Strata, która zyskiem się staje
Transkrypt
Strata, która zyskiem się staje
Strata, która zyskiem się staje Wpisany przez Ks. Witold Zieliński sobota, 24 marca 2012 23:19 W Wielkim Poście nie tylko przeżywamy pokutę, która służy uzdrowieniu naszej duszy. W tym świętym czasie możemy też poznać Boga. Możemy poznać, kim On jest i jak odnosi się On do nas. Smutek wielkopostny zaprawiony jest zapowiedzią pociechy, jaką Bóg już szykuje dla wszystkich, którzy Boga szczerze szukają. Smutek, jak też inne przykre uczucia i emocje, powinien człowiek przeżywać przed Bogiem i wraz z Nim. Sami bowiem jesteśmy w stanie jedynie na krótko poprawić swoje samopoczucie, nie rozwiązując problemu. Bóg w naszym smutku nam współczuje i nie stoi z daleka. Zbliża się on do każdego, kto smuci się przed Nim, aby wziąć go za rękę. Bóg trzymając nas za rękę może wyprowadzić nas z tej sytuacji, która przyprawia nas o smutek. Jest to ratunek niezbędny, zwłaszcza dla kogoś, kto z powodu nadmiernych smutków popada w depresję bądź załamanie. Bóg zbliża się do nas tak bardzo, że – jak mówi prorok Jeremiasz – prawo Boże odciska się na ludzkim sercu. Człowiek zaczyna odczuwać zamiast dotychczasowego smutku i opuszczenia bliskość Boga w sercu. W głębi duszy wie z całą pewnością, że Bóg do niego przyszedł. Dlatego nikt nie musi takiego człowieka pouczać o Bogu, gdyż on sam zna Go z własnego doświadczenia. Jest to doświadczenie przebaczenia. Tylko ten zna Boga, kto przeżył przebaczenie własnych grzechów. Kto zaś mówi, że nie ma grzechu, kto nieszczerze swoje grzechy wyznaje, ten przebaczenia nie uzyskuje i tym samym nie zna Boga. Może o Nim wiedzieć jedynie teoretycznie, więc jeśli nawet uparcie twierdzi, że poznał Boga, to niestety jest w błędzie. W doznaniu smutku możemy odnieść nasze przykre uczucia do Boga nie tylko wyznając grzechy i przyjmując przebaczenie. Możemy również, na wzór Jezusa, zanosić do Boga prośby z głośnym wołaniem i płaczem. Zamiast szukać pociechy w alkoholu, dopalaczach czy innych narkotykach, należy wypowiedzieć swój duchowy ból przed Bogiem. Należy go nawet wykrzyczeć, żeby nic z tego bólu nie pozostało w sercu. Pomocą może być także płacz przed Bogiem. Zamiast wypłakiwać się przed drugim człowiekiem licząc na to, iż bliskość drugiego – również intymna – nas pocieszy, trzeba łzy kierować ku Bogu. On nas wysłucha tak, jak wysłuchał Jezusa. Ktoś z nas czytając te słowa we fragmencie Listu do Hebrajczyków może mieć wątpliwości, czy na pewno Bóg wysłuchał Jezusa w Jego cierpieniu. Przecież Jezus musiał wycierpieć mękę do końca. A jednak Bóg Go wysłuchał. Znakiem zaś tego był sposób, w jaki Jezus przetrwał mękę i umieranie aż do ostatniego tchnienia. Tak umierać – bez złorzeczenia i buntu – może tylko ktoś, kto mimo cierpienia czuje obecność Kogoś większego. Jeśli my również mamy w taki sposób przejść przez nasze cierpienia, zmartwienia i troski, powinniśmy je przeżywać przed Bogiem, a nie w ukryciu przed Nim. Jezus daje nam udział w Jego przeżywaniu krzyża i męki, gdy słuchamy Jego słowa i jesteśmy Mu posłuszni. W doświadczeniu cierpienia zatem lekarstwem są nie tylko medykamenty, lecz także Słowo Boże. Medykamenty bowiem leczą ciało, a Słowo Boże leczy duszę. Jeśli zaś chcemy pomóc komuś udręczonemu na duszy, trzeba go doprowadzić do miejsca, gdzie głosi się Słowo Boże. Smutek pojawia się w naszym sercu, gdy w życiu doświadczamy straty. Jak ziarno 1/2 Strata, która zyskiem się staje Wpisany przez Ks. Witold Zieliński sobota, 24 marca 2012 23:19 pszenicy z Ewangelii musimy ponieść najpierw straty, aby dzięki nim Bóg odnowiła naszą więź z Nim samym. Straty bowiem i wszelkie braki mogą nas bardzo boleć, ale równocześnie mogą zwracać naszą uwagę na Stwórcę, którego opuściliśmy na drodze grzechu. W oczekiwaniu na spodziewaną stratę doznajemy również lęku. Sam Jezus jako prawdziwy człowiek doznał lęku na myśl o czekającej Go męce. Jednak lego lęk był równocześnie bojaźnią przed Ojcem. Głos z nieba to potwierdził. Jednak, jak mówi Ewangelia, nie wszyscy ów głos Boga rozpoznali. Niektórzy uznali go za odgłos grzmotu. Niestety, ktoś kto nie dowierza Bożemu Słowu, nie odróżnię go od codziennych odgłosów świata. Nie słysząc zaś Bożego Słowa i nie rozpoznając go wśród zasłyszanych słów, człowiek nie może doświadczyć tego, że Bóg go prowadzi za rękę przez życie. Słowo Boże docierając do naszego sumienia dokonuje sądu i rozróżnienia między tym co fałszywe i prawdziwe, między tym co złe i dobre. W ten sposób zostaje także osądzone działanie złego ducha w naszym życiu. To on miesza w naszym sumieniu prawdę i kłamstwo, on miesza dobro i zło. On także stoi za przykrymi uczuciami lęku, wstydu i smutku, które są skutkami grzechu. Nie radzimy sobie z tymi uczuciami o własnych siłach, gdyż zły duch w nas te uczucia podtrzymuje. Dopiero Boże Słowo może tę naszą zależność od „władcy tego świata” naświetlić i zdemaskować. Po raz pierwszy stało się to w śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu. Po raz kolejny zaś powtarza się w naszym przylgnięciu do krzyża, gdy lęk, wstyd, smutek i poczucie winy umierają przybite do niego. Gdy bowiem umiera nasz grzech, jego skutki również nie mają racji bytu. 2/2