Laureaci konkursu PILOT ROKU 2009

Transkrypt

Laureaci konkursu PILOT ROKU 2009
Konkurs Pilot
roku
Laureaci konkursu
PILOT ROKU 2009
MAŁGORZATA KAWIAK – zdobywczyni III miejsca
w konkursie – opowiada nam o swojej pracy, jej dobrych
i gorszych stronach, ale przede wszystkim o traktowaniu
zawodu pilota z prawdziwą pasją.
Nigdy nie sądziłam, że zostanę pilotem
wycieczek. Owszem – zawsze byłam typem
uwielbiającego zwiedzać poligloty, ale jako
dziecko byłam też okropnie nieśmiała. Teraz,
gdy turyści żartują ze mnie, że wciąż gadam,
odpowiadam, że to za te wszystkie czasy,
kiedy nie mówiłam nic. Nie wierzą, ale to
prawda. Pamiętam, jak mój Tata, opowiadając o znajomym prowadzącym biuro podróży, nagle wykrzyknął: „Przecież ty mogłabyś
jeździć jako pilot! Jesteś dobrze zorganizowana, znasz języki, kochasz podróże…”.
Pamiętam, że zmroził mnie wtedy strach.
Wydawało się niemożliwe, a jednak ziarenko
zostało zasiane. I po latach zakiełkowało. Z
ciekawości, już jako studentka, wybrałam
się na kurs pilota. Coś mnie jednak ciągnęło
w stronę tego zawodu. Chciałam zobaczyć,
na czym polega.
Zrobiłam kurs pilota w TRIADZIE. To oni
pierwsi we mnie uwierzyli dając mi pracę
zaraz po kursie i to głównie z nimi jeżdżę do
dziś. To oni zgłosili mnie do tego konkursu
(dziękuję!). Zaczynałam od Grecji, potem
Włochy, Egipt, Kuba, Portugalia, ostatnio Brazylia.. Biura, z którymi najwięcej pracuję to :
zawsze kilka miesięcy latem Triada (ostatnio
Portugalia – kraj, w którym się zakochałam),
zimą egzotyka lub włoskie Dolomity (również jeden z moich ulubionych kierunków)
z biurem podróży Otium Travel.
Praca pilota jest wolnym zawodem.
Podpisujemy kontrakty na poszczególne
wyjazdy. Są okresy, kiedy wszyscy biorą
urlop i wyjeżdżają, ale są też martwe sezony. Na początku obawiałam się tego. Bałam
się, że pracy będzie za mało na to, żeby się
utrzymać. Jeździłam latem, a zimą poszukiwałam alternatywnego stałego zajęcia. Ale
wciąż, gdy przychodził sezon letni, coś mnie
gnało w podróż. W pewnym momencie
zaproponowano mi nawet stałą posadę w
biurze podróży. Obiecałam, że propozycję
przemyślę, ale po drodze do domu wstąpiłam do księgarni. Gdy zobaczyłam książkę
tematycznie związaną z „ moimi terenami”,
8
znałam już odpowiedź – kupno tej książki
było decyzją: będę jeździć, bo to jest coś,
co kocham robić w życiu. Niewielu osobom
udaje się połączyć swoje hobby z pracą. Ja
jestem szczęściarą, której się to udało.
Ale to nie znaczy, że to jest łatwa praca.
Przeciwnie – jest bardzo trudna. Wymaga
olbrzymiej cierpliwości i odporności na stres.
Wymaga umiejętności budowania autorytetu,
umiejętności szybkiego podejmowania oraz
bronienia swoich decyzji – nie wszyscy członkowie grupy chcą tego samego – przecież są
w różnym wieku, mają inne zainteresowania..
Czasem usiłują wpłynąć na zmianę decyzji
pilota, a pilot ma do wykonania konkretny program i czasem musi być (miłym i
uśmiechniętym), ale jednak stanowczym
dyktatorem.
Czasem w pilockim gronie zastanawiamy
się: co tak naprawdę trzyma nas przy tej
pracy? Z zewnątrz nasza praca wygląda na
wieczne wakacje – nawet moi znajomi tak
uważają. A w rzeczywistości w codziennym
kołowrocie zwykle nie ma miejsca na plażę i
drinka z palemką: często, gdy grupa ma czas
wolny lub idzie spać, ty idziesz się uczyć lub
załatwiać coś na kolejny dzień. Są ciężkie
walizki, których nie ma już sensu rozpakowywać, bo jutro z rana znowu wyjazd, jest
zwiedzanie miasta w czterdziestostopniowym
upale, kiedy nie masz siły myśleć, a musisz
mówić, i to do rzeczy!, są godziny spędzone
w szpitalach z kolejnymi chorymi. Jest nienormowany czas pracy – tu nie istnieją niedziele,
a święta oznaczają tylko inne godziny otwarcia zabytków. Nie ma rozgraniczenia, że w
pracy jestem od dziewiątej do szesnastej, bo
o każdej porze ktoś może zadzwonić: „pani
Małgosiu, mam problem”. Nie wspominając
o porannych wyjazdach na wycieczki oraz
nocnych transferach.
Jest tęsknota, bo ktoś kochany jest bardzo daleko, a ty po całodziennej pracy
zamiast do domu znów wracasz do hotelu.
I zamiast jego uścisku zastajesz na recepcji
potok narzekań: że widok z okna pokoju
nie taki, że klimatyzacja w autokarze znów
siadła, na śniadanie było za mało bułek z
ziarenkami, a jajka powinny być obrane, a
były w skorupkach! I zamiast poświęcać czas
rodzinie musisz dbać o nieistotne drobiazgi
dotyczące urlopu ludzi, którzy są tylko
e-RYNEK PODRÓŻY NR 6  22 MARCA 2010
przejazdem w twoim życiu. To frustrujące,
naprawdę. Wielu z nas, zwłaszcza na rezydenturach, ma poważne problemy z tym, jak
rozładować taką spiętrzoną złą energię – bo
nastrój pilota udziela się grupie, a przecież
jutro znów mamy tworzyć dobrą atmosferę
i się uśmiechać!
Więc co nas trzyma przy tej pracy? Mnie
osobiście – ciekawość świata: to, że bywam
w pięknych miejscach – takich „z duszą” – to
daje siłę i energię do życia; że poznaję nowe
kultury i nowe języki, co zresztą uwielbiam.
To, że oglądam, jak żyją ludzie w innych
miejscach świata. To, że poszerzam horyzonty: w naszej pracy wciąż dowiadujemy
się czegoś nowego, codziennie się uczymy
wielu nowych rzeczy.
Pilot idealny ma być omnibusem: ma
znać odpowiedź na każde pytanie! Co to
za kościół, kto jest na tym pomniku, jakie
to drzewo, czy ten generał, o którym pani
opowiada to ten sam, co walczył we Francji
w 1856 roku, kiedy dojedziemy na miejsce?
Członkowie jednej z tegorocznych grup, którzy podczas części pobytowej pojechali na
własną rękę do miasta, zapytali mnie nawet,
co mówi ślepy, który jeździ z puszką w ręku
niebieską linią lizbońskiego metra! Mamy
wiedzieć WSZYSTKO. Także nauka wciąż
trwa, potem to nawet zabawne, gdy turyści
tej samej grupy posądzają cię o ukończenie
historii sztuki, archeologii, iberystyki, a nawet
teologii łącznie! Zwykle nikt mi nie chce
uwierzyć, że skończyłam SGH i wiedza,
którą przekazuję na wycieczkach nie jest
efektem studiów, ale zainteresowań.
Ale przede wszystkim trzymają mnie
przy tej pracy ludzie: uśmiech, który wnoszą w moje życie wchodząc codziennie z
promiennym „Dzień dobry” do autokaru;
olbrzymia satysfakcja, którą mi dają gdy mi
dziękują po zakończonej wycieczce: gdy
pytają „Dokąd pani jeszcze jeździ? Chcemy
znów jechać z panią!” robi mi się zawsze
ciepło na duszy i wtedy czuję, że nieśmiała
dziewczynka znalazła swoje miejsce na świecie. Gdy przysyłają sms’y, pocztówki, maile
lub odnajdują mnie na naszej-klasie tylko
po to, żeby mi jeszcze raz podziękować za
udany wyjazd, mam poczucie, że zrobiłam
coś WAŻNEGO. I chcę to dla nich – i dla
siebie – robić dalej.

Podobne dokumenty