Kwiecień 2012

Transkrypt

Kwiecień 2012
Rok
Młodokaszubów
CENA 5,00 ZŁ (w tym 5% VAT)
NR 4 (453) KWIECIEŃ 2012
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY
ROK ZAŁOŻENIA 1963
http://www.kaszubi.pl/o/pomerania
http://katalog.czasopism.pl/index.php/Pomerania
Jest nas wielu s. 3
Narodowy Spis Powszechny
W stolëcë chmùrników s. 8
okladka_kwiecien_2012.indd 1
2012-03-29 18:28:09
okladka_kwiecien_2012.indd 2
2012-03-29 18:28:14
Numer wydano dzięki dotacji
Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji
oraz Samorządu Województwa Pomorskiego.
W NUMERZE:
2 Od redaktora
39 KÙLANIÉ RËBÓW
3 JEST NAS WIELU…
40 REDAKTOR
Łukasz Grzędzicki
4 Listy
5 O „TEKACH KOCIEWSKICH” JESZCZE SŁÓW KILKA
Tomasz Żuroch-Piechowski
6 Z drugiej ręki
Pioter Dzekanowsczi
Krzysztof Korda
Cezary Obracht-Prondzyński
Grzegorz Janusz
21 ZRZESZENIE, QUO VADIS (1)
Tłom. Dariusz Majkòwsczi
42 PRZEDWOJENNY GOSPODARZ LUZINA
Andrzej Janusz
45 HISTORIÔ JEDNY KARCZMË
16 DOKĄD ZMIERZAJĄ KASZUBI
8 KASZËBSCZÉ AKWARELE
14 WYTYCZYLI NOWE DROGI (3)
40 REDAKTÓR
43 Komunikaty
12 MŁODOKASZUBI Z ZABORÓW, GOCHÓW
I ZIEMI BYTOWSKIEJ
Kazimierz Ostrowski
7 Z dwutygodnika „Kaszëbë”
11 ÒDEMKŁÉ CHMÙRNICZI
Ana Gliszczëńskô
Cezary Obracht-Prondzyński
Łukôsz Zołtkòwsczi
48 DOBRY SĄSIAD
Maria Pająkowska-Kensik
49 DINOZARŁY
Maria Block
50 WIÉRZTË. JASTRË
51 MÒJE ÙWÔDŻI DO KASZËBIZNË Z BIULETINU RKJ
Eugeniusz Gòłąbk
54 Lektury
55 UWAGA NA ATOM
25 NIE ZABËC MÒWË MATCZI
56 SWIÃTO DLÔ KÒŻDÉGÒ
27 KRZYŻACKI ZAMEK W TCZEWIE
57 10 LAT MINÃŁO
29 BALADA Ò ALEKSU
58 GENERACJÔ WÒLNÉGÒ JINTERNETU
32 WSZËTKÒ BEZ BABEL!
59 ROMPSKI POWRACA (NA RAZIE DO LUZINA)
33 ÙCZBA 10. KSĄŻCZI
61 Klëka
Andrzéj Bùsler
Przemysław Zieliński
Maya Gielniôk
Grégór J. Schramke
Róman Drzéżdżón, Danuta Pioch
I–VIII NAJÔ ÙCZBA
35 ANIÓŁ Z BÓLSZEWA
Aleksandra Arendt
37 Rozmajitoscë
38 ORUŃSKA IDYLLA
Marta Szagżdowicz
Dariusz Majkòwsczi
Daniel Kalinowsczi
Słôwk Klôsa
Daniel Kalinowski
64 Z życia Zrzeszenia
66 ODSZEDŁ KASZUBSKI DUSZPASTERZ
Aleksander Gosk
67 CHŁOP ZA CZEROWNICĄ
Tómk Fópka
68 GRIF DOBIWÔ
Rómk Drzéżdżónk
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 1
2012-03-30 20:10:22
Od redaktora
Wielomiesięczna ciężka praca środowisk kaszubskich przyniosła efekty. Ubiegłoroczny spis powszechny, którego część wyników właśnie poznaliśmy, wykazał, że Kaszubami czuje się co najmniej 228 tys. osób.
Ta liczba pewnie nie oddaje do końca prawdy i w rzeczywistości powinna być dwa razy większa. Nigdy jednak, w całej historii spisów powszechnych na Pomorzu
nie udało się osiągnąć takiego wyniku. Kaszubów jest
w Polsce więcej niż Niemców, Ukraińców, Białorusinów i Romów razem wziętych.
Co zrobimy z tym sukcesem? Czy będziemy umieli go wykorzystać?
Czy zrobimy krok naprzód, rozwijając język kaszubski i kaszubską kulturę?
Do tego celu potrzebujemy ludzi wybitnych, którzy stworzą dzieła
uniwersalne, sprawiające, że kaszubszczyzna stanie się jeszcze bardziej
atrakcyjna, zwłaszcza dla młodych. Jedną z takich postaci z pewnością
jest Stanisław Pestka, poeta i dziennikarz, były redaktor naczelny „Pomeranii”. W stolëcë chmùrników – najnowsze dzieło tego autora – to lektura
obowiązkowa dla wszystkich chcących pisać po kaszubsku. Miłośnicy
dobrej, wymagającej literatury też będą zadowoleni. Kaszubszczyzna na
najwyższym poziomie, piękne i wnikliwe opisy amerykańskiej ziemi i jej
mieszkańców, ponadczasowe wnioski, odwołania do filozofów, teologów,
pisarzy, poetów… Od wielu lat nie było tak dobrej książki po kaszubsku.
Dariusz Majkowski
ADRES REDAKCJI
80-837 Gdańsk,
ul. Straganiarska 20–23
tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31
e-mail: [email protected]
REDAKTOR NACZELNY
Dariusz Majkowski
ZASTĘPCZYNI RED. NACZ.
Bogumiła Cirocka
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
(WSPÓŁPRACOWNICY)
Danuta Pioch (Najô Ùczba)
Karolina Serkowska (Klëka)
Maciej Stanke (redaktor techniczny)
KOLEGIUM REDAKCYJNE
Edmund Szczesiak
(przewodniczący kolegium)
Andrzej Busler
Roman Drzeżdżon
Piotr Dziekanowski
Aleksander Gosk
Wiktor Pepliński
Tomasz Żuroch-Piechowski
TŁUMACZENIA
NA JĘZYK KASZUBSKI
Dariusz Majkowski
Danuta Pioch
Karolina Serkowska
PROJEKT OKŁADKI
Maciej Stanke
Zaprenumeruj „Pomeranię”!
Prenumeratę można zacząć od dowolnego numeru bieżącego lub przyszłego,
z tym że minimalny okres prenumeraty
to 3 miesiące.
Cena miesięcznika w roku 2012 wynosi:
1 egz. – 5 zł.
Prenumerata krajowa:
cały rok – 55 zł.
Prenumerata zagraniczna:
cały rok – 150 zł.
Wszystkie podane ceny są cenami brutto
i uwzględniają 5% VAT.
Aby zamówić prenumeratę, należy:
•dokonać wpłaty na konto: ZG ZKP, ul.
Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk,
PKO BP S.A., nr r-ku: 28 1020 1811
0000 0302 0129 3513, podając imię
2
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 2
i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej), dokładny adres oraz miesiąc
rozpoczęcia prenumeraty.
Konto dla przelewów zagranicznych:
IBAN PL 28 1020 1811 0000 0302 0129
3513 Kod BIC (SWIFT): BPKOPLPW
• zamówić w Biurze ZG ZKP,
telefon: 58 301 27 31,
e-mail: [email protected]
„Pomeranię” można zaprenumerować na
poczcie, a także na stronie internetowej:
www.poczta.lublin.pl/gazety.
Numery archiwalne w cenie 4 zł do nabycia w Biurze ZG ZKP.
Wszelkie informacje podane w cenniku nie stanowią oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego.
GRAFIKA NA OKŁADCE
Maciej Stanke
WYDAWCA
Zarząd Główny
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
80-837 Gdańsk
ul. Straganiarska 20–23
DRUK
Grupa Plus Sp. z o.o.
Redakcja zastrzega sobie prawo
skracania artykułów oraz zmiany tytułów.
Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim,
zgodną z obowiązującymi zasadami,
odpowiadają autorzy i tłumacze.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności
za treść ogłoszeń i reklam.
Wszystkie materiały objęte są
prawem autorskim.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:24
narodowy spis powszechny
Jest nas wielu...
Poznaliśmy nareszcie pierwsze wyniki Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 r. Główny
Urząd Statystyczny podał, że według ustaleń ubiegłorocznego spisu 228 tys. mieszkańców
Polski zaliczyło siebie do narodowości lub wspólnoty kaszubskiej.
ŁUKASZ GRZĘDZICKI
Żaden z dotychczasowych urzędowych spisów ludności, a przecież
na Pomorzu mamy w tej materii sporo doświadczeń sięgających jeszcze
czasów pruskich, nie odnotował tylu
deklaracji identyfikacji kaszubskiej.
Oczywiście nie sposób porównywać
z obecnymi wynikami rezultatów
spisów z czasów Królestwa Prus, Cesarstwa Niemieckiego, II Rzeczpospolitej, III Rzeszy czy spisu z 2002 r.
– nie tylko z powodu różnic w pytaniach i stosowanej w nich metodologii, ale przede wszystkim z powodu
sytuacji i atmosfery politycznej, w jakiej Kaszubi byli wówczas spisywani.
W końcu w spisie z 2011 r. mieliśmy
możliwość sami się spisywać, każdy
mógł zaznaczyć taką identyfikację,
jaką chciał. Nasze starania o wprowadzenie dwóch pytań o przynależność narodowo-etniczną okazały się
skuteczne i wielu ludzi skorzystało
z okazji do przedstawienia swojej
złożonej tożsamości. Cieszę się, że tak
wiele osób chciało dać dowód przywiązania do kaszubskości. 228 tys.
deklaracji kaszubskich to wynik dotychczas niespotykany! Jest nas więc
wielu, więcej niż się spodziewano.
Największym jednak powodem
do satysfakcji jest to, że w ubiegłorocznej akcji spisowej pod hasłem
JÔ!/TAK! Jem Kaszëbą udało się
wyzwolić pozytywną energię Kaszubów. Te pokłady energii i entuzjazmu zrodziły na całym Pomorzu i nie
tylko w tym regionie liczne przedsięwzięcia, które zachęcały do świadomego udziału w spisie. Zaangażo-
wanie w tę społeczną akcję licznych
członków i sympatyków Zrzeszenia,
przedsiębiorców, samorządowców,
dziennikarzy mediów lokalnych i regionalnych, księży, nauczycieli języka kaszubskiego, pracowników instytucji kultury i wielu, wielu innych
osób ukazało współczesny obraz
Kaszubów jako ambitnej i twórczej
wspólnoty.
Nie przedstawiliśmy obrazu
naburmuszonych Kaszubów ciskających ciężkie i patetyczne w tonie
hasła, ale rzeczywistość radosną,
otwartą na świat, przyjazną, ukierunkowaną na wspólne dziś i jutro.
Ten nasz zbiorowy wysiłek przynosi efekty, a każdy z nas może z nich
teraz czerpać satysfakcję i w przyszłości powiedzieć: Przyczyniłem się
do tego, że w spisie powszechnym
w 2011 r. jako Kaszubi zanotowaliśmy najlepszy wynik w historii! To
też dzięki mnie! Mam w tym swój
wkład!
Jednak każdy z nas ponosi odpowiedzialnośc za to, co jako Kaszubi
z tą stworzoną przez nas szansą zrobimy. Z niecierpliwością czekamy na
szczegółowe dane ze spisu z 2011 r.,
aby się dowiedzieć, jaki ukażą
one obraz poszczególnych gmin
i jak wiele osób mówi po kaszubsku
w domu. Właśnie wyniki pytania
o język domowy będą miały praktyczne znaczenie przy ewentualnym
wprowadzaniu zapisów z ustawy
o mniejszościach i języku regionalnym. Spis może nam też dostarczyć
olbrzymiej liczby potrzebnych informacji o naszej wspólnocie, w tym na
temat aktywności zawodowej osób
identyfikujących się jako Kaszubi
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 3
i liczby osób z wyższym wykształceniem w tej grupie. Uzyskamy
ciekawy i ważny materiał do analiz
i dyskusji tak, aby po refleksji podjąć
nowe działania skierowane ku przyszłości Pomorza.
Aleksander Hilferding w 1862 r.
w Petersburgu wydał wyniki badań,
które prowadził na Pomorzu. Swoją
pracę zatytułował Остатки славян
на южном берегу Балтийского Моря
(Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego) i wieszczył
w niej, że Kaszubi giną. Wielki slawista się mylił. Nic z tego. Przecież nie
giną. Półtora wieku później okazuje
się, że urzędowy spis powszechny
ustalił, że 228 tys. osób identyfikuje
się jako Kaszubi. Jest nas więc wielu,
a będzie...
3
2012-03-30 20:10:25
Sporny pomnik
Szanowni Państwo,
nasze Stowarzyszenie Arcana Historii po raz czwarty oprotestowało
akt składania wieńców pod pomnikiem Bohaterów ZSRR na Cmentarzu Radzieckim w Chojnicach przez
władze miejskie, z burmistrzem Arseniuszem Finsterem na czele. Ten
protest wywołał wiele nieuzasadnionych oskarżeń pod naszym adresem,
oskarżano nas m.in. o to, że jesteśmy
niczym cmentarne hieny, albo wmawiano nam chęć zmiany historii.
Z żadnym takim zarzutem nie możemy się zgodzić.
Nasz protest jest wyrazem zdecydowanego braku zgody na hołdowanie „Bohaterom ZSRR” (bohater
ZSRR to był najwyższy tytuł honorowy w Związku Radzieckim, przyznany również katom katyńskim)
i oddawanie pokłonów czerwonej
gwieździe przez władze wybrane
w niepodległej i suwerennej Polsce,
która przez dziesięciolecia cierpiała
w wyniku sowieckiej okupacji.
Chcielibyśmy, abyście Państwo,
tak jak my, potrafili rozdzielić sferę ideologii od sfery szacunku dla
zmarłych, którym zawsze należy się
poszanowanie miejsca ich spoczynku. Uderzamy w ideologię i podczas
organizowanych przez nas w latach
ubiegłych akademii pod tytułami
takimi, jak „Cena Czerwonej Wolności” ukazywaliśmy dobitnie zbrodniczość systemu komunistycznego
i arkana „czerwonej wolności przyniesionej na bagnetach”. (...)
Wywiezienie do Rosji około
dwóch milionów Polaków w latach
1939–1941, morderstwo dziesiątków
tysięcy przedstawicieli polskiej elity
intelektualnej i państwowej, cierpienia polskich dzieci pozbawionych rodziców, deportacje ponad 15 tysięcy
Pomorzan, a więc naszych dziadków,
babć, ojców, matek, wujów i sąsiadów (już w 1945 roku, po „wyzwoleniu”), śmierć ponad dwóch tysięcy
z nich w obozach pracy NKWD na
terenie ZSRR i w drodze do nich. Rabunek pomorskich fabryk i celowa
dewastacja substancji mieszkaniowej
i zabytkowej architektury przez sowietów nie zasługują na hołd wobec
ideologii, która była sprawcą tego
„dzieła”. (...)
Burmistrz Chojnic A. Finster składa kwiaty pod pomnikiem z czerwoną gwiazdą na cmentarzu radzieckim w Chojnicach.
Fot. Jerzy Erdman (www.ch24.pl)
4
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 4
Podkreślam, nie występujemy
przeciwko zwykłym żołnierzom radzieckim, wśród których byli zarówno ludzie wielkiej odwagi, jak i gwałciciele czy złodzieje rowerów i zegarków, rozumiemy, że zachowanie
i zdziczenie tych ostatnich było niczym innym, jak pokłosiem funkcjonowania w zwyrodniałym reżimie
komunistycznym, który na wolność
jednostkową nie pozostawiał miejsca, a godność osoby ludzkiej stawiał
zawsze poniżej idei internacjonalistycznej rewolucji robotniczej, głęboko zakorzenionej w atawistycznej
nienawiści do idei chrześcijańskich.
W 2011 roku nasze działania i nasza petycja dotycząca zmiany treści napisu na pomniku Bohaterom
ZSRR spotkały się z uznaniem Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
w Warszawie oraz Wydziału Obywatelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, niestety nie miało to
przełożenia na decyzje i zachowania
członków Rady Miejskiej w Chojnicach i burmistrza Arseniusza Finstera.
Stowarzyszenie Arcana Historii
Szanowna Redakcjo!
W numerze 02/2012 „Pomeranii”
ukazał się artykuł polemiczny pana
Brunona Heringa do recenzji pana
dr Tomasza Rembalskiego książki
pt. „Heringowie”.
Pan Brunon Hering w swojej odpowiedzi na recenzję między innymi
opowiada o początkach swoich poszukiwań genealogicznych, zarzucając Pomorskiemu Towarzystwu
Genealogicznemu merkantylizm.
Oświadczamy, że Pomorskie Towarzystwo Genealogiczne działalności o takim charakterze nie prowadzi.
Z poważaniem
Prezes Zarządu
Pomorskiego Towarzystwa
Genealogicznego
Janusz Pawelczyk
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:27
polemika
O „Tekach Kociewskich”
jeszcze słów kilka
TOMASZ
ŻUROCH-PIECHOWSKI
Moja recenzja piątego numeru
„Tek Kociewskich” doczekała się odpowiedzi Michała Kargula i Krzysztofa Kordy, redaktorów tego periodyku („Pomerania”, nr 3/2011). Ponieważ część wyrażonych tam opinii
przypisuje mi poglądy, których nie
formułowałem, zmuszony jestem do
ponownego zabrania głosu.
Tytuł mojego artykułu „Teki
Kociewskie – trudna droga do ideału (po kaszubskim trupie?)” został
przez Autorów opacznie odczytany.
Na podstawie lektury dyskusji podsumowującej IV Kongres Kociewski
wysnułem wniosek, że dla wielu
dyskutantów najlepszym wytłumaczeniem kociewskich niepowodzeń
są... kaszubskie sukcesy. Nigdzie
natomiast nie wskazywałem, że za
ten stan rzeczy odpowiada redakcja
„Tek”. Zgadzam się z pozytywną
oceną współpracy Oddziału Kociewskiego ZKP w Tczewie ze środowiskami kaszubskimi. Nie sposób
jednak nie zauważyć, że w kręgach
działaczy kociewskich jest to raczej
wyjątek niż reguła. Postawę zachęcającą do konfrontacji kociewsko-kaszubskiej starałem się napiętnować,
celowo nie przytaczając nazwisk,
wierzę bowiem, że ludzie mogą się
zmieniać – i to na lepsze.
Redaktorzy „Tek” nie są pewni,
jaki ideał pisma regionalnego „się
marzy” niżej podpisanemu, dopowiem więc: powinno być to pismo
dobrze zredagowane. Zaletą „Tek”
jest to, że gromadzą artykuły ciekawe, wadą, że ich poziom jest nierówny. Mogłoby to zostać wyszlifowane
w bardziej wymagającej (od autorów) obróbce redakcyjnej.
Zarzut, że niżej podpisany „jak
najbardziej naukowo zredagowaną dyskusję chciałby sprowadzić
do formuły gazetowego wywiadu,
w którym pomija się wszystko, co
nie odpowiada redaktorowi (...)”,
jest strzałem kulą w płot. Supozycja,
że dziennikarzowi przeprowadzającemu wywiad wolno wszystko, jest
niedopuszczalna, ponieważ elementarny szacunek dla rozmówcy wyklucza możliwość manipulowania
jego wypowiedziami.
Dalej Autorzy wyrazili przypuszczenie, że Piechowski chyba nigdy
„nie spisywał i nie redagował takiej
dyskusji, bo wtedy miałby świadomość, jak wiele pracy redakcyjnej
zostało włożone, by osiągnęła ona
ostateczną postać (...)”. I ten argument nie jest do końca trafiony.
Odsyłam do: „Klio. Czasopisma Poświęconego Dziejom Powszechnym”,
nr 1 (2001), gdzie znajduje się (na
s. 214–225) dokonane przeze mnie
streszczenie spisanych z taśmy wypowiedzi kilkudziesięciu dyskutantów biorących udział w dwudniowej konferencji naukowej „Między
Wschodem a Zachodem. Z dziejów
Polski czasów nowożytnych” (pełny zapis dyskusji byłby niestrawny
dla odbiorcy tekstu). Przyjmuję do
wiadomości informację, że dyskusja
odnotowana w „Tekach” nie zosta-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 5
ła spisana z taśmy dosłownie, jednak w tym wypadku czytelnikom
wyszłyby na dobre znaczne skróty
powtarzających się wątków, o czym
już wspominałem.
Autorzy niesłusznie nazwali postulat profesjonalizacji (także finansowej) pisma postawą „pseudokapitalistyczną”, gdyż jest ona po prostu
kapitalistyczna. Pisanie to taka sama
praca jak kopanie rowów, tyle że za
pomocą innych narzędzi, i tak samo
wymaga zapłaty.
Na koniec wypada wyrazić zadowolenie, że Redaktorzy „Tek Kociewskich” obie-cali, iż dołożą wszelkich
starań, by poziom pisma był jak najwyższy. Trzymam za słowo i deklaruję wolę dalszej współpracy, ponieważ
już została ona między nami nawiązana.
5
2012-03-30 20:10:28
Òbezdrzóné
Telewizja Teletronik, Teletronikowa Klëka,
10.03.2012
Profitë z kaszëbiznë
Sztërdzescë jeden zdającëch maturã
z jãzëka kaszëbsczégò w tim rokù, to
je dëcht rekòrd, bò w zeszłim bëło jich
ledwò jednôsce. Dzysô jãzëk kaszëbsczi
przeżiwô prôwdzëwé òdrodzenié (...). Jak
przekònywô naji szkólnô kaszëbsczégò
jãzëka Jolanta Czerwińskô, ta nôùka nie
je òstatno czësto dlô satisfakcji, ale téż za
tim jidą profitë.
[JC] Młodzi mają teraz taką świadomość tej kaszubszczyzny, że ona może się
im przydać na przyszłość. I to właśnie będzie procentować w tym, że ludzie młodzi będą mówić po kaszubsku (...).
Kaszubistika na Gduńsczim Ùniwersitece, sztudia doktorancczé a téż branża
turisticznô – bò turistã przëcygô to, co
niecodzenné, a tim jãzëk kaszëbsczi na
pewno je.
Czë frantówka na Euro 2012 mdze
pòchòdzëc z Kaszëb? Mòże tak sã stac,
bò ùtwór Mareka Tetericza z ����������
Sëtna, zatitułowóny „Biel i czerwień“ zadostôł sã
do finału, jaczi òdbãdze sã pòd kùńc tegò
miesąca w Warszawie (...) a Marek chce
biôtkòwac sã do kùńca.
Sóm autór gôdô, że to je wiôldżé
wëapartnienié nalezc sã kòl taczich
mùzycznëch gwiôzd, jak Maryla Rodowicz czë Wilczi. Wastã Mareka dopingòwac bãdze rodzëna i sąsadze, np.
Môrcën Górecczi.
[MG] Myślę, że piosenka znajdzie
uznanie wśród fanów (...). Myślę, że Kaszubi będą dumni z takiego wykonawcy,
jakiego tutaj, właśnie w Sitnie mamy.
„Jak to piérwi bëło, czyli gmina
Stężyca w kolorze sepii“ – tak nazywô sã
albùm wëdóny nié tak dalek temù, przez
Andrisa Klasã z Òstrowa. Nalezc w nim
6
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 6
mòżemë stôré òdjimczi, na chtërnëch
òbôczimë, jak to toczëło sã żëcé codniowé mieszkańców gminë. Albùm baro
jinteresëje mieszkańców (...). Pòmëslënk
na wëdanié albùmù narodzył sã ju jaczis
czas temù. Pierszô czãsc òstała dobrze
òdebrónô, tak tej nalazła sã i drëgô.
[AK] Interesuje mnie taki regionalizm
geograficzny. Wcześniej pisałem też foldery. Poznawałem naszą parafię, naszą
gminę, pisząc z młodzieżą różne opracowania. Widziałem, że ludzie posiadają
i wiedzę, i mają też różne dokumenty,
zdjęcia. Ludzie umierają, stwierdziłem
więc, że warto te ślady, te dowody przelać na papier.
Ùczëté
Radio Gdańsk, Klëka, 7.03.2012
Głosëjemë
na kaszëbsczé platczi!
Czile kaszëbsczich artistów nalazło sã
w kònkùrsu Pòlsczégò Radia na folkòwy
fonogram rokù „Wirtualne Gęśle”. (...) Jaż
dwie kaszëbsczé platczi a téż jedna składanka, na jaczi nalezc jidze jeden kaszëbsczi dokôz, biôtkùją sã w tim kònkùrsu. Na
nôbarżi prestiżowô w Pòlsce nôdgroda dlô
folkòwégò fonograma rokù szansã mają
„Kaszëbë joł” Damroczi Kwidzyńsczi,
„Cassubia cantat” wëdónô bez Zôpadno-Kaszëbsczé Mùzeum w Bëtowie, a téż
platka „Folk sie gro”, na jaczi ùczëc jidze
m.jin. kaszëbsczé karno Bubliczki. (...)
Nôdgroda przëznôwónô je przez jinternautów, jaczé weleją w séce. Do wzãcô
ùdzélu w welowanim zachãcywô Jaromir
Szréder, ùdbòdôwca platczi „Cassubia
cantat”.
[JS] (...) Baro bãdzemë wdzãczny za
kòżden głos òddóny na naszą platkã. (...)
To, że òna je w tim kònkùrsu, je dlô naji
baro wôżné, bò jidze téż w swiat to, że
mómë na Kaszëbach taczé folkòwé dzejanié, mëszlã, że dosc òrginalné. (...)
Wiãcy wiadłów ò kònkùrsu nalezc jidze na starnie www.gesle.folk.pl
Radio Gdańsk, Klëka, 8.03.2012
Bãben mùszi bëc,
cobë bëło dalek czëc
Dwie trąbczi, pùzon, saksofon
a bãben, to le wëjimk jinstrumentów, jaczé ùczëc jidze, czedë graje dãtô òrkestra
z Lëpùsza. Kapelã Redota twòrzą młodi
lëdze. W założenim karna a kùpienim kaszëbsczich ruchnów pòmógł nama môlowi part
KPZ – gôdô kapelmistrz Redotë Sebastión
Narloch.
[SN] Kapela pòwsta m.jin. dzãka staranióm pani Barbarë Lemańczik, chtërna sã zwrócëła do mie, cobë stwòrzëc
w Lëpùszu taką kaszëbską kapelã, jakô
dzejała czedës, dwadzesce lat temù,
ù nas. (...)
Radio Kaszëbë, Klëka, 9.03.2012
Czekawi ôrt ùczeniô sã
„Superùczéń” – ùdba pòd taczim
zéwiszczã pòkaza sã w szkòłach gminë
Kòscérzna. Terô warô rekrutacjô bëtników, dlô chtërnëch rëchtowóné są dodôwné zajimniãca, m.jin. z anielsczégò
a matematiczi. Gmina dosta na to bez
mała milion złotëch z Europejsczégò
Spòlëznowégò Fùnduszu.
Superùczniã mòże bëc kòżdi młodi
mieszkańc gminë Kòscérzna, chtëren je
ze Zrzeszë Szkòłów w Wąglëkòjcach,
Wiôldżim Pòdlesym abò Skòrzewie.
Zajimniãca robi sã na czekawi ôrt. Westrzód metodów są rozegracje, zôbawa, kònkùrsë a doswiôdczenia, mùltimedialné zajimniãca, a do tegò kùrs
chùtczégò ùczeniô sã. Dlô nôlepszich bãdze téż Letny Jãzëkòwi Kùrs.
W szkòłach robi sã ju jinfòrmacjowé
pòtkania dlô ùczniów a starszich.
Radio Kaszëbë, Klëka, 13.03.2012
Przedkòwsczé jestkù w stolëcë
Ùczniowie z Przedkòwa
òb czas rëchtowaniô jestkù.
Ùczniowie Zrzeszë Weżigimnazjowëch Szkòłów w Przedkòwie zrëchtëją
pôłnié dlô Pierszi Damë. Dobëlë òni
w kònkùrsu pòd titlã „Zwëkòwé Wërobinë – Nowòczasnô Pòlskô Kùchniô”,
chtëren w sobòtã béł w Warszawie.
Zrëchtowóny przez nich krzanowi
sérk na karmelizowóny czwikle, pieczóné
piersë z gòłąbka z szekòladowim puree,
a lodë z gãsy wątrobë z kaszëbską malëną
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:30
z drugiej ręki
nôbarżi widzałë sã kòmisjë òb czas rozegracjów. Bëtnikama kònkùrsu bëło 10
szkòłów z 5 wòjewództwów, w tim jaż 5
z pòmòrsczégò. Òkróm Przedkòwa swòje
karna miałë téż Kłanino, Rëmiô, Serakòjce
a Stołpskò.
Jury dôwało bôczenié midze jinyma na
zwëskiwanié ze zwëkòwëch wërobinów w tradicjowi kùchnië, szmakã a ùdbã. Kònkùrencjô
bëła wiôlgô, równak naji ùczniowie bëlë
nôlepszi – gôdô Kazmiérz Klas, direktór
Zrzeszë Weżigimnazjowëch Szkòłów
w Przedkòwie. (...) Dobëwcowie – to
je Agata Kaszëba a Grzegórz Miotk –
zrëchtëją terô pôłnié w Prezydencczim
Pałacu dlô Pierszi Damë a ji gòscy. Co
wicy, dobëwcowie pierszich trzech
môlów przez miesąc bãdą na szpecjalnych warkòwniach z méstrama kùchnie.
Kònkùrs „Zwëkòwé Wërobinë – Nowòczasnô Pòlskô Kùchniô” robi Europejsczi
Fùndusz Rozwiju Pòlsczi Wsë, a téż Slow
Food Pòlskô.
Radio Kaszëbë, Klëka, 14.03.2012
w Kartuzach. Sklep bùdinkù terô baro
są zmienił. W zalach pòd zemią pòwsta
klubòkawiarniô.
Ùprawianié kòształo milion 100 tësący złotëch. Dëtczi bëłë z bùdżetów gminë
Kartuzë, kartësczégò krézu, Europejsczi
Ùnie, a téż z kreditu, chtëren wzãła parafia Wniebòwzãcô Nôswiãtszi Mariji
Pannë w Kartuzach. Są ju wszëtczé rozsądzënczi, jeżlë jidze ò ùżiwanié môla. Kòntrola
téż przeszła pòzitiwno. W niedłudżim czasu
ògłoszony mdze kònkùrs na firmã, chtërna
bãdze prowadzëc klubòkawiarniã, bò parafiô, a téż stowôra nie mògą dzejac na taczi ôrt
– gôdô Zygmùnt Kąkól, przédnik Stowôrë
Kartëskô Kòlegiata, chtërna razã z parafią zajimała sã ùprawianim Refektarza.
[ZK] Chcemë, cobë béł to môl zéńdzeniów
(...). Kawiarniã më zrobilë przede wszëtczim dlô letników, chtërny chcą òbzerac
Kòlegiatã. Terô bãdą mòglë dłëżi zatrzëmac
sã na môlu, wëpic kawã czë kùpic pamiątczi.
Radio Kaszëbë, Klëka, 15.03.2012
Kôwka
w klôsztornym sklepie
Mdze artisticznô
kaszëbskô szkòła
Pò kòl 3 latach skùńczëło sã ùprawianié pòdzemiów stôrégò refektarza
Je ùdba, cobë w Strzépczu, w gminie
Lëniô, bëła Kaszëbskô Plasticznô Szkòła.
Tak ùdbëlë so nôleżnicë Akademie Głodnica, chtërna wicy jak 20 lat temù jakno
pierszô założëła szkòłã z kaszëbsczim
jãzëkã.
Dzysô Akademiô prowadzy ju trzë
spòdlëczné szkòłë w gminach Lëniô
a Kartuzë, w chtërnëch dzecë ùczą sã
rodny mòwë.
Nową ùdbą stowôrë je zrobienié
Kaszëbsczégò Gimnazjum a Plasticznégò Liceum w likwidowónym Kaszëbsczim Liceum w Strzépczu. Równak
mòże sã to nie zdarzëc, bò Przédnictwò
Krézu w Wejrowie, chtërno zajimô sã
bùdinkã, chce zrobic tam szkòłã dlô
niefùlsprawnëch dzecy.
Nimò to Akademiô Głodnica bãdze registrowac szkòłã, chce téż zrobic nabiér do
artistnëch klasów, a na kùńcu mdze szëkac
jinégò bùdinkù, w chtërnym nôùkã mògłabë
sã zacząc – gôdô Witold Bòbrowsczi,
chtëren ùdbôł zrobic szkòłã. (...).
Jeżlë ùdô sã to zrobic, a registracjô szkòłë w Minysterstwie Kùlturë
a Nôrodny Spôdkòwiznë pùdze dobrze, tej ùczenié w Kaszëbsczi Plasticzny Szkòle mòże zacząc sã ju latos,
w séwnikù. W przińdnoce zrobią téż
w tim môlu internat dlô młodzëznë
z Kaszëb.
Z dwutygodnika Kaszëbë
Noc w mieścinie
(z rubryki Od Bałtyku po Tucholskie
Bory)
Kościerzyna. Reporter postanowił
sprawdzić, czym żyło miasto w nocy
z 17 na 18 sierpnia. Okazało się, że na
ulicach zauważył zaledwie trzech
pijaków, z których jeden kilkakrotnie zapędzał się ulicą Gdańską do
poczty i z powrotem, jak gdyby
zdenerwowany swoim stanem. W budynku nr 2 na placu 1 Maja
odbywało się prawdopodobnie wesele, a na ulicy Bieruta nr 6,
na pierwszym piętrze, o północy piała
jakaś madonna przy akompaniamencie podochoconych głosów. Poza tym
spotkano 1 patrol milicyjny, który systematycznie przemierzał ulice tuż pod
nosem reportera, 2 stróżów nocnych
i 46 kotów. W Parku Miejskim nie spotkano żadnej parki, tylko o godz. 23.24
na ławeczce na rynku dwoje zakochanych przytulało się do siebie. Życia
nocnego w Kościerzynie nie ma.
(gol.)
„Kaszëbë”, 1958, nr 17, s. 7
„Kaszubski express”
(z rubryki Dlaczego?)
Pszczółki. „Express kaszubski”
to dziwaczny pociąg kursujący na
trasie Pszczółki – Kościerzyna. Pół
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 7
biedy, że dziwaczny, gorzej, że pociąg ten od wielu lat liczy sobie zaledwie kilka (obecnie 4–5) wagonów,
na domiar złego – częściowo towarowych. Gdy na stację w Pszczółkach przybywa pociąg z Gdańska,
można zobaczyć masowe biegi
z przeszkodami (przez tory). Ludzie
na wyścigi pędzą do czekającego,
ale niestety już zazwyczaj pełnego
„expressu kaszubskiego”. Wreszcie
„express” rusza. W niewygodnych
wagonach (towarowych) ludzie tłoczą się jak śledzie w beczce.
Czy DOKP ma naprawdę aż tak
wielkie trudności ze zwiększeniem
liczby wagonów na niektórych
przeciążonych liniach kolejowych?
A.W.
„Kaszëbë, 1958, nr 18, s. 9
7
2012-03-30 20:10:31
miesącowô téma
Kaszëbsczé akwarele
To ksążka, jaczi w naszi pismieniznie donëchczas nie bëło. Żëwé swiôdectwò zajinteresowaniô swiatã i jegò problemama napisóné przez
Kaszëbã z Rólbika. Wëdarzenia z 11 séwnika
2001 rokù w Americe i sparłãczoné z tim mëslë
autora wcygają czëtińców do lekturë, ale téż jintelektualnëch miónków z samim sobą.
8 strëmiannika tr. do Kaszëbsczi
Tawernë Mestwin przëszło wiele
lëdzy, chtërny chcelë ùczestnic i ùzdrzec nôwiãkszégò z najich terôczasnëch piesniodzejów, znónégò
gazétnika i kaszëbsczégò dzejarza,
wastã Stanisława Pestkã. Swòje lëteracczé dokazë pùblikùje òn jakno
Jón Zbrzëca. I pòd tim mionã wëdôł
ksążkã, tim razã napisóną prozą.
Nowi dokôz Zbrzëcë mô titel W stolëcë chmùrników i jak gôdôł prof. Cezari Òbracht-Prondzyńsczi, chtëren
na pòczątkù zéńdzeniô wëgłosył
chwôlącą mòwã (jaką cytëjemë niżi),
8
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 8
je czims, czegò jesz nie bëło w kaszëbsczi lëtëraturze: zbiérã cywilizacyjnëch
esejów, pòzwónëch przez ùsôdzcã
„akwarelama”. W ksążce nalazło sã
jich kòl sztërdzescë. Ò czim òne są,
mòże pòkazac chòcbë czile titlów:
„Akwarela sacrum i profanum”, „Akwarela indiańsczi teskniącczi”, „Akwarela
11 séwnika”, „Akwarela wòjnowi
Nômianë: Islam i Zôchód” czë „Akwarela strzasnieniô cywilizacjów”.
Wedle prowadzącégò zéńdzenié prof. Józefa Bòrzëszkòwsczégò
promòwónô ksążka Zbrzëcë, to zjiscenié snieniów Jana Karnowsczégò
i m.jin. dlôte je baro dobrze, że ùkôza
sã prawie w Rokù Młodokaszëbów.
Lëdze zebróny w tawernie mielë
téż spòsobnosc òszmakaniô snôżotë
Zbrzëcowëch esejów, jeden z nich
przeczëta Kasza Główczewskô.
Pòtemù do głosu doszła redaktorka
ksążczi Bòżena Ùgòwskô.
I kù reszce wasta Stanisłôw Pestka pòdzelëł sã z nama czile mëslama
ò zamkłoscë i jãzëkù swòji ksążczi.
Gôdôł téż ò swiece, w jaczim żëjemë,
ò naszi cywilizacje. Wszëtczim bëło
żôl, czedë òprzestôł gadac...
Redakcjô
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:32
miesącowô téma
Mòwa prof. Cezarégò ÒbrachtProndzyńsczégò wëgłoszonô òb
czas promòcji ksążczi „W stolëcë
chmùrników“
Prezentëjemë nônowszą ksążkã
Stanisława Pestczi. Zacznã òd samégò
autora, bò żebë òtaksowac i achtnąc
ten dokôz i jegò nadzwëkòwi môl
w kaszëbsczi lëteraturze, je mùsz dac
bôczenié na pòstacjã autora.
Stanisłôw Pestka ùrodzył sã
8 łżëkwiata 1929 rokù we wsë Rólbik
w chònicczim krézu, dze jegò òjc béł
szkólnym. Te „wiejskò-jinteligencczé
kòrzenie” w tim kònkretnym placu
mają stolemny znaczënk nié le dlô
żëcowi drodżi, ale i dlô wrazlëwòtë,
wëòbrazni, jãzëka, pòstawów Jana
Zbrzëcë. Dalszô nôùka to Kòscérzna
i pòlonisticzné sztudia w Pòznaniu,
a pózni robòta w rozmajitëch môlach
na Pòmòrzim: w Lidzbarkù Warmińsczim i Słôwnie, w Gduńskù
(„Kaszëbë”, „Litery”, „Czas”, „Pomerania”), Bëdgòszczë, Szczecënie…
Ta znajemnota Pòmòrzô z autopsji i z rozmajitégò czasu je baro
wôżnô dlô òbzéraniô kaszëbsczich
a pòmòrsczich sprôw i dlô ùtwórstwa
– pùblicystnégò, kriticzno-lëteracczégò, lëteracczégò. I dlô spòlëznowégò dzejaniô, w chtërnym nalazło sã dwakrotné przédnikòwanié
KPZ.
Bëłobë równak felą mëslec, że
skùtkã tak mòcnégò zakòrzenieniô,
nawetka ùtarkniãcô w kaszëbskòpòmòrsczich sprawach bëło ògreńczenié S. Pestczi w jegò jintelektualnëch szëkbach, rozmëszlaniach…
Ksążka, jaką prawie promùjemë, je
tegò nôlepszim przikładã.
Mògã rzeknąc, że tã ksążkã jesmë znelë. Z wczasni pisónëch lëstów z Americzi, z wielnëch gôdków,
òpòwiesców, wspòminków. Z kòżdim pòstãpnym, mni abò barżi leżnoscowim pòtkanim, jesmë dostôwelë
wicy chãcë, lësztu i nôdzeji, że òna
pòwstónie. I hewò je…
Czej zdrzimë na niã fòrmalno, to
skłôdô sã òna z 4 dzélów, z chtërnëch
nôbarżi rëmny je pierszi – złożëłë sã
na niegò 24 „akwarele” (a wespół
je tëch „òbrôzków” 38). Mëszlã, że
pòzwanié jich akwarelama to célowé
stilisticzno-kònstrukcyjné dzejanié.
Autór jakbë chcôł nama rzeknąc z jedny stronë, że to prawie òbrôzczi…
A z drëdżi, że to òbrôzczi tipòwé
dlô techniczi akwareli: letczé, jakbë
rozwòdnioné, niewiôldżé, bez nacéchòwónëch òstro kònturów, stosëjącé
barżi farwną plamã niżle sztriszkã,
w chtërny jedna farwa delikatno
przechòdzy w drëgą… Czë kòżdi tak
to òdbierze? Czë w kòżdim placu?
Ale rzeknąc, kùli je tëch „òbrôzków”, to jesz nick nie rzeknąc. Chcemë zacząc òd tegò, że to robòta z jedny
stronë baro rzesznô, skòncentrowónô
na témie: Amerika òb czas przełómaniô, dotkniãtô céchã wëdarzeniô,
jaczim béł atak z 11 séwnika 2001
rokù. Czej to czëtómë, wiémë ju, co
sã dzejało pózni. I… jak to ju dôwnô
historiô. A tec tak wcyg blëskô, tak
wcyg wrôcającô, chòcle przez wëdarzenia, chtërne ùrëszniła. Z drëdżi
stronë prawie na skùtk tegò distansu je to dokôz pòdjimający szerszą
refleksjã, ju nié tak gòrącą, nié tak
emòcjonalno pòbùdzoną. Chòc przecã
tëch sztërków emòcjonalnégò przeżëcô je tu tak wiele! Są stronë trudné,
pòrësziwającé, wzrëszającé… Dało sã
to autorowi ùdostac téż przez apartné
kònstrukcyjno-stilisticzné dzejanié. Je
to wej dokôz baro rozmajiti, stilisticzno złożony, kùńsztowno zbùdowóny.
Je tu wszëtkò w pasowny propòrcji:
dniownik z rézë, wspòminczi z retrospektiwnym distansã, elementë repòrtażu, historiczné céchùnczi. Przede
wszëtczim je to esej: filozoficzny, esteticzny, môlama pòlitologiczny, czë
nawetka cywilizacyjny. Esej, z chtërnym donëchczas w kaszëbsczi lëteraturze jesmë ni mielë do ùczinkù.
Esej, jaczi przëbôcziwô dobëca
pòlsczégò eseju, tegò spòd znakù
„niespiesznego przechodnia”, to je
Jerzégò Stempòwsczégò. Czedë jem
to czëtôł (i òbzérôł òdjimczi), przedstôwiôł jem so prawie wastã Stanisława jakò taczégò niepòspiéwnégò
piechtnégò, chtëren wiele widzôł,
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 9
wiele przeżił, a jesz wicy przemëslôł.
I terô przëzérô sã temù dzywnémù
a nadzwëkòwémù môlowi: Americe
i ji drżéniowi, to je Nowémù Jorkòwi.
Takô prawie fòrmùła pòzwòliwô
bëc autorowi përznã „zataconym”. To nie je tekst, w chtërnym
autór je na pierszim planie, w chtërnym je skòncentrowóny na sobie, na swòjich przeżëcach. Z tegò
pòzdrzatkù je to tekst baro…nienowòczasny. Baro daleczi òd tegò,
co panëje w òbgôdkach dzysdniowi
kùlturë, dze prawie pòkazywanié
sebie bùten, wëcyganié swòjégò
bëna, przeżëców je nôwôżniészé. Nas to nie dzywùje, bò wiémë,
że wasta Stanisłôw, chòc pòéta, nijak
nie je przez to egòcentriczny. A ju do
czësta nie je człowiekã, co dzeli sã
w prozatorsczich fòrmach swòjima
„emòcjonalnyma wątpiama”. Mómë
tu tej wiele òsobistëch przemësleniów, wspòminków, nawetka tam-sam wzrëszeniów, ale je to wszëtkò
baro wstrzëmòwné, niejinwazyjné
i nie òbcãżiwô czëtińca. Wasta Stanisłôw barżi gôdô: nie przeżiwôjta tegò
ze mną, le pòmëslita, pògadôjta ze
mną, chcemë sã docëgac – co z tegò
wszëtczégò wënikô!?
Dlôte tak wiele tu ò lëdzach, wëdarzeniach, môlach, dejach… Równoczasno nalézemë nawleczenié do ti
pierwòszny fòrmë w kaszëbsczi lëteraturze – do dialogù. Ale… jak to daleczé òd dialogów, chtërne prowadzył
Cenôwòwsczi Kaszëba z Pòlôchã. Tu
są dialodżi, czãsto rozbùdowóné, midzë dwùma Kaszëbama – jednym,
chtëren jakò pòchwôtny, ale niepòspiéwny òbzérôcz przëbéł za Wiôlgą Wòdã prawie krótkò przed wëdarzenim przełómòwim w dzejach
Americzi (i swiata), a z drëdżi stronë
– drëchã z dôwnëch lat redakcyjny
wespółrobòtë w „Kaszëbach”, to je
Strumianã. Te dialodżi, jich rówizna,
jakòsc argùmentacji, témë są znanką
tegò, jaczi jintelektualny rozwij mają
za sobą Kaszëbi. Z drëdżi równak
stronë rozëmnota, wstrzëmòwnota,
kònkretnosc są tim, co nawlékô do
bòhatéra Cenôwë. Në i są te dialodżi
9
2012-03-30 20:10:33
miesącowô téma
Stanisłôw Pestka òb czas promòcji w Mestwinie. Òdj. D.M.
nawleczenim do anticzny tradicji, dze
prawie w dialogù rozsądzywało sã
ò fùndamentalnëch problemach.
I jesz jedno – S. Pestka w ti ksążce ni mô zabëté, że nôwôżniészim
jegò pòwòłanim je pòézjô. Je wej
w tim dokazu pòézji wiele. Òsoblëwie
pòrësziwającëch tłómaczeniów,
pòéticczich wëpòwiesców zwëczajnëch lëdzy dotkniãtëch doswiôdczenim 11 séwnika. To jedne z nôbarżi
òstôwającëch w sercu dzélów ksążczi.
W tim môlu mùsz je pòdczorchnąc
stolemną lëteracką i jintelektualną kùlturã autora! Donëchczas nalôżało to wëraz òsoblëwie w pòéticczim ùtwórstwie, w pisónëch
dôwni lëteracczich céchùnkach,
téż w pùblicystice. Ale colemało
òdnôszało sã to do problematiczi najégò kaszëbskò-pòmòrsczégò òkrãżô,
tej-sej téż sprôw Pòlsczi, pòlskòniemiecczich òdnieseniów. A terô –
mógłbë jem rzeknąc: KÙ RESZCE! To,
co òd lat towarzëło nama przë wielnëch zéńdzeniach i òbgôdkach: żëwé
swiôdectwò zajinteresowaniô swiatã,
jegò problemama, dzysdniowòscą
w całim ji cywilizacyjnym,
kùlturowim, pòliticznym, dejowim,
religijnym zapëzglenim. Nie bëło taczi témë, jakô nie wëwòłałabë jaczis
czekawi refleksji wastë Stanisława!
Je widzec, że mësla krążi pò nôbarżi
10
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 10
rozmajitëch òbéńdach, że czekawòsc
prowadzy gò na mëslowé pòkùszenié,
że wcyg i wcyg wôrt mëslec, damic,
pëtac i słëchac. A tuwò je wasta Stanisłôw nadzwëkòwò spòsobny!
I w ksążce w pôrã môlach téż to nalézëmë: nadstôwiô ùcha!
Nôbarżi przemôwiô do mie òbrôz
wastë Stanisława, czedë wchôdô do
wiôldżi ksãgarni Barnesa & Nobla
i sznëkrëje westrzód pòlëców, bierzącë do rãczi to, co gò prawie zaczekawi. Przësôdô, przezérô, czëtô, pòpijô
kôwkã… I nadsłëchiwô – szkòda, że
w plejadze tak wiele jãzëków swiata
nie bëło mù dóné ùczëc w tim môlu
„mòwë Kòwalsczich”.
A mùsz je scwierdzëc, że autór
szukô za rozmajitima pòlsczima (i kaszëbsczima) szlachama. Ale bënômni nié dlôte, żebë pòdskacëc swòjã
nôrodną bùchã. Czësto jinak – wërobioné na gruńce kaszëbskò-pòmòrsczi
pùblicysticzi kriticzné czëcé i tuwò je
bezzmiłkòwé! Jak wiele tu baro trôfionëch (i môlama smùtnëch) òbzérków,
analizów i òbgôdków pòswiãconëch
Pòlôchóm w USA. Dze sedzy zdrzódło naji słabòscë – nad tim rozmiszlają prowadzącë ze sobą dialodżi
dwaji Kaszëbi, z chtërnëch jeden òd
lat zajimô sã pòmôganim pòlsczim
szkòłóm w całëch Stanach, a tej mô
wiele bezpòstrzédnëch dónëch ò tim,
jak wëzdrzi stojizna. Drëdżi rozmieje stôwiac pasowné pitania: skòrno
ni ma bùtnowëch ògreńczeniów,
to czemù më sami nie rozmiejemë
wëzwëskac szansów, jak to robią jiny?
Jaczi to znanczi naszi mentalnoscë,
chtërne nalôżają czasã jaż karikaturalny wëraz w warënkach emigracji, są
przëczëną tegò, że nie jesmë w sztãdze
zbùdowac òkrãżô (spòlëznowégò,
pòliticznégò, biznesowégò), jaczé bëłobë òdbicym najich demògraficznëch
mòżlëwòtów. To jedne z nôczekawszich dzélów ksążczi, z chtërnëch
wniosczi wëchôdają bùten za pòlskòamerikańsczé òdniesenia.
To gwës ksążka czësto apartnô, nadzwëkòwô w naji lëteraturze.
Mòżna rzeknąc: Kaszëba za Wiôlgą
Wòdą. Ale to nie je „Kùlombòszów
Krësztof, co òdkrił Hamerikã”. To
czekawi swiata, wrazlëwi i mëslący
jintelektualista zagłãbiony w centrum swiata, chòc pamiãtô ò swòjich
kòrzeniach, spôdkòwiznie i doswiôdczenim. Przëzérajacy sã Americe
żëwò, ale i rozwôżno. Òdczëtëjący
bùchã Americzi, ale i zdrzący na niã
kriticzno, z distansã. Widzący wiôldżé patrioticzné pòrëszenié, ale pamiãtający ò cemniészich stronach
historii (i dzysdniowòscë) Americzi.
Rozmiejący téż jic na miónczi z ji mitama, wskôzywający na jich fùnkcje
(i lëteracczé ruchna). Dlôte téż robi
analizã chòcle mitów sparłãczonëch
z Dzëczim Zôpadã, pòczëcym cywilizacyjny misji i żëcym kòlonistów,
z American Dream, rolą pòspólnotë,
a téż znaczënkã wòlnotë pòjedinczégò
człowieka. Pòdjimô refleksjã nad
mentalnoscą Amerikónów, z jich
apartną religijnoscą i wëmieszanim
kùpiecczégò etosu ë terôczasnégò
kònsumpcjonizmù. Baro czekawò rozwijô téż chiliasticzną mëslã i òpisywô
katastroficzné zgrôwë. Przedstôwiô
szëkanié nowëch pòdskaceniów
w rësznoce New Age, ale téż pòdjimô
wëchôdającą za czësto amerikańską
mëslã refleksjã nad Jislamã i jegò rolą
w terôczasnym swiece. Widzy téż
zachòdzące pòzmianë w òbëczajnoce
i dzysdniowi kùlturze (chcôłbë jem
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:34
miesącowô téma
ùzdrzec wastã Stanisława, jak przëzérô sã… paradze gejów i lesbijków;
jegò òpisënk je baro czekawi, a przë
tim felëje w nim tóniégò mòralizowaniô, chòc równoczasno z letką
jironią pòkazywô smiésznosc niejednëch zachòwaniów).
I jesz jedno – jem pòdczorchnął, że
w ksążce ti widzec wiôlgą lëteracką
i jintelektualną kùlturã. Chcã jesz dodac: to je baro erudicyjnô rzecz! Kùli
tu sã przewijô i jaczich pòstacjów:
Branko Cirlič, Seymour Lipset, Octavio Paz, Josif Brodski, Whalt Whitman, Dżalal ad-Din ar-Rumi, Roberto
Salvadori, John Dewey, Jerzy Lechoń,
Italo Calvino, Thomas Jefferson, Thomas Merton, Erazm z Rotterdamù,
Benjamin Barber, Nikołaj Bierdiajew,
Włodzimierz Sołowiow, Jean Baudrillard, Claude Levi-Strauss, Alexis
de Tocqueville, Franz Fanon, Feliks
Gross, Oskar Halecki, John Stuart
Mill… A jak wiele tu òdwòłaniów
do lëteraturë, mitologii, historii, architekturë, filozofii. To z gwësnotą
nie je rzecz, jaką sã dô przeczëtac
w gòdzënã. Òna brëkùje starë i robòtë.
Do dialogòwaniô z autorã mùsz
je miec znajemnotã swiata deji, mitów, religii i wiôldżich debatów slédnëch lat, chòcle kòncepcji Samuela
Huntingtona „zderzeniô cywilizacji” czë wiôldżi debatë, jaką wëwòła
jegò pózniészô ksążka Who Are We?
(Kim jesmë?), chtërna je m.jin. kritiką pòliticzi wielekùlturowòscë zjiscywóny w USA). Òkróm te debatë
ò midzëreligijnym dialogù i procesach sekùlarizacji, a téż ò rolë religii
w terôczasnym swiece, òsoblëwie na
przikładze jislamù.
To z całą gwësnotą jedna z nôczekawszich ksążków, chtërne w òstatnëch latach ùkôzałë sã ò USA w Pòlsce,
a bëło jich przecã wiele. Mòżemë bëc
bùszny, że taczi dokôz pòwstôł. Żebë
sã leno na bùsznoce nie skùńczëło
– chcemë czëtac i wzyc sã do robòtë,
żebë towarzëc wasce Stanisławòwi
w jintelektualnëch wanogach – za
òceanã i tu na Kaszëbach a Pòmòrzu.
Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi
Òdemkłé Chmùrniczi
Wiãcy pół stalata Jón Zbrzëca ùsôdzô wersë w rodny mòwie.
W stolëcë chmùrników je òsoblëwim pòdrachòwanim jegò lëteracczi kaszëbiznë.
P I OT E R DZ E K A N O W S C Z I
Wasta Stanisłôw pisze pò kaszëbskù òd 1958 rokù. Òd negò czasu jãzëk jegò dokôzów zmieniwôł
sã, zbògacywôł (wôrt przeczëtac
pòdrachòwanié prof. Jerzégò Trédra*).
Z zaczątkù barżi pòd cëskã ùtwórstwa
Jana Kôrnowsczégò i jegò rodny pôłniowi gôdczi, pózni corôzka barżi
czerpôł ze słowiznë Zrzeszéńców, òsoblëwie Jana Trepczika. Jakno ùtwórca
wrażlëwi na słowa, sóm téż doszmërgnął do kaszëbsczégò słowôrza niejedną nowiznã, niejedno z jinszich
jãzëków skaszëbił. To baro òdemkłé
rëchtowanié lëteracczi kaszëbiznë.
Zdrzódłã bëła tradicyjnô rodnô
mòwa, kò téż tradicjô kaszëbsczi
lëteraturë, a to wszëtkò mòdernioné
swòjima nowiznama. W Chmùrnikach
Jón Zbrzëca dali jidze tą stegną. Do
swòjégò jãzëka dokłôdô téż kąsynk
z Kaszëbsczégò słowôrza normatiwnégò
Eugeniusza Gòłąbka.
To, że wasta Stanisłôw na mòc
nie trzimô sã niżódnégò zdrojù, sprôwiô, że jegò słowizna skrzi sã bògato,
farwno, rozmajito. Ta storakòsc
nie òsta przërëchtowónô sama dlô
se, jałowò. Kò temë, za jaczé bierze
sã Jón Zbrzëca, òd lëtczich nie są.
Z ti leżnoscë pòtrzébuje co wiãcy jak
le do òpisaniô prosti codniowiznë.
W naddôwkù autor Chmùrników
mô starã nié leno ò to co, ale téż, jak
rzecze. Chto jak chto, ale prawie Òn
rozmieje, że dobri tekst brëkùjë dobri
sztilisticzi, dżibkòscë, bògatosłowiô.
Temù, czej czëtómë jegò wersë,
nie robi sã nama mgło, nie jesmë
jich nabledniony. Në, je w tim téż
zawdzãka Zbrzëcë pòétë, chtëren
w chmùrnikòwëch akwarelach prôw-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 11
dac òddôł pióro Zbrzëcë esejisce, tec
nié do czësta. Wedle tegò co sztócëk mòżemë òddichnąc òd cãżczi
temë, abò lepi jã zmądrzëc. Òkróm
pòrozszmërgónëch pò całim dokôzu
wiérztów autor bédëje nama téż dosc
tëli sztëczków pòéticczi prozë.
W Chmùrnikach autor zrobił cos
jesz. Dlô rodny mòwë ùdbôł gôrsc
amerikańsczich nowiznów, jak
tatkòwie abò òjcowie załóżcowie
Americzi, chmùrnik, éra pòstnowòczasnô, zlepiszcze indiańsczich
plemionów, złotorodné Eldorado. Mòżemë rzec, że to taczi fest
pòstawienié lëteracczi rodnomòwny
stopë na amerikańsczi zemi. Jem
téż cekawi, czë chto z piszącëch
wëzwëskô te wëstwòrzenia. Leżnoscë pewno sã nalézą, doch Kaszëbi za
wiôlgą wòdą corôz czãscy pòzérają na
zaòstałëch w stôrim kraju półbracynów, rachùjącë na òdwdzãkã. A jakno
nôwiãkszô kaszëbskô diaspòra mòże
sã dożdają wiãkszégò zajinteresowaniô naszich lëteratów a gazétników.
Na kùńc równak barżi cekawim
jawi sã òdpòwiesc na pitanié: czë
„òdemkłé” Zbrzëcowé mòdło lëteracczi kaszëbiznë, farwnota jãzëka
i stara ò jegò wësoką rówiznã mògą
sã ùwidzec, bëc przëcygającé dlô
młodszich pòétów, prozaików, gazétników? Wedle mie nié leno to, òne są
nama baro brëkòwné.
*Jãzëk ùtwórstwa Jana Zbrzëcë béł ju
temą pôrã dokôzów. Ze slédnëch wôrt
przeczëtac prof. Jerzégò Trédra „Kaszubszczyzna Jana Zbrzycy” i prof. Jowitë
Kãcyńsczi „Słowotwórcze bogactwo języka Jana Zbrzycy” (w: Z zaborskiego matecznika. O Stanisławie Pestce – Janie Zbrzycy,
Instytut Kaszubski, Gdańsk 2008).
11
2012-03-30 20:10:35
Rok Młodokaszubów
Młodokaszubi z Zaborów, Gochów
i ziemi bytowskiej
Z ruchem młodokaszubskim byli związani miłośnicy Kaszub wywodzący się z różnych stron
tego regionu. Z Zaborów pochodził Jan Karnowski, ale warto przypomnieć także innych
zaborskich Młodokaszubów, z samych Brus wywodzi się ich aż czterech. Warto również
pamiętać, że prezesem Towarzystwa Młodokaszubów był Ignacy Cyra z ziemi bytowskiej,
a na Gochach pracowali należący do tej organizacji księża.
K RZ YS Z TO F KO R DA
Od koła studenckiego
do Młodokaszubów
Jednym z etapów, które doprowadziły do powstania ruchu młodokaszubskiego, była działalność koła
kaszubologów. To koło studenckie
założone w pelplińskim seminarium
wywarło duży wpływ na postrzeganie kaszubszczyzny. Powstało w 1908
roku, kiedy do Pelplina trafił kleryk
Jan Karnowski, urodzony w Czarnowie niedaleko Brus. W pracy koła
uczestniczyli przede wszystkim studenci z Kaszub. Kilku z nich pochodziło z Zaborów, z parafii bruskiej.
Widać w tym wpływ Jana Karnowskiego, koledzy studenci znali się
z pewnością od lat i postanowili razem pogłębiać zamiłowanie do rodzinnych stron. Z koła kaszubologów wywodziło się wielu przyszłych
Młodokaszubów.
Karnowski zachwycił się kaszubszczyzną podczas studiów
w Pelplinie. W swoich wspomnieniach pisał: „kaszubszczyzna, dotychczas tak poniżana i wzgardzona,
ukazała mi się we wspaniałym świetle dziejowym, jako samodzielna gałąź języków słowiańskich, samoistny
twór i wykładnik duszy kaszubskiej.
Chodziłem przez pewien czas jak we
śnie; nie mogłem się z jednej strony
pozbyć marzeń o minionej wspaniałości pomorskiej, a z drugiej strony
12
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 12
nasuwały mi się dręczące pytania:
jakie konsekwencje z tego faktu odrębności kaszubszczyzny, ustalonej
przez Ramułta w tak przekonywający – jak mi się wtenczas wydawało
– sposób, należy w obecnej dobie wysnuć, a w szczególności – jak ten fakt
pogodzić czy uzgodnić z nowoczesną kulturą polską, którą oddychamy. Muszę wyznać, że problematu
tego od razu rozwiązać nie mogłem
i długo nad nim się głowiłem, aż doszedłem do kompromisowego rozwiązania (…)”.
Kaszubolodzy wygłaszali podczas spotkań referaty i dyskutowali
nad nimi. Jak wskazał Andrzej Bukowski w Regionalizmie kaszubskim,
Karnowski podczas jednego z takich
odczytów stwierdzał, że Polska ma
„wielkie i niezaprzeczone prawa do
Kaszub”, że „negacja tych praw i zerwanie tej spójni politycznej byłoby
zgubą dla Kaszub. Prawa te polegają na tym, że prawo dynastyczne
przeszło legalnie na królów polskich,
2. lud Kaszubski był przez 600 lat
realnie i idealnie związany z Polską,
3. z Polski przyszło chrześcijaństwo
i kultura na Pomorze i Kaszuby,
4. z Polski przyszło prawo i ustawy
handlowe, 5. z Polski przyszedł język piśmienny literacki polski, który
dzisiaj panuje w kościele”. „Kultura
polska – konkludował – powinna
więc zwyciężyć na Kaszubach. Ale
zwyciężyć może tylko wtenczas, jeśli
oprze się na pierwiastkach iście ka-
Jan Karnowski.
Zbiory Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk,
sygn. AL III 46
szubskich, nawiąże do starych tradycji historycznych i nasilać się będzie
kaszubskim duchem”. Młodokaszubi podzielali te poglądy i postanowili
wprowadzać pierwiastki szczepowe
kaszubskie do kultury ogólnopolskiej
pod hasłem „Co kaszubskie, to polskie”.
Prezes z Bytowa
Zdaniem Andrzeja Bukowskiego
to dzięki kaszubologom „klerycy,
w przyszłości księża, zaznajomiwszy się w seminarium ze sprawą kaszubską, stanowili, nie jak za czasów
Cenowy, główne źródło oporu, lecz
przygotowany zastęp odbiorców
»Gryfa« i głoszonych w nim idei,
kilku zaś z nich weszło do szeregu
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:35
Rok Młodokaszubów
czynnych jego współpracowników”.
Okazało się, że rzeczywiście księża
z koła kaszubologów byli dobrymi
ambasadorami kaszubszczyzny i animatorami kultury w swoich parafiach. Duchowni stanowili przed stu
laty znaczną część inteligencji. Mieli
oczywiście duży wpływ na kształtowanie opinii społecznej w postrzeganiu kaszubszczyzny. Nie powinno
więc dziwić, że w takich okolicznościach na czele Towarzystwa Młodokaszubów stanął Ignacy Cyra, ksiądz
wywodzący się z ziemi bytowskiej.
Ignacy Cyra (1856–1914) urodził
się w Rabacinie niedaleko Bytowa.
Uczęszczał do gimnazjum chojnickiego i w nim w 1879 roku zdał egzamin
dojrzałości. Studiował teologię na
Uniwersytecie Wrocławskim. Należał do Towarzystwa Górnośląskiego.
Studia kontynuował w Würzburgu
i tam otrzymał święcenia kapłańskie
w 1883 roku. Był wikarym w Drzycimiu, Komórsku, Konarzynach, Śliwicach, Wejherowie, administrował
parafią Jastarnia. Od 31 marca 1891
roku był proboszczem w Drzycimiu.
Angażował się w działalność organizacji polskich. Był uczestnikiem
ogólnozaborowego ruchu polskiego,
widział potrzebę „odrodzenia narodowego swych ziomków na bazie
rozwoju rodzimej kultury kaszubskiej”, dlatego poparł Majkowskiego
i zgodził się zostać prezesem Młodokaszubów. Niestety dwa lata później
zmarł na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym.
Zostawili ślad na Gochach
Istotną rolę w ruchu młodokaszubskim odgrywał ksiądz Wacław Wojciechowski (1885–1937). Przyszedł na
świat w Chełmnie. Po maturze studiował w Pelplinie oraz przez rok na
Uniwersytecie Jagiellońskim (literaturę polską). W seminarium związał się
z kołem kaszubologów, w którym był
bardzo aktywny. Brał udział w zjeździe Młodokaszubów w Gdańsku
w 1912 roku, a wcześniej w spotkaniach w Sopocie w 1909 roku i Kościerzynie w 1910 roku. Przez pewien czas
pełnił obowiązki sekretarza redakcji
„Gryfa”. Na zjeździe w Gdańsku
wygłosił referat „O dotychczasowej
pracy Młodokaszubów”. Wszedł do
zarządu Towarzystwa Muzeum Kaszubsko-Pomorskiego, które powstało w 1913 roku w Sopocie. Z Gochami związała go praca duszpasterska.
Przez pewien czas był bowiem wikarym w Borzyszkowach. Wówczas
był tam proboszczem inny Młodokaszuba, ksiądz Albin Kroplewski.
Wojciechowski pracował także w kilku innych parafiach na Kaszubach,
m.in. w Wielu i w Dziemianach. Upowszechniał literaturę kaszubską, m.in.
opracował na scenę utwór Majkowskiego „Jak w Kòscérznie kòscelnégò
òbrelë”, dzięki czemu zespoły teatralne mogły wystawiać to dzieło na Kaszubach.
Albin Kroplewski (1878–1942)
urodził się w Krzemieniewie koło
Lubawy. W czasie nauki w gimnazjum w Chełmnie działał w tajnym
kółku filomackim, za co został skazany w procesie toruńskim w 1901
roku. Po ukończeniu szkoły (matura
w 1899 roku) rozpoczął studia w Pelplinie. Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1903 roku był wikarym
w Skórczu, Kościerzynie, Płochocinie, Chełmży i Przodkowie, a następnie pełnił funkcję administratora
parafii w Borzyszkowach (z uwagi
na skazanie w procesie toruńskim
w czasach pruskich nie mógł zostać
proboszczem).
Uczestniczył w zjeździe młodokaszubskim w Gdańsku w 1912 roku.
Współpracował z Aleksandrem Majkowskim, który odwiedzał jego plebanię w Borzyszkowach. Wikarym
u Kroplewskiego byli także dwaj
Młodokaszubi, poza wspomnianym
księdzem Wojciechowskim, również
Józef Wrycza. Ks. Albin Kroplewski
pełnił później funkcję kuratusa parafii
w Wielowiczu (1912–1916), a następnie proboszcza w Kruszynach (od
1918 roku). Od 1933 był proboszczem
w Papowie Biskupim. W czasie wojny
został osadzony w obozie w Dachau,
gdzie zginął 18 maja 1942 roku.
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 13
Kościół w Borzyszkowach,
źródło: www.lipnica.pl.
Kaszubolodzy z Małych Chełmów
i z Brus
Z Gochami i Zaborami związany był ksiądz Józef Czapiewski
(1885–1940). Pochodził z Małych
Chełmów pod Brusami. Uczył się
m.in. w Collegium Marianum w Pelplinie i w gimnazjum w Chojnicach.
Po maturze w 1905 roku wstąpił do
seminarium i w trakcie studiów działał w kole kaszubologów. Na zebraniu
koła wygłosił referat pt. „Wakacje na
Kaszubach”. Pracował w parafiach
w Byszewie, Pelplinie, Człuchowie,
Tczewie, Błędowie i Pieniążkowie.
Uczył w nich dzieci języka polskiego.
W latach 1918–1939 był proboszczem
w Swornegaciach. Angażował się
w działalność organizacji społeczno-kulturalnych i Stronnictwa Narodowego. W 1939 został aresztowany
i osadzony w Stutthofie, zginął w obozie w Oranienburgu w kwietniu 1940
roku.
Jan Cysewski (1888–1925) pochodził z Brus. Uczył się w Collegium
Marianum i gimnazjum w Chełmnie.
Po egzaminie dojrzałości zdanym
w 1908 roku rozpoczął studia w seminarium pelplińskim i działał w kole
kaszubologów. Wygłosił referaty
pt. „Pogląd na oryginalną literaturę
kaszubską” oraz „Banki i spółki polskie na Kaszubach”. Potem pracował
13
2012-03-30 20:10:36
Rok Młodokaszubów
w parafii w Oliwie od 1912 roku,
a w latach 1920–1925 w Starogardzie
Gdańskim. Zmarł w młodym wieku.
Pochowano go w Brusach.
Bankier z Zaborów
Dużą rolę w późniejszym ruchu
kaszubskim odegrał kolega Karnowskiego z Brus – Michał Szuca
(1886–1940). Uczył się w Collegium
Marianum, gimnazjach w Chojnicach i Nakle. Studiował w Pelplinie,
ale opuścił seminarium i studiował teologię, filologię i ekonomię
na uniwersytetach we Wrocławiu,
Berlinie, Krakowie i Fryburgu Badeńskim. W tym ostatnim należał
do Stowarzyszenia Akademickiego
Polaków i był jednym z pomorskich
studentów znajdujących się w kręgu oddziaływania prof. Ferdynanda Bieszka. Przyjaźnił się z Janem
Karnowskim i zachęcał go do zajmowania się twórczością literacką
i do starań o rozwój kaszubskiego
języka literackiego. Zabiegał o włączenie problematyki kaszubskiej do
programu kursów ekonomicznych
w Poznaniu, prowadzonych przez
Związek Spółek Zarobkowych i Gospodarczych. Wspierał i propagował
„Gryfa”, brał udział w spotkaniach
Młodokaszubów, m.in. w Gdańsku
w 1912 roku. Po powrocie z Fryburga osiadł w Gdańsku. Tu wspierał
w działalności Aleksandra Majkowskiego i Kamila Kantaka. W okresie
międzywojnia zajmował się bankowością, był m.in. dyrektorem filii
Banku Dyskontowego z Bydgoszczy w Gdańsku, potem pracował
też w Opolu i Bytomiu, i ponownie
w Gdańsku. Po wybuchu wojny
aresztowany i osadzony w Stutthofie. Tam zginął w Wielki Piątek
1940 roku.
Ważną rolę dla Kaszub odegrała
także pochodząca z Zaborów Teodora Gulgowska z domu Fethke. Ale
ponieważ była związana z Wdzydzami, wspomnimy o niej w tekście poświęconym Młodokaszubom z ziemi
kościerskiej.
14
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 14
Wytyczyli
nowe drogi
(część 3)
Fragmenty wypowiedzi Aleksandra Majkowskiego i Jana Karnowskiego o istocie i zadaniach ruchu młodokaszubskiego
Kaszubach. W tym celu, jak dotychczas,
C E Z A RY
O B R AC H T- P RO N DZ Y Ń S K I poruszać będziemy i donosić do wiadoA. Majkowski, „Gazeta Gdańska”, nr 34,
21.03.1905, s. 1
Co do sprawy kaszubskiej, to jesteśmy zdania, że ten szczep polski, który wbrew wszelkim przypuszczeniom
i dzięki swym właściwościom odpornym, mimo braku wszelkiej opieki nad
sobą, dotychczas bronił się germanizacji,
tylko wtenczas żywą rózgą na pniu ojczystym pozostać może, jeżeli więcej się
zajmiemy pielęgnowaniem jego charakterystycznych właściwości, jeżeli obok
rozpowszechnianych wśród niego dobrych pism polskich, będziemy pielęgnowali jego piękne narzecze, oczyszczali je
z obcych naleciałości i uczyć go będziemy być dumnym na swoją nazwę – Kaszuby. Tym, którzy by Kaszubów z tego
powodu posądzali o dążności separatystyczne – przypuszczenie, do którego
najmniejszego nie dali powodu – odpowiadamy słowami poety naszego rodzinnego: „Czujce tu ze serca toni skłod nasz
apostolści: Nie ma Kaszub bez Poloni,
a bez Kaszub Polści!”.
A. Majkowski, „Gazeta Gdańska”, nr 75,
24.06.1905
Pod szczególną uwagę brać będziemy i nadal stan sprawy narodowej na
mości ogółu polskiego wszelkie kwestie
dotyczące Kaszubów i ich ziemi, ażeby
tu, nad Bałtykiem, gdzie szczególnie szerzy się germanizacja, uratować z powodzi to, co dotychczas jeszcze nam pozostało. Jako pierwszy i najważniejszy krok
na tej drodze uważamy pielęgnowanie
u ludu kaszubskiego poczucia swej godności i wartości, budzenie uszanowania
do swych obyczajów i swej pięknej gwary. W tym zamiarze wydawać i nadal
będziemy dodatek pod tytułem „Drużba”, w którym znajdą miejsce wyjątki
z zapomnianych niemal po dziś dzień
zbiorów śp. dra Ceynowy, pisma śp.
Derdowskiego, ludowe podania kaszubskie oraz skromne płody współczesnej
muzy kaszubskiej.
Jan Karnowski, „Nieco o mowie kaszubskiej”, 1908 (referat w Kole Kaszubologów)
Wobec tego trzeba język lechicki dzielić na zachodniolechicki i polski, zaś po
wymarciu innych gwar zachodniolechickich, z wyjątkiem gwary kaszubskiej – na
język polski i kaszubski. Z tego wynika, że
teoretycznie język kaszubski jest równouprawniony z językiem polskim. Jest to
na pozór niebezpieczna konstrukcja. Ale
uwzględniając stosunki historyczne i dzisiejsze polityczne, śmiało twierdzić moż-
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:37
ruch młodokaszubski i jego dziedzictwo
na, że Kaszuby, jeżeli nie utoną w niemczyźnie, kulturę polską przyjąć muszą
i też przyjmą. Polska odegra wobec Kaszubów tę samą rolę jak Czesi wobec Słowaków.
Pomimo to nie brakło i nie brak dzisiaj na Kaszubach zapędów do wytworzenia własnego języka literackiego. Nie jest
to dążeniem chorobliwym, lecz wprost
instynktowne i historycznie uzasadnione.
Dążenia te są objawem sił niespożytych,
które drzemią gdzieś w głębinach duszy
ludu kaszubskiego, choć lud ten na pozór
stoi jedną nogą w grobie.
J. Karnowski, „Konieczność i potrzeba
zajmowania się rzeczami kaszubskimi”,
1908 (referat w Kole Kaszubologów)
Celem jest wyswobodzenie Kaszub
spod jarzma kultury niemieckiej. Niemniej w interesie polskim jako i kaszubskim leży, aby Kaszuby nie zostały niemieckie. Kultura polska powinna więc
zwyciężyć na Kaszubach. Ale zwyciężyć
może tylko, jeśli oprze się na pierwiastkach iście kaszubskich, nawiąże do starych tradycji historycznych i zasilać się
będzie kaszubskim duchem. A więc innymi słowy kultura polska powinna przybrać charakter kaszubski, a więc zostać
kaszubsko-polską.
A. Majkowski, „Ruch młodokaszubski”,
„Gryf”, 1909, nr 7, s. 192–193
Tak nazwała swe dążenia garstka
inteligencyi młodszej a rodzimej na Kaszubach, która pod hasłem: co kaszubskie to polskie – postawiła sobie zadanie, wprowadzić pierwiastki szczepowe
kaszubskie do kultury ogólnopolskiej
a zarazem oprzeć pracę społeczną i polityczną na realnych warunkach, wymagających uwzględnienia, a odrębnych
w wielu punktach od warunków panujących w innych dzielnicach Polski.
Ruch młodokaszubski obecnie
w pierwszym względzie kulturalne
uprawia cele. Na tem polu bowiem najbardziej dotychczas wobec Kaszubów
grzeszono. Od czasów bowiem przejścia pod panowanie Krzyżaków aż do
rozbioru Polski, Kaszubi odgrywali
rolę kopciuszka wobec swoich i obcych.
Nikt sobie nie zadawał pracy poznania
podkładu ludowego na Kaszubach. Leżało to wreszcie w duchu czasu, który
reprezentantów narodów i szczepów
widział tylko w uczonych i szlachcie.
Ta ostatnia atoli, o ile ciążyła do Polski
i polską kulturę przyjmowała, nie lubiła
się przyznawać do swej kaszubskości.
Od niej pogarda do cech rodzimych
przesiąkała w lud, sycona otwartą nienawiścią Niemców, którzy, od czasów
krzyżackich począwszy, zawsze wielką
rolę na Kaszubach odgrywali. (...) Dlatego też dążenia nas młodych Kaszubów
powinny wpłynąć do wspólnego koryta
dążeń polskich. Narzecze nasze powinno
zawsze do języka literackiego stać w roli
narzecza. Dlatego językiem kościelnym
pozostać winien, jak dotychczas przez
długie wieki, język literacki polski. Językiem naukowym, językiem wieców,
jak dotychczas, będzie język polski, jako
wyraz naszej solidarności narodowej
z całą Ojczyzną. Natomiast piękne nasze narzecze wielkie pole zastosowania
mieć może w literaturze pięknej, w baśni
i pieśni, w teatrze amatorskim. Przekroczenie takiej linii wytycznej zemściłoby
się na nas samych i byłoby ciosem samobój – dla ludu kaszubskiego. W takim
duchu pracując, zapewnimy Kaszubom
przynależną rolę w dziejach Ojczyzny
i przysporzymy jej kadry uświadomionych swego zadania obrońców, będąc
zarazem prawdziwemi wykonawcami
testamentu Mściwoja.
Redakcja Gryfa, „Po dwóch latach”,
„Gryf”, 1910, nr 12, s. 1
I kiedy my synowie tego ludu przyszliśmy do świadomości okropnego stanu
szczepu naszego, nad którym niebawem
miały zagrać dzwony pogrzebowe, stanęliśmy jak nad ruinami zasypanego miasta i przekonaliśmy się, licząc swe siły,
że ogromna nas czeka praca, że zaś rąk
mało. Większość przeważna bowiem braci
naszych, którym szczęśliwy los pozwolił
wyjść za opłotki rodzinnego sioła i nabyć wiedzy, woli wysługiwać się obcym
i jeść chleb wygodny, niż chwytać się
niewdzięcznej pracy, której chyba tylko
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 15
późniejsze pokolenia mogą oddać sprawiedliwy sąd.
A. Majkowski, „O przyszłość ruchu młodokaszubskiego”, „Gryf”, 1912, nr 3,
s. 55–56
Zarzucano nam niejednokrotnie, że
zwiemy się młodokaszubami a ruch nasz
młodokaszubskim, szukając w tem odrazy
do starszego pokolenia. Nie będziemy się
sprzeczać. Faktem jest, że to przeważnie
młodsza gieneracya kaszubska w naszym
kole pracuje. Znamy atoli i kaszubów,
którym poważnie zbielał włos na skroniach, a którzy mimo to z młodzieńczym
zapałem ściskają nam dłoń – którym
w oczach pali się ogień dumy i zapału
na widok pracy tych młodych kaszubów, tego młodego pokolenia Gryfowego.
Wszak nigdy jeszcze od wieków tyle sił
z młodszej gieneracyi nie pracowało nad
odrodzeniem kaszubskiego szczepu, jak
właśnie obecnie. Najlepiej o tem wiedzą
ci starzy, którzy patrzali, jak ich rówieśnicy w czambuł szli na służbę obcą,
zostawiając ich samych, jak samotne sosny stojących, kiedy bór naokoło wycięli
drwale. Czyż to nie dla nich pociechą, kiedy u ich stóp szybko dźwiga się nowy bór,
szumiąc pieśnią nadziei i wiary w lepszą
przyszłość?
Pozostańmy więc młodokaszubami!
Kto się kieruje wobec nas życzliwością,
temu nie potrzebujemy tłumaczyć, że
nie pojmujemy przymiotnika „młody”
w stosunku do lat życia. Młodym jest,
kto w walce życiowej nie utracił oka dla
piękna, a serca dla szlachetnej i wielkiej
idei, – kto zdobywszy dach ciepły nad
głową, nie utkwił oka w pełnym żłobie,
lecz okno sobie otworzył na świat, aby
patrzyć na gwiazdy, – kto jest w stanie
poświęcić się za sprawę wielką. Na tej
podstawie, sądzę, łatwo się z starszem,
tak niestety nielicznem, pokoleniem
inteligiencyi kaszubskiej porozumiemy łatwo. Kto bowiem z tego pokolenia
był słabym i poziomym, brał jurgielt
u obcych. Ci zaś, którzy duszę narodową
uratowali, nie są obcymi nam duchem
i sercem, i razem pracować z nami będą
nad przyszłością ruchu młodokaszubskiego.
15
2012-03-30 20:10:37
mniejszość językowa czy etniczna
Dokąd zmierzają
Kaszubi?
GRZEGORZ JANUSZ*
W ostatnich miesiącach w środowisku kaszubskim, ale i wśród badaczy problemu toczy się
dyskusja o statusie społeczności kaszubskiej, opisywana w części przez miejscowe media. Główną jej przyczyną jest utworzenie stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota, które stawia sobie za cel
uznanie społeczności kaszubskiej za mniejszość etniczną, co ma zapewnić ochronę kaszubskiej
tożsamości kulturowej, a nie tylko ochronę języka.
16
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 16
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:39
mniejszość językowa czy etniczna
Spór o tożsamość
Wśród założycieli stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota jest Artur
Jabłoński będący przedstawicielem
środowiska kaszubskiego w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości
Narodowych i Etnicznych, a od 7
marca 2008 r. pełniący obowiązki
współprzewodniczącego Komisji.
Jego poglądy na temat identyfikacji
Kaszubów nie są dla osób znających
sytuację w środowisku kaszubskim
żadną nowością. Stąd też z pewnym zaskoczeniem przeczytałem
w niektórych tekstach prasowych
insynuacje wysuwane wobec Artura
Jabłońskiego, a wiążące jego stanowisko z rzekomymi kwestiami finansowymi. Tym samym istniejący od
pewnego czasu dość łagodny spór
wewnętrzny w łonie społeczności
kaszubskiej o kwestię tożsamości
Kaszubów nabrał już wymiaru zewnętrznego. Nawiasem mówiąc,
istnienie pluralizmu w środowisku
w zakresie identyfikacji kaszubskiej
było zjawiskiem wartym podkreślania. Najgorszym, co mogłoby dzisiaj
przytrafić się Kaszubom, byłby spór
o to, kto lepiej reprezentuje środowisko, i tym samym, kto jest lepszym
czy też prawdziwym Kaszubą.
Zajmując się od wielu lat prawami mniejszości, chciałbym w tej sprawie także się wypowiedzieć, zwłaszcza że uczestniczyłem przez wiele lat
w pracach nad ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz
języku regionalnym (ustawą mniejszościową). W 2002 r. byłem też autorem ekspertyzy zleconej przez Biuro
Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu dot. statusu ludności kaszubskiej
(opinia dotycząca druku 223), w której jednoznacznie opowiedziałem się
za objęciem społeczności kaszubskiej
ochroną ustawy mniejszościowej
w zakresie prawa do zachowania
i rozwoju własnego języka, obyczajów, tradycji i kultury.
Kaszubi sami zdecydują, kim są
Warto podkreślić, że w początkowym okresie prac nad projektem
ustawy w II kadencji Sejmu RP reprezentujący Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie poseł Jan Wyrowiński (UD,
a następnie UW), odpowiadając na
pytanie Jacka Kuronia dotyczące objęcia Kaszubów przepisami ustawy,
stwierdził, że projekt adresowany jest
do mniejszości narodowych, a Kaszubi nie są mniejszością narodową, ale
etnograficzną, i w związku z tym nie
są zainteresowani objęciem ich przepisami projektowanej ustawy. Problem pojawił się kilka lat później, gdy
działacze kaszubscy zorientowali się,
że wejście w życie ustawy może pozbawić ich dofinansowywania z budżetu państwa w sferze nauki języka
oraz działalności kulturalnej. Celowe
jest też przypomnienie, że w działalności nieistniejącego już Departamentu Kultury Mniejszości Narodowych
(w Ministerstwie Kultury i Sztuki)
pojęcie mniejszości narodowej odnoszono do grup, które nie identyfikują się z narodem polskim, a pojęcie
mniejszości (grupy) etnicznej do grup
etnograficznych (regionalnych), które
dążąc do kultywowania swoich odrębności kulturowych i językowych,
uważały się za należące do narodu
polskiego.
Nie chciałbym w tym miejscu
wdawać się w rozważania, czy Kaszubi są odrębnym narodem, czy
też tylko społecznością etnograficzną narodu polskiego o wyraźnie
zarysowanej odrębności językowej.
O tym zadecyduje samo środowisko
kaszubskie. Zresztą kształtowanie
się mniejszości w wymiarze narodowym czy etnicznym jest zjawiskiem
społecznym i nie da się wskazać daty
określającej, że wczoraj to jej jeszcze
nie było, a dzisiaj już taka mniejszość
istnieje. Chciałbym jednak odnieść
się do kilku kwestii poruszanych
w ostatnich dyskusjach.
Czym jest mniejszość etniczna?
Pierwszą sprawą jest kwestia
samego pojęcia mniejszości etnicznej. Ustawa mniejszościowa w art. 2
wyraźnie rozróżnia dwie kategorie
mniejszościowe: mniejszość narodo-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 17
wą i mniejszość etniczną. Obie charakteryzują się identycznymi cechami
poza jedną: mniejszość etniczna nie
utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie (art. 2
ust. 3 pkt 6). Nie ulega przy tym
wątpliwości, że cechy, którymi charakteryzowane są obie mniejszości,
a określone w art. 2 ust. 2 pkt 1–5 oraz
ust. 3 pkt 1–5 ustawy mniejszościowej
i wskazujące, że taka mniejszość:
• jest mniej liczebna od pozostałej
części ludności Rzeczypospolitej
Polskiej,
• w sposób istotny odróżnia się od
pozostałych obywateli językiem,
kulturą lub tradycją,
• dąży do zachowania swojego języka, kultury lub tradycji,
• ma świadomość własnej historycznej wspólnoty narodowej (etnicznej) i jest ukierunkowana na jej
wyrażanie i ochronę,
• jej przodkowie zamieszkiwali
obecne terytorium Rzeczypospolitej Polskiej od co najmniej 100 lat,
są charakterystyczne także dla społeczności kaszubskiej, ale z zastrzeżeniem dookreślenia zawartego
w punkcie 4, że świadomość własnej
historycznej wspólnoty odnosi się do
wspólnoty narodowej (mniejszość
narodowa) lub etnicznej (mniejszość
etniczna). U uważnego czytelnika
zrodzi się pytanie: a dlaczego wyłączać takie dookreślenie? Odpowiedź
jest dość oczywista, aczkolwiek niekoniecznie zadowoli wszystkich:
w ustawie mamy do czynienia z definicją prawną (tzw. legalną) mniejszości narodowej i etnicznej, a nie
definicją socjologiczną. Tym samym
zarówno nazewnictwo, jak i zakres
cech zdefiniowanych w ustawie
niekoniecznie zadowoli socjologów.
W ustawach mniejszościowych w Europie stosowane są nie tylko różne
zakresy definiowania mniejszości,
ale też obok nazwy „mniejszości narodowe” czy „mniejszości etniczne”
pojawiają się różne inne określenia.
W każdej z tych ustaw definiowano,
stosując często kilka nazw, w różnym
zakresie cech te mniejszości, które
17
2012-03-30 20:10:39
mniejszość językowa czy etniczna
Kwestie finansowe nie są dla KJ najważniejsze
– podkreśla jej wiceprezes Wojciech Etmański. Fot. D.M.
obejmowano ochroną. W każdym
przypadku z definicji legalnych wynikał jeden wniosek: ochroną obejmowano te społeczności, które nie
identyfikowały się z narodem większościowym i uznawały się za odrębne od niego w sensie etnicznym, a nie
tylko kulturowym.
Kaszubi a naród polski
W tym momencie pojawia się
druga kwestia. Otóż spór wywołany powstaniem stowarzyszenia
Kaszëbskô Jednota i dążeniem jego
założycieli do uznania Kaszubów za
mniejszość etniczną przestaje być już
tylko sporem o zakres praw, a staje
się też sporem ideologicznym o miejsce Kaszubów i ich relacje z narodem
polskim. W dyskusjach kaszubskich
ta kwestia do tej pory schodziła najczęściej na plan dalszy i ustępowała
eksponowaniu własnej tożsamości
regionalnej zmierzającej do zachowania i rozwoju własnego języka,
obyczajów, tradycji i kultury. Jeśli już,
to stosowano zasadę wypowiedzianą
przez wywodzącego się ze środowiska kaszubskiego prof. Józefa Borzyszkowskiego: Na co dzień Kaszuba
jest przede wszystkim Kaszubą, a w życiu
uroczystym i oficjalnym – Kaszubą i Polakiem; w chwilach ważnej próby przede
wszystkim Polakiem.
Zapewne część osób należących
do społeczności kaszubskiej uznaje
się za odrębnych narodowo od Po18
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 18
laków, a w Niemczech w latach 70.
i 80. ubiegłego wieku spotykałem
też osoby wywodzące się z Kaszub,
które określały się jako Kaszubi-Niemcy, aczkolwiek z rozmów
z tymi osobami wynikało, że myliły
one odnowione niedawno obywatelstwo niemieckie z narodowością.
Jest to ich prawem, a takie zjawiska
w stosunku do własnej tożsamości narodowej i narodu większościowego występują choćby wśród
Fryzów Północnych i Wschodnich w Niemczech (w stosunku do
Niemców), Bunjewatów w Serbii
(wobec Chorwatów i Serbów) czy
Łemków w Polsce (w stosunku do
Ukraińców). Zresztą w trakcie spisu powszechnego w 2002 r. 5053
osoby zadeklarowały narodowość
kaszubską. Zawsze jednak rodzi się
pytanie: w jakim stopniu takie dążenie znajduje oparcie w społeczności
mniejszościowej, a w jakim jest to
spór osób aktywnych w danej społeczności? Zazwyczaj spór toczy się
w gronie najaktywniejszych osób,
a większość społeczności stara się
unikać jednoznacznej identyfikacji.
Prawa osób, a nie grupy
Na stronie stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota czytamy: Stowarzyszeniu Kaszëbskô Jednota chodzi więc
o to, by stworzyć takie ramy prawne,
które dadzą ochronę praw grupowych
Kaszubów. A ponieważ w polskim prawodawstwie funkcjonuje pojęcie „mniejszości narodowej” i „mniejszości etnicznej”,
postulujemy o zapisanie nas w prawie
jako kaszubskiej mniejszości etnicznej, co
jest zgodne z definicją przyjętą w Ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych.
Ustawa mniejszościowa nie tworzy żadnych praw grupowych, podobnie jak i istniejące w tym zakresie
standardy europejskie. Wskazanie
w art. 4 ust. 4 możliwości korzystania z praw i wolności wynikających
z zasad zawartych w niniejszej ustawie
indywidualnie, jak też wspólnie z innymi
członkami swojej mniejszości nie określa żadnych praw grupowych, gdyż
wszelkie prawa wynikające zarówno
z ustawy, jak i Konwencji ramowej
o ochronie mniejszości narodowych
czy z Karty języków regionalnych lub
mniejszościowych są prawami indywidualnymi, które co najwyżej mogą
być wykonywane wspólnie z innymi członkami własnej społeczności
mniejszościowej. Wszelkie prawa są
bowiem prawami osób, a nie grup.
Z praw grupowych nie korzystają także uznane w Polsce mniejszości narodowe i etniczne, aczkolwiek skutek ochrony prawnej ma
też wymiar grupowy – podobnie jak
i w przypadku ochrony społeczności
języka regionalnego, czyli Kaszubów. Słusznie jednak wskazuje się na
stronie internetowej stowarzyszenia,
że wszyscy są przecież Kaszubami,
a określenie „mniejszość etniczna”
nikogo nie stygmatyzuje.
Odnosząc się do wskazanej także
na stronie internetowej w zakresie
samoidentyfikacji podstawy prawnej, tj. do art. 4 ust. 1 ustawy mniejszościowej, warto podkreślić, że wypełnia on standard międzynarodowy
ujęty m.in. w art. 3 ust. 1 Konwencji
ramowej o ochronie mniejszości narodowych Rady Europy. Nie można
przy tym zapominać o wyjaśnieniu
odnoszącym się do tegoż art. 3 ust. 1,
zawartym w raporcie wyjaśniającym.
Ustęp ten nie implikuje prawa jednostki
do arbitralnego wyboru przynależności
do jakiejkolwiek mniejszości narodowej.
Subiektywny wybór jednostki jest nierozłącznie związany z obiektywnymi kryteriami istotnymi dla tożsamości jednostki
(wyjaśnienie nr 35).
Sama Konwencja, stosując określenie „mniejszość narodowa”, odnosi się intencjonalnie do różnych
kategorii mniejszości: narodowych,
etnicznych, językowych. Być może
w warunkach polskich znacznie korzystniejszym terminem byłoby użycie w odniesieniu do społeczności
kaszubskiej określenia „mniejszość językowa” niż „społeczność języka regionalnego”. Trzeba jednak pamiętać,
w jakich warunkach była przyjmowana ustawa mniejszościowa i jaki
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:40
mniejszość językowa czy etniczna
był opór polityczny przeciwko jej
przyjęciu. Stąd też ujęcie społeczności kaszubskiej i jej ochrony w przepisach ustawy jako społeczności języka
regionalnego należy uznać za duży
sukces.
Błędna interpretacja przepisów
Kolejna kwestia odnosi się do korzystania przez społeczność języka
regionalnego z praw określonych
przepisami ustawy mniejszościowej
i zakresu tych praw. Czy rzeczywiście jest tak, jak podnoszą przedstawiciele stowarzyszenia Kaszëbskô
Jednota, że obecny status daje Kaszubom prawo do ochrony języka, jako grupie regionalnej, lecz nie
daje prawa do ochrony tożsamości
kulturowej w ogóle, a to w istotny
sposób ogranicza rozwój wspólnoty etnicznej? Warto w tym miejscu
przypomnieć treść przepisów ustawy
mniejszościowej i zastanowić się, czy
rzeczywiście istnieje takie ograniczenie, czy też mamy tylko do czynienia
z błędną interpretacją przepisów.
Dotychczasowe doświadczenie w zakresie interpretacji przepisów ustawy
wskazuje, że nie zawsze interpretacja
dokonywana przez urzędników jest
właściwą.
Prawa społeczności języka regionalnego określają bezpośrednio artykuły 19 i 20 ustawy mniejszościowej.
W art. 19 zdefiniowano tę społeczność, wskazując jednoznacznie jako
język objęty ochroną język kaszubski. Ważna jest regulacja art. 20, który
w ust. 1 reguluje sprawy nauczania
języka kaszubskiego. Równie istotny jest art. 20 ust. 20, który zawiera
też przepis odsyłający o następującej
treści: Organy władzy publicznej są obowiązane podejmować odpowiednie środki
w celu wspierania działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka, o którym mowa w art. 19. Przepisy art. 18
ust. 2, 3 i 3a oraz ust. 5 stosuje się odpowiednio. Z rozmów z działaczami kaszubskimi, w tym z ostatnio
otrzymanego od profesora Cezarego
Obracht-Prondzyńskiego e-maila
wynika, że wobec społeczności ka-
szubskiej stosowana jest zawężająca
interpretacja przepisu art. 20 – ograniczanego przede wszystkim do ochrony języka. Jeśli jest to prawdą, a nie
mam powodów, aby w to wątpić, to
problem leży nie tyle w określeniu
społeczności kaszubskiej, co w interpretacji przepisów ustawy.
Jednocześnie, mając na uwadze
brak szerszego wsparcia dla ochrony tożsamości kaszubskiej ze strony
państwa, działacze stowarzyszenia
Kaszëbskô Jednota uważają, że tylko mniejszość narodowa lub etniczna może korzystać z pełnej ochrony
określonej w art. 18 ustawy mniejszościowej.
Język jako wyraziciel kultury
Nie wdając się w szczegółowe
rozważania teoretyczne, przytoczę
wypowiedź znanego socjologa krakowskiego profesora Andrzeja Kapiszewskiego, który stwierdzał: Wśród
czynników kulturowych determinujących
powstanie i rozwój każdego narodu najważniejszą rolę odgrywa język. Nie tylko
ułatwia on komunikowanie się całej zbiorowości, ale wpływa na wytworzenie się
nowych cech i wartości kulturowych, na
kształtowanie się stylów myślenia, wyobraźni i emocji. Pojęcie kultury trudno
oddzielić od języka, który na ogół jest tej
kultury nosicielem i wyrazicielem. Język
jest także ważnym czynnikiem determinującym społeczność kaszubską –
niezależnie od tego, czy potraktujemy
ją jako społeczność języka regionalnego, czy też jako mniejszość etniczną.
Ważnym stwierdzeniem jest
wskazanie wpływu ukształtowanego języka na tworzenie nowych cech
i wartości kulturowych, na kształtowanie się stylów myślenia, wyobraźni i emocji, z wyraźnym podkreśleniem, że trudno jest pojęcie kultury
oddzielić od języka. Tożsamość kulturowa każdej społeczności jest nierozerwalnie związana z językiem.
W mojej ocenie nie można sobie wyobrazić ochrony języka bez
ochrony tożsamości kulturowej danej społeczności. W tym kierunku
także zmierza regulacja art. 20 ust. 2
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 19
ustawy mniejszościowej. Przepis
tam zawarty, nakładając na organy
władzy publicznej obowiązek podejmowania odpowiednich środków
w celu wspierania działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka kaszubskiego, odsyła do art. 18,
określając: Przepisy art. 18 ust. 2, 3
i 3a oraz ust. 5 stosuje się odpowiednio.
Wykładnia funkcjonalna, logiczna
i gramatyczna brzmienia art. 20 ust. 2
jednoznacznie wskazują, że celem
ustawodawcy jest ochrona nie tylko języka kaszubskiego, ale także
ochrona tożsamości kaszubskiej, której ważnym elementem jest nie tylko
język, ale też i kultura. Gdyby celem
ustawodawcy była tylko ochrona samego języka, to zdanie drugie w ust. 2
art. 20 ustawy mniejszościowej byłoby zbędne, a jego umieszczenie przeczyłoby logice legislacji. Co prawda,
odesłanie następuje tylko do art. 18
ust. 2, 3 i 3a oraz ust. 5 wraz z dopełnieniem „stosuje się odpowiednio”
i pomija ust. 1 w art. 18, ale znowuż
analizując brzmienie tego przepisu,
wyraźnie widać powiązanie ust. 2
art. 18 z ust. 1 w tym artykule. Wynika to z brzmienia ust. 2, który zaczynając się od słów: Środkami, o których
mowa w ust. 1 (...), wskazuje na bezpośredni związek obu ustępów. Takie
powiązanie występuje też w kolejnym przepisie ust. 3, który odwołuje się z kolei do ust. 2. Sam artykuł
18 ust. 2 zawiera tylko przykładowe
wskazanie podejmowanych działań,
a nie ich enumeratywne wyliczenie,
co wynika z zastosowanego określenia „w szczególności”.
Interpretacja rozszerzająca
Może powstać zastrzeżenie, że
przecież art. 20 ust. 2 zdanie 2 wskazuje na stosowanie odpowiednie
przedmiotowych przepisów. W języku prawnym określenie „odpowiednie stosowanie przepisu” może zawierać w sobie aż trzy zakresy:
• stosowanie pełne, tzn. przepis,
do którego następuje odesłanie,
stosowany jest bezpośrednio bez
żadnych ograniczeń,
19
2012-03-30 20:10:40
mniejszość językowa czy etniczna
Nad tym, dokąd zmierzają Kaszubi, zastanawiano się m.in. podczas
spotkania liderów oddziałów ZKP w Starbieninie. Fot. D.M.
• stosowanie w sposób ograniczony,
tzn. stosowana jest tylko część regulacji zawartej w treści przepisu,
do którego ma miejsce odesłanie,
• w pewnych przypadkach może
mieć miejsce brak zastosowania
przepisu, do którego następuje
odesłanie.
Jak wynika z orzecznictwa sądów administracyjnych, Wybór odpowiedniej, jednej z wymienionych metod,
wymaga od interpretatora sięgnięcia do
specyficznych cech instytucji prawnej
uregulowanej przepisem podlegającym
odpowiedniemu zastosowaniu. W przypadku „stosowania odpowiedniego” prym
powinny wieść wykładnie funkcjonalna,
celowościowa i aksjologiczna nad wykładnią literalną, dosłowną, która w przypadku interpretacji przepisów odsyłających
z zastrzeżeniem odpowiedniego stosowania schodzi na drugi plan (wyrok WSA
w Białymstoku z dnia 21 października
2010 r. w sprawie II SA/Bk 632/10).
Warto tu podkreślić, że przy interpretacji przepisów odnoszących się
do praw osób należących do różnych
kategorii mniejszości, w tym także do
społeczności języka regionalnego, stosowana winna być interpretacja rozszerzająca. Wyraźnie wynika to z opinii
i zaleceń Komitetu Doradczego Rady
Europy (Konwencja ramowa o ochronie mniejszości narodowych) oraz Komitetu Ekspertów Rady Europy (Karta
20
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 20
języków regionalnych lub mniejszościowych). Interpretacja rozszerzająca
wynika także z zasad dyskryminacji
pozytywnej określonej m.in. w art. 4
ust. 2 Konwencji ramowej o ochronie
mniejszości narodowych, czy też art. 5
dyrektywy Rady 2000/43/WE z dnia
29 czerwca 2000 r. wprowadzającej w życie zasadę równego traktowania osób bez
względu na pochodzenie rasowe lub etniczne. Wreszcie idea dyskryminacji pozytywnej wyrażana jest w art. 6 ust. 2
oraz przedmiotowym art. 20 ust. 2
ustawy mniejszościowej. Jednocześnie
ratyfikując Kartę języków regionalnych
lub mniejszościowych, strona polska
w sferze kultury (art. 12 Karty) przyjęła szeroką wykładnię tego przepisu,
wyłączając tylko w ust. 1 pkt h. Warto tu podkreślić, że przy wskazanych
wielu językach chronionych Kartą (ponad 140 językach), w tym językach niewątpliwie o charakterze regionalnym,
ich literalne wskazanie nastąpiło tylko
w przypadku języka dolnoniemieckiego (Niemcy) i języka kaszubskiego
(Polska). W pozostałych przypadkach
obejmuje się te języki ogólnym określeniem języków regionalnych lub mniejszościowych.
Wspieranie tożsamości
kaszubskiej
W mojej ocenie istniejące regulacje prawne, w tym przepisy usta-
wy mniejszościowej, nie wykluczają
wsparcia w odniesieniu do sfery kultury i tożsamości także społeczności języka kaszubskiego, nakładając
wręcz na organy władzy publicznej
obowiązek podejmowania odpowiednich środków w celu wspierania
działalności zmierzającej do zachowania i rozwoju języka kaszubskiego. To
pojęcie w mojej ocenie jednoznacznie
wiąże się z obowiązkiem państwa
wspierania tożsamości kaszubskiej
w każdym z jej wymiarów. Taka też
była intencja w trakcie prac nad ustawą mniejszościową, gdzie ograniczenie praw społeczności języka regionalnego było odnoszone tylko do praw
politycznych (wyborczych) regulowanych odrębną ustawą.
Podsumowując powyższe uwagi, należy podkreślić, że niezależnie od dążeń części osób identyfikujących się ze społecznością
kaszubską do uzyskania statusu
mniejszości etnicznej, celowe jest
niewątpliwie „zwarcie szeregów”
w celu pełnego korzystania z tych
praw, które w istniejących dzisiaj
uregulowaniach prawnych określają status społeczności kaszubskiej.
Wymagać to będzie przełamania
pewnych oporów, które miałem okazję wielokrotnie obserwować w środowisku urzędniczym, rozmawiać
o nich zarówno z osobami odpowiedzialnymi za politykę państwa wobec mniejszości czy realizującymi tę
politykę, jak i w dyskusjach z samymi mniejszościami. Na obecny status
języka, kultury i tożsamości społeczności kaszubskiej pracowano, m.in.
w szeregach Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, przez wiele lat. Do tej
pory społeczność kaszubska potrafiła
pogodzić różne opcje tożsamościowe
w swoim środowisku i życzę, aby
również udało się to Kaszubom dzisiaj i w przyszłości.
*Prof. dr hab. Grzegorz Janusz jest kierow-
nikiem Zakładu Praw Człowieka Wydziału
Politologii Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:41
Zrzeszenie, quo vadis?
Część 1.
W jakim świecie działamy
C E Z A RY
O B R AC H T- P RO N DZ Y N S K I
Pytania, pytania...
Sytuacja, w której funkcjonujemy,
zmieniła się znacząco. I nie chodzi mi
o ostatnie miesiące, gdy głośne stały
się nowe przedsięwzięcia, choćby te
związane z „narodem kaszubskim”,
ale raczej o perspektywę lat – tego, co
przyniosły nam minione dwa dziesięciolecia. W związku z tym spróbujmy postawić sobie kilka pytań, które
być może nakreślą ramy, w jakich dokonują się zmiany w świecie pomorskim, kaszubskim, czy też w samym
ruchu kaszubsko-pomorskim.
Pierwsze pytanie brzmi: w jakiej
mierze mamy wpływ na to, w jakim
otoczeniu, w jakim środowisku funkcjonujemy? Co zależy naprawdę od
nas, czyli od Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, czy szerzej: od nas
– społeczności kaszubskiej? Jak dalece kontrolujemy rzeczywistość,
w której funkcjonujemy? Jak dalece
na nią oddziałujemy, ją kształtujemy?
Drugie pytanie: z jakimi wyzwaniami współczesności mamy do czynienia? Tu nie idzie z kolei o to, aby
patrzeć w przeszłość, ale raczej wzrok
kierować na sytuację obecną i zastanawiać się nad tym, co przed nami.
Trzecie pytanie dotyczy celów,
jakie sobie stawiamy zarówno jako
ruch społeczny, jak i jako cała społeczność. Czy zostały one w otwartej dyskusji poddane refleksji? Czy
zrobiliśmy własny, wewnętrzny
„rachunek sumienia”, zdając sprawę
z naszych odpowiedzi na wyzwania,
o których mowa w pytaniach pierwszych? Czy cele te są w jakikolwiek
sposób uzgodnione wewnątrz środowiska, czy też może… każdy ciągnie
regionalny wóz we własną stronę?
Zaczynając od zdefiniowania
tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy,
należy postawić wreszcie czwarte pytanie: co proponujemy? Co jesteśmy
w stanie jako środowisko Zrzeszenia,
jako animatorzy ruchu regionalnego
(etnicznego), wreszcie jako ludzie,
którzy „są w ruchu”, którym na
czymś zależy, zaproponować innym
(choćby naszej najbliższej społeczności kaszubsko-pomorskiej) i czy to
jest na naszą miarę? Czy czasem nie
porywamy się z motyką na słońce?
A może odwrotnie? Może właśnie
nie wykorzystujemy wszystkich zasobów, które zostały nam dane?
Upodmiotowienie
obywatelskie i etniczne
Postaram się to wszystko zdiagnozować, odnosząc się do czterech
wymiarów: organizacyjnego, kulturowego, społecznego i tożsamościowego. Oczywiście, nie chciałbym się
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 21
ograniczać tylko do diagnozy, bo to
dopiero połowa drogi. Jednak nie
podejmę tu wysiłku sformułowania
rekomendacji, propozycji działań,
które warto rozważyć i podjąć. Nie
zaproponuję też tu definitywnych,
ostatecznych rozstrzygnięć. Chciałbym jednak, abyśmy się wspólnie
zastanowili nad tym, co z tych problemów współczesności wynika dla
naszego działania.
Mówiąc o kontekście nowych
warunków, w jakich działamy, nie
będę mówił o warunkach prawnych,
ale musimy sobie zdawać sprawę
z tego, że punkt startu był zupełnie
21
2012-03-30 20:10:42
Zrzeszenie, quo vadis?
Rada Naczelna ZKP w Gdańsku. 28.01.2012. Fot. D.M.
nieporównywalny z tym wszystkim,
z czym mamy dzisiaj do czynienia.
Kiedy pod koniec lat 80. byliśmy
u progu zmiany, to takiego ustawodawstwa, które dawało nam szanse,
ale jednocześnie rodziło zobowiązania, w ogóle nie było. Dzisiaj te ramy
są zupełnie inne. Mamy gwarancje konstytucyjne, ustawodawstwo
oświatowe, medialne, dotyczące różnych sfer kultury, wreszcie ustawę
o mniejszościach. A także cały system
ustawodawstwa samorządowego.
Druga sprawa, która do końca nie
została przez nas przemyślana, to to,
co nazywamy upodmiotowieniem
Kaszubów.
Pierwszym jego wymiarem jest
upodmiotowienie obywatelskie.
Zmieniły się ramy partycypacji społecznej, zasady uczestnictwa społecznego, możliwości aktywności obywatelskiej. Dzisiaj coraz częściej dają się
wyczuwać nastroje, w których motywację do działania stanowi przekonanie, że jest nam źle… Że jesteśmy niedoceniani, wręcz niemal krzywdzeni
(choćby właśnie z tytułu niedoskonałości regulacji prawnych, które nas
krzywdzą, bo chronią „tylko język”).
Tymczasem musimy sobie otwarcie
powiedzieć, że w warunkach demo22
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 22
kracji mamy wszelkie możliwości
partycypacji i tylko od nas samych
zależy, na ile te możliwości partycypowania wykorzystujemy! Oto zapytajmy: jak przekłada się to, co robimy,
na aktywność samorządów? Kwestia
finansowania oświaty i kierowania
środków ze zwiększonej subwencji
na nauczanie języka kaszubskiego
jest tutaj najlepszym (najgorszym)
przykładem. To tylko od naszej chęci, aktywności zależy, czy będziemy
ten proces monitorować, kontrolować, zmuszać władze samorządowe
do właściwego wydatkowania tych
środków. Ale… czy to robimy? Czy
potrafimy wypełniać rolę organizacji
strażniczej, dbającej o nasze środowiskowe interesy? Czy potrafimy się…
narazić? Jednym słowem, czy chcemy
i potrafimy być w pełni niezależnymi
obywatelami, wykorzystując wszelkie
ramy prawne dane nam w systemie
demokratycznym?
W tym też kontekście uobywatelnienia, upodmiotowienia obywatelskiego trzeba widzieć w ogóle
aktywność organizacji kaszubskich.
Musimy sobie uświadomić, że organizacji na Kaszubach i organizacji
kaszubskich (a to chyba nie jest to
samo) jest coraz więcej i mamy do
czynienia z postępującym zjawiskiem
pluralizacji. To niesie za sobą określone konsekwencje (o których dalej).
Jest też drugi wymiar upodmiotowienia, silnie powiązany ze sferą
obywatelską, a mianowicie upodmiotowienie etniczne. Gdybyśmy odwołali się do pierwszego spotkania
z Sejmową Komisją Mniejszości Narodowych i Etnicznych, które odbyło
się w KUL w Wieżycy 22 lata temu,
i przypomnieli, w jakich warunkach
startowaliśmy w nową rzeczywistość
u progu transformacji, chyba byśmy
nigdy nie uwierzyli, że jako społeczność kaszubska zrobimy tak wiele
kroków do przodu! Że to upodmiotowienie etniczne będzie miało taki
zasięg i tak pozytywne skutki! W zasadzie możemy powiedzieć, że bez
względu na to, czy będziemy analizowali kwestię języka – jego statusu,
ochrony, wsparcia ze środków publicznych, czy będziemy zajmowali
się sferą działalności kulturalnej lub
edukacji, czy nawet będziemy mówili
o kwestiach medialnych, ze wszystkimi problemami, które mamy w tym
względzie w ostatnim czasie, to i tak
będziemy musieli stwierdzić, że skala tego upodmiotowienia etnicznego
jest nieporównywalna z niczym, co
się nam w naszej historii najnowszej
przydarzyło! I jeśli dziś słyszymy
głosy mówiące o tym, że Kaszubi
nie do końca są chronieni, dowartościowani, docenieni etc., to możemy,
a nawet musimy, postawić tu wielki
znak zapytania. I zapytać: o co idzie?
Czy o rzeczywistą sytuację Kaszubów? Czy może o cele, które lokują
się w zupełnie innej sferze (np. politycznej czy też biograficznej)!
Przymierzam się do napisania
podręcznika akademickiego poświęconego kulturze kaszubskiej. Zbierając materiały, widzę ogromną masę
informacji! Ileż zdarzeń kulturalnych,
instytucji, inicjatyw, przedsięwzięć,
projektów. Iluż zaangażowanych
ludzi! Tego wszystkiego przybywa
z roku na rok. Gdybyśmy chcieli
zrobić kalendarz imprez, przedsięwzięć kulturalnych o charakterze
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:43
Zrzeszenie, quo vadis?
kulturalnym w ciągu roku, wyszłaby
nam potężna księga. Oczywiście, ich
jakość jest bardzo różna, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia
z wielkim ożywieniem kulturowym
Kaszubów (ale niech to nas nie usypia – wiele jest jeszcze do zrobienia).
Pluralizacja ruchu i jej skutki
W 2006 r. ukazała się monografia Zrzeszenia Zjednoczeni w idei.
W jej zakończeniu pisałem tak:
„Zrzeszenie jest organizacją specyficzną – kaszubską, pomorską, kociewską, krajniacką, borowiacką…
Etniczną i regionalną zarazem. Nieustannie też poszukuje właściwych
formuł działania. Bo różnie rozkładane są akcenty, różne kierowane
wobec ZKP oczekiwania, różnie postrzegana jest hierarchia zadań…
Nie jest też Zrzeszenie wolne od
wpływu tendencji znacznie szerszych. Oto bowiem mamy do czynienia z procesem pluralizacji – zarówno wewnątrz stowarzyszenia,
gdzie pojawiają się rozmaite nurty,
jak i poza nim, gdzie podejmowane są próby budowania organizacji
o podobnym profilu, czasami ustawionych w przynajmniej częściowej
»kontrze« wobec ZKP. Inicjatywy te
nie odniosły jednak większego sukcesu (…). Czy dzieje się tak dlatego, że
»nie ma miejsca na Kaszubach« dla
innego dużego podmiotu regionalnego (nawet tego »prawdziwie kaszubskiego«)? A może potencjalnym
liderom tych środowisk brakuje po
prostu społecznego zaangażowania
i determinacji?
Faktem jest, że proces pluralizacji w naszym regionie postępuje.
Powstały przecież nowe instytucje
kaszubskie (nie mówiąc już o ogólnopomorskich), prywatne i publiczne:
wydawnictwa, czasopisma i inne media, placówki kultury, portale internetowe, także stowarzyszenia (choć
tylko o zasięgu lokalnym).
Mimo wszystko nie ma na Kaszubach drugiej tak masowej organizacji,
która aspirowałaby do roli reprezentanta rodzimych mieszkańców tej
Spotkanie liderów Zrzeszenia w Wielu. 9–10.03.2012. Fot D.M.
ziemi. Pozycja ZKP jako lidera regionalnego wydaje się niekwestionowana. Nie oznacza to, że nie może ona
ulec osłabieniu poprzez spory wewnętrzne, brak uzgodnienia celów,
przestrzegania przyjętych zasad itd.”
Pisałem to w 2006 r. i można powiedzieć, że w zasadzie te pytania
ciągle do nas wracają, choć bywają
uzupełniane, rozwijane, modyfikowane. Ważne jednak jest to, że pluralizacja ma swoje konsekwencje.
Jedną z nich stanowi fragmentaryzacja. Na Kaszubach (i szerzej: na Pomorzu) sceny etniczna i społeczna się
fragmentaryzują. To niesie za sobą
np. trudności w komunikowaniu,
w możliwości koordynowania działań, w uzgadnianiu celów i priorytetów. Ponadto następuje proces indywidualizacji, wyrażający się formułą:
„interesuje mnie tylko moje poletko
i ono jest najważniejsze”. W wyniku tych tendencji słabnie znaczenie
autorytetów społecznych, zarówno
indywidualnych, jak instytucjonalnych. I my tego doświadczamy, bo
autorytet środowiska, które reprezentujemy, w różnych miejscach
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 23
bywa konsekwentnie podmywany,
podważany, osłabiany.
Co więcej, pluralizacji towarzyszy proces, który możemy nazwać
„prywatyzowaniem”, czy może
jeszcze lepiej „zacieraniem granic”.
Zacierają się granice między prywatnym a publicznym, między ogólnym
a indywidualnym, między interesem
wspólnoty a interesem własnym…
Ileż to razy ktoś realizuje interes własny, wykorzystując imię Zrzeszenia?
„Podpina się” pod nie, przy czym
koszty są zrzeszeniowe, ale zyski już
całkiem prywatne (zyski niekoniecznie od razu finansowe, także prestiżowe, a często i polityczne).
Płynność tożsamości
W wyniku tendencji globalnych
mamy też do czynienia z bardzo
poważnym problemem, którym
jest labilność, płynność, zmienność
tożsamości. Dzisiaj coraz częściej
sami konstruujemy swoją tożsamość. Parafrazując Ernesta Renana, można powiedzieć, że tożsamość to codzienny plebiscyt. I jako
taka poddawana jest wpływom
23
2012-03-30 20:10:44
Zrzeszenie, quo vadis?
czynników sytuacyjnych, chwilowych impulsów, przestaje być czymś
stałym, nabywanym przede wszystkim w procesie socjalizacji, przekazywanym w kręgu rodzinnym, w sposób – dawniej powiedzielibyśmy
– naturalny… Teraz, przejaskrawiając, ale tylko trochę, możemy powiedzieć, że codziennie swoją tożsamość
wybieram, konstruuję, rekonstruuję,
odkrywam, modeluję, formułuję, zlepiam (tych metafor jest tu doprawdy
wiele).
To jest tendencja ogólna, którą
można zaobserwować wszędzie,
w różnych zakątkach świata. W tym
sensie, choć to my jesteśmy aktorami
tej zmiany, to jednak dzieje się ona
w dużej mierze niezależnie od naszej
woli. Tego w ogóle nie kontrolujemy.
Efektem jest np. to, co nazywamy
tożsamością hybrydową. Dzisiaj
nasze tożsamości są właśnie hybrydowe. Gdybyśmy abstrahowali od
naszych etnicznych deklaracji, od naszych ideologicznych przekonań
i spojrzeli z boku, rzetelnie i sumiennie, na tożsamość kulturową Kaszubów, to byśmy zauważyli, że jest ona
właśnie taką kulturową hybrydą, która składa się z bardzo wielu wątków.
Z jednej strony, gdzieś tam na
przysłowiowym „dnie” pozostaje
niemiecka cząstka duszy kaszubskiej, będąca efektem wielowiekowego sąsiedztwa. Czasami daje
ona znać o sobie w powiedzeniach,
czasami w przekonaniach o własnej
grupie, w autostereotypie (jesteśmy
wychowani w kulcie porządku i pracowitości), ale oczywiście ujawnia
się też poprzez związki rodzinne.
Z drugiej strony – mówiąc metaforycznie – dusza kaszubska silnie
zrośnięta jest z polską i to w bardzo
różnych wymiarach. Ale nie jest
i nigdy nie był to prosty związek,
o czym pisano wielokrotnie, od
Ceynowy poczynając, a na pracach
naukowych współczesnych uczonych kończąc. Tak czy inaczej jednak
wrastamy w świat kultury polskiej
i stanowi ona dzisiaj naturalne odniesienie kulturowe dla wszystkich
24
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 24
Spotkanie liderów Zrzeszenia w Wielu. 9-10.03.2012. Fot D.M.
Kaszubów. (Czy jest znana, to już
zupełnie inna sprawa).
Ale przecież można tu przywołać
jeszcze inne wątki, o których się niegdyś sporo dyskutowało w naszym
środowisku, choćby bałtyckie, związane z wielowiekowym sąsiedztwem
z ludami nadmorskimi.
No i wreszcie na tożsamość kaszubską składają się elementy kultury kaszubskiej i szerzej – kultury
Pomorza. Wszak więzi krewniacze,
sąsiedztwa, wspólnota historycznych
losów, łączność gospodarcza i wreszcie codzienne kontakty – wszystko to
nas łączy z innymi wspólnotami Pomorza, przede wszystkim z Kociewiakami i Borowiakami.
Jednym słowem tożsamość kaszubska jest zjawiskiem złożonym
i… wewnętrznie mocno zróżnicowanym: środowiskowo, lokalnie, także
pokoleniowo. Możemy wręcz mówić
o pęknięciu pokoleniowym i niemożności wzajemnego porozumienia, co
jest dodatkowo wzmacniane przez
rewolucję technologiczną, która się
dokonuje.
Bardzo wielu ludzi tych procesów: hybrydyzacji, labilności, lokalizacji, pokoleniowości, indywidualizacji tożsamości nie akceptuje
i się z nimi nie godzi! Mają kłopot
z akceptacją takiego swoistego „targowiska tożsamości”. Wywołuje ono
w nich silne reakcje emocjonalne,
a wśród nich jest także reakcja etnocentryczna albo fundamentalistyczna. Libański pisarz Amin Maalouf
napisał książkę pod wymownym tytułem Zabójcze tożsamości. One potrafią takie być i podejmując się własnej
„polityki tożsamości”, warto o tym
pamiętać, bo jednym z elementów
„zabójczości” jest np. wykluczanie
z naszej wspólnoty tych, którzy są
„nie do końca” Kaszubami: nie do
końca uświadomionymi, nie do
końca prawdziwymi, nie do końca
autentycznymi, nie do końca myślącymi poprawnie, nie do końca dbającymi o kaszubski interes…
Dokończenie artykułu
w następnym numerze.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:46
òrmùzdowô Skra 2011
Nie zabëc mòwë matczi
Kaszëba z ùrodzeniô i wëbiéru. Jegò wùją béł Alojzy Nôdżel. Bãdącë – jak sóm ò se gôdô – „człowiekã pò technikùm”, rozmieje ùczëc i zaczekawic kaszëbizną magistrów i doktorów. Na
Òrmùzdową Skrã, jaką dostôł latos 14 gromicznika, mô zasłużoné całim swòjim żëcym,
chtërne w wiôldżim dzélu pòswiãcył rozkòscérzaniu kaszëbsczégò jãzëka i kùlturë.
ANDRZÉJ BÙSLER
Z Chwaszczëna do Gdini
Édward Barzowsczi – znajomi gôdają do niegò Édk – pòchòdzy z kaszëbsczi familii z Chwaszczëna.
Jegò starszi nie gôdelë do dzecy pò
kaszëbskù. Pò wiele lëchëch doswiôdczeniach w latach PRL-u bëlë dbë,
że ten jãzëk mòże leno zaszkòdzëc.
Cãżkò równak nie zarazëc sã kaszëbizną, ji rozmajitima znankama – jãzëkã, materialną i dëchòwą
kùlturą – żlë sã je sostrzińcã znónégò
kaszëbsczégò pòétë Alojzégò Nôgla.
Édward Barzowsczi wspòminô pò
latach: Miôł jô to szczescé, że jem mògł
sã òd niegò ùczëc kaszëbsczi mòwë. Wùja
Ali dôwôł mie téż ksążczi w rodny mòwie,
jaczich béł autorã. Pamiãtóm te tomiczi
wëdôwóné w pòwstałi w sédmëdzesątëch latach Wëdôwiznie KaszëbskòPòmòrsczégò Zrzeszeniô. W mòji domôcy
chëczë nie bëło przënãceniô do czëtaniô.
Starszi mielë prakticzné nastawienié do
żëcô, równak co czekawé, w najim dodómie westrzód niewiele ksążków nalôzł
jem „Żëcé i przigòdë Remùsa”, jak sã pózni òkôzało, nôwôżniészą ksążkã w mòjim
żëcym. Wùja Ali béł dlô mie jak pón Józwa – jeden z bòhatérów tegò piãknégò
romana.
W Chwaszczënie Édward Barzowsczi spãdzył młodé lata, tam
chòdzył do spòdleczny szkòłë. Pózni skùńcził Autółowé Technikùm
w Wejrowie. W 1984 rokù, jidącë
za głosã serca, wëcygnął do Gdini
– gardu, w chtërnym pòdług badérowaniów żëje nôwicy Kaszëbów. Do
Édward Barzowsczi czãsto pòkazywô kaszëbską kùlturã w Òstrzódkù Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Gdini. Òdj. A.B.
dzys mieszkô z białką Elżbiétą w Wiôldżim Kackù, dzélu Gdyni, chtëren je
jednym z ji kaszëbsczich mateczników. Przez wnetka trzëdzescë lat
jich bëcégò razã familiô pòwikszëła
sã ò sztërë córczi.
W gdińsczim Zrzeszenim
W òsmëdzesątëch latach znajomi czãsto rôczëlë Édwarda na zôbawë òrganizowóné w Gdini-Cysowi. Òrganizatorã tëch zéńdzeniów
bëło òkrãżé gdińsczich zrzeszeńców. Tam jô pòznôł notejszich liderów
gdińsczégò partu KPZ – Aleksandra
Trzebiatowsczégò i Pawła Slezyńsczégò,
a përznã pózni òstôł jem nôlëżnikã tegò
òddzélu. Zapisôł sã do niegò téż mój wùja
Alojzy Nôdżel, chtëren w òstatnëch latach
żëcégò mieszkôł w Gdini. Òd zôczątkù
dzewiacdzesątëch lat trzimôł jem w tim
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 25
parce rozmajité fùnkcje – béł jô nôleżnikã
Zarządu, sekretérą. Òd 1999 rokù sedzã
téż w Przédny Radzëznie KPZ.
W 1997 rokù wespółtwòrził
Wiôlgòkacczé Kòło Gdińsczégò Partu KPZ, pierszé kòło w Gdini i jedno
z pierszich w Zrzeszenim. Òb 10 lat
béł jegò przédnikã. To prawie tam
pierszi rôz òsta wprowôdzonô liturgiô słowa w kaszëbsczim jãzëkù
òb czas mszë swiãti i zaczãło sã
òrganizowanié krziżewi drodżi, a téż
różańcowëch i majewëch nôbòżeństw
òdprôwiónëch pò kaszëbskù. Òkróm
te w wiôlgòkacczim kòle bëłë
òrganizowóné promòcje ksążków pò
kaszëbskù i ò Kaszëbach, autorsczé
zetkania z lëdzama sparłãczonyma
z Kaszëbama. Wszëtczé te ùdbë są zjiscywóné tuwò do dzysô. Stolemnotã
tëch dzejaniów òsta dozdrzónô
25
2012-03-30 20:10:46
òrmùzdowô Skra 2011
Rok w rok òb czas przedstôwieniô „Scynanié kani”
we Wiôldżim Kackù Édward Barzowsczi graje szôłtësa.
Òdj. A.B.
i bëlno òtaksowónô – Wiôlgòkacczé
Kòło ZKP dostało Òrmùzdową Skrã
w 2000 rokù.
Nie zabëc „gòwôru nënczi”
Mentorã i szkólnym kaszëbiznë
dlô Édwarda Barzowsczégò béł, jak je
to ju rzekłé, jegò wùja Alojzy Nôdżel.
W 1998 rokù kaszëbsczi pòéta
òdeszedł do wiecznoscë. Pòchòwóny
je na smãtôrzu w Czelnie na swòjich
ùkòchónëch Lesôkach. Bãdącë na
pògrzebie tak blësczégò mie człowieka, jô czuł wiôldżi żôl, ale równoczasno
wdzãcznotã za wszëtczé razã spãdzoné
chwile, za kòżdą gôrzc kaszëbiznë, gôrzc
Òrmùzdowëch Skrów, chtërne wùja
pòdskôcôł wiele razy. Je snôżô wiérzta
napisónô przez niegò „Gdiniô”. Jeden z ji
wersów stôł sã przësëgą, chtërną jem złożił nad zarkã Nôgla. Jô przërzekł nie zabëc „gòwôru nënczi – mòwë kaszëbsczi”
i ten òbiecënk móm starã òd wiele lat realizowac w swòjim żëcym. Wiém, że wùjë
baro zanôlégało na tim, żebë kaszëbsczi
jãzëk nie zdżinął. Pamiãtóm, jak sã jiscył,
czedë widzôł, że corôz mni lëdzy gôdô pò
kaszëbskù w mòjim rodnym Chwaszczënie i w Gdini. Wnenczas Édward
Barzowsczi ni mógł nawetka mëslec,
że za pôrã lat bãdze miôł mòżlëwòtã
rozkòscérzaniô kaszëbiznë.
26
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 26
Gdińsczi Ùniwersytet
W 2005 rokù do gdińsczégò partu
KPZ zgłosyła sã kòòrdinatorka Ùniwersytetu Trzecégò Wiekù w Gdini
Maria Tomaszewskô z ùdbą, żebë do
planu zajimniãców włączëc przedmiot „Kaszëbskô kùltura”. Béł mùsz
nalezc kògòs, chto zgòdzy sã taczé
zajmë prowadzëc. Pòproszony òstôł
ò to Édward Barzowsczi, chtëren na
zôczątkù mëslôł, że zajimniãca mdą
miałë plac rôz na pôrã miesąców. Jak
sã pózni òkôzało, bëło „kąsk” jinaczi.
Ùczbë òdbëwałë sã tidzéń w tidzéń,
z wëjątkã letnëch i zëmòwëch feriów.
Édward Barzowsczi wspòminô:
Na zôczątkù jô mëslôł, że bãdze letkò –
nôwëżi pôrã zéńdzeniów òb rok. Miôł
jem téż pòmëszlenié, że na zajmë mdze
przëchòdzëc niewiele lëdzy. Bédënk
Ùniwersytetu je baro bòkadny, sztudéra mòże wëbierac midzë rozmajitima
zajimniãcama z wiele òbrëmieniów.
Ju na pierszim pòtkanim mùszôł jem
zmienic swòje przedstôwienia. Z jedny
stronë jem béł rôd, a z drëdżi – wërzasłi. Pò pierszé òkôzało sã, że ùczbë bãdą
co tidzéń. Pò drëdżé, to nijak nie bëło
małé karno. Czej sztudérowie zaczãlë sã
przedstôwiac, òpòwiôdac ò se, tej nodżi
sã pòde mną dżãłë. Òkôzało sã, że wikszosc to lëdze wësok sztôłcony, doktorowie z ùniwersytetów. Co jô, człowiek pò
technikùm, miôł jem jima prawic? Doch
òni gwës wszëtkò wiedzą. Kò pewno
wùja Ali miôł nade mną starżã. Zaczął
jem dzejac jintuicyjno; czej jem gôdôł
ò jaczis temie, to przédno òpiérôł jô sã na
tim, co sóm jem przeżił, co jem widzôł.
Prowadzącë, wezmë na to, zajmë ò gwiżdżach i gwiôzdce, jô prawił ò swòjich
wspòminkach z dzecnëch lat, ò tim, jak to
wnenczas kòlãdnicë pò wsach chòdzylë.
Pózni bëło ju lżi.
W sztudérach zadzëwòwała gò
robòcosc i òbrzészkòwòsc. Jem mëslôł,
że bãdą to starszi, mest schòrzałi lëdze.
Pòstãpny rôz jem sã zmilił. Mëszlã, że
energią i angażowanim przechôdają
niejednégò trzëdzescëlatka. To redëje,
doch ùczëc sã je dobrze w kòżdim wiekù.
Przez pierszé dwa lata zajmë
òdbëwałë sã w niewiôldżim môlu
w gdińsczim Dodómie Kùlturë
YMCA, a chãtnëch rok w rok bëło
wiãcy. Pò dwùch latach òstałë przeniosłé do Òstrzódka Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Gdini, jaczi dzejô kòl Gardowi Pùbliczny
Bibloteczi, i tam, w bëlnëch warënkach, òdbëwają sã do dzysô
w dwùch karnach, rechùjącëch razã
kòl 50 lëdzy. Sztudérowie mają
pòd rãką wielny zbiér kaszëbskò-pòmòrsczich ksążków, chtërne nalôżają sã w Òstrzódkù, a téż wëstôwczi sparłãczoné z regionã. Òkróm
braniégò ùdzélu w stacjonarnëch zajmach sztudérowie òrganizëją téż rézë
do môlów sparłãczonëch z kaszëbizną. Wiôlgą pòmòc w òrganizacji
nôùczi òd lat bédëje kòòrdinatorka
Ùniwersytetu Trzecégò Wiekù Dorota Kitowskô.
Móm nôdzejã, że „Kaszëbskô kùltura” na gdińsczim ÙTW wcyg bãdze
sã redowa zajinteresowanim i bãdã mógł
dali prowadzëc te zajimniãca – gôdô
Édward Barzowsczi.
Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi
Wiérzta Alojzégò Nôgla
(òrginalny pisënk)
Gdynio
Stoji na sztrądze
niastka
w biółé Ruchna,
jak bë do zdënku
oblokłô.
Bôłt oznobionëma
dunamë.
Kuszkô jij cepłé
lica;
Dwoje mulków na łôwce
se gutôrzy…
Niastka
tęskni i płacze,
bo nie czëje,
jak przodë,
za dzéwczëcych
zymków,
gowôru nënczi –
mowë kaszebsczij.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:47
historyczna sensacja
Krzyżacki zamek w Tczewie
Gdyby nie interwencja członków Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie dzisiaj w tym miejscu stałby budynek mieszkalny i o tym, że pod nim znajdują
się mury tczewskiej warowni, nie wiedziałby prawie nikt.
P R Z E M YS Ł AW Z I E L I Ń S K I
Posadzka z odciskiem psa
Do odkrycia ruin doszło przypadkowo. Ponad trzy lata temu
Krzysztof Jach zauważył, że koparka podczas prac ziemnych odsłoniła
średniowieczne cegły. Tczewianin
poinformował historyków Krzysztofa Kordę i dr Michała Kargula oraz
archeologa Bartosza Świątkowskiego,
którzy zaalarmowali lokalne media
i wojewódzkiego konserwatora zabytków. Ten polecił wstrzymać prace
budowlane, a w wykopie zamiast budowlańców pojawili się archeolodzy
– Mirosław Jonakowski i Zbigniew
Sawicki. W wyniku wykopalisk okazało się, że pod ziemią znajdują się
fundamenty i pomieszczenia budynku z epoki średniowiecza. Wskazywały na to nie tylko średniowieczne
cegły i charakterystyczna dla tej epoki
zaprawa, ale również średniowieczna
ceramika z rowu ściekowego, nieczytelny szeląg krzyżacki i klamerki
szkutnicze (okucia do łatania łodzi, co
może wskazywać na bliskość wiślanego portu, a może i stoczni). Wśród
znalezisk trafił się nawet fragment posadzki z… odciskiem psa.
Już w połowie 2010 roku archeolodzy doszli do wniosku, że mają
do czynienia ze zbudowanym przez
Zakon Krzyżacki zamkiem. W naszej
ocenie odkryliśmy północne skrzydło
z trzema piwnicznymi pomieszczeniami
założenia zamkowego – wyjaśniał wówczas Mirosław Jonakowski. Kwestią do
rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze dokładna chronologia odkrycia.
Mieszkalna część zamku
Od tego momentu właściwie nic
się nie działo w tej sprawie. Odsło-
Zamek latem 2011 r.
Fot. Przemysław Zieliński
nięte po kilkuset latach mury zamku
„przeżyły” trzy surowe zimy oraz
powódź. W październiku minionego
roku wojewódzki konserwator zabytków zlecił przygotowanie kwerendy
źródłowej o tczewskim zamku oraz
ekspertyzy, która określi pochodzenie i przeznaczenie odkrytych ruin.
Wykonał ją prof. dr hab. Jerzy Kruppe z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, posiłkując się
wynikami badań archeologicznych,
które przeprowadzono w tym rejonie
miasta w 1993, 2007, 2009 i 2010 roku.
„Z analizy zgromadzonych faktów jednoznacznie wynika, że w czasie ostatnich badań archeologicznych
odsłonięto relikty zabudowań średniowiecznego zamku: siedziby krzyżackich administratorów wójtostwa
tczewskiego” – czytamy w dokumencie. „Natrafiono na jeden z budynków
usytuowanych w północno-wschodnim narożniku założenia zamkowego,
stanowiącego jednocześnie narożnik
ówczesnych obwarowań miejskich.
Odkrycie to jest zarazem kluczowym
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 27
dowodem w budzącej dotychczas
wątpliwości kwestii lokalizacji zamku
w okresie krzyżackim”.
Zdaniem prof. Kruppe nie ulega
wątpliwości, że odkryte relikty architektoniczne to część, zapewne mieszkalna, krzyżackiego zamku. Nie udało się na razie potwierdzić, czy zamek krzyżacki powstał na miejscu
grodu księcia Sambora II, założyciela Tczewa, który – zanim lokował
miasto – w 1252 roku rozpoczął nad
Wisłą budowę swojego zamku. Nie
wiadomo też, z których lat pochodzi
znalezisko. Wstępna hipoteza mówi
o początkach XV wieku. W zachowanych murach widać wyraźne ślady
katastrofy budowlanej. Główny mur
próbowano ratować wciąż widoczną
przyporą. Niewykluczone, że z tego
powodu zamczysko nie było długo
użytkowane albo i nigdy nie zostało ukończone. Pod koniec XIV w.
rozpoczęto budowę nowej siedziby
wójta tczewskiego w Sobowidzu
(gm. Trąbki Wielkie). Niewykluczone
więc, że przeprowadzka do nowego
27
2012-03-30 20:10:47
historyczna sensacja
Odcisk psiej łapy.
Fot. Przemysław Zieliński
zamku była związana z brakiem możliwości użytkowania grożącej zawaleniem tczewskiej warowni.
Skansen archeologiczny?
Archeolog Bartosz Świątkowski proponuje rozważyć teorię, że
w przypadku tczewskiego odkrycia
mamy do czynienia z zamkiem konwentualnym. Takie zamki znajdowały
się w odległości 15–30 km od siebie,
czyli na dystansie tzw. jednego stajania, możliwego do przebycia w ciągu
jednego dnia. Przyczyną takiego rozmieszczenia zamków konwentualnych była reguła Zakonu, która zakazywała braciom-rycerzom nocowania
poza zamkiem-klasztorem.
Najbliższe Tczewa zamki komturskie
to Gdańsk, Gniew oraz Malbork – wymienia Bartosz Świątkowski. Między
dwoma ostatnimi zamkami a Gdańskiem
jest zbyt duża odległość. W połowie tej
drogi wypada Tczew.
Bez kontynuacji wykopalisk nie
dowiemy się też, na jakim rzucie
powstał tczewski zamek, ile miał
skrzydeł i jakie są jego wymiary. Jak
zapowiedział rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków Marcin
Tymiński, ruiny zamku zostaną wpisane do rejestru zabytków. Zapewne
przy okazji wpisu do rejestru właściciel
działki otrzyma polecenie zabezpieczenia
murów – dodaje Marcin Tymiński.
Wszelkie prace budowlane, które na tej
działce zechce przeprowadzić właściciel,
będą musiały być uzgodnione z konserwatorem zabytków. Murów z pewnością
nie będzie można zasypać, a co najwyżej
wkomponować w nowy budynek.
W listach konserwatora adresowanych do władz Tczewa czytamy,
że najlepszym rozwiązaniem dla
zachowania odsłoniętych średniowiecznych reliktów byłoby urządzenie muzeum archeologicznego
na wolnym powietrzu. Problem
w tym, że zamek leży na działce
należącej do prywatnego właściciela. Władze miasta prowadziły już
z nim rozmowy na temat zamiany
nieruchomości, jednak inwestor nie
był zainteresowany złożoną propozycją. Magistrat deklaruje powrót
do negocjacji. Będziemy się starać, aby
ten temat jak najszybciej zakończyć –
mówi prezydent Tczewa Mirosław
Pobłocki.
Zdaniem Krzysztofa Kordy, miejskiego radnego i wiceprezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, ruiny zamku w pierwszej kolejności
muszą zostać zabezpieczone (istnieje realna groźba, że kolejnej zimy już
nie przetrwają), a następnie skomunalizowane. Uważam, że jest to najcenniejsze odkrycie w ostatnich latach na
skalę całej Polski i powinno się znaleźć
w rękach miasta – podkreśla Korda.
Kolejne kroki to wyeksponowanie
stanowiska i utworzenie muzeum
archeologicznego na wolnym powietrzu. Ruiny powinny zostać pokryte
np. przezroczystą pleksą, a także
oznaczone tablicą z rekonstrukcją
zamku i z opisem jego dziejów.
Warto też poszukać pieniędzy na
turystyczne zagospodarowanie zamku
z częściową rekonstrukcją dolnej kondygnacji – dodaje Korda. Jaki potencjał
ma to marzenie, świetnie pokazuje zamek
w Gniewie, który jeszcze 20 lat temu był
jedynie wypaloną ruiną.
Zachowane historyczne wzmianki o tczewskim zamku
(za: W. Długokęcki, Dzieje Tczewa, Tczew 1998):
• w 1565 r. zanotowano, że spustoszone mury zamkowe leżą
w obrębie murów miejskich, zajmując „plac niemały”;
• w połowie XVIII w. odnotowano: „poniżej klasztoru dominikanów w północno-wschodnim kącie miasta zachowała się ściana
budynku z wysoką wieżą, która stoi w rogu, oraz połowa muru
kościoła zamkowego z siedmioma półkulami okiennymi”;
• w pierwszej połowie XIX w. (a więc mając jeszcze przed oczami
pozostałości murów miejskich) odnotowano, że północny mur
dawnego zamku miał ok. 59 m długości, ok. 1,9–2,1 m wysokości i blisko 1 m szerokości. Ten mur miał mieć 5 sklepionych
otworów o wymiarach ok. 1 m na 1,10 m, co pozwala go utożsamić z murem, o którym wcześniej pisano jako o pozostałości
zamkowej kaplicy.
28
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 28
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:48
całé żëcé w lasu
Balada ò Aleksu
Ten kaszëbsczi rąbca nigdë nie scął drzewa mòtórową żôgą. Jegò lubkòscą bëła i je jachta, ale
nie òstôł jachtarzã. Je człowiekã lasu. Las ùretôł mù żëcé i w lasu całé żëcé przerobił. Aleksander Jereczek, przez wszëtczich pòzywóny Aleksã. Latos skùńczi 83 lata.
M AYA G I E L N I Ô K
Dokument, chtëren nas ùretôł
Gòstómkò, gromicznik 1944 rokù
Warała II swiatowô wòjna. Rządzył rajbach i chaos. Nicht nie béł
gwës dnia ani gòdzënë. Òb jeséń 1944
rokù, czej Aleks miôł 15 lat, hitlerówcë wzãlë jegò òjca do lagra zôgùbë.
Matka baro sã wërzasła. Bòjała sã,
że i jã, i dzecë żdaje jistny kawel.
Niemcë regùlarno przezérelë òkòlé
i wëwòzylë lëdzy. Nimò zëmë ùcekła
do lasa, tam czëła sã bezpieczno. Pôrã
miesąców tacyła sã w nim z szesc
dzecama. Co jaczis czas, czedë bëlë
gwës, że nick jima nie grozy, wrôcelë
dodóm, brelë përznã òbleczeniów,
chléb. Tej-sej pòtikelë partizanów, òd
chtërnëch dostôwelë zjestkù.
Rôz jesmë spelë w môlu pò wëschłi
rzéce – wspòminô Aleksander Jereczek. Czej reno më wëszlë na drogã,
wtim nadjachôł na kòniu niemiecczi nadlesny, Voller. Co wa tu robita!? – zawòłôł. Mëmka sã rozpłaka, pòkazywającë naje karno, zaczã
ùmòdlëwac, żebë sã zlëtowôł i naju
pùscył. Òn wezdrzôł na nas i rzekł, żebë
jesmë pòszlë dodóm, że nick sã nama nie
stónie. Më gò pòsłëchelë. Tegò samégò
dnia mëmka dosta òd niegò papiór,
chtëren jesmë mielë pòkôzac w razu zagróżbë. Mëmka schòwa ten dokùment
do szafë. Czej przëszlë do nas Niemcë,
znerwòwónô ni mògła gò nalezc. Zrobił
sã rajbach, dzecë płakałë, Niemcë naju
pònekiwelë, pòpichelë, bilë kòlbama…
„Chùdzy, chùdzy!” – krzikelë. „Òblakac
sã! Wëchadac!” To zjimało nas wiôldżim strachã… Jeden z Niemców szarpôł mëmkã i wrzeszczôł. I tedë ùdało mie
sã wëcygnąc ten dokùment z szafë. Czedë gò ùzdrzelë, òstawilë naju w ùbëtkù
– pismò nadlesnégò ùretało nama żëcé.
Pózni, czej nadlesny Voller mie
pòtikôł, czedë nikògò nie bëło krótkò,
gôdôł ze mną pò pòlskù.
Òjc Aleksandra Jereczka nigdë
nie wrócył dodóm. Zdżinął w lagrze
zôgùbë Stutthof.
A do krowë z ùwôżanim…
Suminë, 1946 rok
Ju pò wòjnie. Porenionô gòspòdarka pòmale sã òżëwia. Lëdze
kù reszce mòglë ùbëtno robic. Jednégò dnia nadlesny z Sëlëczëna
Albin Rydz, jadącë drogą przez Suminë, ùzdrzôł knôpa, jaczi szedł kòl
wòza zaladowónégò do greńców
mòżlëwòtë. Wóz béł wëfùlowóny
lasową scelëną. To, że gbùrzë na
skùtk felënkù słomë, brelë ta scelënã
dlô zwierzãtów, bëło wnenczas
czësto normalné. W tim, że wóz cygnãła krowa, téż nie dało sã nalezc
nick nadzwëkòwégò. Kòni nie bëło,
krowama sã òrało, brónowało,
kôrczowało, krowë cygnãłë wòzë.
Nadlesnégò rozgòrzëło to, że knôp
zmùsziwôł knagã do cygnieniô
cãżôru, jaczi przechôdôł ji mòc. Doch
zwierzątkò leno co jidze! I jesz mô
mlékò dawac?! Przëzdrzôł sã knôpù
z wikszim bôczenim. Chto to taczi?
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 29
Aleksander Jereczek z medalã
Pòlsczégò Jachtarzczégò Związkù.
Acha, to Aleks Jereczek… Ju jô gò
òduczã mãczeniô zwierzãtów.
Wezwóny do nadlesnégò Aleks
wërzasł sã na pòwôżno. Przemësliwôł, cëż taczégò mógł przeskùrzëc,
że sóm nadlesny gò wzéwô. W żëcym
bë sã nie docygnął, że to ò marachòwanié knadżi jidze. Sztrôfã, jaką
za to dostôł, zapamiãtôł do kùńca
żëcô. „Mósz mie za to, bratkù, bótë
wëpùcowac! I mają sã swiécëc! Żebë
òstało w twòji głowie, że do krowë
mùszi bëc ùwôżanié, bo to twòja
żëwiôrka”.
Powòjnowé lata
Cãżkò bëło sómny matce wëkôrmic szesc dzecy. Aleks béł nôstarszi
i leno òn mógł zacząc robic i zarôbiac.
29
2012-03-30 20:10:49
całé żëcé w lasu
Jak na piãtnôscelatka béł wësoczi,
wëzdrzôł na starszégò. Rzekł, że mô
16 lat i pòszedł do robòtë do lasa.
Òstôł pòmòcnikã rąbcë. Całi dzéń na
plecach wënôszôł drzewò i ùkłôdôł
je na sztapel. Pò pierszim dniu, z łizama w òczach, zbòlałi i smiertelno
ùmãczony, przëtrekôł sã dodóm.
Jem rzekł wnenczas, że ju nigdë
tam nie wrócã – wspòminô. Mëmka sã
rozpłaka i pamiãtóm ji słowa do dzysô:
„Synkù, żebës të chòcô na chléb zarobił”.
Aleks wrócył do lasa. Matka
ùszëła mù pòdëszczi, tej noszenié
drzewa ju nie bëło tak bòlesné. Béł
nômłodszi w brigadze i nimò że
cãżkò robił, równak dostôwôł ò wiele mni pieniãdzy jak jinszi. Zaczął
przemësliwac, co zrobic, żebë wicy
zarôbiac. Òdpòwiesc bëło prostô.
Mùszôł òstac rąbcą. Ale jak to zrobic?
Dozdrzôł, że rąbca mùszi bëlno
skòblëc kórã i rozmiec spòsobno
naòstrzëc żôgã. Dlô nôùczi zaczął
krëjamno òstrzëc wszëtczim żôdżi.
Rąbcowie bëlë zadzëwòwóny. Co
brelë żôgã do òstrzeniô, to bëła ju
zrëchtowónô… Pò jaczims czasu
Aleks dobéł swòje: òstôł rąbcą.
30
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 30
Rąbcowie wnenczas robilë pôrama, rãczną żôgą i séczerą. Dopiérze
pò czile latach zaczãłë sã pòkazywac
pierszé mòtórowé żôdżi. Bëłë wiôldżé i cãżczé, òbsłëgiwało je dwùch
lëdzy. Aleks jakòs sã nie widzôł
w rolë mòtórowégò żôgòwnika.
Przeszedł do żëwicowaniô.
Jeden z nôlepszich żëwicôrzów
Z żëwicë, pò pasownëch przeróbkach, dostôwało sã dwie wërobinë
– kalafòniã, brëkòwną do robieniô
papioru, mëdła i jinëch wërobinów, a téż terpentinã, ùżiwóną do
produkcji farwów, laków, wiksu
na bótë i pòdłogã. W Pòlsce żëwicã
ùdostôwało sã wnetka blós z chòjnë.
W tim czasu, to je w piãcdzesątëch
latach, brëkòwnota na żëwicowé produktë bëła baro wiôlgô, tej
do żëwicowaniô wëzwëskiwóno
wszëtczé pasowné do tegò chòjnowé
drzéwiãcëznë. Brëkòwny bëlë
téż wielny fachówcë, co rozmielë
ùdostôwac żëwicã.
Robòta kòl żëwicowaniô nie
szła letkò. W rozmajitëch cządach
dnia mùsz bëło chòdzëc do drzew
i pilowac, żebë grónczi, do chtërnëch scékała żëwica, sã nie przeléwałë. Aleks Jereczek béł jednym
z nôlepszich. Rozmiôł bezzmiłkòwò
òtaksowac drzewò. Wiedzôł, jaczé
i w chtërnym placu òstawic przeżëcowé pasë, miôł bëlną rãkã do
nacynaniô scékòwëch rówków. Rozmiôł wëczëc dzéń i gòdzënã, czedë
je nót zrobic nacãcé. I chëba z tima
chòjnama dobrze gôdôł, bò lałë mù
wicy żëwicë jak jinym.
Pierszé ùczbë żëwicowaniô dôł mie
mój stark, lesny Augùstin Szréder. Na
zôczątkù robił jem to dokładno pòdług
jegò wskôzów, pózni zrëchtowôł jem
swòje metodë. Kòżdi z nas, żëwicôrzów,
miôł jaczés swòje ùdbë, jak ùdostac nôwicy żëwicë. I pilowôł jich jak òka w głowie.
Żëwicowanié to béł prôwdzëwi kùńszt.
Nôgòrszi czas dlô żëwicôrzów
przëszedł, czej dlô zlepszeniô robòtë
zaczãłë bëc ùżiwóné chemiczné
strzodczi. Nacynanié drzew i zbieranié żëwicë òdbëwałë sã w latnëch
miesącach, to je colemało w wiôldżi hëcë, a robòtnicë mùszelë robic w òchronnëch ùnifòrmach:
gùmòwëch òbleczeniach i gùmòwëch rãkawicach.
Aleks nie dôł sã przekònac, że te
nowé ùdbë pòzwòlą ùdostac wicy
sërowinë. Barżi przemôwiałë do
niegò cała zwierzãtów, ptôchów
i òwadów, chtërne sã pòtkałë z tim
nowòczasnym strzodkã, i sënizna drzew, jaczi béł przëczińcą. Robił tej pò stôrémù. A żëwicë i tak
ùdostôwôł wiãcy jak jiny. Nimò
cësków nigdë nie smarowôł nacãców
chemicznym strzodkã. I òkôzało sã,
że miôł prôwdã. Baro chùtkò chemiczné żëwicowanié òstało wëcopóné. A Aleks, jakno że béł bëlnym
fachówcã, prowadzył prakticzné
zajimniãca òb czas kùrsów dlô żëwicôrzów.
Pòd kùńc òsmëdzesątëch lat
òprzestano skùpòwaniô żëwicë.
Ale robòtë w lasu wcyg bëło dosc,
òsoblëwie dlô tak dobrégò robòtnika,
jak Aleks. Lesny ni mùszôł pilowac
lëdzy òb czas zaleseniów, czej béł
z nima Aleks, bò òn nie pòzwòlił
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:49
całé żëcé w lasu
stracëc ani jednégò szczepka. Jak
béł mùsz, to na mòtokòle przëwòzył
w wãbórkach wòdã do mòczeniô
kòrzónków przed zasadzenim.
We wszëtczim, co robił, béł baro
akùrôtny.
Szlachòwanié zwierzãtów
to mòja legòtka
Jô wiedno miôł lëszt do jachtë. Całé
żëcé jem béł góniaczã. Jô rozmiôł pòdéńc
kòżdé zwierzã. Mòją szpecjalnoscą bëłë
dzëczi. Wiele razë ùcékôł jem przed
nima na drzewò! Pôrã razë mòcno mie
pòreniłë. Je wiedzec, jak to jidze na
jachce. Nié wiedno zwierzã padnie òd
pierszégò strzélu. Renioné – ùcékô. I ni
mòżna gò tak òstawic. Mùsz je nalezc
no zwierzã i dostrzélëc. Colemało to
jô z mòjima psama jich szukôł. I wiedno, jak ju jem dochòdzył do renionégò
dzëka, to ju chùdzy jô miôł so wëzdrzoné
drzewò, na chtërne, jakbë cos sã dzejało,
bãdã mógł ùceknąc.
Bédowelë mù, żebë wstąpił do
jachtarzczégò kòła i òstôł jachtarzã,
ale sã nie zgòdzył. Nie chcôł jem miec
do ùczinkù z barnią. Za wiele jô widzôł
wëpôdków òb czas jachtë. Bòjôł jem sã, że
bez przëtrôfk mògã kòmùs zrobic krziwdã.
Jakò góniôcz téż béłem ùczãstnikã jachtë,
a ni mùszôł jem strzélac.
Jachta z Aleksã dôwała gwësnotã
zwënédżi, tej rôczëłë gò rozmajité
kòła. Jachtarze czãsto prosylë gò
ò wëstawienié dzëka czë sarnë, a òn
nie rozmiôł òdmówic. Przez swòjã
ùsłużnotã spóznił sã nawetka na
zdënk sostrë. Jinym razã w òstatnym
sztërkù przëbiegł z lasa, żebë kmòtrowac dzeckò bracynë. Jachta i szlachòwanié zwierzãtów bëłë dlô niegò
jak narkòzëna.
Psë, co kòchają jachtã
Chòwóné przez Aleksa terierë
i jich mieszańcë są dobrze znóné
jachtarzóm. Sóm je ukłôdô. Wiedno
miôł jich czile. Jedne bëłë lepszé, jiné
mni spòsobné, ale wszëtczé baro bëlno znałë swòjã robòtã i jistno jak jich
pón, kòchałë jachtë. Nimò że czãsto
bëwałë renioné przez dzëczi, nie tracyłë zôwzãcégò.
Aleks z białką w 50. roczëznã zdënkù.
Trôfiło sã rôz, że renionô sëka, chtërna miała òstac doma, pòczurpała ze mną
na jachtã. Dozdrzôł jem jã dopiérze
w lese. Szkòda mie bëło psëska, tej jem
niechôł jachtã a wrócył dodóm.
Rozmajité są psë. Jedne nalézą
zwierzënã, ale są cëchò. Jiné jã leno
szarpią. Są téż taczé, chtërne mają jã
za swòjã zwënégã i ji brónią. A nôlepszé są te, co szczekanim dôwają
do wiédzë, dze leżi zabité zwierzã.
I taczi bëłë nôbarżi szukóné i tej-sej
kradłé.
Rôz pò zbiérny jachce zadżinął mie
pies. Szukôł jem gò kòl zwierzënë, ni ma.
Kòl auta, ni ma. Doma téż gò nie bëło.
Co je? Doch nie ùcekł. Pôrã dni jem gò
szukôł, bezskùtkòwno. Jaż tu chtos mie
gôdô, że taczi a taczi jachtôrz mô nowégò
psa. Jagdterierë szlachùją za sobą, ale
ten mój miôł dwie rédżi zãbów w dólny
szczãce. Pòprosył jem znajemnégò, żebë
tegò jachtarza nawiedzył i ùzdrzôł, czë
to nie je czasã mój pies. Òkôzało sã, że
jo. Jô cë pòkôżã! – jem pòmëslôł. Zrobiã
cë sromòtã. Wnetka bëła jachta, przëszedł
z psama. A jô przë wszëtczich pitóm:
„Czë të drëchù ni môsz czasã mòjégò
psa?”. „Ale nié! To mój” – niewëwstidno przékùje. „A zazdrzi mù w pësk,
mój miôł dëbeltną régã zãbów”… Ale sã
chłop najôdł wstëdu!
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 31
Pòkądka co, na jachtë nie chòdzã.
Córka mie zabroniła pò tim, jak łoni miôł
jem cãżczé zapôlenié płëc. Ale sztërë
psë móm do terô. Nigdë nick nie je wiedzec…
Jesmë bëlë razã 54 lata
W 1952 rokù jem sã òżenił
z dzéwczëcã z sąsôdztwa, z Helénką
Szréder, córką lesnégò. Bëła aniołã
cerplëwòtë. Doch jô kòżdą wòlną
chwilã spãdzywôł w lese, na jachce. A òna sã jiscyła. Je wiedzec, że to
nie bëło bezpieczné zajimniãcé. Nié
rôz jem wrôcôł pòreniony przez
dzëczi, a psë bëłë pòkaléczoné. Jô jezdzył z nima do weterinarza, a czasã
i sóm jem szëł psóm pòrwóną skórã.
Przëznôwóm, że jem próbòwôł białce cëganic, bò jô nie chcôł, żebë sã jadłobiła. Czej mie dzëk rozòrôł nogã,
to rzekł jem, że móm côrniãté ò sãk.
Jak jelónkã wëcëgôłem spòd lodu
i całi jem wrócył mòkri, to jô gôdôł,
że to òd zmòklëznë i sniegù, ale i tak
wszëtkò sã wëdało.
54 lata jesmë przeżilë razã. Trzë
lata temù ùmarła. Baro mie ji felô…
Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi
31
2012-03-30 20:10:50
ze szkòcczich përdëgónów
FELIETÓN
Wszëtkò bez Babel!
GRÉGÓR J. SCHRAMKE
Czej William Dorrit, òjc titlowi
herojnë romana Mała Dorrit Charlesa Dickensa, z biédôka zamkłégò
lata lateczné w sôdze dlô dłëżników
stôł sã bògôczã, nié za długò pò tim
szczestlëwim zdarzenim z familią na
wanogã pò Europie rësził. Ë doch nie
bëłobë w tim nick nadzwëkòwégò,
czejbë nie to, że William, w swòji
stolemny jignorancje, béł zycher, że
czej leno bãdze gôdôł dosc głosno,
kòżden cëzyńc gò zrozmieje. Ë, jeżlë dobrze sã wdôrzóm, tim spòsobã
wëdzerôł sã òn rôz na jednëch Szwajcarów a wnerwiôł, że ti na niegò
slépia wëblészczają a „ùdôwają”, że
nie wiedzą, ò co mù jidze.
Dzysdniowi Britijczicë Williamama Dorritama nie są, równak…
zdarzi sã, że ten a tamten, bãdącë na
wòlnym za grëńcą, skrzëwi mùniã
abò sã ùsmiéwnie z wësznotą, czej
jegò plëszczącégò w anielsczi gôdce,
tubëtnik nié pòchwôcy. Në le wej jo,
kò doch pò tim przesąkniãcym jimperializną, kò doch z tim jãzëkã dzysô wnetk w kòżdim nórce a kòmùtrze
swiata mdącym, je mòżno tu to
Òstrowianóm wëbaczëc.
Równak Britijczicë sã cëzëch
jãzëków ùczą. Abò przënômni szkólny mają jich tam starã jaczich gôdków naùczëc. Nôczãscy równak bez
wnetk niżódny zwënédżi, co nie dzywi. Kò doch pò tim przesąkniãcym
jimperializną… etc. etc.
32
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 32
Në jo, drzôzgã w òkù bracczégò
swòjégò widzec. No bò wej ë ma
w starëszce Reczpòspòliti Pòlôchów,
Kaszëbów a jinszich téż sã jãzëków
ùczima. Chòc barżi to „ùczima”. Abò
nawetka ë to nié. Jak le wej w tim
szpòrce:
Do jinfòrmacje na banhofie pòdchòdzy turista:
– Do you speak English? – pitô.
Białka z òczenkã wëwôlô na niegò
slépia.
– Sprechen Sie Deutsch? – próbùje
cëzyńc.
– Gawaritje pa ruski? – rzucô jesz
rôz.
W kùńcu sã bierze a krãcącë głową, jidze précz.
– Widzysz Kaszu – gôdô wespółrobòtniczka wastnë z òczenka – bës sã
jãzëków ùcziła, to bës sã z nim dogôda.
– A za czim bëm sã mia ùczëc? Kò
doch òn sã naùcził trzech ë tak a tak sã
nie dogôdôł.
Zdôwac bë sã równak mògło,
że czej chto ju za greńcã wëcygnie,
wnetk w tubëtników gôdce plestac
zacznie. Ë tak to téż nierôz je. Równak
ë tak sã dzeje, że wierã z miłotë a tesknotë do Tatczëznë ë z ùrzasu przed
wënôrodnienim (doch pò tëch latach
zabòrów!), zdôrzają sã lëdze jak ti, co
jem jich pòznôł òb czas robòtë w składowiszczu w Anielsczi. A przédną
z nich bëła jedna Jiwónka…
Rôz w piątk wieczór, czej swiéżim
jak szn����������������������������������
��������������������������������
czi ò 5.30 reno jesz jem béł, jidącë kòridorã pò skùńczenim zmianë
w całim ju wiesołim karnie, ùczuł jem
narôz z tëłu:
– K…a, Ricky, vodka! Yes?!
Ricky òbrócył sã (ë nié leno òn)
a wëcągnął do wëdzerający sã Jiwónczi pôlc w gesce „ok”.
– Tonight, Ricky? You, vodka,
yes??? – wrzeszcza dali.
– Yes, Ivona!
– Ò jô pie… – zarzechòta białka –
Ricky! I vodka tonight téż!
Wnetk dowiedzôł jem sã, że Jiwónka ju òd bòdôj pół rokù w tim
składowiszczu robia. Szesc miesãcy
ë ji anielsczi „zaawansowóny” béł
wcyg na wierã le pôrãnosce słowów.
Niedôwno tu, w Edinbùrgù jem
gôdôł z jednym Pòlôchã, co robi na
pòczce kòl mie, na Leith Walk, przédny
szasëji partu gardu, czasã szpòrtowno
zwónégò „pòlsczim”. Òd słowa do słowa pòkôzało sã, że szpecjalno przenioslë gò prawie tu do tegò òddzélu.
– Jo? A dlôcze to? – zdzywił jem sã.
– Bò lëdze z pòcztë ni mòglë sã
z Pòlôchama dogadac.
– Co? Jaż tak bëło lëchò?
– Chłopie, zdôrzają sã taczi,
ë to nie rzôdkò, że wnetk ani słowa
w anielsczi gôdce ni mògą! Nawetka
lëstowi marczi bë nie kùpilë, czejbë
nie wëcygnãlë lëstu a nie pòkôzalë,
ò co jima jidze!
Dejadë nie je równak jaż tak lëchò.
Abò mòże bëm mùszôł rzeknąc, że
ma, z paszpòrtama RP nie jesma sómny w mòżlëwòtach „niejãzëkòwëch”.
Kò nié rôz jem tu widzôł lecónczi
(np. tikającé sã służbë zdrowiégò)
pisóné w nômni pôrãnôsce jãzëkach,
a doch nié bez przëczënë taczé cos
sã drëkùje, në nié? Pamiãtóm téż
pôrã Chińczików z mòji pierszi
robòtë, co wiedzelë rzeknąc blós „ok”
ë „boss”. A mój drëch z terôczasny
robòtë, pòchòdzący z pakistańsczi
familie, równak ju ùrodzony tu, na
Òstrowach, zdradzył, że jegò mëmka
wcyg pò anielskù nie gôdô!
PS Nen mój drëch dodôł równak zarô, że chòc jegò mëmka w tim
jãzëkù nie gôdô, to gò „równak rozmieje”. Piszã ò tim dopiérze tu, bò
nie chcôł jem pùentë felietonu sczwarzëc…
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:51
kaszëbsczi dlô wszëtczich
ÙCZBA 10
KSĄŻCZI
RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH
Ksążka to pò pòlskù książka. Ksążczi mòże kùpic w ksãgarni, tj. w księgarni, a wëpòżëczëc w biblotece. Nen, co ksążczi
pisze, zwie sã pisôrz. Mòże téż jegò pòzwac jinaczi: runita, ùsôdzca, ùtwórca. Pismienizna abò lëteratura to literatura.
Cwiczënk 1
Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk.
Wëzwëskôj do te kaszëbskò-pòlsczi słowôrz.
(Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język
polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski).
‒‒ Wejle, pierszi rôz widzã ce z ksążką w rãce!
‒‒ Cëż të jes tak zadzëwòwóny?
‒‒ Të wiedno w kòmpùtrze abò na jaczim tablece czëtôsz!
‒‒ Kò jô so chcôł przëbôczëc, jak sã czëtô papiórową
ksążkã.
‒‒ Nie je to lepi?
‒‒ Jo, ksążka je lżészô do trzëmaniô… A tak pò prôwdze,
prawie ti ksążczi jô w jinternece ni mógł nalezc.
‒‒ Pòkażë, co të czëtôsz.
‒‒ Pòwiôstka ò Kaszëbach w przińdnoscë Nalazłé
w Bëtowie.
‒‒ Chto to mô napisóné?
‒‒ Jón Natrzecy. Znajesz të tegò ùsôdzcã?
‒‒ Znajã Majkòwsczégò, Derdowsczégò, Drzéżdżóna,
Labùdã, Jankegò, Sëchtã, ale Natrzecégò nié. Je to abë
czekawé?
‒‒ Jo, baro, to je fantastika.
‒‒ Fantasticzi jô za baro nie lëdóm czëtac. Lubiã czëtac
dobré wiérztczi, romansë abò kriminałë…
‒‒ Kriminałë, jo? Tej môsz szczescé, bò prawie móm
kriminôł Natrzecégò skùńczoné czëtac. Jak chcesz, tej cë
pòżëczã.
‒‒ Jo, pewno, że jo. Rozwiązywanié kriminalnëch
wëzgódków to mòja specjalnosc!
Ò jaczich ôrtach ksążków je gôdka w teksce?
Jaczé jesz mògą bëc ksążczi – òpòwiôdôj całima
zdaniama. (O jakich rodzajach książek jest mowa w tekście?
Jakie inne rodzaje książek znasz – opowiadaj pełnymi
zdaniami).
Cwiczënk 2
Zdrzë, jak je zbùdowónô ksążka. Przeczëtôj pòzwë
ji dzélów. (Popatrz, jak jest zbudowana książka.
Przeczytaj nazwy jej elementów).
Cwiczënk 3
Wez w rãkã jakąs ksążkã i òpiszë ji wëzdrzatk.
Starôj sã przë tim ùżëc pòznóny przed sztótã
słowiznë, dodôj téż jiné słowa, jaczé znajesz, np. Ta ksążka je
sztërëkańtnô, na wiérzchny òbkłôdce je malënk… (Weź do ręki
jakąś książkę i opisz jej wygląd. Staraj się wykorzystać poznane
przed chwilą słownictwo, dodaj też inne znane ci słowa, np. Ta
książka jest kwadratowa, na obwolucie jest ilustracja…).
Cwiczënk 4
Czëtôj tekstë i do kòżdégò z nich dopasuj pòzwã
dzéla ksążczi. (Przeczytaj poniższe teksty i do
każdego z nich dobierz nazwę elementu książki).
1.………. – bùtnowé kartë ksążczi zrzeszoné krzebtã, midzë
nima są stronë; mòże bëc mitkô, sztiwnô, swiécącô,
matowô.
2.………. – na ni mògą sã nalezc malënczi, nôzwëskò autora
i titel dokazu.
3.………. – kartë z tekstã podzelonym na partë, dzéle,
colemało pònumrowóné.
4.………. – papiórowô òchrona ksążczi, farwnô, z malënkama, je téż òzdobą ksążczi.
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 33
33
2012-03-30 20:10:53
kaszëbsczi dlô wszëtczich
5.………. – pòdwójnô karta mòcnégò papiora przëklejonô do
pierszi i òstatny kartë ksążczi, chtërna rzeszi je z òbkłôdką.
6.………. – na ni są wszëtczé jinfòrmacje ò ksążce: nôzwëskò
i miono autora, titel, wiédzô ò ùsôdzcë malënków,
tłómaczu, môl wëdaniô, adres wëdôwcë, rok wëdaniô.
7.………. – szléfka abò skórka przëklejonô do górnégò
i dólnégò krzebtu ksążczi (przë cwiardi òprawie).
Cwiczënk 8
Przełożë na pòlsczi jãzëk. (Przetłumacz na polski).
Cwiczënk 5
Jô jem miłotnikã ksążków.
Të jes rozlubiony w pòézji.
Òn je czëtińcã.
Më jesmë pisarzama.
Wa jesta robòtnikama ksążnicë.
Òni są zaczëtóny.
Òkróm ksążków, co je czëtómë dlô rozegracji, są jesz ksążczi
pòtrzébné w codniowim żëcym, np. ksãgòwé, kasowé,
jinwentarzowé, materiałowé, magazynowé, towarowé,
kucharsczé, òbszcządzeniowé, pamiątkòwé, rechùnkòwé,
telefónowé. (Oprócz książek czytanych dla rozrywki są
jeszcze książki potrzebne w życiu codziennym…).
Zapisóné wëżi grëbszim drëkã słowa są mòdłã
òdmianë czasnika bëc w ternym czasu. Ùłożë
z kòżdim z nich prosté zdania i zapiszë je w zesziwkù.
(Zapisane powyżej grubszym drukiem słowa są modelem
odmiany czasownika być w czasie teraźniejszym. Ułóż
z każdym z nich proste zdania i zapisz je w zeszycie).
Wëbierzë so dwa z wëżi pòdónëch ôrtów ksążk
i pòwiédz krótkò, do czegò òne mògą bëc
ùżëté. (Wybierz dwa z podanych wyżej rodzajów książek
i opowiedz, w skrócie, do czego można ich używać).
Cwiczënk 6
Ksążczi pisze pisôrz, jinaczi ùtwórca, ùsôdzca, runita.
Dopasuj miona do nôzwësków kaszëbsczich pisarzów.
(Dopasuj imiona do nazwisk kaszubskich autorów).
Drzéżdżón, Sëchta, Majkòwsczi,
Derdowsczi, Janke, Labùda, Natrzecy
Heronim, Jón, Aleksander,
Bernat, Aleksander, Stanisłôw, Jón
Dopasuj do autorów titlë napisónëch przez nich ksążków.
(Przyporządkuj do autorów tytuły napisanych przez nich
książek).
Zapiszë wszëtkò w zesziwkù.
Majkòwsczi, Derdowsczi, Sëchta, Labùda,
Drzéżdżón, Janke, Natrzecy
Ò panu Czôrlińsczim co do Pùcka pò sécë jachôł, Twarz
Smãtka, Łiskawica, Żëcé i przigòdë Remùsa, Kòmùda,
Nalazłé w Bëtowie, Psë, Hanka sã żeni, Gùczów Mack
gôdô, Dzéwczã i miedza, Kòl Biélawë, Zwónnik, Szczeniã
Swiãców, Kòl kùńca wiekù, Jak w Kòscérznie kòscelnégò
òbrelë, abò piãc kawalerów a jedna jedinô brutka.
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 34
Przełożë na kaszëbsczi jãzëk. (Przetłumacz na kaszubski).
Czytam dużo książek.
Znam kaszubską literaturę.
Lubię czytać powieści.
Lubię poezję.
Nie lubię kryminałów.
Zawsze czytam przed snem.
Nie pamiętam, co ostatnio czytałem.
Wolę książkę od filmu.
Uwielbiam poezję Stanisława Janke.
Słowôrzk
Cwiczënk 7
34
Cwiczënk 9
beletristika – beletrystyka
bibloteka – biblioteka
brutka – panna
czëtińc – czytelnik
dërżéń – trzon
dramòpisôrz –
dramatopisarz
dzél – część
epòpejô – epopeja
krzebt – grzbiet
ksążnica – księgarnia
lëdac – lubić, tolerować
miłotnik – miłośnik
mòdło – model
ôrt – rodzaj
part – rozdział
pismienizna – literatura
pòézjô – poezja
pòlëca – półka
roman – powieść
pòwiôstka – opowieść
przińdnosc – przyszłość
przëbôczëc – przypomnieć
rozegracjô – rozrywka
rozlubiony – rozmiłowany
runita – pisarz
szléfa – wstążka
sztërëkańtny – czworokątny
ùsôdzca – twórca
wëzdrzatk – wygląd
wëzgódka – zagadka
wiérzchnô òbkłôdka –
obwoluta
wiérzta – wiersz
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:56
òżëwianié tradicji
Aniół z Bólszewa
Miłotã do kaszëbsczi kùlturë zaszczépilë w ni starëszkòwie. Pò latach to wseczëcé wrócyło
z dëbeltną mòcą. Nibë kòżdi mô swòjégò òpiekùna, téż kaszëbsczé tradicje.
ALEKSANDRA ARENDT
Wiedno ùsmiéchniãtô, rësznô
i fùl nowëch ùdbów. Takô prawie
je wastnô Tenia, to je Teréza Szczodrowskô, lëdowô ùtwórczëni, malôrka. Kùńszt je ji wiôldżim ùlubienim,
jaczé wcyg rozwijô. Nié leno sama sã
ùczi i ùbëlniwô swòje spòsobnoscë,
ale òd pôrã lat prowadzy plasticzné
zajimniãca dlô dzecy i młodzëznë.
Nie pamiãtóm, czedë to sã zaczãło.
Nôprzódka jem wespółrobia z Jireną
Samson ze Spòdleczny Szkòłë w Bólszewie, a pòtemù z Justiną Miszke-Redman. Pózni òsta jem pòproszonô ò prowadzenié warkòwniów w Òrlu, Górze,
Gòscëcënie, Szëmôłdze – klarëje wastnô Tenia. Òb czas zajimniãców dzecë ùczą sã techników wëkònywaniô
dokazów i na czekawi ôrt pòznôwają kaszëbiznã.
Westrzód „bòsëch Antków”
W Rakowie Lãbòrsczim, dze
wëchòwiwa sã Teréza Szczodrowskô, nôwicy bëło „bòsëch Antków”.
Tak môlowi zwelë tëch, co tuwò przëjachelë. Kaszëba nigdë nie chòdzył doma
bòso, a lëdze z bùtna, z rzeszowsczégò,
ale téż z dzysdniowi Litwë i Ùkrajinë,
jo. Czãsto bëlë na nas rozgòrzony ò to
przezwëstkò. Pamiãtóm, że nimò te mój
òjc ze wszëtczima rozmiôł sã dogadac.
W domôcy chëczë wastnë Terézë regionalné tradicje nie òstałë
zabëté, ale – jak gôdô – kòżdi chcôł
żëc terôczasno i kaszëbizna nie bëła
ju takô wôżnô. W szkòle zakôzywelë gôdaniô pò kaszëbskù. Miłota
do rodny kùlturë zaszczépilë w ni ji
starëszkòwie. Wiele czasu jô spãdzywa
kòl starszich tatka w Pòbłocym. Tam
wszëtczé swiãta bëłë òbchòdzoné tradicyjno. W adweńce i pòsce nicht nie jôdł
miãsa, nie pił alkòhòlu, a starëszk nawetka nie kùrził cygaretów. Wieczorë jesmë
spãdzywelë razã. Starëszka przãdła, cotczi wësziwałë, a më jesmë skùbałë wełnã,
słëchającë basniów czëtónëch przez starka
– wspòminô.
Żelôznô dama
W 1960 rokù Teréza Szczodrowskô przeprowadzyła sã do Bólszewa, a dwa lata pózni zaczãła nôùkã
w Pedagògicznym Liceum w Wejrowie. Szkólną chcała bëc òd wiedna. W mòji familie szkólny są ju òd
sztërzech pòkòleniów – gôdô. Równak
minãło wiele czasu, nigle zjiscyło sã
ji snicé. Pò skùńczenim liceum dosta
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 35
robòtã w Magazynach Państwòwi
Rezerwë w Bólszewie, jaczima zarządzywôł Pòrt Gdiniô. Na skùtk
solidarnoscowégò dzejaniô bracynë
Służba Bezpiekù miała jã zmùszoné
do zmianë zajimniãca. Wnenczas
pòjawiła sã mòżlëwòta zaczãcô
robòtë w Szkòłowò-Wëchòwawczim
Òstrzódkù nr 1 w Wejrowie. Nôprzódka ji zadanim bëło òrganizowanié wanogów, kòloniów i jintegracyjnëch biwaków. Równoczasno
prowadzyła zajimniãca w òstrzódkù
i zaczãła nôùkã w studium we Gduńskù (oligofrenopedagógika i pedagógika zôbawë). Czasã bëło cãżkò. Mómë
czwioro dzecy, òbëdwòje z chłopã jesmë
tedë robilë, a jô jesz jem sã ùczëła.
Robòta z dzecama z jintelektualną niefùlsprawnotą je baro drãgô, ale
wastnô Tenia pòdczorchiwô, że nigdë
35
2012-03-30 20:10:56
òżëwianié tradicji
bë sã nie mieniała na nick jinégò.
W kòntaktach z dzecama je mùsz bëc
prôwdzëwim, bò letkò jidze stracëc jich
dowiérnotã i autoritet, a w robòce pedagóga to fùńdament. Wiedno jem bëła
westrzód tëch wëmôgającëch szkólnëch,
gwës dlôte zwelë mie żelôzną damą
– smieje sã. Mòże jem nie bëła takô
strasznô, bò wiele wëchòwańców wcyg
trzimie ze mną kòntakt.
Pòwrót do kòrzeniów
Do kaszëbsczich tradicjów wrócyła pò latach. Direktorka òstrzódka,
w chtërnym jem robiła, wësłała mie na
warkòwnie prowadzoné przez Kaszëbsczi Lëdowi Ùniwersytet w Wieżëcë.
Nie bëło chãtnëch, tej kôzała mie wzyc
w nich ùdzél. Zajimniãca tak baro mie
sã widzałë, że ni mògła jem sã doczekac
pòstãpnëch. Wësziwaniô i héklowaniô nôùczëłë jã mëmka i starka, czej
bëła dzeckã. Òb czas warkòwniów
nié leno ùbëlniła te spòsobnoscë, ale
téż nôùczëła sã rzezbic, robic kwiatë
z papioru, wëcynanczi, a téż malowac na skle. I òdtądka sama zaczãła
szëkac jinfòrmacji ò kaszëbsczich
zwëkach.
Wiadła ò żëcym na Kaszëbach
wastnô Tenia mô starã przekôzac
dzecóm i młodzëznie òb czas plasticznëch warkòwniów. Kòżdô leżnosc
je dobrô, żebë pòkôzac cos kaszëbsczégò,
na przikłôd, czedë jem ùczëła dzecë robic
krutczi z sëszonëch kwiatów, òpòwiedza
jô jima, że Kaszëbczi miałë starã ò to, żebë
doma wiedno bëła swiéżô krutka. Wiele
razy je to dobri pòczątk do pòdjimniãcô
przez młodëch lëdzy gôdczi ze starszima
i starëszkama ò tim, jak to bëło w jich dodómach – gôdô.
Drëch bibloteczi
Teréza Szczodrowskô warkòwnie prowadzy téż w Pùbliczny Biblotece Gminë Wejrowò m. Aleksandra Labùdë w Bólszewie. Mają òne
wiele lubòtników. Jakno wolontérka
biwô prelegentką òb czas wëstôwków i zéńdzeniów. To prawie òna
przëblëża gòscóm tradicjã kaszëbsczégò wësziwkù, kaszëbsczé malowanié na skle, karnôwalowé i ja36
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 36
strowé zwëczi. Je drëchã bibloteczi
i ji òpiecznym dëchã. Za swòje dzejania dlô rozkòscérzaniô kaszëbsczi kùlturë i wspiéranié bibloteczi
òsta ùczestnionô sztaturką Anioła
Kùlturë 2006.
Nôwërazni bezjinteresownosc
i szerzwienié kùlturë to téż familijnô
tradicjô. Tatk béł kòmendantã Ògniowi
Strażë, a pò robòce òrganizowôł teatralné zajmë. Za to mëmka prowadzyła
w bólszewsczi remize klub ò pòzwie
Kawiarnia, w jaczim dzejôł teatrzik dlô
dzecy i môłô wëpòżëczalniô ksążków.
Przewinãło sã tam téż pôrã mùzycznëch
karnów – wspòminô wastnô Teréza.
Przigòda z malowanim
Òkróm robòtë z dzecama prowadzy wëkładë z kaszëbsczégò
jãzëka na Ùniwersytece Trzecégò
Wiekù YMCA w Wejrowie. Nimò
wiele zajimniãców rozmieje równak
wëgòspòdarzëc czas, żebë rozwijac
swòje spòsobnoscë òb czas malarsczich plenerów czë zòrganizowac
w bólszewsczi biblotece, kòl chtërny dzejô „Koło Pasji Twórczych”,
swój wëstôwk w òbrëmienim dokazów tegò kòła. Ji pògòda dëcha
i bënowé cepło, chtërnym dzeli sã ze
wszëtczima, przemikô do òbrazów.
Mòja przigòda z òléjnym malowanim
zaczã sã sztërë lata temù. To bëło mòje
snienié. Malowanié to bëlnô metoda na
pòprawienié hùmòru i zabôczenié. Przede
mną jesz wiele robòtë, òb czas plenerów
wiedno pitóm znajomëch i proszã, żebë
pòkôzelë mie fele.
Artistka òceniwô sã za òstro.
W 2010 rokù nalazła sã w karnie
malôrzów, chtërny pòdjimnãlë sã
zòbrôzkòwaniô romana Aleksandra
Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë
Remùsa. Ta pòdjimizna téż ùrodza
sã w bólszewsczi biblotece. Pòplenerowi wëstôwk „Droga Remùsa
w òbrôzach”, chtëren gòscył w wiele kaszëbsczich môlëznach, pòtkôł
sã z wiôldżim zajinteresowanim.
Wespół z Macéjã Tamkùnã, artisticznym prowadnikã pleneru, jezdzymë do
szkòłów i òpòwiôdómë dzecóm ò Remùsu
i najich òbrôzach. Majkòwsczi stwòrził
pònadczasową òpòwiesc, jakô mùszałabë
nalezc sã na lësce lektur – je dbë wastnô
Teréza.
Artisticzné spòsobnoscë érbòwała
pò ni jedna z córków. Celina je malôrką i szkólną. Kùńsztã jinteresëją sã
téż wnuczczi: Madzia i Tosia.
Spózniony renesans
Kaszëbskô kùltura wrôcô do łasków. Wastnô Teréza mësli równak,
że to wrôcanié przëszło za pózno. Jem
rôd, że kaszëbizna sã òdrôdzô i je corôz
barżi pòwszéchno przëjimónô. Kaszëbsczi
je ùczony w szkòłach, są òrganizowóné
regionalné zajmë, kònkùrsë. Żôl, że
òminãło to dwa pòkòlenia i je brëkòwnô
dëbeltnô robòta, żebë tã dzurã wëfùlowac.
Jeżlë òprzestóniemë miec starã ò kaszëbiznã, to całi ùróbk najich starków òdéńdze do niepamiãcë. Bëłabë stolemnô
szkòda, czej tak bë sã stało.
Tłomaczenié D.M.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:10:57
rozmajitoscë
Legioniscë kòl grobù
Òdj. K. Rolbiecczi
Jak 2 tësące lat temù w Jeruzalem, tak òd 4 lat w Tëchómiù kòle Grobù Pańsczégò
na starże stoją rzimsczi legioniscë. To nôleżnicë miéstnégò ricersczégò karna przëòblekłi
za anticznëch wòjôrzów. Równo tak towarzą krziżowi na Wiôlgòpiątkòwi Procesji, jakô
òbchòdzy całą wies.
Bez òddëchnieniô më nie delebë radë – zdradzywô Jerzi Szreder òd tëchómsczich legionistów. Jak dolmaczi, metalowé hełm, skòrëpa, a do te krótczi gladius (miecz) a dzyda,
to do grëpë dobrëch pôrãnôsce kilo. Pò Jastrach zbroje piãkszą parafialną zalkã, czëkającë
westrzód jinëch ricersczich sprzãtów do przińdnégò roku.
P.D.
Òsoblëwi bót
W pùcczim mùzeum mòże òbezdrzec òsoblëwi ekspònat. Je to, wicy jak 100 lat stôri,
skórzany bót. Bót jak bót – rzecze niejeden – cëż w nim òsoblëwégò? Le jak sã jemù bëlno przezdrzec, je widzec, że òn mô taczi dzywny, jajowati sztôłt, chtëren barżi na kóńską
szpérã jaczégò pùrteka pasëje, jak na lëdzką nogã.
Na spódkù zôlë je wëbitô pòzwa: „Hauptner” – je to niemieckô firma, dzejającô do
dzysdnia, chtërna zajimô sã robienim rozmajitëch rzeczi dlô zwierzãtów. Midzë jinszima
skórzanëch bótów dlô kòniów.
Czasã nen bót kòjarzony je z tzw. „klumpama” znónyma ze słowińsczégò skansenu
w Klukach. Klumpë bëłë robioné z drzewa a zôlë miałë wiôldżé, bë kóń nie zapôdôł sã
w piôskù czë błotach. Zôs nen skórzany bót béł zakłôdóny kòniowi, chtëren z rozmajitëch
przëczënów, np. miôł chòrą kótã, ni mógł bëc pòdkùti. Bótë zletczałë jemù chòdzenié np. pò flastrze czë kamianisti drodze. rd
Kaszubski herb na kanadyjskim znaczku
Znaczki pocztowe z kaszubskimi akcentami są ciągle rzadkością w Polsce. Może warto
podejrzeć, jak tę możliwość promocji naszej kultury wykorzystują nasi ziomkowie z Kanady.
Od pewnego czasu jest możliwe zamówienie sobie własnego, tzw. personalizowanego
znaczka pocztowego. Według strony internetowej Poczty Polskiej: „Znaczek personalizowany to nowa usługa, którą Poczta Polska proponuje swoim klientom. W celu jej realizacji
niektóre z emisji znaczków pocztowych wydane zostały ze specjalną przywieszką. Usługa
polega na nadruku na przywieszce znaczka pocztowego obrazu zaproponowanego przez
klienta zamawiającego znaczki personalizowane. Połączenie tej formy znaczka pocztowego
z wybraną przez klienta fotografią lub rysunkiem (grafiką) nadaje mu osobisty charakter”.
Oczywiście podobne usługi proponują poczty innych krajów świata, na przykład
Kanady, z czego jak się okazuje, korzystają nasi ziomkowie. Niedawno otrzymałem list od Petera v. Lipinsky’ego z Edmonton w Kanadzie z bardzo ciekawymi
znaczkami przedstawiającymi rodowy herb Pażątka-Lipińskich, mających swoje gniazdo w Lipnicy na Gochach. Ciekawostką jest to, że herb przedstawiony
na kanadyjskim znaczku nie czerpie wzorów bezpośrednio z II tomu Herbarza szlachty kaszubskiej Przemysława Pragerta (Gdańsk 2007), w którym herb
Pażątka-Lipińskich, i jego wszelkie odmiany, szczegółowo omówiono. W swej tarczy ów herb ze znaczka nawiązuje do zamieszczonego na jednym z ołtarzy
kościoła w Borzyszkowach herbu Pażątka-Lipińskich, który zawiera „W polu błękitnym półksiężyc złoty, w nim takiż krzyż łaciński z gwiazdą złotą pod ramionami krzyża, po bokach”. Z kolei hełm, korona, strusie pióra i labry zaczerpnięte są z herbu niemieckiej gałęzi rodziny von Pazatka Lipinski. Taki też podpis
widnieje pod herbem na znaczku.
Tomasz Rembalski
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 37
37
2012-03-30 20:11:00
Gdańsk mniej znany
Oruńska idylla
Park Oruński to mało znana atrakcja Gdańska. Panujący w tym miejscu spokój zachęca do
spaceru urokliwymi alejkami. Oprócz budzącej się wiosny można tu dostrzec także ślady
historii miasta.
M A R T A S Z A G Ż D O W I C Z w Gdyni, gdzie pracował jako wice- ski zgiełk już tu nie dociera. Spaceru-
Szlakiem patrycjuszy
Zaczynając spacer od ulicy Nowiny, zauważymy po lewej stronie klasycystyczny dworek. Jest świadectwem
historii parku, która sięga XVI stulecia.
Tereny te należały do burmistrzów
gdańskich. Jednym z nich był Bartłomiej Schachmann, któremu Gdańsk zawdzięcza powstanie choćby Fontanny
Neptuna. W okresie świetności parku
gdańszczanie podziwiali tutaj wodospady i stawy, a w części botanicznej
nietypowe rośliny – na przykład ananasy i drzewa cytrynowe. Do Oruni
przybywali na spotkania członkowie
Gdańskiego Towarzystwa Przyrodniczego. O randze Parku Oruńskiego
świadczy fakt, że w 1698 roku zawitał
tu sam król August II Mocny. Niestety
wojny napoleońskie przyczyniły się do
zniszczenia pięknego założenia parkowego. Tereny te nabył kupiec Fryderyk
Hoene. W 1918 roku jego córka Emilia
zapisała miastu odziedziczone dobra.
Park został odnowiony i otwarty dla
mieszkańców Gdańska, którym służy
do dziś.
Ku pamięci
Podążając alejką w głąb parku,
dotrzemy do kolejnego budynku. To
Centrum Kultury Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku im.
Leona Mirzy Kryczyńskiego. Patrona Centrum można określić mianem
przywódcy Tatarów polskich w okresie międzywojennym. Kryczyński
zainicjował powstanie Tatarskiego
Muzeum i Archiwum Narodowego w Wilnie. Od 1935 roku mieszkał
38
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 38
prezes sądu okręgowego. Został rozstrzelany w Piaśnicy przez hitlerowców na początku II wojny światowej.
O Tatarach, którzy zamieszkiwali
nasz kraj, przypomina pomnik odsłonięty w listopadzie 2010 roku. Przedstawia Tatara na koniu w mundurze
z okresu wojny polsko-radzieckiej
w 1920 roku. Wtedy to w skład pierwszego szwadronu 13. Pułku Ułanów
wchodzili tylko Tatarzy. Ułan dzierży
w dłoni buńczuk, czyli znak rozpoznawczy tatarskiego pułku.
Legendarna tragedia
Park Oruński swój urok zawdzięcza położeniu w pradolinie, którą
płynie Potok Oruński. Teren otaczają
wzgórza, a jedno z nich nosi nazwę
Góra Pięciu Braci. Z miejscem tym
wiąże się tajemnicza legenda. Mówi
ona, że owi bracia byli rozbójnikami,
którzy napadali na ludzi zmierzających do Gdańska. Ich siostra Orana,
przeciwna tym napadom, wstąpiła
do zakonu. Po wielu latach jechała
traktem w pobliżu swego rodzinnego domu. Nagle jej wóz został zaatakowany, a Orana ugodzona strzałą.
Gdy złoczyńcy zbliżyli się, rozpoznali w umierającej mniszce własną siostrę. Bracia, przerażeni popełnionym
czynem, postanowili zmienić swoje
życie. W ramach pokuty duchowny
polecił im wnieść na szczyt góry potężne głazy… Do dziś zachowały się
dwa z nich.
Rekreacja
Orunia to dzielnica położona
w południowej części Gdańska. Miej-
jąc, można się wsłuchiwać w szum
potoku. Powierzchnia parku wynosi
aż 19 hektarów (niemal dwa razy tyle
co Park Oliwski). Pięknie prezentują
się wierzby płaczące pochylone nad
taflą jednego z dwóch stawów. Uroku dodają miejscu mostki, kaskada
oraz stare drzewa – na przykład aleja czterdziestu lip. Na najmłodszych
czekają dwa place zabaw i piaskownice. Miłośnicy rowerowych wypraw
mogą dojechać do Parku Oruńskiego
z centrum miasta Traktem św. Wojciecha. Co prawda nie ma tu wyznaczonej ścieżki rowerowej, ale tuż
przy Kanale Raduni biegnie wygodna droga.
„Z buńczukiem za Polskę” – głosi napis pod pomnikiem.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:00
mëslë plestë
Kùlanié rëbów
A N A G L I S Z C Z Ë Ń S KÔ
Jak je zëma, to wierã mùszi bëc
zëmno. Jak do te jesz mómë fest
mróz, tej ti zmòtorizowóny klną jak
szewce, a całô reszta chłopów jidze
na jezoro zajimac sã tim, czim kòżdi
chłop mùszi – zagwësniwanim rodzënie jestkù. Jak sã tim ùłowionym
blós le kòt nażre – téż nie je lëchò.
Kòt to przecã rodzëna. Nót je tedë
mòckò chłopa chwôlëc, cobë drëdżi
rôz z jesz wiãkszą chãcą swòje gnôtë
chcôł na lodze mrożëc, a za mùtkama
na wieczerzã pilowac. A nawetka jak
òn bez niżódny rëbë, a jesz do te ùżarti
jak swinia nazôd sã przëkarëje, tej ni
mòżna tak zarô na niegò wadzëc.
Òsoblewie jak chłop dopiérze ùczi sã
tegò warkù! Jednégò razã chłop zwòni
do swégò kómpla:
– Chcemë jic jitro na lód na rëbë?
– Ale doch jô nie rozmiejã łowic!
– Jes të baba abò co! To je czësto
einfach. Nalewôsz i pijesz!
Tak bë pewno ù niejednégò wëzdrzôł zôczątk łowieniô. Tej ni ma co
sã dzëwòwac, że taczégò pózni głowa
kąsk bòli. I jesz jedno – białczi kòchóné
– niech le wama nie przińdze na
mëslã ze swòjim chłopã na te rëbë sã
zapùszcziwac, bò to sã mòże jesz gòrzi
dlô waju skùńczëc (bez wieczerzë nawetka dlô kòta, a do te jesz „cëchima
dniama” i zëmnyma nocama). Jednô białka ò tim nie wiedzała. Przechôdô richtich wnerwionô do swòji
drëchnë.
– Të, a tobie cëż dzysô je? Co te jes
takô złô? Të doch miała bëc z rena na
rëbach z twòjim chłopã.
– Jo, më bëlë. Leno wszëtkò
szło dëcht nié tak, jak to miało jic.
Nôprzód òn mie rzekł, że jô tim
swòjim plestanim móm mù rëbë
wëstraszoné. Pózni, że jô lëchégò robôka mia mù dóné. A na kùńc, że jô
miast na wãdkã na cos jinszégò zdrzã
– òna gôdô. – Ale to jesz nie bëło to
nôgòrszé. Të miała widzec, jaczi òn
dopiérze dostôł górz, jak jô złapała
nôwiãkszą rëbã!
Nôgòrzi, jak sã białczi biorą za to,
czegò nijak nie rozmieją robic. Pletkòc
Martka téż wiedno chcała bëc jak
wszëtczé knôpë ze wsë. Miast doma
sedzec i pôłnié warzëc, z sosterkama
prac, platowac i grôpë a statczi szorowac, òna łazëła pò drzewach, lôtała
z pùszczówkama i célowała w kòtë.
A na miónczi w cëskanim kamiéniama abò w skôkanim w miechach
Martka wiedno szła pierszô. I tak to
szło bez całé dzecné lata. Nôprzód
doma sã z tegò smielë. Pózni, jak
przeszedł ten czas i jedna, drëgô
i trzecô sosterka zaczinãłë ju na tuńce chòdzëc, a sã za bëńlama òbzerac,
a òna wcyg co jinégò w łepie miała,
mëmka i tatk wnet sã przestalë z ni
pòdkòrbiwac. Cëż z tim dzewùsã terô
robic? Wrëjarze do ni zachòdzą (bò to
dosc spòsobné dzéwczã bëło), a òna
do chléwów ùcékô i pò szopach sã
chòwie. Tec to bë bëła sromòta na całą
wies, jakbë jakô brutka òd Pletkòc
stôrą panną òstała. Tegò w ti rodzënie
jesz, jak swiat swiatã, nie bëło i bëc ni
mòże. Nicht ni mógł przińc na to, jak
Martkã na richtich białkã ùrobic.
Pò prôwdze Pletkòc dzéwczã rozmiało wiele z chłopsczich robòtów
wëkònac. Z bracynama wiedno
w pòlu bëła, a i doma ji dobrze
szafòwało to, co mëmka ji nakôzała
zrobic. Blós le do dwùch robòtów nie
wòlno ji bëło chòdzëc – do gòspòdë
i na rëbë. Do gòspòdë ji nie cygło,
ale na rëbë to òna wiedno mia chãc.
Żódnym spòsobã mëma i tatk sã
nie chcelë zgòdzëc. Òsoblewie jak
przëszła zëma, a jezoro zmiarzło na
fest, Martka ju bëła czësto chòrô. Do
te jesz knôpi wcyg prawilë ò jaczims
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 39
kùlanim rëbów, czegò òna nijak ni
mògła pòjąc. A òni tej sã jesz barżi z ni
smielë.
– Në, Martkò, të rozmiejesz kóniã
w pòlu robic, a taką fejn szczëkã
ùkùlac të bë nie chcała? Słëchôj, më ce
wezniemë mët ze sobą i cë rzekniemë,
jak sã jaką mùtkã kùlô. Wez le sã wcygnij chłopską mùckã, cepłé skòrznie
i szeroczé bùksë, cobë wszëtcë mëslelë, że të jes knôpã.
Na to òna prawie żdała. Na drëdżi
dzéń chłopi szëkòwalë sã na jezoro.
Knôpë bëlë ju téż przërëchtowóné i sã
wcyg pòd sznutama cmùlëlë. Martce
jaż nodżi pëtlowałë, tak ni mògła sã
ju dożdac tegò kùlaniô. Mëmce rzekła, że jidze na pludrë do sąsadczi,
bò ta mô so wierã miastowégò bëńla nalazłé. To bëło nadzwëkòwé, ale
mòże ten nôparti dzewùs w kùńcu
przëszedł pò rozëm do głowë? –
mëslała so matinka i kôzała ji przińc
nazôd, jak bãdze czas na warzenié
pôłnia.
Na jezorze dzéwczã ùwôżno
zdrzało na knôpów. Òni ji rzeklë, że
jak rëkną „Martkò, bierz tã rëbã!”, tej
òna mô jã zarô flot kùlac na brzég i sã
nick za nima nie òbzerac. To kùlanié
zdôwało sã ji bëc czësto dzywné. Za
czim òni te mùtczi kùlają? Nie chcała
sã jich ò to pëtac, cobë sã zôs nie smielë. Narôz dało sã czëc na lodze:
– Bierz tã szczëkã!
Dzéwczã chwëcëło w rãce slëską
rëbã, a dali jã kùlô pò lodze na brzég.
Chłopóm i knôpóm mało brzëchë
òd smiéchù nie pãkłë. Na kùńc jesz
Martka wkarowała sã z tą szczëką
w przerãblã. Tej òna miała ju dosc.
I łowieniô, i rëbów, i tegò całégò
kùlaniô. A jak ji pózni wëklarowalë,
ò co w tim pò prôwdze jidze, òna sã
zarô wzãła za białczëné robòtë i bëńla
téż nalazła, jak sã patrzi. Na rëbach ji
nicht wiãcy nie widzôł.
39
2012-03-30 20:11:01
z południa
FELIETON
Redaktor
KAZIMIERZ OSTROWSKI
Rok temu w kartuskiej kolegiacie
i na przyległym cmentarzu staliśmy
nad trumną Wojciecha Kiedrowskiego, przykrytą żółtą chorągwią z czarnym gryfem. Wiem, że nikomu bardziej aniżeli jemu nie należał się taki
honor. Dwa pokolenia wcześniej na
tym samym cmentarzu żegnano tak
Aleksandra Majkowskiego.
Choć znaliśmy się już od kilku
lat, jednak zbliżyliśmy się dopiero
wtedy, gdy Wojciech wziął w swe
ręce Biuletyn ZKP. W marcu 1965 r.
napisał, że przejął od Izabelli Trojanowskiej moje teksty i w pierwszym
numerze zamieści recenzję książki
Wańkowicza Walczący Gryf. Odtąd
toczyła się między nami rozmowa
przez dziesięciolecia, aż do ostatnich dni przed niespodziewanym
odejściem. Czasami przerywana
na tygodnie, lecz zawsze z przekonaniem, że możemy do niej wrócić
i rozwinąć niedokończoną myśl.
Świadomość obecności kogoś, kto
myśli tak samo i czuje tak samo,
była niezwykle krzepiąca. To prawda, że na różne sprawy miał osobny
pogląd, patrzył bardziej krytycznie,
ale cel widzieliśmy ten sam.
„Pomerania” (która powstała
z Biuletynu) była wielką radością
i troską Wojciecha Kiedrowskiego.
Zaprzątała myśli i bez reszty pochłaniała czas; pracował przecież
nieprzerwanie jako inżynier budownictwa sanitarnego. Wszystkie
zmartwienia i rzadsze momenty satysfakcji odbijały się w listach. Pisał:
„Mamy wstępną informację z KW
[Komitetu Wojewódzkiego PZPR],
że jeszcze w tym roku »Pomerania« przejdzie na cykl miesięczny.
Miesięcznik to olbrzymia szansa
dla Zrzeszenia, regionu, a przede
wszystkim niewspółmiernie większa praca i obowiązki względem
Redaktór
Rok temù w kartësczi kòlegiace i
na przëległim smãtôrzu jesmë stojelë
nad trëmą Wòjcecha Czedrowsczégò,
przëkrëtą żółtą stanicą z czôrnym
grifã. Wiém, że nikòmù barżi jak jemù
nie słëchało sã taczé ùczestnienié.
Dwa pòkòlenia chùdzy na tim samim
smãtôrzu òddzãkòwiwano sã tak
z Aleksandrã Majkòwsczim.
Chòc më sã znelë ju òd pôrã lat,
równak zbliżëlë sã jesmë dopiérze
wnenczas, czej Wòjcech wzął w swòje
rãce Biuletin KPZ. W strëmiannikù
1965 r. napisôł, że przejimnął òd Jizabellë Trojanowsczi mòje tekstë
i w pierszim numrze dô recenzjã ksąż40
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 40
czi Wańkòwicza Walczący Gryf. Òd te
czasu warała midzë nama gôdka przez
dzesãcleca, jaż do òstatnëch dniów
przed niespòdzajnym òdéńdzenim.
Tej-sej przeriwónô na tidzenie, le wiedno z przekònanim, że mòżemë do ni
wrócëc i rozwinąc niedokùńczoną
mëslã. Swiąda przëtomnoscë kògòs,
chto mësli jistno i czëje jistno, bëła
nadzwëkòwò pòkrzésnô. Je prôwdą,
że na rozmajité sprawë miôł apartny
pòzdrzatk, zdrzôł barżi kriticzno, ale
cél jesmë widzelë ten sóm.
„Pomerania” (chtërna pòwsta z
Biuletinu) bëła wiôlgą redotą i jiscënkã
Wòjcecha Czedrowsczégò. Zajimała
mëslë i do czësta zabiéra czas; robił
doch nieprzerwóno jakno jinżinéra
sanytarny bùdowiznë. Wszëtczé
jiwrë i mni sã trôfiającé sztërczi satisfakcji òdbijałë sã w lëstach. Pisôł:
„Mómë wstãpną jinfòrmacjã z KW
[Wòjewódzczégò Kòmitetu PZPR], że
jesz latos »Pomerania« przeńdze na
miesãczny cykel. Miesãcznik to stolemnô szansa dlô Zrzeszeniô, regionu,
a przédno nierównomiarno wikszô
robòta i òbrzészczi wedle czëtińca.
Rëchtëjemë sã do tegò” (11 III 1978).
Nadszedł wòjnowi stón, wôżëłë
sã kawle pismiona; z Wòjcechã i Jizabellą (bëła wnenczas przédnikã
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:01
z pôłnia
FELIETÓN
czytelnika. Przymierzamy się do
tego” (11 III 1978).
Nadszedł stan wojenny, ważyły
się losy pisma; z Wojciechem i Izabellą (była wówczas prezesem ZG)
jeździliśmy do Ministerstwa Kultury i do centrali cenzury na Mysiej
w Warszawie w sprawie odwieszenia
pisma. Po roku zezwolono na wznowienie druku, ale kłopoty nie ustawały, zwłaszcza że Wojciech przyjął
do współpracy kilku dziennikarzy
negatywnie zweryfikowanych. Pisał:
„Wzrosły znacznie koszty druku. (...)
Z drukarni dochodzą nas niepokojące wieści o kolejnych komisjach, skąd
mamy papier. Ostatnia była uspokojona, gdyż papier wystarczał tylko na
numer 6. W międzyczasie udało się
zapchać ten brak, uzupełnić nasz stan
papieru. Gdy się ukazał numer 7,
podobno rozdzwoniły się telefony.
Jak to? Wydano więc na nas wyrok
w imię »zgody narodowej« i porozumienia z myślącymi tak samo. Co
dalej – zobaczymy. Numer 8 leży
w cenzurze. Makietuję 9. Wkrótce
oddajemy materiały do nr 10. I tu
czekam na Ciebie” (5 VIII 1985).
Nie ograniczał aktywności do wydawania miesięcznika i książek, choć
były to zajęcia najbardziej absorbujące. Podejmował liczne inicjatywy
„okołoredakcyjne”, jak spotkania publicystów, ogólnopolskie konkursy
na reportaże i recenzje, konferencje
z okazji ważnych rocznic, przyznawanie honorowej Skry Ormuzdowej... Ogromną wagę przykładał do
spraw organizacyjnych w Zrzeszeniu: bolał nad niedowładem kierowniczych organów, dostrzegał ideowe
meandry liderów, pracował nad
doskonaleniem statutu. Sprawom
kaszubsko-pomorskim oddał serce
i duszę, nie oczekując nagrody, był
jednak rozgoryczony brakiem zrozumienia i uznania ofiarności. Pisał: „Naprawdę dziękuję za ten list.
Chciałbym, abyś zrozumiał. Odchodzę z »Pomeranii«, gdyż wydarzenia
wokół »P«, inspirowane i realizowa-
ne w Prezydium, zanadto są szokujące. Przez całe moje życie zawodowe nie robiłem pieniędzy, to znaczy,
poświęcając mój czas (...) sprawom
Zrzeszenia i »Pomeranii«, nie podejmowałem żadnej pracy zarobkowej
dodatkowej, a w moim zawodzie to
były i są duże pieniądze. (...) Teraz
wyraziłem zgodę (...), gdyż atmosfera
zaczęła tężeć. Chciałem jednocześnie
na ten roczny okres, który pozwoliłby nie tylko mnie na nasz kaszubski
kąt spojrzeć nieco z boku, »Pomeranię« zostawić w dobrej kondycji,
kierowaną przez ludzi młodszych”
(7 IX 1987). Odszedł jednak dopiero dwa lata później, poświęcając się
następnie całkowicie edycji książek,
co stało się drugim wielkim dziełem jego życia. We wrześniu 2007 r.
w gronie przyjaciół, przede wszystkim autorów wydawanych książek,
radośnie obchodził w Szymbarku 70.
urodziny. Niezapomniane święto nigdy niezapomnianego, serdecznego
Wojciecha.
Òglowégò Zarządu) jesmë jezdzëlë
do Minysterstwa Kùlturë i do centralë cenzurë na Mëszi w Warszawie
w sprawie òdwieszeniô cządnika. Pò
rokù dało zgòdã na znowienié drëkù,
ale jiwrë sã nie kùńczëłë, òsoblëwie, że
Wòjcech przëjimnął do wespółrobòtë
pôrã gazétników negatiwno zwerifikòwónëch. Pisôł: „Ùrosłë wielno
kòsztë drëkù. (…) Z drëkarni dochò
dzą naju nieùbëtné wiadła ò pòstãp
nëch kòmisjach, skądka mómë papiór. Òstatnô bëła ùspòkòjonô, bò
papiór sygôł leno na 6. numer. Òd te
czasu ùdało sã zapchac nen felënk,
dofùlowac nasz stón papioru. Czej sã
ùkôzôł 7. numer, bòdôj rozzwòniłë
sã telefónë. Jak to? Òstôł tej wëdóny
na nas wërok w miono »nôrodny
zgòdë« i dogôdënkù z jistno mëslącyma. Co dali – ùzdrzimë. 8. numer jesz
leżi w cenzurze. Maketujã 9. Wnetka
òddôwómë materiałë do nr 10. I tu
czekóm na Cebie” (5 VIII 1985).
Nie ògreńcziwôł aktiwnotë do
wëdôwaniô miesãcznika i ksążków,
chòc bëłë to zajimniãca nôbarżi biorącé
czas. Pòdjimô wielné „kòlredakcëjné”
jinicjatiwë, jak zéńdzenia pùblicystów,
òglowòpòlsczé kònkùrsë na repòrtaże
i recenzje, kònferencje z leżnoscë
wôżnëch roczëznów, przëznôwanié
hònorowi Òrmùzdowi Skrë… Stolemny cësk kłôdł na òrganizacyjné sprawë
w Zrzeszenim: jiscył sã słabòtą czerownëch òrganów, widzôł dejowé meandrë liderów, robił nad ùbëlnianim
statutu.
Kaszëbskò-pòmòrsczim sprawóm
òddôł serce i dëszã, nie żdającë nôdgrodë, béł równak rozżôlony felënkã
zrozmieniô i ùznaniô òfiarnotë. Pisôł: „Pò prôwdze dzãkùjã za ten lëst.
Chcôłbëm, żebës zrozmiôł. Òdchôdóm
z »Pomeranii«, bò wëdarzenia wkół
»P«, jinspirowóné i realizowóné w Prezydium, za baro są zadzëwòwné. Òb
całé mòje żëcé jô nie robił pieniãdzy,
to je, pòswiãcywającë mój czas (…)
sprawóm Zrzeszeniô i »Pomeranii«,
nie pòdjimôł jem niżódny dodôwkòwi
zôróbkòwi robòtë, a w mòjim warkù to
bëłë i są wiôldżé dëtczi. (…) Terô dôł
jem zgòdã (…), bò atmòsfera zaczãła
cwiardnąc. Chcôł jem równoczasno na
ten roczny cząd, chtëren pòzwòliłbë
mie nié leno na naji kaszëbsczi nórt
wezdrzec kąsk z bòkù, »Pomeraniã«
òstawic w dobri kòndicji, czerowóną
przez młodszich lëdzy” (7 IX 1987).
Òdszedł równak dopiérze dwa lata
pózni, pòswiãcywającë sã pòtemù
do czësta edicji ksążków, co stało sã
drëdżim wiôldżim dokazã jegò żëcô.
W séwnikù 2007 r. w karnie drëchów,
przédno autorów wëdôwónëch ksążków, z redotą fejrowôł w Szimbarkù
70. gebùrstach. Niezabôczoné swiãto
nigdë niezabôczonégò, serdecznégò
Wòjcecha.
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 41
Tłomaczenié Dariusz Majkòwsczi
41
2012-03-30 20:11:02
rocznice
Przedwojenny gospodarz
Luzina
Paweł Żelewski – sołtys Luzina do roku 1926 i wójt gminy Luzino do 1939 – wywodził się ze
starej szlachty kaszubskiej, osiadłej na ziemi mirachowskiej co najmniej od XIII wieku.
ANDRZEJ JANUSZ
Ziemianin, animator i społecznik
Jego ojciec Franciszek Bach-Żelewski ze Świecina był drugim
mężem Emilii z domu Pobłockiej,
właścicielki 152-hektarowego gospodarstwa (jej pierwszym mężem był
Gustaw Zelewski z tej części rodu,
która używała przydomka Hakenbeck).
Paweł Żelewski, który urodził
się 9 kwietnia 1872 roku w Świecinie, pochodził z licznej rodziny: miał
trzech braci i dwie siostry oraz pięciu
braci przyrodnich. Po ukończeniu
szkoły powszechnej uczęszczał do
Collegium Marianum w Pelplinie
(było ono wówczas oazą polskości
w germanizowanych Prusach Zachodnich), a następnie zdobywał
kwalifikacje rolnicze jako zarządca
folwarku u właściciela ziemskiego
Płacheckiego w Chmieleńcu/Bożepole.
Później został najpierw dzierżawcą, a potem właścicielem resztówki po folwarku żukowskich
norbertanek w Luzinie. Resztówka
ta obejmowała 125 hektarów ziemi,
okazałe zabudowania gospodarcze
(chlew, stodoła i kuźnia, ich resztki
istnieją do dzisiaj) oraz dwór, który
został przeniesiony do wdzydzkiego Muzeum – Kaszubskiego Parku
42
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 42
Etnograficznego i tam pieczołowicie
zrekonstruowany (jest dostępny dla
zwiedzających). Właścicielem tego
majątku został najprawdopodobniej
w 1895 roku.
Nie odziedziczył „ojcowizny”
w Świecinie, tę objął jego młodszy
brat Amandus. Być może za zrzeczenie się praw do niej otrzymał środki na wykup luzińskiego folwarku.
Bardziej jednak prawdopodobne jest
to, że było to wiano wniesione przez
jego żonę Annę z domu Malotke (jej
matka była z domu Zelewska, ale
ze Strzebielina, byli więc półkuzynami). Anna przed zamążpójściem
była gospodynią u księdza Ludwika
Machalewskiego, zasłużonego dla
polskości luzińskiego proboszcza.
Paweł i Anna dochowali się syna Feliksa oraz córek Emilii i Anny.
Jako sołtys i wójt Luzina Paweł
Żelewski był animatorem życia społeczno-politycznego wsi. Kierował
ochotniczą strażą pożarną, której
sprzęt był zgromadzony w jego folwarku. W wypadku pożaru użyczał
straży swoje konie i wozy, z własnej
kieszeni pokrywał koszty zakupu
sprzętu pożarniczego.
Organizator
patriotycznych uroczystości
Od momentu wkroczenia na
Kaszuby wojsk generała Hallera
(szczególnie uroczyście witanych
w Luzinie) na terenie powiatu wejherowskiego działała Międzynarodowa
Komisja Demarkacyjna. Głównym jej
zadaniem było dokładne wytyczenie
granicy. Paweł Żelewski brał udział
w pracach Komisji Granicznej, wytyczającej odcinek graniczny Zamostne
– Tępcz.
Jako kombatant I wojny światowej (powołano go do służby w wojsku pruskim w 1916 r.) aktywnie
działał w Stowarzyszeniu Powstańców i Wojaków, wchodził w skład
jego zarządu (w latach 1925–1926).
Uczestniczył w budowie pomnika
Wolności w Luzinie i przy tym obelisku organizował uroczystości patriotyczne podczas świąt państwowych. Odznaczony został honorową
odznaką „Frontu Pomorskiego” za
pracę społeczno-narodową w latach
1919–1920. Był także jednym z fundatorów luzińskiego sztandaru Kółek Rolniczych. Wspierał działalność
amatorskiego teatru w Luzinie i tutejszego chóru Lutnia.
Do końca wierny Polsce
Po wybuchu II wojny światowej
i zajęciu Luzina przez Niemców
jego życie było zagrożone. Znalazł
się w tzw. księdze ścigania (Fahndungsbuch), zawierającej nazwiska
Polaków przewidzianych do natychmiastowej likwidacji. Został o tym
powiadomiony przez jednego ze
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:02
komunikaty
znajomych Niemców, co pozwoliło
mu na ukrycie się i uniknięcie aresztowania.
Jego majątek został zajęty przez
treuhändera Jakuba Bambergera, brata hitlerowskiego kata, który mordował Polaków w Piaśnicy.
Gdy fala hitlerowskiego terroru
nieco zelżała, Paweł Żelewski wyszedł z ukrycia. Jemu i jego rodzinie
pozwolono zamieszkać w komórce
na strychu ich dworku. Była to forma wysiedlenia wewnętrznego, dość
często stosowana przez okupanta
wobec szlachty kaszubskiej.
Generał SS Erich von dem Bach-Żelewski, który w 1940 r. prawdopodobnie odwiedził Zelewo, aby badać
genealogię swego rodu i potwierdzić
jego germańskość (co mu się nie udało), był zdziwiony, gdy się dowiedział, że Paweł żyje.
Mimo licznych koligacji rodzinnych z hitlerowskimi dygnitarzami
i spełniania wszystkich warunków
do przyjęcia volkslisty, Paweł Żelewski nigdy nie wystąpił o wpisanie
na niemiecką listę narodowościową.
Zmarł 15 kwietnia 1942 r., pozbawiony majątku i sponiewierany przez
Niemców. Osiem dni po jego śmierci
zmarła jego żona Anna.
W kwietniu przypada 140. rocznica Jego urodzin i 70. rocznica śmierci.
Literatura
1. Brunon Szweda, Genealogia
rodu Żelewskich, część VII, linia nr 4 Antoniego ze Świecina,
Wejherowo, wrzesień 2004 (maszynopis).
2. Dzieje wsi Luzino do schyłku XIX
wieku, Barbara Wiącek, Marian
Kochanowski, Gerard Labuda,
Urząd Gminy Luzino, Luzino
1995.
3. Feliks Sikora, Z dziejów Towarzystwa Powstańców i Wojaków imienia Tadeusza Kościuszki w Luzinie
1923–1939, Luzino 2010.
4. Stefan Fikus, Historia wsi Luzino
i okolic w latach 1871–1985, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie,
Gdańsk 1992.
RÔCZBA
Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié ë Pòmòrskô Akademiô w Słëpskù
rôczą na diskùsjowé fòrum pt.
Kaszëbskô edukacjô: tradicje, aktualnota, perspektiwë
Słëpsk – 27 łżëkwiata 2012 rokù
Szasé Òbrońców Westerplatte 64
Kaszëbskô edukacjô to zéwiszcze, jaczé parłãczi sã z jãzëkòwą, pedagògòwą a spòlëznową jawernotą. Mòże ò ni gadac tak z pòzdrzatkù akademicczich badérowaniów, jak i zdrzącë na prakticzné spòsobë
ùczeniô jãzëka czë pòdjimanié administracjowò-samòrządzënowëch dzejaniów. Żlë jidze ò kaszëbską edukacjã, to je mùsz jã przewôrtnoscowac ë òbtaksowac chòcbë w trzech wëmiarach: Pò pierszé
w znaczenim òkreszleniô apartnoscë ùczbë kaszëbsczégò jãzëka, we wskôzanim na dôwné edukacjowé
ùdbë czë òbgôdanim fòrmacjów ë stowôrów, jaczé zajimałë sã abò zajimają nym dzélã dzejaniów. Pò
drëdżé kaszëbskô edukacjô jakno żëwi òrganizm, chtëren je przëtomny na rozmajitëch stãpniach edukacji (przedszkòla, spòdleczné szkòłë, gimnazjowé, wëżigimnazjowé, wëższô szkòłowizna), wëmôgô
dërchnégò aktualizowaniô metodiczi i techników ewaluacji. Pò trzecé w przińdnoscë przed kaszëbską
edukacją stôwają zjawiszcza kùlturë, jaczé słëchô sã wspiérac (wzmòcniwanié juwernotë) abò hamòwac
(globalizacjô).
Do zjiscywaniô célów diskùsjowégò fòrum rôczimë znajôrzów témë ë praktików kaszëbsczi edukacji. Mielë bë òni reprezentowac rozmajité badérsczé pòzdrzatczi (np. historicë edukacji, metodicë,
kùlturoùczałi, lëteraturoùczałi, socjolodzë, lektorzë kaszëbsczégò jãzëka, szkólny) z rozmajitëch edukacjowëch strzodowiszczów. Rechùjemë téż na głosë samòrządowców, starszich ë lubòtników.
Dlô długòwarającëch pòznawczich ë dokùmeńtacyjnëch célów referatë i głosë wëgłoszoné òb czas
kònferencji nót je wëdrëkòwac. Òdbãdze sã to w pasowny fòrmie teòreticzno-nôùkòwégò dzélu (artikle,
analizë i statisticzi) a téż rozkòscérzająco-pragmaticznégò (scenarniczi ùczbów, bédënczi rozkładu materiału naùczaniô, testë). Na materiałë żdac mdzemë do pòłowë maja 2012 r., abë pò jich òbtaksowanim òb
jeséń dac do dalszi diskùsji mònograficzną pòkònferencjową ksążkã. Kò mëslimë ò kaszëbsczi edukacji
jakno wôżnym problemie naszi spòlëznë, chtëren wëmôgô dërchny starë i taksowaniô.
Meritoriczny czerownicë diskùsjowégò fòrum.
prof. Daniel Kalinowsczi ([email protected])
Zakłôd Antropòlogie Lëteraturë
tel. 59 8471159, 506286655
i Kaszëbskò-Pòmòrsczich Badérowaniów
dr A. Kùjik-Kalinowskô ([email protected])
Jinstitut Pòlonisticzi
tel. 59 8471159, 507518993
szasé Arcyszewsczégò 22 a, 76-200 Słëpsk
Projekt realizowóny dzãka dotacji Minystra Administracji i Cyfrizacji
KO M U N I K AT
Wszystkich, którzy kiedykolwiek należeli do Klubu Studenckiego Pomorania albo byli jego
sympatykami i przyjaciółmi, prosimy o kontakt z Klubem Studenckim Pomorania pod adresem e-mail:
[email protected].
Naszym celem jest stworzenie aktualnej bazy Pomorańców i dotarcie do wszystkich potencjalnych
zainteresowanych z powiadomieniem o obchodach 50-lecia działalności tejże organizacji.
Liczymy na Waszą pomoc.
Zarząd Klubu Studenckiego Pomorania
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 43
43
2012-03-30 20:11:03
komunikaty
Stypendia
dla młodych dziennikarzy
Do 20 kwietnia br. w sekretariacie Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przy ul. Straganiarskiej 20–23
w Gdańsku można złożyć wniosek do
Rady Funduszu Stypendialnego im. Izabelli Trojanowskiej o przyznanie stypendium
dla młodych osób podejmujących pracę
w zawodzie dziennikarskim, w szczególności w dziennikarstwie telewizyjnym,
pochodzących z Kaszub i szczerze zaangażowanychna rzecz rozwoju swojej małej
ojczyzny. Prosimy o dołączenie do wniosku
materiałów dokumentujących dotychczasową pracę dziennikarską.
Fundusz został powołany testamentem
nieżyjącej od 17 lat Izabelli Trojanowskiej
(dziennikarki, pierwszej redaktorki „Biuletynu Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”,
którego kontynuacją jest „Pomerania”, i prezeski ZKP). O stypendium mogą się ubiegać
osoby zajmujące się tematyką regionalną
i mające pewien dorobek dziennikarski.
Więcej informacji o Funduszu Stypendialnym im. Izabelli Trojanowskiej można znaleźć na stronie www.kaszubi.pl pod odnośnikiem „Stypendium Trojanowskiej”.
Msza w intencji
Wojciecha Kiedrowskiego
18 kwietnia ubiegłego roku zmarł kaszubski wydawca, wieloletni redaktor naczelny miesięcznika „Pomerania” – Wojciech
Kiedrowski. W 1. rocznicę Jego śmierci,
18 kwietnia br. o godz. 18 w kolegiacie
pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Kartuzach zostanie odprawiona
kaszubska msza święta w intencji Kaszubskiego Stolema – jak zwykli mawiać o Wojciechu Kiedrowskim Jego znajomi.
INSTYTUT KASZUBSKI
ogłasza konkurs na
Nagrodę Naukową im. Gerarda Labudy
Nagroda Naukowa im. Gerarda Labudy przyznawana jest młodym uczonym
za wybitne i twórcze prace w zakresie kaszubo- i pomorzoznawstwa, które
prezentują wysoki poziom humanistyczny, wybitne walory poznawcze oraz
interdyscyplinarność, a ponadto napisane są pięknym językiem, cechują się
jasnością wywodu i są zrozumiałe dla czytelników spoza świata nauki.
Nagrodę przyznaje się za pracę naukową opublikowaną w ciągu ostatnich
trzech lat lub też za cykl prac, z których ostatnia została wydana w ciągu
ostatnich trzech lat (czyli w latach 2009, 2010 lub 2011).
W konkursie mogą wziąć udział badacze (lub zespół badaczy), którzy
w roku wydania pracy zgłoszonej do konkursu nie przekroczyli 35 lat.
W przypadku prac zespołowych Nagroda jest dzielona równo pomiędzy
autorów.
Zgłaszane publikacje mogą mieć charakter opracowań teoretycznych,
metodologicznych, źródłowych. Mogą to być również podręczniki akademickie oraz prace popularyzujące wiedzę o Kaszubach i Pomorzu.
Kandydatów do nagrody mogą zgłaszać zarówno osoby indywidualne,
jak i instytucje akademickie, organizacje pozarządowe, w tym towarzystwa
naukowe, redakcje czasopism naukowych, muzea itp.
Prace w wersji wydrukowanej (5 egzemplarzy) oraz w wersji elektronicznej (na płycie CD w formacie PDF) należy przesłać na adres Instytutu
Kaszubskiego (ul. Straganiarska 20–22, 80-837 Gdańsk, z dopiskiem: Nagroda
im. Gerarda Labudy). Ocenę przeprowadzi 5-osobowa Kapituła Nagrody,
które będzie mogła także powołać dodatkowych recenzentów.
Termin przysyłania prac: 30 czerwca 2012 roku.
Ogłoszenie wyników: 15 września 2012 roku.
Òpiekùnka z kaszëbsczim
Wręczenie Nagrody nastąpi w październiku 2012 roku.
„Òpiekùnka do dzecy z kaszëbsczim
jãzëkã” – mòżlëwòsc dobëcô taczégò warkù
dôwô Pòwiatowi Ùrząd Robòtë w Kartuzach.
Mô òn ògłoszoné wiadło ò szkòlenim, òb
czas chtërnégò ti, co zajimają sã dzecama,
mògą ùczëc sã téż kaszëbsczégò.
Projekt wespółfinansowóny je przez
Europejską Ùniã z dëtków Europejsczégò
Spòlëznowégò Fùnduszu. Adresowóny
je przédno do lëdzy ò pedagògicznym
wësztôłcenim. Projekt mô sã zacząc midzë
łżëkwiatã a czerwińcã. Wcyg mòżna sã jesz
zgłaszac.
Wiãcy jinfòrmacji ò szkòlenim nalezc
jidze na starnie www.pup.kartuzy.pl
Kapituła ma prawo nieprzyznania Nagrody w danym roku
za żadną ze zgłoszonych prac.
44
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 44
Wysokość Nagrody w 2012 roku – 25 000 zł
Przewodniczący Kapituły Nagrody
Prezes Instytutu Kaszubskiego
Prof. Józef Borzyszkowski
Ewentualne pytania można kierować na adres: [email protected]
Regulamin Nagrody i formularz zgłoszenia udziału w konkursie na stronie:
www.instytutkaszubski.pl
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:03
Gôchë w repòrtażach
Historiô jedny
karczmë
To sã doch zdarzi – czej òbzérómë stôré òdjimczi, budzy sã w nas òskòma wiãcy zmãdrzec
to, co widzymë. Tak prawie bëło ną razą.
Ł U K Ô S Z Z O ŁT K Ò W S C Z I
Stôrô pòcztówka
Ten òdjimk na karce z Lëpińc
zrobilë w 1912 r. Dozdrzimë na nim
trzë bùdinczi. Wëdôwca wierã baro
nie lëdôł Kaszëbów. Pòd starą, do
pòłowë rozwôloną chëczą, dôł titel
„Burg in der Kassubel”. Widzec je
téż szkòła i gòspòda. Nié, żebë jô
béł òd kùbiców jaczich, ale prawie
ta òstatnô mie zacekawiła. Bùdink
doch do dzysô w Lëpińcach stoji, chòc jakbë zdebło òdjinaczony.
A mòże ten z pòcztówczi to dzysôdniowy gòspòdë? Jak to richtich je?
Ta mësla nie dôwa mie pòkù. Szëkającë òdpòwiescë, rëgnął jem do Eugeniusza Tandecczégò, chtëren ju
nié rôz klarowôł mie, jak to piérwi
na Gôchach bëło. Wasta Eugeniusz
bez całé lata robił za zduna. Piécczi
stôwiôł pò całi gminie, temù wiele
widzôł i znôł niejedno.
Mój rozmòwnik chùtkò skùńcził
temat òdjimkù – prosto rzekł, że pò
prôwdze to gòspòda. Lëdzë równak
nôwiãcy chòdzëlë do jinszi. Ta mia
plac czësto dze jindze. Në żebë mòje
òdwiedzënë miałë jaczis cwëk, stôri
zdun jął pòwiadac ò lëpnicczi karczmie.
Lëft gãsti òd dëmù
Baro dobrze so ùwôżóm to miescé. Në we westrzódkù béł jem le jeden
rôz – pòdsztrichnął E. Tandecczi.
Gòspòdã prowadzëlë Janta-Lëpin-
sczi. Mielë òni bëlné gburstwò we
westrzódkù wsë. Jesz dzys wszëtczé jegò bùdinczi stoją, chòc minãło
ju wnet 100 lat.
Wisy tam tôfla z datą 1913. Jak
mògã pamiãtac, w ti gòspòdze wiedno
bëło fùl lëdzy. Jak jaczi chłop przëjachôł
do wsë, to zarô tam szorowôł. Òsoblëwie,
czej przedôł swinie. Karczma dało czëc
z daleka. Czej chto chcôł wlezc, nôpiérwi
mùszôł przepùszczëc dim, jaczi wëdostôwôł są ze strzódka. Tëch cygaretów
òni pôlëlë, jaż lëft béł gãsti – òpòwiôdôł
stôri zdun.
To doch mie bëło mało, tak prosył jem ò wiãcy. Jak jem przódë gôdôł,
jô tam béł le jeden rôz! Na zôczãtk muszita wiedzëc, że tedë w òkòlim lëdze
chwôlëlë seczerë z Lëpińc. Miałë bëc
tóné i dobré. Tej jem so ùdbôł jachac
i jednã kùpic. Tam pòtkôł jem mòjégò
wùjã. Òn tak pòdzérôł za mną, në jo, tej
trza bëło gò zaproszëc. Szlë më do Jantë.
Jedno, drëdżé piwò, nie pamiãtóm, czë
jesz sznaps do tegò, i tak żesma sedzelë.
Jak jô przëjachôł dodóm, tej wszëtczim,
co sã pitelë, jem gôdôł, że ta lëpińskô
seczera wëszła mie baro drogò – smiôł
sã naji òpòwiôdôcz. Pózni na sztócëk niżódnëch historiów ni mógł
sobie przëbôczëc, doch le jeden rôz
béł w karczmie. Tej pewno temù nie
szło to wdarziwanié.
Pùdzesz blérwò nazôd!
Równak òd słowa do słowa jãła
wracac mù pamiãc. Nôpierwi òpò-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 45
„Burg in der Kassubel”. Karta z 1912 r.
wiôdôł ò Frankù Janta-Lëpińsczim,
jaczémù przejachôł kùrã, a ten miôł
na to lamentowac: „A jenë, to bëła
ta matinczinô nôlepszô kùra!”. Tak
zdun mùszôł mù òdszkòdowac.
Pózni sã ùsmiechnął, wezdrzôł na
mie i zaczął: Do ti gòspòdë przëchôdôł
dosc stôri chłop. Jak ùmarł, miôł kòle
sto lat. Jednégò dnia, jak tam sedzôł, jaczis młodi mù gôdalë, że tec òn mô ju
swój wiek. Na to chłop sã tak wëproscył
a òdpòwiedzôł: „Jô doch nie jem stôri.
Jak bë ò dwanôsti w nocë na stole stała
miska grochù, jô bë jesz jã szafnął i szedł
dali spac”.
Wnym wasta Eugeniusz wdarził sobie cos jesz i sã ùsmiechnął.
Ale z tim chłopem to je téż jinszô historëjô. Czej òn òwce pasł, tej òdmôwiôł
różańc. Czasã zdarzało sã, że òwce
weszłë w szkòdã, tej òn na nie szkalowôł ë rëczôł. A to szło tak: „Zdrowas
Mario, łaskis pełnô, pùdzesz te blérwo
nazôd, Pón z Tobą...”. Tak sã kùńczi
pòwiadanié starégò zduna. Na
òddzãkòwanié doszmërgnął jesz, że
45
2012-03-30 20:11:04
Gôchë w repòrtażach
Gwiôzdor w restauracje.
wëżi gòspòdë mòżna bëło wënając
jizbë jak w jaczim hòtelu. Mòże wôrt
to òbôczëc? – mëszlã.
Pamiãtóm Cëgónów…
Karczma w Lëpińcach mia
òtemkłé dwiérze. Jô, jistno jak wasta
Tandecczi, za wiele nie chcã miec
z nią do ùczinkù. Temù miast pò
piwkò karëjã sã na górã. Në wedle
trapów dzysô wierã nicht bë tu nie
wzął jizbë. Stãpnie tej-sej wëgrëzłé,
jakbë jaczimùs srodze wëpragłémù
jestkù Gôchòwi jawiłë sã dosc
szmakòwnym pôłenkã. Pò jednym
délu wnetka nick nie òstało, jinym
czas téż, chòc mni, mô swòje dożarté. Tëc bëła tu gòspòda! Ale jô,
z jesz niedofùlowóną cekawòscą,
wtrekiwóm sã wëżi. Mòckò próbùjã
trzëmac sã pòrãczë. Kù reszce dobéł jem górë. Równak to nié kùńc
jiwru. Przede mną cygnie sã cemny
kòritarz. Sztërë dwiérze na lewò,
pò drëdżi stronie dwòje. A lëdze
46
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 46
gôdelë, że mieszkają tu leno trzë
rodzënë! Nick to, jidã, drogã maklającë rãkama. Wnym jaczis dél
ùdzibnął sã a mie cësnãło w prawò.
Mùszita dac wiarã – jô pò prôwdze
ni miôł nick wëpité! Wej, krótkò mie
wërosłë pierszé dwiérze. Jem zaklepôł. Òtemkła starszô białka. Chùtkò
wëklarowôł jem, ò co mie jidze. Jô
jem za młodô i wiele pewno nie pòmògã,
ale rôczã do se, proszã – zachãcała Redżina Sziprit. W westrzódku jãła
òpòwiadac. Ni mògã nick pòwiedzec
ò historie tegò bùdinkù, bò mieszkóm tu
dopiérze òd latów 70. – rzekła. Wiãcy
jem sã doznôł ò dzysdnia dôwnégò
hòtelu, terô dodómù dlô pôrã lëdzy.
Co tu piérwi bëło, nie wiém, ale fakticzno tu mùszało bëc kąsk òsoblëwie. Kòżdé
dwiérze, to òsóbnô jizba. Do mie mòżna
wlézc abò zarô do kùchni, abò zarô do
gòstnicë. Sąsôd mô jesz lepi. Krótkò mô
dwie jizbë, ale jegò kùchnia je pò drëdżi
stronie, na kùńcu kòritarza. Żebë cos
ùwarzëc, mùszi wińc bùten i jic ten ka-
wałk. Jo, je to mòżlewé, że piérwi te tu
jizbë mòżna bëło wënając – dolmacziła
białka.
Pózni jem spróbòwôł wëdowiedzëc sã co jesz ò dôwny gòspòdzë.
We strzódkù tegò bùdinkù są do ni
dwiérze. Baro czãsto chłopi tam zazérelë. Wiedno tak bëło – òpòwiôdała, a na
sztërk sã zamëslëła i ùsmiechnãła.
Pewno cos cekawégò sobie wdarziwô – domerkôł jem a zarô dopitôł
ò te cekawé wspòminczi. Pamiãtóm,
jak rôz czedës, niedalek, òbóz rozbilë
Cëgóni. Jednégò dnia òni przëjachelë
do gòspòdë wëpic piwò, a téż zaczãlë
grac. Jô tedë jem robiła tu niedalek
w spółdzelni. Jô jã zamkła i przëszłam
pòsłëchac jich mùzyczi. A snôżé to bëło
granié. Równak nie widzało sã chłopóm, co sedzelë kòle piwa. Më równak,
bò taczich jak jô bëło wiãcy, zaczãłësmë
na nich szkalowac i gadac, żebë jim delë
pòkù. I znôwù zaczãle grac... – rzekła
R. Sziprit. Przëbôczëła sobie jesz cos.
Pòzni, czej tu blëskò pòwsta restauracjô
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:05
Gôchë w repòrtażach
a téż gòspòda, tã starą zamklë. Tã nową
nazwelë Gôch – kùńczi. Gôch? Béł jem
cekawi, skądka wzãle ta pòzwã, bò
jak mie gôdôł E. Tandecczi i jeden
òd nôstarszich lëpińsczich chłopów
Jerzi Rymon-Lëpinsczi, piérwi lëdze
nie znelë tegò słowa. R. Sziprit doradzëła spëtac niżi ù Zakrzewsczégò,
chtëren béł szefã kùchni w Gôchù.
Wiãcy lëdzy jak grzëbów
Tak zaklëpôł jem do jegò dwiérzi. Przëwitôł mie wasta Stanisłôw.
Chãtno jął òpòwiadac ò restauracje
pòstawióny bez miestną Gminną
Spółdzelniã, wedle módnégò tedë,
prostégò, betonowégò „stilu architekturë”. Pòwsta w 1977 abò 78 r.
Tej żëcé wëzdrzało tuwò czësto jinaczi.
Wiele lëdzy z robòtë dostôwało bonë na
pôłnia. Tej w niedzelã miast sedzec przë
grôpach, przëchôdalë całą familią do restauracje – zaczął. Pò prôwdze kliencë
zazéralë téż w tigòdniu. Òsoblëwie we
strzodë, czej we wsë skùpòwalë swinie.
Tedë wiedno naszło fùl lëdzy. A òb lato
dzecë przejéżdzałë na kòlonie, swòje
òbòzë mielë téż harcérze. Co tidzéń bëłë,
pòpùlarné czedës, dansindżi. Z miescowima nierôz tuńcowalë warszawiacë,
chtërny jãzëka kaszëbsczégò słëchalë
z òtemkłima gãbama, a na kùńc i tak
wszëtkò mùszelë jima dolmaczëc.
W jeseni lëdze, czasã jaż ze
Słëpska, szukalë w gôsczich lasach
grzëbów. Z zakładów całé autobùsë
rozjeżdżiwałë sã pò rozmajitëch lesnëch
nórtach. A tej, czej chcelë cos zjesc,
przëchòdzelë do naju. Jednégò dnia taczich autobùsów më mielë pòrechòwónë
jaż 80! Nie bëło dzywné, że w lasach
wiãcy stojało lëdzy jak grzëbòw – smiôł
sã wasta Stanisłôw. W restauracje,
jakô pòwstała ledwie czilenôscë
métrów òd stôri gòspòdë, ruch bëł
téż i pòza sezonã. W zëmie na kùńc
gòdnika bawielë sã na Sylwestra.
I tak rok w rok. Przëchôdało wiãcy jak
sto òsób. To bëlë miescowi ë téż jinszi
z różnëch zakładów – wspòminô S.
Zakrzewsczi. Në jedną razą zabawë
nie dało. Dowiedzôł jem sã ò tim
pòzni òd Redżinë Sziprit. Pamiãtóm
pierszi Sylwester, jaczi chcelë wëprawic. Tej bëła srogô zëma. Jakos 1978 czë
1979. W Gôchu wszëtkò przërëchtowóné, a gòsce nie przëjachalë. Ni mielë jak
– wdarzëła sobie.
Przed Wiôldżim Pòstã na zôpùstë téż sã bawilë. Co tidzéń bawiło sã
tam 120 òsób. Niejedną razą muszelë dostawic stołów, żëbë wszëtcë sã
pòmiescëlë – wspòminôł S. Zakrzewsczi. Tej-sej na tuńce przëchôdalë nawetka w piątk, a nié blós w sobòtã. Jeden
dzéń to bëło za mało.
Restauracjô òd zôczątkù mielë nazwóné Gôch, a kònkretno „ù Gôcha”.
Skądka, pëtómë dôwnégò kùcharza.
Tak sã nazëwô ta strona. Lëdze piérwi
nie wiedzelë abò nie jinteresowalë sã, jak
zwie sã zemia, na chtërny òd wiekòw żëlë
– dolmacził wasta Zakrzewsczi. Kaszëbskô nie bëła le nazwa. Chto zazdrzôł do strzódka, zarô pòznôł, że tu
są Kaszëbë. Stołë miałë wzorczi z haftu, drzewniané stółczi przepòminałë
te z dôwnëch lat.
Gôch rozmieje wëpic
Na dole, niżi restauracje, dzeja
gòspòda. Tam atmòsfera szlachòwała za tą, co bëła rëchli w stôrim hòtelu. I tam, czej òd piwa
ë sznapsu z łbów so kùrzało, czasã
sã chto z kim pòwadzył. Ale nick
pòwôżnégò z tegò nie dało – bënômni dzysô nicht ò tim nie gôdô. Lëdze
przëbôcziwają sobie za to pòpùlarné
tedë zawiatë. Pamiãtóm pôrã. Rôz
wiatowalë sã ò liter sznapsu. Chłop miôł
zjesc 15 pôłniów. A tej to bëło 100 g
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 47
kòtleta schabòwégò, 200 g bùlew i 100 g
surówczi. Dosc mù szło. Czej skùńcził
12 pôłnié i jął wëzerac za nôstãpnym,
ten, z jaczim sã wiatowôł, ùrzasł sã, że
przëgrô. Chùtkò rëgnął do kùcharczi
i ùprosył jã, żebë ta nakłôdała dëbeltné
pòrcje. Ten, co jôdł, tegò nie strzimôł,
a na 14. stanął i sznaps przegrôł – wdarził so wasta Stanisłôw. Nie bëła to
równak òstatnô pòwiôstka ò zawiatach. Na dole, w gòspòdze, jeden chłop
scwierdzył, że wëpije kùfel piwa, to je
0,5 litra w 4 sekùndë. Jegò drëszë
gwësno cwierdzëlë, że ani w piãc,
ani w szesc radë nie dô. Mòckò bëlë
zdzëwòwóny, czej wszluksnął ne
piwò ju w trzecy sekùndze – smiôł
sã S. Zakrzewsczi. A ò talence Gôchów do wëpitkù doszmërgnął
jesz jedno zdarzenié. – Bëło jich le
dwùch. Przëszlë do restauracje tak
cos kòle 9 reno, a wëszlë ò 7 wieczór.
Całi czas le sedzelë przë stole. Zamôwielë frisztëk a pózni pôłnié, ale to
jesz nick wiôldżégò. Doch òni do tegò
òbsztelowalë jesz 7 bùdlów sznapsu pò
0,5 litra. I òni to sami wësëszëlë. Pewno òstalë bë jesz dłëżi, ale przëszłë jich
slëbné. Nawetka wiele nie trzôskòwałë,
le hôknãłë chłopów pòd remiona a szłë
dodóm – kùńczi wspòminczi ò dôwnym Gôchu wasta Stanisłôw.
Równak na GS-owsczégò Gôcha
téż przëszëdł grãdi kawel. Pôrã lat,
jak sã skùńcziła kòmùna, bùdink,
to je restauracjô z gòspòdą, jaką
pòd nią bëła, sprzedalë. Nowi
miéwca nie chcôł jimac sã gastronomie. Dlô gòspòdë kòło historie
òbrôcëło sã wkół i ta nazôd wrócëła na swój stôri plac. W strzódkù
ò tim cządze przëbôcziwają stołë
ë stółczi z kaszëbsczima wzorama
przëniosłé z restauracje. I jesz jedno
– pòzwa Bar ù Gôcha. Tec tradicja
muszi bëc!
47
2012-03-30 20:11:06
z Kociewia
FELIETON
Dobry sąsiad
MARIA
PAJĄKOWSKA-KENSIK
Sąsiad – ważne, zadomowione
w polszczyźnie słowo. W słowniku
etymologicznym znajdujemy proste
wytłumaczenie: sąsiad = ten, co ze
mną siedzi. Powinien nam być bardzo bliski i dlatego tak ważny. I często jest. Zwłaszcza kiedyś tak było.
Sąsiadów zapraszało się na wesele,
do nich biegło się po pomoc. Dziś
wielu codziennie przez internet czy
sms-y kontaktuje się z tymi, którzy
daleko, a tych – którzy „siedzą blisko”, nie zna i poznać nie chce.
Anonimowość tylko pozornie jest
dobra, bo chroni prywatność (która
zarazem bywa towarem na sprzedaż
nawet w sferach intymnych); częściej
bywa przekleństwem i prowadzi
do samotności w tłumie.
Gdy prawie już nic nie znaczy
zwrot „mieszkać pod wspólnym dachem”, duży podziw wzbudziła we
mnie postawa wybitnego dialektologa, który zamieszkawszy w nowym
domu – bloku, pukał do kolejnych
drzwi, by się przedstawić. Świetny
przykład, że można…
Szkoda, że taki profesor nie jest
moim sąsiadem (swoich sąsiadów ze
Świecia nad Wisłą, owszem, znam,
nawet mieszkających dalej na tej samej ulicy, bo ulica jest krótka…), za
to mam szczęście słuchać jego refe48
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 48
ratów. Kopie dwóch tekstów wygłoszonych w całości gwarą orawską
(okazało się, że można gwarą mówić o sprawach naukowych) często
przedstawiam studentom jako ciekawy przykład dziedzictwa i zarazem bogactwa kulturowego. W tym
miejscu muszę się pochwalić, że na
Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy w Zakładzie
Polszczyzny i Kultury Regionalnej
powstała Pracownia Regionalna,
której zostałam kierownikiem. W ramach współpracy ze środowiskiem
już zaplanowaliśmy ściślejsze kontakty z bydgoskim oddziałem ZKP,
w którym się pamięta, że w woj. kujawsko-pomorskim jest też ważna (!)
część Kociewia. I tu dochodzę do
głównej myśli – swoje znać i chwalić
(jeśli jest za co), ale i sąsiednie dostrzegać, niekiedy razem świętować.
Moje Kociewie sąsiaduje z Kaszubami, ale i z Borami Tucholskimi – regionem, który „wcina się
borami” i w Kociewie, i w Kaszuby,
a nawet w Krajnę, czyli łączy ważne
pomorskie ziemie. W Borach obszarze etnicznym warto się zatrzymać,
by poznać krajobraz kulturowy
– bogaty i ciekawy – czemu poświęcono już sporo tekstów. Od Kultury
materialnej Borów Tucholskich Bernarda Sychty po Maltych i grapę Marii
Ollick. Muzeum w Tucholi – zasoby
i wystrój wielu mogą mile zaskoczyć. Regionalistów muszą ucieszyć
dokonania różnych „grup działania”
na rzecz…
Warto tym razem wspomnieć
o Stowarzyszeniu na Rzecz Ocalenia Śladów Przeszłości w Gminie
Cekcyn „Światło”. Bardzo wymownie brzmi ich hasło-zawołanie:
Dodawać blasku temu, co gaśnie…
Świetne hasło. Temu, co gaśnie, warto, a nawet trzeba dodawać blasku,
by uchronić największe wartości naszego dziedzictwa. Stowarzyszenie
po raz drugi wydało (z poprawą,
rozszerzeniem) książkę pod bardzo
wymownym tytułem Ło czym babki i dziadki dawni gzubom powiadali.
Nie mieli Borowiacy szczęścia „do
Kolberga”, to sami pozbierali legendy, opowieści, stare słowa i pieśni.
Przeglądając zbiór, stwierdziłam,
że wiele takich samych tekstów
żyje też na Kociewiu. Dobrze, że to,
co piękne, wędruje. Borowej ciotki
jednak nie mamy, tzn. na południu
Kociewia nikt o niej już nie mówi.
„Może wszystke zabaczyli”? Na
spotkanie promujące książkę dotarł
wójt gminy, starosta powiatu, miejscowi regionaliści i liczna reprezentacja społeczności cekcyńskiej (rodziny informatorów). Wystąpiły
przedszkolaki i starsze dzieci, i były
nawet występy dorosłych, które
wzbudziły sentyment do dawnych
piosenek (wraz z nutami są w książce). Oczywiście były scenki po borowiacku, a potem swojskie jadło dla
wszystkich. Bardzo udana impreza.
Miałam przyjemność napisać
wstęp do obu wydań książki Ło czym
babki i dziadki dawni gzubom powiadali. Tu muszę się pochwalić, że jedna z moich babć pochodziła właśnie
z Borów Tucholskich. Udział w przygotowaniu słownika gwarowego
uważałam więc za swój obowiązek.
Dodatkową radością podczas tej uroczystości było oświadczenie pana Ollicka, że oddział ZKP w Tucholi „szykuje się do 25-lecia”. Pomyślałam od
razu: święto Borowiaków powinni
też uczcić sąsiedzi, czyli Kaszubi, Kociewiacy. Sąsiedztwo zobowiązuje!
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:08
opowiadanie kociewskie
Dinozarły
MARIA BLOCK
Mój gzub kocha wszytke zabawki,
co majó zamby i ryrajó, ale najsroży
to pokochał zabawkowe dinozarły.
Wièta, jak on gada? ,,Dinozalły”, bez
,,l” – jak lubiuszczek, bo eszcze niè
umi wyflefrónić ,,r” – jak rozgotówka.
No wianc te jègo dinozarły to só tera
wszandy, wèw grzebniku i grapach,
nawèt ta gadzina nièdawno pod tepisiam i wèw ozdobnèj fasce żam
nakryła. Jo, ja wóm mówja, tan mój
knapek to sia bawji tymi dinozarłami,
a ja potem musze ich uskrómniać, bo
kto to wjidział, żeby ino sia zajrzyło
pod deczka abo za firana a już sia tamoj walajó zielone i żółte te frechowne
kaduki! To je jakiś cyrkus!
Raz żam mniała mnieć gościów, to
ruk-cug latam zèz teptucham tu i tam
jak jakaś kalèczna, kuszek rychtuja,
lane placki na ogań ciskam, czando
w madracku kwiandra, że nanka
czasu na niègo niè ma, bo musi maltych szykować i nudle filować. A tan
wiankszy rojber cały bèł szczanśliwy, że ja sia na niègo niè gapsie, ino
pèrkotania nasłuchuja. Ale jamu sia
bez nanki nic niè przykrzyło, o niè!
Łaził tu i tamoj, coś gdzieś przyścipnie pogmèrał, coś gdzieś wzión, a ja
ino baczyłam, co by mnie przy goroncu sia niè krańcił. Trocha czasu
minèło i goście sia przytarabanili.
Najpsièrw łazili i lukali na chałupa,
bo nièdawno nas sómsiady zalali
i take szpury mokre zostali, że serce
sia ściska, ale wnet klapnèli se do stołu wèw dużèj izbje, żeby niè zabaczyć,
po co przyszli. I jedna moja psiapsióła
coś se tamoj wali na talerz, już łyżka
wèw maltych sia karuja, a potem
wèw munia, a tu... ,,Aaaaaaaaaaa!” –
bolechuja psiapsiółka. Co tera je – se
deliberuja, ale ino sia gapsie i wjidze...
No jo, tan fagas mały zaskwièrny take
Słowniczek: bolechować – krzyczeć, cyrkus – cyrk, czando – dziecko, deczka
– serwetka, obrusik , fagas – żartowniś, faksy – żarty, faska – beczułka, frechowny – bezczelny, gmèrać – myszkować, grapa – duży garnek, grzebnik – pudełko
na grzebienie, kaduk – diabeł, karować sia – pchać się, knapek – chłopiec, kuszek
– zdr. od kuch – ciasto, kwiandrać – kwilić , lane placki – naleśniki, lubiuszczek – lubczyk, madracek – becik, maltych – obiad, munia – usta, nanka – matka, pèrkotanie
– tu: odgłos gotowania się potrawy, przyścipnie – zręcznie, obrotnie, przytarabanić sia
– dojść, dostać się, rozgotówka – zupa z rozgotowanych warzyw, ruk-cug – szybko,
sprawnie, ryrać – wydawać nieprzyjemne dźwięki, srodze – mocno, szpur – ślad,
tepiś – dywan, teptuch – ścierka, uczba – nauka, zabaczyć – zapomnieć.
Projekt dofinansowany przez
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 49
se faksy urzóndził, że wèw każda breja wcisnèł jakiègoś swojègo ,,dinozalła”. A goście mało co by sia udławjili.
I taka uczba zèz tègo mam, że od tèj
pory ino woda gościom daje, bo je
przezroczysta i wszytko wjidać, co
tamoj je.
49
2012-03-30 20:11:11
wiérztë
Jastrë
W tim numrze „Pomeranii” najim Czëtińcóm bédëjemë czile wiérztów sparłãczonëch z Jastrama i zymkã. Dokazë òstałë wëdóné w antologii kaszëbsczi pòézji Dzëczé gãsë (wëdôwizna Region, 2004 r.).
Aleksander Labùda
Henrik Héwelt
Aleksander Labùda
Zymk
Jastrë
Dëgùsë
Przëszedł zymk ë zëmã gnôł
Hejnë dalek tam za wòdë,
Zemi naszi jak na gòdë
Nôpiãkniészą sëkniã dôł.
A ze snôżich grzëpów, gór
Las zelony na dół wzérô,
W jezorach sã tam przezérô,
Drénëje wstec spiéwã bór.
Rzeczë le mie zymkù mój,
Czemù të nasz krôj zabëti
Przëòblôkôsz w taczi strój?
– Mùszã jic, a mùszã przińc
Bë na prochë pòzabëté
Òjców twòjich złożëc wińc.
(Kaszëbsczim jesmë lëdã, 1996)
Zelenią sã brzózków lëstczi,
pùjczi palm sã cmùlą,
w pòrénk taczi ùroczësti,
kòżdi spiéwô: alleluja!
Zymk sã òblôkł w szal zelony,
zmartwëchwstałë pierszé kwiôtczi,
kòżdi tak rozwieselony,
starszi, młodzëzna i dzôtczi.
Czëstim strzébrã zwãczą zwònë,
reny wiater twôrz òbwiéwô,
czej tak jidzemë pòrene,
„alleluja!” – dësza spiéwô.
Swiat je całi rozspiéwóny,
dzys nóm wiesołi dzéń nastôł,
Christus Pón je zmartwëchwstóny,
tegò swiata smùtk rozjasnił.
Wkół ùsmióné wszëtczé twarze,
kòżdi dzys je sobie bratã
Pón wstôł z martwëch, cud sã zdarził,
to më głosymë przed swiatã.
Dëgùsë, hej dëgùsë!
Biada, chto jesz w łóżkù je!
Bò jak kôże stôrô zwëcz
Chôdómë dzys z chëczë w chëcz
Z wietewkama najich brzózk
Pòwënëkac spiochów z łóżk.
Ùczimë jich reno wstac,
Nie dac chòwie długò żdac:
– Cobë kruszka dojiła,
Całą beczkã mléczka da;
– Cobë bùczka wôżëła,
Kòżdô trzë centnarë mia;
– Cobë kluka klukała.
Całą kòpã wësedza;
– Cobë czipka kôrkała,
Co dzéń pò dwa jôjka mia,
Żebë bëło z czegò dac
Tim, co chòdzą dëgòwac.
(Kaszëbsczim jesmë lëdã, 1996)
Pón wstôł z martwëch, Jezës żëje,
wszãdze głosno sã rozlégô,
prôwda tã niech kòżdi czëje,
alleluja niech sã spiéwô.
(Nie òdińdã bez pòżegnaniô, 1996)
50
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 50
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:11
cz
6)
jakô kaszëbizna?
Mòje ùwôdżi do kaszëbiznë
z Biuletinu RKJ
Przezdrzôł jem niedôwno Biuletin Radzëznë Kaszëbsczégò Jãzëka 2011, w jaczim sã nalazło
wiele czekawëch referatów. Wëmieniã tu le dlô przëkładu dwa: Bòżenë Ùgòwsczi, pn. „Tłómaczenia – problematika przełożeniô tekstu i wëzwëskiwaniô we współczesnëch mediach”
i Tadeùsza Linknera, pn. „Jãzëk Kaszëbów z òkòlégò Kòscérzënë – II pòł. XIX stalata”.
EUGENIUSZ GÒŁĄBK
Jô tu jednak chcã le sã przëzdrzec kriticzno jãzëkòwi stronie ti
ksążczi. Mòżna bë sã spòdzewac,
że Radzëzna Kasz. Jãzëka, dbającô
ò pòprawnosc jãzëkòwą kaszëbiznë
naùczóny w szkòłach i ùżiwóny
w mediach, zadbô téż ò to, żebë
w swòjim Biuletinie, chtëren je ji wizytówką, dawac wzór bëlno znormalizowóny kaszëbiznë. Òkazëje sã, że
tak nie je.
Nôprzód sprawa jotacji i w tzw.
(j)internacjonalizmach, tj. słowach
cëzégò pòchòdzeniô. Ùchwôlënk
RKJ z dn. 8.12.2007 r. nakazëje stosowac „protezã” j przed i we wszëtczich słowach – domôcëch (np. jic,
jiwer) i cëzëch (np. jintencjô, jinteres,
jinternet), zasada ta leno nie doticzi wiążënë (pòl. spójnika) i. Tekstë
òpùblikòwóné w Biuletinie swiôdczą ò tim, że do ti, zatwierdzony
przez sebie zasadë, nôleżnicë RKJ
sami sã stosëją rzôdkò. Wezmë na
to, w Przedsłowù (Wstãpie) napisónym przez przédnika Radzëznë
prof. Edwarda Brézã nalôżómë słowa taczé, jak: interpùnkcyjnô, interesëje, zainteresowelë, internetowé, Institutu. Co prôwda, prof. Jerzi Tréder
ju walczi ò zniesenié tegò spòsobù
zôpisu (j)internacjonalizmów, a jô téż
za tim jotowanim za baro nie jem. Le
chòdzy mie ò sóm fakt niestosowaniô
sã przez RKJ do włôsnëch ùchwałów.
Bò timczasã wspòmniónô wskôza
òbòwiązëje (téż – a nawetka przede
wszëtczim – nôleżników RKJ), i jesz
dzys nie wiadomò, czë bądze zniosłô. Argùmentã za ji pòdtrzimanim je
to, że nié wszëtcë mają swiadomòsc
tegò, co je słowã domôcym, a co
cëzym. Nôlepi bë bëło to jotowanié i
czësto zniesc a przëjimnąc, że w kaszëbsczim pisënkù pòd lëtrą i krëje
sã samòzwãk ji, le tej bë trzeba bëło
rozszerzëc stosowanié y... Ale ju za
pòzdze je na taczé rewòlucje.
W teksce tzw. ùchwôlënków
(tj. ùchwałów) RKJ jem spòstrzégł téż
jinszé òdewstaństwò òd normë wprowadzony czedës przez Radzëznã.
Jidze ò kùnôszk -ór||-or w rzeczownikach taczich, jak doktór, profesór,
chtëren miôł bëc zapisywóny le
w fòrmie -ór, na wzór pòwszednégò
słowa wieczór. Dlô przëkładu, pòd
ùchwôlënkã nr 10 na str. 45 mómë:
klôsztór. Ale përznã niżi: kòadiutor,
kònsekrator, òrdinator. Je to niedopatrzenié pewno niewiôldżé, ale pò
co tej bëło kòmùs czedës zawracac
głowã taką normalizacją. Jô w swòjim
słowôrzu mùszã sã pilowac, żebë to
„sztëmòwało” a RKJ ni mùszi... (...)
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 51
Terô jô sã òdniesã do terminologii
zatwierdzony przez Radzëznã.
pòstãpny (pòl. następujący) – Słowò
to wëstãpùje w zwroce rozpòczinającym tzw. ùchwôlënczi: RKJ
bédëje pòstãpną słowiznã sparłãczoną
z… Je to neologizm A. Labùdë,
ale òn gò bédowôł w znaczeniu
nôstãpny (pòl. następny) a nié
nastãpujący, jak to je tu ùżiwóné.
Żelë RKJ ju nie chce ùżëc
„pòlsczégò” słowa nastãpùjący,
to ten zwrot pòwinien brzmiec
tak: RKJ bédëje taką hewò / hewòle
51
2012-03-30 20:11:13
jakô kaszëbizna?
(abò: niżi wëmienioną / wëliczoną /
pòdóną) słowiznã sparłãczoną z…
ùchwôlënk (pòl. uchwała) – Czekawi
jem, czemù prawie ten niemiecczi przërostk -unk / -ënk RKJ tak
pòpiérô? Mòjim zdanim słowò
ùchwała je kaszëbsczé i dobré.
Ùchwôlënk nr 1 – słowizna sparłãczonô z lasã i wòdą:
kòrunë drzéwiãt – Jô jem za fòrmą
kòrónë. Taką pòdaje Lorentz i taką
jem przëjął w swim słowôrzu.
pòtrus – Kò to nie je pòlsczi ‘muchomor’, jak pòdaje RKJ, le grzib
niejadalny (trëjący, jak sama
nazwa wskazëje), a môlama na
Kaszëbach lëdze tak nazéwają
kòżdégò grzëba, òkróm prôwdzywka (òb. B. Sychta „Słownik…” T. IV, s. 149).
rëda, zemiô – Czë rëda, to je to samò,
co pòlsczé gleba, jak twierdzy
RKJ? Pòdług słowôrza Zëchtë to słowò òznôczô: a) mòkrą
zemiã, mòkri torf, mùł; b) krew
pòłączoną ze sturã. A fòrma zemiô
je wierã baro rzôdkò spòtikónô,
bò w słowôrzach wnetk nijak nie
wspòminónô, le: zemia.
szczëka (pòl. szczupak) – Jednak
môlama je téż szczëpôk || szczipôk.
wôżka (pòl. ważka) – Wôżka, to je
môłô wôga – przërząd do mierzeniô cãżôru, a tu chòdzëło
ò òwada czë „mòtila” ò łacyńsczi
nazwie libellula. To stwòrzenié,
jak wiadomò ze słowôrza Zëchtë, biwô nazéwóné môlama:
skrzëpeczka f, żôłnérz, sklôrz,
szarzanc, przezdrzélnik, kònik,
skògôl m.
Jinô słowizna – str. 19:
kònsumeńt, produceńt, reduceńt –
A dze jindze w tekstach Biuletinu
je np. testament. Jô bédëjã w tegò
tipù słowach z elementã -ent stosowac le „gòłé”, niezmitczoné -n-.
dwanôsce gradów cepła, grôd, grada /
stãpiéń, stãpienia – Czemù RKJ sã
ùpiérô przë tëch gradach? Tak Kaszëbi przódë wierã nigdë nie gôdelë. A tu jesz ‘grôd’ („cepłi grôd”...).
52
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 52
wòdné zdrzadło (pòl. lustro wody)
– Czë w kaszëbiznie ni mòże
bëc „zdrzadło wòdë”, w tim samim szëkù jak w pòlszczëznie?
Nôwôżniészé, żebë bëło jinaczi?
wielota tlenu (pòl. zawartość tlenu)
– Ceszã sã, że pòlsczé słowò ‘tlen’
sã w RKJ przëjãło. Czë słowò wielota je òdpòwiednikã pòlsczégò
zawartość? Jô bédëjã przëjimnąc
słowò: zawiartosc.
Ùchwôlënk nr 2 RKJ w sprawie
nazéwnictwa znaków interpùnkcyjnëch:
pùnkt i fùnkcjô – Słowa te są òd dłudżégò czasu naszim „gnôtã
niezgòdë”. W szlach za J. Trepczikã jô z E. Prëczkòwsczim pòpiérelë jesmë pisanié tëch słów
w fòrmach pąkt, fąkcjô. To òkôzało
sã nie do przëjãcô przez prof. E.
Brézã. Niedôwno, dobré pół rokù
temù prof. J. Tréder zabédowôł,
żebë pisac pónkt i fónkcjô (ew.
fónkcjonalny, fónksnérowac / -cjonowac) i w taczich pòstacach te słowa terô jistnieją w mòjim nowim
słowôrzu. Fòrmë pùnkt, fùnkcjô
nie są do przëjãcô dlô mie, bò
w wëmòwie brzmią: płynkt, fłynkcjô. Bédëjã tej Radzëznie zatwierdzëc pónkt i (j)interpónkcyjny, a téż
fónkcjô i fónkcjonalny, fónkcjonowac || fónksnérowac, a do te dołożëc jesz Kòmóniô i ekskòmónika (le
òstawic kòmùna, kòmùnisticzny)
a bądze midzë nama zgòda.
znak interpùnkcyjny – Jô bë dôł:
(j)interpónkcyjny – òb. wëżi.
dwapùnkt (pòl. dwukropek) –
Pòmijając fònetikã tegò pùnktu
(òb. wëżi), chcã zwrócëc RKJ
ùwôgã, że słowò krop(ecz)ka
w kaszëbiznie jistnieje i je barżi domôcé òd słowa pónkt. Tej
dwùkropk ew. dwakropk.
wielepùnkt (pòl. wielokropek) –
Jô bë rzekł wielokropk – przër. dwapùnkt.
klamra, parentezô (pòl. nawias) – Ta
klamra mòże bëc, ale jô bë dôł téż
nôwias (jak zôwias).
pauza, mëslëna (pòl. myślnik, kre-
ska) – Ta mëslëna Trepczika mie
sã widzy. Ale pauza zamiast kreska? Kreska je téż kaszëbskô, jak
i sztrich…
kòma (pòl. przecinek) – Mòże lepi:
przeczidnik (pòdsëniãti mie czedës
przez Trepczika), abò przecynk.
szréjnik (pòl. ukośnik) – Jô
bédôwôł szrôcnik (òd nocnokaszëbsczégò szrôc), ale mòże
ten szréjnik je „lepszi”? Wszëtkò
i tak òpiérô sã na niemiecczich
drżéniach.
Ùchwôlënk RKJ w sprawie terminologii medialny:
dniownik (pòl. dziennik) – Kò mógłbë téż bëc dzénnik, jak no je (pòd
wpłiwã pòlsczim) w żëwi kaszëbiznie. Kò mómë słowò dzéń
(a dzénnik je pisywóny dzéń
w dzéń).
pòstacjô (pòl. sylwetka, postać)
– Zëchta to słowò w ti fòrmie pòdôwô (téż w zn. zjawa, sobòwtór).
Ale Lorentz i Ramùłt zapiselë
pòstac. Fòrma pòstac je mòjim zdanim wëgódniészô.
Stanowiszcze w sprawie stosowaniô kasz. słowiznë sparłãczony
z fùnkcjonowanim Pòwiatowégò
Centrum Zdrowiégò w Kartuzach:
białczën wichódk (pòl. toaleta żeńska) – Jô bë dôł: toaleta żeńskô abò
kòbiécô abò: kòbiécy wëchódk. Jednak ten wë- / wichódk nie brzmi tak
eleganckò jak toaleta….
chłopsczi wichódk (pòl. toaleta męska) – Jô bë dôł: toaleta chłopskô (a.
chłopsczi wëchódk).
wichódk dlô niefùlsprawnëch (pòl.
toaleta dla niepełnosprawnych)
– Jô bë dôł toaleta abò wëchódk dlô
niepełnosprawnëch. To fùl- nie je
słowiańsczé.
jizba dozérniców (pòl. pokój pielęgniarek) – Jô bë ùżił zamiast dozérnica słowa òpiekùnka, bò ta -ica ||
-ëca w òdniesenim do kòbiétów
je përznã taczé dosadné. Tej Jizba
òpiekùnk(ów).
jizba òbwiców (pòl. sala opatrunkowa) – Je w kaszëbiznie słowò
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:13
jakô kaszëbizna?
òpatrzëc w zn. òbwijac renã [Sostra òpatrzëła żôłnérzowi renã.
Sy]. Krewné z nim je słowò òpatrënk / -trunk, z jaczim lëdze są ju
òswòjony. Jô bë dôł: jizba / zala
òpatrënkòwô abò òpatrziwaniô.
rësznota chòrëch (pòl. ruch chorych)
– Kaszëbi dzys znają słowò ruch,
a rësznota, to je wierã neologizm
Trepczika.
Przechòdzã do òmówieniô słowiznë referatów zamieszczonëch w Biuletinie. Nie mdã analizowôł wszëtczich tekstów, le pôrã, dlô przëkładu.
To sygnie jaż nadto, żebë so wërobic
zdanié, jak wëzdrzi wzorcowé mòdło
kaszëbiznë lansowóny przez RKJ.
Zacznã òd słowa ùżëtégò w nôdpisu referatu T. Linknera:
stalata (tegò stalata) (pòl. stulecia)
– Czë to słowò je pòprawné òd
stronë gramaticzny? Mòże chto
z jãzëkòznôwców RKJ bë to wëjasnił. A jak bądze pòlsczé: tysiąclecie?
W Przedsłowù prof. E. Brézë nalazłë sã taczé słowa, jak:
brëkòwnota (wierã pòl. potrzeba,
zapotrzebowanie) – Nie je wôżné, chto stwòrził ten neologizm na
niemiecczim drżéniu. Ale widzec,
że RKJ gò pòlubiła.
pòprzedniony (pòl. poprzedzony) –
Neologizm, wedle zasadë: wiedno jinaczi jak pò pòlskù.
badérowac (pòl. badać) – Czemù nié:
badac? – To -ér- téż je niemiecczégò
pòchòdzeniô. Jô znajã czile jinszich słów z tim -ér-, przejãtëch
z niemczëznë, òswòjonëch za
pòmòcą przërostka -owac. Ale kò
tu mómë wierã słowò słowiańsczé „przëstrojoné” bez pòtrzebë
tim niemiecczim -ér-.
jiwrë (w zn. pòl. kłopoty, problemy,
zagadnienia) – Jiwer to je wiôldżi kłopòt pòłączony z gòrzã,
ùtrôpienié, jadłoba, a tu jidze
ò rzecz, sprawã do rozwôżeniô.
ùdbóné teologòwé problemë (pol.
wybrane teologiczne zagadnienia) – Czekawé przetłómaczenié. Kò wybrany to pò kaszëbskù
wëbróny, a ùdbóny to pò pòlskù
zamierzony abò wbity do głowy;
teologòwi zamiast teologiczny. – Tej
jak bãdą brzmiałë pò kaszëbskù
pòlsczé słowa: logiczny, analogiczny, logisticzny – mòże: logistny…?
Czë przërostczi -iczny ||-ëczny,
-eczny, -aczny, -ãczny itd. są kaszëbsczé, czë nié?... To mòje przecywianié tu nie je nijak kòmiczné
– pardon: kòmòwé czë kòmné...
symùltlny (pòl. symultanny) – W tim
słówkù je ò jedno l za wiele. Ale
czë słowò symùltanny ||-niczny bë
Kaszëbóm nie przeszło przez gardło lżi? – Wątpiã, żebë sóm Wasta Profesór ùżił tegò jãzëkòwégò
dzëwadła, tej przëpùszcziwóm, że
nié Òn je autorã kaszëbsczi wersji
Przedsłowù.
wszelejaczé bôczenia (pòl. wszelkie
uwagi, zastrzeżenia) – Te bôczenia
jesz są do rozwôżeniô, tj. zastanowieniô, ale to je wierã neologizm.
Jô bë napisôł: wszelejaczé ùwôdżi
a. zastrzeżenia ||zastrzedżi.
A hewò słówka i zwrotë jãzëkòwé
wëbróné z referatu Bòżenë Ùgòwsczi:
współczesny („we współczesnëch
mediach”) – Jô ùwôżóm za pòprawną fòrmã współczasny.
Przërównôjmë: wczasny, doczasny
i, w zn. pòl. wcześniak: nieczasné.
dëtczi òtrzëmac – Pòwinno bëc: dostac – bò òtrzëmac, tj. òstawic sobie.
zbadérowac – Òbôczta przëpisk
wëżi, do: badérowac.
tłómacz – Pòwinno bëc: tłómôcz (tegò
-macza); përznã dali je: tłumacz(a),
tłumaczenié – F. Lorentz zapisôł
na Kaszëbach to tłó- / tłu-, ale téż
tło- / tol- / tôl- / dol-, Niemcowie
w dôwnëch czasach pòżëczëlë
słowiańsczé t*l*m- i dostosowelë
je do swòji wëmòwë na dolm- ||
tolm- i nazôd „sprzedelë” je nama
jakno „dojczpatent”. Pisôł jem ju
ò tim przë jiny leżnoscë.
brëkòwny – W zn. pòtrzébny (brëkòwny z niem. brauchen).
òpùscenié – Pòwinno bëc: òpùszczenié.
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 53
archaizmë – B. Ù. nie „jotëje” i w słowach cëzégò pòchòdzeniô. Ale
wedle aktualny wskôzë pòwinno
bëc: archajizmë (pòdobnô sprawa
z taczima słowama, jak zajinteresowac, zajinspirowac itd.).
nót je stosowac – Czë prawie niemiecczé słowò nót trzeba kònieczno stosowac w kaszëbiznie? Ni
mómë swòjëch?
wëraz – Żelë ju, zamiast słowò, tej
wërôz (ale pl: wërazë).
regla (pòl. reguła) – Problem
pòdobny jak ze słowama artikel
||-czel i titel (łacëzna zniemczonô
blëższô òd spòlszczony). A jak
mdze pòlsczé: regularny, artykulacja, artykułować / -wany, tytulatura, tytularny, tytułować /
-wany?
zmieniwny (w zn. zmienny, wëmienny) – Zasada „wiedno jinaczi jak pò pòlskù”... Jô tu jem
współwinowajcą, bò jem czedës Trepczikòwi zasôł mësl, że
w kaszëbiznie je tendencjô do
zmianë pòdwójnégò n (nn) na
pòjedinczné, np. Ana, zwònica,
reny; ale kò mòmë: panna, semiénny (do seniô / sadzeniô) i sëmienny
(pòl. sumienny), dzénny, czinny
i.. zmienny, wëmienny. Jakno synonim to zmieniwny (z- / roz- /
wëmieniwny dëtk) mòże sã tam
sam przëdac.
ùszłi (ùszłi czas) – A përznã rëchli
w tim samim teksce: zaprzeszłégò
czasu (to bë bëło wierã zaùszłégò…?). Ju le ju...
felënk – Jô ùżiwóm wëgódnégò
słowa brak i nie ùwôżóm gò za
pòlaszącé.
(...)
Móm nôdzejã, że RKJ nie pòminie
mòjegò tekstu milczenim, jak wiele ju przeze mie rëchli napisónëch,
pùblikòwónëch za pòmòcą (j)internetu i w pismionie Acta Kassubiana. Dotëchczôs ani jeden z nich nie
òkôzôł sã gòdny òpùblikòwaniô
w Biuletinie RKJ, chòc jak nôbarżi doticzëłë òne rzeczi, jaczima Radzëzna
sã zajimô.
53
2012-03-30 20:11:14
Ksiądz Damrot wskrzeszony
Trzecie spotkanie
z Wolnym Miastem
Wolne Miasto
Gdańsk sprowadza się najczęściej
do zbioru wyświechtanych haseł, gdzie Westerplatte idzie w parze
z Pocztą Polską,
a Liga Narodów
mierzy się z niemieckim rewizjonizmem. Niekiedy gama skojarzeń bywa
dłuższa, jednak nawet i to nie wystarcza,
by zrozumieć, czym tak naprawdę był
osobliwy twór, który przez niemal dwadzieścia lat istniał u ujścia Wisły. Próby
zgłębienia fenomenu gdańskiego „państewka” podjął się mieszkający w Szwecji kolekcjoner Wojciech Gruszczyński,
który pod koniec minionego roku wydał
przewodnik po Wolnym Mieście Gdańsku. Jest to już trzecia część cyklu. Tym
razem autor skoncentrował się na przedwojennych cukierniach, kawiarniach, restauracjach, ale też bankach i redakcjach
gazet. Na koniec odwiedził elektrownie wodne na Raduni. Do wyruszenia
w proponowaną przez Gruszczyńskiego podróż zachęcają zdjęcia i rozmaite
drobiazgi, w rodzaju biletów czy winiet
wydawanych w międzywojniu tytułów
prasowych. W znacznej części są to rzeczy unikatowe, niemal nieznane, przez
co stanowią uzupełnienie albumów ze
znakomitej serii „Był sobie Gdańsk”.
Warto zaznaczyć, że równolegle z publikacją trzeciej części przewodnika po
Wolnym Mieście ukazuje się wznowienie części pierwszej. Została ona poprawiona i uzupełniona, m.in. o spis przedwojennych ulic.
(MA)
Wojciech Gruszczyński, Wolne Miasto Gdańsk. Przewodnik po mieście, Szafa
Gdańska, Gdańsk 2010
54
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 54
W powszechnym myśleniu
o regionalizmie
kaszubsko-pomorskim postać
ks. Konstantego
Damrota pojawia
się z rzadka i jakby przypadkiem.
Chciałoby się powiedzieć: „niestety”, trudno bowiem przecenić zasługi
tego kapłana i pedagoga, który z powodzeniem parał się również poezją
i publicystyką. Na przypomnienie tej
wyjątkowej osobowości zdecydował się
ostatnio prof. Tadeusz Linkner z Uniwersytetu Gdańskiego, spod którego
pióra wyszło solidne, liczące niemal
czterysta stron dzieło. Przedstawia ono
życie, działalność i twórczość duchownego, poddaną przy tej okazji szczegółowej analizie i interpretacji.
Jak zauważa autor, niezwykłość ks.
Damrota wynika po części z jego biografii. Urodzony w 1841 r. w Lublińcu
na Górnym Śląsku, w młodości uważał się za Niemca. Wpływ na to miał
zapewne fakt, że Niemką była jego
matka, Karolina z domu Jüttner. Spojrzenie młodego Konstantego na własną
tożsamość odmieniły studia na uniwersytecie we Wrocławiu, gdzie nawiązał
kontakty z organizacjami słowianoi polonofilskimi. Święcenia kapłańskie
przyjął w 1867 r. Początkowo pełnił
posługę duszpasterską na Śląsku, ale
w 1870 r. przeniósł się do Kościerzyny,
obejmując kierownictwo Katolickiego
Seminarium Nauczycielskiego. Jego
zwycięstwo w konkursie na dyrektora
placówki w zasadzie było możliwe tylko dzięki sprytowi. Komisja decydująca
o obsadzie stanowiska uznała ks. Damrota za „prawdziwego” Niemca. W rzeczywistości była to tylko poza, za którą
kryło się oddanie dla sprawy polskiej;
nie bez powodu więc badacze uznają
duchownego za śląskiego Wallenroda.
Ksiądz Damrot był osobą działającą
na wielu płaszczyznach. W sferze zawodowej, jako dyrektor seminarium,
osiągnął sukces. Za jego czasów szkoła
pozyskała nową siedzibę. Podniósł się
też poziom nauczania oraz zwiększyła
liczba absolwentów, z których znaczna
część, wbrew oficjalnej polityce władz
pruskich, krzewiła polskość w szkołach
na terenie całego zaboru. Niemało też
zdziałał jako literat. Do najciekawszych
prac ks. Damrota – a właściwie Czesława Lubińskiego, bo tak podpisywał
swoje utwory – z pomorskiego punktu
widzenia można uznać Szkice z ziemi
i historii Prus Królewskich. Zawierają one
bogactwo informacji o regionie, a okraszone zostały legendami i podaniami.
W cieniu tej twórczości pozostają utwory poetyckie i religijne, choć i one mają
swoje miejsce w literaturze epoki.
W książce Tadeusza Linknera na
docenienie zasługuje wnikliwość,
z jaką przebadał temat. Nie poszedł on
ścieżkami wyznaczonymi przez innych
literaturoznawców, ale na własną rękę
porównał różne wersje tych samych
tekstów, znalazł odstępstwa i na nowo
je zinterpretował. Przy okazji zwrócił
uwagę na kontakty, jakie utrzymywał
ks. Damrot. Stąd powracają z niepamięci takie postaci, jak pisarka Anna
z Bardzkich Karwatowa czy posłowie
na sejm pruski: Franciszek Schroeder
i Stanisław Thokarski. Ich życie i działalność z pewnością również zasługują
na szczegółowe opracowanie.
(MA)
Tadeusz Linkner, Śląski poeta na
Kaszubach. Ks. Konstanty Damrot (1870–
1884), wyd. Bernardinum, Pelplin 2011
Gdyńskie kapliczki, figury i krzyże
W Muzeum
Miasta Gdyni
13 marca odbyła się promocja
książki Gdyńskie kapliczki,
figury i krzyże,
autorstwa pracownic tej instytucji Barbary Mikołajczuk i Moniki
Zakroczymskiej. Praca została opublikowana w ramach ukazującego się od
2003 r. muzealnego wydawnictwa „Studia i Materiały Muzeum Miasta Gdyni”,
w serii trzeciej Katalogi. Jest to pierwszy katalog w tej serii.
Jak napisano we wstępie, oddane do
rąk czytelników opracowanie, to „nie
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:15
głos z Japonii
tylko spis, ale także opis i fotografie
kapliczek, krzyży i figur znajdujących
się dziś, bądź w przeszłości, na terenie
współczesnej Gdyni”. W katalogu autorki nie ujęły przykościelnych krzyży
misyjnych i figur ustawionych we wnętrzach kościołów, domów zakonnych,
szpitali, na cmentarzach, a także krzyży
stawianych przy drogach w miejscach
tragicznych wypadków. Celem autorek
jest utrwalenie wiedzy o przedstawionych obiektach, stanowiących swoisty
znak tożsamości religijnej gdynian, oraz
unaocznienie przemian architektonicznych i estetycznych budowanych na
przestrzeni lat kapliczek. Autorki wystrzegają się jednak dokonywania oceny tychże przemian. Budowanie kapliczek i krzyży ma na naszych terenach
długie tradycje. Zmianie ulega jedynie
materiał, z którego one powstają, a tradycyjne dotąd drewno, później cegła
są zastępowane bardziej dostępnymi
materiałami (metal, kamień, tworzywo
sztuczne).
Tragiczne wydarzenia II wojny
światowej sprawiły, że najstarsze
z gdyńskich kapliczek to te, które powstały w większej części po jej zakończeniu, a zwłaszcza po przemianach
ustrojowych przełomu lat 80. i 90. XX w.
Praca zawiera łącznie 123 sfotografowane i opisane obiekty, w tym 56 kapliczek, 29 figur i 38 krzyży. Największe
ich zagęszczenie występuje w gdyńskiej dzielnicy Chwarzno-Wiczlino (23
obiekty).
Współczesne fotografie kapliczek,
krzyży i figur wykonała Monika Zakroczymska, a ich opisy z podaniem historii,
o ile było to możliwe, Barbara Mikołajczuk. Podstawowym źródłem informacji
o obiektach byli właściciele posesji, na
których one się znajdują. Okazało się jednak, że trochę informacji rozsianych jest
w różnego typu wydawnictwach, które
autorki wymieniły w bibliografii, liczącej
35 pozycji. Duży wpływ na atrakcyjność
książki ma również estetyczne opracowanie graficzne i skład, autorstwa Daniela
Markowskiego.
Tomasz Rembalski
Barbara Mikołajczuk, Monika Zakroczymska, Gdyńskie kapliczki, figury
i krzyże, „Studia i Materiały Muzeum
Miasta Gdyni”, seria III. Katalogi nr 1,
Gdynia 2011
Uwaga na atom
W związku z planami budowy
elektrowni atomowej na Kaszubach
przeciwnicy tej inwestycji coraz
częściej organizują protesty. Głosy
sprzeciwu słychać nie tylko tam,
gdzie takie obiekty miałyby powstać. Za pośrednictwem prof. Józefa Borzyszkowskiego dotarła do nas
ciekawa wypowiedź na ten temat.
Prof. Shinsuke Hosoda z Uniwersytetu Ryukoku w Kioto po przeżyciach związanych z ubiegłorocznym
trzęsieniem ziemi w Japonii i kata-
strofą w Fukushimie przestrzega
przed niebezpieczeństwami, które
mogą powodować elektrownie jądrowe na Pomorzu.
Prof. Shinsuke Hosoda w ramach
spotkań Salonu Dyskusyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego wygłosił
21 listopada ubiegłego roku referat
pt. „Katastrofa i kryzys gospodarczy
Japonii po trzęsieniu ziemi 11 marca
2011 roku”. Poniżej prezentujemy
jego krótkie fragmenty.
Od 11 marca świat zmienił się
dosłownie całkowicie. Trzęsienie
ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera nastąpiło o 14.46. Jego efekty
są wciąż widoczne. Mocno ucierpiała elektrownia jądrowa w Fukushimie. Skażenie radioaktywne
jest obecne na terenie prawie całej
Japonii Wschodniej. Katastrofa
trwa nadal. Bardzo poważna jest
emisja substancji promieniotwórczych do środowiska, związana
m.in. z przedostawaniem się skażonej wody morskiej stosowanej
do chłodzenia reaktorów.
W Tokio, Jokohamie i na przedmieściach tych metropolii odkrywane są miejsca, gdzie roczna
skumulowana dawka promieniowania jest bliska 20 mSv lub przekracza tę wartość, która stanowi
granicę obowiązkowej ewakuacji, ustaloną przez rząd Japonii.
Poza tym daleko od elektrowni
wykryto m.in. groźny promieniotwórczy stront 90, izotop, który emituje silne promieniowanie
beta. Jeżeli to promieniowanie
dostanie się do organizmu żywego, zwłaszcza dziecka, to może
powodować raka tarczycy i białaczkę.
Początkowo straty wydawały
się niewielkie. Dziś wiadomo, że
Japonię dotknął największy od
czasu II wojny światowej kryzys.
Trzęsienie ziemi, ofiary, ewakuacja, chaos na giełdzie. Kataklizm
i awaria elektrowni jądrowej doprowadziły do cierpień wielu
ludzi i materialnych zniszczeń
(w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami zginęło lub zaginęło ponad
20 tys. osób i zostało zniszczonych
20 tys. budynków), a także spowodowały ogromne straty gospodarcze. Milionowe straty poniosły
firmy małe i wielkie, które zatrzymały produkcję.
TEPCO (Tokyo Electric Power Com. – właściciel i operator
uszkodzonej elektrowni) czekają
pozwy o ogromne odszkodowania
dla ofiar kryzysu nuklearnego, co
może doprowadzić do bankructwa nie tylko tej firmy, ale także
państwa japońskiego. Najbardziej kosztowna katastrofa – co
najmniej kilkadziesiąt bilionów
jenów.
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 55
55
2012-03-30 20:11:16
Wanoż
Akòrd
Dzéń Jednotë Kaszëbów
Swiãto dlô kòżdégò
Teatrë, akòrdionë, czôrno-żôłté stanice w wiele gardach i kwiatë pòd pòmnikama. Latosy Dzéń
Jednotë Kaszëbów pòkôzôł, że to swiãto żëje ju wnetka w całim najim regionie.
Nôwicy lëdzy zjachało 18 strëmiannika (dzéń przed swiãtã) do
Brusów. Pò mszë i kwiatach pòd
pòmnikã Jana Karnowsczégò, zaczã
sã zôbawa. Akòrdioniscë rëchtowelë sã do rekòrdu, chtërnégò nie
ùdało sã prôwdac pòbic, ale òd lat
dlô wszëtczich wôżniészô òd te je
mòżlëwòta pòtkaniégò sã i pògraniô
razã na tim ùkòchónym przez wiele Kaszëbów jinstrumeńce. Kòl
tësąca ùczãstników ùroczëstoscë
mògło w tim czasu pòsłëchac brusczich mùzycznëch karnów, zagrac
w baszkã abò òbezdrzec wëstôwczi
kaszëbsczich ùtwórców.
Jesmë so ùdbelë swiãtowac latos
prawie w Brusach m.jin. dlôte, żebë
ùdokaznic GUS-owi, że jich dóné ò tim,
że w nym gardze ni ma lëdzy gôdającëch
pò kaszëbskù, są do czësta falszëwé. Kò je
to jedno z nôbarżi kaszëbsczich miastów
na pôłnim Kaszub – gôdôł przédnik
Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô
Łukôsz Grzãdzëcczi.
Dzéń Jednotë béł równak fejrowóny nié leno tam. We Gduńskù fërtało z ti leżnoscë 350 najich staniców.
17 strëmiannika (òficjalnô pòzwa
gduńsczich òbchòdów to Dzéń Kaszëbsczi) bëłë złożoné kwiatë pòd
pòmnikã Swiãtopôłka i Kaszëbi
òdkrëlë tôflã pòswiãconą Florianowi Cenôwie. Przed Dwòrã Artusa
na maszt òsta wcygniãtô kaszëbskô
fana i dało sã czëc kòncert kùrantów
a chwaszczińsczégò karna Stolem.
Tegò samégò dnia w Lëzënie
Dzéń Jednotë Kaszëbów béł òbchòdzony teatralno. Aktorzë z teatru
Zymk zaprezentowelë dokôz Jana
Rómpsczégò „Jiwer Òstatnëch”
w reżiserii Adama Hébla. Zala bëła
fùl, a wicy ò tim wëstãpie mòżna
56
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 56
Rekòrdu nie bëło, ale nôwôżniészé, żebë razã pògrac – gôdelë akòrdioniscë.
Przedstôwcowie klubù Wanożnik przëjachelë do Brusów na mòtórach.
przeczëtac na 59. starnie tegò numra
„Pomeranii”.
19 strëmiannika DJK swiãtowało
Wejrowò. Dzecë z tuwòtészich szkòłów przëszłë na plac Wejhera z czôrnyma i żôłtima balónikama, ùstawiłë sã na sztôłt serca, a pół trzecy pò pôłnim wëpùscyłë balonë
w górã. Jesmë nie chcelë robic pòstãpnégò festinu, dlôte prawie taczé zamanifestowanié naji bëtnoscë w Wejrowie i jednotë – pòdczorchiwôł jeden
z òrganizatorów Karól Róda. W wejrowsczich òbchòdach kaszëbsczégò
swiãta wzãło ùdzél kòl 150 dzecy.
Dariusz Majkòwsczi
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:18
Wanożnik: Przedstôwcowie klubù Wanożnik przëjachelë do Brusów na mòtórach.
Akòrdionë: Rekòrdu nie bëło, ale nôwôżniészé, żebë razã pògrac – gôdelë akòrdioniscë.
Kaszëbòznôwczé Kònferencje w Bëtowie
10 lat minãło
Òd Heronima Derdowsczégò do Frãcyszka Fenikòwsczégò. Ju 10 razy kaszëbòznôwcowie
z bëtowsczégò, słëpsczégò i gduńsczégò òkrãżô pòtikelë sã na kònferencjach w Zôpadno-Kaszëbsczim Mùzeum w Bëtowie.
DANIEL KALINOWSCZI
Kaszëbòznôwczé Kònferencje
zajistniałë dzãka wespółrobòce bëtowsczégò òstrzódka i Jinstitutu
Pòlsczi Filologie Pòmòrsczi Pedagògiczny Akademie w Słëpskù (dzysô Jinstitut Pòlonisticzi Pòmòrsczi
Akademie w Słëpskù). Meritoricznym
i òrganizacyjnym dozérã zajimnãlë sã
Adela Kùjik-Kalinowskô i Daniel Kalinowsczi.
I Kaszëbòznôwczô Kònferencjô
òdbëła sã 27 séwnika 2002 rokù i bëła
pòswiãconô ùtwórstwù Heronima
Derdowsczégò.
Òb czas II Kònferencji (10 séwnika 2003 rokù) prowôdną témą òstało
wëbróné ùtwórstwò Aleksandra
Majkòwsczégò.
III Kònferencjô (10 séwnika 2004
rokù), firmòwónô przez nowò pòwstałą
Warkòwniã Lëteracczi Kùlturë Pòmòrzô kòl Jinstitutu Pòlsczi Filologie
Pòmòrsczi Pedagògiczny Akademie
w Słëpskù, tikała sã Floriana Cenôwë.
IV Kònferencjô (27 rujana 2005
rokù) sparłãczonô bëła z Szimónã
Krofejã i protestancką tradicją na
Pòmòrzim.
27 rujana 2006 rokù òdbëła sã
V Kònferencjô pòd titlã „Jón Drzéżdżón
i kaszëbskô kùlturowô enklawa”.
VI Kònferencjô, chtërna miała plac 21 lëstopadnika 2007 rokù,
pòkôzywała spòlëznową, dejową i artisticzną rolã zrzeszéńców w sztôłtowanim sã swiądë Kaszëbów.
W òrganizacji VII pòtkaniégò (26
lëstopadnika 2008 rokù) brôł ùdzél
jesz Kaszëbsczi Jinstitut we Gduńskù,
co zeswiôdcziwô ò jintegrowanim
sã òkrãżów bëtowsczich, słëpsczich
i gduńsczich ùczałëch. Sesjô bëła
pòswiãconô Janowi Kôrnowsczémù.
VIII edicjô òdbëła sã 18 lëstopadnika 2009 rokù. Ji titel to „Lech
Bądkòwsczi. Lëteratura i wôrtnotë”.
IX Kònferencjô (18 lëstopadnika 2010 rokù) pòswiãconô òstała
autoróm i témóm, co pòjôwiałë sã
w chònicczich „Zaborach”.
X edicjã òsta zrealizowónô 17 lëstopadnika 2011 rokù pòd zéwiszczã
„Frãcyszk Fenikòwsczi. Kaszëbë na
nowò òdczëtóné”.
Kònferencjóm w Bëtowie towarzëłë artisticzné dzejania. I tak I edicjã
zakùńcziło karno Cassubia Cantans
(Parchòwò), jaczé spiéwało tradicyjné
kaszëbsczé dokazë w chùralny adaptacji. Òb czas IV pòtkaniégò mòżna
bëło òbezdrzec dzéle widzawiszcza
„Remùs” teatru Dialogus (Parchòwò).
IV Kònferencjã kùńcził zôs Dialogus „Pùstą nocą”. Bëłë to próbë rozszerzwieniô nôùkòwégò zéńdzeniô
artisticznyma zamkłoscama, chtërne
mògłëbë nalezc zajinteresowanié ù
szerszégò òdbiorcë.
W bëtowsczich kònferencyjnëch
pòtkaniach jidze przédno ò przërëchtowanié môla sztudiów nad kaszëbską lëteraturą, ò stwòrzenié tradicji
filologicznëch badérowaniów nad bëlnyma artistama słowa, a téż nad znankama lëteracczégò żëcô kaszëbsczi
kùlturowi rëmi. Zjiscywanié taczégò
zadaniô je òbrechòwóné na wiele lat,
na całé pòkòlenia lëteraturoznôwców
robiącëch w rozmajitëch òstrzódkach
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 57
IV Kònferencjô – Bëtowò 27.10.2005
badérowaniô. Je widzec, że taczé zjawiszcze mô plac òb czas nônôwszich
edicjów sesji, czedë westrzód referentów są bëlny znajôrze tematiczi, ale téż
zaczinający pòmòrzoznôwcë. Bëtowsczé Kaszëbòlogiczné Kònferencje są
czerowóné przédno do akademicczich
òstrzódków, stądka tej-sej òkróm
wëkłôdowców pòjôwiają sã téż sztudérowie, co pòmôgô w twòrzenim
mòcnëch związków w tim òkrãżim.
Wcyg równak òrganizatorowie mają
starã tak rozszerzwic program pòtkaniów, żebë mòglë w nich brac
ùdzél ùczniowie wëżigimnazjalnëch
szkòłów.
Spòdlecznym célã nôùkòwëch
zéńdzeniów na bëtowsczim zómkù
je to, żebë rozmiec ùszłotã i terôczasnosc môla, w chtërnym sã je, bùdowac
do niegò swòje emòcjonalné i jintelektualné òdniesenié. Wnenczas twòrzi sã
spòlëzna swiądnô swòji spôdkòwiznë
i swòjich zgrôwów. Dzesãc edicjów
Kaszëbòznôwczich Kònferencjów
pòzwòliwô mëslec, że wcyg brëkùjemë
w swòjim żëcym pògłãbiwac swòje
tożsamòscowé wëbòrë.
Tłomaczenié D.M.
57
2012-03-30 20:11:19
swòjim òkã
FELIETÓN
Generacjô wòlnégò jinternetu
SŁÔWK KLÔSA
Òbzérającë òprzéczkòwé zéńdzenia młodëch lëdzy, wierã mało
chto mëslôł ò tim, czim sã wëapartniwô dzysészé pòkòlenié młodëch
chòcle òd tëch generacjów, ò jaczich
sã gôdało w slédnëch dekadach:
generacjô Nic, 1200 brutto, JP II czë
generacjô CV.
Òd stëcznika Gduńsk béł môlã
jednégò z wiele taczich òprzéczkòwëch zéńdzeniów, jaczé bëłë
òrganizowóné w całi Pòlsce. W tëch
zetkaniach ùdzél brelë w wikszoscë
młodi lëdze, jaczi wszëtczima delë
do wiédzë, co mëszlą ò pòdpisónym
ùgôdënkù, z anielska zwónym
ACTA, procëm szachrowaniu niezgódnym z prawã. Nie bëłobë ti
całi jarchòlë, czejbë ùstôw nen nie
òbjimôł szachrowaniô w jinternece. A jak je wiedzec, wòlnota w tim
medium doceniwónô je nôbarżi,
nawetka jeżlë warô kòsztã dzejaniô niezgódnégò z reglama prawa.
Òprzéczka młodégò partu naszi
spòlëznë je tim czekawszô, że jesmë
swiôdkama rodzeniô sã grëpë, jaczi
pòspólnym mianownikã je jinternetowô séc. A séc dlô młodégò pòkòleniô
je nié mni wôżnô òd pòdwòrzégò
pòspólnëch jigrów, jaczé dlô jich
58
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 58
starszich bëło jedurnym môlã ùbëtnëch rozegracjów dzecnëch lat.
Młodi dzelą swòje żëcé midzë dwa
swiatë. Do donëchczasnégò swiata
zemsczégò bëtowaniô doszedł wirtualny swiat sécë, jaczi nie je wiedzec
gdze ë w kùliż placach przeplôtô sã
z realnotą. Lëpi dac so do wiédzë,
że pòkòlenie 20-latków dozdrzéniwało w sécë. Przez séc sã pòznôwalë
ë w ni sã sztridowalë, pòspólno robilë ùczbë i zmôwialë sã na „nonstopë”, kù reszce w sécë sã zakòchiwalë
i rozchôdalë. Òni sã ni mùszą na
wszëtczim znac, bò do te mają séc,
gdze są lëdze, jaczi pòdzelą sã z jinyma swòją wiédzą, nié dlô zwëskù,
a dlô pòspólnégò przëkònaniô, że na
wëmianie jinfòrmacjów zwëskùją
wszëtcë.
Czej przëjmiemë taczi ôrt widzeniô, łatwi bãdze nama zrozmiôc dzysészą stojiznã młodégò pòkòleniô.
Òficjalno gôdô sã, że òrãdzą òprzéczczi béł felënk spòlëznowëch òbgôdków nad zamkłoscą ùstawù. Gwësné
je jedno: nié wszëtczé regle zapisóné
w ACTA są prosté i łatwé do zrozmieniô. Ùżiwô sã mãtnëch pòzwów,
dozwôlającëch swòbódno tłomaczëc
prawò, jaczé bãdze mòżnô nacygnąc
pòdług swòjich pòtrzébnotów. Zôpisë ùstawù ACTA miałë bëc leżnoscą
dodôwnëch zwësków chroniącëch
autorsczé prawa pòdjimiznów,
chtërne miałë miec taczé samé prawa jak autorzë. A czë młodëch mają
òbchòdzëc planë zwësków sprzedażë jinternetowëch rozdzélaczów?
To, że rozdzélaczóm nie lónëje sã
donëchczasny geszëft, nie je winą
brëkòwników jinternetu. Miast
zmienic spòsobë zwëskiwaniô dëtków w òbrëmienim kònkùrencje,
pòstanowilë sã òbstawic dodôwnyma ùstawama. Taczé reglë bãdą prowadzëłë do dzejaniô na pògrańczu
prawa, kòsztã brëkòwników jinternetu.
Dzãka sécë ùdzél w szerok rozmióny kùlturze nie je dlô młodëch
czims nadzwëkòwim, bò globalnô
kùltura je spòdlim jejich bëcégò.
Òceniwającë òprzéczczi młodëch, nót
je pôrã słowów rzeknąc ò pòjużnym
przistãpie do tegò, co ùsztôłtowało no
pòkòlenié, to je do jich wspòminków,
do bôjków ë mùzyczi. Czë mielebë
za to płacëc? To tak, jakbësmë chcelë òpòwiedzec swòjim dzecóm bôjkã
ò Czerwòny Kapùcë i mùszelëbësmë
za to zapłacëc. Temù dlô dzysészëch 20-latków nôwikszą wôrtnoscą je wòlnota słowa, przistãpu
do jinfòrmacje ë kùlturë. I ceszmë sã,
że młodi mają czëcé, że dzãka tim
wòlnoscóm séc je tim, czim je, i że
bronienié ji wòlnotowégò sztôłtu je
jich òbrzészkã w ùprocëmnienim dlô
swòjich nôslédników.
Spòlëznowô òprzéczka młodëch
je przikładã rodzeniô sã òbëwatelszczich stojiznów w tim spòlëznowim parce i nie je zjawiszcza
sztëczno nadmùchónym przez media. Jem rôd, że w jeleżnoscë zagróżbë młodi są na tëli dozdrzeniałi, że
rozmieją ùpòmnąc sã ò swòje. Pierszi rôz jesmë mòglë òbôczëc part
spòlëznë, jaczi prosto parłãczi jinternet. Le żôl, że nimò spòkójnégò
zéńdzeniô czile òsób dostało sztrôfã.
Wierã za to, że òdważëlë sã przińc
pòd dodóm premiera.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:20
recenzja jeszcze gorąca
Rompski powraca
(na razie do Luzina)
17 marca 2012 roku w Szkole Podstawowej im. Lecha Bądkowskiego w Luzinie zagrano Jiwer
òstatnëch, tragedię, którą napisał Jan Rompski. Inscenizacji dokonał amatorski teatr Zymk.
W spektaklu wystąpili: Słôwk Klôsa jako Gòjka, Natala Lãdowskô – Gòjczënô, Mateùsz Meyer
jako Tóna, Macéj Bańdur – Bòles, Patricjô Piónka – Marta, Mateùsz Szmët – Kùpc, Słôwk
Jónkòwsczi – Hans, Michôł Millek – Ksydz, Wiesłôw Mejer – Paróbk, Róman Hinc jako Szôłtës
i Natala Górskô – Baba. Całość odważnie wyreżyserował Adóm Hébel.
DANIEL KALINOWSKI
Jiwer òstatnëch w oryginalnym
zapisie, wydanym niedawno drukiem w Dramatach kaszubskich Jana
Rompskiego (Wejherowo – Gdańsk
2009), to zwarta dwuaktowa sztuka
opisująca życie codzienne Słowińców w XIX wieku i dokonywane
przez nich wybory tożsamościowe.
Choć poznajemy tylko jedną rodzinę, Gòjków, jednak w istocie dramat
ukazuje sytuację uginania się świadomości etnicznej Kaszubów pod wpływem przeciwności losu i złych warunków materialnych. Maks Gòjka
– ojciec, Róża Gòjczënô – jego żona,
Tóna i Marta – ich pełnoletnie dzieci,
to biedni rybacy, choć ojciec rodziny
marzy o statusie bogatego maszopa.
Specyficzną szansą na zmianę stanu
materialnego rodziny może być wydanie za mąż Marty. Choć dziewczyna miłością darzy ubogiego sierotę
Bòlesa, jednak stary Gòjka chciałby,
żeby wyszła za mąż za Hansa Kùpca.
Hans jest synem bogatego maszopa,
który co prawda się zgermanizował,
lecz mógłby darować Gòjce potężny
dług. Przeciwny materialistycznemu
myśleniu ojca jest Tóna. Chłopak
odrzuca rzekomo bardziej wyra-
finowaną kulturę niemiecką oraz
krytykuje młodego Kùpca za gruboskórność i brak głębszych uczuć do
Marty. W narastającym rodzinnym
konflikcie Róża Gòjczënô miota się
pomiędzy posłuszeństwem wobec
męża a miłością do córki. Pod koniec pierwszego aktu konflikt mię-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 59
dzy Gòjkami a Kùpcami zaognia się.
W drugim akcie początkowo sytuacja
Gòjków zmienia się na lepsze, ale...
potem Rompski piętrzy w dramacie
wydarzenia coraz posępniejsze.
Tę przejmującą opowieść sceniczną napisał Rompski przed kilkudziesięciu laty, odnosząc się do
59
2012-03-30 20:11:21
recenzja jeszcze gorąca
jeszcze starszej historii wynarodowiania Słowińców. Można zapytać:
czy dzisiaj tego typu problematyka
jeszcze kogoś interesuje, czy w czasach powszechnych przemian cywilizacyjnych zajmowanie się rodzinnymi historiami sprzed stu lat jest
frapujące? Inscenizacja teatru Zymk
zdaje się jednak dążyć do pokazania
uniwersalnego problemu – sporu
między wartościami materialnymi
(bogactwo, znaczenie społeczne)
a duchowymi (miłość, poszanowanie
dla tradycji). Gdyby jeszcze aktorzy
przedstawienia mocniej wyakcentowali ten problem, spektakl zyskałby
na czytelności i sile wyrazu. Dzisiaj
bowiem sytuacja Słowińców oraz
konflikt słowiańskiego i niemieckiego żywiołu narodowego nie muszą
zainteresować widza, natomiast
wciąż aktualny wydaje się konflikt
o podłożu egzystencjalnym i tożsamościowym. Stary Gòjka nie wierzy
w walory dawnych kaszubskich opowieści i miejscowych podań, dopiero
pod wpływem trudnych życiowych
zdarzeń wraca do swych mentalnościowych korzeni. Reprezentuje więc
pokolenie ludzi zawierzających jedynie temu, co namacalne, policzalne i przewidywalne. Słôwk Klôsa
grający tę postać ma trudne zadanie
aktorskie. O ile w wykreowaniu rybaka zafascynowanego światowymi wartościami wystarcza sięganie
do znanych wzorców osobowych
z literatury kaszubskiej, o tyle zaprezentowanie tego człowieka po tożsamościowej odmianie może sprawiać
kłopot. Aktor powinien tutaj szukać
relacji psychologicznych z aktorką
grającą żonę lub aktorem odgrywającym syna. Jest to tym ważniejsze,
że młody Gòjka jest w pierwszym
akcie sztuki przeciwieństwem swego
ojca. Wierzy w duchowe odrodzenie
Słowińców, w etos „Pomorańców”
– dawnych mieszkańców tych ziem.
Mateùsz Meyer jako Tóna umiejętnie, nie przesadzając z nadmierną
emocjonalnością, ukazuje młodego
kaszubskiego idealistę. Dla niego
jednak również rysuje się zadanie
60
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 60
stworzenia głębszej psychologicznie postaci w drugim akcie, gdzie
powinna się znaleźć w jej rysunku
tak nuta zwątpienia, jak i nadziei
w lepszą przyszłość poza domem
rodzinnym. W drugim akcie sztuki
przed poważnym zadaniem zostaje
też postawiony Macéj Bańdura grający Bòlesa. Nie może on już być tak
introwertyczny, jak w pierwszym
akcie. Dla jego scenicznej siły wyrazu dobrze byłoby, aby miał większy
żar wewnętrzny i może okazywał
złość lub żal wobec niedoszłej żony.
Najtrudniejsze do scenicznego przedstawienia postacie z dramatu Rompskiego to kobiety: Róża Gòjczënô
i Marta. Natala Lãdowskô grająca
żonę i matkę ma za zadanie być tyleż
tłem dla swego męża, co w innych
momentach sztuki – przewodniczką
i wspomożycielką dla córki. Zwłaszcza ten drugi aspekt narzuca aktorce
konieczność odnalezienia odpowiednich technik wyrazu scenicznego.
Patricjô Piónka, która wcieliła się
w postać Marty, musi ukazać postawę trudną w dzisiejszych warunkach
kulturowych do zaakceptowania.
Jej poświęcenie własnego szczęścia
mogłoby mieć większą wewnętrzną siłę, gdyby nie objawiało się tak
emocjonalnymi spazmami, lecz na
przykład przytłumionymi strzępami słów. Aktorka może zresztą zinterpretować postać Marty zupełnie
inaczej – może pokazać nie tyle wewnętrzne przekonanie o konieczności dochowania ślubu, co zewnętrzne okoliczności i czynniki, które
zmuszają ją do tego. Pozostali aktorzy odegrali swoje postacie w zgodzie z wzorcami obecnymi w kaszubskiej tradycji ustnej i pisanej.
Szczególnie udatnie prezentują się
stary i młody Kùpc, których kostiumy i styl bycia są dokładnie takie,
jakich się oczekuje. Ksydz, Paróbk,
Szôłtës i Baba, to także persony doskonale kaszubskiemu widzowi
znane i przywołane przez młodych
aktorów bez zarzutu.
Luzińskie przedstawienie zakończyło się sukcesem. Dopisali aktorzy,
publiczność, orkiestra strażacka grająca przed przedstawieniem i po nim,
wreszcie organizatorzy serwujący
kolację pospektaklową. Warto jednak zauważyć zastanawiającą, lekko
przydługą ciszę, która nastąpiła po
ostatniej scenie spektaklu, tuż przed
oklaskami. Wyglądało to tak, jakby
publiczność nie wierzyła, że to rzeczywiście koniec sztuki i że cała teatralna
historia kończy się tak źle. Wydaje się,
że Teatr Zymk w pozytywnym sensie
zaskoczył publiczność, prezentując
tragedię, nie komedię. Aktorzy postawili na refleksję, na wywołanie nierozwiązywalnych niekiedy problemów,
na niezgodę wobec przyzwyczajeń
i oczekiwań publiczności. Tego też
właśnie można oczekiwać od współczesnego teatru kaszubskiego.
Zastanówmy się nad wymową
niektórych scen spektaklu. Rompski
ukazywał w swym dramacie konserwującą stosunki społeczne pozycję
księdza, który nakazywał pokorę
wobec nieodgadnionych wyroków
boskich. Lecz w interpretacji zymkowców widać, że taka postawa
w dzisiejszej rzeczywistości już nie
wystarczy. Rompski kreuje w swym
utworze sytuację, w której dziewczyna ma się poświęcić dla mężczyzny
albo uznać wszechwładność zwyczaju. Lecz na scenie w Luzinie ujrzeliśmy, że z ofiary Marty nic dobrego
nie wynika, że dawny zwyczaj nie
organizuje już współczesnego życia.
Dramat Rompskiego i myślenie reżysera z zespołem aktorów jest takie,
że pozostawia się bohaterów (i poniekąd widzów) z poczuciem konieczności podjęcia decyzji. Czy mamy
dość siły wewnętrznej i żywotności,
aby wybić się na własne szczęście?
Czy tradycja jest naszym bagażem,
czy wehikułem? Czy rządzi nami
własna aktywność, czy fatalistyczne
(lub boskie) przeznaczenie?
Teraz dobrze byłoby zobaczyć
nowe rozwiązania sceniczne, Rompski to przecież dramaturg wielozakresowy i wielowątkowy. Jego dramaty czekają na wypełnienie. Oby
jak najszybciej i nie tylko w Luzinie…
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:22
dzë bëtników, le zôs mô tôczel z narządzenim pòsobnëch, nié mni drãdżich
pëtaniów na przińdny rok.
Tóna
Warsztaty języka kaszubskiego
tatów dostali kartki z wypisanymi adresami stron internetowych, które dotyczą
kaszubszczyzny.
Można mieć nadzieję, że u tych uczniów obudzi się pragnienie poznawania
Kaszub i coraz głębszego odkrywania ich
piękna.
Aleksandra Dzięcielska
Pòznôwają tatczëznã
Kaszëbsczi Sejmik
Uczniowie z Czerska przez zabawę poznawali
kaszubszczyznę. Fot. Beata Gąsiorowska
Ùczniowie gimnazjów na Kaszëbsczim Sejmikù w Lëzënie. Òdj. Grzegórz Semak
Ju dzewiąti rôz w Pùblicznym Gimnazjum miona Kaszëbskò-Pòmòrsczich
Pisarzów w Lëzënie òdbéł sã Kaszëbsczi
Sejmik – zéndzenié gimnazjalëstów z całëch Kaszëb.
Ta pòczestnô rozegracjô, jakô mia
plac 10 strëmiannika, dożdała sã wpisaniô przez gduńsczégò kùratora pòùczënë
do wòjewódzczégò registru rozegracjów
ë miónków, co gwësno pòdnôszô ji znaczënk w òbjimie ji dzejaniô.
Człowiek sã redëje, czej widzy
szkòłowi kòridor do nédżi wëfùlowóny
bëtnikama sejmikù, jaczich latos bëło
jaż 63 sztëk z 15 szkòłów. Czej dodómë szkólnëch, tj. dozérôczów, do
grëpë z gòscama, to nazbiérô sã wnetka 130 sztëk lëdzy. Widzec, że co rok
òrganizatór sejmikù mô starã cos w nim
ùsprawnic, chòcô i tak wszëtkò je na zycher. Takô rozegracjô je mest nôbrzadniészim spòsobã na rozpłomienianié deji
miłotë do regionu i temù wôrt je wespółrobic kòl ùdbë sejmikù.
Do drëdżi turë przeszło òsmë sztëk
ùczniów, z jaczich pò miónkach pierszi
môl zajãła Agata Klawikòwskô z Gimnazjum w Bòżimpòlu Wiôldżim (dozérała
jã Danuta Mielewczik). Drëdżi môl
zajãła Małgòrzata Sticzewskô z Gimnazjum w Mrzezënie (dozérôczka Jiréna
Dorsz), a trzëcy môl nôleżôł do Anë Szur
z Gimnazjum w Lëzënie (dozérôczka
Katarzëna Czarneckô).
Karno òbsądzëcelów bëło rôd z corôz wëższi z kòżdim rokã niwiznë wié-
W Borach Tucholskich, na pograniczu
Kaszub i Kociewia, dwudziestu uczniów
poznawało kaszubski język oraz kaszubską kulturę i tradycję. W Zespole Szkół
im. Jana Pawła II w Czersku odbyły się
bowiem warsztaty regionalne.
Zajęcia zostały zorganizowane podczas szkolnego zimowiska i miały zaciekawić jego uczestników regionem,
w którym żyją. Warsztaty zaczęły się od
sprawdzenia, a także poszerzenia wiedzy dzieci z kultury i geografii Kaszub.
Pytania dotyczyły na przykład imienia
córki Aleksandra Majkowskiego czy najwyższego szczytu Kaszub. Uczniowie
bezbłędnie odpowiedzieli na pytanie,
czy kaszubski jest językiem, gwarą czy
dialektem, ale nie wiedzieli, co to jest
Pusta Noc, informacja o niej zdziwiła
ich, ale i zainteresowała. Podobne zaskoczenie połączone z radością można było
zaobserwować na twarzach dzieci, kiedy
miały podać nazwę znanej na Kaszubach
gry w karty, a wybierały między „baśką”,
„zośką” i „gośką”.
Następnie było śpiewanie Kaszubskich nut, ale jak się później okazało,
nie są one żadną nowością dla uczniów.
Młodzi ludzie poznali wymowę kaszubskich głosek i dowiedzieli się, jak ich
imiona brzmią po kaszubsku oraz jak
je należy zapisać. Usłyszeli także utwór
Jana Karnowskiego i poznali kaszubskie
nazwy pór roku, miesięcy i dni tygodnia.
Ponadto dzieci przygotowały kaszubski
kalendarz – przy słowach oznaczających
poszczególne miesiące przykleiły nazwy
państwowych i kościelnych świąt po kaszubsku. Ostatnim punktem programu
było tworzenie czarno-żółtych flag. Na
zakończenie młodzi uczestnicy warsz-
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 61
Na kònkùrsu dzéwczãta z gduńsczi szkòłë tuńcowałë
do frantówczi „Anka Franka Marinka”.
Òdj. z archiwum SS nr 48 w Gdini
Pòtkania z regionalëstama, lëdowé
warkòwnie, szpëtôczle – to dzejania,
jaczich corôz wicy je w Spòdleczny
Szkòlë nr 48 w Gdini-Chwarznie.
W môlu jistniejącym dopiérze dzesãc lat pòznôwanié swòjégò regionu
i jegò òsoblëwòscë ni mô dłudżi tradicji.
Na terenie, w jaczim dzejô szkòła, wiele
je napłiwòwëch mieszkańców, a wiôlgô czãsc tëch lëdzy nie gôdô w rodny
mòwie, a téż nie przekazëje kaszëbsczi
kùlturë młodszim pòkòleniom. Ò regionalëzm w tim dzélu Gdini mô za to
starã gdinianka ùrodzonô w Kartuzach,
a wëchòwónô w Brodnicë Górny, Mariô Cesółka. Czej jem zaczã ùczëc w Gdini,
jem pòmësla, że je mùsz tim dzecóm ò Kaszëbach kąsk pòwiedzec, bò òne tuwò za
wiele nie wiedzałë. Nôpierwi jô jima spiéwa
pò kaszëbskù, pòkazywa haftë i malënczi,
a dzecë flot to wszëtkò zapamiãtëwałë.
Żebë pòszerzëc wiédzã młodëch lëdzy na temat swòji juwernotë,
szkólnô rôczëła do szkòłë sztudérów
z karna Pòmòraniô, chtërny baro wiele òpòwiôdelë dzôtkom midzë jinszima ò sprôwach wôżnëch dlô Kaszëbiznë. Drëdżim cekawim wëdarzenim
w gdińsczi szkòlë bëło zòrganizowónié
Kaszëbsczégò Dnia, òb czas chtërnégò
artista Tomôsz Fópka òpòwiedzôł
historiã Kaszëb, pòétka Jida Czajinô
przedstawiła pòwiôstkã ò zbóju Madeju, a nôleżnicë Regionalnégò Karna Piesni i Tuńca Kaszuby z Kartuz
61
2012-03-30 20:11:24
klëka
zaprezentowelë rozmajité tuńce i kaszëbsczé spiéwë.
Nastãpno òdbëłë sã warkòwnie, na
jaczich Karól Necel z Chmielna zaprezentowôł lepienié grónków tradicyjnym
spòsobã, Regina Białk z Kòscérznë
ùczëła kùńsztu twòrzeniégò kwiatów
z bibułë, a Alicjô Serkòwskô z Kartuz pòkazywa, jak twòrzëc elementë
kaszëbsczégò malënkù na szkle. Wôżnym dlô szkòłë dobiwkã je téż
zajãcé przez ji ùczennice drëdżégò placu w XVI Midzëszkòłowim Kònkursu
pt. „Pòwiôstczi, legendë i kùltura Kaszëb” – za zaprezentowónié szpëtôkla
przëszëkòwanégò na spòdlim legendë
„Jak Pón Bóg stwòrzëł Kaszëbë”.
Nôwôżniészé je to, że dzôtczi mają wiôlgą redotã z pòznôwaniô kaszëbiznë, dlôte
na gwës bãdzemë òrganizowac wicy taczich
dzejaniów – gôdô szkólnô Mariô Cesółka.
KS
Nôleżnik Stowôrë Białków Zgòrzałégò Jerzi Cyrzan, a téż wastnë dzejającé w dôwnym Kòle Gòspòdiniów Zgòrzałé Barnisława Nawrockô i Ana Szmit ze Stãżëcë.
W Regionalny Jizbie, chtërna bãdze
służëc jakno sedzba Stowôrë Białków
Zgòrzałégò, westrzód ekspònatów nalezc jidze wiekòwé przibòrë codniowégò
ùżëtkù, òdjimczi i sprzãtë do pòlowëch
robòtów, stôré grôpë i méble. Nôleżniczczi zbiérałë je przez sztërë lata. Do
nôbarżi atrakcyjnëch ekspònatów nôleżi
stôrô bùdla z rączką w sztôłce smòka,
pòchòdzącô z karczmë w Kòlanie kòl
Òstrzëców. Legenda gôdô, że to prawie
w ti karczmie zatrzimôł sã król Jón III Sobiesczi òb czas rézë do Gduńska.
Całi jimpreze towarzëł wëstãp Tomasza Fópczi i Riszarda Bòrisonka w duece
„We dwa kònie”.
Zyta Górnô. Tłom. KS
Promòcjô w Bólszewie
Regionalnô Jizba w Zgòrzałim
Ùroczësté przecãcé blëwiązczi do òtemkniãcô Regionalny
Jizbë w Zgòrzałim. Òdj. z archiwùm SKZ.
Òtemkniãcé Regionalny Jizbë – to
przédny pùnkt programù pòtkania Stowôrë Białków Zgòrzałégò (Stowarzyszenie Kobiet Zgorzałego, SKZ), Gminny
Pùbliczny Bibloteczi w Stãżëcë, a téż
wastnów z Wolontariatu 50+ ze Stãżëcë,
chtërne òdbëło sã 8 strëmiannika br. w remize OSP Zgòrzałé.
W ùroczëstim òtemkniãcym ùdzél
wzãlë wòjt gminë Stãżëca Tomôsz
Brzoskòwsczi, radnô kartësczégò krézu
Jiwóna Fòrmela, radny gminë Stãżëca Józef Kùlwikòwsczi z białką, przédnik KPZ
w Stãżëcë Kadzmiérz Walkùsz, przédnik
Remùsowégò Krãgù z Bòrzestowa Bruno Cërocczi, direktór Zrzeszë Sztôłcenia
i Wëchòwania w Stãżëcë Lucyna Kerlin,
direktór Gminny Pùbliczny Bibloteczi
w Stãżëcë Gabriela Fòrmela, zaprzëjaznioné wastnë z KPZ w Bëtowie, szołtës wsë Zgòrzałé Sylwiô Las, Hònorowi
62
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 62
Do rãków czëtińców trafił pierszi tom
AL-manachù, ksążczi pòd redakcją Janinë
Bòrchmann i Bartłomienia Wiszowatégò.
Promòcyjné zéńdzenié òdbëło sã 29
gromicznika w sedzbie Samòrządowégò
Gimnazjum m. Jana Pawła II w Bólszewie. Òd wiedno sniła jem ò stwòrzenim taczi
pùblikacji, dlôte zbiéróm wszëtczé materiałë
tikającé sã naszi robòtë – przëznała direktór Pùbliczny Bibloteczi Gminë Wejrowò
w Bólszewie, Janina Bòrchmann. Ùdba
długò dozdrzeléwa i w kùńcu sã ùdało jã zjiscëc.
Przërechtowónié i redagòwónié tekstów dérowało dwa lata. Na zôczątkù
miała pòwstac blós biblografiô òpisëjącô
ùszłëch 20 lat dzejnotë bibloteczi. To bëła
mòrderczô robòta, jesmë mielë wiele ùdbów
– pòwiedzôł przedstôwca wëdôwcë
ksążczi – Maszoperii Lëteracczi, Tomôsz
Żuroch-Piechòwsczi. Zmianë tikałë sã
nié blós graficznégò ruchna, ale i przede
wszëtczim zamkłoscë. Slédno ksążka
wzbògaconô òsta ò referatë na témã żëcô
i ùtwórstwa kaszëbsczich autoritetów, taczich jak Aleksander Labùda, Florión Cenôwa i prof. Andrzéj Bùkòwsczi. Autorama tekstów są prelegencë i wòlontérowie
– Dariusz Szëmikòwsczi, prof. Tadéùsz
Linkner, Teréza Szczodrowskô, Béjata
Bréza, Eugeniusz Prëczkòwsczi, a téż
Sławòmir Chòlcha.
Ùroczëstô promòcjô AL-manachù òkôzała sã téż dobrą przëczëną do pòtkaniégò dôwnëch nôleżników Biblotecznégò Kółka dlô dzecy do 15 lat i Kòła
Lubòtników Bibloteczi. Wszëtczé widzałé
sztërczi, chtërne parłãczno tuwò jesmë przeżiwalë, na wiedno òstóną w naszi pamiãcë –
gôdała wòlontérka, Magdaléna Szornak.
Dwie spòmidzë dôwnëch wòlontérków,
Magdaléna Majkòwskô i Żanéta Dominik, òstałë nôdgrodzoné sztaturkama
Aniół Kùlturë 2012.
W artisticznym dzélu swòje ùtwórstwò zaprezentowa Klëka – lëdowô
kapela bracynów Witkòwsczich. Z leżnoscë promòcji ksążczi przërëchtowóné
òstałë dwa òdjimkòwé pòkôzczi „Szlachama Aleksandra Labùdë” i „Aleksander Labùda – Gùczów Mack” Édmùnda
Kamińsczégò.
Je ju wiedzec, że pòwstónie drëdżi
tom rocznika dokùmentëjący planowóną
na rujan nôùkòwą kònferencjã pt. „Aleksander Labùda i wëzwania kaszëbsczi
juwernotë. W 110. roczëznã ùrodzëznów
ùsôdzcë”.
Aleksandra Arendt. Tłom. KS
Połączyła ich sztuka
Autorzy wystawy z właścicielką Galerii Mestwin,
Kazimierą Zajączkowską. Fot. KS
Plecionka, rzeźba w drewnie, malarstwo tradycyjne oraz na szkle, haft
kociewski, ceramika, fotografia – prace
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:26
klëka
z tych dziedzin można oglądać w Galerii Mestwin w Gdańsku. 5 marca odbył
się tam wernisaż wystawy zatytułowanej „Zakochani w Kociewiu”.
Inicjatorem uroczystości był Marek
Zagórski, Kociewiak specjalizujący się
w wyrobach ceramicznych oraz rzeźbie w drewnie. Wystawa ta jest niejako
pretekstem do spotkania wszystkich, którzy
Kociewie darzą szczególnym sentymentem,
a są wśród nich zarówno mieszkańcy tego
regionu, jak i ich przyjaciele, Kaszubi, z którymi Kociewiacy wspólnie pracują podczas
warsztatów twórczości ludowej – mówił
artysta. Takie spotkania, według założenia ich uczestników, mają ich ze sobą
integrować, a także burzyć jakiekolwiek
bariery. Dobrze, że Kaszubi i Kociewiacy,
przynajmniej za sprawą rękodzieła ludowego, są sobie bliscy. A różnie bywało. Przecież to bliźniacze regiony. Oby tak dalej,
a antagonizmy między naszymi regionami
zostaną zamalowane, zaplecione, zarzeźbione i zahaftowane – chwalił inicjatywę
rzeźbiarz, Edmund Zieliński. Swoje
prace wystawiali Regina Białk, Jerzy
Kamiński, Danka Krakowiak, Anna
Ledwożyw, Alicja Serkowska, Brygida
Śniatecka, Zenon Usarkiewicz, Andrzej
Venulet, Irena Zagórska oraz Marek
Zagórski.
Dodatkową korzyścią z organizowania tego typu imprez, jak mówił
Marek Zagórski, będzie założenie stowarzyszenia „Zakochani w Kociewiu”,
skupiającego miłośników tego regionu.
Ekspozycję w gdańskiej galerii można oglądać do 14 kwietnia. Następnie
wystawa zostanie przeniesiona do zamku joannitów w Skarszewach.
Karolina Serkowska
Célã czwiôrtégò ju Kaszëbsczégò Tidzenia bëło zaczekawienié dzecy i młodzëznë kaszëbską kùlturą. Ùczniowie
kòżdégò dnia brelë rëszny ùdzél w cekawëch pòtkaniach. Wësłëchelë midzë jinszima Tadéùsza Makòwsczégò, chtëren
òpòwiôdôł ò kaszëbsczich jinstrumentach, Jadwidżi Héwelt, przëbliżający
kaszëbsczé pòwiôstczi i legeńdë, i Alicji Serkòwsczi, chtërna pòkôza kùńszt
lëdowégò malowóniégò na szkle. Wszëtcë mòglë téż òbezdrzec wëstãpë RZPiT
Kaszuby z Kartuz, szkòlnégò karna
Słunuszka ze Spòdleczny Szkòłë Nr 2
w Kartuzach, a téż kapelë Zamkowa Góra
z Kartuz. Kòl leżnoscë Kaszëbsczégò
Tidzenia òdbëł sã plasticzny kònkùrs
pt. „W krôjnie Grifa” dlô klas 0–III, „Wiédzë ò Kaszëbach” dlô klas IV–VI, a téż
„Młodokaszëbi” dlô gimnazjalëstów.
Òrganizatorã Kaszëbsczégò Tidzenia w Kôłpinie je szkólnô kaszëbsczégò
jãzëka, Jolańta Czerwińskô.
J.Cz.
IV Kaszëbsczi Tidzéń
18 gromicznika 2012 r. w Bòrowim Młinie na Gôchach òdbëła sã ùroczëstosc
pòswiãconô 92. roczëznie patrioticznëch wëstąpieniów lëdnoscë Gôchów
na rzecz ùstanowieniô barżi zwëskòwny
dlô òdrodzony II Rzeczpòspòliti grańcë
przechòdzący przez òbéńdã dzysészi parafii Bòrowi Młin. W môlowi historiografii wëdarzenia te znóné są jakno „wòjna
palikòwô”.
Òbchòdóm patronowôł Jón Wirowińsczi – wicemarszôłk Senatu RP, a prowadzëł je Róman Reszka – przédnik ZG OSP
w Lëpińcach, nôleżnik Kapitułë Fùndacji
Naji Gochë. Pòtkanié, jak co rokù, miało plac na terenie Strażnicë, gdze przódë lëdze biôtkòwelë sã ò przesëniãcé
ò 10 km na zôpôd mający tù jic grańcë.
Na Kaszëbsczim Tidzeniu prezentowałë sã
m.jin. lëdowé karna. Òdj. Sabina Trzcyńskô
W „Grifòwim Krãgù” – pòd taczim
znakã òd 19 do 23 strëmiannika br. ùczniowie Zrzeszë Szkòłów w Kôłpinie pòznôwelë swòjã tatczëznã.
Bazunë 2011
Ùczãstnicë latosy ùroczëznë wrãcziwaniô Bazun.
Òdj. Mariô Rogenbuk
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 63
W roczëznã tëch zdarzënków fùndacjô
Naji Gochë òd 2003 rokù nadôwô swòje
nôwëższé spòleznowé wëprzédnienia:
kaszëbsczé Bazunë.
Nôdgrodë òstałë przëznóné téż latos. Wëprzédnienié Wiôlgô Bazuna 2011
dostało Kaszëbsczé Òglowòsztôłcącé Liceum w Brusach. Nôdgrodã Bazuna Kaszëbskô Klëka 2011 dostôł i Andrzéj Lemańczik, i dr Marión Frida. Wëprzédnienié Bazuna Starżnik Rodny Chëczë 2011
przëznóné òstało inż. Marianowi Jutrzence
Trzebiatowsczémù i Pawłowi Wòjakòwi,
a Bazuna Ten, chtëren pòkônôł Smãtka
2011 – przëpôdła Piotrowi Stankemù, a téż
Gabrielowi Kònkelowi.
Drëgą przëczëną zéńdzeniô bëła chãc
òbjãcô mòdlëtewną pamiãcą bòhaterów
mãczenników, chtërny w tragicznym
séwnikù 1939 rokù pònieslë smierc z rąk
hitlerowców. Plac, w jaczim òdbiwa sã
ùroczëzna, miôłbë sã stac jich panteonã.
Jegò centralnym dzélã mô bëc stojący tuwò òbelësk głoszący, że tu bëła, je
i bãdze Pòlskô, a wkół niegò mają bëc
ùmiescowioné tôfle z nôzwëskama patrijotów mãczenników. Dwie z nich ju są,
pòòstałe stóną do czasu latosy roczëznë
wëbùchù II swiatowi wòjnë.
Artisticzną czãsc pòtkaniô ùfarwnilë
ùczniowie ze Zrzeszë Szkòłów w Bòrowim Młinie razã z ùczniama Kaszëbsczégò Òglowòsztôłcącégò Liceum
w Brusach. Pòstãpnym elemeńtã zéńdzeniô bëło wrãczenié leżnoscowëch
wëprzédnieniów i pòdzãkòwaniów.
Zdzysłôw Zmùda Trzebiatowsczi
Tłom. KS
Grif – Legia 1:1
Czejbë pôrã miesąców temù chtos nama
rzekł, że bãdzemë grelë z Legią w ¼ finału
Pùcharu Pòlsczi, nicht bë w to nie ùwierził –
gôdôł pò sensacyjnym remisu 1:1 z Legią
Warszawa trenér Grifa Wejrowò Grégór
Nicyńsczi.
Timczasã kaszëbsczé karno nié leno,
że doszło tak dalek, ale swòją biôtką do
òstatny minutë dobëło serca wiele kibiców w całi Pòlsce. W pierszim meczu
na swòjim stadionie przegrelë 0:3, ale
we Warszawie bëlë bëlnym procëmnikã
dlô jednégò z nôbògatszich pòlsczich
karnów. Gòla na 1:1 stracylë dopiérze
w dorechòwónym czasu. Historiczną
brómkã dlô Grifa w tim nôwôżniészim
donëchczasnym meczu wejrowsczégò
karna miôł strzéloné Tomôsz Kòtwica.
D.M.
63
2012-03-30 20:11:28
Michał Kargul otrzymał
„Kociewskie Pióro”
wadzi w Radio Fabryka audycję regionalną „Spotkania z Kociewiem”. Jest autorem wielu naukowych i publicystycznych
artykułów oraz referatów dotyczących
dziejów Pomorza. Zebrał materiały i zredagował publikację Kociewie. Pomorska
kraina. Organizuje liczne sesje i spotkania
promujące Pomorze, m.in. Nadwiślańskie
Spotkania Regionalne. W 2010 roku przewodniczył zespołowi przygotowującemu
tczewską część IV Kongresu Kociewskiego. Obecnie pełni funkcje sekretarza Zespołu Kociewskiego ds. Edukacji przy
Radzie Naczelnej ZKP.
W uzasadnieniu przyznanej mu nagrody czytamy, że „Działania dra Kargula mają również wielkie znaczenie dla
zachowania i przekazania kultury i tradycji Kociewia oraz wzmocnienia poczucia
tożsamości regionalnej Kociewiaków”.
Oddział Kociewski ZKP w Tczewie
70. roczëzna smiercë
bp. Kònstantina Dominika
Dr Michał Kargul dziękuje za wyróżnienie.
Fot. Jacek Cherek
Już po raz szósty Towarzystwo Społeczno-Kulturalne im. Małgorzaty Hillar
w Zblewie wręczyło „Kociewskie Pióra”,
wyróżnienia, którymi nagradza osoby zasłużone dla regionu w dziedzinie literatury, publicystyki i animacji kultury oraz za
całokształt działalności.
Tym razem nagroda za działalność
publicystyczną powędrowała do dra
Michała Kargula, historyka i socjologa, który od wielu lat jest związany
z Oddziałem Kociewskim Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie, obecnie pełni funkcję prezesa. Michał Kargul
jest współredaktorem pięciu numerów
rocznika „Teki Kociewskie”, na którego
łamach przybliża się Kociewie – jego historię i osobliwości. Przygotowuje i pro-
64
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 64
jaką Òn zjiscywôł w chełmińsczi diecezji. Mszô swiãtô z leżnoscë 70. roczëznë
smiercë biskùpa òdbëła sã 11 strëmiannika w pòjezuicczim kòscele, dzysô zwónym kòlegiatą Staroszkòcką. Òdprawił
jã ks. dr Leszk Jażdżewsczi, wëkłôdowca w Gduńsczim Dëchòwnym Seminarium, kapelón Kaszëbsczi Wspólnotë
przë kòscele sw. Janów we Gduńskù.
W kôzanim wëgłoszonym w kaszëbsczim
jãzëkù gôdôł òn ò Bòżym Słëdze i jegò
przesłanim, wiedno aktualnym w naszich czasach. Liturgiã słowa i mòdlëtwë
wiérnëch czëtelë pò kaszëbskù nôleżnicë
gduńsczégò partu KPZ. Jak kòżdégò rokù
do kòscoła przëszłë delegacje z Kaszëb
w lëdowëch òbleczënkach i ze stanicama.
Pò ùroczësti mszë swiãti zéńdzony pòszlë na kòlkòscelny smãtôrz. Tam
przë symbòliczny mòdżile (pierszim
pòchówkù Bòżégò Słëdżi) ks. doktór
òdmówił mòdlëtwë za ùmarłëch, a zeszłi
lëdze złożelë kwiatë i zapôlelë zniczë.
W parafialnym dodomie ks. Jażdżewsczi òpòwiôdôł ò żëcym biskùpa Dominika. Pòtemù pòsłónka Teréza Hoppe
pòdzelëła sã swòjima przemësleniama
ò Bòżim Słëdze i òbieca, że w Sejmie RP
wëgłosy mòwã ò roczëznie Jegò smiercë.
W artisticznym dzélu pòtkaniô kaszëbskô pòétka Jida Czajinô wëdeklamòwa
wiérztã ò przeżëwóny ùroczëznie, a bëtnicë czëtelë z chùdzy przërëchtowónëch
karteczków mëslë Bòżégò Słëdżi.
Jerzi Nacel
Tłom. KS
Liderzë we Wielu
Latos przëpôdô 70. roczëzna smiercë
bp. Kònstantina Dominika.
Òdj. z archiwùm KPZ we Gduńskù
Òd wiele lat gduńsczi part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô òrganizëje
ùroczëznë pòswiãconé Bożémù Słëdze
biskùpòwi Dominikòwi, òb czas chtërnëch przëblëżô spòlëznie Pòmòrzô rolã,
Wspòminkòwi òdjimk pòd pòmnikã H. Derdowsczégò.
Òdj. Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô
Ju drëdżi rôz w latosym rokù òstało
zòrganizowóné szkòlenié dlô przédni-
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:30
z życia
pożegnania
Zrzeszenia
ków partów Kaszëbskò-Pòmòrsczégò
Zrzeszeniô, tim razã òdbëło sã 9 i 10 strëmiannika we Wielu. Òb czas dwadniowégò spòtkania partë miałë leżnosc
pòchwalëc sã tim, co mają dokònóné
łońsczégò rokù, a téż mògłë przedstawic
plan dzejaniô na latos.
Òkróm sprawòzdaniów z dzejaniô
partów bëtnicë mielë leżnosc ùczëc referatë przërëchtowóné przez przédnictwò
Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô.
Pierszégò dnia mùltimedialné prezentacje tikałë sã socjologiczno-prawnëch
témów. Głos zabrelë m.jin. dr Michôł
Kargùl, a téż przédnik KPZ Łukôsz
Grzãdzëcczi. W drëdżim dniu szkòleniô
w referatach òstałë òmôwióné sprawë
wôżné dlô Zrzeszeniô i sprawë tikającé sã całégò Pòmòrzô. Wòjcech Kònkel
pòkôzôł prezentacjã ò òrganizacji
Zrzeszeniô i kòlzrzeszeniowëch jinstitucjach. Ò tim, co mòże zwëskac part,
jeżlë mô prawną òsobòwòsc, gôdôł
Łukôsz Richert, a Jack Fópka przedstawił mòżnotë i zagróżbë wëchôdającé
z dzejaniów kòncernów szukającëch
szifrowégò gazu na Pòmòrzim. Ò aktualizacji strategii rozwiju pòmòrsczégò
wòjewòdztwa zéńdzony ùczëlë òd Michała Szczupaczińsczégò.
Na spòtkanim zaprezentowało sã téż
Karno Sztudérów Pòmòraniô. W dalszi
czãscë szkòleniô głos miôł nowi przédny redaktór miesãcznika „Pomerania”,
Dark Majkòwsczi, chtëren przedstawił
profil cządnika i czerënk jegò rozwiju.
Dodatkòwò Łukôsz Richert przedstawił
nowi wëzdrzatk starnë www.kaszubi.pl.
Nastãpno Bernat Hinz zaprezentowôł
dzejanié Òglowi Rewizyjny Kòmisji.
Wëznôczony béł téż czas na zadôwanié pitaniów i diskùsjã. Dosc wôżnym
problemã dlô bëtników òkôzała sã sprawa gazu z szifrów.
Pò szkòlenim jegò ùczãstnicë pòszlë
pòd pòmnik Heronima Derdowsczégò,
abë złożëc kwiatë, odspiewac himn i tim
samim ùtczëc krągłą roczëznã 160.
ùrodzëznów kaszëbsczégò ùtwórcë.
Katarzëna Główczewskô
XVI Kònkùrs Wiédzë ò Kaszëbach
Stało sã tradicją òd 1997 r., że zarô
pò zëmòwëch feriach rëmsczi part
Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô
òrganizëje finał Miejsczégò Kònkùrsu
Wiédzë ò Kaszëbach. Nie jinaczi bëło latos.
OKRĄGŁE ROCZNICE
•
•
Rëmsczi part KPZ razã z MDK w Rëmi òd wiele
lat parłãczno òrganizëją kònkùrsë dlô ùczniów.
Òdj. z archiwum KPZ w Rëmi
Szkòłowé eliminacje kònkùrsu òbjimają ùczniów môlowëch spòd-lecznëch
szkòłów i gimnazjów. Latos dwa òsóbné dzéle – dlô 24 sztëk ùczniów ze
spòdlecznëch szkòłów i 17 sztëk ùczniów
z gimnazjów – òdbëłë sã 16 i 23 strëmiannika. Wszëtcë òdpòwiôdelë pisemno
na 30 rozmajitëch pitaniów. Òglowò
bëtnicë ùdało pòdôwają faktë tikającé
sã Rëmi. Gòrzi je z dôwniészą historią
Pòmòrzô i znajemnoscą lëdzy zasłużonëch dlô Kaszëb. Na przëmiar blós jeden
gimnazjalësta pòdôł pseudonim Aleksandra Labùdë jakno autora gôdków
kòńczonëch słowama „Chcemë le so zażëc!”. Co dzywi, czãsto barżi wërównónô
je niwizna młodszich ùczniów.
W dalszi czãscë kònkùrsu pò piãc
sztëk lëdzy z nôlepszim pisemnym
wënikã gãbno òdpòwiôdô na trzë szerszé pitania. Wëbiérającë latosą scësłą
przodzëznã w òbu karnach bëtników,
jury przëznało pò dwa pierszé place.
W grëpie spòdlecznëch szkòłów laureatkama òstałë: Juliô Troscankò ze SS nr 9
(òpiekùnka Teréza Brunath) i Marcelina
Winczewskô ze SS nr 10 (òpiek. Bògna
Frãskò). Westrzód gimnazjalëstów nôlepszé òkôzałë sã Mónika Trockô z Gimnazjum nr 4 (òpiek. Joana Richert) i Joana
Walczak z Ekòlogicznégò Gimnazjum
(òpiek. Mónika Bùrkòwskô).
Òkróm diplomów i ksążkòwëch
nôdgrodów kòżdi z ùczãstników kònkùrsu, a téż jich òpiekùnowie zwëskelë mòżlëwòtã bezdëtkòwégò ùdzélu
w czerwińcowi réze pò Kaszëbach, chtërną zòrganizëje Ludwik Bach, direktór
Miejsczégò Dodomù Kùlturë w Rëmi.
J. H. Tłom. KS
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 65
•
•
•
•
23 IV 1922 – uchwałą Sejmu Ustawodawczego postanowiono rozpocząć budowę portu morskiego
w Gdyni.
23 IV 2002 – w sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie dopuszczono się kradzieży i profanacji
ołtarza. Sianowska Pani i Jej Syn
zostali pozbawieni pozłacanych
koron, znikły również berło, złote
serce spinające szatę Matki Boskiej oraz miniatura kuli ziemskiej
z krzyżem trzymana przez Dzieciątko Jezus. Ponadto ukradziono
kilkadziesiąt wot i bursztynową
kolię. Złodzieje, wyrywając z rąk
Matki Boskiej berło, odłamali koniec jej palca.
24 IV 1842 – w Foshucie (pow.
kościerski) urodził się ks. Antoni
Muchowski, uczestnik powstania styczniowego, zesłaniec syberyjski, założyciel tajnego koła
filomackiego Wiec w gimnazjum
wejherowskim; działacz niepodległościowy i społeczny na Kaszubach. Z Syberii wracał, przeważnie
pieszo, przez 11 miesięcy. Zmarł
3 lutego 1915 w Gdańsku.
25 IV 1882 – w Strzebielinie (pow.
wejherowski) urodził się Stefan
Dąbrowski, filomata pomorski,
działacz polityczny i społeczny,
pierwszy starosta powiatu wejherowskiego, poseł na Sejm Ustawodawczy. Zmarł 16 listopada 1945
w Donimierzu.
27 IV 1992 – w Gnieżdżewie (pow.
pucki) odbył się I Konkurs Mowy
Kaszubskiej im. Jana Drzeżdżona.
Pomysłodawcą konkursu był Józef
Roszman, znany gawędziarz kaszubski.
29 IV 1912 – w Sopocie powstało
Towarzystwo Przyjaciół Kaszub,
którego inicjatorem był emerytowany sędzia Alfons Chmielewski.
Źródło: Feliks Sikora,
Kalendarium kaszubsko-pomorskie
65
2012-03-30 20:11:31
pożegnania
Odszedł kaszubski duszpasterz
Przygotowywał tekst kolejnego kazania. Był znakomitym kaznodzieją, ze starannością pracował nad swymi wystąpieniami. Tego kazania już jednak nie wygłosił, tekstu nie ukończył
– kaszubski duszpasterz, ksiądz prałat Stanisław Dułak zmarł w swym mieszkaniu na plebanii parafii archikatedralnej w Oliwie rankiem 9 marca 2012 roku.
ALEKSANDER GOSK
Urodził się w Rumi 15 czerwca
1948 roku. Rodzice Stanisława osiedlili się tutaj w roku 1930. Pochodzili z samego serca Kaszub – ze wsi
Szklana w okolicy Kartuz, między
Wygodą a Sierakowicami. Ojciec
Bernard Dułak był cieślą. Przyjechali na północ za pracą – budowała się
Gdynia, rozwijał port. Nowy dom
pobudował Bernard właśnie w Rumi.
Był to dom na wskroś kaszubski, wypełniony katolicką wiarą, patriotyczny. Ojciec za odmowę podpisania
niemieckiej listy narodowościowej
trafia do więzienia, później do obozu
pracy.
Język kaszubski to była „rodnô mòwa” Stanisława, język polski
poznał dopiero w szkole. W latach
pięćdziesiątych za język kaszubski
brało się ostro po łapach od nauczycieli. A szkolne korytarze mówiły
przecież po kaszubsku – to był naturalny, wyniesiony z domu sposób komunikowania się. To było także pole
pierwszych walk Staszka – o kaszubski właśnie, stawał w jego obronie,
również w imieniu kolegów mających
mniej śmiałości. Tę zadziorność odziedziczył po ojcu, z kolei po dziadku ze
strony matki, Michale Czai – zamiłowanie do ksiąg, czytania.
W gdańskim Biskupim Seminarium
Duchownym było nas trzech przyjaciół
na kursie – Jurek Kuhenbaum zwany
Kargulem, Staszek, czyli Kaszub, i ja.
Kargul odszedł pierwszy, teraz zabrakło
Staszka – z naszej trójki zostałem już
sam” – wspomina ksiądz Zbigniew
66
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 66
Bryk z sopockiego kościoła pw. św.
Bernarda. Przydomek Stasia Dułaka był
prostą konsekwencją jego postawy życiowej – zawsze podkreślał swoje kaszubskie
pochodzenie, dumny był z tego. Mówił
chętnie o swoich dziadkach, kaszubskich
zwyczajach, tabace. Sam zresztą z tabakierą się nie rozstawał.
Prawie od początku kapłańskiej
posługi ksiądz Stanisław wypełnia
ważną misję – wozi do Krakowa
grupy pomorskiej młodzieży. Nad
grobami królów, na Wawelu, w historycznej stolicy umacnia poczucie
dumy z kraju mocno osadzonego
w katolickiej tradycji. Kraków to także miejsce bardzo osobistego przeżycia – tam bowiem są relikwie królowej Jadwigi, której kult był księdzu
Stanisławowi tak bliski. U grobu św.
Jadwigi los zetknął go z metropolitą
krakowskim kardynałem Karolem
Wojtyłą. Stąd więzy niemal przyjaźni, wiele inspirujących spotkań, także
podczas wizyt kardynała nad Bałtykiem.
Naturalną konsekwencją drogi
życiowej Stanisława Dułaka było
postawienie się po stronie narodu
podczas pamiętnego Sierpnia 1980
roku. Chodził do stoczni, udzielał
duchowego wsparcia, spowiadał.
Później przygotowywał ceremonię
poświęcenia gdańskiego Pomnika
Poległych Stoczniowców, czynnie
wspierał prześladowanych podczas
stanu wojennego. Jeździł do internowanych w Strzebielinku, Iławie, Gołdapi, pomagał rodzinom.
Przed pierwszą pielgrzymką Jana
Pawła II na Pomorze w 1987 roku sekretarzem komitetu organizacyjnego
ze strony kościelnej został właśnie
Stanisław Dułak – kaszubski znajomy Ojca Świętego
„Drodzy bracia i siostry Kaszubi,
strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które stanowią o waszej tożsamości” – te słowa papieża w pewnym stopniu są być może efektem
znajomości z „moim Kaszubkiem”,
jak nazywał księdza Dułaka.
Od 1987 roku prowadził pracę
duszpasterską w Sopocie. Współtworzył tu wspólnotę kaszubską, od
9 lat odprawiał msze święte w języku
kaszubskim. Ksiądz Dułak z liturgią
po kaszubsku bywał zresztą w wielu
miejscach Kaszub, bo echo znakomitych, poruszających kazań głoszonych piękną, naturalną kaszubszczyzną rozniosło się szeroko. Mimo że
w ostatnich latach związany był z katedrą oliwską i mimo choroby, jednak nie opuścił kaszubskiej społeczności Sopotu. Kolejną sopocką mszę
z liturgią w języku kaszubskim miał
odprawić 18 marca. Odszedł wierny
syn kaszubskiej ziemi, pogodny, pełen pokory, dobry człowiek.
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:32
sëchim pãkã ùszłé
FELIETÓN
Chłop za czerownicą
TÓMK FÓPKA
Jadã sobie z robòtë autółã. Kąsk
mie sã spieszi, a tu jaczis żółw przegrzeszony, jakôs spiącô pònarwa,
mgleja jedna jedze i jedze... i jedze...
Widama dajã znac. Nick. Pòtrąbiwóm. Nick. Mëszlã, co za baba
jedna! Zbiéróm sã w se i dajã gazu.
Mijóm autół i widzã co? Za kòłã czeru sedzy niedzelny czerowca – chłop.
Sedzy? Nié. Òn sã ti czerownicë trzimô tak, jakbë mù miała za sztót wëlecec w kòsmòs! Midzë nim a autółową rutą ledwò przecyskają sã atomë
lëftu. A do te jesz ta kòżëchòwô mùca
wësokô pòd dak... Zawiatëjã sã, że
nie òdkrił jesz piątégò biegù i na
zacygniãtim rãcznym jadze... Terô
żebë leno nie zmienilë widów na
krzëżówce... Mòtór mù zgasnie na
100%. Tej nigle gò nazôd zapôli, wid
sã zôs zmieni na czerwòny... A të stojisz i... sã mòdlisz. I klniesz. I zãbama
szrewòcesz... Marija Józefie! Co to
za bùcëskò! Jezës Maria! Jak jô mù
jednégò ùlnã... Matkò Bòskô! Jedzë,
chłopie, bò mie zarô dekel wësadzy...
Same strzelisté aktë... Wiara i górz
w jednym.
Cekawé, czë jak ksądz jedze za
taczim, téż przeklinô? Kò ksãża téż
autółë mają i to jaczé... Tej nëkô taczi ksądz spòd, dôjmë na to, Czelna
jaczim mercã z òstatną pòsługą, a tu
mù taczé czëstocenkò wëjedze... Nie
zabluzni òn? Pò statk do kropieniô
nie sygnie? Nié. Stateczno zmówi
zdrowaszkã, òjczenasza i cos do sw.
Tónë przed wëprzedzanim...
Co jinégò ten, co TIR-ã sënie. Òn
rządzy na drodze. Jegò zéwiszczã
je: „nastąp sã”. Kòżdi mù zlôżo
z drodżi. Gôdają na nich przekãsno
„scërze”, bò w bùdze spią i na kòła
leją... Ti z wiôldżich autółów mają
lepi. Ni mùszą òpasowac na mniészich, co piechti lézą bòkã abò slôdë sã
wleką. Òbczapią, òpriszczą a jesz sã
z te ùsmieją... A jak drodżi niszczą...
A jak flot gnają... W całoscë òb cemnicą... Jak bùdowelë gduńsczi stadión –
nicht na drogach w gminie Szemùd,
Lëniô czë Żukòwò nie znôł dnia ani
gòdzënë...
Jesz jiny są czerowcowie autobùsów. Tëch jidze pòdzelëc na: gimbùsowëch, lëniowëch i turisticznëch.
Gimbùsë jeżdżą na môłëch
trasach, dosc òstróżno, bò wiezą szkòłowé dzecë. Kòmùnykacjô
pùblicznô – lëniowô mô ju specjalné
rączczi do ùchwëceniô, cobë przë
òstrim hamòwanim nie wëpadnąc
przez rutã. Tuwò ten, co sedzy za
kòłã czeru, mùszi rozmiôc robic wiele
rzeczi narôz: zmiéniac biedżi, krącëc
czerownicą, deptac pindałë, słëchac
radia, jesc sztólã ze sërã, pòzérac, czë
kògò dwiérzama nie przëklészcził,
sprzedawac bilietë i merkac, czë jakô
òfiara czasã nie biegô za autobùsã...
Ti „turisticzny” są z jinégò swiata.
Mają szituz i môłą kùchniã w swòjim
wòzu narôz. Mògą rozmajité filmë
pùszczac... To są ne nôdłëgszé trasë.
Czerowca, co wieze turistów, colemało mô jedzenié òb drogã darmôk,
sygnie, że przëwieze do gòscyńca
swòjich pasażérów...
Jesz na drogach jidze pòtkac profesorów i artistów. Ti pierszi pòtrafią
zgùbic swòje autkò na parkingù a ti
pomerania kwiecień 2012
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 67
drëdżi – nalôc benzinë do dizla... Je
téż apartné „towarzëstwò zëmnégò
łokca”. Jeżdżą gòlfama, mòcno gazëją
a łokce wëstôwiają za òkno. Ùczëc
jich jidze z daleka. To je taczé: ómpa,
ómpa, ómpa... abò bóms, bóms, bóms
– to zależi òd te, jaczi „meloman” tam
sedzy.
Są ti, co jeżdżą bmw i czasã audi.
Jinaczi to je trzë „-óra”: skóra, fóra
i kòmóra. Jich nôbarżi lubią młodé dzéwczãta ze wsë, nie wiedzec
czemù zwóné „blacharama”.
Mercoma jadą wôżny: prezesowie, direktorowie a jiny, co lubią,
cobë jima czôpkòwac. Niechtërné
białczi gôdają, że wiôlgòscą autóła
chłopi nadgòniwają jiné swòje małoscë...
Chłopi abò baro dbadzą, abò
dbadzą, abò mało dbadzą – ò swòje
sztërë kòła. Ti pierszi, pedancë,
wnetka codzénno mëją blachã, lëftu
dopąpòwiwają a szczoteczką do
zãbów bënë czëszczą. Jakbë sã dało
– z autółã bë taczi familiã założił...
Tëch drëdżich je nôwiãcy – prosto leją do bakù i jeżdżą. Òd swiãta
ùmëją. Ti trzecy są nielusnikama.
Z taczim nicht sã òb drogã nie zabierze. Nôprzódka bë mùszôł szópą
przez gòdzënã wëgarinac ne wszëtczé smiecëska, bùdle a kwitë za złé
parkòwanié... Òni czãsto dżi-pi-esów
ùżiwają, bò przez szibë nick ni ma
widzec...
Chłop mùszi miec maszinã dlô
niegò zrobioną. Do jachaniô. Czedë
tej-sej przesadnie sã do autółka swòji
białczi, zdôrzô sã, że wërwie ze scanë pas, zdrzadełka mù nié do òczów
pasëją (białczi je mają do malowaniô
mùńków) a czësto nie wié, docze mù
je nót tëli różnëch schówków...
Mòże temù, żebë chłopi sã mielë
dze schòwac...
67
2012-03-30 20:11:33
z bùtna
FELIETÓN
Grif dobiwô
RÓMK DRZÉŻDŻÓNK
Na codzéń Smãtk niekara w nym
najim zapadłim Pëlckòwie lëdzczé
dësze trzimie w swòjich pajach. Bez
niegò Pëlckòwiôcë są taczi jaczis
smãtny, zazdrzóny w se, nick jima sã
niechc, ò nic, òkróm fùlnégò brzëcha
a cãżczégò miészka, ni mają starë,
wkół czëc je le taczé pòwiôdanié:
aaaa docz, aaa za czim, aaa czemùż,
aaa na cëż to. Leno czasã pëlckòwsczi
swiat stôwô sã widniészi, wiesolniészi, farwniészi. Tedë, w nëch krócëchnëch sztërkach, Smãtk tracy swòjã
mòc.
Hewò, chòcbë dzysô. Wczas reno
przëpãdałowôł do mie na swòjim
grzmòce brifka. Nie zdrzące na nick,
wëcygnął mie z wërów, z całi mòcë
kùsznął mie w lëpë, a zachrëpiałim
głosã wëszeptôł:
– Grif dobiwô.
– Chto je ùmarłi? – wërwóny ze
spikù, ni mógł jem przińc do rozëmù.
– Grif dobiwô! – w jegò zachrëpiałim głosu dało sã czëc redotã a bùchã.
– Ale ò co jidze? Dzéń Jednotë
Pëlckòwiôków zjednôł wszëtczich
Pëlckòwiôków? – spitôł jem sã tak
jakòs bez cwëkù, sóm nie wierzącë
w to, co gôdajã. – Pëlckòwsczé Zrzeszenié wëcmanim z Pëlckòwską Jednotą?
68
pomerania_kwiecien_2012 v3.indd 68
Nen dzëwò slépcëjąc na mie,
pòkrącył głową, co gwës mia znaczëc: „në cëż të!”, a ni mògącë z gôrdzela wëdobëc głosu, rozłożëł rãce.
– Ach, wiém, akòrdeòniscë pòbilë
rekòrd – prôwdac czëtôł jem w gazéce, że nié, ale doch brifka na nym
zjezdze béł grac, tej pewno miôł
wiadło z pierszi rãczi. – Në te fejn.
Gratulëjã!
– Më wëgralë… – wëszeptôł, krącącë banią.
– Tej kùliż tã grało?
– Je… Jedenôsce sztëk.
– Jedenôsce? W gazéce pisalë, że
wicy jak dwasta.
– A jenë jo! – stãknął brifka. – Dôj
mie sëré jaje!
Natëchstopach wnëkôł jem w kòmòrã, chwacył pierszé lepszé jôjkò,
zrobił w nim dzurkã a pòdôł drëchòwi. Nen skrzëwił mùniã, wëpił,
krząknął, a mòcniészim głosã jesz
rôz rzekł:
– Mómë dobëté. 1:1 dlô najich!
– Cëż? – mariczënë bùksë jo!
Temù gwës w rozëmie sã co pòmiészało. Dostôł jem strach, czë to jaje
bëło abë swiéżé. – Chto? Dze? Co?
Dobëté przë remisu?
Nen miast mie òdrzeknąc,
nôprzód zaspiéwôł fùl głosã: – Legła
Legiô Warszawa! Legła Legiô Warszawa! Jooo jooo jooo jooo!, a tej trzë
razë zakrziknął: – Grif dobiwô! Grif
dobiwô! Grif dobiwô! Jo, jo, jo!
– Przestani! Czej zôs mie zachrëpiejesz, tej jô sã nick òd ce nie
dowiém.
Brifka zdrzącë na mie, pòdskacony rikôł:
– Kù reszce mómë swój nôrodny klub. Klub je nają Pëlckòwską
bùchą. Najim namienienim, najim
żëcym, najim szczescym, nają swiądą, nają juwernotą. Wiész të, co cë
rzekã? Wicy cë rzekã. Miesczi Grif
nają pëlckòwską Barcą! Całi krôj naju
dobëcé pòdzywiôł. Całé Pëlckòwò
swiãtëje! Më cë jima pòkôzelë… –
tej chwacył mie wpół a jesz mòcni
wëkùszkôł, jak za pierszą razą.
Wëcarł jem gãbã a zapitôł:
– Kòmùż më pòkôzelë?
– Në tima zez „stolycy”, z ekstraklasë, z Legie Warszawa – brifka
bùszno wëpiął piers, a rikôł dali:
– Më cë jima pòkôzelë, jak sã w balã
graje, ha! Ti mëslelë, że „wiocha”
z nima grac przëjacha. Amatorzë,
co na pażëcë za balą nëkają. Më cë
jima pòkôzelë! Ach, a mògła bëc
wëgrónô, żebë nié… Aaaa, ale ni ma
co rozmëszlac. Jô cë gôdajã, Grif, jak
katalóńskô Barca, dobiwô. Grif dobiwô… terô w balã, ale… czedës, jem
tegò gwës, dobądze nad Smãtkã.
www.belok.kaszubia.com
pomerania łżëkwiat 2012
2012-03-30 20:11:33
Z NAMI WYPRZEDZISZ
KONKURENCJĘ
REKLAMA W POMERANII
TEL. 58 301 90 16 / 697 001 422
okladka_kwiecien_2012.indd 3
2012-03-29 18:28:37
okladka_kwiecien_2012.indd 4
2012-03-29 18:28:48

Podobne dokumenty

prof. Jerzy Samp (1951–2015)

prof. Jerzy Samp (1951–2015) • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected] • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na str...

Bardziej szczegółowo