zmiana warty
Transkrypt
zmiana warty
110_Pietras:Layout 1 2009-08-14 10:04 Strona 110 felieton / film A r t u r K IN O M A N I A K P i e t r a s WIELBICIEL FILMU I MLEKA. OGLĄDA SIEDEM FILMÓW W TYGODNIU, A POTEM O NICH OPOWIADA W SWOIM PROGRAMIE „KINOMANIAK” W TV4 I NIE TYLKO. Może to zbliżająca się jesień wpływa na mnie lekko nostalgicznie i wspomnieniowo, a może to przez filmy, o których chcę Państwu opowiedzieć? Co jakiś czas cały świat i ja przecieramy ze zdumienia oczy, gdy dowiadujemy się, że odszedł Yves Saint Laurent, Michael Jackson już nigdy nie zaśpiewa, nie zobaczę nowej roli Paula Newmana, nie docenię w Teatrze Ateneum kreacji Gustawa Holoubka. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a sztuka z życiem. Gdy prawie dwa lata temu na planie filmu „Ostatnia akcja” pojawił się Jan „Kwinto” Machulski, najsłynniejszy polski kasiarz, nikt się nie spodziewał, że będzie to jego ostatni film i główna rola. Ale dopiero teraz mamy możliwość zobaczenia tego wyjątkowego filmu. Jan Machulski wcielił się w postać dawnego dowódcy oddziału powstańczego, który po latach skrzykuje kompanów z AK i wypowiada wojnę szarej eminencji światka przestępczego. I znowu, tak jak w „Vabanku”, doceniłem jego szlachetną walkę i twardy, nieustępliwy charakter. Komedia sensacyjna „Ostatnia akcja”, która pokazuje pokoleniową zmianę warty, gdy młodzi bohaterowie biorą przykład z dawnych powstańców i się od nich uczą, jest także pewnego rodzaju filmową zmianą pokoleń i hołdem dla wspaniałych polskich aktorów. Czy pamiętacie Mariana Kociniaka, który „rozpętał II wojnę światową”? A Barbarę Kraftównę, ukochaną Gustlika z „Czterech pancernych”? A Wojciecha Siemiona, Alinę Janowską, Lecha Ordona? Ich wszystkich do swojego debiutu filmowego zaprosił Michał Rogalski. Młody reżyser, sławy polskiego kina i… niezwykła szansa, ale i przyjemność zobaczenia po latach wspaniałych aktorów. Szkoda tylko, że tak rzadko widujemy ich na ekranie, a niektórych już niestety nie zobaczymy. Ta symboliczna zmiana pokoleń pokazuje też, jak trudno starszym aktorom i reżyserom zaistnieć w coraz szybszym i skomercjalizowanym świecie filmu, kultury, sztuki. Czy „Ostatnia akcja” to ważny film? Ta komedia, obyczaj i sensacja w jednym na pewno się spodoba, lubimy takie „sowizdrzalskie” filmy o dzielnych staruszkach. Ten film to także brawurowa rola Mariana Kociniaka, który wręcz „kradnie” ten film, to taki nasz twardziel o złotym sercu. Ale to także film, który już teraz, po odejściu Jana Machulskiego, jest pewnego rodzaju podsumowaniem. Nostalgicznym spojrzeniem w przeszłość jest także kolejny bardzo wyczekiwany tytuł „Mniejsze zło”. I znowu chwila wspomnień. W 1968 roku w czarno-białych telewizorach Polacy po raz pierwszy usłyszeli porywającą muzykę „Dudusia” Matuszkiewicza i usłyszeli, że „J 23 znowu nadaje”. Przygody Hansa Klossa, „Stawka większa niż życie” – klasyka, może już legenda, ale z pewnością jeden z najsłynniejszych polskich seriali i bohaterów, a także reżyser 110 WITTCHEN – Janusz Morgenstern. Potem były jeszcze jego „Polskie drogi” i „Kolumbowie” – pamiętne seriale, które dały nam całe zastępy młodych aktorów. I teraz, po prawie dziesięciu latach od poprzedniego obrazu, 87-letni Janusz Morgenstern powraca z nowym filmem, jak sam mówi, ostatnim w jego karierze. Reżyser postanowił zmierzyć się z bardzo trudnym dla Polaków tematem, którego nasi filmowcy nie lubią, choć na świecie filmy opowiadające o czasach późnego komunizmu stały się wizytówką na przykład Niemców. „Good bye, Lenin” czy oscarowe „Życie na podsłuchu” były ogromnym sukcesem na całym świecie. I te filmy mogły, a nawet powinny powstać w Polsce, z jej bagażem doświadczeń z komuną, Solidarnością, stanem wojennym i odzyskaniem wolności. Mogły pokazać światu naszą historię i punkt widzenia. Janusz Morgenstern dotyka czasu tuż przed stanem wojennym przez pryzmat życia młodego studenta, który próbuje wpasować się w szarą rzeczywistość. I to za wszelką cenę. Jest poetą i pisarzem, ale chce być znany, sławny, pragnie wygodnie żyć. Los daje mu szansę, pewnego dnia jego wiersze zostają oficjalnie opublikowane, jego nazwisko zabrzmi w telewizji. Ale on chce więcej. Tylko jak wybrać mniejsze zło? Gdy z jednej strony Urząd Bezpieczeństwa i oficjalna, partyjna kariera, a z drugiej walcząca opozycja i ucieczka do podziemia? A może wybrać miłość? Albo nie patrząc na nikogo i na nic, iść do celu? Morgenstern pokazuje „wielu Polaków portret własny”, ale to portret nielubiany i zapomniany. Bo przecież wtedy nikt nie był konformistą, wszyscy byli w opozycji, każdy walczył z całych sił. Dlatego film „Mniejsze zło” może się wielu Polakom nie spodobać. Gdy Janusz Gajos, ojciec naszego bohatera, dyrektorska komunistyczna szycha, wiesza portret Jana Pawła II, tłumaczy: „Zawsze myślałem, że na tym świecie najważniejsze to umieć wybrać mniejsze zło. Bo tak już ten świat jest urządzony, że tego dobra do wyboru jakoś nie widać. A zła od cholery. No to się przebierało, żeby jakoś lepiej wybrać”. Czy ten film stanie się dla nas ważny? To czas, który odszedł, ale ukształtował miliony Polaków, całe pokolenia. Czy film przypomni wstydliwe dla niektórych dni i chwile? Na pewno dla wielu stanie się nostalgiczną podróżą w czasy syrenki, kolejek po papier toaletowy i Peweksu. Dla innych będzie to wspomnienie Radia Wolna Europa, „bibuły” i marzeń o wolności. Nie chcę oceniać tych czasów i tego filmu, bo to bardzo karkołomne zadanie. To tak jak wybór mniejszego zła. Ale dobrze, że ten film powstał, bo ówcześni dorośli mają już dziś po sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat. I coraz mniej czasu, żeby wytłumaczyć nam tamten okres. Wykorzystajmy to. Fot. Urszula Pietrala ZMIANA WARTY