Młodzi nadzieją świata – w nauczaniu Jana Pawła II
Transkrypt
Młodzi nadzieją świata – w nauczaniu Jana Pawła II
Andrzej Taborski Młodzież nadzieją świata w nauczaniu Jana Pawła II U samego progu swego pontyfikatu Jan Paweł II powiedział, że opierać go zamierza na dwóch filarach. Pierwszy z nich to ludzie chorzy, cierpiący, niepełnosprawni i starzy, drugi – to młodzież. Dziwne to filary. Pierwszy wydaje się fizycznie słaby, czasem wręcz pochyły, drugi – w pewien sposób kruchy, słaby duchowo, niepewny, nieugruntowany, nieustabilizowany, chwiejący się, łamiący się, łatwo ulegający rozmaitym podmuchom. Czyżby polski Papież zapomniał o ludziach w wieku średnim? Czyżby zbagatelizował rolę nas, którzy uważamy się za faktyczne filary współczesności, bo właśnie dziś rządzimy światem czy to jako politycy, czy jako dyrektorowie wielkich przedsiębiorstw, jako menadżerowie, jako finansiści, naukowcy, jako rodzice, nauczyciele czy zwyczajni pracownicy… Mało tego, nie nazwał filarem swojego pontyfikatu także duchowieństwa, które chyba powinno nim być niejako ex professo. Druga uwaga wstępna to ta, że Jan Paweł II – także już u progu pontyfikatu – powiedział do młodzieży znamienne zdanie: Jesteście nadzieją Kościoła, Chrystusa, świata, Polski, jesteście moją nadzieją. I to zdanie powtarzał bardzo często nie tylko podczas spotkań z młodzieżą czy w skierowanych do niej orędziach, ale nawiązywał do niego również przy innych okazjach, także w kontaktach ze światem dorosłych. Kiedy ksiądz Dyrektor zwrócił się do mnie z propozycją zaprezentowania w Instytucie podczas dzisiejszego sympozjum własnych przemyśleń na temat „Młodzież nadzieją świata” – dodał przy tym, że ktoś drugi będzie podczas tego samego sympozjum mówił na temat „Młodzież nadzieją Kościoła”, nie przewidziałem pewnej pułapki, na jaką się zgodziłem. Dopiero po paru dniach zacząłem sobie zadawać pytanie, czy młodzież może być innego rodzaju nadzie1 ją dla świata niż dla Kościoła. I gdy zacząłem wertować cały dorobek Wielkiego Pontyfikatu pod tym kątem zauważyłem, że właściwie Papież tych dwóch tematów jakby nie oddzielał, ale zawsze mówił jednym tchem: …nadzieją Kościoła i świata. Było to bardzo subtelne powiązanie wątku religijnego ze świeckim. Było to niejako stawianie młodemu pokoleniu zadania ewangelizacji tegoż profanum i pokazywanie, że sacrum nie tylko w żaden sposób nie zagraża sferze profanum, ale ją wzbogaca i podnosi na właściwy poziom. Wprawdzie w całym nauczaniu Jana Pawła II przewija się wątek, że Kościół, że wierzący, także laikat katolicki, mają być solą ziemi i światłością świata, ale w słowie kierowanym do młodzieży wątek ten jest w sposób szczególny podkreślany i akcentowany. Dodam więc, że zacząłem wręcz zazdrościć osobie, której przypadł do analizy pierwszy człon owego zwrotu: młodzi nadzieją Kościoła i świata, bo pewnie powie tyle, że nic ponad to nie będę już miał – jako drugi mówca – do powiedzenia. *** Od wieków wiadomo, że istnieje coś takiego, jak konflikt pokoleń. Starszym trudno zrozumieć młodzież i łatwo ją krytykują, młodzi zaś z trudem akceptują świat dorosłych, są w mniejszym lub większym stopniu buntownikami. Jest stosunkowo niewielu dorosłych, którzy dla młodego pokolenia są autorytetami czy przewodnikami duchowymi. Nie wiem, czy to prawda, ale wydaje mi się, że w tym odwiecznym konflikcie pokoleń istnieje pewna prawidłowość, że łatwiej dogadują się dziadkowie i wnuki niż rodzice i dzieci. Co takiego widział Jan Paweł II w młodych Jan Paweł II, że nazywał ich nadzieją Kościoła, świata, Polski i jego osobistą nadzieją? Opierając się na niektórych wypowiedziach papieskich wymienię tu kilka tego powodów. Vittorio Messori zapytał kiedyś Jana Pawła II, czy nadzieja, z jaką Kościół patrzy na młodych, ma rzeczywiste podstawy, czy niestety mamy tylko do czynienia z powracającą iluzją, nas, dorosłych, że nowe pokolenie będzie lepsze od naszego i od wszystkich innych, które nas poprzedzały. Odpowiedź Papieża zna2 lazła się w książce Przekroczyć próg nadziei: „Młodzi dzisiaj – jacy są, czego szukają? Można by powiedzieć, ze są tacy jak zawsze. Jest coś w człowieku, co nie podlega zmianom (…). To może najbardziej objawia się w młodości. Równocześnie ci młodzi dzisiaj są inni. Są inni niż w przeszłości. W przeszłości młode pokolenia kształtowały bolesne doświadczenia wojny, obozów koncentracyjnych, ciągłego zagrożenia”. Papież kontynuując ten wątek podkreśla, że tamte doświadczenia wyzwalały w młodych ludziach heroizm. Dodaje, że ten heroizm jego rówieśników pomógł mu w określeniu powołania kapłańskiego. W toku odpowiedzi Messoriemu znajdują się kolejne refleksje Papieża: „Pod tym względem pokolenie współczesne na pewno wzrasta w innych uwarunkowaniach”. I tu snuje wspomnienia ze swej pracy duszpasterskiej wśród młodych, gdy jako kapłan, potem biskup i kardynał towarzyszył im w procesie sensownego kształtowania życia. „Głównym odkryciem z tego okresu (…) było odkrycie istotnego znaczenia młodości. Co to jest młodość? Młodość to nie tylko pewien okres życia ludzkiego, odpowiadający określonej liczbie lat, ale to jest zarazem czas dany człowiekowi i równocześnie zadany mu przez Opatrzność. W tym czasie szuka on odpowiedzi na podstawowe pytania, jak młodzieniec z Ewangelii; szuka nie tylko sensu życia, ale szuka konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie ma zacząć budować. I to właśnie jest najistotniejszy rys młodości”. 14 kwietnia 1984 r. w Watykanie podczas Jubileuszu Młodych w ramach Roku Odkupienia mówił: „Kto powiedział, że współczesna młodzież utraciła poczucie wartości? Czy to prawda, że nie można na nią liczyć? A ja mówię, że już samo doświadczenie ostatnich dni – wspaniałe i budujące doświadczenie jedności, braterstwa i odwagi w otwartym wyznawaniu wiary jest odpowiedzią na tak stawiane pytania u rozwiewa te wątpliwości”. W zacytowanym powyżej zdaniu Jana Pawła II pobrzmiewa niedowierzanie, z jakim podobno spotkał się wówczas w jego otoczeniu pomysł napisania Listu do młodych i inicjatywa organizowania Światowych Dni Młodzieży. 3 Mówi się, że List do młodych całego świata z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży jest na przestrzeni dwutysiącletnich dziejów chrześcijaństwa pierwszym dokumentem Kościoła w całości poświęconym młodemu pokoleniu i adresowanym do niego. Dodajmy, że ów Międzynarodowy Rok Młodzieży został ogłoszony przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Nie po raz pierwszy wówczas Jan Paweł II wpisywał wątek ewangelizacyjny w inicjatywy powstałe w instytucjach świeckich. Pewnego rodzaju kontynuacją zainteresowania duszpasterskiego Jana Pawła II problematyka ludzi młodych było ogłoszenie przezeń w 1994 roku Listu do dzieci, czego okazją był Międzynarodowy Rok Rodziny. Charakterystyczne jest jego wyznanie: „Zawsze kochałem młodzież”. We wspomnianym Liście do młodych całego świata pisze: „W Was jest nadzieja, ponieważ Wy należycie do przyszłości, a zarazem przyszłość do Was należy. Nadzieja zaś jest zawsze związana z przyszłością, jest oczekiwaniem dóbr przyszłych”. Dodaje przy tym, że nadzieja jest też chrześcijańską cnotą. I jako „cnota chrześcijańska i ludzka zarazem, jest oczekiwaniem dóbr, które człowiek wypracuje, korzystając z talentów danych mu przez Opatrzność. W tym znaczeniu – do Was, Młodych, należy przyszłość, tak jak należała niegdyś do pokolenia dorosłych – a z kolei wraz z nimi stała się teraźniejszością. Za tę teraźniejszość, za jej wieloraki kształt i profil, dorośli przede wszystkim są odpowiedzialni. Do Was należy odpowiedzialność za to, co kiedyś stanie się z teraźniejszością wraz z Wami, a obecnie jest jeszcze przyszłością”. Można by rzec, że Papież mówi rzeczy tak oczywiste, że aż dziwne, że młodzi tego słuchają. A jednak rzeczy najbardziej oczywiste zwykle umykają naszej uwadze, wydają się na tyle banalne, że o nich łatwo zapominamy. Papież nie sili się więc tutaj na wielką filozofię czy teologię, ale po prostu uświadamia prawdy podstawowe. Co jeszcze widział Jan Paweł II w młodych? Otwarcie na miłość, pragnienie wierności, pełnia energii i pasji, wrażliwość na piękno przyrody, ciekawość świata, pragnienie prawdy, piękna, dobra i szczęścia, poszukiwanie właściwej drogi, nieustanne pytanie o sens, szacunek dla życia, pragnienie samorealizacji 4 zarówno w rodzinie, jak w obranym zawodzie, wyczulenie na ludzką biedę, pragnienie pokoju, cierpienie i krzywdę, poczucie wspólnoty, potrzebę solidarności, wrażliwość na dziejące się zło, bezinteresowność, rozmaite wrodzone talenty i charyzmaty… W Liście do Młodych, nawiązując do ewangelii, powiedział nawet, że młodość to czas rozpoznawania talentów. W Częstochowie w roku 1991 r. podczas VI Światowego Dnia Młodzieży podjął m. in. bardzo charakterystyczny temat: „«Wzrastać» i «dojrzewać»: oto zadanie młodego człowieka. W sferze biologicznej zastój, brak rozwoju jest znakiem rozpoczynającej się starości. To samo prawo odnosi się do życia duchowego. Różnica jest tylko jedna: duch nie zna biologicznych ograniczeń wzrostu. I właśnie dlatego może nie podlegać procesowi starzenia się”. Nie będzie żadną przesadą, jeśli powiem, że ten papież mimo upływu lat wciąż czuł się młody. Młody duchem. W jednej z homilii w 2002 roku mówił z pewną nutą nostalgii wynikającej ze świadomości upływu lat: „Jesteście młodzi, a papież jest stary; mieć 82 lata czy 83 to nie to samo, co 22 lub 23”. Ale już w następnym zdaniu dodał: „Papież jednak nadal utożsamia się z waszymi nadziejami i aspiracjami”. Natomiast we Wskazaniach na nowe tysiąclecie przypomniał polskie przysłowie: „Z kim przestajesz, takim się stajesz. To znaczy: jeśli obcujesz z młodymi, sam także musisz się stać młody”. I wystarczy przypomnieć sobie jego z trudem już wznoszonymi rękami gesty towarzyszące rozśpiewanym i rozkołysanym tłumom młodzieży, by potwierdzić, że z młodzieżą nie tylko udawał młodość, ale naprawdę był młody. „Młodzi, których spotykałem, dali mi pewność, że dzięki nim świat nasz ma przyszłość. (…) Czemu zawdzięczam to wrażenie? Zawdzięczam je temu, że widzę tak wielu młodych, zdrowych, szlachetnych i, na szczęście, zaniepokojonych (…) ograniczeniami cywilizacji permisywizmu, marnotrawstwa, nierówności. Jeśli swego czasu wielu młodych poszło za tą cywilizacją, idąc śladem naturalnej tendencji doświadczania w życiu wszystkiego, życia na fali panujących prądów, to dzisiaj wielu stamtąd wraca”. 5 Młodzi, do których się zwracał Jan Paweł II i którzy odpowiedzieli na jego nauczanie, można śmiało nazwać pokoleniem nadziei w przeciwieństwie do pokolenia beznadziei, idącego za nihilistycznymi hasłami. Rzesze młodych, które podążały jego szlakami, które się z nim tak chętnie spotykały, to ci, na których chciał budować lepszą przyszłość nie tylko Kościoła, ale świata. Messoriemu wyznał,: „To wcale nie jest tak, że papież prowadzi młodych z jednego krańca globu ziemskiego na drugi. To oni go prowadzą. I choć mu przybywa lat, każą mu być młodym, nie pozwalają mu zapomnieć o jego własnym doświadczeniu, o jego własnym odkryciu młodości i jej wielkiego znaczenia dla życia każdego człowieka”. *** Jan Paweł II tak samo, jak pokładał nadzieję w młodych, tak głęboko wierzył w wieczną młodość Kościoła. Także za pośrednictwem młodego pokolenia chrześcijan chciał zmieniać rzeczywistość. To właśnie pokolenie młodych wierzących ma być według niego świadkiem nadziei wobec świata. Mówił w stolicy Filipin, Manili do czteromilionowej rzeszy młodych: „Nieraz jesteście bardzo krytyczni wobec świata dorosłych – ja sam byłem taki jak wy – a czasem oni są bardziej krytyczni wobec was – to też jest prawdą. Nie ma w tym nic nowego i czasem ta krytyka ma realne podstawy”. Jakie drogowskazy stawiał Jan Paweł II pokoleniu nadziei? Oto niektóre: - Odkryć bogactwo, jakim jest młodość; nie lękać się świata, nie lękać się jutra oraz z odwagą i młodzieńczym entuzjazmem podejmować wyzwania; - Odkryć i przyjąć kodeks moralności, którym człowiek powinien się kierować przy realizacji projektu własnego życia; - Zrozumieć, że człowiek ukształtowany moralnie, „człowiek sumienia” jest najlepszym gwarantem lepszej przyszłości świata; - Odkryć i przyjąć obowiązki budowniczych cywilizacji miłości i twórców społecznej odnowy; 6 - Odkryć powołanie do osiągania „czegoś więcej”, a to w języku chrześcijańskim znaczy: powołanie do świętości. *** Bardzo ważne wydają się pewne cytaty biblijne, a także różnego rodzaju powiedzenia czy skróty myślowe, które posłużyły Janowi Pawłowi II do tego, by jego nauczanie bardziej zapadło w serca, rozum i pamięć słuchaczy, zwłaszcza młodych: „wstańcie, chodźmy”, „wypłyń na głębię”, „Musicie od siebie wymagać. Choćby inni od was nie wymagali”, „Każdy musi mieć w sobie jakieś własne Westerplatte”. I to są niektóre z dowodów, że w swoim kontakcie z młodzieżą nie był tanim populistą. Stawiał wymagania. Często rozmawiał z młodymi na temat świata, jaki zastali i jaki im pozostawili dorośli. Przyznawał młodym rację w krytyce tego świata i przestrzegał, by nie popełniali tych samych błędów, ale czynili ten świat lepszym. Przestrzegał też przed fałszywymi prorokami i nauczycielami, uświadamiał młodzież, że często owi prorocy należą do intelektualnej elity świata nauki, kultury i środków przekazu, ale głoszą anty-Ewangelię i twierdzą, że nie ma żadnych ideałów i pogłębiają kryzys moralny, w jakim znalazł się świat. Nie wierzcie im – mówił. Natomiast uwierzcie wpisanemu w waszą młodość dążeniu do ideałów. W Liście do Młodych pisał niemal dramatyczne słowa: „Wszyscy jesteśmy świadomi tego, że horyzont bytowania wielomiliardowej rodziny ludzkiej u kresu drugiego milenium po Chrystusie zdaje się obwieszczać możliwość klęsk i katastrof na miarę prawdziwie apokaliptyczną. Wy, Młodzi, możecie w tej sytuacji słusznie pytać poprzednich pokoleń: dlaczego do tego doszło? Dlaczego doprowadzono do takiego stanu zagrożenia ludzkości na ziemskim globie? Jakie są przyczyny niesprawiedliwości kłującej w oczy? Dlaczego tylu umierających z głodu, tyle milionów uchodźców na różnych granicach, tyle deptania elementarnych praw człowieka, tyle więzień, obozów koncentracyjnych, tyle systematycznego gwałtu, zabijania niewinnych osób, tyle znęcania się nad człowiekiem, tyle tortur, tyle udręk ludzkich ciał i ludzkich sumień? A wśród tego także: mło7 dzi ludzie, którzy we wczesnych latach mają na sumieniu wiele niewinnych istnień, gdyż wpojono im przekonanie, że tylko na tej drodze – programowego terroryzmu – można zmienić świat na lepszy. Więc pytacie raz jeszcze: dlaczego? Wy, Młodzi, możecie o to wszystko pytać – a nawet musicie! Przecież chodzi o świat, w którym żyjecie już dzisiaj – i w którym macie żyć jutro, gdy pokolenie starszych odejdzie. Słusznie więc pytacie: dlaczego tak wielki - nieporównywalny z żadną przedtem epoką historii – postęp ludzkości w zakresie nauki i techniki, postęp w opanowaniu przez człowieka materii, w tylu punktach obraca się przeciw człowiekowi? Słusznie też pytacie, nawet jeżeli czynicie to z wewnętrznym drżeniem: czy ten stan rzeczy jest odwracalny? Czy może ulec zmianie? Czy my zdołamy go zmienić?! Słusznie o to pytacie. Owszem, jest to pytanie podstawowe w wymiarze Waszego pokolenia”. Mówił w Toronto: „Nie jesteśmy sumą naszych słabości i błędów. Jesteśmy sumą miłości Ojca do nas i naszej realnej zdolności stania się obrazem Jego Syna”. Jakiż w tym optymizm i nadzieja! Można by tu cytować wiele orędzi, homilii, luźnych wypowiedzi Jana Pawła II skierowanych do młodych – ale nie tylko do młodych, choć na ich temat. Było tego naprawdę bardzo wiele. Poprzestańmy więc na tych wyżej przywołanych. *** Dana była Janowi Pawłowi II przez Opatrzność doskonała i niepowtarzalna okazja do snucia wraz z młodymi wielkich, pełnych nadziei planów na budowanie lepszej przyszłości, lepszego świata. Tą okazją było przekraczanie progów III Tysiąclecia. To jakby pewien psychologiczny bodziec, a także swego rodzaju szyfr, kod, przy pomocy którego otwierał wraz z nimi skarbiec wiary. Dzięki przejściu owych progów jakby wyraźniejsza stawała się rzeczywistość upływu czasu, przechodzenia z przeszłości w teraźniejszość i z teraźniejszości w przyszłość. I Papież doskonale wykorzystał tę okoliczność. 8 Kard. Stanisław Ryłko, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich i wieloletni organizator Światowych Dni Młodzieży, wspomina, że Jan Paweł II ogromnie ufał młodym, a oni to czuli. Przyznaje też, że inicjatywa tych Dni była jedną z najbardziej błogosławionych decyzji wielkiego pontyfikatu. *** Mówimy: „Jan Paweł II – wychowawca młodych”. Można być wychowawcą z nazwy, z racji etatu, ale nie być wychowawcą z powołania. Nie będzie prawdziwym i dobrym wychowawcą ani nauczyciel, któremu z „nadania” przydzielono wychowawstwo jakiejś klasy, ani osoba jedynie „zawodowo” zastępująca rodziców (np. w domu dziecka), ani ktoś, komu powierzono koło zainteresowań, ani oficer, któremu przekazano poborowych, ani wakacyjny opiekun liczący jedynie na uzupełnienie swoich skromnych dochodów, ani harcerski druh szukający w skautingu jedynie przygody, ani nawet rodzic, który nie jest w stanie być powiernikiem duchowych potrzeb i tajemnic swego dziecka. A jeżeli nawet któraś z wymienionych tu osób okaże się wychowawcą, to z zupełnie innych powodów, ale nie z samej nazwy. Głównie zaś dlatego, że właśnie potrafi być przyjacielem. Wychowawca z powołania to przyjaciel, któremu można powierzyć swoje troski. Przyjaciel to powiernik duchowych potrzeb i tajemnic swego wychowanka. On nie tylko przemawiał do młodych, jak zwykle robią to dorośli, w tym rodzice i ci, którzy są wychowawcami, ale był dla młodych świadkiem wartości, które wyznaje. Był tym, który z młodymi prowadził dialog. Słuchał i odpowiadał na ich pytania i wątpliwości. Wychodził im na spotkanie. Zawsze miał dla nich czas. Dlatego tak go uwielbiali. Już podczas bodajże drugiej pielgrzymki do Ojczyzny mówił z pewną dozą humoru: „Objechałem już trochę świata i wszędzie, gdzie jadę, spotykam się z młodzieżą. W różnych językach jakoś do nich mówię i oni do mnie też mówią, i zachowują się podobnie (…). Zresztą tak się młodzi na całym świecie przyzwyczaili, że gdzie papież przyjedzie, tam pierwsi pchają się do niego. Ja się z tego bardzo cieszę. (…) Gdybym nie na9 uczył się, co to znaczy być młodym, jakie to piękne i jakie to trudne, to prawdopodobnie bym nie potrafił, i nie ciągnęliby mnie tak wszędzie za sutannę: Chodź, zostań z nami”. W kontekście tego wyznania jakże wyraziście i przekonująco zabrzmiały słowa, jakie w ostatnich godzinach Wielkiego Pontyfikatu usłyszał świat z łoża żegnającego się z nami Papieża: „Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie”. Takim wychowawcą – przyjacielem był dla młodych Jan Paweł II. I choć pojawiają się kąśliwe opinie, że nie istnieje już pokolenie JPII, ale pokolenie MP3, to chyba ten Polski Papież nadal jest i wychowawcą, i przyjacielem. 10