O Eryku z Margon Vladimir Iwanowicz Słuchajcie, słuchajcie

Transkrypt

O Eryku z Margon Vladimir Iwanowicz Słuchajcie, słuchajcie
O Eryku z Margon
Vladimir Iwanowicz
Słuchajcie, słuchajcie! Opowieść starego i ślepego wędrowca, który zbiera legendy, aby je
opowiadać za miskę zupy i kielich wina.
A opowieść ta działa się w trzecim roku panowania mądrego cesarza Teutończyków Arona. Był to
mąż waleczny i postawny, sprawiedliwy, słynący ze swej urody.
Razu pewnego, gdy cesarz biesiadował wraz z dworem swym w pałacu w Srebrnym Rogu do miasta
przybył posłaniec. Jechał niestrudzenie trzy dni i trzy noce, a gdy wpadł do pałacu pokłonił się
władcy i tak mówić zaczął:
- Najjaśniejszy Panie! Smok, najprawdziwszy smok pustoszy twe ziemie na południu- po czym padł
na twarz i skonał z wycieńczenia.
Aron, jako władca mądry i roztropny zaczął dumać. Jak tu bestię wykrzuć z Teutonii.
- Po pierwsze- rzekł.- Informacje zbierzmy o tym potworze.
I zrazu do pałacu przybywali pokrzywdzeni przez bestię, aby przed cesarskim majestatem złożyć swe
skargi.
Smok mienił się Azmaloth. A upodobał sobie mieszkanie wygodne i obszerne, w starej jaskini
nieopodl miasta Eltdorfem zwanego. Pustoszył okoliczne wsie. Gdzie nie postawił swych ogromnych
łap tam wybuchały pożary, porywał owce i bydło z pastwisk, a jego ulubionym pokarmem były hoże
niewiasty. Łeb jego, jak mówiono, jako najwieksza wieża w murach stolicy, brzuszysko jego
obleczone w złote łuski wiecznie łaknęło pokarmu. A z pyska wiecznie zionął siarką i ogniem, która
tylko tak buchać może, jak u hutników spod Srebrnego Rogu.
Ział ogniem, palił zboża na polach i lasy, a swym ogonem niszczył miejskie mury. Wielki był i potężny
Azmaloth. Skąd przybył, nikt nie wiedział.
Cesarz mądry ogłosił, że odda 1/3 swego skarbca temu, kto smoka zwycięży, a jego łeb poda mu na
tacy.
Wielu próbowało. Lecz smok był najbardziej inteligentną bestią w świecie. Snadnie łechtał śmiałków
rycerzy po ich dumie. Udawał lęk przed ich kopiami i mieczami, a potem stawiał warunek.
- Jeśli odpowiesz na moją zagadkę sam podłożę łeb pod twój miecz, lecz jeśli nie odpowiesz, zjem cię
na przystawkę.
Rycerze ufni i pyszni w swą mądrość i spryt godzili się, lecz żaden z nich nie potrafił odpowiedzieć na
zagadki Azmalotha, a stos zbroi i mieczy powiększał się przed wejściem do pieczary.
Razu pewnego przejeżdżał tamtędy kupiec zwany Erykiem z Margon. Był to człek niebogaty,
skromny i pobożny. Jedzie on tedy lasem, a widzi, że mnóstwo zardzewiałych zbroi leży po drodze.
Zrazu dziwował się temu, lecz nagle zza drzew wychynął smok.
- Witam pana. Czy chciałby się pan ze mną zmierzyć?- zapytał z ironią w głosie Azmaloth.
- Witam, czy ty jesteś tym przesławnym Azmalothem, przed który drży każdy Teutończyk, a za
którego sam cesarz wyznaczył pokaźną nagrodę?- zapytał kupiec.
- Ano ja. Choć nie przesadzajmy, nie jesteś znowu aż tak sławny- odparł smok z udawną
skromnością.
- Ależ tak. Każdy przed tobą drży, a ja mam zaszczyt widzieć cię osobiście! Co za pazury, co za
zębiska. Musisz być potężny- chwalił Eryk.
- Och, nie przesadzajmy.
- Może zadam Ci zagadkę smoku? Jeśli na nią odpowiesz, pożresz mnie i moje konie. Jeśli nie
odpowiesz, puścisz mnie wolno- zaproponował Eryk.
- Dobrze. Wiedz, że nie ma drugiego tak biegłego stowrzenia w tej krainie, ba na świecie, która
byłaby tak biegła w zagadkach.
Eryk zadał Azmalothowi zagadkę. Niestety, nikt nie wie, co to była za zagadka. A sam Eryk nigdy jej
nie wyjawił.
Smoczysko dumało osiem dni i osiem nocy nad rozwiązaniem. Głowiło się i wciąż rozmyślało. Aż
nareszcie padło z głodu i pragnienia. Eryk odrąbał łeb bestii i skierował się do stolic.y
- Panie! Panie! Smok zabity!- krzyczał szambelan cesarski.- A dokonał tego ten oto człowiek.
Przed obliczem cesarza stanął Eryk, niosąc na złotej tacy łeb bestii wraz z trzema innymi mężami w
sile wieku, takie to ciężkie było trofeum. A sam najjaśniejszy pan nie mógł się nadziwić.
- Jak tego dokonałeś człecze. Najwaleczniejsi polegli, a ty zwyciężyłeć.
- Panie, podeszłem smoka jego własną bronią- odparł skromnie Eryk.
Cesarz już chciał wypłacać kupcowi nagrodę, lecz Eryk się wzbronił.
- Nie uczyniłem tego dla złota, panie, lecz dla twojego i ojczyzny dobra- odparł.
Cesarz tedy uradowany, pasował biednego kupca na rycerza, a jego potomkowie do dziś w swym
herbie noszą odrąbaną głowę smokę.
A jaki morał z tej hiostorii? Istotsa pyszna i zbyt ufna w swoje siły, pada zawsze ich ofiarą.
KONIEC.