zastęp - Gniazdo

Transkrypt

zastęp - Gniazdo
w numerze:
ZASTĘP
Proporzec zastępu = berło
zastępowego
Dawniej proporce czy chorągwie
nosił w pobliżu dowódcy specjalnie do tego wyznaczony chorąży.
W zastępie jest podobnie, z tą
różnicą jednak, że rolę wodza
i chorążego pełni ta sama osoba.
4
5
Jola lojalna - lojalna Jola...
6
DROGOWSKAZ
Więcej szczęścia jest w dawaniu!
7
GRA
Harcerska egzegeza
ZASTĘP
Husaria i Impeesa 2007
Stać się zastępem husarskim – to
było marzenie. Sprawdź, komu
przyznano w tym roku odznakę!
8
SZ Foka z Łowicza i zastęp Kozica
z 2. Drużyny Lubelskiej otrzymały
miano zastępów „Impeesy” 2007.
10
11
GRA
Siła, co w skaucie drzemie
Pompki, brzuszki, taczki, skręty
ciała... W trosce o zdrowie i siłę
obecnych i przyszłych pokoleń
polskich harcerzy.
RECENZJA
Mały czworonóg na dębowych nogach
Poezja nie taka straszna – przekonaj się, czytając „Stołek” Herberta.
12
13
15
16
18
19
21
HISTORIA
Ecce homo
22
TECHNIKI
Pleć, pleć.. czyli eksternistyczny
kurs makramy
Przy pomocy sznurka i patyka
Paweł Czuba uczy zręczności,
wytrwałości i cierpliwości.
ZASTĘP
Zarzucić przynętę
Zaplanowana, atrakcyjna,
pozytywna i przede wszystkim
skuteczna akcja naborowa.
Nadszedł czas poszukiwań tych,
którzy harcerzami chcą zostać,
ale jeszcze o tym nie wiedzą.
MAPA
Obozy 2007
Zobacz, gdzie obozowali inni...
ŚWIĘTY
Ostatnia deska ratunku
TECHNIKI
W 3D
Zapałki, materiał na namiot,
sznurek, styropian, bądź gips
– pionierkę na dobrą sprawę
należy rozpocząć już jesienią...
23
Nie ma bata – BÓBR wymiata!
Siedlisko bobra znaleźć nietrudno. Jeżeli koło rzeki widzimy poobgryzane przewrócone drzewa,
to gdzieś w pobliżu z pewnością
znajdziemy żeremie.
RECENZJA
24 Zemsta więźnia zamku d’If
Niewolnica Hadessa i gladiator Atretes
Niech nie zmyli was niby to błogi
tytuł „głos w wietrze”, to podobnie jak historia zemsty więźnia
zamku d’If, książka dla lubiących
silne przeżycia.
RELACJA
24 Tam, gdzie śmierć puka w hełm
Walki o Normandię trwają...
26 Bagno, ognisko i przygoda życia
24 godziny – śmigłowiec, bunkry, gra pod osłoną nocy... O tak
dynamicznej Wielkiej Grze nie śnił
nawet stary harcerskich wyga,
bywalec 6 zawiszackich obozów.
27
HISTORIA
„Ruczaj” – tworzymy historię
Niemożliwe staje się możliwe.
Między innymi o tym, jak lokalna
gazetka drużyny „Ruczaj” przeobraziła się w pismo dolnośląskie,
pisze jego były redaktor naczelny
Michał Kuczaj.
PRZYRODA
Zdobądź trofeum do harcówki!
28
29
30
Z pamiętnika żołnierza
Jeśli nie chcesz mojej zguby,
krokodyla daj mi luby!
Jak zastęp Kajman uratował
Pocahontas
Eurocamp 2007
EUROPA
Francuski zwiad we włoskich
Alpach
Jeśli nie jesteś w Stowarzyszeniu
Unikatowe, jedyne w swoim rodzaju, absolutnie ekstremalnie harcerskie Gniazdo, może być także Twoje.
Jeżeli chcesz otrzymać pocztą 4 najbliższe numery oraz wspomóc nasze Stowarzyszenie, prosimy o wpłacenie zwyczajnej, prościutkiej cegiełki
w cenie min. 50 zł na konto 31 1500 1777 1217 7007 7790 0000 z dopiskiem „cegiełka”.
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
gniazdo
Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”
Federacja Skautingu Europejskiego
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
Redaktor techniczny:
Franek Czachorowski ([email protected])
ul. Kossaka 48; 20-358 Lublin
tel. 0 601 939 700
Rysunki:
Łukasz Cywiński – ZHR Warszawa
Anna Pyszniak – Lublin
gniazdo 35 |
Skład i opracowanie graficzne:
Anna Godlewska, Franek Czachorowski, Karol Czachorowski,
Paweł Sowa, Gosia Sobich
Korekta:
Joanna Przypolska, Anna Giszczak-Dobek, Asia Maj
październik 2007
Do powstania numeru przyczynili się:
Olga Łukowska - Lublin
ak c
ji
Druk:
„GRAFIS” Wydawnictwo i Poligrafia
tel. (22) 758 15 01
re d
Sekretarz redakcji:
Maciek Bazylko ([email protected])
ul. Władysława Jagiełły 6/73, 20-281 Lublin
tel. 0 505 329 479
Strona internetowa:
http://www.gniazdo.fse.pl
[email protected]
Nakład:
1200 egzemplarzy
Zdjęcie na okładce: Marcin Kuczaj
Plakaty na stronie 2 i 28: Karol Czachorowski
h
Wydane przy wsparciu Komisji Euro- A rc
pejskiej.
Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za
treść ani sposób jej wykorzystania.
tro
n
Redaktor prowadzący:
Małgorzata Sobich ([email protected])
tel. 0 608 473 322
Redaktor działu List: Piotr Synowiec – Kraków
Redaktor działu Zastęp: Paweł Lochyński – Wrocław, Asia Wolska – Puławy
Redaktor działu Recenzja: Joanna Maj – Wrocław
Redaktor działu Europa: Bartek Bodziechowski – Włoszczowa
Redaktor działu Historia: Paweł Świątkowski – Wrocław
Redaktor działu Techniki: Paweł Czuba – Lublin
Redaktor działu Święty: Marcin Gregiel – Skarżysko-Kamienna
Redaktor działu Gra: Rafał Czajkowski – Warszawa
Redaktor działu Drogowskaz: Arek Szyszka – Skarżysko-Kamienna
Redaktor działu Przyroda: Mateusz Golianek – Rawa Maz.
Redaktor działu Reklama: Karol Czachorowski – Lublin
Redaktor działu Relacje: Ewa Tchórzewska – Warszawa, Marcin Kuczaj – Wrocław
pa
Rada programowa: Rada Naczelna SHK-Z FSE
anio
ł
b
Ga
l
rie
-
3
ZASTĘPU
T
o jedno z najczęstszych pytań zadawanych przez nowych chłopaków w zastępie. Jednak, co gorsza, wielu starszych
i bardziej doświadczonych harcerzy nie potrafi ciągle odpowiedzieć na to pytanie.
Proporzec nigdy nie powinien walać się
gdzieś po ziemi, czy służyć do głupich zabaw typu: „Eee! Chłopaki, jak myślicie, czy
jak go podrzucę z całej siły, to zaczepi się
na tych gałęziach?”. Nie powinien także być
narzędziem zastępowego do zaprowadzania
porządku w zastępie, czyli mówiąc wprost
do bicia (mało jest takich przypadków, ale
się niestety zdarzają).
Skąd się w ogóle wzięły proporce?
Dawniej, proporce czy chorągwie zawsze nosił, w pobliżu dowódcy, specjalnie
do tego wyznaczony chorąży. W zastępie
jest podobnie, z tą różnicą jednak, że rolę
wodza i chorążego pełni jedna osoba – zastępowy. Proporzec jest symbolem jego władzy i zwierzchności nad zastępem. Kilka lat
temu spotkałem się z pewną sytuacją. Nasza
drużyna pomagała nieść sprzęt nagłaśniający
podczas pielgrzymki. Ledwo co zmienił mnie
chłopak z zastępu i radując się chwilowym
odpoczynkiem od ciężaru pokaźnych rozmiarów głośnika przeciskałem się przez tłum
w poszukiwaniu reszty zastępu. Nagle zobaczyłem trzy dziewczyny dumnie paradujące
z proporcem. Okazało się, że jeden z zastępowych, kiedy przyszła jego kolej niesienia
na plecach sprzętu nagłaśniającego dla wy-
ZASTĘPOWEGO
WOJCIECH KĘPA WYW.
Zastępowy Rysia z 1. Drużyny Puławskiej
św. Benedykta.
Czym jest proporzec?
Proporzec to nie tylko stary, naznaczony upływem czasu kij z przyczepioną doń
szmatką. To coś, co jednoczy zastęp, tak
jak kiedyś chorągwie jednoczyły rycerzy
z tego samego oddziału. Ukryta jest w nim
cała istota, historia i tradycja zastępu. Wszędzie tam, gdzie był zastęp, był też proporzec.
Przyczepione są do niego kolorowe wstążki,
niektóre tak stare, że przypominają bardziej
pojedyncze nici niż fragment materiału. Jest
to swego rodzaju pamiątka wielkich przygód,
trofeum zwycięstw zarówno naszych, jak
i naszych poprzedników. I to jest najprostszy
powód do dumy, do okazywania proporcowi należytego szacunku.
4
=
berło
Dawniej proporce czy chorągwie nosił w pobliżu dowódcy specjalnie do tego wyznaczony chorąży. W zastępie jest podobnie, z tą
różnicą jednak, że rolę wodza i chorążego pełni ta sama osoba.
fot. Paweł Sowa
zastęp
Sztandar
mianowanie zastępowych w 1. Drużynie Wrocławskiej
gody przekazał proporzec czołowemu. Ten
z kolei, gdy zmieniał kogoś spoza „Zawiszy”, z braku harcerza pod ręką poprosił
o poniesienie proporca koleżankę. Później
tak się stało, że wszyscy o nim zapomnieli.
Sami wyciągnijcie wnioski. Oczywiście nie
znaczy to, że zastępowemu nie wolno wypuścić proporca z ręki, kiedy akurat potrzebne
mu są obie, ale nie może być tak, że zostaje
oddany komuś spoza zastępu, zapomniany
czy zgubiony – to hańba.
Totem zastępu
po plemionach Indian i ich kulcie zwierząt,
które miały być jakoby ich przodkami. Jednak to nieprawda. Nasze totemy, wbrew
pozorom, odwołują się do tradycji rycerstwa
europejskiego. Wojownik średniowieczny
identyfikował się ze zwierzęciem, którego
znak nosił na tarczy czy w herbie. Mówiło
się, że jest on „Rycerzem z Lwem, Orłem”
itp. Ma to swoje korzenie w tradycji chrześcijańskiej. Wielu świętych żyło w pobliżu
dzikich zwierząt, które później były z nimi
kojarzone, chociażby św. Franciszek. Wiele
zwierząt ma swoich patronów. Cechy tych
zwierząt mają decydujący wpływ na wybór
totemu zastępu, bo odzwierciedlają, jaka jest
paczka chłopaków, którzy ten zastęp tworzą.
Z drugiej jednak strony, można wybrać zwierzę, którego określoną cechę chcecie rozwijać – zwinność, cierpliwość, szybkość ataku,
wyczulone zmysły. W moim zastępie Rysiu
wszyscy moi kamraci są pełni zapału przy doskonaleniu technik skradania się i ukrywania.
Wiele osób błędnie interpretuje znaczenie totemu. Wielu uważa, że jest spuścizną
Pamiętajcie, tylko zastępowy nosi proporzec!
Wreszcie, proporzec to atrybut zastępowego, takie berło, które bierze udział
w obrzędach zastępu. Składający Przysięgę Wierności harcerz kładzie prawą dłoń
na proporcu. Albo czy możecie wyobrazić
sobie zastęp na apelu drużyny bez proporca? Podczas Rady Zastępu powinien zawsze
znajdować się w widocznym miejscu.
gniazdo 35
| październik 2007
Słów parę o zdrowej rywalizacji, harcerskim duchu
i smaku wygranej.
nego celu. Pamiętaj, że wiara we własne siły,
wola walki i chęć zwycięstwa to podstawa.
Może jeszcze niewiele umiesz, może jesteś
początkującą harcerką czy początkującym
harcerzem – to nie jest ważne. Jeśli chcesz
i wierzysz, możesz osiągnąć wiele, nawet bardzo wiele. Grając uczciwie i będąc lojalnym
wobec współuczestników gry, zapewniamy
sobie najlepszą przygodę i szansę na prawdziwą wygraną, z której będziemy dumni
i którą będziemy mogli wspominać bez żadnych przykrych myśli kojarzących się z tym
tematem.
To jest trochę tak, jak ze ściąganiem
w szkole. Jeśli dostaniesz piątkę ze sprawdzianu, do którego nauka zajęła Ci całe
popołudnie, możesz być z siebie zadowo-
obóz 2. Drużyny Wrocławskiej
gniazdo 35
Jola...
BARBARA PIZOŃ PION.
Rząsińska Ekipa Młodych Przewodniczek. Była czołowa
zastępu Mewa z 2. Drużyny Rząsińskiej św. Teresy z Avilla.
Uczennica LO im. A. Mickiewicza w Lubaniu Śląskim.
fot. Paweł Sowa
Czy aby na pewno? Są tacy, którzy myślą inaczej. I tak też powinien myśleć każdy
harcerz i każda harcerka. Lepiej zrezygnować
z tych kilku punktów z ogólnej punktacji,
a tym samym być może nawet ze wstążeczki
na proporzec, niż grać nieuczciwie! Oczywiście nigdy nie wolno się poddawać! Przygody nie będzie, jeżeli od początku idzie się do
mety z przekonaniem o przegranej. Z takim
podejściem nigdy nie osiągnie się zamierzo-
LOJALNA
| październik 2007
lony, bo to Twoja wypracowana ocena. Jeśli
jednak taki sam stopień dostaniesz z pomocą ściągi, to sam przyznasz, że nie ma już
takiej satysfakcji. Najtrudniejszą sztuką jest
tutaj połączenie solidnej pracy i entuzjazmu.
Nawet przy najcięższych grach, biegach itp.
entuzjazm jest niezastąpiony. A po co? Po
to, aby Twój uśmiech pomógł Tobie i innym
uwierzyć w siebie, a także aby na twarzy koleżanki czy kolegi pojawił się blask radości.
Pamiętasz swoją pierwszą grę?
Jaka była? Jeżeli zagrałeś uczciwie, to jest
100% pewności, że to, co się wtedy wydarzyło, dodało Ci sił do dalszego działania. Zawsze, gdy będziesz uczestniczył czy
uczestniczyła w jakiejś grze, pamiętaj o drugim punkcie Prawa Harcerskiego.
obóz 2. Drużyny Rząsińskiej
fot. Ala Kowalska
Zdrowa rywalizacja, a przede wszystkim
dobra zabawa i duch harcerski stoją wysoko
ponad wygraną. Bo co nam przychodzi z takiej gry, w której idzie się „po trupach” do
celu, skoro nie potrafimy się zgrać i wspólnie
czegoś osiągnąć? Nic. Kompletne zero. Ani
krzty więzi i koleżeństwa. Na którejś z Rad
Zastępu postanowiłyśmy spojrzeć na rywalizację z trochę innej strony... „Nieważne czy
wygramy, stawiajmy na dobrą zabawę i róbmy
tak, aby było co wspominać...”. Na pewno
każdy zastęp nie raz poczuł smak przegranej
i nie raz było tak, że mimo to wszyscy byli
zadowoleni i pełni ochoty do dalszej pracy.
Ktoś mógłby powiedzieć – Jak to? Przegraliście, a cieszycie się? Absurd!
Jola lojalna -
fot. Iwona Cierlik
eraz biegnijcie prosto i nie skracajcie
drogi.” Przestroga? Czy przypomnienie o czystej, uczciwej grze? Z pewnością
chodzi o to drugie – uczciwość, a nawet
lojalność. Każdy z nas przeżył nie jedną grę
i może nie raz przeszła przez głowę myśl „Co
mogę jeszcze zrobić, żeby tylko wygrać?”.
Może nawet ktoś posunął się do małego
oszustwa, aby stanąć ponad wszystkimi?
Jednak tu nie o to chodzi...
fot. Michał Kuczaj
fot. Paweł Sowa
fot. Mariusz Stefański
„T
rowerowe InO, 1. Drużyna Wrocławska
zastęp
obóz 1. Drużyny Wrocławskiej
wielka gra, 1. DW, 1. DWł i PuSZcza Dolnośląska
obóz BluSZcza
5
O. SEBASTIAN BIALSKI
Duszpasterz 3. Drużyny Skarżyskiej
św. Jana Chrzciciela
C
hrystus
ustanowił
Eucharystię
w Wielki Czwartek, obchodząc Ostatnią
Wieczerzę z Apostołami. Kościół jest wierny poleceniu Syna Bożego: „Czyńcie to na
moją pamiątkę” (1 Kor 11, 24) i nieustannie
celebruje Eucharystię, zwłaszcza w niedzielę
– czyli w dniu zmartwychwstania Chrystusa.
Sakrament ten jest źródłem i szczytem życia Kościoła, naszego życia chrześcijańskiego. Jest to jednocześnie największa cześć
i uwielbienie, jakie możemy oddać
Bogu. Oczywiście, przewodniczyć Eucharystii może tylko i wyłącznie kapłan, który działa in persona Christi –
w osobie Chrystusa i w imieniu Kościoła.
Biorąc każdorazowo udział we Mszy
św., uczestniczymy w ofierze Chrystusa, którą za całą ludzkość złożył Ojcu na krzyżu.
Różni się jedynie sposób ofiarowania: ofiara
na krzyżu była krwawa, Msza św. jest ofiarą bezkrwawą. Uczestnicząc we Mszy św.
– nasze życie, codzienne troski i radości, nasze cierpienie, uwielbienie, modlitwę, pracę
– łączymy z ofiarą Jezusa.
fot. Ania Godlewska
Nierzadko sakrament ten traktujemy
z pewną pobłażliwością i nie wykorzystujemy
szansy przystępowania do niego jak najczęściej. Zapominamy, że jest to pozostawiony
nam przez Jezusa „pokarm na życie wieczne”, że jest to sam Jezus Chrystus, który
fot. Paweł Sowa
drogowskaz
Pokarm na życie wieczne
Msza św. 1. Drużyny Włoszczowskiej i 1. Drużyny Wrocławskiej
ofiarowuje się za nas podczas każdej Mszy
św. Jezus jest prawdziwie, rzeczywiście
i substancjalnie obecny w Eucharystii. Jest
obecny pod postacią konsekrowanego chleba i konsekrowanego wina. Prawdą jest, że
Komunię św. pod dwoma postaciami przyjmujemy tylko przy „specjalnych” okazjach
(np. podczas Mszy jakiejś wspólnoty),
a na co dzień otrzymujemy „tylko” Ciało Chrystusa pod postacią chleba. Jednak
musimy wiedzieć, że Jezus jest obecny
pod każdą postacią „w całości”. Przystępując do Komunii św., jednoczymy się
z Nim i Jego Kościołem. Komunia św. umacnia nas w miłości, oczyszcza nas z grzechów
powszednich oraz chroni
od przyszłych grzechów
śmiertelnych. Przystępując
do Komunii św., zostajemy
napełnieni błogosławieństwem nieba i łaską, która
odnawia nasze siły duchowe i witalne oraz budzi w
nas pragnienie dobrego
postępowania, pragnienie
osiągnięcia świętości i życia wiecznego.
czytamy m.in.: „Wiernych, którzy nie przystępują do Komunii św. na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Święta, nie należy
uważać za katolików”. Mocne stwierdzenie
synodu, które – gdyby odnieść je do naszych czasów – ukazałoby nam, że w Polsce
mamy tak naprawdę ok. 30% katolików.
Natomiast w 1215 r. Sobór Laterański IV
przypomina o obowiązku spowiedzi i Komunii św. przynajmniej raz do roku. Obecnie
poza tym Kościół nakłada na swoich wiernych obowiązek uczestniczenia we Mszy św.
w każdą niedzielę i święta nakazane oraz zaleca uczestniczyć także w inne dni.
W dokumentach synodu w Agde (506 r.)
Musimy pamiętać, że pod Postaciami Eucharystycznymi obecny jest sam Bóg – Człowiek, Jezus Chrystus. Św. Ignacy Antiocheński napisał: „łamiemy jeden chleb, który jest
pokarmem nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie
w Jezusie Chrystusie”.
obóz 2. Drużyny Radomskiej
Łamiemy chleb, który jest pokarmrm nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie...
6
Do Komunii św. należy przystępować jak
najczęściej (oczywiście przeszkodą jest grzech
śmiertelny). Można przyjąć Komunię św. nawet
dwa razy dziennie, pod warunkiem że za drugim razem uczestniczymy w całej liturgii. Należy
także pamiętać o poście eucharystycznym, tzn.
na godzinę przed przyjęciem Komunii św. nie
powinniśmy jeść i pić (wyjątek stanowią leki
i woda; Ciekawostką jest to, że do czasów
Jana XXIII przed przyjęciem Komunii św.
trzeba było pościć aż od północy poprzedniego dnia!).
gniazdo 35
| październik 2007
MAŁGORZATA ADAMCZYK SAM.
Przyboczna 2. Drużyny Radomskiej św. Kingi.
Studentka UWM w Olsztynie.
gra
Harcerska egzegeza
Z
fot. Basia Pizoń
apewne niewiele osób wie, jak ciekawe mogą być gry na podstawie Pisma Świętego.
Mogą one urozmaicić czas przed apelem ewangelicznym lub pomóc w poznaniu treści
Biblii na zbiórce. Poniżej znajdziecie gry oparte na historii Nowego, jak i Starego Testamentu,
nadające się do przeprowadzenia w czasie zbiórki.
rajd zastępu Mewa z 2 DRz
Symbole w lesie
Cel: kojarzenie symboli z Pisma Świętego
i ćwiczenie spostrzegawczości.
Uczestnicy idą wyznaczoną trasą
w lesie i szukają elementów nie pasujących do krajobrazu, np. flakonik, pióro,
sieć rybacka, księga, gwóźdź itp., czyli
przedmiotów pojawiających się w Biblii.
Uczestnicy otrzymują jeden punkt za znalezienie przedmiotu, a kolejne za podanie wydarzenia biblijnego wiążącego się
z danym przedmiotem (pióro – chrzest
Jezusa w Jordanie, gdzie pojawiła się
gołębica; ofiarowanie Jezusa w świątyni, gdzie Maryja i Józef złożyli w darze
dwie synogarlice; koniec potopu, gdy
Noe wypuścił kruka, a potem gołębice,
aby sprawdzić, czy wody już opadły;
flakonik – stągwie kamienne na weselu
w Kanie, flakonik z pachnącymi olejkami,
którymi Maria Magdalena namaściła Jezusa). Uczestnicy wychodzą pojedynczo
z wyznaczonego miejsca startu z kartką
i długopisem, a na mecie oddają kartki
z zapisem zaobserwowanych przedmiotów. Za każde skojarzenie jest jeden
punkt. Wygrywa osoba, która zebrała
najwięcej punktów.
Biblijne puzzle
Cel: zapamiętanie niedzielnej Ewangelii.
Zastępowa kseruje i dzieli na części
tekst niedzielnej Ewangelii. Pocięte i złożone fragmenty chowa w mundurze jednej
z harcerek (np. czołowej). Pozostałe dziewczyny z zastępu jak najszybciej starają się znaleźć ukryte karteczki i złożyć z nich całość.
Aby gra była ciekawsza, zastępowa dzieli
zastęp na 2 grupy, chowa fragmenty w mundurach dwóch harcerek i czeka, która grupa
szybciej ułoży tekst Ewangelii.
Wędrówka Izraela
Cel: poznanie dziejów Narodu Wybranego w drodze do Ziemi Obiecanej, ćwiczenie umiejętności rozwiązywania szyfrów.
Uczestnicy podążają na azymut do punktu, gdzie znajduje się kartka z pytaniem o wybrane wydarzenie z dziejów Izraela. Możliwe
będą odpowiedzi TAK lub NIE. Pod tymi
odpowiedziami zapisane będą azymuty i liczba parokroków, po przebyciu których znajduje się następny punkt. Jeden, który skraca
drogę (ten będzie znajdować się przy dobrej
odpowiedzi) i jeden, który ją wydłuża (zapisany pod odpowiedzią błędną). Przykład:
Czy wędrówka Narodu Wybranego trwała
40 dni? W przypadku odpowiedzi TAK,
zastęp podąży na azymut wydłużający drogę, a przy odpowiedzi NIE na ten, który ją
skróci. Gdy zastęp będzie odpowiadał przez
cały czas źle, będzie szedł drogą okrężną. Po
dotarciu do ostatniego punktu, osoba, która
na nim stoi, podlicza liczbę prawidłowych
odpowiedzi dla każdego zastępu. Tam zastępy dostają do rozszyfrowania tekst ze wskazanym miejscem, gdzie gra dobiegnie końca.
Szyfr polega na znalezieniu liter w Piśmie
Świętym, np.: Mt, 1, 2, 3 (Mt to skrót
Ewangelii Mateusza, 1 to rozdział pierwszy,
2 to drugi werset, a 3 to trzecia litera w tym
wersecie, czyli litera R). Po rozszyfrowaniu
tekstu zastęp udaje się we wskazane miejsce.
Kiedy wszystkie zastępy dotrą do finalnego
punktu, odbędzie się tam przeciąganie liny
(lub walka na chusty), symbolizujące walkę
o Ziemię Obiecaną. Zastęp, który wygra,
otrzymuje dodatkowe punkty. Zwycięża ten,
który po zsumowaniu punktów ze wszystkich
etapów gry osiągnie najlepszy wynik.
fot. Maciej Dmytrow
UWAGA: Zastępy powinny mieć ze
sobą kompasy oraz Pismo Święte Nowego
Testamentu (litery do hasła trzeba wybierać
z Nowego Testamentu, a nie ze Starego, ze
względu na to, że gdyby zastęp miał też Stary Testament, mógłby tam znaleźć odpowiedzi na pytania z pierwszego etapu gry).
obóz 1. Drużyny Puławskiej, lipiec 2007 r.
gniazdo 35 |
październik 2007
7
zastęp
2. Uzasadnienie: zastęp pracował przez
cały rok, aby wypełnić zadania i w większości postawione cele zostały zrealizowane.
S
Pomoc w bibliotece wydawała się nam zajęciem bardzo czasochłonnym. Okazało się jednak, że nasza wspólna praca (przy
licznym zastępie) nie była problematyczna.
Mieliśmy gotową makietę dwupoziomowej platformy na drzewach. Na prośbę drużynowego i leśnika zmieniliśmy „plan budowy”. Nasz zastęp, kierując pracami całej drużyny, postawił wolnostojącą wieżę do użytku ogólnego, nie tylko harcerskiego (służącą
np. do obserwacji zwierząt). Zmiana planu w ekspresowym tempie
na szczęście się udała. Jak się jednak okazało, przy dużej ilości
osób to nie budowa była największym wyzwaniem, a organizacja pracy. Zmęczenie czterodniową pionierką dawało się we znaki.
Wszystko szło dużo wolniej. Nie zdołaliśmy dokończyć budowy
w półtora dnia, jak planowaliśmy. Na szczęście znalazło się jeszcze
kilka godzin i w dniu, w którym opuszczaliśmy już obozowisko,
można było spokojnie stać na szczycie naszej budowli.
Dla mnie „Husaria” jest do zdobycia, gdy spełni się jeden
z dwóch wymogów. Pierwszy: jeżeli jest w zastępie większa grupa, która zna się na którejś z technik na wysokim poziomie, wtedy nawet przy początkowym oporze niektórych członków można
spróbować. Drugi: jeżeli jest ogromna chęć całego zastępu, żeby
zdobyć odznakę „Husarii”, gdyż razem można zrobić wszystko.
Michał Kuczaj, były zastępowy Bobra z 1DW:
W „Husarii” mój zastęp brał udział po raz
drugi. W poprzednim roku (w tym samym
składzie) zmierzyliśmy się z techniką ekspresji, przygotowując drogę krzyżową dla parafii
i śpiewniki dla drużyny. W tym roku postanowiliśmy podciągnąć swe umiejętności z topografii. Głównym dziełem było INO dla naszej
drużyny. Aby urozmaicić bieganie z mapą, INO oparliśmy na fabule
szkolenia dla elitarnej jednostki GROM. Chociaż nie byliśmy tak
bardzo z niej zadowoleni, jak w poprzednim roku, to nie żałujemy,
ponieważ „Husaria” sprawdza zastęp w kilku wymiarach. Wspólna
praca zastępu w obu edycjach „Husarii” umocniła naszą jedność,
udowodniła nam, że wystarczą dobre chęci i trochę pracy, aby dokonać czegoś, co my jako zastęp zapamiętamy na zawsze.
Zastępy, które w tym roku walczyły o odznakę „Husarii”:
1. Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu,
2. Jastrząb z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu,
3. Wilk z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu,
4. Wilk z 1. Drużyny Włoszczowskiej św. Stanisława Kostki,
5. Sokół z 3. Drużyny Warszawskiej św. Andrzeja Boboli,
6. Ryś z 3. Drużyny Warszawskiej św. Andrzeja Boboli.
Zastępy, które zdobyły odznakę „Husarii”:
• Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu
misja techniczna: topografia,
• Jastrząb z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu
misja techniczna: pionierka.
Z
namy już zwycięskie zastępy, które na najbliższych Ogólnopolskich Harcach Majowych
otrzymają odznakę „Impeesy 2007”. Zastępami, które wytrwały do końca rywalizacji,
wykonały wszystkie postawione sobie cele i zadania, a tym samym zasługują na miano najlepszych są: SZ Foka z Łowicza i zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej! Gratulacje!
Impeesa – jak do tego doszło?
Początek 2006 roku. Na spotkaniu Ekipy Krajowej Harcerek ktoś rzuca: „Przestańmy zazdrościć harcerzom Husarii i zróbmy coś swojego! Niech zastępy dziewcząt też walczą o miano
najlepszego”. Początkowo aż 32 zastępy zgłosiły chęć udziału w rywalizacji, ale w styczniu
2007 r. pozostało ich już tylko 20. I te 20 zastępów pracowało według zatwierdzonych
przez Ekipę „Impeesy” projektów, opartych na pięciu celach skautingu. W lipcu 2007 r.,
na koniec obozu Sąd Honorowy ocenił roczną pracę zastępu i podjął decyzję o przyznaniu
odznaki „Impeesa”.
Wykonały dzieło – namiot na wysokości
(wygrały konkurs na pionierkę obozową).
Jeśli chodzi o zdrowie – Basia Gancarz
wygrała olimpiadę sportową.
Jedyne zastrzeżenie co do służby, która
właściwie nie odbyła się z przyczyn wyjaśnionych przez zastępową w raporcie końcowym.
Przygoda trwa! Już wkrótce kolejna odsłona „Impeesy”…
Kim są te najlepsze?
fot. Ania Godlewska
Jednak to, co jawi się jako najprostsze, nie zawsze takie bywa.
U chłopaków z zastępu przez okrągły rok należało pracować nad
brakiem samodyscypliny, tak by np. codzienna modlitwa weszła im
w krew. Nie chodzi tu o brak chęci, tylko o słabą pamięć. Jednak
po pewnym czasie, wspólnymi siłami, małymi kroczkami modlitwa,
mimo że nie najkrótsza, stała się rzeczą naturalną.
Wszystkie dziewczyny zdobyły wyznaczone stopnie i prawie wszystkie sprawności.
• Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza
zastępowa: Marcelina Waligórska
szefowa Sieci SZ BluSZcz: Małgorzata Sobich wędr.
- Łatwo nie było – mówią dziewczyny z Foki. W zastępie jedynie Marcela, zastępowa,
była po przyrzeczeniu. Reszta, a jest nas pięć, jeszcze nie. Udało się. Tworzymy zgrany zastęp,
na obozie wygrałyśmy eksplo, pionierkę, a także otrzymałyśmy wstążkę za najlepszy zastęp.
Techniką, nad którą pracowałyśmy w czasie tego roku, była ekspresja. Wybrałyśmy ją, ponieważ każda z nas lubi śpiewać oraz występować na scenie. Zimą kolędowałyśmy po domach.
Wiosną uczestniczyłyśmy w warsztatach śpiewu na głosy oraz czytania nut. W czasie obozu
zrobiłyśmy warsztaty ze światłocieni dla innych zastępów oraz 10-minutowe przedstawienie
o Popielu, na które specjalnie uszyłyśmy stroje, zrobiłyśmy maski i inne rekwizyty. Jednym
z zadań było wykonanie „skrzyni ekspresji”. Nasza rozrastała się w czasie każdej zbiórki, a na
obozie służyła szczególnie podczas ogniskowych scenek.
Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza
fot. Ala Kowalczyk
tać się zastępem husarskim – to było moje marzenie. Po burzliwych rozmowach na radzie zastępu i wyborze techniki, marzenie
to stało się nasze. Pionierka była tym, w czym czuliśmy się najlepiej.
Misje dodatkowe to np. misja apostolska, która stanowiła kontynuację dzieła tworzonego już w ciągu poprzedniego roku, natomiast
formacja wydawała się nam rzeczą oczywistą.
Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza
zastęp Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej
gniazdo 35
| październik 2007
fot. archiwum FSE
zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej
fot. archiwum FSE
stawianie wieży wykonanej przez Jastrzębia (obóz 1. Drużyny Wrocławskiej)
• Zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej św. Franciszka z Asyżu
zastępowa: Magdalena Kondrat-Wróbel
drużynowa: Katarzyna Głos
Decyzja Sądu Honorowego 2. DL:
fot. Michał Kuczaj
fot. Michał Kuczaj
Całoroczna służba wygląda trochę inaczej niż to zaplanowałyśmy. Zamiast odrabiać lekcje
z dziećmi ze świetlicy, bawiłyśmy się z nimi, głównie w gry i zabawy harcerskie. Wytrwałyśmy w tej służbie do końca roku szkolnego, a dzieciom tak się spodobało, że obiecałyśmy,
iż w przyszłym roku też będziemy do nich przychodzić.
8
zastęp
GRZEGORZ MAJ ĆW.
Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha. Uczeń 2. klasy bilingwalnej XIV LO im. Polonii
Belgijskiej we Wrocławiu. Były zastępowy Jastrzębia
z 1. DW św. Franciszka z Asyżu.
1. Sąd Honorowy uznał, że zastęp Kozica zasłużył na przyznanie odznaki „Impeesy”.
gniazdo 35
| październik 2007
zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej
9
gra
Siła, co w skaucie
BARTŁOMIEJ KLĘCZAR
Młody wędrownik z Warszawskiego Kręgu Wędrowników P.G.
Frassatiego. Uczeń 3. klasy Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego
w Warszawie.
„Z chwilą wybuchu wojny [1914 r.] dwa miliony brytyjskich obywateli zaciągnęło się
dobrowolnie. Sześć milionów nie zrobiło tego. Milion nie mógł, głównie z powodu braków
fizycznych wynikłych z przyczyn, których dałoby się uniknąć. Premier Lloyd George powiedział: <<Nie da się uczynić Cesarstwa kategorii A1 z ludzi kategorii [wojskowej] C3>>.
Wychowanie skautowe nie byłoby kompletne, gdyby nie starało się wpoić w chłopców zasad
higieny i fizycznej sprawności [...].” B-P, Skauting dla chłopców
N
a obozie, wiadomo, trzeba dbać
o czystość, a przecież, nie ma co ukrywać, przebywamy na nim w mniej sterylnych
warunkach niż w domu. Baden-Powell głosił,
iż zachowanie higieny jest punktem wyjścia
do zachowania zdrowia. Pozwolę sobie
pominąć takie szczegóły, jak szczotkowanie
zębów na obozie, mycie rąk przed jedzeniem
i po pracy oraz gruntowną kąpiel (nawet dwa
razy w ciągu dnia, jeśli zachodzi potrzeba).
Chyba każdy harcerz zdaje sobie sprawę
z konieczności utrzymywania higieny.
Każdy wie także, że obozowy dzień
nie może obejść się bez porannej rozgrzewki
przeprowadzanej w zastępach lub całą drużyną, najlepiej na czczo. Zaprawa powinna
obejmować bieg, ale zaleca się poprzedzenie
go rozgrzewką stawów, mięśni kończyn dolnych i bioder w celu uniknięcia ewentualnej
kontuzji. Rozruszanie pozostałych partii ciała można wykonać w przerwach pomiędzy
Po śniadaniu przychodzi czas na wytężoną pracę – np. budowę pionierki i urządzeń
obozowych, która sama w sobie kształtuje
siłę i zdrowie. Gdy obóz już stanie, czas na
wszelkiego rodzaju gry.
Pierwsza z nich, która chłopakom wpadnie do głowy, to zapasy. Celem jest pokonanie przeciwnika za pomocą swojej własnej siły
albo poprzez wykorzystanie jego nieostrożnych
ruchów. Dwaj harcerze stają naprzeciw siebie,
Zapasy, po lekkiej modyfikacji zasad,
przeradzają się w „przepychanie ręki”. Tutaj
przeciwnicy trzymając nawzajem splecione
prawe dłonie, tak manewrują rękami i tułowiem, by wytrącić przeciwnika z równowagi.
Kolejny sposób ćwiczenia sprawności to
bieg sprawnościowy. Musi on kształtować
siłę, koordynację ruchową i wytrzymałość
harcerzy oraz powinien ich porządnie zmęczyć! Tak więc na bieg sprawnościowy musi
się składać szereg zróżnicowanych zadań
o odpowiednim stopniu trudności. Przykładowo: sprint na 100 metrów, skok nad
dołem (woda na dnie daje wesołe efekty
przy nieudanym skoku, polecam), czołganie się pod rozwieszonymi na wysokości
30 cm sznurkami, znowu sprint, tym razem
do równoważni (kłoda nad rowem, gruby
pień z wystającymi gałęziami itp.), wspinaczka po linie na drzewo, skok na rozpiętej linie
z owego drzewa nad „przepaścią” (nie jest
wymagana autentyczna) lub do wyznaczonego punktu, piłowanie na czas grubej żerdzi, wykonanie nią kilku uniesień nad głową,
przeniesienie ciężkiej żerdzi (plecaka/worka
z piaskiem/swojego szefa) na odległość, znowu sprint, napełnienie wiadra wodą w jeziorze i przeniesienie dalej, podczołganie się
pod wartownika itp. Można również próbować rzeczy „niestandardowych” – przepłynięcia w wodzie w ubraniu (z butami – fajne
uczucie i przydatna umiejętność), strzelanie
do celu z wiatrówki czy łuku.
Istnieje nieskończenie wiele możliwości
i kombinacji w tworzeniu gier rozwijających
siłę i pomagających zachować zdrowie. Warto dostosować je np. do fabuły Wielkiej
Gry, czy też wplatać w wędrówkę.
fot. archiwum FSE
10
kolejnymi biegami, a ćwiczenia ogólnorozwojowe – pompki, brzuszki, skręty ciała
– na koniec zaprawy. Przed finalnym sprintem
(np. w kierunku placu apelowego) warto wykonać ćwiczenia w parach – brzuszki z zaplatanymi nogami, wzajemnie pogłębiane skłony,
taczki, zapasy itp. Szefowie powinni jednak
pamiętać, że harcerz potrzebuje paliwa i nie
przesadzając z czasem trwania zaprawy, umożliwić im spokojne zjedzenie śniadania.
przeciwnika pokonuje się poprzez – mamy
tu wiele możliwości – położenie na łopatki,
przytrzymanie przy ziemi, bądź wyciągnięcie
schowanej w kieszeni chusty itp. Podczas walki niedozwolone są oczywiście wszelkie niehonorowe chwyty. Przeciwnika można próbować
podciąć, przerzucić, wytrącić go z równowagi,
zachowując jednak środki ostrożności! Celem
zapasów nie jest budzenie agresji, ale uczciwa
i radosna rywalizacja.
obóz 3. Drużyny Warszawskiej
gniazdo 35
| październik 2007
JOANNA MAJ SAM.
Drużynowa 2. Drużyny Wrocławskiej św. Klary z Asyżu.
Studentka 2. roku filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Redaktor działu „Recenzja” w „Gnieździe”.
recenzja
czworonóg
drzemie naMały
dębowych nogach
Zbigniew Herbert,
Stołek z tomu Struna światła (1956)
W końcu nie można ukryć tej miłości
mały czworonóg na dębowych nogach
o skórze szorstkiej i chłodnej nad podziw
przedmiot codzienny bez oczu lecz z twarzą
na której zmarszczki słojów sąd dojrzały znaczą
szary osiłek najcierpliwszy z osłów
sierść mu wypadła od zbyt długich postów
i tylko kępkę szczeciny drewnianej
czuję rano pod ręką
– wiesz mój kochany byli szarlatani
którzy mówili: kłamie ręka kłamie
oko kiedy dotyka kształtów co są pustką –
to byli ludzie źli zawistni rzeczom
świat chcieli złowić na wędkę zaprzeczeń
jak ci wyrazić moją wdzięczność podziw
fot. Ala Kowalczyk
przychodzisz zawsze na wołanie oczu
obóz Sieci SZ BluSZcz, lipiec 2007 r.
gniazdo 35 |
nieruchomością wielką tłumacząc na migi
biednemu rozumowi: jesteśmy prawdziwi –
B
y zaprzeczyć stereotypowemu podejściu do
utworów poetyckich jako do
tekstów, przy których należy omdlewać, wpatrując się
w światło księżyca, bądź jak
do użytecznych rymowanek,
które z łatwością można wykorzystać do wystawienia
jasełek – na dobry początek
Stołek Zbigniewa Herberta
(1924-1998). Nie neguję użyteczności rymowanek,
a także przyjemności, która
rzeczywiście często łączy się
z lekturą utworów lirycznych,
chcę jednak zwrócić uwagę na
wartości poznawcze poezji.
Neoklasycystyczne wiersze Herberta to próba ponownego zwrócenia się ku
tradycji jako ku postawie, na
której można budować życie.
Człowiek nieustannie miota
się pomiędzy tym, co miałkie,
-a tym, co godne uwagi, zmaga się z szarą codziennością,
chcąc realizować wezwanie
do etycznego, świadomego
postępowania. Herbert pisze
o kulturze, moralności, często
sięga do symboliki mitologicznej. W Stołku dostrzeżony
zostaje szczegół, który staje
się przyczyną do dywagacji
nad sposobem poznawania
świata. Warto rozejrzeć się
wokół siebie, może któryś
z otaczających was przedmiotów także zmusi do refleksji.
na koniec wierność rzeczy otwiera nam oczy
październik 2007
11
historia
omby, bomby, huk, samoloty...
B
Rozdzierające krzyki, płacz, jęki
rannych. Chmury pyłu wzbijają się
w powietrze, utrudniając widzenie.
Ogromny, rozsadzający głowę hałas.
Niemożliwy do ogarnięcia chaos,
ludzie biegają we wszystkich kierunkach. Blady strach padł na spokojne,
dostojne miasto. Budynki padają pod
pociskami jak domki z kart. „Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
BARBARA KULESZA
Młoda przewodniczka z Wrocławskiego Ogniska
św. Edyty Stein. Uczennica 3. klasy XIV LO
im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu.
1 września 1939 r. Włodek Bartoszewski ma 17 lat. Zamierza zapewne, jak wszyscy inni młodzi chłopcy,
udać się rano do szkoły. Nad ranem
budzą go jednak samoloty i dźwięk
syren alarmowych. Wojna! Jako niepełnoletni, Włodek nie podlega
powszechnej mobilizacji. Służy jako
noszowy w służbie cywilnej. Można sobie tylko wyobrażać, czym
mogły być dla młodego chłopca,
jeszcze dziecka właściwie, przeżycia wrześniowe. Jednak znalazł się
wśród setek bohaterów stolicy broniącej się przed nazistowską agresją.
19 września 1940 r. Bartoszewski
zostaje zatrzymany w ulicznej obławie zorganizowanej przez SS na
terenie całej stolicy. Od 22 września staje w obliczu zupełnie nowej,
nieludzkiej rzeczywistości – zostaje
więźniem KL Auschwitz. Dzięki staraniom Polskiego Czerwonego Krzyża,
dla którego pracował, zostaje zwolniony. Rzadkie w historii obozów
zwolnienie, rzuciło na niego, skrzętnie wykorzystane przez późniejsze
władze, pomówienie o kolaboracji
z Niemcami... Jak dalece nagiąć można fakty, żeby kogoś o coś oskarżać?
Włodek Bartoszewski, mimo że poznał koszmar obozowego życia i jak
nikt w Warszawie wiedział, co naprawdę grozi za działalność przeciwko
okupantowi, nie tylko walczył w AK,
ale zaangażował się także w pracę
„Żegoty” – ruchu pomocy Żydom,
umożliwiającego im życie poza murami
getta; służącego pomocą materialną,
finansową i duchową. Odebrał za to
dyplom instytutu Yad Vashem – Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Ale wielu mu współczesnych polskich
polityków nazywa go „przez to” pogardliwie „ulubieńcem żydokomuny”...
22-letni Bartoszewski, jak tysiące młodych warszawiaków, staje
12
Ecce HOMO
1 sierpnia 1944 r. do
Powstania.
Zostaje
adiutantem
dowódcy
placówki informacyjno-radiowej „Asma” i redaktorem naczelnym czasopisma „Wiadomości
z Miasta i Wiadomości
Radiowe”.
Otrzymuje Krzyż Walecznych
i stopień podporucznika,
przyznany przez samego
generała „Bora” Komorowskiego. Jak mawiał
Jan Nowak-Jeziorański – „nie sposób było
powstrzymać wulkanu,
który musi wybuchnąć”.
Nie sposób też było
stać z boku... Bartoszewski walczy, a także
zapamiętuje dokładnie
każdy z 63 dni walczącej Warszawy, by potem
wszystkie upamiętnić...
Oto człowiek!
Poznaj życie Władysława Bartoszewskiego – świadka historii.
W związku z działalnością w opozycyjnym PSL, a także (może przede
wszystkim) z działalnością dokumentującą Powstanie Warszawskie i przedstawiającą je w innym, niż władza tego oczekiwała, świetle, Bartoszewski
poddany zostaje represjom. Przebywa w więzieniach w Warszawie, Rawiczu, Raciborzu. Dopiero dziesięć lat po zakończeniu wojny zostaje uznany
za niesłusznie skazanego. Powraca jednak do działalności publicystycznej, tak
w tamtych czasach niebezpiecznej. Na emigracji współpracował z Radiem
Wolna Europa. W latach późniejszych angażował się w prace „Solidarności”. W czasie stanu wojennego, jako jeden z pierwszych został internowany.
Starszy, siwy człowiek przemawia do zgromadzonych w obozie Auschwitz-Birkenau w 60. rocznicę jego wyzwolenia. Byli więźniowie, głowy państw, zebrani, także i młodzi, mają w oczach łzy. Łzy wyrażające, że dzięki Świadkom Historii nie zostanie ona nigdy zapomniana.
Że „63 dni walczącej stolicy” to nie są tylko, dzięki nim, daty i statystyki. Na mównicy stoi człowiek historia, człowiek bohater... Oto Człowiek!
gniazdo 35
| październik 2007
czyli
eksternistyczny kurs makramy
PAWEŁ CZUBA HO
Drużynowy 3. Drużyny Lubelskiej św. Maksymiliana Marii Kolbe.
Student I roku archeologii i kierunku filozoficzno-historycznego.
Z
nasz już wyblinkę? Płaski, prosty, rybacki? Pięć ro-
techniki
Pleć, pleć...
dzajów sztyków, tyleż knagów? Zrobisz ze sznur-
ka drabinę? Bez problemu wiążesz pryczę? Skoro umiesz
już to wszystko, nadszedł czas na naukę makramy...
Nazwa „makrama” brzmi dosyć tajemniczo, zapewne nigdy nie dotrzemy
do etymologicznych źródeł tego słowa, ale na razie wystarczy nam wiedzieć,
że jest to plecenie ze sznurka. W tym artykule proponuję wykonać proste ćwiczenie, które nieco rozjaśni nam mroki owej techniki.
zdjęcie 1 - jak zakładać na patyk
Do wykonania plecionki potrzebujemy dwóch elementów: patyka oraz
sznurka. Kijek powinien być gładki, najlepiej okorowany, o średnicy ok. 1 cm;
sznurek konopny. Oczywiście taki sznurek wad ma wiele, a zaletę jedną – cenę.
1 kilometr sznurka kosztuje około 40 zł, jest to ilość wystarczająca na zrobienie
makramy o wymiarach 2 m x 0,5 m. Druhnom o delikatnych dłoniach polecam
zaopatrzenie się w rękawiczki.
Na początek należy pociąć sznurek na równe kawałki. Ich długość i ilość
zależy już od Waszego projektu. Jeżeli makrama ma być długa, to musicie użyć
długich kawałków sznurka. Pamiętajcie, że chcąc uzyskać makramę długą na
1 metr, należy przygotować sznurek o długości 8 metrów. Oczywiście proporcja nie jest dokładna, wszystko zależy od wielu czynników (grubość sznurka
oraz siła, z jaką zaciskacie węzły). Im więcej sznurków zawiążecie, tym makrama
będzie szersza. Zazwyczaj jeden sznurek odpowiada 1 centymetrowi szerokości makramy. Należy pamiętać, że liczba sznurków musi być zawsze nieparzysta.
Reasumując, chcąc zrobić makramę o wymiarach 70 cm x 2 m, musicie przygotować około 70 sznurków o długości 16 metrów. Ale taki „gigant” to rzecz
wymagająca nieco więcej wytrwałości i nakładu pracy, więc na razie skupmy
się na ćwiczeniu. Na jego potrzeby przygotujcie 5 sznurków o długości około
8 metrów. Jak się zapewne domyślacie, nasza makrama będzie raczej dłuższa
niż szersza...
zdjęcie 2 - po założeniu
zdjęcie 3 - jak rozpocząć
Kiedy już poczynimy odpowiednie przygotowania, możemy przejść do właściwej części tworzenia makramy. Sznurki należy założyć na przygotowany patyk, tak jak widać to na zdjęciu nr 1. Po prostu złóżcie je na pół, przez pętle
na jednym końcu przełóżcie pozostałe dwie końcówki i zaciśnijcie na patyku.
Gdy już założycie wszystkie sznurki, powinno to wyglądać mniej więcej tak,
jak na zdjęciu nr 2. Teraz czas na pierwsze węzły. Początkową parę sznurków
przekładamy pod kątem prostym do pozostałych i ściśle przytwierdzamy doń
pozostałe sznurki (patrz: zdjęcie nr 3), wiążąc zwykły supeł (przez środek węzła
powinny przejść obydwa sznurki). Efekt powinien przypominać to, co na zdjęciu nr 4.
zdjęcie 4 - po rozpoczęciu
gniazdo 35
| wrzesień 2007
13
techniki
Następnie bierzemy cztery pierwsze sznurki i wiążemy je w sposób
przedstawiony na zdjęciu nr 5 i 6. Używając zewnętrznych sznurków, należy zawiązać węzeł płaski, przez środek którego będą przebiegać sznurki
wewnętrzne. Zgodnie z założeniami ćwiczenia, po wykonaniu dwóch takich
węzłów powinniście napotkać problem – pozostają tylko dwa sznurki, zamiast
potrzebnych czterech! I cóż tu począć? Ano, trzeba wrócić... Tym razem
pobieramy dwa sznurki, które zostały i dwa „wstecz”, tak jak na zdjęciu nr 7.
W ten sposób uzyskujemy efekt „zakrętu o 180 stopni”, dalej wiążemy sznurki
tak, jak wcześniej – w czwórkach. Gdy znów dotrzemy do krawędzi, to powtarzamy wszystko. I tak dalej, i tak dalej... W połowie drogi Wasza praca
powinna przypominać to, co znajduje się na zdjęciu nr 8.
zdjęcie 5 - węzeł cz. 1
Kiedy spostrzeżecie, że sznurki się kończą (pozostało tylko kilka centymetrów), najwyższy czas zakończyć makramę. Robimy to analogicznie do rozpoczęcia – wiążemy takie same supły, przez które znów musi przebiec zewnętrzna
para sznurków. Pamiętajcie, że przy tworzeniu makramy o większych rozmiarach
musicie zostawić nieco więcej sznurka – tak, żeby wystarczyło na przełożenie
wzdłuż całej plecionki. Na koniec pozostaje jedynie uciąć wystające końcówki
– dla podwyższenia standardu estetycznego.
Gdy uda Wam się zrobić to wszystko, to możecie sobie pogratulować
– ukończyliście eksternistyczny kurs wyplatania makramy. Efekt powinien przypominać to, co znajduje się na zdjęciu nr 9. Jeżeli widzicie minimalne podobieństwo, oznacza to, że kurs został ukończony z wynikiem bardzo dobrym.
Więc ja też gratuluję...
Oczywiście sposób, który powyżej przedstawiłem, nie jest jedynym
na wykonanie makramy. Celem ćwiczenia, które przed chwilą postarałem się
Wam przedstawić, jest ukazanie ogólnych zasad tworzenia makramy.
zdjęcie 6 - węzeł cz. 2
Gdy znacie już podstawy, pozostaje tylko włączyć
w swoich głowach opcję „k r e a t y w n o ś ć” i zacząć
tworzyć...
zdjęcie 7 - gdy nam się skończy rządek
zdjęcie 8 - w połowie drogi
14
A stworzyć można wszystko – począwszy od paska na ramię (np. do apteczki zastępu), poprzez ozdoby do obozowej bramy, a kończąc na hamaku
lub podstawie pod półkę. Dla tych, którzy chcą zostać „najszybszymi palcami” w swojej jednostce, polecam zakupić wymieniany już kilometr obozowego
sznurka i wykonać płachtę, która będzie służyła za prycz. Takie przedsięwzięcie wymaga nie tyle zręczności, co wytrwałości i cierpliwości. Jeżeli zaczniecie
już dziś, to przy niezbyt wzmożonej intensywności wiązania, możecie być pewni, że na obozie Wasze plecy będą wypoczywać na mięciutkiej makramie...
zdjęcie 9 - zakończenie
Autorem zdjęć zamieszczonych w artykule jest Paweł Czuba.
gniazdo 35
| październik 2007
fot. Piotr Stachurski
MONIKA PASTUSZAK WĘDR.
Drużynowa 2. Drużyny Łęczyńskiej św. Barbary.
Była studentka teologii KUL, obecnie studentka etnologii
UMK w Toruniu.
obóz 7. Drużyny Radomskiej
Z aplanowana, atrakc yjna, poz y t y wna i pr ze de
wsz ystkim skute c zna akcja naborowa. Nadsze dł wr ze ś niow y c z as poszukiwa ń t ych, k tór z y harcer z ami chc ą
zosta ć, ale je szc ze o t ym nie wie dz ą.
apewne doskonale zdajesz sobie
sprawę z tego, że skauting jest sztuką życia, która pragnie uczynić świat lepszym. W twoim miejscu zamieszkania żyje
mnóstwo młodych ludzi, którym jesteś
w stanie wiele zaoferować. Nasuwa się jednak pytanie: w jaki sposób rozbudzić w dzieciach wyobraźnię, aby duszą i ciałem zaangażowały się w harcerską przygodę? Jak przygotować nabór, by nie okazał się porażką?
Żeby twoja akcja naborowa należała
do udanych, musi być przede wszystkim:
• dobrze zaplanowana i przemyślana – zanim zaczniesz załatwiać
wszystkie formalności, sprawdź czy
wszystko jest zapięte na ostatni guzik
• zorganizowana – podział zadań i obowiązków jest niezbędny, aby przeprowadzić
dobrą akcję, to nie może być improwizacja
• atrakcyjna – używaj ciekawych form,
korzystaj ze sprawdzonych pomysłów innych, ale także wzbogacaj je o coś nowego, nieprzeciętnego, czego nie spotyka się
na co dzień, zastosowane formy powinny
być na tyle interesujące, aby zachęciły
osoby do dalszego poznawania harcerstwa
• wiarygodna – informacje, które będziesz
podawał, muszą być zgodne z rzeczywistością
• humorystyczna – pamiętaj, że humor jest
pierwszym krokiem do sukcesu, uśmiech to
nieoceniony atut, również twoje nastawienie
powinno być przyjazne i pełne otwartości
• tajemnicza – niespodzianka i element zaskoczenia dają czasem dużo lepsze efekty niż
odkrywanie wszystkich kart już na początku
• angażująca – osób, które przyjdą na
zbiórkę, nie traktuj jak gości, ale jak po-
gniazdo 35
tencjalnych członków twojej jednostki,
nie pozwól im za długo siedzieć w jednym miejscu, obserwuj również, jak reagują na propozycje, słuchaj ich opinii
• pozytywna – akcja powinna pokazywać harcerstwo z jak najciekawszej strony,
jednocześnie nie może stawiać w negatywnym świetle innych możliwości spędzania wolnego czasu (np. „Po co ci nudne kółko historyczne? Przyjdź do nas!”)
• dynamiczna – postaraj się, aby
było jak najmniej przestojów, chwil,
kiedy
zapada
niezręczna
cisza
• różnorodna – formy, które będziesz
stosował, niech będą zróżnicowane
i niech działają na różne zmysły – będą
wtedy lepiej zapamiętane i zauważone.
Baden-Powell powiedział: „Jeżeli chcemy złapać rybę na wędkę, to należy
wybrać taką przynętę, która najbardziej
rybom smakuje”. Ta myśl jak najbardziej
odzwierciedla ideę akcji naborowej.
6. Prezentacja mulitmedialna. Zdjęcia z obozów i innych wyjazdów, amatorskie filmy najbardziej zapadają w pamięć.
7. Pokazy technik harcerskich (ratowniczo-medyczne, pionierki obozowej, kulinarne)
– wszystko jest atrakcyjne pod warunkiem,
że potraficie przygotować to na wysokim
poziomie.
8. Wszelkiego rodzaju gry terenowe, olimpiada sportowa, bieg sprawnościowy.
9. Tzw. niedziela harcerska. Na każdej
Mszy św. przedstawiciele każdej gałęzi dają
świadectwo, pod kościołem można rozprowadzać foldery Stowarzyszenia, na wieczór
przygotować ognisko dla zainteresowanych
dzieci i ich rodziców.
10. Pląsy i zabawy ruchowe (pamiętaj, aby
były dostosowane do wieku, przecież gimnazjalista nie będzie pląsał jak wilczek).
11. Wygaszacze ekranu/tapety w pracowni
komputerowej. Oczywiście należy uzgodnić
to z dyrekcją i nauczycielami informatyki. Na
ekranie mogą być wyświetlone zdjęcia, jakieś
intrygujące hasło naborowe lub adres strony
internetowej drużyny/zastępu.
12. „Dzień otwarty” w harcówce.
Na zakończenie dodam, że tylko prawdziwe
harcerstwo jest atrakcyjne. Dlatego tak ważna
jest autentyczność w tym, co robisz. Powodzenia w zarzucaniu przynęty!
Oto kilka form, które mogą służyć
za „przynętę” podczas naboru:
1. Kolorowe plakaty, starannie wykonane,
z intrygującymi hasłami.
2. Naklejki, ulotki rozdawane np. po Mszach
św. lub na przerwach w szkole.
3. Zaszyfrowane wiadomości, wszelkiego rodzaju wskazówki, drogowskazy, które zaprowadzą na miejsce zbiórki
(pamiętaj, że muszą mieć wywieszone
objaśnienia).
4. Informacje nadawane w szkolnym radiowęźle lub umieszczone w gazetce.
5. Artykuł w gazecie parafialnej lub prasie
lokalnej.
| październik 2007
fot. Ala Kowalczyk
Z
zastęp
Zarzuć
przynętę
Explo BluSZcza
15
3. Drużyna Warszawska
fot. Franek Podlacha
1. Drużyna Wrocławska
fot. Paweł Sowa
BluSZcz
fot. Ala Kowalczyk
3. Drużyna Lubelska
fot. Franek Czachorowski
3. Drużyna Puławska
fot. Jakub Kuna
1. Drużyna Puławska
fot. Maciej Dmytrow
3. Drużyna Lubelska
fot. Franek Czachorowski
PuSZcza
fot. Michał Pałamarz
BluSZcz
fot. Ala Kowalczyk
AG
1. Drużyna z Tuluzy , 11. Drużyna z Rodezu, 11. Drużyna Warszawska
fot. Błażej Marzoch
16
10. Drużyna Lubelska
fot. Ewa Bogdan
gniazdo 35
PuSZcza dolnośląska
fot. Marcin Kuczaj
| październik 2007
2. Druzna Rzasinska
fot. Malgoryata Yaparta
gniazdo 35
| październik 2007
2. Drużyna Radomska
fot. Ewa Iwańska
1. Drużyna Jedleńska
fot. Piotr Stachurski
1. Drużyna Krasnobrodzka
fot. archiwum FSE
1. Drużyna Radomska
fot. Mateusz Firlej
17
1. Drużyna Wrocławska
fot. Paweł Sowa
święty
Ostatnia
deska
ratunku
PAWEŁ DĄBROWA WYW.
Zastępowy Niedźwiedzia z 3. Drużyny Skarżyskiej
św. Jana Chrzciciela.
Uczeń I LO w Skarżysku-Kamiennej.
J
ak nauczyć się żyć przykazaniem miłości
i być przez to iskrą dla świata? Iskrą, która
jest drogowskazem i wzorem do naśladowania. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka trudna. Wystarczy...
modlić się o to do Boga modlitwą, którą
przekazał nam sam Jezus przez „Dzienniczek” siostry Faustyny. „Dzienniczek”, w którym zapisała Orędzie Bożego Miłosierdzia.
„Orędzie to jest ostatnią deską
ratunku dla świata.”
Nie zaprzepaśćmy jej. I ty możesz
mieć w tym swój osobisty udział.
Znasz te słowa? „Ojcze Przedwieczny,
ofiaruje Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo
najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego
Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata
całego. Dla Jego bolesnej męki miej miło-
sierdzie dla nas.” Czy wiesz, co te słowa
oznaczają? Odwołują się one do Ofiary
Zbawiciela i mówią, że chcemy być też tą
ofiarą. Jeżeli to zrozumiesz, twoje spotkanie
z Jezusem zaowocuje miłosierdziem dla świata
i wtedy także i ty staniesz się iskrą dla świata.
Iskrą, która przez tę modlitwę zbawia świat.
W zapiskach św. Faustyny Zbawiciel
opowiada nam także o cudownym obrazie,
który ma być pośrednikiem łask dla wszyst-
„Ile razy usłyszysz, że zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała
w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając
je, wzywaj jego wszechmocy dla całego świata”.
kich ludzi. Mówi nam o obrazie – bramie,
w której klucz ma zostać przekręcony, drzwi
otwarte, wystarczy je tylko lekko pchnąć...
Dlatego staraj się mieć ten obrazek zawsze
przy sobie i kiedy tylko masz jakieś zmartwienie, czujesz potrzebę modlitwy za rodzinę, przyjaciół, bliskich – spójrz na niego. Na pośrednika łask. A przez to może
i ty wyjednasz miłosierdzie u samego Boga.
W październiku 1937 r. Pan Jezus polecił siostrze Faustynie: „Ile razy usłyszysz,
że zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się
cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je, wzywaj jego wszechmocy dla
całego świata (...) W godzinie tej uprosisz
wszystko dla siebie i innych; pogrąż się
w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez
króciutką chwilę”. Te słowa wypowiedziane
są również do ciebie! Pamiętaj o tym, a dzięki twojej modlitwie świat stanie się lepszy.
18
św. Faustyna Kowalska
„Orędzie Bożego Miłosierdzia jest
ostatnią deską ratunku dla świata”
Św. Faustyna Kowalska – sekretarka
i apostołka Bożego Miłosierdzia. Była zawsze
bardzo gorliwa w modlitwie i pracy, usłużna,
a przy tym promienna i pogodna. Ciągle
przypominała nam, że BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. Będąc zakonnicą, pod wpływem
licznych wizji i objawień sporządziła szczegółowy zapis swoich przeżyć duchowych,
znany później jako „Dzienniczek”. Dzięki
niej namalowano obraz Jezusa Miłosiernego, który czczony jest już na całym świecie.
30 kwietnia 2000 r. Jan Paweł II kanonizował s. Faustynę, ustanawiając także
Święto Bożego Miłosierdzia. Papież ten
kontynuował kult Bożego Miłosierdzia, dokonał uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Łagiewnikach i zawierzył
cały świat Bożemu Miłosierdziu.
gniazdo 35
| październik 2007
w
3D
AGNIESZKA KASPRZAK TROP.
Zastępowa Wapiti z 10. Drużyny Lubelskiej
św. Małgorzaty Marii Alacoque. Uczennica 3. klasy
Gimnazjum nr 15 w Lublinie im. Jana Pawła II.
P
ionierkę na dobrą sprawę należy rozpocząć już we wrześniu. Dlaczego tak wcześnie? Dlatego, że mając przed
sobą cały harcerski rok pracy, dajemy naszym pomysłom szansę rozwoju i ciągłego udoskonalenia. Aby lepiej
techniki
Plan
zobaczyć naszą przyszłą pionierkę, nie zawsze jednak wystarczy ją sobie narysować. Bardzo pomocna w tym wypadku jest MAKIETA. Wykonanie jej ma szereg zalet: zastęp współpracuje i uczy się dzielić obowiązkami według
umiejętności. Praca nad nią sprawia samą przyjemność i przede wszystkim pozwala na wcześniejsze wykrycie
ewentualnych błędów w planie pionierki. Przekonałam się o tym, kiedy w naszej drużynie został rozpisany konkurs
na najlepszą makietę. Mój zastęp potraktował to wyzwanie bardzo poważnie i postanowiłyśmy się przyłożyć.
Pierwszym etapem pracy jest oczywiście dobry plan,
bez niego ani rusz!
Na nim muszą znaleźć się wszystkie sprzęty potrzebne
na obozie – prycze, półki, stół, brama... Najlepszy plan jest trójwymiarowy, z powiększonym każdym „detalem architektonicznym”. Nie ma większego sensu umieszczanie na planie każdego
zaciosu – wyszczególnimy tylko elementy bardziej skomplikowane. Aby cała makieta wyglądała bardziej realistycznie, należy
wszystko dokładnie wyliczyć według przyjętej skali.
Kiedy plan mamy już za sobą, należy zacząć
gromadzić materiały.
Potrzebne będą miniaturowe żerdzie, coś na podstawę makiety, materiał na namiot, nie można zapomnieć również o sznurku, którym będziemy związywać patyki. Wybór materiałów
jest bardzo ważny, więc zatrzymajmy się przy nim przez chwilę.
Na początek żerdzie – powinny być oczywiście proste i gładkie, najlepiej o równej grubości. Te warunki najpełniej spełniają
kijki z leszczyny, ale można też udać się do sklepu i zaopatrzyć
w patyczki do szaszłyków. Leszczynowe kijki mają tę przewagę,
że można na nich swobodnie zrobić zacios, ponadto mają kolor naturalnego drewna. Ale gdy skleimy ze sobą kilka patyków
„szaszłykowych” i pomalujemy je na brązowo, mogą stanowić
dobry substytut leszczyny.
fot. Agnieszka Kasprzak
Na czym budować?
Podstawą makiety może być np. styropian. Jest to najczęściej
wybierany materiał, ponieważ łatwo wbić w niego patyczki
i dobrze się go maluje na kolor ściółki. Można wybrać też podstawę
gniazdo 35
| wrzesień 2007
fot. Agnieszka Kasprzak
19
techniki
zalewaną gipsem, ale dla tych, którzy dopiero zaczynają
swoją przygodę z makietą, może być to jeszcze zbyt trudne.
Oczywiście nie jest wzbronione połączenie obydwu sposobów
– najpierw robimy makietę na podstawie ze styropianu,
a po zakończeniu prac podstawę pokrywamy cienką warstwą
gipsu i malujemy. Warto rozważyć opcję wykonania kuwety,
w której znajdzie się nasza makieta. Zbicie czterech desek
nie powinno dla nikogo stanowić problemu, a styropian o wiele
lepiej wygląda, jak go nie widać... Za blaty do stołów posłużą
odpowiednio wycięte kawałki cienkich desek, płyt pilśniowych,
które można później pomalować lub przybić do nich mały
kawałek ceraty.
Oczywiście trzeba to wszystko jakoś związać...
Praca to żmudna i trudna, ponieważ związywanie takich
małych elementów wymaga nie lada precyzji. Najlepszy wygląd
gwarantują węzły z cienkiego, naturalnego sznurka, którym wyplata się także prycze czy półki. Zwykły sznurek obozowy jest
za gruby. Można oczywiście bawić się w rozdzielanie włókien,
co jest korzystne finansowo, ale wziąwszy pod uwagę czas,
który musimy na to poświęcić, taka perspektywa nie wygląda
zbyt zachęcająco... Warto więc zainwestować w cienki sznurek,
byle nie był to sztuczny kordonek – nie nadaje się do takich
wiązań. Minisprzęty obozowe możemy także upiększyć równie
minimalną makramą czy ozdobnymi wiązaniami. Zajmuje to trochę pracy i nie jest takie łatwe, więc dobrze, gdy zajmie się tym
osoba o zręcznych palcach.
fot. Agnieszka Kasprzak
fot. Agnieszka Kasprzak
Zamiast sznurka?
Pamiętajcie jednak, że sznurek nie jest jedynym wyjściem. Przy pomocy wiertarki wyposażonej w odpowiednio cienkie wiertło
można wykonać wszystkie łączenia techniką czopów i gniazd. W wywierconą dziurkę wkładamy kawałek zapałki i gotowe! Jest to wykonalne tylko w „żerdziach” leszczynowych (patyki szaszłykowe nie nadają się z oczywistych względów...). Wszystkie połączenia
wykonane za pomocą drewna stanowią dodatkowy atut całości, a nie jest to aż tak bardzo czasochłonne.
Następnie robimy namiot.
Z odpowiednio długich, cienkich drutów wyginamy maszty. Naciągamy na nie materiał, który można przypiąć do podstawy z jednej i drugiej strony szpilkami. Kiedy chcemy pokazać wnętrze namiotu, wystarczy odpiąć jedną stronę i zrolować materiał. Aby efekt
był jeszcze bardziej piorunujący, można wykonać miniaturowe dodatki, jak przedmioty codziennego użytku, np. malutkie wieszaki
na ubrania lub miskę do mycia.
Estetyka, praktyczność i solidność - podstawowe cechy dobrej makiety.
Na końcu warto zainstalować takie elementy, jak miejsce na ognisko zastępu, zlew, mikroświecznik. Są to tak zwane „gadżety”,
które (wykonane z należytą starannością) „dodają smaku” i podnoszą wartość estetyczną całości. A estetyka, praktyczność i solidność
(niekoniecznie w tej kolejności) to podstawowe cechy dobrej makiety.
W pracy nad makietą najważniejsza jest jednak indywidualna inwencja twórcza zastępu.
Jestem pewna, że zaproponowane przeze mnie metody rozbudzą w was liczne pomysły. Jeżeli każdy jest tak samo zaangażowany
i potrafi współpracować z resztą grupy, sukces murowany! Właśnie w taki sposób mojemu zastępowi udało się wygrać konkurs na najlepszą makietę.
20
gniazdo 35
| październik 2007
MICHAŁ KUCZAJ ĆW.
Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha.
Uczeń 2. klasy XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu,
od września 2005 do września 2007 redaktor naczelny pisma
„Ruczaj”. Były zastępowy Bobra w 1. DW św. Franciszka.
„R
uczaj” to pismo o 11-letniej tradycji. Od 1995 roku wydano już 50
numerów. A jak to było? Pierwszy numer
„Ruczaja” powstał krótko po tym, jak grupa
harcerzy – działająca początkowo jako Zastęp Ministrancki, a później pod skrzydłami
ZHP – wstąpiła do „Zawiszy”. Był to również czas, kiedy „Zawisza” została przyjęta
na okres próbny do Federacji Skautingu Europejskiego.
Pierwsze numery samodzielnie redaguje Krzysztof Billewicz, aktywnie udziela się
również Marek Mutor oraz Jakub Giel. Na
łamach publikowane są pojedyncze relacje
z gier harcerskich, gawędy hufcowego,
miesięcy. To wyjątkowy wynik, „Ruczaj”
ukazuje się praktycznie co miesiąc. Można
powiedzieć, że właśnie wtedy zostały nadane wzorce, których trzymamy się do dzisiaj.
Tematyka artykułów jest przeróżna. Warto
wspomnieć, że cała redakcja ówczesnego
„Ruczaja” miała duży wkład w tworzenie
„Gniazda”.
W 2000 roku redaktorem naczelnym
zostaje Marcin Kuczaj. Oprócz niego,
w redakcji działają: Paweł Sowa, Joanna Maj i Nina Maga. „Ruczaj” ma swoich
czytelników we Wrocławiu, Jeleniej Górze,
Gryfowie Śląskim, Bolesławcu i Rząsinach.
Co ważne: zaczyna być drukowany z kolo-
Niemożliwe staje się możliwe. Między innymi o tym, jak lokalna gazetka drużyny RUCZAJ przeobraziła się w pismo dolnośląskie,
pisze jego były redaktor naczelny Michał Kuczaj.
a także przesłania, m.in. prymasa Stefana
Wyszyńskiego. Nieodłącznym elementem są
tzw. „rozkazy”, gdzie drużynowy informował
np. o przyznanym komuś stopniu. Ciekawostką jest to, że pierwsze egzemplarze były
tworzone przy pomocy maszyny do pisania. Wynikało to z braku innych narzędzi.
Na łamach pisma publikuje się poezję,
zarówno tych znanych, jak i młodych poetów, m.in. Marka Mutora. Coraz więcej
osób pisze artykuły, przeważnie różnego
rodzaju rozważania czy relacje. Drukowane są też elementy śpiewnika z akordami.
„Ruczaj” trafia poza Wrocław, m.in. do
Jeleniej Góry, Krzeszowa i Kamiennej
Góry. Największy nakład (ok. 100
egzemplarzy) ma numer wydrukowany
z okazji Spotkania Harcerzy Katolickich
z ks. kard. Henrykiem Gulbinowiczem.
rową okładką, co jest nieosiągalne dla pism
o tak małym nakładzie. A jednak udało się,
tak samo jak wiele innych rzeczy (choćby numery tematyczne). Obecnie Marcin i Asia są
redaktorami działów w „Gnieździe”, a Paweł
pracuje jako grafik przy składzie pisma.
Po Eurojamie pałeczkę przejmuje Paweł
Świątkowski. Zastępcą redaktora naczelnego zostaje Andrzej Kuczaj. Pismo, niestety
traci na zasięgu. Jest to związane z tym, że
w 2003 r. część drużyn na Dolnym Śląsku
zwyczajnie rozpada się. W następstwie tego
zmniejsza się liczba autorów i artykułów, co
sprawia, że „Ruczaj” wychodzi sporadycznie. Powraca pomysł drukowania elementów
śpiewnika, oprócz tego powstaje pierwszy
w historii numer z płytą CD, z filmem ze słynnych jasełek 1DW oraz piosenką do interaktywnego artykułu Macieja Zapióra.
historia
RUCZAJ.
Tworzymy historię.
Kolejna redakcja została powołana po
obozie w 2005 roku. Ja zostałem redaktorem naczelnym, oprócz mnie działa Tereska
Jełowicka oraz Grześki: Maj i Kotkowski.
W pierwszym rok działania redakcji pisała
też Basia Kulesza i Michał Tarbaj. Staramy
się wydawać „Ruczaja” raz na dwa miesiące.
Obecnie drukowany jest w nakładzie 100-110 egzemplarzy i trafia do harcerzy i harcerek z Wrocławia i Rząsin. A ocenią nas
już inni…
Niniejszy artykuł ukazał się już w 50 numerze „Ruczaja”. Zmiany wprowadził autor.
W maju 1998 r. „Ruczaj” ma „przerwę” w ukazywaniu się. Kolejny numer
wychodzi dopiero w kwietniu 1999 r.
Rozpoczyna się najowocniejszy dla pisma
okres. Grzegorz Łużny, z pomocą Pawła
Lochyńskiego i Pawła Biskupskiego wydają 13 numerów w ciągu osiemnastu
gniazdo 35
| październik 2007
21
przyroda
Uchwyć chwilę!
MICHAŁ WÓJCIAK HO
Akela 3. Gromady Rawskiej sł. Bożego Bernarda Kryszkiewicza.
Studiuje biotechnologię na Uniwersytecie Warszawskim.
Skauting to obcowanie z przyrodą. Dlatego czytając ten artykuł, musicie sobie uświadomić, jak w tym celu najlepiej wykorzystać
fotografię na zbiórkach. Przede wszystkim jest to sztuka wymagająca
pewnych nakładów finansowych. Nie polecam Wam jednak drogich
aparatów cyfrowych, które łatwo uszkodzić, ani też zwykłych aparatów na baterie, które nie posiadają ręcznie ustawianego obiektywu.
Umówmy się, że wyjściowym sprzętem, na który na pewno Was stać
i który posiada wszystko, co dobry aparat mieć powinien, jest aparat
typu Zenit. Przy odrobinie fantazji i doświadczenia będziecie mogli
go rozbudować, a jest to sprzęt, który trudno zepsuć. Można go
zwykle dostać na miejskim bazarze, należy jednak uważać, gdyż często
są to modele wadliwe. Najlepiej poproście kogoś, kto posiada taki
aparat, by pomógł Wam w poszukiwaniach.
aż poprzednia warstwa wyschnie i utrwalając ją następnie lakierem
do włosów (alkohol obecny w barwniku markera rozpuściłby poprzednią warstwę bez pokrycia). Proces jest żmudny, można jednak
zrobić prostszy model lampy, używając klosza z potrójnej czerwonej
bibuły karbowanej. Żarówka musi być owinięta szczelnie i należy pamiętać, żeby jej nie nagrzewać zbyt długo.
Pamiętajcie: obcując z przyrodą, musicie szanować
stworzenia, środowisko i wszystko, co Was otacza.
Wrażliwość na piękno przyrody jest w fotografii nie mniej
ważna – a może ważniejsza, niż sam sprzęt.
Wasze obserwacje i zdjęcia pozwolą Wam lepiej
poznać mieszkańców lasu. Będą także pięknym trofeum
w harcówce.
A teraz o kompozycji
Zaprezentowane tu zdjęcia można podzielić na trzy typy. Zdjęcia krajobrazowe (panoramiczne), zdjęcia makro i zdjęcia posiadające
kilka planów i dużą głębię ostrości. Kompozycję zdjęć makro pozostawiam Wam. Zwykle ma się tutaj własny styl, nawet pierwsze zdjęcia
wychodzą znakomicie, jeśli ma się dobry sprzęt.
Zdjęcia krajobrazowe
Artykuł nie jest podręcznikiem do fotografii. Jeśli już macie zamiar
udać się w plener, udajcie się po porady do fachowca. Na pewno radość mu sprawi odpowiadanie na dobrze przemyślane pytania, które,
mam nadzieję, nasunie Wam ten tekst.
Słówko o kliszach
Nie używajcie starych klisz, klisze przechowujcie w niskiej temperaturze, najlepiej w lodówce. Jeśli chcecie mieć idealne odwzorowanie
kolorów natury, używajcie zwykłej kliszy Kodaka lub Konica Minolta,
a jeżeli zależy Wam na bardzo nasyconych barwach, użyjcie klisz Velma. Są to bardzo popularne produkty. Kosztują ok. 10 zł za 36 klatek, przy czym, jeżeli sami zakładacie film, możecie uzyskać ich nawet
ponad 40. Oczywiście film należy zakładać w ciemni, ewentualnie
przy specjalnie przygotowanej lampie ciemniowej. Kliszę w aparacie
wolno przechowywać nie dłużej niż 2 tygodnie – potem zaczyna
ciemnieć. Jeśli zmieniacie kliszę w terenie, ważne jest, aby nie dostała
się do niej wilgoć. Najlepiej robić to pod kurtką, po przećwiczeniu
manewru w domu.
Do zrobienia lampy ciemniowej potrzebna jest 25-watowa żarówka, którą trzeba pokryć kilka razy czerwonym markerem, czekając
22
fot. Karol Czachorowski
W zdjęciach krajobrazowych należy pamiętać o trzech prostych
regułach: komponujemy obraz uważnie, zanim spojrzymy przez obiektyw planujemy każdy szczegół fotografii (czasami nawet szczegół
w tle – jak na zdjęciu 1 – dodaje zdjęciom smaku). Oczywiście tło
jest w zdjęciach panoramicznych wszystkim tym, co nie jest głównym motywem zdjęcia. Może nim być nawet niewyostrzona gałązka
na pierwszym planie. Druga reguła: horyzont musi być – jak na obrazie
– idealnie poziomy. Świadczy to o kunszcie fotografa. Jan Bułhak,
słynny polski fotografik z początku XX w., napisał kiedyś, że w komponowaniu fotografii trzeba wzorować się na kompozycjach wielkich
mistrzów malarstwa: Brüegla, Moneta i innych.
Trzecia zasada to reguła techniczna – ostrość łapiemy na kontrastowym, dobrze oświetlonym punkcie w odległości, która nas interesuje,
natomiast światłomierz (obiektyw) ustawiamy na punkcie o pośrednim
naświetleniu. Jeśli ustawimy go na jasnym punkcie np. na zachodzące
słońce, to zdjęcie będzie ciemne, jeśli na zbyt ciemnym – jasne detale
wyjdą zbyt jasne (mówiąc żargonem – „przepalone”). Flary kierujemy na boki, odchylając obiektyw pod kątem w kierunku przeciwnym
niż miejsce, w którym chcemy je uzyskać. Należy o tym pamiętać,
bo często nie unikniemy flar, czyli odblasków słońca na soczewkach
naszego obiektywu. Ciekawie wkomponowane mogą stanowić walor
naszego obrazu.
gniazdo 35
| październik 2007
Ważne, jeśli fotografujemy osoby, powinny one wręcz pozować,
tak by dopasować się do nastroju miejsca. Zdjęcia naturalne są ładne,
ale dobrze pozowane są o wiele ładniejsze. Można się o tym przekonać, oglądając klasykę polskiej fotografii przyrodniczej – m.in. dzieła
wspomnianego Jana Bułhaka.
Przed wyruszeniem w teren
Zanim wyruszycie w teren, upewnijcie się, że dobrze zabezpieczyliście filmy przed wilgocią, najlepiej w plastikowych torebkach.
Zabierzcie odpowiednią torbę na sprzęt. Postarajcie się o pokrywę
na obiektyw – bardzo ważne jest, aby nie uszkodzić szkła. Weźcie
miękką szmatkę zwilżoną płynem do czyszczenia okularów (można
pożyczyć trochę od babci) i uważajcie, żeby palcami nie zabrudzić
obiektywu. To wszystko. Pomyślnych łowów!
Nie ma bata – BÓBR wymiata
!
przyroda
Najtrudniejsze będę zdjęcia o dużej głębi ostrości. Przyda się flesz
i statyw. Flesz nawet przy dobrym oświetleniu wydobywa z pierwszego planu detale. Nie używamy go z bliska, bo zdjęcie będzie wyglądało jak kiepski fotomontaż. Optymalna odległość to 2,5-4 metry.
Użycie flesza nie jest jednak konieczne. Aby wydobyć jak największą
ostrość, ustawiamy przesłonę na największy prześwit. I znowu: należy
pamiętać o wszystkich detalach, horyzont powinien być poziomy itd.
MATEUSZ GOLIANEK EV
Młody wędrownik z Rawskiego Kręgu św. Pawła od Krzyża.
Uczeń LO im. M. Skłodowskiej-Curie w Rawie Mazowieckiej.
Ślady działalności bobra widział każdy. Obgryzione, poprzewracane drzewa, żeremia – tego zwierza nie da się pomylić z żadnym innym.
Jest to jednak gatunek, któremu poświęcamy, w moim odczuciu, za mało uwagi. Czas to zmienić!
Amerykanin?
W Polsce występują oba gatunki bobra – europejski i kanadyjski. Niewprawnemu obserwatorowi trudno jest je odróżnić. Gatunek północnoamerykański sprowadzony został w celach hodowlanych do Polski dopiero w XX wieku. Jedna para przedostała się jednak do rzeki Pasłęki
i… dzisiaj trudno już określić na jak dużym obszarze spotkać możemy bobra kanadyjskiego. W przeciwieństwie do europejskiego, nie jest on
otoczony ochroną gatunkową.
Bóbr europejski
Bóbr kanadyjski
70-100
Długość ciała (cm)
90-117
28-38
Długość ogona (cm)
20-25
7-10
Szerokość ogona (cm)
13-15
brązowa, a nawet czarna
Barwa
czerwonobrązowa lub czarnobrązowa
smukła
Budowa
szersza klatka piersiowa
Tropienie
Siedliska bobra znaleźć nietrudno. Jeżeli koło rzeki widzimy poobgryzane,
przewrócone (zawsze w kierunku rzeki) drzewa, to gdzieś w pobliżu znajdziemy
też żeremie – tamę zbudowaną przez bobra i zarazem jego mieszkanie. Podczas
dnia bobry śpią, więc trudno je zobaczyć. Swoją aktywność – polowanie,
rozpoczynają po południu. Później dopiero zajmują się naprawami swoich zapór
i rekreacją. Wtedy najłatwiej spotkać bobra. Wraz ze świtem nasze zwierzę
znów znika w swym domu.
Bardzo interesujący jest trop bobra. Przednia łapa długości ok. 6 cm z wyraźnie widocznymi pięcioma palcami i tylna – ponad dwukrotnie większa, a między palcami możemy dostrzec ślady błony. Niestety ślady bobra są bardzo
rzadkie, bo przeważnie niszczy je ciągnięty po ziemi ogon.
rys. Mateusz Golianek
gniazdo 35
| wrzesień 2007
23
Hawr, godz. 1.30, czerwiec, 1944 rok
ADAM JEŁOWICKI WYW.
Kronikarz zastępu Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu.
Uczeń 2. klasy Gimnazjum nr 49 we Wrocławiu.
R
zecz rozgrywa się w latach 1815-1839.
Młody francuski marynarz, Edmund
Dantes, za przekazanie listu Napoleona
z Wyspy Świętej Heleny paryskiemu bonapartyście zostaje skazany na dożywocie
w „więzieniu dla niewygodnych” – zamku
d’If. Siedzi tam 14 lat, zanim udaje mu się
uciec. W więzieniu spotyka księdza – żołnierza, który nie tylko uczy go pisania, czytania oraz takich
dziedzin wiedzy, jak fizyka,
matematyka
czy ekonomia,
ale
pokazuje
mu także mapę
skarbu ukrytego
na
tytułowej
fot. Franek Czachorowski
recenzja
Zemsta więźnia Tam,
zamku d’If
wyspie Monte Christo. Edmund po ucieczce z więzienia odszukuje skarb i wykorzystuje go do zemsty na dawnych „przyjaciołach” – tych, którzy powiadomili prokuraturę o liście od Napoleona. Jeden z nich
w zamian za donos „odziedziczył” jego statek, drugi zaś... narzeczoną Dantesa.
obóz 3. Drużyny Lubelskiej
G
odzina 1.30 w okopach nigdy
nie zwiastowała niczego dobrego... Właściwie była to pewna pora
na codzienny, śmiercionośny deszcz,
który sprowadzały ku nam niemieckie
bombowce. Nie inaczej było i dzisiaj.
Obudziły nas wybuchy bomb wokół
obozowiska, w którym stacjonowały
dwie dywizje: 82 powietrzno-desantowa i 3 dywizja piechoty. Wszędzie
biegali żołnierze... Senne twarze, brutalnie wrzucone w następny koszmar... Na
dodatek dowództwo dostało meldunek
Fabuła Hrabiego Monte Christo Aleksandra Dumasa wydaje się trochę zagmatwana, ale w książce przygodowej jest to
chyba zaletą. Powieść przejmująco opisuje
losy człowieka, któremu najbliżsi, zazdroszcząc powodzenia, zmarnowali życie. Dantes
przed katorgą w twierdzy d’If był młodym
idealistą nie dostrzegającym zła wokół siebie.
Po ucieczce z więzienia stał się zgorzkniałym
myślicielem. Polecam.
Niewolnica Hadassa
i gladiator Atretes
ELŻBIETA URYGA TROP.
Kuchcik i liturgistka zastępu Chart z 2. Drużyny Wrocławskiej św. Klary z Asyżu.
Uczennica 3. klasy Gimnazjum nr 20 we Wrocławiu.
„Głos w wietrze” France Rivers to pierwsza część trylogii „Znamię Lwa”.
A
kcja rozgrywa się w starożytnym Rzymie za panowania cesarza Tytusa, który
zdławił bunt w Jerozolimie. Wśród wielu
jerozolimskich jeńców znajduje się także
Hadassa – główna bohaterka, która zostaje
sprzedana jako niewolnica domowa, później
jako osobista służebna Julii – kobiety prowadzącej życie grzeszne. Sprawy komplikują
się, gdyż Hadassa zakochuje się z wzajemnością w bracie Julii – Markusie. Nie może
go jednak poślubić, ponieważ ten nie wierzy
24
w Boga. Główna bohaterka postanawia nawrócić nie tylko Markusa, ale i całą rodzinę,
której służy. Równolegle poznajemy losy germańskiego gladiatora Atretesa, zmuszanego
do walk na arenie.
„Głos w wietrze” to wciągająca i pełna akcji książka, z dobrze zarysowanym tłem
historycznym, a także barwnie i realistycznie
przedstawionymi postaciami. Powieść ukazuje warunki, w jakich żyli pierwsi chrześcijanie,
to, na co byli narażeni, wierząc w zmartwychwstanie Jezusa i tworząc początki Kościoła.
Pokazuje wzór postawy, która powinna być
właściwa każdemu chrześcijaninowi. Zachęcam wszystkich do przeczytania tej wspaniałej
książki, a także
pozostałych jej
części: „Echa
w ciemności”
oraz „Świtu
Poranka”.
gniazdo 35
| październik 2007
gdzie śmierć puka w hełm
.
Generał wezwał kapitanów dywizji, poleciałem więc do sztabu szybciej niż Messerschmitt. Ja i drugi kapitan – psy wojenne
zaprawione w bojach jak nikt w tym obozie.
Zawsze tam, gdzie śmierć puka w hełm...
„Idźcie leśnymi ścieżkami, bardzo możliwe,
że, wracając, spotkacie patrole niemieckie,
niestety nie mamy żadnego jeepa, więc musicie sprzęt przenieść własnoręcznie. Ot, mały
spacerek z zakupami mamusi, rozumiecie!?
Poradzicie sobie! Powodzenia! Odmaszerować!” Z tymi słowami w głowie oddaliłem
się do mojej dywizji. Eh, pomyśleć, że jeszcze wczoraj leciałem sobie 3 km nad ziemią
w wygodnym spadochronie, a teraz muszę
latać za jakimiś skrzynkami zostawionymi
gdzieś przez jakichś niezbyt sprytnych zrzutowców... No nic, lecim po „zakupy” i spać.
Jak to powiedział Napoleon pod Waterloo
– „bywa”.
To samo rzekłem moim podwładnym,
tym samym ucinając wszelkie pytania. Razem
z 3 dywizją udaliśmy się lasem według instrukcji generała. Maszerowaliśmy w milczeniu. Po
ok. 10 minutach doszliśmy na miejsce. Był
to gęsty las, w oddali usłyszałem cichutkie:
„drrrrrryń drrrrrrrrryń”. Telefon w środku lasu?
Hmm, ciekawe... Znalazłem koło ścieżki
mały dół, a w nim źródło „drynienia”. Odebrałem słuchawkę, usłyszałem trzeszczenie
i jakiś głos powiedział, że w okręgu o promieniu 15 metrów od telefonu znajdują się
dwie skrzynie ze sprzętem. Podziękowałem
za informacje i wysłałem ludzi w las. Wrócili
z jedną skrzynią... 14 chłopa!!! „Durnego
guzika we własnej kieszeni byście nie potrafili
znaleźć bez mapy!!!” krzyknąłem, po czym
sam się ruszyłem i jakieś 30 sekund później
siedziałem już na drugiej skrzyni. Kazałem
ludziom wziąć je ze sobą. Zatopiliśmy się
w ciemnościach nocy... Nie minęło 5 minut,
jak doszliśmy do małego skrzyżowania, gdzie
usłyszeliśmy rozmowę. Do jasnej anielki! Ze
wszystkich języków na świecie musiał to być
akurat niemiecki... Nie zwiastowało to nicze-
gniazdo 35 |
go dobrego, musiał to być mianowicie jeden
z niemieckich patrolów, o których wspominał
generał. Rzuciliśmy skrzynie, i w las! Liczyłem na to, że Niemcy nie zobaczą skrzyń
w mroku. No właśnie – nie zobaczyli – dlatego teraz jeden z nich leżał na ziemi z rozbitym
nosem... Niemcy najwyraźniej byli zaspani,
krzyczeli coś także o alkoholu... zapewne
wzięli skrzynie za głazy na drodze. Gdy się
oddalili, wyłoniliśmy się zza drzew, wzięliśmy
skrzynie i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Spotkaliśmy jeszcze parokrotnie patrole wroga, za
każdym razem uciekaliśmy w las, zostawiając
skrzynie na drodze. I za każdym razem któryś
się potykał...
Nasze oddziały sprytnie wyminęły
wszystkie patrole i w niedługim czasie donieśliśmy cały sprzęt do obozu. Generał pogratulował nam udanych „zakupów”. Lecz jego
myśli zaprzątały już o wiele ważniejsze sprawy. Przeczuwał, że nadchodzi o wiele bardziej niespokojny czas... Że niedługo rozegra
się gra o niewyobrażalnie większą stawkę...
GODZINA 4:00: KONIEC OPERACJI PRZEJĘCIA SPRZĘTU.
„IT’S MY FREEDOM. IT’S MY
DUTY. IT’S MY WAR”...
fot. Franek Czachorowski
o domniemanym zrzucie sprzętu 1,5 km od
miejsca obozu. Ile już razy przeklinaliśmy
żołnierzy wykonujących zrzuty za niedokładność, która pozbawiła życia niejednego
człowieka. Nie mogliśmy pozwolić, aby zrzut
wpadł w ręce wroga. I tak byliśmy już pozbawieni sprzętu. Dostaliśmy rozkaz przejęcia
zrzutu...
relacja
KAMIL KURPIEL
Młody wędrownik z Kręgu św. Pawła w Lublinie.
Uczeń 3. klasy Gimnazjum nr 9 im. Mikołaja Kopernika w Lublinie, profil polski-historia-WOK.
Były zastępowy Kani z 3. Drużyny Lubelskiej św. Maksymiliana.
obóz 3. Drużyny Lubelskiej
październik 2007
25
DAWID FRĄCZEK
Czołowy zastępu Lew z 1. Drużyny Włoszczowskiej św. Stanisława Kostki. skiego, ale potem zabrano mi ostatnią kartkę.
Najbardziej bolało mnie to, że zabrał mi ją
Uczeń 6. klasy Szkoły Podstawowej w Bukowie.
Filip Siłakowicz – mój zastępowy.
Z
astępowy powiedział mi, abym się wcześniej umył. Zdziwiło mnie to, ponieważ
na dzień dzisiejszy było zaplanowane jeszcze
ognisko drużyny. Nie tracąc czasu, szybko
uwinąłem się z tym, co mi nakazano.
Po ognisku dowiedziałem się, że będę
uczestniczył w „Skarbie Puszczańskim”.
Muszę przyznać, że przestraszyłem się trochę, bo nigdy nie słyszałem o takiej grze.
Otrzymałem kompas, paczkę zapałek i butelkę wody. I stało się. Zabrzmiał gwizdek,
wszyscy uczestnicy „przygody życia” zebrali
się tuż obok masztów. Na samym początku drużynowy powiedział, abyśmy zgasili czołówki i zabronił rozmawiać. Około
1,5 km od obozowiska znajdował się punkt,
26
z którego każdy dostał azymut, na który należało iść określoną odległość. Szedłem 150
parokroków na azymut 140. Miejsce, które
się tam znajdowało, nie było zbyt przyjazne
–strasznie mokro (bagno), ale jakoś udało
mi się rozpalić ognisko. Rozłożyłem kartki
w promieniu 3 metrów od niego i czekałem.
Moim zadaniem było dopilnować, żeby mi
ich nikt nie zabrał. Mogłem „zabijać” przez
dotyk, a sam ginąłem po utracie wszystkich
kartek. Jakieś 10 min. później usłyszałem,
że ktoś się zbliża. Zapytałem: „kto to”, nie
otrzymałem jednak odpowiedzi. Po chwili
dwóch zastępowych i drużynowy zaczęli
zabierać mi kartki. Na początku „zabiłem”
jednego z zastępowych, Krzyśka Rogulę,
i drużynowego, Bartłomieja Bodziechow-
Zamaskowałem ognisko i wróciłem również bez czołówki do obozowiska. Na grze
bardzo mi się podobało, ale niestety taką
przygodę, jak „Skarb Puszczański”, przeżywa się tylko raz.
fot. Bartek Bodziechowski
relacja
Bagno, ognisko
i przygoda życia
gniazdo 35
obóz 1. Drużyny Włoszczowskiej, lipiec 2007 r.
| październik 2007
MICHAŁ KUCZAJ ĆW.
Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha.
Uczeń 2. klasy XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu,
od września 2005 do września 2007 redaktor naczelny pisma „Ruczaj”.
Były zastępowy Bobra z 1. DW św. Franciszka.
.
J
uż kilkanaście dni siedzieliśmy w koszarach w pustynnym słońcu Kuwejtu. Po przybyciu do kontrolowanej przez ONZ strefy,
w ramach akcji Pustynna Burza mieliśmy za zadanie przetransportować
cały sprzęt, a także materiały budowlane, z których każdy z plutonów budował indywidualnie swoje koszary. Gdy stanęły piękne obozowiska, wszystkie plutony udały się na trzydniowy zwiad, aby dobrze poznać okoliczne tereny.
relacja
Z pamiętnika żołnierza
Jako zaradni żołnierze cały czas pracowaliśmy nad sztuką gotowania, sygnalizacji, a niejednokrotnie (na nas
samych) ćwiczyliśmy pierwszą pomoc. Stanęła też wieża wartownicza, której budową kierował pierwszy pluton pionierski „Jastrząb”. Wieczorami odpoczywaliśmy przy ogniskach, na jedno z nich udaliśmy się wojskowymi łazikami do żeńskiej partyzantki o kryptonimie „BluSZcz”. Nie
wolno zapomnieć tu o duchowym przygotowaniu nas do misji: codzienne Msze św. hartowały nas dużo bardziej niż poranne zaprawy.
Pewnego poranka wezwano nas na odprawę dowódcy plutonów. Poznaliśmy szczegóły Pustynnej Burzy, czyli już od dawna planowanej
operacji przeciwko Saddamowi Husajnowi. Wiedzieliśmy, że wreszcie będziemy robić coś konkretnego i oto właśnie nadszedł ten dzień. Jak
zwykle przed bezpośrednią operacją mieliśmy przetestować sprzęt potrzebny do działań. Przewieziono nas do nowoczesnej jednostki wojskowej kilkanaście kilometrów od naszych koszar. Przyglądaliśmy się wszystkim zabudowaniom, pojazdom, żołnierzom, a także spadochroniarzom,
którzy lądowali dosłownie kilkanaście metrów od nas. Również śmigłowce, które zabierały skoczków pod niebiosa, wzbudzały w nas ducha
walki i ogromną chęć spuszczenia lania Irakijczykom. Tym bardziej, że mogliśmy spenetrować każdą śrubkę: w hangarach stały majestatycznie
4 spośród 32 Sokołów (śmigłowców polskiej produkcji). Zwiedziliśmy również klimatyzowaną wieżę kontroli lotów (w tym upale było to coś
wspaniałego) wyposażoną w najnowszy sprzęt radiowy.
Po posileniu się w kantynach pod Kuwait City dostaliśmy rozkaz odebrania informacji – wytycznych w wyznaczonym miejscu. Spodziewaliśmy się Irakijczyka pracującego dla naszej armii, jednak dowództwo zaszczyciło nas dużo bardziej. Wytyczne dostaliśmy od naszych kolegów
po fachu – lecz z innej działki – pilotów. Jako nowi rekruci praktycznie nigdy nie mieliśmy okazji zobaczyć śmigłowca w akcji, nawet o tym nie
marzyliśmy. Ku naszej wielkiej radości piloci zeszli Sokołem nisko nad Ziemię (8-9 metrów) i wyrzucili przesyłkę. Szczerze mówiąc, to mało nas
obchodziło, co jest w przesyłce: cały czas osłupieni wpatrywaliśmy się w unoszący się powoli śmigłowiec. Niejednemu zwiało beret (przepraszam, hełm), niejeden poczuł wyjątkowo silny podmuch, który go przewrócił, niemniej jednak było to duże wyróżnienie dla nas ze strony
generała Schwarzkopfa, który dowodził akcją.
Z informacji zawartej w przesyłce dowiedzieliśmy się o lokalizacji irackich wyrzutni rakiet typu SCUD, które należało zniszczyć. Irakijczycy
mieli gorszy sprzęt, jednak zniszczenie wyrzutni nie było takie proste. Byliśmy skazani na wygraną, jednak nie obyło się bez ofiar. To przypominało mi trochę grę w U-Boty, gdy byłem harcerzem.
Po przeprowadzeniu błyskawicznej interwencji pozostało nam dotrzeć do bunkrów, oddalonych o 8 km. Tam, po ciężkim dniu, spodziewaliśmy się spokojnie spędzić nocleg. Jednak Irakijczycy wiedzieli o wszystkim. Podłożyli pod nasze bunkry ogromne bomby. Specjalny oddział
komandosów (z zielonymi i czerwonymi naszywkami na lewym ramieniu) musiał w bardzo szybkim czasie przeczołgać się przez kanały i rozbroić
wszystkie ładunki. Przeszkadzała nam w tym woda, chłód, a gdzieniegdzie naprawdę wąskie i niskie przejścia. Brudni, mokrzy, ze zniszczonymi
spodniami, ale jednak radośni, że i tym razem nie zawiedliśmy swojej ojczyzny, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z amerykańską flagą i udaliśmy się na
dość krótki spoczynek. Już ok. godziny 5:00 obudził nas głośny wybuch, coś jakby wielka petarda w bunkrze. To znów zbliżali się Irakijczycy,
widać zezłoszczeni tym, że bomby zostały rozbrojone. Mieliśmy dosłownie kilka minut, aby ewakuować się kanałami z bunkra, wśród głośnych
i bliskich wybuchów, popędzani przez generała Schwarzkopfa. Na całe szczęście – zdążyliśmy.
Teraz nadszedł czas ostatecznego pojedynku. Pierwsza potyczka była bardzo łagodna, nie chcieliśmy rozlewu krwi, więc użyliśmy specjalnych armatek wodnych. Irakijczycy nie pozostawali nam dłużni. Musieliśmy zmierzyć się kontaktowo. I wtedy historia odmieniła swój bieg: US
Army poniosła klęskę…
A tak całkiem na poważnie: byłem łącznie na 6 obozach harcerskich, ten był ostatnim w zielonej gałęzi. Nigdy, ale to przenigdy nawet
nie marzyłem o tym, że w Wielkiej Grze może uczestniczyć śmigłowiec lub że pod osłoną nocy będę czołgać się po ciasnych, podziemnych
korytarzach. To było nawet czymś więcej niż spełnieniem marzeń. To oczywiście stawia tę grę na pierwszym miejscu, chociaż trwała jedynie
niecałą dobę. Radości dodał fakt, że to mój zastęp Bóbr wygrał Wielką Grę.
gniazdo 35 |
październik 2007
27
„Teatr jest w dużej mierze po prostu terapią grupową z udziałem publiczności.”
Jonathan Carroll
MARTYNA STEFAŃSKA
Młoda przewodniczka z Włoszczowskiego Ogniska św. Teresy Benedykty.
Była zastępowa Królika z 2. Drużyny Włoszczowskiej św. Królowej Jadwigi.
Uczennica I LO im. gen. W. Sikorskiego we Włoszczowie.
W
iadomo – nic tak nie kształtuje ekspresji młodych druhen, jak próby przedstawienia teatralnego. Dotychczas, podczas
obozów, zastępy popisywały się swoimi umiejętnościami tworząc własne scenki, o tematyce wybranej na ognisko. Jednak, aby były
efektownym widowiskiem, trzeba było długo
je dopracowywać, a czasu na to niestety nie
było zbyt wiele. Czas zasmakować czegoś
innego. Ileż razy można pokazywać scenki
w formie baletu czy operetki?!
W te wakacje, aby urozmaicić formę
przedstawianych scenek, kadra wpadła na
pomysł zabawienia się w „prawdziwy“ teatr
– każdego dnia obydwa zastępy miały za
zadanie przedstawić wcześniej przydzielony
fragment znanych wszystkim dramatów –
„Wesela“ Stanisława Wyspiańskiego, „Dziadów“ Adama Mickiewicza lub „Zemsty“
Aleksandra Fredry. To było coś! Dziewczyny
wczuły się w nowe role Haneczek, Guślarzy,
Widm, czy Papkinów. Dopełnieniem każdego występu były stroje, które, mimo iż były
robione naprędce z tego, co każda dziewczyna znalazła w skrzyni ekspresji lub z darów lasu, zaskakiwały pomysłowością – były
co najmniej oryginalne. To one „odgrywały“
największą rolę w naszych przedstawieniach.
Nic dziwnego, bo kto był choć raz na obozie
i brał udział w konkursie teatralnym, ten wie
najlepiej, że z munduru, po małych przeróbkach, można wyczarować cudeńka. W dodatku zmiany nie mogą być duże, bo przecież
w mundurze trzeba potem chodzić i powinien
wyglądać przyzwoicie! W scenkach przeważały role męskie, więc urodzaj na wszelkiego
rodzaju wąsy, tudzież brody był ogromny (trzeba przyznać, że broda z borowin
i mchów wygląda bardzo ciekawie).
Zastępy
każdą
wolną
chwilę
(a niewiele ich było!) poświęcały na ćwiczenie swych ról. Z obozowisk dolatywały co
chwila wzniosłe okrzyki w stylu: „Kobieto!
puchu marny! ty wietrzna istoto!“, czy: „Jeśli
nie chcesz mojej zguby – krrrokodyla daj mi
luby!“.
Trzeba przyznać, że zastępy spisały się
świetnie, o czym świadczyły zaskoczone
i rozbawione miny kadry, a także nieokreślone dźwięki, jakie wydawały (coś pomiędzy
okrzykami zdumienia i próbami zamaskowania
śmiechu). Mile połechtane druhny dawały
więc z siebie wszystko i ich praca została na-
Eurocamp 2007
OLA WOLSKA PION.
Zastępowa Albatrosa
z 2. Drużyny Puławskiej
św. Joanny d’Arc.
C
zasy Soboru Trydenckiego. Zastępy
zostały podzielone na dwie grupy: katolików pod przewodnictwem papieża Pawła III (w tej roli wystąpił nasz duszpasterz)
i protestantów na czele z Lutrem. Wraz
z bliźniaczym zastępem z Francji należałyśmy
do katolików. Poznałyśmy tezy Lutra, a także
punkty KKK w trzech różnych językach, tzn.
po litewsku, polsku i francusku. Wielka Gra.
28
grodzona – podczas apelu kończącego obóz
zastęp Koala otrzymał wstążeczkę za ekspresję, zaś zastęp Królik – za humor harcerski.
Takie sposoby ćwiczenia swoich umiejętności
harcerskich bardzo pomagają otworzyć się
dziewczynom i pokazują, na co naprawdę je
stać. Mam nadzieję, że będziemy to kontunuować – przed nami jeszcze tyle książek!
Obie drużyny musiały zbudować fortece obronne, a w nich kryjówki, gdzie miały być przechowywane klucze do Watykanu, a także teksty wspólnej
piosenki i okrzyku. Pomimo ulewnego deszczu od
razu zabrałyśmy się do pracy. Po zbudowaniu fortecy dostałyśmy mapy z zaznaczonymi punktami. Po
dotarciu w wyznaczone miejsce i wykonaniu zadania
otrzymywałyśmy klucz, który odnosiłyśmy do fortecy i ukrywałyśmy w kryjówce. Nieraz dochodziło
do spotkania katolików z protestantami. Każda osoba miała przypisaną liczbę. Wybrany numer stawał
do walki na chusty z przeciwnikiem. Przegrany stawał się od tej pory więźniem.
fot. archiwum FSE
relacja
Jeśli nie chcesz mojej
zguby, krokodyla daj mi
luby!
obóz 2. Drużyny Włoszczowskiej, lipiec 2007 r.
W porze lunchu okazało się, że musimy
dotrzeć do Watykanu i dostać się do niego niezauważone, wcześniej jednak musimy
bardzo dobrze ukryć zdobyte klucze, aby
nie zostały nam odebrane przez straże watykańskie. Wyczytałyśmy to z listu ukrytego w
bagietkach. Po obiedzie wyruszyłyśmy zdobywać kolejne klucze. Około 17.00, gdy
już wszyscy wrócili do swoich fortec, odbyła
się bitwa pomiędzy katolikami a protestantami. Należało dotrzeć do bazy przeciwnika
i znaleźć ukryte tam klucze. Nikomu jednak
nie udało się odnaleźć kluczy w twierdzy
przeciwnika.
Podczas kolacji opracowywałyśmy strategię, zastanawiając się, w jaki sposób zdobyć
gniazdo 35
| październik 2007
- „Czas, abyście wykazały się odwagą
i stawiły czoło wyzwaniom” – powiedział
Wódz, po czym wręczył nam mapę pobliskiej okolicy.
Zaraz po odmeldowaniu zastępów, ochoczo ruszyłyśmy w nieznane. Czekała nas długa droga do przejścia, ale mając wokół siebie
tak radosne towarzyszki, nikt się tym nie przejmował. Ze śpiewem na ustach podążałyśmy
w wyznaczonym kierunku. Szłyśmy wzdłuż
asfaltowej szosy, a nasze indiańskie przebrania – białe koszulki z frędzelkami, koralikami
i fioletowymi piórkami – wzbudzały dużą
ciekawość i zainteresowanie przejeżdżających
kierowców. Po krótkim czasie znalazłyśmy
pierwszy punkt, a razem z nim nasz pierwszy
srebrny medalion. Bardzo się ucieszyłyśmy
i energicznie poszłyśmy dalej. W sumie medalionów było dziesięć oraz dwa puste punkty,
wszystkie jednakowo zaznaczone na mapie
i tylko od nas zależało, jaką wybierzemy trasę.
Podczas drogi nie było mowy o marudzeniu,
czy narzekaniu. Nawet pogoda nam sprzyjała – nie było ani za gorąco, ani za zimno,
w sam raz na piesze wędrówki. Chwilę
później na naszej drodze pojawił się kolejny srebrny krążek… Potem jeszcze jeden…
I kolejny… Aż w końcu dotarłszy do szó-
KAROLINA FOKS TROP.
Zastępowa Kajmana z 10. Drużyny Lubelskiej
św. Małgorzaty Marii Alacoque.
Uczennica 1. klasy IV LO w Lublinie.
stego medalionu, postanowiłyśmy odpocząć.
Po krótkiej naradzie doszłyśmy do wniosku,
że najdalszy punkt na mapie nie może być
podpuchą… Myliłyśmy się. Byłyśmy dość
daleko od „wioski”, czyli obozu, więc uznałyśmy, że należy wracać, szczególnie że powoli zaczynało się ściemniać. Droga powrotna nie była taka łatwa. Las na mapie różnił się
od tego, w którym się znalazłyśmy. Zaczęłyśmy się denerwować, ale wtedy na naszej
drodze pojawił się człowiek, który wskazał
nam dobry kierunek. Dzięki niemu bez problemu dotarłyśmy z powrotem do Szamana
i Wodza i jak się okazało,
byłyśmy pierwsze. Dopiero
teraz odczułyśmy zmęczenie
po wyczerpującej wędrówce. Położyłyśmy się spać w
naszym „tipi”, nie wiedząc,
że następnego dnia czeka
nas kolejna przygoda.
skaniu magicznej wizji, wskazującej miejsce,
gdzie znajduje się Pocahontas… Podążając
śladami czerwonej bibuły – krwi indiańskiej
księżniczki, ujrzałyśmy w zaroślach Bladą
Twarz, a obok niego poszukiwana córkę
Wodza. Złoczyńcę dało się przekupić tylko jednym... srebrem. Ponieważ miałyśmy je
w dużych ilościach, Pocahontas szybko
i bezpiecznie wróciła do swej wioski. Właśnie tak zakończyła się Wielka Gra. Wódz
odzyskał swą córkę, a my mogłyśmy wreszcie
odpocząć po męczącej przeprawie…
Obudziłyśmy
się
wcześnie rano i od razu
Szaman wysłał nas po pokrzywy… Tak, dobrze
czytacie ;) Po pokrzywy,
z których miałyśmy zrobić chipsy. Ku naszemu
zdziwieniu chipsy wyszły
przepyszne. Miały pomóc Szamanowi w uzy-
fot. archiwum FSE
- „Wioska jest w niebezpieczeństwie,
porwano największy skarb naszego Wodza
– jego córkę. Srebrne medaliony… oto, co
chce w zamian Blada Twarz – główny sprawca tego zamieszania.” – usłyszałyśmy od
zmartwionego Szamana.
relacja
Jak zastęp Kajman
uratował Pocahontas.
obóz 2. Drużyny Lubelskiej, lipiec 2007 r.
Po śniadaniu katolicy razem z protestantami wykazywali się wiedzą dotyczącą Kościoła
gniazdo 35 |
katolickiego. Następnie czekało nas spotkanie z papieżem, Lutrem oraz ówczesnym
królem Francji, Franciszkiem
III. Luter i Paweł III zadawali
pytania. Katolik i protestant,
którzy znali odpowiedź na
zadane pytanie, stawali do
pojedynku na balony, a zwycięzca udzielał odpowiedzi.
Za każdą dobrą odpowiedź
przyznawano jeden punkt.
Było to ostatnie zadanie,
po którym zostały ogłoszone wyniki. Zwycięzcami
okazali się protestanci, którzy jako nagrodę otrzymali
herb Watykanu.
październik 2007
fot. archiwum FSE
Watykan. Około 21.00 rozpoczęło się oblężenie siedziby papieża. Było dość ciemno, co
sprzyjało skradaniu się. Na różne sposoby próbowałyśmy wtargnąć do środka, czołgając się
między winogronami, skradając się po krzakach,
jednak dojście do drzwi głównych okazało się
niezmiernie trudne. Watykan był bardzo dobrze
strzeżony przez licznych strażników. Najtrudniejszą przeszkodą okazał się dla nas ojciec Thomas
(duszpasterz i skaut z Litwy), który rozgromił
prawie całą naszą drużynę. Miałyśmy czas tylko do 22.00. Osoby, które w tym czasie nie
przedostały się do środka, zostały wykupione
w zamian za klucze. Tej nocy wszystkie razem
spałyśmy w Watykanie.
obóz 2. Puławskiej, Francja - lipiec 2007 r.
29
europa
Francuski zwiad
we włoskich
Alpach
N
ad śpiącym obozem zaczyna świtać.
Nagle rozlega się brzmienie rogu! Budzę wszystkich chłopaków z mojego zastępu i przekonuję ich o ważności chwili. Już
w mundurach biegniemy na plac apelowy,
gdzie czekają druhowie z komendy. Drużynowy posyła nas jako partyzantów na eksplorację pobliskich miejscowości. Zastępowi
dostają mapy z zaznaczoną drogą. Trasa naszej wędrówki wiedzie daleko za granicę, aby
sprawdzić bezpieczeństwo terenu dla naszego wojska. Nie możemy tracić czasu!
Kończymy apel i biegniemy do gniazda
zastępu. Nie muszę nic mówić, chłopaki wiedzą, co zabrać. Sanitariusz ma już przy sobie
apteczkę, topograf analizuje mapę i trzyma
kompas, dwaj pozostali chowają w swoich
plecakach śpiwory i karimaty całego zastępu.
Ja biorę plandekę i trochę jedzenia. Każdy
bierze ze sobą wodę. Widzę w ich oczach,
że są gotowi na przygodę. Tym razem nawet
nie pytam: „Zastęp gotów?”, tylko od razu:
„Zastęp marsz!”.
Mija ledwo 15 minut od apelu, a już jesteśmy w drodze, w wysokich Alpach. Słońce świeci wysoko, a plecaki wydają się coraz
cięższe dla najmłodszych z zastępu. Przekra-
30
PIERRE CHALMEL
Były zastępowy, a obecnie przyboczny 1°Bois-le-rois Godefroy de Bouillon. Student II roku prawa
na uniwersytecie w Melun.
czamy włoską granicę. Będąc cały czas cicho
i tylko szepcząc do siebie, zauważyliśmy
mnóstwo zwierząt. Nad naszymi głowami
latają orły, przyglądamy się im z niebywałą
ciekawością, gdyż orzeł jest totemem naszego zastępu. Musimy iść coraz wyżej i wyżej,
a wszyscy odczuwają już zmęczenie. Wreszcie udaje nam się dotrzeć do celu – jednego
ze szczytów. Na szczęście wszyscy pamiętają, że nie jesteśmy tutaj, aby odpocząć, tylko
aby przeprowadzić zwiad. Musimy ostrożnie
obserwować i zanotować wszystkie domy,
których nie ma na mapie oraz zaznaczyć podejrzane miejsca na zasadzki.
Nagle wśród ciszy gór rozlega się głośny
krzyk. Szybko dobiegamy do czołowego.
Znalazł on wielki włoski bunkier skierowany
ku Francji, prawdopodobnie z czasów II wojny światowej, w bardzo dobrym stanie, co
jest rzadkością. Najpierw do środka wchodzą najstarsi z latarkami, a za nimi reszta. Na
ścianach widać ślady po ostrzałach i wybuchach, a także oznaki zabijania. Wtedy przypominam sobie opowieść mojego dziadka
i opowiadam ją zastępowi.
Podczas wojny dziadek atakował
podobne bunkry. Zniszczenie jednego
z nich było ostatnim rozkazem tygodnia,
bo przeszkadzał w zaopatrzeniu francuskiego wojska w 1944 roku. Dziadek
zawsze walczył razem ze swoim przyjacielem, ponieważ doskonale się rozumieli; jeden ładował, kiedy drugi strzelał.
w momencie kiedy dziadek nie miał już
żadnej amunicji, a znajdował się bliżej
wroga niż jego przyjaciel, ten nie zastanawiając się ani chwili, rzucił mu swoją
broń, mówiąc: „Żyj!”. Niestety, jeden
z hitlerowców to zrozumiał i wiedząc, że
przyjaciel dziadka jest bezbronny, strzelił. Trafił celnie. Dzięki tej broni, mojemu dziadkowi udało się uciec i żyje do
dzisiaj. Starał się żyć dobrze, ponieważ
dostał od swojego przyjaciela prezent,
jakim jest życie.
Modlimy się za wszystkich zmarłych
tutaj żołnierzy i wyruszamy dalej wypełniać naszą misję. Ale tym razem coś innego jest naszą motywacją. Świadomość,
że tyle osób zginęło za nas i za wartości:
za naszą wolność, nasz kraj, nasz język,
naszą kulturę, nasze granice... Trzeba to
wszystko szanować. Moi chłopcy wiedzą, że dzięki harcerstwu będą potrafili
się tego nauczyć.
Przez chwilę idziemy w ciszy. Każdy
myśli o przeszłości, i zastanawia się, jak
powinna wyglądać jego przyszłość.
tłum. Charles Declerck
gniazdo 35
| październik 2007
obóz 2. Drużyny Rząsińskiej
fot. Małgorzata Zaparta
obóz 11. Drużyny Warszawskiej
fot. Błażej Marzoch
obóz 1. Drużyny Puławskiej
fot. Maciej Dmytrow
ZZZ hufca
fot. Ewelina Szandała
obóz BluSZcza
fot. Ala Kowalczyk
obóz 1. Drużyny Krasnobrodzkiej
fot. Damian Kawałek
obóz 1. Drużyny Puławskiej
fot. Maciej Dmytrow
obóz 3. Drużyny Lubelskiej
fot. Franek Czachorowski
fot. Anna Godlewska
Drodzy Rodzice!
Anna i Andrzej Wieliczko
Często zdarza się, że instrukcja obsługi jakiegoś mechanizmu jest przez nas pomijana lub czytana pobieżnie. Z czasem
pojawiają się problemy, coś nie funkcjonuje tak, jak informował
nas producent. Zastanawiamy się, co się zepsuło i dlaczego tak
szybko. Szukamy powodu wad w materiale, oskarżamy producenta, że sprzedał nam wybrakowany towar. Denerwujemy się i
tracimy czas na poszukiwanie czegoś nowego, lepszego. A wystarczy sięgnąć po małą karteczkę, by zrozumieć funkcjonowanie
mechanizmu. Wtedy wiemy, kiedy są krytyczne momenty i musimy ograniczyć nasze naciski, a zwiększyć troskę o prawidłowe
funkcjonowanie systemu. Wiemy również, w jakich warunkach
możemy wymagać więcej i stawiać nowe wyzwania, które pozwolą nam czerpać maksimum bogactwa z działania systemu.
Rodzice, do zapoznania się z taką
Na początku rozpoczynającego się nowego roku harcerskiego zachęcamy Was, drodzy
krótką instrukcją obsługi Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” FSE.
iwie najtrudniejsza, ale i najważStowarzyszenie proponuje „karierę świętości” dla Was i Waszego dziecka. Jest to niewątpl
prawidłowego, a więc zgodnego z myślą
niejsza kariera w życiu każdego chrześcijanina. Droga wiedzie poprzez kształtowanie
córką czy synem, żoną czy mężem, matką
Stwórcy, wzorca kobiety i mężczyzny. Poprzez odkrywanie powołania i stawanie się
czy ojcem.
też zachęcamy do współpracy z drużyRozwój Waszego dziecka zależy przede wszystkim od Was – Rodziców. Dlatego
drużyny, a także do śmiałych propozycji
nowymi od początku roku harcerskiego. Do zapoznania się z celami i programem pracy
ć za obowiązki i funkcje pełnione przez
stawiania wyzwań swemu dziecku poprzez działalność harcerską. Odpowiedzialnoś
psychicznym i duchowym. Rady i pomoc
każdego członka zastępu zapewnia wszechstronny rozwój na poziomie fizycznym,
który wie, że jego działanie jest zgodne z
rodziców są niezastąpione, stanowią wielkie wsparcie i radość w pracy drużynowego,
spojrzenie na daną harcerkę/harcerza,
wolą rodziców. Skauting stawia na indywidualne podejście do człowieka, stąd im szersze
tym większe możliwości jej/jego pełnego rozwoju.
ego odkrywa i rozwija drzemiące
Zastęp jest miejscem, gdzie młody człowiek pod bacznym okiem zastępowego i drużynow
i zdrowie. Wyrabia zmysł praktyczny,
w nim talenty. Niejednokrotnie przekraczając swoje słabości czy lęki kształtuje charakter
a zaprawa do zwycięstwa. Stowarzyszenie
dzięki czemu łatwiej zmierzyć się z rzeczywistością. Życie w zastępie to prawdziw
nie tylko puste słowa.
pomaga formować ludzi, dla których Bóg, Honor, Ojczyzna, Rodzina to wartości, a
ja proponowanej hierarchii wartości
Niezbędnym czynnikiem warunkującym pełny rozwój dziecka w harcerstwie jest akceptac
musi być to decyzja świadoma. Przez cały
i Prawa Harcerskiego przez dziecko, jak i rodziców. Aby zagwarantować stałość pracy,
Jest to zwieńczenie jego pracy. Ważnym
rok, podczas zbiórek zastęp przygotowuje się do największej przygody roku – obozu.
go uczestnictwa w życiu zastępu. Zapewzadaniem rodziców jest zachęcać i motywować swoje dziecko do regularnego i aktywne
czenie wspólnoty ludzi, którzy kierują
niam, że to się opłaci. Harcerka /harcerz wraca z obozu przemieniony, bogatszy w doświad
większych wyzwań.
się tymi samymi wartościami. Wraca z wiarą w swoje możliwości, gotowy do jeszcze
gniazdo 35
| październik 2007
list
Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego
„Zawisza”
Federacja Skautingu Europejskiego
list
Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego
„Zawisza”
Federacja Skautingu Europejskiego
ludzi. Jest to samowychowanie wsparte zaW tym tkwi cała tajemnica powodzenia metody skautowej w formowaniu prawych
chętami ze strony rodziców i rówieśników.
a. Również rodzice mogą włączyć się w
Harcerstwo zajmuje sporą część czasu. Można powiedzieć, że niejako go pochłani
wspierać rodzicielskimi radami drużynowego,
wielką przygodę harcerską poprzez uczestnictwo w życiu drużyny i środowiska. Warto
swojego dziecka, czy też nieść inną pomoc
h
harcerskic
ci
sprawnoś
i
motywować działanie zastępu, czuwać nad zdobywaniem stopni
umożliwi pełniejsze obustronne zrodziecko,
żyje
którymi
i,
sprawam
wynikającą z potrzeb drużyny lub zastępu. Zainteresowanie się
zumienie – rodziców i dzieci, co zaowocuje pogłębieniem więzi rodzinnych.
i drużyn, by zapewnić młodym ludziom
Instrukcja jest prosta – poznać, by zaufać. Niech ten rok obfituje we współpracę domów
nam – instruktorom.
także
a
dziecku,
Rodzice,
Wam,
jak najlepsze warunki rozwoju osobowości. Przyniesie to radość
Z harcerskim pozdrowieniem
Anna i Andrzej Wieliczko
gniazdo 35
| październik 2007

Podobne dokumenty

zastęp - Gniazdo

zastęp - Gniazdo Redaktor działu Zastęp: Paweł Lochyński – Wrocław Redaktor działu Drogowskaz: Joanna Maj – Wrocław Redaktor działu Europa: Bartek Bodziechowski – Włoszczowa Redaktor działu Historia: Paweł Świątkow...

Bardziej szczegółowo