Część 3

Transkrypt

Część 3
Rozdział II:
Austriacka szkoła ekonomii
2.1. Carl Menger, rewolucja subiektywistyczna
i narodziny austriackiej szkoły ekonomii 79
Za formalny początek austriackiej szkoły ekonomii uznaje się wydanie w 1871 r. ksią żki Carla Mengera (1840-1921) pt. Grundsätze der Volkswirtschaftslehre (Zasady ekonomii),
która wywarła ogromny wpływ na rozwój myśli ekonomicznej. Największym osiągnięciem
austriackiego uczonego było odejście od przenikającego na wskroś klasyczną szkołę ekonomii obiektywizmu. Carl Menger zerwał z zakorzenioną w anglosaskiej ekonomii manierą
traktowania gospodarki jako statycznego, pozostającego w stanie równowagi, idealnego bytu,
który można kompletnie opisać za pomocą równań matematycznych – patrząc na nią z góry
i nie zagłębiając się w istotę wydarzeń. Zamiast tego przedstawił ekonomię opartą na realistycznym subiektywizmie: gospodarkę, która nigdy nie znajdzie się w stanie wyteoretyzowanej równowagi, mimo że nieustannie w tym kierunku ewoluuje; gospodarkę, której podmiotem nie jest wszechwiedzący homo oeconomicus, który nigdy się nie myli – lecz przedsiębiorca: człowiek z krwi i kości, który zmaga się z wszechogarniającą niepewnością i niewiedzą – i podejmujący ryzyko, aby zrealizować swoje cele.
Do napisania tego wiekopomnego działa skłoniła owego austriackiego ekonomistę obserwacja kształtowania się cen na wiedeńskiej giełdzie oraz prowadzone badania nad ekonomią polityczną. Rzeczywistość żadną miarą nie chciała wpasować się w sztywne ramy, wyznaczone jej przez Adama Smitha, Davida Ricardo oraz ich następców – wobec tego należało
zbudować fundament pod zupełnie nową naukę.
Ekonomia, którą zaproponował Carl Menger, opiera się na spostrzeżeniu, że za każdym
działaniem stoją konkretni ludzie, kierujący się swoimi subiektywnymi sposobami postrzegania rzeczywistości gospodarczej i społecznej – nie zaś wyimaginowane homogeniczne byty,
takie jak klasy społeczne. Ludzie ci podejmują decyzje dotyczące konkretnych ilości konkretnych obiektów – nie zaś homogenicznych dóbr produkcyjnych czy innych agregatów – a decyzje zawsze podejmowane są w określonych warunkach, przy wykorzystaniu subiektywnej
wiedzy decydenta – nie zaś w oparciu o rzekomą obiektywną wiedzę całego rodzaju ludzkie79
Na podst.: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 45-68.
57
go. Implikuje to fundamentalną niepewność oraz niewiedzę, nieodłącznie towarzyszącą ludzkiemu działaniu.
Krótko mówiąc, patrząc na gospodarkę nie można stosować naiwnych uproszczeń, mających na celu uniwersalizację zachodzących procesów oraz stojących za nimi aktorów –
a nieodwracalnie wypaczających obraz rzeczywistości. Każda sytuacja z udziałem człowieka
jest niepowtarzalna, co uniemożliwia ujęcie ekonomii w ramy matematyki 80. Dlatego też każdy obserwator gospodarki winien przyjąć perspektywę subiektywistyczną – którą powinien
mieć na uwadze, formułując jakiekolwiek twierdzenie ekonomiczne. Nie było to spostrzeżenie pionierskie – jednak po raz pierwszy zostało wkomponowane w zaawansowaną teorię
ekonomiczną.
Punktem wyjścia dla subiektywistycznych rozważań na temat ludzkiego działania jest
spostrzeżenie, że człowiek podejmuje wysiłki, aby osiągnąć wyznaczony cel, któremu przypisuje określoną wagę. Waga ta zależy od psychologicznych odczuć oraz decyzji danego człowieka w danym momencie – przy czym w każdej chwili może się ona zmienić, w zależności
od okoliczności. Ponieważ człowiek nie może zrealizować wszystkich celów naraz, zgodnie
z przypisaną im wartością układa je w hierarchicznej, subiektywnej skali, która pozwala mu
na podjęcie decyzji odnośnie zasadności oraz kolejności podejmowania poszczególnych działań.
Do osiągnięcia każdego celu konieczne są odpowiednie środki – a więc wszystko to,
co człowiek postrzega jako użyteczne w kontekście obranych celów. Owym środkom przypisuje różną użyteczność, w zależności od swojej oceny ich przydatności w osiągnięciu pożądanego rezultatu – oraz od wartości, jaką temu rezultatowi nadał. Tak więc subiektywna wartość
celu warunkuje subiektywną użyteczność środka.
Ponieważ zaś niezwykle rzadko do osiągnięcia celu wystarcza wykonanie zaledwie jednej czynności, człowiek tworzy wieloetapowy plan działania – będąc gotowym na podjęcie
tym większego wysiłku, im wyżej ceni cel, którego osiągnięciu ma on służyć. Wartość, jaką
tym ostatecznym celom nada, determinuje również subiektywną wartość poszczególnych stadiów działania, które do niego prowadzą.
Takie spojrzenie doprowadziło Carla Mengera do stworzenia nowatorskiej koncepcji
dóbr ekonomicznych różnego rzędu. Zgodnie z nią, dobrami pierwszego rzędu są dobra konsumpcyjne – a więc te, które stanowią ostateczny cel działania, gdyż bezpośrednio zaspokajają odczuwane przez ludzi potrzeby. Niewiele jednak zasobów nadaje się do natychmiastowego skonsumowania – zdecydowana większość musi najpierw zostać przekształcona przez
80
Por. s. 10.
58
działającego człowieka, przechodząc wiele stadiów pośrednich.
Jak pisał Carl Menger: „Gdy mamy do swojej dyspozycji dobra komplementarne danego
rzędu, musimy przekształcić je najpierw w dobra rzędu niższego [o jeden], a dopiero później
stopniowo w dobra coraz niższych rzędów, aż staną się one dobrami pierwszego rzędu, które
można bezpośrednio wykorzystać do zaspokojenia naszych potrzeb.” 81 Proces produkcji
nie jest więc procesem zero-jedynkowym i natychmiastowym, w którym dobro produkcyjne
cudownym sposobem w jednym momencie zmienia się w dobro konsumpcyjne (jak chcieli
ekonomiści klasyczni) – lecz procesem wieloetapowym, którego czas trwania i stopień skomplikowania zależy od ilości tych etapów.
Kolejną konsekwencją stosowania zasady subiektywizmu było odkrycie przez Carla
Mengera – równolegle z Williamem Stanleyem Jevonsem oraz Leonem Walrasem i niezależnie od nich – prawa malejącej użyteczności krańcowej. W odróżnieniu od tych dwóch uczonych, punktem wyjścia austriackiego ekonomisty nie było jednak fizjologiczne zaspokajanie
potrzeb oraz psychologia; dla niego była to oczywista konsekwencja subiektywnej koncepcji
procesów działania.
Skoro bowiem działający człowiek ocenia każdy środek w kontekście przydatności
do realizacji swoich celów, które mają dla niego różną wartość, ocena ta zależy zaś od okoliczności, w których jest dokonywana – a jedną z tych okoliczności jest posiadana ilość danego środka – więc w zależności od posiadanych ich zasobów, będzie te środki cenił mniej
lub bardziej. Innymi słowy: człowiek będzie wartościował dany środek tak, jak ocenia użyteczność wejścia w posiadanie kolejnej jego jednostki – a użyteczność ta zależy bezpośrednio
od wartości nadanej celowi, którego realizacji ten środek ma służyć.
Poza swoim niebagatelnym udziałem w rozwoju myśli ekonomicznej, Carl Menger miał
również inny wkład w nauki społeczne. Stosując zasadę subiektywizmu, stworzył teorię spontanicznego wyłaniania się instytucji społecznych. Zadał sobie pytanie: „Jak to możliwe,
że instytucje, które służą powszechnemu dobru i są niezwykle istotne dla jego rozwoju, powstają bez udziału wspólnej woli nakierowanej na ich ustanowienie?”82 Odpowiedź, jakiej
na to pytanie udzielił, może się wydawać paradoksalna: takie instytucje, kluczowe dla rozwoju społeczeństwa, musiały powstać jako „niezamierzone konsekwencje ludzkich zachowań”,
gdyż ogrom informacji w nich zawartych znacznie przerasta ludzkie możliwości intelektualne.
Wyjaśniał, że w ewolucyjnym procesie, w którym na przestrzeni dziejów uczestniczy
niezliczona rzesza ludzi – z których każdy posiada unikalną, subiektywną wiedzę, doświad81
82
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 61.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 65.
59
czenia, odczucia oraz cele – powoli powstają pewne wzorce zachowań, które ułatwiają ludziom życie w danym społeczeństwie. Pojawiają się one na zasadzie powielania najlepszych –
a więc takich, które w danym społeczeństwie pozwalają na najbardziej efektywne osiąganie
pewnych celów – zachowań, praktykowanych przez najbardziej twórcze w danym czasie jednostki. Wzorce te nie powstają więc w jednym momencie, obmyślone przez jakiegoś geniusza
– ale w długotrwałym, spontanicznym i nieświadomym procesie weryfikacji konkurencyjnych
zachowań metodą prób i błędów. Dzięki temu procesowi stopniowo utrwalają i rozpowszechniają się te zachowania, które najlepiej koordynują niedopasowania w społeczeństwie – gdyż
właśnie one powielane są przez ludzi, zachęconych powodzeniem pionierów tych zachowań.
W ten sposób na każdym etapie tworzenia się tych instytucji implikowana jest w nie
ogromna porcja unikalnej wiedzy ludzi, którzy z powodzeniem zastosowali nowe (lub jedynie
zmodyfikowane) wzorce – oraz wielkiej liczby ludzi, którzy próbowali innych zachowań
(które jednak okazały się gorsze). Mimo że Carl Menger wyjaśniał ten proces na przykładzie
pieniądza, zaznaczył, że instytucje społeczne wykształcają się w podobny sposób zarówno
w sferze ekonomii, jak i prawa oraz języka.
Kolejnym ważnym wkładem tego austriackiego ekonomisty w rozwój nauki – niestety
w dużej mierze zaprzepaszczonym przez późniejszych teoretyków – był prowadzony przez
niego na przestrzeni dziesięcioleci (II poł. XIX w.-pocz. XX w.) tzw. spór o metodę (methodenstreit), którą powinno się stosować w ekonomii. Spór ów toczył on z przedstawicielami
niemieckiej historycznej szkoły ekonomii, pod intelektualnym przywództwem Gustava
von Schmollera. Twierdzili oni, że nie może istnieć uniwersalna, wydedukowana teoria ek onomiczna – a pewną wiedzę w tym zakresie można zdobyć jedynie poprzez obserwacje empiryczne.
Carl Menger zareagował na te poglądy książką pt. Untersuchungen über die Methode
der Sozialwissenschaften und der politischen Ökonomie insbesondere (Dociekania nad metodą nauk społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem ekonomii politycznej, 1883). Odwołując
się do poglądów Arystotelesa, tłumaczył w niej, że zdobycie wiedzy o rzeczywistości społecznej wymaga zastosowania dwóch odmiennych metod. Pierwszą z nich jest teoria (zgodnie
z nomenklaturą Arystotelesa: forma), objaśniająca istotę zjawisk. Odkrywana jest ona poprzez
introspekcję (wgląd badacza we własną naturę) – co jest możliwe, gdyż zarówno badacz,
jak i przedmiot obserwacji charakteryzują się taką samą naturą – a zidentyfikowane
w ten sposób aksjomaty rozwijane są metodą logicznej dedukcji. W ten sposób powstaje wiedza uniwersalna i pewna. Drugą metodą jest natomiast historia (wg Arystotelesa: materia),
obejmująca zdarzenia, które zaistniały w rzeczywistości. Zgłębiając te fakty, można uzyskać
60
szczegółową wiedzę na temat konkretnego wydarzenia z przeszłości.
Austriacki ekonomista uważał, że obydwie te metody są równie istotne dla zrozumienia
rzeczywistości – jednak z historii (wiedzy szczegółowej) nie można wywieść teorii (wiedzy
ogólnej). Wręcz przeciwnie: to dla właściwego zrozumienia (interpretacji) historii konieczne
jest przyłożenie do zdarzeń szablonu teorii. To właśnie ta odwrotna zależność różni nauki społeczne od nauk przyrodniczych.
Podsumowując dorobek naukowy Carla Mengera, należy zwrócić szczególną uwagę
na przywrócenie przez niego zainteresowania ekonomistów podmiotem, który kreuje wydarzenia zachodzące w gospodarce, kierując się wyłącznie własnym osądem – oraz procesem
podejmowania przez niego decyzji i ich realizacji. Zwrócił uwagę na fundamentalną rolę, jaką
w ludzkim działaniu odgrywa czas, niepewność oraz subiektywna, praktyczna wiedza. Odmitologizował postać przedsiębiorcy, który nie tylko nie posiada absolutnej, pewnej wiedzy –
ale nawet w oparciu o posiadane informacje niejednokrotnie podejmuje błędne decyzje.
Zgodnie z rzeczywistością, nie twierdził, że rynek znajduje się w stanie statycznej równowagi
– lecz że ciągle ewoluuje, przez co równowaga nigdy nie może zostać osiągnięta, mimo wysiłków przedsiębiorców, nieustannie niwelujących niedopasowania na rynku. Sprawił,
że część ekonomistów na powrót zajęła się realną gospodarką, a nie wymyślonymi modelami
matematycznymi, opisującymi jedynie wyobrażenia ich twórców o gospodarce.
Carl Menger dał również solidny teoretyczny odpór powszechnej tendencji do stosowania za wszelką cenę empirycznych, mechanistycznych metod nauk przyrodniczych w dziedzinie nauk społecznych. Wreszcie, ów austriacki ekonomista stworzył koncepcję spontanicznego wyłaniania się instytucji społecznych w zdecentralizowanym, niezależnym od niczyjej woli – i właśnie dzięki temu tak efektywnym – procesie ewolucji.
2.2. Eugen von Böhm-Bawerk i austriacka teoria kapitału83
Za najwybitniejszego ucznia Carla Mengera powszechnie uważa się Eugena von BöhmBawerka (1851-1914), który w swoim traktacie ekonomicznym pt. Kapital und Kapitalzins
(Kapitał i zysk z kapitału, 1884-1914) przedstawił m.in. założenia austriackiej, subiektywistycznej teorii kapitału i procentu, której opracowanie było jego największym osiągnięciem.
Mimo że jego wyjaśnienia sposobu, w jaki powstaje procent, nie są kompletne ani bezbłędne,
bezsprzecznie zbudował solidny fundament, na którym swoje gmachy teoretyczne mogli
wznosić jego następcy. Aby jednak nie przedstawiać błędnych poglądów, które wymagałyby
83
Na podst.: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 69-94.
61
później skorygowania – zaprezentujemy austriacką teorię kapitału i powstawania procentu
w pełnej krasie.
Punktem wyjścia rozważań Eugena von Böhm-Bawerka były przedstawione w poprzednim podrozdziale podstawowe spostrzeżenia dotyczące ludzkiego działania. Działanie
jest więc zachowaniem, które jednostka podejmuje świadomie i w konkretnym celu. Potencjalne cele działania ocenia zgodnie z subiektywnym postrzeganiem korzyści, jakie spodziewa się dzięki nim osiągnąć. Do realizacji celów konieczne są odpowiednie środki – które muszą być rzadkie, aby człowiek uwzględnił je w swoim planie działania (inaczej nie zwróci
nawet uwagi, że są mu potrzebne). W zależności od wartości, jaką przypisuje celom oraz
stopnia, w jakim dane środki są w stanie mu pomóc w realizacji tych celów, będzie postrzegał
je jako mniej lub bardziej użyteczne.
Ani cele, ani środki nie są znane z góry – działający człowiek cały czas je odkrywa
i uświadamia sobie, jak wysoko je ceni. Jeśli uzna cel za warty realizacji, poszukuje środków,
które go do niego doprowadzą – a następnie tworzy obejmujący je plan działania, który
wprowadza w życie. Plan ów obejmuje kolejne etapy na drodze do osiągnięcia celu, z których
każdy zajmuje określony czas – wszak nic nie dzieje się natychmiast. Logiczną tego konsekwencją jest to, że jeśli człowiek tak samo ceni dwa cele, zawsze wybierze ten, który może
osiągnąć szybciej – a z drugiej strony: aby człowiek zdecydował się na bardziej skomplikowany plan działania, musi wyżej cenić cel, którego osiągnięciu on służy od celu, który może
osiągnąć szybciej. Rozwinięciem tego spostrzeżenia jest kategoria preferencji czasowej –
a więc zasady mówiącej, że ludzie bardziej cenią dobra teraźniejsze od dóbr przyszłych.
Owe pośrednie stadia planu działania (dobra wyższego – niż pierwszy – rzędu) nazywamy dobrami kapitałowymi – są to więc dobra, które dany człowiek postrzega jako etapy
konieczne do wyprodukowania dobra konsumpcyjnego. Powstają one w wyniku celowego
połączenia trzech głównych czynników: surowców naturalnych, pracy i czasu. Aby jednak
można je było wyprodukować, konieczne jest uprzednie zgromadzenie oszczędności w odpowiedniej wysokości – a więc zrzeczenie się teraźniejszej konsumpcji. Oznacza to, że im bardziej skomplikowany i czasochłonny proces produkcji planuje dana jednostka, z realizacji
tym większej ilości celów, które mogłaby osiągnąć w bliższej przyszłości, musi zrezygnować.
Eugen von Böhm-Bawerk wyjaśnia to na przykładzie Robinsona Crusoe (który jest ulubioną przez austriackich ekonomistów postacią do ilustrowania podstawowych praw ludzkiego działania). Ów rozbitek, aby zaspokoić swój głód, codziennie musi przez cały dzień zbierać jagody, które są jego jedynym pokarmem. Po kilku tygodniach odkrywa, że z pomocą kilkumetrowego kija mógłby znacznie usprawnić proces zbierania, sięgając nim przy otrząsaniu
62
krzaków znacznie wyżej i dalej. Szacuje, że sporządzenie takiego narzędzia (znalezienie odpowiedniego drzewa, ociosanie go z gałęzi itp.) zajmie mu pięć całych dni – a to oznacza,
że nie będzie mógł w tym czasie zbierać jagód. Aby ten okres przeżyć, musi więc wcześniej
odłożyć jagody w takiej ilości, aby wyżywić się przez pięć dni.
Robinson stwierdza, że wyżej ceni korzyści, jakie przyniesie mu posiadanie owego kija,
niż niedostatek spowodowany ograniczeniem konsumpcji (gdyż wcześniej zjadał wszystkie
zebrane jagody od razu) przez, załóżmy, dwadzieścia dni. Dzięki temu (o ile poprawnie oszacował czas produkcji), po dwudziestu dniach cierpienia umiarkowanego głodu oraz pięciu
kolejnych, wypełnionych pracą (kiedy wykorzysta zgromadzone oszczędności), wejdzie
w posiadanie dobra kapitałowego – pośredniego etapu na drodze do produkcji jagód, który
znacznie ten proces usprawni.
Co jednak by się stało, gdyby Robinson źle oszacował czas konieczny do wyprodukowania kija? Jeśli czas okazałby się dłuższy od oczekiwanego (np. gdyby w przeciągu pięciu
dni nie zdołał znaleźć odpowiedniego drzewa), zużyłby całe swoje oszczędności, nie osiągając zamierzonego celu – oznaczałoby to niepotrzebne ograniczanie konsumpcji przez dwadzieścia dni. Jeśli natomiast udałoby mu się ukończyć proces produkcji w – załóżmy – trzy
dni (gdyż np. nadspodziewanie szybko znalazłby właściwe drzewo), okazałoby się, że przez
część okresu oszczędzania niepotrzebnie odczuwał niedostatek, spowodowany ogranicza niem
konsumpcji.
Warto tutaj zwrócić uwagę na kwestię preferencji czasowej rozbitka: zdecydował się
on na oszczędzanie, gdyż jego preferencja czasowa nie jest absolutna (jest w stanie zrezygnować z teraźniejszej konsumpcji w nadziei na przyszłe korzyści, które mu to wynagrodzą).
Jednak fakt, że posiada pewną preferencję, oznacza, że rozważając podjęcie trudu oszczędzania, porównuje szacowane przyszłe korzyści (oraz oczekiwany termin ich osiągnięcia) z kosztem, który musi ponieść, rezygnując z teraźniejszej konsumpcji przez jakiś czas – i zdecyduje
się na jej poświęcenie tylko w przypadku, gdy uzna owe przyszłe korzyści za bardziej wart ościowe.
Podobnie, jak w opisanym przykładzie, sytuacja wygląda w realnej gospodarce: kapitaliści konsumują mniej, niż wytwarzają (gromadzą kapitał), aby udostępnić zaoszczędzone zasoby swoim pracownikom – którzy dzięki temu są w stanie przetrwać nawet bardzo wydłużony okres produkcji (w naszym przykładzie Robinson pełnił rolę zarówno kapitalisty, jak i pracownika). Dzięki temu dobra kapitałowe wyższych rzędów stopniowo przekształcane są
w dobra coraz niższych rzędów – w miarę jak ludzie mieszają swoją pracę z surowcami naturalnymi podczas czasochłonnego okresu produkcji, obmyślonego przez przedsiębiorcę.
63
We współczesnej gospodarce, w której podział pracy jest niezwykle rozwinięty, a cykle produkcyjne – niejednokrotnie bardzo wydłużone, sprawa nie jest, oczywiście, taka prosta – jednak zasady pozostają niezmienne.
Przykład Eugena von Böhm-Bawerka pokazuje również, jaka jest różnica pomiędzy
społeczeństwami zamożnymi a ubogimi (zgodnie z jego teorią kapitału): tą różnicą jest zgromadzony kapitał. Robinson Crusoe bez swego kija był ubogi – jednak dzięki zgromadzeniu
oszczędności oraz dzięki swojej przedsiębiorczości wzbogacił się o dobro kapitałowe, które
pozwoliło mu na wydajniejszą produkcję dóbr konsumpcyjnych. O zamożności narodów
nie decyduje czas i wysiłek poświęcany pracy ani poziom wiedzy technologicznej – lecz sieć
zgromadzonych dóbr kapitałowych, które pozwalają na mniej pracochłonny – a przez to wydajniejszy – proces produkcji. Im dłużej i więcej dane społeczeństwo oszczędza – i im lepiej
te oszczędności inwestuje – tym staje się bogatsze.
Trzeba również pamiętać, że kapitał nie jest jakimś mitycznym, homogenicznym tworem, który jest stały, nie zużywa się – a w dodatku sam z siebie przynosi stały dochód. Dobra
kapitałowe również podlegają zużyciu – niektóre są w procesie produkcji konsumowane, niektóre podlegają fizycznemu zużyciu, niektóre zaś starzeją się pod względem technologicznym. Jeśli więc nie będzie się kapitału doinwestowywać (dzięki dalszemu gromadzeniu
oszczędności z uzyskiwanego dochodu), będzie on podlegał ciągłej deprecjacji – aż w końcu
zostanie w całości zużyty. Jeśli w dodatku będzie się chciało zwiększyć efektywność produkcji (poprzez wydłużenie tego procesu o kolejne – jeszcze dalsze od konsumpcji – etapy),
oszczędności muszą przewyższać zużycie kapitału. Jest to aspekt przeoczany przez ekonomistów głównego nurtu.
Kolejną ważną cechą procesu produkcji jest logiczna zależność mówiąca, że im bliżej
końca łańcucha produkcji (im produkt bardziej przetworzony), tym trudniej ten proces odwrócić. Innymi słowy, jeśli przedsiębiorca zmieniłby zdanie, pomylił się w swoich szacunkach lub z innego powodu okazałoby się, że zapoczątkowany proces jest nieopłacalny – najtrudniej będzie mu odzyskać kapitał zainwestowany w dobra, które są najbliższe ostatecznego
dobra konsumpcyjnego. Może się nawet okazać, że dobra te są całkowicie bezużyteczne –
bądź też staną się przydatne dopiero po kosztownej operacji 'odwrócenia' toku produkcji.
Na przykładzie Robinsona: jeśli rozmyśliłby się na samym początku, zgromadzone jagody (dobro kapitałowe najwyższego rzędu w tym procesie produkcji) będzie mógł spożytkować w inny sposób: po prostu skonsumować, odpoczywając przez pięć dni bądź wykorzystać w innym procesie produkcji. Jeśli zrezygnuje po trzech dniach bezowocnych poszukiwań
odpowiedniego drzewa, zainwestowanych jagód nigdy nie odzyska – jednak pozostanie mu
64
jeszcze zapas na dwa dni. Najgorzej sytuacja będzie wyglądała, gdy po wyprodukowaniu kija
rozbitek zorientuje się, że jest on zupełnie bezużyteczny do zbierania jagód (więc znów cały
czas będzie musiał poświęcać na zbieranie ich ręcznie, a kij będzie leżeć nieużywany) – wtedy okaże się, że zmarnował wszystkie zgromadzone dobra kapitałowe, gdyż nie uzyskał
w zamian nic wartościowego.
Wprowadźmy tutaj wyraźne rozróżnienie pomiędzy dobrami kapitałowymi a kapitałem:
podczas gdy dobra kapitałowe zdefiniowaliśmy jako dobra niezbędne do wyprodukowania
ostatecznych dóbr konsumpcyjnych, kapitałem będziemy nazywać ich wartość rynkową –
a więc tą, którą nadają jej kontrahenci, zawierający transakcje w celu wypracowania zysku.
Oznacza to, że o ile dobra kapitałowe należą do świata materii, kapitał należy do świata abstrakcji – jest jedynie instrumentem kalkulacji ekonomicznej. Posługując się nim, przedsiębiorcy są w stanie oszacować, czy wartość dóbr powstałych w procesie produkcji przewyższa
koszt dóbr kapitałowych, wykorzystanych w tym procesie – a więc czy osiągnęli spodziewany
zysk.
Gdyby istniały dobra kapitałowe, lecz nie było kapitału (a więc brakowałoby wolnego
rynku dóbr kapitałowych), w gospodarce zapanowałby chaos. Nie byłoby podstaw do oszacowania, czy planowane działanie będzie opłacalne – a gdyby nawet ktoś się go podjął, po
fakcie również nie mógłby się dowiedzieć, czy zakończyło się ono powodzeniem. Nie byłoby
wiadomo, czy warto rozszerzyć pionową lub poziomą strukturę produkcji – czy wręcz przeciwnie: jest ona zbyt rozbudowana w stosunku do zgromadzonych oszczędności (co w pewnym momencie spowoduje konieczność przerwania procesu produkcji z powodu braku dóbr
kapitałowych – i tym samym doprowadzi do marnotrawstwa wielu zasobów). Nie byłaby
znana cena dóbr teraźniejszych względem dóbr przyszłych (stopa procentowa, wynikająca
z preferencji czasowej – co wyjaśnimy poniżej), która wyznacza w społeczeństwie proporcje
pomiędzy konsumpcją, oszczędzaniem i inwestycjami. Zabrakłoby więc siły koordynującej
wysiłki ludzi na różnych polach. Taka właśnie sytuacja ma miejsce w socjalizmie – i dlatego
system ten jest gospodarczo niewydolny.
Po omówieniu teorii kapitału czas przejść do wyjaśnienia, w jaki sposób kształtuje się
stopa procentowa. Jak wyżej opisaliśmy, każdy człowiek wyżej ceni dobra teraźniejsze
od obietnicy otrzymania tych samych dóbr w przyszłości (ceteris paribus); ową zależność nazywamy preferencją czasową. Ta różnica w wartościowaniu wynika z subiektywnych odczuć
danego człowieka; oznacza to, że każdy człowiek ma swoją własną preferencję czasową –
i że zmienia się ona w ciągu jego życia.
Jest to bardzo korzystne zjawisko, gdyż rodzi ogromne pole do wzajemnie korzystnej
65
wymiany pomiędzy ludźmi. Ci z niższą preferencją czasową chętnie odłożą na później bieżącą konsumpcję, w zamian za spodziewaną nadwyżkę wartości uzyskanych dzięki temu dóbr
przyszłych – z czego skorzystają ludzie o wysokiej preferencji, gdyż o wiele bardziej cenią
teraźniejszość. Doprowadzi to do wykształcenia się rynkowej ceny dóbr teraźniejszych
względem dóbr przyszłych – którą to cenę nazywamy ogólną stopą procentową (a także naturalną bądź pierwotną).
Tak więc w gospodarce kapitaliści (oraz inni oszczędzający) – jako osoby charakteryzujące się niską preferencją czasową – będą rezygnować z bieżącej konsumpcji, dostarczając
dobra teraźniejsze osobom o wyższej preferencji czasowej: pracownikom najemnym, posiadaczom surowców naturalnych oraz sprzedawcom dóbr kapitałowych wyższego rzędu. Będą
to robić, oczywiście, w nadziei na uzyskanie w przyszłości (po zakończeniu okresu produkcji)
dóbr kapitałowych bądź konsumpcyjnych o wyższej wartości – a powstała różnica w wartości
powinna wystarczyć na zaspokojenie ich indywidualnie odczuwanego dyskomfortu z powodu
odroczenia konsumpcji. Owa różnica (po skorygowaniu o czysto przedsiębiorcze zyski
lub straty) pokrywać się będzie ze stopą procentową
Widzimy więc, że rynek, na którym dobra teraźniejsze wymieniane są na dobra przyszłe, obejmuje całą strukturę produkcji w danym społeczeństwie – nie jest zaś zawężony
do rynku pożyczek na procent, z którym najczęściej jest utożsamiany – a który stanowi jedynie jego mało istotną (choć najbardziej widoczną) część.
Na rynku można zaobserwować dwie wartości: ogólną stopę procentową oraz ogólny
poziom zysków księgowych w gospodarce. Naturalna stopa procentowa to względna cena
rynkowa dóbr teraźniejszych względem dóbr przyszłych, która w każdej transakcji korygowana jest o poziom ryzyka związanego z danym przedsięwzięciem oraz premię (dyskonto)
za oczekiwaną inflację (deflację). Pierwotna stopa procentowa pokrywa się z ogólnym poziomem zysków księgowych w gospodarce – przy czym na poziom zysku każdego przedsiębiorstwa nakładają się również czysto przedsiębiorcze zyski lub straty (które jednak będą systematycznie zanikać z powodu konkurencji między przedsiębiorcami – którzy będą naśladować najlepsze wzorce). Jeśli więc dana firma osiągnie księgowy zysk – lecz będzie on relatywnie niższy od ogólnej stopy procentowej – oznaczać to będzie, że w rzeczywistości poniosła przedsiębiorczą stratę.
Naturalna stopa procentowa koordynuje więc w społeczeństwie teraźniejsze i przyszłe
zachowania konsumentów, oszczędzających i producentów. Jeśli na rynku stopa procentowa
spadnie (w wyniku zwiększenia podaży dóbr teraźniejszych), będzie to dla przedsiębiorców
czytelny sygnał, że mogą inwestować w dalsze etapy produkcji – wydłużać ten proces (bądź
66
tylko niektóre jego etapy), zwiększając jego kapitałochłonność, by dzięki temu zwiększyć jego wydajność – gdyż ludzie zdecydowali się oszczędzać wystarczająco dużo, aby zgromadzonych dóbr kapitałowych wystarczyło na dłuższe inwestycje. Analogicznie, przy wzroście
stopy procentowej będzie miała miejsce sytuacja odwrotna: przedsiębiorcy zorientują się,
że nie powinni nadmiernie wydłużać procesu produkcji, gdyż malejących oszczędności
nie wystarczy na ukończenie inwestycji. Jeśli zaś wzrost stopy będzie znaczny, możliwe,
że będą musieli nawet – z powodu braku kapitału – zlikwidować część inwestycji w etapy
produkcji najdalsze od konsumpcji.
Stworzona przez Eugena von Böhm-Bawerka teoria kapitału – pomimo pewnych braków – w połączeniu z podstawami pierwszej (i jedynej) subiektywistycznej szkoły ekonomii – dała mu solidne podstawy do krytyki paradygmatów klasycznej, obiektywistycznej
szkoły ekonomii, zapoczątkowanej przez Adama Smitha i Davida Ricardo. Dlatego też podczas słynnego sporu o metodę w ekonomii, Böhm-Bawerk krytykował Alfreda Marshalla
(twórcę koncepcji tzw. nożyc cenowych wyznaczających ceny na rynku – których ostrza
to popyt i podaż) za uzależnianie podaży od rzekomo obiektywnych warunków. Marshall
twierdził mianowicie, że podaż powstaje w oparciu o kalkulację kosztu historycznego, który
uważał za powszechnie znany i dany (a więc niezmienny) – wobec czego wszyscy kalkulują
w ten sam sposób. Böhm-Bawerk wyjaśniał natomiast, że koszt jest jedynie rynkową ceną
czynników produkcji, która na wolnym rynku podlega takim samym fluktuacjom, jak cena
każdego innego dobra – a zatem nie jest obiektywny.
Ów austriacki ekonomista – w pierwszym tomie Kapitału i zysku z kapitału – wdał się
również w krytykę teorii kapitału Karola Marxa (będącej podstawą do opracowania jego teorii
wyzysku). Niemiecki uczony oparł bowiem swoją koncepcję kapitału na nieprawdziwej, laborystycznej teorii wartości – co było jedną z głównych przyczyn dojścia przez niego do błędnych wniosków. Böhm-Bawerk zwracał natomiast uwagę, że nie każde dobro ekonomiczne
jest wytworem ludzkiej pracy – surowce naturalne również do takich się zaliczają, a nie są
przez człowieka wzbogacone pracą. Ponadto, nie tylko ilość pracy włożonej w produkcję danego dobra decyduje o cenie, za jaką godzą się je sprzedać producenci – ma tutaj znaczenie
również czas trwania produkcji.
Co więcej, wartość jest pojęciem czysto subiektywnym, wynikającym z indywidualnych
szacunków spodziewanych korzyści – a więc postępów na drodze do realizacji założonych
celów. Zatem jeśli człowiek zorientuje się, że dany towar nie jest mu przydatny w realizacji
tych celów, nie przypisze mu żadnej wartości (bądź też będzie ona bardzo niska) – nawet jeśli
jego wytworzenie było niezwykle pracochłonne. Będzie to po prostu oznaczało, że przedsię67
biorca popełnił błąd, niewłaściwie inwestując posiadane zasoby.
Kolejnym kontrargumentem jest brak ostatecznego punktu odniesienia w laborystycznej
koncepcji kształtowania się wartości. Podczas gdy wartość dobra determinowana jest przez
ilość pracy, konieczną do jego wyprodukowania, natomiast wartość pracy jest zdefiniowana
przez wartość dóbr, koniecznych do regeneracji oraz utrzymania wydajności pracowników
(lub, jak chciał Karol Marx: do utrzymania ich przy życiu) – w konsekwencji nie ma żadnego
pierwotnego wyznacznika wartości.
Wreszcie, Eugen von Böhm-Bawerk zwrócił uwagę, że twórca teorii wyzysku w swoich
rozważaniach w ogóle nie uwzględnił kategorii preferencji czasowej. W efekcie sugerował,
że pracownicy powinni otrzymywać z góry – jako wynagrodzenie za swoją pracę – całą przyszłą wartość pieniężną jej owoców; oznaczałoby to, że będą otrzymywać znacznie więcej,
niż wyprodukują. Gdyby robotnicy chcieli otrzymywać kwotę równą wartości wyprodukowanych dóbr, powinni założyć spółdzielnię produkcyjną i czekać aż do ukończenia procesu produkcji oraz sprzedaży danego dobra – a następnie podzielić uzyskany przychód. W przeciwnym razie muszą się zgodzić na otrzymywanie wartości przyszłych owoców swojej pracy
zdyskontowanej stopą procentową.
Kolejną osobą, z której poglądami wdał się w polemikę ów austriacki ekonomista, był
John Bates Clark – wpływowy zwolennik klasycznej, obiektywistycznej teorii kapitału i procentu. Zgodnie z nią, produkcja i konsumpcja są jednoczesne, a proces produkcji jest poziomy
(nie ma struktury wieloetapowej) i przebiega natychmiast (czas w ogóle nie jest uwzględniany), w cudowny sposób przemieniając homogeniczne dobra produkcyjne w dobra konsumpcyjne. Kapitał jest zaś cudownym, wiecznym – również homogenicznym – funduszem ('galaretką wartości'), który nie podlega zużyciu – a w dodatku sam z siebie przynosi zysk w postaci procentu; im więcej kapitału posiada dane społeczeństwo, tym procent ten jest niższy.
Proces produkcji nie polega więc na przedsiębiorczym połączeniu różnorodnych dóbr kapitałowych (które podlegają zużyciu) w twórczym, czasochłonnym procesie – lecz zależy od tajemniczego funduszu, zwanego kapitałem.
Dzięki takim założeniom, zwolennicy szkoły neoklasycznej byli w stanie ubrać swoją
teorię we wzory matematyczne, opisujące rzekomy stan statycznej równowagi rynkowej. Eugen von Böhm-Bawerk zwracał jednak uwagę, że owe równania przyjmują za jednoczesne
wielkości, które nie są jednoczesne – lecz zachodzą kolejno po sobie na przestrzeni czasu
(w miarę postępu procesu produkcji) i wynikają jedne z drugich. Jest to bezpodstawne i niedopuszczalne uproszczenie, zakłamujące rzeczywistość społeczną; nie da się wyjaśnić realnych procesów, które dzieją się w czasie i następują kolejno po sobie, nie uwzględniając cza68
su i pomijając zachodzące między nimi relacje przyczynowo-skutkowe.
Eugen von Böhm-Bawerk krytykował również tezę, jakoby stopa procentowa wynikała
z krańcowej produktywności kapitału. Gdyby tak było, konkurencja między przedsiębiorcami
doprowadziłaby do zrównania się cen obecnych dóbr kapitałowych z wartością ich spodziewanej przyszłej produkcji – a więc koszty byłyby równe efektom produkcji. Oznaczałoby to
zanik wszelkich działań ze strony przedsiębiorców – gdyż podejmują je oni z nadzieją,
że przyszłe korzyści z inwestycji przewyższą obecne koszty. W rzeczywistości, krańcowa
produktywność kapitału determinuje jedynie cenę obecnych dóbr kapitałowych, która będzie
zmierzać do teraźniejszej (zdyskontowanej stopą procentową) wartości szacowanych przyszłych przychodów z tych dóbr. A zatem to krańcowa produktywność kapitału (wartość przyszłych przychodów z dóbr kapitałowych) zależy od stopy procentowej – a stopa procentowa
wynika z preferencji czasowej.
Taka błędna teoria, propagowana przez Clarka, nie pozwalała jej zwolennikom nawet
na dostrzeżenie wielu istotnych problemów – nie mówiąc już o ich rozwiązaniu. Eugen
von Böhm-Bawerk przestrzegał, że jeśli ten okrężny, statyczny model zostanie powszechnie
przyjęty w ekonomii, doprowadzi to do poważnych błędów teoretycznych – takich jak np. odrodzenie się teorii podkonsumpcji. Jak się później okazało, teoria kapitału austriackiego ekonomisty – mimo że odpowiadała rzeczywistości i nie uciekała się do nierealnych uproszczeń –
faktycznie ustąpiła miejsca obiektywistycznej, błędnej teorii Clarka. Spełnieniem się przepowiedni Böhm-Bawerka było natomiast opanowanie głównego nurtu ekonomii przez keynesizm.
2.3. Ludwig von Mises – wielki systematyk84
Na seminaria ekonomiczne, prowadzone przez Eugena von Böhm-Bawerka na Uniwersytecie Wiedeńskim, uczęszczało dwóch wyróżniających się uczniów – Joseph Schumpeter
oraz Ludwig von Mises (1881-1973). Obydwaj stali się później powszechnie znanymi i szanowanymi teoretykami ekonomii – jednak Joseph Schumpeter, ulegając swojemu indywidualizmowi, szybko porzucił fundamenty szkoły austriackiej, tworząc własną ekonomię, opartą
na wybitnych jednostkach, elitach i innowacjach. Ludwig von Mises nadał natomiast niesamowity impet rozwojowi austriackiej szkoły ekonomii – sam mając w tym rozwoju ogromny
udział.
O ile Böhm-Bawerk zastosował subiektywistyczną koncepcję ekonomiczną, opracowa84
Na podst.: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 95-114.
69
ną przez Carla Mengera, w swoich rozważaniach na temat kapitału i procentu – o tyle Ludwig
von Mises doprowadził austriacki, realistyczny punkt widzenia gospodarki do jego logicznych konsekwencji na kolejnych polach: teorii pieniądza, kredytu oraz cyklu koniunkturalnego. Znacznie rozwinął koncepcję przedsiębiorczości jako siły napędzającej i koordynującej
działania wszystkich uczestników rynku oraz udoskonalił metodologię ekonomii. Co więcej,
zauważył on, że austriacka, dynamiczna szkoła ekonomii jest częścią jeszcze obszerniejszej
dziedziny wiedzy: teorii ludzkiego działania, którą nazwał prakseologią. Zatem dzięki austriackim uczonym ekonomia wreszcie zajęła przynależne jej miejsce. Jak pisał Mises: „Tym,
co odróżnia szkołę austriacką i przyczyni się do jej sławy, jest właśnie fakt, że stworzyła ona
teorię działania ekonomicznego, a nie równowagi ekonomicznej lub braku działania.”85
Pierwszym wybitnym – i chyba najbardziej znanym – osiągnięciem Misesa było opracowana przez niego teorii pieniądza, kredytu i cyklu koniunkturalnego. Tematem tym zainteresował się już podczas uczęszczania na zajęcia Eugena von Böhm-Bawerka, kiedy to uznał,
że austriacka analiza ekonomiczna wymaga rozszerzenia na sferę pieniądza i kredytu – oraz
wyjaśnienia skutków rządowych manipulacji w tych dziedzinach. Owocem jego rozważań
była książka zatytułowana Theorie des Geldes und der Umlaufsmittel (Teoria pieniądza i kredytu86, 1912). Mimo powszechnego uznania, jakie dzieło to zyskało w Europie kontynentalnej, tłumaczenia na język angielski doczekało się dopiero w roku 1953 (gdyby John Maynard
Keynes przeczytał jego anglojęzyczną wersję w latach 30. XX w., być może nie popełniono
by na świecie tylu fatalnych w skutkach gospodarczych błędów, opierających się na jego teorii87).
Dzięki swojej konsekwencji, wnikliwości i uwzględnieniu upływu czasu w wyjaśnianiu
procesów gospodarczych, Mises jako pierwszy rozwiązał w swym traktacie paradoks związany ze stosowaniem koncepcji użyteczności krańcowej do wyznaczania wartości pieniądza.
Zgodnie z nią, wartość pieniądza (siła nabywcza) kształtowana jest przez siły popytu i podaży
– zaś popyt, zgłaszany przez ludzi, uzależniony jest od krańcowej użyteczności pieniądza.
Problem jednak w tym, że użytecznością, którą zapewnia pieniądz, jest jego siła nabywcza.
A więc powstaje swego rodzaju błędne koło: cena pieniądza zależy w dużej mierze od popytu,
a popyt – od ceny pieniądza.
85
86
87
L. von Mises, Wspomnienia [tłum. S. Sękowski], Fijorr Publishing, Warszawa 2007, s. 36.
L. von Mises, Teoria pieniądza i kredytu [tłum. K. Śledziński], Fijorr Publishing, Warszawa 2012.
Keynes sam przyznał, że gdyby wcześniej zapoznał się z angielskimi tłumaczeniami dzieł Misesa i Hayeka,
prawdopodobnie uwzględniłby ich koncepcje w swojej teorii: „Powinienem był poczynić więcej odwołań
do prac tych autorów, gdyby ich książki, które wpadły mi w ręce w momencie, gdy strony te przechodzą przez
prasę drukarską, pojawiły się w czasie, gdy moje stanowisko było we wcześniejszym stadium rozwoju i gdyby
moja znajomość języka niemieckiego nie była tak kiepska (po niemiecku rozumiem tylko to, co już wiem –
więc nowe idee skrywają się przede mną za zawiłościami języka).”
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 100.
70
Jednak Ludwig von Mises zauważył, że ludzie nie zgłaszają dzisiejszego popytu na pieniądz na podstawie dzisiejszej siły nabywczej pieniądza (której jeszcze nie znają) – lecz wiedzy o tym, jaką wartość pieniądz miał wczoraj (którą to wartość każdy szacuje na podstawie
swojego doświadczenia). Zależność ta jest prawdziwa dla każdego momentu w przeszłości –
i można w ten sposób cofać się aż do dnia, w którym została zawarta pierwsza transakcja
z zastosowaniem danego środka wymiany. Rozwiązanie to – oparte na retrospektywnym ujęciu teorii Carla Mengera o ewolucyjnym powstawaniu instytucji pieniądza – nazywane jest
teorematem regresji.
Ludwig von Mises – dzięki rozwiązaniu owego paradoksu wartości pieniądza – po raz
pierwszy w historii myśli ekonomicznej zbudował pomost pomiędzy rozważaniami w skali
mikro i makro. Do tej pory było to niemożliwe, gdyż nie można było do sfery pieniądza zastosować teorii wartości opartej na użyteczności krańcowej – wobec czego posługiwano się
takimi nierealistycznymi, agregatowymi kategoriami, jak np. ogólny poziom cen. Dopiero
Mises umożliwił analizę sfery pieniężnej w całej złożoności, co pozwoliło mu na zbudowanie
austriackiej, subiektywistycznej teorii pieniądza.
Ów uczony w swej pracy zbudował również solidny fundament pod – rozwiniętą później przez Friedricha Augusta von Hayeka – austriacką teorię cyklu koniunkturalnego, nazywaną również modelem Misesa-Hayeka. Połączył teorie monetarne szkoły walutowej z subiektywistyczną teorią kapitału Eugena von Böhm-Bawerka, co pozwoliło mu na dostrzeżenie
fatalnych skutków emisji pustego (fiducjarnego, papierowego) pieniądza oraz jego bankowej
kreacji.
Ze zjawiskiem emisji pieniądza fiducjarnego (a więc nie przedstawiającego dla ludzi
żadnej wartości, poza narzuconą przez rząd) mamy do czynienia wtedy, gdy produkcja dobra,
jakim jest pieniądz, została zmonopolizowana przez państwo – a ludzie zostali zmuszeni
do posługiwania się nim (stał się tzw. prawnym środkiem płatniczym). Kreacja pieniądza polega natomiast na udzielaniu przez bank kredytu z pieniędzy, które nie są jego własnością –
lecz zostały mu powierzone na przechowanie (w depozyt). Powoduje to, że ten sam pieniądz
jest w posiadaniu dwóch ludzi w tym samym czasie: właściciel depozytu uważa, że w każdej
chwili może skorzystać ze swoich środków (przez co wlicza je do swojego salda gotówkowego) – natomiast kredytobiorca faktycznie dysponuje tym pieniądzem. Nazywamy to systemem
rezerwy cząstkowej – w którym bank może swobodnie korzystać z części pieniądza powierzonego mu w depozyt, tworząc kredyt ex nihilo. Kreacja pieniądza jest znacznie ułatwiona,
jeżeli w systemie bankowym funkcjonuje bank centralny, który steruje ekspansją kredytową
oraz wspiera banki w razie problemów finansowych.
71
Takie zwiększanie podaży sztucznego pieniądza powoduje, że na rynku – obok dobrowolnych oszczędności – pojawiają się również tzw. 'oszczędności przymusowe', które powstają poprzez przeniesienie (za pośrednictwem rynku) części wartości 'starej' podaży pieniądza
na nowy jego wolumen; przy danym popycie, zwiększenie podaży powoduje bowiem obniżenie ceny danego dobra (tutaj: siły nabywczej pieniądza).
W tej sytuacji inwestycje finansowane są zarówno z oszczędności dobrowolnych,
jak i przymusowych. Co więcej, kredyt tworzony przez banki z niczego udzielany jest po stopie procentowej sztucznie zaniżonej w stosunku do naturalnej stopy procentowej (gdyż
zwiększa się podaż pieniądza kredytowego) – co dla przedsiębiorców wygląda tak samo,
jak zwiększenie dobrowolnych oszczędności dzięki obniżeniu społecznej preferencji czasowej. Spodziewane przyszłe przychody z inwestycji dyskontowane są więc niższą stopą procentową, co sprawia, że wiele z nich zaczyna wydawać się opłacalna – dotyczy to zwłaszcza
inwestycji długoterminowych, na których teraźniejszą wartość stopa dyskontowa ma największy wpływ88. Powoduje to nadmierne – w stosunku do danych warunków społecznych – wydłużanie cykli produkcyjnych, które stają się przez to zbyt kapitałochłonne. Taka sytuacja jest
zaś nie do utrzymania w dłuższej perspektywie.
Proces intensywnej ekspansji kredytu inflacyjnego w końcu się odwróci, bowiem ludzie
stracą zaufanie do silnie inflacyjnego pieniądza – i wycofując swoje depozyty oraz sprzedając
gotówkę, stopniowo będą przechodzić do posługiwania się 'twardymi' walutami (takimi jak
np. metale szlachetne – a w czasie głębokiego kryzysu również 'quasi-pieniądzem': np. papierosami czy alkoholem). Spowoduje to skurczenie się podaży pustego pieniądza kredytowego,
co zapoczątkuje procesy deflacyjne w gospodarce. W obliczu dużego spadku ilości dostępnego pieniądza, zabraknie środków na ukończenie wielu inwestycji (zwłaszcza długoterminowych) – i trzeba będzie je zlikwidować. Okaże się, że przedsiębiorcy – zmyleni sztucznie zaniżoną stopą procentową – podjęli wiele błędnych decyzji inwestycyjnych, lokując dobra kapitałowe w nieodpowiedni sposób. Ponieważ zaś dobra kapitałowe charakteryzują się tym,
że w miarę postępu procesu produkcji stają się coraz mniej przydatne do innych celów 89, trzeba będzie je sprzedać z dużą stratą – a proces przystosowania ich do innych zastosowań będzie niejednokrotnie bardzo kosztowny. Wiele przedsiębiorstw wskutek tego zbankrutuje,
co spowoduje masowe bezrobocie. Wyjdzie na jaw, że społeczeństwo zmarnowało znaczną
część dóbr kapitałowych, które zgromadziło jako oszczędności – a więc podjęty trud okaże
się bezowocny. Tak właśnie gospodarka wchodzi w stan recesji – niezbędnej kuracji, likwidującej błędy inwestycyjne spowodowane przez kreację pustego pieniądza.
88
89
Patrz przypis 77.
Patrz s. 63-64.
72
Ludwig von Mises jako pierwszy stworzył więc narzędzie do wyjaśnienia zjawiska nękającego gospodarkę od czasu ukonstytuowania się systemu bankowego opartego na rezerwie
cząstkowej, którym sterował bank centralny – zjawiska, które nasilało się w miarę rozwoju
tego systemu i wprowadzania nowych instrumentów, służących jego spajaniu i konserwacji.
Aby zapobiec powtarzaniu się cykli boom-recesja – jak pisze Mises – jedynym wyjściem jest wprowadzenie wymogu utrzymywania przez banki stuprocentowej rezerwy na depozyty na żądanie (a zatem rzeczywistego przechowywania powierzonych depozytów
w miejsce ich sprzeniewierzania: wykorzystywania dla własnej korzyści). „Jest teraz oczywiste, że jedynym sposobem pozbawienia człowieka wpływu na system kredytowy jest wstrzymanie dalszej ekspansji środka fiducjarnego. Główne założenia ustawy Peela90 powinny być
ustanowione raz jeszcze i wprowadzone w życie bardziej konsekwentnie niż w Anglii swego
czasu, zakazując prawnie emisji kredytu w formie bilansów [zapisów] bankowych. Błędem
byłoby zakładać, że współczesna organizacja wymiany musi istnieć. Ma ona w sobie zarodek
swojego zniszczenia; rozwój środka fiducjarnego zawsze będzie prowadzić do załamania jego
samego.”91
Aby wykorzystać swoje wielkie osiągnięcia teoretyczne, Ludwig von Mises założył
w 1927 r. Austriacki Instytut Badań nad Cyklami Koniunkturalnymi, na którego czele stanął
jego najwybitniejszy uczeń – Friedrich August von Hayek. Instytut ten jako jedyny przewidział, że bezprecedensowa ekspansja pieniądza i kredytu, która miała miejsce w USA w latach
20. XX w., doprowadzi do rychłego kryzysu gospodarczego – i wciąż prowadzi badania ekonomiczne, ostrzegając przed skutkami państwowego interwencjonizmu.
Rozwinięciem austriackiej teorii cyklu koniunkturalnego było opracowanie przez Ludwiga von Misesa teorematu o niemożliwości socjalizmu – a więc systematycznego stosowania państwowego przymusu w sferze fiskalnej, pieniężnej i kredytowej, który zawsze zaburza
strukturę produkcji. Z perspektywy szkoły austriackiej jest to oczywiste: nikt nie jest w stanie
zgromadzić całej subiektywnej wiedzy, znajdującej się w umysłach wszystkich ludzi (której
ogromna część jest niewypowiedziana, gdyż człowiek korzysta z niej podświadomie), wraz
z ich doświadczeniami i odczuciami – a w dodatku na bieżąco zbierać nowych informacji,
które ludzie cały czas odkrywają. Nikt więc nie może centralnie sterować działaniami wszyst90
91
Ustawa wprowadzona w Anglii w 1844 r. przez gabinet premiera Roberta Peela, która miała na celu ograniczenie emisji pustego pieniądza przez Bank Anglii oraz inne banki emisyjne. Wprowadzała m.in. wymóg
stuprocentowego pokrycia w nowonabytym złocie lub srebrze każdej nowej emisji, przeprowadzanej przez
Bank Anglii. W ustawie nie uwzględniono jednak faktu, że depozyty bankowe również stanowią podaż pieniądza – wskutek czego nie nałożono żadnych ograniczeń na ekspansję kredytową opartą na rezerwie cząstkowej. Sprawiło to, że ustawa nie przyniosła zamierzonych rezultatów, nie zapobiegając inflacji.
L. von Mises, Teoria pieniądza i kredytu [tłum. K. Śledziński], Fijorr Publishing, Warszawa 2012.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 101.
73
kich ludzi w jakiejkolwiek sferze lepiej, niż oni sami. Nikt nie jest w stanie podejmować lepszych indywidualnych decyzji niż ludzie, których one dotyczą. W dodatku, na podjęciu jak
najlepszej decyzji zawsze najbardziej zależy temu, kto bezpośrednio odczuje jej skutki. 92
Dla zwolenników obiektywistycznej szkoły klasycznej sprawa nie była jednak tak
oczywista. Jak pisał Mises: „Złudzenie, że racjonalna organizacja zarządzania gospodarką
jest możliwa w systemie społecznym opartym na publicznej własności środków produkcji, ma
swoje źródło w teorii wartości ekonomistów klasycznych. Uporczywość tego złudzenia wynika
z tego, że wielu współczesnych ekonomistów nie potrafiło konsekwentnie przemyśleć podstawowego twierdzenia teorii subiektywistycznej i wyciągnąć z niego ostatecznych wniosków.
(…) W gruncie rzeczy to właśnie te błędy spowodowały rozkwit idei socjalistycznych.” 93
Ludwig von Mises tłumaczył więc, że każda ludzka potrzeba, każdy sąd wartościujący
oraz cała zgromadzona przez jednostkę wiedza, mają swoje źródło w twórczej zdolności
człowieka – która nieustannie popycha go do działania w celu poprawy swojego losu. Kiedy
zaś interweniuje się w sferę ludzkiego działania pod groźbą użycia przemocy (a na tym przecież opiera się cała władza państwowa), powstrzymuje się ową zdolność jednostek do generowania (odkrywania) informacji, dzięki którym działają, niwelując niedopasowania w społeczeństwie. Skoro państwo zagarnęło środki przedsiębiorczego działania (czy to w sensie materialnym, czy poprzez zakazy), krępuje to ręce potencjalnym przedsiębiorcom i pozbawia ich
spodziewanego zysku. Brakuje więc im bodźców do zbierania informacji, które mogliby wykorzystać – wobec czego przestają dążyć do odnajdywania niedopasowań w gospodarce. Brak
zatem siły, która kierowałaby gospodarkę w stronę stanu równowagi.
Co więcej, kalkulacja ekonomiczna nie polega na centralnym gromadzeniu jak największej ilości informacji, aby na ich podstawie podejmować decyzje dotyczące całego społeczeństwa i przymuszać ludzi do wprowadzania ich w życie – lecz na subiektywnej ocenie rezultatów różnych działań, możliwych do podjęcia przez danego aktora (który jako jedyny jest
w stanie je ocenić). Aby mógł on wyrobić i wyrazić swoje zdanie, konieczna jest wolna wymiana, podczas której powstają, materializują się w postaci ceny transakcyjnej – i dzięki temu
odkrywane są sądy wartościujące. Wolna wymiana implikuje również, oczywiście, swobodne
korzystanie ze środka wymiany (pieniądza), który zostanie przez kontrahentów suwerennie
wybrany. Dzięki temu zbudowany zostaje pomost pomiędzy wewnętrznym światem subiek92
93
Oczywiście, dochodzą tutaj również pokusy wykorzystania władzy dla własnych korzyści, które są tym silniejsze, im większa władza na danym stanowisku. W dodatku, w demokracji najwyższe notowania mają politycy populistyczni, składający nierealne obietnice – które jednak w jakiejś mierze muszą później wypełnić,
aby zachować szanse na kolejną kadencję. Argumenty te nie są jednak ani kluczowe, ani niezbędne w krytyce
interwencjonizmu państwowego.
L. von Mises, Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii [tłum. W. Falkowski], Instytut Misesa, Warszawa 2007.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 102.
74
tywnych sądów wartościujących (powstałych na podstawie indywidualnie utworzonej wiedzy) a zewnętrznym światem obiektywnie wyrażonych cen rynkowych – co pozwala przedsiębiorcom na szacowanie przyszłego rozwoju zdarzeń, podejmowanie właściwych decyzji
inwestycyjnych, a następnie ocenę, czy były one słuszne (przyniosły zakładany rezultat). Kiedy zatem brakuje medium, przenoszącego informacje z ludzkich umysłów do sfery zdarzeń,
niemożliwa jest racjonalna kalkulacja ekonomiczna (a więc dokonywana na podstawie k oniecznej – a nie arbitralnej – informacji).
W gospodarce socjalistycznej nie dość, że brakuje bodźców do tworzenia przedsiębiorczej informacji o niedopasowaniach na rynku – przez co znaczna jej część nigdy nie powstanie i nie zostaną podjęte odpowiednie działania – nie ma również sposobu weryfikacji podjętych działań post factum. Taki system w dłuższej perspektywie nie ma szans na utrzymanie;
prowadzi do ogromnego marnotrawstwa posiadanych przez społeczeństwo dóbr kapitałowych
oraz zaprzepaszczenia potencjału, jaki w tym społeczeństwie drzemie. Ludzie stopniowo oduczają się poszukiwania i odkrywania informacji oraz podejmowania przedsiębiorczych zachowań rynkowych, co prowadzi do pogłębiania się stanu permanentnej recesji. Warto tutaj
zwrócić uwagę, że – mimo tłumaczenia tych zależności na podstawie systemu całkowitej nacjonalizacji środków produkcji oraz centralnego planowania obejmującego każdą sferę gospodarki – logika ta odnosi się do każdej centralnej interwencji w wolny rynek (czego przykładem są m.in. powtarzające się cykle koniunkturalne). Różnicą jest tu jedynie skala zaburzeń.
Ludwig von Mises wyjaśniał, że u podstaw socjalizmu legło fałszywe przekonanie
o stanie statycznej równowagi, w którym rzekomo znajduje się gospodarka – co uniemożliwiło realne spojrzenie na procesy rynkowe i dostrzeżenie wyżej opisanych zależności: „Stan
statyczny może obyć się bez kalkulacji ekonomicznej. Tutaj powtarzają się bowiem wciąż
te same wydarzenia z życia gospodarczego; a jeśli założymy, że pierwotne ustanowienie statycznej gospodarki socjalistycznej opiera się na finalnym stanie gospodarki konkurencyjnej,
możemy w każdym przypadku opracować socjalistyczny system produkcji, który byłby racjonalnie kontrolowany z ekonomicznego punktu widzenia. Jednakże, jest to możliwe jedynie
konceptualnie. Ignorujemy bowiem fakt, że statyczny stan jest niemożliwy w rzeczywistości,
jako że nasze dane ekonomiczne stale się zmieniają tak, że statyczna natura działalności ekonomicznej pozostaje wyłącznie teoretycznym założeniem, niemającym żadnego przełożenia
na rzeczywistość.” 94
94
L. von Mises, Economic Calculation in the Socialist Commonwealth [w:] F. A. von Hayek [red.], Collectivist
Economic Planning, Routledge, Londyn 1935, s. 109.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 106.
75
Przechodząc do sedna problemu ze zrozumieniem utopijności założeń systemu socjalistycznego przez ekonomistów, którzy opierają się na statycznych modelach równowagowych
oraz koncepcji obiektywnej, powszechnie znanej informacji, Mises konkluduje, że: „w statycznych warunkach nie istnieje problem kalkulacji ekonomicznej. Konieczna funkcja kalkulacji ekonomicznej została z definicji dokonana. Nie ma potrzeby [wykorzystywania] instrumentu kalkulacji. Używając popularnej, lecz nie do końca satysfakcjonującej terminologii, możemy powiedzieć, że problem kalkulacji ekonomicznej należy do sfery dynamiki ekonomicznej,
nie statyki.”95 Z tego powodu problem niemożliwości kalkulacji ekonomicznej w socjalizmie
dostrzegli właśnie ekonomiści austriaccy, jako jedyni opierający teorię ekonomiczną
na ludzkim działaniu i dynamicznym modelu gospodarki – a zwolennicy innych szkół ekonomii nie byli w stanie zrozumieć ich argumentów.
Swoje spostrzeżenia na temat socjalizmu Mises zawarł w traktacie pt. Die Gemeinwirtschaft: Untersuchungen über den Sozialismus (Ekonomia społeczna. Studium socjalizmu 96,
1922), dzięki któremu tak wielcy myśliciele, jak Friedrich August von Hayek, Wilhelm Röpke
czy Lionel Robins zmienili poglądy na wolnorynkowe. Książka ta dała również początek kolejnej wielkiej debacie, toczonej przez ekonomistów austriackich – o niemożliwości kalkulacji
ekonomicznej w socjalizmie – dzięki której wykrystalizował się austriacki paradygmat ekonomiczny, oczyszczony z błędnych poglądów.
Kolejnym wielkim osiągnięciem naukowym Ludwiga von Misesa było zdefiniowanie
nowej dziedziny wiedzy: prakseologii, zajmującej się ludzkim działaniem – której najbardziej
rozwiniętą gałęzią jest ekonomia. Jak pisze: „Ogólna teoria wyboru i preferencji wykracza
znacznie poza zakres zagadnień ekonomicznych (…). Jest ona czymś znacznie więcej, niż tylko
teorią dotyczącą 'ekonomicznej strony' ludzkich dążeń i starań człowieka o zdobycie towarów
oraz poprawę warunków materialnych. Jest to nauka o wszelkich rodzajach ludzkiego działania. (…) Kiedy człowiek dokonuje wyboru, wybiera nie tylko pomiędzy poszczególnymi rzeczami materialnymi i usługami. Jego wybór dotyczy także wszystkich wartości ludzkich. (…)
Współczesna teoria wartości poszerza horyzonty nauki i pole badań ekonomicznych. Z ekonomii politycznej, uprawianej w szkole klasycznej, wyłania się ogólna teoria ludzkiego działania – prakseologia.”97
Tematyką tą Mises zajmuje się w swoim opus magnum pt. Human Action: A Treatise
on Economics (Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii), wydanym w roku 194998. Jak zauwa95
96
97
98
L. von Mises, Socialism. An economic and Sociological Analysis, Liberty Press, Indianapolis 1981.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 107.
Wyd. polskie: L. von Mises, Socjalizm [tłum. S. Sękowski], Arcana, Kraków 2009.
L. von Mises, Ludzkie działanie..., s. 2-3.
Była to rozszerzona i przetłumaczona na język angielski wersja wydanego w 1940 r. traktatu pt. National-
76
ża, człowiek tym różni się od zwierzęcia, że posiada rozum i wolną wolę. Oznacza to, że podczas gdy zachowania zwierząt nie posiadają w sobie pierwiastka wyboru (są instynktowne –
choć niejednokrotnie bardzo złożone i trudne do zrozumienia przez obserwatora), człowiek,
działając, zawsze podejmuje suwerenną decyzję – w każdej chwili może bowiem sprzeciwić
się swojej naturze, która popycha go ku realizacji różnych celów 99. Podstawą wszystkich zachowań człowieka jest jego wybór pomiędzy różnymi formami aktywności bądź biernością –
człowiek (i tylko człowiek) działa.
W każdym działaniu zawarty jest motyw przedsiębiorczości i spekulacji – jednostka,
podejmując działanie, dąży bowiem do realizacji pewnych celów, zgodnych z jej subiektywną
skalą wartości; od osiągnięcia tych celów oddziela ją czas, konieczny do zastosowania środków, które uzna za stosowne. Zatem człowiek zawsze decyduje odnośnie tego, które cele zrealizować oraz tego, jakim sposobem najlepiej będzie je osiągnąć (element przedsiębiorczy) –
a decyzje te zawsze odnoszą się do przyszłości, która jest niepewna (element spekulacyjny).
Aby podjąć właściwą decyzję, niezbędne jest zgromadzenie adekwatnej wiedzy. Ponieważ jednak obiektywna, powszechna wiedza istnieje jedynie w błędnych teoriach ekonomicznych, każdy człowiek musi samodzielnie zdobyć pożądane informacje. Część z nich może
odnaleźć wśród informacji utworzonej przez kogoś innego (działanie na podstawie tak zdobytej wiedzy praktycznej nazywamy naśladownictwem); część musi odkryć samodzielnie
(jak np. niedopasowania na rynku), obserwując otoczenie i podejmując różne działania; część
może odkryć w swoim umyśle (jak np. subiektywną skalę wartości, będącą podstawą jego
kalkulacji ekonomicznej) – a bardzo istotną część zdobywa (i korzysta z niej) w sposób nieuświadomiony100. Wiedza ta pozwala mu na tworzenie okazji do osiągnięcia zysku (subiektywnie odczuwanych korzyści), pojawiających się w jego otoczeniu; uświadamianie sobie,
że one istnieją – a następnie działanie, aby z nich skorzystać. „Jedynie ludzki umysł, który
kieruje działaniem i produkcją, ma zdolność tworzenia.” 101
99
100
101
ökonomie: Theorie des Handelns und Wirtschaftens – który jednak nie zyskał takiego rozgłosu ani uznania,
jak rozszerzone wydanie anglojęzyczne.
Jak argumentuje Mises, człowiek jest w stanie sprzeciwić się nawet podstawowemu dla całego świata ożywionego dążeniu do przeżycia za wszelką cenę – czego wiele przykładów można odnaleźć w historii. Uleganie instynktom, podczas gdy jest się w stanie postąpić wbrew nim, również jest aktem wyboru. Tak samo,
jak pozostanie biernym również jest działaniem (sensu largo) – w tym znaczeniu, że oznacza realizowanie
swojej suwerennej decyzji.
Dobrym przykładem wykorzystania takiej wiedzy są m.in. sytuacje, w których ludzie podejmują decyzje
w mgnieniu oka, 'bez zastanowienia' – a pytani później, dlaczego zdecydowali się na dane działanie, odpowiadają, że nie mają pojęcia – po prostu wiedzieli, że tak powinni zrobić.
Psychologia wyjaśnia takie sytuacje faktem, że człowiek przez całe życie gromadzi w pamięci niesłychaną
ilość informacji – jednak świadomie jest w stanie uzmysłowić sobie, a następnie przeanalizować jedynie
niewielką ich część. Pozostała część wiedzy przetwarzana jest w podświadomości, która działa znacznie
sprawniej i szybciej, w mgnieniu oka podsuwając świadomej części umysłu rezultat analizy.
L. von Mises, Ludzkie działanie...
77
Konsekwencją tego rozumowania jest krytyka powszechnego punktu widzenia, że zysk
powstaje w wyniku podejmowania ryzyka, za które jest wynagrodzeniem. Ryzyko jest jedynie
dodatkowym kosztem działań przedsiębiorcy, którego stara się on unikać – samo z siebie
nie wpływa zaś w żaden sposób na wysokość osiąganego zysku.
Zysku nie osiąga się również poprzez podejmowanie maksymalizujących decyzji odnośnie kupna i sprzedaży – przedsiębiorczość nie polega na prostym zarządzaniu czynnikami
produkcji: „Nie potrzeba dyplomu szkoły zarządzania, żeby odnieść sukces w interesach. Takie szkoły przygotowują do objęcia podrzędnych stanowisk, na których wystarczy wykazać się
rutynowymi umiejętnościami. Z pewnością nie kształcą przedsiębiorców. Nie można wyszkolić
kogoś na przedsiębiorcę. Człowiek zostaje przedsiębiorcą, kiedy schwyta okazję i wypełni dostrzeżoną lukę.”102 Istnieje bowiem teoretyczna wiedza ogólna, której można się nauczyć poprzez studia – oraz praktyczna wiedza przedsiębiorcza, którą kształtuje się poprzez doświadczenie. Można być świetnym teoretykiem ekonomii, a jednocześnie fatalnym przedsiębiorcą.
Zdobywanie wiedzy ogólnej nie daje żadnej wiedzy praktycznej – są to dwie rozłączne dziedziny wiedzy, które nabywa się odmiennymi metodami.
Przedsiębiorczość pozwala więc ludziom na ciągłe odkrywanie nowych informacji o celach i środkach – i dzięki wykorzystywaniu ich w procesie twórczego działania, zapewnia
samoistne i niezależne od niczyjej woli dążenie gospodarki do stanu równowagi (o ile
nie mamy do czynienia z państwowymi interwencjami, które zawsze zaburzają ową spontaniczną koordynację).
W tym samym traktacie o ludzkim działaniu Ludwig von Mises zabrał również głos –
w najbardziej spójny i systematyczny sposób – w debacie o metodzie, która jest odpowiednia
w uprawianiu ekonomii. Tłumaczył, że nauki społeczne (a więc o ludzkim działaniu) dzielą
się na dwie duże grupy: prakseologię oraz historię. Prakseologia, jak wyżej napisaliśmy, zajmuje się koncepcją ludzkiego działania – i na jej podstawie, metodą dedukcji, dochodzi
do kolejnych wniosków ogólnych. Jest to nauka aprioryczna, której punktem wyjścia jest kategoria ludzkiego działania oraz dotyczące jej aksjomaty.
Działanie człowieka polega więc na wyborze – metodą prób i błędów – celów do realizacji, a następnie poszukiwaniu najbardziej efektywnych środków do ich osiągnięcia; wyborów tych ludzie dokonują zgodnie z osobistą skalą wartości. Działanie podejmowane jest zatem w celu przejścia ze stanu, który człowiek postrzega jako mniej satysfakcjonujący do stanu, który przyniesie mu większą oczekiwaną satysfakcję. Środki z definicji są rzadkie (inaczej
102
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 108.
L. von Mises, Ludzkie działanie...
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 109.
78
człowiek nie brałby ich pod uwagę podczas planowania działań), więc każdy najpierw będzie
realizował cele, które ceni najwyżej – a dopiero później te, które zajmują kolejne miejsca
na jego skali preferencji (prawo malejącej użyteczności krańcowej). Działanie zawsze ma
miejsce w czasie, który również jest rzadki – i z tego powodu zajmuje on istotne miejsce
w procesie podejmowania decyzji. Jeśli człowiek ma do wyboru takie samo – pod względem
cech, które postrzega – dobro teraz lub w przyszłości, zawsze wybierze dobro teraźniejsze
(prawo preferencji czasowej).
Na tej podstawie teoretycznej – tak jak to zrobił Mises – swoje teorie powinni budować
teoretycy ludzkiego działania, stosując rozumowanie logiczno-dedukcyjne. Tą drogą można
stworzyć ogólną teorię, która w prawidłowy sposób będzie opisywała rzeczywiste zdarzenia.
Oczywiście, nie da się snuć rozważań w całkowitym oderwaniu od swoich doświadczeń –
jednak nie mogą one służyć jako swego rodzaju dowody prawdziwości pewnych tez, a jedynie jako ilustracje wydedukowanych zależności. Mają również inną pozytywną rolę: nakierowują uwagę badacza na pewne zagadnienia i ułatwiają mu wydedukowanie bardziej szczegółowych zależności, lepiej opisujących rzeczywistość. Jednak to do interpretacji wydarzeń potrzebna jest opisująca je teoria – a nie: teoria jest budowana na podstawie obserwowanych
zdarzeń. Poza tym jedynie dzięki umysłowi można stworzyć teorię, opisującą hipotetyczne
wydarzenia, które – choć nie jest wiadome badaczowi, żeby miały miejsce w rzeczywistości –
mogą zaistnieć w przyszłości.
Historia jest natomiast retrospektywną dziedziną wiedzy: zajmuje się gromadzeniem informacji o zdarzeniach dotyczących ludzkiego działania, które miały miejsce w przeszłości –
i ich interpretacją. Nie zajmuje się więc ludzkim działaniem w ogólności – lecz konkretną jego treścią w przeszłości. Aby tę treść zinterpretować, badacz musi dysponować teorią, która
pozwoli mu na jej zrozumienie. Rozumienie (Verstehen) jest narzędziem, które pozwala historykowi wydawać sądy wartościujące na temat istotności poszczególnych czynników w kontekście badanego wydarzenia. Co więcej, nikt nie jest w stanie zgromadzić wszystkich faktów
z danego okresu, aby dopiero później zadecydować, które z nich miały wpływ na obiekt jego
badań – musi a priori zadecydować, które dane będzie gromadził, a które pominie jako nieistotne; do tego również konieczne jest rozumienie. Owa konieczność ciągłego wydawania
sądów wartościujących czyni z historii prawdziwą sztukę; sprawia, że dwóch uczonych, badających to samo zdarzenie, może w dobrej wierze opisać jego przyczyny i skutki w odmienny
sposób.
Sądów wartościujących, wynikających z rozumienia wydarzeń, używają również wszyscy działający ludzie. Każdy planuje działania, biorąc pod uwagę swoje przewidywania
79
względem przyszłości, która jest niepewna. Owe przewidywania tworzy na podstawie posiadanej wiedzy teoretycznej – jednak aby z niej skorzystać, musi odnieść wiedzę ogólną
do konkretnych wydarzeń teraźniejszych, które stara się zrozumieć. Niezwykle pomocne jest
tutaj doświadczenie – a więc rozumienie przeszłych wydarzeń, w których dana jednostka brała udział. Na tej podstawie stara się ona przewidzieć rozwój wydarzeń, które – zgodnie
z jej rozumieniem – mogą mieć wpływ na jej przyszłe działania.
Każdy człowiek jest więc przedsiębiorcą sensu largo. Działa w warunkach niepewności,
starając się odgadnąć przyszły bieg wydarzeń – tak aby najbardziej efektywnie zaplanować
swoją aktywność. Odpowiednia wiedza teoretyczna oraz doświadczenie odnośnie motywów,
skłaniających ludzi do podejmowania konkretnych działań, pozwala na minimalizację
(lecz nigdy niwelację) tej niepewności. Nie każdy człowiek ma więc takie same predyspozycje do podejmowania decyzji odnośnie swoich przyszłych działań.
Podczas jednak gdy przedsiębiorcy starają się sformułować swoje prognozy jak najbardziej szczegółowo, ekonomiści nie mają podstaw do tworzenia takich przywidywań. Z racji
tego, że w ekonomii obowiązują prawa logiczno-dedukcyjne, ekonomiści nie mogą tworzyć
prognoz ilościowych, geograficznych i czasowych – a jedynie jakościowe (opisujące kierunki
zmian, lecz nie określające ich intensywności ani dokładnego terminu i miejsca wystąpienia).
Oczekiwanie od teoretyków ekonomii, że będą tworzyć dokładne przewidywania odnośnie
konkretnych zdarzeń, wynika z niezrozumienia rzeczywistości gospodarczej oraz natury nauk
społecznych – kiedy ekonomista tworzy taką prognozę, nie działa jako przedstawiciel swojej
dziedziny wiedzy, lecz jako przedsiębiorca, starający się odgadnąć przyszły bieg zdarzeń.
Nie są to już wtedy uniwersalne, logiczne implikacje pewnych zdarzeń, wynikające ze specyfiki ludzkiego działania w warunkach rynkowych – lecz sądy wartościujące odnośnie siły
wpływu różnych czynników, wydane na podstawie indywidualnej wiedzy i doświadczenia.
Przedstawione powyżej osiągnięcia teoretyczne sprawiają, że Ludwig von Mises uważany jest za najwybitniejszego przedstawiciela austriackiej szkoły ekonomii w XX w. Swoje
największe dokonania zawarł on w opisanym przez nas dziele, zatytułowanym Ludzkie działanie – które jest najbardziej systematycznym traktatem ekonomicznym, jaki powstał w łonie
szkoły austriackiej. Nie tylko szczegółowo opisuje w nim wszystkie najważniejsze zagadnienia ekonomiczne z dynamicznej perspektywy subiektywistycznej – ale również wykracza poza ekonomię, umiejscawiając ją w gałęzi nauk o ludzkim działaniu – prakseologii. Nie dziwi
więc, że Ludzkie działanie (które Murray N. Rothbard określił jako ostatni systematyczny
traktat ekonomiczny) cieszy się powszechnym uznaniem w świecie naukowym, przez co jest
jednym z najczęściej cytowanych w prasie ekonomicznej traktatów. Zostało ono przetłuma80
czone na osiem języków, a wszystkich jego wydań sprzedano łącznie ok. 150 tysięcy.
Kolejnym wielkim wkładem Misesa w rozwój teorii ekonomicznej było wychowanie
dwóch pokoleń ekonomistów, podczas prowadzenia swoich seminariów ekonomicznych (najpierw we Wiedniu, a później w Nowym Jorku). Najwybitniejsi jego uczniowie to Friedrich
August von Hayek, Fritz Machlup, Lionel Robbins, Murray Newton Rothbard i Izrael Kirzner, którzy kontynuowali wielkie dzieło swojego mistrza.
2.4. Friedrich August von Hayek i wolne społeczeństwo 103
Friedrich August von Hayek (1899-1992) na początku swojej edukacji akademickiej
nie umiał się zdecydować, w którym kierunku powinien podążyć: studiował prawo, psychologię, politologię i ekonomię. Ostatecznie jednak wybrał doktorat z prawa oraz z nauk społecznych, ze specjalizacją w ekonomii – dzięki czemu trafił pod opiekę Friedricha von Wiesera (który uważany jest za najbardziej eklektycznego w swoim czasie przedstawiciela austriackiej szkoły ekonomii). Mimo że Hayek początkowo sprzyjał poglądom fabiańskich socjalistów,
po przeczytaniu Socjalizmu Misesa przekonał się o wyższości wolnego rynku i przedsiębiorczości.
Spod skrzydeł swojego pierwszego mistrza przeszedł więc pod opiekę Ludwiga
von Misesa. Był wyróżniającym się uczestnikiem jego słynnych seminariów z ekonomii,
prowadzonych na Uniwersytecie Wiedeńskim – wobec czego udało mu się nawiązać z nim
bliższą współpracę: początkowo w Biurze Reparacji Wojennych Ligi Narodów, którego Mises
był w tym czasie dyrektorem – a później jako menadżer założonego przez niego w 1927 r.
Austriackiego Instytutu Badań nad Cyklem Koniunkturalnym. W 1931 r. objął profesurę
na London School of Economics, którą piastował przez kolejnych 18 lat – a następnie przeniósł się na University of Chicago. Dzięki temu mógł rozszerzyć wpływy szkoły austriackiej
na kraje anglosaskie, w których poglądy te były jeszcze stosunkowo słabo znane.
Jego zasługi zostały w 1974 r. uhonorowane Nagrodą Banku Szwecji im. Alfreda Nobla
w dziedzinie ekonomii – i do dzisiaj pozostaje on jedynym austriackim ekonomistą wyróżnionym w ten sposób. Nagrodę tę otrzymał głównie za swoje dokonania na polu badań
nad cyklem koniunkturalnym, które prowadził zwłaszcza na początku swojej kariery naukowej, w Austriackim Instytucie Badań nad Cyklem Koniunkturalnym. Do misesowskiej analizy
tego zagadnienia dołożył on swoje – bardzo istotne – spostrzeżenia, co sprawiło, że austriacką
103
Na podst.: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 115-140.
81
teorię cyklu koniunkturalnego zaczęto nazywać modelem Misesa-Hayeka.
W odpowiedzi na keynesowski rzekomy paradoks oszczędzania 104, Hayek w prawidłowy sposób opisał efekt wzrostu oszczędności (a więc spadku bieżącej konsumpcji) w gospodarce – określając go mianem 'efektu Ricarda'. Wyjaśniał, że spadek preferencji czasowej
wśród ludzi – a w konsekwencji wzrost ich skłonności do oszczędzania – powoduje spadek
wydatków konsumpcyjnych. Wskutek obniżenia się popytu na dobra konsumpcyjne, ich ceny
spadają względem innych dóbr (ceteris paribus). Prowadzi to do wzrostu realnych płac (choć
ich wartość nominalna się nie zmieni) – gdyż za tą samą kwotę można kupić więcej dóbr konsumpcyjnych.
Innym skutkiem spadku cen dóbr konsumpcyjnych jest wzrost przedsiębiorczych zysków. Jako że spada rynkowa stopa procentowa, określana przez preferencję czasową – która
wpływa na podaż dóbr teraźniejszych – inwestycje stają się bardziej zyskowne, gdyż przyszłe
korzyści są dyskontowane niższą stopą procentową. Efekt ten jest najsilniejszy dla inwestycji
długoterminowych (na etapach produkcji najbardziej oddalonych od konsumpcji), gdyż wysokość stopy dyskontowej tym mocniej wpływa na wartość przyszłych przychodów, im bardziej są one oddalone w czasie.
Ponieważ zaś przedsiębiorcy inwestują tam, gdzie spodziewają się najwyższych zysków
(co powoduje, że poziom zysków będzie dążył do wyrównania na każdym etapie produkcji),
struktura produkcji wydłuża się. Jest to możliwe dzięki zaoszczędzonym przez ludzi zasobom,
które pozwalają na ukończenie inwestycji – przetrwanie dłuższego czasu bez finalnych dóbr
konsumpcyjnych. Ponieważ zaś produkcja staje się bardziej kapitałochłonna (a więc praca
zastępowana jest dobrami kapitałowymi), uwolnione zostają zasoby pracy, które można wykorzystać w nowych procesach produkcyjnych (o ile nie jest to utrudniane przez państwo).
Zupełnie inne skutki ma jednak – pochwalane przez Keynesa – zwiększanie podaży pustego pieniądza przez system bankowy. Bankowa kreacja pieniądza powoduje zwiększenie
104
Ów paradoks miał polegać na tym, że wzrost oszczędności w społeczeństwie powoduje rzekomy spadek dochodu narodowego oraz zatrudnienia w krótkim okresie. Keynes sugerował, że – spowodowany wzrostem
oszczędności – spadek zagregowanego popytu (napędzanego wydatkami konsumpcyjnymi) powoduje przesunięcie się punktu równowagi w gospodarce w miejsce tego oznaczającego niższą produkcję – a więc
i mniejszy dochód narodowy oraz zatrudnienie.
Była to podstawa do propagowania przez niego progresywnego podatku dochodowego: a więc zabierania
przemocą owoców pracy najbogatszych (a faktycznie: najwięcej w danej chwili zarabiających), którzy jego
zdaniem najwięcej oszczędzają i przekazania go – poprzez system państwowej redystrybucji – najuboższym
(najmniej w danej chwili zarabiającym), którzy jego zdaniem nie oszczędzają wcale (lub prawie wcale). Miało to doprowadzić do wzrostu wydatków konsumpcyjnych – a w konsekwencji: wzrostu produkcji i dochodu
narodowego oraz spadku bezrobocia.
Nie będziemy tutaj zajmować się krytyką tego twierdzenia, gdyż rozmija się to z tematem niniejszej pracy.
Ograniczymy się jedynie do prawidłowego opisania wpływu wzrostu oszczędności na gospodarkę.
Zainteresowanych odsyłamy do następującej pozycji: F. A. von Hayek, Prices and Production and Other
Works [red. J. T. Salerno], Ludwig von Mises Institute, Auburn, Alabama 2008.
82
podaży kredytu, który nie pochodzi z dobrowolnych oszczędności oraz sztuczne obniżenie
stopy procentowej (ceteris paribus) – co dla przedsiębiorców wygląda tak samo, jak wzrost
skłonności do oszczędzania w społeczeństwie. Zmyleni tymi sygnałami, zachowują się oni tak
samo, jak opisaliśmy wyżej: inwestują w etapy produkcji najbardziej oddalone od konsumpcji, gdyż wydają się one najbardziej zyskowne. Tak sztucznie wydłużona struktura produkcji
jest jednak nie do utrzymania w dłuższej perspektywie – co doprowadzi do recesji, podczas
której trzeba będzie zlikwidować chybione inwestycje.
Obserwowanie zmian w relatywnych cenach dóbr konsumpcyjnych oraz dóbr kapitałowych na poszczególnych etapach produkcji jest możliwe jedynie przez pryzmat teorii austriackiej, która uwzględnia upływ czasu oraz złożoność procesów rynkowych. Takiej możności nie mają zwolennicy mechanistycznej wersji ilościowej teorii pieniądza, operujący pojęciem ogólnego poziomu cen – które nie pozwala dostrzec opisanych powyżej zależności. Stanowiło to kluczową przewagę Hayeka nad Keynesem oraz monetarystami w opisywaniu zdarzeń gospodarczych.
Dlatego też kierowany przez Hayeka Austriacki Instytut Badań nad Cyklem Koniunkturalnym jako jedyny ośrodek badań ekonomicznych przewidział zbliżający się Wielki Kryzys
w USA. Już w 1928 r., w artykule zatytułowanym Intertemporal Price Equilibrium
and Movements in the Value of Money 105, Hayek pisał: „W środowisku spadających cen, będących efektem ogólnego wzrostu produktywności, polityka pieniężnej stabilizacji [intensywnie prowadzona przez Fed w latach 20. XX w.] musi spowodować istotny międzyokresowy
brak koordynacji między decyzjami inwestorów i konsumentów; brak koordynacji, który prędzej czy później przekształci się w recesję gospodarczą.” 106 Jak wiemy, na spełnienie się
tej przepowiedni nie trzeba było długo czekać – Wielki Kryzys nadszedł w październiku
1929 r.
Jeszcze podczas trwania Wielkiej Depresji, Friedrich Hayek wydał niewielkich rozmiarów – lecz wielkiej wagi – dzieło pt. Prices and Production107 (1931), które jest bodaj najbardziej znaną książką opisującą austriacką teorię cyklu koniunkturalnego. Kolejna jego praca
na ten temat była zatytułowana Profits, Interest and Investment108 (1939). Hayek wyciągnął
w nich ostateczne wnioski z teorii kapitału Eugena von Böhm-Bawerka oraz z misesowskiej
analizy cyklu koniunkturalnego, stawiając ostatni krok na drodze do wyjaśnienia przyczyn,
przebiegu i skutków cyklicznie powtarzających się faz boomu i recesji.
105
106
107
108
F. A. von Hayek, Intertemporal Price Equilibrium and Movements in the Value of Money [w:] Money, Capital
and Fluctuations. Early Essays, Routledge, Londyn 1984.
Za: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 122.
F. A. von Hayek, Prices and Production...
F. A. von Hayek, Profits, Interest and Investment, Augustus M. Kelley Pubs, New York 1975.
83
Wyjaśniał, że nowa podaż pieniądza nigdy nie rozprzestrzenia się w gospodarce równomiernie ani natychmiast. W związku z tym, przy analizie wpływu zwiększenia się podaży
pieniądza na gospodarkę nie można posługiwać się pojęciem 'ogólnego poziomu cen' – które
jest nieuprawnione, nierzeczywiste i które nie pozwala wyjaśnić podstawowych zjawisk (gdyż
doprowadza do wyciągnięcia błędnych wniosków). Nowy pieniądz zawsze dociera do gospodarki w pewnym punkcie; jeśli jest to nowowykreowany kredyt, w pierwszej kolejności zostanie wydany na dobra kapitałowe i usługi produkcyjne – a dopiero później na inne dobra
(zgodnie
z preferencjami jego nowych właścicieli). Zatem nie wszystkie ceny zmienią się w ten sam
sposób – najpierw wzrosną ceny dóbr kapitałowych najwyższego rzędu. Struktura względnych cen ulegnie zmianie (co przeczy założeniu o neutralności pieniądza). Spowoduje to,
że wielu przedsiębiorców, inwestujących w etapy produkcji najbardziej oddalone od konsumpcji, osiągnie zysk, choć wcześniej ponieśliby stratę – a wielu pracowników znajdzie
w tych sektorach pracę, choć wcześniej nie byłoby jej tam dla nich.
Stanie się tak, gdyż ekspansji kredytowej (a więc polityce łatwego pieniądza) towarzyszy obniżanie stopy procentowej (ceteris paribus), aby znaleźć chętnych do zaciągnięcia kredytu – a to (z racji tego, że stopa ta służy do dyskontowania przyszłych przychodów) spowoduje wzrost zyskowności inwestycji w sektory najbardziej oddalone od ostatecznej konsumpcji (a więc inwestycji długoterminowych). Zaburzy to wskaźniki rentowności na każdym etapie produkcji, co zmyli przedsiębiorców, którzy się nimi kierują 109.
Będziemy obserwować wzrost cen czynników produkcji, gdyż ich zasoby nie ulegną
zmianie – a wskutek ekspansji kredytowej zwiększą się inwestycje, a wraz z nimi zapotrzebowanie na czynniki produkcji. Przedsiębiorcy będą się decydować na bardziej kapitałochłonne metody produkcji (a więc mniej pracochłonne), przez co wzrośnie popyt na surowce
naturalne (zatem wzrosną i ich ceny). Spadną przez to zyski w sektorach dóbr konsumpcyjnych, gdzie zdyskontowane przychody ze sprzedaży praktycznie nie ulegną zmianie – a koszty (ceny czynników produkcji) wzrosną. Oczywistym tego skutkiem będzie przepływ czynników produkcji z sektorów najbliższych konsumpcji do tych od niej najdalszych.
Aby te długoterminowe inwestycje zrealizować, konieczne będzie utrzymanie takiego
stanu przez długi czas. W przeciwnym razie (jeśli część dóbr kapitałowych zostanie wyprodukowana, natomiast zabraknie środków do wyprodukowania dóbr komplementarnych) wytworzone dobra kapitałowe staną się bezużyteczne 110.
Nowowykreowany pieniądz, który został zainwestowany, po jakimś czasie trafi do kapi109
110
Por. str. 81-82.
Por. str. 63-64.
84
talistów (producentów), zwiększając ich dochód. Ową nadwyżkę wydadzą oni zgodnie
ze swoją preferencją czasową – część przeznaczą na konsumpcję, część na inwestycje, a część
zaoszczędzą. Nową część dochodu podzielą w takiej samej proporcji, w jakiej robili to wcześniej – gdyż nie ma powodów, żeby ich preferencja czasowa uległa zmianie. Spowoduje to,
że pieniądz, który z początku przeznaczono na inwestycje, w dużej części zostanie skierowany do sektora dóbr konsumpcyjnych – a więc wzrośnie popyt na te dobra, powodując znaczny
wzrost ich cen w odniesieniu do dóbr kapitałowych. Dodatkową przyczyną wzrostu cen dóbr
konsumpcyjnych będzie spadek produkcji w tym sektorze, spowodowany odpływem czynników produkcji do sektorów wytwarzających dobra kapitałowe najwyższego rzędu.
Sytuacja ulegnie więc całkowitemu odwróceniu: zaczną rosnąć ceny towarów (a więc
i zyski przedsiębiorców) na etapach produkcji najbliższych konsumpcji, natomiast spadną
na etapach od niej najdalszych. Struktura produkcji okaże się zbyt wydłużona w stosunku
do preferencji społeczeństwa – i trzeba będzie ją do nich dostosować, likwidując inwestycje
w sektorach dóbr kapitałowych najwyższego rzędu (a więc np. w sektorze budowlanym, morskim, wysokiej technologii, informatycznym i telekomunikacyjnym). Dobra kapitałowe z tych
sektorów trzeba będzie przystosować do wykorzystania w mniej kapitałochłonnej (a więc
bardziej pracochłonnej 111) strukturze produkcji, ponosząc przy tym znaczne koszty; spowoduje to znaczne obniżenie kapitału zgromadzonego przez społeczeństwo 112. Czynniki produkcji,
oczywiście, również będą przemieszczane z sektorów najdalszych od konsumpcji do tych
jej najbliższych. Okaże się, że rozpoczęto zbyt ambitne przedsięwzięcia, których nie można
ukończyć – gdyż wydawały się zyskowne jedynie przy sztucznie zaniżonej stopie procentowej. Społeczeństwo nie zgromadziło wystarczającej ilości kapitału, aby utrzymać tak wydłużoną strukturę produkcji – w wyniku czego straciło dużą część dóbr kapitałowych, które posiadało.
W ten właśnie sposób gospodarka wchodzi w stan recesji, która jest okresem likwidacji
błędów inwestycyjnych oraz dostosowania struktury produkcji do preferencji społeczeństwa.
Hayek zwracał uwagę, że kryzysy wcale nie są wywoływane – jak sugerował Keynes – przez
niewystarczający popyt na dobra konsumpcyjne – lecz właśnie przez zbyt dużą (w stosunku
do podjętych inwestycji długoterminowych) konsumpcję ('niedobór oszczędności'). A zatem
sztuczne pobudzanie wydatków konsumpcyjnych wcale nie służy wyjściu gospodarki z recesji – ale jeszcze ten stan pogłębia.
111
112
Poza oczywistą zależnością, mówiącą, że im więcej dóbr kapitałowych – które zwiększają wydajność pracy –
wykorzystuje się w procesie produkcji, tym mniej potrzeba w nim ludzkiej pracy, dodatkową przyczyną
zwiększenia pracochłonności produkcji będzie spadek realnych płac, spowodowany wzrostem cen dóbr konsumpcyjnych.
Por. s. 63-64.
85
Mówienie przez keynesistów o 'niewykorzystanych zdolnościach produkcyjnych'
(zwłaszcza w sektorach najbardziej oddalonych od konsumpcji) w czasie kryzysu i argumentowanie tym rzekomej konieczności pobudzania popytu konsumentów jest fatalnym w skutkach błędem intelektualnym. Owe 'niewykorzystane zdolności' nie oznaczają bowiem, że istnieje dodatkowy kapitał, który można wykorzystać – ale że mimo posiadania kapitału stałego
w sektorach dóbr kapitałowych wyższych rzędów, popyt konsumpcyjny jest tak pilny, że społeczeństwo nie posiada na tyle dużego zasobu czynników produkcji, aby je tam skierować
i te zdolności wykorzystać. Podobnie, gdyby mieszkańcy wyspy postanowili zbudować maszynę, która mogłaby zaspokajać wszystkie ich potrzeby – jednak w trakcie jej budowy wyczerpali wszystkie swoje oszczędności i kapitał – musieliby skierować wszystkie siły na ręczne gromadzenie pożywienia – a konstruowana maszyna zostałaby porzucona.
Recesja jest więc koniecznym procesem zdrowienia gospodarki – a wszelkie manipulacje ze strony państwa (czy to poprzez pobudzanie popytu konsumpcyjnego, czy poprzez
wzmożenie ekspansji kredytowej) tylko pogarszają sytuację. Jedynym wyjściem jest wstrzymanie ekspansji kredytowej, uwolnienie płac i powstrzymanie się od ingerencji – tak aby
umożliwić przedsiębiorcom podejmowanie właściwych decyzji, prowadzących do przywrócenia międzyokresowej koordynacji działań wszystkich aktorów na rynku. Tylko wtedy struktura produkcji znów będzie odzwierciedlała preferencje danego społeczeństwa – dzięki czemu
na powrót stanie się stabilna.
Nic więc dziwnego, że Hayek krytykował teorię kapitału Johna Batesa Clarka oraz
opartą na niej ilościową teorię pieniądza (stosowane przez ekonomistów neoklasycznych –
a zwłaszcza przedstawicieli szkoły chicagowskiej), które doprowadziły do utrwalenia się
w ekonomii poważnych błędów, mających fatalne skutki dla gospodarki. O ilościowej teorii
pieniądza Hayek pisał: „Biorąc pod uwagę jej makroekonomiczną naturę, koncentruje się ona
jedynie na ogólnym poziomie cen i sama z siebie nie jest zdolna do odkrycia wpływu, jaki
ekspansja dostępnych środków płatności wywiera na strukturę relatywnych cen. Nie uwzględnia więc najpoważniejszych konsekwencji procesu inflacyjnego: błędnego zainwestowania
zasobów i tworzenia odpowiadającego temu bezrobocia.” 113
W odpowiedzi na teorię kapitału Clarka, Hayek napisał artykuł pt. The Mythology
of Capital114 (1936) oraz książkę zatytułowaną The Pure Theory of Capital 115 (1941). Przedstawił w nich krytykę Franka Knighta (założyciela szkoły chicagowskiej) za stosowanie clar-
113
114
115
F. A. von Hayek, Inflacion o pleno empleo (Inflacja lub pełne zatrudnienie), Union Editorial, Mardyt 1976,
s. 68-69.
F. A. von Hayek, The Mythology of Capital, Quarterly Journal of Economics, luty 1936, s. 199-228.
F. A. von Hayek, The Pure Theory of Capital, Routledge and Kegan Paul, Londyn 1976.
86
kowskiej, mitycznej teorii kapitału – opisującej go jako samoodradzający się, jednorodny
fundusz, który sam z siebie przynosi stały dochód. Wskazywał, że koncepcja ta kompletnie
pomija wieloetapową strukturę produkcji oraz kluczową rolę przedsiębiorcy w jej tworzeniu
i utrzymywaniu – a tym samym w koordynowaniu międzyokresowych działań jednostek. Taki
statyczny punkt widzenia prowadzi do przyznania racji teorii podkonsumpcji oraz popierania
pobudzania popytu przez państwo, gdyż nie pozwala dostrzec negatywnych zmian powodowanych przez takie działania.
Hayek wdał się w polemikę również z Keynesem, pisząc dwie obszerne, krytyczne recenzje jego głośnej książki A Treatise on Money (1930). Wskazywał, że w warunkach malejącego popytu przedsiębiorcy również mogą osiągać zyski, obniżając koszty produkcji poprzez
inwestowanie w bardziej kapitałochłonny proces produkcyjny. Dzięki zaś wzrostowi oszczędności, z etapów najbliższych konsumpcji uwalniane są czynniki produkcji, które wykorzystywane są w etapach od konsumpcji najdalszych. Wszelkie manipulacje państwa w sferze fiskalnej oraz monetarnej, mające na celu pobudzenie wydatków konsumpcyjnych – przedstawiane przez Keynesa jako lekarstwo na kryzys – powodują dalsze wypaczanie struktury produkcji – a więc błędne alokowanie zasobów (w tym również siły roboczej, co w dłuższej perspektywie doprowadzi do masowego bezrobocia). W swojej innej pracy pt. Monetary Nationalism and International Stability 116 (1937) Hayek wykazywał, że elastyczny kurs walutowy
– występujący w gospodarce opartej na propagowanym przez Keynesa pieniądzu fiducjarnym
– wywołuje silne zaburzenia w sferze pieniężnej. Myli to przedsiębiorców, prowadząc do wypaczania struktury produkcji, a w konsekwencji – do recesji. Jedynie przy sztywnej stopie
wymiany (wynikającej z posługiwania się realnym pieniądzem) przedsiębiorcy są w stanie
prawidłowo koordynować międzyokresowe działania społeczeństwa.
Keynes w odpowiedzi skrytykował Prices and Production (1931) Hayeka, rozpoczynając trwającą w latach 30. XX w. dyskusję pomiędzy tymi dwoma ekonomistami. Pozwoliła im
ona doprecyzować założenia teorii, którymi się podpierali – oraz zidentyfikować zasadnicze
różnice pomiędzy nimi. Zostały one przedstawione w poniższej tabeli.
116
F. A. von Hayek, Monetary Nationalism and International Stability, Augustus M. Kelley Pubs, Fairfield
1989.
87
Tabela 1. Dwa odmienne podejścia do makroekonomii
Szkoła neoklasyczna
(monetaryści i keynesiści)
Szkoła austriacka
Czas pełni funkcję kluczową.
Ignoruje upływ czasu.
'Kapitał' uważany jest za heterogeniczny zbiór Uważa kapitał za homogeniczny fundusz odtwadóbr kapitałowych, które są stale zużywane i mu- rzający się samodzielnie.
szą zostać odtworzone.
Proces produkcji jest dynamiczny i dzieli się na Rozważa istnienie horyzontalnej oraz jednowywiele wertykalnych etapów.
miarowej struktury produkcji w równowadze.
Pieniądz wpływa na procesy, modyfikując struk- Pieniądz wpływa na ogólny poziom cen. Zmiany
turę relatywnych cen.
relatywnych cen nie są brane pod uwagę.
Wyjaśnia zjawiska makroekonomiczne za pomo- Makroekonomiczne agregaty zapobiegają analizie
cą pojęć mikroekonomicznych (zmian w relatyw- sytuacji, które tkwią u podłoża zjawisk mikroekonych cenach).
nomicznych.
Stworzyła teorię endogenicznych przyczyn kry- Nie ma endogenicznej teorii cyklów. Kryzysy wyzysów gospodarczych, wyjaśniającą ich powta- nikają z przyczyn egzogenicznych (psychologiczrzalność.
nych oraz/lub błędów polityki monetarnej).
Dysponuje rozwiniętą teorią kapitału.
Brak teorii kapitału.
Oszczędzanie odgrywa kluczową rolę i determi- Oszczędzanie nie jest ważne. Kapitał reprodukuje
nuje wertykalne zmiany w strukturze produkcji się horyzontalnie (więcej tego samego), a funkcja
oraz rodzaj wykorzystywanej technologii.
produkcji jest sztywna i określana przez aktualny
stan technologii.
Popyt na dobra kapitałowe jest odwrotnie zależny Popyt na dobra kapitałowe zmienia się w tym saod popytu na dobra konsumpcyjne. (Każda inwe- mym kierunku, co popyt na dobra konsumenckie.
stycja wymaga oszczędzania, a więc poświęcenia
konsumpcji w jej czasie.)
Zakłada się, że koszty produkcji są subiektywne Koszty produkcji są obiektywne, rzeczywiste
i niezdeterminowane.
i dane z góry.
Uznaje się, że to ceny dóbr konsumpcyjnych mają Zakłada się, że historyczne koszty produkcji mają
tendencję do determinacji cen dóbr produkcyj- tendencję do określania cen rynkowych.
nych, a nie odwrotnie.
Stopę procentową postrzega jako cenę rynkową,
określaną poprzez subiektywne wartościowania
preferencji czasowej. Służy do dyskontowania
obecnej wartości przyszłych przychodów.
Stopę procentową uważa za zasadniczo determinowaną przez krańcową produktywność lub efektywność kapitału; ma być ona wewnętrzną stopą
zwrotu, czyniącą oczekiwane przychody równymi
historycznym kosztom produkcji dóbr kapitałowych (uznawanych za zdeterminowane i stałe).
Stopa procentowa jest tu głównie zjawiskiem monetarnym.
Źródło: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 129-130.
Podobnie jak jego mistrz, Ludwig von Mises, również Hayek zajmował się tematem
teoretycznej niemożliwości socjalizmu. Wydał on zbiór esejów pt. Collectivist Economic
Planning117 (1935), który zapoczątkował jego wieloletni udział w debacie. Zwieńczył go wydaniem w 1988 r. dzieła pod znaczącym tytułem The Fatal Conceit: The Errors of Socia117
F. A. von Hayek, Collectivist Economist Planning, Routledge & Kegan Paul Ltd, Londyn 2009.
88
lism 118 (Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu). Uważał on bowiem, że pomysł zbudowania socjalizmu powstał w wyniku bezkrytycznego zapatrzenia w potencjał ludzkiego
umysłu oraz ślepej wiary w możliwość zastosowania metod specyficznych dla nauk przyrodniczych w naukach społecznych.
Warto na początku zwrócić uwagę, że Hayek swoją krytykę odnosił nie tylko do socjalizmu w wąskim znaczeniu – a więc do systemu pełnej państwowej własności środków produkcji oraz centralnego planowania (tzw. realnego socjalizmu) – lecz także do każdej systematycznej ingerencji państwowej w gospodarkę (tzw. inżynierii społecznej). Zasady, którymi
rządzą się takie działania, są bowiem identyczne. Wszystkie one polegają na próbie centralnego kształtowania zachowań i relacji międzyludzkich przy użyciu zorganizowanej przemocy
(na różną skalę i z różną intensywnością) – zgodnie z przekonaniem sprawującego władzę.
Nie jest on jednak w stanie stworzyć lub zgromadzić wystarczającej ilości informacji, które
pozwoliłyby mu na podjęcie właściwych decyzji. Zgodnie z duchem austriackiej szkoły ekonomii, Hayek zwracał uwagę, że wolne społeczeństwo jest tak dobrze zorganizowanym systemem właśnie dlatego, że nikt go nie zaplanował – lecz każdy jego członek podejmuje decyzje zgodne ze swymi celami, posiadaną subiektywną wiedzą oraz skalą wartości, wskutek
czego wyłania się spontaniczny, dynamiczny ład społeczny, który – mimo nieustannie zmieniających się warunków – ustawicznie dąży do stanu równowagi.
Aby jednak ów spontaniczny ład mógł dojść do skutku, każdy członek społeczeństwa
musi mieć swobodę odkrywania i tworzenia praktycznych, subiektywnych informacji, które
pozwalają mu na podejmowanie decyzji i kształtowanie swoich preferencji. Informacje te
zdobywa podczas planowania i realizowania wieloetapowych działań w danych warunkach,
w określonym czasie i miejscu. Owa wiedza, którą każdy człowiek nieustannie gromadzi, jest
jego nieodłącznym atrybutem – nie można zgromadzić i przetworzyć wszelkiej wiedzy, będącej w posiadaniu członków danego społeczeństwa.
Pierwszą tego przyczyną są wysoce ograniczone ludzkie zdolności poznawcze (nawet
przy wsparciu najnowocześniejszej technologii) w porównaniu do ogromu istniejącej w ludzkich umysłach wiedzy – która w dodatku stale ewoluuje, wzbogacając się o nowe informacje.
Nawet jednak gdyby ta bariera w cudowny sposób zniknęła, istnieje kolejna: ludzka wiedza
praktyczna oparta jest na subiektywnym rozumieniu biegu wydarzeń (a więc przypisywaniu
różnego znaczenia poszczególnym czynnikom) oraz sądach wartościujących o charakterze
porządkowym. Powoduje to, że znaczna jej część jest niewypowiedziana, a nawet nieuświa118
F. A. von Hayek, The Fatal Conceit: The Errors of Socialism, University of Chicago Press, Chicago 1991.
Wyd. polskie: F. A. von Hayek, Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu [tłum. M. i T. Kunińscy],
Arcana, Kraków 2004.
89
domiona. Każdy człowiek podejmuje na jej podstawie decyzje, jednak nawet przy najlepszych
chęciach nie jest w stanie nikomu przekazać jej w całości.
Kolejnym problemem socjalizmu (w szerokim, hayekowskim rozumieniu) jest systematyczne stosowanie w nim zinstytucjonalizowanej przemocy. Z jednej strony strony, decydenci
nie są w stanie zgromadzić i przetworzyć istniejącej już wiedzy praktycznej, rozproszonej
wśród członków społeczeństwa – a z drugiej, poprzez stosowanie przymusu i groźby użycia
przemocy, nie pozwalają ludziom na swobodne realizowanie swoich celów, przez co likwidują bodźce do tworzenia przez nich nowych informacji, bez których niemożliwa jest koordynacja i ład społeczny.
Rozwijając myśl Carla Mengera, Hayek zwrócił uwagę, że z tych samych powodów
najważniejsze dla społeczeństwa instytucje moralne, prawne, językowe i ekonomiczne
nie mogły powstać w wyniku odgórnej realizacji czyjejś koncepcji (co zawsze łączy się z różnymi formami zinstytucjonalizowanego przymusu) – lecz są rezultatem długotrwałego, spontanicznego procesu ewolucyjnego, podczas którego kolejne pokolenia udoskonalały poszczególne normy zachowań, sukcesywnie implikując w nie nową wiedzę, doświadczenia oraz marzenia. Dzięki tym normom możliwa jest skoordynowana, pokojowa koegzystencja –
a co więcej: współpraca wielu ludzi, z których każdy ma odmienne cele i pragnienia.
Hayek umiejscowił sferę owych instytucji społecznych pomiędzy domeną biologicznego instynktu a świadomego wykorzystania rozumu. Tłumaczył, że podporządkowanie się tym
normom z pewnością wynika ze świadomej decyzji, a nie z autonomicznego względem rozumu impulsu – jednak zawierają one w sobie taki ogrom wiedzy i doświadczenia, że nikt
nie jest go w stanie przetworzyć, aby samodzielnie takie normy opracować od podstaw (a nawet w pełni je zrozumieć). Trzeba tutaj świadomie zdać się na bezmiar informacji w nich zawartych i uwierzyć, że podporządkowując się im, zachowamy się w najlepszy możliwy
sposób.
Idąc dalej tym tropem, Hayek krytykował socjalistów za idealizowanie i stawianie
za wzór organizacji społecznej prymitywnych grup plemiennych, w których nie wykształciła
się jeszcze instytucja własności prywatnej – więc wszystko jest własnością wspólną. Pokazał
on, że grupy społeczne, które jako pierwsze wykształcą instytucje umożliwiające prowadzenie
wolnej, wzajemnie korzystnej wymiany (a więc m.in. instytucję własności prywatnej) wchłaniają te, które są mniej rozwinięte pod tym względem (a więc np. o strukturze plemiennej).
O ile w małych grupach taka organizacja społeczności ma szanse przetrwania, (choć
90
wcale nie jest najbardziej korzystna 119), nie byłaby w stanie skoordynować działań członków
rozwiniętego, licznego społeczeństwa. W małej grupie ludzie w przybliżeniu znają swoje dążenia oraz potrzeby, co pozwala na koordynację działań służących zaspokajaniu tych celów –
jednak w rozwiniętym społeczeństwie, w którym funkcjonują ludzie, którzy nigdy nawet nie
widzieli większości pozostałych (nie mówiąc już o nawiązaniu z nimi jakiegokolwiek kontaktu), oparcie współpracy na uczuciach altruizmu oraz solidarności jest niewykonalne (a więc
nie zależy od dobrej lub złej woli członków społeczeństwa).
Znów problemem jest tutaj owa subiektywna, praktyczna wiedza oraz indywidualne
wartościowanie, wyrażane poprzez podejmowane działania. Na przestrzeni tysiącleci ludzkość sprawdziła, że wolny handel oraz własność prywatna są najlepszym medium oraz siłą
koordynującą wysiłki poszczególnych jednostek ku zwiększaniu ogólnego dobrobytu. Powrót
do plemiennej, kolektywnej organizacji społeczeństwa doprowadziłby do całkowitego chaosu,
który byłby przyczyną upadku cywilizacji, śmierci rzesz ludzi oraz cofnięciem się do gospodarki naturalnej.
Hayek rozszerzył więc zastosowanie misesowskiego teorematu o niemożliwości socjalizmu na wszelkie działania, które można nazwać inżynierią społeczną. Wszystkie one polegają
na fałszywym przekonaniu o niezmierzonej potędze ludzkiego rozumu. Zwolennicy centralnego 'ulepszania' społeczeństwa z wykorzystaniem przymusu próbują zastosować mechanistyczne metody naukowe fizyki i innych nauk przyrodniczych w dziedzinie nauk społecznych
– co Hayek nazywał 'scjentyzmem'. Pomijają oni jednak fakt, że człowiek – mimo że
pod względem fizycznym należy do niego – różni się od świata przyrody tym, że posiada rozum oraz wolną wolę, które czynią go niezależnym od bezrefleksyjnych zależności, opisywanych językiem matematyki.
Dlatego też ów austriacki ekonomista napisał wiele esejów, w których krytykował zarówno pozytywny racjonalizm Comte'a i Saint-Simona, jak i utylitaryzm Benthama, oparty
na założeniu, że informacja jest dana i powszechnie znana – co ogranicza proces podjęcia decyzji do problemu maksymalizacji. W 1952 r. prace te doczekały się wydania w zbiorze
119
Struktura taka nie jest korzystna ani pod względem ogólnego bogactwa, ani z uwagi na wciąż rodzące się
negatywne emocje, spowodowane przymusem dzielenia się owocami pracy własnych rąk z tymi, którzy
nie podjęli wysiłków w celu zdobycia np. pożywienia, licząc na innych. Paradoksalnie, to właśnie takie społeczności przesiąknięte są egoizmem, zazdrością i chęcią zachowania przed innymi mienia, w posiadaniu
którego się znalazło (por. str. 14). W takich grupach brakuje więc bodźców do podejmowania wysiłków ponad zaspokajanie potrzeb biologicznych – co powoduje, że jej członkowie bytują na granicy egzystencji.
To wolny handel oraz własność prywatna promują zachowania, które są najbardziej korzystne dla otoczenia
(gdyż dzięki temu można osiągnąć własną korzyść w procesie wymiany) – natomiast własność kolektywna
promuje wyłącznie zachowania sprzyjające doraźnej korzyści własnej, opartej na konsumpcji.
W celu lepszego zapoznania się z problemem, warto przeczytać: M. N. Rothbard, Egalitaryzm jako bunt
przeciw ludzkiej naturze, Fijorr Publishing Company, Warszawa 2009.
91
pt. The Counter-Revolution od Science. Studies in the Abuse of Reason120. Rok później Milton Friedman wydał jednak wpływowe dzieło zatytułowane Essays in Positive Economics121
(1953), w którym propagował pozytywistyczne metody w ekonomii – co znacznie osłabiło
oddziaływanie hayekowskiej krytyki.
W latach pięćdziesiątych XX w. (a więc mniej więcej w czasie przeniesienia się z London School of Economics na University of Chicago w 1949 r.) Hayek w swoich pracach coraz
mniej zajmował się zagadnieniami stricte ekonomicznymi, a coraz więcej – prawnymi i instytucjonalnymi ramami rozwoju wolnego społeczeństwa. Poszedł więc tropem Carla Mengera,
który rozpoczął badania nad ewolucyjnym procesem powstawania podstawowych instytucji
społecznych. Wieloletnie wysiłki Hayeka zaowocowały wydaniem dwóch wiekopomnych
prac: The Constitution of Liberty 122 (1960) oraz trzytomowego dzieła Law, Legislation
and Liberty123 (1973-1979).
Były one niejako rozszerzeniem jego rozważań, prowadzonych wcześniej na polu ekonomii, na dziedzinę instytucji społecznych. Zwracał on uwagę, że tradycyjna koncepcja prawa
– wyłonionego w ewolucyjnym procesie – opiera się na regułach, które są generalne i abstrakcyjne. Generalne – a więc odnoszące się do wszystkich jednostek w takim samym stopniu
– oraz abstrakcyjne – czyli tworzące ogólne ramy dla ludzkiego działania, bez próby ukierunkowania go na realizację jakichkolwiek celów. Dzięki temu każda jednostka może urzeczywistniać swoje indywidualne zamiary – jednak musi przestrzegać pewnych reguł, które zapewniają pokojową koegzystencję z pozostałymi członkami społeczności.
W duchu inżynierii społecznej powstała jednak nowa, złudna definicja prawa; prawa,
które nie ogranicza się do chronienia społeczeństwa przed prymatem przemocy i rozpadem –
lecz prawa, które ma na celu ukształtowanie społeczeństwa zgodnie z zamiarem ustawodawcy. Nie składa się ono z generalnych, abstrakcyjnych norm – lecz z szeregu szczegółowych
przepisów, dokładnie regulujących sposób, w jaki ludzie powinni się zachowywać. Ogólne
ramy postępowania zastąpione są centralnie wydawanymi rozkazami (i nie ma tu znaczenia,
czy organ je wydający został wybrany demokratycznie, czy ukonstytuował się w inny sposób). Prawo (rozumiane w tradycyjny sposób) stosowane jest zaś jedynie w tych dziedzinach,
które nie są regulowane przez ustawodawcę.
120
121
122
123
F. A. von Hayek, The Counter-Revolution od Science. Studies in the Abuse of Reason, Free Press, Glencoe,
Illinois 1955.
Wyd. polskie: F. A. von Hayek, Nadużycie rozumu [tłum. Z. Siembierowicz], Volumen, Warszawa 2002.
M. Friedman, Essays in Positive Economics, University of Chicago Press, Chicago 1967.
F. A. von Hayek, The Constitution of Liberty, University of Chicago Press, Chicago 1978.
Wyd. polskie: F. A. von Hayek, Konstytucja wolności [tłum. J. Stawiński], Wyd. Naukowe PWN, Warszawa
2007.
F. A. von Hayek, Law, Legislation snd Liberty, University of Chicago Press, Chicago 1973 (t. I), 1976 (t. II),
1979 (t. III).
92
Powoduje to, że ludzie tracą szacunek zarówno do tradycyjnych wzorców zachowań,
które schodzą na dalszy plan (gdyż brakuje zewnętrznych bodźców do ich przestrzegania) –
jak i do szczegółowych regulacji, których ciągły rozrost i modyfikacje (gdyż 'ludzie są zawsze
o krok przed ustawodawcą') powodują, że nie ma praktycznego zastosowania zasada 'ignorantia iuris nocet' (łac. nieznajomość prawa szkodzi), gdyż nikt nie jest w stanie znać wszystkich przepisów, które go obowiązują. Ponadto, w przeregulowanym państwie omijanie
krzywdzących (z subiektywnego punktu widzenia, gdyż prawo zwyczajowe utraciło swą moc)
regulacji uchodzi za działanie przedsiębiorcze – a niekiedy jest nawet konieczne do przetrwania. W taki sposób inżynieria społeczna niszczy szacunek ludzi do prawa (a nawet zachęca
do jego łamania), wypacza je oraz przeczy jego naturze.
Wraz ze zmianą podejścia do prawa, zmienia się również pojęcie sprawiedliwości.
W tradycyjnym rozumieniu oznacza ona równe stosowanie abstrakcyjnych norm zachowań
z zakresu prawa własności oraz prawa karnego wobec wszystkich ludzi – bez względu na
osobę. Socjaliści proponują w zamian 'sprawiedliwość społeczną' – która nie odnosi się bezpośrednio do ludzkich zachowań, lecz do ich spodziewanych rezultatów, ocenianych z punktu
widzenia zamiaru decydentów. Opiera się więc ona na poglądach, wrażeniach i arbitralnych
ocenach rezultatów danego procesu społecznego, dokonywanych najpierw przez ustawoda wcę, a następnie przez sędziów. Powoduje to, że interpretacja 'prawa' nie jest jednoznaczna –
lecz zależy od osoby sędziego. Jest to bezspornie bodziec do zalewania sądów wątpliwymi
pozwami, w nadziei na uzyskanie przychylności sędziego – czego konsekwencją jest przeciążenie systemu sądowniczego oraz dalsze obniżenie jakości wydawanych wyroków. Sędzia
przestaje być intelektualistą, który kieruje się obiektywnymi zasadami – a staje się zwykłym
biurokratą, nadzorującym realizację nie zawsze jasnych zamiarów ustawodawcy.
Podstawowe różnice w podejściu do wolności, prawa i sprawiedliwości pomiędzy zwolennikami inżynierii społecznej (socjalizmu) oraz spontanicznego porządku społecznego,
przedstawione przez Hayeka, zostały zaprezentowane w poniższej tabeli.
Tabela 2. Dwa podejścia do wolności, prawa i sprawiedliwości
Spontaniczny proces społeczny
oparty na przedsiębiorczości
(swobodne interakcje społeczne)
Socjalizm
(systematyczna, instytucjonalna agresja
przeciwko przedsiębiorczości
i ludzkiemu działaniu)
Koordynacja społeczna zachodzi spontanicznie
dzięki przedsiębiorczości, która stale odkrywa
i eliminuje niedostosowania społeczne w postaci
sposobności do zysku (ład spontaniczny).
Próba celowego narzucenia koordynacji społecznej za pomocą przymusowych rozkazów i regulacji przez państwo (zorganizowana hierarchia –
od hieros (święty) oraz archein (rozkazywać).
93
Socjalizm
(systematyczna, instytucjonalna agresja
przeciwko przedsiębiorczości
i ludzkiemu działaniu)
Spontaniczny proces społeczny
oparty na przedsiębiorczości
(swobodne interakcje społeczne)
Bohaterem procesu jest człowiek, który działa Bohaterem procesów jest przywódca (demokrai praktykuje przedsiębiorczość.
tycznie wybrany lub nie) i urzędnik publiczny
(osoba, która działa zgodnie z regulacjami administracyjnymi ustalanymi przez rządzących).
Zależności w interakcji społecznej są dobrowolne, a strony biorące w niej udział wymieniają dobra i usługi zgodnie z prawem materialnym (prawo).
Zależności w interakcji społecznej są hegemoniczne; jedna strona rozkazuje, druga wykonuje
rozkazy. W 'demokracji społecznej' 'większość'
przymusza 'mniejszość'.
Tradycyjna, materialna koncepcja prawa, rozumianego jako abstrakcyjne, ogólne zasady i stosowanego do wszystkich jednakowo, niezależnie
od szczególnych okoliczności.
Rozkazy i regulacje, które – wbrew pozorom – nie
są prawami formalnymi, lecz specjalnymi, konkretnymi rozkazami, przymuszającymi ludzi do
pewnych działań w danych warunkach i nie stosowanymi do wszystkich po równo.
Prawa i instytucje, które umożliwiają procesy
społeczne, nie zostały stworzone umyślnie, lecz
ewoluowały ze zwyczaju i zawierają w sobie
ogromną ilość praktycznego doświadczenia i informacji zgromadzonych na przestrzeni wielu
pokoleń.
Rozkazy i regulacje są umyślnie wydawane przez
rządzących i są wysoce niedoskonałe i nierozsądne, biorąc pod uwagę niewiedzę, w której rządzący pozostają względem społeczeństwa.
Spontaniczny proces umożliwia pokój społeczny,
jako że każda jednostka w ramach prawa wykorzystuje swoją wiedzę praktyczną i dąży do osiągnięcia konkretnych celów za pośrednictwem
swobodnej współpracy, dostosowując swoje zachowanie do zachowań innych ludzi, którzy dążą
do innych celów.
Jeden cel lub zespół celów musi przeważać nad
innymi, jako narzucony za pośrednictwem systemu rozkazów. Rezultatem tego jest nierozwiązywalny i nieunikniony konflikt społeczny, który
zaburza pokój.
Wolność rozumiana jako brak przymusu i agresji Wolność rozumiana jako zdolność do osiągania
(zarówno instytucjonalnej, jak i niesystematycz- danych celów, pożądanych w danej chwili (dzięki
nej).
aktowi woli, rozkazowi lub kaprysowi).
Przeważa tradycyjne pojmowanie sprawiedliwości: prawo stosuje się równo do wszystkich, niezależnie od rezultatów procesu społecznego. Jedyną pożądaną równością jest równość wobec
prawa, stosowana w systemie ślepym na różnice
między ludźmi.
Przeważa złudne rozumienie 'sprawiedliwości rezultatów' i 'sprawiedliwości społecznej'; innymi
słowy, równość rezultatów w procesie społecznym, niezależnie od zachowań biorących w nim
udział jednostek (poprawnych lub nie z punktu
widzenia tradycyjnego prawa).
Przeważają stosunki o abstrakcyjnej, ekonomicznej i biznesowej naturze. Złudna koncepcja lojalności, 'solidarności' i hierarchii nie odgrywa żadnej roli. Każda jednostka dyscyplinuje swoje zachowanie, opierając się na zasadach prawa materialnego i uczestniczy w ogólnym ładzie społecznym, w którym nie ma 'przyjaciół' ani 'wrogów';
'bliskich' czy 'dalekich' – są po prostu ludzie, których większość wchodzi w interakcje we wzajemnie korzystny i coraz bardziej skomplikowany
sposób (poprawne rozumienie terminu 'solidarność').
W życiu społecznym przeważa polityka, a główne
powiązania są z natury plemienne:
- lojalność wobec grupy i przywódcy,
- szacunek wobec hierarchii,
- pomoc 'współbraciom' ('solidarność') i ignorowanie – a wręcz pogarda – wobec innych, którzy
są członkami innych plemion, uznawanych za
wrogie (złudne i krótkodystansowe rozumienie
'solidarności').
94
Źródło: J. H. de Soto, Szkoła austriacka..., s. 139-140.
2.5. Podsumowanie
„W historii myśli ekonomicznej szkoła austriacka jest nurtem wyjątkowym, wyróżniającym
się spośród innych szkół praktycznie na każdej płaszczyźnie. Charakterystyczny dla 'austriaków'
jest przede wszystkim metodologiczny indywidualizm, czyli to, że ekonomista śledzi każde zjawisko
społeczno-gospodarcze aż do poziomu działającego człowieka. Gospodarka nie składa się
z ekonometrycznych modeli, nie jest determinowana przez rozmaite zależności ilościowe, więc
nie da się jej trywialnie ująć w rozbudowanych kategoriach matematycznych. Gospodarka
to wszelkie relacje, które nawiązują między sobą ludzie, działające jednostki – a nie narysowane
krzywe i funkcje użyteczności.”124
Austriacka szkoła ekonomii jest teorią w pełni realną, która na każdym kroku konsekwentnie odnosi się do działającej jednostki i nie ucieka się do zgubnych uproszczeń
w celu uzyskania złudnego poczucia pewności tam, gdzie jej nie ma. Nie próbuje przeszczepić mechanistycznych narzędzi, właściwych naukom przyrodniczym, na grunt nauk społecznych – ale wypracowuje własne metody, które są odpowiednie tam, gdzie wolni ludzie dokonują suwerennych wyborów, w nadziei na realizację swoich celów. Szkoła austriacka znalazła
właściwe miejsce dla ekonomii, zakorzeniając ją w łonie ogólnej nauki o ludzkim działaniu –
prakseologii – w której nie ma zastosowania liczbowy język matematyki, lecz logika werbalna.
Szkoła austriacka jest teorią działania – a nie statycznej równowagi, w której brak miejsca na działanie. Postrzega ona ludzkie działanie w warunkach rynkowych jako dynamiczny
proces, podczas którego rozumny człowiek odkrywa cele, do których chciałby dążyć, porzą dkuje je zgodnie ze swoimi preferencjami, a następnie poszukuje środków do jak skuteczniejszej realizacji tych celów, które ceni najwyżej. Owa konieczność nieustannego dokonywania
wyborów wynika z działania w warunkach rzadkości (ograniczenia) dostępnych środków oraz
czasu, którym jednostka dysponuje – co w oczywisty sposób uniemożliwia realizację wszystkich potencjalnych celów.
Podstawowym aktorem na rynku jest więc przedsiębiorca, który nieustannie stara się
wyszukiwać okazje do osiągnięcia subiektywnie odczuwanych korzyści (zysku). Znajduje je
tam, gdzie jako pierwszy wykryje niedopasowania w gospodarce; likwidując je, przyczynia
124
M. Machaj, Przedmowa [w:] M. N. Rothbard, Co rząd zrobił z naszym pieniądzem? [tłum. W. Falkowski],
Fijorr Publishing, Chicago-Warszawa 2009, s. 5.
95
się do wzrostu ładu społecznego. Wszelką informację musi jednak samodzielnie wytworzyć
(zdobyć) – nic nie jest dane: pewne, powszechnie znane i stałe (choć niektóre informacje
można, oczywiście, przyswoić łatwiej niż inne). Przedsiębiorca działa więc w warunkach ciągłej niepewności, starając się odgadnąć przyszłość; dlatego też nie zawsze podejmuje trafne
decyzje – jednak uczy się na błędach, osiągając coraz wyższą efektywność działań.
Systemem transmisji informacji, który umożliwia przepływ subiektywnej, niewypowiedzianej wiedzy i sądów wartościujących do świata zewnętrznego jest rynek, którego uczestnicy posługują się pieniądzem. Tysiące ludzi, codziennie dokonujących wzajemnie korzystnych
(zgodnie ze swoimi odczuciami) transakcji, kreuje informacje, które starają się odczytać
przedsiębiorcy. Dzięki temu są oni w stanie – w nadziei na osiągnięcie przyszłych korzyści –
koordynować międzyokresowe zachowania uczestników rynku.
Owo trzeźwe, realistyczne patrzenie na procesy gospodarcze umożliwiło austriakom
opracowanie kompletnej teorii ekonomicznej, w której można znaleźć rozwiniętą teorię ludzkiego działania (przedsiębiorczości), informacji, pieniądza, bankowości, kapitału i procentu
oraz międzyokresowej koordynacji działań (której zastosowaniem jest teoria cyklu koniunkturalnego). Dzięki posiadaniu realnej teorii ekonomicznej, przedstawiciele austriackiej szkoły
ekonomii byli w stanie przedstawić teoremat o niemożliwości socjalizmu (a szerzej: każdego
przejawu stosowania inżynierii społecznej). Szerokie spektrum zainteresowań badaczy
z tego kręgu pozwoliło na uogólnienie przez nich teorii ekonomicznych tak, aby objęły inne,
pokrewne dziedziny. W ten sposób opracowali oni m.in. fundamenty i metodologię prakseologii oraz teorię ewolucyjnego rozwoju instytucji społecznych (językowych, moralnych,
prawnych i ekonomicznych). Dlatego właśnie na wybrane zagadnienia spojrzymy z perspektywy szkoły austriackiej.
96

Podobne dokumenty