zastęp - Gniazdo
Transkrypt
zastęp - Gniazdo
w numerze: ZASTĘP Proporzec zastępu = berło zastępowego Dawniej proporce czy chorągwie nosił w pobliżu dowódcy specjalnie do tego wyznaczony chorąży. W zastępie jest podobnie, z tą różnicą jednak, że rolę wodza i chorążego pełni ta sama osoba. 4 5 Jola lojalna - lojalna Jola... 6 DROGOWSKAZ Więcej szczęścia jest w dawaniu! 7 GRA Harcerska egzegeza ZASTĘP Husaria i Impeesa 2007 Stać się zastępem husarskim – to było marzenie. Sprawdź, komu przyznano w tym roku odznakę! 8 SZ Foka z Łowicza i zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej otrzymały miano zastępów „Impeesy” 2007. 10 11 GRA Siła, co w skaucie drzemie Pompki, brzuszki, taczki, skręty ciała... W trosce o zdrowie i siłę obecnych i przyszłych pokoleń polskich harcerzy. RECENZJA Mały czworonóg na dębowych nogach Poezja nie taka straszna – przekonaj się, czytając „Stołek” Herberta. 12 13 15 16 18 19 21 HISTORIA Ecce homo 22 TECHNIKI Pleć, pleć.. czyli eksternistyczny kurs makramy Przy pomocy sznurka i patyka Paweł Czuba uczy zręczności, wytrwałości i cierpliwości. ZASTĘP Zarzucić przynętę Zaplanowana, atrakcyjna, pozytywna i przede wszystkim skuteczna akcja naborowa. Nadszedł czas poszukiwań tych, którzy harcerzami chcą zostać, ale jeszcze o tym nie wiedzą. MAPA Obozy 2007 Zobacz, gdzie obozowali inni... ŚWIĘTY Ostatnia deska ratunku TECHNIKI W 3D Zapałki, materiał na namiot, sznurek, styropian, bądź gips – pionierkę na dobrą sprawę należy rozpocząć już jesienią... 23 Nie ma bata – BÓBR wymiata! Siedlisko bobra znaleźć nietrudno. Jeżeli koło rzeki widzimy poobgryzane przewrócone drzewa, to gdzieś w pobliżu z pewnością znajdziemy żeremie. RECENZJA 24 Zemsta więźnia zamku d’If Niewolnica Hadessa i gladiator Atretes Niech nie zmyli was niby to błogi tytuł „głos w wietrze”, to podobnie jak historia zemsty więźnia zamku d’If, książka dla lubiących silne przeżycia. RELACJA 24 Tam, gdzie śmierć puka w hełm Walki o Normandię trwają... 26 Bagno, ognisko i przygoda życia 24 godziny – śmigłowiec, bunkry, gra pod osłoną nocy... O tak dynamicznej Wielkiej Grze nie śnił nawet stary harcerskich wyga, bywalec 6 zawiszackich obozów. 27 HISTORIA „Ruczaj” – tworzymy historię Niemożliwe staje się możliwe. Między innymi o tym, jak lokalna gazetka drużyny „Ruczaj” przeobraziła się w pismo dolnośląskie, pisze jego były redaktor naczelny Michał Kuczaj. PRZYRODA Zdobądź trofeum do harcówki! 28 29 30 Z pamiętnika żołnierza Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby! Jak zastęp Kajman uratował Pocahontas Eurocamp 2007 EUROPA Francuski zwiad we włoskich Alpach Jeśli nie jesteś w Stowarzyszeniu Unikatowe, jedyne w swoim rodzaju, absolutnie ekstremalnie harcerskie Gniazdo, może być także Twoje. Jeżeli chcesz otrzymać pocztą 4 najbliższe numery oraz wspomóc nasze Stowarzyszenie, prosimy o wpłacenie zwyczajnej, prościutkiej cegiełki w cenie min. 50 zł na konto 31 1500 1777 1217 7007 7790 0000 z dopiskiem „cegiełka”. • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • gniazdo Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacja Skautingu Europejskiego • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • Redaktor techniczny: Franek Czachorowski ([email protected]) ul. Kossaka 48; 20-358 Lublin tel. 0 601 939 700 Rysunki: Łukasz Cywiński – ZHR Warszawa Anna Pyszniak – Lublin gniazdo 35 | Skład i opracowanie graficzne: Anna Godlewska, Franek Czachorowski, Karol Czachorowski, Paweł Sowa, Gosia Sobich Korekta: Joanna Przypolska, Anna Giszczak-Dobek, Asia Maj październik 2007 Do powstania numeru przyczynili się: Olga Łukowska - Lublin ak c ji Druk: „GRAFIS” Wydawnictwo i Poligrafia tel. (22) 758 15 01 re d Sekretarz redakcji: Maciek Bazylko ([email protected]) ul. Władysława Jagiełły 6/73, 20-281 Lublin tel. 0 505 329 479 Strona internetowa: http://www.gniazdo.fse.pl [email protected] Nakład: 1200 egzemplarzy Zdjęcie na okładce: Marcin Kuczaj Plakaty na stronie 2 i 28: Karol Czachorowski h Wydane przy wsparciu Komisji Euro- A rc pejskiej. Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za treść ani sposób jej wykorzystania. tro n Redaktor prowadzący: Małgorzata Sobich ([email protected]) tel. 0 608 473 322 Redaktor działu List: Piotr Synowiec – Kraków Redaktor działu Zastęp: Paweł Lochyński – Wrocław, Asia Wolska – Puławy Redaktor działu Recenzja: Joanna Maj – Wrocław Redaktor działu Europa: Bartek Bodziechowski – Włoszczowa Redaktor działu Historia: Paweł Świątkowski – Wrocław Redaktor działu Techniki: Paweł Czuba – Lublin Redaktor działu Święty: Marcin Gregiel – Skarżysko-Kamienna Redaktor działu Gra: Rafał Czajkowski – Warszawa Redaktor działu Drogowskaz: Arek Szyszka – Skarżysko-Kamienna Redaktor działu Przyroda: Mateusz Golianek – Rawa Maz. Redaktor działu Reklama: Karol Czachorowski – Lublin Redaktor działu Relacje: Ewa Tchórzewska – Warszawa, Marcin Kuczaj – Wrocław pa Rada programowa: Rada Naczelna SHK-Z FSE anio ł b Ga l rie - 3 ZASTĘPU T o jedno z najczęstszych pytań zadawanych przez nowych chłopaków w zastępie. Jednak, co gorsza, wielu starszych i bardziej doświadczonych harcerzy nie potrafi ciągle odpowiedzieć na to pytanie. Proporzec nigdy nie powinien walać się gdzieś po ziemi, czy służyć do głupich zabaw typu: „Eee! Chłopaki, jak myślicie, czy jak go podrzucę z całej siły, to zaczepi się na tych gałęziach?”. Nie powinien także być narzędziem zastępowego do zaprowadzania porządku w zastępie, czyli mówiąc wprost do bicia (mało jest takich przypadków, ale się niestety zdarzają). Skąd się w ogóle wzięły proporce? Dawniej, proporce czy chorągwie zawsze nosił, w pobliżu dowódcy, specjalnie do tego wyznaczony chorąży. W zastępie jest podobnie, z tą różnicą jednak, że rolę wodza i chorążego pełni jedna osoba – zastępowy. Proporzec jest symbolem jego władzy i zwierzchności nad zastępem. Kilka lat temu spotkałem się z pewną sytuacją. Nasza drużyna pomagała nieść sprzęt nagłaśniający podczas pielgrzymki. Ledwo co zmienił mnie chłopak z zastępu i radując się chwilowym odpoczynkiem od ciężaru pokaźnych rozmiarów głośnika przeciskałem się przez tłum w poszukiwaniu reszty zastępu. Nagle zobaczyłem trzy dziewczyny dumnie paradujące z proporcem. Okazało się, że jeden z zastępowych, kiedy przyszła jego kolej niesienia na plecach sprzętu nagłaśniającego dla wy- ZASTĘPOWEGO WOJCIECH KĘPA WYW. Zastępowy Rysia z 1. Drużyny Puławskiej św. Benedykta. Czym jest proporzec? Proporzec to nie tylko stary, naznaczony upływem czasu kij z przyczepioną doń szmatką. To coś, co jednoczy zastęp, tak jak kiedyś chorągwie jednoczyły rycerzy z tego samego oddziału. Ukryta jest w nim cała istota, historia i tradycja zastępu. Wszędzie tam, gdzie był zastęp, był też proporzec. Przyczepione są do niego kolorowe wstążki, niektóre tak stare, że przypominają bardziej pojedyncze nici niż fragment materiału. Jest to swego rodzaju pamiątka wielkich przygód, trofeum zwycięstw zarówno naszych, jak i naszych poprzedników. I to jest najprostszy powód do dumy, do okazywania proporcowi należytego szacunku. 4 = berło Dawniej proporce czy chorągwie nosił w pobliżu dowódcy specjalnie do tego wyznaczony chorąży. W zastępie jest podobnie, z tą różnicą jednak, że rolę wodza i chorążego pełni ta sama osoba. fot. Paweł Sowa zastęp Sztandar mianowanie zastępowych w 1. Drużynie Wrocławskiej gody przekazał proporzec czołowemu. Ten z kolei, gdy zmieniał kogoś spoza „Zawiszy”, z braku harcerza pod ręką poprosił o poniesienie proporca koleżankę. Później tak się stało, że wszyscy o nim zapomnieli. Sami wyciągnijcie wnioski. Oczywiście nie znaczy to, że zastępowemu nie wolno wypuścić proporca z ręki, kiedy akurat potrzebne mu są obie, ale nie może być tak, że zostaje oddany komuś spoza zastępu, zapomniany czy zgubiony – to hańba. Totem zastępu po plemionach Indian i ich kulcie zwierząt, które miały być jakoby ich przodkami. Jednak to nieprawda. Nasze totemy, wbrew pozorom, odwołują się do tradycji rycerstwa europejskiego. Wojownik średniowieczny identyfikował się ze zwierzęciem, którego znak nosił na tarczy czy w herbie. Mówiło się, że jest on „Rycerzem z Lwem, Orłem” itp. Ma to swoje korzenie w tradycji chrześcijańskiej. Wielu świętych żyło w pobliżu dzikich zwierząt, które później były z nimi kojarzone, chociażby św. Franciszek. Wiele zwierząt ma swoich patronów. Cechy tych zwierząt mają decydujący wpływ na wybór totemu zastępu, bo odzwierciedlają, jaka jest paczka chłopaków, którzy ten zastęp tworzą. Z drugiej jednak strony, można wybrać zwierzę, którego określoną cechę chcecie rozwijać – zwinność, cierpliwość, szybkość ataku, wyczulone zmysły. W moim zastępie Rysiu wszyscy moi kamraci są pełni zapału przy doskonaleniu technik skradania się i ukrywania. Wiele osób błędnie interpretuje znaczenie totemu. Wielu uważa, że jest spuścizną Pamiętajcie, tylko zastępowy nosi proporzec! Wreszcie, proporzec to atrybut zastępowego, takie berło, które bierze udział w obrzędach zastępu. Składający Przysięgę Wierności harcerz kładzie prawą dłoń na proporcu. Albo czy możecie wyobrazić sobie zastęp na apelu drużyny bez proporca? Podczas Rady Zastępu powinien zawsze znajdować się w widocznym miejscu. gniazdo 35 | październik 2007 Słów parę o zdrowej rywalizacji, harcerskim duchu i smaku wygranej. nego celu. Pamiętaj, że wiara we własne siły, wola walki i chęć zwycięstwa to podstawa. Może jeszcze niewiele umiesz, może jesteś początkującą harcerką czy początkującym harcerzem – to nie jest ważne. Jeśli chcesz i wierzysz, możesz osiągnąć wiele, nawet bardzo wiele. Grając uczciwie i będąc lojalnym wobec współuczestników gry, zapewniamy sobie najlepszą przygodę i szansę na prawdziwą wygraną, z której będziemy dumni i którą będziemy mogli wspominać bez żadnych przykrych myśli kojarzących się z tym tematem. To jest trochę tak, jak ze ściąganiem w szkole. Jeśli dostaniesz piątkę ze sprawdzianu, do którego nauka zajęła Ci całe popołudnie, możesz być z siebie zadowo- obóz 2. Drużyny Wrocławskiej gniazdo 35 Jola... BARBARA PIZOŃ PION. Rząsińska Ekipa Młodych Przewodniczek. Była czołowa zastępu Mewa z 2. Drużyny Rząsińskiej św. Teresy z Avilla. Uczennica LO im. A. Mickiewicza w Lubaniu Śląskim. fot. Paweł Sowa Czy aby na pewno? Są tacy, którzy myślą inaczej. I tak też powinien myśleć każdy harcerz i każda harcerka. Lepiej zrezygnować z tych kilku punktów z ogólnej punktacji, a tym samym być może nawet ze wstążeczki na proporzec, niż grać nieuczciwie! Oczywiście nigdy nie wolno się poddawać! Przygody nie będzie, jeżeli od początku idzie się do mety z przekonaniem o przegranej. Z takim podejściem nigdy nie osiągnie się zamierzo- LOJALNA | październik 2007 lony, bo to Twoja wypracowana ocena. Jeśli jednak taki sam stopień dostaniesz z pomocą ściągi, to sam przyznasz, że nie ma już takiej satysfakcji. Najtrudniejszą sztuką jest tutaj połączenie solidnej pracy i entuzjazmu. Nawet przy najcięższych grach, biegach itp. entuzjazm jest niezastąpiony. A po co? Po to, aby Twój uśmiech pomógł Tobie i innym uwierzyć w siebie, a także aby na twarzy koleżanki czy kolegi pojawił się blask radości. Pamiętasz swoją pierwszą grę? Jaka była? Jeżeli zagrałeś uczciwie, to jest 100% pewności, że to, co się wtedy wydarzyło, dodało Ci sił do dalszego działania. Zawsze, gdy będziesz uczestniczył czy uczestniczyła w jakiejś grze, pamiętaj o drugim punkcie Prawa Harcerskiego. obóz 2. Drużyny Rząsińskiej fot. Ala Kowalska Zdrowa rywalizacja, a przede wszystkim dobra zabawa i duch harcerski stoją wysoko ponad wygraną. Bo co nam przychodzi z takiej gry, w której idzie się „po trupach” do celu, skoro nie potrafimy się zgrać i wspólnie czegoś osiągnąć? Nic. Kompletne zero. Ani krzty więzi i koleżeństwa. Na którejś z Rad Zastępu postanowiłyśmy spojrzeć na rywalizację z trochę innej strony... „Nieważne czy wygramy, stawiajmy na dobrą zabawę i róbmy tak, aby było co wspominać...”. Na pewno każdy zastęp nie raz poczuł smak przegranej i nie raz było tak, że mimo to wszyscy byli zadowoleni i pełni ochoty do dalszej pracy. Ktoś mógłby powiedzieć – Jak to? Przegraliście, a cieszycie się? Absurd! Jola lojalna - fot. Iwona Cierlik eraz biegnijcie prosto i nie skracajcie drogi.” Przestroga? Czy przypomnienie o czystej, uczciwej grze? Z pewnością chodzi o to drugie – uczciwość, a nawet lojalność. Każdy z nas przeżył nie jedną grę i może nie raz przeszła przez głowę myśl „Co mogę jeszcze zrobić, żeby tylko wygrać?”. Może nawet ktoś posunął się do małego oszustwa, aby stanąć ponad wszystkimi? Jednak tu nie o to chodzi... fot. Michał Kuczaj fot. Paweł Sowa fot. Mariusz Stefański „T rowerowe InO, 1. Drużyna Wrocławska zastęp obóz 1. Drużyny Wrocławskiej wielka gra, 1. DW, 1. DWł i PuSZcza Dolnośląska obóz BluSZcza 5 O. SEBASTIAN BIALSKI Duszpasterz 3. Drużyny Skarżyskiej św. Jana Chrzciciela C hrystus ustanowił Eucharystię w Wielki Czwartek, obchodząc Ostatnią Wieczerzę z Apostołami. Kościół jest wierny poleceniu Syna Bożego: „Czyńcie to na moją pamiątkę” (1 Kor 11, 24) i nieustannie celebruje Eucharystię, zwłaszcza w niedzielę – czyli w dniu zmartwychwstania Chrystusa. Sakrament ten jest źródłem i szczytem życia Kościoła, naszego życia chrześcijańskiego. Jest to jednocześnie największa cześć i uwielbienie, jakie możemy oddać Bogu. Oczywiście, przewodniczyć Eucharystii może tylko i wyłącznie kapłan, który działa in persona Christi – w osobie Chrystusa i w imieniu Kościoła. Biorąc każdorazowo udział we Mszy św., uczestniczymy w ofierze Chrystusa, którą za całą ludzkość złożył Ojcu na krzyżu. Różni się jedynie sposób ofiarowania: ofiara na krzyżu była krwawa, Msza św. jest ofiarą bezkrwawą. Uczestnicząc we Mszy św. – nasze życie, codzienne troski i radości, nasze cierpienie, uwielbienie, modlitwę, pracę – łączymy z ofiarą Jezusa. fot. Ania Godlewska Nierzadko sakrament ten traktujemy z pewną pobłażliwością i nie wykorzystujemy szansy przystępowania do niego jak najczęściej. Zapominamy, że jest to pozostawiony nam przez Jezusa „pokarm na życie wieczne”, że jest to sam Jezus Chrystus, który fot. Paweł Sowa drogowskaz Pokarm na życie wieczne Msza św. 1. Drużyny Włoszczowskiej i 1. Drużyny Wrocławskiej ofiarowuje się za nas podczas każdej Mszy św. Jezus jest prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie obecny w Eucharystii. Jest obecny pod postacią konsekrowanego chleba i konsekrowanego wina. Prawdą jest, że Komunię św. pod dwoma postaciami przyjmujemy tylko przy „specjalnych” okazjach (np. podczas Mszy jakiejś wspólnoty), a na co dzień otrzymujemy „tylko” Ciało Chrystusa pod postacią chleba. Jednak musimy wiedzieć, że Jezus jest obecny pod każdą postacią „w całości”. Przystępując do Komunii św., jednoczymy się z Nim i Jego Kościołem. Komunia św. umacnia nas w miłości, oczyszcza nas z grzechów powszednich oraz chroni od przyszłych grzechów śmiertelnych. Przystępując do Komunii św., zostajemy napełnieni błogosławieństwem nieba i łaską, która odnawia nasze siły duchowe i witalne oraz budzi w nas pragnienie dobrego postępowania, pragnienie osiągnięcia świętości i życia wiecznego. czytamy m.in.: „Wiernych, którzy nie przystępują do Komunii św. na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Święta, nie należy uważać za katolików”. Mocne stwierdzenie synodu, które – gdyby odnieść je do naszych czasów – ukazałoby nam, że w Polsce mamy tak naprawdę ok. 30% katolików. Natomiast w 1215 r. Sobór Laterański IV przypomina o obowiązku spowiedzi i Komunii św. przynajmniej raz do roku. Obecnie poza tym Kościół nakłada na swoich wiernych obowiązek uczestniczenia we Mszy św. w każdą niedzielę i święta nakazane oraz zaleca uczestniczyć także w inne dni. W dokumentach synodu w Agde (506 r.) Musimy pamiętać, że pod Postaciami Eucharystycznymi obecny jest sam Bóg – Człowiek, Jezus Chrystus. Św. Ignacy Antiocheński napisał: „łamiemy jeden chleb, który jest pokarmem nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie w Jezusie Chrystusie”. obóz 2. Drużyny Radomskiej Łamiemy chleb, który jest pokarmrm nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie... 6 Do Komunii św. należy przystępować jak najczęściej (oczywiście przeszkodą jest grzech śmiertelny). Można przyjąć Komunię św. nawet dwa razy dziennie, pod warunkiem że za drugim razem uczestniczymy w całej liturgii. Należy także pamiętać o poście eucharystycznym, tzn. na godzinę przed przyjęciem Komunii św. nie powinniśmy jeść i pić (wyjątek stanowią leki i woda; Ciekawostką jest to, że do czasów Jana XXIII przed przyjęciem Komunii św. trzeba było pościć aż od północy poprzedniego dnia!). gniazdo 35 | październik 2007 MAŁGORZATA ADAMCZYK SAM. Przyboczna 2. Drużyny Radomskiej św. Kingi. Studentka UWM w Olsztynie. gra Harcerska egzegeza Z fot. Basia Pizoń apewne niewiele osób wie, jak ciekawe mogą być gry na podstawie Pisma Świętego. Mogą one urozmaicić czas przed apelem ewangelicznym lub pomóc w poznaniu treści Biblii na zbiórce. Poniżej znajdziecie gry oparte na historii Nowego, jak i Starego Testamentu, nadające się do przeprowadzenia w czasie zbiórki. rajd zastępu Mewa z 2 DRz Symbole w lesie Cel: kojarzenie symboli z Pisma Świętego i ćwiczenie spostrzegawczości. Uczestnicy idą wyznaczoną trasą w lesie i szukają elementów nie pasujących do krajobrazu, np. flakonik, pióro, sieć rybacka, księga, gwóźdź itp., czyli przedmiotów pojawiających się w Biblii. Uczestnicy otrzymują jeden punkt za znalezienie przedmiotu, a kolejne za podanie wydarzenia biblijnego wiążącego się z danym przedmiotem (pióro – chrzest Jezusa w Jordanie, gdzie pojawiła się gołębica; ofiarowanie Jezusa w świątyni, gdzie Maryja i Józef złożyli w darze dwie synogarlice; koniec potopu, gdy Noe wypuścił kruka, a potem gołębice, aby sprawdzić, czy wody już opadły; flakonik – stągwie kamienne na weselu w Kanie, flakonik z pachnącymi olejkami, którymi Maria Magdalena namaściła Jezusa). Uczestnicy wychodzą pojedynczo z wyznaczonego miejsca startu z kartką i długopisem, a na mecie oddają kartki z zapisem zaobserwowanych przedmiotów. Za każde skojarzenie jest jeden punkt. Wygrywa osoba, która zebrała najwięcej punktów. Biblijne puzzle Cel: zapamiętanie niedzielnej Ewangelii. Zastępowa kseruje i dzieli na części tekst niedzielnej Ewangelii. Pocięte i złożone fragmenty chowa w mundurze jednej z harcerek (np. czołowej). Pozostałe dziewczyny z zastępu jak najszybciej starają się znaleźć ukryte karteczki i złożyć z nich całość. Aby gra była ciekawsza, zastępowa dzieli zastęp na 2 grupy, chowa fragmenty w mundurach dwóch harcerek i czeka, która grupa szybciej ułoży tekst Ewangelii. Wędrówka Izraela Cel: poznanie dziejów Narodu Wybranego w drodze do Ziemi Obiecanej, ćwiczenie umiejętności rozwiązywania szyfrów. Uczestnicy podążają na azymut do punktu, gdzie znajduje się kartka z pytaniem o wybrane wydarzenie z dziejów Izraela. Możliwe będą odpowiedzi TAK lub NIE. Pod tymi odpowiedziami zapisane będą azymuty i liczba parokroków, po przebyciu których znajduje się następny punkt. Jeden, który skraca drogę (ten będzie znajdować się przy dobrej odpowiedzi) i jeden, który ją wydłuża (zapisany pod odpowiedzią błędną). Przykład: Czy wędrówka Narodu Wybranego trwała 40 dni? W przypadku odpowiedzi TAK, zastęp podąży na azymut wydłużający drogę, a przy odpowiedzi NIE na ten, który ją skróci. Gdy zastęp będzie odpowiadał przez cały czas źle, będzie szedł drogą okrężną. Po dotarciu do ostatniego punktu, osoba, która na nim stoi, podlicza liczbę prawidłowych odpowiedzi dla każdego zastępu. Tam zastępy dostają do rozszyfrowania tekst ze wskazanym miejscem, gdzie gra dobiegnie końca. Szyfr polega na znalezieniu liter w Piśmie Świętym, np.: Mt, 1, 2, 3 (Mt to skrót Ewangelii Mateusza, 1 to rozdział pierwszy, 2 to drugi werset, a 3 to trzecia litera w tym wersecie, czyli litera R). Po rozszyfrowaniu tekstu zastęp udaje się we wskazane miejsce. Kiedy wszystkie zastępy dotrą do finalnego punktu, odbędzie się tam przeciąganie liny (lub walka na chusty), symbolizujące walkę o Ziemię Obiecaną. Zastęp, który wygra, otrzymuje dodatkowe punkty. Zwycięża ten, który po zsumowaniu punktów ze wszystkich etapów gry osiągnie najlepszy wynik. fot. Maciej Dmytrow UWAGA: Zastępy powinny mieć ze sobą kompasy oraz Pismo Święte Nowego Testamentu (litery do hasła trzeba wybierać z Nowego Testamentu, a nie ze Starego, ze względu na to, że gdyby zastęp miał też Stary Testament, mógłby tam znaleźć odpowiedzi na pytania z pierwszego etapu gry). obóz 1. Drużyny Puławskiej, lipiec 2007 r. gniazdo 35 | październik 2007 7 zastęp 2. Uzasadnienie: zastęp pracował przez cały rok, aby wypełnić zadania i w większości postawione cele zostały zrealizowane. S Pomoc w bibliotece wydawała się nam zajęciem bardzo czasochłonnym. Okazało się jednak, że nasza wspólna praca (przy licznym zastępie) nie była problematyczna. Mieliśmy gotową makietę dwupoziomowej platformy na drzewach. Na prośbę drużynowego i leśnika zmieniliśmy „plan budowy”. Nasz zastęp, kierując pracami całej drużyny, postawił wolnostojącą wieżę do użytku ogólnego, nie tylko harcerskiego (służącą np. do obserwacji zwierząt). Zmiana planu w ekspresowym tempie na szczęście się udała. Jak się jednak okazało, przy dużej ilości osób to nie budowa była największym wyzwaniem, a organizacja pracy. Zmęczenie czterodniową pionierką dawało się we znaki. Wszystko szło dużo wolniej. Nie zdołaliśmy dokończyć budowy w półtora dnia, jak planowaliśmy. Na szczęście znalazło się jeszcze kilka godzin i w dniu, w którym opuszczaliśmy już obozowisko, można było spokojnie stać na szczycie naszej budowli. Dla mnie „Husaria” jest do zdobycia, gdy spełni się jeden z dwóch wymogów. Pierwszy: jeżeli jest w zastępie większa grupa, która zna się na którejś z technik na wysokim poziomie, wtedy nawet przy początkowym oporze niektórych członków można spróbować. Drugi: jeżeli jest ogromna chęć całego zastępu, żeby zdobyć odznakę „Husarii”, gdyż razem można zrobić wszystko. Michał Kuczaj, były zastępowy Bobra z 1DW: W „Husarii” mój zastęp brał udział po raz drugi. W poprzednim roku (w tym samym składzie) zmierzyliśmy się z techniką ekspresji, przygotowując drogę krzyżową dla parafii i śpiewniki dla drużyny. W tym roku postanowiliśmy podciągnąć swe umiejętności z topografii. Głównym dziełem było INO dla naszej drużyny. Aby urozmaicić bieganie z mapą, INO oparliśmy na fabule szkolenia dla elitarnej jednostki GROM. Chociaż nie byliśmy tak bardzo z niej zadowoleni, jak w poprzednim roku, to nie żałujemy, ponieważ „Husaria” sprawdza zastęp w kilku wymiarach. Wspólna praca zastępu w obu edycjach „Husarii” umocniła naszą jedność, udowodniła nam, że wystarczą dobre chęci i trochę pracy, aby dokonać czegoś, co my jako zastęp zapamiętamy na zawsze. Zastępy, które w tym roku walczyły o odznakę „Husarii”: 1. Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu, 2. Jastrząb z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu, 3. Wilk z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu, 4. Wilk z 1. Drużyny Włoszczowskiej św. Stanisława Kostki, 5. Sokół z 3. Drużyny Warszawskiej św. Andrzeja Boboli, 6. Ryś z 3. Drużyny Warszawskiej św. Andrzeja Boboli. Zastępy, które zdobyły odznakę „Husarii”: • Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu misja techniczna: topografia, • Jastrząb z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu misja techniczna: pionierka. Z namy już zwycięskie zastępy, które na najbliższych Ogólnopolskich Harcach Majowych otrzymają odznakę „Impeesy 2007”. Zastępami, które wytrwały do końca rywalizacji, wykonały wszystkie postawione sobie cele i zadania, a tym samym zasługują na miano najlepszych są: SZ Foka z Łowicza i zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej! Gratulacje! Impeesa – jak do tego doszło? Początek 2006 roku. Na spotkaniu Ekipy Krajowej Harcerek ktoś rzuca: „Przestańmy zazdrościć harcerzom Husarii i zróbmy coś swojego! Niech zastępy dziewcząt też walczą o miano najlepszego”. Początkowo aż 32 zastępy zgłosiły chęć udziału w rywalizacji, ale w styczniu 2007 r. pozostało ich już tylko 20. I te 20 zastępów pracowało według zatwierdzonych przez Ekipę „Impeesy” projektów, opartych na pięciu celach skautingu. W lipcu 2007 r., na koniec obozu Sąd Honorowy ocenił roczną pracę zastępu i podjął decyzję o przyznaniu odznaki „Impeesa”. Wykonały dzieło – namiot na wysokości (wygrały konkurs na pionierkę obozową). Jeśli chodzi o zdrowie – Basia Gancarz wygrała olimpiadę sportową. Jedyne zastrzeżenie co do służby, która właściwie nie odbyła się z przyczyn wyjaśnionych przez zastępową w raporcie końcowym. Przygoda trwa! Już wkrótce kolejna odsłona „Impeesy”… Kim są te najlepsze? fot. Ania Godlewska Jednak to, co jawi się jako najprostsze, nie zawsze takie bywa. U chłopaków z zastępu przez okrągły rok należało pracować nad brakiem samodyscypliny, tak by np. codzienna modlitwa weszła im w krew. Nie chodzi tu o brak chęci, tylko o słabą pamięć. Jednak po pewnym czasie, wspólnymi siłami, małymi kroczkami modlitwa, mimo że nie najkrótsza, stała się rzeczą naturalną. Wszystkie dziewczyny zdobyły wyznaczone stopnie i prawie wszystkie sprawności. • Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza zastępowa: Marcelina Waligórska szefowa Sieci SZ BluSZcz: Małgorzata Sobich wędr. - Łatwo nie było – mówią dziewczyny z Foki. W zastępie jedynie Marcela, zastępowa, była po przyrzeczeniu. Reszta, a jest nas pięć, jeszcze nie. Udało się. Tworzymy zgrany zastęp, na obozie wygrałyśmy eksplo, pionierkę, a także otrzymałyśmy wstążkę za najlepszy zastęp. Techniką, nad którą pracowałyśmy w czasie tego roku, była ekspresja. Wybrałyśmy ją, ponieważ każda z nas lubi śpiewać oraz występować na scenie. Zimą kolędowałyśmy po domach. Wiosną uczestniczyłyśmy w warsztatach śpiewu na głosy oraz czytania nut. W czasie obozu zrobiłyśmy warsztaty ze światłocieni dla innych zastępów oraz 10-minutowe przedstawienie o Popielu, na które specjalnie uszyłyśmy stroje, zrobiłyśmy maski i inne rekwizyty. Jednym z zadań było wykonanie „skrzyni ekspresji”. Nasza rozrastała się w czasie każdej zbiórki, a na obozie służyła szczególnie podczas ogniskowych scenek. Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza fot. Ala Kowalczyk tać się zastępem husarskim – to było moje marzenie. Po burzliwych rozmowach na radzie zastępu i wyborze techniki, marzenie to stało się nasze. Pionierka była tym, w czym czuliśmy się najlepiej. Misje dodatkowe to np. misja apostolska, która stanowiła kontynuację dzieła tworzonego już w ciągu poprzedniego roku, natomiast formacja wydawała się nam rzeczą oczywistą. Samodzielny Zastęp Foka z Łowicza zastęp Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej gniazdo 35 | październik 2007 fot. archiwum FSE zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej fot. archiwum FSE stawianie wieży wykonanej przez Jastrzębia (obóz 1. Drużyny Wrocławskiej) • Zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej św. Franciszka z Asyżu zastępowa: Magdalena Kondrat-Wróbel drużynowa: Katarzyna Głos Decyzja Sądu Honorowego 2. DL: fot. Michał Kuczaj fot. Michał Kuczaj Całoroczna służba wygląda trochę inaczej niż to zaplanowałyśmy. Zamiast odrabiać lekcje z dziećmi ze świetlicy, bawiłyśmy się z nimi, głównie w gry i zabawy harcerskie. Wytrwałyśmy w tej służbie do końca roku szkolnego, a dzieciom tak się spodobało, że obiecałyśmy, iż w przyszłym roku też będziemy do nich przychodzić. 8 zastęp GRZEGORZ MAJ ĆW. Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha. Uczeń 2. klasy bilingwalnej XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu. Były zastępowy Jastrzębia z 1. DW św. Franciszka z Asyżu. 1. Sąd Honorowy uznał, że zastęp Kozica zasłużył na przyznanie odznaki „Impeesy”. gniazdo 35 | październik 2007 zastęp Kozica z 2. Drużyny Lubelskiej 9 gra Siła, co w skaucie BARTŁOMIEJ KLĘCZAR Młody wędrownik z Warszawskiego Kręgu Wędrowników P.G. Frassatiego. Uczeń 3. klasy Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie. „Z chwilą wybuchu wojny [1914 r.] dwa miliony brytyjskich obywateli zaciągnęło się dobrowolnie. Sześć milionów nie zrobiło tego. Milion nie mógł, głównie z powodu braków fizycznych wynikłych z przyczyn, których dałoby się uniknąć. Premier Lloyd George powiedział: <<Nie da się uczynić Cesarstwa kategorii A1 z ludzi kategorii [wojskowej] C3>>. Wychowanie skautowe nie byłoby kompletne, gdyby nie starało się wpoić w chłopców zasad higieny i fizycznej sprawności [...].” B-P, Skauting dla chłopców N a obozie, wiadomo, trzeba dbać o czystość, a przecież, nie ma co ukrywać, przebywamy na nim w mniej sterylnych warunkach niż w domu. Baden-Powell głosił, iż zachowanie higieny jest punktem wyjścia do zachowania zdrowia. Pozwolę sobie pominąć takie szczegóły, jak szczotkowanie zębów na obozie, mycie rąk przed jedzeniem i po pracy oraz gruntowną kąpiel (nawet dwa razy w ciągu dnia, jeśli zachodzi potrzeba). Chyba każdy harcerz zdaje sobie sprawę z konieczności utrzymywania higieny. Każdy wie także, że obozowy dzień nie może obejść się bez porannej rozgrzewki przeprowadzanej w zastępach lub całą drużyną, najlepiej na czczo. Zaprawa powinna obejmować bieg, ale zaleca się poprzedzenie go rozgrzewką stawów, mięśni kończyn dolnych i bioder w celu uniknięcia ewentualnej kontuzji. Rozruszanie pozostałych partii ciała można wykonać w przerwach pomiędzy Po śniadaniu przychodzi czas na wytężoną pracę – np. budowę pionierki i urządzeń obozowych, która sama w sobie kształtuje siłę i zdrowie. Gdy obóz już stanie, czas na wszelkiego rodzaju gry. Pierwsza z nich, która chłopakom wpadnie do głowy, to zapasy. Celem jest pokonanie przeciwnika za pomocą swojej własnej siły albo poprzez wykorzystanie jego nieostrożnych ruchów. Dwaj harcerze stają naprzeciw siebie, Zapasy, po lekkiej modyfikacji zasad, przeradzają się w „przepychanie ręki”. Tutaj przeciwnicy trzymając nawzajem splecione prawe dłonie, tak manewrują rękami i tułowiem, by wytrącić przeciwnika z równowagi. Kolejny sposób ćwiczenia sprawności to bieg sprawnościowy. Musi on kształtować siłę, koordynację ruchową i wytrzymałość harcerzy oraz powinien ich porządnie zmęczyć! Tak więc na bieg sprawnościowy musi się składać szereg zróżnicowanych zadań o odpowiednim stopniu trudności. Przykładowo: sprint na 100 metrów, skok nad dołem (woda na dnie daje wesołe efekty przy nieudanym skoku, polecam), czołganie się pod rozwieszonymi na wysokości 30 cm sznurkami, znowu sprint, tym razem do równoważni (kłoda nad rowem, gruby pień z wystającymi gałęziami itp.), wspinaczka po linie na drzewo, skok na rozpiętej linie z owego drzewa nad „przepaścią” (nie jest wymagana autentyczna) lub do wyznaczonego punktu, piłowanie na czas grubej żerdzi, wykonanie nią kilku uniesień nad głową, przeniesienie ciężkiej żerdzi (plecaka/worka z piaskiem/swojego szefa) na odległość, znowu sprint, napełnienie wiadra wodą w jeziorze i przeniesienie dalej, podczołganie się pod wartownika itp. Można również próbować rzeczy „niestandardowych” – przepłynięcia w wodzie w ubraniu (z butami – fajne uczucie i przydatna umiejętność), strzelanie do celu z wiatrówki czy łuku. Istnieje nieskończenie wiele możliwości i kombinacji w tworzeniu gier rozwijających siłę i pomagających zachować zdrowie. Warto dostosować je np. do fabuły Wielkiej Gry, czy też wplatać w wędrówkę. fot. archiwum FSE 10 kolejnymi biegami, a ćwiczenia ogólnorozwojowe – pompki, brzuszki, skręty ciała – na koniec zaprawy. Przed finalnym sprintem (np. w kierunku placu apelowego) warto wykonać ćwiczenia w parach – brzuszki z zaplatanymi nogami, wzajemnie pogłębiane skłony, taczki, zapasy itp. Szefowie powinni jednak pamiętać, że harcerz potrzebuje paliwa i nie przesadzając z czasem trwania zaprawy, umożliwić im spokojne zjedzenie śniadania. przeciwnika pokonuje się poprzez – mamy tu wiele możliwości – położenie na łopatki, przytrzymanie przy ziemi, bądź wyciągnięcie schowanej w kieszeni chusty itp. Podczas walki niedozwolone są oczywiście wszelkie niehonorowe chwyty. Przeciwnika można próbować podciąć, przerzucić, wytrącić go z równowagi, zachowując jednak środki ostrożności! Celem zapasów nie jest budzenie agresji, ale uczciwa i radosna rywalizacja. obóz 3. Drużyny Warszawskiej gniazdo 35 | październik 2007 JOANNA MAJ SAM. Drużynowa 2. Drużyny Wrocławskiej św. Klary z Asyżu. Studentka 2. roku filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Redaktor działu „Recenzja” w „Gnieździe”. recenzja czworonóg drzemie naMały dębowych nogach Zbigniew Herbert, Stołek z tomu Struna światła (1956) W końcu nie można ukryć tej miłości mały czworonóg na dębowych nogach o skórze szorstkiej i chłodnej nad podziw przedmiot codzienny bez oczu lecz z twarzą na której zmarszczki słojów sąd dojrzały znaczą szary osiłek najcierpliwszy z osłów sierść mu wypadła od zbyt długich postów i tylko kępkę szczeciny drewnianej czuję rano pod ręką – wiesz mój kochany byli szarlatani którzy mówili: kłamie ręka kłamie oko kiedy dotyka kształtów co są pustką – to byli ludzie źli zawistni rzeczom świat chcieli złowić na wędkę zaprzeczeń jak ci wyrazić moją wdzięczność podziw fot. Ala Kowalczyk przychodzisz zawsze na wołanie oczu obóz Sieci SZ BluSZcz, lipiec 2007 r. gniazdo 35 | nieruchomością wielką tłumacząc na migi biednemu rozumowi: jesteśmy prawdziwi – B y zaprzeczyć stereotypowemu podejściu do utworów poetyckich jako do tekstów, przy których należy omdlewać, wpatrując się w światło księżyca, bądź jak do użytecznych rymowanek, które z łatwością można wykorzystać do wystawienia jasełek – na dobry początek Stołek Zbigniewa Herberta (1924-1998). Nie neguję użyteczności rymowanek, a także przyjemności, która rzeczywiście często łączy się z lekturą utworów lirycznych, chcę jednak zwrócić uwagę na wartości poznawcze poezji. Neoklasycystyczne wiersze Herberta to próba ponownego zwrócenia się ku tradycji jako ku postawie, na której można budować życie. Człowiek nieustannie miota się pomiędzy tym, co miałkie, -a tym, co godne uwagi, zmaga się z szarą codziennością, chcąc realizować wezwanie do etycznego, świadomego postępowania. Herbert pisze o kulturze, moralności, często sięga do symboliki mitologicznej. W Stołku dostrzeżony zostaje szczegół, który staje się przyczyną do dywagacji nad sposobem poznawania świata. Warto rozejrzeć się wokół siebie, może któryś z otaczających was przedmiotów także zmusi do refleksji. na koniec wierność rzeczy otwiera nam oczy październik 2007 11 historia omby, bomby, huk, samoloty... B Rozdzierające krzyki, płacz, jęki rannych. Chmury pyłu wzbijają się w powietrze, utrudniając widzenie. Ogromny, rozsadzający głowę hałas. Niemożliwy do ogarnięcia chaos, ludzie biegają we wszystkich kierunkach. Blady strach padł na spokojne, dostojne miasto. Budynki padają pod pociskami jak domki z kart. „Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!” BARBARA KULESZA Młoda przewodniczka z Wrocławskiego Ogniska św. Edyty Stein. Uczennica 3. klasy XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu. 1 września 1939 r. Włodek Bartoszewski ma 17 lat. Zamierza zapewne, jak wszyscy inni młodzi chłopcy, udać się rano do szkoły. Nad ranem budzą go jednak samoloty i dźwięk syren alarmowych. Wojna! Jako niepełnoletni, Włodek nie podlega powszechnej mobilizacji. Służy jako noszowy w służbie cywilnej. Można sobie tylko wyobrażać, czym mogły być dla młodego chłopca, jeszcze dziecka właściwie, przeżycia wrześniowe. Jednak znalazł się wśród setek bohaterów stolicy broniącej się przed nazistowską agresją. 19 września 1940 r. Bartoszewski zostaje zatrzymany w ulicznej obławie zorganizowanej przez SS na terenie całej stolicy. Od 22 września staje w obliczu zupełnie nowej, nieludzkiej rzeczywistości – zostaje więźniem KL Auschwitz. Dzięki staraniom Polskiego Czerwonego Krzyża, dla którego pracował, zostaje zwolniony. Rzadkie w historii obozów zwolnienie, rzuciło na niego, skrzętnie wykorzystane przez późniejsze władze, pomówienie o kolaboracji z Niemcami... Jak dalece nagiąć można fakty, żeby kogoś o coś oskarżać? Włodek Bartoszewski, mimo że poznał koszmar obozowego życia i jak nikt w Warszawie wiedział, co naprawdę grozi za działalność przeciwko okupantowi, nie tylko walczył w AK, ale zaangażował się także w pracę „Żegoty” – ruchu pomocy Żydom, umożliwiającego im życie poza murami getta; służącego pomocą materialną, finansową i duchową. Odebrał za to dyplom instytutu Yad Vashem – Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Ale wielu mu współczesnych polskich polityków nazywa go „przez to” pogardliwie „ulubieńcem żydokomuny”... 22-letni Bartoszewski, jak tysiące młodych warszawiaków, staje 12 Ecce HOMO 1 sierpnia 1944 r. do Powstania. Zostaje adiutantem dowódcy placówki informacyjno-radiowej „Asma” i redaktorem naczelnym czasopisma „Wiadomości z Miasta i Wiadomości Radiowe”. Otrzymuje Krzyż Walecznych i stopień podporucznika, przyznany przez samego generała „Bora” Komorowskiego. Jak mawiał Jan Nowak-Jeziorański – „nie sposób było powstrzymać wulkanu, który musi wybuchnąć”. Nie sposób też było stać z boku... Bartoszewski walczy, a także zapamiętuje dokładnie każdy z 63 dni walczącej Warszawy, by potem wszystkie upamiętnić... Oto człowiek! Poznaj życie Władysława Bartoszewskiego – świadka historii. W związku z działalnością w opozycyjnym PSL, a także (może przede wszystkim) z działalnością dokumentującą Powstanie Warszawskie i przedstawiającą je w innym, niż władza tego oczekiwała, świetle, Bartoszewski poddany zostaje represjom. Przebywa w więzieniach w Warszawie, Rawiczu, Raciborzu. Dopiero dziesięć lat po zakończeniu wojny zostaje uznany za niesłusznie skazanego. Powraca jednak do działalności publicystycznej, tak w tamtych czasach niebezpiecznej. Na emigracji współpracował z Radiem Wolna Europa. W latach późniejszych angażował się w prace „Solidarności”. W czasie stanu wojennego, jako jeden z pierwszych został internowany. Starszy, siwy człowiek przemawia do zgromadzonych w obozie Auschwitz-Birkenau w 60. rocznicę jego wyzwolenia. Byli więźniowie, głowy państw, zebrani, także i młodzi, mają w oczach łzy. Łzy wyrażające, że dzięki Świadkom Historii nie zostanie ona nigdy zapomniana. Że „63 dni walczącej stolicy” to nie są tylko, dzięki nim, daty i statystyki. Na mównicy stoi człowiek historia, człowiek bohater... Oto Człowiek! gniazdo 35 | październik 2007 czyli eksternistyczny kurs makramy PAWEŁ CZUBA HO Drużynowy 3. Drużyny Lubelskiej św. Maksymiliana Marii Kolbe. Student I roku archeologii i kierunku filozoficzno-historycznego. Z nasz już wyblinkę? Płaski, prosty, rybacki? Pięć ro- techniki Pleć, pleć... dzajów sztyków, tyleż knagów? Zrobisz ze sznur- ka drabinę? Bez problemu wiążesz pryczę? Skoro umiesz już to wszystko, nadszedł czas na naukę makramy... Nazwa „makrama” brzmi dosyć tajemniczo, zapewne nigdy nie dotrzemy do etymologicznych źródeł tego słowa, ale na razie wystarczy nam wiedzieć, że jest to plecenie ze sznurka. W tym artykule proponuję wykonać proste ćwiczenie, które nieco rozjaśni nam mroki owej techniki. zdjęcie 1 - jak zakładać na patyk Do wykonania plecionki potrzebujemy dwóch elementów: patyka oraz sznurka. Kijek powinien być gładki, najlepiej okorowany, o średnicy ok. 1 cm; sznurek konopny. Oczywiście taki sznurek wad ma wiele, a zaletę jedną – cenę. 1 kilometr sznurka kosztuje około 40 zł, jest to ilość wystarczająca na zrobienie makramy o wymiarach 2 m x 0,5 m. Druhnom o delikatnych dłoniach polecam zaopatrzenie się w rękawiczki. Na początek należy pociąć sznurek na równe kawałki. Ich długość i ilość zależy już od Waszego projektu. Jeżeli makrama ma być długa, to musicie użyć długich kawałków sznurka. Pamiętajcie, że chcąc uzyskać makramę długą na 1 metr, należy przygotować sznurek o długości 8 metrów. Oczywiście proporcja nie jest dokładna, wszystko zależy od wielu czynników (grubość sznurka oraz siła, z jaką zaciskacie węzły). Im więcej sznurków zawiążecie, tym makrama będzie szersza. Zazwyczaj jeden sznurek odpowiada 1 centymetrowi szerokości makramy. Należy pamiętać, że liczba sznurków musi być zawsze nieparzysta. Reasumując, chcąc zrobić makramę o wymiarach 70 cm x 2 m, musicie przygotować około 70 sznurków o długości 16 metrów. Ale taki „gigant” to rzecz wymagająca nieco więcej wytrwałości i nakładu pracy, więc na razie skupmy się na ćwiczeniu. Na jego potrzeby przygotujcie 5 sznurków o długości około 8 metrów. Jak się zapewne domyślacie, nasza makrama będzie raczej dłuższa niż szersza... zdjęcie 2 - po założeniu zdjęcie 3 - jak rozpocząć Kiedy już poczynimy odpowiednie przygotowania, możemy przejść do właściwej części tworzenia makramy. Sznurki należy założyć na przygotowany patyk, tak jak widać to na zdjęciu nr 1. Po prostu złóżcie je na pół, przez pętle na jednym końcu przełóżcie pozostałe dwie końcówki i zaciśnijcie na patyku. Gdy już założycie wszystkie sznurki, powinno to wyglądać mniej więcej tak, jak na zdjęciu nr 2. Teraz czas na pierwsze węzły. Początkową parę sznurków przekładamy pod kątem prostym do pozostałych i ściśle przytwierdzamy doń pozostałe sznurki (patrz: zdjęcie nr 3), wiążąc zwykły supeł (przez środek węzła powinny przejść obydwa sznurki). Efekt powinien przypominać to, co na zdjęciu nr 4. zdjęcie 4 - po rozpoczęciu gniazdo 35 | wrzesień 2007 13 techniki Następnie bierzemy cztery pierwsze sznurki i wiążemy je w sposób przedstawiony na zdjęciu nr 5 i 6. Używając zewnętrznych sznurków, należy zawiązać węzeł płaski, przez środek którego będą przebiegać sznurki wewnętrzne. Zgodnie z założeniami ćwiczenia, po wykonaniu dwóch takich węzłów powinniście napotkać problem – pozostają tylko dwa sznurki, zamiast potrzebnych czterech! I cóż tu począć? Ano, trzeba wrócić... Tym razem pobieramy dwa sznurki, które zostały i dwa „wstecz”, tak jak na zdjęciu nr 7. W ten sposób uzyskujemy efekt „zakrętu o 180 stopni”, dalej wiążemy sznurki tak, jak wcześniej – w czwórkach. Gdy znów dotrzemy do krawędzi, to powtarzamy wszystko. I tak dalej, i tak dalej... W połowie drogi Wasza praca powinna przypominać to, co znajduje się na zdjęciu nr 8. zdjęcie 5 - węzeł cz. 1 Kiedy spostrzeżecie, że sznurki się kończą (pozostało tylko kilka centymetrów), najwyższy czas zakończyć makramę. Robimy to analogicznie do rozpoczęcia – wiążemy takie same supły, przez które znów musi przebiec zewnętrzna para sznurków. Pamiętajcie, że przy tworzeniu makramy o większych rozmiarach musicie zostawić nieco więcej sznurka – tak, żeby wystarczyło na przełożenie wzdłuż całej plecionki. Na koniec pozostaje jedynie uciąć wystające końcówki – dla podwyższenia standardu estetycznego. Gdy uda Wam się zrobić to wszystko, to możecie sobie pogratulować – ukończyliście eksternistyczny kurs wyplatania makramy. Efekt powinien przypominać to, co znajduje się na zdjęciu nr 9. Jeżeli widzicie minimalne podobieństwo, oznacza to, że kurs został ukończony z wynikiem bardzo dobrym. Więc ja też gratuluję... Oczywiście sposób, który powyżej przedstawiłem, nie jest jedynym na wykonanie makramy. Celem ćwiczenia, które przed chwilą postarałem się Wam przedstawić, jest ukazanie ogólnych zasad tworzenia makramy. zdjęcie 6 - węzeł cz. 2 Gdy znacie już podstawy, pozostaje tylko włączyć w swoich głowach opcję „k r e a t y w n o ś ć” i zacząć tworzyć... zdjęcie 7 - gdy nam się skończy rządek zdjęcie 8 - w połowie drogi 14 A stworzyć można wszystko – począwszy od paska na ramię (np. do apteczki zastępu), poprzez ozdoby do obozowej bramy, a kończąc na hamaku lub podstawie pod półkę. Dla tych, którzy chcą zostać „najszybszymi palcami” w swojej jednostce, polecam zakupić wymieniany już kilometr obozowego sznurka i wykonać płachtę, która będzie służyła za prycz. Takie przedsięwzięcie wymaga nie tyle zręczności, co wytrwałości i cierpliwości. Jeżeli zaczniecie już dziś, to przy niezbyt wzmożonej intensywności wiązania, możecie być pewni, że na obozie Wasze plecy będą wypoczywać na mięciutkiej makramie... zdjęcie 9 - zakończenie Autorem zdjęć zamieszczonych w artykule jest Paweł Czuba. gniazdo 35 | październik 2007 fot. Piotr Stachurski MONIKA PASTUSZAK WĘDR. Drużynowa 2. Drużyny Łęczyńskiej św. Barbary. Była studentka teologii KUL, obecnie studentka etnologii UMK w Toruniu. obóz 7. Drużyny Radomskiej Z aplanowana, atrakc yjna, poz y t y wna i pr ze de wsz ystkim skute c zna akcja naborowa. Nadsze dł wr ze ś niow y c z as poszukiwa ń t ych, k tór z y harcer z ami chc ą zosta ć, ale je szc ze o t ym nie wie dz ą. apewne doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że skauting jest sztuką życia, która pragnie uczynić świat lepszym. W twoim miejscu zamieszkania żyje mnóstwo młodych ludzi, którym jesteś w stanie wiele zaoferować. Nasuwa się jednak pytanie: w jaki sposób rozbudzić w dzieciach wyobraźnię, aby duszą i ciałem zaangażowały się w harcerską przygodę? Jak przygotować nabór, by nie okazał się porażką? Żeby twoja akcja naborowa należała do udanych, musi być przede wszystkim: • dobrze zaplanowana i przemyślana – zanim zaczniesz załatwiać wszystkie formalności, sprawdź czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik • zorganizowana – podział zadań i obowiązków jest niezbędny, aby przeprowadzić dobrą akcję, to nie może być improwizacja • atrakcyjna – używaj ciekawych form, korzystaj ze sprawdzonych pomysłów innych, ale także wzbogacaj je o coś nowego, nieprzeciętnego, czego nie spotyka się na co dzień, zastosowane formy powinny być na tyle interesujące, aby zachęciły osoby do dalszego poznawania harcerstwa • wiarygodna – informacje, które będziesz podawał, muszą być zgodne z rzeczywistością • humorystyczna – pamiętaj, że humor jest pierwszym krokiem do sukcesu, uśmiech to nieoceniony atut, również twoje nastawienie powinno być przyjazne i pełne otwartości • tajemnicza – niespodzianka i element zaskoczenia dają czasem dużo lepsze efekty niż odkrywanie wszystkich kart już na początku • angażująca – osób, które przyjdą na zbiórkę, nie traktuj jak gości, ale jak po- gniazdo 35 tencjalnych członków twojej jednostki, nie pozwól im za długo siedzieć w jednym miejscu, obserwuj również, jak reagują na propozycje, słuchaj ich opinii • pozytywna – akcja powinna pokazywać harcerstwo z jak najciekawszej strony, jednocześnie nie może stawiać w negatywnym świetle innych możliwości spędzania wolnego czasu (np. „Po co ci nudne kółko historyczne? Przyjdź do nas!”) • dynamiczna – postaraj się, aby było jak najmniej przestojów, chwil, kiedy zapada niezręczna cisza • różnorodna – formy, które będziesz stosował, niech będą zróżnicowane i niech działają na różne zmysły – będą wtedy lepiej zapamiętane i zauważone. Baden-Powell powiedział: „Jeżeli chcemy złapać rybę na wędkę, to należy wybrać taką przynętę, która najbardziej rybom smakuje”. Ta myśl jak najbardziej odzwierciedla ideę akcji naborowej. 6. Prezentacja mulitmedialna. Zdjęcia z obozów i innych wyjazdów, amatorskie filmy najbardziej zapadają w pamięć. 7. Pokazy technik harcerskich (ratowniczo-medyczne, pionierki obozowej, kulinarne) – wszystko jest atrakcyjne pod warunkiem, że potraficie przygotować to na wysokim poziomie. 8. Wszelkiego rodzaju gry terenowe, olimpiada sportowa, bieg sprawnościowy. 9. Tzw. niedziela harcerska. Na każdej Mszy św. przedstawiciele każdej gałęzi dają świadectwo, pod kościołem można rozprowadzać foldery Stowarzyszenia, na wieczór przygotować ognisko dla zainteresowanych dzieci i ich rodziców. 10. Pląsy i zabawy ruchowe (pamiętaj, aby były dostosowane do wieku, przecież gimnazjalista nie będzie pląsał jak wilczek). 11. Wygaszacze ekranu/tapety w pracowni komputerowej. Oczywiście należy uzgodnić to z dyrekcją i nauczycielami informatyki. Na ekranie mogą być wyświetlone zdjęcia, jakieś intrygujące hasło naborowe lub adres strony internetowej drużyny/zastępu. 12. „Dzień otwarty” w harcówce. Na zakończenie dodam, że tylko prawdziwe harcerstwo jest atrakcyjne. Dlatego tak ważna jest autentyczność w tym, co robisz. Powodzenia w zarzucaniu przynęty! Oto kilka form, które mogą służyć za „przynętę” podczas naboru: 1. Kolorowe plakaty, starannie wykonane, z intrygującymi hasłami. 2. Naklejki, ulotki rozdawane np. po Mszach św. lub na przerwach w szkole. 3. Zaszyfrowane wiadomości, wszelkiego rodzaju wskazówki, drogowskazy, które zaprowadzą na miejsce zbiórki (pamiętaj, że muszą mieć wywieszone objaśnienia). 4. Informacje nadawane w szkolnym radiowęźle lub umieszczone w gazetce. 5. Artykuł w gazecie parafialnej lub prasie lokalnej. | październik 2007 fot. Ala Kowalczyk Z zastęp Zarzuć przynętę Explo BluSZcza 15 3. Drużyna Warszawska fot. Franek Podlacha 1. Drużyna Wrocławska fot. Paweł Sowa BluSZcz fot. Ala Kowalczyk 3. Drużyna Lubelska fot. Franek Czachorowski 3. Drużyna Puławska fot. Jakub Kuna 1. Drużyna Puławska fot. Maciej Dmytrow 3. Drużyna Lubelska fot. Franek Czachorowski PuSZcza fot. Michał Pałamarz BluSZcz fot. Ala Kowalczyk AG 1. Drużyna z Tuluzy , 11. Drużyna z Rodezu, 11. Drużyna Warszawska fot. Błażej Marzoch 16 10. Drużyna Lubelska fot. Ewa Bogdan gniazdo 35 PuSZcza dolnośląska fot. Marcin Kuczaj | październik 2007 2. Druzna Rzasinska fot. Malgoryata Yaparta gniazdo 35 | październik 2007 2. Drużyna Radomska fot. Ewa Iwańska 1. Drużyna Jedleńska fot. Piotr Stachurski 1. Drużyna Krasnobrodzka fot. archiwum FSE 1. Drużyna Radomska fot. Mateusz Firlej 17 1. Drużyna Wrocławska fot. Paweł Sowa święty Ostatnia deska ratunku PAWEŁ DĄBROWA WYW. Zastępowy Niedźwiedzia z 3. Drużyny Skarżyskiej św. Jana Chrzciciela. Uczeń I LO w Skarżysku-Kamiennej. J ak nauczyć się żyć przykazaniem miłości i być przez to iskrą dla świata? Iskrą, która jest drogowskazem i wzorem do naśladowania. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka trudna. Wystarczy... modlić się o to do Boga modlitwą, którą przekazał nam sam Jezus przez „Dzienniczek” siostry Faustyny. „Dzienniczek”, w którym zapisała Orędzie Bożego Miłosierdzia. „Orędzie to jest ostatnią deską ratunku dla świata.” Nie zaprzepaśćmy jej. I ty możesz mieć w tym swój osobisty udział. Znasz te słowa? „Ojcze Przedwieczny, ofiaruje Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego. Dla Jego bolesnej męki miej miło- sierdzie dla nas.” Czy wiesz, co te słowa oznaczają? Odwołują się one do Ofiary Zbawiciela i mówią, że chcemy być też tą ofiarą. Jeżeli to zrozumiesz, twoje spotkanie z Jezusem zaowocuje miłosierdziem dla świata i wtedy także i ty staniesz się iskrą dla świata. Iskrą, która przez tę modlitwę zbawia świat. W zapiskach św. Faustyny Zbawiciel opowiada nam także o cudownym obrazie, który ma być pośrednikiem łask dla wszyst- „Ile razy usłyszysz, że zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je, wzywaj jego wszechmocy dla całego świata”. kich ludzi. Mówi nam o obrazie – bramie, w której klucz ma zostać przekręcony, drzwi otwarte, wystarczy je tylko lekko pchnąć... Dlatego staraj się mieć ten obrazek zawsze przy sobie i kiedy tylko masz jakieś zmartwienie, czujesz potrzebę modlitwy za rodzinę, przyjaciół, bliskich – spójrz na niego. Na pośrednika łask. A przez to może i ty wyjednasz miłosierdzie u samego Boga. W październiku 1937 r. Pan Jezus polecił siostrze Faustynie: „Ile razy usłyszysz, że zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je, wzywaj jego wszechmocy dla całego świata (...) W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i innych; pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez króciutką chwilę”. Te słowa wypowiedziane są również do ciebie! Pamiętaj o tym, a dzięki twojej modlitwie świat stanie się lepszy. 18 św. Faustyna Kowalska „Orędzie Bożego Miłosierdzia jest ostatnią deską ratunku dla świata” Św. Faustyna Kowalska – sekretarka i apostołka Bożego Miłosierdzia. Była zawsze bardzo gorliwa w modlitwie i pracy, usłużna, a przy tym promienna i pogodna. Ciągle przypominała nam, że BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. Będąc zakonnicą, pod wpływem licznych wizji i objawień sporządziła szczegółowy zapis swoich przeżyć duchowych, znany później jako „Dzienniczek”. Dzięki niej namalowano obraz Jezusa Miłosiernego, który czczony jest już na całym świecie. 30 kwietnia 2000 r. Jan Paweł II kanonizował s. Faustynę, ustanawiając także Święto Bożego Miłosierdzia. Papież ten kontynuował kult Bożego Miłosierdzia, dokonał uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Łagiewnikach i zawierzył cały świat Bożemu Miłosierdziu. gniazdo 35 | październik 2007 w 3D AGNIESZKA KASPRZAK TROP. Zastępowa Wapiti z 10. Drużyny Lubelskiej św. Małgorzaty Marii Alacoque. Uczennica 3. klasy Gimnazjum nr 15 w Lublinie im. Jana Pawła II. P ionierkę na dobrą sprawę należy rozpocząć już we wrześniu. Dlaczego tak wcześnie? Dlatego, że mając przed sobą cały harcerski rok pracy, dajemy naszym pomysłom szansę rozwoju i ciągłego udoskonalenia. Aby lepiej techniki Plan zobaczyć naszą przyszłą pionierkę, nie zawsze jednak wystarczy ją sobie narysować. Bardzo pomocna w tym wypadku jest MAKIETA. Wykonanie jej ma szereg zalet: zastęp współpracuje i uczy się dzielić obowiązkami według umiejętności. Praca nad nią sprawia samą przyjemność i przede wszystkim pozwala na wcześniejsze wykrycie ewentualnych błędów w planie pionierki. Przekonałam się o tym, kiedy w naszej drużynie został rozpisany konkurs na najlepszą makietę. Mój zastęp potraktował to wyzwanie bardzo poważnie i postanowiłyśmy się przyłożyć. Pierwszym etapem pracy jest oczywiście dobry plan, bez niego ani rusz! Na nim muszą znaleźć się wszystkie sprzęty potrzebne na obozie – prycze, półki, stół, brama... Najlepszy plan jest trójwymiarowy, z powiększonym każdym „detalem architektonicznym”. Nie ma większego sensu umieszczanie na planie każdego zaciosu – wyszczególnimy tylko elementy bardziej skomplikowane. Aby cała makieta wyglądała bardziej realistycznie, należy wszystko dokładnie wyliczyć według przyjętej skali. Kiedy plan mamy już za sobą, należy zacząć gromadzić materiały. Potrzebne będą miniaturowe żerdzie, coś na podstawę makiety, materiał na namiot, nie można zapomnieć również o sznurku, którym będziemy związywać patyki. Wybór materiałów jest bardzo ważny, więc zatrzymajmy się przy nim przez chwilę. Na początek żerdzie – powinny być oczywiście proste i gładkie, najlepiej o równej grubości. Te warunki najpełniej spełniają kijki z leszczyny, ale można też udać się do sklepu i zaopatrzyć w patyczki do szaszłyków. Leszczynowe kijki mają tę przewagę, że można na nich swobodnie zrobić zacios, ponadto mają kolor naturalnego drewna. Ale gdy skleimy ze sobą kilka patyków „szaszłykowych” i pomalujemy je na brązowo, mogą stanowić dobry substytut leszczyny. fot. Agnieszka Kasprzak Na czym budować? Podstawą makiety może być np. styropian. Jest to najczęściej wybierany materiał, ponieważ łatwo wbić w niego patyczki i dobrze się go maluje na kolor ściółki. Można wybrać też podstawę gniazdo 35 | wrzesień 2007 fot. Agnieszka Kasprzak 19 techniki zalewaną gipsem, ale dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z makietą, może być to jeszcze zbyt trudne. Oczywiście nie jest wzbronione połączenie obydwu sposobów – najpierw robimy makietę na podstawie ze styropianu, a po zakończeniu prac podstawę pokrywamy cienką warstwą gipsu i malujemy. Warto rozważyć opcję wykonania kuwety, w której znajdzie się nasza makieta. Zbicie czterech desek nie powinno dla nikogo stanowić problemu, a styropian o wiele lepiej wygląda, jak go nie widać... Za blaty do stołów posłużą odpowiednio wycięte kawałki cienkich desek, płyt pilśniowych, które można później pomalować lub przybić do nich mały kawałek ceraty. Oczywiście trzeba to wszystko jakoś związać... Praca to żmudna i trudna, ponieważ związywanie takich małych elementów wymaga nie lada precyzji. Najlepszy wygląd gwarantują węzły z cienkiego, naturalnego sznurka, którym wyplata się także prycze czy półki. Zwykły sznurek obozowy jest za gruby. Można oczywiście bawić się w rozdzielanie włókien, co jest korzystne finansowo, ale wziąwszy pod uwagę czas, który musimy na to poświęcić, taka perspektywa nie wygląda zbyt zachęcająco... Warto więc zainwestować w cienki sznurek, byle nie był to sztuczny kordonek – nie nadaje się do takich wiązań. Minisprzęty obozowe możemy także upiększyć równie minimalną makramą czy ozdobnymi wiązaniami. Zajmuje to trochę pracy i nie jest takie łatwe, więc dobrze, gdy zajmie się tym osoba o zręcznych palcach. fot. Agnieszka Kasprzak fot. Agnieszka Kasprzak Zamiast sznurka? Pamiętajcie jednak, że sznurek nie jest jedynym wyjściem. Przy pomocy wiertarki wyposażonej w odpowiednio cienkie wiertło można wykonać wszystkie łączenia techniką czopów i gniazd. W wywierconą dziurkę wkładamy kawałek zapałki i gotowe! Jest to wykonalne tylko w „żerdziach” leszczynowych (patyki szaszłykowe nie nadają się z oczywistych względów...). Wszystkie połączenia wykonane za pomocą drewna stanowią dodatkowy atut całości, a nie jest to aż tak bardzo czasochłonne. Następnie robimy namiot. Z odpowiednio długich, cienkich drutów wyginamy maszty. Naciągamy na nie materiał, który można przypiąć do podstawy z jednej i drugiej strony szpilkami. Kiedy chcemy pokazać wnętrze namiotu, wystarczy odpiąć jedną stronę i zrolować materiał. Aby efekt był jeszcze bardziej piorunujący, można wykonać miniaturowe dodatki, jak przedmioty codziennego użytku, np. malutkie wieszaki na ubrania lub miskę do mycia. Estetyka, praktyczność i solidność - podstawowe cechy dobrej makiety. Na końcu warto zainstalować takie elementy, jak miejsce na ognisko zastępu, zlew, mikroświecznik. Są to tak zwane „gadżety”, które (wykonane z należytą starannością) „dodają smaku” i podnoszą wartość estetyczną całości. A estetyka, praktyczność i solidność (niekoniecznie w tej kolejności) to podstawowe cechy dobrej makiety. W pracy nad makietą najważniejsza jest jednak indywidualna inwencja twórcza zastępu. Jestem pewna, że zaproponowane przeze mnie metody rozbudzą w was liczne pomysły. Jeżeli każdy jest tak samo zaangażowany i potrafi współpracować z resztą grupy, sukces murowany! Właśnie w taki sposób mojemu zastępowi udało się wygrać konkurs na najlepszą makietę. 20 gniazdo 35 | październik 2007 MICHAŁ KUCZAJ ĆW. Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha. Uczeń 2. klasy XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu, od września 2005 do września 2007 redaktor naczelny pisma „Ruczaj”. Były zastępowy Bobra w 1. DW św. Franciszka. „R uczaj” to pismo o 11-letniej tradycji. Od 1995 roku wydano już 50 numerów. A jak to było? Pierwszy numer „Ruczaja” powstał krótko po tym, jak grupa harcerzy – działająca początkowo jako Zastęp Ministrancki, a później pod skrzydłami ZHP – wstąpiła do „Zawiszy”. Był to również czas, kiedy „Zawisza” została przyjęta na okres próbny do Federacji Skautingu Europejskiego. Pierwsze numery samodzielnie redaguje Krzysztof Billewicz, aktywnie udziela się również Marek Mutor oraz Jakub Giel. Na łamach publikowane są pojedyncze relacje z gier harcerskich, gawędy hufcowego, miesięcy. To wyjątkowy wynik, „Ruczaj” ukazuje się praktycznie co miesiąc. Można powiedzieć, że właśnie wtedy zostały nadane wzorce, których trzymamy się do dzisiaj. Tematyka artykułów jest przeróżna. Warto wspomnieć, że cała redakcja ówczesnego „Ruczaja” miała duży wkład w tworzenie „Gniazda”. W 2000 roku redaktorem naczelnym zostaje Marcin Kuczaj. Oprócz niego, w redakcji działają: Paweł Sowa, Joanna Maj i Nina Maga. „Ruczaj” ma swoich czytelników we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Gryfowie Śląskim, Bolesławcu i Rząsinach. Co ważne: zaczyna być drukowany z kolo- Niemożliwe staje się możliwe. Między innymi o tym, jak lokalna gazetka drużyny RUCZAJ przeobraziła się w pismo dolnośląskie, pisze jego były redaktor naczelny Michał Kuczaj. a także przesłania, m.in. prymasa Stefana Wyszyńskiego. Nieodłącznym elementem są tzw. „rozkazy”, gdzie drużynowy informował np. o przyznanym komuś stopniu. Ciekawostką jest to, że pierwsze egzemplarze były tworzone przy pomocy maszyny do pisania. Wynikało to z braku innych narzędzi. Na łamach pisma publikuje się poezję, zarówno tych znanych, jak i młodych poetów, m.in. Marka Mutora. Coraz więcej osób pisze artykuły, przeważnie różnego rodzaju rozważania czy relacje. Drukowane są też elementy śpiewnika z akordami. „Ruczaj” trafia poza Wrocław, m.in. do Jeleniej Góry, Krzeszowa i Kamiennej Góry. Największy nakład (ok. 100 egzemplarzy) ma numer wydrukowany z okazji Spotkania Harcerzy Katolickich z ks. kard. Henrykiem Gulbinowiczem. rową okładką, co jest nieosiągalne dla pism o tak małym nakładzie. A jednak udało się, tak samo jak wiele innych rzeczy (choćby numery tematyczne). Obecnie Marcin i Asia są redaktorami działów w „Gnieździe”, a Paweł pracuje jako grafik przy składzie pisma. Po Eurojamie pałeczkę przejmuje Paweł Świątkowski. Zastępcą redaktora naczelnego zostaje Andrzej Kuczaj. Pismo, niestety traci na zasięgu. Jest to związane z tym, że w 2003 r. część drużyn na Dolnym Śląsku zwyczajnie rozpada się. W następstwie tego zmniejsza się liczba autorów i artykułów, co sprawia, że „Ruczaj” wychodzi sporadycznie. Powraca pomysł drukowania elementów śpiewnika, oprócz tego powstaje pierwszy w historii numer z płytą CD, z filmem ze słynnych jasełek 1DW oraz piosenką do interaktywnego artykułu Macieja Zapióra. historia RUCZAJ. Tworzymy historię. Kolejna redakcja została powołana po obozie w 2005 roku. Ja zostałem redaktorem naczelnym, oprócz mnie działa Tereska Jełowicka oraz Grześki: Maj i Kotkowski. W pierwszym rok działania redakcji pisała też Basia Kulesza i Michał Tarbaj. Staramy się wydawać „Ruczaja” raz na dwa miesiące. Obecnie drukowany jest w nakładzie 100-110 egzemplarzy i trafia do harcerzy i harcerek z Wrocławia i Rząsin. A ocenią nas już inni… Niniejszy artykuł ukazał się już w 50 numerze „Ruczaja”. Zmiany wprowadził autor. W maju 1998 r. „Ruczaj” ma „przerwę” w ukazywaniu się. Kolejny numer wychodzi dopiero w kwietniu 1999 r. Rozpoczyna się najowocniejszy dla pisma okres. Grzegorz Łużny, z pomocą Pawła Lochyńskiego i Pawła Biskupskiego wydają 13 numerów w ciągu osiemnastu gniazdo 35 | październik 2007 21 przyroda Uchwyć chwilę! MICHAŁ WÓJCIAK HO Akela 3. Gromady Rawskiej sł. Bożego Bernarda Kryszkiewicza. Studiuje biotechnologię na Uniwersytecie Warszawskim. Skauting to obcowanie z przyrodą. Dlatego czytając ten artykuł, musicie sobie uświadomić, jak w tym celu najlepiej wykorzystać fotografię na zbiórkach. Przede wszystkim jest to sztuka wymagająca pewnych nakładów finansowych. Nie polecam Wam jednak drogich aparatów cyfrowych, które łatwo uszkodzić, ani też zwykłych aparatów na baterie, które nie posiadają ręcznie ustawianego obiektywu. Umówmy się, że wyjściowym sprzętem, na który na pewno Was stać i który posiada wszystko, co dobry aparat mieć powinien, jest aparat typu Zenit. Przy odrobinie fantazji i doświadczenia będziecie mogli go rozbudować, a jest to sprzęt, który trudno zepsuć. Można go zwykle dostać na miejskim bazarze, należy jednak uważać, gdyż często są to modele wadliwe. Najlepiej poproście kogoś, kto posiada taki aparat, by pomógł Wam w poszukiwaniach. aż poprzednia warstwa wyschnie i utrwalając ją następnie lakierem do włosów (alkohol obecny w barwniku markera rozpuściłby poprzednią warstwę bez pokrycia). Proces jest żmudny, można jednak zrobić prostszy model lampy, używając klosza z potrójnej czerwonej bibuły karbowanej. Żarówka musi być owinięta szczelnie i należy pamiętać, żeby jej nie nagrzewać zbyt długo. Pamiętajcie: obcując z przyrodą, musicie szanować stworzenia, środowisko i wszystko, co Was otacza. Wrażliwość na piękno przyrody jest w fotografii nie mniej ważna – a może ważniejsza, niż sam sprzęt. Wasze obserwacje i zdjęcia pozwolą Wam lepiej poznać mieszkańców lasu. Będą także pięknym trofeum w harcówce. A teraz o kompozycji Zaprezentowane tu zdjęcia można podzielić na trzy typy. Zdjęcia krajobrazowe (panoramiczne), zdjęcia makro i zdjęcia posiadające kilka planów i dużą głębię ostrości. Kompozycję zdjęć makro pozostawiam Wam. Zwykle ma się tutaj własny styl, nawet pierwsze zdjęcia wychodzą znakomicie, jeśli ma się dobry sprzęt. Zdjęcia krajobrazowe Artykuł nie jest podręcznikiem do fotografii. Jeśli już macie zamiar udać się w plener, udajcie się po porady do fachowca. Na pewno radość mu sprawi odpowiadanie na dobrze przemyślane pytania, które, mam nadzieję, nasunie Wam ten tekst. Słówko o kliszach Nie używajcie starych klisz, klisze przechowujcie w niskiej temperaturze, najlepiej w lodówce. Jeśli chcecie mieć idealne odwzorowanie kolorów natury, używajcie zwykłej kliszy Kodaka lub Konica Minolta, a jeżeli zależy Wam na bardzo nasyconych barwach, użyjcie klisz Velma. Są to bardzo popularne produkty. Kosztują ok. 10 zł za 36 klatek, przy czym, jeżeli sami zakładacie film, możecie uzyskać ich nawet ponad 40. Oczywiście film należy zakładać w ciemni, ewentualnie przy specjalnie przygotowanej lampie ciemniowej. Kliszę w aparacie wolno przechowywać nie dłużej niż 2 tygodnie – potem zaczyna ciemnieć. Jeśli zmieniacie kliszę w terenie, ważne jest, aby nie dostała się do niej wilgoć. Najlepiej robić to pod kurtką, po przećwiczeniu manewru w domu. Do zrobienia lampy ciemniowej potrzebna jest 25-watowa żarówka, którą trzeba pokryć kilka razy czerwonym markerem, czekając 22 fot. Karol Czachorowski W zdjęciach krajobrazowych należy pamiętać o trzech prostych regułach: komponujemy obraz uważnie, zanim spojrzymy przez obiektyw planujemy każdy szczegół fotografii (czasami nawet szczegół w tle – jak na zdjęciu 1 – dodaje zdjęciom smaku). Oczywiście tło jest w zdjęciach panoramicznych wszystkim tym, co nie jest głównym motywem zdjęcia. Może nim być nawet niewyostrzona gałązka na pierwszym planie. Druga reguła: horyzont musi być – jak na obrazie – idealnie poziomy. Świadczy to o kunszcie fotografa. Jan Bułhak, słynny polski fotografik z początku XX w., napisał kiedyś, że w komponowaniu fotografii trzeba wzorować się na kompozycjach wielkich mistrzów malarstwa: Brüegla, Moneta i innych. Trzecia zasada to reguła techniczna – ostrość łapiemy na kontrastowym, dobrze oświetlonym punkcie w odległości, która nas interesuje, natomiast światłomierz (obiektyw) ustawiamy na punkcie o pośrednim naświetleniu. Jeśli ustawimy go na jasnym punkcie np. na zachodzące słońce, to zdjęcie będzie ciemne, jeśli na zbyt ciemnym – jasne detale wyjdą zbyt jasne (mówiąc żargonem – „przepalone”). Flary kierujemy na boki, odchylając obiektyw pod kątem w kierunku przeciwnym niż miejsce, w którym chcemy je uzyskać. Należy o tym pamiętać, bo często nie unikniemy flar, czyli odblasków słońca na soczewkach naszego obiektywu. Ciekawie wkomponowane mogą stanowić walor naszego obrazu. gniazdo 35 | październik 2007 Ważne, jeśli fotografujemy osoby, powinny one wręcz pozować, tak by dopasować się do nastroju miejsca. Zdjęcia naturalne są ładne, ale dobrze pozowane są o wiele ładniejsze. Można się o tym przekonać, oglądając klasykę polskiej fotografii przyrodniczej – m.in. dzieła wspomnianego Jana Bułhaka. Przed wyruszeniem w teren Zanim wyruszycie w teren, upewnijcie się, że dobrze zabezpieczyliście filmy przed wilgocią, najlepiej w plastikowych torebkach. Zabierzcie odpowiednią torbę na sprzęt. Postarajcie się o pokrywę na obiektyw – bardzo ważne jest, aby nie uszkodzić szkła. Weźcie miękką szmatkę zwilżoną płynem do czyszczenia okularów (można pożyczyć trochę od babci) i uważajcie, żeby palcami nie zabrudzić obiektywu. To wszystko. Pomyślnych łowów! Nie ma bata – BÓBR wymiata ! przyroda Najtrudniejsze będę zdjęcia o dużej głębi ostrości. Przyda się flesz i statyw. Flesz nawet przy dobrym oświetleniu wydobywa z pierwszego planu detale. Nie używamy go z bliska, bo zdjęcie będzie wyglądało jak kiepski fotomontaż. Optymalna odległość to 2,5-4 metry. Użycie flesza nie jest jednak konieczne. Aby wydobyć jak największą ostrość, ustawiamy przesłonę na największy prześwit. I znowu: należy pamiętać o wszystkich detalach, horyzont powinien być poziomy itd. MATEUSZ GOLIANEK EV Młody wędrownik z Rawskiego Kręgu św. Pawła od Krzyża. Uczeń LO im. M. Skłodowskiej-Curie w Rawie Mazowieckiej. Ślady działalności bobra widział każdy. Obgryzione, poprzewracane drzewa, żeremia – tego zwierza nie da się pomylić z żadnym innym. Jest to jednak gatunek, któremu poświęcamy, w moim odczuciu, za mało uwagi. Czas to zmienić! Amerykanin? W Polsce występują oba gatunki bobra – europejski i kanadyjski. Niewprawnemu obserwatorowi trudno jest je odróżnić. Gatunek północnoamerykański sprowadzony został w celach hodowlanych do Polski dopiero w XX wieku. Jedna para przedostała się jednak do rzeki Pasłęki i… dzisiaj trudno już określić na jak dużym obszarze spotkać możemy bobra kanadyjskiego. W przeciwieństwie do europejskiego, nie jest on otoczony ochroną gatunkową. Bóbr europejski Bóbr kanadyjski 70-100 Długość ciała (cm) 90-117 28-38 Długość ogona (cm) 20-25 7-10 Szerokość ogona (cm) 13-15 brązowa, a nawet czarna Barwa czerwonobrązowa lub czarnobrązowa smukła Budowa szersza klatka piersiowa Tropienie Siedliska bobra znaleźć nietrudno. Jeżeli koło rzeki widzimy poobgryzane, przewrócone (zawsze w kierunku rzeki) drzewa, to gdzieś w pobliżu znajdziemy też żeremie – tamę zbudowaną przez bobra i zarazem jego mieszkanie. Podczas dnia bobry śpią, więc trudno je zobaczyć. Swoją aktywność – polowanie, rozpoczynają po południu. Później dopiero zajmują się naprawami swoich zapór i rekreacją. Wtedy najłatwiej spotkać bobra. Wraz ze świtem nasze zwierzę znów znika w swym domu. Bardzo interesujący jest trop bobra. Przednia łapa długości ok. 6 cm z wyraźnie widocznymi pięcioma palcami i tylna – ponad dwukrotnie większa, a między palcami możemy dostrzec ślady błony. Niestety ślady bobra są bardzo rzadkie, bo przeważnie niszczy je ciągnięty po ziemi ogon. rys. Mateusz Golianek gniazdo 35 | wrzesień 2007 23 Hawr, godz. 1.30, czerwiec, 1944 rok ADAM JEŁOWICKI WYW. Kronikarz zastępu Bóbr z 1. Drużyny Wrocławskiej św. Franciszka z Asyżu. Uczeń 2. klasy Gimnazjum nr 49 we Wrocławiu. R zecz rozgrywa się w latach 1815-1839. Młody francuski marynarz, Edmund Dantes, za przekazanie listu Napoleona z Wyspy Świętej Heleny paryskiemu bonapartyście zostaje skazany na dożywocie w „więzieniu dla niewygodnych” – zamku d’If. Siedzi tam 14 lat, zanim udaje mu się uciec. W więzieniu spotyka księdza – żołnierza, który nie tylko uczy go pisania, czytania oraz takich dziedzin wiedzy, jak fizyka, matematyka czy ekonomia, ale pokazuje mu także mapę skarbu ukrytego na tytułowej fot. Franek Czachorowski recenzja Zemsta więźnia Tam, zamku d’If wyspie Monte Christo. Edmund po ucieczce z więzienia odszukuje skarb i wykorzystuje go do zemsty na dawnych „przyjaciołach” – tych, którzy powiadomili prokuraturę o liście od Napoleona. Jeden z nich w zamian za donos „odziedziczył” jego statek, drugi zaś... narzeczoną Dantesa. obóz 3. Drużyny Lubelskiej G odzina 1.30 w okopach nigdy nie zwiastowała niczego dobrego... Właściwie była to pewna pora na codzienny, śmiercionośny deszcz, który sprowadzały ku nam niemieckie bombowce. Nie inaczej było i dzisiaj. Obudziły nas wybuchy bomb wokół obozowiska, w którym stacjonowały dwie dywizje: 82 powietrzno-desantowa i 3 dywizja piechoty. Wszędzie biegali żołnierze... Senne twarze, brutalnie wrzucone w następny koszmar... Na dodatek dowództwo dostało meldunek Fabuła Hrabiego Monte Christo Aleksandra Dumasa wydaje się trochę zagmatwana, ale w książce przygodowej jest to chyba zaletą. Powieść przejmująco opisuje losy człowieka, któremu najbliżsi, zazdroszcząc powodzenia, zmarnowali życie. Dantes przed katorgą w twierdzy d’If był młodym idealistą nie dostrzegającym zła wokół siebie. Po ucieczce z więzienia stał się zgorzkniałym myślicielem. Polecam. Niewolnica Hadassa i gladiator Atretes ELŻBIETA URYGA TROP. Kuchcik i liturgistka zastępu Chart z 2. Drużyny Wrocławskiej św. Klary z Asyżu. Uczennica 3. klasy Gimnazjum nr 20 we Wrocławiu. „Głos w wietrze” France Rivers to pierwsza część trylogii „Znamię Lwa”. A kcja rozgrywa się w starożytnym Rzymie za panowania cesarza Tytusa, który zdławił bunt w Jerozolimie. Wśród wielu jerozolimskich jeńców znajduje się także Hadassa – główna bohaterka, która zostaje sprzedana jako niewolnica domowa, później jako osobista służebna Julii – kobiety prowadzącej życie grzeszne. Sprawy komplikują się, gdyż Hadassa zakochuje się z wzajemnością w bracie Julii – Markusie. Nie może go jednak poślubić, ponieważ ten nie wierzy 24 w Boga. Główna bohaterka postanawia nawrócić nie tylko Markusa, ale i całą rodzinę, której służy. Równolegle poznajemy losy germańskiego gladiatora Atretesa, zmuszanego do walk na arenie. „Głos w wietrze” to wciągająca i pełna akcji książka, z dobrze zarysowanym tłem historycznym, a także barwnie i realistycznie przedstawionymi postaciami. Powieść ukazuje warunki, w jakich żyli pierwsi chrześcijanie, to, na co byli narażeni, wierząc w zmartwychwstanie Jezusa i tworząc początki Kościoła. Pokazuje wzór postawy, która powinna być właściwa każdemu chrześcijaninowi. Zachęcam wszystkich do przeczytania tej wspaniałej książki, a także pozostałych jej części: „Echa w ciemności” oraz „Świtu Poranka”. gniazdo 35 | październik 2007 gdzie śmierć puka w hełm . Generał wezwał kapitanów dywizji, poleciałem więc do sztabu szybciej niż Messerschmitt. Ja i drugi kapitan – psy wojenne zaprawione w bojach jak nikt w tym obozie. Zawsze tam, gdzie śmierć puka w hełm... „Idźcie leśnymi ścieżkami, bardzo możliwe, że, wracając, spotkacie patrole niemieckie, niestety nie mamy żadnego jeepa, więc musicie sprzęt przenieść własnoręcznie. Ot, mały spacerek z zakupami mamusi, rozumiecie!? Poradzicie sobie! Powodzenia! Odmaszerować!” Z tymi słowami w głowie oddaliłem się do mojej dywizji. Eh, pomyśleć, że jeszcze wczoraj leciałem sobie 3 km nad ziemią w wygodnym spadochronie, a teraz muszę latać za jakimiś skrzynkami zostawionymi gdzieś przez jakichś niezbyt sprytnych zrzutowców... No nic, lecim po „zakupy” i spać. Jak to powiedział Napoleon pod Waterloo – „bywa”. To samo rzekłem moim podwładnym, tym samym ucinając wszelkie pytania. Razem z 3 dywizją udaliśmy się lasem według instrukcji generała. Maszerowaliśmy w milczeniu. Po ok. 10 minutach doszliśmy na miejsce. Był to gęsty las, w oddali usłyszałem cichutkie: „drrrrrryń drrrrrrrrryń”. Telefon w środku lasu? Hmm, ciekawe... Znalazłem koło ścieżki mały dół, a w nim źródło „drynienia”. Odebrałem słuchawkę, usłyszałem trzeszczenie i jakiś głos powiedział, że w okręgu o promieniu 15 metrów od telefonu znajdują się dwie skrzynie ze sprzętem. Podziękowałem za informacje i wysłałem ludzi w las. Wrócili z jedną skrzynią... 14 chłopa!!! „Durnego guzika we własnej kieszeni byście nie potrafili znaleźć bez mapy!!!” krzyknąłem, po czym sam się ruszyłem i jakieś 30 sekund później siedziałem już na drugiej skrzyni. Kazałem ludziom wziąć je ze sobą. Zatopiliśmy się w ciemnościach nocy... Nie minęło 5 minut, jak doszliśmy do małego skrzyżowania, gdzie usłyszeliśmy rozmowę. Do jasnej anielki! Ze wszystkich języków na świecie musiał to być akurat niemiecki... Nie zwiastowało to nicze- gniazdo 35 | go dobrego, musiał to być mianowicie jeden z niemieckich patrolów, o których wspominał generał. Rzuciliśmy skrzynie, i w las! Liczyłem na to, że Niemcy nie zobaczą skrzyń w mroku. No właśnie – nie zobaczyli – dlatego teraz jeden z nich leżał na ziemi z rozbitym nosem... Niemcy najwyraźniej byli zaspani, krzyczeli coś także o alkoholu... zapewne wzięli skrzynie za głazy na drodze. Gdy się oddalili, wyłoniliśmy się zza drzew, wzięliśmy skrzynie i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Spotkaliśmy jeszcze parokrotnie patrole wroga, za każdym razem uciekaliśmy w las, zostawiając skrzynie na drodze. I za każdym razem któryś się potykał... Nasze oddziały sprytnie wyminęły wszystkie patrole i w niedługim czasie donieśliśmy cały sprzęt do obozu. Generał pogratulował nam udanych „zakupów”. Lecz jego myśli zaprzątały już o wiele ważniejsze sprawy. Przeczuwał, że nadchodzi o wiele bardziej niespokojny czas... Że niedługo rozegra się gra o niewyobrażalnie większą stawkę... GODZINA 4:00: KONIEC OPERACJI PRZEJĘCIA SPRZĘTU. „IT’S MY FREEDOM. IT’S MY DUTY. IT’S MY WAR”... fot. Franek Czachorowski o domniemanym zrzucie sprzętu 1,5 km od miejsca obozu. Ile już razy przeklinaliśmy żołnierzy wykonujących zrzuty za niedokładność, która pozbawiła życia niejednego człowieka. Nie mogliśmy pozwolić, aby zrzut wpadł w ręce wroga. I tak byliśmy już pozbawieni sprzętu. Dostaliśmy rozkaz przejęcia zrzutu... relacja KAMIL KURPIEL Młody wędrownik z Kręgu św. Pawła w Lublinie. Uczeń 3. klasy Gimnazjum nr 9 im. Mikołaja Kopernika w Lublinie, profil polski-historia-WOK. Były zastępowy Kani z 3. Drużyny Lubelskiej św. Maksymiliana. obóz 3. Drużyny Lubelskiej październik 2007 25 DAWID FRĄCZEK Czołowy zastępu Lew z 1. Drużyny Włoszczowskiej św. Stanisława Kostki. skiego, ale potem zabrano mi ostatnią kartkę. Najbardziej bolało mnie to, że zabrał mi ją Uczeń 6. klasy Szkoły Podstawowej w Bukowie. Filip Siłakowicz – mój zastępowy. Z astępowy powiedział mi, abym się wcześniej umył. Zdziwiło mnie to, ponieważ na dzień dzisiejszy było zaplanowane jeszcze ognisko drużyny. Nie tracąc czasu, szybko uwinąłem się z tym, co mi nakazano. Po ognisku dowiedziałem się, że będę uczestniczył w „Skarbie Puszczańskim”. Muszę przyznać, że przestraszyłem się trochę, bo nigdy nie słyszałem o takiej grze. Otrzymałem kompas, paczkę zapałek i butelkę wody. I stało się. Zabrzmiał gwizdek, wszyscy uczestnicy „przygody życia” zebrali się tuż obok masztów. Na samym początku drużynowy powiedział, abyśmy zgasili czołówki i zabronił rozmawiać. Około 1,5 km od obozowiska znajdował się punkt, 26 z którego każdy dostał azymut, na który należało iść określoną odległość. Szedłem 150 parokroków na azymut 140. Miejsce, które się tam znajdowało, nie było zbyt przyjazne –strasznie mokro (bagno), ale jakoś udało mi się rozpalić ognisko. Rozłożyłem kartki w promieniu 3 metrów od niego i czekałem. Moim zadaniem było dopilnować, żeby mi ich nikt nie zabrał. Mogłem „zabijać” przez dotyk, a sam ginąłem po utracie wszystkich kartek. Jakieś 10 min. później usłyszałem, że ktoś się zbliża. Zapytałem: „kto to”, nie otrzymałem jednak odpowiedzi. Po chwili dwóch zastępowych i drużynowy zaczęli zabierać mi kartki. Na początku „zabiłem” jednego z zastępowych, Krzyśka Rogulę, i drużynowego, Bartłomieja Bodziechow- Zamaskowałem ognisko i wróciłem również bez czołówki do obozowiska. Na grze bardzo mi się podobało, ale niestety taką przygodę, jak „Skarb Puszczański”, przeżywa się tylko raz. fot. Bartek Bodziechowski relacja Bagno, ognisko i przygoda życia gniazdo 35 obóz 1. Drużyny Włoszczowskiej, lipiec 2007 r. | październik 2007 MICHAŁ KUCZAJ ĆW. Wrocławski Krąg Młodych Wędrowników św. Wojciecha. Uczeń 2. klasy XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu, od września 2005 do września 2007 redaktor naczelny pisma „Ruczaj”. Były zastępowy Bobra z 1. DW św. Franciszka. . J uż kilkanaście dni siedzieliśmy w koszarach w pustynnym słońcu Kuwejtu. Po przybyciu do kontrolowanej przez ONZ strefy, w ramach akcji Pustynna Burza mieliśmy za zadanie przetransportować cały sprzęt, a także materiały budowlane, z których każdy z plutonów budował indywidualnie swoje koszary. Gdy stanęły piękne obozowiska, wszystkie plutony udały się na trzydniowy zwiad, aby dobrze poznać okoliczne tereny. relacja Z pamiętnika żołnierza Jako zaradni żołnierze cały czas pracowaliśmy nad sztuką gotowania, sygnalizacji, a niejednokrotnie (na nas samych) ćwiczyliśmy pierwszą pomoc. Stanęła też wieża wartownicza, której budową kierował pierwszy pluton pionierski „Jastrząb”. Wieczorami odpoczywaliśmy przy ogniskach, na jedno z nich udaliśmy się wojskowymi łazikami do żeńskiej partyzantki o kryptonimie „BluSZcz”. Nie wolno zapomnieć tu o duchowym przygotowaniu nas do misji: codzienne Msze św. hartowały nas dużo bardziej niż poranne zaprawy. Pewnego poranka wezwano nas na odprawę dowódcy plutonów. Poznaliśmy szczegóły Pustynnej Burzy, czyli już od dawna planowanej operacji przeciwko Saddamowi Husajnowi. Wiedzieliśmy, że wreszcie będziemy robić coś konkretnego i oto właśnie nadszedł ten dzień. Jak zwykle przed bezpośrednią operacją mieliśmy przetestować sprzęt potrzebny do działań. Przewieziono nas do nowoczesnej jednostki wojskowej kilkanaście kilometrów od naszych koszar. Przyglądaliśmy się wszystkim zabudowaniom, pojazdom, żołnierzom, a także spadochroniarzom, którzy lądowali dosłownie kilkanaście metrów od nas. Również śmigłowce, które zabierały skoczków pod niebiosa, wzbudzały w nas ducha walki i ogromną chęć spuszczenia lania Irakijczykom. Tym bardziej, że mogliśmy spenetrować każdą śrubkę: w hangarach stały majestatycznie 4 spośród 32 Sokołów (śmigłowców polskiej produkcji). Zwiedziliśmy również klimatyzowaną wieżę kontroli lotów (w tym upale było to coś wspaniałego) wyposażoną w najnowszy sprzęt radiowy. Po posileniu się w kantynach pod Kuwait City dostaliśmy rozkaz odebrania informacji – wytycznych w wyznaczonym miejscu. Spodziewaliśmy się Irakijczyka pracującego dla naszej armii, jednak dowództwo zaszczyciło nas dużo bardziej. Wytyczne dostaliśmy od naszych kolegów po fachu – lecz z innej działki – pilotów. Jako nowi rekruci praktycznie nigdy nie mieliśmy okazji zobaczyć śmigłowca w akcji, nawet o tym nie marzyliśmy. Ku naszej wielkiej radości piloci zeszli Sokołem nisko nad Ziemię (8-9 metrów) i wyrzucili przesyłkę. Szczerze mówiąc, to mało nas obchodziło, co jest w przesyłce: cały czas osłupieni wpatrywaliśmy się w unoszący się powoli śmigłowiec. Niejednemu zwiało beret (przepraszam, hełm), niejeden poczuł wyjątkowo silny podmuch, który go przewrócił, niemniej jednak było to duże wyróżnienie dla nas ze strony generała Schwarzkopfa, który dowodził akcją. Z informacji zawartej w przesyłce dowiedzieliśmy się o lokalizacji irackich wyrzutni rakiet typu SCUD, które należało zniszczyć. Irakijczycy mieli gorszy sprzęt, jednak zniszczenie wyrzutni nie było takie proste. Byliśmy skazani na wygraną, jednak nie obyło się bez ofiar. To przypominało mi trochę grę w U-Boty, gdy byłem harcerzem. Po przeprowadzeniu błyskawicznej interwencji pozostało nam dotrzeć do bunkrów, oddalonych o 8 km. Tam, po ciężkim dniu, spodziewaliśmy się spokojnie spędzić nocleg. Jednak Irakijczycy wiedzieli o wszystkim. Podłożyli pod nasze bunkry ogromne bomby. Specjalny oddział komandosów (z zielonymi i czerwonymi naszywkami na lewym ramieniu) musiał w bardzo szybkim czasie przeczołgać się przez kanały i rozbroić wszystkie ładunki. Przeszkadzała nam w tym woda, chłód, a gdzieniegdzie naprawdę wąskie i niskie przejścia. Brudni, mokrzy, ze zniszczonymi spodniami, ale jednak radośni, że i tym razem nie zawiedliśmy swojej ojczyzny, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z amerykańską flagą i udaliśmy się na dość krótki spoczynek. Już ok. godziny 5:00 obudził nas głośny wybuch, coś jakby wielka petarda w bunkrze. To znów zbliżali się Irakijczycy, widać zezłoszczeni tym, że bomby zostały rozbrojone. Mieliśmy dosłownie kilka minut, aby ewakuować się kanałami z bunkra, wśród głośnych i bliskich wybuchów, popędzani przez generała Schwarzkopfa. Na całe szczęście – zdążyliśmy. Teraz nadszedł czas ostatecznego pojedynku. Pierwsza potyczka była bardzo łagodna, nie chcieliśmy rozlewu krwi, więc użyliśmy specjalnych armatek wodnych. Irakijczycy nie pozostawali nam dłużni. Musieliśmy zmierzyć się kontaktowo. I wtedy historia odmieniła swój bieg: US Army poniosła klęskę… A tak całkiem na poważnie: byłem łącznie na 6 obozach harcerskich, ten był ostatnim w zielonej gałęzi. Nigdy, ale to przenigdy nawet nie marzyłem o tym, że w Wielkiej Grze może uczestniczyć śmigłowiec lub że pod osłoną nocy będę czołgać się po ciasnych, podziemnych korytarzach. To było nawet czymś więcej niż spełnieniem marzeń. To oczywiście stawia tę grę na pierwszym miejscu, chociaż trwała jedynie niecałą dobę. Radości dodał fakt, że to mój zastęp Bóbr wygrał Wielką Grę. gniazdo 35 | październik 2007 27 „Teatr jest w dużej mierze po prostu terapią grupową z udziałem publiczności.” Jonathan Carroll MARTYNA STEFAŃSKA Młoda przewodniczka z Włoszczowskiego Ogniska św. Teresy Benedykty. Była zastępowa Królika z 2. Drużyny Włoszczowskiej św. Królowej Jadwigi. Uczennica I LO im. gen. W. Sikorskiego we Włoszczowie. W iadomo – nic tak nie kształtuje ekspresji młodych druhen, jak próby przedstawienia teatralnego. Dotychczas, podczas obozów, zastępy popisywały się swoimi umiejętnościami tworząc własne scenki, o tematyce wybranej na ognisko. Jednak, aby były efektownym widowiskiem, trzeba było długo je dopracowywać, a czasu na to niestety nie było zbyt wiele. Czas zasmakować czegoś innego. Ileż razy można pokazywać scenki w formie baletu czy operetki?! W te wakacje, aby urozmaicić formę przedstawianych scenek, kadra wpadła na pomysł zabawienia się w „prawdziwy“ teatr – każdego dnia obydwa zastępy miały za zadanie przedstawić wcześniej przydzielony fragment znanych wszystkim dramatów – „Wesela“ Stanisława Wyspiańskiego, „Dziadów“ Adama Mickiewicza lub „Zemsty“ Aleksandra Fredry. To było coś! Dziewczyny wczuły się w nowe role Haneczek, Guślarzy, Widm, czy Papkinów. Dopełnieniem każdego występu były stroje, które, mimo iż były robione naprędce z tego, co każda dziewczyna znalazła w skrzyni ekspresji lub z darów lasu, zaskakiwały pomysłowością – były co najmniej oryginalne. To one „odgrywały“ największą rolę w naszych przedstawieniach. Nic dziwnego, bo kto był choć raz na obozie i brał udział w konkursie teatralnym, ten wie najlepiej, że z munduru, po małych przeróbkach, można wyczarować cudeńka. W dodatku zmiany nie mogą być duże, bo przecież w mundurze trzeba potem chodzić i powinien wyglądać przyzwoicie! W scenkach przeważały role męskie, więc urodzaj na wszelkiego rodzaju wąsy, tudzież brody był ogromny (trzeba przyznać, że broda z borowin i mchów wygląda bardzo ciekawie). Zastępy każdą wolną chwilę (a niewiele ich było!) poświęcały na ćwiczenie swych ról. Z obozowisk dolatywały co chwila wzniosłe okrzyki w stylu: „Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!“, czy: „Jeśli nie chcesz mojej zguby – krrrokodyla daj mi luby!“. Trzeba przyznać, że zastępy spisały się świetnie, o czym świadczyły zaskoczone i rozbawione miny kadry, a także nieokreślone dźwięki, jakie wydawały (coś pomiędzy okrzykami zdumienia i próbami zamaskowania śmiechu). Mile połechtane druhny dawały więc z siebie wszystko i ich praca została na- Eurocamp 2007 OLA WOLSKA PION. Zastępowa Albatrosa z 2. Drużyny Puławskiej św. Joanny d’Arc. C zasy Soboru Trydenckiego. Zastępy zostały podzielone na dwie grupy: katolików pod przewodnictwem papieża Pawła III (w tej roli wystąpił nasz duszpasterz) i protestantów na czele z Lutrem. Wraz z bliźniaczym zastępem z Francji należałyśmy do katolików. Poznałyśmy tezy Lutra, a także punkty KKK w trzech różnych językach, tzn. po litewsku, polsku i francusku. Wielka Gra. 28 grodzona – podczas apelu kończącego obóz zastęp Koala otrzymał wstążeczkę za ekspresję, zaś zastęp Królik – za humor harcerski. Takie sposoby ćwiczenia swoich umiejętności harcerskich bardzo pomagają otworzyć się dziewczynom i pokazują, na co naprawdę je stać. Mam nadzieję, że będziemy to kontunuować – przed nami jeszcze tyle książek! Obie drużyny musiały zbudować fortece obronne, a w nich kryjówki, gdzie miały być przechowywane klucze do Watykanu, a także teksty wspólnej piosenki i okrzyku. Pomimo ulewnego deszczu od razu zabrałyśmy się do pracy. Po zbudowaniu fortecy dostałyśmy mapy z zaznaczonymi punktami. Po dotarciu w wyznaczone miejsce i wykonaniu zadania otrzymywałyśmy klucz, który odnosiłyśmy do fortecy i ukrywałyśmy w kryjówce. Nieraz dochodziło do spotkania katolików z protestantami. Każda osoba miała przypisaną liczbę. Wybrany numer stawał do walki na chusty z przeciwnikiem. Przegrany stawał się od tej pory więźniem. fot. archiwum FSE relacja Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby! obóz 2. Drużyny Włoszczowskiej, lipiec 2007 r. W porze lunchu okazało się, że musimy dotrzeć do Watykanu i dostać się do niego niezauważone, wcześniej jednak musimy bardzo dobrze ukryć zdobyte klucze, aby nie zostały nam odebrane przez straże watykańskie. Wyczytałyśmy to z listu ukrytego w bagietkach. Po obiedzie wyruszyłyśmy zdobywać kolejne klucze. Około 17.00, gdy już wszyscy wrócili do swoich fortec, odbyła się bitwa pomiędzy katolikami a protestantami. Należało dotrzeć do bazy przeciwnika i znaleźć ukryte tam klucze. Nikomu jednak nie udało się odnaleźć kluczy w twierdzy przeciwnika. Podczas kolacji opracowywałyśmy strategię, zastanawiając się, w jaki sposób zdobyć gniazdo 35 | październik 2007 - „Czas, abyście wykazały się odwagą i stawiły czoło wyzwaniom” – powiedział Wódz, po czym wręczył nam mapę pobliskiej okolicy. Zaraz po odmeldowaniu zastępów, ochoczo ruszyłyśmy w nieznane. Czekała nas długa droga do przejścia, ale mając wokół siebie tak radosne towarzyszki, nikt się tym nie przejmował. Ze śpiewem na ustach podążałyśmy w wyznaczonym kierunku. Szłyśmy wzdłuż asfaltowej szosy, a nasze indiańskie przebrania – białe koszulki z frędzelkami, koralikami i fioletowymi piórkami – wzbudzały dużą ciekawość i zainteresowanie przejeżdżających kierowców. Po krótkim czasie znalazłyśmy pierwszy punkt, a razem z nim nasz pierwszy srebrny medalion. Bardzo się ucieszyłyśmy i energicznie poszłyśmy dalej. W sumie medalionów było dziesięć oraz dwa puste punkty, wszystkie jednakowo zaznaczone na mapie i tylko od nas zależało, jaką wybierzemy trasę. Podczas drogi nie było mowy o marudzeniu, czy narzekaniu. Nawet pogoda nam sprzyjała – nie było ani za gorąco, ani za zimno, w sam raz na piesze wędrówki. Chwilę później na naszej drodze pojawił się kolejny srebrny krążek… Potem jeszcze jeden… I kolejny… Aż w końcu dotarłszy do szó- KAROLINA FOKS TROP. Zastępowa Kajmana z 10. Drużyny Lubelskiej św. Małgorzaty Marii Alacoque. Uczennica 1. klasy IV LO w Lublinie. stego medalionu, postanowiłyśmy odpocząć. Po krótkiej naradzie doszłyśmy do wniosku, że najdalszy punkt na mapie nie może być podpuchą… Myliłyśmy się. Byłyśmy dość daleko od „wioski”, czyli obozu, więc uznałyśmy, że należy wracać, szczególnie że powoli zaczynało się ściemniać. Droga powrotna nie była taka łatwa. Las na mapie różnił się od tego, w którym się znalazłyśmy. Zaczęłyśmy się denerwować, ale wtedy na naszej drodze pojawił się człowiek, który wskazał nam dobry kierunek. Dzięki niemu bez problemu dotarłyśmy z powrotem do Szamana i Wodza i jak się okazało, byłyśmy pierwsze. Dopiero teraz odczułyśmy zmęczenie po wyczerpującej wędrówce. Położyłyśmy się spać w naszym „tipi”, nie wiedząc, że następnego dnia czeka nas kolejna przygoda. skaniu magicznej wizji, wskazującej miejsce, gdzie znajduje się Pocahontas… Podążając śladami czerwonej bibuły – krwi indiańskiej księżniczki, ujrzałyśmy w zaroślach Bladą Twarz, a obok niego poszukiwana córkę Wodza. Złoczyńcę dało się przekupić tylko jednym... srebrem. Ponieważ miałyśmy je w dużych ilościach, Pocahontas szybko i bezpiecznie wróciła do swej wioski. Właśnie tak zakończyła się Wielka Gra. Wódz odzyskał swą córkę, a my mogłyśmy wreszcie odpocząć po męczącej przeprawie… Obudziłyśmy się wcześnie rano i od razu Szaman wysłał nas po pokrzywy… Tak, dobrze czytacie ;) Po pokrzywy, z których miałyśmy zrobić chipsy. Ku naszemu zdziwieniu chipsy wyszły przepyszne. Miały pomóc Szamanowi w uzy- fot. archiwum FSE - „Wioska jest w niebezpieczeństwie, porwano największy skarb naszego Wodza – jego córkę. Srebrne medaliony… oto, co chce w zamian Blada Twarz – główny sprawca tego zamieszania.” – usłyszałyśmy od zmartwionego Szamana. relacja Jak zastęp Kajman uratował Pocahontas. obóz 2. Drużyny Lubelskiej, lipiec 2007 r. Po śniadaniu katolicy razem z protestantami wykazywali się wiedzą dotyczącą Kościoła gniazdo 35 | katolickiego. Następnie czekało nas spotkanie z papieżem, Lutrem oraz ówczesnym królem Francji, Franciszkiem III. Luter i Paweł III zadawali pytania. Katolik i protestant, którzy znali odpowiedź na zadane pytanie, stawali do pojedynku na balony, a zwycięzca udzielał odpowiedzi. Za każdą dobrą odpowiedź przyznawano jeden punkt. Było to ostatnie zadanie, po którym zostały ogłoszone wyniki. Zwycięzcami okazali się protestanci, którzy jako nagrodę otrzymali herb Watykanu. październik 2007 fot. archiwum FSE Watykan. Około 21.00 rozpoczęło się oblężenie siedziby papieża. Było dość ciemno, co sprzyjało skradaniu się. Na różne sposoby próbowałyśmy wtargnąć do środka, czołgając się między winogronami, skradając się po krzakach, jednak dojście do drzwi głównych okazało się niezmiernie trudne. Watykan był bardzo dobrze strzeżony przez licznych strażników. Najtrudniejszą przeszkodą okazał się dla nas ojciec Thomas (duszpasterz i skaut z Litwy), który rozgromił prawie całą naszą drużynę. Miałyśmy czas tylko do 22.00. Osoby, które w tym czasie nie przedostały się do środka, zostały wykupione w zamian za klucze. Tej nocy wszystkie razem spałyśmy w Watykanie. obóz 2. Puławskiej, Francja - lipiec 2007 r. 29 europa Francuski zwiad we włoskich Alpach N ad śpiącym obozem zaczyna świtać. Nagle rozlega się brzmienie rogu! Budzę wszystkich chłopaków z mojego zastępu i przekonuję ich o ważności chwili. Już w mundurach biegniemy na plac apelowy, gdzie czekają druhowie z komendy. Drużynowy posyła nas jako partyzantów na eksplorację pobliskich miejscowości. Zastępowi dostają mapy z zaznaczoną drogą. Trasa naszej wędrówki wiedzie daleko za granicę, aby sprawdzić bezpieczeństwo terenu dla naszego wojska. Nie możemy tracić czasu! Kończymy apel i biegniemy do gniazda zastępu. Nie muszę nic mówić, chłopaki wiedzą, co zabrać. Sanitariusz ma już przy sobie apteczkę, topograf analizuje mapę i trzyma kompas, dwaj pozostali chowają w swoich plecakach śpiwory i karimaty całego zastępu. Ja biorę plandekę i trochę jedzenia. Każdy bierze ze sobą wodę. Widzę w ich oczach, że są gotowi na przygodę. Tym razem nawet nie pytam: „Zastęp gotów?”, tylko od razu: „Zastęp marsz!”. Mija ledwo 15 minut od apelu, a już jesteśmy w drodze, w wysokich Alpach. Słońce świeci wysoko, a plecaki wydają się coraz cięższe dla najmłodszych z zastępu. Przekra- 30 PIERRE CHALMEL Były zastępowy, a obecnie przyboczny 1°Bois-le-rois Godefroy de Bouillon. Student II roku prawa na uniwersytecie w Melun. czamy włoską granicę. Będąc cały czas cicho i tylko szepcząc do siebie, zauważyliśmy mnóstwo zwierząt. Nad naszymi głowami latają orły, przyglądamy się im z niebywałą ciekawością, gdyż orzeł jest totemem naszego zastępu. Musimy iść coraz wyżej i wyżej, a wszyscy odczuwają już zmęczenie. Wreszcie udaje nam się dotrzeć do celu – jednego ze szczytów. Na szczęście wszyscy pamiętają, że nie jesteśmy tutaj, aby odpocząć, tylko aby przeprowadzić zwiad. Musimy ostrożnie obserwować i zanotować wszystkie domy, których nie ma na mapie oraz zaznaczyć podejrzane miejsca na zasadzki. Nagle wśród ciszy gór rozlega się głośny krzyk. Szybko dobiegamy do czołowego. Znalazł on wielki włoski bunkier skierowany ku Francji, prawdopodobnie z czasów II wojny światowej, w bardzo dobrym stanie, co jest rzadkością. Najpierw do środka wchodzą najstarsi z latarkami, a za nimi reszta. Na ścianach widać ślady po ostrzałach i wybuchach, a także oznaki zabijania. Wtedy przypominam sobie opowieść mojego dziadka i opowiadam ją zastępowi. Podczas wojny dziadek atakował podobne bunkry. Zniszczenie jednego z nich było ostatnim rozkazem tygodnia, bo przeszkadzał w zaopatrzeniu francuskiego wojska w 1944 roku. Dziadek zawsze walczył razem ze swoim przyjacielem, ponieważ doskonale się rozumieli; jeden ładował, kiedy drugi strzelał. w momencie kiedy dziadek nie miał już żadnej amunicji, a znajdował się bliżej wroga niż jego przyjaciel, ten nie zastanawiając się ani chwili, rzucił mu swoją broń, mówiąc: „Żyj!”. Niestety, jeden z hitlerowców to zrozumiał i wiedząc, że przyjaciel dziadka jest bezbronny, strzelił. Trafił celnie. Dzięki tej broni, mojemu dziadkowi udało się uciec i żyje do dzisiaj. Starał się żyć dobrze, ponieważ dostał od swojego przyjaciela prezent, jakim jest życie. Modlimy się za wszystkich zmarłych tutaj żołnierzy i wyruszamy dalej wypełniać naszą misję. Ale tym razem coś innego jest naszą motywacją. Świadomość, że tyle osób zginęło za nas i za wartości: za naszą wolność, nasz kraj, nasz język, naszą kulturę, nasze granice... Trzeba to wszystko szanować. Moi chłopcy wiedzą, że dzięki harcerstwu będą potrafili się tego nauczyć. Przez chwilę idziemy w ciszy. Każdy myśli o przeszłości, i zastanawia się, jak powinna wyglądać jego przyszłość. tłum. Charles Declerck gniazdo 35 | październik 2007 obóz 2. Drużyny Rząsińskiej fot. Małgorzata Zaparta obóz 11. Drużyny Warszawskiej fot. Błażej Marzoch obóz 1. Drużyny Puławskiej fot. Maciej Dmytrow ZZZ hufca fot. Ewelina Szandała obóz BluSZcza fot. Ala Kowalczyk obóz 1. Drużyny Krasnobrodzkiej fot. Damian Kawałek obóz 1. Drużyny Puławskiej fot. Maciej Dmytrow obóz 3. Drużyny Lubelskiej fot. Franek Czachorowski fot. Anna Godlewska Drodzy Rodzice! Anna i Andrzej Wieliczko Często zdarza się, że instrukcja obsługi jakiegoś mechanizmu jest przez nas pomijana lub czytana pobieżnie. Z czasem pojawiają się problemy, coś nie funkcjonuje tak, jak informował nas producent. Zastanawiamy się, co się zepsuło i dlaczego tak szybko. Szukamy powodu wad w materiale, oskarżamy producenta, że sprzedał nam wybrakowany towar. Denerwujemy się i tracimy czas na poszukiwanie czegoś nowego, lepszego. A wystarczy sięgnąć po małą karteczkę, by zrozumieć funkcjonowanie mechanizmu. Wtedy wiemy, kiedy są krytyczne momenty i musimy ograniczyć nasze naciski, a zwiększyć troskę o prawidłowe funkcjonowanie systemu. Wiemy również, w jakich warunkach możemy wymagać więcej i stawiać nowe wyzwania, które pozwolą nam czerpać maksimum bogactwa z działania systemu. Rodzice, do zapoznania się z taką Na początku rozpoczynającego się nowego roku harcerskiego zachęcamy Was, drodzy krótką instrukcją obsługi Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” FSE. iwie najtrudniejsza, ale i najważStowarzyszenie proponuje „karierę świętości” dla Was i Waszego dziecka. Jest to niewątpl prawidłowego, a więc zgodnego z myślą niejsza kariera w życiu każdego chrześcijanina. Droga wiedzie poprzez kształtowanie córką czy synem, żoną czy mężem, matką Stwórcy, wzorca kobiety i mężczyzny. Poprzez odkrywanie powołania i stawanie się czy ojcem. też zachęcamy do współpracy z drużyRozwój Waszego dziecka zależy przede wszystkim od Was – Rodziców. Dlatego drużyny, a także do śmiałych propozycji nowymi od początku roku harcerskiego. Do zapoznania się z celami i programem pracy ć za obowiązki i funkcje pełnione przez stawiania wyzwań swemu dziecku poprzez działalność harcerską. Odpowiedzialnoś psychicznym i duchowym. Rady i pomoc każdego członka zastępu zapewnia wszechstronny rozwój na poziomie fizycznym, który wie, że jego działanie jest zgodne z rodziców są niezastąpione, stanowią wielkie wsparcie i radość w pracy drużynowego, spojrzenie na daną harcerkę/harcerza, wolą rodziców. Skauting stawia na indywidualne podejście do człowieka, stąd im szersze tym większe możliwości jej/jego pełnego rozwoju. ego odkrywa i rozwija drzemiące Zastęp jest miejscem, gdzie młody człowiek pod bacznym okiem zastępowego i drużynow i zdrowie. Wyrabia zmysł praktyczny, w nim talenty. Niejednokrotnie przekraczając swoje słabości czy lęki kształtuje charakter a zaprawa do zwycięstwa. Stowarzyszenie dzięki czemu łatwiej zmierzyć się z rzeczywistością. Życie w zastępie to prawdziw nie tylko puste słowa. pomaga formować ludzi, dla których Bóg, Honor, Ojczyzna, Rodzina to wartości, a ja proponowanej hierarchii wartości Niezbędnym czynnikiem warunkującym pełny rozwój dziecka w harcerstwie jest akceptac musi być to decyzja świadoma. Przez cały i Prawa Harcerskiego przez dziecko, jak i rodziców. Aby zagwarantować stałość pracy, Jest to zwieńczenie jego pracy. Ważnym rok, podczas zbiórek zastęp przygotowuje się do największej przygody roku – obozu. go uczestnictwa w życiu zastępu. Zapewzadaniem rodziców jest zachęcać i motywować swoje dziecko do regularnego i aktywne czenie wspólnoty ludzi, którzy kierują niam, że to się opłaci. Harcerka /harcerz wraca z obozu przemieniony, bogatszy w doświad większych wyzwań. się tymi samymi wartościami. Wraca z wiarą w swoje możliwości, gotowy do jeszcze gniazdo 35 | październik 2007 list Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacja Skautingu Europejskiego list Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacja Skautingu Europejskiego ludzi. Jest to samowychowanie wsparte zaW tym tkwi cała tajemnica powodzenia metody skautowej w formowaniu prawych chętami ze strony rodziców i rówieśników. a. Również rodzice mogą włączyć się w Harcerstwo zajmuje sporą część czasu. Można powiedzieć, że niejako go pochłani wspierać rodzicielskimi radami drużynowego, wielką przygodę harcerską poprzez uczestnictwo w życiu drużyny i środowiska. Warto swojego dziecka, czy też nieść inną pomoc h harcerskic ci sprawnoś i motywować działanie zastępu, czuwać nad zdobywaniem stopni umożliwi pełniejsze obustronne zrodziecko, żyje którymi i, sprawam wynikającą z potrzeb drużyny lub zastępu. Zainteresowanie się zumienie – rodziców i dzieci, co zaowocuje pogłębieniem więzi rodzinnych. i drużyn, by zapewnić młodym ludziom Instrukcja jest prosta – poznać, by zaufać. Niech ten rok obfituje we współpracę domów nam – instruktorom. także a dziecku, Rodzice, Wam, jak najlepsze warunki rozwoju osobowości. Przyniesie to radość Z harcerskim pozdrowieniem Anna i Andrzej Wieliczko gniazdo 35 | październik 2007
Podobne dokumenty
zastęp - Gniazdo
Redaktor działu Zastęp: Paweł Lochyński – Wrocław Redaktor działu Drogowskaz: Joanna Maj – Wrocław Redaktor działu Europa: Bartek Bodziechowski – Włoszczowa Redaktor działu Historia: Paweł Świątkow...
Bardziej szczegółowo