Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Banalny Pan E.
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
siremil
Banalny Pan E.
─ Zobacz – Pan E. przekazał zdjęcie, siedzącemu naprzeciwko asystentowi.
─ Marti! – Tamten uśmiechnął się szeroko.
Fotografia przedstawiała uroczego, roześmianego malucha, próbującego podnieść się z
nocnika.
─ Ile już ma? ─ spytał, przekazując fotografię sekretarce Pana E. Kobieta przerwała pisanie
na maszynie i opromieniła postać chłopca ciepłym uśmiechem.
─ Dwadzieścia miesięcy.
─ Duży chłopak.
─ Taak ─ Pan E. przytaknął z dumą, rozsiadł się w swoim wygodnym krześle i przyjrzał się
kolejnej podobiźnie swojego pierworodnego. Było to bardzo niewyraźne zbliżenie buzi
brzdąca. Niebieskie, szeroko otwarte oko. Malutki nosek i rozdziawione usteczka. Widać gdy
matka robiła mu portret, chłopiec nie wytrzymał w miejscu i z zaciekawieniem podbiegł do
aparatu, pakując trzy czwarte twarzyczki w kadr. Pani E. wiedziała, że podsyłając mężowi
właśnie taką fotografię, sprawi mu największą radość. Jej małżonek nie przepadał za
pozowanymi zdjęciami. Zdecydowanie wolał te, nawet mniej udane, które jednak chwytały
prawdziwy obraz życia w domu. Uwieczniały zamieszanie jakie zawitało tam wraz z
przyjściem na świat ich synka. Dzięki temu Pan E. czuł się prawie jakby tam był.
─ Mówi już coś? – zagaiła sekretarka.
─ Nie.
─ Ma jeszcze czas.
─ Nie, nie. Mówi jedno słówko: „nie”.
─ Ach, to asertywny malec.
Strona: 1/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
─ Nie ma jeszcze dwóch latek, a już rozstawia ludzi po kątach ─ zaśmiał się Pan E.
Pozostała dwójka również parsknęła śmiechem. Pan E. odebrał zdjęcie od sekretarki i wraz z
listem, i drugą fotografią, schował do szuflady biurka. Miał przemożną ochotę przeczytać po
raz enty te kilka słów napisanych przez żonę, nie chciał jednak, by podwładni dostrzegli
skrzące się w kącikach oczu łzy.
─ Ech… ─ Zasępił się. ─ Obyśmy następne Święta mogli spędzić z naszymi rodzinami.
─ O, szefie! I za to powinniśmy się napić – Asystent spojrzał pytająco na Pana E.
Teoretycznie nie powinni pić w czasie pracy, ale z drugiej strony, nie powinni też dziś
pracować.
─ Lampka nie zaszkodzi.
Asystent poklepał się uradowany po udach i sięgnął do barku po piękną karafkę i trzy
kieliszki. Sprawnie napełnił je szkarłatnym trunkiem.
─ Tak więc ─ Pan E. podniósł się z krzesła, sięgając swój kieliszek ─ moi drodzy, życzę nam
byśmy jak najszybciej mogli wrócić do swoich rodzin, do swoich spraw…
Podszedł do okna i wyjrzał na podwórze rzęsiście oświetlone reflektorami.
─ I abyśmy jak najszybciej mogli zapomnieć o tym miejscu.
─ Święte słowa, szefie. – Wychylili duszkiem zawartość kieliszków.
─ Nie podoba mi się, że ludzie muszą dziś pracować. Wszyscy powinniśmy się bawić. W
końcu mamy Sylwestra.
─ Nic pan na to nie poradzi, szefie.
─ Tak, góra chce mieć dobre statystki, a my musimy zapierdalać.
─ Panie E.! – Sekretarka posłała szefowi spojrzenie pełne nagany.
─ O, przepraszam panią! – Pan E. podskoczył jak oparzony. ─ Bardzo, bardzo przepraszam –
zaczerwienił się zawstydzony ─ moje zachowanie było skandaliczne. – Giął się w ukłonach
niczym uczniak. ─ To… to przez ten barbarzyński kraj wszyscy dziczejemy. Proszę o
wybaczenie.
─ Wybaczam. – Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie i wróciła do pisania.
─ Ekhm, tak właśnie. – Pan E. odwrócił się z powrotem do okna. ─ Dzwoniłem do Centrali.
Chcą byśmy wyrobili sto dwadzieścia procent normy.
─ Damy radę?
─ Jak uwiniemy się z ostatnią partią przed północą, to tak ─ Odruchowo zerknął na zegarek.
Zostały im dwie godziny. ─ Udało mi się jednak uzyskać obietnicę, że jeżeli się wyrobimy,
nasi ludzie dostaną cztery dni dodatkowego urlopu, ciepłe uniformy nowego typu i po
butelce najprzedniejszej Whisky. – Uśmiechnął się szeroko.
Strona: 2/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
─ Mają najlepszego przełożonego na świecie.
─ Chłopaki wypruwają sobie żyły. Niech wiedzą, że ich wysiłek nie idzie w niepamięć.
Jeszcze raz sprawdził godzinę, zabębnił palcami o parapet.
─ Powinny już być – mruknął i jak na zawołanie ich uszu dobiegł, jeszcze stłumiony, warkot
silników.
Podszedł do lustra, poprawił kołnierzyk, strzepnął z pagonów niewidzialne pyłki, założył
czapkę. Wyszczerzył zęby, upewniając się, czy żadne resztki jedzenia nie utkwiły między
nimi. Wszystko było w najlepszym porządku. Prezentował się atrakcyjnie i godnie. Zarzucił
na plecy ciepły płaszcz i wyszedł na plac.
Przywitał go chłód nocy. Jego ludzie zdążyli już ustawić się karnie wokół rampy. Wyglądali
na zmęczonych, lecz zmotywowanych. Pozdrowił ich gestem. Do ramp podjeżdżały właśnie
cztery ciężarówki. Gdy tylko na dobre zahamowały, ludzie Pana E. sprawnie dopadli do
naczep i wysypali zawartość na platformę.
Zawartość śmierdziała brudem i kałem. Jęcząc i szlochając gramoliła się na nogi, popatrując
niepewnie na nowe otoczenie. Śmierdziała również strachem i śmiercią. Pan E. skrzywił się
nieznacznie, ale szybko się opanował. Nie mógł pokazywać słabości przy swoich ludziach.
Oni i tak musieli znosić znacznie więcej. Uniósł wysoko dłonie.
─ Bardzo mi przykro, że musieliście doświadczyć tych wszystkich okropności związanych z
transportem – zwrócił się do nowej partii. ─ Niestety nie podlega to mojej władzy. Mogę was
jednak zapewnić, iż od tej chwili będzie już tylko lepiej. Na dobry początek wszyscy
weźmiecie porządny prysznic i obiecuję, że nie zaznacie po nim żadnych nowych trosk.
Po podwórzu rozniósł się cichy, niepewny jeszcze szmer. Wyglądało na to, że nowoprzybyli
zaczęli wierzyć w poprawę losu i będą współpracować. To dobrze. Sto dwadzieścia procent
normy nigdy nie było bardziej realne.
Pan E. podszedł w ich stronę. Uśmiechnął się, odsłaniając rząd idealnie białych, idealnie
równych zębów.
─ Słowo oficera ─ dodał.
KONIEC
Strona: 3/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty