Kwiecień 2012
Transkrypt
Kwiecień 2012
Rok Młodokaszubów CENA 5,00 ZŁ (w tym 5% VAT) NR 4 (453) KWIECIEŃ 2012 MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ROK ZAŁOŻENIA 1963 http://www.kaszubi.pl/o/pomerania http://katalog.czasopism.pl/index.php/Pomerania Jest nas wielu s. 3 Narodowy Spis Powszechny W stolëcë chmùrników s. 8 okladka_kwiecien_2012.indd 1 2012-03-29 18:28:09 okladka_kwiecien_2012.indd 2 2012-03-29 18:28:14 Numer wydano dzięki dotacji Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji oraz Samorządu Województwa Pomorskiego. W NUMERZE: 2 Od redaktora 39 KÙLANIÉ RËBÓW 3 JEST NAS WIELU… 40 REDAKTOR Łukasz Grzędzicki 4 Listy 5 O „TEKACH KOCIEWSKICH” JESZCZE SŁÓW KILKA Tomasz Żuroch-Piechowski 6 Z drugiej ręki Pioter Dzekanowsczi Krzysztof Korda Cezary Obracht-Prondzyński Grzegorz Janusz 21 ZRZESZENIE, QUO VADIS (1) Tłom. Dariusz Majkòwsczi 42 PRZEDWOJENNY GOSPODARZ LUZINA Andrzej Janusz 45 HISTORIÔ JEDNY KARCZMË 16 DOKĄD ZMIERZAJĄ KASZUBI 8 KASZËBSCZÉ AKWARELE 14 WYTYCZYLI NOWE DROGI (3) 40 REDAKTÓR 43 Komunikaty 12 MŁODOKASZUBI Z ZABORÓW, GOCHÓW I ZIEMI BYTOWSKIEJ Kazimierz Ostrowski 7 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 11 ÒDEMKŁÉ CHMÙRNICZI Ana Gliszczëńskô Cezary Obracht-Prondzyński Łukôsz Zołtkòwsczi 48 DOBRY SĄSIAD Maria Pająkowska-Kensik 49 DINOZARŁY Maria Block 50 WIÉRZTË. JASTRË 51 MÒJE ÙWÔDŻI DO KASZËBIZNË Z BIULETINU RKJ Eugeniusz Gòłąbk 54 Lektury 55 UWAGA NA ATOM 25 NIE ZABËC MÒWË MATCZI 56 SWIÃTO DLÔ KÒŻDÉGÒ 27 KRZYŻACKI ZAMEK W TCZEWIE 57 10 LAT MINÃŁO 29 BALADA Ò ALEKSU 58 GENERACJÔ WÒLNÉGÒ JINTERNETU 32 WSZËTKÒ BEZ BABEL! 59 ROMPSKI POWRACA (NA RAZIE DO LUZINA) 33 ÙCZBA 10. KSĄŻCZI 61 Klëka Andrzéj Bùsler Przemysław Zieliński Maya Gielniôk Grégór J. Schramke Róman Drzéżdżón, Danuta Pioch I–VIII NAJÔ ÙCZBA 35 ANIÓŁ Z BÓLSZEWA Aleksandra Arendt 37 Rozmajitoscë 38 ORUŃSKA IDYLLA Marta Szagżdowicz Dariusz Majkòwsczi Daniel Kalinowsczi Słôwk Klôsa Daniel Kalinowski 64 Z życia Zrzeszenia 66 ODSZEDŁ KASZUBSKI DUSZPASTERZ Aleksander Gosk 67 CHŁOP ZA CZEROWNICĄ Tómk Fópka 68 GRIF DOBIWÔ Rómk Drzéżdżónk pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 1 2012-03-30 20:10:22 Od redaktora Wielomiesięczna ciężka praca środowisk kaszubskich przyniosła efekty. Ubiegłoroczny spis powszechny, którego część wyników właśnie poznaliśmy, wykazał, że Kaszubami czuje się co najmniej 228 tys. osób. Ta liczba pewnie nie oddaje do końca prawdy i w rzeczywistości powinna być dwa razy większa. Nigdy jednak, w całej historii spisów powszechnych na Pomorzu nie udało się osiągnąć takiego wyniku. Kaszubów jest w Polsce więcej niż Niemców, Ukraińców, Białorusinów i Romów razem wziętych. Co zrobimy z tym sukcesem? Czy będziemy umieli go wykorzystać? Czy zrobimy krok naprzód, rozwijając język kaszubski i kaszubską kulturę? Do tego celu potrzebujemy ludzi wybitnych, którzy stworzą dzieła uniwersalne, sprawiające, że kaszubszczyzna stanie się jeszcze bardziej atrakcyjna, zwłaszcza dla młodych. Jedną z takich postaci z pewnością jest Stanisław Pestka, poeta i dziennikarz, były redaktor naczelny „Pomeranii”. W stolëcë chmùrników – najnowsze dzieło tego autora – to lektura obowiązkowa dla wszystkich chcących pisać po kaszubsku. Miłośnicy dobrej, wymagającej literatury też będą zadowoleni. Kaszubszczyzna na najwyższym poziomie, piękne i wnikliwe opisy amerykańskiej ziemi i jej mieszkańców, ponadczasowe wnioski, odwołania do filozofów, teologów, pisarzy, poetów… Od wielu lat nie było tak dobrej książki po kaszubsku. Dariusz Majkowski ADRES REDAKCJI 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20–23 tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31 e-mail: [email protected] REDAKTOR NACZELNY Dariusz Majkowski ZASTĘPCZYNI RED. NACZ. Bogumiła Cirocka ZESPÓŁ REDAKCYJNY (WSPÓŁPRACOWNICY) Danuta Pioch (Najô Ùczba) Karolina Serkowska (Klëka) Maciej Stanke (redaktor techniczny) KOLEGIUM REDAKCYJNE Edmund Szczesiak (przewodniczący kolegium) Andrzej Busler Roman Drzeżdżon Piotr Dziekanowski Aleksander Gosk Wiktor Pepliński Tomasz Żuroch-Piechowski TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI Dariusz Majkowski Danuta Pioch Karolina Serkowska PROJEKT OKŁADKI Maciej Stanke Zaprenumeruj „Pomeranię”! Prenumeratę można zacząć od dowolnego numeru bieżącego lub przyszłego, z tym że minimalny okres prenumeraty to 3 miesiące. Cena miesięcznika w roku 2012 wynosi: 1 egz. – 5 zł. Prenumerata krajowa: cały rok – 55 zł. Prenumerata zagraniczna: cały rok – 150 zł. Wszystkie podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Aby zamówić prenumeratę, należy: •dokonać wpłaty na konto: ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, PKO BP S.A., nr r-ku: 28 1020 1811 0000 0302 0129 3513, podając imię 2 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 2 i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej), dokładny adres oraz miesiąc rozpoczęcia prenumeraty. Konto dla przelewów zagranicznych: IBAN PL 28 1020 1811 0000 0302 0129 3513 Kod BIC (SWIFT): BPKOPLPW • zamówić w Biurze ZG ZKP, telefon: 58 301 27 31, e-mail: [email protected] „Pomeranię” można zaprenumerować na poczcie, a także na stronie internetowej: www.poczta.lublin.pl/gazety. Numery archiwalne w cenie 4 zł do nabycia w Biurze ZG ZKP. Wszelkie informacje podane w cenniku nie stanowią oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego. GRAFIKA NA OKŁADCE Maciej Stanke WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20–23 DRUK Grupa Plus Sp. z o.o. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania artykułów oraz zmiany tytułów. Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim, zgodną z obowiązującymi zasadami, odpowiadają autorzy i tłumacze. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:24 narodowy spis powszechny Jest nas wielu... Poznaliśmy nareszcie pierwsze wyniki Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 r. Główny Urząd Statystyczny podał, że według ustaleń ubiegłorocznego spisu 228 tys. mieszkańców Polski zaliczyło siebie do narodowości lub wspólnoty kaszubskiej. ŁUKASZ GRZĘDZICKI Żaden z dotychczasowych urzędowych spisów ludności, a przecież na Pomorzu mamy w tej materii sporo doświadczeń sięgających jeszcze czasów pruskich, nie odnotował tylu deklaracji identyfikacji kaszubskiej. Oczywiście nie sposób porównywać z obecnymi wynikami rezultatów spisów z czasów Królestwa Prus, Cesarstwa Niemieckiego, II Rzeczpospolitej, III Rzeszy czy spisu z 2002 r. – nie tylko z powodu różnic w pytaniach i stosowanej w nich metodologii, ale przede wszystkim z powodu sytuacji i atmosfery politycznej, w jakiej Kaszubi byli wówczas spisywani. W końcu w spisie z 2011 r. mieliśmy możliwość sami się spisywać, każdy mógł zaznaczyć taką identyfikację, jaką chciał. Nasze starania o wprowadzenie dwóch pytań o przynależność narodowo-etniczną okazały się skuteczne i wielu ludzi skorzystało z okazji do przedstawienia swojej złożonej tożsamości. Cieszę się, że tak wiele osób chciało dać dowód przywiązania do kaszubskości. 228 tys. deklaracji kaszubskich to wynik dotychczas niespotykany! Jest nas więc wielu, więcej niż się spodziewano. Największym jednak powodem do satysfakcji jest to, że w ubiegłorocznej akcji spisowej pod hasłem JÔ!/TAK! Jem Kaszëbą udało się wyzwolić pozytywną energię Kaszubów. Te pokłady energii i entuzjazmu zrodziły na całym Pomorzu i nie tylko w tym regionie liczne przedsięwzięcia, które zachęcały do świadomego udziału w spisie. Zaangażo- wanie w tę społeczną akcję licznych członków i sympatyków Zrzeszenia, przedsiębiorców, samorządowców, dziennikarzy mediów lokalnych i regionalnych, księży, nauczycieli języka kaszubskiego, pracowników instytucji kultury i wielu, wielu innych osób ukazało współczesny obraz Kaszubów jako ambitnej i twórczej wspólnoty. Nie przedstawiliśmy obrazu naburmuszonych Kaszubów ciskających ciężkie i patetyczne w tonie hasła, ale rzeczywistość radosną, otwartą na świat, przyjazną, ukierunkowaną na wspólne dziś i jutro. Ten nasz zbiorowy wysiłek przynosi efekty, a każdy z nas może z nich teraz czerpać satysfakcję i w przyszłości powiedzieć: Przyczyniłem się do tego, że w spisie powszechnym w 2011 r. jako Kaszubi zanotowaliśmy najlepszy wynik w historii! To też dzięki mnie! Mam w tym swój wkład! Jednak każdy z nas ponosi odpowiedzialnośc za to, co jako Kaszubi z tą stworzoną przez nas szansą zrobimy. Z niecierpliwością czekamy na szczegółowe dane ze spisu z 2011 r., aby się dowiedzieć, jaki ukażą one obraz poszczególnych gmin i jak wiele osób mówi po kaszubsku w domu. Właśnie wyniki pytania o język domowy będą miały praktyczne znaczenie przy ewentualnym wprowadzaniu zapisów z ustawy o mniejszościach i języku regionalnym. Spis może nam też dostarczyć olbrzymiej liczby potrzebnych informacji o naszej wspólnocie, w tym na temat aktywności zawodowej osób identyfikujących się jako Kaszubi pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 3 i liczby osób z wyższym wykształceniem w tej grupie. Uzyskamy ciekawy i ważny materiał do analiz i dyskusji tak, aby po refleksji podjąć nowe działania skierowane ku przyszłości Pomorza. Aleksander Hilferding w 1862 r. w Petersburgu wydał wyniki badań, które prowadził na Pomorzu. Swoją pracę zatytułował Остатки славян на южном берегу Балтийского Моря (Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego) i wieszczył w niej, że Kaszubi giną. Wielki slawista się mylił. Nic z tego. Przecież nie giną. Półtora wieku później okazuje się, że urzędowy spis powszechny ustalił, że 228 tys. osób identyfikuje się jako Kaszubi. Jest nas więc wielu, a będzie... 3 2012-03-30 20:10:25 Sporny pomnik Szanowni Państwo, nasze Stowarzyszenie Arcana Historii po raz czwarty oprotestowało akt składania wieńców pod pomnikiem Bohaterów ZSRR na Cmentarzu Radzieckim w Chojnicach przez władze miejskie, z burmistrzem Arseniuszem Finsterem na czele. Ten protest wywołał wiele nieuzasadnionych oskarżeń pod naszym adresem, oskarżano nas m.in. o to, że jesteśmy niczym cmentarne hieny, albo wmawiano nam chęć zmiany historii. Z żadnym takim zarzutem nie możemy się zgodzić. Nasz protest jest wyrazem zdecydowanego braku zgody na hołdowanie „Bohaterom ZSRR” (bohater ZSRR to był najwyższy tytuł honorowy w Związku Radzieckim, przyznany również katom katyńskim) i oddawanie pokłonów czerwonej gwieździe przez władze wybrane w niepodległej i suwerennej Polsce, która przez dziesięciolecia cierpiała w wyniku sowieckiej okupacji. Chcielibyśmy, abyście Państwo, tak jak my, potrafili rozdzielić sferę ideologii od sfery szacunku dla zmarłych, którym zawsze należy się poszanowanie miejsca ich spoczynku. Uderzamy w ideologię i podczas organizowanych przez nas w latach ubiegłych akademii pod tytułami takimi, jak „Cena Czerwonej Wolności” ukazywaliśmy dobitnie zbrodniczość systemu komunistycznego i arkana „czerwonej wolności przyniesionej na bagnetach”. (...) Wywiezienie do Rosji około dwóch milionów Polaków w latach 1939–1941, morderstwo dziesiątków tysięcy przedstawicieli polskiej elity intelektualnej i państwowej, cierpienia polskich dzieci pozbawionych rodziców, deportacje ponad 15 tysięcy Pomorzan, a więc naszych dziadków, babć, ojców, matek, wujów i sąsiadów (już w 1945 roku, po „wyzwoleniu”), śmierć ponad dwóch tysięcy z nich w obozach pracy NKWD na terenie ZSRR i w drodze do nich. Rabunek pomorskich fabryk i celowa dewastacja substancji mieszkaniowej i zabytkowej architektury przez sowietów nie zasługują na hołd wobec ideologii, która była sprawcą tego „dzieła”. (...) Burmistrz Chojnic A. Finster składa kwiaty pod pomnikiem z czerwoną gwiazdą na cmentarzu radzieckim w Chojnicach. Fot. Jerzy Erdman (www.ch24.pl) 4 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 4 Podkreślam, nie występujemy przeciwko zwykłym żołnierzom radzieckim, wśród których byli zarówno ludzie wielkiej odwagi, jak i gwałciciele czy złodzieje rowerów i zegarków, rozumiemy, że zachowanie i zdziczenie tych ostatnich było niczym innym, jak pokłosiem funkcjonowania w zwyrodniałym reżimie komunistycznym, który na wolność jednostkową nie pozostawiał miejsca, a godność osoby ludzkiej stawiał zawsze poniżej idei internacjonalistycznej rewolucji robotniczej, głęboko zakorzenionej w atawistycznej nienawiści do idei chrześcijańskich. W 2011 roku nasze działania i nasza petycja dotycząca zmiany treści napisu na pomniku Bohaterom ZSRR spotkały się z uznaniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie oraz Wydziału Obywatelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, niestety nie miało to przełożenia na decyzje i zachowania członków Rady Miejskiej w Chojnicach i burmistrza Arseniusza Finstera. Stowarzyszenie Arcana Historii Szanowna Redakcjo! W numerze 02/2012 „Pomeranii” ukazał się artykuł polemiczny pana Brunona Heringa do recenzji pana dr Tomasza Rembalskiego książki pt. „Heringowie”. Pan Brunon Hering w swojej odpowiedzi na recenzję między innymi opowiada o początkach swoich poszukiwań genealogicznych, zarzucając Pomorskiemu Towarzystwu Genealogicznemu merkantylizm. Oświadczamy, że Pomorskie Towarzystwo Genealogiczne działalności o takim charakterze nie prowadzi. Z poważaniem Prezes Zarządu Pomorskiego Towarzystwa Genealogicznego Janusz Pawelczyk pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:27 polemika O „Tekach Kociewskich” jeszcze słów kilka TOMASZ ŻUROCH-PIECHOWSKI Moja recenzja piątego numeru „Tek Kociewskich” doczekała się odpowiedzi Michała Kargula i Krzysztofa Kordy, redaktorów tego periodyku („Pomerania”, nr 3/2011). Ponieważ część wyrażonych tam opinii przypisuje mi poglądy, których nie formułowałem, zmuszony jestem do ponownego zabrania głosu. Tytuł mojego artykułu „Teki Kociewskie – trudna droga do ideału (po kaszubskim trupie?)” został przez Autorów opacznie odczytany. Na podstawie lektury dyskusji podsumowującej IV Kongres Kociewski wysnułem wniosek, że dla wielu dyskutantów najlepszym wytłumaczeniem kociewskich niepowodzeń są... kaszubskie sukcesy. Nigdzie natomiast nie wskazywałem, że za ten stan rzeczy odpowiada redakcja „Tek”. Zgadzam się z pozytywną oceną współpracy Oddziału Kociewskiego ZKP w Tczewie ze środowiskami kaszubskimi. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w kręgach działaczy kociewskich jest to raczej wyjątek niż reguła. Postawę zachęcającą do konfrontacji kociewsko-kaszubskiej starałem się napiętnować, celowo nie przytaczając nazwisk, wierzę bowiem, że ludzie mogą się zmieniać – i to na lepsze. Redaktorzy „Tek” nie są pewni, jaki ideał pisma regionalnego „się marzy” niżej podpisanemu, dopowiem więc: powinno być to pismo dobrze zredagowane. Zaletą „Tek” jest to, że gromadzą artykuły ciekawe, wadą, że ich poziom jest nierówny. Mogłoby to zostać wyszlifowane w bardziej wymagającej (od autorów) obróbce redakcyjnej. Zarzut, że niżej podpisany „jak najbardziej naukowo zredagowaną dyskusję chciałby sprowadzić do formuły gazetowego wywiadu, w którym pomija się wszystko, co nie odpowiada redaktorowi (...)”, jest strzałem kulą w płot. Supozycja, że dziennikarzowi przeprowadzającemu wywiad wolno wszystko, jest niedopuszczalna, ponieważ elementarny szacunek dla rozmówcy wyklucza możliwość manipulowania jego wypowiedziami. Dalej Autorzy wyrazili przypuszczenie, że Piechowski chyba nigdy „nie spisywał i nie redagował takiej dyskusji, bo wtedy miałby świadomość, jak wiele pracy redakcyjnej zostało włożone, by osiągnęła ona ostateczną postać (...)”. I ten argument nie jest do końca trafiony. Odsyłam do: „Klio. Czasopisma Poświęconego Dziejom Powszechnym”, nr 1 (2001), gdzie znajduje się (na s. 214–225) dokonane przeze mnie streszczenie spisanych z taśmy wypowiedzi kilkudziesięciu dyskutantów biorących udział w dwudniowej konferencji naukowej „Między Wschodem a Zachodem. Z dziejów Polski czasów nowożytnych” (pełny zapis dyskusji byłby niestrawny dla odbiorcy tekstu). Przyjmuję do wiadomości informację, że dyskusja odnotowana w „Tekach” nie zosta- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 5 ła spisana z taśmy dosłownie, jednak w tym wypadku czytelnikom wyszłyby na dobre znaczne skróty powtarzających się wątków, o czym już wspominałem. Autorzy niesłusznie nazwali postulat profesjonalizacji (także finansowej) pisma postawą „pseudokapitalistyczną”, gdyż jest ona po prostu kapitalistyczna. Pisanie to taka sama praca jak kopanie rowów, tyle że za pomocą innych narzędzi, i tak samo wymaga zapłaty. Na koniec wypada wyrazić zadowolenie, że Redaktorzy „Tek Kociewskich” obie-cali, iż dołożą wszelkich starań, by poziom pisma był jak najwyższy. Trzymam za słowo i deklaruję wolę dalszej współpracy, ponieważ już została ona między nami nawiązana. 5 2012-03-30 20:10:28 Òbezdrzóné Telewizja Teletronik, Teletronikowa Klëka, 10.03.2012 Profitë z kaszëbiznë Sztërdzescë jeden zdającëch maturã z jãzëka kaszëbsczégò w tim rokù, to je dëcht rekòrd, bò w zeszłim bëło jich ledwò jednôsce. Dzysô jãzëk kaszëbsczi przeżiwô prôwdzëwé òdrodzenié (...). Jak przekònywô naji szkólnô kaszëbsczégò jãzëka Jolanta Czerwińskô, ta nôùka nie je òstatno czësto dlô satisfakcji, ale téż za tim jidą profitë. [JC] Młodzi mają teraz taką świadomość tej kaszubszczyzny, że ona może się im przydać na przyszłość. I to właśnie będzie procentować w tym, że ludzie młodzi będą mówić po kaszubsku (...). Kaszubistika na Gduńsczim Ùniwersitece, sztudia doktorancczé a téż branża turisticznô – bò turistã przëcygô to, co niecodzenné, a tim jãzëk kaszëbsczi na pewno je. Czë frantówka na Euro 2012 mdze pòchòdzëc z Kaszëb? Mòże tak sã stac, bò ùtwór Mareka Tetericza z ���������� Sëtna, zatitułowóny „Biel i czerwień“ zadostôł sã do finału, jaczi òdbãdze sã pòd kùńc tegò miesąca w Warszawie (...) a Marek chce biôtkòwac sã do kùńca. Sóm autór gôdô, że to je wiôldżé wëapartnienié nalezc sã kòl taczich mùzycznëch gwiôzd, jak Maryla Rodowicz czë Wilczi. Wastã Mareka dopingòwac bãdze rodzëna i sąsadze, np. Môrcën Górecczi. [MG] Myślę, że piosenka znajdzie uznanie wśród fanów (...). Myślę, że Kaszubi będą dumni z takiego wykonawcy, jakiego tutaj, właśnie w Sitnie mamy. „Jak to piérwi bëło, czyli gmina Stężyca w kolorze sepii“ – tak nazywô sã albùm wëdóny nié tak dalek temù, przez Andrisa Klasã z Òstrowa. Nalezc w nim 6 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 6 mòżemë stôré òdjimczi, na chtërnëch òbôczimë, jak to toczëło sã żëcé codniowé mieszkańców gminë. Albùm baro jinteresëje mieszkańców (...). Pòmëslënk na wëdanié albùmù narodzył sã ju jaczis czas temù. Pierszô czãsc òstała dobrze òdebrónô, tak tej nalazła sã i drëgô. [AK] Interesuje mnie taki regionalizm geograficzny. Wcześniej pisałem też foldery. Poznawałem naszą parafię, naszą gminę, pisząc z młodzieżą różne opracowania. Widziałem, że ludzie posiadają i wiedzę, i mają też różne dokumenty, zdjęcia. Ludzie umierają, stwierdziłem więc, że warto te ślady, te dowody przelać na papier. Ùczëté Radio Gdańsk, Klëka, 7.03.2012 Głosëjemë na kaszëbsczé platczi! Czile kaszëbsczich artistów nalazło sã w kònkùrsu Pòlsczégò Radia na folkòwy fonogram rokù „Wirtualne Gęśle”. (...) Jaż dwie kaszëbsczé platczi a téż jedna składanka, na jaczi nalezc jidze jeden kaszëbsczi dokôz, biôtkùją sã w tim kònkùrsu. Na nôbarżi prestiżowô w Pòlsce nôdgroda dlô folkòwégò fonograma rokù szansã mają „Kaszëbë joł” Damroczi Kwidzyńsczi, „Cassubia cantat” wëdónô bez Zôpadno-Kaszëbsczé Mùzeum w Bëtowie, a téż platka „Folk sie gro”, na jaczi ùczëc jidze m.jin. kaszëbsczé karno Bubliczki. (...) Nôdgroda przëznôwónô je przez jinternautów, jaczé weleją w séce. Do wzãcô ùdzélu w welowanim zachãcywô Jaromir Szréder, ùdbòdôwca platczi „Cassubia cantat”. [JS] (...) Baro bãdzemë wdzãczny za kòżden głos òddóny na naszą platkã. (...) To, że òna je w tim kònkùrsu, je dlô naji baro wôżné, bò jidze téż w swiat to, że mómë na Kaszëbach taczé folkòwé dzejanié, mëszlã, że dosc òrginalné. (...) Wiãcy wiadłów ò kònkùrsu nalezc jidze na starnie www.gesle.folk.pl Radio Gdańsk, Klëka, 8.03.2012 Bãben mùszi bëc, cobë bëło dalek czëc Dwie trąbczi, pùzon, saksofon a bãben, to le wëjimk jinstrumentów, jaczé ùczëc jidze, czedë graje dãtô òrkestra z Lëpùsza. Kapelã Redota twòrzą młodi lëdze. W założenim karna a kùpienim kaszëbsczich ruchnów pòmógł nama môlowi part KPZ – gôdô kapelmistrz Redotë Sebastión Narloch. [SN] Kapela pòwsta m.jin. dzãka staranióm pani Barbarë Lemańczik, chtërna sã zwrócëła do mie, cobë stwòrzëc w Lëpùszu taką kaszëbską kapelã, jakô dzejała czedës, dwadzesce lat temù, ù nas. (...) Radio Kaszëbë, Klëka, 9.03.2012 Czekawi ôrt ùczeniô sã „Superùczéń” – ùdba pòd taczim zéwiszczã pòkaza sã w szkòłach gminë Kòscérzna. Terô warô rekrutacjô bëtników, dlô chtërnëch rëchtowóné są dodôwné zajimniãca, m.jin. z anielsczégò a matematiczi. Gmina dosta na to bez mała milion złotëch z Europejsczégò Spòlëznowégò Fùnduszu. Superùczniã mòże bëc kòżdi młodi mieszkańc gminë Kòscérzna, chtëren je ze Zrzeszë Szkòłów w Wąglëkòjcach, Wiôldżim Pòdlesym abò Skòrzewie. Zajimniãca robi sã na czekawi ôrt. Westrzód metodów są rozegracje, zôbawa, kònkùrsë a doswiôdczenia, mùltimedialné zajimniãca, a do tegò kùrs chùtczégò ùczeniô sã. Dlô nôlepszich bãdze téż Letny Jãzëkòwi Kùrs. W szkòłach robi sã ju jinfòrmacjowé pòtkania dlô ùczniów a starszich. Radio Kaszëbë, Klëka, 13.03.2012 Przedkòwsczé jestkù w stolëcë Ùczniowie z Przedkòwa òb czas rëchtowaniô jestkù. Ùczniowie Zrzeszë Weżigimnazjowëch Szkòłów w Przedkòwie zrëchtëją pôłnié dlô Pierszi Damë. Dobëlë òni w kònkùrsu pòd titlã „Zwëkòwé Wërobinë – Nowòczasnô Pòlskô Kùchniô”, chtëren w sobòtã béł w Warszawie. Zrëchtowóny przez nich krzanowi sérk na karmelizowóny czwikle, pieczóné piersë z gòłąbka z szekòladowim puree, a lodë z gãsy wątrobë z kaszëbską malëną pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:30 z drugiej ręki nôbarżi widzałë sã kòmisjë òb czas rozegracjów. Bëtnikama kònkùrsu bëło 10 szkòłów z 5 wòjewództwów, w tim jaż 5 z pòmòrsczégò. Òkróm Przedkòwa swòje karna miałë téż Kłanino, Rëmiô, Serakòjce a Stołpskò. Jury dôwało bôczenié midze jinyma na zwëskiwanié ze zwëkòwëch wërobinów w tradicjowi kùchnië, szmakã a ùdbã. Kònkùrencjô bëła wiôlgô, równak naji ùczniowie bëlë nôlepszi – gôdô Kazmiérz Klas, direktór Zrzeszë Weżigimnazjowëch Szkòłów w Przedkòwie. (...) Dobëwcowie – to je Agata Kaszëba a Grzegórz Miotk – zrëchtëją terô pôłnié w Prezydencczim Pałacu dlô Pierszi Damë a ji gòscy. Co wicy, dobëwcowie pierszich trzech môlów przez miesąc bãdą na szpecjalnych warkòwniach z méstrama kùchnie. Kònkùrs „Zwëkòwé Wërobinë – Nowòczasnô Pòlskô Kùchniô” robi Europejsczi Fùndusz Rozwiju Pòlsczi Wsë, a téż Slow Food Pòlskô. Radio Kaszëbë, Klëka, 14.03.2012 w Kartuzach. Sklep bùdinkù terô baro są zmienił. W zalach pòd zemią pòwsta klubòkawiarniô. Ùprawianié kòształo milion 100 tësący złotëch. Dëtczi bëłë z bùdżetów gminë Kartuzë, kartësczégò krézu, Europejsczi Ùnie, a téż z kreditu, chtëren wzãła parafia Wniebòwzãcô Nôswiãtszi Mariji Pannë w Kartuzach. Są ju wszëtczé rozsądzënczi, jeżlë jidze ò ùżiwanié môla. Kòntrola téż przeszła pòzitiwno. W niedłudżim czasu ògłoszony mdze kònkùrs na firmã, chtërna bãdze prowadzëc klubòkawiarniã, bò parafiô, a téż stowôra nie mògą dzejac na taczi ôrt – gôdô Zygmùnt Kąkól, przédnik Stowôrë Kartëskô Kòlegiata, chtërna razã z parafią zajimała sã ùprawianim Refektarza. [ZK] Chcemë, cobë béł to môl zéńdzeniów (...). Kawiarniã më zrobilë przede wszëtczim dlô letników, chtërny chcą òbzerac Kòlegiatã. Terô bãdą mòglë dłëżi zatrzëmac sã na môlu, wëpic kawã czë kùpic pamiątczi. Radio Kaszëbë, Klëka, 15.03.2012 Kôwka w klôsztornym sklepie Mdze artisticznô kaszëbskô szkòła Pò kòl 3 latach skùńczëło sã ùprawianié pòdzemiów stôrégò refektarza Je ùdba, cobë w Strzépczu, w gminie Lëniô, bëła Kaszëbskô Plasticznô Szkòła. Tak ùdbëlë so nôleżnicë Akademie Głodnica, chtërna wicy jak 20 lat temù jakno pierszô założëła szkòłã z kaszëbsczim jãzëkã. Dzysô Akademiô prowadzy ju trzë spòdlëczné szkòłë w gminach Lëniô a Kartuzë, w chtërnëch dzecë ùczą sã rodny mòwë. Nową ùdbą stowôrë je zrobienié Kaszëbsczégò Gimnazjum a Plasticznégò Liceum w likwidowónym Kaszëbsczim Liceum w Strzépczu. Równak mòże sã to nie zdarzëc, bò Przédnictwò Krézu w Wejrowie, chtërno zajimô sã bùdinkã, chce zrobic tam szkòłã dlô niefùlsprawnëch dzecy. Nimò to Akademiô Głodnica bãdze registrowac szkòłã, chce téż zrobic nabiér do artistnëch klasów, a na kùńcu mdze szëkac jinégò bùdinkù, w chtërnym nôùkã mògłabë sã zacząc – gôdô Witold Bòbrowsczi, chtëren ùdbôł zrobic szkòłã. (...). Jeżlë ùdô sã to zrobic, a registracjô szkòłë w Minysterstwie Kùlturë a Nôrodny Spôdkòwiznë pùdze dobrze, tej ùczenié w Kaszëbsczi Plasticzny Szkòle mòże zacząc sã ju latos, w séwnikù. W przińdnoce zrobią téż w tim môlu internat dlô młodzëznë z Kaszëb. Z dwutygodnika Kaszëbë Noc w mieścinie (z rubryki Od Bałtyku po Tucholskie Bory) Kościerzyna. Reporter postanowił sprawdzić, czym żyło miasto w nocy z 17 na 18 sierpnia. Okazało się, że na ulicach zauważył zaledwie trzech pijaków, z których jeden kilkakrotnie zapędzał się ulicą Gdańską do poczty i z powrotem, jak gdyby zdenerwowany swoim stanem. W budynku nr 2 na placu 1 Maja odbywało się prawdopodobnie wesele, a na ulicy Bieruta nr 6, na pierwszym piętrze, o północy piała jakaś madonna przy akompaniamencie podochoconych głosów. Poza tym spotkano 1 patrol milicyjny, który systematycznie przemierzał ulice tuż pod nosem reportera, 2 stróżów nocnych i 46 kotów. W Parku Miejskim nie spotkano żadnej parki, tylko o godz. 23.24 na ławeczce na rynku dwoje zakochanych przytulało się do siebie. Życia nocnego w Kościerzynie nie ma. (gol.) „Kaszëbë”, 1958, nr 17, s. 7 „Kaszubski express” (z rubryki Dlaczego?) Pszczółki. „Express kaszubski” to dziwaczny pociąg kursujący na trasie Pszczółki – Kościerzyna. Pół pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 7 biedy, że dziwaczny, gorzej, że pociąg ten od wielu lat liczy sobie zaledwie kilka (obecnie 4–5) wagonów, na domiar złego – częściowo towarowych. Gdy na stację w Pszczółkach przybywa pociąg z Gdańska, można zobaczyć masowe biegi z przeszkodami (przez tory). Ludzie na wyścigi pędzą do czekającego, ale niestety już zazwyczaj pełnego „expressu kaszubskiego”. Wreszcie „express” rusza. W niewygodnych wagonach (towarowych) ludzie tłoczą się jak śledzie w beczce. Czy DOKP ma naprawdę aż tak wielkie trudności ze zwiększeniem liczby wagonów na niektórych przeciążonych liniach kolejowych? A.W. „Kaszëbë, 1958, nr 18, s. 9 7 2012-03-30 20:10:31 miesącowô téma Kaszëbsczé akwarele To ksążka, jaczi w naszi pismieniznie donëchczas nie bëło. Żëwé swiôdectwò zajinteresowaniô swiatã i jegò problemama napisóné przez Kaszëbã z Rólbika. Wëdarzenia z 11 séwnika 2001 rokù w Americe i sparłãczoné z tim mëslë autora wcygają czëtińców do lekturë, ale téż jintelektualnëch miónków z samim sobą. 8 strëmiannika tr. do Kaszëbsczi Tawernë Mestwin przëszło wiele lëdzy, chtërny chcelë ùczestnic i ùzdrzec nôwiãkszégò z najich terôczasnëch piesniodzejów, znónégò gazétnika i kaszëbsczégò dzejarza, wastã Stanisława Pestkã. Swòje lëteracczé dokazë pùblikùje òn jakno Jón Zbrzëca. I pòd tim mionã wëdôł ksążkã, tim razã napisóną prozą. Nowi dokôz Zbrzëcë mô titel W stolëcë chmùrników i jak gôdôł prof. Cezari Òbracht-Prondzyńsczi, chtëren na pòczątkù zéńdzeniô wëgłosył chwôlącą mòwã (jaką cytëjemë niżi), 8 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 8 je czims, czegò jesz nie bëło w kaszëbsczi lëtëraturze: zbiérã cywilizacyjnëch esejów, pòzwónëch przez ùsôdzcã „akwarelama”. W ksążce nalazło sã jich kòl sztërdzescë. Ò czim òne są, mòże pòkazac chòcbë czile titlów: „Akwarela sacrum i profanum”, „Akwarela indiańsczi teskniącczi”, „Akwarela 11 séwnika”, „Akwarela wòjnowi Nômianë: Islam i Zôchód” czë „Akwarela strzasnieniô cywilizacjów”. Wedle prowadzącégò zéńdzenié prof. Józefa Bòrzëszkòwsczégò promòwónô ksążka Zbrzëcë, to zjiscenié snieniów Jana Karnowsczégò i m.jin. dlôte je baro dobrze, że ùkôza sã prawie w Rokù Młodokaszëbów. Lëdze zebróny w tawernie mielë téż spòsobnosc òszmakaniô snôżotë Zbrzëcowëch esejów, jeden z nich przeczëta Kasza Główczewskô. Pòtemù do głosu doszła redaktorka ksążczi Bòżena Ùgòwskô. I kù reszce wasta Stanisłôw Pestka pòdzelëł sã z nama czile mëslama ò zamkłoscë i jãzëkù swòji ksążczi. Gôdôł téż ò swiece, w jaczim żëjemë, ò naszi cywilizacje. Wszëtczim bëło żôl, czedë òprzestôł gadac... Redakcjô pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:32 miesącowô téma Mòwa prof. Cezarégò ÒbrachtProndzyńsczégò wëgłoszonô òb czas promòcji ksążczi „W stolëcë chmùrników“ Prezentëjemë nônowszą ksążkã Stanisława Pestczi. Zacznã òd samégò autora, bò żebë òtaksowac i achtnąc ten dokôz i jegò nadzwëkòwi môl w kaszëbsczi lëteraturze, je mùsz dac bôczenié na pòstacjã autora. Stanisłôw Pestka ùrodzył sã 8 łżëkwiata 1929 rokù we wsë Rólbik w chònicczim krézu, dze jegò òjc béł szkólnym. Te „wiejskò-jinteligencczé kòrzenie” w tim kònkretnym placu mają stolemny znaczënk nié le dlô żëcowi drodżi, ale i dlô wrazlëwòtë, wëòbrazni, jãzëka, pòstawów Jana Zbrzëcë. Dalszô nôùka to Kòscérzna i pòlonisticzné sztudia w Pòznaniu, a pózni robòta w rozmajitëch môlach na Pòmòrzim: w Lidzbarkù Warmińsczim i Słôwnie, w Gduńskù („Kaszëbë”, „Litery”, „Czas”, „Pomerania”), Bëdgòszczë, Szczecënie… Ta znajemnota Pòmòrzô z autopsji i z rozmajitégò czasu je baro wôżnô dlô òbzéraniô kaszëbsczich a pòmòrsczich sprôw i dlô ùtwórstwa – pùblicystnégò, kriticzno-lëteracczégò, lëteracczégò. I dlô spòlëznowégò dzejaniô, w chtërnym nalazło sã dwakrotné przédnikòwanié KPZ. Bëłobë równak felą mëslec, że skùtkã tak mòcnégò zakòrzenieniô, nawetka ùtarkniãcô w kaszëbskòpòmòrsczich sprawach bëło ògreńczenié S. Pestczi w jegò jintelektualnëch szëkbach, rozmëszlaniach… Ksążka, jaką prawie promùjemë, je tegò nôlepszim przikładã. Mògã rzeknąc, że tã ksążkã jesmë znelë. Z wczasni pisónëch lëstów z Americzi, z wielnëch gôdków, òpòwiesców, wspòminków. Z kòżdim pòstãpnym, mni abò barżi leżnoscowim pòtkanim, jesmë dostôwelë wicy chãcë, lësztu i nôdzeji, że òna pòwstónie. I hewò je… Czej zdrzimë na niã fòrmalno, to skłôdô sã òna z 4 dzélów, z chtërnëch nôbarżi rëmny je pierszi – złożëłë sã na niegò 24 „akwarele” (a wespół je tëch „òbrôzków” 38). Mëszlã, że pòzwanié jich akwarelama to célowé stilisticzno-kònstrukcyjné dzejanié. Autór jakbë chcôł nama rzeknąc z jedny stronë, że to prawie òbrôzczi… A z drëdżi, że to òbrôzczi tipòwé dlô techniczi akwareli: letczé, jakbë rozwòdnioné, niewiôldżé, bez nacéchòwónëch òstro kònturów, stosëjącé barżi farwną plamã niżle sztriszkã, w chtërny jedna farwa delikatno przechòdzy w drëgą… Czë kòżdi tak to òdbierze? Czë w kòżdim placu? Ale rzeknąc, kùli je tëch „òbrôzków”, to jesz nick nie rzeknąc. Chcemë zacząc òd tegò, że to robòta z jedny stronë baro rzesznô, skòncentrowónô na témie: Amerika òb czas przełómaniô, dotkniãtô céchã wëdarzeniô, jaczim béł atak z 11 séwnika 2001 rokù. Czej to czëtómë, wiémë ju, co sã dzejało pózni. I… jak to ju dôwnô historiô. A tec tak wcyg blëskô, tak wcyg wrôcającô, chòcle przez wëdarzenia, chtërne ùrëszniła. Z drëdżi stronë prawie na skùtk tegò distansu je to dokôz pòdjimający szerszą refleksjã, ju nié tak gòrącą, nié tak emòcjonalno pòbùdzoną. Chòc przecã tëch sztërków emòcjonalnégò przeżëcô je tu tak wiele! Są stronë trudné, pòrësziwającé, wzrëszającé… Dało sã to autorowi ùdostac téż przez apartné kònstrukcyjno-stilisticzné dzejanié. Je to wej dokôz baro rozmajiti, stilisticzno złożony, kùńsztowno zbùdowóny. Je tu wszëtkò w pasowny propòrcji: dniownik z rézë, wspòminczi z retrospektiwnym distansã, elementë repòrtażu, historiczné céchùnczi. Przede wszëtczim je to esej: filozoficzny, esteticzny, môlama pòlitologiczny, czë nawetka cywilizacyjny. Esej, z chtërnym donëchczas w kaszëbsczi lëteraturze jesmë ni mielë do ùczinkù. Esej, jaczi przëbôcziwô dobëca pòlsczégò eseju, tegò spòd znakù „niespiesznego przechodnia”, to je Jerzégò Stempòwsczégò. Czedë jem to czëtôł (i òbzérôł òdjimczi), przedstôwiôł jem so prawie wastã Stanisława jakò taczégò niepòspiéwnégò piechtnégò, chtëren wiele widzôł, pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 9 wiele przeżił, a jesz wicy przemëslôł. I terô przëzérô sã temù dzywnémù a nadzwëkòwémù môlowi: Americe i ji drżéniowi, to je Nowémù Jorkòwi. Takô prawie fòrmùła pòzwòliwô bëc autorowi përznã „zataconym”. To nie je tekst, w chtërnym autór je na pierszim planie, w chtërnym je skòncentrowóny na sobie, na swòjich przeżëcach. Z tegò pòzdrzatkù je to tekst baro…nienowòczasny. Baro daleczi òd tegò, co panëje w òbgôdkach dzysdniowi kùlturë, dze prawie pòkazywanié sebie bùten, wëcyganié swòjégò bëna, przeżëców je nôwôżniészé. Nas to nie dzywùje, bò wiémë, że wasta Stanisłôw, chòc pòéta, nijak nie je przez to egòcentriczny. A ju do czësta nie je człowiekã, co dzeli sã w prozatorsczich fòrmach swòjima „emòcjonalnyma wątpiama”. Mómë tu tej wiele òsobistëch przemësleniów, wspòminków, nawetka tam-sam wzrëszeniów, ale je to wszëtkò baro wstrzëmòwné, niejinwazyjné i nie òbcãżiwô czëtińca. Wasta Stanisłôw barżi gôdô: nie przeżiwôjta tegò ze mną, le pòmëslita, pògadôjta ze mną, chcemë sã docëgac – co z tegò wszëtczégò wënikô!? Dlôte tak wiele tu ò lëdzach, wëdarzeniach, môlach, dejach… Równoczasno nalézemë nawleczenié do ti pierwòszny fòrmë w kaszëbsczi lëteraturze – do dialogù. Ale… jak to daleczé òd dialogów, chtërne prowadzył Cenôwòwsczi Kaszëba z Pòlôchã. Tu są dialodżi, czãsto rozbùdowóné, midzë dwùma Kaszëbama – jednym, chtëren jakò pòchwôtny, ale niepòspiéwny òbzérôcz przëbéł za Wiôlgą Wòdã prawie krótkò przed wëdarzenim przełómòwim w dzejach Americzi (i swiata), a z drëdżi stronë – drëchã z dôwnëch lat redakcyjny wespółrobòtë w „Kaszëbach”, to je Strumianã. Te dialodżi, jich rówizna, jakòsc argùmentacji, témë są znanką tegò, jaczi jintelektualny rozwij mają za sobą Kaszëbi. Z drëdżi równak stronë rozëmnota, wstrzëmòwnota, kònkretnosc są tim, co nawlékô do bòhatéra Cenôwë. Në i są te dialodżi 9 2012-03-30 20:10:33 miesącowô téma Stanisłôw Pestka òb czas promòcji w Mestwinie. Òdj. D.M. nawleczenim do anticzny tradicji, dze prawie w dialogù rozsądzywało sã ò fùndamentalnëch problemach. I jesz jedno – S. Pestka w ti ksążce ni mô zabëté, że nôwôżniészim jegò pòwòłanim je pòézjô. Je wej w tim dokazu pòézji wiele. Òsoblëwie pòrësziwającëch tłómaczeniów, pòéticczich wëpòwiesców zwëczajnëch lëdzy dotkniãtëch doswiôdczenim 11 séwnika. To jedne z nôbarżi òstôwającëch w sercu dzélów ksążczi. W tim môlu mùsz je pòdczorchnąc stolemną lëteracką i jintelektualną kùlturã autora! Donëchczas nalôżało to wëraz òsoblëwie w pòéticczim ùtwórstwie, w pisónëch dôwni lëteracczich céchùnkach, téż w pùblicystice. Ale colemało òdnôszało sã to do problematiczi najégò kaszëbskò-pòmòrsczégò òkrãżô, tej-sej téż sprôw Pòlsczi, pòlskòniemiecczich òdnieseniów. A terô – mógłbë jem rzeknąc: KÙ RESZCE! To, co òd lat towarzëło nama przë wielnëch zéńdzeniach i òbgôdkach: żëwé swiôdectwò zajinteresowaniô swiatã, jegò problemama, dzysdniowòscą w całim ji cywilizacyjnym, kùlturowim, pòliticznym, dejowim, religijnym zapëzglenim. Nie bëło taczi témë, jakô nie wëwòłałabë jaczis czekawi refleksji wastë Stanisława! Je widzec, że mësla krążi pò nôbarżi 10 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 10 rozmajitëch òbéńdach, że czekawòsc prowadzy gò na mëslowé pòkùszenié, że wcyg i wcyg wôrt mëslec, damic, pëtac i słëchac. A tuwò je wasta Stanisłôw nadzwëkòwò spòsobny! I w ksążce w pôrã môlach téż to nalézëmë: nadstôwiô ùcha! Nôbarżi przemôwiô do mie òbrôz wastë Stanisława, czedë wchôdô do wiôldżi ksãgarni Barnesa & Nobla i sznëkrëje westrzód pòlëców, bierzącë do rãczi to, co gò prawie zaczekawi. Przësôdô, przezérô, czëtô, pòpijô kôwkã… I nadsłëchiwô – szkòda, że w plejadze tak wiele jãzëków swiata nie bëło mù dóné ùczëc w tim môlu „mòwë Kòwalsczich”. A mùsz je scwierdzëc, że autór szukô za rozmajitima pòlsczima (i kaszëbsczima) szlachama. Ale bënômni nié dlôte, żebë pòdskacëc swòjã nôrodną bùchã. Czësto jinak – wërobioné na gruńce kaszëbskò-pòmòrsczi pùblicysticzi kriticzné czëcé i tuwò je bezzmiłkòwé! Jak wiele tu baro trôfionëch (i môlama smùtnëch) òbzérków, analizów i òbgôdków pòswiãconëch Pòlôchóm w USA. Dze sedzy zdrzódło naji słabòscë – nad tim rozmiszlają prowadzącë ze sobą dialodżi dwaji Kaszëbi, z chtërnëch jeden òd lat zajimô sã pòmôganim pòlsczim szkòłóm w całëch Stanach, a tej mô wiele bezpòstrzédnëch dónëch ò tim, jak wëzdrzi stojizna. Drëdżi rozmieje stôwiac pasowné pitania: skòrno ni ma bùtnowëch ògreńczeniów, to czemù më sami nie rozmiejemë wëzwëskac szansów, jak to robią jiny? Jaczi to znanczi naszi mentalnoscë, chtërne nalôżają czasã jaż karikaturalny wëraz w warënkach emigracji, są przëczëną tegò, że nie jesmë w sztãdze zbùdowac òkrãżô (spòlëznowégò, pòliticznégò, biznesowégò), jaczé bëłobë òdbicym najich demògraficznëch mòżlëwòtów. To jedne z nôczekawszich dzélów ksążczi, z chtërnëch wniosczi wëchôdają bùten za pòlskòamerikańsczé òdniesenia. To gwës ksążka czësto apartnô, nadzwëkòwô w naji lëteraturze. Mòżna rzeknąc: Kaszëba za Wiôlgą Wòdą. Ale to nie je „Kùlombòszów Krësztof, co òdkrił Hamerikã”. To czekawi swiata, wrazlëwi i mëslący jintelektualista zagłãbiony w centrum swiata, chòc pamiãtô ò swòjich kòrzeniach, spôdkòwiznie i doswiôdczenim. Przëzérajacy sã Americe żëwò, ale i rozwôżno. Òdczëtëjący bùchã Americzi, ale i zdrzący na niã kriticzno, z distansã. Widzący wiôldżé patrioticzné pòrëszenié, ale pamiãtający ò cemniészich stronach historii (i dzysdniowòscë) Americzi. Rozmiejący téż jic na miónczi z ji mitama, wskôzywający na jich fùnkcje (i lëteracczé ruchna). Dlôte téż robi analizã chòcle mitów sparłãczonëch z Dzëczim Zôpadã, pòczëcym cywilizacyjny misji i żëcym kòlonistów, z American Dream, rolą pòspólnotë, a téż znaczënkã wòlnotë pòjedinczégò człowieka. Pòdjimô refleksjã nad mentalnoscą Amerikónów, z jich apartną religijnoscą i wëmieszanim kùpiecczégò etosu ë terôczasnégò kònsumpcjonizmù. Baro czekawò rozwijô téż chiliasticzną mëslã i òpisywô katastroficzné zgrôwë. Przedstôwiô szëkanié nowëch pòdskaceniów w rësznoce New Age, ale téż pòdjimô wëchôdającą za czësto amerikańską mëslã refleksjã nad Jislamã i jegò rolą w terôczasnym swiece. Widzy téż zachòdzące pòzmianë w òbëczajnoce i dzysdniowi kùlturze (chcôłbë jem pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:34 miesącowô téma ùzdrzec wastã Stanisława, jak przëzérô sã… paradze gejów i lesbijków; jegò òpisënk je baro czekawi, a przë tim felëje w nim tóniégò mòralizowaniô, chòc równoczasno z letką jironią pòkazywô smiésznosc niejednëch zachòwaniów). I jesz jedno – jem pòdczorchnął, że w ksążce ti widzec wiôlgą lëteracką i jintelektualną kùlturã. Chcã jesz dodac: to je baro erudicyjnô rzecz! Kùli tu sã przewijô i jaczich pòstacjów: Branko Cirlič, Seymour Lipset, Octavio Paz, Josif Brodski, Whalt Whitman, Dżalal ad-Din ar-Rumi, Roberto Salvadori, John Dewey, Jerzy Lechoń, Italo Calvino, Thomas Jefferson, Thomas Merton, Erazm z Rotterdamù, Benjamin Barber, Nikołaj Bierdiajew, Włodzimierz Sołowiow, Jean Baudrillard, Claude Levi-Strauss, Alexis de Tocqueville, Franz Fanon, Feliks Gross, Oskar Halecki, John Stuart Mill… A jak wiele tu òdwòłaniów do lëteraturë, mitologii, historii, architekturë, filozofii. To z gwësnotą nie je rzecz, jaką sã dô przeczëtac w gòdzënã. Òna brëkùje starë i robòtë. Do dialogòwaniô z autorã mùsz je miec znajemnotã swiata deji, mitów, religii i wiôldżich debatów slédnëch lat, chòcle kòncepcji Samuela Huntingtona „zderzeniô cywilizacji” czë wiôldżi debatë, jaką wëwòła jegò pózniészô ksążka Who Are We? (Kim jesmë?), chtërna je m.jin. kritiką pòliticzi wielekùlturowòscë zjiscywóny w USA). Òkróm te debatë ò midzëreligijnym dialogù i procesach sekùlarizacji, a téż ò rolë religii w terôczasnym swiece, òsoblëwie na przikładze jislamù. To z całą gwësnotą jedna z nôczekawszich ksążków, chtërne w òstatnëch latach ùkôzałë sã ò USA w Pòlsce, a bëło jich przecã wiele. Mòżemë bëc bùszny, że taczi dokôz pòwstôł. Żebë sã leno na bùsznoce nie skùńczëło – chcemë czëtac i wzyc sã do robòtë, żebë towarzëc wasce Stanisławòwi w jintelektualnëch wanogach – za òceanã i tu na Kaszëbach a Pòmòrzu. Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi Òdemkłé Chmùrniczi Wiãcy pół stalata Jón Zbrzëca ùsôdzô wersë w rodny mòwie. W stolëcë chmùrników je òsoblëwim pòdrachòwanim jegò lëteracczi kaszëbiznë. P I OT E R DZ E K A N O W S C Z I Wasta Stanisłôw pisze pò kaszëbskù òd 1958 rokù. Òd negò czasu jãzëk jegò dokôzów zmieniwôł sã, zbògacywôł (wôrt przeczëtac pòdrachòwanié prof. Jerzégò Trédra*). Z zaczątkù barżi pòd cëskã ùtwórstwa Jana Kôrnowsczégò i jegò rodny pôłniowi gôdczi, pózni corôzka barżi czerpôł ze słowiznë Zrzeszéńców, òsoblëwie Jana Trepczika. Jakno ùtwórca wrażlëwi na słowa, sóm téż doszmërgnął do kaszëbsczégò słowôrza niejedną nowiznã, niejedno z jinszich jãzëków skaszëbił. To baro òdemkłé rëchtowanié lëteracczi kaszëbiznë. Zdrzódłã bëła tradicyjnô rodnô mòwa, kò téż tradicjô kaszëbsczi lëteraturë, a to wszëtkò mòdernioné swòjima nowiznama. W Chmùrnikach Jón Zbrzëca dali jidze tą stegną. Do swòjégò jãzëka dokłôdô téż kąsynk z Kaszëbsczégò słowôrza normatiwnégò Eugeniusza Gòłąbka. To, że wasta Stanisłôw na mòc nie trzimô sã niżódnégò zdrojù, sprôwiô, że jegò słowizna skrzi sã bògato, farwno, rozmajito. Ta storakòsc nie òsta przërëchtowónô sama dlô se, jałowò. Kò temë, za jaczé bierze sã Jón Zbrzëca, òd lëtczich nie są. Z ti leżnoscë pòtrzébuje co wiãcy jak le do òpisaniô prosti codniowiznë. W naddôwkù autor Chmùrników mô starã nié leno ò to co, ale téż, jak rzecze. Chto jak chto, ale prawie Òn rozmieje, że dobri tekst brëkùjë dobri sztilisticzi, dżibkòscë, bògatosłowiô. Temù, czej czëtómë jegò wersë, nie robi sã nama mgło, nie jesmë jich nabledniony. Në, je w tim téż zawdzãka Zbrzëcë pòétë, chtëren w chmùrnikòwëch akwarelach prôw- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 11 dac òddôł pióro Zbrzëcë esejisce, tec nié do czësta. Wedle tegò co sztócëk mòżemë òddichnąc òd cãżczi temë, abò lepi jã zmądrzëc. Òkróm pòrozszmërgónëch pò całim dokôzu wiérztów autor bédëje nama téż dosc tëli sztëczków pòéticczi prozë. W Chmùrnikach autor zrobił cos jesz. Dlô rodny mòwë ùdbôł gôrsc amerikańsczich nowiznów, jak tatkòwie abò òjcowie załóżcowie Americzi, chmùrnik, éra pòstnowòczasnô, zlepiszcze indiańsczich plemionów, złotorodné Eldorado. Mòżemë rzec, że to taczi fest pòstawienié lëteracczi rodnomòwny stopë na amerikańsczi zemi. Jem téż cekawi, czë chto z piszącëch wëzwëskô te wëstwòrzenia. Leżnoscë pewno sã nalézą, doch Kaszëbi za wiôlgą wòdą corôz czãscy pòzérają na zaòstałëch w stôrim kraju półbracynów, rachùjącë na òdwdzãkã. A jakno nôwiãkszô kaszëbskô diaspòra mòże sã dożdają wiãkszégò zajinteresowaniô naszich lëteratów a gazétników. Na kùńc równak barżi cekawim jawi sã òdpòwiesc na pitanié: czë „òdemkłé” Zbrzëcowé mòdło lëteracczi kaszëbiznë, farwnota jãzëka i stara ò jegò wësoką rówiznã mògą sã ùwidzec, bëc przëcygającé dlô młodszich pòétów, prozaików, gazétników? Wedle mie nié leno to, òne są nama baro brëkòwné. *Jãzëk ùtwórstwa Jana Zbrzëcë béł ju temą pôrã dokôzów. Ze slédnëch wôrt przeczëtac prof. Jerzégò Trédra „Kaszubszczyzna Jana Zbrzycy” i prof. Jowitë Kãcyńsczi „Słowotwórcze bogactwo języka Jana Zbrzycy” (w: Z zaborskiego matecznika. O Stanisławie Pestce – Janie Zbrzycy, Instytut Kaszubski, Gdańsk 2008). 11 2012-03-30 20:10:35 Rok Młodokaszubów Młodokaszubi z Zaborów, Gochów i ziemi bytowskiej Z ruchem młodokaszubskim byli związani miłośnicy Kaszub wywodzący się z różnych stron tego regionu. Z Zaborów pochodził Jan Karnowski, ale warto przypomnieć także innych zaborskich Młodokaszubów, z samych Brus wywodzi się ich aż czterech. Warto również pamiętać, że prezesem Towarzystwa Młodokaszubów był Ignacy Cyra z ziemi bytowskiej, a na Gochach pracowali należący do tej organizacji księża. K RZ YS Z TO F KO R DA Od koła studenckiego do Młodokaszubów Jednym z etapów, które doprowadziły do powstania ruchu młodokaszubskiego, była działalność koła kaszubologów. To koło studenckie założone w pelplińskim seminarium wywarło duży wpływ na postrzeganie kaszubszczyzny. Powstało w 1908 roku, kiedy do Pelplina trafił kleryk Jan Karnowski, urodzony w Czarnowie niedaleko Brus. W pracy koła uczestniczyli przede wszystkim studenci z Kaszub. Kilku z nich pochodziło z Zaborów, z parafii bruskiej. Widać w tym wpływ Jana Karnowskiego, koledzy studenci znali się z pewnością od lat i postanowili razem pogłębiać zamiłowanie do rodzinnych stron. Z koła kaszubologów wywodziło się wielu przyszłych Młodokaszubów. Karnowski zachwycił się kaszubszczyzną podczas studiów w Pelplinie. W swoich wspomnieniach pisał: „kaszubszczyzna, dotychczas tak poniżana i wzgardzona, ukazała mi się we wspaniałym świetle dziejowym, jako samodzielna gałąź języków słowiańskich, samoistny twór i wykładnik duszy kaszubskiej. Chodziłem przez pewien czas jak we śnie; nie mogłem się z jednej strony pozbyć marzeń o minionej wspaniałości pomorskiej, a z drugiej strony 12 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 12 nasuwały mi się dręczące pytania: jakie konsekwencje z tego faktu odrębności kaszubszczyzny, ustalonej przez Ramułta w tak przekonywający – jak mi się wtenczas wydawało – sposób, należy w obecnej dobie wysnuć, a w szczególności – jak ten fakt pogodzić czy uzgodnić z nowoczesną kulturą polską, którą oddychamy. Muszę wyznać, że problematu tego od razu rozwiązać nie mogłem i długo nad nim się głowiłem, aż doszedłem do kompromisowego rozwiązania (…)”. Kaszubolodzy wygłaszali podczas spotkań referaty i dyskutowali nad nimi. Jak wskazał Andrzej Bukowski w Regionalizmie kaszubskim, Karnowski podczas jednego z takich odczytów stwierdzał, że Polska ma „wielkie i niezaprzeczone prawa do Kaszub”, że „negacja tych praw i zerwanie tej spójni politycznej byłoby zgubą dla Kaszub. Prawa te polegają na tym, że prawo dynastyczne przeszło legalnie na królów polskich, 2. lud Kaszubski był przez 600 lat realnie i idealnie związany z Polską, 3. z Polski przyszło chrześcijaństwo i kultura na Pomorze i Kaszuby, 4. z Polski przyszło prawo i ustawy handlowe, 5. z Polski przyszedł język piśmienny literacki polski, który dzisiaj panuje w kościele”. „Kultura polska – konkludował – powinna więc zwyciężyć na Kaszubach. Ale zwyciężyć może tylko wtenczas, jeśli oprze się na pierwiastkach iście ka- Jan Karnowski. Zbiory Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk, sygn. AL III 46 szubskich, nawiąże do starych tradycji historycznych i nasilać się będzie kaszubskim duchem”. Młodokaszubi podzielali te poglądy i postanowili wprowadzać pierwiastki szczepowe kaszubskie do kultury ogólnopolskiej pod hasłem „Co kaszubskie, to polskie”. Prezes z Bytowa Zdaniem Andrzeja Bukowskiego to dzięki kaszubologom „klerycy, w przyszłości księża, zaznajomiwszy się w seminarium ze sprawą kaszubską, stanowili, nie jak za czasów Cenowy, główne źródło oporu, lecz przygotowany zastęp odbiorców »Gryfa« i głoszonych w nim idei, kilku zaś z nich weszło do szeregu pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:35 Rok Młodokaszubów czynnych jego współpracowników”. Okazało się, że rzeczywiście księża z koła kaszubologów byli dobrymi ambasadorami kaszubszczyzny i animatorami kultury w swoich parafiach. Duchowni stanowili przed stu laty znaczną część inteligencji. Mieli oczywiście duży wpływ na kształtowanie opinii społecznej w postrzeganiu kaszubszczyzny. Nie powinno więc dziwić, że w takich okolicznościach na czele Towarzystwa Młodokaszubów stanął Ignacy Cyra, ksiądz wywodzący się z ziemi bytowskiej. Ignacy Cyra (1856–1914) urodził się w Rabacinie niedaleko Bytowa. Uczęszczał do gimnazjum chojnickiego i w nim w 1879 roku zdał egzamin dojrzałości. Studiował teologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Należał do Towarzystwa Górnośląskiego. Studia kontynuował w Würzburgu i tam otrzymał święcenia kapłańskie w 1883 roku. Był wikarym w Drzycimiu, Komórsku, Konarzynach, Śliwicach, Wejherowie, administrował parafią Jastarnia. Od 31 marca 1891 roku był proboszczem w Drzycimiu. Angażował się w działalność organizacji polskich. Był uczestnikiem ogólnozaborowego ruchu polskiego, widział potrzebę „odrodzenia narodowego swych ziomków na bazie rozwoju rodzimej kultury kaszubskiej”, dlatego poparł Majkowskiego i zgodził się zostać prezesem Młodokaszubów. Niestety dwa lata później zmarł na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Zostawili ślad na Gochach Istotną rolę w ruchu młodokaszubskim odgrywał ksiądz Wacław Wojciechowski (1885–1937). Przyszedł na świat w Chełmnie. Po maturze studiował w Pelplinie oraz przez rok na Uniwersytecie Jagiellońskim (literaturę polską). W seminarium związał się z kołem kaszubologów, w którym był bardzo aktywny. Brał udział w zjeździe Młodokaszubów w Gdańsku w 1912 roku, a wcześniej w spotkaniach w Sopocie w 1909 roku i Kościerzynie w 1910 roku. Przez pewien czas pełnił obowiązki sekretarza redakcji „Gryfa”. Na zjeździe w Gdańsku wygłosił referat „O dotychczasowej pracy Młodokaszubów”. Wszedł do zarządu Towarzystwa Muzeum Kaszubsko-Pomorskiego, które powstało w 1913 roku w Sopocie. Z Gochami związała go praca duszpasterska. Przez pewien czas był bowiem wikarym w Borzyszkowach. Wówczas był tam proboszczem inny Młodokaszuba, ksiądz Albin Kroplewski. Wojciechowski pracował także w kilku innych parafiach na Kaszubach, m.in. w Wielu i w Dziemianach. Upowszechniał literaturę kaszubską, m.in. opracował na scenę utwór Majkowskiego „Jak w Kòscérznie kòscelnégò òbrelë”, dzięki czemu zespoły teatralne mogły wystawiać to dzieło na Kaszubach. Albin Kroplewski (1878–1942) urodził się w Krzemieniewie koło Lubawy. W czasie nauki w gimnazjum w Chełmnie działał w tajnym kółku filomackim, za co został skazany w procesie toruńskim w 1901 roku. Po ukończeniu szkoły (matura w 1899 roku) rozpoczął studia w Pelplinie. Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1903 roku był wikarym w Skórczu, Kościerzynie, Płochocinie, Chełmży i Przodkowie, a następnie pełnił funkcję administratora parafii w Borzyszkowach (z uwagi na skazanie w procesie toruńskim w czasach pruskich nie mógł zostać proboszczem). Uczestniczył w zjeździe młodokaszubskim w Gdańsku w 1912 roku. Współpracował z Aleksandrem Majkowskim, który odwiedzał jego plebanię w Borzyszkowach. Wikarym u Kroplewskiego byli także dwaj Młodokaszubi, poza wspomnianym księdzem Wojciechowskim, również Józef Wrycza. Ks. Albin Kroplewski pełnił później funkcję kuratusa parafii w Wielowiczu (1912–1916), a następnie proboszcza w Kruszynach (od 1918 roku). Od 1933 był proboszczem w Papowie Biskupim. W czasie wojny został osadzony w obozie w Dachau, gdzie zginął 18 maja 1942 roku. pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 13 Kościół w Borzyszkowach, źródło: www.lipnica.pl. Kaszubolodzy z Małych Chełmów i z Brus Z Gochami i Zaborami związany był ksiądz Józef Czapiewski (1885–1940). Pochodził z Małych Chełmów pod Brusami. Uczył się m.in. w Collegium Marianum w Pelplinie i w gimnazjum w Chojnicach. Po maturze w 1905 roku wstąpił do seminarium i w trakcie studiów działał w kole kaszubologów. Na zebraniu koła wygłosił referat pt. „Wakacje na Kaszubach”. Pracował w parafiach w Byszewie, Pelplinie, Człuchowie, Tczewie, Błędowie i Pieniążkowie. Uczył w nich dzieci języka polskiego. W latach 1918–1939 był proboszczem w Swornegaciach. Angażował się w działalność organizacji społeczno-kulturalnych i Stronnictwa Narodowego. W 1939 został aresztowany i osadzony w Stutthofie, zginął w obozie w Oranienburgu w kwietniu 1940 roku. Jan Cysewski (1888–1925) pochodził z Brus. Uczył się w Collegium Marianum i gimnazjum w Chełmnie. Po egzaminie dojrzałości zdanym w 1908 roku rozpoczął studia w seminarium pelplińskim i działał w kole kaszubologów. Wygłosił referaty pt. „Pogląd na oryginalną literaturę kaszubską” oraz „Banki i spółki polskie na Kaszubach”. Potem pracował 13 2012-03-30 20:10:36 Rok Młodokaszubów w parafii w Oliwie od 1912 roku, a w latach 1920–1925 w Starogardzie Gdańskim. Zmarł w młodym wieku. Pochowano go w Brusach. Bankier z Zaborów Dużą rolę w późniejszym ruchu kaszubskim odegrał kolega Karnowskiego z Brus – Michał Szuca (1886–1940). Uczył się w Collegium Marianum, gimnazjach w Chojnicach i Nakle. Studiował w Pelplinie, ale opuścił seminarium i studiował teologię, filologię i ekonomię na uniwersytetach we Wrocławiu, Berlinie, Krakowie i Fryburgu Badeńskim. W tym ostatnim należał do Stowarzyszenia Akademickiego Polaków i był jednym z pomorskich studentów znajdujących się w kręgu oddziaływania prof. Ferdynanda Bieszka. Przyjaźnił się z Janem Karnowskim i zachęcał go do zajmowania się twórczością literacką i do starań o rozwój kaszubskiego języka literackiego. Zabiegał o włączenie problematyki kaszubskiej do programu kursów ekonomicznych w Poznaniu, prowadzonych przez Związek Spółek Zarobkowych i Gospodarczych. Wspierał i propagował „Gryfa”, brał udział w spotkaniach Młodokaszubów, m.in. w Gdańsku w 1912 roku. Po powrocie z Fryburga osiadł w Gdańsku. Tu wspierał w działalności Aleksandra Majkowskiego i Kamila Kantaka. W okresie międzywojnia zajmował się bankowością, był m.in. dyrektorem filii Banku Dyskontowego z Bydgoszczy w Gdańsku, potem pracował też w Opolu i Bytomiu, i ponownie w Gdańsku. Po wybuchu wojny aresztowany i osadzony w Stutthofie. Tam zginął w Wielki Piątek 1940 roku. Ważną rolę dla Kaszub odegrała także pochodząca z Zaborów Teodora Gulgowska z domu Fethke. Ale ponieważ była związana z Wdzydzami, wspomnimy o niej w tekście poświęconym Młodokaszubom z ziemi kościerskiej. 14 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 14 Wytyczyli nowe drogi (część 3) Fragmenty wypowiedzi Aleksandra Majkowskiego i Jana Karnowskiego o istocie i zadaniach ruchu młodokaszubskiego Kaszubach. W tym celu, jak dotychczas, C E Z A RY O B R AC H T- P RO N DZ Y Ń S K I poruszać będziemy i donosić do wiadoA. Majkowski, „Gazeta Gdańska”, nr 34, 21.03.1905, s. 1 Co do sprawy kaszubskiej, to jesteśmy zdania, że ten szczep polski, który wbrew wszelkim przypuszczeniom i dzięki swym właściwościom odpornym, mimo braku wszelkiej opieki nad sobą, dotychczas bronił się germanizacji, tylko wtenczas żywą rózgą na pniu ojczystym pozostać może, jeżeli więcej się zajmiemy pielęgnowaniem jego charakterystycznych właściwości, jeżeli obok rozpowszechnianych wśród niego dobrych pism polskich, będziemy pielęgnowali jego piękne narzecze, oczyszczali je z obcych naleciałości i uczyć go będziemy być dumnym na swoją nazwę – Kaszuby. Tym, którzy by Kaszubów z tego powodu posądzali o dążności separatystyczne – przypuszczenie, do którego najmniejszego nie dali powodu – odpowiadamy słowami poety naszego rodzinnego: „Czujce tu ze serca toni skłod nasz apostolści: Nie ma Kaszub bez Poloni, a bez Kaszub Polści!”. A. Majkowski, „Gazeta Gdańska”, nr 75, 24.06.1905 Pod szczególną uwagę brać będziemy i nadal stan sprawy narodowej na mości ogółu polskiego wszelkie kwestie dotyczące Kaszubów i ich ziemi, ażeby tu, nad Bałtykiem, gdzie szczególnie szerzy się germanizacja, uratować z powodzi to, co dotychczas jeszcze nam pozostało. Jako pierwszy i najważniejszy krok na tej drodze uważamy pielęgnowanie u ludu kaszubskiego poczucia swej godności i wartości, budzenie uszanowania do swych obyczajów i swej pięknej gwary. W tym zamiarze wydawać i nadal będziemy dodatek pod tytułem „Drużba”, w którym znajdą miejsce wyjątki z zapomnianych niemal po dziś dzień zbiorów śp. dra Ceynowy, pisma śp. Derdowskiego, ludowe podania kaszubskie oraz skromne płody współczesnej muzy kaszubskiej. Jan Karnowski, „Nieco o mowie kaszubskiej”, 1908 (referat w Kole Kaszubologów) Wobec tego trzeba język lechicki dzielić na zachodniolechicki i polski, zaś po wymarciu innych gwar zachodniolechickich, z wyjątkiem gwary kaszubskiej – na język polski i kaszubski. Z tego wynika, że teoretycznie język kaszubski jest równouprawniony z językiem polskim. Jest to na pozór niebezpieczna konstrukcja. Ale uwzględniając stosunki historyczne i dzisiejsze polityczne, śmiało twierdzić moż- pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:37 ruch młodokaszubski i jego dziedzictwo na, że Kaszuby, jeżeli nie utoną w niemczyźnie, kulturę polską przyjąć muszą i też przyjmą. Polska odegra wobec Kaszubów tę samą rolę jak Czesi wobec Słowaków. Pomimo to nie brakło i nie brak dzisiaj na Kaszubach zapędów do wytworzenia własnego języka literackiego. Nie jest to dążeniem chorobliwym, lecz wprost instynktowne i historycznie uzasadnione. Dążenia te są objawem sił niespożytych, które drzemią gdzieś w głębinach duszy ludu kaszubskiego, choć lud ten na pozór stoi jedną nogą w grobie. J. Karnowski, „Konieczność i potrzeba zajmowania się rzeczami kaszubskimi”, 1908 (referat w Kole Kaszubologów) Celem jest wyswobodzenie Kaszub spod jarzma kultury niemieckiej. Niemniej w interesie polskim jako i kaszubskim leży, aby Kaszuby nie zostały niemieckie. Kultura polska powinna więc zwyciężyć na Kaszubach. Ale zwyciężyć może tylko, jeśli oprze się na pierwiastkach iście kaszubskich, nawiąże do starych tradycji historycznych i zasilać się będzie kaszubskim duchem. A więc innymi słowy kultura polska powinna przybrać charakter kaszubski, a więc zostać kaszubsko-polską. A. Majkowski, „Ruch młodokaszubski”, „Gryf”, 1909, nr 7, s. 192–193 Tak nazwała swe dążenia garstka inteligencyi młodszej a rodzimej na Kaszubach, która pod hasłem: co kaszubskie to polskie – postawiła sobie zadanie, wprowadzić pierwiastki szczepowe kaszubskie do kultury ogólnopolskiej a zarazem oprzeć pracę społeczną i polityczną na realnych warunkach, wymagających uwzględnienia, a odrębnych w wielu punktach od warunków panujących w innych dzielnicach Polski. Ruch młodokaszubski obecnie w pierwszym względzie kulturalne uprawia cele. Na tem polu bowiem najbardziej dotychczas wobec Kaszubów grzeszono. Od czasów bowiem przejścia pod panowanie Krzyżaków aż do rozbioru Polski, Kaszubi odgrywali rolę kopciuszka wobec swoich i obcych. Nikt sobie nie zadawał pracy poznania podkładu ludowego na Kaszubach. Leżało to wreszcie w duchu czasu, który reprezentantów narodów i szczepów widział tylko w uczonych i szlachcie. Ta ostatnia atoli, o ile ciążyła do Polski i polską kulturę przyjmowała, nie lubiła się przyznawać do swej kaszubskości. Od niej pogarda do cech rodzimych przesiąkała w lud, sycona otwartą nienawiścią Niemców, którzy, od czasów krzyżackich począwszy, zawsze wielką rolę na Kaszubach odgrywali. (...) Dlatego też dążenia nas młodych Kaszubów powinny wpłynąć do wspólnego koryta dążeń polskich. Narzecze nasze powinno zawsze do języka literackiego stać w roli narzecza. Dlatego językiem kościelnym pozostać winien, jak dotychczas przez długie wieki, język literacki polski. Językiem naukowym, językiem wieców, jak dotychczas, będzie język polski, jako wyraz naszej solidarności narodowej z całą Ojczyzną. Natomiast piękne nasze narzecze wielkie pole zastosowania mieć może w literaturze pięknej, w baśni i pieśni, w teatrze amatorskim. Przekroczenie takiej linii wytycznej zemściłoby się na nas samych i byłoby ciosem samobój – dla ludu kaszubskiego. W takim duchu pracując, zapewnimy Kaszubom przynależną rolę w dziejach Ojczyzny i przysporzymy jej kadry uświadomionych swego zadania obrońców, będąc zarazem prawdziwemi wykonawcami testamentu Mściwoja. Redakcja Gryfa, „Po dwóch latach”, „Gryf”, 1910, nr 12, s. 1 I kiedy my synowie tego ludu przyszliśmy do świadomości okropnego stanu szczepu naszego, nad którym niebawem miały zagrać dzwony pogrzebowe, stanęliśmy jak nad ruinami zasypanego miasta i przekonaliśmy się, licząc swe siły, że ogromna nas czeka praca, że zaś rąk mało. Większość przeważna bowiem braci naszych, którym szczęśliwy los pozwolił wyjść za opłotki rodzinnego sioła i nabyć wiedzy, woli wysługiwać się obcym i jeść chleb wygodny, niż chwytać się niewdzięcznej pracy, której chyba tylko pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 15 późniejsze pokolenia mogą oddać sprawiedliwy sąd. A. Majkowski, „O przyszłość ruchu młodokaszubskiego”, „Gryf”, 1912, nr 3, s. 55–56 Zarzucano nam niejednokrotnie, że zwiemy się młodokaszubami a ruch nasz młodokaszubskim, szukając w tem odrazy do starszego pokolenia. Nie będziemy się sprzeczać. Faktem jest, że to przeważnie młodsza gieneracya kaszubska w naszym kole pracuje. Znamy atoli i kaszubów, którym poważnie zbielał włos na skroniach, a którzy mimo to z młodzieńczym zapałem ściskają nam dłoń – którym w oczach pali się ogień dumy i zapału na widok pracy tych młodych kaszubów, tego młodego pokolenia Gryfowego. Wszak nigdy jeszcze od wieków tyle sił z młodszej gieneracyi nie pracowało nad odrodzeniem kaszubskiego szczepu, jak właśnie obecnie. Najlepiej o tem wiedzą ci starzy, którzy patrzali, jak ich rówieśnicy w czambuł szli na służbę obcą, zostawiając ich samych, jak samotne sosny stojących, kiedy bór naokoło wycięli drwale. Czyż to nie dla nich pociechą, kiedy u ich stóp szybko dźwiga się nowy bór, szumiąc pieśnią nadziei i wiary w lepszą przyszłość? Pozostańmy więc młodokaszubami! Kto się kieruje wobec nas życzliwością, temu nie potrzebujemy tłumaczyć, że nie pojmujemy przymiotnika „młody” w stosunku do lat życia. Młodym jest, kto w walce życiowej nie utracił oka dla piękna, a serca dla szlachetnej i wielkiej idei, – kto zdobywszy dach ciepły nad głową, nie utkwił oka w pełnym żłobie, lecz okno sobie otworzył na świat, aby patrzyć na gwiazdy, – kto jest w stanie poświęcić się za sprawę wielką. Na tej podstawie, sądzę, łatwo się z starszem, tak niestety nielicznem, pokoleniem inteligiencyi kaszubskiej porozumiemy łatwo. Kto bowiem z tego pokolenia był słabym i poziomym, brał jurgielt u obcych. Ci zaś, którzy duszę narodową uratowali, nie są obcymi nam duchem i sercem, i razem pracować z nami będą nad przyszłością ruchu młodokaszubskiego. 15 2012-03-30 20:10:37 mniejszość językowa czy etniczna Dokąd zmierzają Kaszubi? GRZEGORZ JANUSZ* W ostatnich miesiącach w środowisku kaszubskim, ale i wśród badaczy problemu toczy się dyskusja o statusie społeczności kaszubskiej, opisywana w części przez miejscowe media. Główną jej przyczyną jest utworzenie stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota, które stawia sobie za cel uznanie społeczności kaszubskiej za mniejszość etniczną, co ma zapewnić ochronę kaszubskiej tożsamości kulturowej, a nie tylko ochronę języka. 16 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 16 pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:39 mniejszość językowa czy etniczna Spór o tożsamość Wśród założycieli stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota jest Artur Jabłoński będący przedstawicielem środowiska kaszubskiego w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, a od 7 marca 2008 r. pełniący obowiązki współprzewodniczącego Komisji. Jego poglądy na temat identyfikacji Kaszubów nie są dla osób znających sytuację w środowisku kaszubskim żadną nowością. Stąd też z pewnym zaskoczeniem przeczytałem w niektórych tekstach prasowych insynuacje wysuwane wobec Artura Jabłońskiego, a wiążące jego stanowisko z rzekomymi kwestiami finansowymi. Tym samym istniejący od pewnego czasu dość łagodny spór wewnętrzny w łonie społeczności kaszubskiej o kwestię tożsamości Kaszubów nabrał już wymiaru zewnętrznego. Nawiasem mówiąc, istnienie pluralizmu w środowisku w zakresie identyfikacji kaszubskiej było zjawiskiem wartym podkreślania. Najgorszym, co mogłoby dzisiaj przytrafić się Kaszubom, byłby spór o to, kto lepiej reprezentuje środowisko, i tym samym, kto jest lepszym czy też prawdziwym Kaszubą. Zajmując się od wielu lat prawami mniejszości, chciałbym w tej sprawie także się wypowiedzieć, zwłaszcza że uczestniczyłem przez wiele lat w pracach nad ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym (ustawą mniejszościową). W 2002 r. byłem też autorem ekspertyzy zleconej przez Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu dot. statusu ludności kaszubskiej (opinia dotycząca druku 223), w której jednoznacznie opowiedziałem się za objęciem społeczności kaszubskiej ochroną ustawy mniejszościowej w zakresie prawa do zachowania i rozwoju własnego języka, obyczajów, tradycji i kultury. Kaszubi sami zdecydują, kim są Warto podkreślić, że w początkowym okresie prac nad projektem ustawy w II kadencji Sejmu RP reprezentujący Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie poseł Jan Wyrowiński (UD, a następnie UW), odpowiadając na pytanie Jacka Kuronia dotyczące objęcia Kaszubów przepisami ustawy, stwierdził, że projekt adresowany jest do mniejszości narodowych, a Kaszubi nie są mniejszością narodową, ale etnograficzną, i w związku z tym nie są zainteresowani objęciem ich przepisami projektowanej ustawy. Problem pojawił się kilka lat później, gdy działacze kaszubscy zorientowali się, że wejście w życie ustawy może pozbawić ich dofinansowywania z budżetu państwa w sferze nauki języka oraz działalności kulturalnej. Celowe jest też przypomnienie, że w działalności nieistniejącego już Departamentu Kultury Mniejszości Narodowych (w Ministerstwie Kultury i Sztuki) pojęcie mniejszości narodowej odnoszono do grup, które nie identyfikują się z narodem polskim, a pojęcie mniejszości (grupy) etnicznej do grup etnograficznych (regionalnych), które dążąc do kultywowania swoich odrębności kulturowych i językowych, uważały się za należące do narodu polskiego. Nie chciałbym w tym miejscu wdawać się w rozważania, czy Kaszubi są odrębnym narodem, czy też tylko społecznością etnograficzną narodu polskiego o wyraźnie zarysowanej odrębności językowej. O tym zadecyduje samo środowisko kaszubskie. Zresztą kształtowanie się mniejszości w wymiarze narodowym czy etnicznym jest zjawiskiem społecznym i nie da się wskazać daty określającej, że wczoraj to jej jeszcze nie było, a dzisiaj już taka mniejszość istnieje. Chciałbym jednak odnieść się do kilku kwestii poruszanych w ostatnich dyskusjach. Czym jest mniejszość etniczna? Pierwszą sprawą jest kwestia samego pojęcia mniejszości etnicznej. Ustawa mniejszościowa w art. 2 wyraźnie rozróżnia dwie kategorie mniejszościowe: mniejszość narodo- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 17 wą i mniejszość etniczną. Obie charakteryzują się identycznymi cechami poza jedną: mniejszość etniczna nie utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie (art. 2 ust. 3 pkt 6). Nie ulega przy tym wątpliwości, że cechy, którymi charakteryzowane są obie mniejszości, a określone w art. 2 ust. 2 pkt 1–5 oraz ust. 3 pkt 1–5 ustawy mniejszościowej i wskazujące, że taka mniejszość: • jest mniej liczebna od pozostałej części ludności Rzeczypospolitej Polskiej, • w sposób istotny odróżnia się od pozostałych obywateli językiem, kulturą lub tradycją, • dąży do zachowania swojego języka, kultury lub tradycji, • ma świadomość własnej historycznej wspólnoty narodowej (etnicznej) i jest ukierunkowana na jej wyrażanie i ochronę, • jej przodkowie zamieszkiwali obecne terytorium Rzeczypospolitej Polskiej od co najmniej 100 lat, są charakterystyczne także dla społeczności kaszubskiej, ale z zastrzeżeniem dookreślenia zawartego w punkcie 4, że świadomość własnej historycznej wspólnoty odnosi się do wspólnoty narodowej (mniejszość narodowa) lub etnicznej (mniejszość etniczna). U uważnego czytelnika zrodzi się pytanie: a dlaczego wyłączać takie dookreślenie? Odpowiedź jest dość oczywista, aczkolwiek niekoniecznie zadowoli wszystkich: w ustawie mamy do czynienia z definicją prawną (tzw. legalną) mniejszości narodowej i etnicznej, a nie definicją socjologiczną. Tym samym zarówno nazewnictwo, jak i zakres cech zdefiniowanych w ustawie niekoniecznie zadowoli socjologów. W ustawach mniejszościowych w Europie stosowane są nie tylko różne zakresy definiowania mniejszości, ale też obok nazwy „mniejszości narodowe” czy „mniejszości etniczne” pojawiają się różne inne określenia. W każdej z tych ustaw definiowano, stosując często kilka nazw, w różnym zakresie cech te mniejszości, które 17 2012-03-30 20:10:39 mniejszość językowa czy etniczna Kwestie finansowe nie są dla KJ najważniejsze – podkreśla jej wiceprezes Wojciech Etmański. Fot. D.M. obejmowano ochroną. W każdym przypadku z definicji legalnych wynikał jeden wniosek: ochroną obejmowano te społeczności, które nie identyfikowały się z narodem większościowym i uznawały się za odrębne od niego w sensie etnicznym, a nie tylko kulturowym. Kaszubi a naród polski W tym momencie pojawia się druga kwestia. Otóż spór wywołany powstaniem stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota i dążeniem jego założycieli do uznania Kaszubów za mniejszość etniczną przestaje być już tylko sporem o zakres praw, a staje się też sporem ideologicznym o miejsce Kaszubów i ich relacje z narodem polskim. W dyskusjach kaszubskich ta kwestia do tej pory schodziła najczęściej na plan dalszy i ustępowała eksponowaniu własnej tożsamości regionalnej zmierzającej do zachowania i rozwoju własnego języka, obyczajów, tradycji i kultury. Jeśli już, to stosowano zasadę wypowiedzianą przez wywodzącego się ze środowiska kaszubskiego prof. Józefa Borzyszkowskiego: Na co dzień Kaszuba jest przede wszystkim Kaszubą, a w życiu uroczystym i oficjalnym – Kaszubą i Polakiem; w chwilach ważnej próby przede wszystkim Polakiem. Zapewne część osób należących do społeczności kaszubskiej uznaje się za odrębnych narodowo od Po18 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 18 laków, a w Niemczech w latach 70. i 80. ubiegłego wieku spotykałem też osoby wywodzące się z Kaszub, które określały się jako Kaszubi-Niemcy, aczkolwiek z rozmów z tymi osobami wynikało, że myliły one odnowione niedawno obywatelstwo niemieckie z narodowością. Jest to ich prawem, a takie zjawiska w stosunku do własnej tożsamości narodowej i narodu większościowego występują choćby wśród Fryzów Północnych i Wschodnich w Niemczech (w stosunku do Niemców), Bunjewatów w Serbii (wobec Chorwatów i Serbów) czy Łemków w Polsce (w stosunku do Ukraińców). Zresztą w trakcie spisu powszechnego w 2002 r. 5053 osoby zadeklarowały narodowość kaszubską. Zawsze jednak rodzi się pytanie: w jakim stopniu takie dążenie znajduje oparcie w społeczności mniejszościowej, a w jakim jest to spór osób aktywnych w danej społeczności? Zazwyczaj spór toczy się w gronie najaktywniejszych osób, a większość społeczności stara się unikać jednoznacznej identyfikacji. Prawa osób, a nie grupy Na stronie stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota czytamy: Stowarzyszeniu Kaszëbskô Jednota chodzi więc o to, by stworzyć takie ramy prawne, które dadzą ochronę praw grupowych Kaszubów. A ponieważ w polskim prawodawstwie funkcjonuje pojęcie „mniejszości narodowej” i „mniejszości etnicznej”, postulujemy o zapisanie nas w prawie jako kaszubskiej mniejszości etnicznej, co jest zgodne z definicją przyjętą w Ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych. Ustawa mniejszościowa nie tworzy żadnych praw grupowych, podobnie jak i istniejące w tym zakresie standardy europejskie. Wskazanie w art. 4 ust. 4 możliwości korzystania z praw i wolności wynikających z zasad zawartych w niniejszej ustawie indywidualnie, jak też wspólnie z innymi członkami swojej mniejszości nie określa żadnych praw grupowych, gdyż wszelkie prawa wynikające zarówno z ustawy, jak i Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych czy z Karty języków regionalnych lub mniejszościowych są prawami indywidualnymi, które co najwyżej mogą być wykonywane wspólnie z innymi członkami własnej społeczności mniejszościowej. Wszelkie prawa są bowiem prawami osób, a nie grup. Z praw grupowych nie korzystają także uznane w Polsce mniejszości narodowe i etniczne, aczkolwiek skutek ochrony prawnej ma też wymiar grupowy – podobnie jak i w przypadku ochrony społeczności języka regionalnego, czyli Kaszubów. Słusznie jednak wskazuje się na stronie internetowej stowarzyszenia, że wszyscy są przecież Kaszubami, a określenie „mniejszość etniczna” nikogo nie stygmatyzuje. Odnosząc się do wskazanej także na stronie internetowej w zakresie samoidentyfikacji podstawy prawnej, tj. do art. 4 ust. 1 ustawy mniejszościowej, warto podkreślić, że wypełnia on standard międzynarodowy ujęty m.in. w art. 3 ust. 1 Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych Rady Europy. Nie można przy tym zapominać o wyjaśnieniu odnoszącym się do tegoż art. 3 ust. 1, zawartym w raporcie wyjaśniającym. Ustęp ten nie implikuje prawa jednostki do arbitralnego wyboru przynależności do jakiejkolwiek mniejszości narodowej. Subiektywny wybór jednostki jest nierozłącznie związany z obiektywnymi kryteriami istotnymi dla tożsamości jednostki (wyjaśnienie nr 35). Sama Konwencja, stosując określenie „mniejszość narodowa”, odnosi się intencjonalnie do różnych kategorii mniejszości: narodowych, etnicznych, językowych. Być może w warunkach polskich znacznie korzystniejszym terminem byłoby użycie w odniesieniu do społeczności kaszubskiej określenia „mniejszość językowa” niż „społeczność języka regionalnego”. Trzeba jednak pamiętać, w jakich warunkach była przyjmowana ustawa mniejszościowa i jaki pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:40 mniejszość językowa czy etniczna był opór polityczny przeciwko jej przyjęciu. Stąd też ujęcie społeczności kaszubskiej i jej ochrony w przepisach ustawy jako społeczności języka regionalnego należy uznać za duży sukces. Błędna interpretacja przepisów Kolejna kwestia odnosi się do korzystania przez społeczność języka regionalnego z praw określonych przepisami ustawy mniejszościowej i zakresu tych praw. Czy rzeczywiście jest tak, jak podnoszą przedstawiciele stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota, że obecny status daje Kaszubom prawo do ochrony języka, jako grupie regionalnej, lecz nie daje prawa do ochrony tożsamości kulturowej w ogóle, a to w istotny sposób ogranicza rozwój wspólnoty etnicznej? Warto w tym miejscu przypomnieć treść przepisów ustawy mniejszościowej i zastanowić się, czy rzeczywiście istnieje takie ograniczenie, czy też mamy tylko do czynienia z błędną interpretacją przepisów. Dotychczasowe doświadczenie w zakresie interpretacji przepisów ustawy wskazuje, że nie zawsze interpretacja dokonywana przez urzędników jest właściwą. Prawa społeczności języka regionalnego określają bezpośrednio artykuły 19 i 20 ustawy mniejszościowej. W art. 19 zdefiniowano tę społeczność, wskazując jednoznacznie jako język objęty ochroną język kaszubski. Ważna jest regulacja art. 20, który w ust. 1 reguluje sprawy nauczania języka kaszubskiego. Równie istotny jest art. 20 ust. 20, który zawiera też przepis odsyłający o następującej treści: Organy władzy publicznej są obowiązane podejmować odpowiednie środki w celu wspierania działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka, o którym mowa w art. 19. Przepisy art. 18 ust. 2, 3 i 3a oraz ust. 5 stosuje się odpowiednio. Z rozmów z działaczami kaszubskimi, w tym z ostatnio otrzymanego od profesora Cezarego Obracht-Prondzyńskiego e-maila wynika, że wobec społeczności ka- szubskiej stosowana jest zawężająca interpretacja przepisu art. 20 – ograniczanego przede wszystkim do ochrony języka. Jeśli jest to prawdą, a nie mam powodów, aby w to wątpić, to problem leży nie tyle w określeniu społeczności kaszubskiej, co w interpretacji przepisów ustawy. Jednocześnie, mając na uwadze brak szerszego wsparcia dla ochrony tożsamości kaszubskiej ze strony państwa, działacze stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota uważają, że tylko mniejszość narodowa lub etniczna może korzystać z pełnej ochrony określonej w art. 18 ustawy mniejszościowej. Język jako wyraziciel kultury Nie wdając się w szczegółowe rozważania teoretyczne, przytoczę wypowiedź znanego socjologa krakowskiego profesora Andrzeja Kapiszewskiego, który stwierdzał: Wśród czynników kulturowych determinujących powstanie i rozwój każdego narodu najważniejszą rolę odgrywa język. Nie tylko ułatwia on komunikowanie się całej zbiorowości, ale wpływa na wytworzenie się nowych cech i wartości kulturowych, na kształtowanie się stylów myślenia, wyobraźni i emocji. Pojęcie kultury trudno oddzielić od języka, który na ogół jest tej kultury nosicielem i wyrazicielem. Język jest także ważnym czynnikiem determinującym społeczność kaszubską – niezależnie od tego, czy potraktujemy ją jako społeczność języka regionalnego, czy też jako mniejszość etniczną. Ważnym stwierdzeniem jest wskazanie wpływu ukształtowanego języka na tworzenie nowych cech i wartości kulturowych, na kształtowanie się stylów myślenia, wyobraźni i emocji, z wyraźnym podkreśleniem, że trudno jest pojęcie kultury oddzielić od języka. Tożsamość kulturowa każdej społeczności jest nierozerwalnie związana z językiem. W mojej ocenie nie można sobie wyobrazić ochrony języka bez ochrony tożsamości kulturowej danej społeczności. W tym kierunku także zmierza regulacja art. 20 ust. 2 pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 19 ustawy mniejszościowej. Przepis tam zawarty, nakładając na organy władzy publicznej obowiązek podejmowania odpowiednich środków w celu wspierania działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka kaszubskiego, odsyła do art. 18, określając: Przepisy art. 18 ust. 2, 3 i 3a oraz ust. 5 stosuje się odpowiednio. Wykładnia funkcjonalna, logiczna i gramatyczna brzmienia art. 20 ust. 2 jednoznacznie wskazują, że celem ustawodawcy jest ochrona nie tylko języka kaszubskiego, ale także ochrona tożsamości kaszubskiej, której ważnym elementem jest nie tylko język, ale też i kultura. Gdyby celem ustawodawcy była tylko ochrona samego języka, to zdanie drugie w ust. 2 art. 20 ustawy mniejszościowej byłoby zbędne, a jego umieszczenie przeczyłoby logice legislacji. Co prawda, odesłanie następuje tylko do art. 18 ust. 2, 3 i 3a oraz ust. 5 wraz z dopełnieniem „stosuje się odpowiednio” i pomija ust. 1 w art. 18, ale znowuż analizując brzmienie tego przepisu, wyraźnie widać powiązanie ust. 2 art. 18 z ust. 1 w tym artykule. Wynika to z brzmienia ust. 2, który zaczynając się od słów: Środkami, o których mowa w ust. 1 (...), wskazuje na bezpośredni związek obu ustępów. Takie powiązanie występuje też w kolejnym przepisie ust. 3, który odwołuje się z kolei do ust. 2. Sam artykuł 18 ust. 2 zawiera tylko przykładowe wskazanie podejmowanych działań, a nie ich enumeratywne wyliczenie, co wynika z zastosowanego określenia „w szczególności”. Interpretacja rozszerzająca Może powstać zastrzeżenie, że przecież art. 20 ust. 2 zdanie 2 wskazuje na stosowanie odpowiednie przedmiotowych przepisów. W języku prawnym określenie „odpowiednie stosowanie przepisu” może zawierać w sobie aż trzy zakresy: • stosowanie pełne, tzn. przepis, do którego następuje odesłanie, stosowany jest bezpośrednio bez żadnych ograniczeń, 19 2012-03-30 20:10:40 mniejszość językowa czy etniczna Nad tym, dokąd zmierzają Kaszubi, zastanawiano się m.in. podczas spotkania liderów oddziałów ZKP w Starbieninie. Fot. D.M. • stosowanie w sposób ograniczony, tzn. stosowana jest tylko część regulacji zawartej w treści przepisu, do którego ma miejsce odesłanie, • w pewnych przypadkach może mieć miejsce brak zastosowania przepisu, do którego następuje odesłanie. Jak wynika z orzecznictwa sądów administracyjnych, Wybór odpowiedniej, jednej z wymienionych metod, wymaga od interpretatora sięgnięcia do specyficznych cech instytucji prawnej uregulowanej przepisem podlegającym odpowiedniemu zastosowaniu. W przypadku „stosowania odpowiedniego” prym powinny wieść wykładnie funkcjonalna, celowościowa i aksjologiczna nad wykładnią literalną, dosłowną, która w przypadku interpretacji przepisów odsyłających z zastrzeżeniem odpowiedniego stosowania schodzi na drugi plan (wyrok WSA w Białymstoku z dnia 21 października 2010 r. w sprawie II SA/Bk 632/10). Warto tu podkreślić, że przy interpretacji przepisów odnoszących się do praw osób należących do różnych kategorii mniejszości, w tym także do społeczności języka regionalnego, stosowana winna być interpretacja rozszerzająca. Wyraźnie wynika to z opinii i zaleceń Komitetu Doradczego Rady Europy (Konwencja ramowa o ochronie mniejszości narodowych) oraz Komitetu Ekspertów Rady Europy (Karta 20 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 20 języków regionalnych lub mniejszościowych). Interpretacja rozszerzająca wynika także z zasad dyskryminacji pozytywnej określonej m.in. w art. 4 ust. 2 Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych, czy też art. 5 dyrektywy Rady 2000/43/WE z dnia 29 czerwca 2000 r. wprowadzającej w życie zasadę równego traktowania osób bez względu na pochodzenie rasowe lub etniczne. Wreszcie idea dyskryminacji pozytywnej wyrażana jest w art. 6 ust. 2 oraz przedmiotowym art. 20 ust. 2 ustawy mniejszościowej. Jednocześnie ratyfikując Kartę języków regionalnych lub mniejszościowych, strona polska w sferze kultury (art. 12 Karty) przyjęła szeroką wykładnię tego przepisu, wyłączając tylko w ust. 1 pkt h. Warto tu podkreślić, że przy wskazanych wielu językach chronionych Kartą (ponad 140 językach), w tym językach niewątpliwie o charakterze regionalnym, ich literalne wskazanie nastąpiło tylko w przypadku języka dolnoniemieckiego (Niemcy) i języka kaszubskiego (Polska). W pozostałych przypadkach obejmuje się te języki ogólnym określeniem języków regionalnych lub mniejszościowych. Wspieranie tożsamości kaszubskiej W mojej ocenie istniejące regulacje prawne, w tym przepisy usta- wy mniejszościowej, nie wykluczają wsparcia w odniesieniu do sfery kultury i tożsamości także społeczności języka kaszubskiego, nakładając wręcz na organy władzy publicznej obowiązek podejmowania odpowiednich środków w celu wspierania działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka kaszubskiego. To pojęcie w mojej ocenie jednoznacznie wiąże się z obowiązkiem państwa wspierania tożsamości kaszubskiej w każdym z jej wymiarów. Taka też była intencja w trakcie prac nad ustawą mniejszościową, gdzie ograniczenie praw społeczności języka regionalnego było odnoszone tylko do praw politycznych (wyborczych) regulowanych odrębną ustawą. Podsumowując powyższe uwagi, należy podkreślić, że niezależnie od dążeń części osób identyfikujących się ze społecznością kaszubską do uzyskania statusu mniejszości etnicznej, celowe jest niewątpliwie „zwarcie szeregów” w celu pełnego korzystania z tych praw, które w istniejących dzisiaj uregulowaniach prawnych określają status społeczności kaszubskiej. Wymagać to będzie przełamania pewnych oporów, które miałem okazję wielokrotnie obserwować w środowisku urzędniczym, rozmawiać o nich zarówno z osobami odpowiedzialnymi za politykę państwa wobec mniejszości czy realizującymi tę politykę, jak i w dyskusjach z samymi mniejszościami. Na obecny status języka, kultury i tożsamości społeczności kaszubskiej pracowano, m.in. w szeregach Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, przez wiele lat. Do tej pory społeczność kaszubska potrafiła pogodzić różne opcje tożsamościowe w swoim środowisku i życzę, aby również udało się to Kaszubom dzisiaj i w przyszłości. *Prof. dr hab. Grzegorz Janusz jest kierow- nikiem Zakładu Praw Człowieka Wydziału Politologii Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:41 Zrzeszenie, quo vadis? Część 1. W jakim świecie działamy C E Z A RY O B R AC H T- P RO N DZ Y N S K I Pytania, pytania... Sytuacja, w której funkcjonujemy, zmieniła się znacząco. I nie chodzi mi o ostatnie miesiące, gdy głośne stały się nowe przedsięwzięcia, choćby te związane z „narodem kaszubskim”, ale raczej o perspektywę lat – tego, co przyniosły nam minione dwa dziesięciolecia. W związku z tym spróbujmy postawić sobie kilka pytań, które być może nakreślą ramy, w jakich dokonują się zmiany w świecie pomorskim, kaszubskim, czy też w samym ruchu kaszubsko-pomorskim. Pierwsze pytanie brzmi: w jakiej mierze mamy wpływ na to, w jakim otoczeniu, w jakim środowisku funkcjonujemy? Co zależy naprawdę od nas, czyli od Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, czy szerzej: od nas – społeczności kaszubskiej? Jak dalece kontrolujemy rzeczywistość, w której funkcjonujemy? Jak dalece na nią oddziałujemy, ją kształtujemy? Drugie pytanie: z jakimi wyzwaniami współczesności mamy do czynienia? Tu nie idzie z kolei o to, aby patrzeć w przeszłość, ale raczej wzrok kierować na sytuację obecną i zastanawiać się nad tym, co przed nami. Trzecie pytanie dotyczy celów, jakie sobie stawiamy zarówno jako ruch społeczny, jak i jako cała społeczność. Czy zostały one w otwartej dyskusji poddane refleksji? Czy zrobiliśmy własny, wewnętrzny „rachunek sumienia”, zdając sprawę z naszych odpowiedzi na wyzwania, o których mowa w pytaniach pierwszych? Czy cele te są w jakikolwiek sposób uzgodnione wewnątrz środowiska, czy też może… każdy ciągnie regionalny wóz we własną stronę? Zaczynając od zdefiniowania tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy, należy postawić wreszcie czwarte pytanie: co proponujemy? Co jesteśmy w stanie jako środowisko Zrzeszenia, jako animatorzy ruchu regionalnego (etnicznego), wreszcie jako ludzie, którzy „są w ruchu”, którym na czymś zależy, zaproponować innym (choćby naszej najbliższej społeczności kaszubsko-pomorskiej) i czy to jest na naszą miarę? Czy czasem nie porywamy się z motyką na słońce? A może odwrotnie? Może właśnie nie wykorzystujemy wszystkich zasobów, które zostały nam dane? Upodmiotowienie obywatelskie i etniczne Postaram się to wszystko zdiagnozować, odnosząc się do czterech wymiarów: organizacyjnego, kulturowego, społecznego i tożsamościowego. Oczywiście, nie chciałbym się pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 21 ograniczać tylko do diagnozy, bo to dopiero połowa drogi. Jednak nie podejmę tu wysiłku sformułowania rekomendacji, propozycji działań, które warto rozważyć i podjąć. Nie zaproponuję też tu definitywnych, ostatecznych rozstrzygnięć. Chciałbym jednak, abyśmy się wspólnie zastanowili nad tym, co z tych problemów współczesności wynika dla naszego działania. Mówiąc o kontekście nowych warunków, w jakich działamy, nie będę mówił o warunkach prawnych, ale musimy sobie zdawać sprawę z tego, że punkt startu był zupełnie 21 2012-03-30 20:10:42 Zrzeszenie, quo vadis? Rada Naczelna ZKP w Gdańsku. 28.01.2012. Fot. D.M. nieporównywalny z tym wszystkim, z czym mamy dzisiaj do czynienia. Kiedy pod koniec lat 80. byliśmy u progu zmiany, to takiego ustawodawstwa, które dawało nam szanse, ale jednocześnie rodziło zobowiązania, w ogóle nie było. Dzisiaj te ramy są zupełnie inne. Mamy gwarancje konstytucyjne, ustawodawstwo oświatowe, medialne, dotyczące różnych sfer kultury, wreszcie ustawę o mniejszościach. A także cały system ustawodawstwa samorządowego. Druga sprawa, która do końca nie została przez nas przemyślana, to to, co nazywamy upodmiotowieniem Kaszubów. Pierwszym jego wymiarem jest upodmiotowienie obywatelskie. Zmieniły się ramy partycypacji społecznej, zasady uczestnictwa społecznego, możliwości aktywności obywatelskiej. Dzisiaj coraz częściej dają się wyczuwać nastroje, w których motywację do działania stanowi przekonanie, że jest nam źle… Że jesteśmy niedoceniani, wręcz niemal krzywdzeni (choćby właśnie z tytułu niedoskonałości regulacji prawnych, które nas krzywdzą, bo chronią „tylko język”). Tymczasem musimy sobie otwarcie powiedzieć, że w warunkach demo22 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 22 kracji mamy wszelkie możliwości partycypacji i tylko od nas samych zależy, na ile te możliwości partycypowania wykorzystujemy! Oto zapytajmy: jak przekłada się to, co robimy, na aktywność samorządów? Kwestia finansowania oświaty i kierowania środków ze zwiększonej subwencji na nauczanie języka kaszubskiego jest tutaj najlepszym (najgorszym) przykładem. To tylko od naszej chęci, aktywności zależy, czy będziemy ten proces monitorować, kontrolować, zmuszać władze samorządowe do właściwego wydatkowania tych środków. Ale… czy to robimy? Czy potrafimy wypełniać rolę organizacji strażniczej, dbającej o nasze środowiskowe interesy? Czy potrafimy się… narazić? Jednym słowem, czy chcemy i potrafimy być w pełni niezależnymi obywatelami, wykorzystując wszelkie ramy prawne dane nam w systemie demokratycznym? W tym też kontekście uobywatelnienia, upodmiotowienia obywatelskiego trzeba widzieć w ogóle aktywność organizacji kaszubskich. Musimy sobie uświadomić, że organizacji na Kaszubach i organizacji kaszubskich (a to chyba nie jest to samo) jest coraz więcej i mamy do czynienia z postępującym zjawiskiem pluralizacji. To niesie za sobą określone konsekwencje (o których dalej). Jest też drugi wymiar upodmiotowienia, silnie powiązany ze sferą obywatelską, a mianowicie upodmiotowienie etniczne. Gdybyśmy odwołali się do pierwszego spotkania z Sejmową Komisją Mniejszości Narodowych i Etnicznych, które odbyło się w KUL w Wieżycy 22 lata temu, i przypomnieli, w jakich warunkach startowaliśmy w nową rzeczywistość u progu transformacji, chyba byśmy nigdy nie uwierzyli, że jako społeczność kaszubska zrobimy tak wiele kroków do przodu! Że to upodmiotowienie etniczne będzie miało taki zasięg i tak pozytywne skutki! W zasadzie możemy powiedzieć, że bez względu na to, czy będziemy analizowali kwestię języka – jego statusu, ochrony, wsparcia ze środków publicznych, czy będziemy zajmowali się sferą działalności kulturalnej lub edukacji, czy nawet będziemy mówili o kwestiach medialnych, ze wszystkimi problemami, które mamy w tym względzie w ostatnim czasie, to i tak będziemy musieli stwierdzić, że skala tego upodmiotowienia etnicznego jest nieporównywalna z niczym, co się nam w naszej historii najnowszej przydarzyło! I jeśli dziś słyszymy głosy mówiące o tym, że Kaszubi nie do końca są chronieni, dowartościowani, docenieni etc., to możemy, a nawet musimy, postawić tu wielki znak zapytania. I zapytać: o co idzie? Czy o rzeczywistą sytuację Kaszubów? Czy może o cele, które lokują się w zupełnie innej sferze (np. politycznej czy też biograficznej)! Przymierzam się do napisania podręcznika akademickiego poświęconego kulturze kaszubskiej. Zbierając materiały, widzę ogromną masę informacji! Ileż zdarzeń kulturalnych, instytucji, inicjatyw, przedsięwzięć, projektów. Iluż zaangażowanych ludzi! Tego wszystkiego przybywa z roku na rok. Gdybyśmy chcieli zrobić kalendarz imprez, przedsięwzięć kulturalnych o charakterze pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:43 Zrzeszenie, quo vadis? kulturalnym w ciągu roku, wyszłaby nam potężna księga. Oczywiście, ich jakość jest bardzo różna, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z wielkim ożywieniem kulturowym Kaszubów (ale niech to nas nie usypia – wiele jest jeszcze do zrobienia). Pluralizacja ruchu i jej skutki W 2006 r. ukazała się monografia Zrzeszenia Zjednoczeni w idei. W jej zakończeniu pisałem tak: „Zrzeszenie jest organizacją specyficzną – kaszubską, pomorską, kociewską, krajniacką, borowiacką… Etniczną i regionalną zarazem. Nieustannie też poszukuje właściwych formuł działania. Bo różnie rozkładane są akcenty, różne kierowane wobec ZKP oczekiwania, różnie postrzegana jest hierarchia zadań… Nie jest też Zrzeszenie wolne od wpływu tendencji znacznie szerszych. Oto bowiem mamy do czynienia z procesem pluralizacji – zarówno wewnątrz stowarzyszenia, gdzie pojawiają się rozmaite nurty, jak i poza nim, gdzie podejmowane są próby budowania organizacji o podobnym profilu, czasami ustawionych w przynajmniej częściowej »kontrze« wobec ZKP. Inicjatywy te nie odniosły jednak większego sukcesu (…). Czy dzieje się tak dlatego, że »nie ma miejsca na Kaszubach« dla innego dużego podmiotu regionalnego (nawet tego »prawdziwie kaszubskiego«)? A może potencjalnym liderom tych środowisk brakuje po prostu społecznego zaangażowania i determinacji? Faktem jest, że proces pluralizacji w naszym regionie postępuje. Powstały przecież nowe instytucje kaszubskie (nie mówiąc już o ogólnopomorskich), prywatne i publiczne: wydawnictwa, czasopisma i inne media, placówki kultury, portale internetowe, także stowarzyszenia (choć tylko o zasięgu lokalnym). Mimo wszystko nie ma na Kaszubach drugiej tak masowej organizacji, która aspirowałaby do roli reprezentanta rodzimych mieszkańców tej Spotkanie liderów Zrzeszenia w Wielu. 9–10.03.2012. Fot D.M. ziemi. Pozycja ZKP jako lidera regionalnego wydaje się niekwestionowana. Nie oznacza to, że nie może ona ulec osłabieniu poprzez spory wewnętrzne, brak uzgodnienia celów, przestrzegania przyjętych zasad itd.” Pisałem to w 2006 r. i można powiedzieć, że w zasadzie te pytania ciągle do nas wracają, choć bywają uzupełniane, rozwijane, modyfikowane. Ważne jednak jest to, że pluralizacja ma swoje konsekwencje. Jedną z nich stanowi fragmentaryzacja. Na Kaszubach (i szerzej: na Pomorzu) sceny etniczna i społeczna się fragmentaryzują. To niesie za sobą np. trudności w komunikowaniu, w możliwości koordynowania działań, w uzgadnianiu celów i priorytetów. Ponadto następuje proces indywidualizacji, wyrażający się formułą: „interesuje mnie tylko moje poletko i ono jest najważniejsze”. W wyniku tych tendencji słabnie znaczenie autorytetów społecznych, zarówno indywidualnych, jak instytucjonalnych. I my tego doświadczamy, bo autorytet środowiska, które reprezentujemy, w różnych miejscach pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 23 bywa konsekwentnie podmywany, podważany, osłabiany. Co więcej, pluralizacji towarzyszy proces, który możemy nazwać „prywatyzowaniem”, czy może jeszcze lepiej „zacieraniem granic”. Zacierają się granice między prywatnym a publicznym, między ogólnym a indywidualnym, między interesem wspólnoty a interesem własnym… Ileż to razy ktoś realizuje interes własny, wykorzystując imię Zrzeszenia? „Podpina się” pod nie, przy czym koszty są zrzeszeniowe, ale zyski już całkiem prywatne (zyski niekoniecznie od razu finansowe, także prestiżowe, a często i polityczne). Płynność tożsamości W wyniku tendencji globalnych mamy też do czynienia z bardzo poważnym problemem, którym jest labilność, płynność, zmienność tożsamości. Dzisiaj coraz częściej sami konstruujemy swoją tożsamość. Parafrazując Ernesta Renana, można powiedzieć, że tożsamość to codzienny plebiscyt. I jako taka poddawana jest wpływom 23 2012-03-30 20:10:44 Zrzeszenie, quo vadis? czynników sytuacyjnych, chwilowych impulsów, przestaje być czymś stałym, nabywanym przede wszystkim w procesie socjalizacji, przekazywanym w kręgu rodzinnym, w sposób – dawniej powiedzielibyśmy – naturalny… Teraz, przejaskrawiając, ale tylko trochę, możemy powiedzieć, że codziennie swoją tożsamość wybieram, konstruuję, rekonstruuję, odkrywam, modeluję, formułuję, zlepiam (tych metafor jest tu doprawdy wiele). To jest tendencja ogólna, którą można zaobserwować wszędzie, w różnych zakątkach świata. W tym sensie, choć to my jesteśmy aktorami tej zmiany, to jednak dzieje się ona w dużej mierze niezależnie od naszej woli. Tego w ogóle nie kontrolujemy. Efektem jest np. to, co nazywamy tożsamością hybrydową. Dzisiaj nasze tożsamości są właśnie hybrydowe. Gdybyśmy abstrahowali od naszych etnicznych deklaracji, od naszych ideologicznych przekonań i spojrzeli z boku, rzetelnie i sumiennie, na tożsamość kulturową Kaszubów, to byśmy zauważyli, że jest ona właśnie taką kulturową hybrydą, która składa się z bardzo wielu wątków. Z jednej strony, gdzieś tam na przysłowiowym „dnie” pozostaje niemiecka cząstka duszy kaszubskiej, będąca efektem wielowiekowego sąsiedztwa. Czasami daje ona znać o sobie w powiedzeniach, czasami w przekonaniach o własnej grupie, w autostereotypie (jesteśmy wychowani w kulcie porządku i pracowitości), ale oczywiście ujawnia się też poprzez związki rodzinne. Z drugiej strony – mówiąc metaforycznie – dusza kaszubska silnie zrośnięta jest z polską i to w bardzo różnych wymiarach. Ale nie jest i nigdy nie był to prosty związek, o czym pisano wielokrotnie, od Ceynowy poczynając, a na pracach naukowych współczesnych uczonych kończąc. Tak czy inaczej jednak wrastamy w świat kultury polskiej i stanowi ona dzisiaj naturalne odniesienie kulturowe dla wszystkich 24 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 24 Spotkanie liderów Zrzeszenia w Wielu. 9-10.03.2012. Fot D.M. Kaszubów. (Czy jest znana, to już zupełnie inna sprawa). Ale przecież można tu przywołać jeszcze inne wątki, o których się niegdyś sporo dyskutowało w naszym środowisku, choćby bałtyckie, związane z wielowiekowym sąsiedztwem z ludami nadmorskimi. No i wreszcie na tożsamość kaszubską składają się elementy kultury kaszubskiej i szerzej – kultury Pomorza. Wszak więzi krewniacze, sąsiedztwa, wspólnota historycznych losów, łączność gospodarcza i wreszcie codzienne kontakty – wszystko to nas łączy z innymi wspólnotami Pomorza, przede wszystkim z Kociewiakami i Borowiakami. Jednym słowem tożsamość kaszubska jest zjawiskiem złożonym i… wewnętrznie mocno zróżnicowanym: środowiskowo, lokalnie, także pokoleniowo. Możemy wręcz mówić o pęknięciu pokoleniowym i niemożności wzajemnego porozumienia, co jest dodatkowo wzmacniane przez rewolucję technologiczną, która się dokonuje. Bardzo wielu ludzi tych procesów: hybrydyzacji, labilności, lokalizacji, pokoleniowości, indywidualizacji tożsamości nie akceptuje i się z nimi nie godzi! Mają kłopot z akceptacją takiego swoistego „targowiska tożsamości”. Wywołuje ono w nich silne reakcje emocjonalne, a wśród nich jest także reakcja etnocentryczna albo fundamentalistyczna. Libański pisarz Amin Maalouf napisał książkę pod wymownym tytułem Zabójcze tożsamości. One potrafią takie być i podejmując się własnej „polityki tożsamości”, warto o tym pamiętać, bo jednym z elementów „zabójczości” jest np. wykluczanie z naszej wspólnoty tych, którzy są „nie do końca” Kaszubami: nie do końca uświadomionymi, nie do końca prawdziwymi, nie do końca autentycznymi, nie do końca myślącymi poprawnie, nie do końca dbającymi o kaszubski interes… Dokończenie artykułu w następnym numerze. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:46 òrmùzdowô Skra 2011 Nie zabëc mòwë matczi Kaszëba z ùrodzeniô i wëbiéru. Jegò wùją béł Alojzy Nôdżel. Bãdącë – jak sóm ò se gôdô – „człowiekã pò technikùm”, rozmieje ùczëc i zaczekawic kaszëbizną magistrów i doktorów. Na Òrmùzdową Skrã, jaką dostôł latos 14 gromicznika, mô zasłużoné całim swòjim żëcym, chtërne w wiôldżim dzélu pòswiãcył rozkòscérzaniu kaszëbsczégò jãzëka i kùlturë. ANDRZÉJ BÙSLER Z Chwaszczëna do Gdini Édward Barzowsczi – znajomi gôdają do niegò Édk – pòchòdzy z kaszëbsczi familii z Chwaszczëna. Jegò starszi nie gôdelë do dzecy pò kaszëbskù. Pò wiele lëchëch doswiôdczeniach w latach PRL-u bëlë dbë, że ten jãzëk mòże leno zaszkòdzëc. Cãżkò równak nie zarazëc sã kaszëbizną, ji rozmajitima znankama – jãzëkã, materialną i dëchòwą kùlturą – żlë sã je sostrzińcã znónégò kaszëbsczégò pòétë Alojzégò Nôgla. Édward Barzowsczi wspòminô pò latach: Miôł jô to szczescé, że jem mògł sã òd niegò ùczëc kaszëbsczi mòwë. Wùja Ali dôwôł mie téż ksążczi w rodny mòwie, jaczich béł autorã. Pamiãtóm te tomiczi wëdôwóné w pòwstałi w sédmëdzesątëch latach Wëdôwiznie KaszëbskòPòmòrsczégò Zrzeszeniô. W mòji domôcy chëczë nie bëło przënãceniô do czëtaniô. Starszi mielë prakticzné nastawienié do żëcô, równak co czekawé, w najim dodómie westrzód niewiele ksążków nalôzł jem „Żëcé i przigòdë Remùsa”, jak sã pózni òkôzało, nôwôżniészą ksążkã w mòjim żëcym. Wùja Ali béł dlô mie jak pón Józwa – jeden z bòhatérów tegò piãknégò romana. W Chwaszczënie Édward Barzowsczi spãdzył młodé lata, tam chòdzył do spòdleczny szkòłë. Pózni skùńcził Autółowé Technikùm w Wejrowie. W 1984 rokù, jidącë za głosã serca, wëcygnął do Gdini – gardu, w chtërnym pòdług badérowaniów żëje nôwicy Kaszëbów. Do Édward Barzowsczi czãsto pòkazywô kaszëbską kùlturã w Òstrzódkù Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Gdini. Òdj. A.B. dzys mieszkô z białką Elżbiétą w Wiôldżim Kackù, dzélu Gdyni, chtëren je jednym z ji kaszëbsczich mateczników. Przez wnetka trzëdzescë lat jich bëcégò razã familiô pòwikszëła sã ò sztërë córczi. W gdińsczim Zrzeszenim W òsmëdzesątëch latach znajomi czãsto rôczëlë Édwarda na zôbawë òrganizowóné w Gdini-Cysowi. Òrganizatorã tëch zéńdzeniów bëło òkrãżé gdińsczich zrzeszeńców. Tam jô pòznôł notejszich liderów gdińsczégò partu KPZ – Aleksandra Trzebiatowsczégò i Pawła Slezyńsczégò, a përznã pózni òstôł jem nôlëżnikã tegò òddzélu. Zapisôł sã do niegò téż mój wùja Alojzy Nôdżel, chtëren w òstatnëch latach żëcégò mieszkôł w Gdini. Òd zôczątkù dzewiacdzesątëch lat trzimôł jem w tim pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 25 parce rozmajité fùnkcje – béł jô nôleżnikã Zarządu, sekretérą. Òd 1999 rokù sedzã téż w Przédny Radzëznie KPZ. W 1997 rokù wespółtwòrził Wiôlgòkacczé Kòło Gdińsczégò Partu KPZ, pierszé kòło w Gdini i jedno z pierszich w Zrzeszenim. Òb 10 lat béł jegò przédnikã. To prawie tam pierszi rôz òsta wprowôdzonô liturgiô słowa w kaszëbsczim jãzëkù òb czas mszë swiãti i zaczãło sã òrganizowanié krziżewi drodżi, a téż różańcowëch i majewëch nôbòżeństw òdprôwiónëch pò kaszëbskù. Òkróm te w wiôlgòkacczim kòle bëłë òrganizowóné promòcje ksążków pò kaszëbskù i ò Kaszëbach, autorsczé zetkania z lëdzama sparłãczonyma z Kaszëbama. Wszëtczé te ùdbë są zjiscywóné tuwò do dzysô. Stolemnotã tëch dzejaniów òsta dozdrzónô 25 2012-03-30 20:10:46 òrmùzdowô Skra 2011 Rok w rok òb czas przedstôwieniô „Scynanié kani” we Wiôldżim Kackù Édward Barzowsczi graje szôłtësa. Òdj. A.B. i bëlno òtaksowónô – Wiôlgòkacczé Kòło ZKP dostało Òrmùzdową Skrã w 2000 rokù. Nie zabëc „gòwôru nënczi” Mentorã i szkólnym kaszëbiznë dlô Édwarda Barzowsczégò béł, jak je to ju rzekłé, jegò wùja Alojzy Nôdżel. W 1998 rokù kaszëbsczi pòéta òdeszedł do wiecznoscë. Pòchòwóny je na smãtôrzu w Czelnie na swòjich ùkòchónëch Lesôkach. Bãdącë na pògrzebie tak blësczégò mie człowieka, jô czuł wiôldżi żôl, ale równoczasno wdzãcznotã za wszëtczé razã spãdzoné chwile, za kòżdą gôrzc kaszëbiznë, gôrzc Òrmùzdowëch Skrów, chtërne wùja pòdskôcôł wiele razy. Je snôżô wiérzta napisónô przez niegò „Gdiniô”. Jeden z ji wersów stôł sã przësëgą, chtërną jem złożił nad zarkã Nôgla. Jô przërzekł nie zabëc „gòwôru nënczi – mòwë kaszëbsczi” i ten òbiecënk móm starã òd wiele lat realizowac w swòjim żëcym. Wiém, że wùjë baro zanôlégało na tim, żebë kaszëbsczi jãzëk nie zdżinął. Pamiãtóm, jak sã jiscył, czedë widzôł, że corôz mni lëdzy gôdô pò kaszëbskù w mòjim rodnym Chwaszczënie i w Gdini. Wnenczas Édward Barzowsczi ni mógł nawetka mëslec, że za pôrã lat bãdze miôł mòżlëwòtã rozkòscérzaniô kaszëbiznë. 26 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 26 Gdińsczi Ùniwersytet W 2005 rokù do gdińsczégò partu KPZ zgłosyła sã kòòrdinatorka Ùniwersytetu Trzecégò Wiekù w Gdini Maria Tomaszewskô z ùdbą, żebë do planu zajimniãców włączëc przedmiot „Kaszëbskô kùltura”. Béł mùsz nalezc kògòs, chto zgòdzy sã taczé zajmë prowadzëc. Pòproszony òstôł ò to Édward Barzowsczi, chtëren na zôczątkù mëslôł, że zajimniãca mdą miałë plac rôz na pôrã miesąców. Jak sã pózni òkôzało, bëło „kąsk” jinaczi. Ùczbë òdbëwałë sã tidzéń w tidzéń, z wëjątkã letnëch i zëmòwëch feriów. Édward Barzowsczi wspòminô: Na zôczątkù jô mëslôł, że bãdze letkò – nôwëżi pôrã zéńdzeniów òb rok. Miôł jem téż pòmëszlenié, że na zajmë mdze przëchòdzëc niewiele lëdzy. Bédënk Ùniwersytetu je baro bòkadny, sztudéra mòże wëbierac midzë rozmajitima zajimniãcama z wiele òbrëmieniów. Ju na pierszim pòtkanim mùszôł jem zmienic swòje przedstôwienia. Z jedny stronë jem béł rôd, a z drëdżi – wërzasłi. Pò pierszé òkôzało sã, że ùczbë bãdą co tidzéń. Pò drëdżé, to nijak nie bëło małé karno. Czej sztudérowie zaczãlë sã przedstôwiac, òpòwiôdac ò se, tej nodżi sã pòde mną dżãłë. Òkôzało sã, że wikszosc to lëdze wësok sztôłcony, doktorowie z ùniwersytetów. Co jô, człowiek pò technikùm, miôł jem jima prawic? Doch òni gwës wszëtkò wiedzą. Kò pewno wùja Ali miôł nade mną starżã. Zaczął jem dzejac jintuicyjno; czej jem gôdôł ò jaczis temie, to przédno òpiérôł jô sã na tim, co sóm jem przeżił, co jem widzôł. Prowadzącë, wezmë na to, zajmë ò gwiżdżach i gwiôzdce, jô prawił ò swòjich wspòminkach z dzecnëch lat, ò tim, jak to wnenczas kòlãdnicë pò wsach chòdzylë. Pózni bëło ju lżi. W sztudérach zadzëwòwała gò robòcosc i òbrzészkòwòsc. Jem mëslôł, że bãdą to starszi, mest schòrzałi lëdze. Pòstãpny rôz jem sã zmilił. Mëszlã, że energią i angażowanim przechôdają niejednégò trzëdzescëlatka. To redëje, doch ùczëc sã je dobrze w kòżdim wiekù. Przez pierszé dwa lata zajmë òdbëwałë sã w niewiôldżim môlu w gdińsczim Dodómie Kùlturë YMCA, a chãtnëch rok w rok bëło wiãcy. Pò dwùch latach òstałë przeniosłé do Òstrzódka Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Gdini, jaczi dzejô kòl Gardowi Pùbliczny Bibloteczi, i tam, w bëlnëch warënkach, òdbëwają sã do dzysô w dwùch karnach, rechùjącëch razã kòl 50 lëdzy. Sztudérowie mają pòd rãką wielny zbiér kaszëbskò-pòmòrsczich ksążków, chtërne nalôżają sã w Òstrzódkù, a téż wëstôwczi sparłãczoné z regionã. Òkróm braniégò ùdzélu w stacjonarnëch zajmach sztudérowie òrganizëją téż rézë do môlów sparłãczonëch z kaszëbizną. Wiôlgą pòmòc w òrganizacji nôùczi òd lat bédëje kòòrdinatorka Ùniwersytetu Trzecégò Wiekù Dorota Kitowskô. Móm nôdzejã, że „Kaszëbskô kùltura” na gdińsczim ÙTW wcyg bãdze sã redowa zajinteresowanim i bãdã mógł dali prowadzëc te zajimniãca – gôdô Édward Barzowsczi. Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi Wiérzta Alojzégò Nôgla (òrginalny pisënk) Gdynio Stoji na sztrądze niastka w biółé Ruchna, jak bë do zdënku oblokłô. Bôłt oznobionëma dunamë. Kuszkô jij cepłé lica; Dwoje mulków na łôwce se gutôrzy… Niastka tęskni i płacze, bo nie czëje, jak przodë, za dzéwczëcych zymków, gowôru nënczi – mowë kaszebsczij. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:47 historyczna sensacja Krzyżacki zamek w Tczewie Gdyby nie interwencja członków Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie dzisiaj w tym miejscu stałby budynek mieszkalny i o tym, że pod nim znajdują się mury tczewskiej warowni, nie wiedziałby prawie nikt. P R Z E M YS Ł AW Z I E L I Ń S K I Posadzka z odciskiem psa Do odkrycia ruin doszło przypadkowo. Ponad trzy lata temu Krzysztof Jach zauważył, że koparka podczas prac ziemnych odsłoniła średniowieczne cegły. Tczewianin poinformował historyków Krzysztofa Kordę i dr Michała Kargula oraz archeologa Bartosza Świątkowskiego, którzy zaalarmowali lokalne media i wojewódzkiego konserwatora zabytków. Ten polecił wstrzymać prace budowlane, a w wykopie zamiast budowlańców pojawili się archeolodzy – Mirosław Jonakowski i Zbigniew Sawicki. W wyniku wykopalisk okazało się, że pod ziemią znajdują się fundamenty i pomieszczenia budynku z epoki średniowiecza. Wskazywały na to nie tylko średniowieczne cegły i charakterystyczna dla tej epoki zaprawa, ale również średniowieczna ceramika z rowu ściekowego, nieczytelny szeląg krzyżacki i klamerki szkutnicze (okucia do łatania łodzi, co może wskazywać na bliskość wiślanego portu, a może i stoczni). Wśród znalezisk trafił się nawet fragment posadzki z… odciskiem psa. Już w połowie 2010 roku archeolodzy doszli do wniosku, że mają do czynienia ze zbudowanym przez Zakon Krzyżacki zamkiem. W naszej ocenie odkryliśmy północne skrzydło z trzema piwnicznymi pomieszczeniami założenia zamkowego – wyjaśniał wówczas Mirosław Jonakowski. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze dokładna chronologia odkrycia. Mieszkalna część zamku Od tego momentu właściwie nic się nie działo w tej sprawie. Odsło- Zamek latem 2011 r. Fot. Przemysław Zieliński nięte po kilkuset latach mury zamku „przeżyły” trzy surowe zimy oraz powódź. W październiku minionego roku wojewódzki konserwator zabytków zlecił przygotowanie kwerendy źródłowej o tczewskim zamku oraz ekspertyzy, która określi pochodzenie i przeznaczenie odkrytych ruin. Wykonał ją prof. dr hab. Jerzy Kruppe z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, posiłkując się wynikami badań archeologicznych, które przeprowadzono w tym rejonie miasta w 1993, 2007, 2009 i 2010 roku. „Z analizy zgromadzonych faktów jednoznacznie wynika, że w czasie ostatnich badań archeologicznych odsłonięto relikty zabudowań średniowiecznego zamku: siedziby krzyżackich administratorów wójtostwa tczewskiego” – czytamy w dokumencie. „Natrafiono na jeden z budynków usytuowanych w północno-wschodnim narożniku założenia zamkowego, stanowiącego jednocześnie narożnik ówczesnych obwarowań miejskich. Odkrycie to jest zarazem kluczowym pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 27 dowodem w budzącej dotychczas wątpliwości kwestii lokalizacji zamku w okresie krzyżackim”. Zdaniem prof. Kruppe nie ulega wątpliwości, że odkryte relikty architektoniczne to część, zapewne mieszkalna, krzyżackiego zamku. Nie udało się na razie potwierdzić, czy zamek krzyżacki powstał na miejscu grodu księcia Sambora II, założyciela Tczewa, który – zanim lokował miasto – w 1252 roku rozpoczął nad Wisłą budowę swojego zamku. Nie wiadomo też, z których lat pochodzi znalezisko. Wstępna hipoteza mówi o początkach XV wieku. W zachowanych murach widać wyraźne ślady katastrofy budowlanej. Główny mur próbowano ratować wciąż widoczną przyporą. Niewykluczone, że z tego powodu zamczysko nie było długo użytkowane albo i nigdy nie zostało ukończone. Pod koniec XIV w. rozpoczęto budowę nowej siedziby wójta tczewskiego w Sobowidzu (gm. Trąbki Wielkie). Niewykluczone więc, że przeprowadzka do nowego 27 2012-03-30 20:10:47 historyczna sensacja Odcisk psiej łapy. Fot. Przemysław Zieliński zamku była związana z brakiem możliwości użytkowania grożącej zawaleniem tczewskiej warowni. Skansen archeologiczny? Archeolog Bartosz Świątkowski proponuje rozważyć teorię, że w przypadku tczewskiego odkrycia mamy do czynienia z zamkiem konwentualnym. Takie zamki znajdowały się w odległości 15–30 km od siebie, czyli na dystansie tzw. jednego stajania, możliwego do przebycia w ciągu jednego dnia. Przyczyną takiego rozmieszczenia zamków konwentualnych była reguła Zakonu, która zakazywała braciom-rycerzom nocowania poza zamkiem-klasztorem. Najbliższe Tczewa zamki komturskie to Gdańsk, Gniew oraz Malbork – wymienia Bartosz Świątkowski. Między dwoma ostatnimi zamkami a Gdańskiem jest zbyt duża odległość. W połowie tej drogi wypada Tczew. Bez kontynuacji wykopalisk nie dowiemy się też, na jakim rzucie powstał tczewski zamek, ile miał skrzydeł i jakie są jego wymiary. Jak zapowiedział rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków Marcin Tymiński, ruiny zamku zostaną wpisane do rejestru zabytków. Zapewne przy okazji wpisu do rejestru właściciel działki otrzyma polecenie zabezpieczenia murów – dodaje Marcin Tymiński. Wszelkie prace budowlane, które na tej działce zechce przeprowadzić właściciel, będą musiały być uzgodnione z konserwatorem zabytków. Murów z pewnością nie będzie można zasypać, a co najwyżej wkomponować w nowy budynek. W listach konserwatora adresowanych do władz Tczewa czytamy, że najlepszym rozwiązaniem dla zachowania odsłoniętych średniowiecznych reliktów byłoby urządzenie muzeum archeologicznego na wolnym powietrzu. Problem w tym, że zamek leży na działce należącej do prywatnego właściciela. Władze miasta prowadziły już z nim rozmowy na temat zamiany nieruchomości, jednak inwestor nie był zainteresowany złożoną propozycją. Magistrat deklaruje powrót do negocjacji. Będziemy się starać, aby ten temat jak najszybciej zakończyć – mówi prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki. Zdaniem Krzysztofa Kordy, miejskiego radnego i wiceprezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, ruiny zamku w pierwszej kolejności muszą zostać zabezpieczone (istnieje realna groźba, że kolejnej zimy już nie przetrwają), a następnie skomunalizowane. Uważam, że jest to najcenniejsze odkrycie w ostatnich latach na skalę całej Polski i powinno się znaleźć w rękach miasta – podkreśla Korda. Kolejne kroki to wyeksponowanie stanowiska i utworzenie muzeum archeologicznego na wolnym powietrzu. Ruiny powinny zostać pokryte np. przezroczystą pleksą, a także oznaczone tablicą z rekonstrukcją zamku i z opisem jego dziejów. Warto też poszukać pieniędzy na turystyczne zagospodarowanie zamku z częściową rekonstrukcją dolnej kondygnacji – dodaje Korda. Jaki potencjał ma to marzenie, świetnie pokazuje zamek w Gniewie, który jeszcze 20 lat temu był jedynie wypaloną ruiną. Zachowane historyczne wzmianki o tczewskim zamku (za: W. Długokęcki, Dzieje Tczewa, Tczew 1998): • w 1565 r. zanotowano, że spustoszone mury zamkowe leżą w obrębie murów miejskich, zajmując „plac niemały”; • w połowie XVIII w. odnotowano: „poniżej klasztoru dominikanów w północno-wschodnim kącie miasta zachowała się ściana budynku z wysoką wieżą, która stoi w rogu, oraz połowa muru kościoła zamkowego z siedmioma półkulami okiennymi”; • w pierwszej połowie XIX w. (a więc mając jeszcze przed oczami pozostałości murów miejskich) odnotowano, że północny mur dawnego zamku miał ok. 59 m długości, ok. 1,9–2,1 m wysokości i blisko 1 m szerokości. Ten mur miał mieć 5 sklepionych otworów o wymiarach ok. 1 m na 1,10 m, co pozwala go utożsamić z murem, o którym wcześniej pisano jako o pozostałości zamkowej kaplicy. 28 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 28 pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:48 całé żëcé w lasu Balada ò Aleksu Ten kaszëbsczi rąbca nigdë nie scął drzewa mòtórową żôgą. Jegò lubkòscą bëła i je jachta, ale nie òstôł jachtarzã. Je człowiekã lasu. Las ùretôł mù żëcé i w lasu całé żëcé przerobił. Aleksander Jereczek, przez wszëtczich pòzywóny Aleksã. Latos skùńczi 83 lata. M AYA G I E L N I Ô K Dokument, chtëren nas ùretôł Gòstómkò, gromicznik 1944 rokù Warała II swiatowô wòjna. Rządzył rajbach i chaos. Nicht nie béł gwës dnia ani gòdzënë. Òb jeséń 1944 rokù, czej Aleks miôł 15 lat, hitlerówcë wzãlë jegò òjca do lagra zôgùbë. Matka baro sã wërzasła. Bòjała sã, że i jã, i dzecë żdaje jistny kawel. Niemcë regùlarno przezérelë òkòlé i wëwòzylë lëdzy. Nimò zëmë ùcekła do lasa, tam czëła sã bezpieczno. Pôrã miesąców tacyła sã w nim z szesc dzecama. Co jaczis czas, czedë bëlë gwës, że nick jima nie grozy, wrôcelë dodóm, brelë përznã òbleczeniów, chléb. Tej-sej pòtikelë partizanów, òd chtërnëch dostôwelë zjestkù. Rôz jesmë spelë w môlu pò wëschłi rzéce – wspòminô Aleksander Jereczek. Czej reno më wëszlë na drogã, wtim nadjachôł na kòniu niemiecczi nadlesny, Voller. Co wa tu robita!? – zawòłôł. Mëmka sã rozpłaka, pòkazywającë naje karno, zaczã ùmòdlëwac, żebë sã zlëtowôł i naju pùscył. Òn wezdrzôł na nas i rzekł, żebë jesmë pòszlë dodóm, że nick sã nama nie stónie. Më gò pòsłëchelë. Tegò samégò dnia mëmka dosta òd niegò papiór, chtëren jesmë mielë pòkôzac w razu zagróżbë. Mëmka schòwa ten dokùment do szafë. Czej przëszlë do nas Niemcë, znerwòwónô ni mògła gò nalezc. Zrobił sã rajbach, dzecë płakałë, Niemcë naju pònekiwelë, pòpichelë, bilë kòlbama… „Chùdzy, chùdzy!” – krzikelë. „Òblakac sã! Wëchadac!” To zjimało nas wiôldżim strachã… Jeden z Niemców szarpôł mëmkã i wrzeszczôł. I tedë ùdało mie sã wëcygnąc ten dokùment z szafë. Czedë gò ùzdrzelë, òstawilë naju w ùbëtkù – pismò nadlesnégò ùretało nama żëcé. Pózni, czej nadlesny Voller mie pòtikôł, czedë nikògò nie bëło krótkò, gôdôł ze mną pò pòlskù. Òjc Aleksandra Jereczka nigdë nie wrócył dodóm. Zdżinął w lagrze zôgùbë Stutthof. A do krowë z ùwôżanim… Suminë, 1946 rok Ju pò wòjnie. Porenionô gòspòdarka pòmale sã òżëwia. Lëdze kù reszce mòglë ùbëtno robic. Jednégò dnia nadlesny z Sëlëczëna Albin Rydz, jadącë drogą przez Suminë, ùzdrzôł knôpa, jaczi szedł kòl wòza zaladowónégò do greńców mòżlëwòtë. Wóz béł wëfùlowóny lasową scelëną. To, że gbùrzë na skùtk felënkù słomë, brelë ta scelënã dlô zwierzãtów, bëło wnenczas czësto normalné. W tim, że wóz cygnãła krowa, téż nie dało sã nalezc nick nadzwëkòwégò. Kòni nie bëło, krowama sã òrało, brónowało, kôrczowało, krowë cygnãłë wòzë. Nadlesnégò rozgòrzëło to, że knôp zmùsziwôł knagã do cygnieniô cãżôru, jaczi przechôdôł ji mòc. Doch zwierzątkò leno co jidze! I jesz mô mlékò dawac?! Przëzdrzôł sã knôpù z wikszim bôczenim. Chto to taczi? pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 29 Aleksander Jereczek z medalã Pòlsczégò Jachtarzczégò Związkù. Acha, to Aleks Jereczek… Ju jô gò òduczã mãczeniô zwierzãtów. Wezwóny do nadlesnégò Aleks wërzasł sã na pòwôżno. Przemësliwôł, cëż taczégò mógł przeskùrzëc, że sóm nadlesny gò wzéwô. W żëcym bë sã nie docygnął, że to ò marachòwanié knadżi jidze. Sztrôfã, jaką za to dostôł, zapamiãtôł do kùńca żëcô. „Mósz mie za to, bratkù, bótë wëpùcowac! I mają sã swiécëc! Żebë òstało w twòji głowie, że do krowë mùszi bëc ùwôżanié, bo to twòja żëwiôrka”. Powòjnowé lata Cãżkò bëło sómny matce wëkôrmic szesc dzecy. Aleks béł nôstarszi i leno òn mógł zacząc robic i zarôbiac. 29 2012-03-30 20:10:49 całé żëcé w lasu Jak na piãtnôscelatka béł wësoczi, wëzdrzôł na starszégò. Rzekł, że mô 16 lat i pòszedł do robòtë do lasa. Òstôł pòmòcnikã rąbcë. Całi dzéń na plecach wënôszôł drzewò i ùkłôdôł je na sztapel. Pò pierszim dniu, z łizama w òczach, zbòlałi i smiertelno ùmãczony, przëtrekôł sã dodóm. Jem rzekł wnenczas, że ju nigdë tam nie wrócã – wspòminô. Mëmka sã rozpłaka i pamiãtóm ji słowa do dzysô: „Synkù, żebës të chòcô na chléb zarobił”. Aleks wrócył do lasa. Matka ùszëła mù pòdëszczi, tej noszenié drzewa ju nie bëło tak bòlesné. Béł nômłodszi w brigadze i nimò że cãżkò robił, równak dostôwôł ò wiele mni pieniãdzy jak jinszi. Zaczął przemësliwac, co zrobic, żebë wicy zarôbiac. Òdpòwiesc bëło prostô. Mùszôł òstac rąbcą. Ale jak to zrobic? Dozdrzôł, że rąbca mùszi bëlno skòblëc kórã i rozmiec spòsobno naòstrzëc żôgã. Dlô nôùczi zaczął krëjamno òstrzëc wszëtczim żôdżi. Rąbcowie bëlë zadzëwòwóny. Co brelë żôgã do òstrzeniô, to bëła ju zrëchtowónô… Pò jaczims czasu Aleks dobéł swòje: òstôł rąbcą. 30 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 30 Rąbcowie wnenczas robilë pôrama, rãczną żôgą i séczerą. Dopiérze pò czile latach zaczãłë sã pòkazywac pierszé mòtórowé żôdżi. Bëłë wiôldżé i cãżczé, òbsłëgiwało je dwùch lëdzy. Aleks jakòs sã nie widzôł w rolë mòtórowégò żôgòwnika. Przeszedł do żëwicowaniô. Jeden z nôlepszich żëwicôrzów Z żëwicë, pò pasownëch przeróbkach, dostôwało sã dwie wërobinë – kalafòniã, brëkòwną do robieniô papioru, mëdła i jinëch wërobinów, a téż terpentinã, ùżiwóną do produkcji farwów, laków, wiksu na bótë i pòdłogã. W Pòlsce żëwicã ùdostôwało sã wnetka blós z chòjnë. W tim czasu, to je w piãcdzesątëch latach, brëkòwnota na żëwicowé produktë bëła baro wiôlgô, tej do żëwicowaniô wëzwëskiwóno wszëtczé pasowné do tegò chòjnowé drzéwiãcëznë. Brëkòwny bëlë téż wielny fachówcë, co rozmielë ùdostôwac żëwicã. Robòta kòl żëwicowaniô nie szła letkò. W rozmajitëch cządach dnia mùsz bëło chòdzëc do drzew i pilowac, żebë grónczi, do chtërnëch scékała żëwica, sã nie przeléwałë. Aleks Jereczek béł jednym z nôlepszich. Rozmiôł bezzmiłkòwò òtaksowac drzewò. Wiedzôł, jaczé i w chtërnym placu òstawic przeżëcowé pasë, miôł bëlną rãkã do nacynaniô scékòwëch rówków. Rozmiôł wëczëc dzéń i gòdzënã, czedë je nót zrobic nacãcé. I chëba z tima chòjnama dobrze gôdôł, bò lałë mù wicy żëwicë jak jinym. Pierszé ùczbë żëwicowaniô dôł mie mój stark, lesny Augùstin Szréder. Na zôczątkù robił jem to dokładno pòdług jegò wskôzów, pózni zrëchtowôł jem swòje metodë. Kòżdi z nas, żëwicôrzów, miôł jaczés swòje ùdbë, jak ùdostac nôwicy żëwicë. I pilowôł jich jak òka w głowie. Żëwicowanié to béł prôwdzëwi kùńszt. Nôgòrszi czas dlô żëwicôrzów przëszedł, czej dlô zlepszeniô robòtë zaczãłë bëc ùżiwóné chemiczné strzodczi. Nacynanié drzew i zbieranié żëwicë òdbëwałë sã w latnëch miesącach, to je colemało w wiôldżi hëcë, a robòtnicë mùszelë robic w òchronnëch ùnifòrmach: gùmòwëch òbleczeniach i gùmòwëch rãkawicach. Aleks nie dôł sã przekònac, że te nowé ùdbë pòzwòlą ùdostac wicy sërowinë. Barżi przemôwiałë do niegò cała zwierzãtów, ptôchów i òwadów, chtërne sã pòtkałë z tim nowòczasnym strzodkã, i sënizna drzew, jaczi béł przëczińcą. Robił tej pò stôrémù. A żëwicë i tak ùdostôwôł wiãcy jak jiny. Nimò cësków nigdë nie smarowôł nacãców chemicznym strzodkã. I òkôzało sã, że miôł prôwdã. Baro chùtkò chemiczné żëwicowanié òstało wëcopóné. A Aleks, jakno że béł bëlnym fachówcã, prowadzył prakticzné zajimniãca òb czas kùrsów dlô żëwicôrzów. Pòd kùńc òsmëdzesątëch lat òprzestano skùpòwaniô żëwicë. Ale robòtë w lasu wcyg bëło dosc, òsoblëwie dlô tak dobrégò robòtnika, jak Aleks. Lesny ni mùszôł pilowac lëdzy òb czas zaleseniów, czej béł z nima Aleks, bò òn nie pòzwòlił pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:49 całé żëcé w lasu stracëc ani jednégò szczepka. Jak béł mùsz, to na mòtokòle przëwòzył w wãbórkach wòdã do mòczeniô kòrzónków przed zasadzenim. We wszëtczim, co robił, béł baro akùrôtny. Szlachòwanié zwierzãtów to mòja legòtka Jô wiedno miôł lëszt do jachtë. Całé żëcé jem béł góniaczã. Jô rozmiôł pòdéńc kòżdé zwierzã. Mòją szpecjalnoscą bëłë dzëczi. Wiele razë ùcékôł jem przed nima na drzewò! Pôrã razë mòcno mie pòreniłë. Je wiedzec, jak to jidze na jachce. Nié wiedno zwierzã padnie òd pierszégò strzélu. Renioné – ùcékô. I ni mòżna gò tak òstawic. Mùsz je nalezc no zwierzã i dostrzélëc. Colemało to jô z mòjima psama jich szukôł. I wiedno, jak ju jem dochòdzył do renionégò dzëka, to ju chùdzy jô miôł so wëzdrzoné drzewò, na chtërne, jakbë cos sã dzejało, bãdã mógł ùceknąc. Bédowelë mù, żebë wstąpił do jachtarzczégò kòła i òstôł jachtarzã, ale sã nie zgòdzył. Nie chcôł jem miec do ùczinkù z barnią. Za wiele jô widzôł wëpôdków òb czas jachtë. Bòjôł jem sã, że bez przëtrôfk mògã kòmùs zrobic krziwdã. Jakò góniôcz téż béłem ùczãstnikã jachtë, a ni mùszôł jem strzélac. Jachta z Aleksã dôwała gwësnotã zwënédżi, tej rôczëłë gò rozmajité kòła. Jachtarze czãsto prosylë gò ò wëstawienié dzëka czë sarnë, a òn nie rozmiôł òdmówic. Przez swòjã ùsłużnotã spóznił sã nawetka na zdënk sostrë. Jinym razã w òstatnym sztërkù przëbiegł z lasa, żebë kmòtrowac dzeckò bracynë. Jachta i szlachòwanié zwierzãtów bëłë dlô niegò jak narkòzëna. Psë, co kòchają jachtã Chòwóné przez Aleksa terierë i jich mieszańcë są dobrze znóné jachtarzóm. Sóm je ukłôdô. Wiedno miôł jich czile. Jedne bëłë lepszé, jiné mni spòsobné, ale wszëtczé baro bëlno znałë swòjã robòtã i jistno jak jich pón, kòchałë jachtë. Nimò że czãsto bëwałë renioné przez dzëczi, nie tracyłë zôwzãcégò. Aleks z białką w 50. roczëznã zdënkù. Trôfiło sã rôz, że renionô sëka, chtërna miała òstac doma, pòczurpała ze mną na jachtã. Dozdrzôł jem jã dopiérze w lese. Szkòda mie bëło psëska, tej jem niechôł jachtã a wrócył dodóm. Rozmajité są psë. Jedne nalézą zwierzënã, ale są cëchò. Jiné jã leno szarpią. Są téż taczé, chtërne mają jã za swòjã zwënégã i ji brónią. A nôlepszé są te, co szczekanim dôwają do wiédzë, dze leżi zabité zwierzã. I taczi bëłë nôbarżi szukóné i tej-sej kradłé. Rôz pò zbiérny jachce zadżinął mie pies. Szukôł jem gò kòl zwierzënë, ni ma. Kòl auta, ni ma. Doma téż gò nie bëło. Co je? Doch nie ùcekł. Pôrã dni jem gò szukôł, bezskùtkòwno. Jaż tu chtos mie gôdô, że taczi a taczi jachtôrz mô nowégò psa. Jagdterierë szlachùją za sobą, ale ten mój miôł dwie rédżi zãbów w dólny szczãce. Pòprosył jem znajemnégò, żebë tegò jachtarza nawiedzył i ùzdrzôł, czë to nie je czasã mój pies. Òkôzało sã, że jo. Jô cë pòkôżã! – jem pòmëslôł. Zrobiã cë sromòtã. Wnetka bëła jachta, przëszedł z psama. A jô przë wszëtczich pitóm: „Czë të drëchù ni môsz czasã mòjégò psa?”. „Ale nié! To mój” – niewëwstidno przékùje. „A zazdrzi mù w pësk, mój miôł dëbeltną régã zãbów”… Ale sã chłop najôdł wstëdu! pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 31 Pòkądka co, na jachtë nie chòdzã. Córka mie zabroniła pò tim, jak łoni miôł jem cãżczé zapôlenié płëc. Ale sztërë psë móm do terô. Nigdë nick nie je wiedzec… Jesmë bëlë razã 54 lata W 1952 rokù jem sã òżenił z dzéwczëcã z sąsôdztwa, z Helénką Szréder, córką lesnégò. Bëła aniołã cerplëwòtë. Doch jô kòżdą wòlną chwilã spãdzywôł w lese, na jachce. A òna sã jiscyła. Je wiedzec, że to nie bëło bezpieczné zajimniãcé. Nié rôz jem wrôcôł pòreniony przez dzëczi, a psë bëłë pòkaléczoné. Jô jezdzył z nima do weterinarza, a czasã i sóm jem szëł psóm pòrwóną skórã. Przëznôwóm, że jem próbòwôł białce cëganic, bò jô nie chcôł, żebë sã jadłobiła. Czej mie dzëk rozòrôł nogã, to rzekł jem, że móm côrniãté ò sãk. Jak jelónkã wëcëgôłem spòd lodu i całi jem wrócył mòkri, to jô gôdôł, że to òd zmòklëznë i sniegù, ale i tak wszëtkò sã wëdało. 54 lata jesmë przeżilë razã. Trzë lata temù ùmarła. Baro mie ji felô… Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi 31 2012-03-30 20:10:50 ze szkòcczich përdëgónów FELIETÓN Wszëtkò bez Babel! GRÉGÓR J. SCHRAMKE Czej William Dorrit, òjc titlowi herojnë romana Mała Dorrit Charlesa Dickensa, z biédôka zamkłégò lata lateczné w sôdze dlô dłëżników stôł sã bògôczã, nié za długò pò tim szczestlëwim zdarzenim z familią na wanogã pò Europie rësził. Ë doch nie bëłobë w tim nick nadzwëkòwégò, czejbë nie to, że William, w swòji stolemny jignorancje, béł zycher, że czej leno bãdze gôdôł dosc głosno, kòżden cëzyńc gò zrozmieje. Ë, jeżlë dobrze sã wdôrzóm, tim spòsobã wëdzerôł sã òn rôz na jednëch Szwajcarów a wnerwiôł, że ti na niegò slépia wëblészczają a „ùdôwają”, że nie wiedzą, ò co mù jidze. Dzysdniowi Britijczicë Williamama Dorritama nie są, równak… zdarzi sã, że ten a tamten, bãdącë na wòlnym za grëńcą, skrzëwi mùniã abò sã ùsmiéwnie z wësznotą, czej jegò plëszczącégò w anielsczi gôdce, tubëtnik nié pòchwôcy. Në le wej jo, kò doch pò tim przesąkniãcym jimperializną, kò doch z tim jãzëkã dzysô wnetk w kòżdim nórce a kòmùtrze swiata mdącym, je mòżno tu to Òstrowianóm wëbaczëc. Równak Britijczicë sã cëzëch jãzëków ùczą. Abò przënômni szkólny mają jich tam starã jaczich gôdków naùczëc. Nôczãscy równak bez wnetk niżódny zwënédżi, co nie dzywi. Kò doch pò tim przesąkniãcym jimperializną… etc. etc. 32 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 32 Në jo, drzôzgã w òkù bracczégò swòjégò widzec. No bò wej ë ma w starëszce Reczpòspòliti Pòlôchów, Kaszëbów a jinszich téż sã jãzëków ùczima. Chòc barżi to „ùczima”. Abò nawetka ë to nié. Jak le wej w tim szpòrce: Do jinfòrmacje na banhofie pòdchòdzy turista: – Do you speak English? – pitô. Białka z òczenkã wëwôlô na niegò slépia. – Sprechen Sie Deutsch? – próbùje cëzyńc. – Gawaritje pa ruski? – rzucô jesz rôz. W kùńcu sã bierze a krãcącë głową, jidze précz. – Widzysz Kaszu – gôdô wespółrobòtniczka wastnë z òczenka – bës sã jãzëków ùcziła, to bës sã z nim dogôda. – A za czim bëm sã mia ùczëc? Kò doch òn sã naùcził trzech ë tak a tak sã nie dogôdôł. Zdôwac bë sã równak mògło, że czej chto ju za greńcã wëcygnie, wnetk w tubëtników gôdce plestac zacznie. Ë tak to téż nierôz je. Równak ë tak sã dzeje, że wierã z miłotë a tesknotë do Tatczëznë ë z ùrzasu przed wënôrodnienim (doch pò tëch latach zabòrów!), zdôrzają sã lëdze jak ti, co jem jich pòznôł òb czas robòtë w składowiszczu w Anielsczi. A przédną z nich bëła jedna Jiwónka… Rôz w piątk wieczór, czej swiéżim jak szn���������������������������������� ë��������������������������������� czi ò 5.30 reno jesz jem béł, jidącë kòridorã pò skùńczenim zmianë w całim ju wiesołim karnie, ùczuł jem narôz z tëłu: – K…a, Ricky, vodka! Yes?! Ricky òbrócył sã (ë nié leno òn) a wëcągnął do wëdzerający sã Jiwónczi pôlc w gesce „ok”. – Tonight, Ricky? You, vodka, yes??? – wrzeszcza dali. – Yes, Ivona! – Ò jô pie… – zarzechòta białka – Ricky! I vodka tonight téż! Wnetk dowiedzôł jem sã, że Jiwónka ju òd bòdôj pół rokù w tim składowiszczu robia. Szesc miesãcy ë ji anielsczi „zaawansowóny” béł wcyg na wierã le pôrãnosce słowów. Niedôwno tu, w Edinbùrgù jem gôdôł z jednym Pòlôchã, co robi na pòczce kòl mie, na Leith Walk, przédny szasëji partu gardu, czasã szpòrtowno zwónégò „pòlsczim”. Òd słowa do słowa pòkôzało sã, że szpecjalno przenioslë gò prawie tu do tegò òddzélu. – Jo? A dlôcze to? – zdzywił jem sã. – Bò lëdze z pòcztë ni mòglë sã z Pòlôchama dogadac. – Co? Jaż tak bëło lëchò? – Chłopie, zdôrzają sã taczi, ë to nie rzôdkò, że wnetk ani słowa w anielsczi gôdce ni mògą! Nawetka lëstowi marczi bë nie kùpilë, czejbë nie wëcygnãlë lëstu a nie pòkôzalë, ò co jima jidze! Dejadë nie je równak jaż tak lëchò. Abò mòże bëm mùszôł rzeknąc, że ma, z paszpòrtama RP nie jesma sómny w mòżlëwòtach „niejãzëkòwëch”. Kò nié rôz jem tu widzôł lecónczi (np. tikającé sã służbë zdrowiégò) pisóné w nômni pôrãnôsce jãzëkach, a doch nié bez przëczënë taczé cos sã drëkùje, në nié? Pamiãtóm téż pôrã Chińczików z mòji pierszi robòtë, co wiedzelë rzeknąc blós „ok” ë „boss”. A mój drëch z terôczasny robòtë, pòchòdzący z pakistańsczi familie, równak ju ùrodzony tu, na Òstrowach, zdradzył, że jegò mëmka wcyg pò anielskù nie gôdô! PS Nen mój drëch dodôł równak zarô, że chòc jegò mëmka w tim jãzëkù nie gôdô, to gò „równak rozmieje”. Piszã ò tim dopiérze tu, bò nie chcôł jem pùentë felietonu sczwarzëc… pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:51 kaszëbsczi dlô wszëtczich ÙCZBA 10 KSĄŻCZI RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH Ksążka to pò pòlskù książka. Ksążczi mòże kùpic w ksãgarni, tj. w księgarni, a wëpòżëczëc w biblotece. Nen, co ksążczi pisze, zwie sã pisôrz. Mòże téż jegò pòzwac jinaczi: runita, ùsôdzca, ùtwórca. Pismienizna abò lëteratura to literatura. Cwiczënk 1 Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk. Wëzwëskôj do te kaszëbskò-pòlsczi słowôrz. (Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski). ‒‒ Wejle, pierszi rôz widzã ce z ksążką w rãce! ‒‒ Cëż të jes tak zadzëwòwóny? ‒‒ Të wiedno w kòmpùtrze abò na jaczim tablece czëtôsz! ‒‒ Kò jô so chcôł przëbôczëc, jak sã czëtô papiórową ksążkã. ‒‒ Nie je to lepi? ‒‒ Jo, ksążka je lżészô do trzëmaniô… A tak pò prôwdze, prawie ti ksążczi jô w jinternece ni mógł nalezc. ‒‒ Pòkażë, co të czëtôsz. ‒‒ Pòwiôstka ò Kaszëbach w przińdnoscë Nalazłé w Bëtowie. ‒‒ Chto to mô napisóné? ‒‒ Jón Natrzecy. Znajesz të tegò ùsôdzcã? ‒‒ Znajã Majkòwsczégò, Derdowsczégò, Drzéżdżóna, Labùdã, Jankegò, Sëchtã, ale Natrzecégò nié. Je to abë czekawé? ‒‒ Jo, baro, to je fantastika. ‒‒ Fantasticzi jô za baro nie lëdóm czëtac. Lubiã czëtac dobré wiérztczi, romansë abò kriminałë… ‒‒ Kriminałë, jo? Tej môsz szczescé, bò prawie móm kriminôł Natrzecégò skùńczoné czëtac. Jak chcesz, tej cë pòżëczã. ‒‒ Jo, pewno, że jo. Rozwiązywanié kriminalnëch wëzgódków to mòja specjalnosc! Ò jaczich ôrtach ksążków je gôdka w teksce? Jaczé jesz mògą bëc ksążczi – òpòwiôdôj całima zdaniama. (O jakich rodzajach książek jest mowa w tekście? Jakie inne rodzaje książek znasz – opowiadaj pełnymi zdaniami). Cwiczënk 2 Zdrzë, jak je zbùdowónô ksążka. Przeczëtôj pòzwë ji dzélów. (Popatrz, jak jest zbudowana książka. Przeczytaj nazwy jej elementów). Cwiczënk 3 Wez w rãkã jakąs ksążkã i òpiszë ji wëzdrzatk. Starôj sã przë tim ùżëc pòznóny przed sztótã słowiznë, dodôj téż jiné słowa, jaczé znajesz, np. Ta ksążka je sztërëkańtnô, na wiérzchny òbkłôdce je malënk… (Weź do ręki jakąś książkę i opisz jej wygląd. Staraj się wykorzystać poznane przed chwilą słownictwo, dodaj też inne znane ci słowa, np. Ta książka jest kwadratowa, na obwolucie jest ilustracja…). Cwiczënk 4 Czëtôj tekstë i do kòżdégò z nich dopasuj pòzwã dzéla ksążczi. (Przeczytaj poniższe teksty i do każdego z nich dobierz nazwę elementu książki). 1.………. – bùtnowé kartë ksążczi zrzeszoné krzebtã, midzë nima są stronë; mòże bëc mitkô, sztiwnô, swiécącô, matowô. 2.………. – na ni mògą sã nalezc malënczi, nôzwëskò autora i titel dokazu. 3.………. – kartë z tekstã podzelonym na partë, dzéle, colemało pònumrowóné. 4.………. – papiórowô òchrona ksążczi, farwnô, z malënkama, je téż òzdobą ksążczi. pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 33 33 2012-03-30 20:10:53 kaszëbsczi dlô wszëtczich 5.………. – pòdwójnô karta mòcnégò papiora przëklejonô do pierszi i òstatny kartë ksążczi, chtërna rzeszi je z òbkłôdką. 6.………. – na ni są wszëtczé jinfòrmacje ò ksążce: nôzwëskò i miono autora, titel, wiédzô ò ùsôdzcë malënków, tłómaczu, môl wëdaniô, adres wëdôwcë, rok wëdaniô. 7.………. – szléfka abò skórka przëklejonô do górnégò i dólnégò krzebtu ksążczi (przë cwiardi òprawie). Cwiczënk 8 Przełożë na pòlsczi jãzëk. (Przetłumacz na polski). Cwiczënk 5 Jô jem miłotnikã ksążków. Të jes rozlubiony w pòézji. Òn je czëtińcã. Më jesmë pisarzama. Wa jesta robòtnikama ksążnicë. Òni są zaczëtóny. Òkróm ksążków, co je czëtómë dlô rozegracji, są jesz ksążczi pòtrzébné w codniowim żëcym, np. ksãgòwé, kasowé, jinwentarzowé, materiałowé, magazynowé, towarowé, kucharsczé, òbszcządzeniowé, pamiątkòwé, rechùnkòwé, telefónowé. (Oprócz książek czytanych dla rozrywki są jeszcze książki potrzebne w życiu codziennym…). Zapisóné wëżi grëbszim drëkã słowa są mòdłã òdmianë czasnika bëc w ternym czasu. Ùłożë z kòżdim z nich prosté zdania i zapiszë je w zesziwkù. (Zapisane powyżej grubszym drukiem słowa są modelem odmiany czasownika być w czasie teraźniejszym. Ułóż z każdym z nich proste zdania i zapisz je w zeszycie). Wëbierzë so dwa z wëżi pòdónëch ôrtów ksążk i pòwiédz krótkò, do czegò òne mògą bëc ùżëté. (Wybierz dwa z podanych wyżej rodzajów książek i opowiedz, w skrócie, do czego można ich używać). Cwiczënk 6 Ksążczi pisze pisôrz, jinaczi ùtwórca, ùsôdzca, runita. Dopasuj miona do nôzwësków kaszëbsczich pisarzów. (Dopasuj imiona do nazwisk kaszubskich autorów). Drzéżdżón, Sëchta, Majkòwsczi, Derdowsczi, Janke, Labùda, Natrzecy Heronim, Jón, Aleksander, Bernat, Aleksander, Stanisłôw, Jón Dopasuj do autorów titlë napisónëch przez nich ksążków. (Przyporządkuj do autorów tytuły napisanych przez nich książek). Zapiszë wszëtkò w zesziwkù. Majkòwsczi, Derdowsczi, Sëchta, Labùda, Drzéżdżón, Janke, Natrzecy Ò panu Czôrlińsczim co do Pùcka pò sécë jachôł, Twarz Smãtka, Łiskawica, Żëcé i przigòdë Remùsa, Kòmùda, Nalazłé w Bëtowie, Psë, Hanka sã żeni, Gùczów Mack gôdô, Dzéwczã i miedza, Kòl Biélawë, Zwónnik, Szczeniã Swiãców, Kòl kùńca wiekù, Jak w Kòscérznie kòscelnégò òbrelë, abò piãc kawalerów a jedna jedinô brutka. pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 34 Przełożë na kaszëbsczi jãzëk. (Przetłumacz na kaszubski). Czytam dużo książek. Znam kaszubską literaturę. Lubię czytać powieści. Lubię poezję. Nie lubię kryminałów. Zawsze czytam przed snem. Nie pamiętam, co ostatnio czytałem. Wolę książkę od filmu. Uwielbiam poezję Stanisława Janke. Słowôrzk Cwiczënk 7 34 Cwiczënk 9 beletristika – beletrystyka bibloteka – biblioteka brutka – panna czëtińc – czytelnik dërżéń – trzon dramòpisôrz – dramatopisarz dzél – część epòpejô – epopeja krzebt – grzbiet ksążnica – księgarnia lëdac – lubić, tolerować miłotnik – miłośnik mòdło – model ôrt – rodzaj part – rozdział pismienizna – literatura pòézjô – poezja pòlëca – półka roman – powieść pòwiôstka – opowieść przińdnosc – przyszłość przëbôczëc – przypomnieć rozegracjô – rozrywka rozlubiony – rozmiłowany runita – pisarz szléfa – wstążka sztërëkańtny – czworokątny ùsôdzca – twórca wëzdrzatk – wygląd wëzgódka – zagadka wiérzchnô òbkłôdka – obwoluta wiérzta – wiersz pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:56 òżëwianié tradicji Aniół z Bólszewa Miłotã do kaszëbsczi kùlturë zaszczépilë w ni starëszkòwie. Pò latach to wseczëcé wrócyło z dëbeltną mòcą. Nibë kòżdi mô swòjégò òpiekùna, téż kaszëbsczé tradicje. ALEKSANDRA ARENDT Wiedno ùsmiéchniãtô, rësznô i fùl nowëch ùdbów. Takô prawie je wastnô Tenia, to je Teréza Szczodrowskô, lëdowô ùtwórczëni, malôrka. Kùńszt je ji wiôldżim ùlubienim, jaczé wcyg rozwijô. Nié leno sama sã ùczi i ùbëlniwô swòje spòsobnoscë, ale òd pôrã lat prowadzy plasticzné zajimniãca dlô dzecy i młodzëznë. Nie pamiãtóm, czedë to sã zaczãło. Nôprzódka jem wespółrobia z Jireną Samson ze Spòdleczny Szkòłë w Bólszewie, a pòtemù z Justiną Miszke-Redman. Pózni òsta jem pòproszonô ò prowadzenié warkòwniów w Òrlu, Górze, Gòscëcënie, Szëmôłdze – klarëje wastnô Tenia. Òb czas zajimniãców dzecë ùczą sã techników wëkònywaniô dokazów i na czekawi ôrt pòznôwają kaszëbiznã. Westrzód „bòsëch Antków” W Rakowie Lãbòrsczim, dze wëchòwiwa sã Teréza Szczodrowskô, nôwicy bëło „bòsëch Antków”. Tak môlowi zwelë tëch, co tuwò przëjachelë. Kaszëba nigdë nie chòdzył doma bòso, a lëdze z bùtna, z rzeszowsczégò, ale téż z dzysdniowi Litwë i Ùkrajinë, jo. Czãsto bëlë na nas rozgòrzony ò to przezwëstkò. Pamiãtóm, że nimò te mój òjc ze wszëtczima rozmiôł sã dogadac. W domôcy chëczë wastnë Terézë regionalné tradicje nie òstałë zabëté, ale – jak gôdô – kòżdi chcôł żëc terôczasno i kaszëbizna nie bëła ju takô wôżnô. W szkòle zakôzywelë gôdaniô pò kaszëbskù. Miłota do rodny kùlturë zaszczépilë w ni ji starëszkòwie. Wiele czasu jô spãdzywa kòl starszich tatka w Pòbłocym. Tam wszëtczé swiãta bëłë òbchòdzoné tradicyjno. W adweńce i pòsce nicht nie jôdł miãsa, nie pił alkòhòlu, a starëszk nawetka nie kùrził cygaretów. Wieczorë jesmë spãdzywelë razã. Starëszka przãdła, cotczi wësziwałë, a më jesmë skùbałë wełnã, słëchającë basniów czëtónëch przez starka – wspòminô. Żelôznô dama W 1960 rokù Teréza Szczodrowskô przeprowadzyła sã do Bólszewa, a dwa lata pózni zaczãła nôùkã w Pedagògicznym Liceum w Wejrowie. Szkólną chcała bëc òd wiedna. W mòji familie szkólny są ju òd sztërzech pòkòleniów – gôdô. Równak minãło wiele czasu, nigle zjiscyło sã ji snicé. Pò skùńczenim liceum dosta pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 35 robòtã w Magazynach Państwòwi Rezerwë w Bólszewie, jaczima zarządzywôł Pòrt Gdiniô. Na skùtk solidarnoscowégò dzejaniô bracynë Służba Bezpiekù miała jã zmùszoné do zmianë zajimniãca. Wnenczas pòjawiła sã mòżlëwòta zaczãcô robòtë w Szkòłowò-Wëchòwawczim Òstrzódkù nr 1 w Wejrowie. Nôprzódka ji zadanim bëło òrganizowanié wanogów, kòloniów i jintegracyjnëch biwaków. Równoczasno prowadzyła zajimniãca w òstrzódkù i zaczãła nôùkã w studium we Gduńskù (oligofrenopedagógika i pedagógika zôbawë). Czasã bëło cãżkò. Mómë czwioro dzecy, òbëdwòje z chłopã jesmë tedë robilë, a jô jesz jem sã ùczëła. Robòta z dzecama z jintelektualną niefùlsprawnotą je baro drãgô, ale wastnô Tenia pòdczorchiwô, że nigdë 35 2012-03-30 20:10:56 òżëwianié tradicji bë sã nie mieniała na nick jinégò. W kòntaktach z dzecama je mùsz bëc prôwdzëwim, bò letkò jidze stracëc jich dowiérnotã i autoritet, a w robòce pedagóga to fùńdament. Wiedno jem bëła westrzód tëch wëmôgającëch szkólnëch, gwës dlôte zwelë mie żelôzną damą – smieje sã. Mòże jem nie bëła takô strasznô, bò wiele wëchòwańców wcyg trzimie ze mną kòntakt. Pòwrót do kòrzeniów Do kaszëbsczich tradicjów wrócyła pò latach. Direktorka òstrzódka, w chtërnym jem robiła, wësłała mie na warkòwnie prowadzoné przez Kaszëbsczi Lëdowi Ùniwersytet w Wieżëcë. Nie bëło chãtnëch, tej kôzała mie wzyc w nich ùdzél. Zajimniãca tak baro mie sã widzałë, że ni mògła jem sã doczekac pòstãpnëch. Wësziwaniô i héklowaniô nôùczëłë jã mëmka i starka, czej bëła dzeckã. Òb czas warkòwniów nié leno ùbëlniła te spòsobnoscë, ale téż nôùczëła sã rzezbic, robic kwiatë z papioru, wëcynanczi, a téż malowac na skle. I òdtądka sama zaczãła szëkac jinfòrmacji ò kaszëbsczich zwëkach. Wiadła ò żëcym na Kaszëbach wastnô Tenia mô starã przekôzac dzecóm i młodzëznie òb czas plasticznëch warkòwniów. Kòżdô leżnosc je dobrô, żebë pòkôzac cos kaszëbsczégò, na przikłôd, czedë jem ùczëła dzecë robic krutczi z sëszonëch kwiatów, òpòwiedza jô jima, że Kaszëbczi miałë starã ò to, żebë doma wiedno bëła swiéżô krutka. Wiele razy je to dobri pòczątk do pòdjimniãcô przez młodëch lëdzy gôdczi ze starszima i starëszkama ò tim, jak to bëło w jich dodómach – gôdô. Drëch bibloteczi Teréza Szczodrowskô warkòwnie prowadzy téż w Pùbliczny Biblotece Gminë Wejrowò m. Aleksandra Labùdë w Bólszewie. Mają òne wiele lubòtników. Jakno wolontérka biwô prelegentką òb czas wëstôwków i zéńdzeniów. To prawie òna przëblëża gòscóm tradicjã kaszëbsczégò wësziwkù, kaszëbsczé malowanié na skle, karnôwalowé i ja36 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 36 strowé zwëczi. Je drëchã bibloteczi i ji òpiecznym dëchã. Za swòje dzejania dlô rozkòscérzaniô kaszëbsczi kùlturë i wspiéranié bibloteczi òsta ùczestnionô sztaturką Anioła Kùlturë 2006. Nôwërazni bezjinteresownosc i szerzwienié kùlturë to téż familijnô tradicjô. Tatk béł kòmendantã Ògniowi Strażë, a pò robòce òrganizowôł teatralné zajmë. Za to mëmka prowadzyła w bólszewsczi remize klub ò pòzwie Kawiarnia, w jaczim dzejôł teatrzik dlô dzecy i môłô wëpòżëczalniô ksążków. Przewinãło sã tam téż pôrã mùzycznëch karnów – wspòminô wastnô Teréza. Przigòda z malowanim Òkróm robòtë z dzecama prowadzy wëkładë z kaszëbsczégò jãzëka na Ùniwersytece Trzecégò Wiekù YMCA w Wejrowie. Nimò wiele zajimniãców rozmieje równak wëgòspòdarzëc czas, żebë rozwijac swòje spòsobnoscë òb czas malarsczich plenerów czë zòrganizowac w bólszewsczi biblotece, kòl chtërny dzejô „Koło Pasji Twórczych”, swój wëstôwk w òbrëmienim dokazów tegò kòła. Ji pògòda dëcha i bënowé cepło, chtërnym dzeli sã ze wszëtczima, przemikô do òbrazów. Mòja przigòda z òléjnym malowanim zaczã sã sztërë lata temù. To bëło mòje snienié. Malowanié to bëlnô metoda na pòprawienié hùmòru i zabôczenié. Przede mną jesz wiele robòtë, òb czas plenerów wiedno pitóm znajomëch i proszã, żebë pòkôzelë mie fele. Artistka òceniwô sã za òstro. W 2010 rokù nalazła sã w karnie malôrzów, chtërny pòdjimnãlë sã zòbrôzkòwaniô romana Aleksandra Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë Remùsa. Ta pòdjimizna téż ùrodza sã w bólszewsczi biblotece. Pòplenerowi wëstôwk „Droga Remùsa w òbrôzach”, chtëren gòscył w wiele kaszëbsczich môlëznach, pòtkôł sã z wiôldżim zajinteresowanim. Wespół z Macéjã Tamkùnã, artisticznym prowadnikã pleneru, jezdzymë do szkòłów i òpòwiôdómë dzecóm ò Remùsu i najich òbrôzach. Majkòwsczi stwòrził pònadczasową òpòwiesc, jakô mùszałabë nalezc sã na lësce lektur – je dbë wastnô Teréza. Artisticzné spòsobnoscë érbòwała pò ni jedna z córków. Celina je malôrką i szkólną. Kùńsztã jinteresëją sã téż wnuczczi: Madzia i Tosia. Spózniony renesans Kaszëbskô kùltura wrôcô do łasków. Wastnô Teréza mësli równak, że to wrôcanié przëszło za pózno. Jem rôd, że kaszëbizna sã òdrôdzô i je corôz barżi pòwszéchno przëjimónô. Kaszëbsczi je ùczony w szkòłach, są òrganizowóné regionalné zajmë, kònkùrsë. Żôl, że òminãło to dwa pòkòlenia i je brëkòwnô dëbeltnô robòta, żebë tã dzurã wëfùlowac. Jeżlë òprzestóniemë miec starã ò kaszëbiznã, to całi ùróbk najich starków òdéńdze do niepamiãcë. Bëłabë stolemnô szkòda, czej tak bë sã stało. Tłomaczenié D.M. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:10:57 rozmajitoscë Legioniscë kòl grobù Òdj. K. Rolbiecczi Jak 2 tësące lat temù w Jeruzalem, tak òd 4 lat w Tëchómiù kòle Grobù Pańsczégò na starże stoją rzimsczi legioniscë. To nôleżnicë miéstnégò ricersczégò karna przëòblekłi za anticznëch wòjôrzów. Równo tak towarzą krziżowi na Wiôlgòpiątkòwi Procesji, jakô òbchòdzy całą wies. Bez òddëchnieniô më nie delebë radë – zdradzywô Jerzi Szreder òd tëchómsczich legionistów. Jak dolmaczi, metalowé hełm, skòrëpa, a do te krótczi gladius (miecz) a dzyda, to do grëpë dobrëch pôrãnôsce kilo. Pò Jastrach zbroje piãkszą parafialną zalkã, czëkającë westrzód jinëch ricersczich sprzãtów do przińdnégò roku. P.D. Òsoblëwi bót W pùcczim mùzeum mòże òbezdrzec òsoblëwi ekspònat. Je to, wicy jak 100 lat stôri, skórzany bót. Bót jak bót – rzecze niejeden – cëż w nim òsoblëwégò? Le jak sã jemù bëlno przezdrzec, je widzec, że òn mô taczi dzywny, jajowati sztôłt, chtëren barżi na kóńską szpérã jaczégò pùrteka pasëje, jak na lëdzką nogã. Na spódkù zôlë je wëbitô pòzwa: „Hauptner” – je to niemieckô firma, dzejającô do dzysdnia, chtërna zajimô sã robienim rozmajitëch rzeczi dlô zwierzãtów. Midzë jinszima skórzanëch bótów dlô kòniów. Czasã nen bót kòjarzony je z tzw. „klumpama” znónyma ze słowińsczégò skansenu w Klukach. Klumpë bëłë robioné z drzewa a zôlë miałë wiôldżé, bë kóń nie zapôdôł sã w piôskù czë błotach. Zôs nen skórzany bót béł zakłôdóny kòniowi, chtëren z rozmajitëch przëczënów, np. miôł chòrą kótã, ni mógł bëc pòdkùti. Bótë zletczałë jemù chòdzenié np. pò flastrze czë kamianisti drodze. rd Kaszubski herb na kanadyjskim znaczku Znaczki pocztowe z kaszubskimi akcentami są ciągle rzadkością w Polsce. Może warto podejrzeć, jak tę możliwość promocji naszej kultury wykorzystują nasi ziomkowie z Kanady. Od pewnego czasu jest możliwe zamówienie sobie własnego, tzw. personalizowanego znaczka pocztowego. Według strony internetowej Poczty Polskiej: „Znaczek personalizowany to nowa usługa, którą Poczta Polska proponuje swoim klientom. W celu jej realizacji niektóre z emisji znaczków pocztowych wydane zostały ze specjalną przywieszką. Usługa polega na nadruku na przywieszce znaczka pocztowego obrazu zaproponowanego przez klienta zamawiającego znaczki personalizowane. Połączenie tej formy znaczka pocztowego z wybraną przez klienta fotografią lub rysunkiem (grafiką) nadaje mu osobisty charakter”. Oczywiście podobne usługi proponują poczty innych krajów świata, na przykład Kanady, z czego jak się okazuje, korzystają nasi ziomkowie. Niedawno otrzymałem list od Petera v. Lipinsky’ego z Edmonton w Kanadzie z bardzo ciekawymi znaczkami przedstawiającymi rodowy herb Pażątka-Lipińskich, mających swoje gniazdo w Lipnicy na Gochach. Ciekawostką jest to, że herb przedstawiony na kanadyjskim znaczku nie czerpie wzorów bezpośrednio z II tomu Herbarza szlachty kaszubskiej Przemysława Pragerta (Gdańsk 2007), w którym herb Pażątka-Lipińskich, i jego wszelkie odmiany, szczegółowo omówiono. W swej tarczy ów herb ze znaczka nawiązuje do zamieszczonego na jednym z ołtarzy kościoła w Borzyszkowach herbu Pażątka-Lipińskich, który zawiera „W polu błękitnym półksiężyc złoty, w nim takiż krzyż łaciński z gwiazdą złotą pod ramionami krzyża, po bokach”. Z kolei hełm, korona, strusie pióra i labry zaczerpnięte są z herbu niemieckiej gałęzi rodziny von Pazatka Lipinski. Taki też podpis widnieje pod herbem na znaczku. Tomasz Rembalski pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 37 37 2012-03-30 20:11:00 Gdańsk mniej znany Oruńska idylla Park Oruński to mało znana atrakcja Gdańska. Panujący w tym miejscu spokój zachęca do spaceru urokliwymi alejkami. Oprócz budzącej się wiosny można tu dostrzec także ślady historii miasta. M A R T A S Z A G Ż D O W I C Z w Gdyni, gdzie pracował jako wice- ski zgiełk już tu nie dociera. Spaceru- Szlakiem patrycjuszy Zaczynając spacer od ulicy Nowiny, zauważymy po lewej stronie klasycystyczny dworek. Jest świadectwem historii parku, która sięga XVI stulecia. Tereny te należały do burmistrzów gdańskich. Jednym z nich był Bartłomiej Schachmann, któremu Gdańsk zawdzięcza powstanie choćby Fontanny Neptuna. W okresie świetności parku gdańszczanie podziwiali tutaj wodospady i stawy, a w części botanicznej nietypowe rośliny – na przykład ananasy i drzewa cytrynowe. Do Oruni przybywali na spotkania członkowie Gdańskiego Towarzystwa Przyrodniczego. O randze Parku Oruńskiego świadczy fakt, że w 1698 roku zawitał tu sam król August II Mocny. Niestety wojny napoleońskie przyczyniły się do zniszczenia pięknego założenia parkowego. Tereny te nabył kupiec Fryderyk Hoene. W 1918 roku jego córka Emilia zapisała miastu odziedziczone dobra. Park został odnowiony i otwarty dla mieszkańców Gdańska, którym służy do dziś. Ku pamięci Podążając alejką w głąb parku, dotrzemy do kolejnego budynku. To Centrum Kultury Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku im. Leona Mirzy Kryczyńskiego. Patrona Centrum można określić mianem przywódcy Tatarów polskich w okresie międzywojennym. Kryczyński zainicjował powstanie Tatarskiego Muzeum i Archiwum Narodowego w Wilnie. Od 1935 roku mieszkał 38 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 38 prezes sądu okręgowego. Został rozstrzelany w Piaśnicy przez hitlerowców na początku II wojny światowej. O Tatarach, którzy zamieszkiwali nasz kraj, przypomina pomnik odsłonięty w listopadzie 2010 roku. Przedstawia Tatara na koniu w mundurze z okresu wojny polsko-radzieckiej w 1920 roku. Wtedy to w skład pierwszego szwadronu 13. Pułku Ułanów wchodzili tylko Tatarzy. Ułan dzierży w dłoni buńczuk, czyli znak rozpoznawczy tatarskiego pułku. Legendarna tragedia Park Oruński swój urok zawdzięcza położeniu w pradolinie, którą płynie Potok Oruński. Teren otaczają wzgórza, a jedno z nich nosi nazwę Góra Pięciu Braci. Z miejscem tym wiąże się tajemnicza legenda. Mówi ona, że owi bracia byli rozbójnikami, którzy napadali na ludzi zmierzających do Gdańska. Ich siostra Orana, przeciwna tym napadom, wstąpiła do zakonu. Po wielu latach jechała traktem w pobliżu swego rodzinnego domu. Nagle jej wóz został zaatakowany, a Orana ugodzona strzałą. Gdy złoczyńcy zbliżyli się, rozpoznali w umierającej mniszce własną siostrę. Bracia, przerażeni popełnionym czynem, postanowili zmienić swoje życie. W ramach pokuty duchowny polecił im wnieść na szczyt góry potężne głazy… Do dziś zachowały się dwa z nich. Rekreacja Orunia to dzielnica położona w południowej części Gdańska. Miej- jąc, można się wsłuchiwać w szum potoku. Powierzchnia parku wynosi aż 19 hektarów (niemal dwa razy tyle co Park Oliwski). Pięknie prezentują się wierzby płaczące pochylone nad taflą jednego z dwóch stawów. Uroku dodają miejscu mostki, kaskada oraz stare drzewa – na przykład aleja czterdziestu lip. Na najmłodszych czekają dwa place zabaw i piaskownice. Miłośnicy rowerowych wypraw mogą dojechać do Parku Oruńskiego z centrum miasta Traktem św. Wojciecha. Co prawda nie ma tu wyznaczonej ścieżki rowerowej, ale tuż przy Kanale Raduni biegnie wygodna droga. „Z buńczukiem za Polskę” – głosi napis pod pomnikiem. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:00 mëslë plestë Kùlanié rëbów A N A G L I S Z C Z Ë Ń S KÔ Jak je zëma, to wierã mùszi bëc zëmno. Jak do te jesz mómë fest mróz, tej ti zmòtorizowóny klną jak szewce, a całô reszta chłopów jidze na jezoro zajimac sã tim, czim kòżdi chłop mùszi – zagwësniwanim rodzënie jestkù. Jak sã tim ùłowionym blós le kòt nażre – téż nie je lëchò. Kòt to przecã rodzëna. Nót je tedë mòckò chłopa chwôlëc, cobë drëdżi rôz z jesz wiãkszą chãcą swòje gnôtë chcôł na lodze mrożëc, a za mùtkama na wieczerzã pilowac. A nawetka jak òn bez niżódny rëbë, a jesz do te ùżarti jak swinia nazôd sã przëkarëje, tej ni mòżna tak zarô na niegò wadzëc. Òsoblewie jak chłop dopiérze ùczi sã tegò warkù! Jednégò razã chłop zwòni do swégò kómpla: – Chcemë jic jitro na lód na rëbë? – Ale doch jô nie rozmiejã łowic! – Jes të baba abò co! To je czësto einfach. Nalewôsz i pijesz! Tak bë pewno ù niejednégò wëzdrzôł zôczątk łowieniô. Tej ni ma co sã dzëwòwac, że taczégò pózni głowa kąsk bòli. I jesz jedno – białczi kòchóné – niech le wama nie przińdze na mëslã ze swòjim chłopã na te rëbë sã zapùszcziwac, bò to sã mòże jesz gòrzi dlô waju skùńczëc (bez wieczerzë nawetka dlô kòta, a do te jesz „cëchima dniama” i zëmnyma nocama). Jednô białka ò tim nie wiedzała. Przechôdô richtich wnerwionô do swòji drëchnë. – Të, a tobie cëż dzysô je? Co te jes takô złô? Të doch miała bëc z rena na rëbach z twòjim chłopã. – Jo, më bëlë. Leno wszëtkò szło dëcht nié tak, jak to miało jic. Nôprzód òn mie rzekł, że jô tim swòjim plestanim móm mù rëbë wëstraszoné. Pózni, że jô lëchégò robôka mia mù dóné. A na kùńc, że jô miast na wãdkã na cos jinszégò zdrzã – òna gôdô. – Ale to jesz nie bëło to nôgòrszé. Të miała widzec, jaczi òn dopiérze dostôł górz, jak jô złapała nôwiãkszą rëbã! Nôgòrzi, jak sã białczi biorą za to, czegò nijak nie rozmieją robic. Pletkòc Martka téż wiedno chcała bëc jak wszëtczé knôpë ze wsë. Miast doma sedzec i pôłnié warzëc, z sosterkama prac, platowac i grôpë a statczi szorowac, òna łazëła pò drzewach, lôtała z pùszczówkama i célowała w kòtë. A na miónczi w cëskanim kamiéniama abò w skôkanim w miechach Martka wiedno szła pierszô. I tak to szło bez całé dzecné lata. Nôprzód doma sã z tegò smielë. Pózni, jak przeszedł ten czas i jedna, drëgô i trzecô sosterka zaczinãłë ju na tuńce chòdzëc, a sã za bëńlama òbzerac, a òna wcyg co jinégò w łepie miała, mëmka i tatk wnet sã przestalë z ni pòdkòrbiwac. Cëż z tim dzewùsã terô robic? Wrëjarze do ni zachòdzą (bò to dosc spòsobné dzéwczã bëło), a òna do chléwów ùcékô i pò szopach sã chòwie. Tec to bë bëła sromòta na całą wies, jakbë jakô brutka òd Pletkòc stôrą panną òstała. Tegò w ti rodzënie jesz, jak swiat swiatã, nie bëło i bëc ni mòże. Nicht ni mógł przińc na to, jak Martkã na richtich białkã ùrobic. Pò prôwdze Pletkòc dzéwczã rozmiało wiele z chłopsczich robòtów wëkònac. Z bracynama wiedno w pòlu bëła, a i doma ji dobrze szafòwało to, co mëmka ji nakôzała zrobic. Blós le do dwùch robòtów nie wòlno ji bëło chòdzëc – do gòspòdë i na rëbë. Do gòspòdë ji nie cygło, ale na rëbë to òna wiedno mia chãc. Żódnym spòsobã mëma i tatk sã nie chcelë zgòdzëc. Òsoblewie jak przëszła zëma, a jezoro zmiarzło na fest, Martka ju bëła czësto chòrô. Do te jesz knôpi wcyg prawilë ò jaczims pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 39 kùlanim rëbów, czegò òna nijak ni mògła pòjąc. A òni tej sã jesz barżi z ni smielë. – Në, Martkò, të rozmiejesz kóniã w pòlu robic, a taką fejn szczëkã ùkùlac të bë nie chcała? Słëchôj, më ce wezniemë mët ze sobą i cë rzekniemë, jak sã jaką mùtkã kùlô. Wez le sã wcygnij chłopską mùckã, cepłé skòrznie i szeroczé bùksë, cobë wszëtcë mëslelë, że të jes knôpã. Na to òna prawie żdała. Na drëdżi dzéń chłopi szëkòwalë sã na jezoro. Knôpë bëlë ju téż przërëchtowóné i sã wcyg pòd sznutama cmùlëlë. Martce jaż nodżi pëtlowałë, tak ni mògła sã ju dożdac tegò kùlaniô. Mëmce rzekła, że jidze na pludrë do sąsadczi, bò ta mô so wierã miastowégò bëńla nalazłé. To bëło nadzwëkòwé, ale mòże ten nôparti dzewùs w kùńcu przëszedł pò rozëm do głowë? – mëslała so matinka i kôzała ji przińc nazôd, jak bãdze czas na warzenié pôłnia. Na jezorze dzéwczã ùwôżno zdrzało na knôpów. Òni ji rzeklë, że jak rëkną „Martkò, bierz tã rëbã!”, tej òna mô jã zarô flot kùlac na brzég i sã nick za nima nie òbzerac. To kùlanié zdôwało sã ji bëc czësto dzywné. Za czim òni te mùtczi kùlają? Nie chcała sã jich ò to pëtac, cobë sã zôs nie smielë. Narôz dało sã czëc na lodze: – Bierz tã szczëkã! Dzéwczã chwëcëło w rãce slëską rëbã, a dali jã kùlô pò lodze na brzég. Chłopóm i knôpóm mało brzëchë òd smiéchù nie pãkłë. Na kùńc jesz Martka wkarowała sã z tą szczëką w przerãblã. Tej òna miała ju dosc. I łowieniô, i rëbów, i tegò całégò kùlaniô. A jak ji pózni wëklarowalë, ò co w tim pò prôwdze jidze, òna sã zarô wzãła za białczëné robòtë i bëńla téż nalazła, jak sã patrzi. Na rëbach ji nicht wiãcy nie widzôł. 39 2012-03-30 20:11:01 z południa FELIETON Redaktor KAZIMIERZ OSTROWSKI Rok temu w kartuskiej kolegiacie i na przyległym cmentarzu staliśmy nad trumną Wojciecha Kiedrowskiego, przykrytą żółtą chorągwią z czarnym gryfem. Wiem, że nikomu bardziej aniżeli jemu nie należał się taki honor. Dwa pokolenia wcześniej na tym samym cmentarzu żegnano tak Aleksandra Majkowskiego. Choć znaliśmy się już od kilku lat, jednak zbliżyliśmy się dopiero wtedy, gdy Wojciech wziął w swe ręce Biuletyn ZKP. W marcu 1965 r. napisał, że przejął od Izabelli Trojanowskiej moje teksty i w pierwszym numerze zamieści recenzję książki Wańkowicza Walczący Gryf. Odtąd toczyła się między nami rozmowa przez dziesięciolecia, aż do ostatnich dni przed niespodziewanym odejściem. Czasami przerywana na tygodnie, lecz zawsze z przekonaniem, że możemy do niej wrócić i rozwinąć niedokończoną myśl. Świadomość obecności kogoś, kto myśli tak samo i czuje tak samo, była niezwykle krzepiąca. To prawda, że na różne sprawy miał osobny pogląd, patrzył bardziej krytycznie, ale cel widzieliśmy ten sam. „Pomerania” (która powstała z Biuletynu) była wielką radością i troską Wojciecha Kiedrowskiego. Zaprzątała myśli i bez reszty pochłaniała czas; pracował przecież nieprzerwanie jako inżynier budownictwa sanitarnego. Wszystkie zmartwienia i rzadsze momenty satysfakcji odbijały się w listach. Pisał: „Mamy wstępną informację z KW [Komitetu Wojewódzkiego PZPR], że jeszcze w tym roku »Pomerania« przejdzie na cykl miesięczny. Miesięcznik to olbrzymia szansa dla Zrzeszenia, regionu, a przede wszystkim niewspółmiernie większa praca i obowiązki względem Redaktór Rok temù w kartësczi kòlegiace i na przëległim smãtôrzu jesmë stojelë nad trëmą Wòjcecha Czedrowsczégò, przëkrëtą żółtą stanicą z czôrnym grifã. Wiém, że nikòmù barżi jak jemù nie słëchało sã taczé ùczestnienié. Dwa pòkòlenia chùdzy na tim samim smãtôrzu òddzãkòwiwano sã tak z Aleksandrã Majkòwsczim. Chòc më sã znelë ju òd pôrã lat, równak zbliżëlë sã jesmë dopiérze wnenczas, czej Wòjcech wzął w swòje rãce Biuletin KPZ. W strëmiannikù 1965 r. napisôł, że przejimnął òd Jizabellë Trojanowsczi mòje tekstë i w pierszim numrze dô recenzjã ksąż40 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 40 czi Wańkòwicza Walczący Gryf. Òd te czasu warała midzë nama gôdka przez dzesãcleca, jaż do òstatnëch dniów przed niespòdzajnym òdéńdzenim. Tej-sej przeriwónô na tidzenie, le wiedno z przekònanim, że mòżemë do ni wrócëc i rozwinąc niedokùńczoną mëslã. Swiąda przëtomnoscë kògòs, chto mësli jistno i czëje jistno, bëła nadzwëkòwò pòkrzésnô. Je prôwdą, że na rozmajité sprawë miôł apartny pòzdrzatk, zdrzôł barżi kriticzno, ale cél jesmë widzelë ten sóm. „Pomerania” (chtërna pòwsta z Biuletinu) bëła wiôlgą redotą i jiscënkã Wòjcecha Czedrowsczégò. Zajimała mëslë i do czësta zabiéra czas; robił doch nieprzerwóno jakno jinżinéra sanytarny bùdowiznë. Wszëtczé jiwrë i mni sã trôfiającé sztërczi satisfakcji òdbijałë sã w lëstach. Pisôł: „Mómë wstãpną jinfòrmacjã z KW [Wòjewódzczégò Kòmitetu PZPR], że jesz latos »Pomerania« przeńdze na miesãczny cykel. Miesãcznik to stolemnô szansa dlô Zrzeszeniô, regionu, a przédno nierównomiarno wikszô robòta i òbrzészczi wedle czëtińca. Rëchtëjemë sã do tegò” (11 III 1978). Nadszedł wòjnowi stón, wôżëłë sã kawle pismiona; z Wòjcechã i Jizabellą (bëła wnenczas przédnikã pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:01 z pôłnia FELIETÓN czytelnika. Przymierzamy się do tego” (11 III 1978). Nadszedł stan wojenny, ważyły się losy pisma; z Wojciechem i Izabellą (była wówczas prezesem ZG) jeździliśmy do Ministerstwa Kultury i do centrali cenzury na Mysiej w Warszawie w sprawie odwieszenia pisma. Po roku zezwolono na wznowienie druku, ale kłopoty nie ustawały, zwłaszcza że Wojciech przyjął do współpracy kilku dziennikarzy negatywnie zweryfikowanych. Pisał: „Wzrosły znacznie koszty druku. (...) Z drukarni dochodzą nas niepokojące wieści o kolejnych komisjach, skąd mamy papier. Ostatnia była uspokojona, gdyż papier wystarczał tylko na numer 6. W międzyczasie udało się zapchać ten brak, uzupełnić nasz stan papieru. Gdy się ukazał numer 7, podobno rozdzwoniły się telefony. Jak to? Wydano więc na nas wyrok w imię »zgody narodowej« i porozumienia z myślącymi tak samo. Co dalej – zobaczymy. Numer 8 leży w cenzurze. Makietuję 9. Wkrótce oddajemy materiały do nr 10. I tu czekam na Ciebie” (5 VIII 1985). Nie ograniczał aktywności do wydawania miesięcznika i książek, choć były to zajęcia najbardziej absorbujące. Podejmował liczne inicjatywy „okołoredakcyjne”, jak spotkania publicystów, ogólnopolskie konkursy na reportaże i recenzje, konferencje z okazji ważnych rocznic, przyznawanie honorowej Skry Ormuzdowej... Ogromną wagę przykładał do spraw organizacyjnych w Zrzeszeniu: bolał nad niedowładem kierowniczych organów, dostrzegał ideowe meandry liderów, pracował nad doskonaleniem statutu. Sprawom kaszubsko-pomorskim oddał serce i duszę, nie oczekując nagrody, był jednak rozgoryczony brakiem zrozumienia i uznania ofiarności. Pisał: „Naprawdę dziękuję za ten list. Chciałbym, abyś zrozumiał. Odchodzę z »Pomeranii«, gdyż wydarzenia wokół »P«, inspirowane i realizowa- ne w Prezydium, zanadto są szokujące. Przez całe moje życie zawodowe nie robiłem pieniędzy, to znaczy, poświęcając mój czas (...) sprawom Zrzeszenia i »Pomeranii«, nie podejmowałem żadnej pracy zarobkowej dodatkowej, a w moim zawodzie to były i są duże pieniądze. (...) Teraz wyraziłem zgodę (...), gdyż atmosfera zaczęła tężeć. Chciałem jednocześnie na ten roczny okres, który pozwoliłby nie tylko mnie na nasz kaszubski kąt spojrzeć nieco z boku, »Pomeranię« zostawić w dobrej kondycji, kierowaną przez ludzi młodszych” (7 IX 1987). Odszedł jednak dopiero dwa lata później, poświęcając się następnie całkowicie edycji książek, co stało się drugim wielkim dziełem jego życia. We wrześniu 2007 r. w gronie przyjaciół, przede wszystkim autorów wydawanych książek, radośnie obchodził w Szymbarku 70. urodziny. Niezapomniane święto nigdy niezapomnianego, serdecznego Wojciecha. Òglowégò Zarządu) jesmë jezdzëlë do Minysterstwa Kùlturë i do centralë cenzurë na Mëszi w Warszawie w sprawie òdwieszeniô cządnika. Pò rokù dało zgòdã na znowienié drëkù, ale jiwrë sã nie kùńczëłë, òsoblëwie, że Wòjcech przëjimnął do wespółrobòtë pôrã gazétników negatiwno zwerifikòwónëch. Pisôł: „Ùrosłë wielno kòsztë drëkù. (…) Z drëkarni dochò dzą naju nieùbëtné wiadła ò pòstãp nëch kòmisjach, skądka mómë papiór. Òstatnô bëła ùspòkòjonô, bò papiór sygôł leno na 6. numer. Òd te czasu ùdało sã zapchac nen felënk, dofùlowac nasz stón papioru. Czej sã ùkôzôł 7. numer, bòdôj rozzwòniłë sã telefónë. Jak to? Òstôł tej wëdóny na nas wërok w miono »nôrodny zgòdë« i dogôdënkù z jistno mëslącyma. Co dali – ùzdrzimë. 8. numer jesz leżi w cenzurze. Maketujã 9. Wnetka òddôwómë materiałë do nr 10. I tu czekóm na Cebie” (5 VIII 1985). Nie ògreńcziwôł aktiwnotë do wëdôwaniô miesãcznika i ksążków, chòc bëłë to zajimniãca nôbarżi biorącé czas. Pòdjimô wielné „kòlredakcëjné” jinicjatiwë, jak zéńdzenia pùblicystów, òglowòpòlsczé kònkùrsë na repòrtaże i recenzje, kònferencje z leżnoscë wôżnëch roczëznów, przëznôwanié hònorowi Òrmùzdowi Skrë… Stolemny cësk kłôdł na òrganizacyjné sprawë w Zrzeszenim: jiscył sã słabòtą czerownëch òrganów, widzôł dejowé meandrë liderów, robił nad ùbëlnianim statutu. Kaszëbskò-pòmòrsczim sprawóm òddôł serce i dëszã, nie żdającë nôdgrodë, béł równak rozżôlony felënkã zrozmieniô i ùznaniô òfiarnotë. Pisôł: „Pò prôwdze dzãkùjã za ten lëst. Chcôłbëm, żebës zrozmiôł. Òdchôdóm z »Pomeranii«, bò wëdarzenia wkół »P«, jinspirowóné i realizowóné w Prezydium, za baro są zadzëwòwné. Òb całé mòje żëcé jô nie robił pieniãdzy, to je, pòswiãcywającë mój czas (…) sprawóm Zrzeszeniô i »Pomeranii«, nie pòdjimôł jem niżódny dodôwkòwi zôróbkòwi robòtë, a w mòjim warkù to bëłë i są wiôldżé dëtczi. (…) Terô dôł jem zgòdã (…), bò atmòsfera zaczãła cwiardnąc. Chcôł jem równoczasno na ten roczny cząd, chtëren pòzwòliłbë mie nié leno na naji kaszëbsczi nórt wezdrzec kąsk z bòkù, »Pomeraniã« òstawic w dobri kòndicji, czerowóną przez młodszich lëdzy” (7 IX 1987). Òdszedł równak dopiérze dwa lata pózni, pòswiãcywającë sã pòtemù do czësta edicji ksążków, co stało sã drëdżim wiôldżim dokazã jegò żëcô. W séwnikù 2007 r. w karnie drëchów, przédno autorów wëdôwónëch ksążków, z redotą fejrowôł w Szimbarkù 70. gebùrstach. Niezabôczoné swiãto nigdë niezabôczonégò, serdecznégò Wòjcecha. pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 41 Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi 41 2012-03-30 20:11:02 rocznice Przedwojenny gospodarz Luzina Paweł Żelewski – sołtys Luzina do roku 1926 i wójt gminy Luzino do 1939 – wywodził się ze starej szlachty kaszubskiej, osiadłej na ziemi mirachowskiej co najmniej od XIII wieku. ANDRZEJ JANUSZ Ziemianin, animator i społecznik Jego ojciec Franciszek Bach-Żelewski ze Świecina był drugim mężem Emilii z domu Pobłockiej, właścicielki 152-hektarowego gospodarstwa (jej pierwszym mężem był Gustaw Zelewski z tej części rodu, która używała przydomka Hakenbeck). Paweł Żelewski, który urodził się 9 kwietnia 1872 roku w Świecinie, pochodził z licznej rodziny: miał trzech braci i dwie siostry oraz pięciu braci przyrodnich. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do Collegium Marianum w Pelplinie (było ono wówczas oazą polskości w germanizowanych Prusach Zachodnich), a następnie zdobywał kwalifikacje rolnicze jako zarządca folwarku u właściciela ziemskiego Płacheckiego w Chmieleńcu/Bożepole. Później został najpierw dzierżawcą, a potem właścicielem resztówki po folwarku żukowskich norbertanek w Luzinie. Resztówka ta obejmowała 125 hektarów ziemi, okazałe zabudowania gospodarcze (chlew, stodoła i kuźnia, ich resztki istnieją do dzisiaj) oraz dwór, który został przeniesiony do wdzydzkiego Muzeum – Kaszubskiego Parku 42 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 42 Etnograficznego i tam pieczołowicie zrekonstruowany (jest dostępny dla zwiedzających). Właścicielem tego majątku został najprawdopodobniej w 1895 roku. Nie odziedziczył „ojcowizny” w Świecinie, tę objął jego młodszy brat Amandus. Być może za zrzeczenie się praw do niej otrzymał środki na wykup luzińskiego folwarku. Bardziej jednak prawdopodobne jest to, że było to wiano wniesione przez jego żonę Annę z domu Malotke (jej matka była z domu Zelewska, ale ze Strzebielina, byli więc półkuzynami). Anna przed zamążpójściem była gospodynią u księdza Ludwika Machalewskiego, zasłużonego dla polskości luzińskiego proboszcza. Paweł i Anna dochowali się syna Feliksa oraz córek Emilii i Anny. Jako sołtys i wójt Luzina Paweł Żelewski był animatorem życia społeczno-politycznego wsi. Kierował ochotniczą strażą pożarną, której sprzęt był zgromadzony w jego folwarku. W wypadku pożaru użyczał straży swoje konie i wozy, z własnej kieszeni pokrywał koszty zakupu sprzętu pożarniczego. Organizator patriotycznych uroczystości Od momentu wkroczenia na Kaszuby wojsk generała Hallera (szczególnie uroczyście witanych w Luzinie) na terenie powiatu wejherowskiego działała Międzynarodowa Komisja Demarkacyjna. Głównym jej zadaniem było dokładne wytyczenie granicy. Paweł Żelewski brał udział w pracach Komisji Granicznej, wytyczającej odcinek graniczny Zamostne – Tępcz. Jako kombatant I wojny światowej (powołano go do służby w wojsku pruskim w 1916 r.) aktywnie działał w Stowarzyszeniu Powstańców i Wojaków, wchodził w skład jego zarządu (w latach 1925–1926). Uczestniczył w budowie pomnika Wolności w Luzinie i przy tym obelisku organizował uroczystości patriotyczne podczas świąt państwowych. Odznaczony został honorową odznaką „Frontu Pomorskiego” za pracę społeczno-narodową w latach 1919–1920. Był także jednym z fundatorów luzińskiego sztandaru Kółek Rolniczych. Wspierał działalność amatorskiego teatru w Luzinie i tutejszego chóru Lutnia. Do końca wierny Polsce Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Luzina przez Niemców jego życie było zagrożone. Znalazł się w tzw. księdze ścigania (Fahndungsbuch), zawierającej nazwiska Polaków przewidzianych do natychmiastowej likwidacji. Został o tym powiadomiony przez jednego ze pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:02 komunikaty znajomych Niemców, co pozwoliło mu na ukrycie się i uniknięcie aresztowania. Jego majątek został zajęty przez treuhändera Jakuba Bambergera, brata hitlerowskiego kata, który mordował Polaków w Piaśnicy. Gdy fala hitlerowskiego terroru nieco zelżała, Paweł Żelewski wyszedł z ukrycia. Jemu i jego rodzinie pozwolono zamieszkać w komórce na strychu ich dworku. Była to forma wysiedlenia wewnętrznego, dość często stosowana przez okupanta wobec szlachty kaszubskiej. Generał SS Erich von dem Bach-Żelewski, który w 1940 r. prawdopodobnie odwiedził Zelewo, aby badać genealogię swego rodu i potwierdzić jego germańskość (co mu się nie udało), był zdziwiony, gdy się dowiedział, że Paweł żyje. Mimo licznych koligacji rodzinnych z hitlerowskimi dygnitarzami i spełniania wszystkich warunków do przyjęcia volkslisty, Paweł Żelewski nigdy nie wystąpił o wpisanie na niemiecką listę narodowościową. Zmarł 15 kwietnia 1942 r., pozbawiony majątku i sponiewierany przez Niemców. Osiem dni po jego śmierci zmarła jego żona Anna. W kwietniu przypada 140. rocznica Jego urodzin i 70. rocznica śmierci. Literatura 1. Brunon Szweda, Genealogia rodu Żelewskich, część VII, linia nr 4 Antoniego ze Świecina, Wejherowo, wrzesień 2004 (maszynopis). 2. Dzieje wsi Luzino do schyłku XIX wieku, Barbara Wiącek, Marian Kochanowski, Gerard Labuda, Urząd Gminy Luzino, Luzino 1995. 3. Feliks Sikora, Z dziejów Towarzystwa Powstańców i Wojaków imienia Tadeusza Kościuszki w Luzinie 1923–1939, Luzino 2010. 4. Stefan Fikus, Historia wsi Luzino i okolic w latach 1871–1985, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 1992. RÔCZBA Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié ë Pòmòrskô Akademiô w Słëpskù rôczą na diskùsjowé fòrum pt. Kaszëbskô edukacjô: tradicje, aktualnota, perspektiwë Słëpsk – 27 łżëkwiata 2012 rokù Szasé Òbrońców Westerplatte 64 Kaszëbskô edukacjô to zéwiszcze, jaczé parłãczi sã z jãzëkòwą, pedagògòwą a spòlëznową jawernotą. Mòże ò ni gadac tak z pòzdrzatkù akademicczich badérowaniów, jak i zdrzącë na prakticzné spòsobë ùczeniô jãzëka czë pòdjimanié administracjowò-samòrządzënowëch dzejaniów. Żlë jidze ò kaszëbską edukacjã, to je mùsz jã przewôrtnoscowac ë òbtaksowac chòcbë w trzech wëmiarach: Pò pierszé w znaczenim òkreszleniô apartnoscë ùczbë kaszëbsczégò jãzëka, we wskôzanim na dôwné edukacjowé ùdbë czë òbgôdanim fòrmacjów ë stowôrów, jaczé zajimałë sã abò zajimają nym dzélã dzejaniów. Pò drëdżé kaszëbskô edukacjô jakno żëwi òrganizm, chtëren je przëtomny na rozmajitëch stãpniach edukacji (przedszkòla, spòdleczné szkòłë, gimnazjowé, wëżigimnazjowé, wëższô szkòłowizna), wëmôgô dërchnégò aktualizowaniô metodiczi i techników ewaluacji. Pò trzecé w przińdnoscë przed kaszëbską edukacją stôwają zjawiszcza kùlturë, jaczé słëchô sã wspiérac (wzmòcniwanié juwernotë) abò hamòwac (globalizacjô). Do zjiscywaniô célów diskùsjowégò fòrum rôczimë znajôrzów témë ë praktików kaszëbsczi edukacji. Mielë bë òni reprezentowac rozmajité badérsczé pòzdrzatczi (np. historicë edukacji, metodicë, kùlturoùczałi, lëteraturoùczałi, socjolodzë, lektorzë kaszëbsczégò jãzëka, szkólny) z rozmajitëch edukacjowëch strzodowiszczów. Rechùjemë téż na głosë samòrządowców, starszich ë lubòtników. Dlô długòwarającëch pòznawczich ë dokùmeńtacyjnëch célów referatë i głosë wëgłoszoné òb czas kònferencji nót je wëdrëkòwac. Òdbãdze sã to w pasowny fòrmie teòreticzno-nôùkòwégò dzélu (artikle, analizë i statisticzi) a téż rozkòscérzająco-pragmaticznégò (scenarniczi ùczbów, bédënczi rozkładu materiału naùczaniô, testë). Na materiałë żdac mdzemë do pòłowë maja 2012 r., abë pò jich òbtaksowanim òb jeséń dac do dalszi diskùsji mònograficzną pòkònferencjową ksążkã. Kò mëslimë ò kaszëbsczi edukacji jakno wôżnym problemie naszi spòlëznë, chtëren wëmôgô dërchny starë i taksowaniô. Meritoriczny czerownicë diskùsjowégò fòrum. prof. Daniel Kalinowsczi ([email protected]) Zakłôd Antropòlogie Lëteraturë tel. 59 8471159, 506286655 i Kaszëbskò-Pòmòrsczich Badérowaniów dr A. Kùjik-Kalinowskô ([email protected]) Jinstitut Pòlonisticzi tel. 59 8471159, 507518993 szasé Arcyszewsczégò 22 a, 76-200 Słëpsk Projekt realizowóny dzãka dotacji Minystra Administracji i Cyfrizacji KO M U N I K AT Wszystkich, którzy kiedykolwiek należeli do Klubu Studenckiego Pomorania albo byli jego sympatykami i przyjaciółmi, prosimy o kontakt z Klubem Studenckim Pomorania pod adresem e-mail: [email protected]. Naszym celem jest stworzenie aktualnej bazy Pomorańców i dotarcie do wszystkich potencjalnych zainteresowanych z powiadomieniem o obchodach 50-lecia działalności tejże organizacji. Liczymy na Waszą pomoc. Zarząd Klubu Studenckiego Pomorania pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 43 43 2012-03-30 20:11:03 komunikaty Stypendia dla młodych dziennikarzy Do 20 kwietnia br. w sekretariacie Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przy ul. Straganiarskiej 20–23 w Gdańsku można złożyć wniosek do Rady Funduszu Stypendialnego im. Izabelli Trojanowskiej o przyznanie stypendium dla młodych osób podejmujących pracę w zawodzie dziennikarskim, w szczególności w dziennikarstwie telewizyjnym, pochodzących z Kaszub i szczerze zaangażowanychna rzecz rozwoju swojej małej ojczyzny. Prosimy o dołączenie do wniosku materiałów dokumentujących dotychczasową pracę dziennikarską. Fundusz został powołany testamentem nieżyjącej od 17 lat Izabelli Trojanowskiej (dziennikarki, pierwszej redaktorki „Biuletynu Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”, którego kontynuacją jest „Pomerania”, i prezeski ZKP). O stypendium mogą się ubiegać osoby zajmujące się tematyką regionalną i mające pewien dorobek dziennikarski. Więcej informacji o Funduszu Stypendialnym im. Izabelli Trojanowskiej można znaleźć na stronie www.kaszubi.pl pod odnośnikiem „Stypendium Trojanowskiej”. Msza w intencji Wojciecha Kiedrowskiego 18 kwietnia ubiegłego roku zmarł kaszubski wydawca, wieloletni redaktor naczelny miesięcznika „Pomerania” – Wojciech Kiedrowski. W 1. rocznicę Jego śmierci, 18 kwietnia br. o godz. 18 w kolegiacie pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kartuzach zostanie odprawiona kaszubska msza święta w intencji Kaszubskiego Stolema – jak zwykli mawiać o Wojciechu Kiedrowskim Jego znajomi. INSTYTUT KASZUBSKI ogłasza konkurs na Nagrodę Naukową im. Gerarda Labudy Nagroda Naukowa im. Gerarda Labudy przyznawana jest młodym uczonym za wybitne i twórcze prace w zakresie kaszubo- i pomorzoznawstwa, które prezentują wysoki poziom humanistyczny, wybitne walory poznawcze oraz interdyscyplinarność, a ponadto napisane są pięknym językiem, cechują się jasnością wywodu i są zrozumiałe dla czytelników spoza świata nauki. Nagrodę przyznaje się za pracę naukową opublikowaną w ciągu ostatnich trzech lat lub też za cykl prac, z których ostatnia została wydana w ciągu ostatnich trzech lat (czyli w latach 2009, 2010 lub 2011). W konkursie mogą wziąć udział badacze (lub zespół badaczy), którzy w roku wydania pracy zgłoszonej do konkursu nie przekroczyli 35 lat. W przypadku prac zespołowych Nagroda jest dzielona równo pomiędzy autorów. Zgłaszane publikacje mogą mieć charakter opracowań teoretycznych, metodologicznych, źródłowych. Mogą to być również podręczniki akademickie oraz prace popularyzujące wiedzę o Kaszubach i Pomorzu. Kandydatów do nagrody mogą zgłaszać zarówno osoby indywidualne, jak i instytucje akademickie, organizacje pozarządowe, w tym towarzystwa naukowe, redakcje czasopism naukowych, muzea itp. Prace w wersji wydrukowanej (5 egzemplarzy) oraz w wersji elektronicznej (na płycie CD w formacie PDF) należy przesłać na adres Instytutu Kaszubskiego (ul. Straganiarska 20–22, 80-837 Gdańsk, z dopiskiem: Nagroda im. Gerarda Labudy). Ocenę przeprowadzi 5-osobowa Kapituła Nagrody, które będzie mogła także powołać dodatkowych recenzentów. Termin przysyłania prac: 30 czerwca 2012 roku. Ogłoszenie wyników: 15 września 2012 roku. Òpiekùnka z kaszëbsczim Wręczenie Nagrody nastąpi w październiku 2012 roku. „Òpiekùnka do dzecy z kaszëbsczim jãzëkã” – mòżlëwòsc dobëcô taczégò warkù dôwô Pòwiatowi Ùrząd Robòtë w Kartuzach. Mô òn ògłoszoné wiadło ò szkòlenim, òb czas chtërnégò ti, co zajimają sã dzecama, mògą ùczëc sã téż kaszëbsczégò. Projekt wespółfinansowóny je przez Europejską Ùniã z dëtków Europejsczégò Spòlëznowégò Fùnduszu. Adresowóny je przédno do lëdzy ò pedagògicznym wësztôłcenim. Projekt mô sã zacząc midzë łżëkwiatã a czerwińcã. Wcyg mòżna sã jesz zgłaszac. Wiãcy jinfòrmacji ò szkòlenim nalezc jidze na starnie www.pup.kartuzy.pl Kapituła ma prawo nieprzyznania Nagrody w danym roku za żadną ze zgłoszonych prac. 44 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 44 Wysokość Nagrody w 2012 roku – 25 000 zł Przewodniczący Kapituły Nagrody Prezes Instytutu Kaszubskiego Prof. Józef Borzyszkowski Ewentualne pytania można kierować na adres: [email protected] Regulamin Nagrody i formularz zgłoszenia udziału w konkursie na stronie: www.instytutkaszubski.pl pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:03 Gôchë w repòrtażach Historiô jedny karczmë To sã doch zdarzi – czej òbzérómë stôré òdjimczi, budzy sã w nas òskòma wiãcy zmãdrzec to, co widzymë. Tak prawie bëło ną razą. Ł U K Ô S Z Z O ŁT K Ò W S C Z I Stôrô pòcztówka Ten òdjimk na karce z Lëpińc zrobilë w 1912 r. Dozdrzimë na nim trzë bùdinczi. Wëdôwca wierã baro nie lëdôł Kaszëbów. Pòd starą, do pòłowë rozwôloną chëczą, dôł titel „Burg in der Kassubel”. Widzec je téż szkòła i gòspòda. Nié, żebë jô béł òd kùbiców jaczich, ale prawie ta òstatnô mie zacekawiła. Bùdink doch do dzysô w Lëpińcach stoji, chòc jakbë zdebło òdjinaczony. A mòże ten z pòcztówczi to dzysôdniowy gòspòdë? Jak to richtich je? Ta mësla nie dôwa mie pòkù. Szëkającë òdpòwiescë, rëgnął jem do Eugeniusza Tandecczégò, chtëren ju nié rôz klarowôł mie, jak to piérwi na Gôchach bëło. Wasta Eugeniusz bez całé lata robił za zduna. Piécczi stôwiôł pò całi gminie, temù wiele widzôł i znôł niejedno. Mój rozmòwnik chùtkò skùńcził temat òdjimkù – prosto rzekł, że pò prôwdze to gòspòda. Lëdzë równak nôwiãcy chòdzëlë do jinszi. Ta mia plac czësto dze jindze. Në żebë mòje òdwiedzënë miałë jaczis cwëk, stôri zdun jął pòwiadac ò lëpnicczi karczmie. Lëft gãsti òd dëmù Baro dobrze so ùwôżóm to miescé. Në we westrzódkù béł jem le jeden rôz – pòdsztrichnął E. Tandecczi. Gòspòdã prowadzëlë Janta-Lëpin- sczi. Mielë òni bëlné gburstwò we westrzódkù wsë. Jesz dzys wszëtczé jegò bùdinczi stoją, chòc minãło ju wnet 100 lat. Wisy tam tôfla z datą 1913. Jak mògã pamiãtac, w ti gòspòdze wiedno bëło fùl lëdzy. Jak jaczi chłop przëjachôł do wsë, to zarô tam szorowôł. Òsoblëwie, czej przedôł swinie. Karczma dało czëc z daleka. Czej chto chcôł wlezc, nôpiérwi mùszôł przepùszczëc dim, jaczi wëdostôwôł są ze strzódka. Tëch cygaretów òni pôlëlë, jaż lëft béł gãsti – òpòwiôdôł stôri zdun. To doch mie bëło mało, tak prosył jem ò wiãcy. Jak jem przódë gôdôł, jô tam béł le jeden rôz! Na zôczãtk muszita wiedzëc, że tedë w òkòlim lëdze chwôlëlë seczerë z Lëpińc. Miałë bëc tóné i dobré. Tej jem so ùdbôł jachac i jednã kùpic. Tam pòtkôł jem mòjégò wùjã. Òn tak pòdzérôł za mną, në jo, tej trza bëło gò zaproszëc. Szlë më do Jantë. Jedno, drëdżé piwò, nie pamiãtóm, czë jesz sznaps do tegò, i tak żesma sedzelë. Jak jô przëjachôł dodóm, tej wszëtczim, co sã pitelë, jem gôdôł, że ta lëpińskô seczera wëszła mie baro drogò – smiôł sã naji òpòwiôdôcz. Pózni na sztócëk niżódnëch historiów ni mógł sobie przëbôczëc, doch le jeden rôz béł w karczmie. Tej pewno temù nie szło to wdarziwanié. Pùdzesz blérwò nazôd! Równak òd słowa do słowa jãła wracac mù pamiãc. Nôpierwi òpò- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 45 „Burg in der Kassubel”. Karta z 1912 r. wiôdôł ò Frankù Janta-Lëpińsczim, jaczémù przejachôł kùrã, a ten miôł na to lamentowac: „A jenë, to bëła ta matinczinô nôlepszô kùra!”. Tak zdun mùszôł mù òdszkòdowac. Pózni sã ùsmiechnął, wezdrzôł na mie i zaczął: Do ti gòspòdë przëchôdôł dosc stôri chłop. Jak ùmarł, miôł kòle sto lat. Jednégò dnia, jak tam sedzôł, jaczis młodi mù gôdalë, że tec òn mô ju swój wiek. Na to chłop sã tak wëproscył a òdpòwiedzôł: „Jô doch nie jem stôri. Jak bë ò dwanôsti w nocë na stole stała miska grochù, jô bë jesz jã szafnął i szedł dali spac”. Wnym wasta Eugeniusz wdarził sobie cos jesz i sã ùsmiechnął. Ale z tim chłopem to je téż jinszô historëjô. Czej òn òwce pasł, tej òdmôwiôł różańc. Czasã zdarzało sã, że òwce weszłë w szkòdã, tej òn na nie szkalowôł ë rëczôł. A to szło tak: „Zdrowas Mario, łaskis pełnô, pùdzesz te blérwo nazôd, Pón z Tobą...”. Tak sã kùńczi pòwiadanié starégò zduna. Na òddzãkòwanié doszmërgnął jesz, że 45 2012-03-30 20:11:04 Gôchë w repòrtażach Gwiôzdor w restauracje. wëżi gòspòdë mòżna bëło wënając jizbë jak w jaczim hòtelu. Mòże wôrt to òbôczëc? – mëszlã. Pamiãtóm Cëgónów… Karczma w Lëpińcach mia òtemkłé dwiérze. Jô, jistno jak wasta Tandecczi, za wiele nie chcã miec z nią do ùczinkù. Temù miast pò piwkò karëjã sã na górã. Në wedle trapów dzysô wierã nicht bë tu nie wzął jizbë. Stãpnie tej-sej wëgrëzłé, jakbë jaczimùs srodze wëpragłémù jestkù Gôchòwi jawiłë sã dosc szmakòwnym pôłenkã. Pò jednym délu wnetka nick nie òstało, jinym czas téż, chòc mni, mô swòje dożarté. Tëc bëła tu gòspòda! Ale jô, z jesz niedofùlowóną cekawòscą, wtrekiwóm sã wëżi. Mòckò próbùjã trzëmac sã pòrãczë. Kù reszce dobéł jem górë. Równak to nié kùńc jiwru. Przede mną cygnie sã cemny kòritarz. Sztërë dwiérze na lewò, pò drëdżi stronie dwòje. A lëdze 46 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 46 gôdelë, że mieszkają tu leno trzë rodzënë! Nick to, jidã, drogã maklającë rãkama. Wnym jaczis dél ùdzibnął sã a mie cësnãło w prawò. Mùszita dac wiarã – jô pò prôwdze ni miôł nick wëpité! Wej, krótkò mie wërosłë pierszé dwiérze. Jem zaklepôł. Òtemkła starszô białka. Chùtkò wëklarowôł jem, ò co mie jidze. Jô jem za młodô i wiele pewno nie pòmògã, ale rôczã do se, proszã – zachãcała Redżina Sziprit. W westrzódku jãła òpòwiadac. Ni mògã nick pòwiedzec ò historie tegò bùdinkù, bò mieszkóm tu dopiérze òd latów 70. – rzekła. Wiãcy jem sã doznôł ò dzysdnia dôwnégò hòtelu, terô dodómù dlô pôrã lëdzy. Co tu piérwi bëło, nie wiém, ale fakticzno tu mùszało bëc kąsk òsoblëwie. Kòżdé dwiérze, to òsóbnô jizba. Do mie mòżna wlézc abò zarô do kùchni, abò zarô do gòstnicë. Sąsôd mô jesz lepi. Krótkò mô dwie jizbë, ale jegò kùchnia je pò drëdżi stronie, na kùńcu kòritarza. Żebë cos ùwarzëc, mùszi wińc bùten i jic ten ka- wałk. Jo, je to mòżlewé, że piérwi te tu jizbë mòżna bëło wënając – dolmacziła białka. Pózni jem spróbòwôł wëdowiedzëc sã co jesz ò dôwny gòspòdzë. We strzódkù tegò bùdinkù są do ni dwiérze. Baro czãsto chłopi tam zazérelë. Wiedno tak bëło – òpòwiôdała, a na sztërk sã zamëslëła i ùsmiechnãła. Pewno cos cekawégò sobie wdarziwô – domerkôł jem a zarô dopitôł ò te cekawé wspòminczi. Pamiãtóm, jak rôz czedës, niedalek, òbóz rozbilë Cëgóni. Jednégò dnia òni przëjachelë do gòspòdë wëpic piwò, a téż zaczãlë grac. Jô tedë jem robiła tu niedalek w spółdzelni. Jô jã zamkła i przëszłam pòsłëchac jich mùzyczi. A snôżé to bëło granié. Równak nie widzało sã chłopóm, co sedzelë kòle piwa. Më równak, bò taczich jak jô bëło wiãcy, zaczãłësmë na nich szkalowac i gadac, żebë jim delë pòkù. I znôwù zaczãle grac... – rzekła R. Sziprit. Przëbôczëła sobie jesz cos. Pòzni, czej tu blëskò pòwsta restauracjô pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:05 Gôchë w repòrtażach a téż gòspòda, tã starą zamklë. Tã nową nazwelë Gôch – kùńczi. Gôch? Béł jem cekawi, skądka wzãle ta pòzwã, bò jak mie gôdôł E. Tandecczi i jeden òd nôstarszich lëpińsczich chłopów Jerzi Rymon-Lëpinsczi, piérwi lëdze nie znelë tegò słowa. R. Sziprit doradzëła spëtac niżi ù Zakrzewsczégò, chtëren béł szefã kùchni w Gôchù. Wiãcy lëdzy jak grzëbów Tak zaklëpôł jem do jegò dwiérzi. Przëwitôł mie wasta Stanisłôw. Chãtno jął òpòwiadac ò restauracje pòstawióny bez miestną Gminną Spółdzelniã, wedle módnégò tedë, prostégò, betonowégò „stilu architekturë”. Pòwsta w 1977 abò 78 r. Tej żëcé wëzdrzało tuwò czësto jinaczi. Wiele lëdzy z robòtë dostôwało bonë na pôłnia. Tej w niedzelã miast sedzec przë grôpach, przëchôdalë całą familią do restauracje – zaczął. Pò prôwdze kliencë zazéralë téż w tigòdniu. Òsoblëwie we strzodë, czej we wsë skùpòwalë swinie. Tedë wiedno naszło fùl lëdzy. A òb lato dzecë przejéżdzałë na kòlonie, swòje òbòzë mielë téż harcérze. Co tidzéń bëłë, pòpùlarné czedës, dansindżi. Z miescowima nierôz tuńcowalë warszawiacë, chtërny jãzëka kaszëbsczégò słëchalë z òtemkłima gãbama, a na kùńc i tak wszëtkò mùszelë jima dolmaczëc. W jeseni lëdze, czasã jaż ze Słëpska, szukalë w gôsczich lasach grzëbów. Z zakładów całé autobùsë rozjeżdżiwałë sã pò rozmajitëch lesnëch nórtach. A tej, czej chcelë cos zjesc, przëchòdzelë do naju. Jednégò dnia taczich autobùsów më mielë pòrechòwónë jaż 80! Nie bëło dzywné, że w lasach wiãcy stojało lëdzy jak grzëbòw – smiôł sã wasta Stanisłôw. W restauracje, jakô pòwstała ledwie czilenôscë métrów òd stôri gòspòdë, ruch bëł téż i pòza sezonã. W zëmie na kùńc gòdnika bawielë sã na Sylwestra. I tak rok w rok. Przëchôdało wiãcy jak sto òsób. To bëlë miescowi ë téż jinszi z różnëch zakładów – wspòminô S. Zakrzewsczi. Në jedną razą zabawë nie dało. Dowiedzôł jem sã ò tim pòzni òd Redżinë Sziprit. Pamiãtóm pierszi Sylwester, jaczi chcelë wëprawic. Tej bëła srogô zëma. Jakos 1978 czë 1979. W Gôchu wszëtkò przërëchtowóné, a gòsce nie przëjachalë. Ni mielë jak – wdarzëła sobie. Przed Wiôldżim Pòstã na zôpùstë téż sã bawilë. Co tidzéń bawiło sã tam 120 òsób. Niejedną razą muszelë dostawic stołów, żëbë wszëtcë sã pòmiescëlë – wspòminôł S. Zakrzewsczi. Tej-sej na tuńce przëchôdalë nawetka w piątk, a nié blós w sobòtã. Jeden dzéń to bëło za mało. Restauracjô òd zôczątkù mielë nazwóné Gôch, a kònkretno „ù Gôcha”. Skądka, pëtómë dôwnégò kùcharza. Tak sã nazëwô ta strona. Lëdze piérwi nie wiedzelë abò nie jinteresowalë sã, jak zwie sã zemia, na chtërny òd wiekòw żëlë – dolmacził wasta Zakrzewsczi. Kaszëbskô nie bëła le nazwa. Chto zazdrzôł do strzódka, zarô pòznôł, że tu są Kaszëbë. Stołë miałë wzorczi z haftu, drzewniané stółczi przepòminałë te z dôwnëch lat. Gôch rozmieje wëpic Na dole, niżi restauracje, dzeja gòspòda. Tam atmòsfera szlachòwała za tą, co bëła rëchli w stôrim hòtelu. I tam, czej òd piwa ë sznapsu z łbów so kùrzało, czasã sã chto z kim pòwadzył. Ale nick pòwôżnégò z tegò nie dało – bënômni dzysô nicht ò tim nie gôdô. Lëdze przëbôcziwają sobie za to pòpùlarné tedë zawiatë. Pamiãtóm pôrã. Rôz wiatowalë sã ò liter sznapsu. Chłop miôł zjesc 15 pôłniów. A tej to bëło 100 g pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 47 kòtleta schabòwégò, 200 g bùlew i 100 g surówczi. Dosc mù szło. Czej skùńcził 12 pôłnié i jął wëzerac za nôstãpnym, ten, z jaczim sã wiatowôł, ùrzasł sã, że przëgrô. Chùtkò rëgnął do kùcharczi i ùprosył jã, żebë ta nakłôdała dëbeltné pòrcje. Ten, co jôdł, tegò nie strzimôł, a na 14. stanął i sznaps przegrôł – wdarził so wasta Stanisłôw. Nie bëła to równak òstatnô pòwiôstka ò zawiatach. Na dole, w gòspòdze, jeden chłop scwierdzył, że wëpije kùfel piwa, to je 0,5 litra w 4 sekùndë. Jegò drëszë gwësno cwierdzëlë, że ani w piãc, ani w szesc radë nie dô. Mòckò bëlë zdzëwòwóny, czej wszluksnął ne piwò ju w trzecy sekùndze – smiôł sã S. Zakrzewsczi. A ò talence Gôchów do wëpitkù doszmërgnął jesz jedno zdarzenié. – Bëło jich le dwùch. Przëszlë do restauracje tak cos kòle 9 reno, a wëszlë ò 7 wieczór. Całi czas le sedzelë przë stole. Zamôwielë frisztëk a pózni pôłnié, ale to jesz nick wiôldżégò. Doch òni do tegò òbsztelowalë jesz 7 bùdlów sznapsu pò 0,5 litra. I òni to sami wësëszëlë. Pewno òstalë bë jesz dłëżi, ale przëszłë jich slëbné. Nawetka wiele nie trzôskòwałë, le hôknãłë chłopów pòd remiona a szłë dodóm – kùńczi wspòminczi ò dôwnym Gôchu wasta Stanisłôw. Równak na GS-owsczégò Gôcha téż przëszëdł grãdi kawel. Pôrã lat, jak sã skùńcziła kòmùna, bùdink, to je restauracjô z gòspòdą, jaką pòd nią bëła, sprzedalë. Nowi miéwca nie chcôł jimac sã gastronomie. Dlô gòspòdë kòło historie òbrôcëło sã wkół i ta nazôd wrócëła na swój stôri plac. W strzódkù ò tim cządze przëbôcziwają stołë ë stółczi z kaszëbsczima wzorama przëniosłé z restauracje. I jesz jedno – pòzwa Bar ù Gôcha. Tec tradicja muszi bëc! 47 2012-03-30 20:11:06 z Kociewia FELIETON Dobry sąsiad MARIA PAJĄKOWSKA-KENSIK Sąsiad – ważne, zadomowione w polszczyźnie słowo. W słowniku etymologicznym znajdujemy proste wytłumaczenie: sąsiad = ten, co ze mną siedzi. Powinien nam być bardzo bliski i dlatego tak ważny. I często jest. Zwłaszcza kiedyś tak było. Sąsiadów zapraszało się na wesele, do nich biegło się po pomoc. Dziś wielu codziennie przez internet czy sms-y kontaktuje się z tymi, którzy daleko, a tych – którzy „siedzą blisko”, nie zna i poznać nie chce. Anonimowość tylko pozornie jest dobra, bo chroni prywatność (która zarazem bywa towarem na sprzedaż nawet w sferach intymnych); częściej bywa przekleństwem i prowadzi do samotności w tłumie. Gdy prawie już nic nie znaczy zwrot „mieszkać pod wspólnym dachem”, duży podziw wzbudziła we mnie postawa wybitnego dialektologa, który zamieszkawszy w nowym domu – bloku, pukał do kolejnych drzwi, by się przedstawić. Świetny przykład, że można… Szkoda, że taki profesor nie jest moim sąsiadem (swoich sąsiadów ze Świecia nad Wisłą, owszem, znam, nawet mieszkających dalej na tej samej ulicy, bo ulica jest krótka…), za to mam szczęście słuchać jego refe48 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 48 ratów. Kopie dwóch tekstów wygłoszonych w całości gwarą orawską (okazało się, że można gwarą mówić o sprawach naukowych) często przedstawiam studentom jako ciekawy przykład dziedzictwa i zarazem bogactwa kulturowego. W tym miejscu muszę się pochwalić, że na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w Zakładzie Polszczyzny i Kultury Regionalnej powstała Pracownia Regionalna, której zostałam kierownikiem. W ramach współpracy ze środowiskiem już zaplanowaliśmy ściślejsze kontakty z bydgoskim oddziałem ZKP, w którym się pamięta, że w woj. kujawsko-pomorskim jest też ważna (!) część Kociewia. I tu dochodzę do głównej myśli – swoje znać i chwalić (jeśli jest za co), ale i sąsiednie dostrzegać, niekiedy razem świętować. Moje Kociewie sąsiaduje z Kaszubami, ale i z Borami Tucholskimi – regionem, który „wcina się borami” i w Kociewie, i w Kaszuby, a nawet w Krajnę, czyli łączy ważne pomorskie ziemie. W Borach obszarze etnicznym warto się zatrzymać, by poznać krajobraz kulturowy – bogaty i ciekawy – czemu poświęcono już sporo tekstów. Od Kultury materialnej Borów Tucholskich Bernarda Sychty po Maltych i grapę Marii Ollick. Muzeum w Tucholi – zasoby i wystrój wielu mogą mile zaskoczyć. Regionalistów muszą ucieszyć dokonania różnych „grup działania” na rzecz… Warto tym razem wspomnieć o Stowarzyszeniu na Rzecz Ocalenia Śladów Przeszłości w Gminie Cekcyn „Światło”. Bardzo wymownie brzmi ich hasło-zawołanie: Dodawać blasku temu, co gaśnie… Świetne hasło. Temu, co gaśnie, warto, a nawet trzeba dodawać blasku, by uchronić największe wartości naszego dziedzictwa. Stowarzyszenie po raz drugi wydało (z poprawą, rozszerzeniem) książkę pod bardzo wymownym tytułem Ło czym babki i dziadki dawni gzubom powiadali. Nie mieli Borowiacy szczęścia „do Kolberga”, to sami pozbierali legendy, opowieści, stare słowa i pieśni. Przeglądając zbiór, stwierdziłam, że wiele takich samych tekstów żyje też na Kociewiu. Dobrze, że to, co piękne, wędruje. Borowej ciotki jednak nie mamy, tzn. na południu Kociewia nikt o niej już nie mówi. „Może wszystke zabaczyli”? Na spotkanie promujące książkę dotarł wójt gminy, starosta powiatu, miejscowi regionaliści i liczna reprezentacja społeczności cekcyńskiej (rodziny informatorów). Wystąpiły przedszkolaki i starsze dzieci, i były nawet występy dorosłych, które wzbudziły sentyment do dawnych piosenek (wraz z nutami są w książce). Oczywiście były scenki po borowiacku, a potem swojskie jadło dla wszystkich. Bardzo udana impreza. Miałam przyjemność napisać wstęp do obu wydań książki Ło czym babki i dziadki dawni gzubom powiadali. Tu muszę się pochwalić, że jedna z moich babć pochodziła właśnie z Borów Tucholskich. Udział w przygotowaniu słownika gwarowego uważałam więc za swój obowiązek. Dodatkową radością podczas tej uroczystości było oświadczenie pana Ollicka, że oddział ZKP w Tucholi „szykuje się do 25-lecia”. Pomyślałam od razu: święto Borowiaków powinni też uczcić sąsiedzi, czyli Kaszubi, Kociewiacy. Sąsiedztwo zobowiązuje! pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:08 opowiadanie kociewskie Dinozarły MARIA BLOCK Mój gzub kocha wszytke zabawki, co majó zamby i ryrajó, ale najsroży to pokochał zabawkowe dinozarły. Wièta, jak on gada? ,,Dinozalły”, bez ,,l” – jak lubiuszczek, bo eszcze niè umi wyflefrónić ,,r” – jak rozgotówka. No wianc te jègo dinozarły to só tera wszandy, wèw grzebniku i grapach, nawèt ta gadzina nièdawno pod tepisiam i wèw ozdobnèj fasce żam nakryła. Jo, ja wóm mówja, tan mój knapek to sia bawji tymi dinozarłami, a ja potem musze ich uskrómniać, bo kto to wjidział, żeby ino sia zajrzyło pod deczka abo za firana a już sia tamoj walajó zielone i żółte te frechowne kaduki! To je jakiś cyrkus! Raz żam mniała mnieć gościów, to ruk-cug latam zèz teptucham tu i tam jak jakaś kalèczna, kuszek rychtuja, lane placki na ogań ciskam, czando w madracku kwiandra, że nanka czasu na niègo niè ma, bo musi maltych szykować i nudle filować. A tan wiankszy rojber cały bèł szczanśliwy, że ja sia na niègo niè gapsie, ino pèrkotania nasłuchuja. Ale jamu sia bez nanki nic niè przykrzyło, o niè! Łaził tu i tamoj, coś gdzieś przyścipnie pogmèrał, coś gdzieś wzión, a ja ino baczyłam, co by mnie przy goroncu sia niè krańcił. Trocha czasu minèło i goście sia przytarabanili. Najpsièrw łazili i lukali na chałupa, bo nièdawno nas sómsiady zalali i take szpury mokre zostali, że serce sia ściska, ale wnet klapnèli se do stołu wèw dużèj izbje, żeby niè zabaczyć, po co przyszli. I jedna moja psiapsióła coś se tamoj wali na talerz, już łyżka wèw maltych sia karuja, a potem wèw munia, a tu... ,,Aaaaaaaaaaa!” – bolechuja psiapsiółka. Co tera je – se deliberuja, ale ino sia gapsie i wjidze... No jo, tan fagas mały zaskwièrny take Słowniczek: bolechować – krzyczeć, cyrkus – cyrk, czando – dziecko, deczka – serwetka, obrusik , fagas – żartowniś, faksy – żarty, faska – beczułka, frechowny – bezczelny, gmèrać – myszkować, grapa – duży garnek, grzebnik – pudełko na grzebienie, kaduk – diabeł, karować sia – pchać się, knapek – chłopiec, kuszek – zdr. od kuch – ciasto, kwiandrać – kwilić , lane placki – naleśniki, lubiuszczek – lubczyk, madracek – becik, maltych – obiad, munia – usta, nanka – matka, pèrkotanie – tu: odgłos gotowania się potrawy, przyścipnie – zręcznie, obrotnie, przytarabanić sia – dojść, dostać się, rozgotówka – zupa z rozgotowanych warzyw, ruk-cug – szybko, sprawnie, ryrać – wydawać nieprzyjemne dźwięki, srodze – mocno, szpur – ślad, tepiś – dywan, teptuch – ścierka, uczba – nauka, zabaczyć – zapomnieć. Projekt dofinansowany przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 49 se faksy urzóndził, że wèw każda breja wcisnèł jakiègoś swojègo ,,dinozalła”. A goście mało co by sia udławjili. I taka uczba zèz tègo mam, że od tèj pory ino woda gościom daje, bo je przezroczysta i wszytko wjidać, co tamoj je. 49 2012-03-30 20:11:11 wiérztë Jastrë W tim numrze „Pomeranii” najim Czëtińcóm bédëjemë czile wiérztów sparłãczonëch z Jastrama i zymkã. Dokazë òstałë wëdóné w antologii kaszëbsczi pòézji Dzëczé gãsë (wëdôwizna Region, 2004 r.). Aleksander Labùda Henrik Héwelt Aleksander Labùda Zymk Jastrë Dëgùsë Przëszedł zymk ë zëmã gnôł Hejnë dalek tam za wòdë, Zemi naszi jak na gòdë Nôpiãkniészą sëkniã dôł. A ze snôżich grzëpów, gór Las zelony na dół wzérô, W jezorach sã tam przezérô, Drénëje wstec spiéwã bór. Rzeczë le mie zymkù mój, Czemù të nasz krôj zabëti Przëòblôkôsz w taczi strój? – Mùszã jic, a mùszã przińc Bë na prochë pòzabëté Òjców twòjich złożëc wińc. (Kaszëbsczim jesmë lëdã, 1996) Zelenią sã brzózków lëstczi, pùjczi palm sã cmùlą, w pòrénk taczi ùroczësti, kòżdi spiéwô: alleluja! Zymk sã òblôkł w szal zelony, zmartwëchwstałë pierszé kwiôtczi, kòżdi tak rozwieselony, starszi, młodzëzna i dzôtczi. Czëstim strzébrã zwãczą zwònë, reny wiater twôrz òbwiéwô, czej tak jidzemë pòrene, „alleluja!” – dësza spiéwô. Swiat je całi rozspiéwóny, dzys nóm wiesołi dzéń nastôł, Christus Pón je zmartwëchwstóny, tegò swiata smùtk rozjasnił. Wkół ùsmióné wszëtczé twarze, kòżdi dzys je sobie bratã Pón wstôł z martwëch, cud sã zdarził, to më głosymë przed swiatã. Dëgùsë, hej dëgùsë! Biada, chto jesz w łóżkù je! Bò jak kôże stôrô zwëcz Chôdómë dzys z chëczë w chëcz Z wietewkama najich brzózk Pòwënëkac spiochów z łóżk. Ùczimë jich reno wstac, Nie dac chòwie długò żdac: – Cobë kruszka dojiła, Całą beczkã mléczka da; – Cobë bùczka wôżëła, Kòżdô trzë centnarë mia; – Cobë kluka klukała. Całą kòpã wësedza; – Cobë czipka kôrkała, Co dzéń pò dwa jôjka mia, Żebë bëło z czegò dac Tim, co chòdzą dëgòwac. (Kaszëbsczim jesmë lëdã, 1996) Pón wstôł z martwëch, Jezës żëje, wszãdze głosno sã rozlégô, prôwda tã niech kòżdi czëje, alleluja niech sã spiéwô. (Nie òdińdã bez pòżegnaniô, 1996) 50 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 50 pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:11 cz 6) jakô kaszëbizna? Mòje ùwôdżi do kaszëbiznë z Biuletinu RKJ Przezdrzôł jem niedôwno Biuletin Radzëznë Kaszëbsczégò Jãzëka 2011, w jaczim sã nalazło wiele czekawëch referatów. Wëmieniã tu le dlô przëkładu dwa: Bòżenë Ùgòwsczi, pn. „Tłómaczenia – problematika przełożeniô tekstu i wëzwëskiwaniô we współczesnëch mediach” i Tadeùsza Linknera, pn. „Jãzëk Kaszëbów z òkòlégò Kòscérzënë – II pòł. XIX stalata”. EUGENIUSZ GÒŁĄBK Jô tu jednak chcã le sã przëzdrzec kriticzno jãzëkòwi stronie ti ksążczi. Mòżna bë sã spòdzewac, że Radzëzna Kasz. Jãzëka, dbającô ò pòprawnosc jãzëkòwą kaszëbiznë naùczóny w szkòłach i ùżiwóny w mediach, zadbô téż ò to, żebë w swòjim Biuletinie, chtëren je ji wizytówką, dawac wzór bëlno znormalizowóny kaszëbiznë. Òkazëje sã, że tak nie je. Nôprzód sprawa jotacji i w tzw. (j)internacjonalizmach, tj. słowach cëzégò pòchòdzeniô. Ùchwôlënk RKJ z dn. 8.12.2007 r. nakazëje stosowac „protezã” j przed i we wszëtczich słowach – domôcëch (np. jic, jiwer) i cëzëch (np. jintencjô, jinteres, jinternet), zasada ta leno nie doticzi wiążënë (pòl. spójnika) i. Tekstë òpùblikòwóné w Biuletinie swiôdczą ò tim, że do ti, zatwierdzony przez sebie zasadë, nôleżnicë RKJ sami sã stosëją rzôdkò. Wezmë na to, w Przedsłowù (Wstãpie) napisónym przez przédnika Radzëznë prof. Edwarda Brézã nalôżómë słowa taczé, jak: interpùnkcyjnô, interesëje, zainteresowelë, internetowé, Institutu. Co prôwda, prof. Jerzi Tréder ju walczi ò zniesenié tegò spòsobù zôpisu (j)internacjonalizmów, a jô téż za tim jotowanim za baro nie jem. Le chòdzy mie ò sóm fakt niestosowaniô sã przez RKJ do włôsnëch ùchwałów. Bò timczasã wspòmniónô wskôza òbòwiązëje (téż – a nawetka przede wszëtczim – nôleżników RKJ), i jesz dzys nie wiadomò, czë bądze zniosłô. Argùmentã za ji pòdtrzimanim je to, że nié wszëtcë mają swiadomòsc tegò, co je słowã domôcym, a co cëzym. Nôlepi bë bëło to jotowanié i czësto zniesc a przëjimnąc, że w kaszëbsczim pisënkù pòd lëtrą i krëje sã samòzwãk ji, le tej bë trzeba bëło rozszerzëc stosowanié y... Ale ju za pòzdze je na taczé rewòlucje. W teksce tzw. ùchwôlënków (tj. ùchwałów) RKJ jem spòstrzégł téż jinszé òdewstaństwò òd normë wprowadzony czedës przez Radzëznã. Jidze ò kùnôszk -ór||-or w rzeczownikach taczich, jak doktór, profesór, chtëren miôł bëc zapisywóny le w fòrmie -ór, na wzór pòwszednégò słowa wieczór. Dlô przëkładu, pòd ùchwôlënkã nr 10 na str. 45 mómë: klôsztór. Ale përznã niżi: kòadiutor, kònsekrator, òrdinator. Je to niedopatrzenié pewno niewiôldżé, ale pò co tej bëło kòmùs czedës zawracac głowã taką normalizacją. Jô w swòjim słowôrzu mùszã sã pilowac, żebë to „sztëmòwało” a RKJ ni mùszi... (...) pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 51 Terô jô sã òdniesã do terminologii zatwierdzony przez Radzëznã. pòstãpny (pòl. następujący) – Słowò to wëstãpùje w zwroce rozpòczinającym tzw. ùchwôlënczi: RKJ bédëje pòstãpną słowiznã sparłãczoną z… Je to neologizm A. Labùdë, ale òn gò bédowôł w znaczeniu nôstãpny (pòl. następny) a nié nastãpujący, jak to je tu ùżiwóné. Żelë RKJ ju nie chce ùżëc „pòlsczégò” słowa nastãpùjący, to ten zwrot pòwinien brzmiec tak: RKJ bédëje taką hewò / hewòle 51 2012-03-30 20:11:13 jakô kaszëbizna? (abò: niżi wëmienioną / wëliczoną / pòdóną) słowiznã sparłãczoną z… ùchwôlënk (pòl. uchwała) – Czekawi jem, czemù prawie ten niemiecczi przërostk -unk / -ënk RKJ tak pòpiérô? Mòjim zdanim słowò ùchwała je kaszëbsczé i dobré. Ùchwôlënk nr 1 – słowizna sparłãczonô z lasã i wòdą: kòrunë drzéwiãt – Jô jem za fòrmą kòrónë. Taką pòdaje Lorentz i taką jem przëjął w swim słowôrzu. pòtrus – Kò to nie je pòlsczi ‘muchomor’, jak pòdaje RKJ, le grzib niejadalny (trëjący, jak sama nazwa wskazëje), a môlama na Kaszëbach lëdze tak nazéwają kòżdégò grzëba, òkróm prôwdzywka (òb. B. Sychta „Słownik…” T. IV, s. 149). rëda, zemiô – Czë rëda, to je to samò, co pòlsczé gleba, jak twierdzy RKJ? Pòdług słowôrza Zëchtë to słowò òznôczô: a) mòkrą zemiã, mòkri torf, mùł; b) krew pòłączoną ze sturã. A fòrma zemiô je wierã baro rzôdkò spòtikónô, bò w słowôrzach wnetk nijak nie wspòminónô, le: zemia. szczëka (pòl. szczupak) – Jednak môlama je téż szczëpôk || szczipôk. wôżka (pòl. ważka) – Wôżka, to je môłô wôga – przërząd do mierzeniô cãżôru, a tu chòdzëło ò òwada czë „mòtila” ò łacyńsczi nazwie libellula. To stwòrzenié, jak wiadomò ze słowôrza Zëchtë, biwô nazéwóné môlama: skrzëpeczka f, żôłnérz, sklôrz, szarzanc, przezdrzélnik, kònik, skògôl m. Jinô słowizna – str. 19: kònsumeńt, produceńt, reduceńt – A dze jindze w tekstach Biuletinu je np. testament. Jô bédëjã w tegò tipù słowach z elementã -ent stosowac le „gòłé”, niezmitczoné -n-. dwanôsce gradów cepła, grôd, grada / stãpiéń, stãpienia – Czemù RKJ sã ùpiérô przë tëch gradach? Tak Kaszëbi przódë wierã nigdë nie gôdelë. A tu jesz ‘grôd’ („cepłi grôd”...). 52 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 52 wòdné zdrzadło (pòl. lustro wody) – Czë w kaszëbiznie ni mòże bëc „zdrzadło wòdë”, w tim samim szëkù jak w pòlszczëznie? Nôwôżniészé, żebë bëło jinaczi? wielota tlenu (pòl. zawartość tlenu) – Ceszã sã, że pòlsczé słowò ‘tlen’ sã w RKJ przëjãło. Czë słowò wielota je òdpòwiednikã pòlsczégò zawartość? Jô bédëjã przëjimnąc słowò: zawiartosc. Ùchwôlënk nr 2 RKJ w sprawie nazéwnictwa znaków interpùnkcyjnëch: pùnkt i fùnkcjô – Słowa te są òd dłudżégò czasu naszim „gnôtã niezgòdë”. W szlach za J. Trepczikã jô z E. Prëczkòwsczim pòpiérelë jesmë pisanié tëch słów w fòrmach pąkt, fąkcjô. To òkôzało sã nie do przëjãcô przez prof. E. Brézã. Niedôwno, dobré pół rokù temù prof. J. Tréder zabédowôł, żebë pisac pónkt i fónkcjô (ew. fónkcjonalny, fónksnérowac / -cjonowac) i w taczich pòstacach te słowa terô jistnieją w mòjim nowim słowôrzu. Fòrmë pùnkt, fùnkcjô nie są do przëjãcô dlô mie, bò w wëmòwie brzmią: płynkt, fłynkcjô. Bédëjã tej Radzëznie zatwierdzëc pónkt i (j)interpónkcyjny, a téż fónkcjô i fónkcjonalny, fónkcjonowac || fónksnérowac, a do te dołożëc jesz Kòmóniô i ekskòmónika (le òstawic kòmùna, kòmùnisticzny) a bądze midzë nama zgòda. znak interpùnkcyjny – Jô bë dôł: (j)interpónkcyjny – òb. wëżi. dwapùnkt (pòl. dwukropek) – Pòmijając fònetikã tegò pùnktu (òb. wëżi), chcã zwrócëc RKJ ùwôgã, że słowò krop(ecz)ka w kaszëbiznie jistnieje i je barżi domôcé òd słowa pónkt. Tej dwùkropk ew. dwakropk. wielepùnkt (pòl. wielokropek) – Jô bë rzekł wielokropk – przër. dwapùnkt. klamra, parentezô (pòl. nawias) – Ta klamra mòże bëc, ale jô bë dôł téż nôwias (jak zôwias). pauza, mëslëna (pòl. myślnik, kre- ska) – Ta mëslëna Trepczika mie sã widzy. Ale pauza zamiast kreska? Kreska je téż kaszëbskô, jak i sztrich… kòma (pòl. przecinek) – Mòże lepi: przeczidnik (pòdsëniãti mie czedës przez Trepczika), abò przecynk. szréjnik (pòl. ukośnik) – Jô bédôwôł szrôcnik (òd nocnokaszëbsczégò szrôc), ale mòże ten szréjnik je „lepszi”? Wszëtkò i tak òpiérô sã na niemiecczich drżéniach. Ùchwôlënk RKJ w sprawie terminologii medialny: dniownik (pòl. dziennik) – Kò mógłbë téż bëc dzénnik, jak no je (pòd wpłiwã pòlsczim) w żëwi kaszëbiznie. Kò mómë słowò dzéń (a dzénnik je pisywóny dzéń w dzéń). pòstacjô (pòl. sylwetka, postać) – Zëchta to słowò w ti fòrmie pòdôwô (téż w zn. zjawa, sobòwtór). Ale Lorentz i Ramùłt zapiselë pòstac. Fòrma pòstac je mòjim zdanim wëgódniészô. Stanowiszcze w sprawie stosowaniô kasz. słowiznë sparłãczony z fùnkcjonowanim Pòwiatowégò Centrum Zdrowiégò w Kartuzach: białczën wichódk (pòl. toaleta żeńska) – Jô bë dôł: toaleta żeńskô abò kòbiécô abò: kòbiécy wëchódk. Jednak ten wë- / wichódk nie brzmi tak eleganckò jak toaleta…. chłopsczi wichódk (pòl. toaleta męska) – Jô bë dôł: toaleta chłopskô (a. chłopsczi wëchódk). wichódk dlô niefùlsprawnëch (pòl. toaleta dla niepełnosprawnych) – Jô bë dôł toaleta abò wëchódk dlô niepełnosprawnëch. To fùl- nie je słowiańsczé. jizba dozérniców (pòl. pokój pielęgniarek) – Jô bë ùżił zamiast dozérnica słowa òpiekùnka, bò ta -ica || -ëca w òdniesenim do kòbiétów je përznã taczé dosadné. Tej Jizba òpiekùnk(ów). jizba òbwiców (pòl. sala opatrunkowa) – Je w kaszëbiznie słowò pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:13 jakô kaszëbizna? òpatrzëc w zn. òbwijac renã [Sostra òpatrzëła żôłnérzowi renã. Sy]. Krewné z nim je słowò òpatrënk / -trunk, z jaczim lëdze są ju òswòjony. Jô bë dôł: jizba / zala òpatrënkòwô abò òpatrziwaniô. rësznota chòrëch (pòl. ruch chorych) – Kaszëbi dzys znają słowò ruch, a rësznota, to je wierã neologizm Trepczika. Przechòdzã do òmówieniô słowiznë referatów zamieszczonëch w Biuletinie. Nie mdã analizowôł wszëtczich tekstów, le pôrã, dlô przëkładu. To sygnie jaż nadto, żebë so wërobic zdanié, jak wëzdrzi wzorcowé mòdło kaszëbiznë lansowóny przez RKJ. Zacznã òd słowa ùżëtégò w nôdpisu referatu T. Linknera: stalata (tegò stalata) (pòl. stulecia) – Czë to słowò je pòprawné òd stronë gramaticzny? Mòże chto z jãzëkòznôwców RKJ bë to wëjasnił. A jak bądze pòlsczé: tysiąclecie? W Przedsłowù prof. E. Brézë nalazłë sã taczé słowa, jak: brëkòwnota (wierã pòl. potrzeba, zapotrzebowanie) – Nie je wôżné, chto stwòrził ten neologizm na niemiecczim drżéniu. Ale widzec, że RKJ gò pòlubiła. pòprzedniony (pòl. poprzedzony) – Neologizm, wedle zasadë: wiedno jinaczi jak pò pòlskù. badérowac (pòl. badać) – Czemù nié: badac? – To -ér- téż je niemiecczégò pòchòdzeniô. Jô znajã czile jinszich słów z tim -ér-, przejãtëch z niemczëznë, òswòjonëch za pòmòcą przërostka -owac. Ale kò tu mómë wierã słowò słowiańsczé „przëstrojoné” bez pòtrzebë tim niemiecczim -ér-. jiwrë (w zn. pòl. kłopoty, problemy, zagadnienia) – Jiwer to je wiôldżi kłopòt pòłączony z gòrzã, ùtrôpienié, jadłoba, a tu jidze ò rzecz, sprawã do rozwôżeniô. ùdbóné teologòwé problemë (pol. wybrane teologiczne zagadnienia) – Czekawé przetłómaczenié. Kò wybrany to pò kaszëbskù wëbróny, a ùdbóny to pò pòlskù zamierzony abò wbity do głowy; teologòwi zamiast teologiczny. – Tej jak bãdą brzmiałë pò kaszëbskù pòlsczé słowa: logiczny, analogiczny, logisticzny – mòże: logistny…? Czë przërostczi -iczny ||-ëczny, -eczny, -aczny, -ãczny itd. są kaszëbsczé, czë nié?... To mòje przecywianié tu nie je nijak kòmiczné – pardon: kòmòwé czë kòmné... symùltlny (pòl. symultanny) – W tim słówkù je ò jedno l za wiele. Ale czë słowò symùltanny ||-niczny bë Kaszëbóm nie przeszło przez gardło lżi? – Wątpiã, żebë sóm Wasta Profesór ùżił tegò jãzëkòwégò dzëwadła, tej przëpùszcziwóm, że nié Òn je autorã kaszëbsczi wersji Przedsłowù. wszelejaczé bôczenia (pòl. wszelkie uwagi, zastrzeżenia) – Te bôczenia jesz są do rozwôżeniô, tj. zastanowieniô, ale to je wierã neologizm. Jô bë napisôł: wszelejaczé ùwôdżi a. zastrzeżenia ||zastrzedżi. A hewò słówka i zwrotë jãzëkòwé wëbróné z referatu Bòżenë Ùgòwsczi: współczesny („we współczesnëch mediach”) – Jô ùwôżóm za pòprawną fòrmã współczasny. Przërównôjmë: wczasny, doczasny i, w zn. pòl. wcześniak: nieczasné. dëtczi òtrzëmac – Pòwinno bëc: dostac – bò òtrzëmac, tj. òstawic sobie. zbadérowac – Òbôczta przëpisk wëżi, do: badérowac. tłómacz – Pòwinno bëc: tłómôcz (tegò -macza); përznã dali je: tłumacz(a), tłumaczenié – F. Lorentz zapisôł na Kaszëbach to tłó- / tłu-, ale téż tło- / tol- / tôl- / dol-, Niemcowie w dôwnëch czasach pòżëczëlë słowiańsczé t*l*m- i dostosowelë je do swòji wëmòwë na dolm- || tolm- i nazôd „sprzedelë” je nama jakno „dojczpatent”. Pisôł jem ju ò tim przë jiny leżnoscë. brëkòwny – W zn. pòtrzébny (brëkòwny z niem. brauchen). òpùscenié – Pòwinno bëc: òpùszczenié. pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 53 archaizmë – B. Ù. nie „jotëje” i w słowach cëzégò pòchòdzeniô. Ale wedle aktualny wskôzë pòwinno bëc: archajizmë (pòdobnô sprawa z taczima słowama, jak zajinteresowac, zajinspirowac itd.). nót je stosowac – Czë prawie niemiecczé słowò nót trzeba kònieczno stosowac w kaszëbiznie? Ni mómë swòjëch? wëraz – Żelë ju, zamiast słowò, tej wërôz (ale pl: wërazë). regla (pòl. reguła) – Problem pòdobny jak ze słowama artikel ||-czel i titel (łacëzna zniemczonô blëższô òd spòlszczony). A jak mdze pòlsczé: regularny, artykulacja, artykułować / -wany, tytulatura, tytularny, tytułować / -wany? zmieniwny (w zn. zmienny, wëmienny) – Zasada „wiedno jinaczi jak pò pòlskù”... Jô tu jem współwinowajcą, bò jem czedës Trepczikòwi zasôł mësl, że w kaszëbiznie je tendencjô do zmianë pòdwójnégò n (nn) na pòjedinczné, np. Ana, zwònica, reny; ale kò mòmë: panna, semiénny (do seniô / sadzeniô) i sëmienny (pòl. sumienny), dzénny, czinny i.. zmienny, wëmienny. Jakno synonim to zmieniwny (z- / roz- / wëmieniwny dëtk) mòże sã tam sam przëdac. ùszłi (ùszłi czas) – A përznã rëchli w tim samim teksce: zaprzeszłégò czasu (to bë bëło wierã zaùszłégò…?). Ju le ju... felënk – Jô ùżiwóm wëgódnégò słowa brak i nie ùwôżóm gò za pòlaszącé. (...) Móm nôdzejã, że RKJ nie pòminie mòjegò tekstu milczenim, jak wiele ju przeze mie rëchli napisónëch, pùblikòwónëch za pòmòcą (j)internetu i w pismionie Acta Kassubiana. Dotëchczôs ani jeden z nich nie òkôzôł sã gòdny òpùblikòwaniô w Biuletinie RKJ, chòc jak nôbarżi doticzëłë òne rzeczi, jaczima Radzëzna sã zajimô. 53 2012-03-30 20:11:14 Ksiądz Damrot wskrzeszony Trzecie spotkanie z Wolnym Miastem Wolne Miasto Gdańsk sprowadza się najczęściej do zbioru wyświechtanych haseł, gdzie Westerplatte idzie w parze z Pocztą Polską, a Liga Narodów mierzy się z niemieckim rewizjonizmem. Niekiedy gama skojarzeń bywa dłuższa, jednak nawet i to nie wystarcza, by zrozumieć, czym tak naprawdę był osobliwy twór, który przez niemal dwadzieścia lat istniał u ujścia Wisły. Próby zgłębienia fenomenu gdańskiego „państewka” podjął się mieszkający w Szwecji kolekcjoner Wojciech Gruszczyński, który pod koniec minionego roku wydał przewodnik po Wolnym Mieście Gdańsku. Jest to już trzecia część cyklu. Tym razem autor skoncentrował się na przedwojennych cukierniach, kawiarniach, restauracjach, ale też bankach i redakcjach gazet. Na koniec odwiedził elektrownie wodne na Raduni. Do wyruszenia w proponowaną przez Gruszczyńskiego podróż zachęcają zdjęcia i rozmaite drobiazgi, w rodzaju biletów czy winiet wydawanych w międzywojniu tytułów prasowych. W znacznej części są to rzeczy unikatowe, niemal nieznane, przez co stanowią uzupełnienie albumów ze znakomitej serii „Był sobie Gdańsk”. Warto zaznaczyć, że równolegle z publikacją trzeciej części przewodnika po Wolnym Mieście ukazuje się wznowienie części pierwszej. Została ona poprawiona i uzupełniona, m.in. o spis przedwojennych ulic. (MA) Wojciech Gruszczyński, Wolne Miasto Gdańsk. Przewodnik po mieście, Szafa Gdańska, Gdańsk 2010 54 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 54 W powszechnym myśleniu o regionalizmie kaszubsko-pomorskim postać ks. Konstantego Damrota pojawia się z rzadka i jakby przypadkiem. Chciałoby się powiedzieć: „niestety”, trudno bowiem przecenić zasługi tego kapłana i pedagoga, który z powodzeniem parał się również poezją i publicystyką. Na przypomnienie tej wyjątkowej osobowości zdecydował się ostatnio prof. Tadeusz Linkner z Uniwersytetu Gdańskiego, spod którego pióra wyszło solidne, liczące niemal czterysta stron dzieło. Przedstawia ono życie, działalność i twórczość duchownego, poddaną przy tej okazji szczegółowej analizie i interpretacji. Jak zauważa autor, niezwykłość ks. Damrota wynika po części z jego biografii. Urodzony w 1841 r. w Lublińcu na Górnym Śląsku, w młodości uważał się za Niemca. Wpływ na to miał zapewne fakt, że Niemką była jego matka, Karolina z domu Jüttner. Spojrzenie młodego Konstantego na własną tożsamość odmieniły studia na uniwersytecie we Wrocławiu, gdzie nawiązał kontakty z organizacjami słowianoi polonofilskimi. Święcenia kapłańskie przyjął w 1867 r. Początkowo pełnił posługę duszpasterską na Śląsku, ale w 1870 r. przeniósł się do Kościerzyny, obejmując kierownictwo Katolickiego Seminarium Nauczycielskiego. Jego zwycięstwo w konkursie na dyrektora placówki w zasadzie było możliwe tylko dzięki sprytowi. Komisja decydująca o obsadzie stanowiska uznała ks. Damrota za „prawdziwego” Niemca. W rzeczywistości była to tylko poza, za którą kryło się oddanie dla sprawy polskiej; nie bez powodu więc badacze uznają duchownego za śląskiego Wallenroda. Ksiądz Damrot był osobą działającą na wielu płaszczyznach. W sferze zawodowej, jako dyrektor seminarium, osiągnął sukces. Za jego czasów szkoła pozyskała nową siedzibę. Podniósł się też poziom nauczania oraz zwiększyła liczba absolwentów, z których znaczna część, wbrew oficjalnej polityce władz pruskich, krzewiła polskość w szkołach na terenie całego zaboru. Niemało też zdziałał jako literat. Do najciekawszych prac ks. Damrota – a właściwie Czesława Lubińskiego, bo tak podpisywał swoje utwory – z pomorskiego punktu widzenia można uznać Szkice z ziemi i historii Prus Królewskich. Zawierają one bogactwo informacji o regionie, a okraszone zostały legendami i podaniami. W cieniu tej twórczości pozostają utwory poetyckie i religijne, choć i one mają swoje miejsce w literaturze epoki. W książce Tadeusza Linknera na docenienie zasługuje wnikliwość, z jaką przebadał temat. Nie poszedł on ścieżkami wyznaczonymi przez innych literaturoznawców, ale na własną rękę porównał różne wersje tych samych tekstów, znalazł odstępstwa i na nowo je zinterpretował. Przy okazji zwrócił uwagę na kontakty, jakie utrzymywał ks. Damrot. Stąd powracają z niepamięci takie postaci, jak pisarka Anna z Bardzkich Karwatowa czy posłowie na sejm pruski: Franciszek Schroeder i Stanisław Thokarski. Ich życie i działalność z pewnością również zasługują na szczegółowe opracowanie. (MA) Tadeusz Linkner, Śląski poeta na Kaszubach. Ks. Konstanty Damrot (1870– 1884), wyd. Bernardinum, Pelplin 2011 Gdyńskie kapliczki, figury i krzyże W Muzeum Miasta Gdyni 13 marca odbyła się promocja książki Gdyńskie kapliczki, figury i krzyże, autorstwa pracownic tej instytucji Barbary Mikołajczuk i Moniki Zakroczymskiej. Praca została opublikowana w ramach ukazującego się od 2003 r. muzealnego wydawnictwa „Studia i Materiały Muzeum Miasta Gdyni”, w serii trzeciej Katalogi. Jest to pierwszy katalog w tej serii. Jak napisano we wstępie, oddane do rąk czytelników opracowanie, to „nie pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:15 głos z Japonii tylko spis, ale także opis i fotografie kapliczek, krzyży i figur znajdujących się dziś, bądź w przeszłości, na terenie współczesnej Gdyni”. W katalogu autorki nie ujęły przykościelnych krzyży misyjnych i figur ustawionych we wnętrzach kościołów, domów zakonnych, szpitali, na cmentarzach, a także krzyży stawianych przy drogach w miejscach tragicznych wypadków. Celem autorek jest utrwalenie wiedzy o przedstawionych obiektach, stanowiących swoisty znak tożsamości religijnej gdynian, oraz unaocznienie przemian architektonicznych i estetycznych budowanych na przestrzeni lat kapliczek. Autorki wystrzegają się jednak dokonywania oceny tychże przemian. Budowanie kapliczek i krzyży ma na naszych terenach długie tradycje. Zmianie ulega jedynie materiał, z którego one powstają, a tradycyjne dotąd drewno, później cegła są zastępowane bardziej dostępnymi materiałami (metal, kamień, tworzywo sztuczne). Tragiczne wydarzenia II wojny światowej sprawiły, że najstarsze z gdyńskich kapliczek to te, które powstały w większej części po jej zakończeniu, a zwłaszcza po przemianach ustrojowych przełomu lat 80. i 90. XX w. Praca zawiera łącznie 123 sfotografowane i opisane obiekty, w tym 56 kapliczek, 29 figur i 38 krzyży. Największe ich zagęszczenie występuje w gdyńskiej dzielnicy Chwarzno-Wiczlino (23 obiekty). Współczesne fotografie kapliczek, krzyży i figur wykonała Monika Zakroczymska, a ich opisy z podaniem historii, o ile było to możliwe, Barbara Mikołajczuk. Podstawowym źródłem informacji o obiektach byli właściciele posesji, na których one się znajdują. Okazało się jednak, że trochę informacji rozsianych jest w różnego typu wydawnictwach, które autorki wymieniły w bibliografii, liczącej 35 pozycji. Duży wpływ na atrakcyjność książki ma również estetyczne opracowanie graficzne i skład, autorstwa Daniela Markowskiego. Tomasz Rembalski Barbara Mikołajczuk, Monika Zakroczymska, Gdyńskie kapliczki, figury i krzyże, „Studia i Materiały Muzeum Miasta Gdyni”, seria III. Katalogi nr 1, Gdynia 2011 Uwaga na atom W związku z planami budowy elektrowni atomowej na Kaszubach przeciwnicy tej inwestycji coraz częściej organizują protesty. Głosy sprzeciwu słychać nie tylko tam, gdzie takie obiekty miałyby powstać. Za pośrednictwem prof. Józefa Borzyszkowskiego dotarła do nas ciekawa wypowiedź na ten temat. Prof. Shinsuke Hosoda z Uniwersytetu Ryukoku w Kioto po przeżyciach związanych z ubiegłorocznym trzęsieniem ziemi w Japonii i kata- strofą w Fukushimie przestrzega przed niebezpieczeństwami, które mogą powodować elektrownie jądrowe na Pomorzu. Prof. Shinsuke Hosoda w ramach spotkań Salonu Dyskusyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego wygłosił 21 listopada ubiegłego roku referat pt. „Katastrofa i kryzys gospodarczy Japonii po trzęsieniu ziemi 11 marca 2011 roku”. Poniżej prezentujemy jego krótkie fragmenty. Od 11 marca świat zmienił się dosłownie całkowicie. Trzęsienie ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera nastąpiło o 14.46. Jego efekty są wciąż widoczne. Mocno ucierpiała elektrownia jądrowa w Fukushimie. Skażenie radioaktywne jest obecne na terenie prawie całej Japonii Wschodniej. Katastrofa trwa nadal. Bardzo poważna jest emisja substancji promieniotwórczych do środowiska, związana m.in. z przedostawaniem się skażonej wody morskiej stosowanej do chłodzenia reaktorów. W Tokio, Jokohamie i na przedmieściach tych metropolii odkrywane są miejsca, gdzie roczna skumulowana dawka promieniowania jest bliska 20 mSv lub przekracza tę wartość, która stanowi granicę obowiązkowej ewakuacji, ustaloną przez rząd Japonii. Poza tym daleko od elektrowni wykryto m.in. groźny promieniotwórczy stront 90, izotop, który emituje silne promieniowanie beta. Jeżeli to promieniowanie dostanie się do organizmu żywego, zwłaszcza dziecka, to może powodować raka tarczycy i białaczkę. Początkowo straty wydawały się niewielkie. Dziś wiadomo, że Japonię dotknął największy od czasu II wojny światowej kryzys. Trzęsienie ziemi, ofiary, ewakuacja, chaos na giełdzie. Kataklizm i awaria elektrowni jądrowej doprowadziły do cierpień wielu ludzi i materialnych zniszczeń (w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami zginęło lub zaginęło ponad 20 tys. osób i zostało zniszczonych 20 tys. budynków), a także spowodowały ogromne straty gospodarcze. Milionowe straty poniosły firmy małe i wielkie, które zatrzymały produkcję. TEPCO (Tokyo Electric Power Com. – właściciel i operator uszkodzonej elektrowni) czekają pozwy o ogromne odszkodowania dla ofiar kryzysu nuklearnego, co może doprowadzić do bankructwa nie tylko tej firmy, ale także państwa japońskiego. Najbardziej kosztowna katastrofa – co najmniej kilkadziesiąt bilionów jenów. pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 55 55 2012-03-30 20:11:16 Wanoż Akòrd Dzéń Jednotë Kaszëbów Swiãto dlô kòżdégò Teatrë, akòrdionë, czôrno-żôłté stanice w wiele gardach i kwiatë pòd pòmnikama. Latosy Dzéń Jednotë Kaszëbów pòkôzôł, że to swiãto żëje ju wnetka w całim najim regionie. Nôwicy lëdzy zjachało 18 strëmiannika (dzéń przed swiãtã) do Brusów. Pò mszë i kwiatach pòd pòmnikã Jana Karnowsczégò, zaczã sã zôbawa. Akòrdioniscë rëchtowelë sã do rekòrdu, chtërnégò nie ùdało sã prôwdac pòbic, ale òd lat dlô wszëtczich wôżniészô òd te je mòżlëwòta pòtkaniégò sã i pògraniô razã na tim ùkòchónym przez wiele Kaszëbów jinstrumeńce. Kòl tësąca ùczãstników ùroczëstoscë mògło w tim czasu pòsłëchac brusczich mùzycznëch karnów, zagrac w baszkã abò òbezdrzec wëstôwczi kaszëbsczich ùtwórców. Jesmë so ùdbelë swiãtowac latos prawie w Brusach m.jin. dlôte, żebë ùdokaznic GUS-owi, że jich dóné ò tim, że w nym gardze ni ma lëdzy gôdającëch pò kaszëbskù, są do czësta falszëwé. Kò je to jedno z nôbarżi kaszëbsczich miastów na pôłnim Kaszub – gôdôł przédnik Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô Łukôsz Grzãdzëcczi. Dzéń Jednotë béł równak fejrowóny nié leno tam. We Gduńskù fërtało z ti leżnoscë 350 najich staniców. 17 strëmiannika (òficjalnô pòzwa gduńsczich òbchòdów to Dzéń Kaszëbsczi) bëłë złożoné kwiatë pòd pòmnikã Swiãtopôłka i Kaszëbi òdkrëlë tôflã pòswiãconą Florianowi Cenôwie. Przed Dwòrã Artusa na maszt òsta wcygniãtô kaszëbskô fana i dało sã czëc kòncert kùrantów a chwaszczińsczégò karna Stolem. Tegò samégò dnia w Lëzënie Dzéń Jednotë Kaszëbów béł òbchòdzony teatralno. Aktorzë z teatru Zymk zaprezentowelë dokôz Jana Rómpsczégò „Jiwer Òstatnëch” w reżiserii Adama Hébla. Zala bëła fùl, a wicy ò tim wëstãpie mòżna 56 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 56 Rekòrdu nie bëło, ale nôwôżniészé, żebë razã pògrac – gôdelë akòrdioniscë. Przedstôwcowie klubù Wanożnik przëjachelë do Brusów na mòtórach. przeczëtac na 59. starnie tegò numra „Pomeranii”. 19 strëmiannika DJK swiãtowało Wejrowò. Dzecë z tuwòtészich szkòłów przëszłë na plac Wejhera z czôrnyma i żôłtima balónikama, ùstawiłë sã na sztôłt serca, a pół trzecy pò pôłnim wëpùscyłë balonë w górã. Jesmë nie chcelë robic pòstãpnégò festinu, dlôte prawie taczé zamanifestowanié naji bëtnoscë w Wejrowie i jednotë – pòdczorchiwôł jeden z òrganizatorów Karól Róda. W wejrowsczich òbchòdach kaszëbsczégò swiãta wzãło ùdzél kòl 150 dzecy. Dariusz Majkòwsczi pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:18 Wanożnik: Przedstôwcowie klubù Wanożnik przëjachelë do Brusów na mòtórach. Akòrdionë: Rekòrdu nie bëło, ale nôwôżniészé, żebë razã pògrac – gôdelë akòrdioniscë. Kaszëbòznôwczé Kònferencje w Bëtowie 10 lat minãło Òd Heronima Derdowsczégò do Frãcyszka Fenikòwsczégò. Ju 10 razy kaszëbòznôwcowie z bëtowsczégò, słëpsczégò i gduńsczégò òkrãżô pòtikelë sã na kònferencjach w Zôpadno-Kaszëbsczim Mùzeum w Bëtowie. DANIEL KALINOWSCZI Kaszëbòznôwczé Kònferencje zajistniałë dzãka wespółrobòce bëtowsczégò òstrzódka i Jinstitutu Pòlsczi Filologie Pòmòrsczi Pedagògiczny Akademie w Słëpskù (dzysô Jinstitut Pòlonisticzi Pòmòrsczi Akademie w Słëpskù). Meritoricznym i òrganizacyjnym dozérã zajimnãlë sã Adela Kùjik-Kalinowskô i Daniel Kalinowsczi. I Kaszëbòznôwczô Kònferencjô òdbëła sã 27 séwnika 2002 rokù i bëła pòswiãconô ùtwórstwù Heronima Derdowsczégò. Òb czas II Kònferencji (10 séwnika 2003 rokù) prowôdną témą òstało wëbróné ùtwórstwò Aleksandra Majkòwsczégò. III Kònferencjô (10 séwnika 2004 rokù), firmòwónô przez nowò pòwstałą Warkòwniã Lëteracczi Kùlturë Pòmòrzô kòl Jinstitutu Pòlsczi Filologie Pòmòrsczi Pedagògiczny Akademie w Słëpskù, tikała sã Floriana Cenôwë. IV Kònferencjô (27 rujana 2005 rokù) sparłãczonô bëła z Szimónã Krofejã i protestancką tradicją na Pòmòrzim. 27 rujana 2006 rokù òdbëła sã V Kònferencjô pòd titlã „Jón Drzéżdżón i kaszëbskô kùlturowô enklawa”. VI Kònferencjô, chtërna miała plac 21 lëstopadnika 2007 rokù, pòkôzywała spòlëznową, dejową i artisticzną rolã zrzeszéńców w sztôłtowanim sã swiądë Kaszëbów. W òrganizacji VII pòtkaniégò (26 lëstopadnika 2008 rokù) brôł ùdzél jesz Kaszëbsczi Jinstitut we Gduńskù, co zeswiôdcziwô ò jintegrowanim sã òkrãżów bëtowsczich, słëpsczich i gduńsczich ùczałëch. Sesjô bëła pòswiãconô Janowi Kôrnowsczémù. VIII edicjô òdbëła sã 18 lëstopadnika 2009 rokù. Ji titel to „Lech Bądkòwsczi. Lëteratura i wôrtnotë”. IX Kònferencjô (18 lëstopadnika 2010 rokù) pòswiãconô òstała autoróm i témóm, co pòjôwiałë sã w chònicczich „Zaborach”. X edicjã òsta zrealizowónô 17 lëstopadnika 2011 rokù pòd zéwiszczã „Frãcyszk Fenikòwsczi. Kaszëbë na nowò òdczëtóné”. Kònferencjóm w Bëtowie towarzëłë artisticzné dzejania. I tak I edicjã zakùńcziło karno Cassubia Cantans (Parchòwò), jaczé spiéwało tradicyjné kaszëbsczé dokazë w chùralny adaptacji. Òb czas IV pòtkaniégò mòżna bëło òbezdrzec dzéle widzawiszcza „Remùs” teatru Dialogus (Parchòwò). IV Kònferencjã kùńcził zôs Dialogus „Pùstą nocą”. Bëłë to próbë rozszerzwieniô nôùkòwégò zéńdzeniô artisticznyma zamkłoscama, chtërne mògłëbë nalezc zajinteresowanié ù szerszégò òdbiorcë. W bëtowsczich kònferencyjnëch pòtkaniach jidze przédno ò przërëchtowanié môla sztudiów nad kaszëbską lëteraturą, ò stwòrzenié tradicji filologicznëch badérowaniów nad bëlnyma artistama słowa, a téż nad znankama lëteracczégò żëcô kaszëbsczi kùlturowi rëmi. Zjiscywanié taczégò zadaniô je òbrechòwóné na wiele lat, na całé pòkòlenia lëteraturoznôwców robiącëch w rozmajitëch òstrzódkach pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 57 IV Kònferencjô – Bëtowò 27.10.2005 badérowaniô. Je widzec, że taczé zjawiszcze mô plac òb czas nônôwszich edicjów sesji, czedë westrzód referentów są bëlny znajôrze tematiczi, ale téż zaczinający pòmòrzoznôwcë. Bëtowsczé Kaszëbòlogiczné Kònferencje są czerowóné przédno do akademicczich òstrzódków, stądka tej-sej òkróm wëkłôdowców pòjôwiają sã téż sztudérowie, co pòmôgô w twòrzenim mòcnëch związków w tim òkrãżim. Wcyg równak òrganizatorowie mają starã tak rozszerzwic program pòtkaniów, żebë mòglë w nich brac ùdzél ùczniowie wëżigimnazjalnëch szkòłów. Spòdlecznym célã nôùkòwëch zéńdzeniów na bëtowsczim zómkù je to, żebë rozmiec ùszłotã i terôczasnosc môla, w chtërnym sã je, bùdowac do niegò swòje emòcjonalné i jintelektualné òdniesenié. Wnenczas twòrzi sã spòlëzna swiądnô swòji spôdkòwiznë i swòjich zgrôwów. Dzesãc edicjów Kaszëbòznôwczich Kònferencjów pòzwòliwô mëslec, że wcyg brëkùjemë w swòjim żëcym pògłãbiwac swòje tożsamòscowé wëbòrë. Tłomaczenié D.M. 57 2012-03-30 20:11:19 swòjim òkã FELIETÓN Generacjô wòlnégò jinternetu SŁÔWK KLÔSA Òbzérającë òprzéczkòwé zéńdzenia młodëch lëdzy, wierã mało chto mëslôł ò tim, czim sã wëapartniwô dzysészé pòkòlenié młodëch chòcle òd tëch generacjów, ò jaczich sã gôdało w slédnëch dekadach: generacjô Nic, 1200 brutto, JP II czë generacjô CV. Òd stëcznika Gduńsk béł môlã jednégò z wiele taczich òprzéczkòwëch zéńdzeniów, jaczé bëłë òrganizowóné w całi Pòlsce. W tëch zetkaniach ùdzél brelë w wikszoscë młodi lëdze, jaczi wszëtczima delë do wiédzë, co mëszlą ò pòdpisónym ùgôdënkù, z anielska zwónym ACTA, procëm szachrowaniu niezgódnym z prawã. Nie bëłobë ti całi jarchòlë, czejbë ùstôw nen nie òbjimôł szachrowaniô w jinternece. A jak je wiedzec, wòlnota w tim medium doceniwónô je nôbarżi, nawetka jeżlë warô kòsztã dzejaniô niezgódnégò z reglama prawa. Òprzéczka młodégò partu naszi spòlëznë je tim czekawszô, że jesmë swiôdkama rodzeniô sã grëpë, jaczi pòspólnym mianownikã je jinternetowô séc. A séc dlô młodégò pòkòleniô je nié mni wôżnô òd pòdwòrzégò pòspólnëch jigrów, jaczé dlô jich 58 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 58 starszich bëło jedurnym môlã ùbëtnëch rozegracjów dzecnëch lat. Młodi dzelą swòje żëcé midzë dwa swiatë. Do donëchczasnégò swiata zemsczégò bëtowaniô doszedł wirtualny swiat sécë, jaczi nie je wiedzec gdze ë w kùliż placach przeplôtô sã z realnotą. Lëpi dac so do wiédzë, że pòkòlenie 20-latków dozdrzéniwało w sécë. Przez séc sã pòznôwalë ë w ni sã sztridowalë, pòspólno robilë ùczbë i zmôwialë sã na „nonstopë”, kù reszce w sécë sã zakòchiwalë i rozchôdalë. Òni sã ni mùszą na wszëtczim znac, bò do te mają séc, gdze są lëdze, jaczi pòdzelą sã z jinyma swòją wiédzą, nié dlô zwëskù, a dlô pòspólnégò przëkònaniô, że na wëmianie jinfòrmacjów zwëskùją wszëtcë. Czej przëjmiemë taczi ôrt widzeniô, łatwi bãdze nama zrozmiôc dzysészą stojiznã młodégò pòkòleniô. Òficjalno gôdô sã, że òrãdzą òprzéczczi béł felënk spòlëznowëch òbgôdków nad zamkłoscą ùstawù. Gwësné je jedno: nié wszëtczé regle zapisóné w ACTA są prosté i łatwé do zrozmieniô. Ùżiwô sã mãtnëch pòzwów, dozwôlającëch swòbódno tłomaczëc prawò, jaczé bãdze mòżnô nacygnąc pòdług swòjich pòtrzébnotów. Zôpisë ùstawù ACTA miałë bëc leżnoscą dodôwnëch zwësków chroniącëch autorsczé prawa pòdjimiznów, chtërne miałë miec taczé samé prawa jak autorzë. A czë młodëch mają òbchòdzëc planë zwësków sprzedażë jinternetowëch rozdzélaczów? To, że rozdzélaczóm nie lónëje sã donëchczasny geszëft, nie je winą brëkòwników jinternetu. Miast zmienic spòsobë zwëskiwaniô dëtków w òbrëmienim kònkùrencje, pòstanowilë sã òbstawic dodôwnyma ùstawama. Taczé reglë bãdą prowadzëłë do dzejaniô na pògrańczu prawa, kòsztã brëkòwników jinternetu. Dzãka sécë ùdzél w szerok rozmióny kùlturze nie je dlô młodëch czims nadzwëkòwim, bò globalnô kùltura je spòdlim jejich bëcégò. Òceniwającë òprzéczczi młodëch, nót je pôrã słowów rzeknąc ò pòjużnym przistãpie do tegò, co ùsztôłtowało no pòkòlenié, to je do jich wspòminków, do bôjków ë mùzyczi. Czë mielebë za to płacëc? To tak, jakbësmë chcelë òpòwiedzec swòjim dzecóm bôjkã ò Czerwòny Kapùcë i mùszelëbësmë za to zapłacëc. Temù dlô dzysészëch 20-latków nôwikszą wôrtnoscą je wòlnota słowa, przistãpu do jinfòrmacje ë kùlturë. I ceszmë sã, że młodi mają czëcé, że dzãka tim wòlnoscóm séc je tim, czim je, i że bronienié ji wòlnotowégò sztôłtu je jich òbrzészkã w ùprocëmnienim dlô swòjich nôslédników. Spòlëznowô òprzéczka młodëch je przikładã rodzeniô sã òbëwatelszczich stojiznów w tim spòlëznowim parce i nie je zjawiszcza sztëczno nadmùchónym przez media. Jem rôd, że w jeleżnoscë zagróżbë młodi są na tëli dozdrzeniałi, że rozmieją ùpòmnąc sã ò swòje. Pierszi rôz jesmë mòglë òbôczëc part spòlëznë, jaczi prosto parłãczi jinternet. Le żôl, że nimò spòkójnégò zéńdzeniô czile òsób dostało sztrôfã. Wierã za to, że òdważëlë sã przińc pòd dodóm premiera. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:20 recenzja jeszcze gorąca Rompski powraca (na razie do Luzina) 17 marca 2012 roku w Szkole Podstawowej im. Lecha Bądkowskiego w Luzinie zagrano Jiwer òstatnëch, tragedię, którą napisał Jan Rompski. Inscenizacji dokonał amatorski teatr Zymk. W spektaklu wystąpili: Słôwk Klôsa jako Gòjka, Natala Lãdowskô – Gòjczënô, Mateùsz Meyer jako Tóna, Macéj Bańdur – Bòles, Patricjô Piónka – Marta, Mateùsz Szmët – Kùpc, Słôwk Jónkòwsczi – Hans, Michôł Millek – Ksydz, Wiesłôw Mejer – Paróbk, Róman Hinc jako Szôłtës i Natala Górskô – Baba. Całość odważnie wyreżyserował Adóm Hébel. DANIEL KALINOWSKI Jiwer òstatnëch w oryginalnym zapisie, wydanym niedawno drukiem w Dramatach kaszubskich Jana Rompskiego (Wejherowo – Gdańsk 2009), to zwarta dwuaktowa sztuka opisująca życie codzienne Słowińców w XIX wieku i dokonywane przez nich wybory tożsamościowe. Choć poznajemy tylko jedną rodzinę, Gòjków, jednak w istocie dramat ukazuje sytuację uginania się świadomości etnicznej Kaszubów pod wpływem przeciwności losu i złych warunków materialnych. Maks Gòjka – ojciec, Róża Gòjczënô – jego żona, Tóna i Marta – ich pełnoletnie dzieci, to biedni rybacy, choć ojciec rodziny marzy o statusie bogatego maszopa. Specyficzną szansą na zmianę stanu materialnego rodziny może być wydanie za mąż Marty. Choć dziewczyna miłością darzy ubogiego sierotę Bòlesa, jednak stary Gòjka chciałby, żeby wyszła za mąż za Hansa Kùpca. Hans jest synem bogatego maszopa, który co prawda się zgermanizował, lecz mógłby darować Gòjce potężny dług. Przeciwny materialistycznemu myśleniu ojca jest Tóna. Chłopak odrzuca rzekomo bardziej wyra- finowaną kulturę niemiecką oraz krytykuje młodego Kùpca za gruboskórność i brak głębszych uczuć do Marty. W narastającym rodzinnym konflikcie Róża Gòjczënô miota się pomiędzy posłuszeństwem wobec męża a miłością do córki. Pod koniec pierwszego aktu konflikt mię- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 59 dzy Gòjkami a Kùpcami zaognia się. W drugim akcie początkowo sytuacja Gòjków zmienia się na lepsze, ale... potem Rompski piętrzy w dramacie wydarzenia coraz posępniejsze. Tę przejmującą opowieść sceniczną napisał Rompski przed kilkudziesięciu laty, odnosząc się do 59 2012-03-30 20:11:21 recenzja jeszcze gorąca jeszcze starszej historii wynarodowiania Słowińców. Można zapytać: czy dzisiaj tego typu problematyka jeszcze kogoś interesuje, czy w czasach powszechnych przemian cywilizacyjnych zajmowanie się rodzinnymi historiami sprzed stu lat jest frapujące? Inscenizacja teatru Zymk zdaje się jednak dążyć do pokazania uniwersalnego problemu – sporu między wartościami materialnymi (bogactwo, znaczenie społeczne) a duchowymi (miłość, poszanowanie dla tradycji). Gdyby jeszcze aktorzy przedstawienia mocniej wyakcentowali ten problem, spektakl zyskałby na czytelności i sile wyrazu. Dzisiaj bowiem sytuacja Słowińców oraz konflikt słowiańskiego i niemieckiego żywiołu narodowego nie muszą zainteresować widza, natomiast wciąż aktualny wydaje się konflikt o podłożu egzystencjalnym i tożsamościowym. Stary Gòjka nie wierzy w walory dawnych kaszubskich opowieści i miejscowych podań, dopiero pod wpływem trudnych życiowych zdarzeń wraca do swych mentalnościowych korzeni. Reprezentuje więc pokolenie ludzi zawierzających jedynie temu, co namacalne, policzalne i przewidywalne. Słôwk Klôsa grający tę postać ma trudne zadanie aktorskie. O ile w wykreowaniu rybaka zafascynowanego światowymi wartościami wystarcza sięganie do znanych wzorców osobowych z literatury kaszubskiej, o tyle zaprezentowanie tego człowieka po tożsamościowej odmianie może sprawiać kłopot. Aktor powinien tutaj szukać relacji psychologicznych z aktorką grającą żonę lub aktorem odgrywającym syna. Jest to tym ważniejsze, że młody Gòjka jest w pierwszym akcie sztuki przeciwieństwem swego ojca. Wierzy w duchowe odrodzenie Słowińców, w etos „Pomorańców” – dawnych mieszkańców tych ziem. Mateùsz Meyer jako Tóna umiejętnie, nie przesadzając z nadmierną emocjonalnością, ukazuje młodego kaszubskiego idealistę. Dla niego jednak również rysuje się zadanie 60 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 60 stworzenia głębszej psychologicznie postaci w drugim akcie, gdzie powinna się znaleźć w jej rysunku tak nuta zwątpienia, jak i nadziei w lepszą przyszłość poza domem rodzinnym. W drugim akcie sztuki przed poważnym zadaniem zostaje też postawiony Macéj Bańdura grający Bòlesa. Nie może on już być tak introwertyczny, jak w pierwszym akcie. Dla jego scenicznej siły wyrazu dobrze byłoby, aby miał większy żar wewnętrzny i może okazywał złość lub żal wobec niedoszłej żony. Najtrudniejsze do scenicznego przedstawienia postacie z dramatu Rompskiego to kobiety: Róża Gòjczënô i Marta. Natala Lãdowskô grająca żonę i matkę ma za zadanie być tyleż tłem dla swego męża, co w innych momentach sztuki – przewodniczką i wspomożycielką dla córki. Zwłaszcza ten drugi aspekt narzuca aktorce konieczność odnalezienia odpowiednich technik wyrazu scenicznego. Patricjô Piónka, która wcieliła się w postać Marty, musi ukazać postawę trudną w dzisiejszych warunkach kulturowych do zaakceptowania. Jej poświęcenie własnego szczęścia mogłoby mieć większą wewnętrzną siłę, gdyby nie objawiało się tak emocjonalnymi spazmami, lecz na przykład przytłumionymi strzępami słów. Aktorka może zresztą zinterpretować postać Marty zupełnie inaczej – może pokazać nie tyle wewnętrzne przekonanie o konieczności dochowania ślubu, co zewnętrzne okoliczności i czynniki, które zmuszają ją do tego. Pozostali aktorzy odegrali swoje postacie w zgodzie z wzorcami obecnymi w kaszubskiej tradycji ustnej i pisanej. Szczególnie udatnie prezentują się stary i młody Kùpc, których kostiumy i styl bycia są dokładnie takie, jakich się oczekuje. Ksydz, Paróbk, Szôłtës i Baba, to także persony doskonale kaszubskiemu widzowi znane i przywołane przez młodych aktorów bez zarzutu. Luzińskie przedstawienie zakończyło się sukcesem. Dopisali aktorzy, publiczność, orkiestra strażacka grająca przed przedstawieniem i po nim, wreszcie organizatorzy serwujący kolację pospektaklową. Warto jednak zauważyć zastanawiającą, lekko przydługą ciszę, która nastąpiła po ostatniej scenie spektaklu, tuż przed oklaskami. Wyglądało to tak, jakby publiczność nie wierzyła, że to rzeczywiście koniec sztuki i że cała teatralna historia kończy się tak źle. Wydaje się, że Teatr Zymk w pozytywnym sensie zaskoczył publiczność, prezentując tragedię, nie komedię. Aktorzy postawili na refleksję, na wywołanie nierozwiązywalnych niekiedy problemów, na niezgodę wobec przyzwyczajeń i oczekiwań publiczności. Tego też właśnie można oczekiwać od współczesnego teatru kaszubskiego. Zastanówmy się nad wymową niektórych scen spektaklu. Rompski ukazywał w swym dramacie konserwującą stosunki społeczne pozycję księdza, który nakazywał pokorę wobec nieodgadnionych wyroków boskich. Lecz w interpretacji zymkowców widać, że taka postawa w dzisiejszej rzeczywistości już nie wystarczy. Rompski kreuje w swym utworze sytuację, w której dziewczyna ma się poświęcić dla mężczyzny albo uznać wszechwładność zwyczaju. Lecz na scenie w Luzinie ujrzeliśmy, że z ofiary Marty nic dobrego nie wynika, że dawny zwyczaj nie organizuje już współczesnego życia. Dramat Rompskiego i myślenie reżysera z zespołem aktorów jest takie, że pozostawia się bohaterów (i poniekąd widzów) z poczuciem konieczności podjęcia decyzji. Czy mamy dość siły wewnętrznej i żywotności, aby wybić się na własne szczęście? Czy tradycja jest naszym bagażem, czy wehikułem? Czy rządzi nami własna aktywność, czy fatalistyczne (lub boskie) przeznaczenie? Teraz dobrze byłoby zobaczyć nowe rozwiązania sceniczne, Rompski to przecież dramaturg wielozakresowy i wielowątkowy. Jego dramaty czekają na wypełnienie. Oby jak najszybciej i nie tylko w Luzinie… pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:22 dzë bëtników, le zôs mô tôczel z narządzenim pòsobnëch, nié mni drãdżich pëtaniów na przińdny rok. Tóna Warsztaty języka kaszubskiego tatów dostali kartki z wypisanymi adresami stron internetowych, które dotyczą kaszubszczyzny. Można mieć nadzieję, że u tych uczniów obudzi się pragnienie poznawania Kaszub i coraz głębszego odkrywania ich piękna. Aleksandra Dzięcielska Pòznôwają tatczëznã Kaszëbsczi Sejmik Uczniowie z Czerska przez zabawę poznawali kaszubszczyznę. Fot. Beata Gąsiorowska Ùczniowie gimnazjów na Kaszëbsczim Sejmikù w Lëzënie. Òdj. Grzegórz Semak Ju dzewiąti rôz w Pùblicznym Gimnazjum miona Kaszëbskò-Pòmòrsczich Pisarzów w Lëzënie òdbéł sã Kaszëbsczi Sejmik – zéndzenié gimnazjalëstów z całëch Kaszëb. Ta pòczestnô rozegracjô, jakô mia plac 10 strëmiannika, dożdała sã wpisaniô przez gduńsczégò kùratora pòùczënë do wòjewódzczégò registru rozegracjów ë miónków, co gwësno pòdnôszô ji znaczënk w òbjimie ji dzejaniô. Człowiek sã redëje, czej widzy szkòłowi kòridor do nédżi wëfùlowóny bëtnikama sejmikù, jaczich latos bëło jaż 63 sztëk z 15 szkòłów. Czej dodómë szkólnëch, tj. dozérôczów, do grëpë z gòscama, to nazbiérô sã wnetka 130 sztëk lëdzy. Widzec, że co rok òrganizatór sejmikù mô starã cos w nim ùsprawnic, chòcô i tak wszëtkò je na zycher. Takô rozegracjô je mest nôbrzadniészim spòsobã na rozpłomienianié deji miłotë do regionu i temù wôrt je wespółrobic kòl ùdbë sejmikù. Do drëdżi turë przeszło òsmë sztëk ùczniów, z jaczich pò miónkach pierszi môl zajãła Agata Klawikòwskô z Gimnazjum w Bòżimpòlu Wiôldżim (dozérała jã Danuta Mielewczik). Drëdżi môl zajãła Małgòrzata Sticzewskô z Gimnazjum w Mrzezënie (dozérôczka Jiréna Dorsz), a trzëcy môl nôleżôł do Anë Szur z Gimnazjum w Lëzënie (dozérôczka Katarzëna Czarneckô). Karno òbsądzëcelów bëło rôd z corôz wëższi z kòżdim rokã niwiznë wié- W Borach Tucholskich, na pograniczu Kaszub i Kociewia, dwudziestu uczniów poznawało kaszubski język oraz kaszubską kulturę i tradycję. W Zespole Szkół im. Jana Pawła II w Czersku odbyły się bowiem warsztaty regionalne. Zajęcia zostały zorganizowane podczas szkolnego zimowiska i miały zaciekawić jego uczestników regionem, w którym żyją. Warsztaty zaczęły się od sprawdzenia, a także poszerzenia wiedzy dzieci z kultury i geografii Kaszub. Pytania dotyczyły na przykład imienia córki Aleksandra Majkowskiego czy najwyższego szczytu Kaszub. Uczniowie bezbłędnie odpowiedzieli na pytanie, czy kaszubski jest językiem, gwarą czy dialektem, ale nie wiedzieli, co to jest Pusta Noc, informacja o niej zdziwiła ich, ale i zainteresowała. Podobne zaskoczenie połączone z radością można było zaobserwować na twarzach dzieci, kiedy miały podać nazwę znanej na Kaszubach gry w karty, a wybierały między „baśką”, „zośką” i „gośką”. Następnie było śpiewanie Kaszubskich nut, ale jak się później okazało, nie są one żadną nowością dla uczniów. Młodzi ludzie poznali wymowę kaszubskich głosek i dowiedzieli się, jak ich imiona brzmią po kaszubsku oraz jak je należy zapisać. Usłyszeli także utwór Jana Karnowskiego i poznali kaszubskie nazwy pór roku, miesięcy i dni tygodnia. Ponadto dzieci przygotowały kaszubski kalendarz – przy słowach oznaczających poszczególne miesiące przykleiły nazwy państwowych i kościelnych świąt po kaszubsku. Ostatnim punktem programu było tworzenie czarno-żółtych flag. Na zakończenie młodzi uczestnicy warsz- pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 61 Na kònkùrsu dzéwczãta z gduńsczi szkòłë tuńcowałë do frantówczi „Anka Franka Marinka”. Òdj. z archiwum SS nr 48 w Gdini Pòtkania z regionalëstama, lëdowé warkòwnie, szpëtôczle – to dzejania, jaczich corôz wicy je w Spòdleczny Szkòlë nr 48 w Gdini-Chwarznie. W môlu jistniejącym dopiérze dzesãc lat pòznôwanié swòjégò regionu i jegò òsoblëwòscë ni mô dłudżi tradicji. Na terenie, w jaczim dzejô szkòła, wiele je napłiwòwëch mieszkańców, a wiôlgô czãsc tëch lëdzy nie gôdô w rodny mòwie, a téż nie przekazëje kaszëbsczi kùlturë młodszim pòkòleniom. Ò regionalëzm w tim dzélu Gdini mô za to starã gdinianka ùrodzonô w Kartuzach, a wëchòwónô w Brodnicë Górny, Mariô Cesółka. Czej jem zaczã ùczëc w Gdini, jem pòmësla, że je mùsz tim dzecóm ò Kaszëbach kąsk pòwiedzec, bò òne tuwò za wiele nie wiedzałë. Nôpierwi jô jima spiéwa pò kaszëbskù, pòkazywa haftë i malënczi, a dzecë flot to wszëtkò zapamiãtëwałë. Żebë pòszerzëc wiédzã młodëch lëdzy na temat swòji juwernotë, szkólnô rôczëła do szkòłë sztudérów z karna Pòmòraniô, chtërny baro wiele òpòwiôdelë dzôtkom midzë jinszima ò sprôwach wôżnëch dlô Kaszëbiznë. Drëdżim cekawim wëdarzenim w gdińsczi szkòlë bëło zòrganizowónié Kaszëbsczégò Dnia, òb czas chtërnégò artista Tomôsz Fópka òpòwiedzôł historiã Kaszëb, pòétka Jida Czajinô przedstawiła pòwiôstkã ò zbóju Madeju, a nôleżnicë Regionalnégò Karna Piesni i Tuńca Kaszuby z Kartuz 61 2012-03-30 20:11:24 klëka zaprezentowelë rozmajité tuńce i kaszëbsczé spiéwë. Nastãpno òdbëłë sã warkòwnie, na jaczich Karól Necel z Chmielna zaprezentowôł lepienié grónków tradicyjnym spòsobã, Regina Białk z Kòscérznë ùczëła kùńsztu twòrzeniégò kwiatów z bibułë, a Alicjô Serkòwskô z Kartuz pòkazywa, jak twòrzëc elementë kaszëbsczégò malënkù na szkle. Wôżnym dlô szkòłë dobiwkã je téż zajãcé przez ji ùczennice drëdżégò placu w XVI Midzëszkòłowim Kònkursu pt. „Pòwiôstczi, legendë i kùltura Kaszëb” – za zaprezentowónié szpëtôkla przëszëkòwanégò na spòdlim legendë „Jak Pón Bóg stwòrzëł Kaszëbë”. Nôwôżniészé je to, że dzôtczi mają wiôlgą redotã z pòznôwaniô kaszëbiznë, dlôte na gwës bãdzemë òrganizowac wicy taczich dzejaniów – gôdô szkólnô Mariô Cesółka. KS Nôleżnik Stowôrë Białków Zgòrzałégò Jerzi Cyrzan, a téż wastnë dzejającé w dôwnym Kòle Gòspòdiniów Zgòrzałé Barnisława Nawrockô i Ana Szmit ze Stãżëcë. W Regionalny Jizbie, chtërna bãdze służëc jakno sedzba Stowôrë Białków Zgòrzałégò, westrzód ekspònatów nalezc jidze wiekòwé przibòrë codniowégò ùżëtkù, òdjimczi i sprzãtë do pòlowëch robòtów, stôré grôpë i méble. Nôleżniczczi zbiérałë je przez sztërë lata. Do nôbarżi atrakcyjnëch ekspònatów nôleżi stôrô bùdla z rączką w sztôłce smòka, pòchòdzącô z karczmë w Kòlanie kòl Òstrzëców. Legenda gôdô, że to prawie w ti karczmie zatrzimôł sã król Jón III Sobiesczi òb czas rézë do Gduńska. Całi jimpreze towarzëł wëstãp Tomasza Fópczi i Riszarda Bòrisonka w duece „We dwa kònie”. Zyta Górnô. Tłom. KS Promòcjô w Bólszewie Regionalnô Jizba w Zgòrzałim Ùroczësté przecãcé blëwiązczi do òtemkniãcô Regionalny Jizbë w Zgòrzałim. Òdj. z archiwùm SKZ. Òtemkniãcé Regionalny Jizbë – to przédny pùnkt programù pòtkania Stowôrë Białków Zgòrzałégò (Stowarzyszenie Kobiet Zgorzałego, SKZ), Gminny Pùbliczny Bibloteczi w Stãżëcë, a téż wastnów z Wolontariatu 50+ ze Stãżëcë, chtërne òdbëło sã 8 strëmiannika br. w remize OSP Zgòrzałé. W ùroczëstim òtemkniãcym ùdzél wzãlë wòjt gminë Stãżëca Tomôsz Brzoskòwsczi, radnô kartësczégò krézu Jiwóna Fòrmela, radny gminë Stãżëca Józef Kùlwikòwsczi z białką, przédnik KPZ w Stãżëcë Kadzmiérz Walkùsz, przédnik Remùsowégò Krãgù z Bòrzestowa Bruno Cërocczi, direktór Zrzeszë Sztôłcenia i Wëchòwania w Stãżëcë Lucyna Kerlin, direktór Gminny Pùbliczny Bibloteczi w Stãżëcë Gabriela Fòrmela, zaprzëjaznioné wastnë z KPZ w Bëtowie, szołtës wsë Zgòrzałé Sylwiô Las, Hònorowi 62 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 62 Do rãków czëtińców trafił pierszi tom AL-manachù, ksążczi pòd redakcją Janinë Bòrchmann i Bartłomienia Wiszowatégò. Promòcyjné zéńdzenié òdbëło sã 29 gromicznika w sedzbie Samòrządowégò Gimnazjum m. Jana Pawła II w Bólszewie. Òd wiedno sniła jem ò stwòrzenim taczi pùblikacji, dlôte zbiéróm wszëtczé materiałë tikającé sã naszi robòtë – przëznała direktór Pùbliczny Bibloteczi Gminë Wejrowò w Bólszewie, Janina Bòrchmann. Ùdba długò dozdrzeléwa i w kùńcu sã ùdało jã zjiscëc. Przërechtowónié i redagòwónié tekstów dérowało dwa lata. Na zôczątkù miała pòwstac blós biblografiô òpisëjącô ùszłëch 20 lat dzejnotë bibloteczi. To bëła mòrderczô robòta, jesmë mielë wiele ùdbów – pòwiedzôł przedstôwca wëdôwcë ksążczi – Maszoperii Lëteracczi, Tomôsz Żuroch-Piechòwsczi. Zmianë tikałë sã nié blós graficznégò ruchna, ale i przede wszëtczim zamkłoscë. Slédno ksążka wzbògaconô òsta ò referatë na témã żëcô i ùtwórstwa kaszëbsczich autoritetów, taczich jak Aleksander Labùda, Florión Cenôwa i prof. Andrzéj Bùkòwsczi. Autorama tekstów są prelegencë i wòlontérowie – Dariusz Szëmikòwsczi, prof. Tadéùsz Linkner, Teréza Szczodrowskô, Béjata Bréza, Eugeniusz Prëczkòwsczi, a téż Sławòmir Chòlcha. Ùroczëstô promòcjô AL-manachù òkôzała sã téż dobrą przëczëną do pòtkaniégò dôwnëch nôleżników Biblotecznégò Kółka dlô dzecy do 15 lat i Kòła Lubòtników Bibloteczi. Wszëtczé widzałé sztërczi, chtërne parłãczno tuwò jesmë przeżiwalë, na wiedno òstóną w naszi pamiãcë – gôdała wòlontérka, Magdaléna Szornak. Dwie spòmidzë dôwnëch wòlontérków, Magdaléna Majkòwskô i Żanéta Dominik, òstałë nôdgrodzoné sztaturkama Aniół Kùlturë 2012. W artisticznym dzélu swòje ùtwórstwò zaprezentowa Klëka – lëdowô kapela bracynów Witkòwsczich. Z leżnoscë promòcji ksążczi przërëchtowóné òstałë dwa òdjimkòwé pòkôzczi „Szlachama Aleksandra Labùdë” i „Aleksander Labùda – Gùczów Mack” Édmùnda Kamińsczégò. Je ju wiedzec, że pòwstónie drëdżi tom rocznika dokùmentëjący planowóną na rujan nôùkòwą kònferencjã pt. „Aleksander Labùda i wëzwania kaszëbsczi juwernotë. W 110. roczëznã ùrodzëznów ùsôdzcë”. Aleksandra Arendt. Tłom. KS Połączyła ich sztuka Autorzy wystawy z właścicielką Galerii Mestwin, Kazimierą Zajączkowską. Fot. KS Plecionka, rzeźba w drewnie, malarstwo tradycyjne oraz na szkle, haft kociewski, ceramika, fotografia – prace pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:26 klëka z tych dziedzin można oglądać w Galerii Mestwin w Gdańsku. 5 marca odbył się tam wernisaż wystawy zatytułowanej „Zakochani w Kociewiu”. Inicjatorem uroczystości był Marek Zagórski, Kociewiak specjalizujący się w wyrobach ceramicznych oraz rzeźbie w drewnie. Wystawa ta jest niejako pretekstem do spotkania wszystkich, którzy Kociewie darzą szczególnym sentymentem, a są wśród nich zarówno mieszkańcy tego regionu, jak i ich przyjaciele, Kaszubi, z którymi Kociewiacy wspólnie pracują podczas warsztatów twórczości ludowej – mówił artysta. Takie spotkania, według założenia ich uczestników, mają ich ze sobą integrować, a także burzyć jakiekolwiek bariery. Dobrze, że Kaszubi i Kociewiacy, przynajmniej za sprawą rękodzieła ludowego, są sobie bliscy. A różnie bywało. Przecież to bliźniacze regiony. Oby tak dalej, a antagonizmy między naszymi regionami zostaną zamalowane, zaplecione, zarzeźbione i zahaftowane – chwalił inicjatywę rzeźbiarz, Edmund Zieliński. Swoje prace wystawiali Regina Białk, Jerzy Kamiński, Danka Krakowiak, Anna Ledwożyw, Alicja Serkowska, Brygida Śniatecka, Zenon Usarkiewicz, Andrzej Venulet, Irena Zagórska oraz Marek Zagórski. Dodatkową korzyścią z organizowania tego typu imprez, jak mówił Marek Zagórski, będzie założenie stowarzyszenia „Zakochani w Kociewiu”, skupiającego miłośników tego regionu. Ekspozycję w gdańskiej galerii można oglądać do 14 kwietnia. Następnie wystawa zostanie przeniesiona do zamku joannitów w Skarszewach. Karolina Serkowska Célã czwiôrtégò ju Kaszëbsczégò Tidzenia bëło zaczekawienié dzecy i młodzëznë kaszëbską kùlturą. Ùczniowie kòżdégò dnia brelë rëszny ùdzél w cekawëch pòtkaniach. Wësłëchelë midzë jinszima Tadéùsza Makòwsczégò, chtëren òpòwiôdôł ò kaszëbsczich jinstrumentach, Jadwidżi Héwelt, przëbliżający kaszëbsczé pòwiôstczi i legeńdë, i Alicji Serkòwsczi, chtërna pòkôza kùńszt lëdowégò malowóniégò na szkle. Wszëtcë mòglë téż òbezdrzec wëstãpë RZPiT Kaszuby z Kartuz, szkòlnégò karna Słunuszka ze Spòdleczny Szkòłë Nr 2 w Kartuzach, a téż kapelë Zamkowa Góra z Kartuz. Kòl leżnoscë Kaszëbsczégò Tidzenia òdbëł sã plasticzny kònkùrs pt. „W krôjnie Grifa” dlô klas 0–III, „Wiédzë ò Kaszëbach” dlô klas IV–VI, a téż „Młodokaszëbi” dlô gimnazjalëstów. Òrganizatorã Kaszëbsczégò Tidzenia w Kôłpinie je szkólnô kaszëbsczégò jãzëka, Jolańta Czerwińskô. J.Cz. IV Kaszëbsczi Tidzéń 18 gromicznika 2012 r. w Bòrowim Młinie na Gôchach òdbëła sã ùroczëstosc pòswiãconô 92. roczëznie patrioticznëch wëstąpieniów lëdnoscë Gôchów na rzecz ùstanowieniô barżi zwëskòwny dlô òdrodzony II Rzeczpòspòliti grańcë przechòdzący przez òbéńdã dzysészi parafii Bòrowi Młin. W môlowi historiografii wëdarzenia te znóné są jakno „wòjna palikòwô”. Òbchòdóm patronowôł Jón Wirowińsczi – wicemarszôłk Senatu RP, a prowadzëł je Róman Reszka – przédnik ZG OSP w Lëpińcach, nôleżnik Kapitułë Fùndacji Naji Gochë. Pòtkanié, jak co rokù, miało plac na terenie Strażnicë, gdze przódë lëdze biôtkòwelë sã ò przesëniãcé ò 10 km na zôpôd mający tù jic grańcë. Na Kaszëbsczim Tidzeniu prezentowałë sã m.jin. lëdowé karna. Òdj. Sabina Trzcyńskô W „Grifòwim Krãgù” – pòd taczim znakã òd 19 do 23 strëmiannika br. ùczniowie Zrzeszë Szkòłów w Kôłpinie pòznôwelë swòjã tatczëznã. Bazunë 2011 Ùczãstnicë latosy ùroczëznë wrãcziwaniô Bazun. Òdj. Mariô Rogenbuk pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 63 W roczëznã tëch zdarzënków fùndacjô Naji Gochë òd 2003 rokù nadôwô swòje nôwëższé spòleznowé wëprzédnienia: kaszëbsczé Bazunë. Nôdgrodë òstałë przëznóné téż latos. Wëprzédnienié Wiôlgô Bazuna 2011 dostało Kaszëbsczé Òglowòsztôłcącé Liceum w Brusach. Nôdgrodã Bazuna Kaszëbskô Klëka 2011 dostôł i Andrzéj Lemańczik, i dr Marión Frida. Wëprzédnienié Bazuna Starżnik Rodny Chëczë 2011 przëznóné òstało inż. Marianowi Jutrzence Trzebiatowsczémù i Pawłowi Wòjakòwi, a Bazuna Ten, chtëren pòkônôł Smãtka 2011 – przëpôdła Piotrowi Stankemù, a téż Gabrielowi Kònkelowi. Drëgą przëczëną zéńdzeniô bëła chãc òbjãcô mòdlëtewną pamiãcą bòhaterów mãczenników, chtërny w tragicznym séwnikù 1939 rokù pònieslë smierc z rąk hitlerowców. Plac, w jaczim òdbiwa sã ùroczëzna, miôłbë sã stac jich panteonã. Jegò centralnym dzélã mô bëc stojący tuwò òbelësk głoszący, że tu bëła, je i bãdze Pòlskô, a wkół niegò mają bëc ùmiescowioné tôfle z nôzwëskama patrijotów mãczenników. Dwie z nich ju są, pòòstałe stóną do czasu latosy roczëznë wëbùchù II swiatowi wòjnë. Artisticzną czãsc pòtkaniô ùfarwnilë ùczniowie ze Zrzeszë Szkòłów w Bòrowim Młinie razã z ùczniama Kaszëbsczégò Òglowòsztôłcącégò Liceum w Brusach. Pòstãpnym elemeńtã zéńdzeniô bëło wrãczenié leżnoscowëch wëprzédnieniów i pòdzãkòwaniów. Zdzysłôw Zmùda Trzebiatowsczi Tłom. KS Grif – Legia 1:1 Czejbë pôrã miesąców temù chtos nama rzekł, że bãdzemë grelë z Legią w ¼ finału Pùcharu Pòlsczi, nicht bë w to nie ùwierził – gôdôł pò sensacyjnym remisu 1:1 z Legią Warszawa trenér Grifa Wejrowò Grégór Nicyńsczi. Timczasã kaszëbsczé karno nié leno, że doszło tak dalek, ale swòją biôtką do òstatny minutë dobëło serca wiele kibiców w całi Pòlsce. W pierszim meczu na swòjim stadionie przegrelë 0:3, ale we Warszawie bëlë bëlnym procëmnikã dlô jednégò z nôbògatszich pòlsczich karnów. Gòla na 1:1 stracylë dopiérze w dorechòwónym czasu. Historiczną brómkã dlô Grifa w tim nôwôżniészim donëchczasnym meczu wejrowsczégò karna miôł strzéloné Tomôsz Kòtwica. D.M. 63 2012-03-30 20:11:28 Michał Kargul otrzymał „Kociewskie Pióro” wadzi w Radio Fabryka audycję regionalną „Spotkania z Kociewiem”. Jest autorem wielu naukowych i publicystycznych artykułów oraz referatów dotyczących dziejów Pomorza. Zebrał materiały i zredagował publikację Kociewie. Pomorska kraina. Organizuje liczne sesje i spotkania promujące Pomorze, m.in. Nadwiślańskie Spotkania Regionalne. W 2010 roku przewodniczył zespołowi przygotowującemu tczewską część IV Kongresu Kociewskiego. Obecnie pełni funkcje sekretarza Zespołu Kociewskiego ds. Edukacji przy Radzie Naczelnej ZKP. W uzasadnieniu przyznanej mu nagrody czytamy, że „Działania dra Kargula mają również wielkie znaczenie dla zachowania i przekazania kultury i tradycji Kociewia oraz wzmocnienia poczucia tożsamości regionalnej Kociewiaków”. Oddział Kociewski ZKP w Tczewie 70. roczëzna smiercë bp. Kònstantina Dominika Dr Michał Kargul dziękuje za wyróżnienie. Fot. Jacek Cherek Już po raz szósty Towarzystwo Społeczno-Kulturalne im. Małgorzaty Hillar w Zblewie wręczyło „Kociewskie Pióra”, wyróżnienia, którymi nagradza osoby zasłużone dla regionu w dziedzinie literatury, publicystyki i animacji kultury oraz za całokształt działalności. Tym razem nagroda za działalność publicystyczną powędrowała do dra Michała Kargula, historyka i socjologa, który od wielu lat jest związany z Oddziałem Kociewskim Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie, obecnie pełni funkcję prezesa. Michał Kargul jest współredaktorem pięciu numerów rocznika „Teki Kociewskie”, na którego łamach przybliża się Kociewie – jego historię i osobliwości. Przygotowuje i pro- 64 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 64 jaką Òn zjiscywôł w chełmińsczi diecezji. Mszô swiãtô z leżnoscë 70. roczëznë smiercë biskùpa òdbëła sã 11 strëmiannika w pòjezuicczim kòscele, dzysô zwónym kòlegiatą Staroszkòcką. Òdprawił jã ks. dr Leszk Jażdżewsczi, wëkłôdowca w Gduńsczim Dëchòwnym Seminarium, kapelón Kaszëbsczi Wspólnotë przë kòscele sw. Janów we Gduńskù. W kôzanim wëgłoszonym w kaszëbsczim jãzëkù gôdôł òn ò Bòżym Słëdze i jegò przesłanim, wiedno aktualnym w naszich czasach. Liturgiã słowa i mòdlëtwë wiérnëch czëtelë pò kaszëbskù nôleżnicë gduńsczégò partu KPZ. Jak kòżdégò rokù do kòscoła przëszłë delegacje z Kaszëb w lëdowëch òbleczënkach i ze stanicama. Pò ùroczësti mszë swiãti zéńdzony pòszlë na kòlkòscelny smãtôrz. Tam przë symbòliczny mòdżile (pierszim pòchówkù Bòżégò Słëdżi) ks. doktór òdmówił mòdlëtwë za ùmarłëch, a zeszłi lëdze złożelë kwiatë i zapôlelë zniczë. W parafialnym dodomie ks. Jażdżewsczi òpòwiôdôł ò żëcym biskùpa Dominika. Pòtemù pòsłónka Teréza Hoppe pòdzelëła sã swòjima przemësleniama ò Bòżim Słëdze i òbieca, że w Sejmie RP wëgłosy mòwã ò roczëznie Jegò smiercë. W artisticznym dzélu pòtkaniô kaszëbskô pòétka Jida Czajinô wëdeklamòwa wiérztã ò przeżëwóny ùroczëznie, a bëtnicë czëtelë z chùdzy przërëchtowónëch karteczków mëslë Bòżégò Słëdżi. Jerzi Nacel Tłom. KS Liderzë we Wielu Latos przëpôdô 70. roczëzna smiercë bp. Kònstantina Dominika. Òdj. z archiwùm KPZ we Gduńskù Òd wiele lat gduńsczi part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô òrganizëje ùroczëznë pòswiãconé Bożémù Słëdze biskùpòwi Dominikòwi, òb czas chtërnëch przëblëżô spòlëznie Pòmòrzô rolã, Wspòminkòwi òdjimk pòd pòmnikã H. Derdowsczégò. Òdj. Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô Ju drëdżi rôz w latosym rokù òstało zòrganizowóné szkòlenié dlô przédni- pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:30 z życia pożegnania Zrzeszenia ków partów Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô, tim razã òdbëło sã 9 i 10 strëmiannika we Wielu. Òb czas dwadniowégò spòtkania partë miałë leżnosc pòchwalëc sã tim, co mają dokònóné łońsczégò rokù, a téż mògłë przedstawic plan dzejaniô na latos. Òkróm sprawòzdaniów z dzejaniô partów bëtnicë mielë leżnosc ùczëc referatë przërëchtowóné przez przédnictwò Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô. Pierszégò dnia mùltimedialné prezentacje tikałë sã socjologiczno-prawnëch témów. Głos zabrelë m.jin. dr Michôł Kargùl, a téż przédnik KPZ Łukôsz Grzãdzëcczi. W drëdżim dniu szkòleniô w referatach òstałë òmôwióné sprawë wôżné dlô Zrzeszeniô i sprawë tikającé sã całégò Pòmòrzô. Wòjcech Kònkel pòkôzôł prezentacjã ò òrganizacji Zrzeszeniô i kòlzrzeszeniowëch jinstitucjach. Ò tim, co mòże zwëskac part, jeżlë mô prawną òsobòwòsc, gôdôł Łukôsz Richert, a Jack Fópka przedstawił mòżnotë i zagróżbë wëchôdającé z dzejaniów kòncernów szukającëch szifrowégò gazu na Pòmòrzim. Ò aktualizacji strategii rozwiju pòmòrsczégò wòjewòdztwa zéńdzony ùczëlë òd Michała Szczupaczińsczégò. Na spòtkanim zaprezentowało sã téż Karno Sztudérów Pòmòraniô. W dalszi czãscë szkòleniô głos miôł nowi przédny redaktór miesãcznika „Pomerania”, Dark Majkòwsczi, chtëren przedstawił profil cządnika i czerënk jegò rozwiju. Dodatkòwò Łukôsz Richert przedstawił nowi wëzdrzatk starnë www.kaszubi.pl. Nastãpno Bernat Hinz zaprezentowôł dzejanié Òglowi Rewizyjny Kòmisji. Wëznôczony béł téż czas na zadôwanié pitaniów i diskùsjã. Dosc wôżnym problemã dlô bëtników òkôzała sã sprawa gazu z szifrów. Pò szkòlenim jegò ùczãstnicë pòszlë pòd pòmnik Heronima Derdowsczégò, abë złożëc kwiatë, odspiewac himn i tim samim ùtczëc krągłą roczëznã 160. ùrodzëznów kaszëbsczégò ùtwórcë. Katarzëna Główczewskô XVI Kònkùrs Wiédzë ò Kaszëbach Stało sã tradicją òd 1997 r., że zarô pò zëmòwëch feriach rëmsczi part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô òrganizëje finał Miejsczégò Kònkùrsu Wiédzë ò Kaszëbach. Nie jinaczi bëło latos. OKRĄGŁE ROCZNICE • • Rëmsczi part KPZ razã z MDK w Rëmi òd wiele lat parłãczno òrganizëją kònkùrsë dlô ùczniów. Òdj. z archiwum KPZ w Rëmi Szkòłowé eliminacje kònkùrsu òbjimają ùczniów môlowëch spòd-lecznëch szkòłów i gimnazjów. Latos dwa òsóbné dzéle – dlô 24 sztëk ùczniów ze spòdlecznëch szkòłów i 17 sztëk ùczniów z gimnazjów – òdbëłë sã 16 i 23 strëmiannika. Wszëtcë òdpòwiôdelë pisemno na 30 rozmajitëch pitaniów. Òglowò bëtnicë ùdało pòdôwają faktë tikającé sã Rëmi. Gòrzi je z dôwniészą historią Pòmòrzô i znajemnoscą lëdzy zasłużonëch dlô Kaszëb. Na przëmiar blós jeden gimnazjalësta pòdôł pseudonim Aleksandra Labùdë jakno autora gôdków kòńczonëch słowama „Chcemë le so zażëc!”. Co dzywi, czãsto barżi wërównónô je niwizna młodszich ùczniów. W dalszi czãscë kònkùrsu pò piãc sztëk lëdzy z nôlepszim pisemnym wënikã gãbno òdpòwiôdô na trzë szerszé pitania. Wëbiérającë latosą scësłą przodzëznã w òbu karnach bëtników, jury przëznało pò dwa pierszé place. W grëpie spòdlecznëch szkòłów laureatkama òstałë: Juliô Troscankò ze SS nr 9 (òpiekùnka Teréza Brunath) i Marcelina Winczewskô ze SS nr 10 (òpiek. Bògna Frãskò). Westrzód gimnazjalëstów nôlepszé òkôzałë sã Mónika Trockô z Gimnazjum nr 4 (òpiek. Joana Richert) i Joana Walczak z Ekòlogicznégò Gimnazjum (òpiek. Mónika Bùrkòwskô). Òkróm diplomów i ksążkòwëch nôdgrodów kòżdi z ùczãstników kònkùrsu, a téż jich òpiekùnowie zwëskelë mòżlëwòtã bezdëtkòwégò ùdzélu w czerwińcowi réze pò Kaszëbach, chtërną zòrganizëje Ludwik Bach, direktór Miejsczégò Dodomù Kùlturë w Rëmi. J. H. Tłom. KS pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 65 • • • • 23 IV 1922 – uchwałą Sejmu Ustawodawczego postanowiono rozpocząć budowę portu morskiego w Gdyni. 23 IV 2002 – w sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie dopuszczono się kradzieży i profanacji ołtarza. Sianowska Pani i Jej Syn zostali pozbawieni pozłacanych koron, znikły również berło, złote serce spinające szatę Matki Boskiej oraz miniatura kuli ziemskiej z krzyżem trzymana przez Dzieciątko Jezus. Ponadto ukradziono kilkadziesiąt wot i bursztynową kolię. Złodzieje, wyrywając z rąk Matki Boskiej berło, odłamali koniec jej palca. 24 IV 1842 – w Foshucie (pow. kościerski) urodził się ks. Antoni Muchowski, uczestnik powstania styczniowego, zesłaniec syberyjski, założyciel tajnego koła filomackiego Wiec w gimnazjum wejherowskim; działacz niepodległościowy i społeczny na Kaszubach. Z Syberii wracał, przeważnie pieszo, przez 11 miesięcy. Zmarł 3 lutego 1915 w Gdańsku. 25 IV 1882 – w Strzebielinie (pow. wejherowski) urodził się Stefan Dąbrowski, filomata pomorski, działacz polityczny i społeczny, pierwszy starosta powiatu wejherowskiego, poseł na Sejm Ustawodawczy. Zmarł 16 listopada 1945 w Donimierzu. 27 IV 1992 – w Gnieżdżewie (pow. pucki) odbył się I Konkurs Mowy Kaszubskiej im. Jana Drzeżdżona. Pomysłodawcą konkursu był Józef Roszman, znany gawędziarz kaszubski. 29 IV 1912 – w Sopocie powstało Towarzystwo Przyjaciół Kaszub, którego inicjatorem był emerytowany sędzia Alfons Chmielewski. Źródło: Feliks Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie 65 2012-03-30 20:11:31 pożegnania Odszedł kaszubski duszpasterz Przygotowywał tekst kolejnego kazania. Był znakomitym kaznodzieją, ze starannością pracował nad swymi wystąpieniami. Tego kazania już jednak nie wygłosił, tekstu nie ukończył – kaszubski duszpasterz, ksiądz prałat Stanisław Dułak zmarł w swym mieszkaniu na plebanii parafii archikatedralnej w Oliwie rankiem 9 marca 2012 roku. ALEKSANDER GOSK Urodził się w Rumi 15 czerwca 1948 roku. Rodzice Stanisława osiedlili się tutaj w roku 1930. Pochodzili z samego serca Kaszub – ze wsi Szklana w okolicy Kartuz, między Wygodą a Sierakowicami. Ojciec Bernard Dułak był cieślą. Przyjechali na północ za pracą – budowała się Gdynia, rozwijał port. Nowy dom pobudował Bernard właśnie w Rumi. Był to dom na wskroś kaszubski, wypełniony katolicką wiarą, patriotyczny. Ojciec za odmowę podpisania niemieckiej listy narodowościowej trafia do więzienia, później do obozu pracy. Język kaszubski to była „rodnô mòwa” Stanisława, język polski poznał dopiero w szkole. W latach pięćdziesiątych za język kaszubski brało się ostro po łapach od nauczycieli. A szkolne korytarze mówiły przecież po kaszubsku – to był naturalny, wyniesiony z domu sposób komunikowania się. To było także pole pierwszych walk Staszka – o kaszubski właśnie, stawał w jego obronie, również w imieniu kolegów mających mniej śmiałości. Tę zadziorność odziedziczył po ojcu, z kolei po dziadku ze strony matki, Michale Czai – zamiłowanie do ksiąg, czytania. W gdańskim Biskupim Seminarium Duchownym było nas trzech przyjaciół na kursie – Jurek Kuhenbaum zwany Kargulem, Staszek, czyli Kaszub, i ja. Kargul odszedł pierwszy, teraz zabrakło Staszka – z naszej trójki zostałem już sam” – wspomina ksiądz Zbigniew 66 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 66 Bryk z sopockiego kościoła pw. św. Bernarda. Przydomek Stasia Dułaka był prostą konsekwencją jego postawy życiowej – zawsze podkreślał swoje kaszubskie pochodzenie, dumny był z tego. Mówił chętnie o swoich dziadkach, kaszubskich zwyczajach, tabace. Sam zresztą z tabakierą się nie rozstawał. Prawie od początku kapłańskiej posługi ksiądz Stanisław wypełnia ważną misję – wozi do Krakowa grupy pomorskiej młodzieży. Nad grobami królów, na Wawelu, w historycznej stolicy umacnia poczucie dumy z kraju mocno osadzonego w katolickiej tradycji. Kraków to także miejsce bardzo osobistego przeżycia – tam bowiem są relikwie królowej Jadwigi, której kult był księdzu Stanisławowi tak bliski. U grobu św. Jadwigi los zetknął go z metropolitą krakowskim kardynałem Karolem Wojtyłą. Stąd więzy niemal przyjaźni, wiele inspirujących spotkań, także podczas wizyt kardynała nad Bałtykiem. Naturalną konsekwencją drogi życiowej Stanisława Dułaka było postawienie się po stronie narodu podczas pamiętnego Sierpnia 1980 roku. Chodził do stoczni, udzielał duchowego wsparcia, spowiadał. Później przygotowywał ceremonię poświęcenia gdańskiego Pomnika Poległych Stoczniowców, czynnie wspierał prześladowanych podczas stanu wojennego. Jeździł do internowanych w Strzebielinku, Iławie, Gołdapi, pomagał rodzinom. Przed pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II na Pomorze w 1987 roku sekretarzem komitetu organizacyjnego ze strony kościelnej został właśnie Stanisław Dułak – kaszubski znajomy Ojca Świętego „Drodzy bracia i siostry Kaszubi, strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które stanowią o waszej tożsamości” – te słowa papieża w pewnym stopniu są być może efektem znajomości z „moim Kaszubkiem”, jak nazywał księdza Dułaka. Od 1987 roku prowadził pracę duszpasterską w Sopocie. Współtworzył tu wspólnotę kaszubską, od 9 lat odprawiał msze święte w języku kaszubskim. Ksiądz Dułak z liturgią po kaszubsku bywał zresztą w wielu miejscach Kaszub, bo echo znakomitych, poruszających kazań głoszonych piękną, naturalną kaszubszczyzną rozniosło się szeroko. Mimo że w ostatnich latach związany był z katedrą oliwską i mimo choroby, jednak nie opuścił kaszubskiej społeczności Sopotu. Kolejną sopocką mszę z liturgią w języku kaszubskim miał odprawić 18 marca. Odszedł wierny syn kaszubskiej ziemi, pogodny, pełen pokory, dobry człowiek. pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:32 sëchim pãkã ùszłé FELIETÓN Chłop za czerownicą TÓMK FÓPKA Jadã sobie z robòtë autółã. Kąsk mie sã spieszi, a tu jaczis żółw przegrzeszony, jakôs spiącô pònarwa, mgleja jedna jedze i jedze... i jedze... Widama dajã znac. Nick. Pòtrąbiwóm. Nick. Mëszlã, co za baba jedna! Zbiéróm sã w se i dajã gazu. Mijóm autół i widzã co? Za kòłã czeru sedzy niedzelny czerowca – chłop. Sedzy? Nié. Òn sã ti czerownicë trzimô tak, jakbë mù miała za sztót wëlecec w kòsmòs! Midzë nim a autółową rutą ledwò przecyskają sã atomë lëftu. A do te jesz ta kòżëchòwô mùca wësokô pòd dak... Zawiatëjã sã, że nie òdkrił jesz piątégò biegù i na zacygniãtim rãcznym jadze... Terô żebë leno nie zmienilë widów na krzëżówce... Mòtór mù zgasnie na 100%. Tej nigle gò nazôd zapôli, wid sã zôs zmieni na czerwòny... A të stojisz i... sã mòdlisz. I klniesz. I zãbama szrewòcesz... Marija Józefie! Co to za bùcëskò! Jezës Maria! Jak jô mù jednégò ùlnã... Matkò Bòskô! Jedzë, chłopie, bò mie zarô dekel wësadzy... Same strzelisté aktë... Wiara i górz w jednym. Cekawé, czë jak ksądz jedze za taczim, téż przeklinô? Kò ksãża téż autółë mają i to jaczé... Tej nëkô taczi ksądz spòd, dôjmë na to, Czelna jaczim mercã z òstatną pòsługą, a tu mù taczé czëstocenkò wëjedze... Nie zabluzni òn? Pò statk do kropieniô nie sygnie? Nié. Stateczno zmówi zdrowaszkã, òjczenasza i cos do sw. Tónë przed wëprzedzanim... Co jinégò ten, co TIR-ã sënie. Òn rządzy na drodze. Jegò zéwiszczã je: „nastąp sã”. Kòżdi mù zlôżo z drodżi. Gôdają na nich przekãsno „scërze”, bò w bùdze spią i na kòła leją... Ti z wiôldżich autółów mają lepi. Ni mùszą òpasowac na mniészich, co piechti lézą bòkã abò slôdë sã wleką. Òbczapią, òpriszczą a jesz sã z te ùsmieją... A jak drodżi niszczą... A jak flot gnają... W całoscë òb cemnicą... Jak bùdowelë gduńsczi stadión – nicht na drogach w gminie Szemùd, Lëniô czë Żukòwò nie znôł dnia ani gòdzënë... Jesz jiny są czerowcowie autobùsów. Tëch jidze pòdzelëc na: gimbùsowëch, lëniowëch i turisticznëch. Gimbùsë jeżdżą na môłëch trasach, dosc òstróżno, bò wiezą szkòłowé dzecë. Kòmùnykacjô pùblicznô – lëniowô mô ju specjalné rączczi do ùchwëceniô, cobë przë òstrim hamòwanim nie wëpadnąc przez rutã. Tuwò ten, co sedzy za kòłã czeru, mùszi rozmiôc robic wiele rzeczi narôz: zmiéniac biedżi, krącëc czerownicą, deptac pindałë, słëchac radia, jesc sztólã ze sërã, pòzérac, czë kògò dwiérzama nie przëklészcził, sprzedawac bilietë i merkac, czë jakô òfiara czasã nie biegô za autobùsã... Ti „turisticzny” są z jinégò swiata. Mają szituz i môłą kùchniã w swòjim wòzu narôz. Mògą rozmajité filmë pùszczac... To są ne nôdłëgszé trasë. Czerowca, co wieze turistów, colemało mô jedzenié òb drogã darmôk, sygnie, że przëwieze do gòscyńca swòjich pasażérów... Jesz na drogach jidze pòtkac profesorów i artistów. Ti pierszi pòtrafią zgùbic swòje autkò na parkingù a ti pomerania kwiecień 2012 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 67 drëdżi – nalôc benzinë do dizla... Je téż apartné „towarzëstwò zëmnégò łokca”. Jeżdżą gòlfama, mòcno gazëją a łokce wëstôwiają za òkno. Ùczëc jich jidze z daleka. To je taczé: ómpa, ómpa, ómpa... abò bóms, bóms, bóms – to zależi òd te, jaczi „meloman” tam sedzy. Są ti, co jeżdżą bmw i czasã audi. Jinaczi to je trzë „-óra”: skóra, fóra i kòmóra. Jich nôbarżi lubią młodé dzéwczãta ze wsë, nie wiedzec czemù zwóné „blacharama”. Mercoma jadą wôżny: prezesowie, direktorowie a jiny, co lubią, cobë jima czôpkòwac. Niechtërné białczi gôdają, że wiôlgòscą autóła chłopi nadgòniwają jiné swòje małoscë... Chłopi abò baro dbadzą, abò dbadzą, abò mało dbadzą – ò swòje sztërë kòła. Ti pierszi, pedancë, wnetka codzénno mëją blachã, lëftu dopąpòwiwają a szczoteczką do zãbów bënë czëszczą. Jakbë sã dało – z autółã bë taczi familiã założił... Tëch drëdżich je nôwiãcy – prosto leją do bakù i jeżdżą. Òd swiãta ùmëją. Ti trzecy są nielusnikama. Z taczim nicht sã òb drogã nie zabierze. Nôprzódka bë mùszôł szópą przez gòdzënã wëgarinac ne wszëtczé smiecëska, bùdle a kwitë za złé parkòwanié... Òni czãsto dżi-pi-esów ùżiwają, bò przez szibë nick ni ma widzec... Chłop mùszi miec maszinã dlô niegò zrobioną. Do jachaniô. Czedë tej-sej przesadnie sã do autółka swòji białczi, zdôrzô sã, że wërwie ze scanë pas, zdrzadełka mù nié do òczów pasëją (białczi je mają do malowaniô mùńków) a czësto nie wié, docze mù je nót tëli różnëch schówków... Mòże temù, żebë chłopi sã mielë dze schòwac... 67 2012-03-30 20:11:33 z bùtna FELIETÓN Grif dobiwô RÓMK DRZÉŻDŻÓNK Na codzéń Smãtk niekara w nym najim zapadłim Pëlckòwie lëdzczé dësze trzimie w swòjich pajach. Bez niegò Pëlckòwiôcë są taczi jaczis smãtny, zazdrzóny w se, nick jima sã niechc, ò nic, òkróm fùlnégò brzëcha a cãżczégò miészka, ni mają starë, wkół czëc je le taczé pòwiôdanié: aaaa docz, aaa za czim, aaa czemùż, aaa na cëż to. Leno czasã pëlckòwsczi swiat stôwô sã widniészi, wiesolniészi, farwniészi. Tedë, w nëch krócëchnëch sztërkach, Smãtk tracy swòjã mòc. Hewò, chòcbë dzysô. Wczas reno przëpãdałowôł do mie na swòjim grzmòce brifka. Nie zdrzące na nick, wëcygnął mie z wërów, z całi mòcë kùsznął mie w lëpë, a zachrëpiałim głosã wëszeptôł: – Grif dobiwô. – Chto je ùmarłi? – wërwóny ze spikù, ni mógł jem przińc do rozëmù. – Grif dobiwô! – w jegò zachrëpiałim głosu dało sã czëc redotã a bùchã. – Ale ò co jidze? Dzéń Jednotë Pëlckòwiôków zjednôł wszëtczich Pëlckòwiôków? – spitôł jem sã tak jakòs bez cwëkù, sóm nie wierzącë w to, co gôdajã. – Pëlckòwsczé Zrzeszenié wëcmanim z Pëlckòwską Jednotą? 68 pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 68 Nen dzëwò slépcëjąc na mie, pòkrącył głową, co gwës mia znaczëc: „në cëż të!”, a ni mògącë z gôrdzela wëdobëc głosu, rozłożëł rãce. – Ach, wiém, akòrdeòniscë pòbilë rekòrd – prôwdac czëtôł jem w gazéce, że nié, ale doch brifka na nym zjezdze béł grac, tej pewno miôł wiadło z pierszi rãczi. – Në te fejn. Gratulëjã! – Më wëgralë… – wëszeptôł, krącącë banią. – Tej kùliż tã grało? – Je… Jedenôsce sztëk. – Jedenôsce? W gazéce pisalë, że wicy jak dwasta. – A jenë jo! – stãknął brifka. – Dôj mie sëré jaje! Natëchstopach wnëkôł jem w kòmòrã, chwacył pierszé lepszé jôjkò, zrobił w nim dzurkã a pòdôł drëchòwi. Nen skrzëwił mùniã, wëpił, krząknął, a mòcniészim głosã jesz rôz rzekł: – Mómë dobëté. 1:1 dlô najich! – Cëż? – mariczënë bùksë jo! Temù gwës w rozëmie sã co pòmiészało. Dostôł jem strach, czë to jaje bëło abë swiéżé. – Chto? Dze? Co? Dobëté przë remisu? Nen miast mie òdrzeknąc, nôprzód zaspiéwôł fùl głosã: – Legła Legiô Warszawa! Legła Legiô Warszawa! Jooo jooo jooo jooo!, a tej trzë razë zakrziknął: – Grif dobiwô! Grif dobiwô! Grif dobiwô! Jo, jo, jo! – Przestani! Czej zôs mie zachrëpiejesz, tej jô sã nick òd ce nie dowiém. Brifka zdrzącë na mie, pòdskacony rikôł: – Kù reszce mómë swój nôrodny klub. Klub je nają Pëlckòwską bùchą. Najim namienienim, najim żëcym, najim szczescym, nają swiądą, nają juwernotą. Wiész të, co cë rzekã? Wicy cë rzekã. Miesczi Grif nają pëlckòwską Barcą! Całi krôj naju dobëcé pòdzywiôł. Całé Pëlckòwò swiãtëje! Më cë jima pòkôzelë… – tej chwacył mie wpół a jesz mòcni wëkùszkôł, jak za pierszą razą. Wëcarł jem gãbã a zapitôł: – Kòmùż më pòkôzelë? – Në tima zez „stolycy”, z ekstraklasë, z Legie Warszawa – brifka bùszno wëpiął piers, a rikôł dali: – Më cë jima pòkôzelë, jak sã w balã graje, ha! Ti mëslelë, że „wiocha” z nima grac przëjacha. Amatorzë, co na pażëcë za balą nëkają. Më cë jima pòkôzelë! Ach, a mògła bëc wëgrónô, żebë nié… Aaaa, ale ni ma co rozmëszlac. Jô cë gôdajã, Grif, jak katalóńskô Barca, dobiwô. Grif dobiwô… terô w balã, ale… czedës, jem tegò gwës, dobądze nad Smãtkã. www.belok.kaszubia.com pomerania łżëkwiat 2012 2012-03-30 20:11:33 Z NAMI WYPRZEDZISZ KONKURENCJĘ REKLAMA W POMERANII TEL. 58 301 90 16 / 697 001 422 okladka_kwiecien_2012.indd 3 2012-03-29 18:28:37 okladka_kwiecien_2012.indd 4 2012-03-29 18:28:48
Podobne dokumenty
prof. Jerzy Samp (1951–2015)
• zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected] • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na str...
Bardziej szczegółowo