Patrycja Włodek Hardcore`owa rewolucja? Nakręcone

Transkrypt

Patrycja Włodek Hardcore`owa rewolucja? Nakręcone
Patrycja Włodek
Hardcore’owa rewolucja?
Nakręcone w 1972 roku Głębokie gardło Gerarda Damiano, pierwszy film
pornograficzny, który trafił do szerokiej dystrybucji kinowej w Stanach Zjednoczonych,
doczekało się już chyba wszystkich możliwych inwektyw i pochwał, poczynając od
„głupi,
źle
zrobiony
i
tandetny”,
poprzez
„mizoginistyczny,
obraźliwy
i
uprzedmiatawiający kobiety”, aż po „odważny, szokujący, rewolucyjny i przełomowy”,
z których większość jest zresztą prawdziwa. Nora Ephron – późniejsza królowa romcomów, recenzująca wówczas filmy dla magazynu „Esquire” – napisała, że nieobejrzenie
Głębokiego gardła byłoby kulturowym pominięciem. Miała rację, choć z dzisiejszego
punktu widzenia od znajomości perypetii cierpiącej na szczególną anatomiczną
anomalię Lindy Lovelace z pewnością ważniejsze jest spojrzenie na film w kontekście
rewolucji seksualnej i obyczajowej przetaczającej się przez Amerykę w latach 60. i 70.
W jakim krajobrazie kulturowym i kinematograficznym pojawił się głośny do dziś film
Damiano? Dopiero cztery lata przed premierą Głębokiego gardła kodeks Haysa,
obowiązujący w Hollywood od 1934 roku, został zmieniony na system ratingowy, czyli
podział filmów ze względu na kategorie wiekowe. Wcześniej dzieła pozbawione pieczęci
Production Code Administration (PCA) nie trafiały do szerokiej dystrybucji, ale i potem
purytańska moralność ostro konfrontowała się z narastającą swobodą obyczajową. Apogeum
tych starć i podziałów przypadło na drugą połowę lat 70., gdy w boju przeciwko pornografii
zawiązał się niecodzienny i niepowtórzony później alians – organizacji religijnych i
radykalnego feminizmu.
Przesuwanie granic
Przez kilka dekad obowiązywania kodeksu najsilniejszym tabu obłożone były seks i nagość, a
hollywoodzcy twórcy uciekali się do aluzji i obrazów „zastępczych”. Jak zwraca uwagę Linda
Williams w książce Seks na ekranie, także coraz odważniejsze filmy kręcone w późnych
latach 60. – dobie rozkwitu rewolucji seksualnej – takie jak Absolwent (1967, M. Nichols) i
Nocny kowboj (1969, J. Schlesinger), a nawet te spod znaku sexploitation, były pod tym
względem zaskakująco powściągliwe i oględne.
Równolegle prężnie funkcjonował przemysł pornograficzny, tyle że podziemny i
zagrożony karą co najmniej grzywny. Stałą publiczność i utrwalone formy odbioru miały
reprezentujące „twardą” pornografię stag movies, których przykłady jeszcze z epoki kina
niemego można zobaczyć w archiwach Instytutu Kinseya na stanowym Uniwersytecie
Indiany. Były to krótkie, nieme, afabularne filmy tylko dla mężczyzn, koncentrujące się na
tzw. meat shots (czyli ujęciach genitaliów w trakcie kopulacji) i nielegalnie pokazywane w
klubach (np. uniwersyteckich) oraz na imprezach zwanych smokers. Popularnością cieszyły
się też beavers, czyli zapętlone ujęcia kobiecych genitaliów, i white coaters – filmy
„edukacyjne”, które swą obrazową nazwę zawdzięczały białym kitlom lekarzy udzielających
na ekranie porad seksualnych ilustrowanych przykładami „na żywo”. To zresztą właśnie
beavers stały się jaskółkami przełomu, ponieważ wyświetlano je już nie potajemnie, lecz na
ekranach legalnie funkcjonujących kin. Jak nietrudno się domyślić, zyski ze sprzedaży
biletów wyraźnie przekraczały koszty kar finansowych nakładanych na właścicieli,
przedsięwzięcie było więc nader opłacalne.
Oficjalnie hard core wkroczył jednak na ekrany amerykańskich kin pod pretekstem
edukacyjnym. Z jednej strony były to wspomniane white coaters, z drugiej – produkcje
dokumentalne, które za temat obrały legalizację pornografii w Europie: Wolność seksualna w
Danii (1970, J. Lamb) i Cenzura w Danii – nowe podejście (1970, A. de Renzy). Tytułowe
zagadnienie zostało oczywiście okraszone licznymi i dosłownymi przykładami, które w
innym kontekście zapewne zostałyby oprotestowane skuteczniej. Ze względu na
dokumentalno-reportażowy charakter uznano jednak, że oba filmy spełniają wymogi
dopuszczalności postawione w 1966 roku przez Sąd Najwyższy, a dotyczące „pozytywnych
wartości społecznych” (Linda Williams, Hard core: Władza, przyjemność i „szaleństwo
widzialnego”, Gdańsk 2010, s. 111). Jako propozycje edukacyjne zaspokajały naukowoantropologiczną ciekawość zwykłych Amerykanów obcą i egzotyczną kulturą, w związku z
czym mogły być legalnie wyświetlane w publicznych kinach.
Społeczno-obyczajowy grunt pod Głębokie gardło został więc przygotowany, choć
nikt zapewne nie spodziewał się tego, co nastąpiło po premierze – ani rangi, którą w tamtym
czasie zyskał film, ani sporów, jakie wzbudził.
Głębokie gardło Lindy
Bezpośrednia geneza Głębokiego gardła, po ponad 40 latach nadal przedstawiana w różnych
wersjach, pozostaje sporna, zwłaszcza że bywa mylona z niektórymi skutkami wywołanymi
przez film. Wśród przyczyn i inspiracji wymienia się niekiedy pragnienie Gerarda Damiano,
zawodowego fryzjera zaczynającego karierę w branży pornograficznej, by zrealizować
„bardziej prawdziwy” film o seksie, który angażowałby widzów nie tylko obecnością scen
hardcore’owych, ale też – przede wszystkim! – fabułą (podobne marzenia w Boogie Nights
[1997, P.T. Anderson] snuje Jack Horner, producent porno grany przez nominowanego do
Oscara Burta Reynoldsa). Damiano pomstował na tchórzostwo Bernarda Bertolucciego i
Marlona Brando, którym zabrakło odwagi, by w Ostatnim tangu w Paryżu (1972) pokazać
„penetrację i kilka wytrysków” (Linda Williams, Seks na ekranie, Gdańsk 2013, s. 149),
dlatego sam zdecydował się wykazać właśnie taką brawurą.
Innymi przyczynami powstania Głębokiego gardła miały być: chęć nakręcenia
„pamfletu na radykalny feminizm” (Konrad Klejsa, Filmowe oblicza kontestacji, Warszawa
2008, s. 183) bądź potrzeba wyjścia naprzeciw rosnącemu zainteresowaniu Amerykanów
„wiedzą o seksie”. Sama Lovelace – choć jej wiarygodność była podważana (na żądanie
Mike’a McGrady’ego, współautora wydanej w 1980 roku książki Ordeal [Przeprawa],
przeszła test z wykrywaczem kłamstw) – podaje wersję tak prozaiczną, że brzmiącą
najbardziej prawdopodobnie (potwierdzaną zresztą przez reżysera). Damiano początkowo
miał nakręcić finansowany przez mafię film porno pod tytułem Wizyta domowa, potem jednak
poznał Lindę Lovelace, wytrenowaną przez jej ówczesnego męża, Chucka Traynora, w
wykonywaniu „głębokiego fellatio”. Traynor sfilmował jej popisowy numer i pokazał go
producentom z branży (według innej wersji zaprezentowała go też na żywo na przyjęciu dla
swingersów).
Ci zachwycili się umiejętnościami Lovelace do tego stopnia, że postanowili
skoncentrować wokół nich fabułę filmu i – mimo aparycji niepasującej do wizerunku typowej
gwiazdy porno – obsadzić ją w głównej, by nie rzec tytułowej, roli kobiety cierpiącej z
powodu niemożności osiągnięcia orgazmu. Podczas wizyty lekarskiej doktor Young (Harry
Reems) odkrywa, że przyczyną jej udręki jest zlokalizowanie łechtaczki w gardle. Doktor
natychmiast przystępuje do terapii polegającej na nauczeniu Lindy techniki „głębokiego
gardła”, która zapewnia satysfakcję wszystkim zainteresowanym – jemu, Lindzie i kolejnym
partnerom, na których bohaterka ćwiczy i udoskonala swe umiejętności.
Fenomenalny sukces Głębokiego gardła, jednego z najbardziej kasowych filmów
niezależnych w historii (nakręcony w tydzień za 30 tysięcy dolarów zarobił 600 milionów, z
czego Lovelace dostała niewiele ponad tysiąc), w zawrotnym tempie uczynił z niej pierwszą
w historii branży supergwiazdę rozpoznawalną nie tylko wśród koneserów gatunku, a po
kilku latach – paradoksalnie – ikonę ruchów antypornograficznych. Porzuciwszy przemysł
porno (w sequelu Głębokiego gardła z 1974 roku główną rolę zagrała już Georgina Spelvin) i
wspierana przez najbardziej wpływowe działaczki radykalnego feminizmu, m.in. Glorię
Steinem, Susan Brownmiller i Andreę Dworkin, Lovelace wygłaszała odczyty na uczelniach,
opowiadała w mediach i przed komisjami rządowymi o mechanizmach produkcji, a także o
swoich przejściach, zarówno na planie Głębokiego gardła, jak i w pierwszym małżeństwie
(zwracała chociażby uwagę na widoczne w niektórych ujęciach siniaki, wynik bicia przez
Traynora). Niedługo potem uznała jednak, że feministki wykorzystały ją tak samo jak branża
porno, a może nawet bardziej (czarę goryczy przelał ponoć brak zaproszenia na ślub Glorii
Steinem), i skupiła się na życiu prywatnym, naznaczonym zresztą walką z wieloma
chorobami. Na porno świecznik wróciła raz jeszcze w 2001 roku, pozując w negliżu dla
magazynu „Leg Show”; rok później zginęła w wypadku samochodowym.
Film, na który chodzą wszyscy
W 1972 roku szczegóły pożycia małżeńskiego Lindy Lovelace były jednak nadal owiane
tajemnicą, a kontrowersje wokół filmu, proces o szerzenie obsceniczności i kampania
antypornograficzna pozostawały kwestią (niedalekiej) przyszłości. Głębokie gardło cieszyło
się natomiast nie tyle lokalnym rozgłosem, ile ogólnoamerykańską sławą dzieła
rewolucyjnego, na które chodzą wszyscy, niezależnie od wieku, wykształcenia i statusu
społecznego.
Film był początkowo pokazywany w kilku niewielkich kinach w Nowym Jorku,
doczekał się jednak sprawnej kampanii reklamowej – częściowo opierającej się na promocji
Lindy Lovelace w duchu star systemu (m.in. okładki magazynów „Esquire”, „Newsweek”,
„Time”) – oraz kilku recenzji tak entuzjastycznych, że wywołały zjawisko zwane „pornoszykiem” (porno chic). Nie tylko kina grające Głębokie gardło (a było ich coraz więcej)
zmieniły się w obiekty jawnych i dumnych pielgrzymek – studentów, gospodyń domowych,
akademików, gwiazd Hollywood – ale sam film stał się wydarzeniem towarzyskim,
przedmiotem dysput intelektualistów i pogawędek na przyjęciach, recenzji i analiz, awansując
wręcz do rangi kulturowego zaplecza epoki. Wspomniana na początku Nora Ephron uznała go
za mizoginistyczny i „antyseksualny”, ale i tak obowiązkowy.
To, że Głębokie gardło tuż po premierze straciło niejako swój pornograficzny
charakter, zyskując zamiast niego wymiar bez mała intelektualno-społeczny, dobrze ilustruje
kwestia Johna Watersa znana z dokumentu Głęboko w gardle (2005, F. Bailey, R. Barbato).
Książę złego smaku wspomina, że na seansach filmu Damiano nie sposób było oddawać się
czynnościom tradycyjnie towarzyszącym projekcjom pornograficznym i kamuflowanym
osławionymi płaszczami przeciwdeszczowymi rozłożonymi na kolanach (stąd określenie
klientów takich przybytków – raincoat brigade). Obok mogła przecież siedzieć Angela
Lansbury! Podobnie jak Jackie Kennedy, Jack Nicholson, Warren Beatty, Norman Mailer,
Truman Capote, Bob Hope bądź francuscy dyplomaci przy ONZ, bo Głębokie gardło
rzeczywiście oglądali wszyscy.
Jak pisze Linda Williams, która była wówczas studentką, fenomen akurat tego filmu
wynikał z kilku przyczyn. Przede wszystkim fundamentem aż takiego zainteresowania
produkcją o tematyce jawnie seksualnej był duszny klimat epoki przedkontestacyjnej, a
zwłaszcza bardzo konserwatywnych, ale też i podszytych hipokryzją lat 50., usiłujących
oswoić bądź zdusić w zarodku wszelkie przejawy obyczajowego rozluźnienia (J. Hoberman i
Jonathan Rosenbaum zwracają uwagę m.in. na odrzucanie rodzącej się wówczas kultury
młodzieżowej; zob. Midnight Movies. Seans o północy, Warszawa–Kraków 2011). Trwało to
nadal w latach 60. i wywołało wiadome oraz łatwe do przewidzenia skutki. Na początku lat
70. pójście do kina na obraz pornograficzny było więc postrzegane jako swoisty manifest –
niekoniecznie nawet powiązany z treścią konkretnego filmu – opowiedzenie się po jednej ze
stron ideologicznego sporu przetaczającego się przez Amerykę. Jak w Głęboko w gardle
relacjonuje aktorka z branży – także występ w scenach hardcore’owych był traktowany na
równi z udziałem w rewolucji. W tym samym filmie starsza, elegancka pani, pytana po
seansie, czy była na „brudnym filmie” (dirty movie), odpowiada bez zawstydzenia: „Tak!
Byłam na brudnym filmie. I nie chcę, żeby ktoś za mnie decydował, czy mogę taki film
zobaczyć”. Dlatego właśnie deklaracja Damiano – że „trzeba było tam być i ja się cieszę, że
byłem. I, dzięki Bogu, miałem kamerę” – wydaje się najbardziej odpowiadać prawdzie (Linda
Williams, Seks na ekranie, s. 147).
Dlaczego jednak padło właśnie na Głębokie gardło? Przecież nie był to ani pierwszy,
ani jedyny, ani też zapewne najlepszy hardcore’owy film tamtych czasów. Ponownie nader
przekonująco brzmi wyjaśnienie świadka czasów, czyli Lindy Williams, która opisując
własną wyprawę (wraz z grupą znajomych) do kina, wspomina, że najbardziej utkwił jej w
pamięci śmiech. To, że fabuła Głębokiego gardła jest zwyczajnie głupia, ale też potraktowana
przez twórców z humorem (nawet jeśli specyficznym), to, że film był ostentacyjnie zły i
prymitywny (także realizacyjnie), wzbudzało śmiech na widowni, który oswajał, pozwalał
ukryć zmieszanie wywołanie seksualną dosadnością oraz niejako „przekierować” emocje. Był
kamuflażem przykrywającym istotę rzeczy, dającym alibi i w rezultacie pozwalającym
zbudować wokół dzieła całą późniejszą, piętrową konstrukcję teoretyczno-interpretacyjną.
Nieprzypadkowo więc tytuł filmu stał się pseudonimem Marka Felta, informatora w aferze
Watergate.
Z kolei Gloria Steinem dostrzega jeszcze inny powód zawrotnej popularności akurat
tego filmu, będący też koronnym dowodem dla antypornograficznego skrzydła feminizmu:
„Dosłownie miliony mężczyzn prowadziło swoje przyjaciółki i żony (nie mówiąc już o
alfonsach, którzy wysyłali tam na naukę prostytutki), żeby pokazać im, do czego zdolna jest
kobieta, która n a p r a w d ę chce sprawić przyjemność ukochanemu. Ten wychowawczy
walor Głębokiego gardła stanowi chyba główny powód szerokiego zasięgu i olbrzymiej
popularności zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet” (Gloria Steinem, Prawdziwa Linda
Lovelace, „Literatura na Świecie” 1988, nr 4, s. 74).
Po drugiej stronie gardła
Owa szeroka akceptacja, jaką po premierze filmu Damiano cieszyła się pornografia, miała
jednak krótki żywot, wzbudzając energiczną reakcję władz, organizacji kościelnych oraz
radykalnego odłamu ruchu feministycznego. Ten drugi nurt przyniósł zresztą skutek bardziej
wymierny niż bezsensowne działania wymiaru sprawiedliwości. Podczas gdy nawet
najbardziej liberalni przeciwnicy cenzury zaczęli pochylać się nad nowym zjawiskiem, jakim
było wdarcie się treści pornograficznych do przestrzeni publicznej, sąd i prokuratura
urządziły swego rodzaju polowanie na kozła ofiarnego, popadając w absurd i ośmieszając
swoje działania. Człowiekiem, który w 1974 roku został aresztowany przez FBI, postawiony
przed sądem i skazany za „udział w konspiracji mającej na celu dystrybuowanie pornografii i
przewożenie jej przez granice stanowe”, był Herbert Streicher (lepiej znany pod branżowym
pseudonimem Harry Reems), czyli aktor porno grający doktora Younga przeprowadzającego
„terapię” Lindy Lovelace. Zarzuty ostatecznie wycofano w 1977 roku w wyniku prawniczych
zawiłości ocierających się o werdykty Sądu Najwyższego w sprawie obsceniczności (1973,
Miller vs. Kalifornia), a linia obrony Reemsa opierała się na twierdzeniu, że jest on
pierwszym w historii aktorem amerykańskim skazanym jedynie za występ przed kamerą. Ten
argument przysporzył mu szerokiego i skądinąd zrozumiałego poparcia w Hollywood, w tym
ze strony Jacka Nicholsona, Warrena Beatty’ego, Shirley MacLaine, a nawet samego
Gregory’ego Pecka.
Ta
kompromitacja
wymiaru
sprawiedliwości
nie
oznaczała
rezygnacji
z
antypornograficznej kampanii, radykalne feministki radziły sobie jednak w tej kwestii dużo
lepiej. Niezależnie od tego, czy przyznaje się im rację, czy nie, trudno nie zauważyć
sprawności, również medialnej (np. starcie Susan Brownmiller z Hugh Hefnerem w
telewizyjnym talk-show), jaka towarzyszyła podnoszeniu tradycyjnych argumentów o
seksistowskim i uprzedmiatawiającym kobiety charakterze filmów porno, a także odnoszeniu
sporu do osobistej historii Lindy Lovelace. Silnie zaangażowana była Gloria Steinem,
współzałożycielka magazynu „Ms.”, która – znana też z urody – na początku lat 60. zatrudniła
się w charakterze hostessy w klubie Playboya, by potem opublikować słynny reportaż Byłam
króliczkiem w klubie Playboya. Podczas kampanii antypornograficznej zasłynęła ponadto z
kontrowersyjnego porównania przeżyć aktorki – ofiary przemocy na planie Głębokiego
gardła – z sytuacją zakładników kryzysu irańskiego oraz więźniów obozu koncentracyjnego
(Gloria Steinem, Prawdziwa Linda Lovelace, s. 81).
Równie kontrowersyjne, najsłynniejsze hasło kampanii antypornograficznej, ukute
przez feministkę Robin Morgan, brzmiało: „Pornografia to teoria, gwałt to praktyka”. W
odniesieniu do Głębokiego gardła można je było rozumieć dwojako. Z jednej strony Linda
Lovelace była jego modelową ilustracją – jako nawrócona aktorka porno, a zarazem ofiara
brutalnego męża-alfonsa. Z drugiej film Damiano – poszerzając repertuar seksualnych
zachowań Amerykanów i ich wiedzę w tym zakresie – w bardzo określony sposób definiował
kobiecą seksualność, wpisując ją w dość konkretną męską fantazję.
Wydaje się więc, że w częściowo sztucznie wytworzonym i abstrahującym od samego
filmu fenomenie Głębokiego gardła skupiała się przede wszystkim potrzeba zmian
społecznych i obyczajowych, dalszego przewietrzania dusznej atmosfery i rozpoczęcia
normalnej, dojrzałej rozmowy o seksie. W dużej mierze przypadkowy film Damiano nie był
oczywiście w stanie tych oczekiwań ani spełnić, ani nawet udźwignąć. Pozostaje jednak
ważnym elementem pejzażu ówczesnej Ameryki, do dziś budzącym żywe zainteresowanie, na
co wskazują stale powstające i traktujące o nim książki, artykuły i filmy, by wspomnieć tylko
(bardziej lub mniej udane) Głęboko w gardle i Królową XXX (2013, R. Epstein, J. Friedman)
czy też planowane Inferno (w dwóch ostatnich rola Lovelace została powierzona odpowiednio
Amandzie Seyfried i Malin Åkerman).
Kapsułki:
Georgina Spelvin i Marilyn Chambers – dwie najsłynniejsze (po Lindzie Lovelace)
gwiazdy porno lat 70., znane z popisów w filmach Diabeł w pannie Jones (1973, G.
Damiano) i Za zielonymi drzwiami (1972, A. i J. Mitchell). Chambers zastąpiła zresztą
Lovelace u boku Chucka Traynora. Z kolei najbardziej interesującym występem Spelvin jest
zapewne udział w nieocenzurowanej wersji teledysku Massive Attack do piosenki Paradise
Circus (2010), w którym – na tle scen z jej filmów – starsza już aktorka podsumowuje swoją
karierę.
Syndrom Lindy – termin ukuty przez znajomych Lindy Lovelace z branży porno i opisujący
dawną gwiazdę filmów dla dorosłych starającą się wyprzeć swej hardcore’owej kariery.

Podobne dokumenty