Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Reguła
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Blackfriars
jest to fragment powieści, którą mam zamiar napisać. Proszę o szczere opinie. ;)
– To nie ma sensu. Dlaczego właśnie teraz?
Pan Marvell przyjrzał mi się uważniej.
– Chyba pamiętasz zasady, żadnych pytań – warknął.
Westchnęłam. Ten tekst zaczyna mnie już drażnić.
Ilekroć próbuję się czegoś o sobie dowiedzieć, wytykają mi przeklęty regulamin,
obowiązujący w tym przeklętym domu. Tak w ogóle, to, kto to wymyślił? Chyba mam prawo
wiedzieć, dlaczego wysyłają mnie do szkoły na drugim końcu kraju.
– Nie wydaje mi się, żeby wysłanie mnie do prywatnej szkoły, w środku roku szkolnego było
dobrym pomysłem –zauważyłam. – Przecież mam swoich prywatnych nauczycieli – dodałam
po chwili.
To prawda, nigdy nie uczyłam się w normalnej szkole. W ogóle ciężko porównywać moje
życie z życiem innych. Mieszkam w gigantycznym dworze, z mnóstwem pomieszczeń,
drogich mebli, a w co drugim pokoju stoi wielka plazma ( nawet w łazience). Mam prywatną
limuzynę i napakowanych ochroniarzy w ciemnych okularach. Wbrew pozorom, nie jestem
królową brytyjską, ani nikim ważnym. Co dziwniejsze, nawet nie znam swoich rodziców.
Albo mam jakiegoś krewnego, który woli „zajmować się” mną na odległość, albo… Nie wiem!
Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
– Wydano mi takie polecenie – Pan Marvell wyjął z szuflady grubą kopertę i podsunął mi ją
pod sam nos.
– Mogę zobaczyć? – Nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam rękę, ale moje palce natrafiły
na pustą przestrzeń.
– Wykluczone.
– To nie fair – zawyłam.
W tej samej chwili do gabinetu weszła jedna z służących.
Strona: 1/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
–Panna Lester czeka w salonie – powiedziała.
Rzuciłam panu Marvellowi pytające spojrzenie.
– Idź, idź – skinął głową.
Wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
– Do zobaczenia, panno Montrose. – Usłyszałam za sobą.
– Do widzenia – odpowiedziałam.
W gruncie rzeczy bardzo lubię pana Marvella, całkiem fajny z niego gość. Zawsze przywozi
mi paczkę moich ulubionych landrynek. Właśnie! Landrynki! Zapomniałam o nich, pewnie
nadal leżą na stole w kuchni. Później po nie pójdę.
Przeszłam przez długi korytarz, pełen dziwnych, starych komód i otworzyłam duże drzwi
prowadzące do salonu. Salon to jedna z tych rzeczy, z których jestem naprawdę dumna.
Przez ostatnie trzy miesiące stopniowo zmieniałam tu to i owo. W rezultacie stoją tu dwie
skórzane, białe sofy, niski szklany stolik, kilka regałów na książki, no i oczywiście wielki
plazmowy telewizor.
– Cześć – powitałam moją przyjaciółkę. – W końcu jesteś!
– Rany, Kate! Całe wieki się nie widziałyśmy – krzyknęła Annie.
Złapałam się na tym, że z nerwów przygryzam sobie dolną wargę.
– Przecież wiesz, że to nie jest takie proste…
– Ok, ok. Nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem. Przy wejściu zabrano mi torbę, a kiedy
odzyskałam ja z powrotem, zauważyłam, że zniknął cały zapas cytrynowych żelków.
– Procedury bezpieczeństwa – wyjaśniłam.
Annie uśmiechnęła się.
– Dwa tygodnie temu przyłapałyśmy te twoje procedury na sprawdzaniu jakości pączków.
Wszystkich dziesięciu.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Muszę powiedzieć Gordonowi żeby przestał podjadać nam
słodycze.
– Jakie mamy plany na dziś –zapytała Ann.
Zmarszczyłam czoło.
– Miałyśmy przetestować nowy zestaw kina domowego w pokoju gościnnym, ale ochroniarz
wsunął nasz prowiant. Swoją drogą to niedopuszczalne! Proponuję wypad do najbliższego
supermarketu!– Ann zrobiła wielkie oczy.
– Żartujesz! Myślisz, że wujek Reguła nam na to pozwoli.
Uśmiechnęłam się. Wujkiem Regułą był oczywiście pan Marvell.
Strona: 2/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
– Chyba będzie musiał – powiedziałam.
Nie dowiedziałyśmy się, co w tej sytuacji powiedziałby pan Marvell, bo akurat gościł u siebie
„kogoś ważnego”. Kim była ta ważna osoba? Tylko sam diabeł raczy wiedzieć. Niby to mój
dom, a jednak czuję się tak, jakbym nie miała nad niczym kontroli.
– Co teraz zrobimy? Przecież nie będziemy czekać na wujka Regułę cały dzień. – Ann opadła
na fotel w rogu korytarza.
– Nie wiem. Chyba odpuścimy sobie ten wypad na miasto. Zawsze zostają nam landrynki –
zauważyłam.
– Fuj, nie cierpię ich– skrzywiła się Ann.
Nagle do głowy wpadło mi inne rozwiązanie.
– Słuchaj, mam pomysł –zaczęłam – Takie spotkanie trwa zazwyczaj kilka godzin, a
najbliższy sklep jest oddalony o jakieś dziesięć minut spacerem. Wyjdziemy i wrócimy
zanim ktokolwiek się zorientuje.
– A co z ochroniarzami i monitoringiem – zapytała zaskoczona Ann.
– Wyjdziemy zachodnim wyjściem, tam nigdy nikogo nie ma, a kamery to atrapy, sama
sprawdzałam.
– Nawet jeśli nam się uda, to co z kasą? Mój portfel razem z dokumentami wylądował w
szafce Gordona. Odzyskam go dopiero po jutrze.
Spojrzałam na sufit.
– Czy ty naprawdę myślisz, że nie wiem gdzie pan Marvell przechowuje karty kredytowe i
pieniądze na nagłe wypadki?
– Wolno ci?
– To przecież jest nagły wypadek – uśmiechnęłam się.
Ann poderwała się z miejsca.
– No to do dzieła –wykrzyknęła.
W chwilę później byłyśmy w domowej bibliotece. Podeszłam do wielkiego, średniowiecznego
biurka, a Ann stanęła na czatach. Nagle usłyszałyśmy stłumiony odgłos kroków.
– Cholera –syknęłam.
Annie pociągnęła mnie za sobą i ukryłyśmy się pomiędzy regałami. Kryjówka niezbyt
wyszukana, ale zawsze coś.
Główne drzwi otworzyły się i stanął w nich pan Marvell.
– Dokumenty mam tutaj. Proszę wejść –powiedział.
Musiałam zatkać Annie usta dłonią, bo inaczej na pewno by nas wydała. Zawsze kiedy
Strona: 3/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
widziała facetów z długimi włosami dostawała bzika, a ten gość miał je prawie do ramion.
Na oko był młodszy od pana Marvella o jakieś piętnaście, może dwadzieścia lat. Na pewno
nie dałabym mu więcej niż czterdzieści. Miał bliznę ciągnącą się przez cały policzek. Nie
wyglądał na kogoś, kto lubi nosić garnitury, teraz miał na sobie długi, czarny płaszcz. Gdyby
nie to, że mamy dwudziesty pierwszy wiek, pomyślałabym, że facet jest jakimś piratem albo
coś tym stylu…
Pan Marvell podszedł do biurka i zaczął przetrząsać górne szuflady.
– To trochę potrwa, proszę się rozejrzeć. Ma pan niepowtarzalną okazję, to jeden z
najstarszych zbiorów w kraju –powiedział.
Pirat raczej nie wyglądał na zainteresowanego , ale posłusznie zaczął przechadzać się
wzdłuż regałów. Nagle zrozumiałam, że gość idzie w naszą stronę! Modliłam się w duchu,
żeby skręcił w inną alejkę. Był coraz bliżej, a ja i Ann skuliłyśmy się za regałem. Nie wiem w
czym to miało pomóc, ale lepiej zrobić coś, niż nie robić nic. Annie zrobiła krok w tył i
niechcący uderzyła w półkę. Pirat obrócił głowę w naszą stronę. W życiu nie widziałam
bardziej zdziwionego człowieka. Przez chwilę obie strony gapiły się na siebie w totalnym
bezruchu. Złożyłam ręce w błagalnym geście.
– Proszę – wyszeptałam prawie bezgłośnie, licząc na to, że zdarzy się jakiś cholerny cud.
Gość chyba połapał się w sytuacji, bo w sekundę później zniknął za kolejnym regałem.
– Już mam! Możemy wracać do gabinetu –wykrzyknął pan Marvell. – Jak się panu podobało?
Koniecznie musi mi pan powiedzieć, co sądzi o tym fantastycznym witrażu!
Obaj panowie przeszli do korytarza, zamykając za sobą drzwi.
– Ale numer –krzyknęła podekscytowana Ann. –Widziałaś jego ciuchy? Wygląda jak
wokalista jakiegoś zespołu metalowego.
Podeszłam do biurka i wyjęłam z szuflady kopertę z pieniędzmi.
– Jak myślisz? Co mogło być w tych papierach – zapytała Annie.
– Nie mam zielonego pojęcia. Ktokolwiek to był, równy z niego gość. Nie wydał nas. Z resztą,
zostawmy ten temat na później. Teraz mamy misję do wykonania.
Strona: 4/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty