Kazanie na 5 sierpnia 2012r.-
Transkrypt
Kazanie na 5 sierpnia 2012r.-
Kazanie na 5 sierpnia 2012 r. – Warszawa, kościół p.w. Św. Aleksandra (Plac Trzech Krzyży) – o. Jan Fibek OFMCap. „Ludzie z tłumu (...)szukali Pana Jezusa. Gdy zaś Go odnaleźli(...), rzekli do Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?” Drodzy Bracia i Siostry Gromadzimy się w miejscu, gdzie w przeszłości zwykły przychodzić tłumy, by szukać Zbawiciela; jak niektórzy z obecnych tu dobrze wiedza jest to pierwszy z kościołów, dwudziestu kilku stacji Drogi Krzyżowej budowanych jeszcze w czasach saskich by za murami miasta Warszawy szukać na dróżkach Kalwarii zrozumienia, czym jest śmierć, czym zmartwychwstanie, jak czynić zadość uczynienie za grzechy, jak doświadczyć łaski miłosierdzia. Tutaj, zgromadzeni na uroczystościach żałobnych, w I rocznicę śmierci Andrzeja Zbignie wa Leppera (jaki przeżył 58 lat) chcemy postawić trudne, ale przecież wciąż aktualne pytanie, naśladując tych co tłumnie do Chrystusa przybyli, pytanie które brzmi: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” Oczywiście Pan Jezus nie pozostawi go bez odpowiedzi i, jak przed laty, odpowiada również nam: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał” To jest istota trudu pielgrzymowania po ziemi, aby uwierzyć w Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i Zbawcę. U wielu ludzi wzmaga takie postawienie sprawy natarczywość w domaganiu się znaków, potwierdzających, że Bóg specjalnie nas wybrał, że jest z nami: „Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi...” - podpowiadają słuchacze znad jeziora Genezaret – „jedli mannę na pustyni”. Bóg czynił cuda dla naszych przodków! a nam cóż ofiarujesz na dzień dzisiejszy? Zaskakuje odpowiedź Pana Jezusa, który mówi – że samego siebie ofiaruje, jako pokarm, jako dar Eucharystii. Dziś także, gdy przychodzimy pytać o sens ludzkiego życia, o jego cel i wartości; kiedy pragniemy doświadczyć zwycięstw na płaszczyźnie społecznej i osobistej Bóg daje siebie i podpowiada Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Drodzy Bracia i Siostry Trzeba odnoszenia się do tej wartości, jaką daje obecność Boga w życiu człowieka. Zmarły Andrzej Lepper miał kiedyś odwagę wypowiadać słowa o swej relacji do Kościoła, jako przestrzeni, w której uczył się patriotyzmu i ludzkich postaw, mówiąc: „Jestem człowiekiem wierzącym, katolikiem. Moje stanowisko wobec Kościoła rzymskokatolickiego wynika też z mojego przywiązania do polskich tradycji i obyczajów utożsamianych, według mnie, z wartościami chrześcijańskimi. To przekonanie wyssałem z mlekiem matki. Zasługi Kościoła dla polskiej tożsamości narodowej były i są ogromne. Trudno sobie wyobrazić polską kulturę narodową bez chrześcijaństwa, czyli przede wszystkim bez katolicyzmu. To Kościół pozwolił nam, Polakom, obronić swoją narodowość i przetrwać czasy niewoli.”1 Życie społeczne i polityczne, w którym brał udział domagało się również określeń wobec wartości najważniejszych, jakim jest relacja do Pana Boga. Głos sumienia, w który odnajduje człowiek działanie Stwórcy. Trzeba tych wartości uczyć się, zwłaszcza, gdy życie trudne, gdy jak wspomniany zmarły od jedenastego roku życia wychowuje się bez ojca tylko w relacji do mamy. Trzeba uczyć się tego od prawdziwych autorytetów, zwłaszcza, że spostrzegamy Pana Boga, jako naszego Ojca i Matkę. 1 Samoobrona. Dlaczego? Przed czym?, Warszawa 1993 1 Pierwsze czytanie wspomina nam jak Mojżesz, będący autorytetem – powiedzieć można - przywódca dla swego ludu, nie prowadzi Izraelitów, po wyjściu z niewoli Egipskiej do żyznych dolin w okół rzeki Jordan, ale podejmuje z nimi trud pielgrzymowania po pustyni. W upale dnia i zimnie nocy pod namiotami, jako koczownicy. Aż zawołają zniechęceni: „czemu nie zostawiłeś nam w Egipcie” tu z głodu poumieramy. I przychodzi interwencja od samego Pana Boga jest manna (jako chleb) i przepiórki (jako mięso) by pokarm był obfity. Pozostawia ich jednak nadal na odludziu, by okrzepli jako społeczność, nie daje dobrobytu dopóki nie przylgną do prawa Bożego. Do tego cudu manny nawiążą słuchacze, kiedy prosić będą o taki cud trwały, po rozmnożeniu chleba chcą delektować się „tanim” dobrobytem już teraz. Możemy i my razem z tym „Tłumem ludzi” z dzisiejsze Ewangelii powtarzać: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. Zmień naszą egzystencje w Ojczyźnie na trwały dobrobyt. Ale Bóg podpowiada nam przez św. Pawła: „zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem (...) nie tak nauczyliście się Chrystusa. (... ) trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. Zaprasza nas Pan Bóg do przemiany naszych myśli, to obumieraniu temu co złe, grzeszne; do dzielenia się solidarnie z potrzebującymi. Jest to taki nasze małe obumieranie w Bogu. Może w czasie tej Mszy św. w rocznicę śmierci lepiej zaczynamy rozumieć, że tajemnica śmierci ma coś z tego odrywania się od zgromadzonych przez życie bogactw, już nie dla mnie, ale dla Pana Boga, który staje się depozytariuszem naszych czynów. Może ktoś powiedzieć – to za trudne dla mnie, to nie wykonalne w naszym polskim społeczeństwie; nie w siłach by tak żyć w naszej Ojczyźnie. Wybaczcie, że – jak już wspomniałem – w tym miejscu związanym z tradycja Ziemi Świętej wspomnę jeden mały epizod pamiętnikarski, otóż w latach 1582-1584 r. odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej Mikołaj Krzysztof Radziwiłł („Sierotka”) jaki pozostawiła nam z tej „podróży” Pamiętniki z pielgrzymki do Ziemi Świętej [1595 r.] opisuje tam uzyskanie dochodów z niczego, aby jak najszybciej zbudować świątynie. Otóż na poświęcenie kamienia węgielnego budowanego meczetu, odpowiedzialny za finansowanie tego przedsięwzięcia zaprosił biednych i pielgrzymów z całego kraju. Obiecano za udział w modlitwach dla każdego nowe ubranie i jedzenie. Tłumy stawiły się, i po pierwszych modlitwach kazano im przejść na wewnętrzny dziedziniec gdzie ku zdziwieniu zgromadzonych zanim otrzymają nowe ubranie kazano oddać star by spalić je w całopalnej ofierze. Rozległy się protesty, ale dobrze wyszkolone służby porządkowe umiały sobie z tym poradzić i zasmuconym koniecznością oddania swoich szat pielgrzymom, ofiarowywano nowe. I tu dopiero czekało na wszystkich najważniejsze widowisko; złożone na stos ubrania zostały podpalone, nikomu nie pozwolono ich dotknąć aż wszystkie uległy zniszc zeniu a wtedy w pozostałym popiele odnaleziono wielki skarb – złoto i srebro. Okrzyknięto to darem od aniołów. Prawda była nieco prostsza, każdy z tych wędrowców „na czarną godzinę” zachowywał w zakamarkach turbanów czy szat pątniczych srebrne i złote monetki. Teraz zostało ukazane światu, ale nikt z przybyłych nie protestował – wstydził się przyznać. Niektórzy tylko złośliwie radowali się, że nie są osamotnieni w swoim doświadczeniu. Kto wie może takiego przebudzenia – ogołocenia tych, co to tłumaczą, że są jedynie biednymi urzędnikami w państwie i nic nie posiadają – potrzeba w czasach coraz to nowych „afer”. Umieć zwyciężać poprzez odwołanie się do tego, co wspólne. Wspominał kiedyś w Sejmie p. Andrzej Lepper „Moherowe berety wygrały z koalicją aksamitnych kapeluszy (...). Wygrały wybo- ry parlamentarne, wygrały wybory prezydenckie. I taka jest prawda. My nie ubliżajmy tutaj Radiu Maryja, bo to jest poważne radio. Nie ubliżajmy ojcu Rydzykowi. Bo macie ból i to jest wiadomy ból. Bo w ostatnim tygodniu przegraliście, mając dostęp do tylu środków przekazu. Na każde zawołanie wszystkie – publiczne, komercyjne – stacje i takie jedno małe radyjko, i telewizja malutka, i Lepper, i Rydzyk pokonali was. Przyznajcie się do tego. Już więcej nie mówmy o tym, bo naprawdę... Ale nagłaśniamy to i bardzo dobrze, robimy reklamę i coraz więcej będzie słuchaczy Radia Maryja i oglądających Telewizję Trwam. I to będzie dobrze właśnie.” 2 2 Stenogram z posiedzenia Sejmy RP z dnia 10.XI.2005 r. 2 Chciałbym jeszcze powiedzieć coś do tych, którzy dowierzają medialnym wersja o tym, co wydarzyło się rok temu; wersji, która tak boleśnie zabiera „prawo do godności” człowieka, wersji podanej do wiedzy społeczeństwa zanim jeszcze ktoś rozpoczął ustalanie faktów. Chciałbym w tym miejscu odnieść się do literatury pisanej „ku pokrzepieniu serc”, kiedy to wszystko sprzysięgło się, aby odebrać dobre imię pana Andrzeja (chorążego orszańskiego) i zohydzić jego wizerunek w oczach najbliższych osób. Kochającej narzeczonej z dworu w Wodoktach, czy grona przyjaciół z pola walki. Trzeba było czasu, determinacji i cichej pracy dla Ojczyzny by odkryć prawdę o człowieku. Może i nam przyjdzie czekać na ustalenie prawdziwych faktów, jak latami czekamy na dokończenie śledztw w sprawie ks. Zycha, studenta Pyjasa czy tej najświeższej sprawy z tragedii na lotnisku w Smoleńsku. Jedno jest pewne, za niektóre słowa ludzie gotowi są do ośmieszenia tego, kto je formułuje. Spośród licznych wypowiedzi Ś.p. Andrzeja Leppera przytoczę tylko parę słów, bardzo krytycznych: „Spójrzmy, ile przez te wszystkie lata Unia Europejska w Polsce zarobiła. Ile sprzedała staroci, samochodów, maszyn, narzędzi rolniczych, budowlanych, sprzętu RTV, AGD, ciuchów starych. Wszystkie stare lumpy sprzedali w Polsce. A my w ten sposób zniszczyliśmy cały przemysł odzieżowy, tekstylny, sprzęt elektroniczny, wszystko inne.3 Niech to oczekiwanie Polaków, by pokazywać i demaskować zło zapali nasze sumienia ochotą do dawania świadectwa prawdzie, tak jak śpiewał dziś kantor słowami psalmu: „Co usłyszeliśmy i cośmy poznali, i co nam opowiedzieli nasi ojcowie, opowiemy przyszłemu pokoleniu, chwałę Pana i Jego potęgę” – potrzeba wysiłku by opowiadać najmłodszym o historii naszej Ojczyzny - Polski, by tworzyć zaufanie do Pana Boga poprzez zachowywanie Jego przykazań, przyjmowanie nakazów upomnień. Nie w oczekiwaniu cudów dobrobytu a w odkrywaniu osoby Miłosiernego Zbawcy, który stoi blisko każdego człowiek i powtarza: Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Drodzy Bracia i Siostry Tym, którzy pytają jednak o to, czemu bólu w naszej Ojczyźnie, dlaczego tyle spraw miesza się w ostatnich latach jakby w beznadziei? chcę dedykować małe opowiadanie o cierpieniu, o jego dydaktycznym sensie: Był sobie człowiek, który spacerował w ogrodzie. Usiadł na kamieniu, aby odpocząć. Nagle zobaczył kokon, z którego próbował wydostać się motyl. Człowiek z zainteresowaniem przyglądał się temu zjawisku, aż nagle motyl przestał się ruszać. Utknął i nie miał już siły na dalsze siłowanie się z kok onem. Człowiek, chcąc pomóc motylowi, rozciął kokon, a wtedy owad wydostał się z niego bez problemu, lecz jego skrzydła były wątłe i pomarszczone. Nie potrafił latać. Do końca życia miał już pełzać tylko po ziemi. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki temu motyl był w stanie latać, gdy tylko pokona opór kokonu. My też potrzebujemy takiej walki. Na naszej drodze życia staje wiele przeszkód. Sporo łez mus imy wylać, abyśmy mogli się uśmiechnąć. Pytamy Boga: "dlaczego ja?". Ale to wszystko ma jakiś cel. Bo czym byłoby życie bez problemów? One muszą istnieć nie tylko po to, abyśmy mogli wykazać się siłą w walce z kłopotami, ale i po to, abyśmy mogli docenić szczęście. Jak inaczej dostrzegalibyśmy różnicę pomiędzy radością a smutkiem? Czy uśmiech miałby jakiś sens, gdybyśmy nie znali zmartwień? Jeszcze raz przylgnijmy do nauki Pana Jezusa, który nas dziś zachęca do przyjścia, zaczerpnijmy z tej Mszy św., skorzystajmy z Komunii św. i ofiarujmy ją za Zmarłego; niech wieczny odpoczynek da mu Bóg na wieki wieków – Amen. 3 Wypowiedź A. Leppera przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej, 2003 r. 3