rozdzial 29 - WordPress.com
Transkrypt
rozdzial 29 - WordPress.com
rozdzial 29 Isabella Potter Rozdział 29: Ein Aingarp Projekt okładki: Inna_odInnych Fotografia na okładce: © 2004 John McKee Redakcja & korekta: as_ifwhat, Kasia Copyright © 2016 by Inna_odInnych http://IsabellaKatePotterRiddle.WordPress.com http://InnaodInnych.WordPress.com Numer: 2016-007-IP1-029 Ain Eingarp Albus Dumbledore krążył po swoim gabinecie. Tak bardzo skupił się na swoich myślach, że nie usłyszał pukania do drzwi. Dopiero gdy dźwięk się powtórzył, spojrzał w ich stronę. — Proszę — powiedział. W tej samej chwili do gabinetu wszedł Severus. — Chciałeś ze mną rozmawiać. — Usiądź, proszę. — Albus wskazał mu miejsce, a następnie sam usiadł po drugiej stronie biurka. — Mam do ciebie prośbę, Severusie. Czarnowłosy mężczyzna wzdrygnął się. Wiele próśb dyrektora było nie tylko trudnych do spełnienia, ale również niebezpiecznych. Albus wydawał się rozbawiony jego reakcją. — Porozmawiaj z Isabellą... — Severus cicho westchnął z ulgą. — Namów ją, żeby w końcu powiedziała Harry'emu, kim jest dla niego. Mistrz Eliksirów spojrzał pytającym wzrokiem na dyrektora. — Dlaczego? — To zaszło już za daleko... Severus pokręcił głową, słysząc tak wymijającą odpowiedź. — Coś się wydarzyło, prawda? Albus odpowiedział na pytanie dopiero po kilku minutach milczenia. — Harry natknął się na lustro Ain Eingarp, które postawiliśmy w opuszczonej klasie. — Severus spojrzał z niecierpliwością na dyrektora. Wiedział, czym było to lustro i gdzie się znajdowało, sam pomagał je tam umieścić. — Widzisz, Harry zobaczył w nim coś, co zmienia sytuację... — Co takiego? — Zastanawiał się, dlaczego dyrektorowi było tak trudno wyrzucić to z siebie. — Swoją rodzinę. Zapadła cisza, której żaden z nich nie chciał przerywać. Severus potrzebował kilku chwil, by w pełni zrozumieć, dlaczego Albus zdecydował się na tę rozmowę. — A więc... zobaczył Lily... — Dyrektor potwierdził skinieniem głowy. — I Kate, jako swoją ciotkę... — Kolejne potwierdzenie. — I... Isabellę? — Tak. Nawet zapytał mnie o to, ale uznałem, że to nie ja powinienem powiedzieć mu prawdę. Im szybciej Isabella mu wszystko opowie, tym lepiej. Prawdopodobnie Harry domyślił się, dlaczego również Isabella znalazła się wśród członków jego rodziny, ale... domysły to nie stuprocentowa pewność. Porozmawiaj z nią, im szybciej porozmawiają szczerze, tym dla nich lepiej. Są rodziną, powinni trzymać się razem... Severus chwilę patrzył w oczy Dumbledore'a, a następnie skinął głową. Postanowił sobie, że porozmawia z nią o tym, ale był pewien, że jego wysiłki spełzną na niczym. *** Wróciłam do Hogwartu w dobrym nastroju. Naiwnie wierzyłam, że nowy rok oznacza rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu i teraz wszystko będzie inaczej. Poniekąd tak było. Jak tylko pojawiłam się w Wieży Gryffindoru, Harry od razu spojrzał na mnie i bacznie mi się przyglądał. Starałam się go zignorować i udawać, że o niczym nie wiedziałam. Właściwie tak było, nie miałam pojęcia, czym było to lustro i dlaczego Harry mnie w nim zobaczył. Liczyłam, że on mnie o to zapyta i oboje będziemy mogli zaspokoić swoją ciekawość. Jednak mijały kolejne dni nowego semestru, a Harry poza czujną obserwacją, sprawiał wrażenie, że jestem mu obojętna. Z czasem przestałam wierzyć, że kiedykolwiek ze mną porozmawia. Severus również sprawiał wrażenie, jakby chciał poruszyć jakiś temat, ale zawsze w ostatniej chwili rezygnował. Z początku byłam przerażona tym, co miał mi do powiedzenia, z czasem uznałam, że najwyraźniej to nic ważnego, skoro tak długo z tym zwlekał i nie miałam czym się martwić. Wszystko zmieniło się pewnego deszczowego dnia. Fred i George przyszli do Wieży Gryffindoru, obaj byli cali mokrzy, a George dodatkowo oblepiony błotem. Mieli grobowe miny, gdy usiedli obok mnie. — Co się stało? — zapytałam, patrząc na strój George'a. — Spadłem z miotły — odpowiedział cicho. Parsknęłam śmiechem, ale szybko umilkłam, bo Paul i Lee wyglądali na zaniepokojonych. — Wyduście to z siebie — ponaglił ich Paul. — Snape sędziuje na następnym meczu. Zapadła cisza. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Zerwałam się z krzesła i nie zwracając uwagi na nawoływania chłopców, wybiegłam z Pokoju Wspólnego. Gdy już dotarłam do lochów, chwilę stanęłam przed drzwiami do gabinetu Severusa, żeby wyrównać oddech. Bieg korytarzami Hogwartu nie był najlepszym pomysłem. Po chwili zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Severus spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Miałam dość ustalony rytm tygodnia, kiedy i z kim spędzałam czas, więc wiedział, że w tym dniu zazwyczaj przebywałam z Gryfonami. — Isabella? — Przez chwilę nie mógł uwierzyć, że do niego zajrzałam. — Stało się coś? — Uśmiechnęłam się, słysząc troskę w jego głosie. — Jestem po prostu ciekawa, dlaczego chcesz sędziować na najbliższym meczu — powiedziałam, podchodząc do jego biurka. Zerknęłam na pergaminy leżące przed nim. Sprawdzał zadania domowe, właśnie był w trakcie kreślenia po wypracowaniu Cedrika Diggory'ego. Zastanawiałam się, z jakiego domu był ten uczeń. Severus milczał. Albo nie chciał, albo nie potrafił mi tego wyjaśnić. Przez pół godziny starałam się wybić mu to z głowy, próbowałam wielu sposobów, ale żaden nie poskutkował. Z rozczarowaniem stwierdziłam, że tym nie byłam w stanie nic zrobić i już miałam wyjść, kiedy Severus zaskoczył mnie swoim pytaniem: — Kiedy w końcu powiesz Harry'emu, kim jesteś? — Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami. — Czy to ważne? — Przecież wiesz, że to ważne! — Lekko podniósł głos, ale to wystarczyło, żeby ciarki przeszły mi po plecach. — Według Dumbledore'a Harry domyśla się, kim jesteś — powiedział spokojniej. — Im prędzej mu o tym powiesz, tym lepiej. — Nie potrafię, rozumiesz? Jeśli się domyśla, to niech on przyjdzie do mnie i o to zapyta. Najwidoczniej nie chce wiedzieć, kim jest jego kuzynka. Albo nie chce wiedzieć, że to ja nią jestem. Zapadła cisza. Widziałam, że Severus zbierał myśli, żeby coś powiedzieć, ale ubiegłam go. — Czym jest lustro Ein Aingarp? — Skąd o nim wiesz? — Trafiłam na nie przypadkowo w jakiejś opuszczonej klasie — skłamałam, na szczęście mi uwierzył. — Lustro, które pokazuje największe pragnienie naszego serca. Błagam cię, nie zbliżaj się do niego, można przez nie stracić zmysły. — Spokojnie, nie pamiętam, gdzie stało i nie zamierzam go szukać. — Już wychodziłam, gdy dobiegło mnie jeszcze jedno pytanie. — Co w nim zobaczyłaś? Przez chwilę zastanawiałam się, co odpowiedzieć. Nie miałam pewności, co lustro mogłoby mi pokazać. Rozumiałam Harry'ego, że wychowując się u tak okropnych mugoli, chciał mieć dużą, kochającą rodzinę. Chciał znać swoich przodków. I chociaż chciałam poznać rodziców, czułam się tak kochana, że nie brakowało mi ich tak bardzo. Nie potrafiłam tak zajrzeć w głąb siebie, żeby samej odkryć, co mogłabym zobaczyć w tym lustrze. Na ten moment ono musiałoby mi posłużyć jako wskazówka, ale prawdę mówiąc, nie chciałam tego wiedzieć. Potrząsnęłam głową, na znak, że nie odpowiem na jego pytanie i wyszłam z gabinetu. Gdy tylko zniknęłam za zakrętem, odetchnęłam z ulgą. Popędziłam do Wieży Gryffindoru, wiedząc już, dlaczego Harry mnie tam zobaczył. Do Pokoju Wspólnego weszłam w momencie, gdy Hermiona przynosiła z dormitorium ogromną księgę, którą czasami czytała przed snem. Wyglądała na bardzo przejętą i szczęśliwą. Przez chwilę obserwowałam, jak coś pokazywała Harry'emu i Ronowi, którzy nachylili się nad księgą. Czasami żałowałam, że nie wiedziałam, o czym rozmawiali i co tak bardzo teraz ich zajmowało. Usiadłam obok bliźniaków, którzy zdążyli przebrać się w czyste rzeczy. — Byłaś u S... — Zanim Fred skończył pytanie, skinęłam głową. — Niestety nie wiem, dlaczego chce sędziować i nie udało mi się go odwieść od tego pomysłu. Bliźniacy zrobili zawiedzione miny. Chyba naprawdę myśleli, że zdołam coś zdziałać w tej sprawie. — Jeden mecz jakoś przeżyjemy — smętnie stwierdził George i chociaż do końca dnia nie poruszaliśmy tego tematu, bliźniacy nie odzyskali dobrego nastroju. Tym razem postanowiłam obejrzeć mecz Quidditcha wśród Krukonów. Z niepokojem obserwowałam drużynę Gryffindoru, która z każdym zbliżającym dniem była coraz bardziej nerwowa. Podczas śniadania życzyłam wszystkim powodzenia, mając nadzieję, że to będzie jeden z najkrótszych meczów w całej historii Hogwartu. Razem z Amandą znalazłam dobre miejsca, jeszcze zanim zeszła się reszta szkoły. Obserwowałam uczniów, którzy powoli zajmowali swoje miejsca. W końcu zaczęli się schodzić również nauczyciele, w tym Severus, który z miotłą w jednej ręce wmaszerował na boisko. Przez chwilę rozglądał się z niepewnością po całym boisku, aż trafił wzrokiem na coś, co go bardzo rozgniewało. Rzadko widywałam go w takim stanie. Właściwie to nigdy. — Dumbledore przyszedł — usłyszałam. Od razu spojrzałam na nauczycieli. Nie można było wśród nich nie dojrzeć srebrzystej brody dyrektora, która połyskiwała w słońcu. Po chwili mecz się zaczął. Z uwagą obserwowałam Harry'ego, od czasu do czasu zerkając na Severusa. Nie minęło nawet pięć minut meczu, kiedy Harry śmignął wpatrzony w jeden punkt. Przeleciał tak blisko Severusa, że przez chwilę byłam pewna, że się ze sobą zderzą. Następnie wyhamował tuż nad ziemią i podniósł rękę do góry, w której coś błysnęło. — To niemożliwe! — krzyknęłam do Amandy krótko przed tym, jak widownia eksplodowała. — To chyba rekord — odkrzyknęła Amanda, spoglądając na zegarek. — Mecz trwał zaledwie pięć minut! Uśmiechałam się głupio, gdy zaczęliśmy schodzić z trybun. Wiedziałam, że w Pokoju Wspólnym będzie ogromna balanga, ale najpierw pobiegłam do Severusa, który gdzieś szybko zmierzał. — Poczekaj! — zawołałam za nim. Właściwie nie wiedziałam, co chciałam mu powiedzieć. Chyba zależało mi na tym, by się upewnić, że wszystko jest ok. — Idź do Wieży Gryffindoru — rzucił ze złością. — Baw się z innymi, teraz nie mam czasu — warknął. Z zaskoczeniem chwilę obserwowałam, jak się oddala. Byłam w takim szoku, że nawet nie byłam w stanie wściec się na niego. Następnego dnia zastałam Amandę w bibliotece, która skupiona nad czymś pracowała. — Cześć, co robisz? — zapytałam, zaglądając w jej notatki. — Plan powtórek do egzaminów — odpowiedziała. Spojrzałam na nią zaskoczona. — Przecież zostało jeszcze dużo czasu — stwierdziłam, licząc tygodnie. Było ich ponad dziesięć. Prawie trzy miesiące. Szmat czasu. — Też tak myślałam, aż się zorientowałam, ile rzeczy mamy do powtórki. Wolę zacząć wszystko wcześniej, niż potem narzekać, że tego jest tak dużo, że nie dam rady ogarnąć wszystkiego. Wzięłam jej plan powtórek i z rosnącym przerażeniem odkrywałam, że miała rację. — Mogę z nich skorzystać? — zapytałam. — Jasne, możemy uczyć się razem. Może ktoś jeszcze do nas dołączy. Nie musiałyśmy długo czekać, w końcu i nauczyciele zorientowali się, że egzaminy zbliżają się wielkimi krokami. Dzięki powtórkom z Amandą łatwiej było mi ogarnąć wszystkie prace domowe, ponieważ materiał miałam już odświeżony. Uczniowie, którzy kilkanaście dni wcześniej wyśmiewali nas, że już się przejmujemy egzaminami, sami zaczęli ślęczeć nad książkami. Również Draco coraz więcej czasu spędzał ucząc się, jednak nadal zaskakiwał mnie, kiedy pojawiał się w bibliotece i dołączał do mnie oraz Amandy. Cieszyło mnie to, a im bardziej zbliżały się egzaminy, tym częściej decydował o przyłączeniu się do nas. Podejrzewałam, że w ten sposób chciał sobie ułatwić odrabianie zadań, ale nie przeszkadzało mi to. Świetnie się dogadywaliśmy i oboje staraliśmy się niczego nie zepsuć w naszych relacjach. Niestety tylko z nauką do egzaminów nie miałam problemów. Frustrowało mnie, że nadal nie osiągnęłam żadnych rezultatów w zajęciach dodatkowych. Jako jednorożec nadal nie byłam w stanie niczego wyczarować za pomocą rogu. Wiedziałam, że Gremi był tym coraz bardziej zirytowany. Wszystkie jednorożce były podenerwowane, jakby wyczuwały jakieś zagrożenie, co znów oddziaływało na mnie i zupełnie mi nie pomagało. Całymi dniami zastanawiałam się, czy w lesie wszystko jest w porządku. Byłam zła na siebie, że nawet jeśli doszłoby do jakiegoś zagrożenia, nie byłabym w stanie im pomóc. Zarówno z niewidzialnością, jak i metarmorfomagią nie poczyniłam żadnych postępów. Nadal nic się nie działo. Bywały chwile, w których chciałam porzucić próby, z myślą, że jak będę starsza, z większą wiedzą magiczną, to uda mi się szybciej tego nauczyć. Severus świetnie wyczuwał, kiedy byłam na skraju załamania i tylko dzięki jego wsparciu próbowałam dalej. Na szczęście Severus, ucząc mnie oklumencji, miał więcej cierpliwości niż Gremi. Nadal byłam pewna, że nie zrobiłam żadnych postępów, ale za każdym razem, kiedy Severus mówił, że szło mi coraz lepiej, czułam się bardziej zmotywowana. Starałam się nie zastanawiać nad tym, czy kłamał, czy mówił prawdę. W tamtej chwili wystarczyło, że chciałam mu uwierzyć. Po kolejnej lekcji oklumencji byłam wyczerpana, ale szczęśliwa. Chociaż nie udało mi się w pełni zablokować mojego umysłu przed Severusem, musiał trochę bardziej się skoncentrować, by przedrzeć się przez moją blokadę. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale w końcu sama zauważyłam, że zrobiłam jakiś postęp. Miałam nadzieję, że po tym pierwszym, trudnym kroku, dalej już będzie z górki. Gdy wyszłam z lochów, spojrzałam przez okno i uśmiechnęłam się. Był pierwszy, naprawdę pogodny dzień od wielu miesięcy. Wiedziałam, że powinnam pójść do biblioteki, znaleźć Amandę i dalej przygotowywać się do egzaminów, ale postanowiłam zrobić sobie małą przerwę. Wyszłam z zamku i z zachwytem westchnęłam, gdy poczułam słońce ogrzewającą moją twarz. Postanowiłam przejść się trochę, ale zmieniłam zdanie, gdy zauważyłam Hagrida idącego do swojej chatki. Od kilku tygodni go nie odwiedziłam i uznałam, że jak już zdecydowałam się na przerwę, to mogę ją spędzić na pogawędce. Przypomniałam sobie niepokój jednorożców i postanowiłam zapytać go, czy może zna tego przyczynę. Jednak gdy tylko weszłam do środka, po tym, jak Hagrid z wielką niechęcią mnie wpuścił, o wszystkim zapomniałam: W rozpalonym kominku, co już samo w sobie było dziwne, w samym środku ognia spoczywało wielkie czarne jajo. — Co to jest? — zapytałam, chociaż sama się domyślałam. — Ach, to... — Hagrid szarpał nerwowo brodę. — Co z nim zrobisz, jak się wylęgnie? — Spojrzałam na niego. — Przecież mieszkasz w drewnianej chatce! Przez chwilę dyskutowaliśmy o jego nowym skarbie, starałam się go przekonać, żeby pozbył się smoczego jaja. Zaniepokoiło mnie również to, że wygrał je podczas gry w karty z jakimś nieznajomym. Kto normalny chodzi po wiosce ze smoczym jajem w kieszeni? Niestety widziałam, że nic do niego nie docierało, dlatego postanowiłam przez chwilę zająć się Kłem, który wyglądał jak siedem nieszczęść. Napełniłam miskę z wodą, usiadłam obok niej i powoli zaczęłam zmywać zaschnięte błoto z psa. Zawsze Hagrid o niego bardzo dobrze dbał, a przez to smocze jajo Kieł poszedł w odstawkę. Było mi żal zwierzaka, który z przerażeniem spoglądał na kominek i jego zawartość.