä c k e n rückten sie an. Ein M a n n ging v o r n e w e g v o n H o f z u H o f
u n d w i e s sie ein. Er blieb a u c h vor A n n a s F e n s t e r stehen, sah a u f die
H a u s n u m m e r , verglich sie m i t seiner Liste u n d p o c h t e an die Tür. F r a u
Petruschka öffnete.
- W a s w ü n s c h t der H e r r ? - fragte sie u n d versuchte ihn a n z u l ä c h e l n
- ich b i n d o c h au...
Ruth Storni
Das Klavier der Anna Petruschka
Ż o ł n i e r z e w y t a s z c z y l i w i ę c p i a n i n o z p a r a d n e j i z b y i zanieśli do sto­
d o ł y gdzie c e n n e c a c k o z a m a s k o w a n e z o s t a ł o p i e c z o ł o w i c i e s i a n e m .
N i c nie b y ł o w i d a ć ! A n n a p r o m i e n i a ł a . B ę d z i e teraz o s z c z ę d n i e wy­
dzielać paszę, tak o s z c z ę d n i e , b y p i a n i n o p o z o s t a ł o n i e w i d o c z n e a ż d o
z a k o ń c z e n i a wojny.
I s z ł o ku k o ń c o w i . N a d c i ą g n ę l i R o s j a n i e i w y m a s z e r o w a l i , p r z y ­
szli Polacy, z o s t a l i , o g ł a s z a j ą c m i e s z k a ń c o m w s i :
- M u s i c i e pójść stąd p r e c z ! - N i k t w to nie wierzył, a p o c z t a i r a d i o
nie d z i a ł a ł y i ż a d n y c h gazet też n i e b y ł o . P e w n e g o d n i a P o l a c y w p r o ­
wadzili s ł o w a w czyn. W s z y c y m u s z ą odejść, ale tylko z t y m , co są w
stanie u n i e ś ć . W s z y s c y o p r ó c z A n n y P e t r u s c h k i oraz p r a w i e g ł u c h e g o
K a s i m i r a P a n a t z k i e g o , który w m ł o d o ś c i p r z y w ę d r o w a ł tutaj za chle­
b e m z Kongresówki. Być może i wyjechałaby Anna razem z innymi,
ale j a k ż e m o g ł a odejść! P r z e c i e ż b y ł o t o p i a n i n o , n a k t ó r e o s z c z ę d z a ł a
l a t a m i i k t ó r e g o n i e m o g ł a p r z e c i e ż z a r z u c i ć sobie na grzbiet, j a k inni
swoje plecaki. Nie, nie, czarodziejskiego p u d ł a M a r i i n i e w y d a n a ł u p .
P o t y m , j a k w y p ę d z o n o m i e s z k a ń c ó w w e w s i s t a ł o się c i c h o , n i e ­
samowicie cicho. Tylko Kasimir zachodził czasem chyłkiem i opo­
wiadał, odwracając rozczochraną g ł o w ę ku w s c h o d o w i : " U c i e k ł e m
k i e d y ś s t a m t ą d , ż e b y p o p r a w i ć s o b i e los, a t e r a z ? " A n n a P e t r u ­
schka nie dawała żadnej odpowiedzi, tylko coś do jedzenia, zawsze
się c o ś z n a l a z ł o , n a w e t jeśli m i a ł a j u ż t y l k o t r z y k u r y i k o z ę ; ale i to
m i a ł o swoje znaczenie! Nie m u s i a ł a b o w i e m w y n o s i ć tyle s ł o m y
i s i a n a ze s t o d o ł y do c h l e w i k a - k r y j ó w k a p o z o s t a ł a k r y j ó w k ą .
P e w n e g o d n i a n a u l i c y z r o b i ł o się g ł o ś n o , n a d e s z l i o b c y l u d z i e .
Anna
schowała
tobołkami,
się z a
firanką i
workami. Jakiś
drżała.
Zbliżali
się
obarczeni
mężczyzna przydzielał im gospodar­
stwa. Stanąwszy pod o k n e m A n n y spojrzał n a n u m e r d o m u , spraw­
d z i ł c o ś n a liście i z a p u k a ł d o d r z w i . P a n i P e t r u s c h k a o t w o r z y ł a .
- C z e g o p a n s o b i e ż y c z y ? - z a p y t a ł a , u s i ł u j ą c u ś m i e c h n ą ć się d o
n i e g o - j e s t e m p r z e c i e ż au...
- Wiem, wiem! - Mężczyzna postukał w kartonową teczkę m i m o to O d w r ó c i w s z y się, w y k r z y k n ą ł j a k i e ś n a z w i s k o . Z t ł u m u w y s u ­
n ę ł y się trzy o s o b y - m ę ż c z y z n a , k o b i e t a i d z i e c k o . P r z e k r o c z y l i
próg d o m u i złożyli na p o d ł o d z e swoje tobołki. Zostali u Anny.
P o c z ą t k o w o n i e potrafili się p o r o z u m i e ć , p o n i e w a ż i c h p o l s k i b y ł
n i e c o inny, p r z y b y l i z U k r a i n y , s k ą d p r z e p ę d z i l i i c h R o s j a n i e . A n n a
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
- W e i ß ich, w e i ß ich! - D e r M a n n schlug z u r B e s t ä t i g u n g a u f d e n
A k t e n d e c k e l - a b e r t r o t z d e m - . E r drehte sich u m u n d rief e i n e n N a m e n auf. U n d da k a m e n drei P e r s o n e n - ein M a n n , eine F r a u u n d ein
K i n d . Sie traten ü b e r die S c h w e l l e u n d legten ihre L a s t e n a u f d e n Flur
nieder.
Sie blieben bei A n n a . Erst k o n n t e n sie sich nicht gut verständigen,
weil ihr Polnisch a n d e r s war, sie k a m e n aus der U k r a i n e , aus der sie
der R u s s e vertrieben hatte. A n n a w u ß t e Bescheid, u n d sie sagte z u d e n
Eingewiesenen:
- A u c h Ihr seid Würfel, g e n a u w i e ich, mit d e n e n a n d e r e spielen.
D a nickten die F r e m d e n . A n n a g a b ihnen d a s Z i m m e r ab, i n d e m
vorher das K l a v i e r g e s t a n d e n hatte, u n d auch in der K ü c h e ließ sie die
Familie ihre S a c h e n unterbringen. W e n i g g e n u g hatten sie. W e l c h e r
Flüchtling b e s a ß s c h o n viel? Alle Flüchtlinge in der W e l t w a r e n gleich,
u n d nur, w a s sie m i t ihren H ä n d e n w i e d e r schafften, w ü r d e gelten.
A l s d a s K o r n hinter A n n a s H a u s reif war, m ä h t e e s der M a n n ab,
u n d die b e i d e n F r a u e n b a n d e n u n d hockten e s g e m e i n s a m auf. A n n a
w a r zittrig g e w o r d e n , e s w a r ein G l ü c k , d a ß dieser M a n n d a war, sie
hatte die S e n s e nicht m e h r w i e sonst s c h w i n g e n k ö n n e n . E i n e s Tages
b r a c h t e der Pole eine K u h an, sie w a r i h m z u g e w i e s e n w o r d e n , a b e r
A n n a e r k a n n t e sie, n u r der G r o ß b a u e r hatte s o l c h e K ü h e g e h a b t . A n n a s H e r z schlug bis z u m Hals. Sie sah, w i e ihr Pole z u r S c h e u n e ging,
u m Stroh u n d H e u z u holen. Sie lief aufgeregt hinterher, b i s e r s t e h e n
blieb u n d sich u m s a h . A n n a Petruschka legte b e s c h w ö r e n d e i n e n Finger auf d e n M u n d , u n d d a n n sprudelte sie hervor, w a s sich dort in der
S c h e u n e hinter d e m Futter verbarg.
D i e L e u t e aus der U k r a i n e nickten.
- K e i n e A n g s t - sagte der M a n n - jetzt b i n ich im H a u s , u n d da w i r d
d e m Klavier nichts g e s c h e h e n - Er stellte die H e u g a b e l beiseite, b ü c k t e
sich u n d h o b b e h u t s a m m i t seinen H ä n d e n Stroh u n d H e u fort. E i n
schwarzlackierter G e g e n s t a n d w u r d e sichtbar - das Klavier!
- B a l d w i r d es kalt u n d feucht - sagte er b e i m w e i t e r e n W e g r ä u m e n
- das Klavier m u ß ins W a r m e , i n D e i n e K a m m e r m u ß es, sonst k a n n
die Tochter nicht m e h r d a r a u f spielen! Da p a c k t e n alle drei an u n d
s c h o b e n M a r i a s Klavier aus d e m Versteck z u r ü c k ins H a u s . Ü b e r das
I n s t r u m e n t breitete A n n a ein Tuch, d a m i t m a n v o n d r a u ß e n nicht sah,
w a s sich darunter verbarg. M a n c h m a l n a h m sie die U m h ü l l u n g ab.
Vorsichtig schlug sie d e n D e c k e l z u r ü c k u n d d r ü c k t e m i t e i n e m F i n g e r
eine Taste herunter, die leise anschlug. D e r v e r b o r g e n e Z a u b e r lebte
Ruth Storni
Das Klavier der Anna Petruschka
to r o z u m i a ł a - Wy t e ż j e s t e ś c i e k o s t k a m i do gry, w k t ó r ą b a w i ą się
inniO b c y p o k i w a l i g ł o w a m i . A n n a d a ł a i m p o k ó j , w k t ó r y m s t a ł o kie­
d y ś p i a n i n o , p o z w o l i ł a r ó w n i e ż , a b y z a g o s p o d a r o w a l i się w k u c h ­
ni. T a k m a ł o m i e l i z e sobą. A l e k t ó r y ż u c i e k i n i e r p o s i a d a c o ś w i ę ­
cej? Z a w s z e w s z y s c y u c i e k i n i e r z y b y l i d o s i e b i e p o d o b n i , l i c z y ł o się
t y l k o to, c o u m i e l i z r o b i ć w ł a s n y m i r ę k o m a .
K i e d y dojrzało zboże, m ę ż c z y z n a skosił je i obie kobiety wspól­
nie wiązały i stawiały snopki. A n n a aż drżała, takie to b y ł o przecież
szczęście, że przybył ten człowiek, s a m a nie poradziłaby już sobie
z kosą. K t ó r e g o ś d n i a P o l a k p r z y p r o w a d z i ł k r o w ę , k t ó r ą j a k o b y m u
p r z y d z i e l o n o , A n n a p o z n a ł a j e d n a k , ż e z w i e r z ę p o c h o d z i ł o z e sta­
da p e w n e g o bogatego chłopa, tylko on miał takie.
S e r c e A n n y p o d e s z ł o d o g a r d ł a . P a t r z y ł a , j a k P o l a k s k i e r o w a ł się
k u s t o d o l e , a b y p r z y n i e ś ć s ł o m y i s i a n a . P o d r o b i ł a z a n i m tak nie­
s p o k o j n i e , ż e a ż p r z y s t a n ą ł i s p o j r z a ł n a nią. A n n a P e t r u s c h k a
p r z y ł o ż y ł a p a l e c d o u s t i z d o b y ł a się n a to, ż e b y w y j a w i ć t a j e m n i c ę
kryjącą się w s t o d o l e za s t o g i e m paszy. L u d z i e z U k r a i n y p o k i w a l i
głowami.
- N i e ma s t r a c h u - r z e k ł m ę ż c z y z n a - t e r a z ja j e s t e m tutaj i p i a n i ­
n u n i c się n i e s t a n i e . O d s t a w i w s z y widły, s c h y l i ł się i o s t r o ż n i e
począł zdejmować słomę i siano. Czarno polakierowany przedmiot
s t a ł się w i d o c z n y - p i a n i n o !
- W k r ó t c e z r o b i się z i m n o i w i l g o t n o - p o w i e d z i a ł - p i a n i n o
m u s i p o d d a c h , d o twojej izby, b o i n a c z e j c ó r k a n i g d y n a n i m n i e za­
gra!
W s z y s c y troje z a b r a l i się d o r o b o t y i p r z e t r a n s p o r t o w a l i p i a n i n o
Marii z kryjówki do d o m u . A n n a przykryła instrument przeście­
r a d ł e m , tak, a b y z z e w n ą t r z n i k t n i c z e g o n i e m ó g ł z a u w a ż y ć . C z a s a ­
mi zdejmowała płachtę. Ostrożnie unosiła klapę i naciskała jednym
p a l c e m jakiś klawisz, który w y d a w a ł cichy dźwięk. To c u d o żyło
j e s z c z e ! M a r i a m o g ł a b y z n o w u o b u d z i ć j e d ź w i ę k i e m m e l o d i i , któ­
re otoczyłoby Annę, głaszcząc i broniąc, jak pieszczoty m a t e k pocie­
szających s m u t n e dzieci.
U p ł y n ę ł y lata, k i e d y p e w n e g o d n i a d o A n n y P e t r u s c h k i p r z y ­
s z e d ł list, list z N i e m i e c Z a c h o d n i c h ! N i e o t w i e r a j ą c t r z y m a ł a g o
trzęsącymi palcami. Nie mogła uwierzyć, że był od Marii. Z trudem
o d c z y t y w a ł a s ł o w a . W k o p e r c i e z n a j d o w a ł się t e ż p o k r y t y s t e m p l a ­
mi d o k u m e n t uprawniający do starań o wyjazd w r a m a c h łączenia
Ruth
Storni
Pianino Anny Petruschki
noch! M a r i a w ü r d e ihn w i e d e r z u v o l l e m K l a n g e r w e c k e n m i t M e l o dien, die A n n a s H e r z wohltaten, die sie einhüllen w ü r d e n , streichelnd
u n d schützend, w i e eine M u t t e r ihr betrübtes K i n d tröstend u m f ä n g t .
D o c h J a h r e vergingen, a b e r e i n e s Tages k a m ein Brief a n F r a u A n n a
Petruschka, ein Brief aus W e s t d e u t s c h l a n d ! Eine Weile hielt sie ihn ungeöffnet in ihren zitternden Fingern. Sie k o n n t e es k a u m fassen, er k a m
v o n M a r i a . N u r m ü h s a m g e l a n g es ihr, die Z e i l e n zu entziffern. Ein gedruckter, a b g e s t e m p e l t e r N a c h w e i s z u r F a m i l i e n z u s a m m e n f ü h r u n g
lag bei. M a m u s c h sollte e i n e n A n t r a g stellen, u m z u r T o c h t e r ausreisen
zu k ö n n e n . Sie w o h n t e jetzt in H a n n o v e r , sie hatte geheiratet u n d s a n g
a u c h w i e d e r öffentlich, ü b t e täglich bei N a c h b a r n a u f e i n e m fremden
Klavier.
Jesses, solche Nachrichten! Alles drehte sich um A n n a , sie lief in ihrer K a m m e r a u f u n d ab.
- M a r i a ruft, M a r i a b r a u c h t mich! - rief sie i m m e r wieder.
U n d a u c h ihr Pole freute sich, er versprach:
- Ich g e h ' m i t D i r z u m Starost w e g e n Klavier, D u stellst A n t r a g u n d
ich g e b ' A b l ö s u n g s g e l d , d a m i t D u e s m i t n e h m e n kannst.
Indessen w a r die A n g e l e g e n h e i t komplizierter als erwartet. Z u e r s t
k a m der Starost, ein bleicher M e n s c h mit verkniffenen A u g e n , u n d sah
sich das K l a v i e r an. A n n a m e r k t e , d a ß er es selbst gern b e h a l t e n hätte,
w i e er andeutete:
- F ü r d e n V e r s a m m l u n g s r a u m ! - A b e r A n n a s Pole trat so e n e r g i s c h
auf, u n d der Starost versprach, d e n A n t r a g z u r W o i w o d s c h a f t n a c h
B r e s l a u weiterzuleiten. J e d e n Tag schaute F r a u P e t r u s c h k a n a c h einer
Botschaft aus. W o c h e n vergingen, bis endlich ein M a n n i m Auftrag der
Woiwodschaft eintraf, u m A n n a s Fall z u prüfen.
- W a r u m willst Du das K l a v i e r m i t n e h m e n ? - fragte er streng.
- N u u , weil es ein H a n d w e r k s z e u g ist. - Hm - der M a n n sah die Gefragte d u r c h d r i n g e n d an.
- D a n n spiel m a l was, d a m i t ich sehe, d a ß Du 's brauchst.
- M e i n G o t t - A n n a h o b ihre H ä n d e h o c h . K r u m m e gichtige F i n g e r
hielt sie d e m Prüfer e n t g e g e n , a b e r e h e sie w a s sagte, ergriff »ihr« Pole
das W o r t u n d redete w i e ein B u c h . Sie verstand n u r die Hälfte, a b e r er
verteidigte sie w i e ein b e z a h l t e r A n w a l t . Alles, w a s sie ü b e r M a r i a s
B e g a b u n g erzählt hatte, m ü n z t e e r a u f sie u m . M a r i a s Erfolge b e i m Kirc h e n c h o r u n d i m R a d i o w a r e n der K l e i n b a u e r i n A n n a P e t r u s c h k a Triu m p h e g e w e s e n . D e r v o n der p o l n i s c h e n W o i w o d s c h a f t hörte aufm e r k s a m zu. E r schaute dabei a u c h e i n g e h e n d a u f A n n a s k r a n k e
Ruth Storni
Das Klavier der Anna Petruschka
rodzin. M a m u ś p o w i n n a wysłać wniosek, aby otrzymać pozwole­
nie wyjazdu do córki. Maria mieszkała teraz w Hannoverze, wyszła
za mąż i z n o w u śpiewała na koncertach, ćwicząc codziennie na ob­
c y m p i a n i n i e u sąsiadów.
Jezusie, co za wiadomość! Świat wokół A n n y zawirował, cho­
d z i ł a po p o k o j u t a m i z p o w r o t e m .
- M a r i a w o ł a , M a r i a m n i e p o t r z e b u j e ! - w y r z u c a ł a z s i e b i e co
c h w i l ę . Jej P o l a k r ó w n i e ż się u c i e s z y ł i o b i e c a ł :
- P ó j d ę z t o b ą do s t a r o s t y w s p r a w i e p i a n i n a , p o s t a w i s z w n i o ­
sek, a j a d a m p i e n i ą d z e n a s p ł a t ę , ż e b y ś m o g ł a z a b r a ć j e z e sobą.
Nieoczekiwanie
sprawa
okazała
się
bardziej
skomplikowana.
N a j p i e r w p r z y s z e d ł starosta, b l a d y m ę ż c z y z n a z f a ł s z y w y m i o c z a ­
m i , ż e b y o b e j r z e ć p i a n i n o . A n n a d o m y ś l a ł a się, ż e n a j c h ę t n i e j za­
t r z y m a ł b y j e d l a siebie, n i b y t o „ d l a ś w i e t l i c y ! " P o l a k A n n y j e d n a ­
kże tak energicznie zaprotestował,
że starosta musiał obiecać
wysłanie wniosku do Wrocławia. Pani Petruschka niecierpliwie
czekała na odpowiedź. M i n ę ł o kilka tygodni z a n i m z wojewódz­
twa przyjechał jakiś człowiek, by zbadać sprawę Anny.
- Dlaczego chcesz zabrać pianino? - groźnie zapytał.
- N u u , bo j e s t to n a r z ę d z i e pracy. - Hm - m ę ż c z y z n a przeszył ją wzrokiem.
- N o t o zagraj coś, ż e b y m m ó g ł się p r z e k o n a ć , c z y t o p r a w d a .
A n n a uniosła dłonie. Pokazała zniekształcone r e u m a t y z m e m
p a l c e , a l e z a n i m z d o b y ł a się n a j a k i e ś w y j a ś n i e n i e „ j e j " P o l a k
przejął i n i c j a t y w ę i z a c z ą ł g a d a ć j a k n a k r ę c o n y . Z r o z u m i a ł a z a l e d ­
w i e p o ł o w ę , ale i z t e g o d o m y ś l i ł a się, że b r o n i ł jej j a k n a j l e p s z y
adwokat. Wszystko, co opowiedziała mu o zdolnościach Marii,
p r z y p i s a ł t e r a z jej s a m e j . S u k c e s y M a r i i w c h ó r z e k o ś c i e l n y m o r a z
w r a d i u o k a z a ł y się t r y u m f a m i m a ł o r o l n e j c h ł o p k i A n n y Petruschki. C z ł o w i e k z województwa słuchał uważnie, spoglądając na
s c h o r o w a n e p a l c e Anny. N a g l e p o w z i ą ł j a k ą ś d e c y z j ę , starając się
j e d n a k w y p e ł n i ć i swój u r z ę d n i c z y o b o w i ą z e k .
- Jeśli zagrasz j e d n y m palcem jakąkolwiek melodię, dostaniesz
pozwolenie na wywóz.
A n n a najchętniej uklękłaby na kolana z radości, rzekła jednak
tylko:
- C h ę t n i e , z a g r a m j e d n y m p a l c e m Ciebie, Boże, wielbimy .- B e z
chwili wahania uniosła klapę instrumentu i wskazującym p a l c e m
p r a w e j ręki w y d o b y ł a m e l o d i ę starej k o ś c i e l n e j pieśni, k t ó r ą k i e d y ś
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
Finger. Plötzlich schien i h m e i n e Idee zu k o m m e n , er wollte seine B e amtenpflicht w o h l nicht v e r s ä u m e n .
- W e n n Du mit e i n e m Finger kannst eine richtige M e l o d i e spielen,
b e k o m m s t D u die A u s f u h r g e n e h m i g u n g .
A n n a hatte vor F r e u d e in die K n i e sinken m ö g e n , a b e r sie sagte nur:
- Schön, w e r d ' ich spielen mit e i n e m Finger Großer Gott wir loben
Dichl - Sie drehte sich o h n e Z ö g e r n u m , schlug den D e c k e l z u r ü c k u n d
holte mit i h r e m rechten Zeigefinger die M e l o d i e des alten Kirchenliedes hervor, die sie ja oft g e n u g geübt hatte, um M a r i a , w e n n Friede sein
w ü r d e , z u überraschen.
Es w a r g a n z still im R a u m , die einzelnen T ö n e fielen mit g e h e i m e r
A u s s t r a h l u n g in j e d e n w i e ein b r e n n e n d e s Zeichen. U n d als der letzte
T o n v e r k l u n g e n war, sagte der v o n der Woiwodschaft beeindruckt:
- Ich sehe, Du kannst's! Du b e k o m m s t den Schein, Du darfst das K l a vier m i t n e h m e n . A n n a schlug die H ä n d e vors G e s i c h t u n d weinte. Sie
w a r überwältigt v o m G l ü c k , überwältigt, d a ß e s n o c h W u n d e r g a b mitten in ihrer A r m u t u n d Verlassenheit.
U n d d a n n k a m der Tag, a n d e m sie aufgefordert w u r d e , mit i h r e m
Klavier n a c h O p p e l n z u k o m m e n , dort w ü r d e ein S o n d e r z u g n a c h
W e s t d e u t s c h l a n d a b g e h e n mit Aussiedlern, die etwas H a u s r a t mitnehm e n durften. A n e i n e m M o r g e n i m M a i mit L e r c h e n g e s a n g u n d weißen H a u f e n w o l k e n trat die Kleinbauerin Petruschka die Fahrt an.
S o n s t z o g e n u m diese Zeit Wallfahrer mit F a h n e n , Heiligenbildern
u n d G e s ä n g e n durch die Fluren zur Wiederkehrfeier des e r w a c h e n den L e b e n s . I n j e d e m J a h r w a r sie z u m A n n a b e r g gepilgert, u m Kraft
u n d S e g e n für ihre Feldarbeit zu erbitten. In der F e r n e tauchte n u n der
heilige B e r g im D u n s t des frühen Tages w i e ein H o r t der Hoffnung auf.
M i t gefalteten H ä n d e n heftete die Petruschka ihre Blicke d a r a u f u n d
schaute, so lange sie konnte, a u f diese Stätte, die ihr j a h r z e h n t e l a n g Z u versicht g e s c h e n k t hatte.
D e r Wallach vor d e m K a s t e n w a g e n stakte l a n g s a m voran. A n n a s
Pole hatte sich das F u h r w e r k b e i m N a c h b a r n ausgeliehen. A n n a hatte
b e i d e n M ä n n e r n ein Paket versprochen. N a g e l benötigten sie vor allem! A n n a w u ß t e genau, w a s hier nicht m e h r aufzutreiben war, aber
sie w ü r d e s c h o n alles schicken, sobald es ginge, u n d n o c h etwas d a z u w e n n sie erst d r ü b e n war, d r ü b e n bei Maria! A n n a thronte a u f i h r e m
Bettsack n e b e n d e m Klavier w i e eine abgesetzte Herrscherin, die sich
anschickte, aus i h r e m a n g e s t a m m t e n L a n d z u gehen, u m e s g r o ß m ü t i g
d e n e n zu überlassen, die selbst g e s c h l a g e n u n d a r m herangespült worRuth Sturm
Das Klavier der Anna Petruschka
w y ć w i c z y ł a p o to, a b y s p r a w i ć M a r i i n i e s p o d z i a n k ę , g d y w r e s z c i e
nastanie pokój.
W
pomieszczeniu
tajemniczej
I
kiedy
zapanowała
cisza,
podniosłości przeistoczyły
ostatni
z
nich
przebrzmiał,
pojedyncze
się
w jakiś
człowiek
z
tony
pełne
palący
znak.
województwa
w przypływie wzruszenia powiedział:
- J a k w i d z ę , p o t r a f i s z g r a ć ! O t r z y m a s z p o z w o l e n i e , m o ż e s z za­
brać to pianino.
A n n a u k r y ł a t w a r z w d ł o n i a c h i z a p ł a k a ł a . B y ł a tak s z c z ę ś l i w a ,
t a k s z c z ę ś l i w a , bo p r z e c i e ż w y d a r z y ł się c u d w t y m jej u b o g i m i sa­
m o t n y m życiu.
N a d s z d ł w r e s z c i e dzień, k i e d y p o l e c o n o jej s t a w i ć się r a z e m
z
pianinem
w
Opolu,
skąd
wyjechać
miał
specjalny
pociąg
uwożący wysiedleńców, którym pozwolono na wywóz mebli.
Był majowy ranek pełen skowrończego dzwonienia i białych
o b ł o k ó w na niebie, kiedy małorolna c h ł o p k a A n n a Petruschka roz­
poczęła swą podróż. Zwykle o tym czasie ciągnęły przez okolicz­
ne łąki procesje z chorągwiami, ś w i ę t y m i o b r a z a m i i n a b o ż n y m
śpiewaniem, by uczcić powrót życia budzącego przyrodę. Anna
c o r o k u p i e l g r z y m o w a ł a n a G ó r ę Ś w i ę t e j Anny, b y p r o s i ć o siły
i b ł o g o s ł a w i e ń s t o w o w p r a c y n a roli. S p o ś r ó d p o r a n n y c h m g i e ł
w y ł o n i ł a się w ł a ś n i e Ś w i ę t a G ó r a , j a k z n a k n a d z i e i . Z e z ł o ż o n y m i
m o d l i t e w n i e r ę k o m a P e t r u s c h k a d ł u g o w p i j a ł a się w z r o k i e m w t o
m i e j s c e , k t ó r e p r z e z d z i e s i ę c i o l e c i a b y ł o jej ostoją.
Wałach zaprzężony do furmanki człapał powoli. Polak A n n y
w y p o ż y c z y ł go u sąsiada. A n n a obiecała o b u m ę ż c z y z n o m wysłać
za to paczkę. Przede wszystkim potrzebne były gwoździe! Anna
d o b r z e w i e d z i a ł a , c z e g o tutaj l u d z i o m b r a k u j e i j a k t y l k o b ę d z i e
to możliwe, wszystko przyśle i jeszcze coś na d o d a t e k - jak tylko
z n a j d z i e się t a m , t a m u M a r i i ! S i e d z i a ł a t e r a z n a swojej p i e r z y n i e
obok
pianina,
jak jakaś
zdetronizowana
królowa
zdecydowana
o p u ś c i ć s w ó j r o d z i n n y kraj, b y w s p a n i a ł o m y ś l n i e o d d a ć g o t y m ,
którzy,
zrujnowani,
tak s a m o j a k o n a
sama
stali się p i o n k a m i
w r o z g r y w k a c h r ó ż n y c h sił p o l i t y c z n y c h . N a w e t jeśli c i n o w i za­
m i e s z k a l i w jej d o m u , w ś r ó d jej m e b l i , u p r a w i a l i t e r a z jej w ł a s n e
pole i ogród dla siebie, to przecież nie ponosili osobistej w i n y za
to, ż e t a k t o w s z y s t k o się p o t o c z y ł o .
93
Ruth
Storm
Pianino Anny Petruschki
d e n w a r e n i m Würfelspiel der M ä c h t e . W e n n die N e u e n n u n i n i h r e m
H a u s u n d ihren M ö b e l n w o h n t e n , Feld u n d G a r t e n für sich bestellten,
so w a r e n sie persönlich d o c h nicht schuld daran, d a ß alles so g e k o m m e n war. U n d das L a n d rings grüßte sie n o c h e i n m a l m i t all s e i n e m Feld e r r e i c h t u m unter Lerchenjubel aus H i m m e l s h ö h e .
Jesus, w a s für viele M e n s c h e n ! W a s für eine U n m e n g e v o n Z e u g
stand a u f d e m G ü t e r b a h n h o f i n Oppein! D e r A n n a w u r d e b a n g e , als
sie m i t i h r e m Klavier a u c h n o c h angerattert k a m .
- W i r sollen w o h l m i t M u s i k e abdampfen! - rief ihr j e m a n d zu. U n d
d a w a r s c h o n ihre F u h r e v o n N e u g i e r i g e n umringt, sie warteten s c h o n
seit gestern a u f d e n Z u g , der sie in d e n W e s t e n b r i n g e n sollte. D e n
L e u t e n k a m die A b w e c h s l u n g gelegen, a u c h w a r e n sie neugierig, w a s
die o b e r s c h l e s i s c h e Bauersfrau m i t d e m Klavier i m W e s t e n anfangen
wollte.
- Nu - stieß sie h e r v o r - ich b r i n g s der Tochter, e i n e r Künstlerin, sie
h a t s c h o n i m D o m u n d i m R a d i o g e s u n g e n , ich h a b ' m i r d a s K l a v i e r für
sie z u s a m m e n g e s p a r t .
D a faßten viele H ä n d e z u u n d s c h o b e n das gute S t ü c k b e h u t s a m
vom Wagen.
- E i n e n Schritt biste nu weiter, Mutti! - sagte einer, A n n a nickte. Sie
g a b i h r e m H a u s p o l e n die H a n d u n d sagte: - L a ß t es E u c h gutt gehen,
dorte bei mir.
Sie schaute d e m G e s p a n n m i t feuchten A u g e n n a c h - e s w a r s c h o n
ein s e l t s a m e s Gefühl, dieser M a n n fuhr n u n zurück, n a c h i h r e m alten,
guten Z u h a u s e , w a h r e n d sie - ? A b e r da k a m plötzlich B e w e g u n g in
die W a r t e n d e n . V o n w e i t e m pfiff eine L o k o m o t i v e , l a n g s a m k a m ein
Zug näher mit Güterwagen und Personenwaggons. V o m Bahnhofsgeb ä u d e traten M ä n n e r i n U n i f o r m z u ihnen, u m S c h e i n e u n d Frachts t e m p e l z u kontrollieren. Bei A n n a s K l a v i e r m a c h t e n sie d u m m e G e sichter - d o c h die Papiere s t i m m t e n .
N a c h der Prüfung ertönte d a s K o m m a n d o :
- Einsteigen!
O h je, g a b d a s ein G e d r ä n g e ! S o als k ö n n t e die Mitfahrt n o c h i m letzten M o m e n t verpaßt w e r d e n . A n n a blieb zurück, bis alle e i n g e s c h a c h telt waren. Ihr w a r klar, die L e u t e m u ß t e n sich erst um ihren K r a m
k ü m m e r n . A l s Letzte stand sie g e d u l d i g a u f d e m Perron, i n der einen
H a n d die Einkaufstasche m i t Proviant u n d d e n A u s w e i s e n , a u f d e m
R ü c k e n d e n Bettsack u n d n e b e n ihr M a r i a s Klavier, a u f d a s sie sich
stützte.
Ruth Storni
Das Klavier der Anna Petruschka
C a ł y świat p o z d r a w i a ł ją raz jeszcze p r z e p y c h e m pól, p o n a d
którymi
r o z l e g a ł się
śpiew
skowronków
szybujących
pod
wyso­
kim niebem.
J e z u s , ile l u d z i ! J a k i e m n ó s t w o b a g a ż y n a d w o r c u t o w a r o w y m
w O p o l u ! A n n ę o g a r n ą ł strach, k i e d y d o k a r a s k a ł a się w r e s z c i e z e
swoim pianinem.
- J a k w i d a ć w y p a r u j e m y stąd z m u z y k ą ! - k t o ś z a w o ł a ł ku n i e j .
F u r ę o t o c z y ł k r ą g z a c i e k a w i o n y c h ludzi, k t ó r z y c z e k a l i n a p o c i ą g
już od wczoraj. Każde urozmaicenie było im na rękę i zastanawiali
się, c ó ż t a g ó r n o ś l ą s k a c h ł o p k a b ę d z i e r o b i ć n a Z a c h o d z i e z p i a n i ­
nem.
- Nu - w y k r z t u s i ł a - w i o z ę je d l a c ó r k i , k t ó r a j e s t a r t y s t k ą i w y s t ę ­
p o w a ł a j u ż w k a t e d r z e i r a d i u , a to p i a n i n o k u p i ł a m za o s z c z ę d n o ­
ści. - Z n a l a z ł o się w i ę c w i e l e rąk g o t o w y c h d o w y t a s z c z e n i a p i a n i ­
na z w o z u .
- N o , m a t u l a , j e s t e ś o j e d e n k r o k dalej! - P o w i e d z i a ł k t o ś , a A n n a
s k i n ę ł a t y l k o g ł o w ą . Podając r ę k ę s w e m u P o l a k o w i r z e k ł a :
- Ż y j c i e d o b r z e , t a m u m n i e . - S p o g l ą d a ł a za w o z e m w i l g o t n y ­
mi o c z y m a - dziwne uczucie, ten człowiek jechał s p o w r o t e m do
jej s t a r e g o , u m i ł o w a n e g o d o m u p o d c z a s g d y o n a s a m a - ? A l e n a ­
gle w ś r ó d c z e k a j ą c y c h w s z c z ą ł się r u c h . Z d a l e k a s ł y c h a ć b y ł o
gwizd
lokomotywy,
złożony
z
osobowych
i
towarowych
wago­
n ó w p o c i ą g z b l i ż a ł się p o w o l i . Z b u d y n k u d w o r c a w y s z l i m ę ż c z y ­
ź n i w m u n d u r a c h , by s k o n t r o l o w a ś b i l e t y i s t e m p l e p r z e w o z o w e .
P r z y pianinie A n n y zrobili z d z i w i o n e m i n y - j e d n a k papiery b y ł y
w
porządku.
K i e d y s k o ń c z y ł o się s p r a w d z a n i e , z a b r z m i a ł a k o m e n d a :
- W s i a d a ć ! - Oj, j a k i ż z a c z ą ł się ścisk! B a n o się, ż e b y w o s t a t n i e j
c h w i l i c z e g o ś n i e p r z e g a p i ć . A n n a tak d ł u g o p o z o s t a ł a n a b o k u , a ż
w s z y s c y się u s a d o w i l i . B y ł o d l a niej j a s n e , ż e k a ż d y m u s i a ł się naj­
p i e r w z a t r o s z c z y ć o w ł a s n y k r a m . C i e r p l i w i e s t a ł a na p e r o n i e , w
ręku torba na zakupy z p r o w i a n t e m i d o k u m e n t a m i , na plecach
t o b ó ł z p o ś c i e l ą a o b o k p i a n i n o M a r i i , o k t ó r e się o p i e r a ł a .
Nagle lokomotywa wydała gwizd! Anna krzyknęła:
-
Jezus
Maria!
-
Kilkoro
ludzi
zdążyło
jeszcze
wyskoczyć
z p o c i ą g u i u n i e ś ć p i a n i n o . - H a u - r u c k ! - W t a s z c z y l i je p r z e z
otwarte drzwi wagonu towarowego i ustawili o b o k innych przed­
m i o t ó w . P o d s a d z i l i t e ż A n n ę . P o m a g a n o jej z e w s z y s t k i c h stron, n a -
95
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
Plötzlich pfiff die L o k o m o t i v e ! A n n a schrie:
- J e s u s Maria! - Da stürzten gleich m e h r e r e aus d e m Z u g u n d
hievten d a s Klavier h o c h .
- H a u - ruck! - M i t t e n in die offene T ü r eines G ü t e r w a g g o n s schob e n sie e s z u a n d e r e m Sperrgut. A u c h A n n a w u r d e h o c h g e s t e m m t .
V o n allen Seiten w u r d e ihr geholfen, selbst einer der p o l n i s c h e n K o n trolleure schubste sie am Bettsack in d e n Zug, der a n r u c k t e .
- Jesses! - A n n a fiel, a b e r sie lachte - ihr Klavier w a r drin! U n d sie
fuhren - sie fuhren wirklich, o h n e n o c h e i n m a l zu rangieren. Sie
dampften an O p p e l n vorbei, geradeaus n a c h Westen, längs der Oder.
A n n a stieg in kein Abteil u m , sie blieb bei i h r e m Klavier; e i n p a a r andere m a c h t e n es g e n a u s o , sie wollten ihre letzten S a c h e n n i c h t allein lassen, sie k o n n t e n u n t e r w e g s L i e b h a b e r finden, m a n k a n n t e dieses
» Z a p p z e r r a p p « n u n zur G e n ü g e .
F r a u Petruschka hatte sich auf i h r e m Bettsack niedergelassen, der
lange, s c h w a r z e Faltenrock breitete sich u m sie w i e e i n K r ö n u n g s g e w a n d , u n d die S e i d e n s c h ü r z e , a u f der ihre verarbeiteten H ä n d e lagen,
s t a m m t e n o c h v o n ihrer Mutter. A u c h die rote K o r a l l e n k e t t e m i t d e m
K r e u z w a r ein Erbstück. Sie trug diesen S c h m u c k n i c h t offen, s o n d e r n
v e r b o r g e n unter ihrer h o c h g e s c h l o s s e n e n L e i n e n b l u s e , a b e r b e i m Atm e n fühle sie ihn. D e r Z u g rollte g e r a d e a u s weiter d u r c h Brieg, d u r c h
O h l a u . A n n a rührte sich nicht. A l s Breslau erreicht w u r d e , kniff sie die
A u g e n z u s a m m e n , sie wollte diese Stadt nicht g e s c h ä n d e t sehen. Nein,
nein, sie wollte die Kirchen, die l a n g e n S t r a ß e n z ü g e m i t d e n vielen G e schäften im A n d e n k e n behalten, w i e sie alles zuletzt bei e i n e m B e s u c h
m i t M a r i a g e s e h e n hatte, s o s c h ö n u n d herrlich voll p u l s i e r e n d e m L e ben! Sie hörte g e n u g Trostloses aus d e n A u s r u f e n d e r anderen, die sich
u m d e n Spalt a n der S c h i e b e t ü r drängten.
N u r als Liegnitz kam, horchte sie auf. M e i n Gott, in Liegnitz wohnten
ja die älteren Töchter! A b e r wie sah der B a h n h o f aus! Wo waren Erna u n d
A g n e s geblieben? Die Alteste hatte in eine Fleischerei eingeheiratet, in ein
gutes Geschäft mitten in der Stadt! U n d A g n e s war dort Verkäuferin.
- Liegnitz ist auch hin! Viele sind auf der Strecke geblieben - sagte j e m a n d n e b e n ihr. A n n a fing zu zittern an u n d m u ß t e sich wieder auf ihren
Bettsack setzen. Großer Gott, dachte sie - Maria hat geschrieben, Erna
u n d A g n e s schwiegen - großer Gott, was für ein böses Zeichen! A u c h diese Töchter liebte sie, w e n n auch nicht so heiß w i e Maria. Sie versuchte
nochmals einen Blick auf die Stadt zu erwischen, aber sie fand keinen Anhaltspunkt m e h r z u m früheren Bild. Allmählich w u r d e es dämmerig, geRuth Storni
Das Klavier der Anna Petruschka
w e t p o l s k i k o n t r o l e r p o d p a r ł w ó r z p o ś c i e l ą , ż e b y ł a t w i e j b y ł o jej
wsiąść do pociągu ruszającego właśnie.
- J e z u s i e ! - A n n a u p a d ł a , a l e na jej t w a r z y b y ł u ś m i e c h - p i a n i n o
było
w
środku!
Jechali
-
jechali
bez
żadnego
zatrzymywania.
M i n ę l i O p o l e , p r o s t o n a z a c h ó d , w z d ł u ż Odry. A n n a n i e w e s z ł a d o
żadnego przedziału, została przy s w o i m pianinie; kilkoro innych
z r o b i ł o t o s a m o , b a n o się p o z o s t a w i ć d o b y t e k b e z o p i e k i , z a w s z e
m o g l i się p r z e c i e ż w d r o d z e z n a l e ź ć j a c y ś a m a t o r z y n i e s w o i c h rze­
czy, z n a ł o się i c h s z t u c z k i a ż z a d o b r z e .
P a n i P e t r u s c h k a u s a d o w i ł a się n a t o b o l e z p o ś c i e l ą , jej d ł u g a
c z a r n a f a ł d z i s t a s p ó d n i c a r o z p o s t a r ł a się d o k o ł a j a k k r ó l e w s k i za­
wój, j e d w a b n y fartuch, n a k t ó r y m p o ł o ż y ł a s p r a c o w a n e d ł o n i e , n a ­
l e ż a ł k i e d y ś d o jej m a t k i . S z n u r c z e r w o n y c h k o r a l i z k r z y ż y k i e m
był
również
po
matce.
Nie
wyłożyła
go
jednak
a ukryła pod wysoko zapiętą lnianą bluzką,
na
wierzch,
czując g o p r z y ka­
ż d y m o d d e c h u . P o c i ą g t o c z y ł się dalej p r z e z B r z e g i O ł a w ą . A n n a
s i e d z i a ł a n i e r u c h o m o . K i e d y o s i ą g n ę l i W r o c ł a w , z a m k n ę ł a oczy,
nie m o g ł a patrzeć na to pohańbione miasto. Nie, nie, w pamięci
z a t r z y m a kościoły i długie ulice z m n ó s t w e m sklepów, które po­
d z i w i a ł a p o d c z a s o s t a t n i c h o d w i e d z i n u M a r i i , t a k p i ę k n e i pul­
sujące
życiem!
Wystarczyło,
że
słyszała,
jak
inni,
wyglądając
p r z e z o t w ó r z a s u w a n y c h d r z w i , w y d a w a l i o k r z y k i grozy.
Dopiero na wysokości Legnicy zaczęła uważnie nasłuchiwać.
M ó j B o ż e , w L e g n i c y m i e s z k a ł y jej s t a r s z e c ó r k i ! J a k ż e s t r a s z n i e
w y g l ą d a ł d w o r z e c ! G d z i e p o d z i e w a ł y się E r n a i A g n e s ? S t a r s z a
wyszła za właściciela masarni posiadającego dobrze prosperujący
sklep w centurm miasta! A Agnes była tam sprzedawczynią.
- L e g n i c a też j u ż za n a m i ! N i e k t ó r z y w y s i e d l i i n i e w r ó c i l i - za­
u w a ż y ł k t o ś stojący o b o k niej. A n n a p o c z ę ł a d r ż e ć i z n o w u u s i a d ł a
na pościeli. Wielki Boże, myślała - M a r i a napisała do niej, a E r n a
i Agnes milczą - wielki Boże, czyżby to b y ł jakiś zły znak! Bo prze­
cież k o c h a ł a i t e córki, n a w e t jeśli n i e t a k g o r ą c o j a k M a r i ę . J e s z c z e
raz s p r ó b o w a ł a z e r k n ą ć n a m i a s t o , n i e z n a l a z ł a j e d n a k ż a d n e g o z n a ­
j o m e g o p u n k t u , k t ó r y k o j a r z y ł b y jej się o o b r a z e m p r z e c h o w y w a ­
nym w pamięci.
Powoli zapadał mrok, było już wystarczająco ciemno, żeby ukryć
strach. O b l i c z e z n i s z c z o n e g o kraju p o k r y ł a n a d c i ą g a j ą c a n o c .
W
podnieceniu
ostatnich
dni
Anna
nie
spała
prawie
wcale.
A t a k a b y ł a z m ę c z o n a . W t u l i ł a się w s w ó j t o b ó ł l e ż ą c y t u ż o b o k
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
nügend dunkel, um nicht m e h r zu erschrecken. D i e Heimat versteckte
das zerstörte Gesicht im Schatten der aufsteigenden Nacht. In der Aufregung der letzten Tage hatte A n n a k a u m geschlafen. Sie war so m ü d e . Sie
kuschelte sich auf ihrem Bettsack zurecht, dicht am Klavier, die A u g e n fielen ihr zu. Das Geräusch der rollenden Räder w u r d e zur beruhigenden
Begleitmusik, auch die S t i m m e n der Leidensgenossen klangen ferner. Sie
erwachte auch nicht, als der Z u g bei der Einfahrt in die sowjetisch besetzte Z o n e eine Zeitlang hielt zur Kontrolle. A n n a war hinter ihrem Klavier
nicht entdeckt worden. Sie schlief wie ein Murmeltier u n d merkte auch
nicht das langsame Durchfahren von Cottbus u n d Magdeburg, bis sie
Westdeutschland erreichten. Sie k a m e n in Helmstedt an.
D i e S o n n e stand strahlend am Himmel, flutete in d e n G ü t e r w a g e n a u f
A n n a s Lagerstätte u n d w e c k t e sie. Sie rieb sich die A u g e n , a u f d e n
B a h n s t e i g e n w o g t e ein frohes G e d r ä n g e . A n n a fühlte, d a ß sie in Freih e i t w a r e n , und sie holte ihre Koralienkette unter d e m H a l s b ü n d c h e n
der B l u s e hervor, sorgfältig legte sie das K r e u z a u f die Knopfleiste. Sie
s p u c k t e in die H ä n d e u n d strich ihren Scheitel glatt - u n d da w a r ihr,
als w ü r d e sie gerufen. K l a r h ö r t e sie ihren N a m e n . J e m a n d rief n a c h
ihr. Ihr N a m e k a m n a h e r u n d naher.
- A n n a Petruschka! A n - n a Pe-trusch-ka!
Breit stellte sie sich in die offene T ü r d e s G ü t e r w a g g o n s , die oberschlesische Kleinbauerin, die Wasserpolnisch sprach, a b e r k e i n e A u t o c h t h o n i n sein wollte. A u f ihrer s c h w a r z w e i ß getupften B l u s e leuchtet e das K r e u z a n der K e t t e w i e ein S y m b o l . A n n a m a c h t e sich
b e m e r k b a r u n d w i n k t e der Ruferin entgegen. D i e R o t e - K r e u z - S c h w e ster hielt ein T e l e g r a m m h o c h u n d eilte auf sie zu. D a s j u n g e M ä d c h e n
lachte - die Richtige gefunden zu haben! A u c h A n n a lachte, u m r i n g t
v o n ihren Schicksalsgefährten, die laut mitlasen:
- Erwarte D i c h - H a u p t b a h n h o f H a n n o v e r - M a r i a .
W a s für eine Botschaft! W a s für eine S c h a l m e i ! T r ä n e n liefen der alten Petruschka ü b e r das glückselige G e s i c h t - sie w u r d e erwartet, wirklich erwartet! U n d w e l c h e G n a d e , sie k a m nicht m i t leeren H ä n d e n z u
der Tochter, sie b r a c h t e e t w a s mit. E t w a s W e r t b e s t ä n d i g e s k o n n t e sie
ihr ü b e r g e b e n , das d u r c h M a r i a s g o l d e n e K e h l e , d u r c h ihren G e s a n g ,
z u r tröstenden B r ü c k e w e r d e n w ü r d e ü b e r d e n T r ä n e n s t r o m der Zeit.
Aus: Ruth Storni, Das geheime Brot. Erlebtes und Bewahrtes. Erzählungen, Bergstadtverlag
Wilhelm Gottlieb Korn. Nachdruck und Ubersetzung mit freundlicher Genehmigung des Ver-
98 |2gff:
Ruth Storm
Das Klavier der Anna Petruschka
p i a n i n a , z a m k n ę ł a oczy. O d g ł o s p ę d z ą c y c h k ó ł z d a w a ł się b y ć
uspokajającą muzyką,
głosy towarzyszy niedoli
poczęły
się r o z ­
p ł y w a ć . N i e o b u d z i ł a się, g d y p o c i ą g z a t r z y m a ł się d o k o n t r o l i
p r z y w j e ź d z i e d o s e k t o r a r a d z i e c k i e g o . J a k o ś n i k t n i e z a u w a ż y ł jej
za pianinem. Anna spała jak suseł i przegapiła zarówno powolny
przejazd
z
Cottbus
do
Magdeburga jak
również
przekroczenie
granicy Niemiec Zachodnich. Przybyli do Helmstedt.
Na jasnym niebie świeciło słońce, jego promienie przeniknęły do
w a g o n u t o w a r o w e g o , p a d ł y n a l e g o w i s k o A n n y i o b u d z i ł y ją. P r z e ­
t a r ł a oczy, n a p e r o n a c h p r z e l e w a ł sią r a d o s n y t ł u m . A n n a p o c z u ł a ,
że z n a l e ź l i się w w o l n y m kraju i w y ł o ż y ł a s w o j e k o r a l e na z a k ł a d k i
bluzki, starannie umieszczając krzyżyk na gorsie. Z w i l ż y ł a śliną
d ł o n i e i w y g ł a d z i ł a p r z e d z i a ł e k w ł o s ó w - i j a k na z a w o ł a n i e d o ­
b i e g ł j ą czyjś g ł o s . W y r a ź n i e u s ł y s z a ł a s w o j e n a z w i s k o . K t o ś j ą
w o ł a ł . G ł o s b y ł c o r a z bliżej.
- A n n a Petruschka! An-na Pe-trusch-ka!
M a ł o r o l n a c h ł o p k a z G ó r n e g o Ś l ą s k a , k t ó r a n i e c h c i a ł a z o s t a ć autochtonką, stanęła w otwartych drzwiach wagonu towarowego. Na
b l u z c e w b i a ł e i c z a r n e g r o c h y lśnił z a w i e s z o n y na s z n u r z e k o r a l i
krzyżyk, jak jakiś symbol. A n n a p o m a c h a ł a w stronę wołającej. Sio­
stra C z e r w o n e g o K r z y ż a , w y s o k o t r z y m a j ą c a t e l e g r a m , p o s p i e s z y ł a
k u n i e j . M ł o d a d z i e w c z y n a u ś m i e c h n ę ł a się, z a d o w o l o n a , ż e z n a ­
l a z ł a w ł a ś c i w ą o s o b ę . A n n a ś m i a ł a się t a k ż e , o t o c z o n a t o w a r z y s z a ­
m i n i e d o l i , k t ó r z y r a z e m z n i ą czytali:
- C z e k a m na Ciebie - D w o r z e c G ł ó w n y H a n n o v e r - M a r i a .
Cóż za wiadomość! Jakiż to dobry znak. Po uszczęśliwionej
twarzy Petruschki popłynęły łzy - była oczekiwana,
naprawdę
o c z e k i w a n a ! I d z i ę k i B o ż e j Ł a s c e n i e p r z y j e ż d ż a ł a do c ó r k i z pu­
s t y m i r ę k o m a , p r z y w i o z ł a jej c o ś . M o g ł a jej p r z e k a z a ć c o ś c e n n e ­
go, c o ś , c o p o m o ż e z ł o c i s t e m u ś p i e w o w i M a r i i s t a ć się w t y c h
ciężkich czasach mostem pocieszenia przerzuconym ponad rzeką
łez.
Przekład:
Margarethe
Korzeniewicz
Z: Ruth Storni, Das geheime Brot. Erlebtes und Bewahrtes. Erzählungen, Bergstadtverlag
Wilhelm Gottlieb Korn. Przedruk i przekład za uprzejmą zgodą Wydawcy.
Ruth Storm
Pianino Anny Petruschki
D a s sollte m a n l e s e n
Kurz und bündig
I m S e n f k o r n V e r l a g e r s c h i e n vor k u r z e m e i n e n e u e , s i e b e n t e Aufl a g e der Kleinen Geschichte Schlesiens v o n H e l m u t N e u b a c h , e i n e s
aus Grottkau O/S stammenden, ausgezeichneten Forscher der Ges c h i c h t e d i e s e r R e g i o n . H e l m u t N e u b a c h ist b e k a n n t als A u t o r v i e ler P u b l i k a t i o n e n ü b e r S c h l e s i e n , u n t e r a n d e r e m d e r Schlesischen Lebensbilder ( z u s a m m e n m i t L u d w i g Petry), Parteien und Politiker in
Schlesien, h e r a u s g e g e b e n im J a h r e 1 9 8 8 ) , u n d d e s B u c h e s Schlesien,
Landeskunde ( z u s a m m e n m i t W. I r g a n g u n d W. B e i n , 2. A u f l a g e
1 9 9 8 ) . F ü r s e i n e V e r d i e n s t e i m B e r e i c h d e r F o r s c h u n g ü b e r die G e schichte seiner heimatlichen Erde wurde er 1970 mit d e m Oberschlesischen Kulturpreis ausgezeichnet.
D i e Kleine Geschichte Schlesiens ist a u s a l l e r S i c h t b e m e r k e n s und empfehlungswert. Es lohnt sich zu unterstreichen, daß es
d e m A u t o r g e l u n g e n ist, d i e r e i c h e G e s c h i c h t e d i e s e r R e g i o n a u f
nur dreißig Seiten darzustellen. Der Leser erfährt zuerst von den
Sulingen, die auf diesen G e b i e t e n seit d e m I. J a h r h u n d e r t vor
Chr. durch circa 5 0 0 Jahre gelebt hatten - und wohl dieser R e gion ihren N a m e n gaben - und beendet seine Lektüre an den Ereignissen des heutigen Tages. Der Autor schließt nämlich seine
Erzählung mit der Bemerkung, daß es heute in Schlesien i m m e r
m e h r leere H ä u s e r gibt, da ihre Besitzer n a c h D e u t s c h l a n d e m i griert sind.
Die kleinen R a h m e n dieses Studiums wecken jedoch bei dem
Leser kein Gefühl des Unbefriedigseins. D e r Autor nämlich, um
die komplizierten Geschehnisse dieser Region zu erläutern,
wählte aus der Fülle der Fakten und Daten nur diese, die über
die B e d e u t u n g Schlesiens entschieden; seine Vorlesung k o m p o nierte er klar und durchsichtig.
Der größte, unzweifelhafte Vorzug der kleinen Geschichte
S c h l e s i e n s v o n H e l m u t N e u b a c h ist d i e s , d a ß e s d e m A u t o r g e 1
Das sollte man lesen
Kurz und bündig
To warto przeczytać
Krótko i rzeczowo
W
Wydawnictwie
Senfkorn
ukazało
się n i e d a w n o k o l e j n e , s i ó d m e j u ż w y d a ­
nie
Kleine
Geschichte
Schlesiens1
(Mała
hi­
storia Ś l ą s k a ) , a u t o r s t w a H e l m u t a N e u b a cha, znakomitego badacza dziejów tego
regionu pochodzącego z Grodkowa. Hel­
m u t N e u b a c h jest znany z wielu publika­
cji d o t y c z ą c y c h n a s z e g o r e g i o n u . J e s t au­
torem
między
innymi
wyśmienitej
pracy
Schlesische
Lebensbilder
( „ Ś l ą s k i e portrety", w s p ó ł a u t o r L u d w i g P e t r y ) , k s i ą ż k i pt. Parłeien
und Politiker in Schlesien ( „ P a r t i e i p o l i t y c y na Ś l ą s k u " , w y d a n e j w
1 9 8 8 r o k u ) , a t a k ż e książki Schlesien, Landeskunde (Śląsk, k r a j o z n a w ­
s t w o , w s p ó ł a u t o r W. I r g a n g i W. B e i n , w y d . 2 r o k 1 9 9 8 ) . Za z a s ł u g i
w d z i e d z i n i e b a d a ń n a d h i s t o r i ą swojej ojczystej z i e m i z o s t a ł w
1970 roku odznaczony Górnośląską Nagrodą Kulturalną (Oberschlesischer Kulturpreis).
Kleine
Geschichte
Schlesiens jest p o z y c j ą ze w s z e c h m i a r g o d n ą
u w a g i i p o l e c e n i a . W a r t o p o d k r e ś l i ć , ż e a u t o r o w i u d a ł o się p r z e d s t a ­
wić bogatą historię regionu na zaledwie trzydziestu stronach. Czy­
t e l n i k d o w i e się z a t e m n a j p i e r w o S i l i n g a c h ż y j ą c y c h n a t y c h tere­
n a c h p o c z ą w s z y o d I w i e k u p r z e d C h r y s t u s e m p r z e z o k o ł o 5 0 0 lat
- k t ó r z y p r a w d o p o d o b n i e n a d a l i t e m u r e g i o n o w i n a z w ę - a sko­
ńczy lekturę na dniu dzisiejszym. Autor wieńczy b o w i e m swoją
o p o w i e ś ć s p o s t r z e ż e n i e m , ż e n a Ś l ą s k u c o r a z w i ę c e j d o m ó w zieje
pustką, g d y ż i c h w ł a ś c i c i e l e w y e m i g r o w a l i d o N i e m i e c .
Szczupłe rozmiary rozprawki nie wywołują j e d n a k ż e u czytelni­
ka uczucia niedosytu. B o w i e m dla wyjaśnienia s k o m p l i k o w a n y c h
d z i e j ó w r e g i o n u a u t o r w y b r a ł z o g r o m n e j ilości f a k t ó w i d a t te, któ­
re z a d e c y d o w a ł y o historycznym znaczeniu Śląska, przy c z y m
w y k ł a d s k o m p o n o w a ł w s p o s ó b j a s n y i przejrzysty.
To warto przeczytać
Krótko i rzeczowo
l u n g e n ist, d i e G e s c h i c h t e u n s e r e r H e i m a t p a r t e i l o s , r u h i g u n d
a u s g e w o g e n d a r z u s t e l l e n . D i e s ist e i n e n i c h t g e r i n g e K u n s t ,
w e n n m a n in E r w ä g u n g zieht, daß die G e s c h i c h t e dieser R e g i o n
nicht selten auf beiden Seiten (der polnischen und deutschen)
viele E m o t i o n e n hervorruft. Der Autor b e m ü h t e sich, die Wahrheit zu finden u n d die Tatsachen so zu beschreiben, wie es sich
e i n e m echten Forscher ziemt, d e m alle Ideologien fremd sind.
D i e n e u e H e r a u s g a b e d e r Kleinen Geschichte Schlesiens w i r d
wohl wieder viele Leser gewinnen, u n d nicht nur die mit unserer R e g i o n v e r b u n d e n e . Lebhaft geschrieben, w i r d sie wohl auch
b e i d e n e n I n t e r e s s e w e c k e n , d i e s i c h ü b e r h a u p t für G e s c h i c h t e
interessieren.
Joanna Rostropowicz
1) Helmut Neubach, Kleine Geschichte Schlesiens, 2005 Senfkorn Verlag Alfred Thei102 sen, Bruderstrasse 13, 02826 Görlitz, 7.Auflage 2005, ISBN 3-935330-18-9.
Das sollte man lesen
Kurz und bündig
N a j w i ę k s z ą z a l e t ą Małej historii Śląska H e l m u t a N e u b a c h a jest
to,
ż e a u t o r o w i u d a ł o się p r z e d s t a w i ć dzieje n a s z e j z i e m i b e z s t r o n n i e ,
w s p o s ó b s p o k o j n y i w y w a ż o n y . J e s t to n i e l a d a s z t u k a , z w a ż y w s z y ,
ż e h i s t o r i a Ś l ą s k a b u d z i n i e j e d n o k r o t n i e p o o b u s t r o n a c h (polskiej i
n i e m i e c k i e j ) w i e l e e m o c j i . A u t o r s t a r a ł się d o t r z e ć do p r a w d y i opi­
s a ć j ą tak j a k p r z y s t a ł o n a p r a w d z i w e g o b a d a c z a , k t ó r e m u o b c e s ą
wszelkie
ideologie.
K o l e j n e w y d a n i e Małej historii Śląska z n a j d z i e na p e w n o w i e l u
c z y t e l n i k ó w , i to n i e tylko w g r o n i e o s ó b z w i ą z a n y c h z tą z i e m i ą .
N a p i s a n a c i e k a w i e i zajmująco, z a i n t e r e s u j e k a ż d e g o , k t o c h c e po­
znać historię.
Joanna Rostropowicz
1) Helmut Neubach, Kleine Geschichte Schlesiens, 2005 Senfkorn Verlag Alfred Theisen, Bruderstrasse 13, 02826, Görlitz, 7. Auflage 2005, ISBN 3-935330-18-9.
103
To warto przeczytać
Krótko i rzeczowo
Oberschlesisches
Märchen
Das Haus des Berggeistes
In einer K o h l e n g r u b e bei B e u t h e n arbeitete einst ein
B e r g m a n n ganz allein vor Ort. Als er e i n m a l einen A u genblick R u h e p a u s e machte, hörte er Schritte u n d sah einen M a n n auf sich zu k o m m e n : den hielt er für den Steiger. W i e der aber ganz n a h e herangetreten war, da
merkte der B e r g m a n n , daß er n i e m a n d anders als den
Skarbnik, den Berggeist, vor sich habe. Da w ä r e m a n c h e m B e r g m a n n das H e r z in die H o s e n gefallen. U n s e r
Häuer aber zeigte M u t u n d sprach:
- Wo wohnst du denn?
U n d der Berggeist war nicht unfreundlich, sondern
sagte:
- In d e m unterirdischen G a n g e des Steigerhauses.
D a s verwunderte den Gesellen gar sehr, u n d er fragte
weiter, wo denn das wäre. Da sagte der Berggeist:
- K o m m mit, ich w e r d e es dir zeigen.
Da ließ sich der H ä u e r nicht z w e i m a l sagen u n d ging
d e m Berggaste nach. D e r führte ihn denn durch lange,
lange Stollen auf u n d abwärts, so daß der H ä u e r staunte; denn so groß war die G r u b e gar nicht, auf der er angelegt war. U n d i m m e r weiter führte ihn der Geist. Da kam e n sie endlich an ein Haus, das glitzte u n d glänzte
schon von weiten; denn durch seine W ä n d e gingen
A d e r n von lauterem G o l d e hindurch.
D e r B e r g m a n n dachte, w e n n du die Keilhacke hier
hinein h a u e n könntest, dann wärst du reich für ein lanOberschlesisches
Märchen
Das Haus des Berggeistes
Górnośląska baśń
Pałac Skarbnika
W kopalni k o ł o Byto­
m i a p r a c o w a ł górnik,
z u p e ł n i e sam. Pewne­
go dnia, g d y usiadł na
f^W
o d p o c z y n e k , usłyszał
o d g ł o s y k r o k ó w i zobaczył, że zbliża się do
niego jakiś mężczy­
zna. Myślał, że p e w n i e
jest to sztygar. Ale g d y
ten b y ł j u ż b a r d z o blisko, górnik spostrzegł, że przed
n i m stoi Skarbnik - duch p o d z i e m n y c h , górniczych gan­
ków. Niejeden u m a r ł b y ze strachu, ale n a s z rębacz b y ł
o d w a ż n y i odezwał się doń:
- G d z i e mieszkasz?
D u c h okazał się b a r d z o m i ł y i odparł:
- M i e s z k a m w p o d z i e m n y c h g a n k a c h d o m u sztygara.
Z d u m i a ł o to górnika i zapytał:
- G d z i e znajduje się to miejsce?
- C h o d ź ze mną, p o k a ż ę ci - odrzekł D u c h .
R ę b a c z o w i nie trzeba b y ł o p o w t a r z a ć i p o s z e d ł za Pod­
z i e m n y m D u c h e m . A ten prowadził go przez długie,
długie sztolnie, to w górę, to w dół, to w j e d n ą stronę, to
w drugą. G ó r n i k dziwił się o g r o m n i e , przecież kopalnia
wcale nie jest tak wielka! A D u c h p r o w a d z i ł go dalej,
wciąż dalej. W k o ń c u dotarli do w s p a n i a ł e g o pałacu, któGórnośląska baśń
Pałac Skarbnika
ges L e b e n u n d brachtest nicht m e h r in die G r u b e zu fahren bis an dein Ende, wo du z u m letztenmal doch hinein
m u ß t wie alle M e n s c h e n . A b e r er m u ß t e weiter. Da kam e n sie zu e i n e m Springbrunnen, der war gar herrlich
anzusehen. D e n n es war kein Wasser, das aus i h m e m por spritzte, sondern flüssiges Gold. W e n n es aber in die
Schale des Springbrunnens zurückfiel, dann w u r d e es
zu lauter G o l d k l u m p e n . Da konnte sich der K n a p p e
nicht halten, u n d wie der Berggeist i h m den R ü c k e n
drehte u n d wieder voranschritt, da griff er eilig mit beiden H ä n d e n in die Schale u n d steckte kleine G o l d k l u m pen, soviel er fassen konnte, in seine Rocktasche.
Endlich gelangten sie an einen Teich, auf d e m
s c h w a m m ein gar großer Fisch. A u c h den betrachtete er
verwundert. Hatte er doch gar nicht gewußt, was für
W u n d e r die G r u b e enthielt. Als sie dann weiter schritten, v e r s c h w a n d auf einmal der Berggeist z u m Schrecken des Häuers. D o c h fand dieser endlich durch einen
alten, verlassenen Stollen einen A u s w e g zur Oberwelt,
u n d er sah, daß er in der N ä h e seines H e i m a t o r t e s war.
Schnell m a c h t e er sich auf die Sohlen u n d stand bald in
seiner Hütte. Da gab es ein großes Freuen bei Frau u n d
Kindern. Drei Tage waren es her, daß er v o n der Schicht
nicht nach H a u s e g e k o m m e n war, u n d sie alle hatten gewaltige A n g s t um ihn ausgestanden, da auch keiner seiner K a m e r a d e n wußte, was mit ihm g e s c h e h e n war.
N u n war die Freude um so größer. U n d sie w u c h s
noch, als er das G o l d aus der Tasche n a h m u n d auf die
Tischplatte legte. War bisher m a n c h m a l S c h m a l h a n s K ü chenmeister gewesen, so war das von jetzt ab anders.
D e n n n u n hatten sie genug für alle Zeit.
*Aus der Sammlung Oberschlesische Sagen, nacherzählt von Paul und Hildegard
Knötel, Phönix Verlag, Inh.: Fritz u. Carl Siwinna, Berlin, Breslau, Kattowitz, Leipzig
106 1211
Oberschlesisches
Märchen
Das Haus des Berggeistes
_
ry z daleka lśnił i błyszczał. Przez j e g o ściany przecho­
dziły b o w i e m żyły złota.
Ach, gdyby tak kilofem u d e r z y ć - p o m y ś l a ł górnik b y ł b y m przez całe życie bogaty. D o k o ń c a m o i c h dni nie
m u s i a ł b y m zjeżdżać do pracy w kopalni.
Ale n a d a l posłusznie kroczył za D u c h e m . Przybyli do
wspaniałej f o n t a n n y z której j e d n a k ż e nie wytryskała
woda, lecz p ł y n n e złoto. A g d y skrząc się s p a d a ł o do
pięknej muszli, zamieniało się w grudki d r o g o c e n n e g o
kruszcu. Teraz górnik nie potrafił się j u ż p o w s t r z y m a ć .
G d y D u c h odwrócił się i skierował kroki n a p r z ó d , rę­
b a c z sięgnął do muszli, oburącz n a b r a ł z ł o t y c h ziarenek
i n a p e ł n i ł sobie nimi kieszenie.
Wreszcie dotarli do stawu, po k t ó r y m pływała o g r o m ­
na ryba. Górnik patrzył na n i ą z p o d z i w e m . N i e spodzie­
wał się, że kopalnia kryje tyle dziwów. Szli dalej, a tu na­
gle D u c h znikł. R ę b a c z przeraził się na dobre. Z o s t a ł
sam, n i e wiedział, w jaką stronę ma się skierować. S p o r o
czasu błądził w p o d z i e m n y c h c i e m n o ś c i a c h . W k o ń c u
znalazł wyjście w starej, z a p o m n i a n e j sztolni.
G d y wyszedł na zewnątrz, stwierdził z radością, że
znajduje się blisko swojej rodzinnej wsi. Za chwilę b y ł u
siebie w chatce. Jakaż to b y ł a radość! Cieszyła się żona,
cieszyły się dzieci. Trzy dni czekali na n i e g o z przestra­
c h e m . N a w e t koledzy nie wiedzieli, co się z n i m stało.
R a d o ś ć wszystkich b y ł a jeszcze większa, g d y górnik
wyjął z kieszeni złoto i p o ł o ż y ł na stole.
Od tej pory cała rodzina żyła szczęśliwie, a głód j u ż
nigdy n i e zawitał w ich d o m u .
Przekład:
Joanna
Rosłropowicz
* Ze zbioru Górnośląskie baśnie, wydanego przez Paula i Hildegard Knotel, Phönix
Verlag, Inh.: Fritz und Carl Siwinna, Berlin, Breslau, Kattowitz, Leipzig 1911.
Górnośląska baśń
Pałac Skarbnika
107
/
Krzysztof Smolarczyk
Altvater, den 12.05.2003
Uwięziony żeglarz
Ich kniff die A u g e n vor der durch die Windschutzscheibe glitzern­
den Sonne z u s a m m e n . Ich m u ß t e aufpassen, u m nicht aus d e m durch
die Landschaft kriechenden W e g auszufallen. Er schlang m i c h w i e eine
unsichtbare Schlange u m . Mitten in den grünwerdenden Bergen u n d
auf den mit L ö w e n z a h n b e w a c h s e n e n Wiesen, unter d e m H i m m e l , der
in der Ferne mit d e m R e g e n von nördlichen S e e n w i e mit einer trüben
Leinwand zugezogen blieb, w a r ich ein echt e i n s a m e r S e e m a n n .
die Berge wie ein grüner Schaum
ragten heraus in den schläfrig-gewittrigen
Himmel
die Bäume reglos wie ein zwiebelformiger Turm
einer alten Kirche
harrten auf den Regen
die Natur raubte dem Himmel die Farben
D u r c h die offenen F e n s t e r w e h t e d e r W i n d ü b e r m ü t i g u n d l a c h t e
über mich, über das Gebresten eines Lebenswesens, das der G n a d e
u n d U n g n a d e v o n G e g e n s t ä n d e n ausgeliefert ist. I n d i e s e m plastik-stählernen Kasten war ich wirklich ein Gefangener...
B e i m m ü h s a m e n G e b r u m m e v o m D i e s e l m o t o r k l o m m ich z u m G i p ­
fel v o l l k o m m e n e n B i l d w e r k e s G o t t e s e m p o r z u m Altvater. M i t j e d e m
M e t e r w u r d e die Luft d ü n n e r u n d d e r M o t o r d a m i t schwächer, ich
aber n a h m a n Kraft zu. Ich gelangte. U n d u n t e n b e k a m ich z u G e s i c h t :
einen Teppich der Löwenzähne
jungen
und
Getreides
Brachfeldes
der träge wellte
darunter schlummerten
die Pilze von Gehöften
Krzysztof
Smolarczyk
Uwięziony żeglarz
Übersetzung:
Johannes
Krosny
Pradziad, dnia 12.05.2003
Krzysztof
Smolarczyk
Uwięziony żeglarz
Słońce m r u ż y ł o mi oczy przez szkła s a m o c h o d u . M u s i a ł e m uważać,
by nie w y p a ś ć z asfaltowej serpentyny, która m n i e obejmowała jak nie­
widzialny wąż. Pośród gór zieleniejących jej wszelkimi o d m i a n a m i i łąk
m l e c z e m porośniętych a p o n a d n i e b e m zaciągniętym z dala szarym
p ł ó t n e m deszczu m ó r z północnych b y ł e m iście s a m o t n y m żeglarzem.
spienione zielenią góry
wpijały się w senno-burzliwe
niebo
drzewa
nieruchome jak
cebula starego kościoła
czekały deszczu natura okradała niebo z barw
P r z e z o p u s z c z o n e o k n a swawolił wiatr, ś m i a ł się ze m n i e - mojej
u ł o m n o ś c i : istoty przywiązanej do łaski i niełaski rzeczy m a r t w y c h .
W t y m stalowo-plastikowym p u d l e rzeczywiście b y ł e m więźniem...
P r z y m o z o l n y m p o m r u k u diesla w s p i n a ł e m się n a szczyt d o s k o ­
nałej r z e ź b y B o g a - Pradziada. Z k a ż d y m m e t r e m r z e d ł o p o w i e t r z e
i m o c silnika 1 , a ja r o s ł e m w siłę. D o t a r ł e m . U s p o d u ujrzałem:
dywan mleczy
młodego
zboża
i ugoru
falujący
leniwie
pośród nich
grzyby
drzemiące
domostw.
1) Kochana czytelniczko (zakładam, iż mężczyźni wiedzą w czym rzecz) informuję
Cię, że silnik wysokoprężny z turbodoładowaniem pragnie jak piwosz piwa tak on
powietrza, najlepiej z dużą dozą wilgotności.
Krzysztof Smolarczyk
Uwięziony żeglarz
109
\
Willibald Köhler
Das kleine Dorf
Das kleine Dorf am grünen Plan
S i e h t s c h w e i g e n d sich d e n H i m m e l an.
D a s L e b e n s c h w e i g t , d e r B a u e r ruht,
d e n n s ü ß e r F r i e d e tut s o gut.
M a n schläft.
D a s kleine Dorf am grünen Plan
H a t s e i n e A r b e i t s c h o n getan.
D e r K i r c h t u r m w i n k t , die L e r c h e s c h w i r r t
S e i n L i e d l e i n pfeift d e r S c h w e i n e h i r t
U n d schläft.
N u n gut, d a ß alles s c h l ä f e r n s c h e i n t
U n d die K u l t u r d e m S c h l a f e feind.
Das kleine Dorf am grünen Plan
B e k ä m e sonst der Größenwahn.
Es schläft.
Das kleine Dorf am grünen Plan
Bekam es auch den Größenwahn.
W a s tuts?! I m k l e i n s t e n D o r f g e z e l t
W o h n t i m m e r a u c h die g r o ß e W e l t .
D i e Welt.
HO Nachdruck: Heimatkalender fü den Kreis Oppeln, 1927, S. 125.
Willibald
Köhler
Das kleine Dorf
/
Willibald Köhler
Wioska
Ku niebu patrząc m a ł a wieś,
Zasypia w zieloności pól.
W pokoju odpoczywa kmieć.
Tak c i s z a l e c z y z n o j u b ó l .
I sieje sen.
J u ż pracowity zasnął dzień,
K o ś c i e l n e j w i e ż y w a b i cień,
Dzwoni skowronek pośród chmur,
P o s t u s z a p i o s n k a jest z a wtór.
K o ł y s z e w sen.
Za nic zgiełk mając wielkich miast,
Ich pośpiech i uliczny blask,
Wieś wieczerzeje w złocie zbóż.
Zasłona snu zawisła już.
I trwa.
J e d n a k i tutaj p o ś r ó d chat,
W k a ż d y m z a u ł k u cichej wsi,
C h o ć b y ś nie poznał, wierzaj mi,
M i e s z k a j a k w s z ę d z i e w i e l k i świat.
Ten świat.
Przełożył Janusz Krosny
Przedruk z:: Heimatkalender tu den Kreis Oppeln, 1927, s. 125.
111
Willibald
Köhler
Wioska
/
S p e n d e n k o n t e n des Oberschlesischen Eichendorff- Kulturund
Begegnungszentrum
in
Lubowitz
Niederschlesische Sparkasse Görlitz
S p e n d e n k o n t o „ S c h l o ß L u b o w i t z " B L Z 850 501 00,
K t o . N r . 3210065
Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa
K r e d y t B a n k S.A. R y b n i k
K o n t o nr 98 1500 1214 1212 1005 7779 0000