Rozród - Kei.pl
Transkrypt
Rozród - Kei.pl
WYWIAD fot. M. Cukiernik WETERYNARIA W PRAKTYCE Rozród – czym to pachnie? Z dr. n. wet. Michałem Dzięciołem, adiunktem w Katedrze Rozrodu z Kliniką Zwierząt Gospodarskich, rozmawia Monika Cukiernik. Dlaczego akurat rozród? Chyba chodziło o cud narodzin. To, co każdemu kojarzy się z rozrodem, to właśnie poród, przychodzenie na świat potomstwa. To zawsze jest wydarzenie radosne, oczekiwane i jeśli można do tego dołożyć swoje trzy grosze – tym bardziej cieszy. Czy w tej dziedzinie zostało jeszcze coś do odkrycia? Rozród w znacznej mierze, może nawet w większym zakresie niż inne dziedziny, zajmuje się zarówno patologią, jak i fizjologią. Nie wszystko jeszcze wiemy i nie wszystkie mechanizmy kierujące rozrodem zostały już rozpracowane. Co więcej, teorie, które przed kilkunastu laty wydawały się być niewzruszone, teraz okazują się niepełne i podlegają weryfikacji. Trzeba starać się być na bieżąco. Tak więc rozród to położnictwo, andrologia i ginekologia. W czym Pan postanowił się specjalizować? Cóż, położnictwo jest dość konserwatywną dziedziną. Prochu raczej nikt już nie wymyśli. Tu liczy się przede wszystkim doświadczenie. To raczej rzemiosło. Więcej nowego dzieje się w tzw. ginekologii oraz w andrologii. Mnie jednak zawsze pociągało coś, czego jeszcze nie było, ścieżki mało wydeptane. Etiologia rozrodu to dziedzina dość stara. Interak68 CZERWIEC • 6/2012 www.weterynaria.elamed.pl cje związane z zachowaniami płciowymi były tematem badań od dawien dawna. Niemniej w ostatnich latach w związku z rozwojem możliwości analitycznych otworzyło się wiele nowych furtek. Fakt, iż pojawiły się nowe możliwości identyfikowania składu skomplikowanych mieszanin substancji chemicznych emitowanych do środowiska przez organizmy żywe sprawił, iż mogło się wydawać, że dość szybko i łatwo uda się zrozumieć, poznać ścieżkę komunikacji chemicznej pomiędzy organizmami żywymi. W praktyce nie jest to takie łatwe. Feromony, które w sposób niezwykle silny modelują zachowania, ale i co niezwykle istotne fizjologię organizmów mało złożonych (rośliny, bakterie, owady), nie wywierają zawsze tak jednoznacznego i widocznego efektu w przypadku kręgowców, ssaków, a w skuteczność tego rodzaju oddziaływania między ludźmi wiele osób nadal szczerze wątpi. Na szczęście kwestia oddziaływania feromonów płciowych u zwierząt nie budzi żadnych wątpliwości, a ich siła działania i znaczenie dla rozrodu wydają się być trudne do przecenienia. Zależność pomiędzy emitowanymi do środowiska feromonami a niezwykle silnymi zmianami w fizjologii odbiorcy sygnału (aktywacja gruczołów wydzielania wewnętrznego, modulacja gry hormonalnej, np. przyspieszenie dojrzałości płciowej, indukcja rui itp.) zostały wielokrotnie opisane i są wykorzystywane na co dzień w praktyce hodowlanej i weterynaryjnej. Dotyczy to zarówno zwierząt dzikich, jak i udomowionych. Można śmiało powiedzieć, że bez feromonów płciowych, bez stymulacji semiochemicznej, stanowiącej w ogromnym stopniu odzwierciedlenie gry hormonalnej organizmu, naturalny rozród zwierząt nie byłby możliwy. Skoro zainteresowanie substancjami semiochemicznymi to coś nowego, to czy nie obawia się Pan, że jest to ślepa uliczka? Dlaczego inni dotąd się tym nie zajmowali? Cóż, prawdę powiedziawszy, początkowo sam się nad tym zastanawiałem. Okazuje się jednak, że nie do końca jest to prawdą. Aczkolwiek feromony socjalne to związki, którymi zajmują się głównie biolodzy (jednym z wybitnych i uznanych światowych autorytetów w tej dziedzinie jest nasza rodaczka prof. Anna Marchlewska-Koj), w przypadku feromonów płciowych na świecie znaczny odsetek badaczy zajmujących się analizą tego typu związków stanowią lekarze weterynarii. Wynika to zapewne z praktycznych możliwości wykorzystania tych mechanizmów w procesie usprawniania zabiegów związanych WYWIAD WETERYNARIA W PRAKTYCE np. z regulacją (indukcją, synchronizacją) cyklu płciowego (ram effect, ewe effect i inne). Na cyklicznie organizowanych od kilkunastu lat konferencjach i sympozjach w USA, Francji i w Niemczech można spotkać dziesiątki wybitnych badaczy przyjeżdżających z najdalszych zakątków świata (od Japonii, gdzie istnieją specjalne instytuty poświęcone jedynie analizowaniu komunikacji semiochemicznej, po USA, Brazylię i Republikę Południowej Afryki). Skoro mimo wszystko zagadnienia związane z oddziaływaniem feromonów nie znajdują się w głównym nurcie zainteresowania lekarzy weterynarii, czy myślał Pan o większym rozpropagowaniu wiedzy związanej z tymi zagadnieniami? Oczywiście. Dwa lata temu, przy współpracy z prof. Tadeuszem Stefaniakiem (UP we Wrocławiu) oraz wydatnym wsparciu Dolnośląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, nasza Katedra Rozrodu Zwierząt zorganizowała sympozjum pt. „Mechanizmy zachowań zwierząt oraz możliwości ich modelowania”. Było ono w znacznym stopniu poświęcone tematyce detekcji substancji zapachowych i semiochemicznych. W roku ubiegłym ponownie znaczną rzeszę słuchaczy przyciągnęła druga edycja tego sympozjum. Tym razem głównym prelegentem był prof. Patrick Pageat z instytutu IRSEA Pherosynthese z Francji. Z całą pewnością wśród owoców tego przedsięwzięcia, oprócz podpisania obustronnej umowy o współpracy z instytutem z Francji, było rozpropagowanie wiedzy na temat znaczenia i możliwości praktycznego wykorzystania feromonów w codziennej praktyce weterynaryjnej. W planach mamy też wspólne projekty badawcze. Czy efekty badań prowadzonych nad mechanizmami działania feromonów znajdują zastosowanie w praktyce? Na szczęście tak. Badania czysto teoretyczne z całą pewnością tak by mnie nie pociągały. Naturalne feromony wykorzystywane są w codziennej praktyce hodowlanej w przypadku małych przeżuwaczy – synchronizacja i indukcja rui u maciorek. Pierwsze, komercyjnie dostępne analogi feromonów znalazły zastosowanie w rozrodzie trzody chlewnej – feromony płciowe knura. W wielu ośrodkach na świecie prowadzone są badania nad identyfikacją feromonów płciowych u różnych gatunków zwierząt domowych i dzikich. Dostępne na rynku lub świeżo opatentowane są m.in. syntetyczne analogi feromonów płciowych krów i suk. Jednak rozród to nie jedyne pole, na którym można praktycznie wykorzystać feromony. Opracowane przez zespół prof. Pageata analogi tzw. feromonów kojących, dostępne również w naszym kraju (Feliway® – koty, Adaptil® dla psów zawierający D.A.P.) znajdują coraz więcej zwolenników w codziennej praktyce weterynaryjnej. Metoda terapii z użyciem feromonów określana jest jako feromonoterapia. Zdobywa ona coraz większe uznanie zarówno jako alternatywa, jak i uzupełnienie terapii tradycyjnej z użyciem środków psychotropowych. W innych krajach dostępne są też komercyjnie feromony kojące dla innych gatunków zwierząt domowych (np. dla koni). Dziękuję za rozmowę. CZERWIEC • 6/2012 www.weterynaria.elamed.pl 69