więcej
Transkrypt
więcej
DZ-tą do …Berlina – nasi na pokładzie Jak każdy inny jacht wyruszający w dłuższy rejs zabrali prowiant, wodę słodką i paliwo, mają na pokładzie kompas, mapy, dwa GPS-y i apteczkę… Różnią się jednak tym, że ich „jacht” to otwarto-pokładowa, 10-osobowa szkoleniowa łódź wiosłowo-żaglowa typu DZ, znana i wielce zasłużona na polu szkolenia żeglarzy, na której dłuższe, wielodniowe rejsy wymagają od załogi wiele odwagi i determinacji. Wszystkie DZ-ty – szczególnie „staruszki” budowane do lat 80-ych XX w. w Szczecińskiej Stoczni Jachtowej, a do takich należy s/y „Sum” z JK AZS – to na szczęście jednostki dzielne i bezpieczne, podobnie jak okrętowe szalupy ratunkowe. Bez większego ryzyka można na nich żeglować nawet na otwartych akwenach i na Bałtyku, do stanu morza 5-6°B, ale z założenia zaprojektowane są na kilkugodzinne rejsy szkoleniowe, nie zapewniają więc nawet minimum komfortu. Nie ma na nich krytej kabiny, nie ma toalety, nie ma praktycznie równego pokładu, na którym np. można by ułożyć materace na nocleg. Pomimo tego DZ-ty miały i mają swoich gorących zwolenników, od wielu lat sprawdzają się i nadal służą szkoleniu żeglarzy, a zapaleńcy wybierają się nimi nawet na długie eskapady, nie tylko na szlaki i wody śródlądowe, ale też na morze – o czym już mówiliśmy na naszych sesjach i o czym pisałem… Do takich zapalonych „DZ-ciarzy” należy Michał Jósewicz, doświadczony żeglarz, sternik morski i emerytowany nauczyciel SOSW 2, uczestnik wielu rejsów pełnomorskich na jachtach szczecińskiego JK AZS. Od kilkunastu lat organizuje i prowadzi dalekie, wielodniowe wyprawy na klubowej DZ-cie „Sum”, po Rugię, Kopenhagę i Bornholm, kiedyś z młodzieżą, a od czterech lat z seniorami, przy średnim wieku załogi 60-66 lat (!). Wyprawy te były już wyróżniane w naszych szczecińskich i ogólnopolskich rankingach rejsów roku, z „Kolosem’2010” na czele. Właśnie teraz Michał i jego załoganci – w większości seniorzy – wyruszyli ze Szczecina tym razem nie na Bałtyk, a do Berlina. Płyną kanałami, robią dziennie - na silniku – do 70 km, podziwiając piękne krajobrazy, jak w drodze do Schwedt (na zdjęciach). Oprócz Michała jest jeszcze jeden „nasz” człowiek – Czarek Pawłowski, ja płynąłem z nimi do Schwedt, więc wszyscy w „barwach” edukacji morskiej (na zdjęciach). Po powrocie, w lipcu, planują kolejny wypad, znowu na Bałtyk, do Wismaru. Podobne eskapady odbywają młodzi żeglarze z Centrum Żeglarskiego, podopieczni Joli Gałęzowskiej, którzy także od lat wyprawiają się DZ-ami na Bałtyk, w stylu wikingów, najczęściej DZ-tą „Kaktus” (patrz zeszyty „Nasze rejsy”). Wyprawa DZ-tą z silnikiem, ze Szczecina do Berlina i z powrotem, to w zasadzie nic wielkiego, od dawna pływają tym szlakiem polskie czy obce barki, a także żeglarze, głównie Niemcy, ale i Polacy, czasem w drodze na dalsze europejskie i śródziemnomorskie akweny, mniejszymi i większymi jachtami. Tym nie mniej s/y „Sum” jest prawdopodobnie pierwszą polską DZ-tą – pod banderami RP i Szczecina (na zdjęciu), na tej trasie? Być może jacyś nasi żeglarze byli już DZ-tą w Berlinie (np. dalekie rejsy na DZ-tach robili harcerze), chętnie o tym napiszę - może ktoś z Opiekunów SKEM wie o takim wyczynie? Tak więc DZ-tą można wybrać się dalej – jak „Sumem”, „Kaktusem” czy innymi. A może zbierzemy całą załogę Opiekunów SKEM, na podobną wyprawę DZ-tą? Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler